Wpisy archiwalne w kategorii
w grupie
Dystans całkowity: | 48403.00 km (w terenie 756.00 km; 1.56%) |
Czas w ruchu: | 1765:29 |
Średnia prędkość: | 27.27 km/h |
Maksymalna prędkość: | 92.00 km/h |
Suma podjazdów: | 546056 m |
Maks. tętno maksymalne: | 205 (103 %) |
Maks. tętno średnie: | 198 (101 %) |
Suma kalorii: | 1005146 kcal |
Liczba aktywności: | 533 |
Średnio na aktywność: | 90.81 km i 3h 21m |
Więcej statystyk |
Rajcza
Sobota, 19 września 2015 Kategoria 0-50, avg>30km\h, Samotnie, Szosa, w grupie
Km: | 13.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:23 | km/h: | 33.91 |
Pr. maks.: | 65.00 | Temperatura: | 15.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | 254kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Triban 5 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Rajcza Tour 2015
Sobota, 19 września 2015 Kategoria 100-200, avg>30km\h, Maraton, Samotnie, Szosa, w grupie
Km: | 103.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 03:20 | km/h: | 30.90 |
Pr. maks.: | 75.00 | Temperatura: | 15.0°C | HRmax: | 182182 ( 93%) | HRavg | 162( 83%) |
Kalorie: | 2237kcal | Podjazdy: | 2000m | Sprzęt: Triban 5 | Aktywność: Jazda na rowerze |
https://www.strava.com/activities/395417852
Ostatni maraton w tym sezonie, patrząc na wynik to mogę być zadowolony, pozostaje lekki niedosyt z powodu 1 pkt starty do podium w generalce, po prostu rywale byli lepsi i trzeba się z tym pogodzić.
Pogoda w dniu startu była taka jak zwykle w Rajczy, czyli pochmurno, mokro i chłodno, z tego powodu też nie robiłem rozgrzewki i od razu ustawiłem się na starcie.
Po starcie staram się trzymać z przodu, nie do końca się to udaje, co chwilę spowolnienia i przyspieszenia, trochę sił straciłem i u podnóża podjazdu pod Glinkę byłem dosyć daleko od czuba peletonu. Na podjeździe sporo nadrobiłem i byłem na bardzo dobrej pozycji w samej czołówce. Na zjeździe nic nie widziałem, zaparowane okulary i mgła i trochę zacząłem tracić, przed Rajczą zrobił się już dosyć duży peleton a niezbyt mocne tempo na kolejnych kilometrach spowodowało, że przed podjazdem na Kotelnicę było w peletonie około 60 osób. Byłem z tyłu i to był błąd, straciłem kontakt z pierwszą grupą i jechałem na początku drugiej grupy, zjazd potraktowałem spokojnie i przez Tarliczne jechałem w środku grupy. Przed kolejnym podjazdem w Lalikach przez zbyt agresywny ruch manetką spadł mi łańcuch, chwilę z nim walczyłem i straciłem kontakt z grupą. Próbowałem gonić i na Ochodzitej miałem jakieś 50m starty do grupy, nie byłem w stanie się przepchać z powodu dużej ilości samochodów i musiałem się nawet zatrzymać. Motywacja spadła do zera. Na zjeździe jem batona i dołączam do kolejnej grupki, trzymam się do podjazdu pod Zapasieki, tam postanowiłem zaatakować, udało się przeskoczyć do ogona drugiej grupy w której jechał m.in. Marek, jechaliśmy równo po zmianach i na podjeździe w kierunku Krężelki wszystko się rwie, łapię dwie osoby z poprzedniej grupy i staram się na zjeździe utrzymać ich tempo, średnio się to udaje i mam lekką stratę. Dociągam do grupki przed granicą, daję zmianę na podjeździe i kiedy zaczął się zjazd to spadł mi łańcuch, udało się go nałożyć bez zatrzymywania, ale grupa odjechała, przegapiłem skręt w lewo i musiałem zawracać tracąc kilkanaście sekund. Jechałem średnim tempem i przed podjazdem w kierunku granicy zobaczyłem przed sobą grupę, znowu przegapiłem skręt i musiałem zawrócić. Na podjeździe doganiam kilka osób, jem batona i biorę pełny bidon. Kiedy zaczął się zjazd to znowu spadł mi łańcuch, trochę trwało zanim go nałożyłem i wyprzedziła mnie w tym czasie grupa z którą mogłem jechać dalej, pozostała mi jazda indywidualna na czas. Jechałem spokojnym tempem, dopiero przed samą metą przyspieszyłem i wyprzedziłem jeszcze dwie osoby. Ostatecznie straciłem 20 minut do zwycięzcy i niecałe 5 minut do tej grupy z którą mogłem dojechać do mety. W następny weekend jadę jeszcze do Żmigrodu, czasowiec ze mnie marny, może w parze uda się wykręcić jakiś dobry czas.
Ostatni maraton w tym sezonie, patrząc na wynik to mogę być zadowolony, pozostaje lekki niedosyt z powodu 1 pkt starty do podium w generalce, po prostu rywale byli lepsi i trzeba się z tym pogodzić.
Pogoda w dniu startu była taka jak zwykle w Rajczy, czyli pochmurno, mokro i chłodno, z tego powodu też nie robiłem rozgrzewki i od razu ustawiłem się na starcie.
Po starcie staram się trzymać z przodu, nie do końca się to udaje, co chwilę spowolnienia i przyspieszenia, trochę sił straciłem i u podnóża podjazdu pod Glinkę byłem dosyć daleko od czuba peletonu. Na podjeździe sporo nadrobiłem i byłem na bardzo dobrej pozycji w samej czołówce. Na zjeździe nic nie widziałem, zaparowane okulary i mgła i trochę zacząłem tracić, przed Rajczą zrobił się już dosyć duży peleton a niezbyt mocne tempo na kolejnych kilometrach spowodowało, że przed podjazdem na Kotelnicę było w peletonie około 60 osób. Byłem z tyłu i to był błąd, straciłem kontakt z pierwszą grupą i jechałem na początku drugiej grupy, zjazd potraktowałem spokojnie i przez Tarliczne jechałem w środku grupy. Przed kolejnym podjazdem w Lalikach przez zbyt agresywny ruch manetką spadł mi łańcuch, chwilę z nim walczyłem i straciłem kontakt z grupą. Próbowałem gonić i na Ochodzitej miałem jakieś 50m starty do grupy, nie byłem w stanie się przepchać z powodu dużej ilości samochodów i musiałem się nawet zatrzymać. Motywacja spadła do zera. Na zjeździe jem batona i dołączam do kolejnej grupki, trzymam się do podjazdu pod Zapasieki, tam postanowiłem zaatakować, udało się przeskoczyć do ogona drugiej grupy w której jechał m.in. Marek, jechaliśmy równo po zmianach i na podjeździe w kierunku Krężelki wszystko się rwie, łapię dwie osoby z poprzedniej grupy i staram się na zjeździe utrzymać ich tempo, średnio się to udaje i mam lekką stratę. Dociągam do grupki przed granicą, daję zmianę na podjeździe i kiedy zaczął się zjazd to spadł mi łańcuch, udało się go nałożyć bez zatrzymywania, ale grupa odjechała, przegapiłem skręt w lewo i musiałem zawracać tracąc kilkanaście sekund. Jechałem średnim tempem i przed podjazdem w kierunku granicy zobaczyłem przed sobą grupę, znowu przegapiłem skręt i musiałem zawrócić. Na podjeździe doganiam kilka osób, jem batona i biorę pełny bidon. Kiedy zaczął się zjazd to znowu spadł mi łańcuch, trochę trwało zanim go nałożyłem i wyprzedziła mnie w tym czasie grupa z którą mogłem jechać dalej, pozostała mi jazda indywidualna na czas. Jechałem spokojnym tempem, dopiero przed samą metą przyspieszyłem i wyprzedziłem jeszcze dwie osoby. Ostatecznie straciłem 20 minut do zwycięzcy i niecałe 5 minut do tej grupy z którą mogłem dojechać do mety. W następny weekend jadę jeszcze do Żmigrodu, czasowiec ze mnie marny, może w parze uda się wykręcić jakiś dobry czas.
XII Rajd na Równicę
Niedziela, 13 września 2015 Kategoria 50-100, Samotnie, Szosa, w grupie
Km: | 90.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 03:12 | km/h: | 28.12 |
Pr. maks.: | 74.00 | Temperatura: | 20.0°C | HRmax: | 200200 (102%) | HRavg | 144( 73%) |
Kalorie: | 1921kcal | Podjazdy: | 1500m | Sprzęt: Triban 5 | Aktywność: Jazda na rowerze |
https://www.strava.com/activities/391165087/overvi...
Kolejna (XII) edycja Rajdu z metą na Równicy była moją piątą i jak się okazało najlepszą. Po pewnych problemach w domu wyjechałem mocno spóźniony o 7:40. Do Skoczowa jechałem dosyć mocno i po niecałych 30 minutach byłem w Skoczowie. Część ekipy już czekała a reszta dojechała chwilę później. Spokojnie dojechaliśmy do Ustronia. Tam krótki postój, wspólne zdjęcie i ustawiliśmy się na starcie. W głowie wszystko poukładane, miałem plan A, B a nawet C. Po starcie nie mogłem wpiąć buta w pedał i trochę zostałem w tyle, ale gdy tylko zaczęło się pod górę to zacząłem nadrabiać pozycje, postanowiłem od początku jechać mocno, bez kalkulacji i przyniosło to zamierzony efekt, jeszcze przed kostką byłem na czele, tylko Dominik jeszcze próbował ze mną walczyć, w połowie kostki został z tyłu, później już nie oglądałem się za siebie i gnałem co sił w nogach. Równe mocne tempo przez cały czas zaowocowało nowym rekordem, juz jakiś kilometr przed metą wiedziałem, że rekord jest w zasięgu i na ostatnim kilometrze nie starciłem tempa i nawet na ostatnich 300 metrach jeszcze przyśpieszyłem i linię poboru opłat przekroczyłem z czasem 16:21. Nie stanąłem od razu tylko pojechałem o do schroniska, tam miałem czas 17:54. W maju miałem 18:43, z tym, że wtedy mój czas wynosił 17:33 do linii poboru opłat. Drugi zawodnik stracił do mnie 2:15. Uważam, że zasłużyłem na to zwycięstwo, piąty raz brałem udział w Rajdzie i trzeci raz wygrałem. Po ściganiu spotkanie przy napojach i ciastach. Po godzinie siedzenia pojechałem z Darkiem i Adamem przez Wisłę na Salmopol, wjechałem go spokojnym tempem i dalej w kierunku Bielska. W domu byłem o 12:45. Był to ostatni mocny trening przed Rajczą. Jestem nastawiony pozytywnie, mam nadzieję, że w końcu dobrze przejadę ten wyścig, zwykle zawsze coś nie grało, albo brak formy, albo awarie sprzętu.
Kolejna (XII) edycja Rajdu z metą na Równicy była moją piątą i jak się okazało najlepszą. Po pewnych problemach w domu wyjechałem mocno spóźniony o 7:40. Do Skoczowa jechałem dosyć mocno i po niecałych 30 minutach byłem w Skoczowie. Część ekipy już czekała a reszta dojechała chwilę później. Spokojnie dojechaliśmy do Ustronia. Tam krótki postój, wspólne zdjęcie i ustawiliśmy się na starcie. W głowie wszystko poukładane, miałem plan A, B a nawet C. Po starcie nie mogłem wpiąć buta w pedał i trochę zostałem w tyle, ale gdy tylko zaczęło się pod górę to zacząłem nadrabiać pozycje, postanowiłem od początku jechać mocno, bez kalkulacji i przyniosło to zamierzony efekt, jeszcze przed kostką byłem na czele, tylko Dominik jeszcze próbował ze mną walczyć, w połowie kostki został z tyłu, później już nie oglądałem się za siebie i gnałem co sił w nogach. Równe mocne tempo przez cały czas zaowocowało nowym rekordem, juz jakiś kilometr przed metą wiedziałem, że rekord jest w zasięgu i na ostatnim kilometrze nie starciłem tempa i nawet na ostatnich 300 metrach jeszcze przyśpieszyłem i linię poboru opłat przekroczyłem z czasem 16:21. Nie stanąłem od razu tylko pojechałem o do schroniska, tam miałem czas 17:54. W maju miałem 18:43, z tym, że wtedy mój czas wynosił 17:33 do linii poboru opłat. Drugi zawodnik stracił do mnie 2:15. Uważam, że zasłużyłem na to zwycięstwo, piąty raz brałem udział w Rajdzie i trzeci raz wygrałem. Po ściganiu spotkanie przy napojach i ciastach. Po godzinie siedzenia pojechałem z Darkiem i Adamem przez Wisłę na Salmopol, wjechałem go spokojnym tempem i dalej w kierunku Bielska. W domu byłem o 12:45. Był to ostatni mocny trening przed Rajczą. Jestem nastawiony pozytywnie, mam nadzieję, że w końcu dobrze przejadę ten wyścig, zwykle zawsze coś nie grało, albo brak formy, albo awarie sprzętu.
Trening 61
Niedziela, 30 sierpnia 2015 Kategoria 50-100, Szosa, w grupie
Km: | 70.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:41 | km/h: | 26.09 |
Pr. maks.: | 64.00 | Temperatura: | 31.0°C | HRmax: | 163163 ( 83%) | HRavg | 135( 69%) |
Kalorie: | 1525kcal | Podjazdy: | 1700m | Sprzęt: Triban 5 | Aktywność: Jazda na rowerze |
https://www.strava.com/activities/380726259
Po sobotnim dystansie, w niedzielę wybrałem się na klubowy trening. Celem była Góra Żar. Oprócz mnie na trening wybrało się trzech kolarzy, sezon urlopowy, wyścig w Rybniku, upał i duży dystans miały wpływ na niską frekwencję, ja byłem w tej komfortowej sytuacji, że na Górę Żar mam tylko 35 km a koledzy ponad 70km. Całą trasę przejechałem spokojnie, na Przegibek wjechałem razem z Andrzejem, później jechałem sam z przodu, jednak moja przewaga na Żar wynosiła jakieś 45 sekund. Po godzinnym postoju na szczycie Góry Żar wróciliśmy tą samą drogą, pod Przegibek znowu jechałem spokojnie i wjechałem pierwszy z przewagą około 1,5 minuty nad resztą. W Straconce zatrzymaliśmy się w sklepie, później dojechałem z resztą do granicy z Jaworzem i skręciłem w stronę domu, po drodze jeszcze spotkałem Jacka.
Po sobotnim dystansie, w niedzielę wybrałem się na klubowy trening. Celem była Góra Żar. Oprócz mnie na trening wybrało się trzech kolarzy, sezon urlopowy, wyścig w Rybniku, upał i duży dystans miały wpływ na niską frekwencję, ja byłem w tej komfortowej sytuacji, że na Górę Żar mam tylko 35 km a koledzy ponad 70km. Całą trasę przejechałem spokojnie, na Przegibek wjechałem razem z Andrzejem, później jechałem sam z przodu, jednak moja przewaga na Żar wynosiła jakieś 45 sekund. Po godzinnym postoju na szczycie Góry Żar wróciliśmy tą samą drogą, pod Przegibek znowu jechałem spokojnie i wjechałem pierwszy z przewagą około 1,5 minuty nad resztą. W Straconce zatrzymaliśmy się w sklepie, później dojechałem z resztą do granicy z Jaworzem i skręciłem w stronę domu, po drodze jeszcze spotkałem Jacka.
Trening 60
Sobota, 29 sierpnia 2015 Kategoria 100-200, Szosa, w grupie
Km: | 190.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 06:45 | km/h: | 28.15 |
Pr. maks.: | 62.00 | Temperatura: | 23.0°C | HRmax: | 179179 ( 91%) | HRavg | 133( 68%) |
Kalorie: | 4244kcal | Podjazdy: | 2550m | Sprzęt: Triban 5 | Aktywność: Jazda na rowerze |
https://www.strava.com/activities/379936723
Wolna sobota, piękna i upalna pogoda i propozycja objechania Babiej Góry. Ze znajomymi spotkałem się o 6:20 przy stacji Orlen. Było nas trzech, w tym ja na szosie, jeden na MTB z szosowymi oponami i jeden na MTB z normalnymi oponami. Od początku tempo było dobre, koledzy ostro kręcili, momentami nawet lekko od nich odstawałem. Pierwszy podjazd na Przegibek wjechałem spokojnie, jeden z towarzyszy nam odjechał i to dosyć konkretnie, kolejne kilometry też szybko mijały. Nawet nie wiem kiedy znaleźliśmy się w Stryszawie. Podjazd na Przysłop pojechałem równym tempem bez szarpania i zostałem z tyłu, jednak zjazd i lżejszy odcinek w Zawoji pozwolił mi dojechać do reszty. Pod Krowiarki jechałem cały czas na zmianie. Sam podjazd pokonałem równym tempem i udało się wjechać pierwszy. Zjazd szybki i skręt na skrót do Lipnicy. Po jakimś kilometrze skończył się asfalt, koledzy pojechali dalej a ja zawróciłem. Spotkaliśmy się w Lipnicy Wielkiej przy sklepie, okazało się, że asfaltu nie było na odcinku 1 km, później dało się jechać a sama droga jest jakieś 3 km krótsza niż przez Jabłonkę. Kolejny postój był tuż za granicą, jeden kolega złapał kapcia a drugi kryzys, mimo to dalej szarpali tempo i przez to wyjechałem się okrutnie, do tego ciągłe zatrzymywanie się na światłach przy ruchu wahadłowym na drodze w kierunku Korbielowa. Tam nogi już odmawiają współpracy, w Żywcu jeden kolega urywa hak od przerzutki i wraca pociągiem do Bielska a my już spokojnie do Bielska. W sumie udany trening, raz w sezonie warto taką trasę przejechać.
Wolna sobota, piękna i upalna pogoda i propozycja objechania Babiej Góry. Ze znajomymi spotkałem się o 6:20 przy stacji Orlen. Było nas trzech, w tym ja na szosie, jeden na MTB z szosowymi oponami i jeden na MTB z normalnymi oponami. Od początku tempo było dobre, koledzy ostro kręcili, momentami nawet lekko od nich odstawałem. Pierwszy podjazd na Przegibek wjechałem spokojnie, jeden z towarzyszy nam odjechał i to dosyć konkretnie, kolejne kilometry też szybko mijały. Nawet nie wiem kiedy znaleźliśmy się w Stryszawie. Podjazd na Przysłop pojechałem równym tempem bez szarpania i zostałem z tyłu, jednak zjazd i lżejszy odcinek w Zawoji pozwolił mi dojechać do reszty. Pod Krowiarki jechałem cały czas na zmianie. Sam podjazd pokonałem równym tempem i udało się wjechać pierwszy. Zjazd szybki i skręt na skrót do Lipnicy. Po jakimś kilometrze skończył się asfalt, koledzy pojechali dalej a ja zawróciłem. Spotkaliśmy się w Lipnicy Wielkiej przy sklepie, okazało się, że asfaltu nie było na odcinku 1 km, później dało się jechać a sama droga jest jakieś 3 km krótsza niż przez Jabłonkę. Kolejny postój był tuż za granicą, jeden kolega złapał kapcia a drugi kryzys, mimo to dalej szarpali tempo i przez to wyjechałem się okrutnie, do tego ciągłe zatrzymywanie się na światłach przy ruchu wahadłowym na drodze w kierunku Korbielowa. Tam nogi już odmawiają współpracy, w Żywcu jeden kolega urywa hak od przerzutki i wraca pociągiem do Bielska a my już spokojnie do Bielska. W sumie udany trening, raz w sezonie warto taką trasę przejechać.
Trening 56
Sobota, 22 sierpnia 2015 Kategoria 50-100, Samotnie, Szosa, w grupie
Km: | 80.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:52 | km/h: | 27.91 |
Pr. maks.: | 60.00 | Temperatura: | 20.0°C | HRmax: | 190190 ( 97%) | HRavg | 139( 71%) |
Kalorie: | 1827kcal | Podjazdy: | 1180m | Sprzęt: Triban 5 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Kolejny mocny trening po górkach. Do Skoczowa dojechałem w towarzystwie kolarza z Bielska który później zjechał do centrum a ja skierowałem się na Ustroń. Na pierwszy ogień poszła Równica, miałem ambitny cel, wjechać poniżej 17 minut. Zacząłem mocno jak na mnie i starałem się wyrównać tempo, przed kostką brukową dojechałem do jakiegoś kolarza i wyprzedziłem go. Po przejechaniu tego odcinka on mnie wyprzedził trzymając się samochodu i odjechał, nie próbowałem go gonić, miałem dobry czas w tym miejscu i wiedziałem że, jak mnie nie braknie to będzie bardzo dobry wynik, równa jazda w środkowej części i trochę szarpana końcówka dały oczekiwany rezultat i linię poboru opłat przekroczyłem po 16 minutach i 55 sekundach, co jest moim nowym rekordem na tym podjeździe, do schroniska dojechałem już na luzie i tam się zatrzymałem. Podszedł do mnie ten kolarz i zaczął mnie obrażać, podobno cały podjazd zajął mu 14:30, trzymając się samochodu to i ja bym taki osiągnął, ale nie o to chodzi, zaczął mówić że, jestem słaby i powinienem zacząć grać w szachy a nie jeździć na rowerze. Miałem ochotę mu dać w twarz ale powstrzymałem się i zacząłem zjeźdżać. Drugim podjazdem była Tokarnia od strony Ustronia. Pierwszą część pojechałem równo i mocno, później wyskoczył samochód, musiałem zwolnić by się z nim minąć, szarpnąłem niepotrzebnie i trochę zacząło mnie brakowac i wlekłem się 6-7km/h, ostatni odcinek już pojechałem na maksa i na liczniku pojawiło się nawet 15km/h. Cały podjazd zajął mi 4:34. Spokojny zjazd do Wisły i już bez szaleństw do Jaworza przez Lipowiec, Brenną, Grodziec i Biery. W Jaworzu jeszcze jeden krótki podjazd: ul. Zdrojowa, początek mocny, później trochę spokojniej i końcówka na maksa i kolejny rekordowy czas: 3:29. Spokojnie do domu. Na jutro mam bardzo ambitny plan, dużo sztywnych podjazdów.
https://www.strava.com/activities/374589373
https://www.strava.com/activities/374589373
Road Trophy 2015 etap 4
Niedziela, 16 sierpnia 2015 Kategoria 50-100, Samotnie, Szosa, w grupie
Km: | 70.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:29 | km/h: | 28.19 |
Pr. maks.: | 70.00 | Temperatura: | 25.0°C | HRmax: | 182182 ( 93%) | HRavg | 163( 83%) |
Kalorie: | 1995kcal | Podjazdy: | 1700m | Sprzęt: Triban 5 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Ostatni etap, planowałem zmniejszyć moje starty w generalce, niestety nie udało się, dwa razy pechowe sytuacje i walczyłem o ukończenie.
Na starcie ustawiłem się z przodu, po starcie nieco straciłem ale na podjeździe pod Koczy Zamek nadrobiłem i jechałem w drugiej grupie z Markiem. W tej grupie było 2 zawodników z mojej kategorii, 6 było w pierwszej 9 osobowej grupie a 2 z tyłu. Jechałem czujnie dając nawet kilka krótkich zmian. Oszczędzałem siły na koniec, przy wjeździe do Czech strzeliła mi linka od tylnej przerzutki, jechałem cały czas na 12 z tyłu. Strasznie się męczyłem i za bufetem odpadłem od grupy. Na przejeździe kolejowym musiałem się zatrzymać i później już odpuściłem, na wypłaszczeniach i zjazdach oszczędzałem siły a na podjazdach przepychałem, udało się wjechać wszędzie ale lekko nie było. Szkoda mi tego defektu ale takie jest życie. Na metę wjechałem na 26 miejscu OPEN i 9 w kategorii A.
Ostatecznie Road Trophy ukończyłem na 24 miejscu OPEN na 72 zawodników i 9/11 w kategorii A. Moja starta do zwycięscy to: 50:53.Gdyby nie te pechowe sytuacje na 3 i 4 etapie mógłbym być na 7 miejscu w kategorii A i 14 OPEN. Z wstępnych obliczeń wynika, ze powinienem utrzymać 2 miejsce w generalce górskiej, ale po Rajczy mogę spaść na 6 miejsce, sporo znowu przegrałem przez oszustwa innych, ale o tym nie będę się rozpisywał. W przyszłym roku nie będę walczył o żadne generalki a nawet o wysokie miejsca na pojedynczych wyścigach skoro amatorskie wyścigi wygrywają osoby których jedynym zajęciem jest jazda na rowerze,a ludzi którzy mają gorszy sprzęt, mniej czasu na trening i inne obowiązki traktują jak śmiecie to dla mnie nie ma tam miejsca, co z tego, że robię postępy z roku na rok jak wyniki tego nie potwierdzają, za miesiąc czy dwa nikt nie będzie pamiętał o żadnych defektach, itp. tylko patrząc na wynik powie, że był ode mnie lepszy.
https://www.strava.com/activities/370480321
Na starcie ustawiłem się z przodu, po starcie nieco straciłem ale na podjeździe pod Koczy Zamek nadrobiłem i jechałem w drugiej grupie z Markiem. W tej grupie było 2 zawodników z mojej kategorii, 6 było w pierwszej 9 osobowej grupie a 2 z tyłu. Jechałem czujnie dając nawet kilka krótkich zmian. Oszczędzałem siły na koniec, przy wjeździe do Czech strzeliła mi linka od tylnej przerzutki, jechałem cały czas na 12 z tyłu. Strasznie się męczyłem i za bufetem odpadłem od grupy. Na przejeździe kolejowym musiałem się zatrzymać i później już odpuściłem, na wypłaszczeniach i zjazdach oszczędzałem siły a na podjazdach przepychałem, udało się wjechać wszędzie ale lekko nie było. Szkoda mi tego defektu ale takie jest życie. Na metę wjechałem na 26 miejscu OPEN i 9 w kategorii A.
Ostatecznie Road Trophy ukończyłem na 24 miejscu OPEN na 72 zawodników i 9/11 w kategorii A. Moja starta do zwycięscy to: 50:53.Gdyby nie te pechowe sytuacje na 3 i 4 etapie mógłbym być na 7 miejscu w kategorii A i 14 OPEN. Z wstępnych obliczeń wynika, ze powinienem utrzymać 2 miejsce w generalce górskiej, ale po Rajczy mogę spaść na 6 miejsce, sporo znowu przegrałem przez oszustwa innych, ale o tym nie będę się rozpisywał. W przyszłym roku nie będę walczył o żadne generalki a nawet o wysokie miejsca na pojedynczych wyścigach skoro amatorskie wyścigi wygrywają osoby których jedynym zajęciem jest jazda na rowerze,a ludzi którzy mają gorszy sprzęt, mniej czasu na trening i inne obowiązki traktują jak śmiecie to dla mnie nie ma tam miejsca, co z tego, że robię postępy z roku na rok jak wyniki tego nie potwierdzają, za miesiąc czy dwa nikt nie będzie pamiętał o żadnych defektach, itp. tylko patrząc na wynik powie, że był ode mnie lepszy.
https://www.strava.com/activities/370480321
Road Trophy 2015 etap 3
Sobota, 15 sierpnia 2015 Kategoria 100-200, avg>30km\h, Maraton, Samotnie, Szosa, w grupie
Km: | 133.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 04:20 | km/h: | 30.69 |
Pr. maks.: | 74.00 | Temperatura: | 27.0°C | HRmax: | 180180 ( 92%) | HRavg | 155( 79%) |
Kalorie: | 3117kcal | Podjazdy: | 2000m | Sprzęt: Triban 5 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Kolejny etap, bałem się go bardzo, zwykle drugiego dnia miałem słabszy dzień i najczęściej traciłem sporo czasu. W tym roku było inaczej, od początku jechało mi się dobrze, na Koczy Zamek wjechałem w czołówce. Na zjeździe straciłem trochę, nie potrafiłem wejść na właściwe obroty i odstawałem. Przed Milówką złapałem małą grupkę i równe mocne zmiany przyniosły efekt, przed Rajczą złapaliśmy zasadniczą grupę i mogłem trochę odpocząć, po zjeździe na boczną drogę, żwir i wyboje powodują, że znowu się trochę dzieli i zostaję. Za rondem w Rajczy tuż pod koła kolarzy wjeżdża samochód, jeden z zawodników wpada nie niego i urywa mu lusterko i ląduje na asfalcie. Nic mu się nie stało, ale nie jedzie dalej, starta do grupy to już około 300-400metrów, nawet nie próbowałem gonić i straciłem szansę na dobry wynik, motywacja spadła do zera, myślałem nawet, że ten wyścig będzie ostatnim w mojej "karierze" i rzucę ten sport w ... . Zwolniłem i czekałem na kolejną grupę w której jechali m.in. Darek i Marek z JAS-KÓŁEK. Było nas 8 osób i nawet współpraca się układała, w Zakamenem niebezpiecznie, samochody znowu blokują drogę kolarzom. Za Orawską Lesną grupa się dzieli, dwójka odjeżdża i ostatecznie jedziemy w 5. Na bufecie stajemy po wodę, na zjeździe mijamy podjeżdżającego Petera Sagana, po zjeździe zaczęło mocno padać. Kolejne kilometry szybko mijały, równe mocne zmiany spowodowały, ze szybko znaleźliśmy się w Oszczadnicy. Tam podjazd każdy pokonał swoim tempem, na bufecie znowu zatankowałem bidony i dalej jechaliśmy we trzech. Po zjeździe do Skalite czekaliśmy na Marka, kiedy dojechał do nas to razem jechaliśmy w kierunku granicy, Jaworzynki. Na podjeździe się odrywam od grupy, jechałem swoim tempem, zjazd odpuściłem i dojechał do mnie jeden zawodnik, nie był to nikt z JAS-KÓŁEK. Pod Istebną jakoś wjechałem, na przedodtatnim podjeździe zaczęło mnie brakować, minął mnie Marek który nagle doznał jakiegoś odświeżenia, bo wcześniej wyraźnie od grupki odstawał. Do mety jakoś się dokulałem , niedosyt pozostał, ale trudno, na takiej trasie utrata kontaktu z czołówką to od razu starta kilkunastu minut. Ostatecznie skończyłem 30 OPEN i 10 w kategorii A, niewiele brakowało a byłbym ostatni w kategorii.
https://www.strava.com/activities/370480570
https://www.strava.com/activities/370480570
Road Trophy 2015 etap 2
Piątek, 14 sierpnia 2015 Kategoria 50-100, Szosa, w grupie, Wyścig
Km: | 59.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:04 | km/h: | 28.55 |
Pr. maks.: | 81.00 | Temperatura: | 28.0°C | HRmax: | 181181 ( 92%) | HRavg | 165( 84%) |
Kalorie: | 1627kcal | Podjazdy: | 1500m | Sprzęt: Triban 5 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Drugi etap był dla mnie udany, trasa idealna do moich predyspozycji. Miejscem startu była Jaworzynka, dojechałem tam spokojnie z Koniakowa. Słyszałem, że pierwsza 20 OPEN startuje z przodu, była to tylko plotka bo z przodu stawali zawodnicy którzy tracili po 20-30 minut na mecie do zwycięzcy i blokowali drogę na pierwszym podjeździe. Ustawiłem się z przodu, po starcie nic nie straciłem i pierwszy podjazd pod Zapasieki lekko odpuściłem, mimo to załapałem się do 2 grupy i tak jechałem do końca. Na podjazdach się oszczędzałem, przez co mogłem dokręcać na zjazdach nie tracąc kontaktu z grupą. Na trasie dałem kilka zmian, część osób wogóle nie pracowała a przed meta wyskoczyli do przodu i mnie ograli, na ostatniej rundzie tempo wzrosło, w międzyczasie wyprzedziliśmy Michała Leśniewskiego. Ostatni podjazd trochę nas podzielił, traktor wyjechał na drogę i musieliśmy mijać bokiem. W końcówce mnie trochę brakło i ostaecznie skończyłem 18 OPEN i 7 w kategorii A.
GMJ 2015
Niedziela, 9 sierpnia 2015 Kategoria 100-200, Samotnie, Szosa, w grupie
Km: | 132.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 04:31 | km/h: | 29.23 |
Pr. maks.: | 68.00 | Temperatura: | 33.0°C | HRmax: | 182182 ( 93%) | HRavg | 144( 73%) |
Kalorie: | 2999kcal | Podjazdy: | 2000m | Sprzęt: Triban 5 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Kolejna edycja Górskich Mistrzostw JAS-KÓŁEK. Rok temu wyścig był dla mnie nieudany, w tym roku chciałem lepiej pojechać, nie wiedziałem czego się spodziewać, miałem za sobą kilka dni treningów i nie byłem do końca wypoczęty. Trasa w tym roku odpowiadała moim predyspozycjom.
Zbiórka uczestników nastąpiła o 8:45 na Kubalonce. Dojechałem do Skoczowa rowerem a następnie kolega Adam podwiózł mnie samochodem na Kubalonkę. Startować mieliśmy z granicy w Bukovcu. Zjechaliśmy tam w 13 osobowym składzie, jeszcze jedna osoba czekała na starcie.
O 9:25 nastąpił start, początkowo tempo było spokojne. Do podnóża podjazdu pod Olecki dojechaliśmy w 7 osobowym składzie, tam nastąpiła pierwsza selekcja. Narzuciłem mocne tempo chcąc się oderwać od reszty, udało się i na szczyt wjeżdżam mając kilkanaście sekund przewagi nad dwójką pościgową. Nogi zmęczone nie kręciły an tyle dobrze by tą przewagę utrzymać. Łapią mnie na w miarę płaskim odcinku prowadzącym w kierunku Szarculi. Do Stecówki jedziemy wspólnie, na zjeździe poczułem ból w kostce i lekko odstałem aż w końcu starciłem kontakt. Miałem w głowie plan utrzymania 3 miejsca, na podjeździe pod Kubalonkę od Istebnej nic nie zyskałem. Na szczycie 20 sekund starty, an zjeździe do ronda w Wiśle tracę kolejne 10 sekund. Odcinek dojazdowy do właściwego podjazdu pod Kubalonkę pokonałem równym tempem, na podjeździe udało się dojechać do czołówki i dalej jechaliśmy we trzech. Na zjeździe koła Zameczku nie starciłem i razem jechaliśmy dolina Czarnej Wisełki, Marek zatrzymał się w żródełku po wodę, Dominik zwolnił i czekał na niego, ja jechałem spokojnym tempem, podjazd na Stecówkę pokonałem równym tempem i do Kubalonki jechałem sam. Przed zjazdem dogonili mnie i znowu jechaliśmy w Trójkę. Na zjeździe na jednym z zakrętów zagapiłem się i o mało nie wylądowałem na barierce, koledzy odjechali, przez dłuższy czas ich nie widziałem. Podjazd w kierunku Leszczyny i Stecówki pojechałem zachowawczo oszczędzajac siły pod Zameczek. Przed Stecówką traciłem około 10 sekund. Ostatni zjazd pokonałem mocno jak na mnie i widziałem ich blisko przed sobą. Podjazd na Zameczek rozpocząłem równym tempem, stopniowo zmniejszając dystans do kolegów. Około 500m do mety ich złapałem i początkowo trzymali się na kole aż w końcu puścili i udało mi sie dojechać jako pierwszy do mety. Gratuluję kolegom walki i dziękuję za współpracę na trasie. Sam nie wierzyłem w to, że wygrałem ale widocznie nie jestem w takiej złej formie i o wynik etapówki mogę być spokojny. Mogę liczyć na pomoc kolegów i oni mogą liczyć na moją pomoc. Po wyścigu siedzieliśmy jeszcze przy napojach i ciastach, po czym wróciłem spokojnie na rowerze do domu. W poniedziałek daję rower do serwisu i odpoczywam do piątku.
Zbiórka uczestników nastąpiła o 8:45 na Kubalonce. Dojechałem do Skoczowa rowerem a następnie kolega Adam podwiózł mnie samochodem na Kubalonkę. Startować mieliśmy z granicy w Bukovcu. Zjechaliśmy tam w 13 osobowym składzie, jeszcze jedna osoba czekała na starcie.
O 9:25 nastąpił start, początkowo tempo było spokojne. Do podnóża podjazdu pod Olecki dojechaliśmy w 7 osobowym składzie, tam nastąpiła pierwsza selekcja. Narzuciłem mocne tempo chcąc się oderwać od reszty, udało się i na szczyt wjeżdżam mając kilkanaście sekund przewagi nad dwójką pościgową. Nogi zmęczone nie kręciły an tyle dobrze by tą przewagę utrzymać. Łapią mnie na w miarę płaskim odcinku prowadzącym w kierunku Szarculi. Do Stecówki jedziemy wspólnie, na zjeździe poczułem ból w kostce i lekko odstałem aż w końcu starciłem kontakt. Miałem w głowie plan utrzymania 3 miejsca, na podjeździe pod Kubalonkę od Istebnej nic nie zyskałem. Na szczycie 20 sekund starty, an zjeździe do ronda w Wiśle tracę kolejne 10 sekund. Odcinek dojazdowy do właściwego podjazdu pod Kubalonkę pokonałem równym tempem, na podjeździe udało się dojechać do czołówki i dalej jechaliśmy we trzech. Na zjeździe koła Zameczku nie starciłem i razem jechaliśmy dolina Czarnej Wisełki, Marek zatrzymał się w żródełku po wodę, Dominik zwolnił i czekał na niego, ja jechałem spokojnym tempem, podjazd na Stecówkę pokonałem równym tempem i do Kubalonki jechałem sam. Przed zjazdem dogonili mnie i znowu jechaliśmy w Trójkę. Na zjeździe na jednym z zakrętów zagapiłem się i o mało nie wylądowałem na barierce, koledzy odjechali, przez dłuższy czas ich nie widziałem. Podjazd w kierunku Leszczyny i Stecówki pojechałem zachowawczo oszczędzajac siły pod Zameczek. Przed Stecówką traciłem około 10 sekund. Ostatni zjazd pokonałem mocno jak na mnie i widziałem ich blisko przed sobą. Podjazd na Zameczek rozpocząłem równym tempem, stopniowo zmniejszając dystans do kolegów. Około 500m do mety ich złapałem i początkowo trzymali się na kole aż w końcu puścili i udało mi sie dojechać jako pierwszy do mety. Gratuluję kolegom walki i dziękuję za współpracę na trasie. Sam nie wierzyłem w to, że wygrałem ale widocznie nie jestem w takiej złej formie i o wynik etapówki mogę być spokojny. Mogę liczyć na pomoc kolegów i oni mogą liczyć na moją pomoc. Po wyścigu siedzieliśmy jeszcze przy napojach i ciastach, po czym wróciłem spokojnie na rowerze do domu. W poniedziałek daję rower do serwisu i odpoczywam do piątku.