Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi PiotrKukla2 z miasteczka Bielsko-Biała. Mam przejechane 223570.38 kilometrów w tym 7915.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 25.35 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 2324726 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy PiotrKukla2.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 68.00km
  • Czas 02:38
  • VAVG 25.82km/h
  • VMAX 66.00km/h
  • Temperatura 23.0°C
  • HRmax 158 ( 81%)
  • HRavg 134 ( 68%)
  • Kalorie 1662kcal
  • Podjazdy 1380m
  • Sprzęt Litening C:62 Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trening 114

Środa, 16 września 2020 · dodano: 18.09.2020 | Komentarze 0

Spokojny trening na bardzo popularnej wśród kolarzy trasie. Wyjechałem około godzinę szybciej niż w poprzednich dniach. Mimo to było dosyć ciepło i spokojnie dało się jechać w letnim stroju. Skupianie się po raz kolejny na technice zjazdu nie miało zbyt dużego sensu i postanowiłem się skoncentrować na tym co następuje po technicznych zjazdach czyli długie odcinki prowadzące lekko w dół. Na tej trasie znajdowały się aż 3 takie fragmenty i kilka krótszych na których zwykle odpuszczałem i tam zostawiałem sporo czasu. Trzeba cały czas pracować nad słabymi stronami, może kiedyś uda się je poprawić. Liczyłem przede wszystkim na to, że ruch samochodowy nie będzie duży i będę mógł się skupić na realizacji założeń treningowych. Początek jazdy właśnie tak wyglądał, nic mnie nie rozpraszało, dopiero po kilku kilometrach musiałem zacząć uważać na to co dzieje się wokół. Pierwszy z szybkich odcinków nie wyglądał tak jak powinien, oczekiwałem dużo lepszej dyspozycji a przede wszystkim szybkości, ciężko było określić czy wiatr ma jakiś wpływ czy wszystko zależało ode mnie. Pierwszy trudniejszy podjazd na trasie to Przegibek który miałem zdobyć po raz 90 w tym roku. To był sprawdzian dla pleców bo to właśnie na podjazdach czułem największy ból. Po spokojnym dojeździe do momentu w którym nachylenie wzrasta powyżej 5 % dojechałem do jakiegoś kolarza. Miałem nadzieje na współpracę na podjeździe ale się zawiodłem, już po chwili towarzysz zaatakował i mnie zostawił, po kilku minutach go dogoniłem ale powtórzył swój manewr i tak jeszcze trzy razy, na Przegibku byłem ledwie kilka sekund za nim ale z dużo mniejszym ubytkiem sił. Na zjeździe szybko jednak został z tyłu, ja z kolei czułem się bardzo niepewnie i był to jeden z gorszych zjazdów w ostatnim czasie. Przed wjazdem do Międzybrodzia dojechałem do jakiegoś zawalidrogi i wlekłem się za nim zamiast ćwiczyć tempo na zjeździe. Ruchy był spory i nie byłem w stanie wyprzedzić, gdy poziom mojego zdenerwowania przekroczył dopuszczalne normy postanowiłem zatrzymać się. Odczekałem chwile i przez kolejne 3 kilometry mogłem jechać równym tempem walcząc z silnym wiatrem w twarz. Warunki spowodowały, że przełożenia jakimi dysponowałem okazały się wystarczające. Moja jazda na tym odcinku wyglądała nieźle ale ciągle jest nad czym pracować. Wyszło na to, że na zjeździe pracowałem mocniej niż na wcześniejszym podjeździe, takie sytuacje u mnie zdarzają się niezwykle rzadko. Zjazd zostawiłem za sobą i ruszyłem w kierunku kolejnego celu jakim była Góra Żar. Zazwyczaj na tym podjeździe przeżywam katusze, rzadko kiedy jestem zadowolony ze swojej jazdy na tym odcinku i dlatego miałem pewne obawy. Po Przegibku nie czułem bólu pleców co nie oznaczało wcale tego, że nie trzeba się pilnować. Tak się złożyło, że do Czernichowa wiatr dmuchał w plecy a samochodów było jak na lekarstwo. Jedyną przeszkodą były dziury na krótkim zjeździe ale udało się pokonać bezpiecznie ten odcinek. Podjazd na Żar zaczął się znów od wiatru w twarz i gdy droga nie prowadziła na zachód lub południe to zmagałem się z przeciwnymi podmuchami które były jednak mniej odczuwalne niż na bardziej płaskich odcinkach w Międzybrodziu. Na podjeździe narzuciłem sobie dobre tempo i go trzymałem, gdy robiło się stromiej wstawałem z siodełka, gdy nachylenie spadało trzymałem większą kadencje, o dziwo noga podawała całkiem dobrze a tradycyjnego kryzysu nie było. Sam podjazd zajął mi mniej czasu niż się spodziewałem i dlatego pozwoliłem sobie na dłuższą przerwę na szczycie. Ludzi było sporo i starałem się trzymać z daleka od innych. Gdy przyszła pora zjazdu zorientowałem się, że zapomniałem o jedzeniu. Musiałem to szybko nadrobić i przed właściwym zjazdem znów się zatrzymałem na chwilkę. Gdy już ruszyłem to znów nie złapałem tego luzu który powoduje, że puszczam wszystkie hamulce. Dopiero po pierwszym łuku gdy nawierzchnia uległa poprawie poczułem się pewniej. Na prostych rozwijałem dobre prędkości ale przed łukami wyhamowywałem i jechałem jeszcze wolniej niż zwykle, o ile to jest w ogóle możliwe. Odpuszczenie tego elementu powoduje automatycznie powrót do marazmu jaki prezentowałem przez lata. W garść wziąłem się dopiero na końcówce zjazdu, za parkingiem przy dolnej stacji kolei na Żar. W łuki wchodziłem znacznie pewniej i szybciej a na końcowej prostej dokręcałem ile mogłem, kierunek wiatru uległ nieznacznej zmianie i wiało bardziej z północy niż wcześniej wiec miałem dodatkową przeszkodę do pokonania. Przed Kościołem pojawiły się jeszcze samochody i musiałem odpuścić. Po zjeździe obrałem kierunek dom, najkrócej było przez Przegibek i tak właśnie pojechałem. Wiatr znów przeszkadzał, nie był silny ale jego kierunek wskazywał, że cały czas będzie wiało w twarz. Dwa podjazdy zaliczyłem podobnym tempem i miałem punkt odniesienia i to był też test organizmu, nie tylko dla dających o sobie znać plechach ale przede wszystkim czy nie opadnę z sił co w ostatnim czasie często mi się zdarzało. Na podjeździe pod Przegibek wiatr strasznie kręcił, na początku pomagał, później był neutralny a później już przeszkadzał. Gdyby był silniejszy to miałby duży wpływ a tak to działał bardziej na psychikę niż na szybkość i jakość jazdy. Podjazd pokonałem w dobrym tempie, z bardzo podobną mocą jak poprzednie. W końcówce już myślami byłem na zjeździe, tego zjazdu nie chciałem całkowicie odpuszczać, słaby był jedynie początek a później już wszystko wyglądało lepiej. Gdyby nie kilka samochodów jakie napotkałem to byłoby naprawdę dobrze, musiałem kilka razy hamować i to w miejscach w których nigdy tego nie robię, dwa ostatnie łuki gdzie zwykle traciłem pojechałem szybko i pewnie a na ostatniej prostej dokręciłem ile się dało. Mocno pracowałem przez kolejne 3 kilometry, jechałem znów mocniej niż na podjeździe ale brakło na ostatni kilometr zjazdu, zbyt dużo rzeczy rozpraszało mnie ale i tak urwałem na zjeździe kilkanaście sekund. Powrót do domu już spokojniejszy bez skupiania się na niczym poza bezpieczeństwem. Zrobiło się już naprawdę ciepło i żałowałem, że nie miałem już czasu bo chętnie bym zaliczył jeszcze rundkę po okolicy. Mimo tego, że sezon się kończy noga cały czas podaje i oby jak najdłużej.



Kategoria 50-100, Samotnie, Szosa



Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa cyope
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]