Dzisiejszy dzień
był inny niż pozostałe. Zamiast jazdy na rowerze miała być piesza wędrówka po
szlakach. Wyznaczona trasa nie była tak trudna by obawiać się o problemy z jej
pokonaniem. Przejście 13 kilometrowej trasy zajęło 5 godzin i nie przeszkodziło
to by wieczorem o 19 wyruszyć na krótką rundę po okolicy.
Wyjechaliśmy we 3
w kierunku Jurgowa. Równa, spokojna jazda po zmianach i szybkie pokonywanie
kolejnych kilometrów. Na trasie kilka podjazdów, trudniejszy nastąpił dopiero około
20 kilometra. Jechaliśmy cały czas razem i na Głodówkę wjechaliśmy razem,
dopiero na zjeździe zostałem z tyłu. Nie starałem się zjeżdżać szybko a i tak
nie był to zły zjazd. Do pensjonatu dojechaliśmy przed zmrokiem.
Po kilkugodzinnym przygotowaniu sprzętu na które straciłem tylko czas bo na nic się nie zdało, pojechałem sprawdzić sprzęt. Wszystko działało bardzo dobrze i tradycyjnie zrobiłem dwa mocniejsze akcenty, oba trwały 30 sekund i wartości mocy napawały optymizmem przed sobotnim wyścigiem. Na koniec rozładowała się bateria w Garminie, bo dawno nie ładowałem.
Pierwszy trening mający na celu nadrobienie braków które stwierdziłem po sobotnim wyścigu w Ustroniu. Brakuje mnie pod krótkie podjazdy i w tym celu zrobiłem trening siły. Nie miałem ochoty jechać na Przegibek, daleko, spory ruch i dużo "gwiazd" dzięki którym mógłbym tego treningu nie zrobić dokładnie. Znalazłem odpowiedni podjazd bliżej domu, jest dużo trudniejszy niż Przegibek, co prawda krótki ale nachylenie w maksymalnym momencie przekracza 20%. Przed właściwym treningiem pokręciłem po okolicy. Zrobiłem jeden krótki zryw 500-700 Wat. Pierwszy interwał był na rozpoznanie podjazdu, pojechałem mocniej niż myślałem na nieco wyższej kadencji. Zjazd asekuracyjny, na tyle by nie zagrzać obręczy. Następne powtórzenia już na niższej mocy i kadencji. Próbowałem jechać poniżej 50 ale było to trochę za twardo jak dla mnie. Po pierwszej serii około 15 minutowa jazda na wyższej kadencji z dwoma podjazdami. Na drugim wyprzedził mnie kolarz na elektrycznym rowerze i zniknął na szlaku na Błatnią. Druga seria przeleciała szybko, wydawało się, że już zacznie padać, na szczęście obyło się bez deszczu. Na koniec zaliczyłem jeszcze kilka podjazdów ćwicząc kadencję. Fajny trening zaliczony.
Ostatnia jazda przed sobotnią czasówką. Wymieniłem opony na nowe i pożyczyłem od znajomego koła, nie są najwyższych lotów ale na pewno o niebo lepsze niż moje treningowe. Model nowsze mam w swoim lepszym rowerze. Założyłem lemondkę i ustawiłem dokładnie pozycję i pojechałem. Pozycja jest niemal idealna, oczywiście biorąc pod uwagę ten rower. Początek z wiatrem i niemal bez kręcenia jechałem dosyć szybko. Starałem się nie przekraczać 2 strefy i wychodziło to nieźle. W Zabrzegu nawrotka i walka z wiatrem. Jechałem cały czas spokojnie, dopiero gdy wyprzedził mnie Grzesiek to podkręciłem tempo, dojechaliśmy razem do Jasienicy i już każdy w swoją stronę. Noga nieźle podaje i jestem spokojny przed sobotą.
Krótki test roweru po centrowaniu koła. Jest lepiej niż wcześniej. Jechało się źle, mokro, ślisko i zimno. Jak wyjeżdżałem to były 3 stopnie, jak wróciłem - 3 stopnie. Jechałem w zwykłych ciuchach, bez spd i spokojnie na tyle ile mogłem. Trochę za twardo, ale przy tych wszystkich czynnikach inaczej się nie dało. W weekend w planie dwie jazdy po 3-4 godziny. Minimum jedna na powietrzu.
Jazda trochę z musu. Musiałem dostarczyć coś do Iłownicy i pojechałem na rowerze. Niewyspany, bez śniadania i chęci. Jechało się ciężko, ale dałem radę. Kolejne jazdy powinny już być łatwiejsze.