Wpisy archiwalne w kategorii
50-100
Dystans całkowity: | 88201.50 km (w terenie 1623.50 km; 1.84%) |
Czas w ruchu: | 3228:44 |
Średnia prędkość: | 26.64 km/h |
Maksymalna prędkość: | 92.00 km/h |
Suma podjazdów: | 936858 m |
Maks. tętno maksymalne: | 202 (103 %) |
Maks. tętno średnie: | 179 (89 %) |
Suma kalorii: | 1802528 kcal |
Liczba aktywności: | 1289 |
Średnio na aktywność: | 68.43 km i 2h 33m |
Więcej statystyk |
Zakończenie Sezonu 2016
Sobota, 15 października 2016 Kategoria 50-100, Szosa, Trening 2016, w grupie
Km: | 92.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 03:15 | km/h: | 28.31 |
Pr. maks.: | 69.00 | Temperatura: | 17.0°C | HRmax: | 183183 ( 93%) | HRavg | 138( 70%) |
Kalorie: | 2559kcal | Podjazdy: | 1200m | Sprzęt: Triban 5 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Ostatni wyjazd przed planowaną przerwą od roweru. W tym roku muszę zrobić dłuższą przerwę i jeżeli stan zdrowia pozwoli to za miesiąc wracam do treningów. Pogoda do jazdy wymarzona, słonecznie i ciepło, idealne warunki do ostatniego ścigania.
Trasa tegorocznego wyścigu na Zakończenie Sezonu trochę się różniła od zeszłorocznej i moim zdaniem nie była wcale bezpieczniejsza, było kilka niebezpiecznych miejsc i jedno szczególnie niewidoczne skrzyżowanie, dobrze, że ruch nie był zbyt duży bo mogłoby być niebezpiecznie. Do Dębowca dojechałem z Jarkiem, prawie cały czas z wiatrem i momentami mocniejszym tempem. Na starcie czekali już Darek i Andrzej a po 20 minutach dojechała reszta.
Po starcie od razu wszyscy wyrwali do przodu, nie jechało mi się dobrze ale się trzymałem w grupie. Po pierwszej górce wyszedłem na czoło i dałem krótką zmianę, nie udało się rozciągnąć grupy i widząc, że za grupą zostały tylko 3 osoby byłem pewny, że mogę mieć problem obronić 1 miejsce w klasyfikacji. Obawy okazały się słuszne, w Międzyświeciu przed wiaduktem zostałem z tyłu, przytkało mnie i ciężko było utrzymać koło. Wyprzedziło mnie kilka samochodów i przed zjazdem miałem już sporą stratę do grupy, zjazd też powiększył stratę i kolejna górka która była dosyć łatwa, do połowy można było wjechać z rozpędu nie zbliżyła mnie do grupy. Dopiero w Kostkowicach na podjeździe byłem w stanie przyśpieszyć na tyle by złapać grupę, w międzyczasie już odpadły dwie osoby, po wjeździe na drogę do Dębowca jeszcze miałem startę, ale szybko ją nadrobiłem i na drugą rundę wjechałem już w grupie. Po pierwszych zmarszczkach zostało 6 osób w grupie i tak jechaliśmy przez prawie całą rundę. W Kostkowicach na górce lekko odjechałem reszcie i Kamil poprawił i była szansa odjechania ale wolałem nie ryzykować, nie czułem się aż tak mocny. Po wjeździe na 3 rundę został Tomek i jechaliśmy już w 5. Czułem, że jestem najsłabszy w tej grupie i nie chciałem się zbytnio wychylać ale kilka zmian dałem, nikt nie odstawał od grupy i trzeba było cały czas jechać czujnie. W Kostkowicach mocniej pociągnął Darek i od razu Jarek siadł mu na koło i po podjeździe było jakieś 100 metrów różnicy. W drodze do Dębowca różnica się utrzymywała, kiedy wiedziałem, że nie mogę liczyć na pomoc Kamila i Dominika pociągnąłem mocniej i w momencie zespawałem grupę razem. Czułem się o dziwo dobrze i postanowiłem od razu narzucić mocne tempo. Cały podjazd jechałem równo i mocno, ale jakaś rezerwa jeszcze była, czułem ciężkie oddechy kolegów za plecami i gdyby meta była trochę dalej to mógłbym to wygrać a Jarek wyszedł z koła przed kreską i ostatecznie byłem drugi. Wynik znacznie powyżej oczekiwań. Jak na końcówkę sezonu, ciągłe problemy zdrowotne i ogólne samopoczucie to mogę optymistycznie patrzeć w przyszłość.
Na przyszły sezon, o ile zdrowie pozwoli to szykują się spore zmiany, jedną z nich będzie licencja. Teraz pora na całkowity reset i powrót do pełnej sprawności zdrowotnej.
https://www.strava.com/activities/745448400
Trasa tegorocznego wyścigu na Zakończenie Sezonu trochę się różniła od zeszłorocznej i moim zdaniem nie była wcale bezpieczniejsza, było kilka niebezpiecznych miejsc i jedno szczególnie niewidoczne skrzyżowanie, dobrze, że ruch nie był zbyt duży bo mogłoby być niebezpiecznie. Do Dębowca dojechałem z Jarkiem, prawie cały czas z wiatrem i momentami mocniejszym tempem. Na starcie czekali już Darek i Andrzej a po 20 minutach dojechała reszta.
Po starcie od razu wszyscy wyrwali do przodu, nie jechało mi się dobrze ale się trzymałem w grupie. Po pierwszej górce wyszedłem na czoło i dałem krótką zmianę, nie udało się rozciągnąć grupy i widząc, że za grupą zostały tylko 3 osoby byłem pewny, że mogę mieć problem obronić 1 miejsce w klasyfikacji. Obawy okazały się słuszne, w Międzyświeciu przed wiaduktem zostałem z tyłu, przytkało mnie i ciężko było utrzymać koło. Wyprzedziło mnie kilka samochodów i przed zjazdem miałem już sporą stratę do grupy, zjazd też powiększył stratę i kolejna górka która była dosyć łatwa, do połowy można było wjechać z rozpędu nie zbliżyła mnie do grupy. Dopiero w Kostkowicach na podjeździe byłem w stanie przyśpieszyć na tyle by złapać grupę, w międzyczasie już odpadły dwie osoby, po wjeździe na drogę do Dębowca jeszcze miałem startę, ale szybko ją nadrobiłem i na drugą rundę wjechałem już w grupie. Po pierwszych zmarszczkach zostało 6 osób w grupie i tak jechaliśmy przez prawie całą rundę. W Kostkowicach na górce lekko odjechałem reszcie i Kamil poprawił i była szansa odjechania ale wolałem nie ryzykować, nie czułem się aż tak mocny. Po wjeździe na 3 rundę został Tomek i jechaliśmy już w 5. Czułem, że jestem najsłabszy w tej grupie i nie chciałem się zbytnio wychylać ale kilka zmian dałem, nikt nie odstawał od grupy i trzeba było cały czas jechać czujnie. W Kostkowicach mocniej pociągnął Darek i od razu Jarek siadł mu na koło i po podjeździe było jakieś 100 metrów różnicy. W drodze do Dębowca różnica się utrzymywała, kiedy wiedziałem, że nie mogę liczyć na pomoc Kamila i Dominika pociągnąłem mocniej i w momencie zespawałem grupę razem. Czułem się o dziwo dobrze i postanowiłem od razu narzucić mocne tempo. Cały podjazd jechałem równo i mocno, ale jakaś rezerwa jeszcze była, czułem ciężkie oddechy kolegów za plecami i gdyby meta była trochę dalej to mógłbym to wygrać a Jarek wyszedł z koła przed kreską i ostatecznie byłem drugi. Wynik znacznie powyżej oczekiwań. Jak na końcówkę sezonu, ciągłe problemy zdrowotne i ogólne samopoczucie to mogę optymistycznie patrzeć w przyszłość.
Na przyszły sezon, o ile zdrowie pozwoli to szykują się spore zmiany, jedną z nich będzie licencja. Teraz pora na całkowity reset i powrót do pełnej sprawności zdrowotnej.
https://www.strava.com/activities/745448400
Roztrenowanie 7
Niedziela, 9 października 2016 Kategoria 50-100, Szosa, w grupie
Km: | 87.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 03:26 | km/h: | 25.34 |
Pr. maks.: | 58.00 | Temperatura: | 8.0°C | HRmax: | 170170 ( 87%) | HRavg | 126( 64%) |
Kalorie: | 2177kcal | Podjazdy: | 1320m | Sprzęt: Triban 5 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Roztrenowanie 4
Sobota, 1 października 2016 Kategoria 50-100
Km: | 88.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 03:15 | km/h: | 27.08 |
Pr. maks.: | 65.00 | Temperatura: | 16.0°C | HRmax: | 172172 ( 88%) | HRavg | 129( 66%) |
Kalorie: | 1912kcal | Podjazdy: | 1350m | Sprzęt: Triban 5 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Dojazd, rozgrzewka, rozjazd i powrót
Niedziela, 25 września 2016 Kategoria 50-100, Samotnie, Szosa, w grupie
Km: | 57.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:25 | km/h: | 23.59 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | 1130kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Triban 5 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Puchar Równicy 2016
Sobota, 24 września 2016 Kategoria 50-100, Samotnie, w grupie, Wyścig
Km: | 51.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:05 | km/h: | 24.48 |
Pr. maks.: | 67.00 | Temperatura: | 17.0°C | HRmax: | 185185 ( 94%) | HRavg | 161( 82%) |
Kalorie: | 1894kcal | Podjazdy: | 1500m | Sprzęt: Triban 5 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Ostatni wyścig w tym sezonie, jak to można nazwać wogóle wyścigiem, na trasie panował starszny haos, nikt nie wiedział gdzie ma jechać, zabezpieczenie też nie było dobre jak na krótką rundę, cwanictwo też jakby się powiększa i jakby nie patrzeć to 70% zawodników powinna zostać zdyskwalifikowana za jazdę po chodniku, przepisy ruchu drogowego zakazują jazdy rowerem po chodniku, chyba, że występują sytuacje wyjątkowe, a takich dzisiaj nie było, z tego powodu się śmiano ze mnie na mecie, że jak głupek jechałem po kostce brukowej a nie po chodniku, albo jeżdżę zgodnie z regulaminem i przepisami albo nie jeżdżę wcale. Po tym wyścigu a konkretnie po kilku głupich komentarzach osób których uważałem za sprzymierzeńców odechciało mi się ścigania, jeżeli to tak ma wyglądać to ja nie widzę w tym sensu, nie wyszedł mi dzisiejszy wyścig ale ja się nie poddaję i jeszcze kiedyś może takie osoby odszczekają swoje i zobaczymy kto jest lepszy.
Do Ustronia przyjechałem z Bartkiem z Jaworza który debiutował w wyścigu i sam mówił, że to chyba jego pierwszy i ostatni raz. Na miejscu byliśmy tuż po 8, na początek do biura załatwić formalności, później przygotowanie i na rozgrzewkę. Zrobiłem długą rozgrzewkę i po 9, wróciłem do biura zawodów na herbatę bo było mi zimno. Później pojechałem poszukać kogoś z JAS-KÓŁEK, bo jeszcze nikogo nie spotkałem i po krótkim postoju pojechałem jeszcze na krótką pętlę i ustawiłem się na starcie, miałem dobrą pozycję, ale okazało się, że już tradycyjnie na Road Maraton cwaniaki ustawiły się poza sektorem i miały lepszą pozycję startową niż osoby które musiały stać i marznąć w sektorze. Po starcie tradycyjnie nerwówka i dwa razy prawie leżałem i przez długi czas jechałem pomiędzy dwoma kolarzami i nie mogłem nawet drgnąć kierownicą by się nie wysypać. Na dojeździe do podjazdu na Równicę straciłem sporo pozycji i byłem ostatni z JAS-KÓŁEK a za mną było około 50 osób, w sektorze przede mną było 30, po starcie już 70 i straciłem sporo na początkowych kilometrach. Kiedy zaczął się podjazd na Równicę to zacząłem stopniowo nadrabiać pozycje, jechało się o dziwo bardzo dobrze a tętno nie było wcale takie wysokie i jadąc równo cały czas nadrobiłem sporo i kiedy znalazłem się w grupie z którą jechałem na Road Trophy to trochę odpuściłem ale i tak im odjechałem i na nawrót wjechałem w trzeciej grupce, m.in. z Jankiem Grzempą i Mirkiem Sólnicą, po nawrocie lekko odstałem i musiałem gonić, na początku zjazdu ktoś wyleciał z drogi i musiałem sporo zwolnić by go minąć, wyprzedziło mnie kilka osób a później znowu ktoś się wlekł i musiałem hamować i dopiero w połowie zjazdu go wyprzedziłem a w tym czasie miałem już nma kole dużą grupę i na zjeździe do Jaszowca jechałem cały czas z nimi ale na podjeździe stało się coś co spowodowało, że już mi się odechciało ścigania, wszyscy skręcili na chodnik, kilku pieszych szło i ledwo zdążyli uciec by nie zostać potrąconym. Szkoda, że nie mam kamery bo gdybym to nagrał to byłby to fajny materiał dowodowy na permanentne łamanie przepisów, ten manewr spowodował, że straciłem sporo do tej grupy i musiałem jechać samotnie dalej. Na drugim okrążeniu lekko tracę a dodatkowo łapie mnie sporo osób w tym jedna JAS-KÓŁKA i wszyscy skręcają na chodnik, ja jadę swoje i nie kombinując jadę cały kilometrowy odcinek po kostce na końcu której będąc w grupce, część osób przez pomyłkę pojechała na trzecią rundę, ja się w porę kapnąłem i skręciłem w lewo, na tym zawahaniu znowu straciłem kilka pozycji. Nogi dalej podawły ale tempo na zjeździe to paranoja, jadąc prawie 70km/h nie potrafiłem złapać koła grupki i później po zakręcie jakoś cudem dospawałem i w tej grupie jechałem prawie 3 okrążenia. Okrążenie krótkie i dla mnie bardzo nieciekawe, niebezpieczny zjazd i znak stop na którym ledwo się utrzymałem bo kierowca nie patrzył wogóle na kolarzy i jechał, dobrze, że za mną nikogo nie było bo cudem się zmieściłem. Przez dwie rundy nic szczególnego się nie działo, jedynie nie miałem za bardzo kiedy jeść i jadłem mało i to pewnie była jedna z przyczyn tego nagłego zasłabnięcia. Na początku trzeciego okrążenia zjechały się dwie grupy i część była słabsza, na zjeździe w boczną uliczkę o mało co nie leżałem, jadący bez numeru Przemek Szlagor wyprzedził mnie zaraz przed zakrętem i tak skręcił, że prawie zahaczyłem o jego tylne koło. Po zjeździe zostałem z tyłu i okazało się, że zrobiła się luka i grupa z którą jechałem jest z przodu i próbując ich gonić tylko się zajechałem. Na podjeździe zdublowałem kilka osób w tym jednego z Road Maraton Team i dwie JAS-KÓŁKI, grupy już nie dogoniłem i czułem, że będzie dalej ciężko jechać tym tempem i zacząłem odpuszczać. Dwie ostatnie rundy już przejechałem niby spokojniej ale sił już nie było i cierpiałem. Przed Równicą wyprzedził mnie Marek i widząc jak on jedzie wiedziłem, że na podjeździe stracę wiele minut. Do kostki brukowej jakoś dojechałem, w połowie odcinka bruku musiałem stanąć, na chwilę straciłem obraz przed oczami i miałem chwilę zwątpienia, biłem się z myślami, zwrócić czy jechać dalej. Pojechałem i jadąć bardzo wolno(był to jeden z wolniejszych moich wjazdów na Równicę) dokulałem się do mety. Po drodze wyprzedziło mnie jakieś 30 osób w tym kilka JAS-KÓŁEK. Gdybym nie jeździł w JAS-KÓŁKACH to bym nie ukończył tego wyścigu. Zrobiłem to dla drużyny.
Na mecie długo dochodziłem do siebie i już sobie postanowiłem, że muszę się wsiąść za siebie i coś zrobić ze sobą, muszę przyznać, że ostatnio się trochę zaniedbałem, nie tylko treningi ale także odżywianie i odpoczynek i dobrze, że tak się to skończyło, zawsze mogłoby być gorzej. Na mecie nasłuchałem się sporo uwag na swój temat, mam to w nosie co mówią inni, jeżdżę głównie dla siebie i ja wiem co mogę w danym momencie a nie inni, zawodowcem już nie będę, wiele osób zachowuje się jak zawodowcy, z tym już nic nie zrobię, różni są ludzie. Z jednym tylko mogę się zgodzić, że nudne robi się to, że każdy wyścig wygrywa ta sama osoba.
W przyszłym sezonie chyba sobie odpuszczę ściganie, przestało mi się podobać a także mnie bawić, szkoda zdrowia, nerwów i pieniędzy, są inne, piękniejsze dziedziny kolarstwa i może przerzucę się na turystykę i zacznę jeździć długie dystanse.
Jutro chyba tylko przejadę czasówkę, wątpię, że będę miał siły walczyć, jestem w dołku formy i się do tego przyznaję a nie szukam wymówek.
https://www.strava.com/activities/723255247
Do Ustronia przyjechałem z Bartkiem z Jaworza który debiutował w wyścigu i sam mówił, że to chyba jego pierwszy i ostatni raz. Na miejscu byliśmy tuż po 8, na początek do biura załatwić formalności, później przygotowanie i na rozgrzewkę. Zrobiłem długą rozgrzewkę i po 9, wróciłem do biura zawodów na herbatę bo było mi zimno. Później pojechałem poszukać kogoś z JAS-KÓŁEK, bo jeszcze nikogo nie spotkałem i po krótkim postoju pojechałem jeszcze na krótką pętlę i ustawiłem się na starcie, miałem dobrą pozycję, ale okazało się, że już tradycyjnie na Road Maraton cwaniaki ustawiły się poza sektorem i miały lepszą pozycję startową niż osoby które musiały stać i marznąć w sektorze. Po starcie tradycyjnie nerwówka i dwa razy prawie leżałem i przez długi czas jechałem pomiędzy dwoma kolarzami i nie mogłem nawet drgnąć kierownicą by się nie wysypać. Na dojeździe do podjazdu na Równicę straciłem sporo pozycji i byłem ostatni z JAS-KÓŁEK a za mną było około 50 osób, w sektorze przede mną było 30, po starcie już 70 i straciłem sporo na początkowych kilometrach. Kiedy zaczął się podjazd na Równicę to zacząłem stopniowo nadrabiać pozycje, jechało się o dziwo bardzo dobrze a tętno nie było wcale takie wysokie i jadąc równo cały czas nadrobiłem sporo i kiedy znalazłem się w grupie z którą jechałem na Road Trophy to trochę odpuściłem ale i tak im odjechałem i na nawrót wjechałem w trzeciej grupce, m.in. z Jankiem Grzempą i Mirkiem Sólnicą, po nawrocie lekko odstałem i musiałem gonić, na początku zjazdu ktoś wyleciał z drogi i musiałem sporo zwolnić by go minąć, wyprzedziło mnie kilka osób a później znowu ktoś się wlekł i musiałem hamować i dopiero w połowie zjazdu go wyprzedziłem a w tym czasie miałem już nma kole dużą grupę i na zjeździe do Jaszowca jechałem cały czas z nimi ale na podjeździe stało się coś co spowodowało, że już mi się odechciało ścigania, wszyscy skręcili na chodnik, kilku pieszych szło i ledwo zdążyli uciec by nie zostać potrąconym. Szkoda, że nie mam kamery bo gdybym to nagrał to byłby to fajny materiał dowodowy na permanentne łamanie przepisów, ten manewr spowodował, że straciłem sporo do tej grupy i musiałem jechać samotnie dalej. Na drugim okrążeniu lekko tracę a dodatkowo łapie mnie sporo osób w tym jedna JAS-KÓŁKA i wszyscy skręcają na chodnik, ja jadę swoje i nie kombinując jadę cały kilometrowy odcinek po kostce na końcu której będąc w grupce, część osób przez pomyłkę pojechała na trzecią rundę, ja się w porę kapnąłem i skręciłem w lewo, na tym zawahaniu znowu straciłem kilka pozycji. Nogi dalej podawły ale tempo na zjeździe to paranoja, jadąc prawie 70km/h nie potrafiłem złapać koła grupki i później po zakręcie jakoś cudem dospawałem i w tej grupie jechałem prawie 3 okrążenia. Okrążenie krótkie i dla mnie bardzo nieciekawe, niebezpieczny zjazd i znak stop na którym ledwo się utrzymałem bo kierowca nie patrzył wogóle na kolarzy i jechał, dobrze, że za mną nikogo nie było bo cudem się zmieściłem. Przez dwie rundy nic szczególnego się nie działo, jedynie nie miałem za bardzo kiedy jeść i jadłem mało i to pewnie była jedna z przyczyn tego nagłego zasłabnięcia. Na początku trzeciego okrążenia zjechały się dwie grupy i część była słabsza, na zjeździe w boczną uliczkę o mało co nie leżałem, jadący bez numeru Przemek Szlagor wyprzedził mnie zaraz przed zakrętem i tak skręcił, że prawie zahaczyłem o jego tylne koło. Po zjeździe zostałem z tyłu i okazało się, że zrobiła się luka i grupa z którą jechałem jest z przodu i próbując ich gonić tylko się zajechałem. Na podjeździe zdublowałem kilka osób w tym jednego z Road Maraton Team i dwie JAS-KÓŁKI, grupy już nie dogoniłem i czułem, że będzie dalej ciężko jechać tym tempem i zacząłem odpuszczać. Dwie ostatnie rundy już przejechałem niby spokojniej ale sił już nie było i cierpiałem. Przed Równicą wyprzedził mnie Marek i widząc jak on jedzie wiedziłem, że na podjeździe stracę wiele minut. Do kostki brukowej jakoś dojechałem, w połowie odcinka bruku musiałem stanąć, na chwilę straciłem obraz przed oczami i miałem chwilę zwątpienia, biłem się z myślami, zwrócić czy jechać dalej. Pojechałem i jadąć bardzo wolno(był to jeden z wolniejszych moich wjazdów na Równicę) dokulałem się do mety. Po drodze wyprzedziło mnie jakieś 30 osób w tym kilka JAS-KÓŁEK. Gdybym nie jeździł w JAS-KÓŁKACH to bym nie ukończył tego wyścigu. Zrobiłem to dla drużyny.
Na mecie długo dochodziłem do siebie i już sobie postanowiłem, że muszę się wsiąść za siebie i coś zrobić ze sobą, muszę przyznać, że ostatnio się trochę zaniedbałem, nie tylko treningi ale także odżywianie i odpoczynek i dobrze, że tak się to skończyło, zawsze mogłoby być gorzej. Na mecie nasłuchałem się sporo uwag na swój temat, mam to w nosie co mówią inni, jeżdżę głównie dla siebie i ja wiem co mogę w danym momencie a nie inni, zawodowcem już nie będę, wiele osób zachowuje się jak zawodowcy, z tym już nic nie zrobię, różni są ludzie. Z jednym tylko mogę się zgodzić, że nudne robi się to, że każdy wyścig wygrywa ta sama osoba.
W przyszłym sezonie chyba sobie odpuszczę ściganie, przestało mi się podobać a także mnie bawić, szkoda zdrowia, nerwów i pieniędzy, są inne, piękniejsze dziedziny kolarstwa i może przerzucę się na turystykę i zacznę jeździć długie dystanse.
Jutro chyba tylko przejadę czasówkę, wątpię, że będę miał siły walczyć, jestem w dołku formy i się do tego przyznaję a nie szukam wymówek.
https://www.strava.com/activities/723255247
XIII Rajd na Równicę
Niedziela, 11 września 2016 Kategoria w grupie, Trening 2016, Szosa, Samotnie, 50-100
Km: | 66.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:34 | km/h: | 25.71 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | 198198 (101%) | HRavg | 133( 68%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Triban 5 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Kolejny Rajd z metą na Równicy. Na starcie stanęło ponad 30 osób, w tym kilku mocnych zawodników. Po ostatnich przygodach jeszcze nie doszedłem do siebie, rower też nie działa jak należy. Zrobiłem wszystko by być w najlepszej możliwej dyspozycji, nie do końca to wyszło i trochę mnie jeszcze bolą kości po upadku.
Do Skoczowa dojechałem spokojnie, od Skoczowa w jednej z dwóch grup do Ustronia także dosyć spokojnym tempem i pod Równicą chwila przerwy, zdjęcia i na start.
Po starcie lekko zaspałem i zanim się wpiąłem i ruszyłem to czołówka już była na końcu mostu, planowałem jechać równym tempem i nie mogłem przedostać się do przodu. Po kilkuset metrach dojechałem do Grzesia i jechałem z nim aż do momentu gdy dojechałem do czołówki przed kostką brukową. Na kostce pierwsze mocniejsze przyśpieszenie i udało się tylko zmęczyć rywali, przewaga nie była duża ale stopniowo się powiększała. W połowie podjazdu wrzuciłem na blat i już nie kalkulowałem, mocne tempo udało się utrzymać do ostatniej prostej przed metą, tam nie trochę brakło, czas wyszedł dobry, jak na moje obecne możliwości. Najważniejsze, że nie było na mnie mocnych pomimo problemów ze sprzętem i zdrowiem. Na szczycie po dojechaniu wszystkich udaliśmy się na poczęstunek do schroniska.
Mogłem wracać przez Salmopol, ale nie chciałem ryzykować i wróciłem z grupą do Skoczowa. Tempo było początkowo znośne ale później kilka gwiazdorów wyrwało do przodu i zrobiły się dwie grupy. Ja byłem w tej słabszej i w Skoczowie się odłączyłem i wróciłem do domu z kilkoma mocniejszymi akcentami.
https://www.strava.com/activities/708089918
Do Skoczowa dojechałem spokojnie, od Skoczowa w jednej z dwóch grup do Ustronia także dosyć spokojnym tempem i pod Równicą chwila przerwy, zdjęcia i na start.
Po starcie lekko zaspałem i zanim się wpiąłem i ruszyłem to czołówka już była na końcu mostu, planowałem jechać równym tempem i nie mogłem przedostać się do przodu. Po kilkuset metrach dojechałem do Grzesia i jechałem z nim aż do momentu gdy dojechałem do czołówki przed kostką brukową. Na kostce pierwsze mocniejsze przyśpieszenie i udało się tylko zmęczyć rywali, przewaga nie była duża ale stopniowo się powiększała. W połowie podjazdu wrzuciłem na blat i już nie kalkulowałem, mocne tempo udało się utrzymać do ostatniej prostej przed metą, tam nie trochę brakło, czas wyszedł dobry, jak na moje obecne możliwości. Najważniejsze, że nie było na mnie mocnych pomimo problemów ze sprzętem i zdrowiem. Na szczycie po dojechaniu wszystkich udaliśmy się na poczęstunek do schroniska.
Mogłem wracać przez Salmopol, ale nie chciałem ryzykować i wróciłem z grupą do Skoczowa. Tempo było początkowo znośne ale później kilka gwiazdorów wyrwało do przodu i zrobiły się dwie grupy. Ja byłem w tej słabszej i w Skoczowie się odłączyłem i wróciłem do domu z kilkoma mocniejszymi akcentami.
https://www.strava.com/activities/708089918
Trening 87
Środa, 7 września 2016 Kategoria 50-100, avg>30km\h, Samotnie, Szosa, Trening 2016
Km: | 53.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:37 | km/h: | 32.78 |
Pr. maks.: | 61.00 | Temperatura: | 21.0°C | HRmax: | 186186 ( 95%) | HRavg | 141( 72%) |
Kalorie: | 1461kcal | Podjazdy: | 400m | Sprzęt: Triban 5 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Spokojny wieczorny trening z jednym mocniejszym akcentem. Noga podawała pomimo zmęczenia i ogólnego braku chęci do jazdy. Wiatr był dzisiaj nieodczuwalny i jechałem cały czas równo. W Skoczowie dojechał do mnie jakiś kolarz i od razu zaczął opowiadać o tym jaki jest mocny i czego on to nie potrafi, doczepił się nawet do tego, że jak mogę być kolarzem skoro nie golę nóg, nie mogłem go dłużej słuchać i przyśpieszyłem, został od razu z tyłu a na podjeździe w Pogórzu jeszcze poprawiłem i już go nie widziałem. Za Pogórzem musiałem włączyć światła i pomimo ich posiadania i tak miałem pecha. Jakieś 2 kilometry przed domem zostałem znowu potrącony przez samochód, jakiś burak w samochodzie wyjeżdżał z parkingu i uderzył w mój rower, za mną był sznurek aut i nie wiem czy on wogóle coś widział, już za samą jazdę bez świateł oraz z telefonem w ręku powinien dostać solidny mandat. Gość od razu odjechał, ja się pozbierałem, na szczęście potargałem tylko strój i porysowałem solidnie rower, telefon też narazie nie działa, ale nie mam żadnych szlifów i rower też działa bez większych zarzutów. Po zdarzeniu wróciłem do domu, zobaczę czy jutro mnie nie zacznie coś boleć, jeżeli nie to jutro może pojadę na Równicę.
Trening 84
Sobota, 27 sierpnia 2016 Kategoria 50-100, Samotnie, Szosa, Trening 2016, w grupie
Km: | 96.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 03:30 | km/h: | 27.43 |
Pr. maks.: | 70.00 | Temperatura: | 23.0°C | HRmax: | 173173 ( 88%) | HRavg | 138( 70%) |
Kalorie: | 2700kcal | Podjazdy: | 1470m | Sprzęt: Triban 5 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Trening w grupie, niestety z awarią i przez to nie pojechałem dobrze Tokarni ale dobrze, że stało się to na treningu a nie na żadnym maratonie czy wyścigu. Do Skoczowa dojechałem spokojnie a później już w grupie po zmianach do Ustronia. Pierwszy podjazd czyli Równicę wjechaliśmy razem, dawno nie miałem czasu powyżej 20 minut a wyszło 22:40 i cały czas w tlenie i oszczędziłem trochę sił. Na zjeździe trochę straciłem ale później już było lepiej i do podnóża Tokarni dojechałem w grupie, przed podjazdem zostałem z tyłu i kiedy próbowałem zrzucić na mniejszą tarczę to coś przeskoczyło w przerzutce i po chwili na stromym spadł mi łańcuch, musiałem podejść kawałek ale później nie potrafiłem ustawić przerzutki tak aby nie obcierał łańcuch i musiałem jechać cały czas na blacie, wjechałem kawałek ale było zbyt stromo a jazda 2-3 km/h to nie moja bajka i musiałem zejść z roweru. Co za wstyd, myślałem, że jestem dobrym góralem ale widać i dobrym zawodnikom zdarzają się wpadki. Ostatnie 300 metrów wjechałem i spokojnie zjechałem do Wisły. Później w grupie jechaliśmy dalej w kierunku Czarnego. Kiedy wyszedłem na zmianę to musiałem podkręcić tempo by nie jechać zbyt siłowo i chyba trochę za mocno jechałem, na Zameczek też jechałem na blacie i wjechałem cały podjazd na 53x21. Do połowy dojechałem w grupie a później już samemu na szczyt. Na Kubalonce postój i później równa jazda po zmianach do Skoczowa. Od Skoczowa już samotnie do domu. Okazało się, że pękła sprężyna naprężająca przerzutkę i po wymianie przerzutka chodzi tak jak przed awarią.
https://www.strava.com/activities/690521985
https://www.strava.com/activities/690521985
GMJ 2016
Niedziela, 21 sierpnia 2016 Kategoria 50-100, Samotnie, Szosa, Trening 2016, w grupie
Km: | 91.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 03:28 | km/h: | 26.25 |
Pr. maks.: | 73.00 | Temperatura: | 19.0°C | HRmax: | 193193 ( 98%) | HRavg | 143( 73%) |
Kalorie: | 3015kcal | Podjazdy: | 2000m | Sprzęt: Triban 5 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Kolejne, już 6 Górskie Mistrzostwa Jas-Kółek. W tym roku miałem trudne zadanie, obrona tytułu z zeszłego roku, nie przywiązywałem do tego wagi tylko planowałem jechać swoje. Trasa była dobra, pogoda na szczęście też się utrzymała, dopiero po przejechaniu trasy zaczęło padać.
Na rozgrzewkę pojechałem z domu na Kubalonkę, na miejscu byłem o 8:45. Po 9 ruszyliśmy w 14 osobowym składzie w kierunku Wisły. Za rondem był start, od początku mocne tempo, byłem pewny, że nie wszyscy wytrzymają do podnóża podjazdu, pomyliłem się, przed podjazdem na Kubalonkę większość osób jechała razem, postanowiłem już wtedy podkręcić maksymalnie tempo. Nie czułem się najlepiej ale jechałem ile sił w nogach, na kole jechał tylko Kamil z którym już jechałem do końca wyścigu. Na podjeździe zrobiliśmy ponad minutę przewagi, na zjeździe o dziwo nie było przeszkód i nawet szybko udało się zjechać a w Istebnej na zmarszczkach jeszcze udało się trochę powiększyć przewagę. Za rondem w Jaworzynce nie było widać reszty z tyłu i później trochę straciliśmy na zjeździe do Czadeczki. Na kolejnym podjeździe Kamil już trochę odstaje i później dogania mnie przed zjazdem, na który ledwo zdążyliśmy skręcić. Niebezpieczny zjazd na którym Kamil prawie wylatuje z drogi, dobrze, że było sucho i nie jechał żaden samochód bo mogłoby być nieciekawie. Kolejny podjazd pojechałem też mocno i Kamil znowu trochę został z tyłu a na zjeździe dojechał i później dojechaliśmy na rondo gdzie stał Sebastian i Robert. Podjazd do Istebnej pojechałem znowu mocno i Kamil znowu trochę stracił, mieliśmy kilka minut przewagi i już trochę odpuściliśmy i dalej jechałem średnim tempem, po wjeździe na Kubalonkę zostało tylko 10 kilometrów do mety. Dalej jechaliśmy spokojniejszym tempem a reszty z tyłu nie było widać, w Dolinie Czarnej Wisełki dużo turystów i kilka razy musieliśmy zwalniać, na Zameczek już każdy wjechał swoim tempem, wiedziałem, że nikt już mnie nie dogoni i wjechałem już na luzie na dosyć wysokiej kadencji. Na mecie miałem czas 1:47 i nad Kamilem 40 sekund przewagi. Tętno było niższe niż zazwyczaj na wyścigach czyli mogłem jeszcze mocniej pojechać ale nie miało to większego sensu. Po wyścigu zaczęło padać i poszliśmy na napoje i ciasto do schroniska.
Kolejny trening we wtorek, dłuższa pętla wytrzymałościowa.
https://www.strava.com/activities/683667087/segmen...
Na rozgrzewkę pojechałem z domu na Kubalonkę, na miejscu byłem o 8:45. Po 9 ruszyliśmy w 14 osobowym składzie w kierunku Wisły. Za rondem był start, od początku mocne tempo, byłem pewny, że nie wszyscy wytrzymają do podnóża podjazdu, pomyliłem się, przed podjazdem na Kubalonkę większość osób jechała razem, postanowiłem już wtedy podkręcić maksymalnie tempo. Nie czułem się najlepiej ale jechałem ile sił w nogach, na kole jechał tylko Kamil z którym już jechałem do końca wyścigu. Na podjeździe zrobiliśmy ponad minutę przewagi, na zjeździe o dziwo nie było przeszkód i nawet szybko udało się zjechać a w Istebnej na zmarszczkach jeszcze udało się trochę powiększyć przewagę. Za rondem w Jaworzynce nie było widać reszty z tyłu i później trochę straciliśmy na zjeździe do Czadeczki. Na kolejnym podjeździe Kamil już trochę odstaje i później dogania mnie przed zjazdem, na który ledwo zdążyliśmy skręcić. Niebezpieczny zjazd na którym Kamil prawie wylatuje z drogi, dobrze, że było sucho i nie jechał żaden samochód bo mogłoby być nieciekawie. Kolejny podjazd pojechałem też mocno i Kamil znowu trochę został z tyłu a na zjeździe dojechał i później dojechaliśmy na rondo gdzie stał Sebastian i Robert. Podjazd do Istebnej pojechałem znowu mocno i Kamil znowu trochę stracił, mieliśmy kilka minut przewagi i już trochę odpuściliśmy i dalej jechałem średnim tempem, po wjeździe na Kubalonkę zostało tylko 10 kilometrów do mety. Dalej jechaliśmy spokojniejszym tempem a reszty z tyłu nie było widać, w Dolinie Czarnej Wisełki dużo turystów i kilka razy musieliśmy zwalniać, na Zameczek już każdy wjechał swoim tempem, wiedziałem, że nikt już mnie nie dogoni i wjechałem już na luzie na dosyć wysokiej kadencji. Na mecie miałem czas 1:47 i nad Kamilem 40 sekund przewagi. Tętno było niższe niż zazwyczaj na wyścigach czyli mogłem jeszcze mocniej pojechać ale nie miało to większego sensu. Po wyścigu zaczęło padać i poszliśmy na napoje i ciasto do schroniska.
Kolejny trening we wtorek, dłuższa pętla wytrzymałościowa.
https://www.strava.com/activities/683667087/segmen...
Trening 81
Środa, 17 sierpnia 2016 Kategoria 50-100, avg>30km\h, Samotnie, Trening 2016, w grupie
Km: | 63.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:06 | km/h: | 30.00 |
Pr. maks.: | 58.00 | Temperatura: | 18.0°C | HRmax: | 185185 ( 94%) | HRavg | 129( 66%) |
Kalorie: | 1382kcal | Podjazdy: | 310m | Sprzęt: Triban 5 | Aktywność: Jazda na rowerze |