Wpisy archiwalne w kategorii
w grupie
Dystans całkowity: | 48935.00 km (w terenie 762.00 km; 1.56%) |
Czas w ruchu: | 1783:47 |
Średnia prędkość: | 27.29 km/h |
Maksymalna prędkość: | 92.00 km/h |
Suma podjazdów: | 553776 m |
Maks. tętno maksymalne: | 205 (103 %) |
Maks. tętno średnie: | 198 (101 %) |
Suma kalorii: | 1017819 kcal |
Liczba aktywności: | 540 |
Średnio na aktywność: | 90.62 km i 3h 20m |
Więcej statystyk |
Obóz Bukowina 4
Czwartek, 10 maja 2018 Kategoria 0-50, Obóz Bukowina 2018, Samotnie, Trening 2018, w grupie
Km: | 33.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:16 | km/h: | 26.05 |
Pr. maks.: | 63.00 | Temperatura: | 12.0°C | HRmax: | 152152 ( 77%) | HRavg | 128( 65%) |
Kalorie: | 826kcal | Podjazdy: | 540m | Sprzęt: Triban 5 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Dzisiejszy dzień
był inny niż pozostałe. Zamiast jazdy na rowerze miała być piesza wędrówka po
szlakach. Wyznaczona trasa nie była tak trudna by obawiać się o problemy z jej
pokonaniem. Przejście 13 kilometrowej trasy zajęło 5 godzin i nie przeszkodziło
to by wieczorem o 19 wyruszyć na krótką rundę po okolicy.
Wyjechaliśmy we 3 w kierunku Jurgowa. Równa, spokojna jazda po zmianach i szybkie pokonywanie kolejnych kilometrów. Na trasie kilka podjazdów, trudniejszy nastąpił dopiero około 20 kilometra. Jechaliśmy cały czas razem i na Głodówkę wjechaliśmy razem, dopiero na zjeździe zostałem z tyłu. Nie starałem się zjeżdżać szybko a i tak nie był to zły zjazd. Do pensjonatu dojechaliśmy przed zmrokiem.


Wyjechaliśmy we 3 w kierunku Jurgowa. Równa, spokojna jazda po zmianach i szybkie pokonywanie kolejnych kilometrów. Na trasie kilka podjazdów, trudniejszy nastąpił dopiero około 20 kilometra. Jechaliśmy cały czas razem i na Głodówkę wjechaliśmy razem, dopiero na zjeździe zostałem z tyłu. Nie starałem się zjeżdżać szybko a i tak nie był to zły zjazd. Do pensjonatu dojechaliśmy przed zmrokiem.


Obóz Bukowina 1
Poniedziałek, 7 maja 2018 Kategoria Szosa, Trening 2018, w grupie
Km: | 101.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 04:01 | km/h: | 25.15 |
Pr. maks.: | 64.00 | Temperatura: | 17.0°C | HRmax: | 183183 ( 93%) | HRavg | 142( 72%) |
Kalorie: | 2800kcal | Podjazdy: | 2060m | Sprzęt: Triban 5 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Pierwszy dzień długo wyczekiwanego obozu treningowego. Po dojeździe do Bukowiny i zakwaterowaniu się przyszła pora na pierwszą jazdę. Pogoda była idealna, ciepło i słonecznie co zapewniło piękne widoki. Wyjechaliśmy w 6 osobowym składzie o różnym poziomie wytrenowania. Na dzień dobry zjazd w dół, puszczając hamulce rower szybko rozpędził się do około 60 km/h. Pierwszy podjazd zaczął się już na 5 kilometrze. Nie jechałem tam nigdy i po krótkiej wspinaczce dojechaliśmy do głównej drogi w kierunku Rzepisk. Na stromym i znanym mi podjeździe miałem problem z przednią przerzutką i musiałem wjechać na 39x25. Po wjechaniu na Łapszankę krótki postój i zjazd w kierunku słowackiej miejscowości Ostrunią. Później zaczął się długi ale widokowy podjazd na Zdiar. Początkowo jechaliśmy wspólnie, z czasem zaczęło się dzielić i przez większą część podjazdu jechałem tylko z Grzesiem. Gdy nachylenie zmalało to dojechał do nas Tomek. Na sam koniec podjazdu czekał nas trudniejszy fragment z nachyleniem prawie 10%. Pojechałem tam trochę mocniej i na szczycie byłem tuż przed Otfinem, Tomek był niewiele za nami. Fajny podjazd, poza trudniejszymi fragmentami jechałem spokojnym tempem. Zjazd do głównej drogi był trochę nierówny i dziurawy, ale krótki i dało się bezpiecznie przejechać ten odcinek. Po dojechaniu wszystkich skierowaliśmy się w kierunku Polski. Po około 300 metrowym podjeździe nastąpił długi zjazd. Nie czułem się pewnie i straciłem kontakt z grupą. Znałem drogę więc nie starałem się na siłę dogonić kolegów. Na kolejnym podjeździe dojechałem do dwójki i po chwili dołączyliśmy do reszty. Na zjeździe do przejścia granicznego w Łysej Polanie udało się utrzymać tempo kolegów. Podjazd do ronda na Głodówce zaczęliśmy razem a po czasie trochę się rozdzieliliśmy. Cały podjazd pokonałem równym tempem z 5 sekundowym finiszem przy rondzie. Moc z tych 5 sekund wyszła słaba, lepsza niż 6 tygodni temu ale nie taka jak być powinna. Na pagórkowatym odcinku do Zakopanego jechałem swoim tempem, na zjeździe mnie wszyscy minęli a na podjazdach udawało się dojechać do reszty. Po zjeździe do Zakopanego miałem około 300 metrów starty do grupy. Chciałem wyznaczyć moc minutową i zacząłem mocniej jechać, podjazd był za krótki i do tego przeszkodzili piesi którzy bez patrzenia weszli na jezdnię. Przejazd przez Zakopane bez większych problemów i kierunek Kościelisko. Kolejnym podjazdem był Butorowy Wierch. Przez problemy z przednią przerzutką musiałem jechać dosyć mocnym tempem i straciłem sporo sił. Poczekałem na Grzesia i wspólnie zjechaliśmy do Nowego Bystrego. Na podjeździe pod Ząb wyznaczyłem maksymalną moc w czasie 5 minut, byłem już mocno zmęczony i ledwo wytrzymałem cały odcinek. Moc wyszła wyższa niż wcześniej, miałem już sporo podjazdów w nogach i przez problemy z przerzutką zaczynałem już czuć ból w kolanach. Na szczycie poczekałem na Otfina i razem jechaliśmy dalej, przednia przerzutka zbuntowała się całkiem i nie chciała wchodzić na blat. Miałem problem by utrzymać tempo towarzysza i przestałem skupiać się na znakach. Wiedziałem gdzie mamy skręcić ale przegapiliśmy ten skręt i nie znając dobrze tego regionu zjechaliśmy aż do Szaflar. Tam nie myśląc już o jakiś kombinacjach skręciliśmy na Biały Dunajec. Jazda boczną drogą była przyjemna i żeby było ciekawiej to znowu przegapiłem skręt na Gliczarów. Zorientowałem się w momencie dojazdu do skrzyżowania z Zakopianką. Wyciągając telefon upuściłem go i pękła obudowa. Nie chciało mi się już nic i w końcu trafiliśmy na alternatywny podjazd na Gliczarów. Wjechałem go swoim tempem i chwilę czekałem na Grzegorza. Będąc już w Bukowinie znowu pobłądziliśmy i zadrobiliśmy kolejne 2 kilometry. Wreszcie trafiłem na właściwą drogę i po szybkim zjeździe dotarliśmy do pensjonatu. Nie wiem co mi się stało, ale dawno nie miałem takich problemów z orientacją.




Rozgrzewka i Rozjazd
Sobota, 5 maja 2018 Kategoria Samotnie, Szosa, w grupie
Km: | 12.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:31 | km/h: | 23.23 |
Pr. maks.: | 49.00 | Temperatura: | 18.0°C | HRmax: | 161161 ( 82%) | HRavg | 127( 65%) |
Kalorie: | 230kcal | Podjazdy: | 70m | Sprzęt: Triban 5 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Trening 47
Wtorek, 1 maja 2018 Kategoria 100-200, Samotnie, Szosa, Trening 2018, w grupie
Km: | 106.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 04:02 | km/h: | 26.28 |
Pr. maks.: | 63.00 | Temperatura: | 20.0°C | HRmax: | 184184 ( 94%) | HRavg | 137( 70%) |
Kalorie: | 2121kcal | Podjazdy: | 1800m | Sprzęt: Triban 5 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Kolejny ciężki trening zaliczony. Nie wiedziałem o której wstanę i wyjadę i nie miałem konkretnego planu na trasę. Udało się wstać wcześnie rano i po spokojnej jeździe do Skoczowa dołączyłem do Jas-Kółek. Jazda do Ustronia była równa, dobre zmiany a później trochę się posypało i przy Czantorii się podzieliliśmy na dwie mniejsze grupki. Pierwsza pojechała na Kubalonkę a druga bezpośrednio na Cieńków gdzie mieliśmy się spotkać. Ja pojechałem z pierwszą grupą i spokojnym tempem dojechaliśmy do Wisły Głębce. Tam kilka osób się zatrzymało i podjazd każdy jechał swoim tempem. Mając w planie jeszcze 2-3 wjazdy na Salmopol lub Równicę wjechałem ten podjazd spokojnie. Gdybyśmy ruszali wspólnie to byłbym jako jeden z ostatnich na szczycie. Po nieco dziurawym zjeździe do Czarnego pozostał podjazd na Cieńków. Ruszyliśmy razem, początkowo jechałem dosyć spokojnie, byłem zaskoczony nową nawierzchnią, płyty zostały ale dziurawy asfalt zniknął. Drugą połowę podjazdu pojechałem już bardzo mocno i wyszedł fajny czas, lepszy o ponad minutę niż rok temu. Na szczycie dłuższa przerwa i zjazd tą samą drogą, myślałem zjechać do Malinki, innym razem sprawdzę tą dróżkę. Dalsza część treningu już samotnie, podjazdy pod Salmopol. Zdecydowałem jechać 2 razy po 20 minut. Zacząłem jeszcze przed początkiem właściwego 5 kilometrowego podjazdu i nie wiedziałem czy wjadę na szczyt przed upływem 20 minut. Początek jechałem za słabo a później mocniej a nawet za mocno i średnia moc wyszła wyższa niż moje FTP. Zjazd nawet szybki jak na ilość samochodów i drugi podjazd. Początek w tym samym miejscu i trochę równiejsza jazda, wynik niemal identyczny jak za pierwszym razem. Muszę zrobić test FTP bo strefy są już trochę zaniżone. Zjazd do Szczyrku wolny i nieprzyjemny, przejazd przez miasto też nienajlepszy i poczułem ulgę kiedy znalazłem się w Buczkowicach. Dalsza jazda już spokojniejsza i trochę zmęczony dojechałem do domu.


Podjazdy:
Nazwa Czas Dystans Praca Moc Tętno Kadencja Prędkość



Podjazdy:
Nazwa Czas Dystans Praca Moc Tętno Kadencja Prędkość

Trening 44
Środa, 25 kwietnia 2018 Kategoria 50-100, avg>30km\h, Samotnie, Szosa, Trening 2018, w grupie
Km: | 65.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:07 | km/h: | 30.71 |
Pr. maks.: | 60.00 | Temperatura: | 21.0°C | HRmax: | 185185 ( 94%) | HRavg | 145( 74%) |
Kalorie: | 1577kcal | Podjazdy: | 540m | Sprzęt: Triban 5 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Kolejny trening nadrabiający braki. Tym razem jazda w grupie, tempo wyścigowe i wyciąganie wniosków. Przed treningiem krótka rundka po okolicy z małym przepaleniem. Na miejscu zbiorki ponad 20 osób a po starcie dołączyło jeszcze kilka osób i było nas około 30. Powinny być dwie grupy ale ja tam nie miałem nic do gadania i jechaliśmy jedną dużą grupą. Trzymałem się w miarę z przodu i to była już duża zmiana bo zwykle ubezpieczałem tyły. Gdy dojechaliśmy do podjazdu to sporo osób ruszyło do przodu i trochę się wszystko porozrywało i byłem już na tyłach. Po zjeździe do Międzyrzecza zjechaliśmy się ponownie w grupę. Przed dojazdem na start rundy dołączyła jeszcze 4 z Jafi Sport. Pierwsza runda miała być rozpoznawcza i po w miarę spokojnym początku poszedł gaz. Na przodzie było to płynne przyśpieszenie a dla nas z tyłu to było szarpanie. Chciałem przebić się do przodu i zorientowałem się, że już wszystko się podzieliło, koledzy też nie ułatwiali zadania, straciłem trochę sił. Po rondzie w Ligocie zrobiło się luźniej i trudniej. Od czoła odpadali kolejni kolarze i gdy z przodu zostało 7 osób, we dwóch udało się dojechać do czoła. Na podjeździe dwóch zawodników z Jafi Sport odpadło i było nas 7. Po zjeździe już tylko 6 i tak wjechaliśmy na rundę 2. Dołączył Przemek Szlagor i zaczęła się równa jazda po zmianach, nie odstawałem od reszty i całą 7 pracowaliśmy równo. Za rondem po skończonej zmianie lekko odstałem od kolegów i już myślałem, że nie dogonię grupy. Uratowała mnie ciężarówka która spowolniła trochę grupkę i doskoczyłem. Podjazd poszedł średnio, nie brakło mnie, ale rezerw już raczej nie było. Trzecia runda była trochę wolniejsza, zmiany dalej równe i do podjazdu było dobrze. Na podjeździe się utrzymałem i lekko odpuściłem, zrobiła się przerwa i już nie dogoniłem. Czwartą rundę przejechałem samotnie spokojniejszym tempem, udało się przed drugą grupą. Zmiana rundy pomogła mi bardzo, na starej traciłem kontakt już w Landeku a tutaj potrzebowałem 3 rund. Noga jest dobra, jeszcze trochę więcej samozaparcia i może w przyszłości uda się dojeżdżać do mety w czołówce. Najwięcej tracę na łukach i zakrętach i nad tym muszę pracować. Kolejny trening w piątek i solidny trening podjazdów, różnych, długich a także krótszych i sztywniejszych.




Puchar Równicy 2018
Sobota, 21 kwietnia 2018 Kategoria 50-100, Samotnie, Szosa, w grupie, Wyścig
Km: | 56.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:02 | km/h: | 27.54 |
Pr. maks.: | 66.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | 190190 ( 97%) | HRavg | 175( 89%) |
Kalorie: | 1833kcal | Podjazdy: | 1260m | Sprzęt: Triban 5 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Pierwszy poważny sprawdzian w tym roku. Mam mieszane uczucia po wyścigu, wyciągnąłem sporo wniosków i wiem, że trochę rzeczy muszę poprawić. Organizacyjnie nie było tragedii, ale runda honorowa i miejsce startu ostrego to jest według mnie nieporozumienie. Wpuszczenie rozpędzonego peletonu na wąską dróżkę mija się z celem, to jest dobre dla maksymalnie kilkudziesięcioosobowej grupy o zbliżonym poziomie sportowym, a nie dla ponad 200 osobowego peletonu o bardzo zróżnicowanych możliwościach.
Po dobrej rozgrzewce przyjechałem na start. Było niecałe 30 minut do startu a sektor już w połowie pełny, wracając z rozgrzewki zauważyłem kilka osób z czołówki jeszcze się rozgrzewających, nie wiem jakim trafem znaleźli się na starcie z przodu, widać dalej w peletonie są równi i równiejsi. Dla mnie pozostało miejsce w 2/3 stawki i nie była to komfortowa pozycja startowa. Większość rywali była z przodu i czekała mnie jak zwykle bywa przepychanka do przodu po starcie.
Start nastąpił z minutowym opóźnieniem i od razu nie mogłem się wpiąć, kilka pozycji w plecy, wyjazd z rynku też nie najlepszy i utrata kolejnych pozycji, kiedy w końcu wyjechaliśmy z centrum, mijając rondo, przejazd kolejowy, znalazłem lukę i zaczynałem przesuwać się do przodu aż w pewnym momencie pojawił się samochód jadący z naprzeciwka, nie mam pojęcia skąd on się tam wziął, wiem tylko tyle, że taka sytuacja nie powinna mieć miejsca. Nadrobiłem ponad 10 miejsc a przy zwężeniu straciłem 20 i byłem już prawie w ogonie stawki. Później też nerwowo i tak dojechaliśmy do startu ostrego. Czołówka już była na krótkim podjeździe a ja i kilka innych mocnych zawodników jeszcze nie skręciła w boczną drogę. Jak zwykle na tym krótkim podjeździe był zator i musiałem się nawet zatrzymać, był to mój najwolniejszy wjazd na ten krótki podjazd a dla większości osób był najszybszy. Na wąskiej dróżce ciężko było wyprzedzić kogokolwiek i odrabiać mogłem dopiero na ul. Szpitalnej. Przyśpieszyłem ile mogłem, tętno od razu ponad 180, moc wysoka ale na początku to nic dziwnego. Patrząc na to kogo wyprzedzam to mogłem od razu zjechać z trasy i nie męczyć się na rundach, bo szans na rezultat odpowiadający moim obecnym możliwościom nie miałem żadnych. Po przejechaniu maty znajomy wołał, że tracimy już minutę do czołówki. Minuta straty na dosłownie 3 kilometrach wyścigu jest już raczej nie do odrobienia. Z mojej taktyki musiałem zrezygnować i goniłem dalej, gdy było lekko w górę to odrabiałem, na zjeździe o dziwo nie straciłem i na dłuższym podjeździe też przesuwałem się do przodu. Wyprzedzałem kolejne osoby w tym takie co na metę dojechały nawet około 30 minut za mną, na tym podjeździe dogoniłem 2 grupę a moje tempo zbytnio nie odbiegało od czołówki. Na chwilę chciałem odpocząć z tyłu to od razu zrobiła się przerwa i nie miał kto spawać, znowu zacząłem pracować i zniwelowałem starty. Na zjeździe stawka się rozciągnęła i po skręcie na ul. Spokojną udało się połączyć w jedną grupę. Przed wjazdem na rundę 2 starałem się przesunąć bliżej czoła grupy by na podjeździe spróbować coś odrobić do czołówki. Podkręciłem tempo na tyle, że zostało nas może 5 czy 6 i przejeżdżając drugi raz matę pomiarową starta wynosiła około półtorej minuty. Widziałem niedaleko z przodu około 20 osobową grupę i miałem kolejny cel, dogonić. Na zjeździe nie poszalałem, nie patrzyłem za siebie, z przodu nie było nikogo w bliskiej odległości. Na zjeździe nie straciłem wiele i na podjeździe znowu podkręciłem tempo, udało się dogonić tą większą grupę i na moment odpocząć. Trzymałem się bliżej środka grupy i dopiero na podjeździe znalazłem się z przodu. Kiedy wyjechaliśmy na szerszą drogę, przypominałem sobie, że jeszcze nic nie jadłem a w bidonie też wody nie ubyło znacznie. Wiedziałem, że później za to zapłacę, wiec zrobiłem solidny łyk wody i w tym czasie wyprzedził mnie Darek, jechał cały czas blisko mnie, moje tempo było jednak niższe niż jego i nawet jakbym chciał to nie byłem w stanie jechać za nim. Później trochę do niego nadrobiłem i razem zjechaliśmy w kierunku bufetu. Tam jednak spory tłok i zrobiło się parę metrów różnicy, współpracy też nie było i wykorzystałem ten podjazd na uzupełnienie zapasów energii. Po podjeździe byłem sam i dosyć szybko zjechałem, dojechałem do kilku osób i chyba w 7 jechaliśmy dalej, współpraca nie była wzorowa, w 2-3 pracowaliśmy, z czego moje zmiany były najdłuższe. Na podjeździe odpuściłem lekko i trzymałem się z tyłu. Czwarte okrążenie było ciężkie, zaczynało brakować sił, motywacji i zaczynało wychodzić zmęczenie. Mimo to za bufetem udało się przeskoczyć do grupy wcześniejszej i w 5 osób jechaliśmy dalej, miałem problemy z trzymaniem koła ale jakoś udało się przetrwać ten trudniejszy okres. Na 5 rundę wjeżdżałem już w lepszej kondycji i znowu na podjazdach zaczynałem odjeżdżać rywalom. Po zjeździe złapałem butelkę wody na bufecie i ponad połowę wypiłem, złapaliśmy jeszcze dwie osoby i było nas 7. Wciągnąłem żela i miałem nadzieję, że pomoże, do pełni szczęścia brakowało tylko lepszej współpracy w grupie. Ciągnąłem niemal cały czas do momentu ataku Marcina Burzawy, nie miałem ochoty ani sił by spawać a reszta też widocznie nie była tym zainteresowana. Do podnóża Równicy dojechaliśmy razem a dalej już się podzieliło. Moje tempo było słabsze od oczekiwanego, biorąc pod uwagę wcześniejsze doświadczenie czyli ponad 4/5 trasy narzucając tempo a zaledwie około 1/5 na kole to nic dziwnego. Wyszarpałem się nieźle i ten podjazd na metę był już tylko na dobicie. Zaraz po przejechaniu kostki skasowałem atak Marcina Burzawy i wyprzedziłem już 2 osoby z mojej kategorii wiekowej. Po chwili jednak wydarzyło się coś czego się nie spodziewałem i wolałem uniknąć. Złapał mnie skurcz w lewej nodze, lekki i krótkotrwały, ale musiałem się zatrzymać na ponad 20 sekund i dopiero mogłem jechać dalej. Jedyna rzecz z której mogłem być zadowolony na podjeździe to szybsza jazda od innych. Do wypłaszczenia dojechałem po równych 2 godzinach od startu i na oparach. Dwie osoby które dogoniłem przed samym szczytem zdołały złapać koło i zapowiadał się finisz z 3 osobowej grupki. Wyglądało to tak, że ja ich rozprowadziłem i nie miałem sił na finisz a towarzysze tylko wyszli z mojego koła. Finisz był idealnym podsumowaniem całego wyścigu, po raz kolejny stwierdzenie: "Po co dawać zmiany na trasie jak można na mecie" zostało potwierdzone, ja się napracowałem jak głupi na trasie a na finiszu zostałem zniszczony.
Z formy i nawet jazdy jestem zadowolony, przy takiej sytuacji na trasie nic więcej zrobić nie mogłem, dobry trening wyszedł a na lepsze wyścigi przyjdzie jeszcze czas, nie jest powiedziane, że osoby które teraz są w czołówce będą w niej za miesiąc czy dwa. Poziom w mojej kategorii wiekowej na tym wyścigu nie był wysoki i to 7 miejsce pozostawia niedosyt. Normalnie musiałbym zakręcić się około 10 OPEN by zająć takie miejsce. Przy lepszym początku, pewnie jechałbym pierwszą rundę w czołowej grupie, może współpraca byłaby lepsza, zachowałbym więcej sił i przy odrobinie szczęścia powalczył o podium. To są tylko moje przypuszczenia, najważniejsze, że forma idzie powoli do góry i rywale są w moim zasięgu.
Na mecie też mały chaos, zaczynało brakować wody na bufecie wiec trzeba było uzupełnić braki płynów w schronisku. Na zjeździe korki, ciągłe hamowanie i przegrzana przednia obręcz. Dobrze, że ta guma zdarzyła się już po wyścigu. Musiałem pożyczyć pompkę i wymiana trwała trochę dłużej niż zwykle.


Po dobrej rozgrzewce przyjechałem na start. Było niecałe 30 minut do startu a sektor już w połowie pełny, wracając z rozgrzewki zauważyłem kilka osób z czołówki jeszcze się rozgrzewających, nie wiem jakim trafem znaleźli się na starcie z przodu, widać dalej w peletonie są równi i równiejsi. Dla mnie pozostało miejsce w 2/3 stawki i nie była to komfortowa pozycja startowa. Większość rywali była z przodu i czekała mnie jak zwykle bywa przepychanka do przodu po starcie.
Start nastąpił z minutowym opóźnieniem i od razu nie mogłem się wpiąć, kilka pozycji w plecy, wyjazd z rynku też nie najlepszy i utrata kolejnych pozycji, kiedy w końcu wyjechaliśmy z centrum, mijając rondo, przejazd kolejowy, znalazłem lukę i zaczynałem przesuwać się do przodu aż w pewnym momencie pojawił się samochód jadący z naprzeciwka, nie mam pojęcia skąd on się tam wziął, wiem tylko tyle, że taka sytuacja nie powinna mieć miejsca. Nadrobiłem ponad 10 miejsc a przy zwężeniu straciłem 20 i byłem już prawie w ogonie stawki. Później też nerwowo i tak dojechaliśmy do startu ostrego. Czołówka już była na krótkim podjeździe a ja i kilka innych mocnych zawodników jeszcze nie skręciła w boczną drogę. Jak zwykle na tym krótkim podjeździe był zator i musiałem się nawet zatrzymać, był to mój najwolniejszy wjazd na ten krótki podjazd a dla większości osób był najszybszy. Na wąskiej dróżce ciężko było wyprzedzić kogokolwiek i odrabiać mogłem dopiero na ul. Szpitalnej. Przyśpieszyłem ile mogłem, tętno od razu ponad 180, moc wysoka ale na początku to nic dziwnego. Patrząc na to kogo wyprzedzam to mogłem od razu zjechać z trasy i nie męczyć się na rundach, bo szans na rezultat odpowiadający moim obecnym możliwościom nie miałem żadnych. Po przejechaniu maty znajomy wołał, że tracimy już minutę do czołówki. Minuta straty na dosłownie 3 kilometrach wyścigu jest już raczej nie do odrobienia. Z mojej taktyki musiałem zrezygnować i goniłem dalej, gdy było lekko w górę to odrabiałem, na zjeździe o dziwo nie straciłem i na dłuższym podjeździe też przesuwałem się do przodu. Wyprzedzałem kolejne osoby w tym takie co na metę dojechały nawet około 30 minut za mną, na tym podjeździe dogoniłem 2 grupę a moje tempo zbytnio nie odbiegało od czołówki. Na chwilę chciałem odpocząć z tyłu to od razu zrobiła się przerwa i nie miał kto spawać, znowu zacząłem pracować i zniwelowałem starty. Na zjeździe stawka się rozciągnęła i po skręcie na ul. Spokojną udało się połączyć w jedną grupę. Przed wjazdem na rundę 2 starałem się przesunąć bliżej czoła grupy by na podjeździe spróbować coś odrobić do czołówki. Podkręciłem tempo na tyle, że zostało nas może 5 czy 6 i przejeżdżając drugi raz matę pomiarową starta wynosiła około półtorej minuty. Widziałem niedaleko z przodu około 20 osobową grupę i miałem kolejny cel, dogonić. Na zjeździe nie poszalałem, nie patrzyłem za siebie, z przodu nie było nikogo w bliskiej odległości. Na zjeździe nie straciłem wiele i na podjeździe znowu podkręciłem tempo, udało się dogonić tą większą grupę i na moment odpocząć. Trzymałem się bliżej środka grupy i dopiero na podjeździe znalazłem się z przodu. Kiedy wyjechaliśmy na szerszą drogę, przypominałem sobie, że jeszcze nic nie jadłem a w bidonie też wody nie ubyło znacznie. Wiedziałem, że później za to zapłacę, wiec zrobiłem solidny łyk wody i w tym czasie wyprzedził mnie Darek, jechał cały czas blisko mnie, moje tempo było jednak niższe niż jego i nawet jakbym chciał to nie byłem w stanie jechać za nim. Później trochę do niego nadrobiłem i razem zjechaliśmy w kierunku bufetu. Tam jednak spory tłok i zrobiło się parę metrów różnicy, współpracy też nie było i wykorzystałem ten podjazd na uzupełnienie zapasów energii. Po podjeździe byłem sam i dosyć szybko zjechałem, dojechałem do kilku osób i chyba w 7 jechaliśmy dalej, współpraca nie była wzorowa, w 2-3 pracowaliśmy, z czego moje zmiany były najdłuższe. Na podjeździe odpuściłem lekko i trzymałem się z tyłu. Czwarte okrążenie było ciężkie, zaczynało brakować sił, motywacji i zaczynało wychodzić zmęczenie. Mimo to za bufetem udało się przeskoczyć do grupy wcześniejszej i w 5 osób jechaliśmy dalej, miałem problemy z trzymaniem koła ale jakoś udało się przetrwać ten trudniejszy okres. Na 5 rundę wjeżdżałem już w lepszej kondycji i znowu na podjazdach zaczynałem odjeżdżać rywalom. Po zjeździe złapałem butelkę wody na bufecie i ponad połowę wypiłem, złapaliśmy jeszcze dwie osoby i było nas 7. Wciągnąłem żela i miałem nadzieję, że pomoże, do pełni szczęścia brakowało tylko lepszej współpracy w grupie. Ciągnąłem niemal cały czas do momentu ataku Marcina Burzawy, nie miałem ochoty ani sił by spawać a reszta też widocznie nie była tym zainteresowana. Do podnóża Równicy dojechaliśmy razem a dalej już się podzieliło. Moje tempo było słabsze od oczekiwanego, biorąc pod uwagę wcześniejsze doświadczenie czyli ponad 4/5 trasy narzucając tempo a zaledwie około 1/5 na kole to nic dziwnego. Wyszarpałem się nieźle i ten podjazd na metę był już tylko na dobicie. Zaraz po przejechaniu kostki skasowałem atak Marcina Burzawy i wyprzedziłem już 2 osoby z mojej kategorii wiekowej. Po chwili jednak wydarzyło się coś czego się nie spodziewałem i wolałem uniknąć. Złapał mnie skurcz w lewej nodze, lekki i krótkotrwały, ale musiałem się zatrzymać na ponad 20 sekund i dopiero mogłem jechać dalej. Jedyna rzecz z której mogłem być zadowolony na podjeździe to szybsza jazda od innych. Do wypłaszczenia dojechałem po równych 2 godzinach od startu i na oparach. Dwie osoby które dogoniłem przed samym szczytem zdołały złapać koło i zapowiadał się finisz z 3 osobowej grupki. Wyglądało to tak, że ja ich rozprowadziłem i nie miałem sił na finisz a towarzysze tylko wyszli z mojego koła. Finisz był idealnym podsumowaniem całego wyścigu, po raz kolejny stwierdzenie: "Po co dawać zmiany na trasie jak można na mecie" zostało potwierdzone, ja się napracowałem jak głupi na trasie a na finiszu zostałem zniszczony.
Z formy i nawet jazdy jestem zadowolony, przy takiej sytuacji na trasie nic więcej zrobić nie mogłem, dobry trening wyszedł a na lepsze wyścigi przyjdzie jeszcze czas, nie jest powiedziane, że osoby które teraz są w czołówce będą w niej za miesiąc czy dwa. Poziom w mojej kategorii wiekowej na tym wyścigu nie był wysoki i to 7 miejsce pozostawia niedosyt. Normalnie musiałbym zakręcić się około 10 OPEN by zająć takie miejsce. Przy lepszym początku, pewnie jechałbym pierwszą rundę w czołowej grupie, może współpraca byłaby lepsza, zachowałbym więcej sił i przy odrobinie szczęścia powalczył o podium. To są tylko moje przypuszczenia, najważniejsze, że forma idzie powoli do góry i rywale są w moim zasięgu.
Na mecie też mały chaos, zaczynało brakować wody na bufecie wiec trzeba było uzupełnić braki płynów w schronisku. Na zjeździe korki, ciągłe hamowanie i przegrzana przednia obręcz. Dobrze, że ta guma zdarzyła się już po wyścigu. Musiałem pożyczyć pompkę i wymiana trwała trochę dłużej niż zwykle.


Rozgrzewka i Rozjazd
Sobota, 21 kwietnia 2018 Kategoria 50-100, Szosa, w grupie
Km: | 19.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | 29.0°C | HRmax: | 172172 ( 88%) | HRavg | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | 180m | Sprzęt: Triban 5 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Trening 39
Niedziela, 15 kwietnia 2018 Kategoria 50-100, Samotnie, Szosa, Trening 2018, w grupie
Km: | 80.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:50 | km/h: | 28.24 |
Pr. maks.: | 76.00 | Temperatura: | 21.0°C | HRmax: | 180180 ( 92%) | HRavg | 140( 71%) |
Kalorie: | 2332kcal | Podjazdy: | 1200m | Sprzęt: Triban 5 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Wreszcie jakiś trening w górach, niby tylko 2 podjazdy ale wystarczyły by stwierdzić, że jest dobrze, dużo lepiej niż na wczorajszej czasówce. Myślałem o Równicy i Salmopolu ale zmodyfikowałem trochę plany i wjechałem 2 razy Równicę. Do Skoczowa szybko z wiatrem i tam czekanie na grupę. Tempo grupy niby było spokojne, jeżeli tak wygląda spokojna jazda to miejsca w czołówce wyścigów nie powinny być problemem dla wszystkich dających zmiany. W Ustroniu się podzieliło i tak dojechaliśmy pod Równicę. Od startu oczywiście od razu mocne tempo i zostałem z tyłu. Planowałem wjechać bardzo spokojnie ale złapałem dobry rytm i jechałem nieco mocniej niż zamierzałem. Po kolei wyprzedzałem kolejne osoby i na górze byłem jako drugi z około 10 sekundową stratą do Grześka. Od razu zjazd na którym Grzegorz zgubił nadajnik od licznika i nawrót w Jaszowcu, nie na samym dole ale na wirażu z mostkiem pokrytym kostką brukową. Drugi wjazd nawet spokojniejszy, jechało się lepiej, krótki postój na znalezienie nadajnika i równa jazda do góry. Grzesiek odjechał mi na samej końcówce, nie chciałem się szarpać i wjechałem ze stratą. Na koniec jeszcze Skibówka z mocnym akcentem. Dobra noga i optymizm przed przyszłotygodniowym wyścigiem. Miałem z czego dzisiaj dołożyć i jadąc jeden podjazd na maksa mógłby wyjść super czas. Na szczycie chwila przerwy i zjazd, szybki zjazd, gdyby nie samochody to byłby jeszcze szybszy. Duża w tym zasługa opon, świetnie trzymają na zakrętach i lęk mniejszy. Po zjeździe w małej grupce objazd rundy Pucharu Równicy, moim zdaniem ta runda jest fatalna zwłaszcza pierwszy podjazd który może nie podzielić peletonu a spowodować, że część osób straci szansę na wynik już na samym początku. Sporo żwiru na drodze, kilka dziur i niebezpieczny zjazd zakończony zakrętem w prawo i fatalną nawierzchnią. Drugi podjazd już lepszy, dłuższy, szersza droga i przyjemne nachylenie. Po zjeździe do Lipowca przegapiony skręt w lewo i chwila postoju. Runda jest trudna ale na rozbicie peletonu na grupy potrzeba nieco trudniejszego odcinka. Po rundce szybka jazda po zmianach do Skoczowa i walka z wiatrem do Bielska. Przyjemna niedzielna jazda i dobra noga, oby tak dalej. Następny tydzień wypada odpoczynkowy i na wyścig powinienem być zregenerowany w 100 procentach.


Trening 38
Czwartek, 12 kwietnia 2018 Kategoria w grupie, Trening 2018, Szosa, Samotnie, 0-50
Km: | 38.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:21 | km/h: | 28.15 |
Pr. maks.: | 54.00 | Temperatura: | 21.0°C | HRmax: | 159159 ( 81%) | HRavg | 122( 62%) |
Kalorie: | 804kcal | Podjazdy: | 270m | Sprzęt: Triban 5 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Ostatnia jazda przed sobotnią czasówką. Wymieniłem opony na nowe i pożyczyłem od znajomego koła, nie są najwyższych lotów ale na pewno o niebo lepsze niż moje treningowe. Model nowsze mam w swoim lepszym rowerze. Założyłem lemondkę i ustawiłem dokładnie pozycję i pojechałem. Pozycja jest niemal idealna, oczywiście biorąc pod uwagę ten rower. Początek z wiatrem i niemal bez kręcenia jechałem dosyć szybko. Starałem się nie przekraczać 2 strefy i wychodziło to nieźle. W Zabrzegu nawrotka i walka z wiatrem. Jechałem cały czas spokojnie, dopiero gdy wyprzedził mnie Grzesiek to podkręciłem tempo, dojechaliśmy razem do Jasienicy i już każdy w swoją stronę. Noga nieźle podaje i jestem spokojny przed sobotą.




Trening 37
Środa, 11 kwietnia 2018 Kategoria w grupie, Trening 2018, Szosa, Samotnie, avg>30km\h, 50-100
Km: | 71.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:16 | km/h: | 31.32 |
Pr. maks.: | 68.00 | Temperatura: | 16.0°C | HRmax: | 182182 ( 93%) | HRavg | 146( 74%) |
Kalorie: | 1783kcal | Podjazdy: | 520m | Sprzęt: Triban 5 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Pierwszy środowy trening grupowy, miał być grupowy a wyszła w większości jazda solowa. Przed jazdą wymieniłem przerzutkę i łańcuch, od razu inna jazda. Zrobiłem krótką rundkę po okolicy i pojechałem na miejsce zbiórki. Sporo osób przyjechało i zapowiadała się ostra jazda. Dojazd do rund trochę nerwowy, przez samochody ale nie było szarpania tempa i w komplecie dojechaliśmy na początek pierwszej rundy, zjazd był spokojny i nie miałem problemu by się utrzymać, po zjeździe jeden mały błąd, chwila nieuwagi i bardziej skupianie uwagi na innych niż sobie i zrobiła się przerwa, próbowałem spawać ale po chwili zostałem sam pomiędzy główną grupą a resztą. Początkowo się zbliżałem a z czasem różnica się powiększała i zacząłem tracić czołówkę z oczu. Nie odpuściłem jednak ani na moment i jechałem dalej mocno. Po drodze minąłem kilka osób ale nikt nie zdołał się utrzymać, koniec rundy pojechałem mocno i wyszedł dobry czas, dobry jak na samotną jazdę. Drugą rundę zacząłem spokojniej i po zjeździe starałem się przyśpieszyć, nawet się to udało i sprawdzając czas na rondzie w Ligocie miałem minute więcej niż na poprzednim okrążeniu. W międzyczasie dogoniłem Ewę i dojechałem z nią do podjazdu. Po drodze zablokowana droga i krótki postój. Na podjeździe znowu przyśpieszyłem i wyprzedziłem dwie osoby, jedną z nich chyba była Marta Lach. Zdecydowałem się jechać 3 rundę z tą różnicą, że skorzystałem ze skrótów dzięki czemu jeszcze kogoś wyprzedziłem. Na ostatnim kółku noga kręciła najlepiej. Po rundach spokojny powrót do domu. Forma rośnie, noga podaje coraz lepiej, odrobina szczęścia, wyeliminowanie starych, złych nawyków i lepszy rower i powinny pojawiać się jakieś rezultaty. Przed sobotnią czasówką wymienię jeszcze opony, ustawię lepiej pozycję, zregeneruję się i zobaczę co z tego wyniknie.



