Wpisy archiwalne w kategorii
0-50
Dystans całkowity: | 38107.50 km (w terenie 3213.00 km; 8.43%) |
Czas w ruchu: | 1592:41 |
Średnia prędkość: | 23.16 km/h |
Maksymalna prędkość: | 1414.00 km/h |
Suma podjazdów: | 416728 m |
Maks. tętno maksymalne: | 199 (100 %) |
Maks. tętno średnie: | 185 (93 %) |
Suma kalorii: | 796898 kcal |
Liczba aktywności: | 1206 |
Średnio na aktywność: | 31.60 km i 1h 21m |
Więcej statystyk |
Trening 44
Sobota, 16 maja 2020 Kategoria 0-50, Samotnie, Szosa
Km: | 59.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:06 | km/h: | 28.10 |
Pr. maks.: | 61.00 | Temperatura: | 17.0°C | HRmax: | 179179 ( 91%) | HRavg | 140( 71%) |
Kalorie: | 1459kcal | Podjazdy: | 920m | Sprzęt: Cross Peleton | Aktywność: Jazda na rowerze |
Dzisiaj pogoda była lepsza niż przez ostatnie dni. Nie miałem czasu na dłuższą jazdę ale przepalić nogę przed niedzielą wypadało i na około 2 godziny byłem w stanie się wyrwać. Po ostatniej jeździe miałem mieszane uczucia, niby czułem świeżość ale dane z jazdy tego nie potwierdzały. Dzisiaj chciałem kilka razy przepalić nogę aby jutro było łatwiej. Przejazd przez miasto był dosyć szybki, nie licząc kilku sytuacji z nerwowymi kierowcami było całkiem znośnie. Pierwszy zryw rozpocząłem w Mikuszowicach za przejazdem, przed samym przejazdem zostałem przyblokowany przez rowerzystów i nie byłem w stanie się odpowiednio rozpędzić. Z drugiej strony musiałem mocniej rozpocząć i dzięki temu łatwiej było utrzymać wysoką moc na całym odcinku. Noga podawała całkiem nieźle, żałowałem, że nie zrzuciłem łańcucha ząbek niżej ale mogłoby to pogorszyć sprawę. Przed drugim testowym odcinkiem nie było zbyt dużej ilości czasu na odpoczynek. Podjazd tym razem był dłuższy, za skrzyżowaniem w Wilkowicach ruszyłem mocniej i przez dokładnie 210 sekund trzymałem równe i wysokie tempo. Za słabo wystartowałem, za dużo było samochodów ale później było nieźle. Przed kolejnym odcinkiem odpoczynek był dłuższy ale nie na tyle by w pełni się zregenerować. Błędem było przełożenie jakie wybrałem, musiałem cały czas trzymać kadencje około 100 aby generować założoną moc. Czułem rezerwy ale nie byłem w stanie ich wydobyć. Punktem kulminacyjnym dnia był odcinek wzdłuż jeziora. Tam zostałem strąbiony przez rozpędzony samochód, w popłochu nie byłem w stanie ominąć dziury w którą wpadłem. Z pozoru wyglądało, że nic się nie stało ale tak nie było. Od tego momentu jechało się dużo ciężej. Walka z wiatrem nie powinna mnie tak męczyć. Całą drogę czułem jakiś dziwny opór. Podjazd pod Przegibek poszedł sprawnie, na zjeździe chciałem dać z siebie wszystko ale szybko spasowałem. Środkowa cześć odcinka była szybka i dobra technicznie, początek nie wyszedł za dobrze a w końcówce główną role odgrywał wiatr. W Olszówce dojechałem do jakiegoś kolarza, cały podjazd do ronda jechałem za nim, czułem się jak na wyścigu, kolarz cały czas oglądał się do tyłu a ja nie miałem zamiaru go gonić. W końcówce straciłem go z oczu, po drodze dwa razy musiałem zwolnić ale nie miało to znaczenia. Ostatni podryw był trochę spontaniczny. Nie miałem go w planach ale jakoś tak wyszło, że po skręcie w boczną drogę depnąłem mocniej i poszło. Jazda przypominała slalom, miedzy dziurami i samochodami których było pełno. W pewnym momencie musiałem zwolnić a na skrzyżowaniu z główniejszą drogą zatrzymałem się i chwile czekałem aby włączyć się do ruchu. Końcówka również w dużym ruchu i ze sporą ilością nierównych i dziurawych dróg. Na ostatnim zjeździe już się rozluźniłem i dopiero po dojeździe do domu odkryłem usterkę w rowerze. Tylne koło zmieniło położenie i klocek tarł o obręcz. Koło kreci się prosto i nie ma potrzeby go centrować. Po kilku dniach odpoczynku pojawiła się świeżość której nie było już od dawno. Teraz można jeździć a nie zamulać zmęczonych już nóg.
Rozjazd 16
Czwartek, 14 maja 2020 Kategoria 0-50, blisko domu
Km: | 33.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:39 | km/h: | 20.00 |
Pr. maks.: | 57.00 | Temperatura: | 8.0°C | HRmax: | 132132 ( 67%) | HRavg | 108( 55%) |
Kalorie: | 615kcal | Podjazdy: | 580m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Wczoraj nie bardzo miałem czas na jakikolwiek trening.
Wieczorem do tradycyjnego rolowania dołożyłem kilka ćwiczeń stabilizujących i
to musiało wystarczyć. Rozwikłałem w końcu zagadkę problemów z Di2. Okazało się,
że przewód od baterii który jest odrobinę za długi tak się ułożył, że co jakiś
czas wtyczka nie łączyła i przerzutki nie działały. Po niedzielnej jeździe zapomniałem
naładować a w poniedziałek bez problemów dojechałem do pracy i później jeszcze
na tej baterii przejechałem ponad 4 godziny i stan zatrzymał się na 40 % co
wystarczy spokojnie na tydzień jazdy. Inaczej poprowadziłem ten przewód i problemy
powinny zniknąć. Zdecydowałem się też wymienić hak na nowy bo przerzutka co
jakiś czas ma tendencje do samoczynnej zmiany i może to wina haka. Nie
czyściłem specjalnie roweru bo pogoda jest niepewna, część dróg wciąż jest
mokra po deszczach i dopiero w piątek mam w planie serwis i czyszczenie.
Zamówiłem już także szytki wiec niedługo wyjadę na kołach karbonowych.
Długo zbierałem się do wyjazdu. Pogoda nie zachęcała, gdyby w kalendarzu był 14 marca to aura byłaby adekwatna do tej daty. Niecałe 10 stopni w maju to nie jest optymalna temperatura. Byłem gotowy przed 16 i wyjechałem z myślą 2 godzinnej jazdy w strefach 1-3. Już po kilku minutach i paru akcji kierowców którzy albo zapomnieli w domu okularów albo nie pamiętają przepisów obowiązujących na drodze, odechciało mi się jazdy i zdecydowałem się na spokojny wyjazd na Przegibek. Ostatnio policzyłem wszystkie zaliczone podjazdy na tą przełęcz i wyszło dokładnie 297, 190 od Bielska i 107 od Międzybrodzia. Przejazd przez Bielsko pełny był dziwnych sytuacji i sporo razy musiałem awaryjnie hamować. Liczyłem, że na ścieżce w Straconce będzie lepiej a tam również pełno pieszych i służby porządkowe zajmujące się utrzymaniem zieleni. Dzięki temu podjazd na Przegibek zaczynałem prawie 5 minut później niż zwykle. Na podjeździe grube ciuchy bardzo przeszkadzały, jechałem najwolniej jak potrafiłem i dzięki temu zaliczyłem najwolniejszy wjazd w tym roku. Niewiele brakowało aby był to najgorszy czas od kilkunastu lat ale miałem 1 słabszy wjazd w ubiegłym roku. Na przełęczy byłem po godzinie od wyjazdu z domu, zwykle było to 53-55 minut. Na zjeździe nie dokręcałem, był spory ruch wiec zrezygnowałem również z technicznej jazdy. Powrót do domu był nieco szybszy, z mniejsza ilością niebezpiecznych sytuacji i popisów kierowców. Noga dzisiaj mocno średnia ale w takich warunkach zwykle radze sobie gorzej niż gdy jest 5 stopni cieplej.
Długo zbierałem się do wyjazdu. Pogoda nie zachęcała, gdyby w kalendarzu był 14 marca to aura byłaby adekwatna do tej daty. Niecałe 10 stopni w maju to nie jest optymalna temperatura. Byłem gotowy przed 16 i wyjechałem z myślą 2 godzinnej jazdy w strefach 1-3. Już po kilku minutach i paru akcji kierowców którzy albo zapomnieli w domu okularów albo nie pamiętają przepisów obowiązujących na drodze, odechciało mi się jazdy i zdecydowałem się na spokojny wyjazd na Przegibek. Ostatnio policzyłem wszystkie zaliczone podjazdy na tą przełęcz i wyszło dokładnie 297, 190 od Bielska i 107 od Międzybrodzia. Przejazd przez Bielsko pełny był dziwnych sytuacji i sporo razy musiałem awaryjnie hamować. Liczyłem, że na ścieżce w Straconce będzie lepiej a tam również pełno pieszych i służby porządkowe zajmujące się utrzymaniem zieleni. Dzięki temu podjazd na Przegibek zaczynałem prawie 5 minut później niż zwykle. Na podjeździe grube ciuchy bardzo przeszkadzały, jechałem najwolniej jak potrafiłem i dzięki temu zaliczyłem najwolniejszy wjazd w tym roku. Niewiele brakowało aby był to najgorszy czas od kilkunastu lat ale miałem 1 słabszy wjazd w ubiegłym roku. Na przełęczy byłem po godzinie od wyjazdu z domu, zwykle było to 53-55 minut. Na zjeździe nie dokręcałem, był spory ruch wiec zrezygnowałem również z technicznej jazdy. Powrót do domu był nieco szybszy, z mniejsza ilością niebezpiecznych sytuacji i popisów kierowców. Noga dzisiaj mocno średnia ale w takich warunkach zwykle radze sobie gorzej niż gdy jest 5 stopni cieplej.
Rozjazd 15
Poniedziałek, 11 maja 2020 Kategoria 0-50, blisko domu, Samotnie, Szosa
Km: | 20.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:59 | km/h: | 20.34 |
Pr. maks.: | 48.00 | Temperatura: | 20.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | 344kcal | Podjazdy: | 260m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Krótka przejażdżka po ciężkim tygodniu i pierwszym dniu w pracy od 2 miesięcy. W planie był wyjazd na Przegibek, pogoda była niepewna i szybko się zebrałem póki było jeszcze ciepło i nie padało. Po minucie od wyjazdu z domu zaczęło kropić. W lekkim deszczu pokonałem pierwszy podjazd na trasie. Nad Bielskiem wisiała wielka ciemna chmura wiec podjąłem decyzje o zmianie trasy. Najpierw okrążyłem Lotnisko ścieżką rowerową a następnie ruszyłem dziurawą ulicą Łowiecką, do drodze spotkałem drogowców walczących z ubytkami nawierzchni. Później trzymałem się mniej głównych dróg i dojechałem do Jaworza. Dopiero wtedy przestało padać, drogi nie były jednak mokre. Postanowiłem dokręcić do godziny i wrócić do domu. Gdy już wracałem w kierunku domu czułem, że jedzie się coraz ciężej aż w końcu zauważyłem, że jadę na rafce. Zatrzymałem się i po chwili poświęconej na oglądanie opony wydłubałem średniej wielkości odłamek szkła. Opona już nie nadawała się do jazdy, dla bezpieczeństwa ją podkleiłem, założyłem zapasową dętkę, napompowałem minimalną ilości i bezpiecznie dojechałem do domu. Cała operacja zajęła mi 10 minut, szybko biorąc pod uwagę, ze musiałem dokładnie sprawdzić oponę, podkleić ją i wymienić dętkę po czym napompować powietrza małą ręczną pompką. Mimo wszystko nie żałuje, że pojechałem, gorzej by było gdyby ta guma trafiła się podczas jakiegoś ćwiczenia treningowego.
Rozjazd 14
Wtorek, 5 maja 2020 Kategoria 0-50, Samotnie, Szosa
Km: | 34.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:34 | km/h: | 21.70 |
Pr. maks.: | 58.00 | Temperatura: | 10.0°C | HRmax: | 133133 ( 68%) | HRavg | 111( 56%) |
Kalorie: | 435kcal | Podjazdy: | 560m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Lekki rozjazd po wczorajszym mocnym treningu. Pogoda w dalszym ciągu zmienna ale udało się trafić na okno pogodowe i wyjechać na sucho. W domu już trochę mnie nosiło, dużo spraw na głowie i byłem już zmęczony. Jazda na rowerze miała pomóc, odświeżyć się trochę, na trening nie miałem ochoty i sił wiec pojechałem w spokojnym tempie na Przegibek. Przed wyjazdem zapomniałem kilku rzeczy w domu, m.in. cieplejszych rękawiczek czy licznika. Nie wracałem się po nic bo pod ręką miałem Garmina z odpowiednim poziomem baterii i awaryjnie z niego skorzystałem. Wyjeżdżając czułem, że jest chłodno, ciężko było się rozgrzać. Jechało się dziwnie lekko i szybko, ale do czasu. Szybko znalazłem się na podjeździe pod Przegibek. Jechało się ciężko pod górę, spojrzałem na licznik który pokazywał 7 stopni i już znalazłem przyczynę. Dojechałem do jakiegoś kolarza który od razu siadł na moje koło, każdy kto mnie wyprzedzał jechał dużo szybciej, ja jechałem najwolniej jak potrafiłem, na tyle pozwalało przełożenie i kadencja której chciałem się trzymać. Wjeżdżałem najdłużej w tym roku a w dodatku kolarz który prawie cały podjazd wiózł się na moim kole wystrzelił jak z procy na ostatniej prostej. Było zimno wiec po dojechaniu na przełęcz zawróciłem i zacząłem zjeżdżać. Wtedy też przekonałem się dlaczego tak lekko mi się jechało wcześniej. Jechałem cały czas z silnym wiatrem w plecy a teraz musiałem z nim walczyć. Zjazd był dobry technicznie ale wolny a przejazd przez miasto z wieloma postojami na skrzyżowaniach. W pewnym momencie wjechałem w dziurę w drodze i byłem pewny, ze złapałem kapcia. Na szczęście tak nie było, do domu dojechałem w dużym ruchu. Wyjazd dobrze mi zrobił, trening pewnie byłby uciążliwy a spokojna jazda pozwoliła także przemyśleć kilka spraw. Musze wrócić do sprawdzonych rozwiązań i wtedy może moja dyspozycja na rowerze będzie lepsza bo ostatnio wiele rzeczy nie wychodzi jak powinno. Kolejne treningi powinny być już lepsze w moim wykonaniu.
Trening 36
Środa, 29 kwietnia 2020 Kategoria blisko domu, 0-50, Szosa, Samotnie
Km: | 48.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:59 | km/h: | 24.20 |
Pr. maks.: | 49.00 | Temperatura: | 18.0°C | HRmax: | 176176 ( 90%) | HRavg | 134( 68%) |
Kalorie: | 1264kcal | Podjazdy: | 1030m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Solidny trening odhaczony. Wyjechałem o podobnej jak wczoraj porze w przyjemnej temperaturze pozwalającej na jazdę na krótko. Trasę zaplanowałem taką aby zaliczyć większość pagórków w Jaworzu. Od samego domu przez prawie 2 kilometry było cały czas pod górę. Jechałem bardzo spokojnym tempem. Po kilku kilometrach czekał mnie przerywnik w postaci krótkiego odcinak bez asfaltu. Jakoś bezpiecznie przejechałem, następnie pierwszy dłuższy zjazd i dojazd do Nałęża. Tam pierwsze przepalenie nogi. Sądziłem, że 3 minuty na progu FTP wystarczą aby rozgrzać nogę przed siłowymi powtórzeniami. Gdy dojechałem do najbardziej stromego podjazdu w okolicy gdzie nachylenie w końcówce dochodzi do 20 % dobrałem niewłaściwe przełożenie i pierwszy podjazd zacząłem na wysokiej kadencji. Dopiero w końcówce kadencja spadła do poziomu jakiego miałem się trzymać. Mimo jazdy na 90-95 % podjazd skończył się dokładnie w momencie gdy minęły 3 minuty siłowej jazdy. Na domiar złego nie mogłem zawrócić bo na końcu drogi stał samochód i było strasznie ciasno co połączeniu z nachyleniem terenu spowodowało, że musiałem zejść z roweru, obrócić go i dopiero ruszyć w dół. Jadąc w dół myślałem o skróceniu powtórzeń do 2 minut ale zostałem przy dłuższych ale nie na maksymalnej możliwej do wygenerowania i powtórzenia mocy w tym czasie. Przy kolejnych powtórzeniach zastosowałem już dużą tarcze, trzymałem niską kadencje od początku a w końcówce spadła ona nawet poniżej 45. Nie byłem zadowolony z mocy ale wiedziałam, że jest rezerwa i przy kolejnych trzymałem się tych samych przełożeń i kadencji i dlatego 4 ostatnie powtórzenia wyglądały bardzo podobnie. Później szybko coś zjadłem i ruszyłem na objazd kolejnych podjazdów, pierwszy z nich pojechałem spokojnie a przy kolejnych już dawałem z siebie więcej ale nie maksa. Pierwszy mocniejszy pokonałem w okolicy progu i nieco mocniej w końcówce, brakło trochę do najlepszego czasu na segmencie ale byłem przekonany, że kończy się on w momencie końca asfaltu a okazało się, ze zawiera jeszcze cały odcinek szutrowy na którym się dodatkowo zatrzymałem. Prawie 5 minut mocnej jazdy zostało w nogach a „KOM-y” na takich odcinkach mnie nie kręcą więc ruszyłem dalej na kolejny podjazd. Jedyny podjazd na którym uzyskałem niezadowalający mnie czas to Kalwaria, głównie ze względu na to, że na początku jest ścianka a później wypłaszczenie i lekkie nachylenie do końca. Trzymając stałą moc straciłem dużo na początku i niewiele zyskałem w końcówce, do rekordu brakło 30 sekund, to dużo i mało na tym 1100 metrowym odcinku. Po tym podjeździe miałem jechać przez las i zaliczyć jeszcze raz szutrowy odcinek, o tym, że jest tam segment przypomniałem sobie w momencie gdy już zjeżdżałem ulicą Zdrojową. Dwa ostatnie podjazdy pokonałem dosyć skutecznym tempem. Przed nimi jednak odpocząłem nieco na łatwiejszym odcinku. Za skrzyżowaniem w Jasienicy ruszyłem mocniej, stopniowo zwiększałem tempo, w jednym momencie musiałem zwolnić i się upewnić czy mogę wjechać na skrzyżowanie za którym na węższej już drodze jechałem w 5 strefie mocy przez kolejne 90 sekund. Cały odcinek zajął mi 5 minut, do najlepszego czasu brakło niewiele, sam podjazd wydawał mi się łatwy. Ostatni odcinek to ulica Turystyczna prowadząca do szlaku na Błatnią. Tutaj trochę się zagapiłem, ruszyłem za późno i mimo dosyć szybkiego początku i końcówki pokonanej w okolicy progu do mojego najlepszego czasu zabrakło sekundy. To niewiele patrząc na to jak jechałem. Warunki i moc w nogach pozwalały na zebranie dzisiaj kilku „KOM-ów” ale nie było to celem. Celem były powtórzenia na siłę i kilka podjazdów. Po ostatnim z nich niewiele brakowało do 1000 metrów przewyższenia wiec wróciłem trudniejszą trasą i przekroczyłem kilometr w pionie. Trening niby wymagający ale zmęczenia po nim nie czułem. Mimo wszystko trzeba odpocząć przed dwoma wyjazdami w góry i niedzielną próbą czasową na Salmopol, dopiero wtedy mam dać z siebie wszystko a pozostałe zrywy są u mnie zazwyczaj z mniejszymi lub większymi rezerwami. Podjazdy które zwykle dawały mi w kość dzisiaj okazały się łatwe i za krótkie, jakby się wypłaszczyły.
Trening 35
Wtorek, 28 kwietnia 2020 Kategoria Szosa, Samotnie, blisko domu, 0-50
Km: | 45.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:46 | km/h: | 25.47 |
Pr. maks.: | 61.00 | Temperatura: | 18.0°C | HRmax: | 181181 ( 92%) | HRavg | 135( 69%) |
Kalorie: | 1125kcal | Podjazdy: | 880m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Bardzo przyjemny poranek zachęcał do wyjścia z domu. Zrobiłem co miałem do zrobienia i o 8:30 wyjechałem w tradycyjnym kierunku. Prowizorycznie zabrałem do kieszonki rękawki które się jednak nie przydały bo nawet na zjazdach było ciepło. Na początek kontrola robót przy łataniu dziur, wpadłem jak śliwka w kompot. Roboty dopiero w połowie i na ostatnich metrach napotkałem kilkanaście dziur, chcąc je minąć bezpiecznie musiałem jechać poniżej 10 km/h. Na szczęście to jedyne przeszkody przed dojazdem do Przegibka. Nie zapomniałem o solidnej rozgrzewce, najpierw tradycyjne schodki a później finisz na kreskę ale źle dobrałem przełożenie i brakło kilku ząbków aby dać z siebie wszystko. Po tej rozgrzewce czułem się już ujechany a trening w zasadzie się jeszcze nie zaczął. Jakoś dojechałem do Straconki i ruszyłem mocno pod górę. Pierwsza minuta mocnej jazdy nie poszła tak jak powinna, przy kolejnych było jednak coraz lepiej i ostatnie powtórzenie w 1 serii weszło już prawie idealnie. Zjazd względnie spokojny, na początek wsunąłem potężną dawkę węglowodanów a później skupiłem się na technice. Zjechałem do skrzyżowania od którego na Przegibek jest dokładnie 4 kilometry. Po krótkiej przerwie i chwili spokojnej jazdy ruszyłem znów mocniej. Drugi podjazd i powtórzenia wyszły całkiem nieźle, przy ostatnim miałem jeszcze rezerwy ale nie chciałem niepotrzebnie wskakiwać do 7 strefy jak wszystkie poprzednie minutówki robiłem w 6 strefie mocy. Myślałem, że będzie gorzej zwłaszcza, że mój ostatni trening w 6 strefie mocy nie wypadł najlepiej i na krótszym odcinku nie byłem w stanie utrzymać nawet 390 Wat. Przez przełęcz przejechałem bez zatrzymywania i skupiłem się na technice zjazdu. Najpierw coś zjadłem, w momencie gdy droga zaczęła bardziej opadać w dół złożyłem się do zjazdu. Co jakiś czas lekko dokręcałem tylko raz używając hamulców na jednym z łuków na którym zawsze mam problem z dobraniem najbardziej optymalnego toru jazdy. Już myślałem, że będzie to najlepszy zjazd w moim wykonaniu w tym roku gdy około 500 metrów przed końcem z parkingu wyjechał samochód do którego dojechałem około 150 metrów przed przystankiem gdzie kończy się właściwy zjazd i musiałem wytracić prędkość. Dalej jechałem już spokojnie. Na długim, ciągnącym się podjeździe w Olszówce złapałem dobry rytm i jechałem równym tempem. Chcąc minąć remonty zdecydowałem się wracać dłuższą i trudniejszą trasą. Przejazd ulicą Skarpową to porażka, sporo samochodów. wyprzedzających na centymetry po to aby kilkanaście metrów dalej się zatrzymać, sporo dziur i ubytków w nawierzchni wybijających z rytmu. Dopiero na zjeździe ścieżka rowerową było lepiej i spokojniej. Na koniec dołożyłem jeszcze jeden krótki podjazd i minąłem kolejny remontowany odcinek i ruch wahadłowy. W nagrodę miałem 1500 metrowy zjazd do samego dołu./ to pozwoliło zluzować nogę. Na jutrzejszym treningu chciałbym zaliczyć większość okolicznych krótkich podjazdów, dawno nie trenowałem w tej okolicy i miła odmiana od Przegibka się przyda.
Rozjazd 12
Poniedziałek, 27 kwietnia 2020 Kategoria Szosa, Samotnie, blisko domu, 0-50
Km: | 34.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:35 | km/h: | 21.47 |
Pr. maks.: | 59.00 | Temperatura: | 17.0°C | HRmax: | 134134 ( 68%) | HRavg | 107( 54%) |
Kalorie: | 17kcal | Podjazdy: | 580m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Poniedziałek zazwyczaj jest u mnie dniem regeneracyjnym, tym razem wykorzystałem go aktywnie. Wyjeżdżając było chłodno wiec zdecydowałem się na cieplejsze ciuchy. Później trochę problemów, najpierw z przedostaniem się przez las gdzie trwały intensywne prace budowlane przy łataniu kilkunastu dziur które od były bardzo uciążliwe. Później walka z ciężarówkami blokującymi kilka dróg przed pierwszym podjazdem. Na podjeździe również drobne przeszkody i musiałem kilka razy depnąć przez co tętno skoczyło wyraźnie w górę. Na zjeździe nadrobiłem trochę czasu ale kolejne podjazdy znów szły bardzo topornie, sporo utrudnień i tak aż do Olszówki gdzie było trochę spokojniej. Gdy dostałem się już do Straconki to mogłem trochę zluzować głowę i przestać się skupiać na tym co dzieje się wokół. Na podjeździe pod Przegibek złapałem jakiś sensowny rytm i udało się go utrzymać. Na przełęczy sporo ludzi wiec szybki nawrót i spokojny ale dobry technicznie zjazd. Powrót był dużo spokojniejszy zwłaszcza dla głowy. Aby minąć wszystkie remonty na drogach których w okolicy jest kilka zdecydowałem się nadrobić ponad kilometr ale wrócić bezpieczną drogą. Idealna jazda na początek tygodnia.
Rozjazd 11
Poniedziałek, 20 kwietnia 2020 Kategoria 0-50, blisko domu, Samotnie, Szosa
Km: | 33.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:35 | km/h: | 20.84 |
Pr. maks.: | 57.00 | Temperatura: | 16.0°C | HRmax: | 142142 ( 72%) | HRavg | 116( 59%) |
Kalorie: | 731kcal | Podjazdy: | 590m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Pierwszy wyjazd od 3 tygodni. Po ostatnich kilkunastu dniach kiedy trenowałem w domu lub przed nim, nie ruszając się z miejsca satysfakcja i frajda była potrójna. Jako osłonę twarzy wybrałem zwykłą chustę buff, zimą lub wczesną wiosną jeździłem z zasłoniętą twarzą nawet po kilka godzin i nie miało to dla mnie znaczenia, nie było żadnym utrudnieniem wiec jestem do tego przyzwyczajony. Czas na jazdę wygospodarowałem miedzy 13 a 15:30. Rower od ponad 2 tygodni stał nieruszany i musiałem go oczyścić bo pokrył go kurz. Przed jazdą zamontowałem miernik mocy ale zapomniałem go skalibrować. Chwile zastanawiałem się jak się ubrać, niby dosyć ciepło ale chłodny i dosyć silny wiatr wiec wybrałem bluzę zamiast kamizelki, rękawków i potówki i było idealnie.
Po wyjeździe przypomniałem sobie o kalibracji miernika i w pierwszym możliwym miejscu się zatrzymałem. Pomyliłem guziki w liczniku i przez przypadek zatrzymałem aktywność. Po szybkiej i udanej kalibracji ruszyłem dalej. Od rana ciężko pracowałem, najpierw przed komputerem, później przy domu i byłem zmęczony. Odzwierciedlało to wyraźnie podwyższone tętno ale nogi były całkiem dobre. Podjazdy jechałem na najlżejszym przełożeniu, wiele wolniej nie byłem w stanie bo straciłbym komfort jeżeli chodzi o kadencje, momentami spadała do 70. Standardowy dojazd do Straconki musiałem wydłużyć, a raczej chciałem by ominąć Szpital Wojewódzki. Do tego momentu dwa razy odsłoniłem twarz tylko po to aby napić się wody z bidonu. Jazda pod wiatr nie była przyjemna, nawet przy lekkim zjeździe nie przekraczałem 30 km/h. W końcu dostałem się na Bulwary Straceńskie. Pierwszy dzień po ich otwarciu przyciągnął tłumy ludzi, kilku z nich pojawiło się na ścieżce rowerowej i musiałem bardzo uważać. Po Straconki dojechałem wolnym ale równym tempem. Przed wjazdem do lasu skąd na Przegibek były niecałe 4 kilometry wyprzedziłem dwóch rowerzystów i musiałem minąć ekipie porządkową pracującą przy drodze. Na podjeździe noga podawała dosyć dobrze, momentami brakowało przełożenia i kadencja spadała do około 70 co było tym minimum którego chciałem się trzymać. Tętno było o 10 uderzeń wyższe przy tej mocy niż zwykle. Po dokładnie 16 minutach od miejsca w którym zawsze zaczynam mierzyć czas byłem na szczycie przełęczy. Tam również sporo samochodów i ludzi wiec zawróciłem i ruszyłem w dół. Zjazd sobie odpuściłem, zarówno pod względem szybkości jaki techniki. Uzupełniłem zapasy energii, poprawiłem okulary, chustę i bezpiecznie zjechałem do Straconki. Wiało w plecy wiec jechało się szybko i przyjemnie, w dobrym tempie pokonywałem także ścieżkę rowerową na Bulwarach ale w pewnym momencie wyskoczył z lewej rowerzysta i musiałem zwolnić. Ludzi było sporo wiec odetchnąłem z ulgą gdy znalazłem się po drugiej stronie drogi na Szczyrk, skończył się wąski i newralgiczny odcinek. Do domu wróciłem znowu z pominięciem odcinka prowadzącego obok szpitala. Na podjazdach tętno szło do góry a kadencja w dół. Na ostatnim zjeździe z wiatrem przyjąłem pozycje aerodynamiczną, nie jechał żaden samochód wiec szybko zjechałem w dół i bez zatrzymywania się na niebezpiecznym skrzyżowaniu już dużo wolniej przejechałem ostatnie 1500 metrów. W lesie w ostatnim czasie remontowano pobocze i sporo kamieni które były tam umiejscowione i dobrze ubite już jest na jezdni wiec uważałem by na żaden nie najechać. Przy jeździe tym tempem po 90 minutach chusta była sucha, na mocniejsze treningi będę zabierał 2 lub 3 chusty i zmieniał w momencie gdy jedna będzie już zawilgocona.
Po wyjeździe przypomniałem sobie o kalibracji miernika i w pierwszym możliwym miejscu się zatrzymałem. Pomyliłem guziki w liczniku i przez przypadek zatrzymałem aktywność. Po szybkiej i udanej kalibracji ruszyłem dalej. Od rana ciężko pracowałem, najpierw przed komputerem, później przy domu i byłem zmęczony. Odzwierciedlało to wyraźnie podwyższone tętno ale nogi były całkiem dobre. Podjazdy jechałem na najlżejszym przełożeniu, wiele wolniej nie byłem w stanie bo straciłbym komfort jeżeli chodzi o kadencje, momentami spadała do 70. Standardowy dojazd do Straconki musiałem wydłużyć, a raczej chciałem by ominąć Szpital Wojewódzki. Do tego momentu dwa razy odsłoniłem twarz tylko po to aby napić się wody z bidonu. Jazda pod wiatr nie była przyjemna, nawet przy lekkim zjeździe nie przekraczałem 30 km/h. W końcu dostałem się na Bulwary Straceńskie. Pierwszy dzień po ich otwarciu przyciągnął tłumy ludzi, kilku z nich pojawiło się na ścieżce rowerowej i musiałem bardzo uważać. Po Straconki dojechałem wolnym ale równym tempem. Przed wjazdem do lasu skąd na Przegibek były niecałe 4 kilometry wyprzedziłem dwóch rowerzystów i musiałem minąć ekipie porządkową pracującą przy drodze. Na podjeździe noga podawała dosyć dobrze, momentami brakowało przełożenia i kadencja spadała do około 70 co było tym minimum którego chciałem się trzymać. Tętno było o 10 uderzeń wyższe przy tej mocy niż zwykle. Po dokładnie 16 minutach od miejsca w którym zawsze zaczynam mierzyć czas byłem na szczycie przełęczy. Tam również sporo samochodów i ludzi wiec zawróciłem i ruszyłem w dół. Zjazd sobie odpuściłem, zarówno pod względem szybkości jaki techniki. Uzupełniłem zapasy energii, poprawiłem okulary, chustę i bezpiecznie zjechałem do Straconki. Wiało w plecy wiec jechało się szybko i przyjemnie, w dobrym tempie pokonywałem także ścieżkę rowerową na Bulwarach ale w pewnym momencie wyskoczył z lewej rowerzysta i musiałem zwolnić. Ludzi było sporo wiec odetchnąłem z ulgą gdy znalazłem się po drugiej stronie drogi na Szczyrk, skończył się wąski i newralgiczny odcinek. Do domu wróciłem znowu z pominięciem odcinka prowadzącego obok szpitala. Na podjazdach tętno szło do góry a kadencja w dół. Na ostatnim zjeździe z wiatrem przyjąłem pozycje aerodynamiczną, nie jechał żaden samochód wiec szybko zjechałem w dół i bez zatrzymywania się na niebezpiecznym skrzyżowaniu już dużo wolniej przejechałem ostatnie 1500 metrów. W lesie w ostatnim czasie remontowano pobocze i sporo kamieni które były tam umiejscowione i dobrze ubite już jest na jezdni wiec uważałem by na żaden nie najechać. Przy jeździe tym tempem po 90 minutach chusta była sucha, na mocniejsze treningi będę zabierał 2 lub 3 chusty i zmieniał w momencie gdy jedna będzie już zawilgocona.
Trening 30
Wtorek, 31 marca 2020 Kategoria 0-50, blisko domu, Samotnie, Szosa
Km: | 32.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:07 | km/h: | 28.66 |
Pr. maks.: | 50.00 | Temperatura: | 4.0°C | HRmax: | 177177 ( 90%) | HRavg | 143( 73%) |
Kalorie: | 792kcal | Podjazdy: | 430m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Krótki i szybki spontaniczny wyjazd w przerwie od pracy. Przed jazdą i w trakcie popełniłem sporo błędów które staram się eliminować. Wiele wskazywało, że nie uda się wyjechać i będę musiał przeprosić się z trenażerem, pojawiła się okazja to ją wykorzystałem. Pierwszym błędem było to, że pojechałem kilka godzin po ostatnim posiłku i nie zabrałem dużej ilości jedzenia myśląc, że starczy energii. Drugi błąd to wybór trasy, potrzebowałem odcinek na którym da się pojechać 10 minut w ciągu i taki też wybrałem ale warunki wietrzne były dzisiaj niesprzyjające i cały odcinek był z wiatrem wic nie starczyło na 10 minut. Ubrałem się szybko i w kilka minut byłem gotowy do jazdy. Dojazd i rozgrzewka bez większych problemów. W jednym miejscu musiałem uważać na ekipę remontową blokującą prawy pas jezdni. Rozgrzewkę zacząłem później bo znowu zacząłem bawić się licznikiem po drodze i nie widziałem ekranu z potrzebnymi danymi. Na rozgrzewce noga jeszcze była dobra. Z dobrym nastawieniem rozpocząłem pierwszy sprint. Już wtedy wiedziałem, że nie będę w stanie trzymać mocy powyżej 400 Wat przez 40 sekund i trzymałem się dolnej granicy 6 strefy. Z wiatrem jechało się bardzo szybko, powtórzenia były w miarę równe ale drogi za szybko ubywało i po 9 powtórzeniu byłem zmuszony odpuścić aby nie robić go na zjeździe ani odcinku bez asfaltu. Na zjeździe uzupełniłem zapasy energii i ruszyłem drugi raz. Czułem, ze jestem coraz słabszy, powtórzenia nie wchodziły tak jak powinny i ostatnie dwa to już prawdziwa walka z samym sobą. Dotrwałem do końca, na moment się zatrzymałem i ruszyłem w stronę domu. Nie chciało mi się już dokręcać do 100 TSS i zrobiłem tylko dwa brakujące wcześniej powtórzenia i najkrótszą drogą dotarłem do domu. Trening wyszedł intensywny ale z powodu braku energii nie tak dobry jakbym oczekiwał. Takim akcentem kończę Marzec, w kwietniu przewiduje podobną intensywność treningową tylko na mniejszej objętości i być może z oczywistych powodów z dużą dawką trenażera.