Wpisy archiwalne w kategorii
w grupie
Dystans całkowity: | 48403.00 km (w terenie 756.00 km; 1.56%) |
Czas w ruchu: | 1765:29 |
Średnia prędkość: | 27.27 km/h |
Maksymalna prędkość: | 92.00 km/h |
Suma podjazdów: | 546056 m |
Maks. tętno maksymalne: | 205 (103 %) |
Maks. tętno średnie: | 198 (101 %) |
Suma kalorii: | 1005146 kcal |
Liczba aktywności: | 533 |
Średnio na aktywność: | 90.81 km i 3h 21m |
Więcej statystyk |
Pierwsze koty za płoty-Puchar Równicy Ustroń
Sobota, 18 maja 2013 Kategoria 50-100, Samotnie, Szosa, w grupie, Wyścig
Km: | 64.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:38 | km/h: | 24.30 |
Pr. maks.: | 79.00 | Temperatura: | 23.0°C | HRmax: | 193193 ( 96%) | HRavg | 157( 78%) |
Kalorie: | 1898kcal | Podjazdy: | 1450m | Sprzęt: Cross Peleton | Aktywność: Jazda na rowerze |
Pierwszy start w tym sezonie mam już za sobą, traktowałem go jako sprawdzenie formy a nie ściganie. Niestety forma jest daleko w lesie i trzeba jej szukać. Czeka mnie sporo pracy nad formą a czasu niestety nie ma i w najbliższym czasie raczej będzie mało jeżdżenia.
Pogoda była dobra, trochę wiało ale nie widziałem w tym jakiegoś większego problemu. Przygotowany nie byłem wcale ponieważ mój ostatni trening odbył się 5 maja, na dobór złego jeszcze dwa dni przed startem rozwaliła mi sie korba i po objechaniu wszystkich okolicznych serwisów i sklepów rowerowych musiałem założyć korbę MTB z jedną dobrą tarczą 42 zęby.
Trasa moim zdaniem była dobra, dobrze oznakowana i super zabezpieczona. Pomiar czasu też jak zwykle bez zastrzeżeń.
Na starcie stanęło około 230 osób co jest niezłym wynikiem, dużo znajomych twarzy, ale byli też tacy których nieobecność rzucała się w oczy.
Start nastąpił punktualnie o 10:00. Było trochę ciasnawo, ale podjazd i zjazd po bruku rozciagnęły peleton. Jechałem dosyć spokojnie ten odcinek. Na zjeździe zgubiłem pompkę i spadł mi łańcuch którego nałożenie zajęło mi trochę czasu. Stratę szybko odrobiłem i na Równicę dotarłem ze stratą ponad 3 minut do czołówki. Zjazd był szybki w moim wykonaniu, jednak jest coś co poprwiłem w stosunku do zeszłego roku-zjazdy. Podjazd po kostce trochę mi dał w kość, jednak czuć różnicę pomiędzy 39 a 42 z przodu. Zjazd był mega szybki w moim wykonaniu, rozkulałem się do 80km/h. Później bez szału dojechałem do rund i zacząłem krążyć. Kiedy robiłem pierwszy podjazd, dojechała mnie czołówka i się podpiąłem, dojechałem do końca podjazdu i odpuściłem . Kolejne okrążenia szły coraz słabiej, na 2 i 5 zatrzymałem się na bufecie, zabarałem wodę, banany i ruszyłem w kierunku mety. Do bruku dojechałem w większej grupce, na zjeździe już starciłem a potem zatrzymałem sie za potrzebą i trochę mi zeszło. W końcu się pozbierałem i spokojnie resztkami sił wdrapałem się na Równicę, kilka razy zatrzymując się i od razu ruszająć. Przed metą nagły przypływ sił i ogień do mety.
Po posileniu się zjechałem do Jaszowca w poszukiwaniu pompki której niestety nie znalazłem. Potem spokojnie przez Polanę do centrum.
Z wyniku jestem połowicznie zadowolony, lecz biorąc wszystkie składowe które na niego sie złożyły to nie ma na co narzekać
Wynik:18/22 H
149/209 OPEN
Pogoda była dobra, trochę wiało ale nie widziałem w tym jakiegoś większego problemu. Przygotowany nie byłem wcale ponieważ mój ostatni trening odbył się 5 maja, na dobór złego jeszcze dwa dni przed startem rozwaliła mi sie korba i po objechaniu wszystkich okolicznych serwisów i sklepów rowerowych musiałem założyć korbę MTB z jedną dobrą tarczą 42 zęby.
Trasa moim zdaniem była dobra, dobrze oznakowana i super zabezpieczona. Pomiar czasu też jak zwykle bez zastrzeżeń.
Na starcie stanęło około 230 osób co jest niezłym wynikiem, dużo znajomych twarzy, ale byli też tacy których nieobecność rzucała się w oczy.
Start nastąpił punktualnie o 10:00. Było trochę ciasnawo, ale podjazd i zjazd po bruku rozciagnęły peleton. Jechałem dosyć spokojnie ten odcinek. Na zjeździe zgubiłem pompkę i spadł mi łańcuch którego nałożenie zajęło mi trochę czasu. Stratę szybko odrobiłem i na Równicę dotarłem ze stratą ponad 3 minut do czołówki. Zjazd był szybki w moim wykonaniu, jednak jest coś co poprwiłem w stosunku do zeszłego roku-zjazdy. Podjazd po kostce trochę mi dał w kość, jednak czuć różnicę pomiędzy 39 a 42 z przodu. Zjazd był mega szybki w moim wykonaniu, rozkulałem się do 80km/h. Później bez szału dojechałem do rund i zacząłem krążyć. Kiedy robiłem pierwszy podjazd, dojechała mnie czołówka i się podpiąłem, dojechałem do końca podjazdu i odpuściłem . Kolejne okrążenia szły coraz słabiej, na 2 i 5 zatrzymałem się na bufecie, zabarałem wodę, banany i ruszyłem w kierunku mety. Do bruku dojechałem w większej grupce, na zjeździe już starciłem a potem zatrzymałem sie za potrzebą i trochę mi zeszło. W końcu się pozbierałem i spokojnie resztkami sił wdrapałem się na Równicę, kilka razy zatrzymując się i od razu ruszająć. Przed metą nagły przypływ sił i ogień do mety.
Po posileniu się zjechałem do Jaszowca w poszukiwaniu pompki której niestety nie znalazłem. Potem spokojnie przez Polanę do centrum.
Z wyniku jestem połowicznie zadowolony, lecz biorąc wszystkie składowe które na niego sie złożyły to nie ma na co narzekać
Wynik:18/22 H
149/209 OPEN
Trening 13
Niedziela, 14 kwietnia 2013 Kategoria 100-200, Samotnie, Szosa, Trening 2013, w grupie
Km: | 107.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 03:57 | km/h: | 27.09 |
Pr. maks.: | 62.00 | Temperatura: | 12.0°C | HRmax: | 186186 ( 93%) | HRavg | 148( 74%) |
Kalorie: | 3137kcal | Podjazdy: | 680m | Sprzęt: Cross Peleton | Aktywność: Jazda na rowerze |
Trening 12
Sobota, 13 kwietnia 2013 Kategoria 100-200, Road Maraton Team, Samotnie, Szosa, Trening 2013, w grupie
Km: | 100.00 | Km teren: | 1.00 | Czas: | 03:33 | km/h: | 28.17 |
Pr. maks.: | 65.00 | Temperatura: | 13.0°C | HRmax: | 182182 ( 91%) | HRavg | 154( 77%) |
Kalorie: | 2991kcal | Podjazdy: | 490m | Sprzęt: Cross Peleton | Aktywność: Jazda na rowerze |
Zakończenie sezonu a.d. 2012
Sobota, 3 listopada 2012 Kategoria 100-200, Samotnie, Szosa, Road Maraton Team, w grupie
Km: | 100.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 03:38 | km/h: | 27.52 |
Pr. maks.: | 65.00 | Temperatura: | 11.0°C | HRmax: | 191191 ( 96%) | HRavg | 148( 74%) |
Kalorie: | 3021kcal | Podjazdy: | 640m | Sprzęt: Cross Peleton | Aktywność: Jazda na rowerze |
Trening
Środa, 26 września 2012 Kategoria 50-100, w grupie, Trening 2012, Szosa, Samotnie
Km: | 52.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:55 | km/h: | 27.13 |
Pr. maks.: | 49.00 | Temperatura: | 23.0°C | HRmax: | 173173 ( 87%) | HRavg | 134( 67%) |
Kalorie: | 1456kcal | Podjazdy: | 300m | Sprzęt: Cross Peleton | Aktywność: Jazda na rowerze |
Velo Carpathica 2012
Sobota, 22 września 2012 Kategoria Road Maraton 2012, Maraton, 100-200, Samotnie, Szosa, w grupie
Km: | 125.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 04:16 | km/h: | 29.30 |
Pr. maks.: | 70.00 | Temperatura: | 12.0°C | HRmax: | 188188 ( 94%) | HRavg | 154( 77%) |
Kalorie: | 3511kcal | Podjazdy: | 1600m | Sprzęt: Cross Peleton | Aktywność: Jazda na rowerze |
Ostatni start w tym sezonie. Tradycyjnie sezon Road Maraton kończy się w Bieszczadach. Dojazd w Bieszczady jest męczący. Z domu wyjechałem o 7:45 a w Ustrzykach Dolnych byłem o 18:30. Zakwaterowałem się wspólnie z Teamem w pięknie położonym ośrodku noclegowym, potem szybka kolacja i odebranie numerów startowych. Późne rozmowy do późna i sen.
Sobota przywitała nas lekką mgłą i niska temperaturą. Po niezbyt obfitym śniadaniu, pojechałem na rozgrzewkę. Ostatnie dni nierowerowe nie wrożyły niczego dobrego. Start nastąpił o 9:05. Tempo nie było jakos szczególnie zabójcze, peletonik stopniowo malał, po wyjechaniu z Ustrzyk Dolnych ktoś wjechał mi w koło, udało sie wypiąć i zatrzymać bez gleby. Koło czałe, przerzutka cała, jadę dalej. Po kilku minutach gonitwy łapię peletonik. Na jednej z hopek zostałem z tyłu, peletonik się podzielił, znowu gonitwa, zjazdy, trochę płaskiego i ostatecznie przed kolejnym podjazdem doszedłem grupę. Niestety po chwili złapał mnie kryzys, musiałem się zatrzymać, rozważałem rezygnację, odetchnąłem, zdjąłem kurtkę, było już cieplej i ruszyłem dalej. Dogoniłem jakąś dwójkę i jechaliśmy dalej w trzech. Niestety tempo było spacerowe ~20km/h, brak współpracy spowodował że urwalem tą dwójke i szybko doskoczyłem do kolejnej dwójki, podobna sytuacja jak poprzednio i znowu się urywam. Przed Ustrzykami Dolnymi dojechałem do jakiejś czwórki z dziewczyną na czele. Zacząłem ciągnąć, znowu nikt nie chcial współpracować, kolejny atak i zostawiłem resztę w tyle. Przez kolejne kilometry jadę sam, na szczycie następnego podjazdu zatrzymałem sie wysmarkać nos i jechałem dalej. Na zjeździe gdzie rok temu odpadłem z czołówki tym razem nic sie nie dzieje. W okolicy Cisnej zrobilo się niebezpiecznie, na liczniku 40km/h, droga zablokowana, klamki na maksa i udało się zatrzymać. Jak można wyprzedzać na łuku drogi? Dalsza jazda do bufetu bez przygód. Na bufecie wziąłem banany do kieszonki i ruszyłem dalej. Dogoniłem dwójkę, dziewczynę z Nutraxxa i jej towarzysza i jechaliśmy dalej razem, ciągnąłem na podjazdach, na zjazdach tzrymalem koło i tak w kółko. Przed Polańczykiem dochodzimy grupę z Ewą, uszkodzone koło Ewy sparwiło że przegrała rywalizację z Sylwią. Grupę urwałem w Polańczyku i dalej jechałem już sam do mety.
Maraton bardzo nie udany jak dla mnie, ostatnie miejsce w kategorii i połowa stawki open. Po maratonie szybko się pozbierałem i późnym wieczorem byłem już w domu.
Wynik:
6/6H
23/43 OPEN
Sobota przywitała nas lekką mgłą i niska temperaturą. Po niezbyt obfitym śniadaniu, pojechałem na rozgrzewkę. Ostatnie dni nierowerowe nie wrożyły niczego dobrego. Start nastąpił o 9:05. Tempo nie było jakos szczególnie zabójcze, peletonik stopniowo malał, po wyjechaniu z Ustrzyk Dolnych ktoś wjechał mi w koło, udało sie wypiąć i zatrzymać bez gleby. Koło czałe, przerzutka cała, jadę dalej. Po kilku minutach gonitwy łapię peletonik. Na jednej z hopek zostałem z tyłu, peletonik się podzielił, znowu gonitwa, zjazdy, trochę płaskiego i ostatecznie przed kolejnym podjazdem doszedłem grupę. Niestety po chwili złapał mnie kryzys, musiałem się zatrzymać, rozważałem rezygnację, odetchnąłem, zdjąłem kurtkę, było już cieplej i ruszyłem dalej. Dogoniłem jakąś dwójkę i jechaliśmy dalej w trzech. Niestety tempo było spacerowe ~20km/h, brak współpracy spowodował że urwalem tą dwójke i szybko doskoczyłem do kolejnej dwójki, podobna sytuacja jak poprzednio i znowu się urywam. Przed Ustrzykami Dolnymi dojechałem do jakiejś czwórki z dziewczyną na czele. Zacząłem ciągnąć, znowu nikt nie chcial współpracować, kolejny atak i zostawiłem resztę w tyle. Przez kolejne kilometry jadę sam, na szczycie następnego podjazdu zatrzymałem sie wysmarkać nos i jechałem dalej. Na zjeździe gdzie rok temu odpadłem z czołówki tym razem nic sie nie dzieje. W okolicy Cisnej zrobilo się niebezpiecznie, na liczniku 40km/h, droga zablokowana, klamki na maksa i udało się zatrzymać. Jak można wyprzedzać na łuku drogi? Dalsza jazda do bufetu bez przygód. Na bufecie wziąłem banany do kieszonki i ruszyłem dalej. Dogoniłem dwójkę, dziewczynę z Nutraxxa i jej towarzysza i jechaliśmy dalej razem, ciągnąłem na podjazdach, na zjazdach tzrymalem koło i tak w kółko. Przed Polańczykiem dochodzimy grupę z Ewą, uszkodzone koło Ewy sparwiło że przegrała rywalizację z Sylwią. Grupę urwałem w Polańczyku i dalej jechałem już sam do mety.
Maraton bardzo nie udany jak dla mnie, ostatnie miejsce w kategorii i połowa stawki open. Po maratonie szybko się pozbierałem i późnym wieczorem byłem już w domu.
Wynik:
6/6H
23/43 OPEN
Rajcza Tour 2012
Sobota, 15 września 2012 Kategoria 100-200, Maraton, Road Maraton 2012, Samotnie, Szosa, w grupie
Km: | 111.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 04:04 | km/h: | 27.30 |
Pr. maks.: | 69.00 | Temperatura: | 11.0°C | HRmax: | 191191 ( 96%) | HRavg | 153( 77%) |
Kalorie: | 3423kcal | Podjazdy: | 1200m | Sprzęt: Cross Peleton | Aktywność: Jazda na rowerze |
Kolejny maraton zaliczony. Mój występ lepiej przemilczeć. Zamiast leżeć z łóżku męczyłem sie na trasie. Niestety jazda z grypą to zły pomysł.
W Rajczy zjawiłem się o 8:00. Było trochę zimno-8 stopni. O 10:00 zrobiłem krótką rozgrzewkę i ustawiłem się na starcie. Stanąłem z tyłu, ponieważ nie lubię przepychanki jaka była w czubie i ruszyliśmy na trasę. Po około 2 kilometrach już pierwsze ofiary leżały na asfalcie i zostałem przyblokowany, ledwo ich wyminąłem, o zatrzymaniu nie było mowy, gnałem dalej, peleton już był mocno rozciągnięty, do Nieledwi dojechałem w ogonie i pod Kotelnicę cisnąłem i udało się nadrobić kilka pozycji, na stromym i krętym zjeździe w kierunku Tarlicznego znowu trochę odstałem, po drodze znowu kilka ofiar, stało na poboczu. Tam skończyło się dobre, dalsza jazda była już męcząca, nie mogłem wejść na normalne obroty, tętno skakało. Do Milówki dojechałem z Przemkiem z Krakowa a dalej jechałem sam przez większosć trasy. Zjazd w kierunku Węgierskiej Gorki poszedł fatalnie, cały czas zaledwie 25-30km/h. Kolejne odcinki to już tylko wolniej i wolniej. Trochę odżyłem na podjeździe pod Poloka. Na zjeździe dwa razy hamowałem ponieważ ktoś leżał na asfalcie i dalsza jazda była już podobna. Do Korbielowa dojechałem sam i tam w 3 wjechaliśmy na bufet i ruszyliśmy dalej goniąc jeszcze jedna osobę, znowu gleba kolarza przy moim zejściu ze zmiany i dalej we trzech gnamy w kierunku Namiestowa. W Połowie zjazdu zostaję sam, jeden złapał kapcia a drugi odjechał. przez Namiestowo jechaliśmy we dwóch a potem zostałem sam i zaczekałem na dwójkę. We trzech zgodnie współpracujac dojechaliśmy do Nowota, tam jeszcze kogoś złapaliśmy i razem dojechaliśmy prawie do mety. Przed kreska mija nas czołówka z GIGA z Kamilem Majem na czele, rozpocząłem sprint i wjechałem tuz za Kamilem do mety.
Chwila odpoczynku, bufet i zjazd w towarzystwie dużo lepszych kolarzy do Rajczy.
Makaron trochę postawił mnie na nogi, wypiłem kilka herbat i wróciłem do domu.
W Rajczy zjawiłem się o 8:00. Było trochę zimno-8 stopni. O 10:00 zrobiłem krótką rozgrzewkę i ustawiłem się na starcie. Stanąłem z tyłu, ponieważ nie lubię przepychanki jaka była w czubie i ruszyliśmy na trasę. Po około 2 kilometrach już pierwsze ofiary leżały na asfalcie i zostałem przyblokowany, ledwo ich wyminąłem, o zatrzymaniu nie było mowy, gnałem dalej, peleton już był mocno rozciągnięty, do Nieledwi dojechałem w ogonie i pod Kotelnicę cisnąłem i udało się nadrobić kilka pozycji, na stromym i krętym zjeździe w kierunku Tarlicznego znowu trochę odstałem, po drodze znowu kilka ofiar, stało na poboczu. Tam skończyło się dobre, dalsza jazda była już męcząca, nie mogłem wejść na normalne obroty, tętno skakało. Do Milówki dojechałem z Przemkiem z Krakowa a dalej jechałem sam przez większosć trasy. Zjazd w kierunku Węgierskiej Gorki poszedł fatalnie, cały czas zaledwie 25-30km/h. Kolejne odcinki to już tylko wolniej i wolniej. Trochę odżyłem na podjeździe pod Poloka. Na zjeździe dwa razy hamowałem ponieważ ktoś leżał na asfalcie i dalsza jazda była już podobna. Do Korbielowa dojechałem sam i tam w 3 wjechaliśmy na bufet i ruszyliśmy dalej goniąc jeszcze jedna osobę, znowu gleba kolarza przy moim zejściu ze zmiany i dalej we trzech gnamy w kierunku Namiestowa. W Połowie zjazdu zostaję sam, jeden złapał kapcia a drugi odjechał. przez Namiestowo jechaliśmy we dwóch a potem zostałem sam i zaczekałem na dwójkę. We trzech zgodnie współpracujac dojechaliśmy do Nowota, tam jeszcze kogoś złapaliśmy i razem dojechaliśmy prawie do mety. Przed kreska mija nas czołówka z GIGA z Kamilem Majem na czele, rozpocząłem sprint i wjechałem tuz za Kamilem do mety.
Chwila odpoczynku, bufet i zjazd w towarzystwie dużo lepszych kolarzy do Rajczy.
Makaron trochę postawił mnie na nogi, wypiłem kilka herbat i wróciłem do domu.
IX Rajd na Równicę
Niedziela, 9 września 2012 Kategoria 50-100, Samotnie, Szosa, Trening 2012, w grupie
Km: | 69.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:27 | km/h: | 28.16 |
Pr. maks.: | 75.00 | Temperatura: | 19.0°C | HRmax: | 195195 ( 98%) | HRavg | 141( 71%) |
Kalorie: | 2078kcal | Podjazdy: | 680m | Sprzęt: Cross Peleton | Aktywność: Jazda na rowerze |
Kolejny już rajd na Równicę. Drugi rok z rzędu postanowiłem pojechać. Czekało mnie trudne zadanie, obrona tytułu z zeszłego roku. Wyjechałem z domu o 7:15 i spokojnym tempem dojechałem do Skoczowa. Tam krótki postój i w grupie dojechaliśmy do Ustronia. Na starcie stanęło 17 osób, od startu poszedł taki ogień że zostałem w tyle. Nadrabiałem pozycje cały czas i ostatecznie wjechałem jako czwarty na Równicę. Po postoju w grupie dojechałem do Skoczowa i potem już samotnie do domu.
Most-Równica(4,7km):00:18:29(15,26) 383(8,3%) 182(91%)
Most-Równica(4,7km):00:18:29(15,26) 383(8,3%) 182(91%)
Infrasettimanale Classico
Środa, 5 września 2012 Kategoria 100-200, Samotnie, Szosa, Trening 2012, w grupie
Km: | 164.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 05:34 | km/h: | 29.46 |
Pr. maks.: | 57.00 | Temperatura: | 21.0°C | HRmax: | 205205 (103%) | HRavg | 141( 71%) |
Kalorie: | 3867kcal | Podjazdy: | 750m | Sprzęt: Cross Peleton | Aktywność: Jazda na rowerze |
Po raz drugi wybrałem się na IC do Katowic. Celem wyjazdu było potrenowanie jazdy w grupie i się udało. Wyjechałem z domu o 14:00 i spokojnym tempem dojechałem do Katowic, z wieloma utrudnieniami po drodze. Na placu IC pojawiłem się o 16:40. Powoli zjeżdżali się kolarze. O 17:10 wyruszyliśmy w około 70 osobowym składzie. Podobnie jak ostatnio przejazd przez Katowice był utrudniony przez korki w centrum i na obrzeżach. Peleton się tak podzielił, że w Podlesiu już były grupki. Podjazdy jeszcze bardziej nas podzieliły i do Mikołowa dojechałem sam, grupa do której dojechałem cudem uniknęła spotkania z tirami jadącymi po DK44, wolałem zaczekać i przejechać bezpiecznie na zielonym. Było nas 6 i w takim składzie jechaliśmy przez Łaziska gdzie praktycznie byliśmy 100 metrów za grupą, zjazd do Wyr znowu zwiększył odległość. Jazda po zmianach przez Wilkowyje i Podlesie pozwoliła nam myśleć o dogonieniu grupy. Przed Kostuchną zostaliśmy we dwóch, w oddali widać było grupę. W Murckach doszliśmy grupę, musieliśmy stanąć na przejeździe kolejowym i dalej już do kreski dojechaliśmy w grupie. Na metę wpadłem około 7 miejsca z naszej grupy.
Po krótkim odpoczynku pojechałem na PKP, dla odmiany do Tychów. Tam trochę pojeździłem i wróciłem PKP do Bielska. Z PKP do domu.
Po krótkim odpoczynku pojechałem na PKP, dla odmiany do Tychów. Tam trochę pojeździłem i wróciłem PKP do Bielska. Z PKP do domu.
Infrasettimanale Classico
Środa, 29 sierpnia 2012 Kategoria 100-200, Samotnie, Szosa, Trening 2012, w grupie
Km: | 142.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 04:40 | km/h: | 30.43 |
Pr. maks.: | 64.00 | Temperatura: | 22.0°C | HRmax: | 189189 ( 95%) | HRavg | 145( 73%) |
Kalorie: | 3136kcal | Podjazdy: | 900m | Sprzęt: Cross Peleton | Aktywność: Jazda na rowerze |
Wyjazd na ten cotygodniowy środowy trening chodził po głowie mi już od dłuższego czasu. Zwykle coś nie pasowało i dopiero teraz udało się znaleźć czas i pojechać. Pierwsza część to dojazd na Plac IC w Katowicach. Dojazd zajął 2 godziny po których zrobiłem bufet w Parku Kościuszki. Na Placu IC pojawiłem się około 17:30.
Start honorowy nastąpił ok.18:10. W spokojnym tempie ruszyliśmy w dużym peletonie przez zatłoczone ulice Katowic w kierunku Brynowa i Ligoty. Momentami było ciasno, nie lubię takich warunków i dosyć szybko zostałem w tyle. Po starcie ostrym na jednej z uliczek spadł mi łańcuch i musiałem zakładać, potem goniłem grupę aż do Podlesia. Na hopkach doszedłem dosyć sporą grupę, w oddali widać było czołówkę, w Mikołowie stanęliśmy na światłach i było po ptokach. Część na czerwonym przeleciała ale ja byłem wśród tych którzy nie ryzykowali i czekaliśmy. W Tej grupce doleciałem aż do Łazisk zgarniając po drodze kilka osób. Na zjazdach do Wyr spadł mi łańcuch i jechałem bez kręcenia i trochę odstałem, doszedłem grupę dopiero w Wyrach. Dotrwałem w grupie do Wyr i tam klapa, kolejny raz spadł mi łańcuch i po nałożeniu nie mogłem wrzucić blatu, grupa pojechała a ja mieliłem. W Podlesiu stałem na zamkniętym przejeździe kolejowym i udało mi się wrzucić blat. Gnałem ile sił w nogach i w końcu w okolicy Murcek złapałem grupę i razem dojechaliśmy w mocnym tempie do mety. Strata około 10 minut do czołówki. Średnia prawie 35km/h. Po dojechaniu na plac IC pojechałem jeszcze pozwiedzać Katowice, rozjazdowo na małej traczy. Potem na dworzec, byłem przed czasem a na pociąg ledwo zdążyłem. Na koniec jeszcze z dworca do domu. Za tydzień powtórka z rozrywki.
Start honorowy nastąpił ok.18:10. W spokojnym tempie ruszyliśmy w dużym peletonie przez zatłoczone ulice Katowic w kierunku Brynowa i Ligoty. Momentami było ciasno, nie lubię takich warunków i dosyć szybko zostałem w tyle. Po starcie ostrym na jednej z uliczek spadł mi łańcuch i musiałem zakładać, potem goniłem grupę aż do Podlesia. Na hopkach doszedłem dosyć sporą grupę, w oddali widać było czołówkę, w Mikołowie stanęliśmy na światłach i było po ptokach. Część na czerwonym przeleciała ale ja byłem wśród tych którzy nie ryzykowali i czekaliśmy. W Tej grupce doleciałem aż do Łazisk zgarniając po drodze kilka osób. Na zjazdach do Wyr spadł mi łańcuch i jechałem bez kręcenia i trochę odstałem, doszedłem grupę dopiero w Wyrach. Dotrwałem w grupie do Wyr i tam klapa, kolejny raz spadł mi łańcuch i po nałożeniu nie mogłem wrzucić blatu, grupa pojechała a ja mieliłem. W Podlesiu stałem na zamkniętym przejeździe kolejowym i udało mi się wrzucić blat. Gnałem ile sił w nogach i w końcu w okolicy Murcek złapałem grupę i razem dojechaliśmy w mocnym tempie do mety. Strata około 10 minut do czołówki. Średnia prawie 35km/h. Po dojechaniu na plac IC pojechałem jeszcze pozwiedzać Katowice, rozjazdowo na małej traczy. Potem na dworzec, byłem przed czasem a na pociąg ledwo zdążyłem. Na koniec jeszcze z dworca do domu. Za tydzień powtórka z rozrywki.