Po ostatnich przygodach z kapciami zdecydowałem się kupić nowe opony. Chciałem dzisiaj jechać spokojnym tempem, ze względu na niepewną pogodę krążyłem w najbliższej okolicy. Miałem okazję sprawdzić gumy w różnych warunkach, suchej nawierzchni, mokrej nawierzchni, żwirze, podjeździe czy zjeździe. Jak na razie nie mam do nich żadnych zastrzeżeń, zobaczymy jak się będą spisywać w dłuższym okresie czasu. Nie chciało mi się przekładać miernika mocy z drugiego roweru i jechałem bez cyferek. Tak się zagalopowałem, że założyłem pedały do których moje bloki nie pasowały, nie chciałem tracić czasu na zmianę i pojechałem w zwykłych butach, bez spd. Jazda nie była całkiem przyjemna ale dałem radę. Prawie dwie godziny jazdy i cała masa różnych podjazdów zaliczona.
Krótki, treściwy trening. Chciałem wyznaczyć sobie wartości mocy z 5 sekund, 1 minuty i 5 minut. Nie chciałem odjeżdżać zbyt daleko od domu bo pogoda ostatnio bardzo niepewna. Po krótkiej rozgrzewce przyszedł czas na to czego bardzo nie lubię czyli bardzo krótki wysiłek. Pierwsze podejście było nieudane, nie pojechałem tak jak potrafiłem i zrobiłem jeszcze kontrolnie dwie próby. Wartości wyszły takie, że najlepsi sprinterzy w zawodowym peletonie nie mają ze mną żadnych szans. Wiedziałem, że jest słaby na sprintach i nic się nie zmieniło. W czasie jednej minuty też mogłem wycisnąć z siebie nieco więcej ale niezbyt dobrze dobrałem odcinek testowy. Na początku trochę żwiru i brakło około 3-5 sekund trudniejszego podjazdu by wynik wyszedł w pełni satysfakcjonujący. Po dłuższej chwili luźnego kręcenia przystąpiłem do 5 minutowej próby mocy. Ciężko w okolicy znaleźć w okolicy podjazd o równym nachyleniu i nie udało się cały czas trzymać założonej mocy. Wynik tego testu wyszedł bardzo dobry, jest widoczny progres od ostatniego razu i z takim rezultatem mogę z optymizmem czekać na najbliższe starty. Żeby trening nie był całkiem udany to na koniec złapałem gumę.
Spokojny trening
na rozruszanie nóg po weekendzie. Godzina wyjazdu nie była najlepsza i przy skrzyżowaniu
z główną drogą musiałem się zatrzymać, czekałem chwile do momentu gdy jadący z
lewej kierowca przepuścił mnie. Nie ujechałem daleko i ledwo uniknąłem czołówki
z jakimś idiotą wyprzedzającym pod prąd, ułamkiem oka zdążyłem zerknąć na jego
tablice rejestracyjną i odbiłem w prawo. Przejechałem przez pobocze i
zatrzymałem się w trawiastym rowie, spodenki zdarte, owijka brudna i to tyle ze
start. Odechciało mi się dalszej jazdy, zwłaszcza, że na horyzoncie pojawiły się
chmury. Jechałem spokojnie dalej i w Skoczowie zaczęło padać, wjechałem na
Simoradz a tam mocniej padało. Nie chciałem wracać wiec skręciłem w prawo i
boczną drogą miałem dojechać do Ochab. Gdzieś coś sknociłem i wyjechałem w
Wiślicy. Tam niespodzianka – nowy asfalt na krótkim odcinku, szkoda, że te
najgorsze dziury na zjeździe są dalej. W Ochabach już było sucho i postanowiłem
pokręcić się po bocznych drogach. Znalazłem ciekawą drogę i według mapy miał
być przejazd a w pewnym momencie szosa się skończyła, było trochę mokro i nie
ryzykowałem jazdy taką drogą. Znalazłem inną drogę, też z fragmentem terenu i
dojechałem do Drogomyśla. Trochę szybszej jazdy dobrze znanymi drogami i po
wjeździe do Bielska już spokojniejsza jazda do bufetu.