Wpisy archiwalne w kategorii
0-50
Dystans całkowity: | 38107.50 km (w terenie 3213.00 km; 8.43%) |
Czas w ruchu: | 1592:41 |
Średnia prędkość: | 23.16 km/h |
Maksymalna prędkość: | 1414.00 km/h |
Suma podjazdów: | 416728 m |
Maks. tętno maksymalne: | 199 (100 %) |
Maks. tętno średnie: | 185 (93 %) |
Suma kalorii: | 796898 kcal |
Liczba aktywności: | 1206 |
Średnio na aktywność: | 31.60 km i 1h 21m |
Więcej statystyk |
Trening 77
Środa, 8 lipca 2020 Kategoria 0-50, blisko domu, Samotnie, Szosa
Km: | 41.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:40 | km/h: | 24.60 |
Pr. maks.: | 60.00 | Temperatura: | 13.0°C | HRmax: | 181181 ( 92%) | HRavg | 130( 66%) |
Kalorie: | 995kcal | Podjazdy: | 810m | Sprzęt: Litening C:62 Pro | Aktywność: Jazda na rowerze |
Mocniejszy trening w niskiej temperaturze. Nie bardzo mi się chciało jechać ale nigdy nie jest łatwo i trzeba być twardym. Wyjechałem znów w bardziej jesiennym niż letnim stroju. Pora dnia pozwoliła na szybki przejazd przez Bielsko łącznie z dobrą rozgrzewką. Przed podjazdem na Przegibek zatrzymałem się na moment i znów straciłem motywacje. Wiedziałem, że będzie ciężko, bardzo nie lubię treningów w krótkimi mocnymi zrywami. Postanowiłem dzisiaj spróbować robić sprinty na stojąco, zwykle jeździłem na siedząco a wtedy trudniej utrzymać moc. Po dojeździe do Straconki ruszyłem mocno, pierwszy sprint wyszedł jak należy a kolejne już nie. Większość z nich zrobiłem jednak na siedząco, nie umiałem się przestawić na stójkę i dopiero ostatnie powtórzenie w pierwszej serii pokonałem w korbach. Liczyłem na to, że uda się jeszcze złapać oddech nim zacznie się zjazd, tak się jednak nie stało i odcinek w dół musiałem odpuścić. To był czas na uzupełnienie węglowodanów i nawodnienie. Po około 10 minutach spokojnej jazdy rozpocząłem drugą i ostatnią serie sprintów. Pierwszy pokonałem w korbach a kolejne już różnie, niektóre w całości w siodle, niektóre pół na pół i dopiero 2 ostanie sprinty weszły na stojąco. Jechałem tak efektywnie, że kilku sekund brakło do rekordu, miałem takie rezerwy aby zniwelować tą różnice ale nie był to cel i nie monitorowałem czasu całego podjazdu. Na zjeździe znów starałem się jechać technicznie ale znów samochody trochę wybiły mnie z rytmu. Przejazd przez Bielsko szybki z dwoma krótkimi akcentami. Szkoda, że miałem tak mało czasu bo z chęcią bym pojeździł dłużej. Noga dosyć dobrze podawała i coraz bliżej jestem stwierdzenia, że kryzys i gorszy czas już minął.
Podjazdy:
Podjazdy:
Rozjazd 19
Piątek, 26 czerwca 2020 Kategoria 0-50, blisko domu, Samotnie, Szosa
Km: | 16.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:42 | km/h: | 22.86 |
Pr. maks.: | 50.00 | Temperatura: | 23.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | 259kcal | Podjazdy: | 170m | Sprzęt: Litening C:62 Pro | Aktywność: Jazda na rowerze |
Kolejny wyjazd o którym chciałbym szybko zapomnieć. Nie udało się przejechać zbyt wielu kilometrów ale to wystarczyło aby wydarzyło się kilka nieprzyjemnych sytuacji. Zamiast tradycyjnie jechać na Przegibek postanowiłem kręcić blisko domu z prostego powodu, zbierało się na burze. Liczyłem na to, że uda się pokręcić przynajmniej godzinę. Można powiedzieć, że jazda dla mnie skończyła się już po kilku minutach. Po wczorajszej ulewie na drogach znowu sporo żwiru i kamieni. Przy dużym ruchu ciężko było ominąć wszystkie takie miejsca i w jednym z nich dobiłem tylną oponę, było to trudne zadnie bo jechałem na wysokim ciśnieniu ale dla chcącego nic trudnego. Pomijam już fakt, że było to na skrzyżowaniu z przejściem dla pieszych i byłem wyprzedzany przez samochód i nic nie mogłem zrobić poza uderzeniem w krawężnik co nie byłoby zbyt rozsądnym działaniem. Trochę czasu straciłem na wymianę dętki, ostatniego kapcia złapałem w tym samym miejscu również podczas jazdy regeneracyjnej, tym razem skończyło się na uszkodzonej dętce. Kolejny cel jaki musiałem to stacja benzynowa i kompresor. Dopompowałem około 5 bar małą pompką i to musiało wystarczyć. Nie udało się tam dojechać bez przygód po drodze, przed jednym ze skrzyżowań na którym miałem pierwszeństwo musiałem gwałtownie hamować i byłem pewny, że mała ilość ciśnienia w tylnym kole wystarczy aby uszkodzić dętkę. Na szczęście nic się nie stało. Gdy dojechałem na stacje i dopompowałem koło zaczęło padać. W drobnym deszczu jechałem w kierunku domu, nie zmokłem ale chęci do jazdy spadły do zera wiec wróciłem do domu. Kilkanaście minut później przyszła burza z ulewnym deszczem. Chyba w tym roku nie będzie dobrej pogody, najdłuższe przerwy od deszczu trwają kilkanaście godzin a to mało aby drogi wyschły i były czyste od żwiru czy kamieni. Moja chęć do sportowej jazdy spada z każdym tygodniem a takie dni jak dzisiaj zdarzają się coraz częściej. Zawsze staram się szukać pozytywów ale tym razem ich nie znalazłem.
Trening 68
Środa, 24 czerwca 2020 Kategoria 0-50, Samotnie, Szosa
Km: | 40.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:41 | km/h: | 23.76 |
Pr. maks.: | 62.00 | Temperatura: | 15.0°C | HRmax: | 152152 ( 77%) | HRavg | 126( 64%) |
Kalorie: | 943kcal | Podjazdy: | 780m | Sprzęt: Litening C:62 Pro | Aktywność: Jazda na rowerze |
Jedna niezbyt intensywna jazda wystarczyła aby stwierdzić, że w ostatnim czasie za dużo odpoczywałem. Nogi zupełnie się nie zregenerowały, były twarde i za bardzo nie chciało mi się wyjeżdżać bo wiedziałem, że jazda na pewno nie będzie przyjemna. Ostatecznie wyjechałem z myślą, że w trakcie jazdy nogi puszczą i będzie lepiej. Już po starcie duży problem, ostatnie deszcze znowu zalały okoliczne drogi i musiałem przejechać przez dwie duże kałuże, na moje szczęście nie było wtedy żadnych samochodów i mogłem zwolnić prawie do zera i tylko lekko zbrudzić rower. Później kilka akcji kierowców przez które musiałem awaryjnie hamować, dwa razy zablokowało mi koło i cudem uniknąłem bliskiego spotkania z asfaltem. Nie wiem czy kierowcy jeszcze myślą, wyprzedzanie na wąskiej niewidocznej drodze a później gwałtowne hamowanie zdarza się już któryś raz, na razie miałem dużo szczęścia i z każdej sytuacji wyszedłem cało. Później próbowałem jechać ścieżką rowerową ale i tam kierowcy nie dawali mi spokoju, najpierw jeden zatrzymał się i otworzył drzwi, na szczęście było pod górę i jechałem wolno, dalej wyjeżdżający z posesji samochód strąbił mnie po czy z impetem wjechał na drogę wprost pod jadący samochód, mało brakowało aby był dzwon. Dalej zrezygnowałem z jazdy ścieżką, naliczyłem chyba 5 samochodów zaparkowanych na ścieżce na odcinku 700 metrów. Te samochody stoją tam dosyć często, było to już zgłaszane odpowiednim służbom i zero reakcji. Straciłem na tym sporo czasu i nerwów ale jechałem dalej. Po raz pierwszy od dawna na bulwarze w Straconce były pustki, niepewna pogoda i odpowiednia godzina miały wpływ na taki stan rzeczy. Trochę czasu zyskałem ale chyba tylko po to aby stracić na podjeździe. Męczyłem się niemiłosiernie na podjeździe pod Przegibek, w międzyczasie okazało się, że mam jednak mniej czasu i muszę skrócić trasę. Jak wdrapałem się na opustoszały Przegibek podjąłem decyzje, że po 3 kilometrach zjazdu zawracam. Początek zjazdu wyglądał bardzo dobrze od strony technicznej, po 1000 metrach dojechałem do wolno jadących samochodów i dobra jazda się skończyła. Dosyć wolno dojechałem do miejsca w którym chciałem zawrócić, niestety samochody wymusiły na mnie zmianę decyzji, było ich tak dużo, że musiałem pokonać 500 metrów dodatkowego zjazdu a później także podjazdu. Drugi podjazd poszedł lepiej ale nie znaczy, że dobrze. Nogi jakie były na stracie takie były przez cały trening. Słabszą dyspozycje próbowałem sobie powetować na zjeździe, można powiedzieć, że zjazd był bliźniaczy do poprzedniego. Po obiecującym początku dojechałem do samochodów które wyprzedziły mnie na przełęczy i wlekłem się połowę zjazdu, dopiero na ostatnich 500 metrach przed Straconką samochody jechały dużo szybciej i ja również. Na Bulwarach znowu pustki i dlatego szybko przejechałem, w porę kapnąłem się, że lepiej będzie wrócić inną drogą aby minąć te dwie kałuże. Tak też zrobiłem ale żałowałem, lepiej było przejechać mniej ruchliwą drogą z utrudnieniami niż być strąbionym z góry na dół za tamowanie ruchu na bocznej, wąskiej, dziurawej drodze którą sporo osób jeździ z Bielska do Jaworza. Po krótkim przerywniku ścieżki rowerowej znowu walczyłem z samochodami także na lokalnych dróżkach. Była to kolejna męcząca jazda, na słabe nogi niewiele mogłem poradzić a sytuacja na drogach jest jaka jest i trzeba się do tego przyzwyczaić, lepiej raczej w najbliższym czasie nie będzie.
Trening 66
Środa, 17 czerwca 2020 Kategoria 0-50, blisko domu, Samotnie, Szosa
Km: | 39.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:32 | km/h: | 25.43 |
Pr. maks.: | 52.00 | Temperatura: | 20.0°C | HRmax: | 179179 ( 91%) | HRavg | 133( 68%) |
Kalorie: | 951kcal | Podjazdy: | 670m | Sprzęt: Triban 5 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Po wczorajszym przepaleniu dzisiaj ciągnęło mnie w góry,
chciałem zrobić nietypowy trening i ćwiczyć finisze na podjazdach z czym zwykle
miałem problemy. Jak to ostatnio często bywa musiałem zadowolić się dużo
krótszą jazdą w pobliżu domu. Nie miałem czasu aby wyjechać wcześniej a pogoda
była bardzo niepewna, deszcze i burze wisiały w powietrzu i w każdej chwili mogły
zaatakować. Postanowiłem objechać prawie wszystkie pagórki w okolicy. Jest ich
kilka idealnie się nadają na sprinty 1-3 minutowe. Na rozgrzewkę pokonałem
jeden długi podjazd, ciągnie się od samego domu przez ponad 2 kilometry.
Kolejny już nie był spokojny. Na początek 1 minuta w 6 strefie mocy a dokładnie
w okolicy 400 Wat. Nie zbiegło się to dokładnie z segmentem i kiedyś wjechałem
go kilka sekund szybciej. Przed kolejnym miałem trochę czasu na odpoczynek.
Następne dwa wyglądały bardzo podobnie, również nie było w tym miejscu
segmentów a na pozostałych fragmentach podjazdów jechałem dużo wolniej i
spokojniej. Kolejna próba już miała być dłuższa. Zbyt późno się do niej
zabrałem i mało brakowało abym przestrzelił skrzyżowanie na którym skręcałem w
lewo. Wysiłek dłuższy niż minuta był już odczuwalny i czas regeneracji dłuższy.
Przed kolejnym już 3 minutowym akcentem nie miałem zbyt dużo czasu na
odpoczynek. Miałem dużo szczęścia, że na skrzyżowaniu które znajduje się przed
początkiem podjazdu nie musiałem się zatrzymywać i mogłem ruszyć z kopyta. Nie
byłem zadowolony z tego powtórzenia, na łatwym fragmencie wypiął mi się blok i
przez kilka sekund nie kręciłem tracąc na mocy i prędkości. Później jechałem
już odpowiednio mocno ale słabszego momentu nie dało się zamaskować. Pogoda
znacznie się pogorszyła, nad głową pojawiły się ciemne chmury a coraz bliżej
słychać było grzmoty. Liczyłem, że uda się zaliczyć jeszcze 2,3 podjazdy.
Pierwszy z nich był nijaki, za długi na 2 minuty a za krótki na 3 minuty mocnej
jazdy. Po dwóch minutach odpuściłem mocną jazdę, kolejny krótki podjazd również
pojechałem spokojniej. Po drodze musiałem zatrzymać się na moment, robiło się
coraz bardziej nieciekawie ale nie poddawałem się. Cały czas czułem moc w
nogach co mnie zaskoczyło bo zwykle po takich obciążeniach byłem już zmęczony.
Mimo wszystko skracając kolejny podjazd o połowę poczułem ulgę bo nie byłem
pewny czy wytrzymam 2 minuty. Zbliżając się do zjazdu zaczynało kropić, z każda
chwilą padało coraz mocniej. Chciałem już jechać w kierunku domu ale
zmotywowałem się do ostatniego mocniejszego podjazdu. To był chyba błąd, w
deszczu musiałem się zatrzymać przed skrzyżowaniem i przepuścić kilkanaście
samochodów. Ruszając z zatrzymania szybko osiągnąłem dobrą moc, trzymałem ją
przez 2 minuty gdy zaczęły się schody, zagiąłem się i utrzymałem do końca.
Słabszy moment był na skrzyżowaniu na którym trafiłem na wolniej jadącego
rowerzystę i musiałem na moment przestać kręcić. Później już ciężko było
osiągnąć dobrą moc. Wracając do domu modliłem się aby nie przyszło oberwanie
chmury które nastąpiło jednak kilkanaście minut później gdy byłem już w domu. Z
kolejnego dnia wycisnąłem co mogłem, przy kilku godzinach pracy i innych
obowiązkach bardzo trudno znaleźć czas na rower a zmieszczenie się w oknie
pogodowym to już nie lada sztuka. Miałem dużo szczęścia które zostało
zrównoważone przez sekundowe straty do najlepszych czasów na kilku podjazdach.
Noga solidnie przepalona ale patrząc na prognozy pogody to chyba na trening w
normalnych warunkach trzeba będzie poczekać do przyszłego tygodnia.
Trening 65
Wtorek, 16 czerwca 2020 Kategoria 0-50, Samotnie, Szosa
Km: | 44.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:49 | km/h: | 24.22 |
Pr. maks.: | 59.00 | Temperatura: | 16.0°C | HRmax: | 182182 ( 93%) | HRavg | 132( 67%) |
Kalorie: | 1122kcal | Podjazdy: | 830m | Sprzęt: Triban 5 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Kolejny dzień w którym miałem mniej czasu niż się spodziewałem.
Wyjechałem dosyć późno i nie liczyłem na nic więcej jak na kolejne 2 godziny
tlenowej jazdy. Nie czułem się na siłach aby jechać mocniej, pogoda również nie
zachęcała do jazdy, było znów chłodniej niż w ostatnich dniach, pochmurno i
wiało. Gdy wyjechałem to nic się nie składało, nie potrafiłem trzymać mocy, szarpałem
się strasznie, na mieście duży, rozpraszający całkowicie ruch pojazdów. W
Straconce nawet miałem w głowie myśli aby zawrócić i nie męczyć się z
Przegibkiem. Podjazd nie poszedł mi najlepiej, jechałem spokojnie ale czułem zmęczenie
i nie byłem zadowolony ze swojej dyspozycji. Na zjeździe wpadłem na głupi
pomysł i postanowiłem sprawdzić się na segmencie z Międzybrodzia na Przegibek w
ramach rywalizacji #BikeStoreStravaChallenge. Nie byłem rozgrzany, miałem za
dużo niepotrzebnych rzeczy, rower tez nie był przygotowany do ataku na podjazd.
Ta decyzja była całkowicie spontaniczna i dlatego nie miałem żadnych oczekiwań.
Zatrzymałem się na moment przed początkiem podjazdu. Ruszyłem mocno ze skrzyżowania
ale nie potrafiłem znaleźć odpowiedniego rytmu, ciężko było zmotywować się do
mocniejszej jazdy. Dłużyło mi się strasznie i czekałem na trudniejszy fragment
podjazdu. O dobrym czasie mogłem zapomnieć, miałem około minutę straty do najlepszych
w połowie podjazdu. Postanowiłem dać z siebie wszystko na ostatnich 3 kilometrach.
Jechałem bardzo mocno, bez żadnej kalkulacji i w końcówce mnie brakowało, dałem
z siebie absolutne maksimum i prawie poprawiłem swój rekord na tym segmencie
ale jednak kilku sekund brakowało. Nie pamiętałem czasów innych osób na odcinku
i byłem pewny, że mój czas nie daje miejsca w najlepszej 10. Nie zatrzymywałem się
przed zjazdem, na odcinku w dół odpoczywałem i spokojnie wróciłem do domu.
Wiem, że lepszego czasu nie byłbym w stanie w tym dniu, warunkach, na tym sprzęcie
i bez rozgrzewki uzyskać i mimo niedosytu byłem zadowolony. Czekam już na pierwszą
jazdę na nowej ramie, aby uzyskać lepszy czas na tym rowerze musiałbym zmienić korbę
i suport, waga byłaby trochę lepsza a starty mocy mniejsze i kilkanaście sekund
dałoby się urwać. Nie planuje kolejnych prób, zrobiłem swoje i ostatecznie na
ten moment znalazłem się w najlepszej 10 klasyfikacji. Z tego nie najlepszego
dnia udało się coś wycisnąć. Lubię takie momenty w których nie trzymię się planu treningowego bo często wychodzą wtedy fajne rzeczy.
Trening 57
Czwartek, 4 czerwca 2020 Kategoria 0-50, avg>30km\h, blisko domu, Samotnie, Szosa
Km: | 45.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:30 | km/h: | 30.00 |
Pr. maks.: | 50.00 | Temperatura: | 15.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | 641kcal | Podjazdy: | 600m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Krótki ale bardzo treściwy trening. Czasu mało, pogoda wtrąciła swoje trzy grosze i wyjechałem dopiero o 18:30 po deszczu i przy mokrych drogach. Godzina była późna wiec zrezygnowałem z wyjazdu na Przegibek i pojechałem do Nałeża. Podjazd niezbyt długi i wymagający ale na krótki trening idealny. Zanim dojechałem do Jasienicy gdzie zaczyna się podjazd próbowałem się rozgrzać. Nie wyszło to tak jak powinno ale chociaż częściowo byłem rozgrzany. Pierwszy podjazd zacząłem mocno ale na złym przełożeniu i szybko doszedłem do kadencji 100 którą może bym utrzymał ale czy starczyłoby mocy na kolejne dwa podjazdy to już nie wiem. Zmieniłem przełożenie i do końca podjazdu kręciłem z kadencją 85-95. Miałem punkt odniesienia przed kolejnymi powtórzeniami. Zjazd odpuściłem mimo sprzyjającego wiatru, uzupełniłem węglowodany i zjechałem w dół do skrzyżowania. Drugi podjazd zacząłem spokojniej ale na twardszym przełożeniu, na pierwszym wypłaszczeniu wypiął mi się blok i przez kilka sekund nie kręciłem, ostatnie 5 minut pokonałem mocniej niż pierwsze 3 i zdecydowanie równiej. Na zjeździe znów odpoczywałem i jadłem. Trzeci wjazd był w moim odczuciu najlepszy i najmocniejszy. Do końca wytrzymałem obciążenie mimo tego, że miałem dość już po 6 minutach wysiłku. Wiatr w twarz zrobił dobrą robotę, tego zwykle brakowało na tym podjeździe. Do 100 TSS jeszcze brakowało wiec dołożyłem dwa podjazdy które pokonałem również na poziomie 110 % FTP. Kierunek jazdy był ten sam wiec wiatr w twarz pomagał utrzymać moc i wydłużył trochę krótkie podjazdy. Na koniec kilka minut luźnej jazdy. Zapomniałem zabrać opaskę tętna i dzięki temu łatwiej było skupić się na trzymaniu właściwej mocy. Ostatni tak intensywny trening na zewnątrz miałem w zeszłym roku. Mimo to nie byłem całkowicie ujechany, mógłbym jeszcze dołożyć TSS i kilometrów ale czasu już nie miałem. Wyszła dobra zaprawa przed weekendem mimo dużych zmian w założeniach treningowych. W weekend dam w palnik a później odpocznę przed testami mocy.
Trening 52
Czwartek, 28 maja 2020 Kategoria 0-50, blisko domu, Samotnie, Szosa
Km: | 36.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:17 | km/h: | 28.05 |
Pr. maks.: | 50.00 | Temperatura: | 11.0°C | HRmax: | 175175 ( 89%) | HRavg | 138( 70%) |
Kalorie: | 873kcal | Podjazdy: | 430m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Kolejny dzień gorszej pogody i wyjazd na trening do końca nie był pewny. Gdy już byłem gotowy wsiąść na trenażer pogoda się poprawiła, przestało padać. Skończyłem co zacząłem i przed 18 ruszyłem na krótki ale bardzo intensywny trening. Drugi dzień testów kół był dla mnie ważniejszy, chciałem sprawdzić jak koła sobie radzą podczas zrywów. Wyjeżdżając z domu drogi były jeszcze mokre i szytki sprawdziły się na takiej nawierzchni czego się obawiałem. Czułem, ze będzie ciężko, na pierwszych kilometrach marzłem i nie mogłem się rozgrzać. Po niecałych 10 minutach zacząłem stopniowo zwiększać tempo i zrobiło mi się cieplej. Wydłużyłem nieco rozgrzewkę i dopiero gdy byłem pewny, że jestem dobrze rozgrzany ruszyłem z właściwym treningiem. Na świeczniku znalazły się powtórzenia w 6 strefie, nie lubię takich treningów ale są potrzebne jak każde inne. Pierwsze powtórzenia nie poszły tak dobrze jak sądziłem, miedzy nimi jechałem trochę za mocno i to może być przyczyna. Niepewna pogoda skierowała mnie do Nałęża gdzie często trenuje ale podjazd nie jest zbyt długi i po 4 sprintach musiałem zawrócić. Kolejne 8 robiłem już na końcowym fragmencie podjazdu, za każdym razem oddalając się od Kaplicy. Mimo obaw przetrwałem ten trening generując niezłe moce na powtórzeniach, dawno tak mocno nie trenowałem i ujechałem się nieźle. Było już późno, nie dokładałem już dystansu ani TSS i wróciłem spokojnym tempem do domu. Drugi dzień z dobrą nogą napawa optymizmem w przeciwieństwie do pogody która w dalszym ciągu może mieć ogromny wpływ na długość i jakość kolejnych treningów. Koła spisały się rewelacyjnie, są dużo sztywniejsze i łatwiej utrzymać moc co może mieć kluczowe znaczenie np. na finiszach. Drugi dzień testów udany, tańsze szytki w testowanych sytuacjach spisały się dobrze, jak pójdzie to w parze z wytrzymałością to nie będę widział potrzeby wydawania większych pieniędzy przy zakupie kolejnych.
Trening 48
Piątek, 22 maja 2020 Kategoria 0-50, blisko domu, Samotnie, Szosa
Km: | 35.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:25 | km/h: | 24.71 |
Pr. maks.: | 68.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | 178178 ( 91%) | HRavg | 132( 67%) |
Kalorie: | 875kcal | Podjazdy: | 630m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Krótki wyjazd dla rozruszania nóg. Ostatnio solidne przepalenie
nogi pomogło i na testowym odcinku dałem z siebie wszystko, wcześniej wyglądało
to różnie, wtedy do treningów przystępowałem wypoczęty. Wyjechałem o
nie najlepszej porze gdy na drogach było pełno samochodów i pieszych co zwykle
utrudnia mi jazdę. Pierwszy podjazd na trasie poszedł nieźle. Kolejny już
miałem pokonać mocnym tempem i zanim tam dojechałem to nie byłem odpowiednio
rozgrzany, przez dłuższą chwile nie pedałowałem i nim ruszyłem z kopyta miałem
za sobą krótki odcinek na średniej mocy. Ruszyłem trochę za późno i do końca
sztywnego podjazdu dojechałem po 50 sekundach mocnej jazdy, dokręcanie do
minuty na wypłaszczeniu nie miało sensu, więcej straciłbym na zmianie
przełożenia niż zyskał na czasie. Długo dochodziłem do siebie po tym zrywie ale
już myślałem o kolejnym. Zanim do niego przystąpiłem wjechałem jeszcze na
Przegibek. Tempo wjazdu nie miało znaczenia ale udało się wjechać nie wykraczając
zbyt często poza 2 strefę. Celem zaliczenia po raz kolejny Przegibka był zjazd.
Ruszyłem zbyt słabo i później brakowało, po pierwszej płaskiej części miałem
niezły czas ale później większy wpływ miał wiatr i o dobrym czasie mogłem
zapomnieć. Technika była poprawna, dokręcałem na prostych, szybko wchodziłem w zakręty
ale szczególnie na ostatnich kilkuset metrach brakowało prędkości. Był to
najszybszy wjazd w tym roku ale wolniejszy od najlepszych z ubiegłego roku. Po
zjeździe szybko nastał moment na drugi zryw. Ruszyłem mocno ul. Brzóski,
starałem się jechać równo ale nie było to możliwe, gdy zrobiło się stromiej trochę
mnie brakowało, nie chciałem zmieniać przełożenia aby mnie nie odcięło przed
końcem. Po przepaleniu znowu miałem trochę czasu na regeneracje, planowo miałem
jechać 1 minutę ale warunki na drodze zweryfikowały założenia. Ruszyłem później
niż zamierzałem ale dużo mocniej z myślą o 30 sekundach jazdy na maksa. Po 25
sekundach dojechałem do kolejki samochodów i musiałem spasować a zapas na 5
sekund jeszcze miałem. Ostatnie kilka kilometrów jechałem już spokojniej walcząc
z dużą liczbą pieszych. Dobre przepalenie przed weekendem, prawie jak przed
wyścigiem.
Trening 46
Wtorek, 19 maja 2020 Kategoria 0-50, Samotnie, Szosa
Km: | 50.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:00 | km/h: | 25.00 |
Pr. maks.: | 61.00 | Temperatura: | 22.0°C | HRmax: | 186186 ( 95%) | HRavg | 142( 72%) |
Kalorie: | 1398kcal | Podjazdy: | 1070m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Mocny trening w ciężkim dniu. Od rana samopoczucie nie było najlepsze a przed treningiem czułem się niezbyt dobrze a w dodatku zjadłem za dużo na obiad po czym szybko wybrałem się na trening. Z tego nie mogło wyniknąć nic dobrego ale nie chciałem rezygnować już na starcie i planowo ruszyłem w kierunku Przegibka. Rozgrzewka poszła jako tako, mogło być lepiej ale tragedii też nie było. Podobnie jak dzień wcześniej przejazd przez miasto był utrudniony przez dużą liczbę pieszych, samochodów czy rowerów. Zrezygnowałem z jazdy przez bulwar w Straconce i to był dobry wybór, bo uniknąłem tłoku chociaż na krótkim odcinku. Pierwszy podjazd zacząłem nieźle ale później zaczęły się schody, męczyłem się coraz bardziej, miałem problemy z utrzymaniem tempa, jednym słowem wjechałem na limicie. Zjazd olałem całkowicie, zjadłem sporą dawkę myśląc, że to pomoże. Po zjeździe musiałem się zatrzymać na chwile a później było nieco lepiej. Dwa kolejne podjazdy poszły całkiem nieźle ale jechałem na maksa. Rezerw już nie było, dużo mnie kosztowało utrzymanie równego tempa w tym zakresie przez 8 minut. Zjazdy odpuszczałem wydłużając przez to czas odpoczynku. Wracając przez miasto znów napotkałem sporo osób, postanowiłem wrócić inną drogą. Było chyba jeszcze gorzej, do dużego ruchu doszły jeszcze dziury w drodze które trudno było omijać. Próbowałem finiszować na koniec ale nic z tego nie wyszło. Byłem ujechany po tym treningu. Przy złym samopoczuciu ciężkie treningi skutecznie masakrują organizm. Mimo to, założenia zrealizowałem w 100 %.
Informacje o podjazdach:
Informacje o podjazdach:
Rozjazd 17
Poniedziałek, 18 maja 2020 Kategoria blisko domu, 0-50
Km: | 33.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:33 | km/h: | 21.29 |
Pr. maks.: | 61.00 | Temperatura: | 20.0°C | HRmax: | 133133 ( 68%) | HRavg | 110( 56%) |
Kalorie: | 644kcal | Podjazdy: | 570m | Sprzęt: Cross Peleton | Aktywność: Jazda na rowerze |
Standardowy poniedziałek czyli jazda regeneracyjna. Miałem kilka rzeczy do zrobienia i dopiero później wybrałem się na przejażdżkę. Wreszcie trochę cieplej i można było wyjechać w całkowicie letnim stroju. Po weekendzie nogi były zmęczone, w pracy też nie miały lekko wiec początek jazdy był ciężki. Obecnie jest dosyć trudny czas, ludzie po okresie izolacji oblegają wszystkie możliwe miejsca i cały czas jechałem w mniejszym lub większym ruchu cały czas skupiając się na bezpieczeństwie. Mimo jazdy z wiatrem w Straconce nie pojawiłem się szybciej niż wtedy gdy wieje wschodni wiatr. Podjazd na Przegibek zacząłem spokojnie, noga na podjeździe podawała całkiem nieźle, mimo całkowicie luźnego tempa wyprzedziłem kilka osób a mnie nikt nie minął. Na szczycie krótki postój na spokojne i bezpieczne zjedzenie banana co wśród ludzi i samochodów nie było możliwe. Zjazd zacząłem dosyć szybko a później przyjąłem pozycje aero i prawie cały zjazd pokonałem bez kręcenia z dobrą prędkością, brakło mnie na ostatnim kilometrze gdy ręce i ramiona już dały o sobie znać. Zluzowałem przed końcem zjazdu który i tak wyszedł najlepszy w tym roku. Droga powrotna to walka z wiatrem, dużą ilością pieszych, rowerzystów i samochodów. Udało się bezpiecznie dojechać. Sporo rowerzystów na drogach, połowa na elektrykach a pozostali głównie na szosach. Dawno podczas jazdy nie miałem tylu odcinków podczas których nie kręciłem korbami. Przez duży ruch i porę dnia straciłem pewnie kilka minut czasu.