Piotr92blog rowerowy

informacje

baton rowerowy bikestats.pl

Znajomi

wszyscy znajomi(13)

wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy PiotrKukla2.bikestats.pl

linki

Wpisy archiwalne w kategorii

Zima

Dystans całkowity:10065.87 km (w terenie 534.00 km; 5.31%)
Czas w ruchu:1484:47
Średnia prędkość:20.75 km/h
Maksymalna prędkość:122.00 km/h
Suma podjazdów:91050 m
Maks. tętno maksymalne:201 (102 %)
Maks. tętno średnie:175 (89 %)
Suma kalorii:692444 kcal
Liczba aktywności:1025
Średnio na aktywność:46.82 km i 1h 27m
Więcej statystyk

Siłownia 4

Czwartek, 19 listopada 2020 Kategoria Zima
Km: 0.00 Km teren: 0.00 Czas: 01:20 min/km:
Pr. maks.: Temperatura: 19.0°C HRmax: 126126 ( 64%) HRavg 95( 48%)
Kalorie: 345kcal Podjazdy: m Aktywność: Ciężary
Pierwszy trening siłowy ukierunkowany na to co w kolarstwie jest najbardziej potrzebne czyli nogi. Rozgrzewka i ćwiczenia ogólnorozwojowe te same a później kilka sprawdzonych ćwiczeń z poprzednich lat oraz jedno nowe. Na rozgrzewce znów nie mogłem się skupić ale opóźnienie treningu nie wchodziło w grę bo musiałbym go skrócić. Gdy w końcu się skoncentrowałem jakoś to wyglądało. Po ogólnorozwojowe połączyłem przyjemne z pożytecznym i przetransportowałem 12 worków po 25 kilogramów z parteru na piętro. Do pokonania było m.in. 15 schodów. Biorąc naraz dwa worki wyszło dokładnie 6 kursów. Po każdym musiałem zejść w dół. Mimo dużego obciążenia podczas ćwiczenia byłem w stanie skupić się na poprawności jego wykonania i płynnie przenosiłem obciążenie z jednej na drugą nogę równomiernie je obciążając. Po tym ćwiczeniu zrobiłem przerwę bo musiałem dobrać odpowiednie obciążenie do kolejnych. Na początek dwie hantle po 12,5 kilogramów i proste ćwiczenie a mianowicie wykroki w przód do kąta prostego w kolanie z obciążaniem obu nóg naprzemiennie. Tutaj już były cztery serie po 5 powtórzeń na każdą nogę. Krótka przerwa i w ruch poszła 40 kilogramowa sztanga. Przy tym ćwiczeniu zdecydowałem się skorzystać z asysty jakbym nie wytrzymał obciążenia. Nie było jednak tak źle, półprzysiady wprowadziłem w ubiegłym roku i zostały na stałe w rozpisce ćwiczeń. Serie znów były cztery ale powtórzenia tylko trzy w każdej. Na początek wystarczy. Ostatnie ćwiczenie jakie wykonałem to martwy ciąg z 60 kilogramowym obciążeniem. Zdarzało się już większe ale nie na pierwszym treningu. Poszło całkiem sprawnie i poczułem ulgę bo na koniec nogi już piekły. Wydłużyłem w celu lepszej regeneracji czas rolowania i rozciągania mięśni. Wieczorem znów dłużej niż zwykle się rolowałem by kolejnego dnia wstać wypoczętym. Kolejny trening to pierwsza przejażdżka na rowerze po 3 tygodniowej przerwie.

Marszobieg 3

Środa, 18 listopada 2020 Kategoria Marszobieg, Zima
Km: 14.00 Km teren: 0.00 Czas: 01:31 min/km: 6:30
Pr. maks.: Temperatura: 12.0°C HRmax: 174174 ( 89%) HRavg 144( 73%)
Kalorie: 771kcal Podjazdy: 250m Aktywność: Bieganie
Ciężki dzień zwieńczony całkiem dobrym marszobiegiem. Po pracy zdążyłem jeszcze przygotować i zjeść posiłek węglowodanowy, zagruntować 4 ściany w remontowanym pokoju, nastawić pranie i wiele innych rzeczy i dopiero mogłem ruszyć na trening, wszystko zajęło niecałe 3 godziny. Byłem zadowolony, ze udało się to wszystko pogodzić, inaczej myślał mój organizm który był zmęczony i po rozgrzewce przekonałem się, że łatwo nie będzie. Zmodyfikowałem wiec lekko trasę, rezygnując skracając podbiegi na trasie do minimum. Po ostatnim biegu miałem problem z lewą stopą a konkretnie piętą która bolała mnie przez kilka godzin. Zastosowałem prosty zabieg wymieniając wysłużone już wkładki na dokładnie takie same tylko nowe i liczyłem, że to pomoże. Poza trasą nie zmieniałem nic w założeniach. Po raz pierwszy zabrałem ze sobą plecak z bukłakiem, nie zapomniałem o lampkach czołowych ale odblaski zostały w domu. Już na starcie zbuntował się telefon który gubił sygnał GPS, zawsze mam ze sobą dwa urządzenia na wypadek jakby jedno z nich zawiodło. Długo zbierałem się do biegu, już na początku musiałem się zatrzymać i poprawić wkładkę w bucie bo ugniatała mnie dosyć boleśnie i dopiero mogłem ruszyć dalej. Jednym z plusów popołudniowego biegu w środku tygodnia było to, że w lasach było praktycznie pusto, na drogach spory ruch i w zasadzie każde miejsce przekroczenia drogi wiązało się z utratą tempa a nawet zatrzymaniem się. Mimo wyraźnego osłabienia moje tempo było całkiem niezłe. Powoli się rozkręcam, nowe wkładki dodawały komfortu i pewności siebie. Gdy tylko znalazłem się tam gdzie czuję się najlepiej czyli na podbiegu zapomniałem o bólu i zmęczeniu i rozwinąłem całkiem niezłe tempo. Nieco dłuższe wstawki biegu powodowały narastające zmęczenie ale nie poddawałem się. Na Dębowcu czyli najwyższym punkcie na trasie pojawiłem się prawie 2 minuty szybciej niż planowałem to pozwoliło na krótszą przerwę, załączyłem lampki i zacząłem to czego nie lubię czyli zbieg w dół. Nie potrafię rozwinąć mocniejszego tempa w dół ale nie zamierzam być maratończykiem więc nie ma sensu na siłę poprawiać tej słabej strony. W narastającym mroku kierowałem się w stronę domu. Na szlaku spotkałem kilka osób w żaden sposób nie przygotowanych na warunki jakie panowały na szlaku. Nie chciałem się zatrzymywać i zrobiłem to dopiero w momencie przekroczenia drogi asfaltowej. Po 12 kilometrach mój organizm już odmawiał posłuszeństwa ale mimo to nie poddałem się i musiałem dołożyć blisko 500 metrów trasy aby wypełnić plan na ten dzień. W domu byłem o zmroku, zmęczony ale zadowolony po dobrze wykorzystanych 90 minutach. Kolejnym zaskoczeniem było to, że już 2 godziny później czułem się dobrze a zwykle zmęczenie po marszobiegu odczuwałem jeszcze kilkanaście godzin później. Po spokojniejszych tygodniach powoli przyzwyczajam się do coraz dłuższych i intensywniejszych wysiłków nie zapominając przy tym o regeneracji organizmu. Są rzeczy które można zrobić lepiej, ale lepsze jest wrogiem dobrego więc czasami warto nic nie zmieniać.

Siłownia 3

Wtorek, 17 listopada 2020 Kategoria Zima
Km: 0.00 Km teren: 0.00 Czas: 01:10 min/km:
Pr. maks.: Temperatura: 19.0°C HRmax: 127127 ( 65%) HRavg 88( 45%)
Kalorie: 235kcal Podjazdy: m Aktywność: Ciężary
Pierwszy trening w nowym tygodniu to znów ćwiczenia ogólnorozwojowe i siłowe które będę powtarzał do oporu, przynajmniej do końca lutego. Przed rozgrzewką byłem bardzo rozkojarzony i nie umiałem się skupić. Opóźnienie treningu o kwadrans i zastosowanie zabiegu który pomógł mi uporządkować myśli pomogło i 20 minut później byłem zmotywowany i skupiony. Rozgrzewka jak zwykle była konsekwentna, rzetelna i dokładna. W tym roku zamierzam skupiać się na każdym najdrobniejszym szczególe bo w tym miejscu tkwią największe rezerwy jakie ma mój organizm. W zasadzie dołożyłem tylko jeden element do rozgrzewki w odniesieniu do poprzednich lat i trwa ona kilka minut dłużej co akurat jeszcze bardziej eliminuje podatność na kontuzje i urazy które łatwo złapać przy zbyt dużym obciążeniu i słabo rozgrzanym organizmie. Obecnie moje treningi są jeszcze chaotyczne ze względu na remont i konieczność korzystania z 3 pomieszczeń podczas treningu. Jak się z tym uporam to wszystko będzie w jednym miejscu. Po rozgrzewce przystąpiłem do ćwiczeń ogólnorozwojowych których ilość, serie oraz powtórzenia były takie same jak na ostatnim treningu. Po tych ćwiczeniach już właściwa część treningu czyli siła. Ostatnio pracowałem nad wzmocnieniem mięśni robiąc więcej serii i powtórzeń, teraz zrobiłem tyle samo ćwiczeń i serii ale z mniejszą ilością powtórzeń i 30 % większym obciążeniem. Skupiłem się dokładnie na jakości wykonywanych ćwiczeń i myślę, że pod tym względem wyszło nieźle. Problemu z wytrzymaniem na tych obciążeniach też nie było. Na razie wszystko wygląda bardzo dobrze. Łatwo wdrożyłem się w trening, łatwo wykonuję wszystkie ćwiczenia i mój organizm nie buntuje się gdy obciążenia idą do góry. Nie muszę się obawiać o kolejne tygodnie gdzie obciążenia będą już spore i dojdą także treningi specjalistyczne na trenażerze. Do sezonu daleko ale chcąc być mocny w sezonie trzeba teraz ciężko pracować. Po treningu tradycyjne zabiegi regeneracyjne z dodatkowym hydromasażem i kąpielą w wodzie z dodatkiem magnezu. Nic więcej mojemu organizmowi nie trzeba.

Siłownia 2

Sobota, 14 listopada 2020 Kategoria Zima
Km: 0.00 Km teren: 0.00 Czas: 01:10 min/km:
Pr. maks.: Temperatura: 18.0°C HRmax: 123123 ( 63%) HRavg 90( 46%)
Kalorie: 251kcal Podjazdy: m Aktywność: Ciężary
Trening bliźniaczy do poprzedniego. Po solidnej rozgrzewce i podstawowych ćwiczeniach zająłem się trzema partiami mięśni, powtórzyłem dwa ćwiczenia na barki a także po dwa ćwiczenia na biceps i triceps. Nad tymi partiami pracowałem ubiegłej zimy. Dużo łatwiej wykonywało się te ćwiczenia na niższych obciążeniach niż na koniec ubiegłej zimy. Po treningu czułem mięśnie ale odpowiednie rozciągnięcie i wyrolowanie bólu pomogło przywrócić organizm do normy.

Siłownia 1

Czwartek, 12 listopada 2020 Kategoria Zima
Km: 0.00 Km teren: 0.00 Czas: 01:00 min/km:
Pr. maks.: Temperatura: 16.0°C HRmax: 124124 ( 63%) HRavg 85( 43%)
Kalorie: 190kcal Podjazdy: m Aktywność: Ciężary
Druga aktywność jaką będę w najbliższym czasie wykonywał to ćwiczenia siłowe w domowym zaciszu. Ostatnio zrobiłem kilka ćwiczeń imitacyjnych i zaadoptowałem organizm to konkretnego wysiłku. Nie jestem typem człowieka który pracuje nad jedną partią mięśni która pracuje podczas jazdy rowerem czyli nogami i staram się wzmacniać każdą partię. Ostatni sezon pokazał, że jest to wskazane. Nie miałem żadnych problemów podczas długich tras, nawet jeśli zmuszałem do wysiłku inne partie mięśni niż te które wprawiają rower w ruch. Wykonanie solidnej bazy przy pomocy treningu ogólnorozwojowego znacznie ułatwia mi budowanie formy i utrzymanie jej przez dłuższy czas, to jak budowanie domu opartego na silnym gruncie i fundamencie a sama jazda rowerem to jak zaczynanie budowy domu od ścian. Taki dom z reguły jest słabszy, mniej trwały i szybciej się rozpada jak forma rowerowa. Pierwszy trening poszedł gładko. Zacząłem tradycyjnie od rozgrzewki urozmaiconej 10 minutami na orbitreku. Później kilka ćwiczeń bez ciężarów i 30 minut właściwego treningu siłowego. Pracowałem nad tymi partiami które nieco zaniedbałem poprzedniej zimy. Po treningu tradycyjne rozciąganie i rolowanie partii mięśni nad którymi pracowałem. Początek jest obiecujący i oby tak dalej.

Marszobieg 1

Środa, 11 listopada 2020 Kategoria Marszobieg, Zima
Km: 9.00 Km teren: 0.00 Czas: 01:07 min/km: 7:26
Pr. maks.: Temperatura: 12.0°C HRmax: 161161 ( 82%) HRavg 131( 67%)
Kalorie: 467kcal Podjazdy: m Aktywność: Bieganie
Pierwszy trening w okresie przygotowawczym do sezonu 2021. Przez ostatnie dwa tygodnie odpocząłem, zregenerowałem się po ciężkim i wymagającym sezonie i z nowymi siłami mogę zacząć trenować. Na pierwszy rzut poszedł marszobieg. Pamiętam jak rok temu ciężko było wdrożyć się do tej aktywności po wielu latach przerwy. Liczyłem, że teraz z ubiegłorocznym doświadczeniem będzie łatwiej. Nie chcąc przedobrzyć wolałem zacząć ostrożnie i zachowawczo. Na biegi w stałym tempie na razie się nie decyduję bo pamiętam jak to było kiedyś gdy nabawiłem się poważnej kontuzji po której nie umiałem się pozbierać. Ta aktywność ma być tylko dodatkiem, odskocznią i nie wypada abym sobie radził lepiej w biegach niż kolarstwie. Zacząłem więc spokojnie od marszu z minutowymi wstawkami biegu. Nim ruszyłem porządnie się rozgrzałem i dzięki temu było łatwiej. Trasę również wybrałem łatwą ale starałem się trzymać raczej leśnych, terenowych dróg bo nie lubię biegać po twardej nawierzchni. Początek był trudny ale z każdą chwilą szło lepiej. Po kilkunastu minutach stwierdziłem, że popełniłem błąd wychodząc z domu około południa, powinienem wyjść rano bo wtedy zazwyczaj było znacznie mniej ludzi na szlakach. Nawet czerpałem przyjemność z aktywności ale nie chciałem przedobrzyć i po zaplanowanych 70 minutach wróciłem do domu. Jedyny czynnik który mógłby mnie martwić to wysokie tętno podczas biegu ale to nie jest powód do niepokoju już wiele razy miałem podwyższone tętno i nie przeszkodziło mi to w niczym.

Siłownia 36

Czwartek, 26 marca 2020 Kategoria Zima, Zima 2020
Km: 0.00 Km teren: 0.00 Czas: 01:00 min/km:
Pr. maks.: Temperatura: 19.0°C HRmax: 120120 ( 61%) HRavg 76( 38%)
Kalorie: 120kcal Podjazdy: m Aktywność: Ciężary

Trenażer 47

Środa, 25 marca 2020 Kategoria Trenażer, Zima, Zima 2020
Km: 0.00 Km teren: 0.00 Czas: 01:30 km/h: 0.00
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: 9.0°C HRmax: 166166 ( 85%) HRavg 134( 68%)
Kalorie: 1168kcal Podjazdy: m Aktywność: Jazda na rowerze
Po wczorajszych przygodach nie miałem wystarczającej ilości czasu na doprowadzenie sprzętu do użytku i z dwojga złego wybrałem trenażer. Szybciej było przełożyć pomiar mocy do drugiego roweru który przystosowałem do trenażera niż bawić się w zmiany koła lub na szybko sprawdzać łańcuch. Czasu na jazdę też nie miałem dużo i nawet lepiej, że nie pojechałem na szosę bo raczej nie byłbym w stanie zrealizować wszystkich założeń treningowych. Na początku miałem drobne problemy z łącznością z czujnikami ale szybko się z tym uporałem i mogłem przystąpić bez przeszkód do treningu.
Zacząłem z wysokiej kadencji i dosyć dobrze noga podawała to utrzymywałem cały czas wysoki rytm. Musiałem jakoś rozgrzać nogę wiec po kilku minutach jazdy na stałej mocy zwiększyłem obciążenie i tak 4 razy aż doszedłem do mocy progowej. Później chwila na dostarczenie węglowodanów i byłem gotowy do pracy w 5 strefie. Chciałem trzymać kadencje w okolicy 70 ale nie byłem w stanie, zupełnie odzwyczaiłem się od niskich kadencji i nie lubię takiego przepychania, łatwiej wtedy utrzymać moc ale gorzej utrzymać koncentrację. Przedział 75-80 okazał się łatwiejszy do utrzymania. Początek to tradycyjne szukanie przełożenia na którym najlepiej utrzymać właściwą moc, po kilkudziesięciu sekundach się udało i mogłem się skupić na trzymaniu stałego tempa. Czas szybko leciał i już było po pierwszym powtórzeniu. Nie musiałem nawet zbytnio odpoczywać i do drugiego przystępowałem równie świeży jak do pierwszego. Zastosowałem lżejsze przełożenie ale większy opór trenażera i łatwiej było trzymać niższą kadencję, pod koniec odcinka już doszedłem do wyższej kadencji ale 80 nie przekroczyłem. Równie szybko jak wcześniej zregenerowałem siły przed ostatnimi 8 minutami w 5 strefie. Czas już się dłużył, obciążenie też zastosowałem większe przez co moc jaką generowałem była nieco wyższa niż podczas 2 pierwszych powtórzeń. Nie planowałem już żadnych akcentów ale brakowało mi do 100 TSS i dołożyłem dwa 60 sekundowe sprinty na bardzo wysokiej kadencji i mocy w okolicy FTP. Tętno podczas tych powtórzeń rosło dużo szybciej i różnica miedzy najniższym a najwyższym była większa niż w podczas wcześniejszych 8 minutowych prób. Kadencja ma wpływ na tętno, im wyższa tym zmiany tętna są większe. Ostatnie kilka minut to stopniowa redukcja obciążenia. Trening na papierze wyszedł mocny ale nie odczułem go zbytnio i pewnie gdybym trenował na zewnątrz obciążenie byłoby znacznie bardziej odczuwalne. 

Trening 26

Wtorek, 24 marca 2020 Kategoria 0-50, blisko domu, Samotnie, Szosa, Zima, Zima 2020
Km: 38.00 Km teren: 0.00 Czas: 01:26 km/h: 26.51
Pr. maks.: 52.00 Temperatura: 6.0°C HRmax: 173173 ( 88%) HRavg 140( 71%)
Kalorie: 982kcal Podjazdy: 650m Sprzęt: Agree GTC SL Aktywność: Jazda na rowerze
Po niedzielnym treningu skończonym w trudnych warunkach wyczyściłem dokładnie cały rower. Nasmarowałem łańcuch ale długo się wahałem czy nie wybrać jednak trenażera. Ostatecznie nie chciało mi się na szybko przystosowywać roweru i wybrałem szosę. Szybko się ubrałem, wziąłem odpowiednią ilość jedzenia i picia i w drogę. Na drogach bardzo dużo samochodów i ciężko się jechało. Nogi zastane i nie umiałem się rozkręcić. Dobrze rozplanowałem rozgrzewkę i zacząłem ją realizować, niestety trzy grosze wtrącił wiatr i musiałem minimalnie zweryfikować założenia aby nie wpaść na pełnej prędkości na niebezpieczne skrzyżowanie. Ostatecznie ilość czasu we właściwych strefach była taka jak planowałem i mogłem przystąpić do treningu. Miał to być prawdziwy test dla organizmu ale i sprzętu i jak się okazało test nie wyszedł zupełnie. Pierwsze powtórzenie to jak zwykle próba doboru przełożenia, długo szukałem optymalnego i nie mieściłem się w ramach jeżeli chodzi o moc i kadencje. Zweryfikowałem długość powtórzenia do 2 minut bo 3 w tym terenie bym nie wytrzymał na takiej kadencji i mocy. Wiedziałem, że przy drugim muszę dołożyć i zrzucić ząbek niżej. Zjechałem dosyć wolno pod lodowaty wiatr i ruszałem praktycznie z zatrzymanie od razu z grubej rury. Przy pierwszej próbie zmiany przełożenia na twardsze spadł łańcuch i musiałem się zatrzymać. Ruszyłem drugi raz, trzymałem już taką moc jaką chciałem ale po około 80 sekundach strzelił łańcuch, dokładnie w ten sam sposób co poprzednimi razami, rozpadło się ogniwo i musiałem się znów zatrzymać. Nie chcąc się bawić w skuwanie, skróciłem łańcuch o 3 ogniwa i zastosowałem spinkę tak aby dokończyć trening i wrócić do domu. Straciłem trochę czasu ale i pomyliłem się w liczeniu i zamiast 3 zrobiłem jeszcze 2 powtórzenia ale już nie na takiej mocy jak chciałem. Przez skrócenie łańcucha tylna przerzutka działała poprawnie tylko na małej tarczy z przodu i korzystałem tylko z jednego przełożenia co na odcinku o tak nierównomiernym nachyleniu oznaczało bardzo szarpaną jazdę. Po krótkim luźniejszym odcinku zrobiłem kolejne 5 powtórzeń. Nie wyszły one za dobrze i nie były tak równe jak myślałem, ale na nic innego nie pozwalał sprzęt. Gdybym przez te 2 minuty generował 10-15 Wat więcej to byłbym zadowolony, wiem, że nie dałem z siebie wszystkiego. Na koniec treningu zafundowałem sobie jeszcze jeden podjazd w 5 strefie na kadencji ponad 90. Czułem jeszcze rezerwy pod nogą i dlatego nie było satysfakcji. Do domu wróciłem walcząc z lodowatym wiatrem czołowym. Treningu nie mogę zaliczyć do udanych, lepsze to niż trenażer ale za dużo przeszkód nie pozwoliło zrealizować założeń. Z drugiej strony lepiej więcej usterek podczas jednego treningu niż po jednej na kilku jazdach z rzędu. Po drodze jeszcze małe problemy z licznikiem ale przyczyny już wyeliminowałem i przy następnym razie muszę sprawdzić kilka rzeczy przed jazdą aby potem nie wyskakiwały sprawy które utrudniają jazdę lub późniejszą analizę. Myślę, że nie był to ostatni trening na zewnątrz, na razie według wszystkich ustaleń nie ma konieczności abym musiał zostać w domu i zaprzestać samotnych treningów na szosie.

Trening 25

Niedziela, 22 marca 2020 Kategoria 100-200, Samotnie, Szosa, Zima, Zima 2020
Km: 107.00 Km teren: 0.00 Czas: 03:45 km/h: 28.53
Pr. maks.: 53.00 Temperatura: 0.0°C HRmax: 162162 ( 83%) HRavg 137( 70%)
Kalorie: 1382kcal Podjazdy: 1000m Sprzęt: Agree GTC SL Aktywność: Jazda na rowerze
Zapowiadał się pogodny ale chłodny dzień. Miałem dosyć dużo czasu na trening i dlatego nie śpieszyłem się z wyjazdem. Mogłem na spokojnie wszystko przygotować, o 8 już byłem gotowy ale przeciągnąłem wyjazd o 20 minut gdy temperatura przekroczyła 0 stopni. Zabrałem lepszy rower ale znowu musiałem skorzystać z zimowych ciuchów w których nie jeździ mi się najlepiej. Gdy już wyjechałem to czułem, że noga nie jest najlepsza ale liczyłem na to, że się rozkręci po drodze. Przejazd przez opustoszałe ale i trochę rozkopane Bielsko nie był ta szybki i przyjemny głównie ze względu na odczuwalny lodowaty wiatr wiejący w twarz. Za rondem w Komorowicach ruszyłem mocniej i trochę przepaliłem nogę. Później czułem, że z rowerem jest coś nie tak ale nie potrafiłem zlokalizować problemu. Po kolejnym podjeździe gdy wjechałem już na łatwiejszy fragment drogi to zauważyłem, że sztyca mi wyraźnie opadła. Na końcu lekkiego podjazdu zatrzymałem się i problemem było poluzowane mocowanie, na szczęście pamiętałem na jakiej wysokości powinna znajdować się sztyca i szybko usunąłem usterkę. Krótka przerwa nie była bez wpływu na dyspozycje, musiałem na nowo się rozkręcić i pagórkowaty odcinek w kozach to była lekka męczarnia. Po przejeździe przez Kety zaczął się bardziej wymagający odcinek na którym chciałem kilka razy przepalić nogi. Już pierwszy podjazd w kierunku Witkowic pokonałem mocniejszym tempem. Później musiałem się zatrzymać na moment bo znów miałem problem z wyciągnięciem jedzenia z kieszeni. Przy okazji zdążyłem powciskać coś na liczniku, za bardzo przyzwyczaiłem się do dotykowego ekranu i duża liczba przycisków na razie stanowi dla mnie problem. Zatrzymałem przez przypadek trening i musiałem zacząć nowy. Po tym postoju noga się rozkręciła, temperatura poszła do góry i jechało się wyraźnie lepiej. Każdy podjazd na trasie pokonywałem mocniejszym tempem, wszystkie podjazdy były dosyć krótkie, najwyżej 3 - 4 minutowe i nie zdążyłem się na nich zmęczyć. Nic nie zapowiadało pogorszenia pogody jakie nadciągało. Po 50 kilometrach walki z wiatrem skręciłem na zachód i wiatr miał pomagać aż do samego domu. Wiele dróg jakimi jechałem było dla mnie nowych, niektóre miały złą nawierzchnie ale to przy niemal zerowym ruchu zupełnie mi nie przeszkadzało. Czerpałem przyjemność z jazdy, kolejne kilometry przez opustoszałe wioski szybko mijały. W pewnym momencie miałem lekki dylemat którą drogą jechać. Ostatecznie wybrałem tą którą już znam i dojechałem do Osieka. Nie chciałem wjeżdżać na drogę Kety – Oświęcim i skierowałem się na Malec a następnie Bielany. Przed Jaszowicami zatrzymałem się by sprawdzić zapasy jedzenia i gdy ruszałem dalej to z nieba zaczynały lecieć pojedyncze płatki śniegu. Z Każdą chwilą padało coraz mocniej ale prawdziwy armagedon zaczął się przed Kaniowem. Zrobiło się szaro, widoczność znacznie pogorszyła się i padało naprawdę mocno. Zdecydowałem się na krótki postój, zjadłem podwójną dawkę węglowodanów i ruszyłem mocnym tempem w kierunku domu. Skróciłem maksymalnie trasę ale za wiele to nie dało, jazda w tych warunkach była bardzo niebezpieczna, momentami drogi były śliskie. Drugą stroną medalu był fakt, że wreszcie przetestowałem ciuchy w warunkach zimowych i zdały egzamin. Mimo prawie godziny jazdy w śnieżycy ubranie nie przemokło i jedynie rękawiczki nie wytrzymały tych warunków. Dosyć dobrze zniosłem te warunki i organizm nie złapał żadnego kryzysu. Trening oczywiście skróciłem ale zaledwie o 15 minut ale znaczenia dla mnie to nie ma żadnego. Powoli mam dosyć tych ciągłych huśtawek pogody, chyba wolałbym cały czas jeździć przy 8-10 stopniach niż raz przy 18 a drugi przy 0 stopniach. Pierwszy raz od kilku lat miałem „przyjemność” jechać w takich warunkach i w dalszym ciągu nie lubię ani deszczu ani zimna a takie sytuacje pogodowe to dla mnie prawdziwy dramat i totalny brak komfortu psychicznego a także okazja do popełniania wielu błędów których w normalnych sytuacjach unikam. Zaliczyłem kolejną ciekawą trasę w dobrym tempie. Mam nadzieje, że w kolejnych tygodniach pogoda pozwoli już na swobodną jazdę po górach a sytuacja nie wymusi zawieszenia treningów na szosie.


kategorie bloga

Moje rowery

TCR Advanced 2 2021 10619 km
Zimówka 9414 km
Litening C:62 Pro 18889 km
Triban 5 54529 km
Astra Chorus 2022 13383 km
Evo 2 8629 km
Hercules 13228 km
Ital Bike 9476 km
Trek 17743 km
Agree GTC SL 21960 km
Cross Peleton 44114 km
Scott 9850 km

szukaj

archiwum