Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi PiotrKukla2 z miasteczka Bielsko-Biała. Mam przejechane 229777.38 kilometrów w tym 8243.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 25.36 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 2421965 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy PiotrKukla2.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

Trening 2021

Dystans całkowity:6984.00 km (w terenie 97.00 km; 1.39%)
Czas w ruchu:263:46
Średnia prędkość:26.48 km/h
Maksymalna prędkość:81.00 km/h
Suma podjazdów:103620 m
Maks. tętno maksymalne:189 (179 %)
Maks. tętno średnie:164 (84 %)
Suma kalorii:174390 kcal
Liczba aktywności:95
Średnio na aktywność:73.52 km i 2h 46m
Więcej statystyk
  • DST 25.00km
  • Czas 01:02
  • VAVG 24.19km/h
  • VMAX 49.00km/h
  • Temperatura 2.0°C
  • HRmax 178 ( 91%)
  • HRavg 135 ( 69%)
  • Kalorie 673kcal
  • Podjazdy 300m
  • Sprzęt Triban 5
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trening 15

Piątek, 19 marca 2021 · dodano: 20.03.2021 | Komentarze 0

Drugi dzień testowy wyglądał bardzo podobnie jak poprzedni. Wyjechałem o podobnej porze i znowu miałem tylko godzinę. To wykluczało wyjazd na Przegibek gdzie pewnie sporo śniegu przybyło a był to najlepszy podjazd na próbę 12 minutową. Musiałem sobie radzić i wybrałem chyba jedyny odcinek w okolicy który pozwalał na tak długą jazdę bez żadnych przeszkód. Warunki były bardziej stabilne, słońce, maksymalnie 2 stopnie na termometrze i mokre drogi. Nie mogłem zapomnieć o rozgrzewce która była jak zazwyczaj konkretna i nawet musiałem wydłużyć czas między rozgrzewką a pierwszą próbą bo był zbyt długi dystans. Do testu 1 minutowego przystępowałem bez ciśnienia, nigdy nie był to mój klimat i zazwyczaj radziłem sobie słabo lub przeciętnie. Tym razem postanowiłem jechać cały czas w korbach, wybrałem do tego dosyć wymagający podjazd ale trochę zbyt twarde przełożenie, pozwoliło to na efektywny początek ale później zacząłem tracić moc, cisnąłem jednak do końca na twardym obrocie i zluzowałem około 2 sekundy za szybko. Mimo to wygenerowałem życiową moc w tym czasie, dałem z siebie wszystko i dłuższą chwilę dochodziłem do siebie i planowane 10 minut luzu przed 12 minutowym testem musiałem wydłużyć aby spokojnie pojechać na miejsce startu. Doszedłem do siebie przed rozpoczęciem próby. Bałem się, że samochody lub piesi mogą przeszkodzić w równej jeździe i tak też było. Pierwsze utrudnienie pojawiło się na jedynym skrzyżowaniu na którym musiałem skręcić w lewo. Straciłem tam kilka Wat i sekund ale szybko nadrobiłem, tak się nie powinno robić testów ale za bardzo wyjścia nie miałem. Kolejny newralgiczny punkt na trasie to parking przed wejściem do lasu w Dolinie Wapienicy. Tam znów lekkie zwolnienie ale tym razem wyraźnej straty nie zanotowałem. Odcinek leśny był bardzo zanieczyszczony, jechałem slalomem między pieszymi, utrzymywałem w miarę stałą moc, na trudniejszym podjeździe brakowało mi przełożenia, jechałem z niższą kadencją i odrobinę wyższą mocą, później jednak był odcinek niemal płaski gdzie znowu nie umiałem się zmotywować do mocnej jazdy. Ostatnia minuta już pod górę i kończyłem test w miejscu gdzie pojawił się śnieg na jezdni, do końca podjazdu zostało co prawda 200 metrów ale nie miałem ani ochoty ani za bardzo możliwości dojechania do końca więc zawróciłem. Po wolnym zjeździe spojrzałem na rower który był cały zabrudzony błotem, ciuchy wyglądały podobnie. Zjechałem spokojnie do domu licząc na to, że i w sobotę pogoda się nade mną zlituje chociaż się na to nie zanosi.





  • DST 23.00km
  • Czas 00:55
  • VAVG 25.09km/h
  • VMAX 44.00km/h
  • Temperatura 2.0°C
  • HRmax 173 ( 88%)
  • HRavg 135 ( 69%)
  • Kalorie 594kcal
  • Podjazdy 290m
  • Sprzęt Triban 5
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trening 14

Czwartek, 18 marca 2021 · dodano: 20.03.2021 | Komentarze 0

Nadszedł czas na pierwszy sprawdzian formy. Zwykle sezon rozpoczynałem od testów mocy i tak też jest tym razem. Warunki pogodowe w żaden sposób nie zachęcały do jazdy ale nie wyobrażałem sobie przeprowadzenia tego testu na trenażerze. Miałem dwie opcje, albo jechać o 7 rano, albo o 11 i w każdym wypadku miałem zaledwie godzinę czasu. O 7:00 sypał śnieg i odpuściłem a o 11 było całkiem znośnie, przynajmniej tak to wyglądało z okna. Gdy wyszedłem na zewnątrz to już tak przyjemnie nie było. Już na starcie pojawiły się pierwsze problemy, licznik nie umiał połączyć się z miernikiem mocy. Chwilę się męczyłem ale udało się połączyć i poprawnie skalibrować miernik. Drugi problem to kapeć w tylnym kole, ostatnio gdy kończyłem jazdę wszystko było w porządku, zmieniłem więc szybko koło na takie z bardziej zużytą oponą i kasetą 11x25. Wyjechałem nieco spóźniony i wiązało się to z tym, że miałem mniej czasu. Miałem dokładnie rozpisane obciążenia i na początek czekało mnie 10 minut spokojnej jazdy. Jechałem tak wolno, że marzłem, gdy dojechałem do Jasienicy i skręciłem na Nałęże, zaczął sypać śnieg. Temperatura w momencie spadła z 2 stopni do 0. Warunki były trudne i nawet wiatr wiejący na tym odcinku w plecy mnie nie urządzał. Po rozgrzewce zawróciłem, w międzyczasie przestało sypać, wyszło słońce i pojawiły się 4 stopnie na termometrze, w żaden sposób jednak nie odczuwalne. Zjechałem do skrzyżowania w Jasienicy i po krótkim postoju ruszyłem na pierwszy test. Nie umiałem złapać rytmu, sam start był zbyt słaby a później szarpanie się przez kilkadziesiąt sekund, tylko momentami jechałem równo, podjazd nie ma stałego nachylenia i ciężko utrzymać rytm, trzymałem się założonej kadencji ale na trudniejszych sekcjach jechałem zbyt twardo przez brak przełożenia, nie miałem motywacji aby ostatnie sekundy pojechać na maksa chociaż rezerwy jeszcze były. Wygenerowałem więcej mocy w czasie 6 minut niż się spodziewałem, to jednak była łatwiejsza próba od tej która czekała mnie kilka minut później. Test kończyłem znowu w śniegu i chłodzie a przy końcu podjazdu który pokonałem już spokojnie pojawił się także śnieg na drodze. Po zjeździe na którym zmarzłem mimo bardzo wolnej jazdy zbliżał się czas sprintu, chciałem wykonać go na podjeździe bo wtedy łatwiej docisnąć na maksa. Mój sprint w dalszym ciągu wygląda fatalnie, nie byłem w stanie wyciągnąć więcej niż 700 Wat a w dodatku tylne koło traciło przyczepność na mokrej szosie, poprawiłem wynik sprzed 8 tygodni ale to wciąż bardzo mizerny poziom. Druga próba nie wniosła niczego nowego i znowu skończyło się na 630 Watach, wydawało mi się, że jadę mocniej niż za pierwszym razem a wynik wyszedł słabszy. Trzeciej próby już nie podjąłem bo nie miało to żadnego sensu i wróciłem do domu. Mimo wszystko byłem zadowolony z pierwszego testu. Kolejne jednak były dla mnie ważniejsze.





  • DST 143.00km
  • Czas 05:10
  • VAVG 27.68km/h
  • VMAX 56.00km/h
  • Temperatura 7.0°C
  • Kalorie 3850kcal
  • Podjazdy 1000m
  • Sprzęt Triban 5
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trening 13

Sobota, 13 marca 2021 · dodano: 16.03.2021 | Komentarze 0

Jedna z ciekawszych tras w ostatnim czasie. Taki rok, że dopiero w połowie marca udało się zaliczyć 5 godzinną jazdę. Celem tego treningu oprócz godzin w tlenie była także redukcja wagi która od listopada gdy miałem przymusową przerwę nie spadła nawet o 0,5 kilograma i jest 2 kilo wyższa niż rok temu na wiosnę, źle mi się jeździ z tym balastem i chciałbym się go szybko pozbyć. Warunki pogodowe miały być trudne, silny wiatr z południowego zachodu, normalnie w takiej sytuacji pojechałbym na Czechy ale obecnie jest to bardzo kłopotliwe więc musiałem sobie radzić inaczej. Przynajmniej raz w sezonie wybieram się w okolice Raciborza i dzisiaj był idealny dzień na ten kierunek. Zaplanowałem ciekawą trasę ale wyrysowanie jej w aplikacji umożliwiającej wgranie na licznik trwało bardzo długo, gdyby nie wiało to miałem wariant 10 kilometrów dłuższy i pewnie w podobnym czasie bym go przejechał. Po walce z aplikacją udało się stworzyć ślad który kończył się w Świerklanach, dalszy ciąg trasy znam i nawigacja nie była mi potrzebna. Zbierałem się długo i wyjechałem około 10 minut później niż zamierzałem. Już na starcie czujnik tętna nie złapał sygnału, pojawiła się informacja o słabej baterii, nie był to dla mnie problem bo tętno służy mi wyłącznie do tworzenia danych statystycznych i nie ma żadnego wymiaru treningowego. Ruszyłem więc bez danych o tętnie, początkowo nie umiałem się zorganizować ale gdy tylko wyjechałem na otwarty teren gdzie wiatr hulał niemiłosiernie to skończyła się zabawa a zaczęła ciężka praca, zrezygnowałem z dłuższej jazdy w 1 strefie bo wymagałoby to trzymania niskiej kadencji i utrzymywałem moc na poziomie 160-180 W pod wiatr, ustawiłem sobie mapę na ekranie i widziałem tylko dwa parametry które były mi potrzebne, moc i kadencję. Po 4 kilometrach walki z czołowymi podmuchami mogłem nieco odpocząć, nawet podjazdy jechałem lżej niż zwykle trzymając tylko określoną kadencję na najlżejszym przełożeniu. Pierwszy zjazd na trasie odpuściłem, przyjąłem możliwie aerodynamiczną pozycję ale nie kręciłem wcale, złapanie rytmu po zjeździe chwilę trwało ale jakoś się udało i już po chwili kręciłem z kadencją 95-100. Taki pułap utrzymywałem przez większość trasy, wiatr nie był stały i raz wiał mocniej, raz słabiej i delikatnie zmieniał kierunek, co jakiś czas mijałem wolniej jadących kolarzy i nawet jak złapali na moment koło to szybko zostawali z tyłu, nie urywałem ich siłą czy mocą ale kadencją której poziom pozwalał na dynamiczną jazdę bez nadmiernej utraty prędkości. Nie widząc prędkości czerpałem nawet przyjemność z jazdy, dobierałem przełożenie do warunków a moc i kadencja była względnie stała. Po 50 kilometrach wjechałem w zupełnie nieznaną mi drogę, jej stan pozostawiał do życzenia ale minąłem dzięki temu dwa duże skrzyżowania i odcinek drogi krajowej. Nieznane drogi towarzyszyły mi przez ponad 30 kilometrów, część z nich była ruchliwa a część pusta ale nawierzchnia na niektórych odcinkach była fatalna. Dokładnie w połowie drogi zatrzymałem się aby przepakować kieszonki, rozprostować kości i ruszyłem w dalszą drogę, jechałem już w większości z wiatrem lub bocznym który nieco przeszkadzał ale spodziewałem się, że będzie dużo ciężej. Przy wysokiej kadencji nawet silny wiatr nie jest taki straszny, mimo przejazdu przez kilka mniejszych miast nie musiałem się co chwilę zatrzymywać na skrzyżowaniach. Dopiero przed Rybnikiem gdy musiałem wjechać na drogę krajową pojawiły się problemy na drodze. Szybko jednak opuściłem główną drogę i w niewielkim ruchu dojechałem do Jankowic, gdzie trafiłem na ciekawy skrót i już wiedziałem gdzie jestem, chwilę później byłem już w Żorach. Wtedy też skończył się ślad w liczniku który zawiesił się na ekranie mapy. Zatrzymałem się na moment, sygnał dźwiękowy w liczniku działał ale nic nie dało się zrobić, nawet wyłączyć licznika. Postanowiłem dalej jechać na oko licząc na to, że dane których nie widzę są zapisywane. Motywacja nieco spadła, brakowało mi m.in. podglądu na godzinę według której przyjmowałem kolejne dawki jedzenia. Drogę z Żor na Pszczynę i dalej na Bielsko znam na pamięć i na oko wiedziałem kiedy mam jeść. Gorzej było z trzymaniem odpowiedniej kadencji i mocy, na to już wpływu nie miałem, starałem się jechać z wysoką kadencją ale moc skakała strasznie. Bez postojów przejechałem przez Pszczynę i Goczałkowice, na zaporze był istny slalom między pieszymi i rowerzystami. Krótki przerywnik nastąpił na wahadle w Zabrzegu gdzie na moment wyjąłem telefon i wiedziałem na czym stoję. W tym czasie dojechało do mnie trzech kolarzy, jechali w moim kierunku więc podpiąłem się pod nich. Jazda w grupce z bocznym wiatrem była przyjemniejsza, fajnie się jechało i postanowiłem wydłużyć trasę o 2 kilometry jadąc przez Mazańcowice. Dopiero ostatnie 5 kilometrów pokonałem samotnie walcząc już z przeciwnym wiatrem. Wybrałem taką drogę aby maksymalnie była osłonięta od wiatru, nawet się to udało i w domu byłem dokładnie o takiej porze jaką szacowałem na postoju w połowie trasy. Był to jeden z lepszych treningów w tym roku, noga cały czas podawała, regularnie jadłem i piłem, poćwiczyłem jazdę pod wiatr, dobór przełożeń do warunków oraz osłanianie się przed wiatrem podczas jazdy w grupie. Przy takich warunkach wyższa waga była sprzyjająca ale przy nieco niższej mocy przejechałem tą trasę w dłuższym czasie niż zakładałem. Chyba trzeba w końcu przesiąść się na karbonowy rower gdzie starty mocy są znacznie niższe a jazda mniej „toporna”. Przed jazdą miałem spore obawy, czy sobota jest dobrym wyborem na dłuższą „przelotową” rundę ale w trakcie okazało się, że nie było tak źle i w zasadzie żadna to różnica czy sobota czy niedziela. W inne dni nie mam szans na takie harce a jedna trasa kilkugodzinna na tydzień wystarczy. Sezon coraz bliżej i od najbliższych tygodni zależy jaki będzie. Po jeździe udało się odzyskać plik z aktywności ale zapis wysokości i śladu GPS zakończył się w Żorach gdy licznik się zawiesił. Po analizie okazało się, że jechałem z niższą kadencją ale nieco wyższą mocą, nie było jednak zbyt dużych skoków ani spadków kadencji więc egzamin polegający na jeździe bez patrzenia na dane zdałem bardzo dobrze. Na tym treningu skończył się kolejny cykl treningowy. Kolejny rozpocznę od 3 testów mocy, pierwszych na szosie, może uda się wpasować w okna pogodowe które mają się pojawić w prognozowanym nienajlepszym pogodowo tygodniu.




  • DST 48.00km
  • Czas 02:01
  • VAVG 23.80km/h
  • HRmax 173 ( 88%)
  • HRavg 134 ( 68%)
  • Podjazdy 1060m
  • Sprzęt Triban 5
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trening 12

Piątek, 12 marca 2021 · dodano: 15.03.2021 | Komentarze 0

Wczoraj gdy szykowałem się na trening spojrzałem za okno i nic nie zapowiadało tego, co zobaczyłem minutę później gdy chciałem już się przebrać w ciuchy rowerowe. Od rana mocno wiało ale zaczął sypać śnieg więc miałem dwie opcje, albo wybrać trenażer albo przełożyć trening na piątek gdy warunki mają być bardziej znośne. Wybrałem drugą opcję traktując trenażer jako ostateczność. Wyjechałem dosyć późno ale mimo wszystko zdecydowałem się na trzykrotne zaliczenie Przegibka. Warunki do tego nie zachęcały ale to jedyny podjazd w najbliższej okolicy nadający się na dłuższe powtórzenia na FTP. Miałem do wyboru także 5 powtórzeń 5 minutowych w 5 strefie mocy ale nie chciałem się katować takimi mocami przed weekendem. Ostatnio nie byłem zadowolony z podjazdów i chciałem zrobić jakiś krok naprzód w tym aspekcie. Zanim jednak dojechałem na Przegibek musiałem przejechać całe miasto. Mimo dosyć niesprzyjającej pory nie było tak źle na drogach. Dzięki wiatrowi wiejącemu w plecy szybko się przedostałem do Straconki. Udało się bardziej dokładnie zrobić rozgrzewkę ale na zbyt wiele to nie pozwoliło. Na podjazdach trzymałem tym razem kadencję wyższą niż 90. Pierwszy podjazd poszedł tak sobie, był zbyt szarpany i nierówny abym mógł być z niego zadowolony. Przed zjazdem musiałem ubrać kurtkę, było naprawdę zimno. Zjazd sobie odpuściłem m.in. z powodu mokrej drogi na całym odcinku do Międzybrodzia. Zjechałem nieco dalej niż zwykle i zakładałem, że od tego momentu pojadę 13 minut do przełęczy. Nie pomyliłem się, dokładnie po 13 minutach pojawiłem się na szczycie, podjazd był równiejszy, zwiększyłem kadencję w porównaniu do pierwszego wjazdu a średnia moc wyszła kilka Wat wyższa. Nie zastanawiałem się długo i po kolejnym postoju zjechałem do Bielska gdyż droga w większości była sucha a tylko w kilku miejscach mokra. Trzeci podjazd zrobiłem na jeszcze wyższej kadencji i podobnej mocy jak drugi. Ostatecznie po trzech dobrych podjazdach nie stwierdziłem żadnego progresu w porównaniu do poprzedniego tygodnia. Złote środki na poprawę czasów na podjazdach to zrzucenie zbędnych kilogramów, przesiadka na lepszy sprzęt który czeka w garażu i poprawa warunków a przede wszystkim temperatury pozwalającej na zrzucenie ciążących warstw ciuchów. Niby nie dużo do poprawy ale nie wszystko jest możliwe w krótkim czasie. Podjeżdżam w tym roku przynajmniej klasę gorzej niż w ubiegłym ale do lata daleko i już z głębszego dna byłem w stanie dostać się na wyżyny możliwości więc nie widzę powodów do zmartwień. Ostatni zjazd z przełęczy do Bielska odpuściłem, jechałem wolno a i tak zmarzłem i do domu dojechałem w kurtce i czterech innych warstwach ubrań pod spodem. Spory odcinek pokonałem ścieżką, bo nie robiło mi różnicy czy jadę 15 km/h pod wiatr drogą czy ścieżką a na drodze zdecydowanie mniej bezpiecznie. Po takim treningu powinienem być ujechany a czułem się całkiem nieźle.




  • DST 100.00km
  • Czas 03:35
  • VAVG 27.91km/h
  • Temperatura 2.0°C
  • HRmax 160 ( 82%)
  • HRavg 138 ( 70%)
  • Kalorie 2404kcal
  • Podjazdy 720m
  • Sprzęt Triban 5
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trening 11

Wtorek, 9 marca 2021 · dodano: 11.03.2021 | Komentarze 0

Miałem okazję wyjechać nieco wcześniej i zaliczyć dłuższy trening i ją wykorzystałem. Myślałem, że uda się wyjechać nieco wcześniej ale wyjechałem dopiero po 13. Dosyć szybko się zebrałem, ale czas jaki zaoszczędziłem straciłem na przejeździe przez miasto. Nie miałem ochoty kolejny raz jechać tymi samymi drogami i wybrałem inny kierunek ale w obecnej sytuacji to był błąd. W Bielsku straciłem kilka minut, momentami było naprawdę nerwowo i z treningowego punktu widzenia był to czas stracony. Dopiero po wyjeździe z Bielska wskoczyłem na właściwe obroty. Warunki na trasie były co najmniej dziwne, wiało z różnych kierunków, niezbyt mocno ale jednak, samochodów było cały czas dużo a okresami nawet się korkowało. Wybrałem prosty wariant dojazdu do Oświęcimia aby nie wjeżdżać do miasta i uniknąć zwężeń na trasie. W pewnym momencie trafiłem na zupełnie nieznaną mi drogę, wyglądała ciekawie ale ruch na tym odcinku był spory i być może na innej drodze byłoby spokojniej. W Oświęcimiu na teoretycznie najgłówniejszej drodze na trasie było całkiem spokojnie, później wjechałem na ścieżkę rowerową. To spowodowało tylko wybicie z rytmu i kolejne straty czasowe. Za Oświęcimiem znów na moment zrobiło się spokojniej. Po 2 godzinach jazdy już tradycyjnie tętno skoczyło do góry i utrzymywało się na poziomie około 145. Nie jest to jeszcze krytyczny poziom ale wyższy niż być powinien. Wjeżdżając znów do Oświęcimia liczyłem, ze uda się sprawnie przejechać, poza kilkoma idiotami trąbiącymi bez powodu i utrudniającymi później jazdę było całkiem znośnie. Na trasie zatrzymałem się tylko raz bez przymusu i postój trwał kilka minut. Od tego momentu jechałem równym tempem na założonej kadencji. Wiatr cały czas mieszał szyki ale radziłem sobie z tym całkiem nieźle. Kolejne utrudnienia pojawiły się w Czechowicach, najpierw skrzyżowania a później przejazd kolejowy. To jednak nie ostatni postój na trasie. Musiałem się znów zatrzymać na kolejnym wahadle w Zabrzegu. Później już jechałem prosto do domu. Noga cały czas podawała i po raz kolejny jedyny czynnik który nie pasował do reszty to tętno. Mimo przeciwnego wiatru jechałem równym tempem z założoną kadencją. Pod względem treningowym to był kolejny dobry dzień, ogólnie niezbyt dobrze radzę sobie w niskich temperaturach, tym razem wracając do domu temperatura była najniższa. Wyjeżdżając w 5 stopniach było przyjemnie a wracając w okolicy 0 już marzłem. Na szczęście cieplejsze dni nadchodzą i wówczas problemy z regulacją temperatury znikną, najlepiej czuję się w temperaturach powyżej 15 stopni.




  • DST 112.00km
  • Czas 04:10
  • VAVG 26.88km/h
  • VMAX 58.00km/h
  • Temperatura 6.0°C
  • HRmax 159 ( 81%)
  • HRavg 137 ( 70%)
  • Kalorie 2800kcal
  • Podjazdy 900m
  • Sprzęt Triban 5
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trening 10

Niedziela, 7 marca 2021 · dodano: 08.03.2021 | Komentarze 0

Standardowo w niedzielę wybrałem się na dłuższy trening wytrzymałościowy. Rano temperatura była mało zachęcająca, do tego mocno wiało ale bezchmurne niebo i piękne słońce spowodowało, że chciało się wyjść z domu. Postanowiłem jechać na szosie, po ostatniej jeździe gdy cudem uniknąłem gleby na zjeździe zmieniłem koła na lepsze i miałem do dyspozycji dwie większe koronki. Dosyć długo się zbierałem z domu, zabrałem spory zapas jedzenia jakby jazda się przedłużyła i postanowiłem jechać w masce ze specjalnym filtrem. Wyjechałem kilka minut po 9 i już wiedziałem, że łatwo nie będzie, przez pierwsze 40 kilometrów miałem jechać pod silny wiatr. Spodziewałem się dużego dyskomfortu wywołanego przez maskę ale było całkiem przyjemnie, dużo lepiej niż w tradycyjnych maskach jednorazowych. Jechało się ciężko, trzymałem założoną moc i kadencję ale szybkości nie było, wlekłem się. Momentami szło lżej ale zatrzymywały mnie wszystkie możliwe miejsca, sygnalizacje świetlne czy przejazdy kolejowe. Warunki skutecznie zweryfikowały moje zapędy i zamiast jechać przez Pruchną jechałem najkrótszą drogą przez Zbytków do Golasowic. Miałem jednak zapas czasowy i dołożyłem kilka kilometrów przez Libowiec i Ruptawę. Mimo walki z wiatrem nie czułem zmęczenia ale mogło pojawić się później gdyż miałem za sobą dopiero 40 % trasy. Po raz pierwszy miałem w tym roku jechać w grupie więc odrobina adrenaliny się pojawiła, brakowało mi tego bardzo. Nie pojawiło się dużo osób ale był czas na pogawędki, poznanie nowych dróg i jazdę po zmianach. W większym gronie przejechaliśmy około 20 kilometrów a następnie zostaliśmy we dwóch. Nasz poziom był wyrównany i po równych zmianach przejechaliśmy kolejne 30 kilometrów. Ostatnie 12 przejechałem już sam na narastającym zmęczeniu. Tętno prawie cały dystans było wysokie więc nie może być mowy o kryzysie. Noga po wczorajszym dniu nie podawała najlepiej ale wystarczająco aby być zadowolonym. Nie miałem problemów z utrzymaniem kadencji około 95 już podczas kolejnego treningu, to dobry znak.




  • DST 49.00km
  • Czas 02:04
  • VAVG 23.71km/h
  • Temperatura 8.0°C
  • HRmax 167 ( 85%)
  • HRavg 136 ( 69%)
  • Kalorie 1325kcal
  • Podjazdy 1080m
  • Sprzęt Triban 5
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trening 9

Czwartek, 4 marca 2021 · dodano: 06.03.2021 | Komentarze 0

Pogoda już nico gorsza niż dzień wcześniej ale wciąż zachęcała do jazdy na zewnątrz. Wyjechałem o podobnej porze ale obrałem zupełnie inny kierunek. Po raz pierwszy wybrałem się na Przegibek w celu zrobienia konkretnego treningu. Przejazd przez miasto oczywiście z problemami i stratą czasu na skrzyżowaniach. Próbowałem się odpowiednio rozgrzać ale nie wyszło to najlepiej. Wybrałem trudniejszy wariant dojazdu do Straconki. Dodatkowy podjazd pokonałem w dobrym tempie ale na zjeździe musiałem hamować ponieważ trafił się wolno jadący samochód a nawierzchnia bardziej przypominała ser szwajcarski niż cokolwiek innego. Byłem ciekawy jak pójdą mi podjazdy, zwykle w górach pojawiałem się nieco później, mając więcej kilometrów w nogach. Pierwszy podjazd zacząłem zbyt mocno, później zredukowałem przełożenie i jechałem za lekko, dopiero po kilku minutach ustabilizowałem moc na założonym poziomie. Chciałem trzymać się kadencji 80-90 i momentami brakowało przełożenia. Nie byłem zadowolony z podjazdu, jednak ze względu na okoliczności mogło być nawet gorzej i trzeba cieszyć się z tego co jest. Przed zjazdem nie chciało mi się ubierać kurtki, zjechałem jednak szybciej niż myślałem i trochę zmarzłem. Podjazd od Międzybrodzia poszedł mi lepiej ale jechałem odrobinę za mocno. Przed zjazdem do straconki zatrzymałem się i ubrałem kurtkę aby się nie wychłodzić po raz kolejny. Przy okazji coś zjadłem i postój był dłuższy niż planowałem. Zjazd był wolny i asekuracyjny co było najlepszym rozwiązaniem o czym później się przekonałem. Po zjeździe znów musiałem się zatrzymać, rozebrałem kurtkę i ruszyłem po raz kolejny na Przegibek. Tym razem jechałem już równiejszym tempem niż wcześniej i urwałem kilkanaście sekund z pierwszego wjazdu. Zjeżdżając postanowiłem puścić się odważniej w dół, od strony technicznej zjazd wyglądał całkiem nieźle, wiało dosyć mocno, nie dokręcałem szczególnie na prostych ale nie wytracałem prędkości na łukach. Dopiero ostatni łuk wyjaśnił moje zapędy, uślizg koła napędził mi stracha, mam już duże doświadczenie i udało się wyratować, wyprostowałem w momencie rower, miałem sporo miejsca po prawej stronie i utrzymałem się na szosie. Oczywiście się od razu zatrzymałem i odruchowo sprawdziłem zaciski kół ale wszystko było w porządku. Droga w tym miejscu była mokra i widocznie śliska i dlatego tak się stało, stwierdziłem, że nie ma co ryzykować i spokojnie pokonałem ostatni fragment zjazdu. Do domu wróciłem już spokojnym tempem i szybko zapomniałem o tej przygodzie. Moja dyspozycja na podjazdach może niepokoić ale jest sporo przyczyn które wyjaśniają ten stan. W poprzednim roku pierwsze podjazdy nie wyglądały wiele lepiej, w sezonie wraz z rowerem ważyłem 73-74 kilogramy a teraz prawie 82, grube ciuchy, ekwipunek i wyższa masa ciała zrobiły swoje, rower też nie działa jak należy i kilka Wat idzie w powietrze. Kolejne wyjazdy w góry już na pewno będą łatwiejsze, moc pod nogą jest a inne elementy powoli poskładam do kupy aby maszyna działała jak należy.





  • DST 76.00km
  • Czas 02:38
  • VAVG 28.86km/h
  • VMAX 58.00km/h
  • Temperatura 9.0°C
  • HRmax 158 ( 81%)
  • HRavg 138 ( 70%)
  • Kalorie 1783kcal
  • Podjazdy 510m
  • Sprzęt Triban 5
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trening 8

Środa, 3 marca 2021 · dodano: 06.03.2021 | Komentarze 0

Po bardzo chłodnym poranku temperatura szybko zaczęła rosnąć i wyjechałem już po 9 bo miałem wyraźnie ograniczony czas. Ubrałem się tak, że na początku trochę marzłem ale na koniec było mi za ciepło. Ciężko wybrać odpowiedni strój na dzień w którym występuje duża amplituda temperatury, zwłaszcza jak można jeździć tylko w konkretnych godzinach nie mając żadnego marginesu. Mimo tego, że miałem wszystko przygotowane wcześniej dosyć długo zbierałem się do jazdy. Stwierdziłem, że pogoda jest idealna na test nowych okularów które nabyłem już jakiś czas temu. W poprzednich pękła mi soczewka której nie da się już dokupić więc jedynym rozwiązaniem był zakup nowych. Jedyna opcja jaką brałem pod uwagę to fotochromy które najlepiej spełniały moje oczekiwania. Okulary świetnie leżą na twarzy i co najważniejsze pasują do kasku. Wszystkie czynniki jakie brałem pod uwagę spełniały Ekoi PersoEvo 7. Postanowiłem nie brać bidonów i zabrałem plecak z bukłakiem dzięki czemu miałem picie cały czas pod ręką i w zasadzie nie musiałem odrywać rąk od kierownicy. Przed jazdą przyjąłem większą ilość węglowodanów aby po 2 godzinach nie pojawiły się pierwsze oznaki kryzysu. Jednak nic to nie dało i znów po 2 godzinach równej jazdy tętno poszło wyraźnie do góry, szczególnie na podjazdach. Trasę wybrałem niezbyt dobrą i szybką, po drodze 7 miejsc z ruchem wahadłowym. Na każdym musiałem się zatrzymać i nie tylko traciłem czas ale i wypadałem z rytmu. Na całej trasie niewiele było odcinaków z wiatrem w plecy, z reguły wiało w twarz lub z boku. Próbując utrzymać stałą moc i założoną kadencję musiałem często zmieniać przełożenia ale jakoś dawałem sobie z tym radę. W pewnym momencie musiałem zmienić trasę z powodu zamknięcia kolejnej drogi w okolicy Międzyrzecza. Musiałem zaliczyć trudniejszy podjazd na którym brakowało mi przełożenia, 36x25 to jednak za mało nawet na krótkie podjazdy w okolicy. Nie chciało mi się wracać ścieżką rowerową i pojechałem inną drogą. Na koniec rozładował mi się licznik. Noga całkiem nieźle podawała ale czegoś brakowało abym był w stu procentach zadowolony.





  • DST 92.00km
  • Teren 2.00km
  • Czas 03:35
  • VAVG 25.67km/h
  • VMAX 51.00km/h
  • Temperatura 2.0°C
  • HRmax 159 ( 81%)
  • HRavg 143 ( 73%)
  • Kalorie 2560kcal
  • Podjazdy 530m
  • Sprzęt Triban 5
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trening 7

Niedziela, 28 lutego 2021 · dodano: 28.02.2021 | Komentarze 0

Na koniec miesiąca zafundowałem sobie wymagającą trasę na rowerze zimowym. Pogoda była do tego idealna, po deszczu, zimno i ciężkie chmury na niebie. Sporo czasu straciłem na próbie wgrania trasy na licznik, ostatecznie się nie udało i jechałem bardziej na oko. Przed wyjazdem jeszcze sprawdziłem rower aby potem nie było niespodzianek na trasie, zrobiłem to chyba niezbyt dokładnie. Brak możliwości przykręcenia koszyka na bidon spowodował, że miałem jeden dylemat mniej, musiałem wybrać plecak z bukłakiem dzięki czemu miałem cały czas ciepłą wodę do picia. Wyjechałem w sumie z ponad 30 minutowym opóźnieniem ale nie byłem ograniczony czasowo na tyle aby skracać trasę. Wziąłem więcej jedzenia jakby do głowy przyszedł mi pomysł o wydłużeniu jazdy do 4 godzin. W sumie bardzo dużo czasu straciłem na przygotowanie do jazdy. To chyba najbardziej nielubiany przeze mnie element kolarskiej układanki, nawet latem zajmuje to pewną ilość czasu i nie należy do przyjemności. Przed wyjazdem załączyłem światła w rowerze aby być bardziej widocznym przy tej niepewnej pogodzie. Przez chwilę myślałem, że źle dobrałem ciuchy ale już po kilku kilometrach doszedłem do wniosku, że na tym polu błędów żadnych nie popełniłem. Co nie znaczy, że nie pojawiły się inne. Początek jazdy wyglądał obiecująco, noga całkiem nieźle podawała. Na głównej drodze było trochę samochodów ale gdy zjechałem w bardziej boczne drogi przez wiele kilometrów nie minął mnie żaden samochód. Miałem okazję powspominać stare czasy gdy na drogach było mniej samochodów. Jedynym przerywnikiem jaki się pojawił to problemy z łańcuchem, nie chciało mi się regulować przedniej przerzutki i musiałem z wyczuciem operować manetką z czym czasami był problem. Kilka razy miałem problem z nawigacją i musiałem modyfikować trasę, jeden skręt przegapiłem ale nie wpłynęło to na długość trasy. Kolejne dwie modyfikacje były łatwiejsze do wyłapania ale popełniłem tam błędy. Na trasie było sporo bardzo dziurawych odcinków i miejsc z dużą ilością wody. Rower w takich sytuacjach sprawdził się na medal. Kilka razy musiałem się awaryjnie zatrzymać. Pierwszy raz na przejeździe w Chybiu, kolejny przed Zabrzegiem. Po około 2 godzinach tętno osiągało wyraźnie wyższe wartości, już kolejny raz powtarza się ten problem. Mimo tego trzymałem założoną moc i próbowałem utrzymać kadencję co nie do końca mi wyszło. W Czechowicach omyłkowo musiałem w niebezpiecznym miejscu przekroczyć dwupasmówkę, ruch był na szczęście niewielki i bez problemu przejechałem przez drogę. Za wszelką cenę nie chciałem znaleźć się na ulicy Mazańcowickiej ale tak się stało. Na tej drodze doszło do dwóch bardzo niebezpiecznych sytuacji, raz prawie wylądowałem w rowie a drugi na czyimś płocie. Jazda główną drogą też nie była przyjemna. Wtedy też zorientowałem się, że nie mam już jedzenia i picia, miałem zapas nawet na dodatkową godzinę. Typowej bomby głodowej nie było ale musiałem się oszczędzać. Tętno już było bardzo wysokie ale nie przejmowałem się tym. W najbardziej nieodpowiednim miejscu gdy przedzierałem się przez błotnistą drogę musiałem minąć się z samochodem na łuku. Niewielki błąd mógł skończyć się upadkiem. Dojechałem jednak bezpiecznie do drogi asfaltowej. Ostatnie kilometry już spokojniejsze ale tętno nie chciało spaść do strefy pierwszej. Był to dobry trening ale zasiał ziarno niepewności przed sezonem.




  • DST 41.00km
  • Czas 01:27
  • VAVG 28.28km/h
  • VMAX 55.00km/h
  • Temperatura 17.0°C
  • HRmax 167 ( 85%)
  • HRavg 138 ( 70%)
  • Kalorie 973kcal
  • Podjazdy 530m
  • Sprzęt Triban 5
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trening 6

Czwartek, 25 lutego 2021 · dodano: 28.02.2021 | Komentarze 0

Pierwszy trening zadaniowy na szosie. Po pracy możliwe szybko się zebrałem ale uznałem, że za wcześnie na Przegibek, perspektywa przedzierania się przez całe miasto również nie była kusząca. Wybrałem więc sprawdzoną opcję czyli ulica Cisowa łącząca Jasienicę i Jaworze. Podjazd niby nie długi, niezbyt trudny ale w warunkach jakie panowały to wystarczyło aby zrobić efektywny i dobrze wchodzący w nogi trening. Tym razem wybrałem już typowo letni strój i samo przygotowanie do jazdy nie trwało już tak długo. Gdy ruszyłem to okazało się, że niezbyt dokładnie oczyściłem rower z błota po wczorajszej błotnej jeździe. Przekonałem się o tym gdy musiałem awaryjnie hamować przed skrzyżowaniem, sporo suchego już błota wypadło z hamulców i opon. Na rozgrzewce męczyłem się i nie umiałem utrzymać założonej kadencji, gdy dojechałem do Nałęża, przekonałem się jak mocno wieje. Nie umiałem jechać pod ten wiatr, przez 2 minuty mocnej jazdy oscylującej wokół 5 W/kg przejechałem znacznie mniej niż zazwyczaj, masa czynników na to się złożyła i początkowo myślałem, że jestem po prostu słaby ale nie do końca tak było. Gdy zjechałem do skrzyżowania niemałe bez kręcenia musiałem się zatrzymać i przepuścić cały sznur samochodów. Podobnie w sumie wyglądał cały trening, ciągłe przedzieranie się przez samochody których na tej drodze było całkiem sporo. Standardowo na początku treningu a raczej powtórzenia na określonej mocy szukałem optymalnego przełożenia. Założyłem, że każde kolejne powtórzenie będzie na innej kadencji. Zacząłem od 80, nie było to łatwe do utrzymania wraz z mocą więc starałem się nie przekraczać 90. Ciąg z południa był konkretny więc pilnowałem się by nie jechać za mocno, byłem zaskoczony z jaką lekkością wchodziły moce ponad 330 Wat. Z każdym kolejnym powtórzeniem szło o dziwo łatwiej. Problemy z doborem przełożenia powtarzały się, każde kolejne było na innej kadencji, kolejno 60-70, 90-100 oraz 70-80. Z ostatniego powtórzenia zrezygnowałem i postanowiłem zastąpić go innym ćwiczeniem. Najpierw jednak czekało mnie 10 minut spokojnej jazdy. Źle oceniłem warunki, sądziłem, że południowy wiatr jest słabszy i na skrzyżowaniu gdzie zawracałem byłem po 8 minutach, jedną minutę wykorzystałem na przygotowanie do ćwiczenia i ruszyłem szybciej. Znowu ruszyłem za mocno i wszedłem w 7 strefę, pierwszy 20 sekundowy zryw tak właśnie wyglądał. Każdy kolejny był bardziej dokładny i w zasadzie dopiero 2 ostatnie były w całości w 6 strefie. Po tym ćwiczeniu miałem już planowaną ilość TSS i mogłem wrócić do domu. Tętno odpadało powoli ale jechałem odrobinę za mocno więc gdybym nie wychodził poza 1 strefę tętno szybciej by osiągnęło niskie wartości a tak stało się to dopiero pod domem. Mimo drobnych problemów z doborem przełożenia i ustabilizowaniem mocy na powtórzeniach był to całkiem dobry trening. Gdyby taka noga była końcem marca byłbym zadowolony, nigdy nie myślałem, że już w lutym będę w stanie bez problemu wykręcać takie moce. Jednak aby nie było tak różowo, na wadze jest za dużo o 2 kilogramy które chciałbym zgubić do połowy kwietnia kiedy rusza sezon startowy. Innym pozytywnym akcentem tego treningu jest to, że nie musiałem czyścić roweru po jeździe bo nie miałem gdzie go zbrudzić. Szkoda, że na weekend zapowiada się załamanie pogody i szosa chyba zostanie w garażu a w ruch pójdzie rower z błotnikami.