Piotr92blog rowerowy

informacje

baton rowerowy bikestats.pl

Znajomi

wszyscy znajomi(13)

wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy PiotrKukla2.bikestats.pl

linki

Wpisy archiwalne w kategorii

50-100

Dystans całkowity:88148.50 km (w terenie 1623.50 km; 1.84%)
Czas w ruchu:3226:42
Średnia prędkość:26.64 km/h
Maksymalna prędkość:92.00 km/h
Suma podjazdów:936418 m
Maks. tętno maksymalne:202 (103 %)
Maks. tętno średnie:179 (89 %)
Suma kalorii:1801136 kcal
Liczba aktywności:1288
Średnio na aktywność:68.44 km i 2h 33m
Więcej statystyk

Trening 35

Czwartek, 29 kwietnia 2021 Kategoria 50-100, Cube '21, Samotnie, Szosa, Trening 2021
Km: 53.00 Km teren: 0.00 Czas: 02:01 km/h: 26.28
Pr. maks.: 69.00 Temperatura: 5.0°C HRmax: 157157 ( 80%) HRavg 138( 70%)
Kalorie: 1404kcal Podjazdy: 820m Sprzęt: Litening C:62 Pro Aktywność: Jazda na rowerze
Trzeci z rzędu trening rozpoczęty przed 6 rano, po wczorajszym wycisku chciałem zrobić coś spokojniejszego i wybrałem się na 2 godzinny trening w strefach 1-3. Wybrałem tradycyjnie trudną trasę z podjazdem na Przegibek. Obecnie muszę się liczyć z tym, że nie jestem tak szybki i dynamiczny jak w ubiegłym roku i postawiłem na najkrótszy wariant trasy z Przegibkiem. Wyjazd przed 6 ma swoje plusy i minusy, do tych pierwszych należy m.in. mniejszy ruch na drogach, osoby jadące do pracy na 6 już przejechały a kolejna dawka dopiero za pół godziny więc w mieście zatrzymywały mnie jedynie skrzyżowania z sygnalizacjami świetlnymi i ronda. Całkiem sprawnie przejechałem przez miasto, by wyjechać z Bielska musiałem pokonać wymagający podjazd który jednak bardzo mnie zmęczył. Trzymałem się jednak założeń i jechałem na określonej mocy nie przejmując się rosnącym coraz bardziej tętnem. Na głównej drodze w Kozach pojawiło się więcej samochodów ale to była już godzina w której więcej osób zaczyna pracę. Mimo wszystko odcinek drogi krajowej nie był taki straszny jak mogło się wydawać. Jazda tym odcinkiem zwykle jest szybka, bo więcej jest w dół niż pod górę. Nawet wiatr w twarz nie przeszkadzał zbytnio. Warunki wietrzne nawet płatały figla bo miało wiać bardziej z północy a dmuchało raczej z południa więc kolejne kilometry były znów walką z wiatrem. Jechałem jednak równym tempem i z niezłą mocą. Zakładałem, że po godzinie będę na głównym skrzyżowaniu w Międzybrodziu a byłem przy skręcie na Hrobaczą Łąkę. Nie miałem już żadnego zapasu czasowego i musiałem się śpieszyć. Podjazd na Przegibek z wiatrem był całkiem przyjemny, ostatnie kilometry to walka z nierówną kadencją i rosnącą temperaturą. Zjazd z Przegibka znowu całkiem niezły technicznie ale niezbyt szybki. W mieście straciłem trochę czasu na skrzyżowaniach, po 2 godzinach jazdy byłem w domu z niewielkim zapasem czasu. Dobry trening, szkoda, że nie miałem możliwości jeździć w wyższych temperaturach jakie pojawiły się popołudniu. W tym roku jakoś nie mam szczęścia do pogody, nie lubię jeździć w niskich temperaturach ale w tym roku już to tego przywykłem.

Trening 32

Sobota, 24 kwietnia 2021 Kategoria Trening 2021, Szosa, Samotnie, Cube '21, 50-100
Km: 89.00 Km teren: 0.00 Czas: 03:34 km/h: 24.95
Pr. maks.: 69.00 Temperatura: 8.0°C HRmax: 178178 ( 91%) HRavg 137( 70%)
Kalorie: 2424kcal Podjazdy: 1900m Sprzęt: Litening C:62 Pro Aktywność: Jazda na rowerze
Po ostatnim treningu zmieniłem kilka rzeczy w przygotowaniu do jazdy i chciałem je sprawdzić. Miałem jechać z samego rana ale miałem jeszcze trochę rzeczy do zrobienia i wolałem nie odkładać ich na później, trening mógł poczekać. Wyjechałem więc około 10 na lepszym sprzęcie który prawie dwa tygodnie stał i się kurzył. Na tapecie miałem jeden z ulubionych treningów czyli powtórzenia na FTP, w tym celu pojechałem do Ustronia, na Równicę. Nie mogłem zapomnieć o rozgrzewce więc po drodze zrobiłem kilka przepaleń, zacząłem od 30 sekundowych i minutowych a na koniec 5 minutowy na podjeździe pod Jelenicę. Mimo, że prawie połowę podjazdu przejechałem już spokojniej poprawiłem swój najlepszy czas na tym podjeździe, co jest jednym z niewielu pozytywnych akcentów w tym dniu. Na zjeździe też sobie trochę poszalałem, na więcej nie pozwoliły warunki. Przed podjazdem na Równicę zatrzymałem się na moment. Roboty drogowe w Jaszowcu dalej trwają i droga jest nieco zanieczyszczona, początek podjazdu jechałem spokojnie wiec mogłem skupić się na omijaniu przeszkód. Na łuku w lewo ruszyłem mocniej, pilnowałem się aby nie jechać za mocno, do końca ulicy Wczasowej wydawało mi się, że jadę dobrze i równo, później jednak coś nie grało, jechałem równo z dobrą, założoną mocą ale jechałem jakoś strasznie wolno, w tym tempie powinienem dojechać do kreski przed upływem 15 minut a potrzebowałem 15:40 od Jaszowca. Nie miałem jednak czasu na zastanawianie się, ubrałem się na zjazd i ruszyłem w dół. Gdyby nie samochody to byłbym zadowolony ze zjazdu ale kilka razy musiałem hamować, raz prawie do zera. Po zjeździe znowu postój, rozbieranie się i nawrót. Tym razem ruszyłem nieco później ale przełożyło się to jeszcze na gorszy czas. Moc z powtórzenia wyszła nieco lepsza ale nic to nie dało. Znowu musiałem się zatrzymać na szczycie, ubrałem się i tym razem nieco lepiej zjechałem. Ostatni wjazd najlepszy ze wszystkich ale tylko nieco lepszy niż poprzednie a moc znowu kilka Wat lepsza. Ten podjazd dał mi się już jednak bardziej we znaki. Przed zjazdem postanowiłem wjechać jeszcze Skibówkę, zaskoczył mnie śnieg i musiałem zawrócić i wjechać od Zbójnickiej chaty. Bez rozpędu ruszyłem mocno, nie dałem z siebie wszystkiego ale ponad 500 Wat byłem w stanie generować przez blisko 30 sekund co po trzech wymagających podjazdach nie jest takie oczywiste. Trzeci zjazd najlepszy ze wszystkich ale samochody i tak wtrąciły swoje trzy grosze. Wracając do domu zaliczyłem jeszcze kilak podjazdów w dobrym tempie. Noga cały czas była dobra. Coś jakby drgnęło ale pojawiły się dodatkowe zagadnienia do wyjaśnienia. Słabe czasy na podjazdach rzucam na barki warunków, ostatnio jak pokonywałem Równicę trzy razy było 10 stopni cieplej i nie wiało, to ma jednaj znaczenie. Pojechałem szukać wiosny, formy i odpowiedzi na pytanie co dzieje się z moim organizmem, formy wciąż nie ma, organizm powoli wraca na właściwe tory a wiosna nie chce wkroczyć na stałe i trzeba na nią czekać. Może już w maju będzie na tyle dobrze, że zacznę myśleć o wyścigach lub przynajmniej jakiś zrywach na podjazdach, na razie jestem jeszcze zbyt słaby i nie radzę sobie w trudnych warunkach.

Trening 31

Czwartek, 22 kwietnia 2021 Kategoria Trening 2021, Szosa, Samotnie, 50-100
Km: 64.00 Km teren: 0.00 Czas: 02:28 km/h: 25.95
Pr. maks.: 59.00 Temperatura: 7.0°C HRmax: 177177 ( 90%) HRavg 139( 71%)
Kalorie: 1619kcal Podjazdy: 1130m Sprzęt: Triban 5 Aktywność: Jazda na rowerze
Co roku w kwietniu wybieram się do Rudzicy gdzie na okolicznych podjazdach sprawdzam nogę. Od 2015 roku jeździłem na tej samej pętli którą pokonywałem 2-4 razy. Ta trasa już mi się trochę znudziła a na jednym zjeździe jest tak fatalna nawierzchnia, że jazda jest zbyt niebezpieczna. Wymyśliłem więc nową, trudniejszą trasę z dużo mniejszą ilością płaskich odcinków. Gdybym przed planowaniem rundy wiedział jak wygląda nawierzchnia na wszystkich odcinkach trasa uległaby zmodyfikowaniu. Planowałem jechać na najlepszym sprzęcie, ale pogodowy Armagedon jaki znów się pojawił spowodował, że wybrałem ciężki rower z błotnikami co było chyba lepszym rozwiązaniem. Wyjechałem na dużym zmęczeniu, bez większej motywacji do jazdy. Ciężko znaleźć chęci jak na termometrze ledwie kilka stopni a moje warunki przy których zaczynam sobie lepiej radzić to minimum 15 stopni. Pora do jazdy również nie była najlepsza, musiałem wybrać taki wariant dojazdu do Rudzicy aby nie stać w korkach i nie tracić czasu na światłach czy skrzyżowaniach. Najlepszy wariant to boczne drogi i wyjazd na główną w Jasienicy. Chciałem jednak ominąć największe dziury i nierówności i wybrałem wariant pośredni omijający dwa ważne skrzyżowania w Jasienicy. Strasznie szarpana była to jazda ale nie myślałem o tym, pierwsze podjazdy na trasie powiedziały mi, ze nie jest ze mną najlepiej. Dopiero w Rudzicy wpadłem na pomysł aby przepalić nogę, krótki sprint ponad 600 Wat nie był szczytem moich możliwości ale noga zapiekła a o to chodziło. W centrum Rudzicy zatrzymałem się na moment, sprawdziłem jeszcze raz sprzęt, ustawiłem licznik na ekranie który dawał mi podstawowe informacje i ruszyłem. Podobnie jak poprzednia runda na początek był zjazd ale nie tak długi i stromy i już po 2 minutach czekała mnie krótka ścianka którą jednak odpuściłem tym razem. Na główną drogę na Wieszczęta wyjechałem w miejscu gdzie zaczyna się odcinek z nowym asfaltem, zjazd pod wiatr mogłem jechać mocniej i mieć wyższą prędkość na starcie pierwszego mocnego podjazdu. To jeden z najtrudniejszych podjazdów na trasie ale miał po drodze niebezpieczne skrzyżowanie na którym musiałem skręcić w lewo. Początek pokonałem bardzo mocno, na skrzyżowaniu wytraciłem dużo prędkości ale szybko rozkręciłem ponownie rower, na tym sprzęcie przyśpieszenia idą bardzo topornie i myślałem, że nic z tego nie będzie, miałem podgląd na moc wyrażoną w W/kg i cały czas cisnąłem 5,5 – 6,5 W/kg. Długi odcinek pod wiatr pokonałem równym tempem, po łuku w lewo wytraciłem dużo ale jechałem już z wiatrem, byłem w stanie ponownie dołożyć do pieca i cisnąłem już równym tempem nie spadając poniżej 5,8 W/kg. Około 3 i pół minutowy odcinek pokonałem z mocą 5,9 W/kg, jak na mnie nieźle ale chciałem potwierdzić ten poziom na kolejnych podjazdach. Trasa prowadziła okrężną drogą z dodatkowym podjazdem którego jednak nie atakowałem, po podjeździe zaczęły się schody, najpierw sporo samochodów, później dziurawy zjazd i brak nawierzchni po skręcie w prawo. Obecność stawów i ogólnie położona w dolinie droga została całkowicie zniszczona zapewne przez naturę, błotny odcinek był walką o przyczepność ale po 200 metrach męczarnia się skończyła. Druga część podjazdu do Grodźca miała już asfalt ale bardzo zanieczyszczony, później postanowiłem doładować energii i nieco spuściłem z tonu. Po zjeździe boczną drogą znalazłem się znów w Wieszczętach gdzie czekał mnie w sumie dosyć łatwy podjazd ale pod silny wiatr. Atakować go miałem na drugiej rundzie więc teraz jechałem spokojnie, dochodząc do 4 W/kg. Na zjeździe nie szalałem bo często jest tam spory ruch i ciężko później wyhamować na dole gdzie jest zakręt 90 stopni. Po tym zakręcie musiałem się zatrzymać, zmuszony byłem odkręcić przednie koło, wydłubać błoto z hamulców co zrobiłem niezbyt dokładnie i ruszyłem mocno na kolejny podjazd. Początek był bardzo mocny a później miałem problem z utrzymaniem mocy, nie umiałem dobrać przełożenia w momencie gdy nachylenie nie przekraczało 3 % przez kilkaset metrów. W momencie gdy zaczął się lekki zjazd odpuściłem, do tego momentu utrzymałem 5,9 W/kg przez około 3 i pół minuty czyli w zasadzie powtórka z pierwszego podjazdu. Do końca rundy czekał mnie jeszcze techniczny zjazd na którym sobie jednak nie poszalałem, na płaskim nie dałem z siebie zbyt wiele a ostatni chyba najtrudniejszy podjazd na rundzie pokonałem dużo spokojniej niż poprzedni. Do końca rundy czekał mnie jeszcze odcinek ze zmiennym nachyleniem prowadzący głównie w dół. Przed wjazdem na drugą rundę znowu doładowałem węglowodanów i dużo szybciej pokonałem pierwszy zjazd na pętli. Tym razem mocno pokonałem ściankę ale źle dobrałem przełożenie i była to straszna szarpanina na niskiej kadencji. Przez około 30 sekund utrzymałem ponad 500 Wat co nie jest złym wynikiem dla mnie. Podjazd który cisnąłem na pierwszej rundzie pokonałem spokojniej, zjazd też musiałem odpuścić, na błotnym odcinku dobrałem inny tor jazdy i mniej błota dostało się do hamulców. Bielowicki odcinek pokonałem dosyć spokojnie a podjazd który miałem cisnąć mocno nieco skopałem. Ruszyłem zbyt późno, gdy nachylenie było odczuwalne cisnąłem ponad 6 W/kg, na wypłaszczeniach się nie dało i odpuszczałem, druga równiejsza część podjazdu z czołowym wiatrem była szarpana, miałem cisnąć do końca podjazdu ale ze względów ode mnie niezależnych musiałem odpuścić końcówkę, do tego momentu utrzymywałem 5,8 W/kg przez niecałe 3 minuty, ostatecznie spadło do 5,7 W/kg. Zjazd tym razem bez zatrzymania, był nieco szybszy, podjazd z kolei odpuściłem. Techniczny zjazd będący ostatnim na trasie nie poszedł mi zbyt dobrze, koncentrowałem się już na ostatnim podjeździe na rundzie. Na początku z rytmu wybił mnie samochód, nie byłem w stanie efektywnie ruszyć, cisnąłem mocno cały czas ponad 6 W/kg, na łatwiejszych fragmentach moc była niższa, w końcówce już zaczynało mnie brakować, strasznie szarpałem i utrzymałem 6 W/kg przez 3 minuty a ostatnie kilkanaście sekund było już słabsze. Do końca rundy dojechałem już spokojniej i całą ponad 20 kilometrową pętlę pokonałem kilkadziesiąt sekund szybciej. Czułem te mocne zrywy w nogach, moja jazda była jednak zbyt szarpana i chimeryczna. Moc bezwzględna jaką byłem w stanie generować jest bardzo dobra ale nie przekłada się to na spektakularne rezultaty. Nie liczyłem jednak na więcej i jestem zadowolony z treningu. Powrót do domu to już walka ze zmęczeniem, znowu zdecydowałem się ominąć zakorkowane skrzyżowania w Jasienicy. Liczyłem, że uda się być w domu o 18 i tak się stało. Po tym treningu długo dochodziłem do siebie i jeszcze przed kolejnym odczuwałem zmęczenia. Regeneracja w dalszym ciągu trwa zbyt długo, coś z tym będę musiał zrobić.

Trening 30

Wtorek, 20 kwietnia 2021 Kategoria Samotnie, 50-100, Trening 2021, Szosa
Km: 61.00 Km teren: 0.00 Czas: 02:21 km/h: 25.96
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: 9.0°C HRmax: 153153 ( 78%) HRavg 132( 67%)
Kalorie: 1632kcal Podjazdy: 850m Sprzęt: Triban 5 Aktywność: Jazda na rowerze
Pogoda w dalszym ciągu mało wiosenna ale nie zniechęciła mnie do wyjazdu na trening. Po raz kolejny wybrałem rower treningowy z błotnikami bo na trasie znajdował się jeden odcinek bardzo mokrej i zanieczyszczonej drogi. Przed wyjazdem na trening odebrałem nowy licznik i nie miałem czasu by go ustawić pod siebie, miałem wiec podgląd tylko na aktualne dane o prędkości, czasie, dystansie, tętnie, mocy czy kadencji. Nie mogłem kontrolować ilości TSS, przewyższenia czy aktualnego nachylenia. Nie patrząc na kierunek wiatru skierowałem się na Przegibek. Na starcie wydawało mi się, że noga lepiej kręci niż ostatnio ale podjazdy szybko zweryfikowały odczucia. Przejazd przez miasto jak zwykle o tej porze nie należał do przyjemnych i szybkich. Podjazd na Przegibek zacząłem spokojnie ale tętno szybko poszło do góry mimo utrzymywania mocy na podobnym poziomie. Oczywiście gdy tylko wjechałem w bardziej zalesiony teren droga była bardzo mokra. Z podjazdu absolutnie zadowolony być nie mogłem, nie byłem w stanie utrzymać nawet kadencji na równym i założonym poziomie. Przed zjazdem zatrzymałem się i ubrałem kamizelkę by móc zjeżdżać nieco szybciej. O tym jednak mogłem zapomnieć, droga była w fatalnym stanie, nie dość, że mokra to pełna żwiru, zjechałem dobrze technicznie ale wolno, w drugiej części zjazdu wiatr rozdawał karty, raz wiało bardziej w twarz, raz w plecy ale przeważał wiatr boczny. Po zjeździe już walczyłem z wiatrem na odcinku do Kobiernic. Tam musiałem się zatrzymać, zdjąłem nie potrzebną już kamizelkę i wydłubałem błoto z hamulców i błotników i mogłem jechać dalej. Znowu nie poszedłem na łatwiznę i dołożyłem kilka podjazdów w końcówce objeżdżając miasto od północnej strony. Noga była całkiem dobra ale do poziomu jaki prezentowałem już w tym roku jeszcze brakuje. Sporo czasu straciłem na skrzyżowaniach w mieście oraz zjazdach gdzie jechałem dużo wolniej niż byłbym w stanie przy lepszej jakości drodze czy mniejszej ilości samochodów. W końcu udało się pojeździć dłużej niż 2 godziny w tygodniu ale nie wiem czy to pojedynczy wyskok czy takie jazdy będą zdarzać się częściej.

Trening 28

Środa, 14 kwietnia 2021 Kategoria Trening 2021, Szosa, Samotnie, 50-100
Km: 59.00 Km teren: 0.00 Czas: 02:02 km/h: 29.02
Pr. maks.: 45.00 Temperatura: 8.0°C HRmax: 154154 ( 78%) HRavg 132( 67%)
Kalorie: 1636kcal Podjazdy: 480m Sprzęt: Triban 5 Aktywność: Jazda na rowerze
Trafiło się okno pogodowe więc wyjechałem na przejażdżkę po zupełnie mi nieznanych terenach. Po ostatniej jeździe mój licznik wyzionął ducha więc skorzystałem z rezerwowego, wysłużonego już Garmina Edge 800. Nakreśliłem jakąś trasę z jak najmniejszą ilością głównych dróg i ruszyłem. Mimo, że nie padało to mocno wiało a ruch na drogach spory. Nie czułem się pewnie na drodze, miałem do dyspozycji rower treningowy którego mi nie szkoda i w razie czego z czystym sumieniem mogłem uciekać na pobocze. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to spora ilość przejazdów kolejowych i tramwajowych czego w mojej okolicy nie ma. Jazda przez miasto nigdy nie jest przyjemna ale przynajmniej wiatr nie był w terenie zabudowanym tak odczuwalny jak w późniejszej części. Gdy tylko wyjechałem z Gdańska dojechało do mnie trzech kolarzy więc złapałem koło, o dziwo dobrze mi się jechało na kole ale gdy zaczął się podjazd to puściłem bo jazda miała być czysto tlenowa, w tym też momencie bardziej odczuwalny był zmienny wiatr więc cały czas mieszałem przełożeniami ale nie było to tak komfortowe jak w przypadku Di2. Podjazd skończył się w Kielnie gdzie miałem moment zawahania bo pojawił się drogowskaz Koleczkowo, gdzieś już słyszałem o tej miejscowości ale nie mogę sobie przypomnieć gdzie. W Kielnie też wykonałem manewr którego po sobie się nie spodziewałem, nigdy nie brałem pod uwagę jazdy za ciężarówką a tutaj pojawiła się okazja i dzięki dosyć wolno jadącej ciężarówce miałem fajny tunel i przejechałem tak blisko kilometr, później ciężarówka odbiła ale droga lekko opadała i wcale wolniej nie jechałem. Trochę żałowałem, ze wybrałem taką trasę bo momentami droga nie wyglądała ciekawie, jakoś jednak przejechałem wszystkie złej jakości odcinki. Nie zwróciłem uwagi, że trasa prowadzi przez kilkukilometrowy odcinek głównej drogi numer 3. Nie znając okolic wolałem nie szukać alternatyw i dobrze, bo na tej drodze ruch był mniejszy niż na wielu lokalnych drogach. Bez nawigacji na pewno bym się zgubił a i tak prawie przeoczyłem duże skrzyżowanie na którym miałem skręcić w prawo. Po 2 godzinach byłem znów w miejscu startu. Wbrew pozorom teren w tej okolicy nie jest płaski, może nie ma długich i wymagających podjazdów ale prawie 500 metrów przewyższenia się nazbierało. Wiatr jest chyba bardziej odczuwalny niż na południu Polski, okolica sprawia wrażenie ciekawej ale drogi które wybrałem do takich nie należały.

Trening 26

Sobota, 10 kwietnia 2021 Kategoria 50-100, Cube '21, Samotnie, Szosa, Trening 2021
Km: 66.00 Km teren: 0.00 Czas: 02:36 km/h: 25.38
Pr. maks.: 59.00 Temperatura: 17.0°C HRmax: 184184 ( 94%) HRavg 144( 73%)
Kalorie: 1848kcal Podjazdy: 1480m Sprzęt: Litening C:62 Pro Aktywność: Jazda na rowerze
Weekend miał przynieść przełamanie po kilku słabszych dniach. Z dużymi nadziejami wyjechałem na sobotni trening, już na starcie popełniłem kilka błędów, m.in. wybrałem zły ubiór. Miałem do wyboru w zasadzie dwie trasy albo Salmopol, zjazd do Wisły i powrót albo Żar. Długo się nie zastanawiałem i wybrałem opcję z trzema podjazdami na krótszym dystansie. Początek jazdy wyglądał obiecująco ale później już było coraz gorzej. Przepalenia przed pierwszym Przegibkiem powiedziały mi jedno, w nogach była moc ale nie miałem czym dotlenić mięśni, oddech był płytki i z trudem łapałem powietrze, taki stan oznaczał jedno – kosmicznie wysokie tętno utrzymujące się już w zasadzie od pierwszych minut treningu. Mimo to podjazd na Przegibek zacząłem według planu mocno i utrzymywałem moc 300 – 320 Wat, minąłem sporo kolarzy i nikt nie był w stanie utrzymać mojego tempa. Czas wyszedł najlepszy w tym roku i wreszcie adekwatny do moc, to co dodała waga, zabrał sprzyjający na większej części podjazdu wiatr. Zjazd do Międzybrodzia zdecydowałem się odpuścić, dopiero w drugiej części przypomniałem sobie, że powinienem coś zjeść. Wsunąłem całego banana ale mocy od tego nie przybyło. Dojazd do Czernichowa to najgorszy odcinek na trasie, nie dość, że nierówny i dziurawy to jeszcze pod czołowy wiatr. Jeszcze przed rozpoczęciem podjazdu na Żar byłem przekonany, że na szczyt nie dojadę i dlatego postanowiłem mocno pokonać najtrudniejsze 5 kilometrów, od pierwszego łuku w lewo do początku zjazdu wzdłuż zbiornika. Jechałem w większości z wiatrem ale tętno było kosmiczne, wiedziałem, że to jedynie kwestia układu oddechowego a nie braku mocy w nogach, utrzymywanie 300 – 320 Wat nie stanowiło jednak problemu i starałem się jechać równo. Tylu samochodów i pieszych na tym podjeździe jeszcze nie widziałem, nie stanowiło to problemu do momentu gdy pokonałem ostatni łuk w lewo i do końca podjazdu zostało jakieś 700 metrów po bardzo dziurawej drodze. Nie byłem w stanie uniknąć wszystkich dziur i wybiło mnie to z rytmu, końcówkę pokonałem za mocno ale nie byłem w stanie patrzeć w tym czasie na licznik. Czas na tym kontrolnym odcinku wyszedł bardzo dobry, tylko dwa razy pokonałem go szybciej ale duża w tym zasługa wiatru. Nie wiem co strzeliło mi do głowy i zjechałem w dół do miejsca w którym na drodze leżał śnieg, jak tak dalej pójdzie to przejazd będzie możliwy w maju. Zawróciłem i po raz pierwszy byłem bezradny w kontekście przełożeń i musiałem przepychać przez blisko 400 metrów sztywnego podjazdu. Zjazd musiałem znów odpuścić, samochody, piesi, dziury czy wiatr nie dawały szans na szybką jazdę a podjęcie ryzyka było zbyt niebezpieczne. Zjechałem bezpiecznie w dół i dosyć szybko dojechałem do Międzybrodzia. Ostatni podjazd dnia to Przegibek, dojazd od Międzybrodzia zwykle mnie męczy ale tym razem był ciekawszy. Szybko dojechał do mnie jakiś kolarz i z łatwością mnie wyprzedził. Utrzymywałem go w zasięgu wzroku i dzięki temu nie myślałem o tym ile mi zostało do najtrudniejszych 3 kilometrów podjazdu. Tam ruszyłem mocniej i szybko minąłem kolarza który jednak podjął próbę utrzymania się na moim kole. Nie wiem nawet kiedy został z tyłu, jadąc swoje liczyłem na to, że po 10 minutach będę na szczycie. Byłem jednak szybciej i odcinek mocnej jazdy skróciłem do 9 minut. Zjazd do Bielska znowu odpuściłem i wyszedł bardzo słabo. Chciałem jak najszybciej dojechać do domu, moc w nogach była ale za bardzo sugerowałem się tętnem i oszczędzałem siły. Samochody też nie ułatwiały jazdy i kilka razy byłem bliski dzwona. Jakoś jednak dojechałem do domu i byłem zadowolony z treningu bo założenia zrealizowałem. Problem z układem oddechowym i tętnem jest poważny, nie mogę go lekceważyć. Przyczyny problemu znam ale na razie nie mogę ich wyeliminować. Ten rok jest dla mnie trudny, jak jeden element udaje się poprawić, zaczyna szwankować następny i tak w kółko. Jak wszystko zacznie grać wtedy będę mógł myśleć o formie sportowej i stawiać sobie jakieś cele, może do lata uda się z tym uporać.

Trening 25

Piątek, 9 kwietnia 2021 Kategoria 50-100, Cube '21, Samotnie, Szosa, Trening 2021
Km: 54.00 Km teren: 0.00 Czas: 01:52 km/h: 28.93
Pr. maks.: 60.00 Temperatura: 11.0°C HRmax: 155155 ( 79%) HRavg 135( 69%)
Kalorie: 1196kcal Podjazdy: 410m Sprzęt: Litening C:62 Pro Aktywność: Jazda na rowerze
Kolejny dzień w którym coś nie grało jak trzeba. Wyjechałem zaraz po pracy bo później już miałem inne rzeczy zaplanowane i to nie był najlepszy pomysł. Wybrałem taki kierunek aby wracać z wiatrem w plecy oraz trasę którą często przejeżdżałem w ostatnich latach. Na trasie był jednak taki ruch, że nie czerpałem przyjemności z jazdy, nogi też nie pracowały jak powinny i męczyłem się a nie delektowałem jazdą. Przed Skoczowem musiałem odebrać dwa telefony po których jeszcze bardziej mi się nie chciało, zdecydowałem się wyciszyć telefon, wyłączyć powiadomienia w liczniku i już miałem spokój. Walka z wiatrem nie była przyjemna, momentami jechałem całe 22 km/h a zdarzyło się nawet 27 km/h przy mocy około 200 Wat na płaskiej drodze, musiałem się pomęczyć przez 13 kilometrów aby potem wracać z wiatrem. Jeszcze nigdy nie miało to przełożenia na zysk czasowy i tym razem było podobnie, sporo czasu straciłem na skrzyżowanych i przejściach dla pieszych w Ustroniu a później wiatr wiał bardziej z boku i też nie jechałem zbyt szybko jak na warunki. W Skoczowie znów spowolnienia i wybijanie z rytmu a później zaczęły się podjazdy na których znowu walczyłem ale tym razem z samochodami których było tyle, że nie byłem w stanie ominąć wszystkich dziur w drodze. Ostatnie 4 kilometry przed domem sobie odpuściłem. Trening na tej trasie zwykle był szybki ale tym razem tak nie było, nawet na takiej trasie nie zbliżyłem się do 30 km/h. Nie jestem niewolnikiem średniej, nigdy nie skupiałem się na tym ale na poprzednich treningach generowałem średnio 10 Wat więcej, może to przez wiatr który wymuszał ciągłe zmiany przełożenia, jazda na wysokiej kadencji bardzo mi wychodzi ale gdy nie wieje jestem w stanie generować lepsze moce, w tych warunkach utrzymywanie takiej na twardszym przełożeniu oznaczałoby moc w 3 strefie co nie bardzo mi odpowiadało. Plusem jest fakt, że jazda była bardziej równa i więcej czasu kręciłem faktycznie w 2 strefie a nie na granicy 2 i 3 strefy. Liczę, że w kolejnych dniach jazda będzie bardziej przyjemna a organizm będzie chciał współpracować bo ten tydzień od początku przynosi jakieś problemy.

Trening 23

Niedziela, 4 kwietnia 2021 Kategoria Trening 2021, Szosa, Samotnie, Cube '21, 50-100
Km: 60.00 Km teren: 0.00 Czas: 02:15 km/h: 26.67
Pr. maks.: 58.00 Temperatura: 3.0°C HRmax: 178178 ( 91%) HRavg 134( 68%)
Kalorie: 1432kcal Podjazdy: 910m Sprzęt: Litening C:62 Pro Aktywność: Jazda na rowerze
Po dobrym jednak nie tak obwitym w kalorie śniadaniu ruszyłem na trasę. Zazwyczaj po wielkanocnym śniadaniu zaliczam jakąś górę, kiedyś to był Żar, później Przegibek a ostatnimi czasy Równica, oczywiście nie zawsze się dało ale chciałem podtrzymać tą tradycję i postanowiłem zaliczyć Równicę. Pomimo tego, że wczoraj była zła pogoda i w górach pojawił się śnieg nie miałem obaw, że droga będzie nieprzejezdna. Ruszyłem nawet szybciej niż się spodziewałem przy całkiem dobrej pogodzie. Termometr wskazywał 2 stopnie ale wydawało się, że jest więcej. Początek bardzo spokojny bo nie chciałem za bardzo wybrudzić roweru, na głównej jednak było już sucho i można było jechać szybciej. Wtedy też moje nadzieje na słabsze podmuchy wiatru się skończyły bo znów wiatr dawał się we znaki. Do Ustronia miało być cały czas z wiatrem, w sumie lepiej bo mogłem jechać spokojnie ale całkiem szybko. Na drogach niestety było dużo samochodów i momentami niebezpiecznie. Musiałem być skupiony, nie mogłem bujać gdzieś w obłokach. Po około 50 minutach jazdy byłem u podnóża Równicy, zrobiłem krótką przerwę, rozebrałem co się dało i ruszyłem dosyć mocno ale nie na maksa, udało się rozpędzić do 35 km/h ale nic to nie dało bo po chwili zostałem strąbiony przez samochód i odruchowo zjechałem na lewą stronę szosy, nierówności w drodze w połączeniu z rosnącym nachyleniem spowodowały, że w momencie prędkość znacznie spadła, stromy fragment jechałem mocno ale nie na tyle aby się spalić na początku podjazdu. Nie miałem podglądu na czas co mnie motywowało do mocniej jazdy, po około 800 metrach złapałem rytm, ustabilizowałem moc i w dobrym tempie dojechałem do kostki brukowej. Na kostce nie radziłem sobie zbyt dobrze ale starałem się jechać równo i mocno. Za kostką znowu próba ustabilizowania mocy, tym razem krócej to trwało, wydawało mi się, że wolno jadę bo łuk w lewo wciąż był daleko. Do tego momentu droga była całkowicie sucha co mnie trochę zaskoczyło ale nie miałem nic przeciwko temu. Połowa podjazdu minęła bez podglądu na czas, później zaczęły się delikatne schody, przy każdej zmianie nachylenia mieszałem przełożeniami co na pewno wpłynęło na efektywność. Gdy miałem za sobą 2/3 podjazdu i wjechałem w całkowicie zalesioną część podjazdu droga już była mokra, jechało się wyraźnie ciężej, sprawy nie ułatwiali także piesi których na tym odcinku było sporo i kilkoro z nich przechodziło przez drogę tuż przed moim przednim kołem, miałem chwilę zawahania czy dla bezpieczeństwa nie zwolnić ale na szczęście do tego nie doszło. Na ostatnim łuku w lewo pierwszy raz podgląd na czas. Spodziewałem się czasu w okolicy 14 minut co byłoby dobrym wynikiem, było minutę mniej czyli znacznie lepiej niż się spodziewałem, średnia moc też była kosmiczna jak na kwiecień, czułem rezerwy pod nogą ale postanowiłem jedynie utrzymać moc jaką generowałem na przeważającej części podjazdu. Do końca walczyłem o czas poniżej 17 minut, na ostatnich 200 metrach dołożyłem blisko 100 Wat ale to nie wystarczyło, musiałem też zwolnić przed samą kreską bo na szosie pojawił się śnieg. Za kreską odpuściłem i luźno dojechałem do schroniska, ilość ludzi oraz całkowicie mokra droga i opad śniegu który w zasadzie towarzyszył mi już na ostatnich 2 kilometrach podjazdu zniechęciły mnie aby zaliczyć jeszcze Skibówkę. Nie miało to żadnego sensu treningowego a widoków i tak nie było. Postój był krótki i ruszyłem spokojnie w dół, ilość ludzi i samochodów spowodowała, że odpuściłem sobie szybki zjazd, zjechałem bezpiecznie do kostki gdzie utworzył się zator, nie chciało mi się dokładać drogi przez Jaszowiec wiec spokojnie zjechałem do mostu za samochodami. Mimo bardzo wolnej jazdy zmarzłem co było skutkiem tylko mojej głupoty, zapomniałem ubrać kurtkę na zjazd. Zrobiłem to po zjeździe bo temperatura spadła do 0 stopni a gdy ruszyłem to zaczął sypać śnieg, do tego cały czas miałem pod wiatr. Jechałem spokojnie tą samą drogą, po drodze minąłem dwóch kolarzy jadących w przeciwną stronę i dwóch w moim kierunku, jeden z nich na moment złapał koło a drugi nie był w stanie bo jechał cały czas na stojąco, taka jazda ma zastosowanie tylko na podjazdach, na płaskim pod wiatr oznacza to dużo większą powierzchnię oporową i łatwe wytracanie prędkości. Za Ustroniem już nie sypało, temperatura podskoczyła o kilka kresek ale wciąż wiało. W równym tempie dojechałem do domu, wybrałem najkrótszy wariant dojazdu i powrotu z Równicy, wiatr i wolny zjazd zabrał trochę czasu ale miałem jeszcze spory zapas którego jednak nie wykorzystałem. Pierwszy sprawdzian zaliczony, do trenażerowych testów podchodziłem z dużym dystansem ale ten test potwierdził, że jestem coraz bliżej formy. Nie spodziewałem się takiej mocy która przy normlanych warunkach i wadze spokojnie da czas poniżej 16 minut. Osiągnięty jednak czas jest bardzo dobry, lepsze osiągałem wyłącznie w miesiącach letnich lub jesiennych, wciąż jednak mam nad czym pracować by poziom z Równicy przełożyć na inne podjazdy co zazwyczaj było niemożliwe.

Trening 21

Środa, 31 marca 2021 Kategoria 50-100, Cube '21, Samotnie, Szosa, Trening 2021
Km: 55.00 Km teren: 0.00 Czas: 02:07 km/h: 25.98
Pr. maks.: 63.00 Temperatura: 12.0°C HRmax: 170170 ( 87%) HRavg 139( 71%)
Kalorie: 1406kcal Podjazdy: 1210m Sprzęt: Litening C:62 Pro Aktywność: Jazda na rowerze
Nietypowy trening. Rano musiałem być służbowo w Skoczowie i postanowiłem wykorzystać ten fakt i połączyć wyjazd z treningiem. Sprawy załatwiłem szybko i już o 8 mogłem wyjechać na trening. Gdy przygotowałem rower do jazdy zauważyłem, że lewe ramię korby jest zupełnie luźne. Skręcając rower nie wpadłem na pomysł aby dokręcić śrubę mocującą kluczem dynamometrycznym tylko dokręciłem do oporu zwykłym imbusem. Pech chciał, że zestaw kluczy jaki miałem kończył się na 8 a potrzebowałem 10. Całe szczęście obok był sklep gdzie kupiłem zestaw kluczy z 10 i dokręciłem korbę, zestaw jest podręczny i zmieścił się w kieszonce. Niestety miałem za mało kieszonek aby wszystko pomieścić a na bluzę było za ciepło i zdecydowałem się jechać w 2 koszulkach, rękawkach, spodenkach ¾ z wiatrówką w kieszeni. Wyjechałem z 15 minutowym opóźnieniem i o tyle miałem mniej czasu więc musiałem zmodyfikować trasę i rozgrzewkę. Postanowiłem jechać do Ustronia cały czas dwupasmówką, to pozwoliło zrobić rozgrzewkę którą dodatkowo utrudnił wiatr. Tradycyjnie przed pierwszym podjazdem się zatrzymałem, nie umiałem się zorganizować i kolejne kilka minut bezsensownie straciłem. Ostatni raz Równicę jechałem jesienią i nie byłem pewny w którym miejscu ruszyć mocno aby nie dokręcać na ostatnim, płaskim fragmencie. Początek podjazdu od Jaszowca sobie odpuściłem, pojawienie się drogowców kończących prace przy chodnikach w niczym mi nie przeszkodziło, nawet zanieczyszczona mocno droga na odcinku kilometra nie miała żadnego wpływu na jakość. Zakładałem, że na rozwidleniu dróg powinienem być po 2 minutach mocnej jazdy i orientacyjnie wybrałem miejsce początku pierwszego powtórzenia na FTP. Zacząłem zbyt mocno i jakoś ciężko było zejść z mocą o 10 Wat i cały pierwszy podjazd poszedł zadecydowanie za mocno. Już wiedziałem, że skończę szybciej niż zakładałem ale postanowiłem dociągnąć w założonym tempie do kreski co dało dodatkowe 25 sekund. Przed zjazdem czekało mnie to co lubię najbardziej czyli ubieranie się na zjazd, przy okazji zjadłem banana, na zjeździe nie poszalałem, odpuściłem go zupełnie ale nie wyglądał tragicznie czego mogłem się spodziewać. Przed drugim podjazdem znowu postój na rozebranie kurtki i nawrót. Ruszyłem nieco później i spokojniej i cały podjazd był równiejszy, z mniejszą mocą ale wcale nie wolniejszy. Do kreski brakło tym razem około 10 sekund i znowu dociągnąłem w założonym tempie. Powtórka czynności sprzed 20 minut i równie spokojny zjazd. Trzeci podjazd zwykle mam najmocniejszy ale tym razem utrzymałem poziom z drugiego, ruszyłem jeszcze kilkadziesiąt metrów dalej i kończyłem równo z kreską. Trzy wjazdy dały bardzo podobne czasy, niewielką rozbieżność tętna, mocy czy kadencji. Powoli wszystko idzie w dobrą stronę ale na powrót do tego co było rok temu jeszcze muszę cierpliwie poczekać. Czułem się nieźle ale nie zdecydowałem się na szybszy zjazd. Po zjeździe rozebrałem kurtkę bo bym się ugotował, cieszyłem się, że do Skoczowa będzie z wiatrem. Jeszcze bardziej się ucieszyłem gdy po skręcie w prawo na Skoczów dostałem lufę w twarz. Ostatnie 12 kilometrów to walka z wiatrem w twarz, pracowałem równo aby nie stracić więcej czasu bo byłem już spóźniony. Dopiero ostatnie 3 minuty zluzowałem. Był to chyba najlepszy trening w tym roku, zdecydowanie najlepsza noga i całkiem niezłe podjazdy. Chyba częściej będę powtarzał ten schemat, dojazd samochodem choćby do Pogórza jak tym razem pozwolił oszczędzić 30 minut a jakość treningu nie ucierpiała. Mimo dobrego samopoczucia przed następnym treningiem daję organizmowi 48 godzin na regenerację. Podczas treningu po raz kolejny przekonałem się jak minimalne znaczenie na podjeździe ma sprzęt, Równicę zdobywał również „kolarz” na rowerze wartym ponad 50000 złotych, obwieszony elektroniką i gadżetami i nim zaliczył jeden podjazd ja zdążyłem wjechać, zjechać i jeszcze go minąłem przed szczytem, jakbym ja tak wolno jechał i z taką kadencją to bym się przewrócił, w sumie kto bogatemu zabroni ale są jakieś granice. Tym bardziej cieszę się, ze mój sprzęt nie jest tyle warty i coraz częściej myślę, że jestem jakiś nie normalny bo zadowalają mnie drobiazgi do których doszedłem ciężką pracą i nie muszę wydawać na zabawki x tysięcy złotych.

Trening 20

Wtorek, 30 marca 2021 Kategoria 50-100, Cube '21, Samotnie, Szosa, Trening 2021
Km: 54.00 Km teren: 0.00 Czas: 01:51 km/h: 29.19
Pr. maks.: 63.00 Temperatura: 11.0°C HRmax: 151151 ( 77%) HRavg 129( 66%)
Kalorie: 1117kcal Podjazdy: 660m Sprzęt: Litening C:62 Pro Aktywność: Jazda na rowerze
Wykorzystałem chwilę czasu i dobrej pogody na przejażdżkę regeneracyjną. Wybrałem trasę którą w ubiegłym roku przejechałem wiele razy. Przed wyjazdem zrobiłem restart oprogramowania miernika mocy oraz aktualizację Di2. Jazdy regeneracyjne zwykle wykorzystuję na testy. Po wyjeździe z domu zauważyłem że przerzutki wyraźnie lepiej działają i zmieniają się błyskawicznie, wcześniej zdarzało się że zmiana przełożenia trwała kilka sekund. Nie zauważyłem niczego dziwnego we wskazaniach mocy, rozkład na nogi był bardzo proporcjonalny ale gdy zacząłem jechać pod wiatr to wskazania wydały mi się za wysokie. Kilka minut myślałem nad przyczyną aż w końcu wpadłem na to że nowa korba ma dłuższe ramiona i stąd wskazania kilka % wyższe. Wybór tej trasy okazał się strzałem w dziesiątkę, pojawiło się kilka nowych asfaltów ale głównie na podjazdach, niektóre zjazdy są fatalne i aż strach puszczać hamulcowe. Ostatnie kilometry to walka z wiatrem i kierowcami wymuszającymi hamowanie nawet na zjazdach. Mimo dobrej i słonecznej pogody było dosyć chłodno i wybrany strój okazał się idealny a byłem pewny że będzie mi za ciepło.

kategorie bloga

Moje rowery

TCR Advanced 2 2021 7779 km
Zimówka 9414 km
Litening C:62 Pro 18889 km
Triban 5 54529 km
Astra Chorus 2022 9586 km
Evo 2 7927 km
Hercules 13228 km
Ital Bike 9476 km
Trek 17743 km
Agree GTC SL 21960 km
Cross Peleton 44114 km
Scott 9850 km

szukaj

archiwum