Piotr92blog rowerowy

informacje

baton rowerowy bikestats.pl

Znajomi

wszyscy znajomi(13)

wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy PiotrKukla2.bikestats.pl

linki

Wpisy archiwalne w kategorii

avg>30km\h

Dystans całkowity:22486.00 km (w terenie 1.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:712:30
Średnia prędkość:31.56 km/h
Maksymalna prędkość:87.00 km/h
Suma podjazdów:166688 m
Maks. tętno maksymalne:201 (103 %)
Maks. tętno średnie:185 (92 %)
Suma kalorii:454151 kcal
Liczba aktywności:336
Średnio na aktywność:66.92 km i 2h 07m
Więcej statystyk

Trening 92

Środa, 5 sierpnia 2020 Kategoria 50-100, avg>30km\h, Samotnie, Szosa, w grupie
Km: 96.00 Km teren: 0.00 Czas: 02:52 km/h: 33.49
Pr. maks.: 69.00 Temperatura: 18.0°C HRmax: 182182 ( 93%) HRavg 145( 74%)
Kalorie: 2092kcal Podjazdy: 1100m Sprzęt: Triban 5 Aktywność: Jazda na rowerze
Po ostatnim wyścigu wreszcie podjąłem decyzje o uczestnictwie w treningu grupowym. Zwykle wybitnie mi nie pasowały środy a także inne względy decydowały o tym, że nie przyjeżdżałem na te treningi. Nie byłem w stanie przygotować lepszego roweru wiec pojechałem na starym. Zwykle brakowało mi dobrej rozgrzewki i dlatego wyjechałem godzinę szybciej na dobrze znaną mi rundę w okolicy Rudzicy z kilkoma podjazdami. Rozgrzałem się naprawdę dobrze, zwykle na tej rundzie trenowałem wiosną, atakowałem wybrane podjazdy, w tym roku z wiadomych względów nie trenowałem na tej rundzie. Dużym zaskoczeniem była znacznie gorsza nawierzchnia w kilku miejscach. Rundę przejechałem szybko i miałem jeszcze sporo czasu. Pustki na rondzie sugerowały, że tłumów nie będzie, dla mnie to sprzyjająca okoliczność do realizacji postawionych celów. Czas oczekiwania na grupę minął na pogaduchach m.in. o trwającym wyścigu Tour de Pologne. Po przyjeździe grupy zapanował chaos, chwile trwało zanim towarzystwo było gotowe do jazdy. Pierwszy zjazd o dziwo był spokojny, dopiero w końcówce poszło tempo, dosyć dobrze się złożyłem i później bez problemu dołączyłem do peletonu. Pierwszym celem jaki postawiłem przed sobą to utrzymanie się w czołówce minimum do Ligoty, zwykle już w Bronowie odpadałem. Nie szachowałem sił i starałem się oszczędzać siły, w moim przypadku to rzecz prawie niemożliwa i dlatego cieszyłem się z każdej krótkiej chwili w której mogłem kręcić spokojniej. Pierwszy efekt już był, utrzymałem się do ronda w Ligocie chociaż moja jazda nie wyglądała najlepiej. Na dobrze mi znanym odcinku do Mazańcowic jechało mi się lepiej i zająłem nawet pozycje w szyku a później dałem zmianę. Przypadła ona w momencie gdy wiał silny wiatr w twarz, jechałem naprawdę mocno i dużą różnice robił fakt, że w grupie byłem zdecydowanie najlżejszy i brakowało Watów do tempa dyktowanego przez najmocniejszych. Swojej przewagi miałem szukać na podjeździe, na wydłużonej rundzie są aż dwa co powinno mi pomóc. Niestety już na pierwszym podjeździe odstałem, kilka osób odpadło a moja starta wynosiła kilka sekund, dobry zjazd w moim wykonaniu pozostawił spore nadzieje na dojechanie do czołowej grupy. Owocna współpraca na dojeździe do kolejnego wzniesienia pozwoliła doścignąć czołówkę, na podjeździe znów miałem kilka metrów straty, dawałem z siebie wszystko i po prostu mnie brakowało. Lepiej czuje się na dłuższych odcinkach i dlatego przy dobrym tempie na kolejnych kilometrach na drugą rundę wjechałem wśród najlepszych. Zjazd już był szybki, znalazłem jednak moment na zjedzenie banana i skupiłem się na utrzymaniu w grupie, po zjeździe miałem kilka metrów straty ale udało się ją zniwelować. Mimo tego, że nie czułem specjalnie mocy pod nogą starałem się cały czas utrzymać w grupie. Płaski odcinek wykorzystałem do m.in. szukania najlepszej pozycji w grupie. Nie lubię tej drogi i po raz drugi nie włączyłem się do współpracy. Moja zmiana przypadła w Mazańcowicach, tam dawałem z siebie bardzo dużo, jechałem mocno i długo trzymałem się na czele, dopiero na podjeździe zostałem zmieniony. Tym razem udało się utrzymać w grupie, przed zjazdem odpuściłem na moment ale tylko w celu bezpieczniejszej jazdy. Udało się szybko nadrobić kilka metrów różnicy i drugi podjazd na rundzie wjechałem tuż za najlepszymi, brakowało kilkunastu Wat pod nogą aby nie mieć strat. Tempo Cały czas było wysokie, mimo to kilka osób odskoczyło na parę metrów. Po dwóch rundach miałem jechać do domu ale cały czas byłem blisko czołówki i wjechałem na trzecią rundę. Na zjeździe już miałem problemy ale jakoś utrzymałem się w grupie. Płaski odcinek do Ligoty pokonałem lepiej, oszczędziłem dużo sił, lepiej wchodziłem w zakręty i przed rondem wyszedłem na zmianę. Nie była ona długa ale wystarczyło aby popełnić błąd, po zejściu ze zmiany wytraciłem zbyt dużo prędkości i nie złapałem koła grupy. Trzymałem się cały czas kilka metrów z tyłu ale nie byłem w stanie zniwelować różnicy. Na podjeździe grupka się podzieliła ale mi to nie pomogło, miałem zbyt duże straty, zjazd ponownie dobry technicznie i szybki ale grupa zjeżdżała co najmniej tak samo dobrze. Na ostatnim podjeździe złapałem dwie osoby i próbowaliśmy gonić czołówkę, bardzo mocne zmiany nie wystarczyły i zrobiło się kilkadziesiąt metrów różnicy. Nie bawiłem się w finisz, nie miałem sił na skuteczny sprint i nie było to moim celem. Podczas postoju przed powrotem do Bielska zrobiło się chłodno, nie miałem nic do ubrania i dopiero w Międzyrzeczu zrobiło się cieplej. Czułem duże zmęczenie, gdybym wracał sam to pewnie trwałoby to dłużej a tak byłem dosyć szybko w domu. Dawno się tak nie ujechałem ale było to potrzebne. Wciąż nie radze sobie najlepiej grupie ale zrobiłem krok w dobrą stronę. Potrzebne są kolejne aby na wyścigach radzić sobie lepiej, na razie nie mam nawet motywacji aby pojechać na wyścig ze startu wspólnego. Rywalizować chcę w czasówkach a jednocześnie poprawiać swoje słabe strony i takim tokiem rozumowania będę się kierował do końca sezonu.


Rozgrzewka i rozjazd

Niedziela, 2 sierpnia 2020 Kategoria Szosa, Samotnie, avg>30km\h, 0-50
Km: 21.00 Km teren: 0.00 Czas: 00:38 km/h: 33.16
Pr. maks.: 57.00 Temperatura: 23.0°C HRmax: 170170 ( 87%) HRavg 128( 65%)
Kalorie: 349kcal Podjazdy: 130m Sprzęt: Triban 5 Aktywność: Jazda na rowerze

Trening 90

Środa, 29 lipca 2020 Kategoria 50-100, avg>30km\h, Szosa
Km: 61.00 Km teren: 0.00 Czas: 02:01 km/h: 30.25
Pr. maks.: 61.00 Temperatura: 29.0°C HRmax: 146146 ( 74%) HRavg 130( 66%)
Kalorie: 1228kcal Podjazdy: 530m Sprzęt: Litening C:62 Pro Aktywność: Jazda na rowerze
Nie miałem dzisiaj zbytnio czasu na rower. Miałem wyjechać rano ale moje nogi jednoznacznie dawały sygnały, że nie nadają się do jazdy. Przez moment chodził mi po głowie trening z TwomarkSport ale szybko odpuściłem ten pomysł. Nie wyrobiłbym się czasowo a z takimi nogami jechałbym tak czy siak solo za grupą. Kolejny dzień z rzędu organizm się nie zregenerował. Coraz więcej czynników mówi, że prawdopodobnie jestem przetrenowany, zeszły tydzień był naprawdę intensywny ale w poprzednich latach zdarzały się intensywniejsze. Nie chciałem bardziej ubijać nóg i postawiłem na trening typowo tlenowy i to na dosyć łatwej trasie, dla odmiany po kilkunastu dniach rzeźbienia podjazdów. Wyjeżdżałem w najcieplejszym momencie dnia, grzało strasznie, dzień wcześniej takie warunki mnie sponiewierały i bałem się, że może być podobnie. Mój organizm ostatnio jest strasznie rozregulowany i zaczyna mnie to coraz bardziej irytować. Przestałem o tym myśleć i ruszyłem w trasę. Początek cały czas pod górę wyglądał nieźle, nawet tętno było umiarkowane jak na profil trasy, bywało już gorzej. Ruch na trasie również umiarkowany i dzięki temu było przyjemniej. Mały zator na skrzyżowaniu w Jasienicy spowodował, że pojechałem na Skoczów, zamiast na Strumień. Tym samym zamiast 350 metrów przewyższenia miałem do pokonania 600 metrów. Dla mnie nie miało to znaczenia, prawie pustą drogę miałem do Skoczowa. Kilka dodatkowych podjazdów na trasie nie stanowiło najmniejszej trudności mimo wiatru w twarz. W Skoczowie tradycyjnie kolejka samochodów, tym razem miedzy rondem a skrzyżowaniem z Wiślanką. Na moje szczęście wszystkie samochody czekały na lewym pasie a prawy był zupełnie pusty. Szybko i sprawnie wiec pokonałem skrzyżowanie. Duży ruch był także w okolicy dworca autobusowego, momentami robiło się niebezpiecznie. Musiałem mocno zwolnić ale nie zatrzymywałem się, podjazd w kierunku Simoradza zupełnie odpuściłem, mimo wszystko jechało się nieźle, bałem się zjazdów i próbowałem się przełamać. Już pierwszy zjazd za Skoczowem wyglądał nieźle, z rozpędu wjechałem kolejny podjazd, z kolejnym już nie było tak łatwo. Zawsze jadąc przez Dębowiec narzekam na nawierzchnie, wybija z rytmu a zwykle wtedy przychodzi pora na jedzenie. Przemęczyłem ten odcinek po którym wiatr już miał być bardziej sprzyjający. Najbliższe 25 kilometrów zapowiadało się na szybie a zarazem nudne i tak też było. Kilka zmarszczek pokonywałem z rozpędu na dużej kadencji i dosyć równej mocy a na płaskim rozwinąłem większą prędkość. Jedynie w Chybiu musiałem mocno zwolnić w kilku miejscach a później znowu szybki odcinek aż do Rudzicy. Urozmaiceniem trasy był niespełna 2 kilometrowy podjazd do ronda. Złapałem dobry rytm i w niezłym tempie wjechałem cały odcinek. Później już jakoś nie szło tak dobrze. Lubię jeździć w trudniejszym terenie ale jakoś to nie wychodziło. Po 2 godzinach byłem w domu, nie spodziewałem się, że jest to ostatni tak długi wyjazd w tym tygodniu. Niestety ten tydzień w dalszym ciągu nie układa się po mojej myśli, chyba lepiej chodzić do pracy niż być na urlopie bo wtedy zwykle mam czas na rower a teraz przy innych obowiązkach w dużym stopniu go brakuje. Mimo wszystko nogi pracowały całkiem nieźle, dużo lepiej niż we wtorek.

Trening 81

Wtorek, 14 lipca 2020 Kategoria 50-100, avg>30km\h
Km: 54.00 Km teren: 0.00 Czas: 01:47 km/h: 30.28
Pr. maks.: 62.00 Temperatura: 24.0°C HRmax: 147147 ( 75%) HRavg 129( 66%)
Kalorie: 1065kcal Podjazdy: 540m Sprzęt: Litening C:62 Pro Aktywność: Jazda na rowerze
Spokojny wyjazd po pracy. Trasę wybrałem taką aby nie była zbyt łatwa ale nie było na niej długich podjazdów. Wyjechałem już przed 15 mimo tego, że kilka spraw zatrzymało mnie w domu i opóźniło wyjazd o kilka minut. Nim wyjechałem z domu wprowadziłem kilka poprawek do ustawień roweru i byłem ciekawy jak wpłynie to na komfort jazdy a przede wszystkim na pozycje aerodynamiczną podczas zjazdów. Pierwsza okazja miała być już kilka minut od wyjazdu z domu. Na pierwszym podjeździe jeszcze nie wiedziałem, czy mam dobry czy zły dzień. W sumie jechałem dosyć wolno z niską mocą. Gdy tylko droga zaczęła opadać w dół przyjąłem bardziej opływową pozycje. Nie zauważyłem większych zmian w pozycji, jednak te korekty chyba nie wiele dały. Jechałem dosyć szybko ale nie wiem czy była to zasługa wiatru czy pozycji. Na rondo dojechałem w trochę krótszym czasie niż zazwyczaj. Później ruszyłem mocniej, jechało się dosyć lekko i szybko. Noga podawała nieźle ale dużo zawdzięczałem sprzyjającemu wiatru. Dobre i równe tempo utrzymałem do Skoczowa, przegapiłem drogę którą mogłem minąć zakorkowane rondo i musiałem się trochę pomęczyć zanim dostałem się na drugą stronę Wisły. Skoczów przejechałem sprawnie ale kilka razy musiałem hamować i zachować ostrożność. Za Skoczowem udało się nadrobić trochę czasu, jechałem z bocznym wiatrem który nie miał wpływu na szybkość. Nawierzchnia na tym odcinku nie była równa, niektóre fragmenty pozostawiały sporo do życzenia. Kolejne oczekiwanie na przejazd przez dwupasmówkę dłużyło mi się, w końcu zapaliło się zielone światło. W tym czasie kilka razy zmienił się kierunek wiatru i już sam nie wiedziałem czy jadę z wiatrem czy pod. Przejazd do Brennej też nie był tak spokojny jakbym oczekiwał. Wydarzyło się kilka rzeczy których się nie spodziewałem. Jedna z nich to pojawienie się zwierzęcia na drodze. Przy spotkaniu z samochodem na jezdni zostałaby kupa mięsa. Najwyraźniej któryś z lokalnych gospodarzy nie upilnował swojego inwentarza. Jakoś udało mi się minąć tą niecodzienną przeszkodę i nie zastanawiałem się co się później stanie. Po dojeździe do Brennej a raczej Górek Małych trafiłem na kombajn, znowu zwolnienie ale udało się szybko wyprzedzić wolno jadący podjazd. Przystopowało mnie znów skrzyżowanie. Przynajmniej złapałem oddech przed kolejnym odcinkiem z przeciwnym wiatrem. Na szczęście ruch na drodze był niewielki i sprawnie dojechałem do Brennej. Tam zrobiłem przerwę, uzupełniłem zapasy energii pijąc pyszny koktajl owocowy, raz za czas można sobie pozwolić na mały przerywnik byle nie za często. Po kilkunastu minutach przerwy ruszyłem w kierunku Bielska. Gdy tylko wyjechałem to od razu spotkała mnie kolejna niespodzianka, znowu wiało z przeciwnego kierunku, ten wiatr zmieniał się dzisiaj cały czas i zazwyczaj wiał w twarz. Mimo trudnych warunków jechałem cały czas dobrym tempem. Dopiero gdy zaczęły się pagórki w Grodźcu to wiatr bardziej przeszkadzał. Liczyłem na to, że dojadę przed 17 do domu, nie podkręcałem tempa i dojechałem na styk ale przed 18. Dobrze zaplanowana i przejechana trasa, tempo było optymalne, siły powoli się magazynują przed cięższymi jednostkami treningowymi i startami.

Trening 76

Wtorek, 7 lipca 2020 Kategoria 50-100, avg>30km\h, Samotnie, Szosa
Km: 85.00 Km teren: 0.00 Czas: 02:49 km/h: 30.18
Pr. maks.: 60.00 Temperatura: 14.0°C HRmax: 139139 ( 71%) HRavg 120( 61%)
Kalorie: 1459kcal Podjazdy: 470m Sprzęt: Litening C:62 Pro Aktywność: Jazda na rowerze
Pierwszy z porannych wyjazdów. Tylko na takie mogę sobie pozwolić w tym tygodniu. Dawno nie jeździłem po płaskim i stwierdziłem, że pojawił się odpowiedni moment. Przez ostatnie kilkanaście dni jeździłem bez rękawków, potówki czy rękawiczek, pogoda zmieniła się i temperatura wymusiła zaopatrzenie się w dodatkowe elementy garderoby. Kilka dodatkowych minut na przygotowanie opóźniło nieco wyjazd ale nie miało to absolutnie żadnego znaczenia. Na początek skierowałem się na Jaworze, na głównej wciąż trwają prace drogowe, jest odcinek z ruchem wahadłowym i wolałem to ominąć. Już od samego domu przez 1500 metrów miałem niemal cały czas pod górę, to wystarczyło aby się rozgrzać i stwierdzić, że noga podaje. Po zjeździe do ronda na Cieszyńskiej ruszyłem już w lepszym tempie, za bardzo nie miałem co się rozpędzać bo już za moment musiałem pokonać kilka skrzyżowań. Na ostatnim z nich sobie postałem przez kierowcę który chyba zasnął za kierownicą bo gdy zapaliło się zielone nie ruszył się z miejsca, tylko on przejechał przed zapaleniem się czerwonego świateł. Na szczęście zapaliła się warunkowa strzałka i mogłem wjechać wraz z kilkoma samochodami na puste skrzyżowanie. Starty czasu mogłem nadrobić na kolejnych szybkich kilometrach, trochę z rytmu wybiły mnie podjazdy w Rudzicy ale później czekało mnie wiele płaskich kilometrów, aby mi się nie nudziło musiałem zmagać się ze zmiennym wiatrem. Złapałem dobry rytm, starałem się trzymać około 200 Wat i tak uciekały kolejne kilometry. Jedyne urozmaicenie to skrzyżowania na których co jakiś czas musiałem się zatrzymywać. Liczyłem na to, że w drugiej połowie trasy wiatr będzie bardziej sprzyjał. Cały czas wiał bardziej z boku i więcej na tym traciłem niż zyskiwałem. Miałem jeszcze sporo czasu i będąc w Goczałkowicach wybrałem dłuższą ale pełną przeszkód drogę. Zupełnie nieznaną mi drogą dojechałem do torów w Goczałkowicach, za tunelem zauważyłem, że zapory są zamknięte, myślałem, że wygrałem dobry los na loterii a było zupełnie inaczej. Przyjechałem kilkanaście sekund za późno, zapory zaczęły się podnosić i zanim dojechałem do skrzyżowania samochody na Szkolnej już ruszyły. Musiałem czekać aż wszystkie przejadą, byłem cierpliwy czego nie można było powiedzieć o kierowcach samochodów stojących za mną, po chwili już zaczęły odzywać się klaksony. W końcu jednak mogłem jechać dalej w kierunku Uzdrowiska. Chciałem minąć kostkę brukową znanym mi szlakiem. Gdy już dojeżdżałem do końca i miałem wjechać na deptak w Goczałkowicach zatrzymała mnie blokada. Okazało się, że teren Uzdrowiska jest odizolowany od osób trzecich i musiałem zawrócić. Nie miałem za bardzo wyjścia i około 200 metrów pokonałem dwupasmówką. W tym czasie jednak nie minął mnie żaden samochód wiec nie był to problem. Liczyłem na to, że już nie będzie utrudnień ale w Czechowicach przypomniałem sobie o remoncie linii kolejowej i występujących utrudnieniach w rejonie. Nie chciało mi się jechać przez Czechowice i pojechałem na Zabrzeg, na drugą stronę torów dostałem się niewielkim przejściem dla pieszych które mimo remontu jest czynne. Trochę czasu straciłem na krążeniu po Goczałkowicach i Zabrzegu i musiałem się sprężyć. Wybrałem najkrótszą drogę do domu, wiatr już tak nie przeszkadzał i szybko byłem w Międzyrzeczu. Po podjeździe już zluzowałem, nawet jazda ścieżką była przyjemna. Wracając do domu widziałem ciemne chmury nad górami, żadnego deszczu z nich jednak nie było do popołudnia. Fajny trening zaliczony, nie zmienia to jednak faktu, że jazda po płaskim nie należy do moich ulubionych ale czasami trzeba się pomęczyć.


Trening 57

Czwartek, 4 czerwca 2020 Kategoria 0-50, avg>30km\h, blisko domu, Samotnie, Szosa
Km: 45.00 Km teren: 0.00 Czas: 01:30 km/h: 30.00
Pr. maks.: 50.00 Temperatura: 15.0°C HRmax: HRavg
Kalorie: 641kcal Podjazdy: 600m Sprzęt: Agree GTC SL Aktywność: Jazda na rowerze
Krótki ale bardzo treściwy trening. Czasu mało, pogoda wtrąciła swoje trzy grosze i wyjechałem dopiero o 18:30 po deszczu i przy mokrych drogach. Godzina była późna wiec zrezygnowałem z wyjazdu na Przegibek i pojechałem do Nałeża. Podjazd niezbyt długi i wymagający ale na krótki trening idealny. Zanim dojechałem do Jasienicy gdzie zaczyna się podjazd próbowałem się rozgrzać. Nie wyszło to tak jak powinno ale chociaż częściowo byłem rozgrzany. Pierwszy podjazd zacząłem mocno ale na złym przełożeniu i szybko doszedłem do kadencji 100 którą może bym utrzymał ale czy starczyłoby mocy na kolejne dwa podjazdy to już nie wiem. Zmieniłem przełożenie i do końca podjazdu kręciłem z kadencją 85-95. Miałem punkt odniesienia przed kolejnymi powtórzeniami. Zjazd odpuściłem mimo sprzyjającego wiatru, uzupełniłem węglowodany i zjechałem w dół do skrzyżowania. Drugi podjazd zacząłem spokojniej ale na twardszym przełożeniu, na pierwszym wypłaszczeniu wypiął mi się blok i przez kilka sekund nie kręciłem, ostatnie 5 minut pokonałem mocniej niż pierwsze 3 i zdecydowanie równiej. Na zjeździe znów odpoczywałem i jadłem. Trzeci wjazd był w moim odczuciu najlepszy i najmocniejszy. Do końca wytrzymałem obciążenie mimo tego, że miałem dość już po 6 minutach wysiłku. Wiatr w twarz zrobił dobrą robotę, tego zwykle brakowało na tym podjeździe. Do 100 TSS jeszcze brakowało wiec dołożyłem dwa podjazdy które pokonałem również na poziomie 110 % FTP. Kierunek jazdy był ten sam wiec wiatr w twarz pomagał utrzymać moc i wydłużył trochę krótkie podjazdy. Na koniec kilka minut luźnej jazdy. Zapomniałem zabrać opaskę tętna i dzięki temu łatwiej było skupić się na trzymaniu właściwej mocy. Ostatni tak intensywny trening na zewnątrz miałem w zeszłym roku. Mimo to nie byłem całkowicie ujechany, mógłbym jeszcze dołożyć TSS i kilometrów ale czasu już nie miałem. Wyszła dobra zaprawa przed weekendem mimo dużych zmian w założeniach treningowych. W weekend dam w palnik a później odpocznę przed testami mocy.


Trening 56

Środa, 3 czerwca 2020 Kategoria 50-100, avg>30km\h, Samotnie, Szosa
Km: 85.00 Km teren: 0.00 Czas: 02:44 km/h: 31.10
Pr. maks.: 62.00 Temperatura: 20.0°C HRmax: 152152 ( 77%) HRavg 136( 69%)
Kalorie: 1802kcal Podjazdy: 620m Sprzęt: Agree GTC SL Aktywność: Jazda na rowerze
Kolejny trening typowo tlenowy na dosyć płaskiej trasie. Wyjechałem dosyć wcześnie bo już o 15, udało się szybko wrócić z pracy, uporać z obowiązkami i miałem prawie 3 godziny na trening co w tygodniu rzadko się u mnie zdarza, mógłbym mieć nawet więcej czasu ale wzywał mnie m.in. zarośnięty już ogródek a pogoda ostatnio zmienna i ponad godzinę musiałem poświęcić na skoszenie części trawnika. Wyjechałem najszybszą drogą z miasta i szybko pokonałem pierwszy podjazd. Później czekało mnie wiele kilometrów płaskich dróg i jak się okazało walki z czołowym lub bocznym wiatrem. Wybrałem najprostszy wariant dojazdu do Goczałkowic. Jak już rozwinąłem niezłą jak na warunki prędkość w Międzyrzeczu to utrzymałem ją do Zabrzega, tam trochę komplikacji które zabrały cenny czas ale w końcu dostałem się na Zaporę. Kilka miesięcy tam nie jechałem a dzisiaj było dosyć tłoczno, dużo ludzi również na ścieżce pieszo-rowerowej w Goczałkowicach wiec krótki odcinek do skrętu na Łąkę pokonałem jezdnią. Po zjeździe z głównej miałem delikatny kryzys, jechało się ciężko ale może to przez wiatr. Dopiero po kilku kilometrach i pokonaniu pagórków w Łące jechało się lepiej, zamiast jechać na Strumień odbiłem w prawo na Brzeźce, na kilku kilometrach walki z wiatrem nie minął mnie żaden samochód, aż dziwne w tym rejonie ze względu na remonty dróg w okolicy ten odcinek jest ważnym łącznikiem miedzy drogami 939 a 933. Liczyłem, że nie będę musiał zatrzymywać się na wahadle ale niestety złapało mnie czerwone światło i swoje musiałem odstać. Później wjechałem już na lepszej jakości szosy i jechało się dużo lepiej. Wszystkie newralgiczne miejsca na trasie pokonałem sprawnie aż do Skoczowa. Wcześniej musiałem pokonać kilka podjazdów na których dwóch gości pokazało mi jak się jeździ, na elektrykach. Wyprzedzili mnie w takim tempie, jakbym stał w miejscu. Na zjeździe do Skoczowa trochę sobie poszalałem, puściłem się odważnie w dół i gdy wjechałem na bardziej dziurawy odcinek drogi musiałem wytracić sporo prędkości. Wolno przedostałem się na drugą stronę Wisły. Ostatnie kilkanaście kilometrów z kilkoma wzniesieniami pokonałem w dobrym tempie i przed czasem pojawiłem się w domu. Mogłem wydłużyć trasę ale nie miałem zbytnio koncepcji a ruch na okolicznych drogach był spory. Noga po raz kolejny podawała i moja jazda wygląda coraz lepiej. Mimo tego, że nie lubię jazdy po płaskim, dzisiejsza trasa była przyjemna i pokonana w równym tempie.


Trening 53

Piątek, 29 maja 2020 Kategoria 50-100, avg>30km\h, Samotnie, Szosa
Km: 82.00 Km teren: 0.00 Czas: 02:42 km/h: 30.37
Pr. maks.: 58.00 Temperatura: 14.0°C HRmax: 149149 ( 76%) HRavg 135( 69%)
Kalorie: 1745kcal Podjazdy: 530m Sprzęt: Agree GTC SL Aktywność: Jazda na rowerze
Czwarty trening z rzędu. Dawno nie miałem takiej serii ale biorąc pod uwagę prognozy pogody na weekend zdecydowałem się wykorzystać moment lepszej aury. Przy okazji przetestowałem koła w kolejnych warunkach. Były już podjazdy, pagórki i mocne zrywy, tym razem przyszła kolej na warunki typowo klasyczne czyli wąskie, mokre drogi oraz bruk. Byłem znowu trochę ograniczony czasowo i wyjechałem po 16:30 ale o 19:30 już musiałem być w domu, jakbym się postarał to dałbym rade wyjechać wcześniej ale wtedy padał deszcz. Nie planowałem trasy tylko miałem jechać przed siebie obserwując niebo. Pierwszy ruch jaki wykonałem to jazda na Jaworze czyli na zachód od Bielska. Po dojeździe do głównej nad górami były ciemniejsze chmury niż na północy ale sytuacja zmieniała się szybko i za kilkanaście minut mogłoby być już inaczej. Walcząc z wiatrem dojechałem do Skoczowa, na tych kołach szło jakoś lżej, jak już się rozkulałem to dużo łatwiej utrzymywałem prędkość, zwłaszcza po zjeździe przed Skoczowem. Wiało dosyć mocno z północy i tam też pojechałem, na wietrze czułem mniejszy opór niż na kołach z oponami, sztywność roweru na tych kołach jest nie do opisania. Na dziurawych i wąskich drogach za Pierśćcem też jechałem pewniej i szybciej. Gdy zwalniałem to jakoś ciężko było się znów rozpędzić ale utrzymanie prędkości nie stanowiło już takich trudności. Różnej jakości, szerokości i trudności drogami dojechałem do głównej drogi na Strumień. Dobrze znany mi odcinek wzdłuż jeziora Goczałkowickiego znów jechałem z bocznym, momentami przeciwnym wiatrem, brakowało prędkości. Zupełnie zapomniałem o utrudnieniach w Pszczynie i zamiast skręcić w ulice Wiejską w łące pojechałem główną do Pszczyny., Ponad 500 metrowy korek udało się minąć miedzy samochodami i pustą drogą z wiatrem w plecy dojechałem do Goczałkowic. Tam kolejny test, dosyć długi odcinek brukowy. Jechałem dosyć mocno, koła radziły sobie nieźle ale z moją wagą nie był to szybki przejazd. Później musiałem się na moment zatrzymać i wtedy podjąłem decyzje o wydłużeniu trasy o kolejne boczne drogi tym razem w Zabrzegu. Raz jechałem z bocznym, raz przeciwnym, raz sprzyjającym wiatrem, na stożkach był odczuwalny ale nie na tyle abym musiał walczyć o utrzymanie optymalnego toru jazdy. Na prostce do Międzyrzecza jechałem dosyć szybko mijając po drodze peletonik Jafi jadący z przeciwka. Wybrałem dłuższy wariant powrotu przez Jasienicę, nie miałem tego w planach wiec wjechałem w ulice Spacerową. Na podjeździe jechało się ciężko i to chyba jedyny słabszy moment na trasie. Po zjeździe w kierunku Bielska przypominałem sobie, że czeka mnie kilka kilometrów ścieżką rowerową, na karbonowych kołach nie jest to nic przyjemnego i bezpiecznego wiec skręciłem w prawo i wzdłuż ekspresówki dojechałem do Jasienicy. Dołożyłem jeszcze Jaworze z kolejnym podjazdem. Zjazd już odpuściłem, na szczęście na trasie nie było nerwowych sytuacji z kierowcami, gdyby było sucho i cieplej to przyjemność byłaby większa. Koła sprawdziły się w kolejnych warunkach, z dobrą nogą w parze ciężko mi znaleźć jakieś wady. Po treningu czułem już zmęczenie, ostatnie dni były wymagające a czekał mnie jeszcze jeden, najbardziej wyczerpujący trening i test kół w warunkach typowo górskich.

Trening 47

Środa, 20 maja 2020 Kategoria 50-100, avg>30km\h, Samotnie, Szosa
Km: 77.00 Km teren: 0.00 Czas: 02:33 km/h: 30.20
Pr. maks.: 73.00 Temperatura: 18.0°C HRmax: 154154 ( 78%) HRavg 136( 69%)
Kalorie: 1688kcal Podjazdy: 780m Sprzęt: Cross Peleton Aktywność: Jazda na rowerze
Na ten dzień miałem już gotową trasę ale wypadły sprawy które spowodowały, że musiałem skrócić trening o godzinę i zmienić trasę, skrócił się dystans ale wzrosła ilość przewyższeń ale również ilość i długość odcinków z dziurawą i nierówną nawierzchnią. Pogoda była przeciętna, niby słonecznie ale dosyć chłodno i wiatr. Ciężko było wstrzelić się w aurę z odpowiednim strojem i ostatecznie pojechałem na krótko z rękawkami i rękawiczkami w kieszeni które się nie przydały. Doszedłem już do takiego momentu w sezonie w którym już po kilku minutach jestem w stanie ocenić czy mam dobry czy zły dzień. Początek trasy prowadził pod górę, jechałem takim tempem aby nie wykraczać poza 11 strefę a na trudniejszym odcinku trzymałem się drugiej strefy. Kilka minut jazdy i jeden 300 metrowy podjazd pozwolił stwierdzić, że noga jest całkiem dobra i kreci lepiej niż we wtorek. Początek trasy prowadził głównymi drogami, dosyć szybko dojechałem do ronda w Jaworzu. Tam też ruszyłem z kopyta, ciężko było wstrzelić się w odpowiednią strefę mocy ale z czasem jechałem już głownie w strefie 2 na dosyć równej kadencji i bez skoków tętna co ostatnio było normą. Po przejechaniu przez Jasienicę skierowałem się na Skoczów ale chciałem za wszelką cenę minąć to miasto ze względu na roboty drogowe na Wiślance tworzące gigantyczne korki. Do Ustronia dojechałem bocznymi, dziurawymi, częściowo rozkopanymi drogami przez Górki Wielkie. Momentami tak trzęsło, że modliłem się aby rower się nie rozleciał. Nie było tak źle ale trochę czułem nadgarstki po kilku takich odcinkach. Praktycznie do końca trasy jechałem raz lepszą, raz gorszą drogą walcząc z zmiennym wiatrem. Sporym ułatwieniem na gorszej jakości nawierzchni ach było to, że ruch samochodów był niewielki. Mimo optymalnej temperatury nie oszczędzałem picia w bidonach i jadłem regularnie. Kilka razy musiałem mocno zwolnić, ale sytuacji w których konieczny był postój praktycznie nie było. Na koniec dołożyłem sobie podjazd i w domu pojawiłem się kilka minut przed planowanym powrotem. Po drodze dołożyłem kilka kilometrów, jechałem dobrym tempem i miałem zapas czasowy. W sumie ten trening był jednym z lepszych, równiejszych w ostatnim czasie, mimo tego, że nieźle sobie radzę w beztlenie, moja jazda podprogowa nie wyglądała zbyt dobrze ale wygląda na to, że wszystko idzie ku dobremu. Oby tak dalej i po mocnych próbach czasowych będę w stanie jeszcze przejechać w dobrym tempie kilka podjazdów z czym ostatnio był problem.

Trening 42

Wtorek, 12 maja 2020 Kategoria 50-100, avg>30km\h, Samotnie, Szosa
Km: 54.00 Km teren: 0.00 Czas: 01:43 km/h: 31.46
Pr. maks.: 57.00 Temperatura: 9.0°C HRmax: 152152 ( 77%) HRavg 137( 70%)
Kalorie: 1141kcal Podjazdy: 430m Sprzęt: Agree GTC SL Aktywność: Jazda na rowerze
Ciężki dzień w którym znalazłem jednak czas na rower. Odzwyczaiłem się od wczesnego chodzenia spać i wstawania po nocy a musiałem być już na nogach przed 4 rano. Z pracy byłem w domu o 15:30, sam dojazd zajął mi ponad 3 godziny, rano przy pustych drogach było szybciej, wracając w większym ruchu nie dało się już tak szybko pokonać prawie 100 kilometrów drogi. Był to pierwszy taki wyjazd, testowy a w najbliższym czasie czeka mnie jeszcze kilka takich. Dobrze, że o 14 gdy normalnie wychodziłem z pracy już byłem w 1/3 drogi do domu a później miałem więcej czasu na inne czynności. Pogoda również była bardzo zmienna, od mokrych dróg, opadów deszczu ze śniegiem i temperatury 0 stopni do 8 stopni na termometrze, suchych dróg i zimnego wiatru. O 16:30 ruszyłem trochę się przewietrzyć. Wyciągnąłem z szafy grubsze ciuchy, sprawdziłem czy nie zeszło powietrze z koła bo na szybko zmieniałem dzień wcześniej oponę i dętkę. Wybrałem się na kontrolną trasę która w poprzednich latach przejeżdżałem wiele razy różnym tempem. Przez remont i ruch wahadłowy zdecydowałem się jechać przez Jaworze nadrabiając trochę czasu ale przynajmniej nie musiałem przedzierać się przez korek i rozkopane skrzyżowanie. Czułem zmęczenie i nie jechało mi się najlepiej. Do Skoczowa cały czas było lekko pod wiatr, dzięki temu łatwiej było utrzymać założoną moc. O dziwo bez problemów przejechałem prze Jasienicę i Skoczów. Za Skoczowem przez krótki odcinek jechałem z wiatrem, im bliżej ustronia tym wiatr bardziej boczny. Na drugich ustrońskich światłach musiałem się zatrzymać. Ciężko się było rozkręcić a po nawrocie miałem znów jechać pod wiatr. W dobrym czasie dojechałem do Polany gdzie odbiłem na Centrum. Przez miasto przejechałem sprawnie trzymając równe tempo. Noga nieco się rozkręciła, nie liczyłem na to, że również przez Skoczów przejadę bez zatrzymania. Tak się jednak stało i na podjazdach w kierunku Jasienicy noga podawała już dużo lepiej niż na początku. W dobrym tempie dociągnąłem do ronda w Jaworzu po którym już odpuściłem. Odcinek testowy długości 48 kilometrów przejechałem poniżej 90 minut. Odkąd jeździłem tą trasą to jest to najlepszy czas, mimo trudnych warunków i ponad 30 sekund czasu straconego na skrzyżowaniach. Wracając do domu zatrzymałem się przy paczkomacie. Później pomyliłem guziki w liczniku i przypadkowo wyłączyłem aktywność. Ostatnie 1500 metrów pokonałem już na całkowitym luzie a jedynym ograniczeniem były przełożenia w rowerze. Wiele wolniej jechać już się nie dało. Nogi powoli puszczają i myślę, że już w weekend moje treningi wyraźnie zyskają na jakości.

kategorie bloga

Moje rowery

TCR Advanced 2 2021 12407 km
Zimówka 9414 km
Litening C:62 Pro 18889 km
Triban 5 54529 km
Astra Chorus 2022 15106 km
Evo 2 8672 km
Hercules 13228 km
Ital Bike 9476 km
Trek 17743 km
Agree GTC SL 21960 km
Cross Peleton 44114 km
Scott 9850 km

szukaj

archiwum