Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi PiotrKukla2 z miasteczka Bielsko-Biała. Mam przejechane 229777.38 kilometrów w tym 8243.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 25.36 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 2421965 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy PiotrKukla2.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

Trening 2018

Dystans całkowity:7916.00 km (w terenie 2.00 km; 0.03%)
Czas w ruchu:293:06
Średnia prędkość:27.01 km/h
Maksymalna prędkość:76.00 km/h
Suma podjazdów:86310 m
Maks. tętno maksymalne:196 (100 %)
Maks. tętno średnie:159 (81 %)
Suma kalorii:141262 kcal
Liczba aktywności:109
Średnio na aktywność:72.62 km i 2h 41m
Więcej statystyk
  • DST 62.00km
  • Czas 02:40
  • VAVG 23.25km/h
  • VMAX 62.00km/h
  • Temperatura 17.0°C
  • HRmax 182 ( 93%)
  • HRavg 133 ( 68%)
  • Kalorie 1243kcal
  • Podjazdy 1400m
  • Sprzęt Agree GTC SL
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trening 74

Środa, 25 lipca 2018 · dodano: 26.07.2018 | Komentarze 0

Po wczorajszej spokojnej jeździe, nie było mowy o powtórce. Jeden mocniejszy trening musiałem zrobić i tak też się stało. Nie udało się zrobić powtórzeń na wytrzymałość siłową więc pojeździłem po krótkich ale sztywnych podjazdach. Miałem do wyboru okolice Ustronia, Wisły lub Międzybrodzia. Mając ograniczenia czasowe wybór padł na Międzybrodzie gdzie w bliskiej odległości jest kilka ścianek. Ten wyjazd był ukierunkowany przygotowaniem do Road Trophy gdzie będzie kilka sztywnych podjazdów wiec pojechałem na startowym rowerze. Mając do dyspozycji przełożenie 36x32 nie bałem się o to, że gdzieś będzie za stromo.
Po wyjeździe od razu problemy, przedostanie się przez miasto nawet o wczesnej porze nie należy do łatwych. Sporo remontów po drodze, remontowany przejazd kolejowy mimo zamkniętej dla ruchu drogi udało mi się pokonać bez problemów ale dojazd do Straconki to jest porażka. Zrywanie asfaltu w kilku miejscach naraz i blokowanie całego ruchu nie jest najlepszym pomysłem, zwłaszcza, że w górnej części Straconki droga też jest w remoncie. Sporo czasu straciłem by dostać się do początku podjazdu na Przegibek. Pierwszy podjazd pojechałem średnim, równym tempem. Na podjeździe kolejne niespodzianki, sporo drobnych kamyczków którymi utwardzone jest pobocze znajduje się na jezdni. Kilka z nich na szczycie wyciągałem z opon, dobrze, że dętki całe. Zjazd dosyć dobry jak na mnie, nie umiałem dobrze się składać w zakręty i niepotrzebnie wytracałem zbyt dużo prędkości. Po dotarciu do Międzybrodzia przyszła kolej na ścianki. Pierwszym sprawdzianem była Kotelnica. Nigdy nie wjeżdżałem tą drogą i już po starcie zrobiło się stromo. Nachylenie około 15% trzyma cały czas. Przez większą część podjazdu korzystałem z przełożenia 36x28 i to wystarczyło by komfortowo jechać na siedząco. Na najtrudniejszych fragmentach dochodzących do 19% wrzuciłem 32 z tyłu. Sam podjazd fajny, końcówka puszcza lekko ale raczej nachylenie nie spada poniżej 10%. Po podjeździe czeka mniej przyjemna rzecz czyli zjazd, nie lubię tak stromych zjazdów. Po zjeździe i krótkim odcinku główną drogą skręciłem w ulicę Wiosenną. Ten odcinek już jechałem i składa się on z dwóch trudniejszych fragmentów przedzielonych lekkim wypłaszczeniem. Na tym podjeździe 28 z tyłu wystarczyło spokojnie. Zjechać chciałem inną drogą i sprawdziłem chyba wszystkie warianty, pierwszy z nich skończył się u kogoś w bramie i musiałem zawrócić, było tak stromo, że nie mogłem się wpiąć i około 20 metrów musiałem podejść. Ostatecznie trafiłem na właściwy zjazd, tak stromy, że nie rozpędzając się za bardzo, nie mogłem się zatrzymać. Kolejnym sprawdzianem były Groniaki, to jest dopiero sztajfa. Zaczyna się z pozoru dosyć łatwo ale już za pierwszym łukiem w lewo robi się sztywno, nachylenie przekracza 20% i poniżej 15 nie schodzi przez około kilometr. Tutaj także 28 z tyłu wystarczyło, końcówka podjazdu jest łatwiejsza, pojawia się nawet krótki zjazd który na papierze ułatwia ten podjazd. Wspinaczka tak samo jak dwie poprzednie kończy się przy jakiejś posesji. Zjazd pokonałem bardzo ostrożnie, z przodu jechał samochód i trzymałem się około 100 metrów za nim. Po sekwencji 3 sztywnych podjazdów pozostało wrócić przez Przegibek. Podjazd pokonałem w dobrym tempie, zjazd też poszedł nieźle, sporo kamyków i zwężenie przed Straconką trochę mnie spowolniły. Nie przeszkodziło mi to w zdobyciu jeszcze jednego podjazdu. Na deser pozostawiłem sobie Przełęcz pod Łysą Górą, dużo o niej słyszałem ale nigdy tam nie byłem. Podjazd bardzo fajny, początek trzyma równo, później się wypłaszcza by na koniec przejść w konkretną ścianę. Nie znałem tego podjazdu wiec zacząłem z dużą rezerwą, jechałem równo na 36x28, przez moment nawet na 25 z tyłu a gdy zobaczyłem końcowy fragment to szybko wrzuciłem co mam i nie dałem rady już jechać na siedząco. Na moje oko 30% na krótkim odcinku mogło tam być, przepchałem tą ścianę jadąc już prawie na maksimum możliwości i pokonałem kolejny ciężki podjazd. Nie wiedziałem, że taki podjazd jest w okolicy. Chyba będę zaglądał tutaj częściej. Spokojnie da się wjechać nawet 30 sekund szybciej. Po bezpiecznym zjeździe, krótkim postoju i problematycznym dojeździe do Żywieckiej już bez przygód jechałem dalej. Po drodze znowu spotkałem dwójkę z JBG2 ale i tym razem nie starałem się utrzymać im koła. Ostatni kilometr już na zupełnym luzie. Fajny trening udało się zrobić. Ścianki wychodzą mi dużo lepiej niż myślałem, może uda się to wykorzystać na Road Trophy. W najbliższy weekend kolejne starty. Głównym celem będzie wyłapanie ewentualnych braków a może uda się powalczyć o dobry wynik.







  • DST 44.00km
  • Czas 01:31
  • VAVG 29.01km/h
  • VMAX 56.00km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • HRmax 164 ( 84%)
  • HRavg 130 ( 66%)
  • Kalorie 755kcal
  • Podjazdy 350m
  • Sprzęt Triban 5
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trening 73

Wtorek, 24 lipca 2018 · dodano: 26.07.2018 | Komentarze 0

Po dniu wolnym i odpoczynku jechało się dużo lepiej. Zrobiłem spokojny trening mimo, że zamierzałem inaczej i to był chyba dobry wybór. Na trasie kilka niespodzianek, jedną z nich nowy dywanik w Bielowicku. Po takich drogach jeździ się bardzo przyjemnie i dobrze, że tych nowych nawierzchni przybywa w okolicy. Najbardziej denerwujący był przejazd ze Skoczowa do Górek Wielkich, spory ruch, dziwne manewry kierowców co w połączeniu z nienajlepszym asfaltem zmniejszyło przyjemność z jazd do zera. Przed podjazdem w Górkach Wielkich dojechało do mnie dwóch zawodników z JBG2, na moment złapałem ich koło ale jechali za mocno jak dla mnie w tym dniu i długo z nimi nie pojechałem. Ostatnie około 10 kilometrów było już kryzysowe, mało zjadłem przed treningiem, nie zabrałem nic do jedzenia i zaczynało mnie brakować. Jakoś przetrwałem ten lekki kryzys.







  • DST 149.00km
  • Czas 05:27
  • VAVG 27.34km/h
  • VMAX 72.00km/h
  • Temperatura 19.0°C
  • HRmax 182 ( 93%)
  • HRavg 148 ( 75%)
  • Kalorie 3103kcal
  • Podjazdy 2480m
  • Sprzęt Agree GTC SL
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trening 72

Niedziela, 22 lipca 2018 · dodano: 26.07.2018 | Komentarze 0

Kolejny bardzo ciężki dzień. Po raz pierwszy od Pętli Beskidzkiej pojechałem na lepszym sprzęcie. Udało się trochę zregenerować i po wyjeździe jechało się całkiem dobrze. Normalnej mocy nie było i o jakiś mocnych akcentach nie mogło być mowy. Na początek dobra jazda pagórkowatym odcinkiem do Cieszyna i dalej w kierunku Frydka. Po drodze małe utrudnienia w Cieszynie i ostatecznie spory zapas czasowy w Dobrej. Było ciepło ale nad głowami ciemne chmury z których mógł spaść deszcz. Po dojeździe Jas-Kółek ruszyliśmy dosyć dobrym tempem w kierunku Łysej. Tempo nie było na tyle spokojne by dojechać razem i przed Krasną wszystko się rozjechało. Na szczęście odcinek z brakiem nawierzchni skrócił się do kilkuset metrów i jechało się przyjemniej niż miesiąc temu. Po dojechaniu do podnóża podjazdu chwila rozluźnienia i nadeszła chwila prawdy. Wszyscy ruszyli dosyć mocno, ja się ociągałem i za mną wystartował tylko Marcin. Zacząłem na tyle oszczędnie, że nie zbliżałem się na początku do najlepszych. Po pierwszym lekkim wypłaszczeniu dojechaliśmy z Marcinem do 7 osobowej grupki i kolejny trudniejszy fragment zaczął rozciągać stawkę. Marcin ruszył do przodu i zyskiwał przewagę, blisko za nim jechał Jarek a ja trzymałem się raczej z tyłu, pierwszy swój rytm złapał Bastek i nie próbował za wszelką cenę jechać tempem reszty. Do krótkiego zjazdu dojechaliśmy w zwartej grupce a później już zaczynało się dzielić. Marcin zrobił już dużą przewagę, za nim był Jarek a później mała luka. Gdy zrobiło się nieco trudniej to już się porozbijaliśmy i jechałem swoim tempem z podążającym za mną jak cień Otfinem. Jechało się o dziwo dobrze, tempo jak na ten dzień zadowalające i co najważniejsze równe. Jechałem na tyle dobrze, że zacząłem zmniejszać dystans do Jarka i Marcina. Na około 1500 metrów do szczytu dojechałem do Jarka i mając nieco wyższą prędkość wysunąłem się na 2 miejsce w tym małym wyścigu. Otfin też został minimalnie z tyłu a ja mając w głowie jeszcze drugi podjazd nie podkręciłem tempa, Marcin wjechał na szczyt około 30 sekund przede mną a ja też miałem minimalny zapas nad Jarkiem i Otfinem. Przy takiej jeździe i dyspozycji czas ponad 35 minut nie jest zły i ląduje pośrodku listy moich wyników. Co najważniejsze nie brakło mi sił jak zwykle na końcówkę, a przy jeździe na maksimum możliwości mógłbym wjechać szybciej na szczyt. Na szczycie chwila na złapanie oddechu i od razu zjazd w dół. Zjechałem około 3500 metrów i zaczekałem na Otfina. Dosyć trudną cześć tego podjazdu z nachyleniem 10 % wjechałem 2 raz około minutę wolniej niż ten sam odcinek za pierwszym razem. Mogłem nieco podkręcić tempo ale nie o to chodziło. Poza mną tylko Otfin zdecydował się na drugi wjazd, szkoda by mi było tej jazdy ponad 70 kilometrowej tylko dla jednego 8 kilometrowego podjazdu. Na szczycie kofola i dobry zjazd w dół, nie czułem się zbyt pewnie i miałem problem ze składaniem się w zakręty ale dosyć szybko zjechałem. Droga do Prażma szybka, prawie cały czas w dół i bez większych utrudnień. Postój w sklepie był konieczny i po uzupełnieniu bidonów powrotna droga była już ciężka. Po drodze niespodzianka w postaci podjazdu na Kohutkę. Początek poszedł nieźle a w końcówce, ściganci mi odjechali. W dalszej kolejności kolejne ścigania i zrywy, takie rzeczy trzeba pokazywać na wyścigach, na treningach to wygląda zupełnie inaczej. Przez te akcje znowu wszystko się porozrywało i dobrych kilka kilometrów musieliśmy czekać na wszystkich. Dopiero przez Trzanowicami udało się złączyć w jedną grupę i tam się rozdzieliliśmy. Od tego momentu walczyłem o przetrwanie, nie było już mocy a jazda wyglądała tragicznie. Dawno tak źle nie było. Do Cieszyna szło jeszcze w miarę dobrze, po za tym , że zgubiłem batona na zjeździe to nic ciekawego się nie wydarzyło. Przez Cieszyn też dobrze przejechałem ale później już strzeliłem i na około 2 kilometrowym odcinku Jarek dołożył mi minutę. Później już się pilnowałem i jakoś przetrwałem ostatnie 20 kilometrów. Trening na pewno nie był dobry, sam nigdy bym tak nie jechał, jak nie ma sił to trzeba zwolnić a nie jechać na siłę. Już nigdy więcej takiego tygodnia, przez 6 dób spałem tyle co normalnie w 3, do tego lekkie przeziębienie i sporo innych spraw na głowie przez co regeneracji praktycznie nie ma. Możliwości mam spore ale bez odpoczynku nie jestem w stanie ich potwierdzić. Ten tydzień będzie lżejszy niż miał być, może braknąć kilku treningów przed Road Trophy, ale trudno zawodowcem nie jestem i musze skupić się na odpoczynku. Startów ostatnio było mało, wypadają kolejne, dwie fajne czasówki zostały odwołane i w kalendarzu pojawiły się kolejne luki.







  • DST 75.00km
  • Czas 02:56
  • VAVG 25.57km/h
  • VMAX 62.00km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • HRmax 193 ( 98%)
  • HRavg 151 ( 77%)
  • Kalorie 1673kcal
  • Podjazdy 1500m
  • Sprzęt Triban 5
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trening 71

Sobota, 21 lipca 2018 · dodano: 26.07.2018 | Komentarze 0

Ciężki trening po dniu przerwy. Pogoda inna niż w ostatnim czasie, ciepło i słonecznie, zwykle nie miałem problemów w takich warunkach, tym razem było inaczej. Jechałem niby spokojnie a tętno od początku mega wysokie. Brakuje mi ostatnio regeneracji, snu i odpoczynku i to może mieć duży wpływ na taki stan rzeczy. Wyjechałem już z opóźnieniem i to zdecydowało, że przez Bielsko był spory ruch a jadąc 30 minut wcześniej mogłoby być inaczej. Po dojechaniu do rozkopanej Straconki motywacja do jazdy była już mniejsza. Podjazd na Przegibek wjechałem w założonym tempie, okazało się, że to tempo było za mocne jak na ten dzień i planując mocną 10 minutową tempówkę nie było to zbyt dobre posuniecie. Na zjeździe po raz pierwszy zauważyłem wadę opon. Są bardzo miękkie i nie czułem się pewnie. Zjechałem około 3500 metrów od szczytu i sądziłem, że to wystarczy. Zacząłem bardzo mocno, za mocno i później miałem problem z utrzymaniem tej mocy, pod koniec musiałem zmniejszyć kadencje i na oparach dojechałem do szczytu. Nie był to dobry dzień na tego typu próbę ale w sumie przez niecałe 10 minut wycisnąłem z siebie dużo. Czas podjazdu nie był najważniejszy i wyszedł słabszy niż by mógł przy tej mocy. Po tempówce byłem ujechany i zastanawiałem się czy jechać dalej. Postanowiłem trzymać się planu i zjechałem do Międzybrodzia, droga wzdłuż Jeziora nie należała do przyjemnych, kilka razy miałem ochotę rzucić kilka nieprzyjemnych słów w stronę kierowców ale się powstrzymałem. Podjazd na Żar zacząłem spokojnie, w bidonie miałem już resztkę wody i pojawił się znajomy który napełnił mi bidony i nie musiałem stawać w sklepie. Sam podjazd jechałem na limicie, mocy nie było a przyjemności z jazdy nie było. Zaliczyłem podjazd i tyle, przy tym tętnie powinienem poprawić swój najlepszy czas a do niego brakło prawie 3 minuty. Zjazd zacząłem fajnie i tak było do momentu w którym pojawił się przede mną samochód i nie jechał za szybko a wyprzedzić się nie dało. Po zjeździe znowu kilka niebezpiecznych sytuacji, w jednej z nich ucierpiał jakiś kolarz, jak się okazało z Kolumbii. Na szczęście nic się nie stało i dalej jechaliśmy już razem, w 4 osobowej grupce. Przed Przegibkiem zatrzymaliśmy się w sklepie. Wziąłem butelkę wody z lodówki, jakieś batoniki i puszkę coli. Zanim doszedłem do kasy wszystko zdążyło się zagrzać. Po przerwie jechało się nieco lepiej. Kolarze z Kolumbii skręcili na kwaterę a na Przegibek ruszyłem samotnie. Podjazd szedł ciężko ale lepiej niż Żar, po drodze wyprzedziłem dwie osoby a na szczycie dojechałem jeszcze jednego kolarza. Dobra pogoda to i kolarzy więcej na drogach. Zjazd początkowo wolny ale końcówka w bardziej aerodynamicznej pozycji już całkiem nieźle jak na mnie. Byłem zaskoczony, że przez Bielsko przejechałem niemal bez utrudnień i wpadły prawie 3 godziny treningu. Trening konkretny, 4 podjazdy, jeden rekordowy czas i duże zmęczenie. Nie wiem jakby wyglądało wszystko gdybym jechał na zupełnej świeżości, przy tym samopoczuciu mogło być tylko gorzej. Po powrocie do domu zauważyłem duży luz w suporcie. Po około 3000 kilometrów suport do wymiany. Zwykle wytrzymywał więcej a kupowałem tańszy model.









  • DST 60.00km
  • Czas 02:04
  • VAVG 29.03km/h
  • VMAX 62.00km/h
  • Temperatura 15.0°C
  • HRmax 185 ( 94%)
  • HRavg 144 ( 73%)
  • Kalorie 1101kcal
  • Podjazdy 730m
  • Sprzęt Triban 5
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trening 70

Czwartek, 19 lipca 2018 · dodano: 26.07.2018 | Komentarze 0

Wreszcie pojawiło się okno pogodowe, przestało padać na około 90 minut przed wyjazdem i drogi były jeszcze mokre. Przeciągałem wyjazd na tyle długo, że wyjechałem około 20 minut później niż planowałem. Zamierzałem potrenować trochę w tempie wyścigowym i dlatego wybrałem się na Jas-Kółkowy trening. Nie byłem pewny jak warunki w tamtym rejonie, w przypadku gorszej pogody miałem plan B czyli trening na miejscu w Jaworzu. Jechałem dobrym tempem cały czas i myślałem, że złapie grupę w Iskrzyczynie. Dojeżdżając do Iskrzyczyna zaczęło kropić a drogi były całkiem mokre, nieźle tam musiało popadać, pewnie dlatego na treningu był tylko Irek. Złapałem go w Dębowcu i wspólnie objechaliśmy jedną rundę, tempo było dobre ale nie wyścigowe i po jednej rundzie każdy pojechał w swoją stronę. Sprawdziłem drogę którą ostatnio pomyliłem i nie należy do najciekawszych, dopiero ostatnie znane mi już 800 metrów ma lepszą nawierzchnię. Żeby trening nie był nijaki to postanowiłem odpalić kilka zapałek, na początek krótki 30 sekundowy wysiłek z bardzo dobrą mocą, na finisz to byłoby mało ale i tak jest lepiej niż jeszcze jakiś czas temu. Na zjeździe hamulce nie chciały już hamować, klocki zdarte niemal do zera. Jakoś zjechałem bezpiecznie i bez problemu przejechałem Skoczów. Pagórki w Grodźcu pojechałem w dobrym tempie, na ostatnim zrobiłem 1 minutowy sprint z dosyć dobrą mocą, w tym czasie miałem już lepsze wyniki. Po dojechaniu do Jaworza na deser zostawiłem sobie 3 minutowy podjazd. Początek stromy i na mokrym momentami koło ślizgało się, musiałem jechać na siedząco i przez to trochę straciłem, później samochód i kolejna starta, mocna jazda w końcówce poprawiła mój wynik ale mogłem wycisnąć więcej. Mokry zjazd nie należał do super przyjemnych, udało się bezpiecznie dojechać do domu. Po treningu wyglądałem jak po jeździe na MTB w terenie, rower brudny, buty brudne a na ciuchach nie było widać rzeczywistych kolorów.








  • DST 20.00km
  • Czas 00:53
  • VAVG 22.64km/h
  • VMAX 49.00km/h
  • Temperatura 13.0°C
  • HRmax 183 ( 93%)
  • HRavg 146 ( 74%)
  • Kalorie 518kcal
  • Podjazdy 430m
  • Sprzęt Triban 5
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trening 69

Wtorek, 17 lipca 2018 · dodano: 26.07.2018 | Komentarze 0

Zupełnie inaczej miał wyglądać ten tydzień. Wszystko stało się zależne od jednego aktora który gra pierwsze skrzypce na scenie. Mowa tutaj oczywiście o pogodzie która bardziej przypomina jesień niż lato. Po całodniowych opadach deszczu pojawiło się małe okienko pogodowe które chciałem wykorzystać. Ubrałem najgorsze ciuchy jakie mam i ruszyłem, zakładałem, że może nawet 30 minut wystarczy by zrobić dobry trening. Jak wyjeżdżałem to jeszcze nie padało, po chwili już zaczynało kropić, z czasem coraz mocniej padać. Po 10 minutowej rozgrzewce z dwoma przyśpieszeniami przystąpiłem do właściwego treningu. Myślałem, że zrobię 5 jedno minutowych sprintów i wrócę do domu. Droga na której trenowałem była w lesie i padający deszcz nie moczył mnie zbytnio. Po serii sprintów na określonej mocy wyjechałem z lasu i już nie padało. Postanowiłem zrobić jeszcze rundę przez Jaworze. Po 10 minutach jazdy dojechałem do podjazdu na którym zrobiłem 2 serie sprintów. Była cięższa niż pierwsza, podjazd sztywny, z każdym powtórzeniem mniej sił i większy deszcz. Dotrwałem do końca i znowu przestało padać , pokręciłem jeszcze trochę i wróciłem do domu. Trening krótki ale treściwy i pomimo brudnego roweru, ciuchów i wody w butach nie był to czas stracony i lepsze to niż meczenie się na trenażerze.








  • DST 84.00km
  • Czas 03:15
  • VAVG 25.85km/h
  • VMAX 65.00km/h
  • Temperatura 17.0°C
  • HRmax 190 ( 97%)
  • HRavg 147 ( 75%)
  • Kalorie 1740kcal
  • Podjazdy 1300m
  • Sprzęt Triban 5
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trening 68

Niedziela, 15 lipca 2018 · dodano: 26.07.2018 | Komentarze 0

Po sobotnim krótkim treningu nastał czas na kolejny test FTP. Po ostatnich testach na Równicy, zdecydowałem się zmienić podjazd na Salmopol. Nie wiedziałem jak się ubrać i wyjechałem na ubierany i po chwili już było mi za ciepło. Po dojechaniu do Skoczowa i krótkim postoju, dalej jechałem już w grupie. Tempo było umiarkowane, z wiatrem jechaliśmy dosyć szybko. Wspólnie dojechaliśmy do początku podjazdu na Równice i tam nastąpił podział na 2 grupy. Pierwsza jechała przez Skalicę i Tokarnię a druga prosto na Salmopol. Ja oczywiście byłem w tej pierwszej grupie. Na początku podjazdu wszyscy mi odjechali, jechałem swoim założonym tempem i z dosyć dużą stratą dojechałem do końca kostki brukowej. Na zjeździe też nie szalałem i nie widziałem nikogo przed sobą . Zbliżył się do mnie Tomek którego zdołałem wyprzedzić na podjeździe. Dojazd do Dobki również umiarkowany, dopiero po skręcie na właściwy podjazd pod Tokarnie musiałem zwiększyć moc. 5 minut mocniejszego wysiłku posłużyło idealnie jako rozgrzewka przed testem. Zjazd nie należał do przyjemnych, udało się bezpiecznie dotrzeć do skrzyżowania. Po kilkuminutowym postoju podczas którego rozebrałem jeszcze jedną warstwę ubrań jechaliśmy spokojnie przez Wisłę. Za rondem fajna, równa jazda po zmianach do skoczni. Tam odpuściłem i zostałem za grupką. Wszystko było zamierzone i przez pierwsze 1500 metrów straciłem sporo do reszty. Ostatnie 7 kilometrów musiało wystarczyć na 20 minutowy test. Ruszyłem dosyć mocno i trzymając stała moc podążałem w kierunku początku właściwego 5 kilometrowego podjazdu. Dojechałem do Jas-Kółek i jechałem dalej, nachylenie wzrosło, moc była dalej stała. Na nieco łatwiejszych fragmentach miałem problem z utrzymaniem właściwej mocy a nadrobić nie bardzo było jak. Pracowałem cały czas równo i tradycyjnie po około 15 minutach już było ciężko. Zacisnąłem zęby i dawałem z siebie ile mogłem. Na koniec nie miałem już z czego przyśpieszyć a test zakończyłem niemal na samym szczycie, perfekcyjnie oszacowałem miejsce początku testu. Wynik wyszedł gorszy niż miesiąc temu, waga poszła nieco w dół, mniej treningu i lekki spadek mocy na progu. Nie jest to powód do niepokoju, utrzymanie cały czas wysokiej formy nie jest taką łatwą sprawą, wole teraz być słabszy a na ważnych wyścigach które są przede mną dać z siebie więcej. Sam 5 kilometrowy podjazd wjechałem niewiele wolniej niż mój najlepszy czas. Jadąc na lżejszym rowerze ten czas byłby lepszy. Wiem ile straciłem na sprzęcie bo miesiąc temu jadąc na lepszym rowerze w podobnym czasie potrzebowałem prawie 7 % mniej mocy przy tej samej kadencji. Czas nie zawsze jest najważniejszy. Po wjechaniu na szczyt zjechałem kawałek w dół i ledwo wjechałem na szczyt. Starciem sporo sił, ale wiem, że przez te 20 minut dałem z siebie wszystko. Po odpoczynku ruszyłem w stronę Szczyrku z zamiarem wjechania na Orle Gniazdo. Zjazd nawet dobry, mało samochodów i pewna jazda, niestety nie do końca. Jadąc ponad 60 km/h nagle przede mną zatrzymał się samochód, zacząłem hamować , zablokowało mi tylne koło i jakoś się obroniłem wjeżdżając na przeciwny pas, dobrze, że nic nie jechało bo byłoby nie ciekawie. Odechciało mi się dalszej jazdy. Podjazd zacząłem bez przekonania, zapomniałem jak tam jest stromo, jechałem dosyć mocno ale z rezerwą, w głowie chodził mi jeszcze drugi fragment podjazdu do Osiedla Podmagura. Po wjechaniu do Sanktuarium już dalej nie myślałem jechać, sporo ludzi i zablokowany wjazd w lewo na dalszy podjazd. Zjechałem w dół dziurawą drogą i już spokojnym tempem do Bielska. Ścianki idą jako tako, musze trochę nad nimi popracować by później w takich momentach szukać swoich szans.
Wynik testu:









  • DST 28.00km
  • Czas 01:07
  • VAVG 25.07km/h
  • VMAX 49.00km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • HRmax 187 ( 95%)
  • HRavg 141 ( 72%)
  • Kalorie 602kcal
  • Podjazdy 390m
  • Sprzęt Triban 5
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trening 67

Sobota, 14 lipca 2018 · dodano: 26.07.2018 | Komentarze 0

Pierwszy mocniejszy trening o dłuższego czasu. Na początek chciałem sprawdzić czy strefy mocy są aktualne. Czasu na dłuższy trening nie znalazłem i wygospodarowanie około godziny było wszystkim na co mnie było stać. Idealnie wpisało się to w trening jaki chciałem przeprowadzić. Po dobrej rozgrzewce kiedy przymierzałem się do 1 minutowego wysiłku zaczęło padać. Nie zwróciłem na to większej uwagi i planowo ruszyłem, jechałem bardzo mocno i w odniesieniu do poprzedniego testu wyszedł delikatny wzrost mocy. Rozpadało się na dobre, jechałem dalej i w pewnym momencie przestało a drogi były praktycznie suche. Po kilkunastu minutach spokojnej jazdy przystąpiłem do próby 5 minutowej. Znowu zaczęło padać, zbyt wcześnie ruszyłem i po kilkuset metrach musiałem zwolnić i wynik już wyszedł niedokładny. Mocną jazdę skończyłem przed końcem podjazdu, rezultat wyszedł gorszy niż poprzednio. Wiele czynników miało na to wpływ, nie przejmuje się tym zbytnio i dalej będę robił swoje. Po próbie 5 minutowej i kilkunastu minutach jazdy przystąpiłem do wysiłku jakiego nie znoszę czyli sprintu. Zrobiłem jak poprzednim razem 3 próby i w tym przypadku najlepszy wynik osiągnąłem za pierwszym razem. Jest nieco lepiej ale nawet do przeciętnych kolarzy sporo jeszcze brakuje. Na koniec kolejna dawka deszczu.
Wyniki testu:









  • DST 77.00km
  • Czas 02:42
  • VAVG 28.52km/h
  • VMAX 63.00km/h
  • Temperatura 17.0°C
  • HRmax 162 ( 83%)
  • HRavg 132 ( 67%)
  • Kalorie 1275kcal
  • Podjazdy 860m
  • Sprzęt Triban 5
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trening 66

Czwartek, 12 lipca 2018 · dodano: 14.07.2018 | Komentarze 0

Zmotywowałem się do wcześniejszego wstania z łóżka i wyjazdu z domu. Było zimno, wiec musiałem ubrać dodatkową warstwę ubrań. Pogoda dużo lepsza, wiatr jakby słabszy i bezchmurne niebo, nie obawiałem się o opady deszczu. Zaplanowałem prawie 3 godzinny trening i trasa sama narodziła się w głowie. Po wyjechaniu z domu od razu wiatr w twarz i tak miało być aż do Cieszyna. Dodatkowo sporo krótkich podjazdów czekało na mnie na trasie. Jechałem dokładnie tak jak planowałem i nawet dziury w drogach których ostatnio przybyło sporo nie były dużym problemem. Przed Cieszynem niebezpieczna sytuacja, na zjeździe przy prawie 50 km/h jadący tir z przeciwka zrobił taki wir, że wybiło mnie z toru jazdy, dziury w drodze też nie pomogły w utrzymani toru jazdy, nie wiem jakim cudem udało mi się uratować przed upadkiem i na strachu i wytraceniu prędkości się skończyło. Podjazd do Cieszyna poszedł słabo, zwykle do połowy udawało się wjechać z rozpędu. Cieszyn przejechałem lepiej niż się spodziewałem, bez żadnych postojów i zbędnych spowolnień. Za miastem skręciłem w boczną nieznaną drogę, po drodze dwa fajne podjazdy i znalazłem się na głównej, remontowanej drodze. Miałem szczęście, że udało mi się przejechać, chociaż komfortowo nie było. Po wyjechaniu z obszaru robót drogowych miało być lepiej, tylko teoretycznie. Stan drogi do ronda „Na Wygodzie” to jest katastrofa, tam jest konieczny remont. Za rondem już jest lepiej i jazda była przyjemniejsza. Po skręcie na Dębowiec znowu gorsza jakość nawierzchni. W Dębowcu zrobiłem postój w sklepie, krótki ale potrzebny. Chciałem sprawdzić jedną drogę i skręciłem o jedną za wcześnie, nie miałem zbyt dużo czasu do namysłu i dopiero po wjechaniu spowrotem na główną zorientowałem się że nie skręciłem tam gdzie trzeba. Nie chciałem już kombinować i pojechałem inną trasą. Najpierw fajnym podjazdem do Iskrzyczyna i dalej na Miedzyświeć. Przejazd przez Skoczów to tragedia, zapomniałem o czwartkowym targu. Po przejechaniu tych utrudnień już było lepiej. Wiatr w plecy sprzyjał szybkiej jeździe i na koniec dołożyłem sobie jeszcze jeden podjazd. Niecałe 3 godziny jazdy zaliczone.










  • DST 55.00km
  • Czas 01:52
  • VAVG 29.46km/h
  • VMAX 60.00km/h
  • Temperatura 16.0°C
  • HRmax 164 ( 84%)
  • HRavg 131 ( 67%)
  • Kalorie 883kcal
  • Podjazdy 550m
  • Sprzęt Triban 5
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trening 65

Środa, 11 lipca 2018 · dodano: 14.07.2018 | Komentarze 0

Kolejny niespełna 2 godzinny trening. Tempo podobne, trasa trudniejsza oraz warunki pogodowe gorsze. Mocniejszy wiatr, brak słońca i niska temperatura. Na drogach znowu wariactwo, nie wiem skąd nagle tyle nerwowych kierowców, nigdy tyle nie było, nawet w okresie wakacyjnym. Im bliżej Skoczowa tym mocniejszy wiatr, wystarczyło zmienić przełożenie, zmniejszyć prędkość i jechać dalej z tym samym wysiłkiem. Pagórkowaty odcinek do Goleszowa poszedł jako tako, trochę jazdy w 3 strefie, kilka spowolnień. Od Goleszowa było z wiatrem i fajnie pojechałem fragment do Ustronia. Dosyć szybko przejechałem przez miasto, zacząłem podjazd do Lipowca. Dojechałem do jakiegoś kolarza, od razu złapał moje koło i wiózł się. Im bliżej końca podjazdu tym bardziej męczył się, jego oddech wskazywał, że jedzie bardzo mocno i zaraz będzie miał dosyć. Odpadł na końcowym fragmencie i nie był w stanie dojechać do mnie na wypłaszczeniu. Do Brennej jechałem bardzo spokojnie, zatrzymałem się na skrzyżowaniu. Jak ruszałem to dojechał ale nie złapał koła. Z kilku metrów różnicy z czasem zrobiło się kilkaset i zgubiłem go z pola widzenia. Na podjeździe wyprzedziłem kolejnego kolarza a na szczycie jeszcze jednego. Dosyć dużo rowerzystów jak na tą godzinę, popołudniu pewnie byłoby ich więcej. Sekcje pagórków w Grodźcu przejechałem z marszu, przed Jasienicą małe utrudnienia wybiły mnie z rytmu. Myślałem, że będzie cieplej ale chwila postoju i było mi zimno. Chciałem sobie jeszcze dołożyć na deser jeden podjazd ale w Jaworzu zaczęło padać wiec podkręciłem lekko tempo i po przyjeździe do domu, oberwanie chmury. Zdążyłem w ostatniej chwili.