Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi PiotrKukla2 z miasteczka Bielsko-Biała. Mam przejechane 229777.38 kilometrów w tym 8243.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 25.36 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 2421965 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy PiotrKukla2.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

Trening 2019

Dystans całkowity:8277.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:305:54
Średnia prędkość:27.06 km/h
Maksymalna prędkość:86.00 km/h
Suma podjazdów:105034 m
Maks. tętno maksymalne:189 (96 %)
Maks. tętno średnie:167 (85 %)
Suma kalorii:139662 kcal
Liczba aktywności:110
Średnio na aktywność:75.25 km i 2h 46m
Więcej statystyk
  • DST 141.00km
  • Czas 05:14
  • VAVG 26.94km/h
  • VMAX 63.00km/h
  • Temperatura 17.0°C
  • HRmax 175 ( 89%)
  • HRavg 135 ( 69%)
  • Kalorie 2445kcal
  • Podjazdy 2490m
  • Sprzęt Agree GTC SL
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trening 82

Piątek, 2 sierpnia 2019 · dodano: 09.08.2019 | Komentarze 0

Zdecydowanie najdłuższy i najbardziej wymagający trening w tym tygodniu. Pogoda zapowiadała się najlepiej od początku tygodnia i postanowiłem to wykorzystać i wybrać się na Śląski Dom, najtrudniejszy podjazd szosowy w Tatrach. Wyjechałem przed 9 i było bardzo przyjemnie, niezbyt ciepło ale słonecznie i dlatego jechało się całkiem fajnie. Pomimo okropnego bólu nóg jaki mi towarzyszył od rana noga podawała całkiem dobrze. Na początek czekał mnie przejazd przez Zakopane. Droga prowadziła cały czas pod górę i dlatego dobrze się rozgrzałem przed pierwszym dłuższym i bardziej wymagającym podjazdem do Cyrchli. Wiedziałem co mnie czeka i dlatego jechałem z dużą rezerwą sił. Pierwszy podjazd szybko zaliczyłem i już wiedziałem, że następne kilkanaście kilometrów będzie pod wiatr. Na zjeździe z Brzezin nie byłem w stanie jechać zbyt szybko, przyjąłem aerodynamiczną pozycje i od czasu do czasu dokręcając dotarłem do początku podjazdu w kierunku ronda pod Głodówką. Na podjeździe też nie narzuciłem mocnego tempa i jadąc bardzo równo znalazłem się w całkiem dobrym czasie na rondzie i skręciłem w prawo a tam zaczęły się problemy. Całe 3500 metrów jakie dzieliły mnie od Łysej Polany przejechałem w korku, na szczęście z przeciwka nie było dużego ruchu i udało się sprawnie minąć utrudnienia. Po wjeździe na Słowacje zaczął się kolejny, niezbyt trudny i krótki podjazd. Po raz kolejny wjechałem go równym, podobnym tempem jak poprzednie podjazdy. Na zjeździe odpuściłem techniczną i szybką jazdę a kolejny podjazd na Siodło pod Przysłopem chciałem pojechać mocniej. Dobrałem idealne przełożenie i starałem się trzymać około 300 Wat. Udało się to bez najmniejszych problemów i już wtedy wiedziałem, że jest to idealne tempo które w ten dzień pozwoli wjechać równo i bez kryzysów pod Śląski Dom. Po wjeździe na szczyt zaczął się długi zjazd przez Zdziar aż do Tatrzańskiej Kotliny. Niestety cały czas towarzyszył mi silny wiatr w twarz, wysiłek wynagrodził nowy asfalt na kilku kilometrach. Nie pamiętam jak wyglądała ta droga przed wymianą nawierzchni ale każdy odcinek równej drogi jest na miarę złota. W końcu dotarłem do skrętu w prawo w kierunku Smokowca. Zatrzymałem się na moment, przy okazji przelałem wodę z butelki do bidonu a przypadkowo napotkani turyści z Polski zabrali pustą butelkę do samochodu, żebym nie musiał jej wieść w kieszonce. Po długim zjeździe czekało na mnie 15 kilometrów drogi prowadzącej prawie cały czas w górę. Wiatr na tym odcinku był w miarę sprzyjający, nie wiał idealnie w plecy ale przynajmniej nie przeszkadzał. Wolnym tempem posuwałem się do przodu. Ruch na drogach był niewielki, więcej samochodów i pieszych było tylko przy wejściach do Dolin, parkingach czy miejscowościach mijanych po drodze. Na niebie zaczęły pojawiać się chmury, prognozy nic nie mówiły o deszczach wiec nie przejąłem się tym faktem i zbliżając się do pierwszego od wielu kilometrów bardziej wymagającego podjazdu przyjąłem większą dawkę energii i na moment zatrzymałem się by sprawdzić gdzie dokładnie mam skręcić. Gdy trafiłem na właściwą drogę i zacząłem podjazd na Hrebienok to na drodze pojawił się szlaban i Policjanci. Okazało się, że wjazd na górę rowerem jest możliwy tylko w godzinach miedzy 17 a 9 rano. Byłem tam przed 11 i wjechać nie mogłem, trudno, mam nadzieje, że niedługo nie stanie się tak jak w przypadku Morskiego Oka i pojawi się całkowity zakaz jazdy rowerem na tym odcinku. Byłem trochę zawiedziony, chciałem się delikatnie przepalić przed podjazdem na Śląski Dom ale się nie udało. Do początku podjazdu dnia musiałem jeszcze przejechać dwa kilometry. Nie miałem ochoty na mocną jazdę i spokojnie dotarłem do początku wzniesienia. Korciło aby zjechać do miejscowości Gerlachów i zaliczyć dodatkowe 3 kilometry podjazdu ale nie zdecydowałem się na ten ruch. Zacząłem podjazd dosyć spokojnie, po chwili przede mną pojawił się zamknięty szlaban. Musiałem zejść z roweru, przejść kawałek piechotą i dopiero wsiąść spowrotem na rower. Na całe szczęście na tym podjeździe żaden zakaz nie obowiązywał i spokojnie mogłem jechać. Nie wiem skąd dokładnie mierzyłem ostatnio czas. Za szlabanem miałem około 1:15 i nie zerowałem stopera. Ruszyłem mocniej ale już po chwili pojawiły się pierwsze przeszkody, bardzo dużo pieszych przemierzało ten odcinek, sporą cześć podjazdu jechałem slalomem lawirując miedzy ludźmi. Starałem się jechać równym tempem bez szarpania ale nie zawsze to wychodziło. Gdzieś w połowie podjazdu dojechałem do jakiegoś kolarza który od razu złapał moje koło, długo próbował się utrzymać ale w końcu został. Myślałem, że w końcówce będzie trochę więcej luzu, niestety do dużej liczby pieszych dołączyła bardzo zła nawierzchnia, na pewno gorsza niż rok temu, momentami nie było kawałka asfaltu na szerokości jezdni co w znacznym stopniu wpływało na moją motywację do jazdy. Wydawało mi się, że jadę dużo słabiej niż w zeszłym roku, czułem rezerwy ale nie chciałem jechać na maksa bo czekało mnie jeszcze ponad 60 kilometrów drogi do Zakopanego. Gdy w końcu zobaczyłem w niedalekiej odległości szczyt to postanowiłem trochę podkręcić tempo. Udało się dojechać na szczyt po 31 minutach podjazdu. Czas wyszedł na pewno lepszy niż w ubiegłym roku chociaż stać mnie było na więcej. Na szczycie również pełno ludzi, nie zabawiłem tam długo, po raz pierwszy zdecydowałem się na ubranie kurtki na zjazd. Zjazd po złej nawierzchni był drogą przez mękę, chciałem zjechać bezpiecznie, bez defektu i przegrzania obręczy. Gdy dotarłem do lepszej nawierzchni w drugiej części zjazdu to odetchnąłem z ulgą. Sama końcówka zjazdu była szybsza i prawie zapomniałem o szlabanie na dole ale na szczęście nie musiałem awaryjnie hamować. Zjazd głównie przez nawierzchnie a także pieszych nie należał do szybkich i udanych w moim wykonaniu. Na dole rozebrałem kurtkę i ruszyłem w kierunku Tatrzańskiej Kotliny. Droga prowadziła prawie cały czas w dół. Musiałem się zmagać z podmuchami wiatru które skutecznie udaremniały, równą, szybką i efektywną jazdę. W kilku miejscach wystąpiły utrudnienia drogowe, łatanie dziur, zamiatanie zanieczyszczonych żwirem dróg, wszystko dla zwiększenia bezpieczeństwa jazdy na tym odcinku. Gdy dotarłem do skrzyżowania z drogą w kierunku Polski to zatrzymałem się na moment a później wjechałem na ścieżkę rowerową która po około 2 kilometrach się skończyła. Droga cały czas pięła się do góry. Nie było zbyt stromo wiec jechałem dosyć szybko. Gdy wjechałem na odcinek z nową nawierzchnią to zauważyłem świeżo namalowane linie których kilka godzin wcześniej nie było. Pasy ruchu były dodatkowo oddzielone pachołkami po to aby nie najeżdżać na linie. Po dojechaniu do Zdziaru zaczął się bardziej wymagający podjazd. W dobrym tempie wjechałem na szczyt i pomimo prawie 100 kilometrów w nogach noga podawała całkiem nieźle. Zjazd niestety musiałem odpuścić i spokojnie zjechać do skrzyżowania na którym pojechałem w lewo za główną drogą. Zaczął się kolejny, niezbyt trudny podjazd. Zorientowałem się, że nie mam już wody, do Polski było niedaleko i postanowiłem dojechać do granicy i tam spróbować kupić wodę. Sprawnie wjechałem na szczyt, na zjeździe znowu nie radziłem sobie najlepiej a gdy wjechałem do Polski to jedyną szansa na zakup wody był dojazd do Parkingu przy drodze prowadzącej do Morskiego Oka. Około kilometrowy odcinek dłużył mi się strasznie i w końcu dotarłem do wodopoju. Z dużej butelki wody połowę wypiłem na miejscu a drugą przelałem do bidonu. Do Zakopanego miałem jeszcze ponad 20 kilometrów z dwoma podjazdami. Postanowiłem pojechać oba mocno, podobnie jak Śląski Dom. Minąłem Łysą Polane i gdy tylko nachylenie wzrosło to podkręciłem znacznie tempo. Jechałem cały czas równo i mocno w tempie prawie wyścigowym. Po drodze minąłem kilka grupek kolarzy ale żaden nie zareagował i nawet nie próbował łapać mojego koła. Bardzo lubię ten podjazd ale jest krótki i szybko się skończył. Na rondzie odbiłem w kierunku Zakopanego, na zjeździe musiałem kilka razy hamować, ale przynajmniej krótkie odcinki przejechałem nieźle technicznie. Ostatnim wymagającym podjazdem były Brzeziny. Ruszyłem mocno i trzymałem założoną moc, pod koniec nogi się już buntowały ale nie poddałem się i w założonym tempie przejechałem cały podjazd. Później już zluzowałem, czułem w nogach cały tydzień wymagających treningów a także sporą ilość kilometrów pokonanych pieszo przez ostatnie dni. Po dobrym technicznie zjeździe do Zakopanego w jako takim tempie pokonałem ostatni odcinek prowadzący w górę i w bardzo rozjazdowym tempie zjechałem do Centrum Zakopanego.
Idealny trening na zakończenie ciężkiego cyklu treningowego. Najbardziej lubię takie treningi, kilkugodzinne z mocnymi akcentami na podjazdach. Bardzo dobrze podjazdy pomimo dużego i narastającego w trakcie jazdy zmęczenia a także próba zjazdów po nieznanych i zapomnianych szosach. Szkoda, że nie udało się wjechać na Hrebienok ale nie było to zależne ode mnie.


Informacje o podjazdach:

Wychodzi na to, że był to dzień rekordów czasowych na podjazdach. Z 9 zaliczonych segmentów, na 7 poprawiłem swoje najlepsze czasy. Wszystkie czasy poprawiłem o więcej niż 20 sekund a na żadnym nie jechałem na 100 % możliwości. To najlepsza wizytówka mojej obecnej formy.




  • DST 52.00km
  • Czas 02:01
  • VAVG 25.79km/h
  • VMAX 69.00km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • HRmax 167 ( 85%)
  • HRavg 133 ( 68%)
  • Kalorie 978kcal
  • Podjazdy 1140m
  • Sprzęt Agree GTC SL
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trening 81

Czwartek, 1 sierpnia 2019 · dodano: 09.08.2019 | Komentarze 0

Początek miesiąca nie przyniósł zmian w pogodzie, w dalszym ciągu pochmurno, niezbyt ciepło a w prognozach deszcze i burze. Ten dzień wyglądał inaczej niż poprzednie ale nie z powodu pogody. Zamiast treningu na rowerze wybraliśmy się na pieszą wędrówkę w Tatry. Gorsza pogoda spowodowała, że nie było tłumów na szlakach i można było ruszyć trochę później. Było dla mnie ważne aby być właśnie tam tego dnia niekoniecznie przy takiej pogodzie. Przynajmniej było mniej świadków. Był to moment który będę pamiętał przez całe życie. Samo wejście nie było długie a trasa wydała się łatwiejsza niż wskazywały na to drogowskazy. Niestety po wejściu na szczyt pogoda się załamała, zrobiło się zimno i szybko trzeba szybko się ewakuować. Podczas zejścia w dół zaczęło padać, z przerwami padało aż do Doliny Strążyska. Na dole zauważyłem, że na butach jest pełno błota a ubrania nie wyglądały lepiej. Zejście było bardzo trudne, na mokrych, wyślizganych kamieniach ciężko było złapać przyczepność. Ciepła herbata po zejściu ze szlaku postawiła Nas na nogi i kolejne 3 kilometry do Zakopanego były przyjemniejsze.
Po południu pogoda poprawiła się znacznie, miałem trochę wolnego czasu wiec wybrałem się na kolejną około 2 godzinną rundkę po okolicznych podjazdach. Nogi po pieszej wędrówce bolały ale żal było marnować pogody i czasu. Wydostanie się z Zakopanego było tradycyjnie kłopotliwe ale jakoś się udało. Na początek szybki ale i nieprzyjemny dojazd do Poronina wśród sporej ilości samochodów, na rondzie tym razem skręciłem w kierunku Bukowiny. Pierwsze kilka kilometrów przez Poronin wiodło lekko w górę, dopiero za skrętem na Murzasichle nachylenie wzrosło ale tak naprawdę ostatnie 2 kilometry były wymagające. Noga podawała całkiem nieźle i z dobrą mocą pokonałem końcowy fragment podjazdu i znalazłem się na rondzie w Bukowinie. Na zjeździe do Białki same spowolnienia, najpierw autobus który w końcu zjechał na pobocze a następnie traktor który udało się wyprzedzić dopiero w połowie zjazdu. Ostatnie 2 kilometry to była walka przede wszystkim z silnym wiatrem wiejącym w twarz. Próbowałem przybrać maksymalnie aerodynamiczną pozycje, zjazd był całkiem szybki jak na warunki. Za sobą miałem najłatwiejszą część trasy, czekało na mnie jeszcze ponad 30 kilometrów z trzema wymagającymi podjazdami. Na pierwszy rzut poszedł Wierch Rusiński. Podjazd którego nigdy jeszcze nie jechałem od początku do końca. Najtrudniejsze sekcje występują w pierwszej części i to tam też pojechałem najmocniej. Udało się dosyć sprawnie dojechać do wypłaszczenia przed drugą łatwiejszą częścią podjazdu. Szybko pokonałem ten odcinek i myślałem, że nie będzie większych trudności przed zjazdem do Białego Dunajca. Na trasie czekały na mnie jeszcze dwie krótkie ścianki ponad 10 procentowe i niespodzianka w postaci zamkniętej drogi w kierunku Białego Dunajca. Chcąc czy nie chcąc musiałem zjechać Ścianą Bukowina. O szybkiej jeździe nie było mowy bo przede mną było sporo samochodów których wyprzedzić się nie dało. Jakoś dotarłem do Białego Dunajca gdzie sprawnie przejechałem dwa zakręty 90 stopni i przedostałem się na drugą stronę Zakopianki gdzie zaczął się kolejny podjazd. Odcinek który pokonywałem wielokrotnie w dół ma nową nawierzchnie wiec jedzie się przyjemniej. Na początek krótka ścianka około 20 % a później zmienne nachylenie, długi odcinek prawie płaski i trochę trudniejsza końcówka. Po wjeździe na główną drogę do Zebu ciągle jest pod górę. Dalej kilka zjazdów i krótkich podjazdów przed dłuższym odcinkiem prowadzącym w dół do Nowego Bystrego. Na zjeździe nie byłem w stanie jechać szybko i dobrze technicznie ale bezpiecznie dostałem się do początku ostatniego już podjazdu pod Butorowy Wiech. Narzuciłem dosyć dobre tempo które udało mi się utrzymać aż do samego szczytu. Zjazd do Kościeliska znów niezbyt szybki i dobry technicznie. Na szczęście dojazd do Zakopanego bez spowolnień i dopiero po przejechaniu pierwszego ronda pojawiły się utrudnienia. Ostatni kilometr potraktowałem jako rozjazd.
Całkiem dobry trening, bardzo fajne podjazdy w dobrym tempie ale słabe zjazdy, jakoś nie umiałem zjeżdżać szybko a i technicznie nie wyglądało to lepiej. Idealna trasa i długość treningu przed królewskim dystansem jaki planowałem na piątek.


Informacje o podjazdach:





  • DST 34.00km
  • Czas 01:33
  • VAVG 21.94km/h
  • VMAX 59.00km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • HRmax 186 ( 95%)
  • HRavg 146 ( 74%)
  • Kalorie 839kcal
  • Podjazdy 1060m
  • Sprzęt Agree GTC SL
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trening 80

Środa, 31 lipca 2019 · dodano: 06.08.2019 | Komentarze 0

Szybki trening przed zapowiadanymi opadami deszczu. Wczoraj wymieniłem baterie w czujnikach ale nie chciały zaskoczyć i długo szukałem nowych baterii w zakopiańskich sklepach. Ostatecznie nie kupiłem i rano miernik zaczął działać i mogłem wyjechać na trening. Zapomniałem podładować Garmina i awaryjnie włączyłem aplikacje Stravy w telefonie. Znowu zapomniałem o konfiguracji czujników i dane się nie zapisywały. Jakoś długo się zbierałem i wyjechałem dopiero po 9. Z dłużej trasy musiałem zrezygnować i postanowiłem zrobić krótki trening na podjeździe pod Salamandrę. Dosyć sprawnie wydostałem się z Zakopanego i przystąpiłem do rozgrzewki. Już podczas rozgrzewki czułem, że nie jest to mój najlepszy dzień, mimo to przystąpiłem do treningu.
Pierwszy podjazd był bardziej na rozpoznanie, nie wiedziałem jak długo będę podjeżdżał i stwierdziłem, że idealną długością powtórzenia będzie dokładnie 7 i pół minuty. Nie byłem w stanie dawać z siebie tyle ile oczekiwałem. Brakowało około 10 Wat na każdym powtórzeniu. Po czterech powtórzeniach zrobiłem zaplanowaną 10 minutową przerwę. Po zjeździe do Kościeliska zaczęło kropić. Nie czułem się na tyle dobrze aby zrobić kolejne cztery powtórzenia i postanowiłem wjechać raz ale znacznie mocniej. Dałem z siebie prawie wszystko a na koniec zjechałem kawałek w kierunku Nowego Bystrego i na podjeździe generowałem jeszcze lepszą moc niż wcześniej przez 2 minuty. Zjeżdżając natrafiłem na drogowców którzy naprawiali nawierzchnie i na kolejne wjazdy nie miałem co liczyć. Na 30 kilometrach podjechałem aż 1000 metrów w górę oraz uzyskałem ponad 100 TSS. Nie miałem ochoty zmoknąć po raz trzeci w tym tygodniu i spokojnie wróciłem do Zakopanego. Był to najkrótszy ale zdecydowanie najmocniejszy trening w ostatnim czasie.



Informacje o podjazdach:

Tak się złożyło, że za każdym kolejnym razem poprawiałem poprzedni czas.
 




  • DST 104.00km
  • Czas 03:56
  • VAVG 26.44km/h
  • VMAX 63.00km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • HRmax 176 ( 90%)
  • HRavg 140 ( 71%)
  • Kalorie 1950kcal
  • Podjazdy 2120m
  • Sprzęt Agree GTC SL
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trening 79

Wtorek, 30 lipca 2019 · dodano: 05.08.2019 | Komentarze 0

Drugi dzień tygodnia zaczął się obiecująco, całkiem dobra pogoda i dosyć ciepło. Tak było do około 8, później się rozpadało i nie widać było jakiejś poprawy aury. Lepiej zrobiło się po 9 i gdy tylko trochę drogi obeschły wyjechałem na około 4 godzinny trening. Z planowanej trasy na Słowacje musiałem zrezygnować. Nie miałem na tyle czasu aby zaliczyć wszystkie planowane podjazdy, trasa jaką chciałem przejechać nie była trudna ale zapowiadała się ciekawie. Postanowiłem zaliczyć dwa nowe podjazdy na Słowacji w okolicy Spiskiej Magury. Wyjechałem w kierunku Centrum i w górę Zakopanego. Musiałem jechać objazdem przez Drogę do Olczy, pomimo dużego ruchu sprawnie wydostałem się z Zakopanego. Pierwszy podjazd przejechałem spokojnie, z drogi rozprzestrzeniał się fajny widok na Zakopane ale nie chciało mi się zatrzymywać aby zrobić zdjęcie. Po kilku minutach podjazdu zrobiło się prawie płasko ale do zjazdu było jeszcze ponad kilometr drogi prowadzącej raz lekko w dół, raz w górę. Sprawnie przejechałem ten odcinek a na zjeździe próbowałem przyjąć możliwie najlepszą pozycje aerodynamiczną i technicznie pokonać kilka zakrętów które były później. Ostatnie kilka miesięcy pracy nad zjazdami przyniosły efekty, na zjazdach złożonych z długich prostych połączonych z ciasnymi zakrętami radze sobie znacznie lepiej niż wcześniej. Po zjeździe zaczął się kolejny podjazd, dobrze mi znana Głodówka. Podobnie jak wcześniej starałem się jechać spokojnie a mimo to szybko znalazłem się na rondzie na którym skręciłem w prawo, po krótkim zjeździe i niedługim łagodnym podjeździe byłem na Głodówce. Na 20 kilometrach pokonałem już 500 metrów w pionie co rzadko zdarza mi się podczas treningów w okolicach domu. Zjazd po nie najlepszej nawierzchni z dużym ruchem samochodowym nie należał do najprzyjemniejszych, mało brakowało abym przegapił skręt w prawo na Brzegi. Tam nawierzchnia jeszcze gorsza, trzęsło strasznie a zjazd ciągnął się ponad 4 kilometry. Po zjeździe skorzystałem po raz pierwszy z mapy by upewnić się którą dróżką jechać aby trafić na podjazd pod Rzepiska. Lepiej było jechać główną i tak też zrobiłem. Po około dwóch kilometrach łatwej drogi skręciłem w prawo, już wtedy wiedziałem, że może braknąć mi picia w bidonach a czekało mnie ponad 20 kilometrów jazdy po słowackich szosach. Początek podjazdu pod Rzepiska jest łagodny, później robi się coraz trudniej i tak aż do rozwidlenia dróg. Po raz pierwszy wybrałem krótszy ale bardziej wymagający wariant. Nachylenie nie spada poniżej 10 %, podjazd jest krótszy i nieco łatwiejszy niż ściana Bukowina w Gliczarowie ale potrafi dać w kość. Jechałem takim tempem aby mieć komfortową dla mnie kadencję. Zapomniałem jak wygląda końcówka podjazdu w kierunku Łapszanki, po drodze jeszcze dwa trudniejsze fragmenty które dały mi w kość. Po wjeździe na Słowację miałem problem na zjeździe, najpierw prawie wyprostowałem jeden zakręt próbując minąć psa który szwendał się po drodze a kawałek dalej na nierównej szosie zgubiłem bidon. Musiałem się po niego wrócić ale nie straciłem dużo czasu na szukanie zguby. Po dojeździe do Ostruni skręciłem w lewo w zupełnie nieznaną mi drogę. Pierwsze kilka kilometrów prowadzi prawie cały czas w dół a po dojeździe do miejscowości Wielka Frankowa zaczyna się kilkukilometrowy podjazd. Zupełnie nie znałem tego odcinka a był bardzo ciekawy, na podjeździe dałem z siebie dużo więcej niż na wcześniejszych wzniesieniach. W dobrym tempie wjechałem na szczyt i zacząłem kilkukilometrowy zjazd do Spiskich Hanuszowic. Po dojeździe do skrzyżowania z drogą prowadzącą w kierunku przejścia Granicznego z Polską lub Magurskiego Siodła zawróciłem. Na południowym wschodzie zbierały się ciemne chmury, miałabym jeszcze czas aby zaliczyć podjazd na Magurskie Siodło od północnej strony ale aura spowodowała, że wolałem zawrócić. Podjazd w kierunku Frankowskiej Góry od wschodniej strony wygląda ciekawiej niż wersja zachodnia. Pojechałem odrobinę mocniej a na szczycie zatrzymałem się i zrobiłem kilka zdjęć. Na zjeździe znowu poćwiczyłem trochę technikę a później czekał mnie długi i łagodny podjazd do Ostruni. Jazda była dosyć męcząca a odcinek dłużył się niemiłosiernie. Później wpadłam na pomysł powrotu przez Przełęcz Zdziarską, w jej kierunku prowadzi długi, ciekawy i widokowy podjazd. Dzisiaj widoków nie było a na podjeździe zacząłem walczyć z początkami kryzysu. Picia już prawie nie miałem, najbliższy sklep kilka kilometrów dalej i żeby tam dojechać trzeba było najpierw wjechać pod górę a później zjechać bardzo zniszczoną drogą w kierunku głównej szosy łączącej Polskę ze Spiszem. Bezpiecznie dotarłem na główną szosę a na zjeździe próbowałem po raz kolejny skupić się na technice, niestety był tak duży ruch, że przed każdym zakrętem musiałem hamować. Po skręcie w kierunku Jurgowa zaczynało kropić, w lekkim deszczu dojechałem do Polski i zacząłem szukać sklepu. Znalazłem go w Jurgowie. W międzyczasie zaczęło padać mocniej i wychodząc ze sklepu musiałem odczekać na chwilę a później zrobiło się lepiej. Na podjeździe przez Brzegi dałem z siebie dużo, w końcówce wyczerpała się bateria w mierniku mocy. Od poniedziałku pojawiał się komunikat o słabej baterii ale go zlekceważyłem. Po dojeździe do Bukowiny obserwowałem niebo by wybrać taki kierunek aby nie zmoknąć. Lepiej wyglądało niebo na południu niż na zachodzie i nie chcąc znów jechać przez Głodówkę zjechałem do Poronina i skręciłem w nieznaną mi drogę przez Murzasichle. Niebo robiło się coraz ciemniejsze, szansa na dojechani suchym malała z każdą minutą. Podjazd jechałem dosyć mocno z kilkoma spowolnieniami spowodowanymi przez pieszych czy samochody zatrzymujące się na środku drogi. Dosyć ciekawy odcinek prowadzi aż do drogi prowadzącej od Głodówki do Zakopanego. Po wjechaniu na tą drogę było już mokro a gdy tylko wjechałem do Zakopanego to zaczęło padać. Na drodze coraz więcej wody, samochodów sporo i jeszcze ten objazd który wydłużył dojazd do kwatery o kilka minut. W Zakopanem padało jakby mniej ale rower był w bardzo złym stanie, drugi komplet ciuchów całkiem mokry i brudny a w butach basen.
Drugi raz dojechałem w podobnych warunkach i znowu musiałem poświecić czas na doprowadzenie roweru do porządku a buty suszyły się dłużej niż dzień wcześniej. W sumie całkiem dobry trening, były wyraźne oznaki kryzysu, chyba niezbyt dobrze się zaaklimatyzowałem w otoczeniu bo nogi nie pracują na tyle dobrze abym czuł 100 % satysfakcję z jazdy.


Informacje o podjazdach:

Zaliczyłem aż cztery nowe dla mnie podjazdy a dodatkowo poprawiłem najlepsze czasy na dwóch podjazdach. Nie byłem zbytnio zadowolony ze swojej jazdy. Czułem, że nie jest najlepiej ale nie było tak źle o czym świadczą wyniki. 




  • DST 105.00km
  • Czas 03:28
  • VAVG 30.29km/h
  • VMAX 62.00km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • HRmax 143 ( 72%)
  • HRavg 124 ( 63%)
  • Kalorie 1338kcal
  • Podjazdy 590m
  • Sprzęt Agree GTC SL
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trening 76

Sobota, 27 lipca 2019 · dodano: 03.08.2019 | Komentarze 0

Wreszcie przyszedł moment na który czekałem długo – urlop. Aby zrobić jakiś dłuższy trening musiałem wyjechać po 6 rano a i tak skróciłem jazdę o godzinę. Wybrałem stosunkowo łatwą trasę która w wietrznych warunkach była trudniejsza niż na papierze. Początek był ciężki, nigdy dobrze nie jeździłem o tak wczesnej porze ale po kilkunastu minutach jazdy było już dobrze. Na trasie tradycyjnie trochę utrudnień wymagających większej uwagi ale nie stanowiących większych problemów
Po około godzinie jazdy złapałem dobry rytm i od tego momentu jechałem równym i dobrym tempem. Nie było za ciepło i nie musiałem zatrzymywać się w sklepie. W Bielsku pojawiły się problemy, najpierw przedzieranie się przez zatłoczone ulice a później strzeliła linka od tylnej przerzutki. Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie fakt, że dzień wcześniej wymieniłem wszystkie linki. Podregulowałem przerzutkę tak aby łańcuch znajdował się na możliwie dużej koronce kasety i wróciłem wolnym i szarpanym tempem do domu.
Pierwszy poważniejszy defekt w tym roku na szczęście trafił się podczas treningu, ta linka chyba była felerna, strzeliła zaraz przy mocowaniu. Po wcześniejszych problemach z linkami dokładnie sprawdziłem prowadnice w klamkach. Są już zużyte i niedługo powinny zostać wymienione na nowe ale przyczyna ostatniego uszkodzenia linki została już wyeliminowana.







  • DST 86.00km
  • Czas 03:04
  • VAVG 28.04km/h
  • VMAX 67.00km/h
  • Temperatura 19.0°C
  • HRmax 182 ( 93%)
  • HRavg 140 ( 71%)
  • Kalorie 1444kcal
  • Podjazdy 1340m
  • Sprzęt Agree GTC SL
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trening 75

Czwartek, 25 lipca 2019 · dodano: 03.08.2019 | Komentarze 0

Kolejny trening zawierał 15 minutowe powtórzenia na FTP. W tym celu pojechałem do Ustronia z myślą o trzykrotnym zaliczeniu podjazdu na moją ulubioną Równicę. Kolejny raz dobrze się rozgrzałem i dało to oczekiwany rezultat. Pierwszy podjazd zacząłem mierzyć około 300 metrów za skrzyżowaniem w Jaszowcu. Zacząłem odrobinę za mocno i musiałem zluzować. Nie byłem zadowolony z jazdy w dalszej części podjazdu ale moc wyszła dobra. Na zjeździe próbowałem ćwiczyć technikę ale żwir w kilku miejscach skutecznie mnie zniechęcił. Drugi podjazd zacząłem w innym miejscu i po 15 minutach jazdy byłem dokładnie na końcu podjazdu. Zjazd wyglądał podobnie ale pojawiły się utrudnienia, wycinka drzew w Jaszowcu spowodowała, że co jakiś czas droga była nieprzejezdna. Musiałem zawrócić dużo wcześniej i jechać mocno prawie do Skibówki. Końcówka już na oparach i od razu zjazd w dół. Rozpocząłem go bardzo dobrze a później nie wszystko wyglądało już tak dobrze. Po drodze do domu zrobiłem jeszcze kilka podjazdów na mocy progowej.






  • DST 46.00km
  • Czas 01:45
  • VAVG 26.29km/h
  • VMAX 63.00km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • HRmax 182 ( 93%)
  • HRavg 134 ( 68%)
  • Kalorie 790kcal
  • Podjazdy 800m
  • Sprzęt Agree GTC SL
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trening 74

Środa, 24 lipca 2019 · dodano: 03.08.2019 | Komentarze 0

Po dniu wolnym od jazdy spowodowanym lekkim załamaniem pogody wyjechałem na pierwszy od prawie 3 tygodni mocniejszy trening. Zaplanowałem dwie lub trzy serie 1 minutowych akcentów w 6 strefie mocy. Trening oczywiście chciałem zrealizować na podjeździe pod Przegibek. Po bardzo dobrej rozgrzewce przystąpiłem do działania. Pierwsza seria poszła jako tako, największy problem stanowili drogowcy pracujący nad naprawą nawierzchni. Po spokojnym zjeździe do Międzybrodzia zacząłem drugą część treningu. Nie szło najlepiej ale udało się zrobić 5 powtórzeń na założonej mocy. Nie zdecydowałem się na trzecią serię i będąc nieco ujechany ciężko się jechało aż do końca treningu.






  • DST 101.00km
  • Czas 03:40
  • VAVG 27.55km/h
  • VMAX 71.00km/h
  • Temperatura 19.0°C
  • HRmax 178 ( 91%)
  • HRavg 133 ( 68%)
  • Kalorie 1660kcal
  • Podjazdy 1690m
  • Sprzęt Agree GTC SL
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trening 73

Niedziela, 21 lipca 2019 · dodano: 03.08.2019 | Komentarze 0

Po sobotniej czasówce przyszła kolej na mocny trening w niedziele. Miałem do wyboru kilka opcji: Lysa Hora, Kamenna Chata czy Beskid Mały w większej grupie. Po analizie prognoz pogody zdecydowałem się na pierwszy od prawie dwóch lat niedzielny trening z TwomarkSport. Wstałem o odpowiedniej porze, przygotowałem wszystko i dzięki temu o idealnej porze wyjechałem z domu. Stwierdziłem, że lepiej będzie dołączyć do grupy w Straconce gdzie mam dogodniejszy dojazd niż pod Twomark i bez objazdów na ul. Cieszyńskiej. Spokojnie dojechałem pod sklep Biegacza a tam już większość osób czekała, dojechały tylko dwie osoby spod sklepu Twomark i w ponad 10 osobowym gronie ruszyliśmy w kierunku Przegibka. Trzymałem się w środku grupy ale gdy tylko zaczął się podjazd to wszystko się podzieliło. Kilka osób swobodnie odjechało a ja postanowiłem wjechać swoim tempem. Pierwszy podjazd bez odpowiedniej rozgrzewki nigdy mi nie wychodzi i jak się okazało dla mnie był to najsłabszy podjazd dla części grupy najlepszy. Wjechałem gdzieś w środku stawki a na zjeździe pomimo całkiem niezłej technicznie jazdy zostałem nieco z tyłu. Im bliżej Międzybrodzia tym gorzej mi się jechało. Nie wiedziałem o co chodzi i zacząłem jechać coraz bardziej asekuracyjnie. Z czasem zorientowałem się w czym problem a całkowite wyeliminowanie problemu wymagało zatrzymania się. W pewnym momencie zostałem za grupą i wtedy zatrzymałem się. Przy szybkiej zmianie kół źle zamocowałem zacisk, nie dość, że był założony na odwrót to jeszcze nie trzymał odpowiednio i na wybojach popuścił na tyle, że koło się przesunęło i powodowało duży dyskomfort. Po około 30 sekundowym postoju ruszyłem dalej, grupa była za daleko aby szybko dogonić i jechałem swoim tempem. Cały czas widziałem peletonik z przodu a po drodze nie działo się nic co miałoby wpływ na powiększenie starty i podjazd na Kocierz zaczynałem około minutę za resztą. Już na samym początku bardzo miła niespodzianka w postaci nowiutkiej nawierzchni. Jadąc po takiej drodze zapomina się chociaż na moment o nachyleniu które nie spada poniżej 15 % na odcinku 800 metrów. Postanowiłem wjechać ten odcinek na maksa i szybko dojechałem do innych, z wyprzedzeniem był mały problem ale udało się bez przeszkód znaleźć odpowiedni tor jazdy. Gdy nachylenie spadło do przyjemniejszych 10 ?lej dawałem z siebie wszystko. Przy wjeździe na główną drogę widziałem przed sobą dwójkę z Jafi Sport a z przodu było trzech najlepszych zawodników. Do szczytu jechałem już nieco lżej ale wciąż z mocą wyższą niż FTP. Zjazd był niezły chociaż nie najszybszy, w kilku miejscach pojawił się żwir a ruch na drodze był już spory i to trochę utrudniało jazdę w dół. Kolejne podjazdy również pojechałem mocno. Po zjeździe z Kocierzy i skręcie na Porąbkę przesuwałem się do przodu. Gdy zrobiło się stromo to ruszyłem mocno i w dobrym tempie wjechałem krótki ale wymagający podjazd. Przed podjazdem miałem dużą stratę do najlepszych i dlatego wjechałem za nimi. Na zjeździe nieco odpuściłem i zostałem z tyłu, peletonik podzielił się na kilka grupek, jedna pojechała nieco inną drogą i zjechaliśmy się dopiero przed Przegibkiem. Od początku podjazdu tempo było mocne. W pewnym momencie zostało nas 7 osób, później 6, ja nie umiałem jechać tempem kolegów i odpuściłem. Gdy zrobiło się trudniej to zacząłem nadrabiać i ostatecznie wyprzedziłem jeszcze 3 osoby i wjechałem na szczyt za Aleksem i Michałem którzy tego dnia wiedli prym na podjazdach. Na zjeździe znowu starałem się jechać jak najlepiej technicznie i wyszło całkiem nieźle. Miałem jeszcze trochę czasu i postanowiłem objechać rundę którą przemierza TDP podczas etapu z metą w Bielsku. Spokojne pokonanie pętelki zajęło mi 15 minut. Później podjechałem jeszcze pod Szyndzielnie i gdy zorientowałem się, że niewiele brakuje mi do 100 kilometrów postanowiłem dokręcić. Wjechałem w Dolinę Wapienicy i przed podjazdem pod Krzywą Chatę zawróciłem. Zjazd w dół sprzyjał ćwiczeniu techniki i wykorzystałem to. Wróciłem do domu w momencie gdy było już dosyć ciepło.







  • DST 84.00km
  • Czas 03:11
  • VAVG 26.39km/h
  • VMAX 68.00km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • HRmax 158 ( 81%)
  • HRavg 134 ( 68%)
  • Kalorie 1611kcal
  • Podjazdy 1500m
  • Sprzęt Agree GTC SL
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trening 72

Czwartek, 18 lipca 2019 · dodano: 30.07.2019 | Komentarze 0

Po środowym lekkim treningu postanowiłem wykorzystać większą ilość wolnego czasu i pojechać na spokojną rundkę z podjazdami. Wyjechałem o podobnej porze jak w poprzednich dniach. 
Na początek tradycyjnie czekał na mnie Przegibek. Dosyć szybko dojechałem do Straconki i w dobrym tempie wjechałem na przełęcz. Jedyny problem to świeży, klejący się do opon asfalt w kilku miejscach.  Na zjeździe próbowałem ćwiczyć technikę ale nie bardzo mi to wyszło. Dużo lepiej poszedł mi łatwiejszy odcinek zjazdu w Międzybrodziu. Na takich odcinkach zwykle sobie nie radzę i tracę sporo czasu. Później starałem się jechać równym tempem i nawet mi to wychodziło. Przed kolejnym podjazdem czekał mnie jeszcze pagórkowaty odcinek wzdłuż jeziora. Skupiłem się na równym tempie bez szarpania i musiałem często zmieniać przełożenia aby utrzymać równą moc. Przed Kocierzem pojawił się krótki odcinek bez nawierzchni i ruch wahadłowy. To była dopiero przymiarka do tego co czeka mnie na podjeździe. Do łatania dziur wykorzystano bardzo popularną metodę lepikowania i wysypywania na wierzchnią warstwę drobnych kamyczków. Kamyki były wszędzie, przeszkadzały nawet w wolnej jeździe pod górę. Czystsza droga pojawiła się dopiero w drugiej części podjazdu. Na zjeździe chciałem poćwiczyć technikę i początek wyglądał nieźle, idealnie i dosyć szybko wchodziłem  w zakręty, dalej już pojawiły się schody a później także samochody i nie mogę być zadowolony z tego zjazdu. Krótki, stromy podjazd w Targanicach wjechałem bardzo wolno, by jechać wolniej musiałbym wyjść ze strefy komfortu jeżeli chodzi o kadencje. Zjazd do Porąbki również nie należał do najszybszych i najlepszych w moim wykonaniu. W dobrym tempie wjechałem na Przegibek a na zjeździe znowu w jednym miejscu musiałem hamować bo pojawił się samochód na poboczu a drugi moment w którym zwykle nie radziłem sobie najlepiej tym razem wyglądał lepiej. W sumie bardzo szybko zjechałem z przeleczy, około 10 sekund dłużej zjeżdżałem niż podczas najlepszego zjazdu. Przez Bielsko przejechałem sprawnie i wykorzystując wolny czas stanąłem jeszcze w bufecie na uzupełnienie płynów. 
Dawno nie miałem czasu na dłuższy trening po pracy. Tym razem się udało pojeździć aż 3 i pół godziny. Trening był taki jak lubię najbardziej, kilka podjazdów w spokojnym tempie i próba technicznych zjazdów które wyglądają coraz lepiej. W tym elemencie zrobiłem duży krok do przodu w tym roku i bardzo się z tego cieszę. 




  • DST 58.00km
  • Czas 01:52
  • VAVG 31.07km/h
  • VMAX 63.00km/h
  • Temperatura 21.0°C
  • HRmax 150 ( 76%)
  • HRavg 130 ( 66%)
  • Kalorie 1143kcal
  • Podjazdy 300m
  • Sprzęt Agree GTC SL
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trening 71

Środa, 17 lipca 2019 · dodano: 30.07.2019 | Komentarze 0

Pierwszy od jakiegoś czasu trening na bardziej płaskiej trasie. Żeby nie było tak łatwo to cały czas towarzyszył mi dający w kość wiatr. Zdecydowałem się na wyjazd zaraz po pracy i dzięki temu już o 15:30 siedziałem na rowerze. Pierwsze utrudnienia pojawiły się już w Jasienicy gdzie na zakorkowanym węźle przy MC Donaldzie straciłem trochę czasu. Właściwy trening mogłem zacząć dopiero po przejechaniu problematycznego odcinka. Starałem się jechać z równą mocą i pagórkowaty odcinek w Rudzicy przystopował mnie dosyć mocno. Na zjeździe nie  byłem w stanie jechać mocno i równą prace zacząłem dopiero w Landeku. Silny wiatr w twarz nie przeszkadzał mi tak bardzo, noga podawała całkiem dobrze i dlatego przyjemność z jazdy była większa. Odcinek z przejazdami kolejowymi i zwężeniami przejechałem bez postojów a schody zaczęły się za Strumieniem gdy okazało się, ze wiatr zmienił kierunek i zamiast wiać w plecy to był boczny. W żaden sposób nie zdemotywowało mnie to do dalszej jazdy. Siłę wiatru odczułem dopiero w Łące gdzie by jechać z odpowiednią mocą musiałem jechać ponad 40 km/h. Niestety w Goczałkowicach znowu musiałem się zatrzymać. Straciłem tam trochę czasu ale za to Zapora była prawie pusta i mogłem bez problemów dostać się do Zabrzega. Warunki pozwoliły na szybką jazdę aż do Mazańcowic gdzie pojawił się podjazd. Przed Bielskiem stopniowo zmniejszałem tempo a ostatni kilometr przejechałem już na luzie. Fajny, szybki trening był idealną odskocznią od ciężkich sesji treningowych z podjazdami w roli głównej.