Pierwszy trening po chorobie. W sumie moja odporność w tym roku jest niska lub jej wcale nie ma i nic dziwnego że, po tej huśtawce pogodowej się rozchorowałem. Po kilku dniach walki z chorobą udało się wyleczyć, pozostał tylko zanikający katar. Trasa jaką obrałem to tradycyjna pętla przez Libiąż i Wygiełzów, początkowo jechało się dobrze, później walka z wiatrem i odcięcie prądu. Kulminacyjnym momentem był odcinek przez Osiek gdzie na zakręcie zostałem potrącony przez samochód, na szczęście upadek nie był groźny i poza poszarpanymi spodenkami i obtartą owijką i przerzutką w rowerze nic mi się nie stało, kierowca ani się nie zatrzymał ani nie wrócił po urwane lusterko. Na moje szczęście było kilku świadków. Po tym incydencie jakoś odechciało mi się jechać dalej. Jakoś dotarłem do domu trochę zmęczony i zdenerwowany.
Rozpoczęcie sezonu zostało przełożone na 19 kwietnia. Pogoda do jazdy była dobra, rower miałem przystosowany do jazy na czas to pojechałem sprawdzić się na trasie czasówki. Pierwszy przejazd szybki i samotny na miarę możliwości, czas wyszedł dobry, nieco ponad 17 minut co dałoby średnią prędkość około 35km/h, kolejne dwa przejazdy juz spokojniej i potem już do domu. Po drodze jeszcze zrobiłem czasówkę na odcinku Strumień-Chybie, gdyby nie postój na przejeździe kolejowym to czas byłby ok. 9 minut a tak wyszedł 11 minut. Pod Rudzicę i dalej już na spokojnie, w sumie wyszedł kolejny dobry trening, sezon coraz bliżej i a dobrej formy narazie nie widać, wytrzymałość tlenowa już na dobrym poziomie chociaż jeszcze kilka treningów mnie czeka, powoli zbliża się czas na budowę wytrzymałości siłowej kluczowej dla mnie w wyścigach. Ciężki tydzień się zapowiada, poza innymi rzeczami czeka mnie 5 treningów, w tym 1 trening czasowy, dwa treningi w górach(pierwsze w tym sezonie, już mi tego brakowało) i dwa treningi wytrzymałościowe.
Jeden z najlepszych treningów w tym roku, jak narazie. Jechało się bardzo dobrze, do Żor jechałem samotnie, później do Brzeszcz w towarzystwie kolarza z Oświęcimia i dalej samotnie pod wiatr do Bielska. Starałem się jechać równo i nawet się udało, zrobiłem parę przepalanek które mam nadzieję pomogą jeszcze lepiej rozkręcić nogę przed czasówką na Rozpoczęcie Sezonu która już za tydzień. W niedzielę planowałem trening w grupie, aura niestety nie sprzyja, 2 stopnie na termometrze i opady deszczu ze śniegiem lub mżawki więc odpuściłem i być może popłudniu pokręcę coś po okolicy, jak się nie uda to trudno, kolejny tydzień ma być znowu pogodny więc wtedy to nadrobię.
Trening w strefie mieszanej w terenie pagórkowatym. Pogoda do jazdy średnia, mimo słońca i wysokiej temperatury wiał silny wschodni wiatr który utrudniał jazdę, w dobrym tempie przejechałem tą trasę, z treningu na trening jeździ się coraz lepiej i oby tak dalej.
Długi spokojny trening w dwóch grupach. Najpierw z jedną grupą do Pszczyny a później z drugą grupą z Jastrzębia-Zdroju do Skoczowa. Piękna, słoneczna pogoda, nic tylko jeździć, jedynym przeciwnikiem był dzisiaj wiatr który przez większość trasy wiał w twarz. Z pierwszą grupą niezbyt dobrze się jechało z drugą znacznie lepiej, jazda była głównie spokojna, chociaż niektórzy szaleli, w moim przypadku na szaleństwa przyjdzie jeszcze czas, forma jest nawet niezła, szkoda mi tylko tego straconego okresu przygotowawczego, bo wtedy było by napewno znacznie lepiej, cieszy mnie to, że zbytnio nie odstaję od reszty. Powrót już był na zmęczeniu, chociaż z wiatrem jakoś przeleciało, kryzys złapał mnie dopiero po 100km. Jutro kolejny trening po płaskim. Góry dopiero w kwietniu, jeszcze trochę za wcześnie aby po nich jeździć.
Samotny dystans, dobry trening wytrzymałościowy. Kolejne problemy z przerzutką i znowu jazda na blacie całą drogę, Będę musiał wymienić manetkę i wtedy znowu będzie wszystko działało jak trzeba. Ogólnie trening przeprowadzony zgodnie z planem, trasa trochę wymagająca, ale ustalana była tak aby powrót był z wiatrem w plecy. Noga dosyć dobrze podawała, trzymałem równe tempo przez większość trasy, ale jazda na blacie wykańcza strasznie, w sumie w tym roku na tej samej trasie przejechanej 10 minut dłużej niż rok temu włożyłem więcej sił i mocy więc z formą nie jest zbyt dobrze, w przyszły weekend ma być czasówka na Rozpoczęcie Sezonu więc nie ma szans na dobry wynik szczególnie po planowanym na ten tydzień ciężkim treningu siłowym. Na uczelni narazie spokojnie, każdy czwartek i co drugi poniedziałek wolny więc będzie czas na trening i z tego jestem zadowolony, chociaż studia wciąż sa dla mnie najważniejsze. Co będzie to pożyjemy i zobaczymy.
Trzeci etap, ustawiłem się z tyłu i na początku jeszcze traciłem, pierwszy podjazd bardzo nerwowo i niestety nogi odmówiły posłuszeństwa, na zjeździe ktoś mi wjeźdża do koła, już wiem kto, spadł mi łańcuch i wypadł bidon, bidon znalazłem a łańcuch nałożyłem i jechałem dalej, starty już spore a na zjazdach się powiększały, do granicy nikogo nie dogoniłem, dopiero jazda na kole jednego z faworytów Road Trophy Damiana Głowni który złapał kapcia i gonił czołówkę, pomogła mi dojechać do kogoś, okazuje się,że był to Rafał z RMT, na bufet wjechaliśmy razem a potem każdy już swoim tempem, większość trasy pokonałem samotnie, w Kamesznicy jak zaczęło padać to zatrzymałem się na dwie minuty na przystanku autobusowym, Koczy Zamek wszedł mocno w nogi, tam wyprzedziłem kilka osób, kolejna runda podobnie, dłuższy postój na bufecie i potem samotnie do mety, dopiero pod Koczy Zamek wyprzedzłem kilka osób i nie zmęczony wjechałem na metę.