Wpisy archiwalne w kategorii
avg>30km\h
Dystans całkowity: | 22082.00 km (w terenie 1.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 699:04 |
Średnia prędkość: | 31.59 km/h |
Maksymalna prędkość: | 87.00 km/h |
Suma podjazdów: | 162838 m |
Maks. tętno maksymalne: | 201 (103 %) |
Maks. tętno średnie: | 185 (92 %) |
Suma kalorii: | 444602 kcal |
Liczba aktywności: | 331 |
Średnio na aktywność: | 66.71 km i 2h 06m |
Więcej statystyk |
Trening 57
Czwartek, 4 czerwca 2020 Kategoria 0-50, avg>30km\h, blisko domu, Samotnie, Szosa
Km: | 45.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:30 | km/h: | 30.00 |
Pr. maks.: | 50.00 | Temperatura: | 15.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | 641kcal | Podjazdy: | 600m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Krótki ale bardzo treściwy trening. Czasu mało, pogoda wtrąciła swoje trzy grosze i wyjechałem dopiero o 18:30 po deszczu i przy mokrych drogach. Godzina była późna wiec zrezygnowałem z wyjazdu na Przegibek i pojechałem do Nałeża. Podjazd niezbyt długi i wymagający ale na krótki trening idealny. Zanim dojechałem do Jasienicy gdzie zaczyna się podjazd próbowałem się rozgrzać. Nie wyszło to tak jak powinno ale chociaż częściowo byłem rozgrzany. Pierwszy podjazd zacząłem mocno ale na złym przełożeniu i szybko doszedłem do kadencji 100 którą może bym utrzymał ale czy starczyłoby mocy na kolejne dwa podjazdy to już nie wiem. Zmieniłem przełożenie i do końca podjazdu kręciłem z kadencją 85-95. Miałem punkt odniesienia przed kolejnymi powtórzeniami. Zjazd odpuściłem mimo sprzyjającego wiatru, uzupełniłem węglowodany i zjechałem w dół do skrzyżowania. Drugi podjazd zacząłem spokojniej ale na twardszym przełożeniu, na pierwszym wypłaszczeniu wypiął mi się blok i przez kilka sekund nie kręciłem, ostatnie 5 minut pokonałem mocniej niż pierwsze 3 i zdecydowanie równiej. Na zjeździe znów odpoczywałem i jadłem. Trzeci wjazd był w moim odczuciu najlepszy i najmocniejszy. Do końca wytrzymałem obciążenie mimo tego, że miałem dość już po 6 minutach wysiłku. Wiatr w twarz zrobił dobrą robotę, tego zwykle brakowało na tym podjeździe. Do 100 TSS jeszcze brakowało wiec dołożyłem dwa podjazdy które pokonałem również na poziomie 110 % FTP. Kierunek jazdy był ten sam wiec wiatr w twarz pomagał utrzymać moc i wydłużył trochę krótkie podjazdy. Na koniec kilka minut luźnej jazdy. Zapomniałem zabrać opaskę tętna i dzięki temu łatwiej było skupić się na trzymaniu właściwej mocy. Ostatni tak intensywny trening na zewnątrz miałem w zeszłym roku. Mimo to nie byłem całkowicie ujechany, mógłbym jeszcze dołożyć TSS i kilometrów ale czasu już nie miałem. Wyszła dobra zaprawa przed weekendem mimo dużych zmian w założeniach treningowych. W weekend dam w palnik a później odpocznę przed testami mocy.





Trening 56
Środa, 3 czerwca 2020 Kategoria 50-100, avg>30km\h, Samotnie, Szosa
Km: | 85.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:44 | km/h: | 31.10 |
Pr. maks.: | 62.00 | Temperatura: | 20.0°C | HRmax: | 152152 ( 77%) | HRavg | 136( 69%) |
Kalorie: | 1802kcal | Podjazdy: | 620m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Kolejny trening typowo tlenowy na
dosyć płaskiej trasie. Wyjechałem dosyć wcześnie bo już o 15, udało się szybko
wrócić z pracy, uporać z obowiązkami i miałem prawie 3 godziny na trening co w
tygodniu rzadko się u mnie zdarza, mógłbym mieć nawet więcej czasu ale wzywał
mnie m.in. zarośnięty już ogródek a pogoda ostatnio zmienna i ponad godzinę
musiałem poświęcić na skoszenie części trawnika. Wyjechałem najszybszą drogą z
miasta i szybko pokonałem pierwszy podjazd. Później czekało mnie wiele
kilometrów płaskich dróg i jak się okazało walki z czołowym lub bocznym
wiatrem. Wybrałem najprostszy wariant dojazdu do Goczałkowic. Jak już rozwinąłem
niezłą jak na warunki prędkość w Międzyrzeczu to utrzymałem ją do Zabrzega, tam
trochę komplikacji które zabrały cenny czas ale w końcu dostałem się na Zaporę.
Kilka miesięcy tam nie jechałem a dzisiaj było dosyć tłoczno, dużo ludzi
również na ścieżce pieszo-rowerowej w Goczałkowicach wiec krótki odcinek do skrętu
na Łąkę pokonałem jezdnią. Po zjeździe z głównej miałem delikatny kryzys,
jechało się ciężko ale może to przez wiatr. Dopiero po kilku kilometrach i
pokonaniu pagórków w Łące jechało się lepiej, zamiast jechać na Strumień
odbiłem w prawo na Brzeźce, na kilku kilometrach walki z wiatrem nie minął mnie
żaden samochód, aż dziwne w tym rejonie ze względu na remonty dróg w okolicy
ten odcinek jest ważnym łącznikiem miedzy drogami 939 a 933. Liczyłem, że nie będę
musiał zatrzymywać się na wahadle ale niestety złapało mnie czerwone światło i
swoje musiałem odstać. Później wjechałem już na lepszej jakości szosy i jechało
się dużo lepiej. Wszystkie newralgiczne miejsca na trasie pokonałem sprawnie aż
do Skoczowa. Wcześniej musiałem pokonać kilka podjazdów na których dwóch gości pokazało
mi jak się jeździ, na elektrykach. Wyprzedzili mnie w takim tempie, jakbym stał
w miejscu. Na zjeździe do Skoczowa trochę sobie poszalałem, puściłem się odważnie
w dół i gdy wjechałem na bardziej dziurawy odcinek drogi musiałem wytracić sporo
prędkości. Wolno przedostałem się na drugą stronę Wisły. Ostatnie kilkanaście kilometrów
z kilkoma wzniesieniami pokonałem w dobrym tempie i przed czasem pojawiłem się w
domu. Mogłem wydłużyć trasę ale nie miałem zbytnio koncepcji a ruch na
okolicznych drogach był spory. Noga po raz kolejny podawała i moja jazda
wygląda coraz lepiej. Mimo tego, że nie lubię jazdy po płaskim, dzisiejsza
trasa była przyjemna i pokonana w równym tempie.


Trening 53
Piątek, 29 maja 2020 Kategoria 50-100, avg>30km\h, Samotnie, Szosa
Km: | 82.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:42 | km/h: | 30.37 |
Pr. maks.: | 58.00 | Temperatura: | 14.0°C | HRmax: | 149149 ( 76%) | HRavg | 135( 69%) |
Kalorie: | 1745kcal | Podjazdy: | 530m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Czwarty trening z rzędu. Dawno nie miałem takiej serii ale biorąc pod uwagę prognozy pogody na weekend zdecydowałem się wykorzystać moment lepszej aury. Przy okazji przetestowałem koła w kolejnych warunkach. Były już podjazdy, pagórki i mocne zrywy, tym razem przyszła kolej na warunki typowo klasyczne czyli wąskie, mokre drogi oraz bruk. Byłem znowu trochę ograniczony czasowo i wyjechałem po 16:30 ale o 19:30 już musiałem być w domu, jakbym się postarał to dałbym rade wyjechać wcześniej ale wtedy padał deszcz. Nie planowałem trasy tylko miałem jechać przed siebie obserwując niebo. Pierwszy ruch jaki wykonałem to jazda na Jaworze czyli na zachód od Bielska. Po dojeździe do głównej nad górami były ciemniejsze chmury niż na północy ale sytuacja zmieniała się szybko i za kilkanaście minut mogłoby być już inaczej. Walcząc z wiatrem dojechałem do Skoczowa, na tych kołach szło jakoś lżej, jak już się rozkulałem to dużo łatwiej utrzymywałem prędkość, zwłaszcza po zjeździe przed Skoczowem. Wiało dosyć mocno z północy i tam też pojechałem, na wietrze czułem mniejszy opór niż na kołach z oponami, sztywność roweru na tych kołach jest nie do opisania. Na dziurawych i wąskich drogach za Pierśćcem też jechałem pewniej i szybciej. Gdy zwalniałem to jakoś ciężko było się znów rozpędzić ale utrzymanie prędkości nie stanowiło już takich trudności. Różnej jakości, szerokości i trudności drogami dojechałem do głównej drogi na Strumień. Dobrze znany mi odcinek wzdłuż jeziora Goczałkowickiego znów jechałem z bocznym, momentami przeciwnym wiatrem, brakowało prędkości. Zupełnie zapomniałem o utrudnieniach w Pszczynie i zamiast skręcić w ulice Wiejską w łące pojechałem główną do Pszczyny., Ponad 500 metrowy korek udało się minąć miedzy samochodami i pustą drogą z wiatrem w plecy dojechałem do Goczałkowic. Tam kolejny test, dosyć długi odcinek brukowy. Jechałem dosyć mocno, koła radziły sobie nieźle ale z moją wagą nie był to szybki przejazd. Później musiałem się na moment zatrzymać i wtedy podjąłem decyzje o wydłużeniu trasy o kolejne boczne drogi tym razem w Zabrzegu. Raz jechałem z bocznym, raz przeciwnym, raz sprzyjającym wiatrem, na stożkach był odczuwalny ale nie na tyle abym musiał walczyć o utrzymanie optymalnego toru jazdy. Na prostce do Międzyrzecza jechałem dosyć szybko mijając po drodze peletonik Jafi jadący z przeciwka. Wybrałem dłuższy wariant powrotu przez Jasienicę, nie miałem tego w planach wiec wjechałem w ulice Spacerową. Na podjeździe jechało się ciężko i to chyba jedyny słabszy moment na trasie. Po zjeździe w kierunku Bielska przypominałem sobie, że czeka mnie kilka kilometrów ścieżką rowerową, na karbonowych kołach nie jest to nic przyjemnego i bezpiecznego wiec skręciłem w prawo i wzdłuż ekspresówki dojechałem do Jasienicy. Dołożyłem jeszcze Jaworze z kolejnym podjazdem. Zjazd już odpuściłem, na szczęście na trasie nie było nerwowych sytuacji z kierowcami, gdyby było sucho i cieplej to przyjemność byłaby większa. Koła sprawdziły się w kolejnych warunkach, z dobrą nogą w parze ciężko mi znaleźć jakieś wady. Po treningu czułem już zmęczenie, ostatnie dni były wymagające a czekał mnie jeszcze jeden, najbardziej wyczerpujący trening i test kół w warunkach typowo górskich.


Trening 47
Środa, 20 maja 2020 Kategoria 50-100, avg>30km\h, Samotnie, Szosa
Km: | 77.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:33 | km/h: | 30.20 |
Pr. maks.: | 73.00 | Temperatura: | 18.0°C | HRmax: | 154154 ( 78%) | HRavg | 136( 69%) |
Kalorie: | 1688kcal | Podjazdy: | 780m | Sprzęt: Cross Peleton | Aktywność: Jazda na rowerze |
Na ten dzień miałem już gotową trasę ale wypadły sprawy które spowodowały, że musiałem skrócić trening o godzinę i zmienić trasę, skrócił się dystans ale wzrosła ilość przewyższeń ale również ilość i długość odcinków z dziurawą i nierówną nawierzchnią. Pogoda była przeciętna, niby słonecznie ale dosyć chłodno i wiatr. Ciężko było wstrzelić się w aurę z odpowiednim strojem i ostatecznie pojechałem na krótko z rękawkami i rękawiczkami w kieszeni które się nie przydały. Doszedłem już do takiego momentu w sezonie w którym już po kilku minutach jestem w stanie ocenić czy mam dobry czy zły dzień. Początek trasy prowadził pod górę, jechałem takim tempem aby nie wykraczać poza 11 strefę a na trudniejszym odcinku trzymałem się drugiej strefy. Kilka minut jazdy i jeden 300 metrowy podjazd pozwolił stwierdzić, że noga jest całkiem dobra i kreci lepiej niż we wtorek. Początek trasy prowadził głównymi drogami, dosyć szybko dojechałem do ronda w Jaworzu. Tam też ruszyłem z kopyta, ciężko było wstrzelić się w odpowiednią strefę mocy ale z czasem jechałem już głownie w strefie 2 na dosyć równej kadencji i bez skoków tętna co ostatnio było normą. Po przejechaniu przez Jasienicę skierowałem się na Skoczów ale chciałem za wszelką cenę minąć to miasto ze względu na roboty drogowe na Wiślance tworzące gigantyczne korki. Do Ustronia dojechałem bocznymi, dziurawymi, częściowo rozkopanymi drogami przez Górki Wielkie. Momentami tak trzęsło, że modliłem się aby rower się nie rozleciał. Nie było tak źle ale trochę czułem nadgarstki po kilku takich odcinkach. Praktycznie do końca trasy jechałem raz lepszą, raz gorszą drogą walcząc z zmiennym wiatrem. Sporym ułatwieniem na gorszej jakości nawierzchni ach było to, że ruch samochodów był niewielki. Mimo optymalnej temperatury nie oszczędzałem picia w bidonach i jadłem regularnie. Kilka razy musiałem mocno zwolnić, ale sytuacji w których konieczny był postój praktycznie nie było. Na koniec dołożyłem sobie podjazd i w domu pojawiłem się kilka minut przed planowanym powrotem. Po drodze dołożyłem kilka kilometrów, jechałem dobrym tempem i miałem zapas czasowy. W sumie ten trening był jednym z lepszych, równiejszych w ostatnim czasie, mimo tego, że nieźle sobie radzę w beztlenie, moja jazda podprogowa nie wyglądała zbyt dobrze ale wygląda na to, że wszystko idzie ku dobremu. Oby tak dalej i po mocnych próbach czasowych będę w stanie jeszcze przejechać w dobrym tempie kilka podjazdów z czym ostatnio był problem.


Trening 42
Wtorek, 12 maja 2020 Kategoria 50-100, avg>30km\h, Samotnie, Szosa
Km: | 54.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:43 | km/h: | 31.46 |
Pr. maks.: | 57.00 | Temperatura: | 9.0°C | HRmax: | 152152 ( 77%) | HRavg | 137( 70%) |
Kalorie: | 1141kcal | Podjazdy: | 430m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Ciężki dzień w którym znalazłem jednak czas na rower. Odzwyczaiłem się od wczesnego chodzenia spać i wstawania po nocy a musiałem być już na nogach przed 4 rano. Z pracy byłem w domu o 15:30, sam dojazd zajął mi ponad 3 godziny, rano przy pustych drogach było szybciej, wracając w większym ruchu nie dało się już tak szybko pokonać prawie 100 kilometrów drogi. Był to pierwszy taki wyjazd, testowy a w najbliższym czasie czeka mnie jeszcze kilka takich. Dobrze, że o 14 gdy normalnie wychodziłem z pracy już byłem w 1/3 drogi do domu a później miałem więcej czasu na inne czynności. Pogoda również była bardzo zmienna, od mokrych dróg, opadów deszczu ze śniegiem i temperatury 0 stopni do 8 stopni na termometrze, suchych dróg i zimnego wiatru. O 16:30 ruszyłem trochę się przewietrzyć. Wyciągnąłem z szafy grubsze ciuchy, sprawdziłem czy nie zeszło powietrze z koła bo na szybko zmieniałem dzień wcześniej oponę i dętkę. Wybrałem się na kontrolną trasę która w poprzednich latach przejeżdżałem wiele razy różnym tempem. Przez remont i ruch wahadłowy zdecydowałem się jechać przez Jaworze nadrabiając trochę czasu ale przynajmniej nie musiałem przedzierać się przez korek i rozkopane skrzyżowanie. Czułem zmęczenie i nie jechało mi się najlepiej. Do Skoczowa cały czas było lekko pod wiatr, dzięki temu łatwiej było utrzymać założoną moc. O dziwo bez problemów przejechałem prze Jasienicę i Skoczów. Za Skoczowem przez krótki odcinek jechałem z wiatrem, im bliżej ustronia tym wiatr bardziej boczny. Na drugich ustrońskich światłach musiałem się zatrzymać. Ciężko się było rozkręcić a po nawrocie miałem znów jechać pod wiatr. W dobrym czasie dojechałem do Polany gdzie odbiłem na Centrum. Przez miasto przejechałem sprawnie trzymając równe tempo. Noga nieco się rozkręciła, nie liczyłem na to, że również przez Skoczów przejadę bez zatrzymania. Tak się jednak stało i na podjazdach w kierunku Jasienicy noga podawała już dużo lepiej niż na początku. W dobrym tempie dociągnąłem do ronda w Jaworzu po którym już odpuściłem. Odcinek testowy długości 48 kilometrów przejechałem poniżej 90 minut. Odkąd jeździłem tą trasą to jest to najlepszy czas, mimo trudnych warunków i ponad 30 sekund czasu straconego na skrzyżowaniach. Wracając do domu zatrzymałem się przy paczkomacie. Później pomyliłem guziki w liczniku i przypadkowo wyłączyłem aktywność. Ostatnie 1500 metrów pokonałem już na całkowitym luzie a jedynym ograniczeniem były przełożenia w rowerze. Wiele wolniej jechać już się nie dało. Nogi powoli puszczają i myślę, że już w weekend moje treningi wyraźnie zyskają na jakości.

Trening 41
Sobota, 9 maja 2020 Kategoria avg>30km\h
Km: | 63.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:01 | km/h: | 31.24 |
Pr. maks.: | 62.00 | Temperatura: | 16.0°C | HRmax: | 157157 ( 80%) | HRavg | 141( 72%) |
Kalorie: | 1415kcal | Podjazdy: | 330m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Przy napiętym grafiku dnia czas miałem tylko rano. Wyjeżdżając było jeszcze chłodno wiec niechętnie założyłem potówkę i rękawki. Dawno nie jeździłem po płaskim i dzisiaj był odpowiedni dzień na taką trasę. Od wczorajszego trening minęło zaledwie 14 godzin, to mało jak na regeneracje po takim wysiłku i rano wstałem zmęczony. Wierzyłem w to, że o wczesnej porze ruch na drogach będzie niewielki ale tak niestety nie było. Zabrałem po raz kolejny dużo jedzenia i dwa bidony wody z zamiarem kontrolowania ilości i czasu jedzenia. Już po kilku minutach musiałem się zatrzymać, wypadł mi bidon, na szczęście było to na ścieżce rowerowej i nie stanowiło zagrożenia dla ruchu. Z Bielska wyjechałem najszybciej jak się dało. Na podjeździe za miastem czułem nogi ale liczyłem na to, że później będzie lepiej. Po zjeździe dopiero szukałem swojego rytmu który po chwili znalazłem i kolejne kilkadziesiąt minut jazdy było bardzo równe. Lekko wiało ale nie miało to żadnego wpływu na jakość jazdy. Skupiłem się na odpowiednim żywieniu i co kilkanaście minut przyjmowałem dawki po 10-15 gram węglowodanów i około 150 ml wody. Z czasem noga kręciła coraz lepiej. Cieszyłem się, ze zarówno przez Chybie jak i Strumień przejechałem bez zatrzymania i wtedy trafiłem na zamknięte rogatki w Goczałkowicach. Wolałem nie ryzykować i zaczekałem aż przejedzie pociąg. W dobrym tempie dojechałem do Bielska. Na koniec kilkanaście minut luźnej jazdy po bocznych uliczkach. Dobry trening jak na sobotę. Czasu na więcej nie było a przynajmniej przed niedzielnymi podjazdami coś pojeździłem, ostatnie wyjazdy robiłem po dniach wolnych i nogi nie pracowały wtedy jak powinny. Jutro mam w planie kilka wymagających podjazdów ale nie zamierzam żadnego jechać na czas.

Trening 111
Czwartek, 26 września 2019 Kategoria 50-100, avg>30km\h, Cube 2019, Samotnie, Szosa, Trening 2019
Km: | 58.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:56 | km/h: | 30.00 |
Pr. maks.: | 56.00 | Temperatura: | 13.0°C | HRmax: | 152152 ( 77%) | HRavg | 129( 66%) |
Kalorie: | 865kcal | Podjazdy: | 420m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Wyjazd przy bardzo niepewnej
pogodzie i już po około minucie jazdy zaczęło padać. Postanowiłem jechać mimo
trudnych warunków bo to była ostatnia okazja do sprawdzenia nogi przed sobotnią
czasówką. Początek był pod wiatr który w połączeniu z deszczem tworzył mieszankę
której nie lubię. Mimo to noga była znacznie lepsza niż we wtorek. Po
kilkunastu minutach jazdy w deszczu przestało padać ale drogi były bardzo mokre
i śliskie. Nie forsowałem tempa i starałem się jechać w 2 strefie na płaskich
odcinkach i nie wychodzić poza 3 na podjazdach. Mimo tego, że aktualnie nie
padało to wokół były ciemne chmury i określenie najbardziej optymalnego
kierunku jazdy było niemożliwe. Kręciłem się bocznymi drogami w okolicach Skoczowa
i wtedy stwierdziłem, że najjaśniejsze niebo jest nad Ustroniem i skierowałem się
w tamtym kierunku. Sporo dróg którymi podążałem było dziurawych i nierównych
wiec wypatrzenie wszystkich przeszkód wśród niezliczonej ilości kałuż było
trudne. Przed Ustroniem wjechałem na lepszej jakości drogę ale tylko na moment
bo później znowu jechałem dużo gorszą drogą. Sytuacja na niebie zmieniała się jak
w kalejdoskopie i w tym momencie dużo lepsze niebo było nad Strumieniem wiec
skierowałem się na północ. Mimo walki z wiatrem szybko dojechałem do Skoczowa i
bez większych problemów przejechałem przez miasto. Skręciłem na Pierściec ale
duży ruch na głównej drodze bardzo mnie irytował i zjechałem w pierwszą możliwą
drogę boczną. Nieznanymi lub zapomnianymi ale zupełnie pustymi drogami
dojechałem do Pierśćca. Znowu musiałem zmagać się z gorszej jakości drogami ale
ostatnie 12 kilometrów prowadziło już po dobrej jakości drogach. W całkiem
dobrym tempie dojechałem do Bielska. Dawno nie jeździłem w deszczu, zwykle
darowałem sobie jazdę w takich warunkach nie tylko ze względów zdrowotnych ale
także konieczności czyszczenia sprzętu na co brakuje mi czasu. Noga podawała
całkiem nieźle i może uda się wykrzesać z siebie więcej na sobotniej czasówce. Będzie
to prawdopodobnie ostatni start w tym roku i chciałbym pokazać się z jak
najlepszej strony.




SPAC Staříčká časovka 2019
Sobota, 21 września 2019 Kategoria 0-50, avg>30km\h, Cube 2019, Samotnie, Szosa, Zawody 2019
Km: | 7.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:11 | km/h: | 38.18 |
Pr. maks.: | 52.00 | Temperatura: | 12.0°C | HRmax: | 188188 ( 96%) | HRavg | 178( 91%) |
Kalorie: | 159kcal | Podjazdy: | 40m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Pierwsza z kilku planowanych na końcówkę sezonu czasówek.
Już na starcie pojawiły się pewne komplikacje, pierwszy raz od dawna miałem
problem ze snem w noc poprzedzającą start i przez to wstałem nieco później niż
planowałem. Na czas dojechałem na miejsce startu, trafiłem bez problemu mimo
pewnych utrudnień na drodze. Na początek poszedłem do biura załatwić formalności,
dostałem tylko numer na plecy co świadczyło o tym, że nie ma elektronicznego
pomiaru czasu. Gdy zacząłem szykować rower i wtedy pojawił się większy problem.
Wyciągając tylne koło zauważyłem, że nie ma powietrza a rano wszystko było w
porządku, pojawił się stres i musiałem wymienić dętkę. Cały proceder zajął
około 10 minut co skróciło czas rozgrzewki. Gdy się uporałem ze sprzętem i
doborem ubioru wysłałem moją osobę towarzyszącą na zwiedzanie Frydka a sam
ruszyłem na rozgrzewkę. Zapomniałem zostawić w samochodzie pompkę i torebkę z
narzędziami o czym zorientowałem się dopiero w trakcie czasówki. Nie chciałem
ryzykować jazdy na krótko i założyłem rękawki. Pozycja była dobra, najlepsza
jaką jestem w stanie teraz osiągnąć a dodatkowo założyłem ochraniacze na buty i
nakładkę aerodynamiczną na kask. Rozgrzewkę na szybko skorygowałem i
przeprowadziłem tak jak umiałem najlepiej według schematu. Na starcie zjawiłem
się około 2 minuty przed startem. Gdy przyszła moja kolej to ruszyłem mocno
pomimo problemów z wpięciem.
Przez pierwszą minutę jechałem naprawdę mocno a później pojawiły się drobne błędy, pierwszy to taki, że nie zwracałem wystarczającej uwagi na oznaczenia na drodze i cudem ominąłem dwie dziury wytracając przy tym trochę prędkości. Później kapnąłem się, że jadę z pompka i torebką z narzędziami i nie byłem wystraczająco skupiony na jeździe. Przed łukiem w prawo się zawahałem, oznaczenia na drodze nie były jednoznaczne, na środku szosy był uskok którego należało ominąć prawą stroną co sygnalizowała strzałka a w tym samym miejscu odbiegała boczna droga w prawo i byłem bliski odbicia w prawo w las. Tak się złożyło, że do nawrotu jechało się z wiatrem w plecy i lekko w dół co pozwalało na jazdę około 50 km/h i zapowiadało bardzo ciekawy powrót. Jechałem cały czas równo, mocno i z jakiś czas temu niewyobrażalną dla mnie kadencją oscylującą około 100. Miałem porównanie z najlepszymi zawodnikami i byłem zaskoczony, że trace do nich niewiele. Nawrót spaprałem, zbyt szybko przestałem kręcić, późno hamować i straciłem kilka sekund. Za nawrotem nie mogłem się rozkręcić i dobranie przełożenia pozwalającego na mocną i efektywną jazdę zajęło mi trochę czasu. Trzymałem się tylko wskazań mocy a ukształtowanie terenu i warunki wietrzne spowodowały, że nie dało się jechać szybciej niż 35-40 km/h. Droga zaczęła mi się dłużyć, kalkulowałem myśląc, że trasa ma 8 kilometrów a już po 7 wyjechałem na ostatnią 500 metrową prostą do mety i stopniowo zacząłem się rozpędzać. Dołożyłem ile mogłem i dałem z siebie wszystko ale tylko na ostatnich 100 metrach. Miałem mieszane uczucia co do swojej jazdy, kilka błędów, brak znajomości trasy oraz sprzęt odbiegający od najlepszych nie stawiały mnie w dobrej sytuacji. Uratować mnie mogła tylko mała konkurencja bo w mojej kategorii wystartowało tylko 7 czy 8 zawodników i miałem spore nadzieje na podium. Po krótkim rozjeździe wróciłem na miejsce startu oddać numer i czekałem na wyniki. Pojawiły się dosyć szybko ale były jeszcze nieoficjalne. Wiedziałem, że na podium nie stanę, zabrakło 29 sekund do podium zarówno w kategorii jak i w OPEN, na takim dystansie to jest przepaść i różnica co najmniej klasy, do zwycięzcy brakło 35 sekund, nigdy nie byłem tak blisko najlepszych na takim dystansie i płaskiej czasówce.
Musze być zadowolony z jazdy i wyniku. Wiele rzeczy świadczy o tym, że była to jedna z najlepszych czasówek w moim wykonaniu, na podium będę musiał jeszcze poczekać ale jest ono coraz bliżej. Inną sprawą jest sposób klasyfikacji i przynależności do kategorii. W cyklu SPAC niekoniecznie rok urodzenia decyduje o kategorii. Wśród zawodników sklasyfikowanych w kategorii A którzy osiągnęli lepsze czasy niż ja tylko jeden formalnie do niej należy, zwycięzca to rocznik 1977, drugi zawodnik 1979 a czwarty 1981 a pozostali moi rywale to 1990. Nie przejąłem się tą sytuacją bo coraz większą uwagę przywiązuje do pozycji OPEN która mówi więcej o danym zawodniku i jest niepodważalna. Dałem z siebie wszystko i najlepsze odcinki około 10 minutowe jakie w tym roku przejechałem były bardzo podobne do wygenerowanej podczas czasówki mocy. Jest ona zaniżona przez moje błędy a także nawrót na którym straciłem najwięcej. Najbliższe czasówki będą już bardziej miarodajne i odzwierciedlające mój poziom i predyspozycje i tam moje szanse są dużo większe.


Przez pierwszą minutę jechałem naprawdę mocno a później pojawiły się drobne błędy, pierwszy to taki, że nie zwracałem wystarczającej uwagi na oznaczenia na drodze i cudem ominąłem dwie dziury wytracając przy tym trochę prędkości. Później kapnąłem się, że jadę z pompka i torebką z narzędziami i nie byłem wystraczająco skupiony na jeździe. Przed łukiem w prawo się zawahałem, oznaczenia na drodze nie były jednoznaczne, na środku szosy był uskok którego należało ominąć prawą stroną co sygnalizowała strzałka a w tym samym miejscu odbiegała boczna droga w prawo i byłem bliski odbicia w prawo w las. Tak się złożyło, że do nawrotu jechało się z wiatrem w plecy i lekko w dół co pozwalało na jazdę około 50 km/h i zapowiadało bardzo ciekawy powrót. Jechałem cały czas równo, mocno i z jakiś czas temu niewyobrażalną dla mnie kadencją oscylującą około 100. Miałem porównanie z najlepszymi zawodnikami i byłem zaskoczony, że trace do nich niewiele. Nawrót spaprałem, zbyt szybko przestałem kręcić, późno hamować i straciłem kilka sekund. Za nawrotem nie mogłem się rozkręcić i dobranie przełożenia pozwalającego na mocną i efektywną jazdę zajęło mi trochę czasu. Trzymałem się tylko wskazań mocy a ukształtowanie terenu i warunki wietrzne spowodowały, że nie dało się jechać szybciej niż 35-40 km/h. Droga zaczęła mi się dłużyć, kalkulowałem myśląc, że trasa ma 8 kilometrów a już po 7 wyjechałem na ostatnią 500 metrową prostą do mety i stopniowo zacząłem się rozpędzać. Dołożyłem ile mogłem i dałem z siebie wszystko ale tylko na ostatnich 100 metrach. Miałem mieszane uczucia co do swojej jazdy, kilka błędów, brak znajomości trasy oraz sprzęt odbiegający od najlepszych nie stawiały mnie w dobrej sytuacji. Uratować mnie mogła tylko mała konkurencja bo w mojej kategorii wystartowało tylko 7 czy 8 zawodników i miałem spore nadzieje na podium. Po krótkim rozjeździe wróciłem na miejsce startu oddać numer i czekałem na wyniki. Pojawiły się dosyć szybko ale były jeszcze nieoficjalne. Wiedziałem, że na podium nie stanę, zabrakło 29 sekund do podium zarówno w kategorii jak i w OPEN, na takim dystansie to jest przepaść i różnica co najmniej klasy, do zwycięzcy brakło 35 sekund, nigdy nie byłem tak blisko najlepszych na takim dystansie i płaskiej czasówce.
Musze być zadowolony z jazdy i wyniku. Wiele rzeczy świadczy o tym, że była to jedna z najlepszych czasówek w moim wykonaniu, na podium będę musiał jeszcze poczekać ale jest ono coraz bliżej. Inną sprawą jest sposób klasyfikacji i przynależności do kategorii. W cyklu SPAC niekoniecznie rok urodzenia decyduje o kategorii. Wśród zawodników sklasyfikowanych w kategorii A którzy osiągnęli lepsze czasy niż ja tylko jeden formalnie do niej należy, zwycięzca to rocznik 1977, drugi zawodnik 1979 a czwarty 1981 a pozostali moi rywale to 1990. Nie przejąłem się tą sytuacją bo coraz większą uwagę przywiązuje do pozycji OPEN która mówi więcej o danym zawodniku i jest niepodważalna. Dałem z siebie wszystko i najlepsze odcinki około 10 minutowe jakie w tym roku przejechałem były bardzo podobne do wygenerowanej podczas czasówki mocy. Jest ona zaniżona przez moje błędy a także nawrót na którym straciłem najwięcej. Najbliższe czasówki będą już bardziej miarodajne i odzwierciedlające mój poziom i predyspozycje i tam moje szanse są dużo większe.


Trening 108
Piątek, 20 września 2019 Kategoria 0-50, avg>30km\h, blisko domu, Cube 2019, Samotnie, Szosa, Trening 2019
Km: | 31.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:02 | km/h: | 30.00 |
Pr. maks.: | 61.00 | Temperatura: | 8.0°C | HRmax: | 172172 ( 88%) | HRavg | 133( 68%) |
Kalorie: | 543kcal | Podjazdy: | 220m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Krótki wyjazd w celu sprawdzenia roweru przed sobotnią czasówką. Poranek znowu był zimny i samo ubieranie się zajęło dużo czasu. Głównym celem jazdy był test sprzętu ale także ustawienie dokładnej pozycji na lemondce. Lemondkę przykręciłem na oko i byłem gotowy na korekty ustawień. Już po wyjeździe z domu byłem w stanie skorzystać z przystawki czasowej i sporą cześć trasy przejechałem na lemondce. Po kilku kilometrach już wiedziałem, że żadne korekty nie są konieczne i mogłem sprawdzić także nogę. Krótki zryw dał mi odpowiedź, że noga jest taka jak być powinna i zaprzestałem kolejnych mocnych akcentów. Duży wpływ na jazdę miał wiatr i to także była próba przed właściwym sprawdzianem bo warunki miały być podobne. W końcówce zrobiło się cieplej ale wiatr miał większy wpływ i wcale lepiej się nie jechało. Po godzinie wróciłem do domu.




Trening 107
Środa, 18 września 2019 Kategoria 50-100, avg>30km\h, Cube 2019, Samotnie, Szosa
Km: | 57.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:54 | km/h: | 30.00 |
Pr. maks.: | 62.00 | Temperatura: | 6.0°C | HRmax: | 181181 ( 92%) | HRavg | 140( 71%) |
Kalorie: | 989kcal | Podjazdy: | 420m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Po wolnym dniu od roweru nie chciało się zbytnio wychodzić na zewnątrz. Temperatura oscylująca w okolicy 6 stopni nie była odpowiednim motywatorem ale w końcu wziąłem się za szukanie ciepłych ciuchów w szafie i skompletowanie odpowiedniego zestawu zajęło mi 15 minut. Musiałem ubrać kilka warstw i obrany zestaw okazał się odpowiedni do warunków: koszulka, bluza i kamizelka dawała uczucie komfortu, spodenki i ocieplane nogawki stwarzały pewien dyskomfort ale z czasem przestałem zwracać na to uwagę. Inne dodatki typu rękawiczki z długimi placami, ochraniacze na buty, buff, bandana czy nakładka na kask chroniły przed zimnem pozostałe części ciała. Zestaw okazał się idealny na 5-10 stopni, z taką temperaturą musiałem się dzisiaj zmierzyć.
Jak już udało się wyjechać to nie mogłem się rozkręcić. Z miasta wyjechałem ścieżka rowerową, dużo razy musiałem hamować, zwalniać do zera a na bardziej równą i efektywniejszą jazdę musiałem poczekać aż do wyjazdu z Bielska. Na podjeździe zrobiłem tradycyjne schodki, tym razem tylko dwa razy zwiększałem tempo. Po tym krótkim przerywniku wróciłem do jazdy w strefie 1-2, organizm męczył się strasznie a ciężko miało być dopiero później. Dawno nie robiłem tempówek na płaskiej drodze z dużym wpływem wiatru, gdyby nie planowany start w płaskiej czasówce to nie zdecydowałbym się na taki trening. Po kilkunastu minutach walki z wiatrem ruszyłem mocno, nie umiałem się rozkręcić, ciężko było utrzymać moc na poziomie FTP. Z czasem szło lepiej ale do dobrego brakowało. Po 6 minutach siłowni z wiatrem zwolniłem do strefy 2 i powoli wracałem do pełni sił. Po dojeździe do Chybia zacząłem drugą tempówkę, tym razem chciałem jechać trochę mocniej w czasie 5 minut. Już początek był obiecujący a później gdy wiatr był boczny jechałem już dużo szybciej utrzymując stałą moc. Na koniec tempówki znowu zmagałem się z przeciwnym i bardzo silnym wiatrem. Jazda z bocznym wiatrem wyglądała nieźle, krety odcinek wzdłuż stawów do Ochab nie dawał szans na równą jazdę i dlatego przed trzecią tempówką nie byłem całkiem zregenerowany. Była ona zdecydowanie najtrudniejsza, do silnego wiatru, zmęczenia i chłodu doszła jeszcze nierówna nawierzchnia. Nie byłem w stanie jechać odpowiednio mocno i równo a gdy z przeciwka pojawił się samochód i musiałem zwolnić to odpuściłem po 4 minutach. Moc z tempówki wyszła niemal identyczna jak podczas wcześniejszej 5 minutowej próby, powinno wyjść więcej i dlatego nie byłem zadowolony. Kolejne tempówki były już dużo łatwiejsze bo na podjazdach i każda kolejna była krótsza. Po krótkim postoju w Dębowcu ruszyłem w kierunku Skoczowa z wiatrem wiejącym w plecy. Pierwszy podjazd odpuściłem i dopiero po przejechaniu drugiego newralgicznego i technicznego odcinka w Simoradzu ruszyłem mocniej. Jechałem cały czas równo trzymając moc na przełomie 5 i 6 strefy. Mogłem dać z siebie więcej ale takiej mocy nie utrzymałbym do końca tempówki a w końcówce nachylenie znacząco spadło co też znacznie utrudniało sprawę. Wiatr wiejący w plecy spowodował, ze musiałem jechać dosyć szybko. Ostatnie trzy odcinki testowe czekały na mnie na podjazdach w kierunku Bielska. Szybka jazda po płaskiej drodze za Skoczowem uświadomiła mi jak mocno wieje i dlatego start 2 minutowej próby był bardzo szybki. Jechałem cały czas równo aż do momentu gdy nachylenie spadło poniżej 3 % i musiałem dobrać bardziej odpowiednie przełożenie i nie byłem w stanie jechać już tak mocno. Zmęczenie było już duże a czas pomiędzy kolejnymi zrywami był coraz krótszy. Po kilku minutach lżejszej jazdy ruszyłem mocno, przyśpieszyłem już na zjeździe i z dużą prędkością zacząłem krótki i niewymagający podjazd. W końcówce już miałem problem aby utrzymać właściwą moc. Przed ostatnią próbą odpoczynek był bardzo krótki i popełniłem także mały błąd nie włączając okrążenia w liczniku. Po kilkunastu sekundach sprintu zorientowałem się i odpuściłem dalszą szarpaninę. Może i dobrze, bo moje wyniki na bardzo krótkich odcinkach są fatalne a rezultaty osiągane podczas kolejnych powtórzeń mówią o tym, że na wyścigach nie mam czego szukać. Nie jestem w stanie generować takich samych mocy na kolejnych powtórzeniach i ratuje mnie tylko skracanie czasu kolejnych akcentów. Jedna próba na maksa jeszcze wygląda u mnie nieźle i dlatego ten trening przekonał mnie do tego, że obrana droga i zaplanowanie startu w kilku czasówkach to był dobry pomysł na zakończenie tego sezonu. Duży wpływ na moją dyspozycje miała także pogoda, nigdy dobrze nie czułem się w niskich temperaturach a kilka warstw ubrań powoduje, że jeżdżę dużo gorzej niż przy kilkunastostopniowych temperaturach.



Jak już udało się wyjechać to nie mogłem się rozkręcić. Z miasta wyjechałem ścieżka rowerową, dużo razy musiałem hamować, zwalniać do zera a na bardziej równą i efektywniejszą jazdę musiałem poczekać aż do wyjazdu z Bielska. Na podjeździe zrobiłem tradycyjne schodki, tym razem tylko dwa razy zwiększałem tempo. Po tym krótkim przerywniku wróciłem do jazdy w strefie 1-2, organizm męczył się strasznie a ciężko miało być dopiero później. Dawno nie robiłem tempówek na płaskiej drodze z dużym wpływem wiatru, gdyby nie planowany start w płaskiej czasówce to nie zdecydowałbym się na taki trening. Po kilkunastu minutach walki z wiatrem ruszyłem mocno, nie umiałem się rozkręcić, ciężko było utrzymać moc na poziomie FTP. Z czasem szło lepiej ale do dobrego brakowało. Po 6 minutach siłowni z wiatrem zwolniłem do strefy 2 i powoli wracałem do pełni sił. Po dojeździe do Chybia zacząłem drugą tempówkę, tym razem chciałem jechać trochę mocniej w czasie 5 minut. Już początek był obiecujący a później gdy wiatr był boczny jechałem już dużo szybciej utrzymując stałą moc. Na koniec tempówki znowu zmagałem się z przeciwnym i bardzo silnym wiatrem. Jazda z bocznym wiatrem wyglądała nieźle, krety odcinek wzdłuż stawów do Ochab nie dawał szans na równą jazdę i dlatego przed trzecią tempówką nie byłem całkiem zregenerowany. Była ona zdecydowanie najtrudniejsza, do silnego wiatru, zmęczenia i chłodu doszła jeszcze nierówna nawierzchnia. Nie byłem w stanie jechać odpowiednio mocno i równo a gdy z przeciwka pojawił się samochód i musiałem zwolnić to odpuściłem po 4 minutach. Moc z tempówki wyszła niemal identyczna jak podczas wcześniejszej 5 minutowej próby, powinno wyjść więcej i dlatego nie byłem zadowolony. Kolejne tempówki były już dużo łatwiejsze bo na podjazdach i każda kolejna była krótsza. Po krótkim postoju w Dębowcu ruszyłem w kierunku Skoczowa z wiatrem wiejącym w plecy. Pierwszy podjazd odpuściłem i dopiero po przejechaniu drugiego newralgicznego i technicznego odcinka w Simoradzu ruszyłem mocniej. Jechałem cały czas równo trzymając moc na przełomie 5 i 6 strefy. Mogłem dać z siebie więcej ale takiej mocy nie utrzymałbym do końca tempówki a w końcówce nachylenie znacząco spadło co też znacznie utrudniało sprawę. Wiatr wiejący w plecy spowodował, ze musiałem jechać dosyć szybko. Ostatnie trzy odcinki testowe czekały na mnie na podjazdach w kierunku Bielska. Szybka jazda po płaskiej drodze za Skoczowem uświadomiła mi jak mocno wieje i dlatego start 2 minutowej próby był bardzo szybki. Jechałem cały czas równo aż do momentu gdy nachylenie spadło poniżej 3 % i musiałem dobrać bardziej odpowiednie przełożenie i nie byłem w stanie jechać już tak mocno. Zmęczenie było już duże a czas pomiędzy kolejnymi zrywami był coraz krótszy. Po kilku minutach lżejszej jazdy ruszyłem mocno, przyśpieszyłem już na zjeździe i z dużą prędkością zacząłem krótki i niewymagający podjazd. W końcówce już miałem problem aby utrzymać właściwą moc. Przed ostatnią próbą odpoczynek był bardzo krótki i popełniłem także mały błąd nie włączając okrążenia w liczniku. Po kilkunastu sekundach sprintu zorientowałem się i odpuściłem dalszą szarpaninę. Może i dobrze, bo moje wyniki na bardzo krótkich odcinkach są fatalne a rezultaty osiągane podczas kolejnych powtórzeń mówią o tym, że na wyścigach nie mam czego szukać. Nie jestem w stanie generować takich samych mocy na kolejnych powtórzeniach i ratuje mnie tylko skracanie czasu kolejnych akcentów. Jedna próba na maksa jeszcze wygląda u mnie nieźle i dlatego ten trening przekonał mnie do tego, że obrana droga i zaplanowanie startu w kilku czasówkach to był dobry pomysł na zakończenie tego sezonu. Duży wpływ na moją dyspozycje miała także pogoda, nigdy dobrze nie czułem się w niskich temperaturach a kilka warstw ubrań powoduje, że jeżdżę dużo gorzej niż przy kilkunastostopniowych temperaturach.


