Wpisy archiwalne w kategorii
Zima 2020
Dystans całkowity: | 2241.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 225:31 |
Średnia prędkość: | 21.70 km/h |
Maksymalna prędkość: | 65.00 km/h |
Suma podjazdów: | 23740 m |
Maks. tętno maksymalne: | 193 (98 %) |
Maks. tętno średnie: | 154 (78 %) |
Suma kalorii: | 88280 kcal |
Liczba aktywności: | 142 |
Średnio na aktywność: | 48.72 km i 1h 35m |
Więcej statystyk |
Trenażer 46
Sobota, 29 lutego 2020 Kategoria Trenażer, Zima, Zima 2020
Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:30 | km/h: | 0.00 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | 11.0°C | HRmax: | 171171 ( 87%) | HRavg | 145( 74%) |
Kalorie: | 1186kcal | Podjazdy: | m | Aktywność: Jazda na rowerze |
Bardzo zmienna pogoda w ostatnich
dniach nie pozostawiła mi wyboru i zdecydowałem się na kolejny trening na
trenażerze. W planie powtórzenia na FTP i zmienna kadencja. Przed treningiem
przyjąłem odpowiednią dawkę węglowodanów a na sam trening nie brałem dużo
jedzenia i około 1 litra picia. W ramach rozgrzewki zrobiłem dwa 2 minutowe
interwały na wysokiej kadencji i mocy wynoszącej około 105 % FTP. Noga się rozkręciła
i ruszyłem z właściwym treningiem. Podczas pierwszego powtórzenia trzymałem kadencję
około 80. Następnie w czasie 6 minut trzymałem się w 2 strefie i kadencji około
95. Drugie powtórzenie na progu to już kadencja około 90. Czas przeznaczony na
odpoczynek szybko zleciał, nie zwracałem uwagi na kadencje ale również
utrzymywałem około 95. Trzecie powtórzenie to kadencja dochodząca do 100. Skróciłem
trochę czas jazdy w 1 strefie i szybciej zakończyłem trening. Powtórzenia
nieźle weszły w nogi, był to jeden z lepszych treningów w ostatnim czasie,
niezbyt długi ale dający ponad 100 TSS. Czas skupić się na regeneracji przed 5
godzinami tlenu jaki planuję w niedziele.
Basen 16
Piątek, 28 lutego 2020 Kategoria Zima, Zima 2020
Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:00 | km/h: | 0.00 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Aktywność: Pływanie |
Trenażer 45
Czwartek, 27 lutego 2020 Kategoria Trenażer, Zima, Zima 2020
Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:00 | km/h: | 0.00 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | 10.0°C | HRmax: | 145145 ( 74%) | HRavg | 132( 67%) |
Kalorie: | 1321kcal | Podjazdy: | m | Aktywność: Jazda na rowerze |
Szereg różnych czynników spowodował, że nie udało się wyjechać na trening szosowy. Główny powód to brak czasu za dnia. Wyjazd w lutym, wieczorem przy mokrej drodze, niskiej temperaturze i słabym wietrze mającym wpływ na złą jakość powietrza nie jest niczym przyjemnym i podjąłem mądrą decyzję. Po ostatnich 3 godzinnym treningu planowane 2 godziny wydawały się być bułką z masłem i tak raczej było bo miałem na czym się skupiać a nie odliczać czas do końca treningu. Podczas treningu zwróciłem uwagę na ilość przyjmowanego jedzenia i picia, robiłem to regularnie w równych dawkach i dzięki temu cały czas miałem energie. Noga przez cały trening podawała, zmienna moc i kadencja nie sprawiały problemu. Doczepić się mogę tylko do tego, że nie uchyliłem drzwi garażu i po prawie 2 godzinach bez wystarczającej wentylacji brakowało świeżego powietrza. Solidny trening zaliczony i można skupić się na regeneracji przed weekendem.
Trenażer 44
Środa, 26 lutego 2020 Kategoria Trenażer, Zima, Zima 2020
Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:27 | km/h: | 0.00 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | 12.0°C | HRmax: | 173173 ( 88%) | HRavg | 143( 73%) |
Kalorie: | 1072kcal | Podjazdy: | m | Aktywność: Jazda na rowerze |
Bardzo ciężkie nogi na starcie nie wróżyły nic dobrego. Wierzyłem że mocny trening pomoże i z taką myślą przystępowałem do treningu z powtórzeniami na VO2Max. Rozgrzewka szła bardzo topornie, nie umiałem kręcić z kadencją ponad 90. Przepalenie w S5 nie przyniosło wielkiej poprawy. Podczas powtórzeń męczyłem się strasznie, miałem problem z utrzymaniem mocy, kadencji i koncentracji. Dopiero ostatnie 5 minut mocnej jazdy wyglądało lepiej. Po przepaleniu noga była już lepsza. Nie wydłużałem treningu w nieskończoność, skończyłem w momencie jak licznik pokazał 100 TSS.
Siłownia 32
Poniedziałek, 24 lutego 2020 Kategoria Zima, Zima 2020
Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:15 | min/km: | |
Pr. maks.: | Temperatura: | 20.0°C | HRmax: | 124124 ( 63%) | HRavg | 81( 41%) | |
Kalorie: | 164kcal | Podjazdy: | m | Aktywność: Ciężary |
Po weekendzie nogi były mocno zamulone. Nie było czasu na spokojne rozkręcenie i trening siłowy na górne partie mięśni musiał wystarczyć. Zacząłem od porządnej rozgrzewki i czterech serii, trzech ćwiczeń bez ciężarów. Następnie zrobiłem po 2 ćwiczenia na biceps, triceps i bark. Podczas rozciągania mięśni nie byłem w stanie dostatecznie się skupić i w efekcie nie zrobiłem tego tak dokładnie jak powinienem. Takie detale potrafią zrobić dużą różnicę w czasie regeneracji.
Trenażer 43
Niedziela, 23 lutego 2020 Kategoria Trenażer, Zima, Zima 2020
Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 03:00 | km/h: | 0.00 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | 12.0°C | HRmax: | 146146 ( 74%) | HRavg | 131( 67%) |
Kalorie: | 1943kcal | Podjazdy: | m | Aktywność: Jazda na rowerze |
Analiza prognozy pogody na niedzielę pozwoliła jednoznacznie stwierdzić że nie uda się wyjechać na trening. Jazda w deszczu i silnym wietrze jednocześnie nie ma sensu. Z tego względu już wczoraj przystosowałem rower do trenażera. Rano pogoda nie była taka zła i gdybym wyjechał przed 7 i kręcił się blisko domu to udałoby się podkręcić około 3 godziny przed oberwaniem chmury. Przygotowałem się na maksymalnie 150 minut jazdy pod dachem. Miałem pod ręką ponad 2 litry płynów i sporo jedzenia aby prądu nie brakło. W odróżnieniu do dnia wcześniejszego trening rozpocząłem 2 godziny po ostatnim posiłku a wczoraj było to 30 minut. Nie wiedziałam jakie spodenki wybrać bo to najbardziej newralgiczny punkt i zazwyczaj jedyny problem podczas dłuższych sesji na trenażerze. Wybrałem takie których używam podczas dłuższych jazd i myślałem że tyłek wytrzyma cały trening. Dawno nie miałem okazji trzymać równego tempa podczas sesji na trenażerze i zawsze kojarzyło mi się to że straszną męczarnią. W ostatnim czasie nie mam problemu z motywacją i nie potrzebuje dodatkowych bodźców aby wytrzymać dłuższy czas na trenażerze. Wybrałem ciekawą trasę w aplikacji na telefonie, włączyłem radio i ruszyłem. W dalszym ciągu nie korzystam z wiatraka, tym razem uchyliłem lekko drzwi garażu i dzięki temu miałem stały dopływ świeżego powietrza, otwór wentylacyjny w ścianie przyśpieszał wymianę powietrza. Temperatura na starcie treningu to 10 stopni, podobnie jak na zewnątrz więc w garażu temperatura utrzymywała się na podobnym poziomie przez cały czas. Pierwsze kilka minut rozgrzewki zawsze robię w bluzie i czapce i stopniowo zdejmuję kolejne warstwy i po 10 minutach jestem już tylko w spodenkach. Założoną moc na rozgrzewce trzymałem, nie miałem problemu ze zmianą tempa i utrzymywaniem stałej kadencji. Po 15 minutach spokojnego rozkręcenia nogi ruszyłem mocniej. Trening podzieliłem na kilka sekwencji zawierających dwie części. Pierwsza trwała 15 minut i polegała na trzymaniu kadencji 90-95 i mocy 180 - 200 Wat. Druga 5 minutowa część to kadencja ponad 100 i moc około 200 Wat. Zakładałem 6 takich serii, później jednak zweryfikowałem założenia. Skupiłem się również na przyjmowaniu energii i nawadnianiu w równych odstępach czasu i równych dawkach. Czas leciał, miałem za sobą 2 godziny i wtedy pomyślałem o wydłużeniu treningu do 3 godzin. Tyłek dawał o sobie znać. Moment nieuwagi w którym spadł mi ręcznik wykorzystałem na rozprostowanie kości i przystąpiłem do 3 godziny. Noga cały czas podawała odpowiednio dobrze, tętno rosło powoli co było chyba zasługą odpowiednich dawek węglowodanów przyjmowanych regularnie. Po około 150 minut jazdy zawiesił się na moment telefon i przez około 30 sekund nie widziałem danych. Czas mi się powoli kończył i po 7 seriach jazdy ze zmienną kadencją zacząłem powoli redukować obciążenie. Na około 10 minut przed końcem znowu czułem dyskomfort podczas siedzenia i na moment wstałem z siodełka. Telefon znowu stracił połączenie z czujnikami i trwało to około 30 sekund. Po dokładnie 3 godzinach zszedłem z trenażera. Dzięki kolejnym 120 TSS osiągnąłem wynik 300 przez 3 dni. Takiej serii jeszcze nie miałem w tym roku. Mam nadzieję że kolejne dłuższe treningi uda się zrealizować na szosie, dłuższe treningi na trenażerze to mordęga. Zawsze jest coś co sprawia że nie czuję przyjemności z kręcenia w 2 strefie pod dachem.
Trening 12
Sobota, 22 lutego 2020 Kategoria 100-200, Samotnie, Szosa, Zima, Zima 2020
Km: | 100.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 03:37 | km/h: | 27.65 |
Pr. maks.: | 57.00 | Temperatura: | 5.0°C | HRmax: | 158158 ( 81%) | HRavg | 140( 71%) |
Kalorie: | 1549kcal | Podjazdy: | 800m | Sprzęt: Triban 5 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Na starcie już komplikacje z powodu których wyjechałem dopiero po 10 i miałem niecałe 4 godziny na trening. Było to o tyle ważne, że z każdą godziną miało mocniej wiać co dla mnie ma kolosalne znaczenie. W dalszym ciągu korzystam z zimowych ciuchów rowerowych w których o komforcie jazdy nie może być mowy i jedyne co można powiedzieć o tym stroju to, że skutecznie chroni przed wiatrem i zimnem. Wyjazd z Bielska w kierunku Międzyrzecza już tradycyjnie utrudniony. Po raz kolejny skorzystałem ze ścieżki rowerowej, zaraz po wjeździe na nią z impetem wjechałem w kupkę rozbitego szkła, na całe szczęście nie złapałem w tym miejscu gumy. Dalsza jazda ścieżką już bezpieczna ale niezbyt szybka. Samochodów było umiarkowanie dużo i sprawnie przedostałem się przez dwa ronda. Pierwszy podjazd zweryfikował moje możliwości. Nogi dzisiaj nie tak dobre jakbym mógł się spodziewać ale nie zamierzałem się poddawać. Jazda z wiatrem zawsze jest przyjemna ale co dobre, kiedyś się kończy. Takim miejscem w którym musiałem nastawić się na walkę z żywiołem było rondo w Ligocie. Starałem się trzymać stałą moc, często zmieniałem biegi, nie potrafiłem utrzymać stałej kadencji. Jechało się coraz ciężej a powód szybko zlokalizowałem. Prędkość jazdy spadała wraz z ciśnieniem w tylnym kole. Byłem pewny, że to skutek wcześniejszej jazdy po szkle. Gdy zdjąłem oponę to stwierdziłem, że zakładając łataną dętkę trafiłem jak kulą w płot, łata puściła a opona była cała, założyłem nową dętkę. To był pierwszy ze starych błędów jakie znowu popełniłem. Wymiana w wietrznych warunkach i kilku stopniach na termometrze nie była niczym przyjemnym i ostatni raz musiałem bawić się w wymianę dętki w takich warunkach kilka lat temu. Straciłem sporo czasu ale nie zamierzałem zbytnio skracać trasy. Gdy już ruszyłem to nie mogłem się rozkręcić, mało piłem, dosyć regularnie jadłem, przez warunki wietrzne droga dłużyła się strasznie. Przez kilkanaście kilometrów walczyłem z bocznym lub czołowym wiatrem i dopiero po krótkim, przymusowym postoju w Kaczycach mogłem przez chwile poczuć wiatr wiejący w plecy. Wtedy również zmieniłem trasę, zamiast jechać na Karwinę i Cieszyn pojechałem przez Kaczyce w kierunku Pogwizdowa i Cieszyna. W dalszym ciągu starałem się jechać równo co w takich warunkach nie było łatwym zadaniem, w końcu dotarłem do Cieszyna gdzie musiałem się zatrzymać. Na moment wjechałem do Czech. Szybko zrezygnowałem z jazdy drogami na rzecz ścieżki rowerowej i właśnie ścieżką dostałem się znowu do Polski. Zbliżał się moment w którym wiatr miał już nie przeszkadzać. Czułem już zmęczenie w nogach i ostatnie kilka kilometrów na południe strasznie mi się dłużyło. W drodze do Bielska czekało na mnie kilka podjazdów. Ubite już nogi nie pozwalały na harce ale mimo to nie było najgorzej. Wiatr w znacznym stopniu wpłynął na prędkość jazdy w ostatniej części trasy. Momentami boczne podmuchy wybijały z rytmu ale na ogół podmuchy wiatru sprzyjały szybszej jeździe. Ostatecznie nie zmieściłem się w założonym czasie, myślałem, że uda się przejechać trasę poniżej 3,5 godziny, zabrakło 7 minut. Jakiś wpływ miał defekt i mniejsze ciśnienie w tylnym kole a także kierunek i siła wiatru. Trasa też była najtrudniejsza w tym roku. Kolejna setka wpadła na konto. Niestety to był ostatni trening w tym tygodniu, niedziela ma być deszczowa i szykuje się pierwsza w tym roku dłuższa sesja na trenażerze.
Trenażer 42
Piątek, 21 lutego 2020 Kategoria Trenażer, Zima, Zima 2020
Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:01 | km/h: | 0.00 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | 9.0°C | HRmax: | 126126 ( 64%) | HRavg | 113( 57%) |
Kalorie: | 529kcal | Podjazdy: | m | Aktywność: Jazda na rowerze |
Dzień po badaniach wydolnościowych wciąż odczuwałem zmęczenie, uzupełniłem wszystkie niedobory energii, witamin czy białka i zdecydowałem się na lekką jazdę, pogoda wymusiła skorzystanie z trenażera. Gdy już zjadłem na rower to zmęczenie nie było tak odczuwalne a gdy ruszyłem to noga całkiem nieźle podawała. Przez prawie godzinę utrzymywałem się w górnej części 1 strefy i trzymałem równą kadencję w okolicy 95. Godzina szybko zleciała i dobrze mi zrobiła przed objętościowym weekendem. Myślę że jeden trening uda się zrealizować na szosie a drugi na trenażerze, to chyba najbardziej optymistyczny wariant.
Badania wydolnościowe
Czwartek, 20 lutego 2020 Kategoria Czasówka Testowa, Zima, Zima 2020
Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:01 | km/h: | 0.00 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | 21.0°C | HRmax: | 193193 ( 98%) | HRavg | 137( 70%) |
Kalorie: | 679kcal | Podjazdy: | m | Aktywność: Jazda na rowerze |
Długo czekałem na ten moment. Możliwość przystąpienia do badań wysokościowych otrzymałem już jakiś czas temu. Pierwszy wolny termin był w lutym więc zarezerwowałem go sobie. Badania zbiegły się akurat z tygodniem regeneracyjnym więc zmian w planie treningowym nie musiałem wprowadzać. Poprzedni raz na badaniach wydolnościowych byłem w 2014 i wtedy wypadłem bardzo przeciętnie. Od tego czasu sporo się zmieniło i moja wydolność jest na pewno lepsza. Najbardziej zależało mi na określeniu Vo2Max a także na pomiarze stopnia zakwaszenia organizmu czego w warunkach domowych nie jestem w stanie zbadać. Poprzednie badania robiłem w Diagnostix w Wiśle a obecne w Gabinecie Medycyny Sportowej w Tychach. Według zaleceń przed badaniami dostarczyłem ośrodkowi danych o wadze i jej zmianach w ostatnich miesiącach, zestawienie danych o pulsie spoczynkowym i ciśnieniu krwi które badam codziennie również za ostatnich kilka miesięcy a także informacje o poprzednich testach jakie robiłem w warunkach domowych i aktualnych strefach mocy. Pozwoliło to określić moc początkową i progi jakie będą się pojawiać w trakcie testu. Mój poziom wytrenowania określono jako wysoki. Zgodnie z zaleceniami dzień przed badaniami nie przemęczałem się i uzupełniłem zapasy energii. Rano zjadłem lekkie śniadanie, zważyłem się, wziąłem torbę z wszystkimi potrzebby mi rzeczami, rower już był w samochodzie i mogłem jechać. Po drodze zorientowałem się , że nie wziąłem licznika który podłączyłem do ładowania i o nim zapomniałem. Byłem przed czasem na miejscu a tam pełno ludzi. Na szczęście do gabinetu w którym miałem przejść badania żadna kolejka nie obowiązywała i kilka minut przed 9 zamknąłem za sobą drzwi. Zamocowanie roweru w urządzeniu do pomiaru zajęło chwilę. Po wypełnieniu dokumentów nastąpiła pierwsza część badania. Na profesjonalnej wadze określono wszystkie parametry które jestem w stanie określić w domu na mojej wadze. Zapewne dane różnią się od tych które rano pokazała moja waga. Drugi etap to dobór maski. Dopiero ostatnia z kilku jakie były do wyboru idealnie przylegała do mojej twarzy. Przed testem wydolnościowym musiałem się odpowiednio rozgrzać. Obciążenie na jakim się rozgrzewałem to 105 Wat. Utrzymywałem kadencję ponad 90 przez cały czas, brakowało Garmina aby mieć podgląd na dane z mojego pomiaru mocy. Włączyłem jakąś aplikację w telefonie aby mieć jakiś ślad. Obciążenie było stałe i na wykresie była prosta kreska. Po rozgrzewce odsapnąłem na moment, ubrałem maskę, podłączono mnie do aparatury i ogień. Ustalono, że test zacznę od 130 Wat i co 3 minuty obciążenie będzie wzrastać o 25 Wat. Dziwnie czułem się w tej maskę, dawno nie miałem okazji trenować w temperaturze około 20 stopni. W garażu temperatura to około 10 stopni a na zewnątrz jeszcze mniej. Gdy byłem gotowy uniosłem rękę do góry i już na starcie pobrano pierwszą próbkę krwi z mojego palca. Dosyć wyraźnie odczułem wbijanie mikro igły. Obciążenie było tak małe, że obecność kwasu mlekowego w organizmie nie przekraczała 0,15 %. Przez chwilę zastanawiałem się po co z lewej strony leży materac ale konieczność obserwacji kadencji sprowadziła mnie na ziemię. Po 3 minutach wzrosło obciążenie, przegapiłem ten moment i dopiero po kilku sekundach wskoczyłem na właściwą kadencję. Drugi pobór krwi nie był już tak odczuwalny jak pierwszy, obciążenie jeszcze było niskie i ani pobór tlenu ani zakwaszenie organizmu nie bardzo wzrosły. Gapiłem się w ekran jak zahipnotyzowany. Dokładnie wyczułem moment w którym obciążenie wzrosło do 180 Wat, miałem za sobą dopiero 6 minut testu i wiele przez ten czas się nie zmieniło. Kadencja była prawie stała, raz to było 89, raz 91 czy 90 i tak cały czas. Kolejne progi mocy nie przynosiły większych zmian. Dopiero gdy moc zbliżała się do progu to czułem, że jest już ciężko. Od tego momentu piekące mięśnie pozwoliły zapomnieć o bólu w innych miejscach. Przy przekroczeniu granicy 300 Wat maska zaczynała przeszkadzać, czułem że potrzebuje wyraźnie więcej tlenu niż wcześniej ale nie miałem problemu z utrzymaniem założonej kadencji i walczyłem dalej z bólem. Przy 330 Watach czas dłużył się niemiłosiernie. Tętno już osiągnęło wartości jakie widziałem po raz ostatni jesienią ubiegłego roku podczas czasówek czy wyścigów i stale rosło. Przy przeskoku na 355 Wat bólu nóg już był tak duży że nie poczułem igły pobierającej krew z palca. Czułem że chyba nie wytrzymam 3 minut na tym obciążeniu, z trudem utrzymywałem kadencję. Obraz zaczął mi się zwężać, głowa powoli się wyłączała, tętno osiągnęło wartości ekstremalne. Nie wiem jak przetrwałem 3 minuty ale przeskok na 380 Wat już był zabójczy dla mnie, nie potrafiłem utrzymać kadencji, walczyłem przez około 30 sekund ale poległem. Dałem z siebie wszystko i po prostu mnie odcięło, moc 380 Wat i tętno 193 okazało się zabójcze. Spadłem z roweru na materac i dopiero po ponad 2 minutach zacząłem kontaktować. Kilka minut wykorzystałem na uzupełnienie płynów a później miałem jeszcze czas na 10 minut jazdy na 105 Watach. Nawet tak spokojna jazda po takim wysiłku nie należała do przyjemności. Później szybki prysznic, odbiór zestawu regeneracyjnego składającego się z butelki wody, tabliczki czekolady deserowej oraz dwóch pączków. Podpisałem dokumenty i odpuściłem gabinet. Szybko skonsumowałem pączki, wypiłem połowę butelki wody i ruszyłem w kierunku domu.
Zostało czekanie na wyniki badań, pierwsze wrażenie jest takie, że test wyszedł dobrze i mój organizm pozwoli na harce w najbliższym sezonie. Sam pomiar tętna i mocy z tego testu niewiele mi mówi bo nie mam z czym tego porównać.
Zostało czekanie na wyniki badań, pierwsze wrażenie jest takie, że test wyszedł dobrze i mój organizm pozwoli na harce w najbliższym sezonie. Sam pomiar tętna i mocy z tego testu niewiele mi mówi bo nie mam z czym tego porównać.