Kilka razy w roku trafia się trening którego bardzo nie lubię ale poprawia wydolność organizmu w beztlenie i warto go robić. Aby dobrze się rozgrzać wybrałem dłuższy wariant dojazdu do Straconki. Jadąc tradycyjną drogą miałbym problem aby przeprowadzić dokładną rozgrzewkę, a wybierając wariant przez Lipnik miałem na to sporo czasu. Nie czułem się jakoś szczególnie dobrze a byłem wręcz zmęczony przed jazdą ale nie mogę zbyt łatwo rezygnować z treningów więc po solidnej rozgrzewce ruszyłem z kopyta pod Przegibek. Zacząłem zbyt mocno a później miałem problem aby utrzymać założoną moc na powtórzeniach, starałem się jak mogłem ale zdarzyły się powtórzenia na których nie utrzymałem założonej mocy. Sporo problemów sprawił sprzęt a konkretnie przednia przerzutka która czasami nie chciała wrzucić na blat. Druga seria powtórzeń na większym zmęczeniu była jeszcze trudniejsza. Tutaj znowu problemy z utrzymaniem mocy ale jakoś udało się wytrzymać 12 powtórzeń po których mogłem już spokojniej jechać w kierunku domu. Dołożyłem sobie kilka podjazdów na trasie i nieco ujechany dojechałem do domu. Bałem się tego treningu i cieszę się, że mam już go za sobą.
Początek tygodnia okazał się czasem na trening techniczny w
terenie. Po raz pierwszy w tym roku wjechałem
na Szyndzielnie skąd ruszyłem ścieżką Rock and Rolla w dół. Jadąc tam w
listopadzie miałem duże problemy a także złapałem gumę w końcówce. Od tego
czasu nieco podszkoliłem swoje umiejętności i dużo lepiej zjeżdżam. Początek
jednak wyglądał słabo, później zdecydowałem się przepuścić szybciej i pewniej
zjeżdżających rowerzystów i dopiero w połowie poczułem się pewniej, końcówka
już wyglądała znacznie lepiej. Bez zastanowienia zaliczyłem także zjazd
Bystrym, pierwsza styczność z tą ścieżką oznaczała dla mnie sprowadzanie
roweru, dlatego byłem zadowolony, że pewnie zjechałem w dół. Na podjeździe
jednak nieco mnie brakło i kawałek wypychałem rower pod stromy fragment.
Ostatni zjazd okazał się dla mnie zbyt trudny technicznie, ledwie połowę
przejechałem na rowerze a drugą z rowerem u boku. Na koniec już łatwy odcinek
przez Dębowiec i leśne ścieżki w okolicy. Wracając do domu żałowałem, że nie
udało się dłużej pokręcić w terenie.
Ostatni wyjazd
przed weekendem. Pojechałem sprawdzić tylko rower po zmianie kół w bardzo
spokojnym tempie. Stwierdziłem, że na sobotnim wyścigu sprawdzi się kaseta 11x28
więc taką założyłem. Wiązało się to z tym, że każdy podjazd na trasie musiałem pokonywać
na niskiej kadencji. Momentami jechałem bardzo twardo ale nie wykraczałem poza 2
strefę mocy na czym mi bardzo zależało. Nie byłem w tym tygodniu jeszcze na
Przegibku więc taki kierunek obrałem, udało się tradycyjnie wjechać z 2 stron,
skupić na technice zjazdu oraz sprawdzić działanie obu hamulców i wszystkich
dostępnych przełożeń. Mając jeszcze czas na powrocie pokręciłem się jeszcze po
ścieżce na lotnisku i po 2 godzinach wróciłem do domu. Chyba trochę za długa
jazda i przede wszystkim uczucie zmęczenia co nie powinno mieć miejsca. Chyba
przesadziłem z treningami w ostatnich dniach.
Sezon ruszył na dobre więc trzeba skupić się na technice potrzebnej zarówno na szosie jak i w terenie. Przed wyjazdem opuściłem maksymalnie siodełko, zabrałem zwykłe buty, bez SPD i ruszyłem w teren. Początek spokojny a bezpośrednio po nim kilka technicznych i bardzo błotnych odcinków w terenie, poradziłem sobie z nimi całkiem nieźle i zgodnie z harmonogramem jaki sobie założyłem pojawiłem się na Dębowcu, później zjazd do Olszówki i Cygańskiego Lasu, fajną szutrową drogą. Następnie wspinaczka na Kozią, bez problemów wjechałem nie zaginając się na szczyt, tutaj już błota jak na lekarstwo więc i trochę pyłu się pojawiło. Na Koziej zatrzymałem się na moment a następnie ruszyłem na jedną ze ścieżek Enduro Trials – Twister. Jesienią jechałem pierwszy raz tą trasą i wówczas w kilku miejscach się zatrzymywałem a nawet schodziłem z roweru. Przejechanie bez postoju to już postęp ale skupiając się wyłącznie na technice jechałem bardzo wolno, w końcówce po remoncie trasy pojawiło się sporo piachu i żwiru, w dwóch miejscach musiałem się zatrzymać ale bezpiecznie dojechałem do końca. Trochę adrenaliny wyzwoliłem ale stwierdziłem, że wystarczy jak na jeden raz, zboczem Koziej Góry dojechałem do błotnej ścieżki pod kolejką linową na Szyndzielnię i znowu wspiąłem się na Dębowiec. Zjazd już sobie podarowałem i dosłownie zmieściłem się w widełkach czasowych jakie miałem na powrót do domu. Całkiem dobry trening zaliczyłem, mimo słabej jazdy w terenie jestem w stanie zauważyć postępy jakie poczyniłem od jesieni. Bardzo mało w tym roku jeździłem w terenie i chyba pora to zmienić.
Lekki wyjazd przy bardzo niepewnej
pogodzie. Wyjechałem na zachód ale po dojeździe do Skoczowa szybko zawróciłem i
jechałem z deszczem na plecach. Udało się dojechać do domu nim lunęło.
Z powodu braku czasu i niepewnej
pogody zastosowałem po raz kolejny manewr polegający na okrężnym powrocie do
domu. Drogi którymi ostatnio jechałem wydawały mi się optymalne więc
powtórzyłem tą samą trasę, jechało się całkiem nieźle ale głównie z jednego
powodu o którym dowiedziałem się w Świętoszówce gdy zmieniłem kierunek jazdy o
180 stopni. Po prostu jechałem z wiatrem a ostatnie 8 kilometrów to już walka z
przeciwnymi podmuchami wiatru. Przy zmęczeniu jakie towarzyszyło mi podczas
przejażdżki na pewno nie była to czysta przyjemność.
Kontynuując treningi w ramach majówki na tapetę poszedł krótszy trening z mocnymi akcentami. Planowałem co prawda dwie lub trzy rundy w okolicy Rudzicy ale nie miałem za bardzo czasu na dłuższą jazdę i zdecydowałem się na zaliczenie okolicznych górek a następnie dokrętkę w 2-3 strefie mocy. Noga po solidnej dawce tlenu była trochę zamulona ale szybko udało się wskoczyć na właściwe obroty. Zaliczyłem 6 podjazdów w dobrym tempie i każdy trwał około 3 minut. Nie czułem się wyjechany po ostatnim ale więcej w planie nie miałem a wykorzystałem prawie wszystkie możliwości jakie oferuje Jaworze i musiałbym powtórzyć któryś z zaliczonych już podjazdów. Po zaliczeniu górek pojechałem przez Jasienicę, Międzyrzecze i Mazańcowice do Bielska. Miałem okazję zaliczyć jeszcze trzy podjazdy i kilka szybkich odcinków płaskich. Noga zaczyna podawać coraz lepiej, dwa czynniki zdecydowały o tym, że wszystko wyraźnie ruszyło w dobrą stronę – poprawa stanu zdrowia i pogody, temperatura coraz bardziej przypomina tą w której jeździ mi się najlepiej. Taki trening był idealną przystawką do głównego dania jakie czekało na mnie następnego dnia. Podczas jazdy testowałem nowe opony - Continental Ultra Sport w rozmiarze 28 C. Wyciągnąłem je z nowego roweru do którego kupię coś lepszego na wiosnę. Opony zdały pierwszy test, płynnie przeszedłem z sztywnych kół karbonowych z szytkami na aluminiowe z oponami.
Krótki wypad w teren, planowałem pośmigać po ścieżkach w Cygańskim Lesie ale plany się zmieniły i ruszyłem na Przykrą. Po wczorajszym treningu nogi szybko się zregenerowały więc postanowiłem podjazd pojechać interwałowo. Spokojnie dojechałem do Jaworza skad ruszyłem w teren, nie chciało mi się zakładać pomiaru mocy przed jazdą więc jechałem na wyczucie, gdy robiło się stromo to cisnąłem prawie na maksa, gdy tylko nachylenie spadało odpuszczałem. Tym samym udało się zrobić 5 wysiłków po około 2 minuty w czasie 17 minutowej wspinaczki na przełęcz. Dobrze mi się jechało pod górę i nawet nawierzchnia mi nie przeszkadzała, dopiero przed Przykrą gdzie wysokie nachylenie zbiegło się z dużą ilością luźnych kamieni nie poradziłem sobie z podjazdem. Zwykle prowadziłem znacznie dłuższy odcinek więc tych 30 metrów z buta się nie wstydzę. Próbując łącznik do żółtego szlaku wpadłem w głębokie błoto. Przed zjazdem krótki postój, dwa telefony i ruszyłem, planowo do willi Relax. Mapa w Garminie nie chciała się władować więc kierowałem się oznaczeniami szlaków, to był błąd bo wylądowałem w Nałężu i musiałem przedostać się przez potok, niestety wody było tyle, że miałem ją w butach, przemoczony parłem już najszybszą drogą do domu. Szybkie suszenie i próba odporności, nie pojawił się nawet katar więc jest dobrze. Na szybsze zjazdy w terenie będę musiał jeszcze poczekać, noga pod górę jednak kręci nieźle i już teraz mogę sobie ostrzyć zęby na uphille.