Wpisy archiwalne w kategorii
blisko domu
Dystans całkowity: | 41420.00 km (w terenie 3359.00 km; 8.11%) |
Czas w ruchu: | 1289:44 |
Średnia prędkość: | 22.48 km/h |
Maksymalna prędkość: | 750.00 km/h |
Suma podjazdów: | 455758 m |
Maks. tętno maksymalne: | 198 (101 %) |
Maks. tętno średnie: | 166 (83 %) |
Suma kalorii: | 846872 kcal |
Liczba aktywności: | 1196 |
Średnio na aktywność: | 34.63 km i 1h 18m |
Więcej statystyk |
Rozjazd 11
Poniedziałek, 20 kwietnia 2020 Kategoria 0-50, blisko domu, Samotnie, Szosa
Km: | 33.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:35 | km/h: | 20.84 |
Pr. maks.: | 57.00 | Temperatura: | 16.0°C | HRmax: | 142142 ( 72%) | HRavg | 116( 59%) |
Kalorie: | 731kcal | Podjazdy: | 590m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Pierwszy wyjazd od 3 tygodni. Po ostatnich kilkunastu dniach kiedy trenowałem w domu lub przed nim, nie ruszając się z miejsca satysfakcja i frajda była potrójna. Jako osłonę twarzy wybrałem zwykłą chustę buff, zimą lub wczesną wiosną jeździłem z zasłoniętą twarzą nawet po kilka godzin i nie miało to dla mnie znaczenia, nie było żadnym utrudnieniem wiec jestem do tego przyzwyczajony. Czas na jazdę wygospodarowałem miedzy 13 a 15:30. Rower od ponad 2 tygodni stał nieruszany i musiałem go oczyścić bo pokrył go kurz. Przed jazdą zamontowałem miernik mocy ale zapomniałem go skalibrować. Chwile zastanawiałem się jak się ubrać, niby dosyć ciepło ale chłodny i dosyć silny wiatr wiec wybrałem bluzę zamiast kamizelki, rękawków i potówki i było idealnie.
Po wyjeździe przypomniałem sobie o kalibracji miernika i w pierwszym możliwym miejscu się zatrzymałem. Pomyliłem guziki w liczniku i przez przypadek zatrzymałem aktywność. Po szybkiej i udanej kalibracji ruszyłem dalej. Od rana ciężko pracowałem, najpierw przed komputerem, później przy domu i byłem zmęczony. Odzwierciedlało to wyraźnie podwyższone tętno ale nogi były całkiem dobre. Podjazdy jechałem na najlżejszym przełożeniu, wiele wolniej nie byłem w stanie bo straciłbym komfort jeżeli chodzi o kadencje, momentami spadała do 70. Standardowy dojazd do Straconki musiałem wydłużyć, a raczej chciałem by ominąć Szpital Wojewódzki. Do tego momentu dwa razy odsłoniłem twarz tylko po to aby napić się wody z bidonu. Jazda pod wiatr nie była przyjemna, nawet przy lekkim zjeździe nie przekraczałem 30 km/h. W końcu dostałem się na Bulwary Straceńskie. Pierwszy dzień po ich otwarciu przyciągnął tłumy ludzi, kilku z nich pojawiło się na ścieżce rowerowej i musiałem bardzo uważać. Po Straconki dojechałem wolnym ale równym tempem. Przed wjazdem do lasu skąd na Przegibek były niecałe 4 kilometry wyprzedziłem dwóch rowerzystów i musiałem minąć ekipie porządkową pracującą przy drodze. Na podjeździe noga podawała dosyć dobrze, momentami brakowało przełożenia i kadencja spadała do około 70 co było tym minimum którego chciałem się trzymać. Tętno było o 10 uderzeń wyższe przy tej mocy niż zwykle. Po dokładnie 16 minutach od miejsca w którym zawsze zaczynam mierzyć czas byłem na szczycie przełęczy. Tam również sporo samochodów i ludzi wiec zawróciłem i ruszyłem w dół. Zjazd sobie odpuściłem, zarówno pod względem szybkości jaki techniki. Uzupełniłem zapasy energii, poprawiłem okulary, chustę i bezpiecznie zjechałem do Straconki. Wiało w plecy wiec jechało się szybko i przyjemnie, w dobrym tempie pokonywałem także ścieżkę rowerową na Bulwarach ale w pewnym momencie wyskoczył z lewej rowerzysta i musiałem zwolnić. Ludzi było sporo wiec odetchnąłem z ulgą gdy znalazłem się po drugiej stronie drogi na Szczyrk, skończył się wąski i newralgiczny odcinek. Do domu wróciłem znowu z pominięciem odcinka prowadzącego obok szpitala. Na podjazdach tętno szło do góry a kadencja w dół. Na ostatnim zjeździe z wiatrem przyjąłem pozycje aerodynamiczną, nie jechał żaden samochód wiec szybko zjechałem w dół i bez zatrzymywania się na niebezpiecznym skrzyżowaniu już dużo wolniej przejechałem ostatnie 1500 metrów. W lesie w ostatnim czasie remontowano pobocze i sporo kamieni które były tam umiejscowione i dobrze ubite już jest na jezdni wiec uważałem by na żaden nie najechać. Przy jeździe tym tempem po 90 minutach chusta była sucha, na mocniejsze treningi będę zabierał 2 lub 3 chusty i zmieniał w momencie gdy jedna będzie już zawilgocona.
Po wyjeździe przypomniałem sobie o kalibracji miernika i w pierwszym możliwym miejscu się zatrzymałem. Pomyliłem guziki w liczniku i przez przypadek zatrzymałem aktywność. Po szybkiej i udanej kalibracji ruszyłem dalej. Od rana ciężko pracowałem, najpierw przed komputerem, później przy domu i byłem zmęczony. Odzwierciedlało to wyraźnie podwyższone tętno ale nogi były całkiem dobre. Podjazdy jechałem na najlżejszym przełożeniu, wiele wolniej nie byłem w stanie bo straciłbym komfort jeżeli chodzi o kadencje, momentami spadała do 70. Standardowy dojazd do Straconki musiałem wydłużyć, a raczej chciałem by ominąć Szpital Wojewódzki. Do tego momentu dwa razy odsłoniłem twarz tylko po to aby napić się wody z bidonu. Jazda pod wiatr nie była przyjemna, nawet przy lekkim zjeździe nie przekraczałem 30 km/h. W końcu dostałem się na Bulwary Straceńskie. Pierwszy dzień po ich otwarciu przyciągnął tłumy ludzi, kilku z nich pojawiło się na ścieżce rowerowej i musiałem bardzo uważać. Po Straconki dojechałem wolnym ale równym tempem. Przed wjazdem do lasu skąd na Przegibek były niecałe 4 kilometry wyprzedziłem dwóch rowerzystów i musiałem minąć ekipie porządkową pracującą przy drodze. Na podjeździe noga podawała dosyć dobrze, momentami brakowało przełożenia i kadencja spadała do około 70 co było tym minimum którego chciałem się trzymać. Tętno było o 10 uderzeń wyższe przy tej mocy niż zwykle. Po dokładnie 16 minutach od miejsca w którym zawsze zaczynam mierzyć czas byłem na szczycie przełęczy. Tam również sporo samochodów i ludzi wiec zawróciłem i ruszyłem w dół. Zjazd sobie odpuściłem, zarówno pod względem szybkości jaki techniki. Uzupełniłem zapasy energii, poprawiłem okulary, chustę i bezpiecznie zjechałem do Straconki. Wiało w plecy wiec jechało się szybko i przyjemnie, w dobrym tempie pokonywałem także ścieżkę rowerową na Bulwarach ale w pewnym momencie wyskoczył z lewej rowerzysta i musiałem zwolnić. Ludzi było sporo wiec odetchnąłem z ulgą gdy znalazłem się po drugiej stronie drogi na Szczyrk, skończył się wąski i newralgiczny odcinek. Do domu wróciłem znowu z pominięciem odcinka prowadzącego obok szpitala. Na podjazdach tętno szło do góry a kadencja w dół. Na ostatnim zjeździe z wiatrem przyjąłem pozycje aerodynamiczną, nie jechał żaden samochód wiec szybko zjechałem w dół i bez zatrzymywania się na niebezpiecznym skrzyżowaniu już dużo wolniej przejechałem ostatnie 1500 metrów. W lesie w ostatnim czasie remontowano pobocze i sporo kamieni które były tam umiejscowione i dobrze ubite już jest na jezdni wiec uważałem by na żaden nie najechać. Przy jeździe tym tempem po 90 minutach chusta była sucha, na mocniejsze treningi będę zabierał 2 lub 3 chusty i zmieniał w momencie gdy jedna będzie już zawilgocona.
Trening 30
Wtorek, 31 marca 2020 Kategoria 0-50, blisko domu, Samotnie, Szosa
Km: | 32.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:07 | km/h: | 28.66 |
Pr. maks.: | 50.00 | Temperatura: | 4.0°C | HRmax: | 177177 ( 90%) | HRavg | 143( 73%) |
Kalorie: | 792kcal | Podjazdy: | 430m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Krótki i szybki spontaniczny wyjazd w przerwie od pracy. Przed jazdą i w trakcie popełniłem sporo błędów które staram się eliminować. Wiele wskazywało, że nie uda się wyjechać i będę musiał przeprosić się z trenażerem, pojawiła się okazja to ją wykorzystałem. Pierwszym błędem było to, że pojechałem kilka godzin po ostatnim posiłku i nie zabrałem dużej ilości jedzenia myśląc, że starczy energii. Drugi błąd to wybór trasy, potrzebowałem odcinek na którym da się pojechać 10 minut w ciągu i taki też wybrałem ale warunki wietrzne były dzisiaj niesprzyjające i cały odcinek był z wiatrem wic nie starczyło na 10 minut. Ubrałem się szybko i w kilka minut byłem gotowy do jazdy. Dojazd i rozgrzewka bez większych problemów. W jednym miejscu musiałem uważać na ekipę remontową blokującą prawy pas jezdni. Rozgrzewkę zacząłem później bo znowu zacząłem bawić się licznikiem po drodze i nie widziałem ekranu z potrzebnymi danymi. Na rozgrzewce noga jeszcze była dobra. Z dobrym nastawieniem rozpocząłem pierwszy sprint. Już wtedy wiedziałem, że nie będę w stanie trzymać mocy powyżej 400 Wat przez 40 sekund i trzymałem się dolnej granicy 6 strefy. Z wiatrem jechało się bardzo szybko, powtórzenia były w miarę równe ale drogi za szybko ubywało i po 9 powtórzeniu byłem zmuszony odpuścić aby nie robić go na zjeździe ani odcinku bez asfaltu. Na zjeździe uzupełniłem zapasy energii i ruszyłem drugi raz. Czułem, ze jestem coraz słabszy, powtórzenia nie wchodziły tak jak powinny i ostatnie dwa to już prawdziwa walka z samym sobą. Dotrwałem do końca, na moment się zatrzymałem i ruszyłem w stronę domu. Nie chciało mi się już dokręcać do 100 TSS i zrobiłem tylko dwa brakujące wcześniej powtórzenia i najkrótszą drogą dotarłem do domu. Trening wyszedł intensywny ale z powodu braku energii nie tak dobry jakbym oczekiwał. Takim akcentem kończę Marzec, w kwietniu przewiduje podobną intensywność treningową tylko na mniejszej objętości i być może z oczywistych powodów z dużą dawką trenażera.
Rozjazd 10
Czwartek, 26 marca 2020 Kategoria blisko domu, Samotnie, Szosa
Km: | 26.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:04 | km/h: | 24.38 |
Pr. maks.: | 62.00 | Temperatura: | 10.0°C | HRmax: | 139139 ( 71%) | HRavg | 116( 59%) |
Kalorie: | 500kcal | Podjazdy: | 260m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Krótki wyjazd, musiałem podjechać w jedno miejsce i dodatkowo sprawdziłem rower. Po ostatnich problemach z łańcuchem musiałem zmienić jego długość i na nowo go skuć. Wydłużyłem go o dwa ogniwa w odniesieniu do wcześniejszej długości i spiąłem nową spinką. Spinka ciężko wchodziła i dopiero mocniejsze naciśniecie korby spowodowało, że wskoczyła na swoje miejsce. Nie miałem znów zbytnio czasu ale na godzinę udało się wyskoczyć.
Warunki lepsze niż w ostatnich dniach, noga niekoniecznie. Starałem się trzymać 1 strefy mocy, nie zawsze to było możliwe. Zdecydowałem się pojechać stałą trasą i dlatego pierwsza połowa była szybka i z wiatrem w plecy. Później zaczęły się schody. Na podjazdach wyskakiwałem znacznie poza przyjęty próg mocy, wiało w twarz i dlatego jechałem wolno i z niską kadencją, dodatkowe obciążenie nie ułatwiało zadania. Przed dwoma ostatnimi podjazdami musiałem się zatrzymać, pozbyłem się dosyć ciężkiej teczki z dokumentami i po dosyć długiej bo prawie 10 minutowej przerwie ruszyłem w kierunku domu. Noga w końcówce pracowała lepiej ale nic nie skłoniło mnie do wydłużenia jazdy bo grafik na kolejne godziny miałem dosyć napięty. Luźniejszy dzień powinien dobrze mi zrobić przed kolejnymi 3 w których czekają mnie wymagające treningi. Przed jazdą zapomniałem skalibrować licznik i z automatu pokazało, że startuje z poziomu morza a w rzeczywistości tak nie było i musiałem później kalibrować wysokości.
Trening 26
Wtorek, 24 marca 2020 Kategoria 0-50, blisko domu, Samotnie, Szosa, Zima, Zima 2020
Km: | 38.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:26 | km/h: | 26.51 |
Pr. maks.: | 52.00 | Temperatura: | 6.0°C | HRmax: | 173173 ( 88%) | HRavg | 140( 71%) |
Kalorie: | 982kcal | Podjazdy: | 650m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Po niedzielnym treningu skończonym w trudnych warunkach wyczyściłem dokładnie cały rower. Nasmarowałem łańcuch ale długo się wahałem czy nie wybrać jednak trenażera. Ostatecznie nie chciało mi się na szybko przystosowywać roweru i wybrałem szosę. Szybko się ubrałem, wziąłem odpowiednią ilość jedzenia i picia i w drogę. Na drogach bardzo dużo samochodów i ciężko się jechało. Nogi zastane i nie umiałem się rozkręcić. Dobrze rozplanowałem rozgrzewkę i zacząłem ją realizować, niestety trzy grosze wtrącił wiatr i musiałem minimalnie zweryfikować założenia aby nie wpaść na pełnej prędkości na niebezpieczne skrzyżowanie. Ostatecznie ilość czasu we właściwych strefach była taka jak planowałem i mogłem przystąpić do treningu. Miał to być prawdziwy test dla organizmu ale i sprzętu i jak się okazało test nie wyszedł zupełnie. Pierwsze powtórzenie to jak zwykle próba doboru przełożenia, długo szukałem optymalnego i nie mieściłem się w ramach jeżeli chodzi o moc i kadencje. Zweryfikowałem długość powtórzenia do 2 minut bo 3 w tym terenie bym nie wytrzymał na takiej kadencji i mocy. Wiedziałem, że przy drugim muszę dołożyć i zrzucić ząbek niżej. Zjechałem dosyć wolno pod lodowaty wiatr i ruszałem praktycznie z zatrzymanie od razu z grubej rury. Przy pierwszej próbie zmiany przełożenia na twardsze spadł łańcuch i musiałem się zatrzymać. Ruszyłem drugi raz, trzymałem już taką moc jaką chciałem ale po około 80 sekundach strzelił łańcuch, dokładnie w ten sam sposób co poprzednimi razami, rozpadło się ogniwo i musiałem się znów zatrzymać. Nie chcąc się bawić w skuwanie, skróciłem łańcuch o 3 ogniwa i zastosowałem spinkę tak aby dokończyć trening i wrócić do domu. Straciłem trochę czasu ale i pomyliłem się w liczeniu i zamiast 3 zrobiłem jeszcze 2 powtórzenia ale już nie na takiej mocy jak chciałem. Przez skrócenie łańcucha tylna przerzutka działała poprawnie tylko na małej tarczy z przodu i korzystałem tylko z jednego przełożenia co na odcinku o tak nierównomiernym nachyleniu oznaczało bardzo szarpaną jazdę. Po krótkim luźniejszym odcinku zrobiłem kolejne 5 powtórzeń. Nie wyszły one za dobrze i nie były tak równe jak myślałem, ale na nic innego nie pozwalał sprzęt. Gdybym przez te 2 minuty generował 10-15 Wat więcej to byłbym zadowolony, wiem, że nie dałem z siebie wszystkiego. Na koniec treningu zafundowałem sobie jeszcze jeden podjazd w 5 strefie na kadencji ponad 90. Czułem jeszcze rezerwy pod nogą i dlatego nie było satysfakcji. Do domu wróciłem walcząc z lodowatym wiatrem czołowym. Treningu nie mogę zaliczyć do udanych, lepsze to niż trenażer ale za dużo przeszkód nie pozwoliło zrealizować założeń. Z drugiej strony lepiej więcej usterek podczas jednego treningu niż po jednej na kilku jazdach z rzędu. Po drodze jeszcze małe problemy z licznikiem ale przyczyny już wyeliminowałem i przy następnym razie muszę sprawdzić kilka rzeczy przed jazdą aby potem nie wyskakiwały sprawy które utrudniają jazdę lub późniejszą analizę. Myślę, że nie był to ostatni trening na zewnątrz, na razie według wszystkich ustaleń nie ma konieczności abym musiał zostać w domu i zaprzestać samotnych treningów na szosie.
Trening 23
Czwartek, 19 marca 2020 Kategoria blisko domu, Samotnie, Szosa
Km: | 46.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:00 | km/h: | 23.00 |
Pr. maks.: | 65.00 | Temperatura: | 17.0°C | HRmax: | 152152 ( 77%) | HRavg | 122( 62%) |
Kalorie: | 1041kcal | Podjazdy: | 910m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Kolejny dzień pięknej pogody ale i małej ilości czasu jaki mogłem przeznaczyć na przyjemności. Po wczorajszym teście licznika ogarnąłem aplikacje na telefon i dzięki temu na liczniku pojawiają się powiadomienia a aktywności synchronizują się automatycznie przez Wi-Fi. Przed jazdą już było na tyle ciepło, że nie miałem problemu z doborem ciuchów i szybko byłem gotowy do jazdy. Profilaktycznie wziąłem ze sobą Garmina i schowałem go do kieszeni. Zamontowałem czujnik prędkości i próbowałem skalibrować pomiar mocy. Miernik cały czas był widoczny jako dwustronny i dlatego kalibracja z jednym czujnikiem nie mogła się udać. W Garminie nie było opcji sprawdzenia np. stanu baterii czujnika w Bryton posiada taką informacje. Wszystkich funkcji jeszcze nie odkryłem i na razie nie mam żadnych zastrzeżeń odnośnie działania licznika. Licznik włączyłem pod domem, od razu wykrył czujniki i mogłem jechać. Jeszcze wczoraj miałem w głowie testy mocy ale trochę się zmieniło i testy przełożyłem na kolejny tydzień regeneracyjny. Wielkiego postępu nie zrobiłem przez 4 tygodnie i rozbieżność stref wyszłaby nieduża. Pojechałem wiec na kolejny spokojny trening. Mając 2 godziny zdecydowałem się na dwukrotne zaliczenie Przegibka. Dojazd do przełęczy teraz jest dłuższy ze względu na to, że omijam Szpital szerokim łukiem a najkrótsza droga prowadzi obok Szpitala. W dobrym tempie dojechałem do Straconki ale głównie ze względu na to, że jechałem w większości z wiatrem w plecy. Podjazd zacząłem spokojnie i starałem się utrzymać równe tempo, po drodze wyprzedził mnie jeden kolarz a dwóch zjeżdżało w dół. Na szczycie byłem po około 13 minutach podjazdu, nie zatrzymywałem się i od razu przyjąłem pozycje do zjazdu. Starałem się zjechać jak najmniejszym pokładem sił i wykorzystałem wszystkie zdolności które szlifowałem w ostatnim sezonie. Zjazd był szybki i dopiero na przedostatnim łuku w miejscu gdzie było pełno żwiru musiałem zmienić pozycje i wytraciłem sporo prędkości. Później udało się rozpędzić ale im bliżej Międzybrodzia tym było ciężej. Ostanie 2 kilometry do skrzyżowania już były pod wiatr i odpuściłem zupełnie jazdę w pozycji aero. Na skrzyżowaniu chwila przerwy i czekanie na spokojny nawrót. Podjazd zacząłem bardzo spokojnie i wraz ze wzrostem nachylenia tempo rosło. Ostatnie 3 kilometry to znowu równa jazda i niemal dokładnie taka sama moc i czas jak na podjeździe od Straconki. Drugi zjazd również poświęciłem na techniczną jazdę, początek dosyć mocny, musiałem napędzić rower przed szybszą częścią zjazdu. Wiatr hulał nieźle i mimo bardzo opływowej pozycji zjazd był wolny ale od strony technicznej niezły chociaż z drobnymi błędami. Powrót przez Bielsko spokojny, na drogach sporo samochodów a w wielu miejscach dużo pieszych w skupiskach. Nie przejmowałem się tym i nigdzie się nie zatrzymując dojechałem do domu. Po drodze mało jadłem i pod koniec zaczęło brakować pod nogą. W domu porównałem dane z obu liczników i różnice wyszły kosmetyczne. W Garminie prędkość brana była z GPS i wyszło dokładnie 200 metrów więcej oraz 20 metrów mniej przewyższenia niż według Brytona. Z mapy wynikało, że trasa na Brytonie powinna być 100 metrów krótsza ze względu na miejsce startu i końca treningu. Powoli przyzwyczajam się do większej liczby przycisków w Brytonie i obsługi guzikowej czego w Garminie nie było. Na tym skończyłem czas odpoczynku i od piątku wracam do intensywniejszych jazd. Jak pogoda pozwoli to uderzam w góry i 4-5 podjazdów powinno wpaść na konto.
Rozjazd 9
Środa, 18 marca 2020 Kategoria 0-50, blisko domu, Samotnie, Szosa
Km: | 26.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:02 | km/h: | 25.16 |
Pr. maks.: | 59.00 | Temperatura: | 16.0°C | HRmax: | 134134 ( 68%) | HRavg | 109( 55%) |
Kalorie: | 409kcal | Podjazdy: | 310m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Dzisiaj znalazłem czas dopiero popołudniu i żal było marnować najcieplejszego w tym roku dnia. Wyjazd był typowo regeneracyjny połączony z testami. Wczoraj odebrałem nowy licznik który ma zastąpić wysłużonego i coraz gorzej działającego Garmina i zależało mi aby posiadał te funkcje jakie miał Garmin. Nie chciałem przeznaczać zbyt dużej sumy pieniędzy na nowego Garmina i szukałem tańszych produktów innych producentów. Wybrałem licznik mało znanej w Polsce firmy Bryton w wersji z dużą ilością funkcji a także obsługą wszystkich czujników łącznie z Di2, licznik bezproblemowo łączy się z telefonem i internatem poprzez Wi-Fi. Wedle tego co czytałem w opiniach i recenzjach bezproblemowo i szybko skonfigurowałem urządzenie i ustawiłem pod siebie. Wersja którą wybrałem ma inne mocowanie niż pozostałe i na razie mam tylko jeden uchwyt. W odróżnieniu od Garmina zabezpieczyłem licznik przy pomocy smyczy na wypadek gdyby coś stało się z mocowaniem i licznik wypadł. Jak za tą cenę to licznik wygląda całkiem solidnie i ciekaw byłem jak działa. Dla porównania danych wziąłem ze sobą Garmina z zamiarem obserwowania danych. Wyjechałem po 15:30 w letnim stroju i rękawkach. Noga znowu podawała całkiem nieźle i szybko wydostałem się z miasta mimo jazdy drogą na której jest zwężenie. Na pierwszy rzut oka nie widziałem większych różnic danych. Po kilku minutach Garmin zaciął się na moment a Bryton działał bez zakłóceń. Gdy zatrzymałem się na skrzyżowaniu to auto pauza w Garminie załączyła się szybciej o sekundę niż w Brytonie. Jak ruszałem to Bryton z kolei zareagował sekundę później i wyszło na to samo. Wtedy też była różnica danych w poszczególnych licznikach, Bryton pokazał wyższą moc ale po paru sekundach dane się wyrównały. Drugą różnicą były wskazania temperatury, Garmin pokazywał o około stopień więcej niż Bryton. Momentami dane różniły się o 1-2 jednostki od siebie ale to żadna różnica. W Brytonie nie ustawiłem na żadnym ekranie wskazań wysokości i nie miałem porównania tej wielkości. Nie byłem w stanie cały czas obserwować licznika i musiałem skupić się na drodze. Często jeżdżę tą trasą ale nierówne drogi i dziury nie były nigdy tak uciążliwe jak dzisiaj. Na podjazdach Bryton szybciej reagował na zmiany nachylenia i chyba dzięki temu jest dokładniejszy. Kilka razy oba liczniki jednocześnie gubiły wskazania z czujników, może były jakieś zakłócenia albo błędy. W końcówce na jednym z zakrętów cudem wybroniłem się od gleby. Musiałem gwałtownie zmienić tor jazdy wjeżdżając w kupę piachu i żwiru, czułem jak koło traci przyczepność ale jakoś opanowałem sytuacje. Po ponad godzinie spokojnej jazdy byłem spowrotem. Przy okazji testowałem „nowe” spodenki. Leżały w szafie kilka lat nieużywane i teraz sobie o nich przypomniałem, wtedy były za luźne, teraz w sam raz. Ciężko coś powiedzieć po jednej jeździe, miałem takie same, używałem kilka lat i na trasy powyżej 3 godzin ich zazwyczaj nie zabierałem, przy tej wkładce dłuższa jazda była już wysoce niekomfortowa. Trochę mam niefart, że tydzień regeneracyjny przypadł na taki czas gdy w pracy jest luźniej a pogoda sprzyja jeździe rowerem. Jest za to czas na inne rzeczy którymi nie będę musiał zawracać sobie głowy w kolejnych tygodniach. Pierwsze wrażenia z nowego licznika pozytywne i nie żałuję, ze nie zainwestowałem w coś droższego.
Trening 20
Sobota, 14 marca 2020 Kategoria blisko domu, Samotnie, Szosa, Zima, Zima 2020
Km: | 52.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:00 | km/h: | 26.00 |
Pr. maks.: | 59.00 | Temperatura: | 1.0°C | HRmax: | 176176 ( 90%) | HRavg | 141( 72%) |
Kalorie: | 940kcal | Podjazdy: | 1100m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Długo się wahałem czy w ogóle wyjeżdżać z domu czy odkurzyć trenażer. Ostatecznie zdecydowałem się na wyjazd i modyfikacje założeń treningowych i trasy. Jakbym się uparł to mógłbym jechać tak jak zaplanowałem na początku tygodnia bo czas mi na to pozwalał. Ostatecznie dosyć niska temperatura była ostatecznym czynnikiem jaki zdecydował. Wyjechałem o 11:30 w teoretycznie najcieplejszym momencie dnia gdy na termometrze były 3 stopnie Celsjusza. Po ostatniej jeździe wyeliminowałem problemy z przerzutką ale miernik mocy szwankował jeszcze bardziej ale mimo to jechałem tak jak zamierzałem. Dojazd do Przegibka zmodyfikowałem dlatego żeby nie jechać koło Szpitala i przez to lepiej się rozgrzałem. Pomiar moc nie działał i pokazywał złe wartości. Planowane 15 minutowe powtórzenia na FTP skróciłem do 13 minut bo ukształtowanie terenu nie pozwalało na więcej. Zakładałem jechać na Równice i tam 15 minut na progu nie jest problemem. Gdy ruszyłem mocniej to nie byłem w stanie stwierdzić na jakiej mocy jadę, ruszyłem chyba zbyt mocno a licznik pokazywał że jadę n a 0,6 - 0,9 FTP. W lesie gdy nachylenie wzrosło to były momenty, że pomiar pokazywał wartości zbliżone do poprawnych, sugerowałem się rozkładem mocy na obie nogi, momentami było to 80/20 a czasami nawet 50/50 i wtedy wskazania były chyba najbliższe prawdy. Cały podjazd zajął mi około 13:30 od kościoła w Straconce i niecałe 10 od miejsca w którym zawsze zaczynam mierzyć czas. Czułem zapas mocy pod nogą ale myślę, że pojechałem mocniej niż FTP. Na zjeździe uzupełniłem zapasy energii i nie skupiłem się na technice. Zjechałem aż do przystanku w Międzybrodziu skąd na szczyt jest dokładnie 4 kilometry podjazdu. Drugi podjazd rozpocząłem równie mocno jak pierwszy. Wskazania mocy były chyba bliższe prawdy bo rozkład mocy na poszczególne nogi wyglądał lepiej. Noga podawała całkiem nieźle mimo temperatury wynoszącej 0 stopni Celsjusza. Wjechałem dosyć szybko i ostatnie kilkanaście sekund mocnej jazdy wypadło już na zjeździe. Jadąc w dół walczyłem z dużą ilością samochodów i udało się nawet dostarczyć trochę energii ale o szybkiej i technicznej jeździe mogłem zapomnieć. Ostatni podjazd zacząłem jeszcze przed Kościołem w Straconce i podobnie jak za drugim wjazdem wskazania mocy wyglądały lepiej niż przy pierwszym powtórzeniu. Ostatnie kilka minut to już walka z samym sobą, nogi już słabe, nie byłem zdziwiony bo nie jestem przyzwyczajony do takich treningów w niskich temperaturach a przez problemy z miernikiem mocy pewnie jechałam za mocno. Na szczycie nie zatrzymywałem się tylko od razu zawróciłem i zacząłem zjeżdżać. Postawiłem na technikę jazdy a;e dosyć mocno wiało i dosyć wolno zjechałem. Przez miasto przejechałem sprawnie, tylko w kilku miejscach musiałem zwalniać. Na podjazdach trzymałem się w 3, 4 strefie a na łatwiejszych odcinkach więcej czasu to była 1 strefa. Miernik świrował do końca treningu. Mam nadzieje, że kolejne treningi będą w lepszych warunkach i okolicznościach. Na razie nie przewiduje zmian w planie treningowym. Zwykle forma przychodziła na początku lub w połowie czerwca a do tego momentu jeszcze wiele może się wydarzyć i nie widzę powodu aby coś zmieniać bo to może mnie niepotrzebnie rozregulować a tego bym nie chciał.
Trening 18
Wtorek, 10 marca 2020 Kategoria 0-50, blisko domu, Samotnie, Szosa, Zima, Zima 2020
Km: | 35.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:15 | km/h: | 28.00 |
Pr. maks.: | 50.00 | Temperatura: | 9.0°C | HRmax: | 174174 ( 89%) | HRavg | 139( 71%) |
Kalorie: | 596kcal | Podjazdy: | 490m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Pierwszy trening na tym rowerze. Przed jazdą skonfigurowałem ustawienia miernika mocy i tylnej przerzutki. Już na starcie zmuszony byłem zweryfikować założenia treningowe i ograniczyć czas do minimum. Planowałem 6 powtórzeń w 5/6 strefie i dwa krótkie podjazdy na FTP. Z podjazdów zrezygnowałam i przez to zaoszczędziłem 15 minut. Znów nie zrobiłem odpowiedniej rozgrzewki i nie mogłem wskoczyć na obroty. Dwa krótkie sprinty w 5 strefie to było zbyt mało na przepalenie nogi przed treningiem jaki planowałem. Ruszyłem mocno z kopyta, wiatr nie miał większego wpływu na jazdę i mogłem się skupić na trzymaniu odpowiedniej mocy. Zupełnie inne przełożenia w tym rowerze spowodowały, że zupełnie olałem kadencje i pilnowałem tylko czasu i wskazań mocy. Pierwsze powtórzenie szło jak po grudzie, dopiero ostatnie 30 sekund gdy wskoczyłem do 6 strefy jakoś wyglądało. Kolejne szły lepiej i przy 5 najlepiej się jechało, rozważałem nawet odpuścić ostatni interwał ale ostatecznie go zrobiłem. Końcówka to już jazda na maksa, na sprincie wiele więcej bym z nóg już nie wycisnął. Nieźle ubiłem nogi tym treningiem. Wróciłem do domu dosyć szybko. Tym samym wyszedł jeden z najkrótszych ale i najintensywniejszych treningów w ostatnim czasie. Czuje, że zrobiłem postęp w akcentach 5,6 i 7 strefowych a była to moja bolączka w ostatnich sezonach.
Rozjazd 7
Poniedziałek, 9 marca 2020 Kategoria blisko domu, Samotnie, Szosa
Km: | 26.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:04 | km/h: | 24.38 |
Pr. maks.: | 58.00 | Temperatura: | 6.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | 257kcal | Podjazdy: | 260m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Pierwszy dłuższy wyjazd na tym rowerze. Przed jazdą próbowałem skonfigurować miernik mocy. Nie udało się i zdecydowałem się jechać bez pomiaru mocy. Zbierałem się w pośpiechu i zapomniałem także czujnika do pomiaru tętna więc czekała mnie jazda "na oko". Wyjechałem o najgorszej porze gdy na drogach jest największy ruch samochodów. W ostatnim czasie wprowadzono ruch wahadłowy na krótkim odcinku drogi którą zwykle jeżdżę i zdecydowałem się wybrać inną drogę. Niewiele to pomogło bo władowałem się w korek, na szczęście szybko włączyłem się do ruchu. Po kilku minutach mogłem się skupić na czerpaniu przyjemności z jazdy. Pod wiatr jechało się wyraźnie lepiej niż na drugim rowerze. Krótkie podjazdy też poszły płynniej a z wiatrem rower niósł jakby jechał sam. Przyjemność z jazdy skutecznie niszczyli kierowcy zachowujący się bardzo nieodpowiedzialne. Dwa razy musiałam hamować z około 50 km/h do zera i wpuścić samochody wyjeżdżające z bocznych dróg. Przez to dwa podjazdy które zwykle brałem z rozpędu podjeżdżałem dużo dłużej. Nie musiałem zatrzymywać się po drodze i poprawiać ustawień roweru. Jedynie tylna przerzutka wymaga jeszcze lekkiej regulacji bo nie wszystkie przełożenia wchodziły płynnie.
Trening 16
Sobota, 7 marca 2020 Kategoria blisko domu, Samotnie, Szosa, Zima, Zima 2020
Km: | 46.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:57 | km/h: | 23.59 |
Pr. maks.: | 59.00 | Temperatura: | 3.0°C | HRmax: | 174174 ( 89%) | HRavg | 139( 71%) |
Kalorie: | 899kcal | Podjazdy: | 960m | Sprzęt: Triban 5 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Długo czekałem na ten trening. Już w piątek wiedziałem, że raczej nic nie stanie na przeszkodzie aby przeprowadzić trening na szosie. Miałem trochę więcej czasu do dyspozycji i dlatego pospałem dłużej i o 8 byłem gotowy do jazdy. Na termometrze 4 stopnie i wybrałem po raz kolejny zimowy zestaw ciuchów. Pierwszy wniosek po wyjeździe z domu był taki, że dosyć mocno wieje ale nawet to nie zatrzymało mnie i ruszyłem w kierunku Przegibka. Po kilku minutach spokojnej jazdy czułem, że nogi jeszcze nie wskoczyły na obroty. Nie bardzo układała się jazda, miałem problem z utrzymaniem odpowiedniej kadencji. Rozgrzewka też była bardzo niemrawa, nie było warunków aby mocniej pojechać przez 2 minuty i dlatego 110 sekund musiało wystarczyć. Powoli kulałem się w kierunku Przegibka, mimo faktu, ze jechałem z wiatrem dojazd do Straconki był dłuższy niż podczas letnich jazd regeneracyjnych. Zgodnie z planem pierwsze powtórzenie rozpocząłem już na podjeździe pod Przegibek, to było bardzo trudne i wymagające 8 minut, cały czas szukałem optymalnego przełożenia, było albo za twarde, albo za miękkie. Ujechałem się nieźle a czekały mnie jeszcze dwie próby. W wolnym tempie dowlokłem się do szczytu i dosyć szybko i pewnie zjechałem suchą szosą do Międzybrodzia. Nie było szans aby po 8 minutach odpoczynku zacząć drugie powtórzenie wiec rozpocząłem je w momencie gdy byłem na to gotowy. Było lepiej niż podczas pierwszej tempówki, noga wyraźnie lepiej kręciła. Tym razem skończyłem niedaleko szczytu ale czekał mnie dłuższy zjazd. Po dojeździe na szczyt odpuściłem sobie zjazd, musiałem uzupełnić zapasy energii i to był ważniejszy powód. Trzeci wjazd był najlepszy ze wszystkich, jechałem równiej trzymając dobrą moc. Skończyłem znowu dosyć daleko od szczytu ale dojechałem do końca podjazdu aby zaliczyć cały zjazd. Na zjeździe sprawdziłem czy nie zapomniałem jak się zjeżdża, o szybkim dostaniu się na dół nie było mowy z powodu silnych podmuchów wiatru ale od strony technicznej zjazd był całkiem dobry, popełniłem tylko dwa drobne błędy przez które wytraciłem nieco prędkości ale w porównaniu do tego co było na starcie zeszłego sezonu jest kilka klas lepiej. Dojazd do domu już bez szaleństw, wiatr skutecznie utrudniał jazdę ale zachowałem na tyle dużo sił, że nie było to dla mnie problemem. Brakowało mi takich treningów, już dwa tygodnie temu wybierałem się na Przegibek, albo nie było pogody albo czasu. Przy okazji skontrolowałem swoją dyspozycję na podjazdach która jest lepsza niż oczekiwałem.