Wpisy archiwalne w kategorii
50-100
Dystans całkowity: | 88148.50 km (w terenie 1623.50 km; 1.84%) |
Czas w ruchu: | 3226:42 |
Średnia prędkość: | 26.64 km/h |
Maksymalna prędkość: | 92.00 km/h |
Suma podjazdów: | 936418 m |
Maks. tętno maksymalne: | 202 (103 %) |
Maks. tętno średnie: | 179 (89 %) |
Suma kalorii: | 1801136 kcal |
Liczba aktywności: | 1288 |
Średnio na aktywność: | 68.44 km i 2h 33m |
Więcej statystyk |
Trening 107
Środa, 2 września 2020 Kategoria 50-100, Samotnie, Szosa
Km: | 49.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:41 | km/h: | 29.11 |
Pr. maks.: | 58.00 | Temperatura: | 13.0°C | HRmax: | 152152 ( 77%) | HRavg | 131( 67%) |
Kalorie: | 1026kcal | Podjazdy: | 530m | Sprzęt: Triban 5 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Kolejny dzień gorszej pogody. Była jednak nadzieja na poprawę i gdy tylko zaczynało się wypogadzać ruszyłem na trening. Ubrałem się na warunki jakie były ale pod spodem miałem letni strój na wypadek poprawy pogody, zapomniałem jedynie rękawków i rękawiczek z krótkimi palcami. Wyjechałem na treningowym sprzęcie i starych butach. Po chwili było już mi za ciepło a podmuchy wiatru dodatkowo utrudniały jazdę, odzwyczaiłem się od jazdy w obszernych ciuchach. Już żałowałem, że ubrałem te ciuchy, musiałem się chwile pomęczyć. Po kilku minutach jazdy przestało padać, było jeszcze strasznie mokro i nie zatrzymywałem się. Nogi nie kręciły idealnie, nie wiem czy to ta pogoda czy niewygodne ciuchy, czy sprzęt. Przez ponad 30 minut męczyłem się i jak było już za ciepło postanowiłem się zatrzymać. Sporo czasu straciłem na postoju, zrzuciłem niewygodne ciuchy i schowałem do kieszonek koszulki. Były wypchane po brzegi, ale przynajmniej czułem się dużo swobodniej. Było mi trochę zimno ale byłem pewny, że uda się rozgrzać. Od tego momentu jechało mi się dużo lepiej, temperatura zmieniała się podobnie jak wilgotność nawierzchni, miejscami było całkiem mokro a czasami niemal sucho. Początkowo chciałem jak najszybciej wrócić do domu ale później już żałowałem, że nie mam większej ilości czasu. Wydłużyłem nieco trasę ale niewiele to dało. Nie miałem opcji dokręcić do dwóch godzin. Na trasie popełniłem sporo błędów, od strony technicznej jazda nie wyglądała najlepiej, jedynie mogę być zadowolony z kadencji i mocy jaką udało się generować na trasie. Niezbyt dobrze rozpoczął się dla mnie wrzesień.
Trening 105
Sobota, 29 sierpnia 2020 Kategoria Szosa, Samotnie, avg>30km\h, 50-100
Km: | 59.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:53 | km/h: | 31.33 |
Pr. maks.: | 59.00 | Temperatura: | 21.0°C | HRmax: | 151151 ( 77%) | HRavg | 131( 67%) |
Kalorie: | 1150kcal | Podjazdy: | 500m | Sprzęt: Litening C:62 Pro | Aktywność: Jazda na rowerze |
Po pierwszej roboczej sobocie w tym roku pojechałem nieco rozkręcić nogi przed niedzielą. Wybrałem bardzo łatwą trasę z długim, nudnym, płaskim odcinkiem. Wyjazd na świeżo wyczyszczonym rowerze był bardzo przyjemny, nie chciałem się męczyć ścieżką rowerową i szybko dojechałem do granicy Bielska unikając ścieżki. Udało się bez przygód i dyskusji z kierowcami. Trochę martwił mnie zmienny wiatr który mógł znacznie utrudniać jazdę na tej trasie. Pierwszy podjazd skończył się tak szybko jak zaczął i nawet go nie zauważyłem. Zjazd za to wolny, za kilkoma samochodami, kolejny szybki odcinek pokonałem w podobnym tempie jak samochody, dopiero gdy wiatr zaczął wiać w twarz straciłem dystans. Mimo wiatru jechało mi się dobrze, nie robił on na mnie wrażenia, noga podawała znów lepiej niż w piątek. Żeby było ciekawiej i trudniej zapomniałem drugiego bidonu i zabrałem za mało jedzenia. Zawsze jestem przygotowany na wizytę w sklepie wiec nie zmartwiłem się tym faktem. Wody w bidonie ubywało i z obliczeń wynikało, że zatankować będę musiał po godzinie jazdy. Na drogach nie było zbyt dużo samochodów i jedynym niebezpieczeństwem były dziury w nawierzchni na około 2 kilometrowym odcinku. Później już jazda pod dywanie. Momentami jechałem bardzo szybko, wówczas miałem problem z doborem przełożenia. Założenia treningowe udało się realizować, jechałem równym tempem z założoną mocą i kadencją. Na wjeździe do ustronia zabrakło wody i zatrzymałem się w sklepie. Kupiłem też coś do zjedzenia i ruszyłem w dalszą drogę. Na ostatnich 20 kilometrach było kilka podjazdów i tam czułem się lepiej i pewniej niż na płaskim. Zbliżając się do domu miałem ochotę na dłuższą jazdę ale czas mi nie pozwalał. Mimo wszystko był to dobry trening, może nie ilościowy ale jakościowy.
Trening 104
Czwartek, 27 sierpnia 2020 Kategoria 50-100, Samotnie, Szosa, w grupie
Km: | 57.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:06 | km/h: | 27.14 |
Pr. maks.: | 65.00 | Temperatura: | 16.0°C | HRmax: | 155155 ( 79%) | HRavg | 122( 62%) |
Kalorie: | 1083kcal | Podjazdy: | 890m | Sprzęt: Litening C:62 Pro | Aktywność: Jazda na rowerze |
Kolejny grupowy trening, tym razem na bardziej sprzyjającej
mi trasie i w spokojniejszym tempie. Znowu czas nie był moim sprzymierzeńcem i
nie byłem w stanie wyjechać wcześniej wiec wyjechałem tylko z lekkim zapasem
aby w przypadku jakiegoś defektu nie spóźnić się na miejsce zbiórki. Po dwóch
mocnych treningach powinienem być ujechany a czułem się naprawdę nieźle, dużo
lepiej niż w poprzednich dniach. Na miejsce zbiórki dojechałem w spokojnym
tempie. Byłem przed czasem i chwile czekaliśmy aż dojadą wszyscy chętni na
trening. Było chłodno ale byłem przygotowany na takie warunki, chmury na niebie
pozwoliły twierdzić, że może padać ale żadne prognozy nie mówiły o opadach.
Trochę się zastałem i nie mogłem się rozkręcić. Zanim jazda w grupie zaczęła
się układać minęło trochę czasu, kilka minut wystarczyło abym złapał swój rytm.
Po kilku minutach przeszyła pora na moją zmianę, jechałem podobnym tempem jak
inni, w górnej granicy tego co sobie założyłem, po kilku minutach kiedy
zauważyłem, że kilka osób oczekuje dużo mocniejszego tempa odpuściłem i trzy
osoby swobodnie odjechały. Ja jechałem z pozostałymi, później jeszcze jedna
osoba odjechała, jechałem cały czas równo, w końcówce nawet to nie wystarczyło
i zostałem sam za grupą. Założenia miałem takie a nie inne i nie chciałem ich
zmieniać. Na Przegibku chwila przerwy i zjazd, jechałem na tyłach grupki ale
nie traciłem dystansu, zjeżdżałem przynajmniej tak samo dobrze jak inni, brak
mocnego tempa na dojeździe do głównej drogi wzdłuż jezior pozwolił swobodnie
utrzymać się w grupie. Tego mi brakowało dzień wcześniej. Później współpraca w
grupie nie układał się już tak dobrze, próby ataków, odcinki bardzo luźnego
tempa i ostatecznie grupka się podzieliła na podjeździe pod Huciska. Powrót do
Bielska już w zapadających ciemnościach. Po szybko zapadającym zmierzchu widać,
że jesień jest coraz bliżej. Po środowym treningu byłem nieco podłamany swoją
słabością ale kolejny dzień podbudował mnie psychicznie i znowu motywacja
poszła do góry.
Trening 103
Środa, 26 sierpnia 2020 Kategoria 50-100, avg>30km\h, Samotnie, Szosa
Km: | 72.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:20 | km/h: | 30.86 |
Pr. maks.: | 66.00 | Temperatura: | 23.0°C | HRmax: | 181181 ( 92%) | HRavg | 139( 71%) |
Kalorie: | 1568kcal | Podjazdy: | 750m | Sprzęt: Litening C:62 Pro | Aktywność: Jazda na rowerze |
Drugi tegoroczny trening z grupą TwomarkSport. Na rozgrzewkę wyjechałem później niż zamierzałem o jakieś 20 minut. Wystarczyło to jednak aby dobrze się rozgrzać. Nie obyło się bez problemów, gdy poszedłem sprawdzić rower zauważyłem brak powietrza w tylnym kole. Szybko zmieniłem koła na aluminiowe z oponami. Byłem bardzo zmotywowany do działania i chciałem znów walczyć z własnymi słabościami a konkretnie pracować nad techniką jazdy w grupie. Na treningu zjawiło się nieco więcej osób niż ostatnim razem, warunki wietrzne były zupełnie inne niż 3 tygodnie temu. Wiało z zachodu co oznaczało szybki początek rundy. Na zjeździe zauważyłem, że łańcuch nie współpracuje z dwoma ostatnimi zębatkami na kasecie. To w połączeniu z korbą kompaktową wróżyło tylko kłopoty z utrzymaniem w grupie. Tak też było, na najszybszym fragmencie zjazdu próbowałem przybrać pozycję aero ale nie wyszło to najlepiej, szybko znalazłem się na końcu grupki. Na prostce z trudem się utrzymałem na tyle grupy, w zakręt wszedłem szybko ale później nie miałem w sobie tyle mocy aby rozkręcić rower i doskoczyć do końca grupki, najpierw traciłem metr, dwa później coraz więcej. Zagiąłem się, przez moment odległość jakby się zmniejszała ale aby nadrobić musiałbym generować około 500 Wat przez kilkadziesiąt sekund co było niemożliwe, ponad 45 km/h było sporo wolniejsze niż tempo grupy. Pogodziłem się z faktem, że dzisiaj w grupie nie pojeżdżę i zacząłem realizować założenie numer dwa czyli mocne tempo. Jechałem równo cały czas, łapałem osoby odpadające od peletonu. Przed rondem miałem poważny dylemat czy skręcić w prawo i spróbować dołączyć do peletonu gdzieś przed Rudzicą. Nie miałem w sobie motywacji bo brak przełożeń dyskwalifikował mnie z szybkiej jazdy i pewnie drugi raz bym od grupy opadł na zjeździe. Jechałem wiec dalej przyjętym tempem aż do podjazdu. Tam dawałem z siebie maksimum, po zjeździe złapałem kilka osób z peletonu ale nie czekałem na reakcje tylko jechałem dalej swoje. Drugi podjazd już poszedł mi słabiej a później walka z wiatrem. Pierwsze okrążenie przejechałem blisko 2 minuty wolniej niż w grupie. Czułem już zmęczenie ale chciałem pojechać w podobnym tempie jeszcze jedną rundę. Już zjazd i pierwszy płaski odcinek były sporo wolniejsze. Do podjazdu dojechałem w dobrym tempie i znów dałem z siebie maksimum na wzniesieniu. Po zjeździe już nie zregenerowałem się w pełni i drugi podjazd na rundzie już odpuściłem. Dogoniłem Wojtka który jechał jednak sporo wolniej i najpierw chciałem na niego czekać ale później gdy zauważyłem, że sporo traci podkręciłem tempo i w końcówce dałem z siebie wszystko. Na trzecią rundę nie starczyło już sił i czasu. Spokojnym tempem dojechałem do domu, po drodze myślałem sporo o tym, że znów się nie ułożyło, ostatnio zrobiłem krok do przodu, teraz do tyłu i kolejny znowu powinien być w dobrą stronę. Do przyszłego roku daje sobie czas na poprawę jazdy w grupie. Kiedyś w końcu musi nastąpić przełom, gdybym w to nie wierzył, nie traciłbym czasu na takie treningi i przygotowywał się tylko i wyłącznie do czasówek. Znowu wróciłem do domu ujechany, przynajmniej jeden cel został osiągnięty.
Trening 101
Niedziela, 23 sierpnia 2020 Kategoria 50-100, Samotnie, Szosa
Km: | 85.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:52 | km/h: | 29.65 |
Pr. maks.: | 64.00 | Temperatura: | 25.0°C | HRmax: | 148148 ( 75%) | HRavg | 130( 66%) |
Kalorie: | 1747kcal | Podjazdy: | 900m | Sprzęt: Litening C:62 Pro | Aktywność: Jazda na rowerze |
Spokojny trening na koniec tygodnia. Wydłużyłem jazdę do 3 godzin. Przez ostatnie dni jeździłem wyłącznie po górach, kiedyś trzeba od nich odpocząć. Nie lubię jazdy po płaskim wic pojechałem na zajeżoną pagórkami trasę jakich w okolicy da się wyznaczyć nieskończoną ilość. Wyjechałem w momencie gdy drogi były już suche. Nie zdążyłem jeszcze ruszyć a już zaczepił mnie kolarz który nie miał pompki, użyczyłem mu swoją stacjonarną aby nie męczył się małą ręczną. Po ujechaniu kilkuset metrów trafiłem na kolejnego pechowca, tym razem bez dętki, bez zastanowienia się dałem mu swoją, mając blisko do domu wróciłem się po drugą. Ten kolarz był bardziej przygotowany i miał przynajmniej pompkę i nie musiałem się zatrzymywać kolejny raz. Po kilometrze od domu zorientowałem się, że nie włączyłem licznika, szybko nadrobiłem braki i mogłem skupić się na realizacji celów jakie sobie postawiłem. Cały czas się coś działo i nie umiałem się skupić na trzymaniu określonych parametrów. Już na rondzie zmieniłem trasę i zamiast jechać na Międzyrzecze pojechałem w kierunku Jasienicy. Zmyliły mnie samochody uprzywilejowane znajdujące się na wiadukcie. Spory ruch był na drogach, już wiem dlaczego w weekendy staram się jeździć rano bo wtedy jest spokojniej. Po kilku minutach zacząłem łapać dobry rytm, przez kilka kilometrów jechałem z wysoką kadencją i wiedziałem, że takiej nie utrzymam. Po dobrej rozgrzewce już w Jasienicy zacząłem realizować kolejny cel a było nim trzymanie +/- 200 Wat w jak najdłuższym czasie. Również w tym przypadku przez pierwsze kilka kilometrów trzymałem założony poziom, później zaczęły się schody. Gdy tylko pojawiły się gorsze nawierzchnie moc zaczęła spadać, przez wiele kilometrów walczyłem z utrudnieniami, dużą ilością rowerzystów, warunkami, samochodami, było tego sporo i dlatego zanotowałem spadek mocy. Później stopniowo zacząłem nadrabiać, im bliżej Cieszyna tym więcej ciemnych chmur na niebie. W pewnym momencie spadło nawet kilka kropel ale na tym się skończyło. Było chłodniej niż wczoraj ale i tak litr wody na odcinku niespełna 40 kilometrowym wypiłem. W sprawdzonym miejscu uzupełniłem bidony i ruszyłem dalej by walczyć z kolejnymi utrudnieniami. W Cieszynie wiele razy zatrzymałem się aby przepuścić pieszych czy rowerzystów, nie spieszyło mi się a czasami warto zrobić coś dobrego a nie być zapatrzonym tylko na siebie i własne korzyści. Za Cieszynem trafiłem na dużą grupę rowerzystów którą wyprzedzałem na odcinku prawie kilometra. Następnie wjechałem na odcinek ze ścieżką rowerową, od pewnego czasu staram się jeździć ścieżkami nawet wtedy gdy za bardzo nie nadają się do jazdy. Dawno nie jechałem tą drogą i układ komunikacyjny trochę się zmienił, około 2 kilometrowy odcinek prowadził chodnikiem oddzielonym barierką od drogi, bez problemu dało się jechać 30 km/h, na plus na pewno fakt, że co kilkadziesiąt metrów nie było nierównych zjazdów do posesji. Zamyśliłem się trochę i przegapiłem zjazd w nieznaną mi drogę prowadzącą wzdłuż granicy do Lesznej. Pojechałem znaną mi główną drogą. Noga cały czas podawała, trzymałem się czasów które wyznaczyłem na jedzenie i regularnie się nawadniałem. Czegoś jednak brakowało i na kolejnych podjazdach nie umiałem złapać rytmu i jechałem ze zbyt niską kadencją. Wiatr tez nie pomagał w takim stopniu jak się spodziewałem. Cały czas musiałem być skupiony bo kilka razy musiałem się wykazać szybką reakcją na zachowania innych użytkowników dróg. Ciemne chmury mnie goniły wiec miałem motywacje do szybkiej jazdy. Brakowało kilku kilometrów które miały być na początku i dlatego pokonałem trasę szybciej niż założone trzy godziny. Celów nie zrealizowałem ale mimo to mogę być zadowolony, noga podawała, dobrze zakończyłem tydzień i mogę z optymizmem wkroczyć w kolejny. Znów zrobiłem sporo dobrego dla innych nie mając z tego żadnej korzyści to coraz rzadziej spotykane zachowanie wśród kolarzy i coraz mniej doceniane, bardzo mnie ten fakt martwi ale nic z tym zrobić nie mogę.
Trening 99
Czwartek, 20 sierpnia 2020 Kategoria 50-100, Samotnie, Szosa
Km: | 80.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:55 | km/h: | 27.43 |
Pr. maks.: | 70.00 | Temperatura: | 16.0°C | HRmax: | 178178 ( 91%) | HRavg | 140( 71%) |
Kalorie: | 1972kcal | Podjazdy: | 1600m | Sprzęt: Litening C:62 Pro | Aktywność: Jazda na rowerze |
Pogoda znów płata figle i środa była kolejnym dniem wolnym od roweru. Nie zmieniło to jednak nic w planie treningowym i kolejnego dnia wyjechałem na wymagający trening. Udało się wcześniej wstać i wyjechałem po 7 z domu. Warunki były trudne, chłodno, mgliście ale dzień zapowiadał się na pogodny. Zdecydowałem się wybrać cieplejszy zestaw ciuchów. Chcąc jak najszybciej wydostać się z Bielska wybrałem optymalny wariant i minąłem bardzo techniczny odcinek zastępując go fragmentem głównej drogi przez Osiedle Karpackie. Pomysł okazał się nietrafiony bo znów stałem na kilku skrzyżowaniach. Trochę zmarzłem, rozgrzewki dobrej nie zrobiłem ale treningu odpuścić nie zamierzałem. Im bliżej Szczyrku tym większa mgła, widoczność coraz słabsza. Będąc w Szczyrku w krótkiej chwili mgła opadła i niebo było bezchmurne, cieplej nie było ale słońce przyjemnie grzało. Podobny trening robiłem wiosną, wtedy popełniłem kilka błędów, m.in. źle dobrałem odcinek testowy i musiałem skrócić czas tempówki. Tym razem warunki były trudniejsze co automatycznie wydłużało czas jaki był potrzebny na pokonanie całego podjazdu. Zacząłem dokładnie w tym samym miejscu a na pokonanie podjazdu potrzebowałem 30 sekund dłużej, warunki były trudne, wiatr wiejący w twarz nie zawsze pomaga a tym razem nie narzekałem na warunki. Noga podawała dosyć dobrze ale nie byłem w pełni zadowolony ze swojej jazdy. Zjazd do Wisły był zimny, mokry i ogólnie nieprzyjemny, momentami gdy skupiłem się na technice wszystko wyglądało nieźle ale fragmentami jechałem bardzo słabo i wolno. W pewnym momencie zauważyłem rozjechanego lisa. Coraz więcej widać rozjechanych zwierząt na drogach a mówi się, że jest bezpieczniej niż kiedyś. Nie rozczulałem się nad biednym losem zwierzęcia tylko ruszyłem drugi raz na przełęcz. Źle dobrałem odcinek i po 16 minutach miałem jeszcze 200 metrów do szczytu. Przez 10 minut moja jazda wyglądała nieźle, później stała się coraz bardziej nierówna, szarpana, głównym problemem były płuca a konkretnie zbyt mała ilość tlenu jaką dostarczałem organizmowi. Szybko się zakwasiłem i dlatego w końcówce miałem problem z odpowiednią techniką jazdy. Niewiele zmieniły się warunki na zjeździe i znów w kilku miejscach skupiłem się na technice ale przez większą cześć zjazdu jechałem wolno. Wyeliminowałem cześć błędów z drugiego podjazdu ale znowu po 13 minutach mnie zaczęło brakować. Ostatnie 3 minuty to była straszna szarpanina, za wszelką cenę chciałem utrzymać równą moc do końca podjazdu. Przed samą przełęczą dyszałem strasznie próbując złapać oddech, poczułem ulgę gdy zaczął się zjazd. Początek odpuściłem ale gdy doszedłem do siebie skupiłem się na technice, nieźle pokonałem trudniejszą sekcje i bardzo szybko ostatni kilometr do wyciągu, wszystko za sprawą silnego wiatru w plecy. Przejazd przez Szczyrk był szybki do momentu gdy zatrzymały mnie światła. Tam kolejny pokaz jazdy, około kilometr przed tym skrzyżowaniem wyprzedziłem kolarza na rowerze elektrycznym, gdy ja grzecznie zatrzymałem się i czekałem na zielone światło, kolarz zjechał na chodnik gdzie było pełno pieszych którzy w ostatniej chwili uciekli mu spod kół po czym zjechał spowrotem na drogę. To już kolejna tego typu akcja, kierowcy kodują takie sytuacje i później wyładowują agresje na rowerzystach, dajemy im podstawy do tego. Szybko zapomniałem o całej akcji, jadąc z wiatrem szybko dojechałem do Bielska gdzie znów grzecznie zjechałem na ścieżkę rowerową, w tej sytuacji inni „kolarze” jechaliby drogą. Sporo czasu straciłem na kolejnych skrzyżowaniach, maksymalnie wydłużyłem sobie trasę dodając kilka podjazdów. Noga cały czas nieźle podaje ale układ oddechowy działa coraz gorzej obniżając wydolność organizmu co koniec końców i tak doprowadzi do spadku formy. Staram się z tym walczyć ale nie wychodzi, gdyby był czerwiec to poważnie bym się tym martwił, sezon ma się ku końcowi i wtedy będzie czas doprowadzić organizm do normy.
Rozgrzewka i rozjazd
Niedziela, 16 sierpnia 2020 Kategoria 50-100, Samotnie, Szosa
Km: | 56.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:09 | km/h: | 26.05 |
Pr. maks.: | 55.00 | Temperatura: | 21.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | 913kcal | Podjazdy: | 530m | Sprzęt: Litening C:62 Pro | Aktywność: Jazda na rowerze |
Trening 95
Środa, 12 sierpnia 2020 Kategoria 50-100, Samotnie, Szosa
Km: | 55.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:51 | km/h: | 29.73 |
Pr. maks.: | 69.00 | Temperatura: | 28.0°C | HRmax: | 147147 ( 75%) | HRavg | 128( 65%) |
Kalorie: | 1078kcal | Podjazdy: | 610m | Sprzęt: Litening C:62 Pro | Aktywność: Jazda na rowerze |
Nieco dłuższy trening z wieloma niespodziankami na trasie. Po ciężkim dniu w pracy wyjechałem najszybciej jak mogłem. Miałem w głowie dwie trasy i ostatecznego wyboru chciałem dokonać na 10 kilometrze. Dosyć nietypowo początek trasy był z przewagą wiatru w plecy. Nic mi jednak ten wiatr nie pomógł i nie jechałem wiele szybciej. Kolejna regulacja przerzutki pozwoliła ograniczyć przeskakiwanie łańcucha ale wciąż ono występowało. Nie miało to wpływu na szybkość ale był to swego rodzaju aspekt psychologiczny. Nie byłbym sobą gdybym wybrał, bardziej płaski, łatwiejszy i zarazem nudny wariant trasy i w Grodźcu skręciłem na Górki Wielkie. Po krótkim podjeździe który poszedł zadziwiająco lekko rozluźniłem się, nie zauważyłem kupy żwiru na drodze i w nią wjechałem. Liczyłem na to, że nie złapałem gumy. Miejsce było tak niefortunne, że zaczął się zjazd i nabrałem dosyć dużej prędkości. Sztuką było zwolnić i zatrzymać się bez upadku i mi się to udało, wymiana dętki w panujących warunkach nie była przyjemna. Na szczęście dziura była niewielka a konkretnie dwie i tylko w dętce, czyli standardowo dobiłem oponę do obręczy. Byłem bardzo zły, chciałem się odstresować na rowerze a jeszcze bardziej się zestresowałem. Za trzecim podejściem udało mi się napompować powietrza i mogłem jechać dalej. Niefortunnie wybrałem dziurawy odcinek remontowanej drogi. Przez kilka kilometrów jechałem bardzo wolno i poniżej założonej mocy. Wybiło mnie to z rytmu i długo szukałem odpowiedniego tempa. Straconego czasu nie byłem w stanie nadrobić ale nie traciłem więcej bo przez każde newralgicznie miejsce przejechałem bez zatrzymywania się. Kilka razy walczyłem z przerzutką i łańcuchem i musiałem zwalniać. To co przyjemne skończyło się w Goleszowie, dane z licznika wskazywały raczej na to, ze jechałem pod wiatr a w rzeczywistości 80 % czasu miałem wiatr w plecy. Powrót do domu to ciągła walka z wiatrem, jechałem z odpowiednią mocą i kadencją. To się liczyło a inne parametry były mniej istotne. Nie zatrzymywałem się po drodze i wyrobiłem się na styk w planowanej godzinie powrotu. Cały zapas straciłem na wymianie dętki co dodatkowo wybiło mnie z rytmu i sporo czasu potraciłem też w głupich miejscach. Noga na szczęście podawała całkiem nieźle ale nie czerpałem zbyt dużej przyjemności z jazdy i po treningu byłem równie zły jak przed nim. W domu spotkała mnie kolejna niespodzianka, od jakiegoś czasu moje jazdy na Stravie są flagowane, na początku były to jazdy do sklepu, później regeneracyjne, a obecnie są to już treningi jakich zaliczyłem dziesiątki, na razie straciłem kilka rekordów na podjazdach a być może to dopiero początek. Mogą flagować mi jazdy, mogą odbierać rekordy ale umiejętności jazdy po górach i generowanej mocy mi nie odbiorą. Ktoś sobie znalazł zabawę, inni mają dziesiątki nic nie wartych „KOMów”, ja mam ledwie kilka i to wartościowych, nie dałem żadnych podstaw do tego żeby być flagowanym, jest mi po prostu żal delikwentów którzy postępują w ten sposób. Spotkałem się już z wieloma formami podważania moich umiejętności, gwiazdorzenia a ten sposób jest najbardziej żałosny z nich. Wcale nie muszę chwalić się swoimi jazdami na Stravie, jak komuś się to nie podoba to wystarczy nie obserwować mojego profilu, nie trzeba od razu posuwać się do tak żałosnych metod.
Rozgrzewka i rozjazd
Niedziela, 9 sierpnia 2020 Kategoria 50-100, Samotnie, Szosa
Km: | 91.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 03:19 | km/h: | 27.44 |
Pr. maks.: | 61.00 | Temperatura: | 29.0°C | HRmax: | 179179 ( 91%) | HRavg | 133( 68%) |
Kalorie: | 2097kcal | Podjazdy: | 980m | Sprzęt: Litening C:62 Pro | Aktywność: Jazda na rowerze |
Trening 93
Piątek, 7 sierpnia 2020 Kategoria 50-100, Samotnie, Szosa
Km: | 59.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:06 | km/h: | 28.10 |
Pr. maks.: | 63.00 | Temperatura: | 25.0°C | HRmax: | 159159 ( 81%) | HRavg | 136( 69%) |
Kalorie: | 1380kcal | Podjazdy: | 760m | Sprzęt: Litening C:62 Pro | Aktywność: Jazda na rowerze |
Wczoraj znowu nie miałem czasu. Długo pracowałem nad ustawieniem przerzutki z nowiutkim wózkiem który jednak nie jest kompatybilny z kasetą 11x32 i będę musiał zmienić kółeczka na stare, najważniejsze, że wózek jest prosty i nie ma luzów. Szkoda mi było nowego łańcucha wiec założyłem rezerwowy i jakiś czas musi wytrzymać. Chciałem wszystko zrobić dokładnie i dlatego zajęło mi to dużo czasu i brakło go na test roweru. Nic nie stanęło na przeszkodzie aby zrobić to w piątek. Przy okazji przetestowałem również nowy kask który w międzyczasie dojechał, stary był pęknięty, spadł z wysokości 1 metra na beton i rozleciał się na kawałki, przeżył dwa upadki i spełnił swoje zadanie. Opóźniłem wyjazd o 30 minut, miałem jechać zaraz po finiszu TDP który w tym roku oglądałam w telewizji, nie było mi dane kibicować na trasie a stać w mieście mi się nie chciało. Dużo więcej było widać w telewizji. Liczyłem na to, że drogi będą już przejezdne. Przejazd przez Bielsko był spokojny, ledwie w kilku miejscach musiałem się zatrzymać. Już na pierwszych kilometrach zauważyłem, że jedzie się dużo lżej niż wcześniej, wózek z metalowymi kółkami robił dobrą robotę, aby zachowana była równowaga to moja noga nie była najlepsza. Nie przejmowałem się tym i jechałem cały czas trzymając się 2 strefy mocy. Podjazdy szły wyraźnie lżej, na zjazdach nie dokręcałem, kilka razy przerzutka nie chciała szybko zmienić przełożenia ale nic nie blokowało jak wcześniej. Warunki nie przeszkadzały mi bardzo, było gorąco i wiało ale niezbyt silnie z różnych kierunków. Picia w bidonach szybko ubywało podobnie jak drogi. Ani się obejrzałem i byłem już w Kobiernicach. Od tego momentu ruch na drogach był ogromny, cudem udawało się omijać większe dziury na trasie, kilka razy zostałem strąbiony a nawet skrytykowany przez kierowców, gdyby była inna droga dojazdowa do Międzybrodzia to może ruch by się podzielił a tak miałem równe prawo jechać drogą jak kierowcy. Duży ruch towarzyszył mi również na podjeździe pod Przegibek. Gdy tylko tam skręciłem to zauważyłem sporo śmieci pozostałych po peletonie TDP, ciekawe kto posprząta ten bajzel. Podjeżdżając czułem magie TDP, napisy na drodze dodawały kopa który jednak nie był mi potrzebny. Wjechałem w równym tempie z niezłym czasem. W końcówce dojechałem do jakiejś grupki rowerzystów, próbowali się ze mną ścigać ale ich sprint był słabszy niż moje 200-250 Wat które trzymałem na całej długości podjazdu. Na zjeździe postawiłem wszystko na jedną kartę, po wolnym początku rozwinąłem dużą szybkość, mimo dużego ruchu samochodów nie musiałem zbędnie hamować, zjazd znam już na pamięć, starałem się jak najlepiej technicznie pokonywać zakręty i jak najszybciej proste, nie dokręcałem na maksa a na dwóch łukach mogłem jechać szybciej. Te niedoskonałości jednak nie wpłynęły na całokształt i był to najszybszy i najlepszy zjazd w tym roku. Najwięcej rozczarowań spotkało mnie po zjeździe, w mieście straciłem kilka minut na skrzyżowaniach, jadąc bulwarami byłbym znacznie szybciej. Wracając było już chłodniej i bardzo przyjemnie. Noga pod koniec była nieco lepsza. W niedziele potrzebuję lepszej dyspozycji aby myśleć o realizacji postawionych przed sobą celów. Ważny to będzie sprawdzian i na trudnym podjeździe, moje atuty powinny mi pomóc ale bez dobrej dyspozycji nic nie dadzą. Dawno nie rywalizowałem na czasówce 30 minutowej i nigdy nie jechałem takiego podjazdu stricto na czas wiec będzie to nowe i cenne doświadczenie. Łysa Góra nie wybacza błędów a w połączeniu z upałem jest prawdziwą rzeźnią wśród podjazdów. To właśnie trudność tego wyzwania daje mi motywacje do wystartowania i utrzymania założonego pułapu mocy przez ponad 30 minut. Innego celu nie mam a ten jest bardzo trudny do realizacji.