Wpisy archiwalne w kategorii
avg>30km\h
Dystans całkowity: | 21367.00 km (w terenie 1.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 676:36 |
Średnia prędkość: | 31.58 km/h |
Maksymalna prędkość: | 87.00 km/h |
Suma podjazdów: | 156298 m |
Maks. tętno maksymalne: | 201 (103 %) |
Maks. tętno średnie: | 185 (92 %) |
Suma kalorii: | 429052 kcal |
Liczba aktywności: | 322 |
Średnio na aktywność: | 66.36 km i 2h 06m |
Więcej statystyk |
Trening 48
Wtorek, 21 maja 2019 Kategoria 50-100, avg>30km\h, Cube 2019, No Limited 2019, Samotnie, Szosa, Trening 2019
Km: | 54.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:42 | km/h: | 31.76 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Przez ostatnie ciągłe zmiany pogody złapałem jakieś przeziębienie które pojawiło się zaraz po weekendzie. Po całkowicie wolnym poniedziałku postanowiłem zrobić spokojną rundkę. Z katarem i kaszlem nie był to najlepszy pomysł a kolejna okazja do jazdy na zewnątrz może pojawić się dopiero w weekend. Po sobotnich problemach z kołami nie zdążyłem jeszcze się im dokładnie przyjrzeć i nie miałem innego wyjścia jak jazda na wyścigowych stożkach z szytkami.
Wyjechałem około 16 na dobrze znaną mi trasę do Ustronia i s powrotem. Wybór kierunku jazdy był uwarunkowany od pogody. Niebo na południowym zachodzie było najjaśniejsze a dookoła ciemne chmury. Początkowo myślałem o pętli przez Przegibek i Zarzecze, później po głowie chodził objazd Goczałkowic a ostatecznie wybrałem trasę która pod względem trudności znajduje się pomiędzy dwoma wyżej wymienionymi. Zachodni wiatr nie pozwalał na szybką jazdę, przed Skoczowem dwa razy zaczęło kropić ale nie przerodziło się to w większy deszcz. Na jednym ze zjazdów coś przykleiło mi się do szytki i tarło o ramę, zatrzymałem się, pozbyłem się problemu, sprawdziłem dokładnie oba koła i ruszyłem dalej. Pomimo lekkiego osłabienia i ciągłego sięgania do kieszonki po chusteczki jechało się nieźle. Po skręcie w lewo na Ustroń walczyłem z bocznym wiatrem który nieznacznie zmieniał kierunek i w efekcie jazda nie była zbyt równa. W całkiem dobrym czasie dojechałem do nawrotu i tym samym teoretycznie trudniejszą cześć trasy miałem za sobą. Szybko zorientowałem się, że nie będzie tak łatwo jak myślałem. Wiatr wiał bardziej z północy i miał wpływ na jazdę. Trzymałem równą moc, noga podawała i dosyć szybko przejechałem przez Ustroń i dotarłem do Skoczowa. Szybką jazdę kontynuowałem do podjazdu na którym zwolniłem aby jechać w 3 strefie. Pagórkowaty odcinek do Jaworza poszedł bardzo dobrze i po dojechaniu do ronda wjechałem w korek. Myślałem, że za chwile się to rozładuje i będę mógł jeszcze kawałek jechać fajnym tempem. Gdy zorientowałem się, że nic z tego to zwolniłem a gdy zobaczyłem spory sznur podjazdów za sobą to zjechałem na pobocze i puściłem wszystkich. Gdy zrobiło się luźniej to ruszyłem na ostatnie 2 kilometry w spokojniejszym już tempie. Do pojazdów tworzących korek dojechałem na rondzie przy wjeździe do Bielska. Znowu zaczęło kropić, do domu blisko i nie chciałem zmoknąć. Moment w którym musiałem się zatrzymać wykorzystałem na skasowanie licznika i już w bardzo wolnym tempie dojechałem do domu. Nie minęło ani 5 minut jak lunęło. Miałem idealne wyczucie czasu. Na trasie którą często jeździłem i notowałem czasy poprawiłem najlepszy wynik o ponad 5 minut. Zwykle traciłem 2-3 minuty na skrzyżowaniach a tym razem odliczyć mógłbym zaledwie 30 sekund co i tak daje najlepszy czas. Na ten fakt złożył się dobrze przygotowany sprzęt, warunki na trasie oraz dyspozycja dnia. Był to także najszybszy przejazd w tym roku. Podobna dyspozycja w weekend bardzo by mnie ucieszyła.
Wyjechałem około 16 na dobrze znaną mi trasę do Ustronia i s powrotem. Wybór kierunku jazdy był uwarunkowany od pogody. Niebo na południowym zachodzie było najjaśniejsze a dookoła ciemne chmury. Początkowo myślałem o pętli przez Przegibek i Zarzecze, później po głowie chodził objazd Goczałkowic a ostatecznie wybrałem trasę która pod względem trudności znajduje się pomiędzy dwoma wyżej wymienionymi. Zachodni wiatr nie pozwalał na szybką jazdę, przed Skoczowem dwa razy zaczęło kropić ale nie przerodziło się to w większy deszcz. Na jednym ze zjazdów coś przykleiło mi się do szytki i tarło o ramę, zatrzymałem się, pozbyłem się problemu, sprawdziłem dokładnie oba koła i ruszyłem dalej. Pomimo lekkiego osłabienia i ciągłego sięgania do kieszonki po chusteczki jechało się nieźle. Po skręcie w lewo na Ustroń walczyłem z bocznym wiatrem który nieznacznie zmieniał kierunek i w efekcie jazda nie była zbyt równa. W całkiem dobrym czasie dojechałem do nawrotu i tym samym teoretycznie trudniejszą cześć trasy miałem za sobą. Szybko zorientowałem się, że nie będzie tak łatwo jak myślałem. Wiatr wiał bardziej z północy i miał wpływ na jazdę. Trzymałem równą moc, noga podawała i dosyć szybko przejechałem przez Ustroń i dotarłem do Skoczowa. Szybką jazdę kontynuowałem do podjazdu na którym zwolniłem aby jechać w 3 strefie. Pagórkowaty odcinek do Jaworza poszedł bardzo dobrze i po dojechaniu do ronda wjechałem w korek. Myślałem, że za chwile się to rozładuje i będę mógł jeszcze kawałek jechać fajnym tempem. Gdy zorientowałem się, że nic z tego to zwolniłem a gdy zobaczyłem spory sznur podjazdów za sobą to zjechałem na pobocze i puściłem wszystkich. Gdy zrobiło się luźniej to ruszyłem na ostatnie 2 kilometry w spokojniejszym już tempie. Do pojazdów tworzących korek dojechałem na rondzie przy wjeździe do Bielska. Znowu zaczęło kropić, do domu blisko i nie chciałem zmoknąć. Moment w którym musiałem się zatrzymać wykorzystałem na skasowanie licznika i już w bardzo wolnym tempie dojechałem do domu. Nie minęło ani 5 minut jak lunęło. Miałem idealne wyczucie czasu. Na trasie którą często jeździłem i notowałem czasy poprawiłem najlepszy wynik o ponad 5 minut. Zwykle traciłem 2-3 minuty na skrzyżowaniach a tym razem odliczyć mógłbym zaledwie 30 sekund co i tak daje najlepszy czas. Na ten fakt złożył się dobrze przygotowany sprzęt, warunki na trasie oraz dyspozycja dnia. Był to także najszybszy przejazd w tym roku. Podobna dyspozycja w weekend bardzo by mnie ucieszyła.
Trening 44
Sobota, 11 maja 2019 Kategoria Trening 2019, Szosa, Samotnie, No Limited 2019, Cube 2019, avg>30km\h, 50-100
Km: | 60.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:57 | km/h: | 30.77 |
Pr. maks.: | 56.00 | Temperatura: | 17.0°C | HRmax: | 166166 ( 85%) | HRavg | 141( 72%) |
Kalorie: | 1109kcal | Podjazdy: | 344m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Po wyścigu planowałem spokojny powrót do domu przez Istebną, Wisłę, Szczyrk z zaliczeniem kilku podjazdów. Później założenia uległy zmianie i po posiłku regeneracyjnym wyruszyłem w kierunku Bielska najszybszą trasą. Na wyścigu miałem problem z utrzymaniem tempa na dłuższym odcinku i dlatego zaplanowałem kilka tempówek w 3,4 strefie mocy. Warunki były niemal idealne, ponad połowa trasy z bocznym wiatrem nie wpływającym na jazdę. Ruszyłem zaraz za wyjazdem z centrum Rajczy i zaczynałem się rozkręcać. Dobre tempo utrzymałem do Milówki gdzie zwolniłem na rondzie, później bez większych problemów nawet w Węgierskiej Górce. Jedyny znaczący podjazd na trasie pokonałem mocniej ale nieco odpuściłem na zjeździe. Mocną jazdę skończyłem na rondzie przy wjeździe do Żywca. Ponad 30 minut mocnej jazdy fajnie weszło w nogi. Za Żywcem ruszyłem jeszcze mocniej, droga szła lekko do góry i skręciła bardziej na zachód i musiałem walczyć z bardziej czołowym wiatrem. Po 10 minutach mocnej jazdy odpuściłem przed rondem w Rybarzowicach. Pojawiło się sporo samochodów i musiałem zwolnić. Dalsza jazda już spokojniejsza. Przez Bielsko nie było żadnych utrudnień i w domu byłem równo o 17. Gdybym liczył czas od wyjazdu z Rajczy do granic Bielska to wyszła równa godzina na 34 kilometrach. Najszybszy przejazd w tym roku. Po tym treningu czułem się bardziej zmęczony niż po wyścigu. Tego mi było potrzeba a przy okazji zaliczyłem kolejny trening. Z czystym sumieniem mogę całą niedzielę poświęcić na odpoczynek.
Rajcza Tour 2019
Sobota, 11 maja 2019 Kategoria Zawody 2019, Wyścig, w grupie, Szosa, No Limited 2019, Cube 2019, avg>30km\h, 50-100
Km: | 73.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:21 | km/h: | 31.06 |
Pr. maks.: | 75.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | 184184 ( 94%) | HRavg | 164( 84%) |
Kalorie: | 1717kcal | Podjazdy: | 1400m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
W tym roku sezon startowy rozpocząłem nieco później niż zwykle. Pierwszy wyścig potraktowałem całkowicie treningowo. Miałem kilka celów na ten dzień i nie wszystkie udało się zrealizować. Z pewnych niezależnych ode mnie powodów prawie spóźniłem się na start. Rozgrzewka była dosyć dobra ale chcąc zachować się fair play w stosunku do innych zawodników stanąłem na końcu sektora. Po starcie starałem się przesunąć trochę bliżej przodu ale nie wychodziło to zbytnio. Runda honorowa przebiegła bez większych problemów, było kilka nerwowych sytuacji ale w porównaniu z tym co działo się w zeszłym roku wyglądało to dużo lepiej. Nie potrafiłem złapać dobrego rytmu i męczyłem się strasznie. Gdy zrobiło się stromo to zaczynało się wszystko dzielić. Moja jazda przypominała slalom miedzy innymi zawodnikami. Dopiero w samej końcówce włożyłem nieco więcej mocy i przeskoczyłem kilkanaście miejsc do przodu. Jako tako pokonałem ten podjazd a czołówki nie było już widać. Na zjeździe trochę traciłem ale nie na tyle aby nie złapać koła innych zawodników. Na bardziej technicznej części próbowałem trochę nadrobić ale nie miałem takiej możliwości i zjazd do Skalitego to była walka o przetrwanie. Jechałem bardzo mocno a ledwo trzymałem koło grupy. Przed wjazdem na główną drogę dojechaliśmy do czołówki. Po skręcie w prawo zaczynałem powoli przesuwać się do przodu. Tempo było wysokie, nie miałem zbyt dużo sił i nadrobiłem tylko kilkanaście pozycji. Na podjeździe pod Myto peleton podzielił się na kilka mniejszych grup. Nie miałem żadnych szans na złapanie jednej z czołowych i jechałem mocno ale nie na maksa. Znalazłem się w około trzeciej grupie w której było chyba 5 Jas-Kółek. Na bardzo dziurawym i nierównym zjeździe wpadłem w jedną z wielu dziur i usłyszałem trzask. Nie wiedziałem co to było, na szczęście koła całe, łańcuch też a rower działa poprawnie. Przestałem o tym myśleć i skupiłem się na utrzymaniu koła innych zawodników. Na rondzie byłem w grupie ale nie byłem w stanie przesunąć się do przodu i jadąc z wiatrem ledwo trzymałem się grupy. Na podjeździe przesunąłem się do przodu ale jazda była daleka od takiej na jaką mnie stać. Dopiero po wjeździe na rundę zmobilizowałem się do mocnej jazdy i mocno wjechałem najbardziej stromy podjazd na trasie. Grupa w której jechałem rozbiła się totalnie a nawet udało się dogonić kilku zawodników jadących z przodu. Po pierwszym podjeździe odpuściłem i czekałem aż dojadą inni, samotna jazda w tych warunkach i sytuacji nie miała sensu. Przed dojazdem do ekspresówki dojechało kilku zawodników, na zjeździe kolejni i kolejny, dłuższy i nieco łatwiejszy podjazd zaczęliśmy w kilkunastoosobowej grupce. Trzymałem się mniej więcej środka grupy w której jechał m.in. Marcin i nadawał dosyć dobre tempo. Gdybym czuł się lepiej to bym mu pomógł a tak musiałem się skupić na innych rzeczach. Na kolejnym stromym podjeździe byłem w stanie wyjść na czoło i dzięki temu przed zjazdem miałem dobrą pozycję. Grupa znowu uszczuplała a na zjeździe nie było szaleńczego tempa i spokojnie utrzymałem tempo. Wraz z przebiegiem wyścigu czułem się lepiej. Jazda po płaskim już nie sprawiała mi problemów jak za pierwszym razem a pod górę mogłem trochę zluzować. Po wjeździe na ostatnią rundę wyrzuciłem pusty bidon i nieco później zacząłem mocną jazdę. Pojechałem jeszcze mocniej niż za poprzednim razem. Grupa jeszcze bardziej się podzieliła. Jechałem dosyć spokojnie i pozwoliłem kilku zawodnikom na lekki odjazd. To był błąd z mojej strony i gdy zorientowałem się, że nad kolejnymi zawodnikami mam dużą przewagę to zrobiło się 20 sekund różnicy przed zjazdem. Tam nie mogłem nic zyskać a mocna jazda pod górę nie pozwoliłaby na dogonienie 5 osobowej grupki i zdecydowałem się poczekać na kolejnych zawodników. Od tego momentu jechałem takim samym tempem jak reszta, zarówno na podjeździe, zjeździe czy dojeździe do finałowej wspinaczki. Tam odjechał jeden zawodnik a nie było chętnych by go gonić. Byłem nieco zmęczony po zmianie i ostatni podjazd chciałem wjechać spokojniej. Dobrze się jechało i na metę wjechałem bez napinki jako 4 zawodnik z naszej 7 osobowej grupki.
Jestem zadowolony ze startu. Najważniejsze, że sprzęt nie zawiódł, koła spisały się dobrze a ja mogłem skupić się na jeździe. Dyspozycja dnia nie była najlepsza, generowałem słabsze moce niż na treningach, mimo to najlepiej wyglądałem na stromych podjazdach. Start z założenia miał być treningowy i taki też był, jadąc na wynik musiałbym ustawić się z przodu, jechać cały czas mocno i trzymać się mocniejszych zawodników. Dałem z siebie praktycznie wszystko, nie był to mój dzień a także trochę taktyka zawiodła ale nie skupiałem się na tym. Zacząłem sezon bardzo dobrze, podobnie jak dwa poprzednie, jednym z detali które zdecydowały o ocenie było podejście do startu. Zwykle chciałem być jak najwyżej w wynikach i wtedy pojawiały się różne błędy które rzutowały później na ostateczny wynik, jadąc treningowo rezultat wyszedł bardzo dobry.
Informacje o podjazdach:
Jestem zadowolony ze startu. Najważniejsze, że sprzęt nie zawiódł, koła spisały się dobrze a ja mogłem skupić się na jeździe. Dyspozycja dnia nie była najlepsza, generowałem słabsze moce niż na treningach, mimo to najlepiej wyglądałem na stromych podjazdach. Start z założenia miał być treningowy i taki też był, jadąc na wynik musiałbym ustawić się z przodu, jechać cały czas mocno i trzymać się mocniejszych zawodników. Dałem z siebie praktycznie wszystko, nie był to mój dzień a także trochę taktyka zawiodła ale nie skupiałem się na tym. Zacząłem sezon bardzo dobrze, podobnie jak dwa poprzednie, jednym z detali które zdecydowały o ocenie było podejście do startu. Zwykle chciałem być jak najwyżej w wynikach i wtedy pojawiały się różne błędy które rzutowały później na ostateczny wynik, jadąc treningowo rezultat wyszedł bardzo dobry.
Informacje o podjazdach:
Road Maraton Suszec 2018
Niedziela, 16 września 2018 Kategoria 50-100, avg>30km\h, Samotnie, Szosa, w grupie, Wyścig
Km: | 53.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:27 | km/h: | 36.55 |
Pr. maks.: | 48.00 | Temperatura: | 19.0°C | HRmax: | 185185 ( 94%) | HRavg | 174( 89%) |
Kalorie: | 1220kcal | Podjazdy: | 150m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Po niezbyt spokojnej nocy, długo nie mogłem zasnąć a później
się obudzić, czułem się dużo lepiej niż dzień wcześniej. Po bólu gardła ani
śladu i czułem się wypoczęty. Analizując prognozy pogody oraz moje poprzednie
doświadczenia z wyścigów podjąłem decyzję o dojeździe na start rowerem, nie
miałem nic do stracenia, na odegranie pierwszoplanowych ról nie miałem co
liczyć, klasyfikację generalną miałem w kieszeni a przy okazji dobrze się
rozgrzałem. Na start przyjechałem przed czasem i miałem chwilę na spokojne
przejechanie trasy oraz uzupełnienie kalorii przed wyścigiem. Na rozgrzewce
dokładnie sprawdziłem sprzęt i wszystko działało jak należy.
Ustawienie się na starcie było kluczowe, co prawda zajmowanie pozycji w sektorze trwało chwilę i było opóźnione o 15 minut ale już wiem, że na tym etapie popełniłem błąd. Mogłem próbować wcisnąć się do samego przodu ale stanąłem z tyłu i z dosyć odległej pozycji startowałem. Wpiąłem się od razu, zawodnik przede mną nie zrobił tego dobrze i już straciłem kilka pozycji. Kolejna starta na pierwszym zakręcie, gdzie kilka osób nie potrafiło dobrze wejść w zakręt i już zrobiła się dziura, szybko zespawałem ale na następnym zakręcie powtórka, było wąsko, każdy jeszcze miał zapas sił i przejście do przodu było bardzo trudne. Zrobiła się dziura, kiedy przedostałem się na przód z zamiarem spawania to nagle kolejna sytuacja której nie mogę zrozumieć. Jeden z zawodników nagle zjechał z drogi w pole kukurydzy ciągnąc za sobą kolejnego a ja cudem się wyratowałem ale straciłem już bezpowrotnie szansę na walkę o cokolwiek na tym wyścigu. Nie poddałem się, próbowałem gonić, wyprzedziłem kilka mniejszych grupek i kilku pojedynczych zawodników ale złapanie grupy numer 2 nie było możliwe. Próbowałem przez 2 okrążenia, ale nie byłem w stanie zniwelować różnicy a jazda tym tempem na kolejnych okrążeniach nie była by możliwa i odpuściłem lekko. Do mety jechałem już cały czas sam trzymając tempo, dopiero przed finiszem dojechała do mnie dosyć duża grupa. Nie dałem się tak łatwo i wyprzedził mnie tylko jeden zawodnik. W dalszym ciągu mam problem z jazdą w peletonie, nie wiem jak długo potrwa wyeliminowanie tego problemu ale do tego czasu nie mam czego szukać na płaskich wyścigach. Tutaj nawet zawodnicy którzy możliwościami fizycznymi nie dosięgają mi do pięt, będą ode mnie lepsi jak tylko potrafią utrzymać się w peletonie.
Ja jestem zadowolony z formy na tym etapie sezonu, na tym wyścigu wygenerowałem najlepszą moc wyścigową w tym sezonie. Nie przełożyło się to na wynik ale sam fakt motywuje mnie do kolejnych mocnych treningów. Moje miejsce w szeregu jest zupełnie gdzie indziej i chciałbym to potwierdzić w Rajczy. Pomimo tego, że nie specjalizuję się w wyścigach płaskich to udało się wygrać Klasyfikację Nizinną. Kilka dobrych czasówek i obecność na wszystkich imprezach wystarczyła by wygrać z ponad 100 punktową przewagą, świadczy to bardziej o ogólnym poziomie rywalizacji niż o mojej formie.
Ustawienie się na starcie było kluczowe, co prawda zajmowanie pozycji w sektorze trwało chwilę i było opóźnione o 15 minut ale już wiem, że na tym etapie popełniłem błąd. Mogłem próbować wcisnąć się do samego przodu ale stanąłem z tyłu i z dosyć odległej pozycji startowałem. Wpiąłem się od razu, zawodnik przede mną nie zrobił tego dobrze i już straciłem kilka pozycji. Kolejna starta na pierwszym zakręcie, gdzie kilka osób nie potrafiło dobrze wejść w zakręt i już zrobiła się dziura, szybko zespawałem ale na następnym zakręcie powtórka, było wąsko, każdy jeszcze miał zapas sił i przejście do przodu było bardzo trudne. Zrobiła się dziura, kiedy przedostałem się na przód z zamiarem spawania to nagle kolejna sytuacja której nie mogę zrozumieć. Jeden z zawodników nagle zjechał z drogi w pole kukurydzy ciągnąc za sobą kolejnego a ja cudem się wyratowałem ale straciłem już bezpowrotnie szansę na walkę o cokolwiek na tym wyścigu. Nie poddałem się, próbowałem gonić, wyprzedziłem kilka mniejszych grupek i kilku pojedynczych zawodników ale złapanie grupy numer 2 nie było możliwe. Próbowałem przez 2 okrążenia, ale nie byłem w stanie zniwelować różnicy a jazda tym tempem na kolejnych okrążeniach nie była by możliwa i odpuściłem lekko. Do mety jechałem już cały czas sam trzymając tempo, dopiero przed finiszem dojechała do mnie dosyć duża grupa. Nie dałem się tak łatwo i wyprzedził mnie tylko jeden zawodnik. W dalszym ciągu mam problem z jazdą w peletonie, nie wiem jak długo potrwa wyeliminowanie tego problemu ale do tego czasu nie mam czego szukać na płaskich wyścigach. Tutaj nawet zawodnicy którzy możliwościami fizycznymi nie dosięgają mi do pięt, będą ode mnie lepsi jak tylko potrafią utrzymać się w peletonie.
Ja jestem zadowolony z formy na tym etapie sezonu, na tym wyścigu wygenerowałem najlepszą moc wyścigową w tym sezonie. Nie przełożyło się to na wynik ale sam fakt motywuje mnie do kolejnych mocnych treningów. Moje miejsce w szeregu jest zupełnie gdzie indziej i chciałbym to potwierdzić w Rajczy. Pomimo tego, że nie specjalizuję się w wyścigach płaskich to udało się wygrać Klasyfikację Nizinną. Kilka dobrych czasówek i obecność na wszystkich imprezach wystarczyła by wygrać z ponad 100 punktową przewagą, świadczy to bardziej o ogólnym poziomie rywalizacji niż o mojej formie.
Trening 98
Czwartek, 13 września 2018 Kategoria 50-100, avg>30km\h, Samotnie, Szosa, Trening 2018
Km: | 58.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:53 | km/h: | 30.80 |
Pr. maks.: | 55.00 | Temperatura: | 21.0°C | HRmax: | 165165 ( 84%) | HRavg | 131( 67%) |
Kalorie: | 906kcal | Podjazdy: | 270m | Sprzęt: Triban 5 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Po dwóch mocnych treningach byłem zmęczony. Chciałem
objechać rundę wyścigu w Suszcu ale nie miałem tyle czasu i jechałem zupełnie
bez planu. Musiałem pilnować czasu i nietypowo jechałem cały czas patrząc na
zegar. Już po wyjeździe miałem problem włączyć się do ruchu i gdyby mnie nie
wpuszczono to stałbym tam pewnie około 5 minut. Dalej też w ciągłym ruchu,
dopiero po wjeździe na bardziej boczne drogi było lepiej. Jechałem cały czas
równym tempem, do momentu gdy pojawił się podjazd. Później trochę mocniejszej
jazdy i spokojny rozjazd. Noga podawała dużo lepiej niż w poprzednich dniach.
Szkoda, ze odwołano wyścig w Piekoszowie, trenowałem z myślą o tym wyścigu i
klapa. Gdybym wiedział to już bym trenował pod Rajczę.
Trening 97
Środa, 12 września 2018 Kategoria 50-100, avg>30km\h, Samotnie, Szosa, Trening 2018, w grupie
Km: | 79.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:25 | km/h: | 32.69 |
Pr. maks.: | 56.00 | Temperatura: | 22.0°C | HRmax: | 185185 ( 94%) | HRavg | 136( 69%) |
Kalorie: | 1171kcal | Podjazdy: | 460m | Sprzęt: Triban 5 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Po mocnym wtorku nogi były słabe, nie wiedziałem czy jechać
na trening z TwomarkSport czy sobie odpuścić. Po około 40 minutowej rozgrzewce
pojechałem na miejsce zbiórki. Osób było mniej niż ostatnio i zapowiadało się,
że będzie bezpieczniej.
Od początku tempo było spokojne, jak nigdy i za peletonikiem zrobił się mały korek. Było około 30 osób i początkowo nie bardzo się to układało ale z czasem udało się ustawić dwójkami i jechać fajnie po zmianach. Do Strumienia dojechaliśmy wspólnie i tam zaczęła się zabawa. Byłem z przodu i gdy poszło tempo to wszyscy mnie zaczęli wyprzedzać i będąc zamkniętym nie byłem w stanie w porę zareagować i szybko znalazłem się na tyle. Szło mocne tempo i nie miałem możliwości przedostania się do przodu. Kilka razy próbowałem przejść do przodu ale nie udawało się, żeby skutecznie przedostać się do przodu to musiałbym jechać 50 km/h cały czas i najlepiej lewym pasem. Nie zdołali mnie urwać i do Pszczyny dojechałem w peletonie. Po skręcie w prawo udało mi się zbliżyć do czuba, część osób nie wytrzymywała tempa i tym samym zdołałem znaleźć się na przodzie i dać kilka zmian. Przed wjazdem na wał mały sprint, z moją mocą nie miałem szans na utrzymanie tempa kolegów i wjechałem jako ostatni z 6 osobowej czołówki. Po przedostaniu się na drugą stronę wału i krótkiej przerwie noga nie podawała najlepiej. Pomimo tego jechałem z przodu i byłem w stanie dać zmianę. Po zejściu ze zmiany nikt nie chciał mnie wpuścić do środka i zjechałem na tył. Później było rondo za którym już zaczęło się dzielić, musiałem spawać. Nic to nie dało, mając około 50 - 100 metrów straty do czołówki przez jakiś czas byłem w stanie utrzymać tą różnicę ale jak zaczęło mnie brakować to odpuściłem. Dojechali do mnie ci co zostali wcześniej i razem dojechaliśmy do Międzyrzecza. Dalsza jazda już spokojniejsza, nie popełniłem tego błędu co ostatnim razem i podjazd wjechałem na czele. Od Jasienicy do bielska dosyć mocne tempo i praktycznie równo ze zmrokiem dotarliśmy do Bielska. Był to jeden z ostatnich tygodniowych treningów z TwomarkSport. Dzień coraz krótszy a sezon ma się ku końcowi.
Moja jazda w peletonie wygląda lepiej, jeszcze rok temu za Strumieniem bym zapewne został urwany a już drugi raz z rzędu byłem w stanie się utrzymać pomimo bardzo mocnego tempa. Pomijając te kilka błędów jakie popełniłem to było dobrze. Jak będzie dobry dzień i taktyka to urwanie mnie na wyścigu nie będzie takie łatwe.
Od początku tempo było spokojne, jak nigdy i za peletonikiem zrobił się mały korek. Było około 30 osób i początkowo nie bardzo się to układało ale z czasem udało się ustawić dwójkami i jechać fajnie po zmianach. Do Strumienia dojechaliśmy wspólnie i tam zaczęła się zabawa. Byłem z przodu i gdy poszło tempo to wszyscy mnie zaczęli wyprzedzać i będąc zamkniętym nie byłem w stanie w porę zareagować i szybko znalazłem się na tyle. Szło mocne tempo i nie miałem możliwości przedostania się do przodu. Kilka razy próbowałem przejść do przodu ale nie udawało się, żeby skutecznie przedostać się do przodu to musiałbym jechać 50 km/h cały czas i najlepiej lewym pasem. Nie zdołali mnie urwać i do Pszczyny dojechałem w peletonie. Po skręcie w prawo udało mi się zbliżyć do czuba, część osób nie wytrzymywała tempa i tym samym zdołałem znaleźć się na przodzie i dać kilka zmian. Przed wjazdem na wał mały sprint, z moją mocą nie miałem szans na utrzymanie tempa kolegów i wjechałem jako ostatni z 6 osobowej czołówki. Po przedostaniu się na drugą stronę wału i krótkiej przerwie noga nie podawała najlepiej. Pomimo tego jechałem z przodu i byłem w stanie dać zmianę. Po zejściu ze zmiany nikt nie chciał mnie wpuścić do środka i zjechałem na tył. Później było rondo za którym już zaczęło się dzielić, musiałem spawać. Nic to nie dało, mając około 50 - 100 metrów straty do czołówki przez jakiś czas byłem w stanie utrzymać tą różnicę ale jak zaczęło mnie brakować to odpuściłem. Dojechali do mnie ci co zostali wcześniej i razem dojechaliśmy do Międzyrzecza. Dalsza jazda już spokojniejsza, nie popełniłem tego błędu co ostatnim razem i podjazd wjechałem na czele. Od Jasienicy do bielska dosyć mocne tempo i praktycznie równo ze zmrokiem dotarliśmy do Bielska. Był to jeden z ostatnich tygodniowych treningów z TwomarkSport. Dzień coraz krótszy a sezon ma się ku końcowi.
Moja jazda w peletonie wygląda lepiej, jeszcze rok temu za Strumieniem bym zapewne został urwany a już drugi raz z rzędu byłem w stanie się utrzymać pomimo bardzo mocnego tempa. Pomijając te kilka błędów jakie popełniłem to było dobrze. Jak będzie dobry dzień i taktyka to urwanie mnie na wyścigu nie będzie takie łatwe.
ITT Żmigród 2018
Sobota, 8 września 2018 Kategoria 0-50, avg>30km\h, Samotnie, Szosa
Km: | 19.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:27 | km/h: | 42.22 |
Pr. maks.: | 46.00 | Temperatura: | 19.0°C | HRmax: | 188188 ( 96%) | HRavg | 179( 91%) |
Kalorie: | 395kcal | Podjazdy: | 10m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Po przerwie w startach nie byłem pewien swojej formy.
Ostatnio mam sporo problemów i duże wahania formy. Po kilku treningach
ukierunkowanych na jazdę na czas przyszła pora sprawdzić się na czasówce. Rower
sprawdziłem przed wyjazdem i wszystko było w porządku. Przed samym startem też
zrobiłem dokładne oględziny, napompowałem powietrza do kół i rower chwilę stał.
Niecałą godzinę przed startem wyjechałem na rozgrzewkę. Chciałem się dobrze rozgrzać
bo zwykle mi początki nie wychodzą a będąc rozkręcony zawsze jest łatwiej. Nie
wiem dlaczego nie puszczono zawodników na główną drogę i skierowano mnie na
wąską i zanieczyszczoną żwirem ścieżkę rowerową. Wiedziałem, że później są
jakieś boczne drogi i nie pomyliłem się. Skręciłem w pierwszą możliwą dróżkę i
nie wpadłem na pomysł żeby wjechać na główną i krążyłem po bocznych drogach.
Kiedy byłem już dobrze rozgrzany i zbliżał się czas startu to skierowałem się
na miejsce startu. Nie ujechałem daleko bo po chwili poczułem „Miękki tył”.
Kolejna guma przed czasówką, byłem zły, dętki oczywiście nie miałem, bo waży za
dużo i na czasówce się nie przyda. Miałem mało czasu i małe szansę by zdążyć na
start. Niecałe 4 kilometry pokonałem w ponad 20 minut, sporą część biegłem, nie
nawiedzę biegania, moje kolana też za tym nie przepadają a jakoś nie pomyślałem
o zdjęciu butów. Zraniłem sobie dosyć mocno lewą nogę ale zdążyłem na start przed
startem ostatniego zawodnika. Jakieś 10 minut wcześniej zjadłem żela i byłem
bardzo zły. Na szczęście kolega Darek użyczył mi swoich kół i mogłem wystartować
jako ostatni. Gdybym nie miał takiej możliwości to bym nie wystartował.
Ruszyłem dosyć mocno ale biorąc pod uwagę panujące warunki musiałem zaoszczędzić trochę sił na powrót. Jechałem cały czas równo, koła niosły wspaniale i nie miałem problemu z utrzymaniem mocy. Do nawrotu dojechałem w bardzo dobrym jak na mnie czasie, trochę czasu straciłem na samym nawrocie, te kilka sekund niewiele by mi dało. Od nawrotu jechałem już mocniej a na ostatnich 6 kilometrach walczyłem z mocnym wiatrem i jechałem już bardzo mocno. Udało mi się utrzymać tempo do końca czasówki. Pod koniec wydawało mi się, że osłabłem ale chyba wszyscy mieli podobne odczucia. Na metę wpadłem wyjechany dosyć konkretnie, byłem bardzo zadowolony z jazdy i później okazało się, że pojechałem życiową czasówkę. Trochę czasu zyskałem dzięki lepszym kołom, przed startem straciłem trochę sił i przy braku pecha czas byłby niewiele gorszy. Do najlepszych brakło ale jest to głownie kwestia sprzętu i aerodynamiki, na mocy straciłem niewiele do najlepszych. Pomimo dobrej jazdy nie udało się stanąć na podium i jest to kolejna, trzecia z rzędu czasówka którą kończę na miejscu z 4, na każdej z prób miałem zbliżoną moc a z prędkością było różnie. Jakbym chciał się liczyć w walce o czołowe lokaty to muszę zainwestować w rower czasowy i ustawić idealną pozycję.
Po czasówce byłem już prawie pewny zwycięstwa w Klasyfikacji Nizinnej, sprawę przesądzą wyścigi w Piekoszowie i Suszcu.
Po dokładnym sprawdzeniu koła stwierdziłem, że powodem ostatnich gum była opaska na obręczy. Minimalne przesuniecie się opaski oraz malutki kamyk który zapewne tam tkwił od Road Trophy przy większym ciśnieniu powietrza w oponie dziurawił kolejno dętki. Opona jest cała i żeby zapobiec kolejnym defektom koła założyłem nową grubszą opaskę i zainwestowałem w lepsze dętki. Na tych oponach dojeżdżę do końca sezonu a później jak nie przesiądę się na szytki to zainwestuję w lepsze opony i może przestanę łapać gumy.
✕Powered by BWPlayer✕Powered by BWPlayer
Ruszyłem dosyć mocno ale biorąc pod uwagę panujące warunki musiałem zaoszczędzić trochę sił na powrót. Jechałem cały czas równo, koła niosły wspaniale i nie miałem problemu z utrzymaniem mocy. Do nawrotu dojechałem w bardzo dobrym jak na mnie czasie, trochę czasu straciłem na samym nawrocie, te kilka sekund niewiele by mi dało. Od nawrotu jechałem już mocniej a na ostatnich 6 kilometrach walczyłem z mocnym wiatrem i jechałem już bardzo mocno. Udało mi się utrzymać tempo do końca czasówki. Pod koniec wydawało mi się, że osłabłem ale chyba wszyscy mieli podobne odczucia. Na metę wpadłem wyjechany dosyć konkretnie, byłem bardzo zadowolony z jazdy i później okazało się, że pojechałem życiową czasówkę. Trochę czasu zyskałem dzięki lepszym kołom, przed startem straciłem trochę sił i przy braku pecha czas byłby niewiele gorszy. Do najlepszych brakło ale jest to głownie kwestia sprzętu i aerodynamiki, na mocy straciłem niewiele do najlepszych. Pomimo dobrej jazdy nie udało się stanąć na podium i jest to kolejna, trzecia z rzędu czasówka którą kończę na miejscu z 4, na każdej z prób miałem zbliżoną moc a z prędkością było różnie. Jakbym chciał się liczyć w walce o czołowe lokaty to muszę zainwestować w rower czasowy i ustawić idealną pozycję.
Po czasówce byłem już prawie pewny zwycięstwa w Klasyfikacji Nizinnej, sprawę przesądzą wyścigi w Piekoszowie i Suszcu.
Po dokładnym sprawdzeniu koła stwierdziłem, że powodem ostatnich gum była opaska na obręczy. Minimalne przesuniecie się opaski oraz malutki kamyk który zapewne tam tkwił od Road Trophy przy większym ciśnieniu powietrza w oponie dziurawił kolejno dętki. Opona jest cała i żeby zapobiec kolejnym defektom koła założyłem nową grubszą opaskę i zainwestowałem w lepsze dętki. Na tych oponach dojeżdżę do końca sezonu a później jak nie przesiądę się na szytki to zainwestuję w lepsze opony i może przestanę łapać gumy.
✕Powered by BWPlayer✕Powered by BWPlayer
Trening 94
Czwartek, 6 września 2018 Kategoria 50-100, avg>30km\h, Samotnie, Szosa, Trening 2018
Km: | 64.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:56 | km/h: | 33.10 |
Pr. maks.: | 58.00 | Temperatura: | 14.0°C | HRmax: | 167167 ( 85%) | HRavg | 138( 70%) |
Kalorie: | 1006kcal | Podjazdy: | 290m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Jeden z szybszych treningów w tym sezonie. Wprowadziłem kilka poprawek do pozycji, wziąłem nakładkę na kask i pojechałem na około 2 godzinną pętlę. Na początku miałem problemy z jazdą na lemondce i dopiero po zjeździe do Skoczowa mogłem jechać w pozycji czasowej. Postanowiłem jechać zmiennym tempem i zrobiłem kilka tempówek. Długość pierwszej była uzależniona od warunków na drodze a przede wszystkim od wskazań sygnalizacji świetlnej. Pierwsze skrzyżowanie, w Ochabach udało się przejechać bez zatrzymania i po niecałych 14 minutach musiałem zatrzymać się w Drogomyślu. Spokojniejsza jazda do Zbytkowa i Strumienia, trochę spokojniej na drogach i mogłem skupić się tylko na jeździe. Za Strumieniem przyśpieszyłem i mocno jechałem do Łąki. Ponad 14 minut mocnej jazdy, tempo nie było zbyt równe, ale ukształtowanie terenu zrobiło swoje. Na ścieżce rowerowej w Goczałkowicach też nie było problemów a na zaporze miałem otwarte bramki i zupełnie pusty wał. W Zabrzegu mała kolizja, ciężarówka nie zmieściła się pod wiaduktem i musiałem jechać pod prąd. Na prostce w kierunku Międzyrzecza pojechałem mocno, mocniej niż przy wcześniejszych tempówkach i zwolniłem. W Międzyrzeczu trochę więcej samochodów i musiałem bardziej uważać. Po wjeździe do miasta znowu jakiś burak szpanował na rondzie i mało nie roztrzaskał się o barierki. Na koniec jeszcze wjechałem w jakąś plamę na drodze i opony zaczęły się kleić do jezdni. Czułem trochę zmęczenie ale nie było źle, jakaś forma się jeszcze mnie trzyma.
Trening 92
Wtorek, 4 września 2018 Kategoria 50-100, avg>30km\h, Samotnie, Szosa, Trening 2018
Km: | 50.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:38 | km/h: | 30.61 |
Pr. maks.: | 58.00 | Temperatura: | 18.0°C | HRmax: | 179179 ( 91%) | HRavg | 137( 70%) |
Kalorie: | 763kcal | Podjazdy: | 370m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Dosyć ciężki dzień, nie miałem bardzo czasu na dłuższy trening i musiałem maksymalnie zagospodarować czas jaki miałem. Założyłem lemondkę i miałem zamiar ustawić jak najlepszą pozycję. Już po wyjeździe same problemy, jazda na lemondce była bardzo utrudniona a czasem nawet niemożliwa. Dawno nie było takiego ruchu na drogach, biorąc pod uwagę daną godzinę. Żeby trening nie był zbyt lekki to zrobiłem dwie serie 1 minutowych wysiłków. Było ciężko utrzymać założoną moc, kilka razy wymuszono na mnie pierwszeństwo. Coraz częściej mam wrażenie, że kierowcy jak widzą rowerzystę to robią wszystko by mu utrudnić jazdę. Powrót do domu też nie był spokojny. Kilka niebezpiecznych sytuacji mogło skończyć się źle. Po treningu zarówno nogi jak i głowa były zmęczone.
Trening 89
Środa, 29 sierpnia 2018 Kategoria 50-100, avg>30km\h, Samotnie, Szosa, Trening 2018, w grupie
Km: | 81.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:29 | km/h: | 32.62 |
Pr. maks.: | 68.00 | Temperatura: | 18.0°C | HRmax: | 183183 ( 93%) | HRavg | 136( 69%) |
Kalorie: | 1668kcal | Podjazdy: | 560m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Po wczorajszych problemach zastanawiałem się, czy warto jechać na grupowy trening. Czułem się lepiej i wyjechałem trochę wcześniej. Zrobiłem dobrą rozgrzewkę, zawsze to było 5-10 minut a tym razem ponad 40 minut. Kilka mocniejszych zrywów, jeden dłuższy podjazd i mały problem ze sprzętem. Przy okazji tego treningu przewietrzyłem swoją najlepszą maszynę. Po drodze przy zmianie przełożenia spadł mi łańcuch a później miałem problem z wrzuceniem dużej tarczy z przodu. Okazało się, że regulacja linki zmienia swoje położenie i linka była całkiem luźna. Wyregulowałem na tyle ile mogłem bez użycia narzędzi i nie miałem już później z tym problemów.
Po dojeździe na miejsce zbiórki byłem zdumiony, ponad 30 osób a ciągle ktoś dojeżdżał. O 18 ruszyliśmy w około 40 osobowym składzie w stronę Jasienicy. Nasz peletonik był imponujący, ale nie podobało się to kierowcom. Jazda zwartą grupą była bezpieczniejsza niż jazda jeden za drugim bo nie dawała kierowcom możliwości wyprzedzania. Przy takim ruchu jazda na trzeciego była bardzo niebezpieczna a wręcz niemożliwa więc nie było niebezpieczeństwa jakiegoś bliskiego spotkania z samochodem. Po przejechaniu Jasienicy peletonik się rozciągnął i między początkiem a końcem było około 200-300 metrów różnicy. Żeby było ciekawie to po drodze dołączały kolejne osoby. Jedyny podjazd w pierwszej części trasy który mógł trochę podzielić towarzystwo wjechaliśmy wspólnie a na końcu ruch wahadłowy. Do tego momentu jechałem bezpiecznie w środku grupy i dopiero na zjeździe zacząłem tracić, w mojej kategorii wagowej było zaledwie kilka osób i dlatego miałem problem by się utrzymać. Na wypłaszczeniu byłem jako ostatni i przy tempie około 40 km/h,dużej liczbie osób oraz ruchu pojazdów nie byłem w stanie przebić się do przodu. Co jakiś czas pojawiały się luki i wtedy przemieszczałem się do przodu. Już mogłem być zadowolony, rok czy dwa lata temu przy takiej jeździe już byłem odczepiony a tym razem bez problemu trzymałem tempo grupy i nie męczyłem się nawet zbytnio. W Chybiu chwila wytchnienia na zamkniętym przejeździe kolejowym. Za torami od razu podkręcenie tempa i gdy widziałem, ze prędkość niebezpiecznie rośnie to już mogłem przewidzieć skutki tej sytuacji. Krzyki, hamowanie i trzask. Dwie lub trzy osoby leżały na asfalcie, ten trzask oznaczał pęknięcie, na szczęście ramy a nie kości i po około 2 minutowym postoju i zorientowaniu się czy wszyscy są cali jechaliśmy dalej. Nie wiem ile osób musiało zrezygnować z jazdy a peleton i tak był duży, za duży jak dla mnie. Po tej kraksie tempo na moment było umiarkowane ale tylko po skręcie w Strumieniu na Pszczynę poszedł ogień. Dobra robota szła po zmianach, ja nie pchałem się do przodu, tam miał kto pracować. Skupiłem się na całkowitej kontroli sytuacji w grupie i gdy tylko ktoś tracił pozycje w peletonie to szybko reagowałem i dzięki temu utrzymałem się w szyku. Gdy tylko pojawiał się podjazd to przesuwałem się do przodu. Na zjazdach trochę traciłem i ostatecznie do Goczałkowic dojechałem w dużej grupie. Niewiele osób odpadło i było nas ponad 40. Luźna jazda przez wał i postój spowodowała, że większość osób odczepionych od peletonu dojechało i znowu byliśmy wszyscy razem. Od Zabrzega znowu podkręcenie tempa i startując z odległej pozycji musiałem się nieźle namęczyć by najpierw utrzymać tempo a po przyśpieszeniu za rondem w Ligocie dospawać do czołówki dzielącego się peletonu. Udało mi się wywalczyć pozycję pozwalającą wyjść mi na zmianę. Ostatni kilometr to już fajna, mocna jazda na wachlarzu i poczułem ból w mięśniach. Przez większą część treningu się oszczędzałem wiec te ostanie kilka minut mocnej jazdy fajnie weszło w nogi. Zanim dojechali wszyscy to zdążyłem już ostygnąć i później ciężko mi się jechało. Towarzystwo postanowiło się jeszcze sprawdzić na podjeździe, ja sobie odpuściłem i ze startą dojechałem do Jasienicy. Myślałem, że poczekają ale miałem 20 sekund starty które nadrabiałem ponad 3 kilometry. Dopiero 2 ostanie kilometry przejechałem w grupie. Bardzo fajny trening, warunki prawie jak na wyścigu i takiego treningu mi było potrzeba. Kilka wyścigów mnie jeszcze czeka i chcę być do nich jak najlepiej przygotowany. Ten dzień był zupełnie inny niż poprzedni, noga lepsza i brak zmęczenia. Teraz chyba przed każdym treningiem, wyścigiem będę się zastanawiał jak będzie wyglądała moja jazda. Nie mogę być pewny swojej formy i to jest dodatkowy ciężar jaki na mnie obecnie spoczywa.
Po dojeździe na miejsce zbiórki byłem zdumiony, ponad 30 osób a ciągle ktoś dojeżdżał. O 18 ruszyliśmy w około 40 osobowym składzie w stronę Jasienicy. Nasz peletonik był imponujący, ale nie podobało się to kierowcom. Jazda zwartą grupą była bezpieczniejsza niż jazda jeden za drugim bo nie dawała kierowcom możliwości wyprzedzania. Przy takim ruchu jazda na trzeciego była bardzo niebezpieczna a wręcz niemożliwa więc nie było niebezpieczeństwa jakiegoś bliskiego spotkania z samochodem. Po przejechaniu Jasienicy peletonik się rozciągnął i między początkiem a końcem było około 200-300 metrów różnicy. Żeby było ciekawie to po drodze dołączały kolejne osoby. Jedyny podjazd w pierwszej części trasy który mógł trochę podzielić towarzystwo wjechaliśmy wspólnie a na końcu ruch wahadłowy. Do tego momentu jechałem bezpiecznie w środku grupy i dopiero na zjeździe zacząłem tracić, w mojej kategorii wagowej było zaledwie kilka osób i dlatego miałem problem by się utrzymać. Na wypłaszczeniu byłem jako ostatni i przy tempie około 40 km/h,dużej liczbie osób oraz ruchu pojazdów nie byłem w stanie przebić się do przodu. Co jakiś czas pojawiały się luki i wtedy przemieszczałem się do przodu. Już mogłem być zadowolony, rok czy dwa lata temu przy takiej jeździe już byłem odczepiony a tym razem bez problemu trzymałem tempo grupy i nie męczyłem się nawet zbytnio. W Chybiu chwila wytchnienia na zamkniętym przejeździe kolejowym. Za torami od razu podkręcenie tempa i gdy widziałem, ze prędkość niebezpiecznie rośnie to już mogłem przewidzieć skutki tej sytuacji. Krzyki, hamowanie i trzask. Dwie lub trzy osoby leżały na asfalcie, ten trzask oznaczał pęknięcie, na szczęście ramy a nie kości i po około 2 minutowym postoju i zorientowaniu się czy wszyscy są cali jechaliśmy dalej. Nie wiem ile osób musiało zrezygnować z jazdy a peleton i tak był duży, za duży jak dla mnie. Po tej kraksie tempo na moment było umiarkowane ale tylko po skręcie w Strumieniu na Pszczynę poszedł ogień. Dobra robota szła po zmianach, ja nie pchałem się do przodu, tam miał kto pracować. Skupiłem się na całkowitej kontroli sytuacji w grupie i gdy tylko ktoś tracił pozycje w peletonie to szybko reagowałem i dzięki temu utrzymałem się w szyku. Gdy tylko pojawiał się podjazd to przesuwałem się do przodu. Na zjazdach trochę traciłem i ostatecznie do Goczałkowic dojechałem w dużej grupie. Niewiele osób odpadło i było nas ponad 40. Luźna jazda przez wał i postój spowodowała, że większość osób odczepionych od peletonu dojechało i znowu byliśmy wszyscy razem. Od Zabrzega znowu podkręcenie tempa i startując z odległej pozycji musiałem się nieźle namęczyć by najpierw utrzymać tempo a po przyśpieszeniu za rondem w Ligocie dospawać do czołówki dzielącego się peletonu. Udało mi się wywalczyć pozycję pozwalającą wyjść mi na zmianę. Ostatni kilometr to już fajna, mocna jazda na wachlarzu i poczułem ból w mięśniach. Przez większą część treningu się oszczędzałem wiec te ostanie kilka minut mocnej jazdy fajnie weszło w nogi. Zanim dojechali wszyscy to zdążyłem już ostygnąć i później ciężko mi się jechało. Towarzystwo postanowiło się jeszcze sprawdzić na podjeździe, ja sobie odpuściłem i ze startą dojechałem do Jasienicy. Myślałem, że poczekają ale miałem 20 sekund starty które nadrabiałem ponad 3 kilometry. Dopiero 2 ostanie kilometry przejechałem w grupie. Bardzo fajny trening, warunki prawie jak na wyścigu i takiego treningu mi było potrzeba. Kilka wyścigów mnie jeszcze czeka i chcę być do nich jak najlepiej przygotowany. Ten dzień był zupełnie inny niż poprzedni, noga lepsza i brak zmęczenia. Teraz chyba przed każdym treningiem, wyścigiem będę się zastanawiał jak będzie wyglądała moja jazda. Nie mogę być pewny swojej formy i to jest dodatkowy ciężar jaki na mnie obecnie spoczywa.