Piotr92blog rowerowy

informacje

baton rowerowy bikestats.pl

Znajomi

wszyscy znajomi(13)

wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy PiotrKukla2.bikestats.pl

linki

Wpisy archiwalne w kategorii

100-200

Dystans całkowity:62709.00 km (w terenie 254.50 km; 0.41%)
Czas w ruchu:2286:11
Średnia prędkość:27.22 km/h
Maksymalna prędkość:90.00 km/h
Suma podjazdów:721674 m
Maks. tętno maksymalne:205 (179 %)
Maks. tętno średnie:198 (101 %)
Suma kalorii:1343590 kcal
Liczba aktywności:507
Średnio na aktywność:123.69 km i 4h 32m
Więcej statystyk

Trening 5

Sobota, 6 stycznia 2018 Kategoria 100-200, Samotnie, Szosa, Trening 2018, w grupie
Km: 101.00 Km teren: 0.00 Czas: 03:30 km/h: 28.86
Pr. maks.: 57.00 Temperatura: 8.0°C HRmax: HRavg
Kalorie: 2244kcal Podjazdy: 900m Sprzęt: Triban 5 Aktywność: Jazda na rowerze
Pierwszy grupowy trening. Pojechałem bo miało być spokojne tempo, nie było tak do końca spokojne i momentami jechałem zdecydowanie zbyt mocno. Z całej masy pechowych sytuacji mnie dopadła tylko jedna przez którą spory odcinek przejechałem samotnie. Z samej jazdy i aktualnych możliwości jestem zadowolony, trening był zbyt szarpany i chyba w najbliższym czasie skupię się na samotnych jazdach.

GMJ 2017

Niedziela, 27 sierpnia 2017 Kategoria 100-200, Samotnie, Szosa, Trening 2017, w grupie
Km: 140.00 Km teren: 0.00 Czas: 05:16 km/h: 26.58
Pr. maks.: 67.00 Temperatura: 25.0°C HRmax: 180180 ( 92%) HRavg 151( 77%)
Kalorie: 4347kcal Podjazdy: 2750m Sprzęt: Agree GTC SL Aktywność: Jazda na rowerze
Bardzo ciężki dzień o którym będę chciał szybko zapomnieć. Już od rana nie czułem się najlepiej i jadąc w kierunku Szczyrku tętno było wyższe niż zazwyczaj. Zignorowałem ten fakt i dosyć mocno jechałem dalej. W Szczyrku niemiła niespodzianka, sklep w którym planowałem się zatrzymać był zamknięty i musiałem się wracać około 300 metrów. Podjazd na Salmopol spokojnie i przed 9 byłem na szczycie. Tam już sporo osób w tym kilka mocnych i zapowiadała się zacięta walka o zwycięstwo. Dla wyrównania szans start miał być na szczycie, lecz ze względu na spory ruch oraz liczbę osób ściganie zacząć się miało po zjeździe do Wisły. Sam zjazd zajął mi 20 minut, włączyłem czas na starcie i od razu mocne tempo. Jechałem z tyłu a im bliżej podjazdu na Salmopol tym przesuwałem się bardziej do przodu. Miałem jechać treningowo, swoim tempem ale ze względu na obecność jednej osoby postanowiłem pojechać mocno pierwszy podjazd. Jechałem cały czas mocno i w końcu zostało nas 4 na czele. Nie odpuściłem do końca podjazdu i jako pierwszy zacząłem zjazd do Szczyrku. Zapomniałem o jedzeniu i później za to okrutnie zapłaciłem. Na zjeździe jechałem cały czas na przodzie i w Szczyrku przegapiłem zjazd w lewo i musiałem zawracać. Podjazd na Orle Gniazdo wjechałem na końcu grupy i trochę oszczędziłem sił. Po zjeździe na którym się trochę rozjechaliśmy udało się zespawać grupę razem. W Szczyrku popełniłem największy błąd dzisiejszego dnia, jadąc na tyle grupy tempo wydawało mi się zbyt wolne by nie zostać dościgniętym przez innych i wyszedłem na czoło. Jechałem zbyt mocnym tempem i dalej nic nie jadłem. Podjazd na Salmopol zacząłem jako pierwszy i stromy fragment na początku przejechałem jeszcze dobrze a później zjechałem na tył grupy i stopniowo traciłem dystans. Za późno wziąłem się za jedzenie i banan nie pomógł. Na Przełęczy miałem już minutę straty do czołówki. Miałem trzy opcje, zatrzymać się na bufecie, zejść z trasy lub próbować gonić najlepszych. Wybrałem wariant trzeci i na zjeździe pomimo dwóch spowolnień nie straciłem zbyt dużo czasu jednak w Wiśle już nogi odmówiły posłuszeństwa. Jedzenie nie pomogło i siłą woli jechałem dalej, podjazd na Zameczek zacząłem w miarę dobrze a w połowie już czułem zbliżające się skurcze. Masakra, takie warunki zawsze mi pasowały ale tak rzadko miałem okazję w tym sezonie jeździć w podobnych i mogłem się odzwyczaić. Jakieś 500 metrów do szczytu złapał mnie skurcz i pomogło zatrzymanie się na chwilę. Rozmasowałem i dowlekłem się na szczyt. Dwóch zawodników było blisko za mną i już wiedziałem, że mnie wyprzedzą. Dalsza jazda to była droga przez mękę, nie umiałem jechać, dwójka wyprzedziła mnie na zjeździe a dwóch kolejnych dojechało do mnie przy skoczni. Próbowałem z nimi jechać ale nie trwało to długo. Nie zależało mi już na niczym i zjechałem do punktu czerpania wody. Jeden bidon wypiłem na miejscu, dwa powędrowały na schłodzenie ciała i dwa pełne musiały wystarczyć na ostatnie 5 kilometrów. Nie wiedziałem ile osób mnie wyprzedziło i w sumie nie miało już to znaczenia. O dziwo trochę odżyłem i ostatni podjazd poszedł nieco lepiej, sporo wolniej niż czołówka. Po drodze wyprzedziłem tylko Marka i z wielką ulgą minąłem linię mety. Wynik słaby ale z takimi problemami nie każdy by walczył do końca. Inni mogą wyciągać pochopne wnioski, ja znam wszystkie przyczyny dzisiejszego słabego dnia i nie był to pierwszy i nie ostatni taki incydent. Na szczycie chwila przerwy i powrót. Do Buczkowic dojechałem w towarzystwie Krystiana a dalej już samotna walka z wiatrem. W Bystrej na światłach kolejna niemiła sytuacja. Zatrzymał się koło mnie samochód i jego kierowca grzecznie zwrócił mi uwagę, że następnym razem jak mamy się ścigać to lepiej robić to w maksymalnie 15 osobowych grupach, będzie to z korzyścią dla wszystkich uczestników ruchu drogowego. Kierowca zachował się uczciwie mówiąc, że powinien dzisiaj wystawić kilka mandatów a ze względu na urlop i turystyczny rodzinny wyjazd nie zrobił tego. 
Dobrze, że taki dzień trafił dzisiaj a nie w przyszły weekend. W sumie to wolę przegrać wyścig po ciężkiej pracy niż wożąc się na kole zająć wysokie miejsce. Dla mnie uczciwość to jest podstawa. Oczywiście są przypadki kiedy zawodnik nie daje zmian i walczy w czołówce na finiszu. Jednak na takie coś trzeba sobie zapracować, każdy by od razu chciał być liderem.
https://www.strava.com/activities/1154695500

Trening 95

Niedziela, 6 sierpnia 2017 Kategoria 100-200, Samotnie, Szosa, Trening 2017, w grupie
Km: 100.00 Km teren: 0.00 Czas: 03:53 km/h: 25.75
Pr. maks.: 69.00 Temperatura: 18.0°C HRmax: HRavg
Kalorie: 2386kcal Podjazdy: 1900m Sprzęt: Agree GTC SL Aktywność: Jazda na rowerze
Grupowy trening z TwomarkSport. Znowu jechało się ciężko, zaczynam wątpić w dobrą jazdę na Road Trophy. Tam, "Gwiazdy" będą miały pole do popisu. Pogoda była niepewna i plan był kręcić się w niedalekiej okolicy od domu. Na pierwszy rzut poszła Równica. Dojazd był spokojny i w Ustroniu już w 12 osobowym składzie zaczęliśmy podjazd na Równicę od strony Zawodzia. Podjazd zacząłem swoim tempem i byłem z tyłu, równa jazda pozwoliła mi wjechać na szczyt z przodu. Chwila czekania i zimny zjazd do Jaszowca. Szybko udało się zjechać i czekała nas Tokarnia. Dojazd po nowym asfalcie i podjazd zacząłem z tyłu. Nie mogłem się przepchać do przodu i dopiero na lekkim wypłaszczeniu znalazłem się na czele. Mocniej pojechałem końcówkę, rezerwa jeszcze była i pomimo tego byłem pierwszy na szczycie. Po zjeździe bocznymi drogami przez Wisłę i podjazd na Kubalonkę. Było ciężko, parę osób odjechało, byłem pomiędzy dwoma grupkami. Przed szczytem prawie wszyscy mnie wyprzedzili i byłem jako jeden z ostatnich na Przełęczy. Pogoda coraz gorsza i zastanawiałem się czy zdążymy przed deszczem. Zjazd Zameczkiem nie był najszybszy i w pełnym składzie ruszyliśmy na Salmopol. Do zajezdni autobusowej nikt nie puścił koła i dopiero tam zaczynało się dzielić. Po pierwszych kilkuset metrach zebrała się grupka najpierw 6 osób a później 5 i w końcu we 4 po zmianach pokonywaliśmy podjazd. tempo nie było najszybsze. Ostatnie 2 kilometry poszatkowały grupkę, Michał odjechał, jaz trzymałem się z Jankiem a za nami został Maciek Bydliński. Przed szczytem Janek minimalnie odjechał i na szczyt dojechałem we mgle. Było chłodniej i przed zjazdem ubrałem kurtkę i gorzej się zjeżdżało. Zostałem w Szczyrku z tyłu i dopiero zwolnienie w grupie pozwoliło dołączyć do reszty. Na deser pozostał podjazd na Orle Gniazdo. Zacząłem go ze stratą do pozostałych i równa jazda pozwoliła się zbliżać i kolejno wyprzedzać osoby jadące z przodu. Na szczycie byłem za Michałem i Jankiem. Po zjeździe nastąpiło przyśpieszenie w grupie i odpuściłem. Brakuje mnie na takich odcinkach, podjazdy idą nieźle, ścianki dużo lepiej niż się spodziewałem. Przed Bielskiem zaczynało mnie odcinać i po wjeździe do miasta stanąłem w sklepie. Po krótkim postoju już na luzie dojechałem do domu. Po drodze spadło kilka kropel deszczu. Przed Road Trophy zrobię dwa spokojne treningi i stanę na starcie. Co ma być to będzie. Przyjemności ze ścigania się z tym wszystkimi "Gwiazdorami" nie widzę i gdyby nie wysokie miejsce w Generalce pojechałbym tylko treningowo.
Podjazdy:
 I. Równica od Zawodzia 6,6 km 380 m ( 5,8 % ) 0:23:12 ( 17,07 ) 
Równica od Skalicy "Koniec kostki brukowej" 3,2 km 260 m ( 8,1 % ) 0:12:39 ( 15,18 ) 
II. Tokarnia od Ustronia 0,9 km 120 ( 13,3 % ) 0:04:49 ( 11,21 ) 
III. Kubalonka od Wisły 3,3 km 200 m ( 6,6 % ) 0:11:34 ( 17,12 ) 
IV. Salmopol od Wisły 5,0 km 330 m ( 6,6 % ) 0:18:02 ( 16,64 ) 
V.  Orle Gniazdo od Biły 1,1 km 120 m ( 10,9 % ) 0:05:25 ( 12,18 )
https://www.strava.com/activities/1119564818

Trening 94

Sobota, 5 sierpnia 2017 Kategoria 100-200, Szosa, Trening 2017, w grupie
Km: 133.00 Km teren: 0.00 Czas: 04:49 km/h: 27.61
Pr. maks.: 84.00 Temperatura: 28.0°C HRmax: HRavg
Kalorie: 3215kcal Podjazdy: 2200m Sprzęt: Agree GTC SL Aktywność: Jazda na rowerze
Fajny trening, tylko nogi ciężkie i momentami miałem problem z utrzymaniem tempa. Umówiłem się z Jarkiem na objazd trasy 2 etapu Road Trophy. Początek był z wiatrem i dosyć szybko dojechaliśmy do Szczyrku. Kiedy zaczął się podjazd na Salmopol to moje nogi coś nie szły najlepiej. Tempo było dosyć wysokie i w sumie razem dojechaliśmy prawie do szczytu. Dopiero przed samym szczytem Jarek mi odjechał na 10 sekund. Na zjeździe nieco straciłem i dogoniłem Jarka w Malince. Podjazd na Stecówkę pokonaliśmy w równym tempie i na zjeździe trochę żwirku. Znaleźliśmy się w Zaolziu i obraliśmy kierunek Koczy Zamek. Na podjeździe trochę odjechałem Jarkowi, na zjeździe także byłem z przodu i puściłem całkowicie rower i wyszedł bardzo szybki zjazd. Przed Milówką skręciliśmy w prawo, czekał nas odcinek przez Szare.Dawno tam nie jechałem i kojarzyłem, że na końcu są płyty. Po kilku kilometrach dojazdowych zaczął się końcowy fragment. Płyty są i dosyć spore nachylenie, ledwo tam wjechałem a Jarek został z tyłu, ciężko będzie tam wjechać na wyścigu, będzie ostra selekcja. Początek rundy to zjazd wzdłuż ekspresówki i nawrót i podjazd drugą stroną drogi. Nieznane zaczęło się po skręcie w lewo w boczną drogę. Kilka kilometrów bocznymi, wąskimi i nieco zanieczyszczonymi drogami, sporo podjazdów i zjazdów, będzie to ciężki etap. W pewnym momencie wjechaliśmy na znaną już drogę. Trudny i szybki zjazd do Tarlicznego i podjazd w kierunku ekspresówki. To nie koniec trudności, jeszcze jeden podjazd nas czekał. Znany już z poprzednich lat krótki i stromy podjazd w kierunku Lalików i postój w sklepie. Wracaliśmy przez Milówkę, Przybędzę i Buczkowice. Tempo było dosyć mocne, dodatkowo wiatr był przeciwny. Wspólną jazdę skończyliśmy przed Wapienicą. Ostatnie kilometry pokonałem spokojnie. Źle nie było ale świeżości znowu brakowało, dobrze, że mam zamiar odpocząć przed Road Trophy, załatwiłem tydzień wolnego w pracy. Jutro chyba trening w grupie, chyba, że się coś zmieni.
Podjazdy:
I.  Przełęcz Salmopolska od Szczyrku 4,4 km 270 m ( 6,1 % ) 0:14:30 ( 18,21 ) 
II. Czarna Wisełka od Wisły Czarne 5,2 km 240 m ( 4,6 % ) 0:11:57 ( 19,58 )
III. Laliki z Milówki przez Szare 4,4 km 210 m ( 4,8 % ) 0:13:15 ( 19,92 )
https://www.strava.com/activities/1118142684/overv...

Przełomy Wisłoka 2017

Sobota, 29 lipca 2017 Kategoria 100-200, avg>30km\h, Samotnie, Szosa, w grupie, Wyścig
Km: 103.00 Km teren: 0.00 Czas: 03:04 km/h: 33.59
Pr. maks.: 69.00 Temperatura: 22.0°C HRmax: 182182 ( 93%) HRavg 157( 80%)
Kalorie: 2507kcal Podjazdy: 1300m Sprzęt: Agree GTC SL Aktywność: Jazda na rowerze
Wyścig o którym chciałbym szybko zapomnieć, nic nie zagrało jak powinno i przez większość trasy walczyłem z samym sobą. Do tego jakieś lekkie przeziębienie. Ogólnie to ta impreza zrobiła na mnie dosyć dobre wrażenie,mimo wszystko opłacało się jechać prawie pół Polski. Organizacyjnie też to sobie nieźle ogarnąłem, nie byłem do końca pewny czy czegoś nie wymyślą w pracy i wolałem jechać na własny rachunek. Znalazłem atrakcyjne połączenie autobusowe z Rymanowem i się skusiłem. Musiałem jedynie być o 14 w piątek w Katowicach. Jak tylko wsiadłem to zadzwonił kolega, że będzie miał miejsce w samochodzie. Mając już zarezerwowany nocleg odmówiłem mu. Całą podróż przespałem, był to przyśpieszony kurs z 3 postojami po drodze i po trochę ponad 4 godzinach byłem w Rymanowie. W nocy nie umiałem spać, nie wiem czemu i rano byłem trochę niewyspany, nogi też zmęczone, nie wiem dlaczego, jak trenowałem dużo nie miałem takich problemów, ostatnio jeżdżę sporo mniej i zmęczenie występuje. Rano po śniadaniu pojechałem do biura zawodów. Miałem do przejechania ponad 10 kilometrów i wybrałem wariant bocznych dróg, w przeciwnym kierunku do trasy. Po spokojnej jeździe dojechałem do biura zawodów i tam już trochę ludzi. Ogólnie nazbierało się około 120 zawodników. Z początku myślałem, że to nie jest Road Maraton. Sektor startowy został tak skonstruowany, że wjechać dało się tylko od tyłu a na przodzie była mata pomiarowa. Po krótkiej rozgrzewce stanąłem w sektorze. Na 15 minut przed startem zostało mi miejsce w 2 połowie stawki, jednak widok m.in Piotra Tomany w środku sektora był bezcenny. Skończyło się cwaniactwo. Jedynie zawodnicy Rogelli team znaleźli sposób jak znaleźć się z przodu. Po starcie czekał nas 15 kilometrowy odcinek honorowy. Tempo było wycieczkowe i całą grupą dojechaliśmy do momentu startu ostrego. Na rundzie honorowej nic ciekawego się nie działo, jednak przetasowania były cały czas, ja raz byłem bliżej z przodu, chwilę później w środku i tak w kółko. W pewnym momencie pilot odjechał i zanim cokolwiek zaczęło się dziać, znalazłem lukę w peletonie i przesunąłem się na sam przód i zacząłem dyktować tempo. Na moment była lekka dziura za mną, jednak po chwili usłyszałem trzask, duża kraksa miała miejsce na przodzie peletonu, dobrze, że byłem z przodu i bezpiecznie mogłem przejechać ten nerwowy odcinek. Nie puścili mnie, byłem wręcz pewny, że pozwolą mi odjechać, bo podobno jestem "cienias". Tempo dyktowałem dosyć mocne, tak mi się wydawało, w pewnym momencie poszedł atak, dwójka zawodników z mojej kategorii odjechało, nie goniłem ich a gdy różnica była już duża z tyłu zaczęli mnie wyprzedzać kolejni zawodnicy. Nastąpiło zwolnienie i znowu wszystko się zjechało, byłem nawet za kilkoma emerytami i to takimi których potrafiłem dublować na wyścigach z rundami. Kiedy zrobiło się nieco stromiej to nastąpiło podkręcenie tempa, peleton zaczął się naciągać i rozrywać. Byłem bardzo daleko z tyłu a zawodników z czołówki już nie widziałem. Dałem z siebie prawie maksa i na szczycie byłem tuż za 2 grupą z dużą przewagą nad 3 grupą. Na zjeździe goniłem i po kilku płaskich kilometrach dzięki współpracy m.in. z Jackiem Piątkiem byłem w 2 grupie która była podzielona na 2. Szybko się to połączyło i w niedalekiej odległości było widać czołówkę. Tempo było bardzo mocne i pomimo tego faktu nie udało się zbliżyć do najlepszych. Mogłem trochę złapać oddech i przesunąłem się bliżej czuba i próbowałem dawać zmiany. Dwa razy się udało i to na tyle mojej pracy. Za pierwszym bufetem złapał mnie kryzys, cierpiałem i chciałem zejść z trasy. Nie wiem jakim cudem utrzymałem się w grupie. Po chwili trochę odżyłem ale próba przejścia do przodu była nieskuteczna i skupiłem się na jak najlepszej osłonie przed wiatrem z tyłu grupy. Słabłem z każdym kilometrem i na około 30 kilometrów przed metą zaczynało mnie przytykać. Na jednej z krótkich i wrednych hopek już nie wytrzymałem i puściłem koło. Kilka kilometrów nieco spokojniejszej jazdy trochę sił wróciło i postanowiłem jechać do mety ile mogę. Były momenty, że widziałem grupę niedaleko z przodu. Ponad 15 kilometrów samotnej szarpaniny z wiatrem czekało mnie ostatnie 10 kilometrów niby z wiatrem. Co z tego, jak sił już nie było i do tego czułem już zbliżające się skurcze w nogach. Maskara,ledwo 20 stopni, regularne odżywianie i nawadnianie i skurcze.  Ostatni odcinek przed metą chciałem przejechać mocno, nie udało się, przed metą mnie ścięło ostatecznie i dowlekłem się do mety. Do tej grupki straciłem 4 minuty. Chyba nie dużo jak na samotną czasówkę prawie 30 kilometrową. Na mecie długo dochodziłem do siebie, mam nadzieję, że to tylko chwilowy kryzys i na Road Trophy będzie lepiej. Pierwsze miejsce już niemal na pewno przegrałem, na podium jeszcze są szanse. Gdybym przyjechał w tej grupce to byłbym zadowolony, a tak to nie jestem do końca usatysfakcjonowany tym wynikiem. Trasa była kompletnie nie dla mknie, będąc w super formie to pewnie bym nie musiał się przejmować trasą, nie mogłem urwać się na podjeździe bo takie górki to nawet słabi górale są w stanie przejechać w dobrym tempie. Cały czas szedł gaz i moim zdaniem nawet w Wilczycach są trudniejsze podjazdy. Trudno przyjmuję to jak kolejną lekcję i trenuję dalej. Parę osób nie dawało zmian i się chwalili na mecie, że objechali innych a o tym, że nie pracowali to już nie wspomnieli. Po wyścigu dobre jedzenie i grill w Puławach Górnych. Podczas jedzenie miałem okazję się przysłuchiwać rozmowie Piotrka Tomany z komentatorem Jerzym. Sposób w jaki ten "amator" opowiadał o kolarstwie trochę mnie rozbił. Nie każdy może zajmować się tylko rowerem, wyścigami, itp. Jak ktoś normalny może z nim wygrać, ja przez całe życie nie włożyłem tyle w rower co on wkłada w niecały sezon. Już nie mówiąc, że ja bym musiał kupić 7 rowerów dobrej klasy by mieć równowartość jego jednego. Odszedłem w momencie kiedy zaczął opowiadać o taktyce. On powinien ścigać się z Elitą a nie z amatorami, chociaż raz dał wygrać komuś innemu świadomie i to było spore zaskoczenie. Szkoda, że tylko garstka osób została do końca. Tyle dobrego jedzenia się zmarnowało.

Trening 80

Niedziela, 9 lipca 2017 Kategoria 100-200, Samotnie, Szosa, Trening 2017, w grupie
Km: 100.00 Km teren: 0.00 Czas: 03:59 km/h: 25.10
Pr. maks.: 63.00 Temperatura: 24.0°C HRmax: 168168 ( 86%) HRavg 130( 66%)
Kalorie: 2686kcal Podjazdy: 1800m Sprzęt: Agree GTC SL Aktywność: Jazda na rowerze
Kolejny niedzielny grupowy trening. Założeniem była spokojna jazda, nie wszyscy się do tego stosowali więc często się wszystko rwało a im później tym więcej osób miało problem z utrzymaniem niezbyt mocnego tempa. Z Jarkiem pojechaliśmy naprzeciw grupie, trochę bocznymi drogami bo główna jest rozkopana. Jechaliśmy spokojnie i dopiero w Świętoszówce Jarek odjechał. W Grodźcu spotkaliśmy resztę Jas-Kółek i nawróciliśmy. Na stacji benzynowej chwila przerwy i spokojnym tempem jechaliśmy w kierunku Jaworza. Trochę dłuższą lecz spokojniejszą drogą dojechaliśmy do podnóża podjazdu na Przegibek. Niektórzy jak zobaczą górę to od razu rura, sugerowałem spokojną jazdą ale niektórzy nie rozumieją co się do nich mówi a później narzekają, że są zajechani. Do Straconki dojechaliśmy razem a później prawie wszyscy mi odjechali. Widziałem, że niektórzy jadą prawie na maksa a przed nimi jeszcze spora droga. Na szczyt wjechałem przedostatni, chwilkę czekaliśmy i prawie w komplecie zaczęliśmy zjeżdżać do Międzybrodzia. Zjechałem spokojnie i znowu byłem na szarym końcu. Jestem ciekaw co niektórzy zrobią jak z nienacka wyskoczy samochód z przeciwka, nie warto ryzykować na zjazdach, chyba, że ktoś żyje z roweru i dla roweru. Podjazd na Żar zaczęliśmy wspólnie i na początku we trzech odjechali. Ja jechałem swoim tempem i po chwili odjechaliśmy z Darkiem od reszty i wspólnie jechaliśmy kawałek. Równa jazda pozwoliła doścignąć Bastka który na chwilę jechał na moim kole, szybko został z tyłu i zacząłem się zbliżać do Dominika. Na szczyt wjechałem tuż za nim, Jarek już był chwilę na górze. Na szczycie czekał już Michał. Szybko poszedłem kupić coś do picia, przy kasie spotkałem Rafała Wrożynę z którym w sobotę będę jechał Beskyd Tour i zapytałem go o cykl Road Maraton. Jego odpowiedź była taka jak się spodziewałem, jeździ na zawody tylko dlatego, że jest blisko i zgłosił skład tylko dla zniżek na wpisowe a do oszustów ma taki sam stosunek jak ja. W międzyczasie dojechali wszyscy i chwile posiedzieliśmy na szczycie. Na zjeździe trochę przyszalałem ale musiałem sporo hamować i tak to nie był zbyt szybki zjazd. Po wizycie w sklepie przyszła pora na Przegibek. Początek jechaliśmy wspólnie a później znowu szarpnięcie i porwanie grupy. Odjechali we trzech i przy spokojnej jeździe nie mogłem ich dogonić . Na szczycie ludzi jak mrówek i nawet nie było jak się zatrzymać, zjazd wśród samochodów nie należał do szybkich, część osób znowu poszalała i znowu na szarym końcu zjechałem do skrzyżowania. Tempo musiało zostać zmniejszone by wspólnie jechać. Odprowadziłem grupę do Jasienicy i pojechałem do domu. W Jaworzu jeszcze jedno przyśpieszenie i spokojnie do domu. Niektórzy są silni, niech to potwierdzą na zawodach. Z dzisiejszej swojej jazdy jestem zadowolony, nie zarzynałem się, forma jest w dalszym ciagu dobra i jazda była bardzo przyjemna. Ciekawa była też dzisiejsza walka na Tour de France. Z gry wypadło sporo kolarzy w tym niestety te z Rafał Majka, szkoda gościa. Grono faworytów uszczupliło się do 5, 6 osób. Potwierdzają się niestety słowa Sylwestra Szmyda który jakiś czas temu powiedział, że w obecnych czasach rywalizacja odbywa się głównie na zjazdach, wszyscy ryzykują zbyt mocno i jest sporo kraks. W amatorskich zawodach jest niestety to samo, ja swojego zdania nie zmienię i nawet gdybym był super zjazdowcem lepiej nie ryzykować, nigdy nie wiadomo co się stanie, pod górę da się więcej przewidzieć. 
Podjazdy:
I.   Przełęcz Przegibek od Straconki 3,4 km 190 m ( 5,6 % ) 0:11:53 ( 17,17 ) 140 ( 72 % )
II.  Góra Żar 7,7 km 420 m ( 5,5 % ) 0:25:37 ( 18,04 ) 153 ( 78 % )
III. Przełęcz Przegibek od Międzybrodzia 3,0 km 200 m ( 6,7 % ) 0:11:18 ( 15,93 ) 149 ( 76 % )
https://www.strava.com/activities/1074954721

Trening 79

Sobota, 8 lipca 2017 Kategoria 100-200, Samotnie, Szosa, Trening 2017, w grupie
Km: 138.00 Km teren: 0.00 Czas: 05:01 km/h: 27.51
Pr. maks.: 62.00 Temperatura: 22.0°C HRmax: 186186 ( 95%) HRavg 133( 68%)
Kalorie: 3409kcal Podjazdy: 1600m Sprzęt: Agree GTC SL Aktywność: Jazda na rowerze
Ciężko się było rano zwlec z łóżka, planowałem wyjechać o 5 i zrobić trasę prawie 200 km przez Słowację, ostatecznie wyjechałem o 7 i na dzień dobry Salmopol. Spokojnie z kilkoma przyśpieszeniami dojechałem do Szczyrku. Tam mocując się z wiatrem dojechałem do Soliska. Ruszyłem mocno od początku, chyba zbyt mocno bo pod koniec miałem lekkie problemy. Dosyć równa i mocna jazda przez cały czas pozwoliła mi poprawić rekord o ponad 30 sekund, jeszcze jakaś rezerwa jest na tym odcinku. Zjazd fatalny, mokro, piasek, żwir, połamane drzewa, dobrze, że Pętla Beskidzka była tydzień temu bo w takich warunkach to by była masakra. Bezpiecznie zjechałem do Wisły i mając lekki zapas czasowy myślałem jeszcze nad Zameczkiem, zrezygnowałem z tego pomysłu i pojechałem prosto na Skoczów. Jechałem równo i dopiero w Bąkowie zjechałem z dwupasmówki w lewo. Na luzie dojechałem do Jastrzębia i byłem pierwszy. Po chwili dojechał Marcin a następnie kolejne 8 osób, w sumie było nas 13 na rowerach i prowadząc kolumnę pojazdów jechaliśmy w kierunku Ruptawy. Chwila czekania na ostatnie przygotowania i znowu przed samochodami pod kościół. Ustawiliśmy się po dwóch stronach chodnika i czekaliśmy na właściwy moment. Po wejściu wszystkich do Kościoła część osób miała czekać na koniec Mszy Ślubnej a część w tym ja pojechała do domu. Musiałem być najpóźniej o 13:30 w domu i czasu miałem tak na styk. Modliłem się, by nie zmoknąć i w Kończycach suchy asfalt nagle zmienił się w mokry. Było bardzo ślisko i sporo kałuż na drodze i tak aż do Dębowca. Sporo połamanych gałęzi i żwiru na drogach. W sklepie kupiłem wodę i coś do zjedzenia i w dosyć dobrym tempie dojechałem do Skoczowa. Tam trochę czekania na przejazd i po szybkim odcinku do Jasienicy już luźnym tempem dojechałem do domu. Trochę niepotrzebnie jechałem mocno ten Salmopol. Forma jest niezła i dzisiaj nawet poczułem radość z jazdy i jutro postaram się kontynuować ten trend. Spokojny trening z kilkoma podjazdami powinien pomóc.

Przełęcz Salmopolska od Szczyrku 4,4 km 270 m ( 6,1 % ) 0:12:43 ( 20,76 ) 178 ( 90 % )

https://www.strava.com/activities/1073211371

Pętla Beskidzka 2017

Sobota, 1 lipca 2017 Kategoria 100-200, Maraton, Samotnie, Szosa, w grupie
Km: 161.00 Km teren: 0.00 Czas: 05:29 km/h: 29.36
Pr. maks.: 90.00 Temperatura: 19.0°C HRmax: 183183 ( 93%) HRavg 152( 77%)
Kalorie: kcal Podjazdy: 3000m Sprzęt: Agree GTC SL Aktywność: Jazda na rowerze
Kolejny nieszczęśliwy dzień, nieoczekiwany zbieg kilku zdarzeń spowodował, że znowu straciłem realną szansę na walkę o podium. Trudno, co się odwlecze to nie uciecze. Pogoda też dołożyła swoje trzy grosze. Spodziewałem się upału a było nieco chłodniej i przez większą część trasy nie padało. Ustawiłem się z przodu sektora i oczywiście kilka osób by być zauważonym musiało przed samym startem wejść od przodu. Początkowo tempo było mocno szarpane, ku mojemu zdziwieniu nie straciłem zbyt wiele na odcinku startowym i przed Zameczkiem byłem na dobrej pozycji. Marek był nawet nieco bardziej z przodu i myślałem, że dobrze pojedzie pierwszy podjazd. od początku dosyć mocne tempo, oczywiście swoją "moc" musiał pokazać Krzysztof Kubik, jednak szybko został doścignięty. Niepotrzebne przyśpieszenie z przodu, Piotrek Tomana postanowił rozerwać peleton już na pierwszym podjeździe. Ja byłem nieco przyblokowany i dopiero za bramą przesunąłem się na przód. Na czele były 4 osoby i później luka. Stopniowo wyprzedzałem kolejne osoby i nieco zbyt mocno wjechałem na szczyt. Na kole był tylko Przemek Szlagor a m.in. Janek Grzempa parę sekund z tyłu. Nie zorientowałem się czy przejechaliśmy przez matę, okazało się, że maty jeszcze nie było i można było się dołączyć w dowolnej chwili. Jakoś mnie przytkało i Przemek mi odjechał a na kole  znikąd pojawił się Zdzisław Prochoń. Nie interesowało mnie to, oszukuje głownie sam siebie stosując tego typu manewry. Na zjeździe trochę straciłem i dojechało kilka osób. Po drodze minęliśmy jakiegoś dziadka na trekingowym rowerze, nie zwróciłem uwagi czy jedzie za nami. Dalszą część zjazdu pokonałem w grupie i będąc już w Zaolziu przy niedużej prędkosci poczułem zgrzyt w tylnym kole, byłem pewny, że to szprycha. Ten dziadek wjechał mi w tylną przerzutkę i musiałem się zatrzymać, przerzutka przestała działać poprawnie i do dyspozycji miałem już tylko 21 z tyłu. Wiedziałem, że przy tej formie powinno to wystarczyć, grupa oczywiście odjechała na sporą odległość i podjąłem próbę gonitwy. Jechałem parwie na maksa, tętno cały czas 170-180 i nie mogłem dojechać do grupki. Udało się na końcu Koczego Zamku ale po szybkim zjeździe, rekord prędkości pobity, 90 km/h miałem stratę około 100-200 metrów. Odpuściłem i lżejszym tempem jadąc czekałem na kolejną grupę, dogonili mnie dopiero za Milówką i mogłem chwilę odpocząć w środku grupy. Ruch spory i dosyć szybkie tempo. Gdy zaczęły się hopki przesunąłem się na przód i zaczęłem wychodzić na zmainy. Współpraca nie była wzorowa ale jako tako to wyglądało. Przed Szczyrkiem starta wynosiła 8 minut. Pomimo sporego rozluźnienia w grupie nie traciliśmy do czołówki. Gdy tylko wychodziłem na zmainę to od razu robiła się przerwa więc odpuszczałem. Na Salmopol, wjechaliśmy równym tempem, ja miałem spore rezerwy, towarzysze niekoniecznie, kilka osób odpadło a jeden odjechał. Po drodze wypadł mi bidon i się zatrzymałem, szybko jednak dogoniłem resztę. Na Salmopolu starta 8 minut i bardzo szybki zjazd w dół. Był to chyba mój najszybszy zjazd w ostatnim czasie a i tak zostałem sporo za resztą. Dzięki Łukaszowi Kramarczykowi dojechałem przed Zameczkiem do grupki. Podjazd wjechałem swoim tempem i zyskałem nad grupą około 20 sekund. Złapałem też jednego z moich głównych rywali i walka toczyła się już o 3 miejsce. Na bufecie złapałem kubek i banana i w dalszą drogę. Złapała mnie dwójka z ActivJet w tym jeden bez numeru. Znowu kolejny cwaniak się znalazł, ja za takie coś już dostałem karę a teraz nawet nie ma upomnienia. Odjechali mi na 100 metrów ale w Zaolziu znowu jechałem w grupce i szybko ich dogoniliśmy. Początek Koczego Zamku pojechałem mocno, przełożenie mi nie pozwalało jechać wolniej i na końcu ścianki strzelił łańcuch, poleciałem na lewą stronę na trawę i wiedziłęm, że już po ptokach. Nikt nie miał skuwacza więc zacząłem się wspinać na Koczy Zamek piechotą. Po 10 minutach z ciekawości sprawdziłem czy nie mam chociaż spinki a w torebce był skuwacz. Znalazłem kawałek płaskiego i wziąłem się za robotę. Nie wiem ile osób mnie minęło ale sporo i gdy myślałem, że już mogę jechać okazało się, że łańcuch przeskakuje i muszę go skrócić. Skuwacz już się nie nadawał do użytku i musiałem od kogoś pożyczyć. Jechać sie nie dało i w końcu Zbyszek mnie poratował, skróciłem łańcuch trochę zbyt dużo i miałem ograniczone pole manewru. Nie udało się za pierwszym razem i po 100 metrach znowu musiałem się brać za skuwanie. Tym razem poszło szybko  po kolejnym skróceniu łańcucha na szczyt doszedłem już pieszo. Wyprzedziło mnie sporo osób i byłem pewny, że jestem jednym z ostatnich i gdy szykowałem się do zjazdu, zauważyłem, że nie mam okularów. Trudno, nie będę się wracał i zacząłem zjazd w dół. Chęci do jazdy nie było i wyprzedziły mnie jeszcze 2 osoby. Niemrawo dojechałem do Milówki i tam zobaczyłem jednego z rywali na poboczu. Zatrzymałem się ale mówił, że organizm odmówił mu posłuszeństwa i musiał się wycofać. Chęci do jazdy wróciły i dosyć dobrze mi się jechało, jak na samotną jazdę to jechałem dosyć szybko i nawet nie wiem kiedy znalazłem się na bufecie. Chwila przerwy i już bez nadzieji, że kogoś dogonię ruszyłem w dalszą drogę. Do Szczyrku jakoś dojechałem i tam zacząłem doganiać kolejno zawodników. Jechałem równym tempem i droga szybko zleciała. Na Salmopol wjechałem dosyć mocno i pozostał zjazd w dół. Żeby było ciekawie droga była mokra a w połowie zjazdu zaczęło padać a w Wiśle już lało. Zmotywowałem się do dalszej jazdy i dosyć sprawnie przejechałem ostatni odcinek notując kolejny czas poniżej 10 minut na Zameczek. Wynik nie wyszedł taki zły jak na te przygody, jeszcze 2,3 lata temu taki wynik był szczytem możliwości. Z taką jazdą to podium dzisiaj było w zasięgu. Patrząc na poziom jaki niektórzy prezentują to dosyć dużo pracy jeszcze mnie czeka lub trzeba będzie sięgnąć po inne metody poprawy wydolności. Jutro rewanż na czasówce, nic nie ruszam w rowerze, przejechałem tak 70 kilometrów i wytrzymało to jeden podjazd też wytrzyma. Po weekendzie wymiana łańcucha na nowy.

Miasto

Piątek, 30 czerwca 2017 Kategoria 100-200, blisko domu
Km: 187.00 Km teren: 0.00 Czas: km/h:
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: 3730kcal Podjazdy: 2000m Aktywność: Jazda na rowerze

Trening 73

Niedziela, 25 czerwca 2017 Kategoria 100-200, Samotnie, Szosa, Trening 2017, w grupie
Km: 148.00 Km teren: 0.00 Czas: 05:44 km/h: 25.81
Pr. maks.: 70.00 Temperatura: 25.0°C HRmax: 180180 ( 92%) HRavg 135( 69%)
Kalorie: kcal Podjazdy: 3030m Sprzęt: Agree GTC SL Aktywność: Jazda na rowerze
Kolejny bardzo dobry trening, nogi nieco ubite po wczoraj, lecz nie było źle. Wyjechałem przed 6, było chłodno, jednak nie brałem rękawków i to było dobry wybór. Na początek pagórkowaty odcinek przez Jaworze do Ustronia. tempo umiarkowane i dosyć ciężko się jechało. Pierwszy konkretny podjazd to Równica, postanowiłem wjechać od Zawodzia. Jechałem cały czas równym tempem, szło bardzo topornie a czas wyszedł nawet dobry. Zawróciłem zaraz za budką poboru opłat i bardzo zimny zjazd. Po zjeździe postanowiłem zaliczyć jakiś podjazd w Wiśle. Skręciłem za torami na Gahurę a później Na Bucznik, wjechałem jadnak tylko do końca asfaltu i zjechałem w dół. Kolejnym wyzwaniem była Kubalonka, po dosyć spokojnym dojeździe nastąpiło prawie 3,5 kilometra podjazdu. Wjechałem równym tempem i czas wyszedł dosyć dobry. Przez Stecówkę zjechałem do Istebnej, miałem dylemat czy jechać na Koczy Zamek czy Pietraszonkę. Wybrałem opcję numer 2 i pojechałem, podjazd mnie zaskoczył, nie pamiętałem tej góry i okazało się, że sporo jest odcinków o nachyleniu prawie 20 %. Jakoś się wtoczyłem na górę, krótka sesja zdjęciowa i zjazd do Zaolzia. Krótka ścianka i znalazłem się w Istebnej. Kawałek w górę i później po pagórkach przez Jasnowice do Bukowca. Przed Granicą złapał mnie Darek i wspólnie dołączyliśmy do grupy. Mieliśmy się ścigać na odcinku 10 kilometrów. Po starci część osób od razu odjechała i zostałem lekko z tyłu. Gdy tylko zrobiło się stromiej to dołączyłem do grupki. Na kolejnym trudniejszym fragmencie wyszedłem na przód i nikt nie utrzymał koła. Na wypłaszczeniach celowo zwalniałem by nie jechać samotnie. Jednak dopiero za Istebną dołączył Andrzej. W pewnym momencie nawet zostałem z tyłu, na ostatnich 2 kulometrach nieco przyśpieszyłem i na ponad kilometrze zyskałem nad Andrzejem około minuty, to jest przepaść. Ostatnie 700 metrów przejechałem wolniej o sekundę niż Przemek Niemiec, miejsce 2 na Stavie na ponad 1600 osób bardzo cieszy. Na Ochodzitej bufet i zjazd do Istebnej, po drodze trochę błądzenia i szukania alternatywnej drogi i ostatecznie zjazd do Istebnej. Kolejny cel to Kubalonka, wiechem równym tempem bez spiny, to że część osób wjechała szybciej nie ma znaczenia, to tylko trening. Po wjechaniu samotnie i wolno zjechałem do Wisły i na deser pozostał Salmopol.Za rondem spotkałem kolarz który znowu narzekał na Jas-Kółkę z którą jechał do Ustronia ale nie mogł znieść jego marudzenia więc go urwał.  Do skoczni z wiatrem w dobrym tempie, później zaczęły się schody. Do podnóża dosyć spokojnym tempem, do drodze spotkałem Piotrka Tomanę i  kawełek z nim po zmianach. Przed podjazdem zostałem sam, początek dosyć spokojnie, po 1500 metrach zachciało mi się walki o rekord. Dalszą część podjazdu przejechałem równym tempem i rekord poprawiony o prawie minutę. Pozostał zjazd do Bielska i kilka pagórków do domu. Przed miałem lekki kryzys, udało się szybko przezwyciężyć i w dobrym tempie dojechałem do domu. Ja już nie mam powoli słów do pewnych osób, jak uważają się za "Mistrzów" to niech to udowodnią na zawodach by takie "nieutalentowane, słabe i beznadziejne futrzaki" jak ja nie musiały się starać. Ja naprawdę nie potrzebuje jeździć w żadnych barwach. Żaden rower, strój i drużyna nie poprawi formy tak jak racjonalny i zaplanowany trening. Cały zaplanowany trening przed Pętlą Beskidzką zrealizowałem, można odpocząć a w weekend walka, brak przynajmniej jednego podium to będzie porażka. Trochę żałuję, że nie pojechałem dzisiaj do Sieroszewic na czasówkę, z taką formą to mógłbym powalczyć o zwycięstwo a podium miałbym spokojnie. 
Podjazdy:
I.     Równica od Zawodzia 6,6 km 380 m ( 5,8 % ) 0:22:44 ( 17,42 ) 154 ( 78 % )
      Równica od Skalicy "Koniec kostki brukowej" 3,2 km 260 m ( 8,1 % ) 0:12:15 ( 15,67 ) 158 ( 80 % )
II.    Bucznik z Wisły 2,2 km 150 ( 6,8 % ) 0:08:27 ( 15,62 ) 150 ( 76 % )
III.   Kubalonka od Wisły 3,3 km 200 m ( 6,6 % ) 0:11:05 ( 17,86 ) 154 ( 78 % ) 
IV.   Pietraszonka 1,8 km 120 m ( 6,7 % ) 0:06:41 ( 16,16 ) 154 ( 78 % )
V.    Istebna z Zaolzia 0,7 km 70 m ( 10,0 % ) 0:03:07 ( 13,48 ) 149 ( 75 % )
VI.   Ochodzita do Jaworzynki 5,9 km 250 m ( 4,2 % ) 0:16:37 ( 21,30 ) 157 ( 79 % )
VII.  Kubalonka od Istebnej 3,8 km 210 m ( 5,5 % ) 0:12:30 ( 18,24 ) 160 ( 81 % )
VIII. Salmopol od Wisły 5,0 km 330 m ( 6,6 % ) 0:15:32 ( 19,31 ) 168 ( 85 % )

kategorie bloga

Moje rowery

TCR Advanced 2 2021 10148 km
Zimówka 9414 km
Litening C:62 Pro 18889 km
Triban 5 54529 km
Astra Chorus 2022 12644 km
Evo 2 8629 km
Hercules 13228 km
Ital Bike 9476 km
Trek 17743 km
Agree GTC SL 21960 km
Cross Peleton 44114 km
Scott 9850 km

szukaj

archiwum