Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi PiotrKukla2 z miasteczka Bielsko-Biała. Mam przejechane 223532.38 kilometrów w tym 7915.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 25.36 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy PiotrKukla2.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 101.00km
  • Czas 04:01
  • VAVG 25.15km/h
  • VMAX 65.00km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • HRmax 181 ( 92%)
  • HRavg 139 ( 71%)
  • Kalorie 2705kcal
  • Podjazdy 2150m
  • Sprzęt Litening C:62 Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trening 85

Wtorek, 21 lipca 2020 · dodano: 22.07.2020 | Komentarze 0

Dawno planowany trening, chodząc do pracy nie potrafiłem znaleźć odpowiedniej ilości czasu a w weekendy starałem się jeździć inne, bardziej zróżnicowane trasy. Jeszcze dwie godziny przed wyjazdem nic nie wskazywało na to, że uda się wyjechać. Miałem rezerwowy plan i byłem pewny, że pozostanie mi wieczorny Bike Wtorek na którym nie byłem już chyba 3 lata. Około 13 zaczęło się wypogadzać i zdecydowałem się przygotować rower do jazdy. Założyłem znów lepsze koła i jeszcze raz zważyłem rower, waga nie kłamie i udało się uzyskać poniżej 7 kg. Dopompowałem powietrza, sprawdziłem co trzeba i mogłem jechać. Niestety przed jazdą zauważyłem problem z lewym butem, zdecydowałem się jechać w starych butach. Jakoś strasznie długo się zbierałem i wyjechałem kilka minut po 14. Do Ustronia chciałem dojechać możliwie szybką i łatwą drogą. Początek musiał być trudniejszy bo nie chciałem stać na wahadle przy ulicy Cieszyńskiej. Dosyć szybko i sprawnie dojechałem jednak do głównej drogi. Na odcinku pod lekki wiatr koła radziły sobie co najmniej dobrze. Oczywiście nie byłbym sobą jakbym nie zaczął kombinować jakby sobie utrudnić trasę i już w Grodźcu skręciłem w pierwszą możliwą, przelotową, boczną drogę. Później wybrałem niezbyt optymalny łącznik z Ustroniem. Na około 1500 metrowym odcinku z wieloma zakrętami wśród pól musiałem się minąć aż z trzema ciągnikami rolniczymi i jednym beczkowozem, niewiele brakowało abym wylądował na poboczu. Przez to zapomniałem o jedzeniu i przed zjazdem z Lipowca szybko nadrobiłem zaległości. Pierwszy mocniejszy podjazd to dobrze mi znana ulica Źródlana. Wjechałem w niezłym tempie z równą mocą. Później by minąć centrum Ustronia skręciłem w ulice Sanatoryjną. Przed właściwymi podjazdami miałem już prawie 400 metrów przewyższenia, to pozwalało na wybranie łatwiejszej trasy powrotnej do domu. Pierwszy podjazd to Poniwiec, dawno tam nie byłem i zupełnie zapomniałem jak wygląda ten odcinek. W głowie świtało mi, że jest krótki fragment płyt. Trochę problemów miałem z przedostaniem się przez dwupasmówkę ale później niemal pustą drogę do końca podjazdu. Zacząłem spokojnie i w pewnym momencie przyśpieszyłem. Zrobiłem to zbyt pochopnie i szybko i zamiast 5 minut na progu jechałem ponad 7. Można powiedzieć, że im dalej w las tym gorsza droga. Nawierzchnia nie była zła ale bardzo zanieczyszczona a w lesie dodatkowo mokra, szytki radziły sobie dobrze ale kilka razy nie byłem w stanie ominąć wszystkich kamieni, na szczęście nic się nie stało. Byłem pewny, że podjazd poszedł mi słabo ale tak źle nie było, po prostu ostatnim razem jak jechałem na rekord dawałem z siebie znacznie więcej i stąd różnica. Zjazd to katorga, najpierw omijanie dziur i skupisk żwiru a później jedzenie i picie. Tym razem główną drogę do Wisły przekroczyłem sprawnie i bez postojów. Przed pierwszym wjazdem na Równice zatrzymałem się na moment, w tym czasie minęło mnie kilkanaście samochodów. To była zapowiedź tego co zobaczyłem prawie 20 minut później na szczycie. Podjazd nie był najlepszy w moim wykonaniu, strasznie źle mi się podjeżdżało, zwykle odpuszczałem początek którego nie lubię a później dawałem z siebie ile mogłem. Tym razem jechałem równo cały czas, sam podjazd zajął mi około 17:30 czyli nie najgorzej, już po wyjeździe z lasu zauważyłem samochody czekające na zaparkowanie, na samym podjeździe wyprzedziło mnie ich kilkanaście. Chciałem dojechać do schroniska, jeszcze 30 sekund darłem mocno a później już spokojnie, ludzi masa, samochodów mniej niż się wydawało ale i tak próżno było szukać wolnych miejsc postojowych. W tym tłoku ciężko było złapać oddech i uzupełnić energie wiec musiałem to zrobić na początku zjazdu. Bardzo wolno zjeżdżałem w dół, samochodów było dużo ale większość jechała w górę. W końcu dojechałem do Jaszowca. Już ostatnio miałem jechać podjazd zaczynający się od bruku ale jakoś brakło motywacji. Tym razem nie znalazłem wymówki i ruszyłem po kostce. Jechałem dosyć spokojnie, miejscami było tak nierówno, że rower podskakiwał, nie poddałem się jednak i nie skorzystałem z chodnika. Nawet na tym około kilometrowym odcinku przejechało koło mnie kilkanaście samochodów, później było ich jeszcze więcej ale wyprzedzały lub wymijały mnie w takich miejscach, że nie wybijało mnie to z rytmu jak za pierwszym razem. Dojeżdżając do wypłaszczenia już czułem rekordowy czas, mimo tego, że odpuściłem ostatnie 300 metrów to poprawiłem swój poprzedni wynik o prawie 40 sekund i wskoczyłem na pierwsze miejsce w rankingu Strava. Tej wersji podjazdu prawie nikt nie jeździ i dlatego jestem tak wysoko. Czekał mnie jeszcze jeden podjazd wiec szybko ruszyłem w dół. Na zjeździe znów jadłem i dopiero w drugiej połowę jechałem szybciej i lepiej technicznie. Trzeci podjazd zacząłem w Jaszowcu i tym razem główną drogą kierowałem się w kierunku Skalicy. Początek był szybki ale później zacząłem gubić sekundy i już w połowie wspinaczki wiedziałem, że tego dnia rekordu nie będzie. Utrzymałem równe tempo do końca podjazdu i postanowiłem zatrzymać się na dłuższą chwilę. To był jeden z niewielu popełnionych błędów tego dnia. Po przerwie trudno było ruszyć, na zjeździe znów pełno samochodów i pieszych których nie zawsze dało się minąć szybko wiec znów sporo czasu na tym straciłem. Później zatrzymałem się w sklepie po wodę i próbowałem rozkręcić nogi które nie pracowały tak dobrze jak wcześniej. Trzy rozkręcenia na FTP niewiele pomogły i ostatnie 25 kilometrów to była walka o dojechanie do domu. Nogi odmawiały współpracy, głowa też protestowała i nie czułem żadnej przyjemności z jazdy. Mimo to postanowiłem dokręcić do 100 kilometrów a następnie do 4 godzin. Wybrałem nawet trudniejszy wariant powrotny aby nie kręcić się wokół domu. W statystykach lepiej wyglądają równe liczby chociaż dla mnie większego znaczenia to nie ma. Pozostałe parametry na których mi zależało wyszły dobre. Tego dnia moje nogi nie były takie jakich bym oczekiwał. Brakowało kilku Wat na podjeździe ale mimo wszystko założenia zrealizowałem. Rozgrzewka była odrobinę za mocna ale za to moc na powtórzeniach bardzo równa co zwykle mi się nie zdarzało. Dawno nie robiłem długich powtórzeń i był to także test dla głowy. Zaliczyłem go więc teraz powinno być łatwiej.


Podjazdy:



Kategoria 100-200, Samotnie, Szosa



Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa ludzi
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]