Piotr92blog rowerowy

informacje

baton rowerowy bikestats.pl

Znajomi

wszyscy znajomi(13)

wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy PiotrKukla2.bikestats.pl

linki

Podsumowanie sezonu 2019 cz.2

Wtorek, 31 grudnia 2019
Km: 0.00 Km teren: 0.00 Czas: km/h:
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Aktywność: Jazda na rowerze
IV. ANALIZA WYKRESÓW I TABEL:
Od pewnego czasu korzystam z dokładnego i bardzo rozbudowanego programu do analizy treningów Golden Cheetach. Pozwala on w dokładny sposób wyciągnąć wszystkie wnioski z danych treningowych a także zaplanować treningi. Analiza danych to jeden z czynników jaki przyczynił się do wzrostu poziomu sportowego w moim przypadku. Aby uzyskać wszystkie niezbędne dane korzystam z następujących urządzeń:
1.Licznik Garmin Edge 800 – wysłużony ale w pełni wystarczający mi komputer rowerowy z wszystkimi funkcjami, coraz częściej zawodzi ale m.in. dzięki gniazdowi kart Micro SD na razie nie zdecydowałem się na wymianę na nowszy model bo nowszy nie znaczy lepszy, pozbawiony wad, itp.
2.Czujnik tętna – kiedyś główny parametr jakim się sugerowałem przy treningach to puls. Obecnie tętno służy tylko jako dodatek, na jego podstawie oceniam np. stopień zmęczenia organizmu.
3.Czujnik mocy Garmin Vector 2 – jedna z najlepszych inwestycji ostatnich lat. Dzięki miernikowi mocy przeniosłem się na wyższy poziom jakościowy treningów. Obecnie trenuje wyłącznie w oparciu o wskazania mocy i kadencji.
4.Inteligentna waga – dzięki temu urządzeniu jestem w stanie monitorować dane o wadze czy zwartości tłuszczu w organizmie. Dane są poglądowe i być może z dużym współczynnikiem błędu ale zmiany są dosyć dokładne bo korzystam cały czas z tego samego urządzenia.
5.Inne urządzenia i aplikacje treningowe służące jako rezerwowe w przypadku awarii np. licznika.
W ostatnich latach bardzo polubiłem liczby, analizę treningów doprowadziłem do perfekcji i dzięki temu trwa ona niewiele czasu i szybko na jej podstawie jestem w stanie zaplanować kolejne treningi. To jest mój klucz który przynosi rezultaty ale jest tylko jednym z elementów układanki, nie wszystko działa jak należy i dlatego nie jestem w stanie nawiązywać walki z czołówką i ciągle czegoś brakuje.
Pierwszy rok korzystania z pomiaru mocy wykorzystałem na naukę, później starałem się już trenować w oparciu o moc. Korzystałem z wielu danych takich jak FTP, TSS, IF, CP a także strefy treningowe. Na podstawie tych parametrów dobierałem obciążenia treningowe. Kilka razy miałem problem z miernikiem a dokładnie z bateriami i straciłem przez to część danych. Większość treningów była dokładna, skupiałem się na założeniach treningowych nie zawracając sobie głowy takimi sprawami jak prędkość z jaką jadę czy tym ile „KoMów” na Stravie zdobędę. Dyspozycja treningowa była bardzo dobra ale na wyścigach zazwyczaj było gorzej. Wszystkie przyczyny tego stanu rzeczy już znalazłem, wyeliminowanie wszystkich pewnie trochę potrwa ale warto pójść w tym kierunku. Poziom który osiągnąłem w 2019 roku może pozwolić na walkę z najlepszymi w przypadku gdy uda się przełożyć dyspozycję z treningów na wyścig i wyeliminować wszystkie błędy a także mieć dużo szczęścia. Niby nie brakuje dużo ale zrobienie takiego kroku naprzód jest dużo trudniejsze niż przejście z poziomu przeciętniactwa na dobry.
A.Analiza danych z 2019 roku:
A.1. Waga w ostatnim roku:

Na początku roku miałem duże problemy z wagą, dochodziłem do siebie po poważnych problemach zdrowotnych które mogły doprowadzić do sytuacji w której o wysiłku fizycznym mógłbym tylko pomarzyć. Ciężko było wyjść z tej sytuacji, ale nie poddałem się, może pewnego poziomu nie przekroczę ale jestem w stanie normalnie żyć i to jest najważniejsze. Później dosyć szybko odbudowałem wagę, przy wyższej miałem problemy zwłaszcza na podjazdach i dopiero w czerwcu wskoczyłem na optymalny poziom. W drugiej części roku powoli zacząłem wdrażać nowe nawyki żywieniowe. Spadek wagi był kontrolowany, traciłem głównie nagromadzoną tkankę tłuszczową. W końcówce roku na okres Świąt nie trzymałem się wcześniej ustalonych nawyków żywieniowych i znowu waga poszła nieco w górę. Po kilku dniach wszystko wróciło do normy.
A.2. Obciążenie treningowe:

Początek roku pod względem treningowym był stracony. Dopiero w marcu zacząłem normalnie trenować, najbardziej intensywny był czerwiec. Wtedy też osiągnąłem maksymalny poziom sportowy, dobrze było również we wrześniu jak trenowałem już mniej i organizm był nieco wyświeżony. Utrzymanie wysokiego poziomu sportowego przez cały rok jest niemal niemożliwe a na pewno bardzo trudne. Reżim treningowy utrzymałem od marca do sierpnia, wtedy też byłem w stanie dawać z siebie dużo na wyścigach. We wrześniu i październiku bardzo dobrze czułem się na czasówkach a z dłuższymi dystansami miałem problem. W listopadzie znowu wszedłem w reżim treningowy, wprowadziłem wiele zmian mających na celu jeszcze podnieść mój poziom sportowy. Pracuje na to aby 2020 rok był moim życiowym i jak na razie wszystko zmierza w dobrym kierunku.
A.3. Najlepsze wartości mocy:
Wyniki na 15 sekund, 1 minutę i 2 minuty:

Początkiem roku przy wyższej wadze byłem w stanie dać z siebie dużo podczas 15 sekundowego sprintu. W czerwcu osiągnąłem najlepszy wynik na 1 minutę, później już nie byłem w stanie się do niego zbliżyć. Wynik na 2 minuty nie jest maksymalnym na jaki było mnie stać. Nie miałem okazji sprawdzić się w czasie 2 minut. Dzięki temu w poszczególnych miesiącach generowałem podobne wartości mocy w tym czasie.
Wyniki w czasie 5, 10 i 20 minut:

Najlepszy wynik na 5 minut wygenerowałem podczas maksymalnej próby na 5 minut. W kolejnych miesiącach najlepsze wyniki generowałem podczas jednej z kilku prób w danej sesji treningowej. W ostatnim roku często sprawdzałem się na 10 minut. Najlepszy wynik osiągnąłem podczas jednej z kilku prób czasowych we wrześniu. Wynik na 20 minut to oczywiście czerwcowy test FTP. Później już do tego wyniku się nie zbliżyłem.
Wynik na 30 i 60 minut:

Wyniki w czasie 30 i 60 minut podałem tylko poglądowo. Najlepszy wynik na 30 minut osiągnąłem w czerwcu, w kolejnych miesiącach byłem w stanie generować około 300 Wat. Najlepszą godzinną moc wygenerowałem we wrześniu. Równie dobrze było w lipcu czy październiku. Za każdym razem był to fragment dłuższej jazdy a nie typowa próba na 60 minut.
B.Analiza danych z sezonów 2018 i 2019:
Mając dane z dwóch lat jestem w stanie je porównać.
B.1. Waga w poszczególnych miesiącach 2018 i 2019 roku:

W 2018 roku statystycznie ważyłem więcej niż w 2019 roku, jakiś wpływ na to miały także trudne miesiące przełomu roku. W 2018 roku ni korzystałem jeszcze z inteligentnej wagi i nie mam danych m.in. o % zawartości tłuszczu w organizmie. Większe zmiany widać dopiero w drugiej połowie 2019 roku.
B.2. Porównanie danych o wadze z 2018 i 2019 roku:

W 2019 roku ważyłem średnio o prawie kilogram mniej niż rok wcześniej. Wartość % zawartości tłuszczu jest błędna z prostego powodu. Uwzględnione są tylko dane z tych dni w których jeździłem na rowerze, w pozostałych przyjęto ) jako wartość % i dlatego ten wynik jest mniej więcej połowę mniejszy niż w rzeczywistości.
B.3. Obciążenie treningowe w poszczególnych miesiącach 2018 i 2019 roku:

W 2018 roku nie przywiązywałem zbyt dużej wagi do takich parametrów jak ATL, CTL, TSB i TSS. Zmiany wartości w poszczególnych miesiącach 2018 i 2019 wyglądają bardzo podobnie. W 2019 roku osiągnąłem wyższy poziom a z tym wiążą się m.in. lepsze wartości ATL i CTL.

W 2019 roku osiągnąłem większą regularność, byłem w stanie w poszczególnych miesiącach trenować na podobnej ilości TSS. W 2018 roku różnice były większe. Niezłą formę osiągnąłem późną wiosną a także jesienią. W tym roku w formie byłem od wiosny do końca lata. Później trenowałem mniej i nie byłem tak wydajny. Te dwa sezony były zupełnie różne i dane z tych tabeli to jedne z tych elementów które o tym mówią.
B.4. Obciążenie treningowe w 2018 i 2019 roku:

Na koniec roku 2019 wartości ATL, CTL i TSS są lepsze. Teoretycznie jestem również bardziej zmęczony niż na koniec 2018 roku. Brak danych z kilku aktywności w 2019 roku zaniżyło nieco te wartości ale mimo to jest lepiej niż na koniec 2018 roku.
B.5. Najlepsze wartości mocy w poszczególnych miesiącach 2018 i 2019 roku:
Wyniki na 5 sekund, 1 minutę i 2 minuty:

Wszystkie najlepsze wyniki pochodzą z 2019 roku. W 2018 roku słabo sobie radziłem w sprintach, lepiej wyglądało to w 2019 roku. Akcenty minutowe w 2018 roku były niezłe, byłem w stanie powtarzać je w kolejnych miesiącach. Maksymalna moc z 2019 roku jest lepsza ale pozostałe są niższe niż kilka najlepszych z poprzedniego roku. Wyniki na 2 minuty wyglądają bardzo podobnie w obu sezonach. Maksymalny wynik pochodzi z 2019 roku.
Wyniki na 5,10,20 minut:

Wyniki mocy na 5 minut wyglądają bardzo podobnie, maksymalna wartość z 2019 roku jest nieco lepsza niż ta która byłem w stanie wygenerować w 2018 roku. Najlepsza wartość na 10 minut pochodzi z 2018 roku. Pod tym względem lepszy jednak był rok 2019 gdy uzyskałem lepsza powtarzalność. Najlepszy wynik na 20 minut osiągnąłem w 2019 roku podczas testu FTP. Rok wcześniej zaliczyłem kilka czasówek dłuższych niż 20 minut i stąd lepsze wyniki w tym czasie. W ostatnim roku poza testami FTP nie sprawdzałem się w czasówkach dłuższych niż 20 minut i wartości mocy w poszczególnych miesiącach wyszły słabsze.
Wyniki na 30 i 60 minut:

Poglądowo uwzględniłem także wyniki na 30 i 60 minut. Dane te pochodzą głownie z wyścigów. W czasie 30 minut lepiej radziłem sobie w 2019 roku, najlepsza wartość pochodzi jednak z 2018 roku i wyścigu w Wilczycach. Godzinny wynik osiągnąłem we wrześniu 2019 roku, rok wcześniej również osiągnąłem bardzo dobry wynik. Duża liczba wyścigów w 2018 przyczyniła się do bardziej liniowej zmiany mocy godzinnej w poszczególnych miesiącach. Lepsze wartości generowałem w 2019 roku.
B.6. Porównanie najlepszych wyników mocy z 2018 i 2019 roku:

Rok 2019 pod względem najlepszych wartości mocy był dużo lepszy niż 2018 rok. Wszystkie lepsze wyniki niż rok wcześniej uzyskałem przy niższej wadze. Wartości bezwzględne mocy na 10 i 30 minut były lepsze w 2018 roku ale uzyskane przy wyższej wadze więc parametr W/kg wyszedł lepszy:

Największy postęp zrobiłem w kontekście krótkich sprintów. Do najlepszych i tak tracę sporo i sprintera ze mnie z pewnością nie będzie.
C.Analiza wyników testów z 2019 roku:
W ostatnim roku sześć razy przystępowałem do testów mocy. Zaczynałem z niskiego poziomu, najlepsze wyniki podobnie jak rok wcześniej osiągnąłem w czerwcu. W drugiej połowie roku nie robiłem testów. Dopiero na początku grudnia zaktualizowałem strefy treningowe.
C.1. Wyniki wszystkich testów w 2019 roku:

Od początku roku na każdym teście poprawiałem swoje wyniki, na koniec roku zrobiłem pierwszy test zaliczany do sezonu 2020, wynik wyszedł lepszy niż na początku roku.
C.2. Wartości mocy krytycznej „CP” i W’:

Przez większą część roku moje wartości zmieniały się liniowo, zmiany mocy na 5 minut dawały zbliżone zmiany na 20 minut a moja krzywa mocy była dosyć płaska. Widoczną zmianą jest duża różnica między 5 a 20 minutową mocą w ostatnim teście roku. To wpłynęło znacznie na wartość parametru W’ decydującego o podatności organizmu na zmęczenie i wysiłek fizyczny.
C.3. Strefy treningowe:
Strefy mocy zmieniały się na przestrzeni sezonu. Jako parametr decydujący przyjąłem wartość CP a w poprzednim sezonie przyjmowałem wartość FTP jako wyznacznik stref treningowych:

Strefy zmęczenia również się zmieniały. Liniowe zmiany wartości mocy z testów spowodowały, że na początku sezonu strefy zmieniały się nieznacznie. Dopiero w końcówce sezonu po raz pierwszy ten parametr poszedł wyraźnie w górę, nie wiem jak to wpłynie na formę w najbliższym czasie bo po raz pierwszy spotkałem się z taką sytuacją. Strefy w ostatnim roku wyglądały następująco:

Na podstawie powyższych stref trenowałem w 2019 roku. Strefy mocy pozwalały na dobranie odpowiedniego obciążenia treningowego a strefy zmęczenia odpowiadały za dobór długości i ilości powtórzeń. Dzięki tym strefom mogłem także dokładnie sprawdzić czy na czasówkach dawałem z siebie wystarczająco dużo. Czasówka pojechana na 100 lub więcej % możliwości powodowała, że wartość W’ spadała na koniec próby czasowej poniżej 0. Wynik dodatni mówi o tym, że podczas czasówki nie dałem z siebie 100 %. W 2019 roku jedyny taki stan pojawił się po czasówce Doliną Czarnej Wisełki gdzie nie dałem z siebie wszystkiego i wartość W’ na koniec jazdy nie spadła poniżej 0. Pozostałe próby czasowe kończyły się wartościami W’ poniżej 0 a także kilka wymagających treningów dawało taki stan. Przy mocnym treningu ciężko było dojść do wyjściowej wartości W’ nawet po długim odpoczynku po mocnej tempówce czy serii powtórzeń. Jest to ważny dla mnie parametr na który zacząłem zwracać uwagę w 2019 roku i dzięki temu jestem w stanie na czasówkach dać z siebie maksa co przyczyniło się do bardzo dobrych wyników zwłaszcza w końcówce sezonu.
Czas spędzony w poszczególnych strefach mocy:

Podobnie jak w wcześniejszym sezonie najwięcej czasu spędziłem w 2 najniższych strefach mocy. Nieco zwiększył się czas spędzony w strefach 4-6.
Czas spędzony w poszczególnych strefach zmęczenia:

Bardzo mało czasu spędziłem ponad progiem FTP co znacznie przyczyniło się do faktu, że tylko na wybranych treningach wchodziłem do 3 czy 4 strefy.
W ostatnim roku przestałem analizować strefy tętna, nie jest to dokładny parametr. Na jednym treningu tętno przy tym samym obciążeniu potrafiło być niższe lub wyższe o nawet 15 uderzeń niż podczas drugiego.
Wszystkie dane z treningów pozwalają dokładniej zaplanować nowy sezon. Wszystkie treningi opieram na mocy i TSS. Znam bardzo dobrze swój organizm, słabe strony dzięki odpowiednim treningom i zabiegom będę starał się poprawić a mocne strony jeszcze bardziej podkreślić i wykorzystać. Ciekawy materiał do analizy już mam i trzeci kolejny sezon z wykorzystaniem pomiaru mocy zapewne będzie inny niż poprzednie i na koniec następnego roku znowu będzie co porównywać. Zbieranie danych, analiza i planowanie daje mi dużo frajdy i radości, kiedyś lubiłem jeździć, obecnie mi to nie wystarcza, chce być coraz lepszy, trenować wydajniej i do wszystkiego dochodzić samemu, bez wpływu osób trzecich bo wtedy wszystko smakuje znacznie lepiej. Droga którą obrałem kilka lat temu, z wieloma zakrętami i trudnościami wiedzie mnie powoli na szczyt, czy jestem już jego blisko to okaże się w ciągu najbliższych miesięcy.
Wszystkie podsumowania: tygodniowemiesięczne.

          V.PODSUMOWANIE LICZBOWE:
Liczby od jakiegoś czasu fascynują mnie jeszcze bardziej, to także część mojej pracy wiec nie może być inaczej. Na rowerze jeżdżę już wiele lat, na początku dla przyjemności, od 2006 roku zacząłem tłuc dłuższe dystanse dające rocznie po około 15 tysięcy kilometrów i tak do 2011 roku. Później stopniowo zacząłem zmieniać ilość w jakość i po dwóch słabszych latach gdy nie osiągałem 10 tysięcy kilometrów w sezonie znów jeżdżę więcej, od 2014 nie spadłem poniżej 12 tysięcy rocznie ale to nie ilość jest ważna a jakość. Przez kilkanaście lat udało się przejechać ponad 200000 km. W poszczególnych latach liczba kilometrów i godzin spędzonych na rowerze przedstawiała się następująco:

Ostatni rok był najlepszy od 2011 roku gdy zaprzestałem regularnej, codziennej jazdy mającej na celu nabijanie kilometrów.
W ostatnim roku udało się też wyrównać lub poprawić kilka rekordów:

W 2019 roku poprawiłem maksymalną prędkość oczywiście na zjeździe z Przełęczy Koniakowskiej do Kamesznicy. Poprzedni rekord pochodził z 2011 roku i przetrwał 8 lat. Pokonałem również więcej metrów w pionie niż w rekordowym 2017 roku. Wyrównałem najlepszy wynik Open w wyścigu oraz maksymalną wysokość zaliczając po raz drugi podjazd na Śląski Dom. Do najlepszego rocznego dystansu zabrakło ponad 6000 kilometrów a dłuższy jednodniowy dystans zaliczyłem w 6 sezonach, ten wynik znalazł by się około 20 miejsca na liście najdłuższych dystansów, były sezony w których zaliczałem po kilka tras dłuższych niż 220 kilometrów.

          V.Wnioski po sezonie:
Zanim przejdę do wniosków to chciałbym podsumować ten sezon pod względem postępów.
Dobry poziom który osiągnąłem to wypadkowa kilkunastu lat pracy, wyrzeczeń, wzlotów i upadków, setek porażek, tysięcy kłód rzuconych pod nogi, hektolitrów pomyj wylanych na głowę. Patrząc z perspektywy czasu stwierdzam że warto było tak się męczyć. Udowodniłem sobie, że wystarczy chcieć.
Od najmłodszych lat byłem bardzo słaby fizycznie, miałem problemy z wagą, szybko się męczyłem. Jak się za coś brałem to zawsze byłem w tym najgorszy. Dopiero w wieku około 6 lat nauczyłem się jeździć na rowerze. Nie miałem żadnych zadatków na sportowca. Egzamin na kartę rowerową zdałem dopiero za 2 podejściem. Wtedy zacząłem jeździć więcej. Rówieśnicy zostawiali mnie jak chcieli, wyzywali mnie od cieniasów, łamagów itp. W 2005 roku zacząłem jeździć po górach. W terenie radziłem sobie nieco lepiej. Wciągnęło mnie na dobre. W 2007 za namową innych osób wstąpiłem do klubu. Rzeczywistość okazała się brutalna, technika jaką prezentowałem pozwalała na w miarę równą rywalizację z 11-12 latkami a do 15-16 traciłem krocie. Plusem jazdy w klubie było to że udało się załatwić bardzo tanio dobry rower szosowy potrzebny do treningów. Finansowo stałem bardzo źle i każdy taki moment był dla mnie bardzo ważny. Wystartowałem w kilku wyścigach, nie ukończyłem żadnego i najczęściej byłem tym który najszybciej schodził z trasy. Latem po raz pierwszy wjechałem na Równicę ale w dół już nie zjechałem. Wyleciałem z pierwszego zakrętu i zatrzymałem się kilkanaście metrów niżej. Z całego zdarzenia wyszedłem bez większego szwanku po prawie dwóch tygodniach śpiączki. Następny rok wyglądał fatalnie, zakończyłem przygodę z klubem a moja technika już praktycznie gorsza być nie mogła. Później wziąłem się za siebie, za zaoszczędzone pieniądze kupiłem nowy rower i po kilku tygodniach regularnej jazdy wciągnęło mnie na nowo. Poszedłem za ciosem i wystartowałem w maratonie Pętla Beskidzka. Musiałem startować na dystansie Mini i ukończyłem go w połowie stawki co było dla mnie sukcesem. W kolejnych 2 sezonach zrobiłem postęp ale moja fatalna technika powodowała że większość startów w zawodach kończyłem w ogonie stawki. Końcem 2011 roku zmieniłem podejście do jazdy, zacząłem powoli zmieniać zwykłe jazdy w treningi. Kolejny rok był lepszy, w końcówce wróciłem na stary poziom i pozostałem na nim do połowy 2013 roku. Od połowy roku moja jazda wyglądała lepiej, nie utrzymałem tego poziomu zbyt długo. Dobra pierwsza cześć sezonu 2014 poskutkowała bardzo fatalną końcówką. Wtedy jeszcze myślałem, że wszystko zależy wyłącznie od siły. Dopiero później doszedłem do wniosku, że dużo ważniejsza jest technika. Słabsze momenty i porażki skutkowały wieloma niepochlebnymi słowami skierowanymi w moją stronę.
W ostatnich latach moim największym problemem była technika, pod tym względem byłem jednym z najgorszych w peletonie ale nie miałem, pomysłu, wiary i motywacji aby coś z tym zrobić. Przez lata dobrze jeździłem po górach ale tylko na podjazdach czułem się dobrze i miałem jakąś przewagę nad konkurencją. Zjazdy w moim wykonaniu były fatalne a wiele niefortunnych sytuacji które cały czas się przytrafiały nie pozwoliły mi na poukładanie sobie wszystkiego w głowie. Źle wyglądała także moja jazda w grupie i w sumie miałem dosyć argumentów aby rzucić kolarstwo. Żeby tego było mało to problemy miałem także w technikach podstawowych. Na dobrą sprawę musiałem się uczyć jazdy od podstaw. Nie było tragicznie i takie rzeczy jak odpowiednią zmiana przełożeń czy technika pokonywania zakrętów nie budziła większych zastrzeżeń, z doborem odpowiednich ciuchów też nie miałem problemów ale schody zaczynały się w kwestii efektywności jazdy . Był rok 2015, pomimo wielu różnych zawirowań m.in. praktycznie nie przepracowanej zimy miałem za sobą życiowy sezon i duży progres formy w odniesieniu do poprzedniego roku. Techniczna strona mojej jazdy wyglądała fatalnie, nie potrafiłem dobierać odpowiednich przełożeń, jeździłem za twardo, nie byłem w stanie podjazdu pokonać na siedząco. Taka jazda nie była efektywna a dodatkowo obciążała kolana i inne narządy które co jakiś czas dawały o sobie znać. Każdy kolejny pojawiający się ból znikał po coraz dłuższym czasie. Stwierdziłem że muszę spróbować zmienić styl jazdy i nauczyć się jeździć na wyższych kadencjach. Przez zimę pracowałem nad kadencją, nie zanotowałem większego progresu formy. Udało się wyeliminować nawyk pokonywania podjazdów na stojąco, w dalszym ciągu jeździłem zbyt twardo i zbyt często na blacie. Inne techniki nie były w centrum mojego zainteresowania i dalej fatalnie zjeżdżałem i miałem problem z utrzymaniem w grupie. Podczas kolejnego sezonu znowu zanotowałem wzrost formy ale niekoniecznie poprawiłem technikę. Kadencja była trochę wyższa ale nie byłem w stanie utrzymać tego na dłuższym odcinku. Dużym krokiem było odpowiednie ustawienie roweru m.in. pozycja stopy podczas pedałowania.
Następny rok nie przyniósł postępu. Rozwój wydarzeń spowodował, że jeszcze pogorszyła się moja jazda w grupie, nieco lepiej czułem się na zjazdach a moja technika pedałowania nie uległa większym zmianom. Dopiero po sezonie stwierdziłem że muszę więcej uwagi poświęcić na poprawę techniki nawet kosztem formy. Zimą wypracowałem optymalną technikę pedałowania i nawet jazda na wysokich kadencjach nie sprawiała już problemów. Później zacząłem przykładać większą wagę do poprawnego technicznie pokonywania zakrętów aż w końcu doszedłem do momentu w którym ćwiczyłem technikę poprawnego zjazdu która stopniowo wyglądała coraz lepiej i na tym elemencie skupiałem się prawie cały sezon. Zostało jeszcze trochę do zrobienia w tym zakresie bo na niektórych zjazdach jeszcze sobie nie radzę. Na koniec sezonu wziąłem się za poprawę jazdy w grupie i tutaj również coś udało się poprawić ale do dobrego daleko. 
Poprawa techniki to jest mój sukces. Nie wierzyłem ,że się uda. Cieszę się, że udało się wydostać z tej grupy osób których technika jazdy wygląda podobnie. Spora część osób „przepycha korby” na treningach i „wozi się na kole” na wyścigach. Dzięki temu takie osoby mają wyniki, przez to również wyścigi przyciągają więcej osób niż czasówki. Jadąc na czas trzeba dać z siebie wszystko i widać rzeczywisty poziom zawodników a na wyścigu wystarczy dobrze jeździć na kole i być w stanie dać z siebie dużo podczas jednego krótkiego sprintu. Frekwencja na niektórych wyścigach robi wrażenie ale spora część osób to nowicjusze i zawodnicy mający problem z podstawowymi technikami jazdy i to jeden z powodów częstych kraks na wyścigach.
Przez wiele lat byłem oporny na wszelkie zmiany sprzętowe. Zwykle rowery które miałem użytkowałem do takiego momentu w którym z nich korzystać się już nie dało. Pierwszy rower z widelcami karbonowymi kupiłem dopiero w 2013 roku. Ponad 3 lata później nabyłem pierwszy rower karbonowy. Dwa lata później stałem się posiadaczem kół karbonowych a pod koniec 2019 roku zdecydowałem się na zmianę mechanicznej grupy osprzętu na elektryczną. Wszystkie zmiany były przemyślane i podyktowane poziomem sportowym przy którym sprzęt ma już jakieś znaczenie. Znacznie więcej jest osób mających sprzęt z górnej półki niż takich które prezentują wysoki poziom sportowy. Kilka lat temu jeżdżąc na sprzęcie z dolnej półki zostawiałem za sobą wiele osób korzystających ze sprzętu wartego nawet 10 razy tyle co mój.
Po minionym sezonie wyciągnąłem dużo wniosków:
1.Doprowadzenie organizmu do porządku, wyeliminowanie wszystkich problemów zdrowotnych do końca nawet kosztem tygodniowej, miesięcznej czy wielomiesięcznej przerwy jest rozsądniejsze niż jazda na pół gwizdka która może jeszcze pogorszyć sytuację. Przerwa przed sezonem pozwoliła mojemu organizmowi na regenerację. Nie wiem czy przedłużenie jej o miesiąc nie wpłynęłoby korzystniej na funkcjonowanie organizmu.
2.Położenie nacisku przed sezonem na partie które są zaniedbywane w sezonie oraz dbanie o doprowadzenie mięśni po każdym treningu do porządku pozwoliło uniknąć jakiejkolwiek kontuzji. Nie mogę z treningu ogólnorozwojowego zrezygnować i chyba będę go realizował także w sezonie.
3.Zakup pomiaru mocy był jedną z najlepszych inwestycji jakie zrobiłem w ostatnim czasie. Dzięki temu udało się podnieść swój poziom sportowy a także poprawić elementy które u mnie leżały np. Rozgrzewka.
4.Poświęcenie dużej ilości czasu na poprawę techniki pozwoliło zbliżyć się dzięki temu do czołówki. Być może poświęciłem na to zbyt dużo czasu ale braki w tym elemencie miałem ogromne i nie żałuję tego że przeznaczyłem na to tak dużo czasu.
5.Zupełny brak zainteresowania niepotrzebnymi parametrami takimi jak np. Średnia prędkość pozwala skupić się na jakości i dokładności w realizacji założeń treningowych.
6.Skupienie uwagi na sobie i własnych doświadczeniach pozwala na dokładniejszą analizę, wyciągnięcie odpowiednich wniosków, planowanie i realizację treningów.
7.Wykorzystywanie mocnych stron i poprawa słabych daje lepszy efekt niż np. Korzystanie tylko z własnych atutów.
8.Słuchanie rad od bardziej doświadczonych zawodników nie zawsze przyniesie więcej korzyści niż szkód.
9.Szukanie nowych bodźców treningowych zapobiega monotonii a w efekcie utraty motywacji a nawet wypalenia sportowego.
10.Zachowanie odpowiednich dysproporcji i dystansu pomiędzy poszczególnymi aspektami życia i nie stawianie np. Roweru ponad zdrowie czy pracę bo w gruncie rzeczy rower to tylko dodatek, w przypadku Amatora nie mogący być najważniejszą rzeczą w życiu.
11.Umiejętność doceniania czegoś otrzymujemy najczęściej wtedy gdy nie możemy tego robić. Np. Spadek ilości czasu wolnego powoduje że człowiek planuje wiele czynności na które wcześniej mógł sobie pozwolić i miał na to dużo czasu oraz uświadamia sobie jak dużo czasu wcześniej marnował na niepotrzebne rzeczy.
Takie wnioski wyciągnąłem z tego sezonu na podstawie własnych obserwacji i doświadczeń. Jestem znów mądrzejszy niż rok wcześniej. W mijającym roku popełniłem mniej błędów niż we wcześniejszym a także miałem więcej czasu na przemyślenia i analizy.

          VI.PLANY I CELE NA 2020:
Wszystko co wydarzyło się w ostatnich latach zostawiam za sobą. Nowy rok zaczynam od czystej karty, po kilku ostatnich latach mam prawo oczekiwać od siebie więcej. Całkiem inny sposób przygotowań do sezonu, większa uwaga skupiona na odżywianiu, regeneracji, otrzymanie dodatkowego wsparcia z zewnątrz czy wreszcie kolejna duża inwestycja w sprzęt mają na celu nic innego jak osiągniecie życiowej formy. Ostatni rok pokazał, że da się z powodzeniem łączyć prace z życiem prywatnym i regularnym treningiem i przez to dużo łatwiej jest się zmotywować do pracy w kolejnym już okresie przygotowawczym. W mniej lub bardziej odległej przyszłości czekają mnie duże zmiany w życiu osobistym i chyba teraz jest ostatnia szansa na pokazanie pełni swoich możliwości. Na ten moment sporo rzeczy jest niewiadomych. Najpóźniej w 2 kwartale roku zmieniam prace i nie wiem jak przełoży się to na ilość czasu i wolnych weekendów. Wszystko wyjaśni się jeszcze przed rozpoczęciem sezonu startowego i już wtedy będę wiedział jak ten sezon będzie wyglądał. Na dzień dzisiejszy plany mam bardzo ambitne i z takim nastawieniem trenuje od dwóch miesięcy.
Po intensywnym sezonie 2018 odpocząłem psychicznie od startów, ścigałem się mniej ale za to z lepszymi rezultatami. Poprawiłem dosyć znacznie technikę jazdy i to jest klucz do sukcesu. W najbliższym roku nastawiam się na regularne starty w wyścigach, na początku sezonu chciałbym zaliczyć kilka treningowych startów bez nastawienia na walkę o konkretne rezultaty, wyścigi górskie mają mnie przygotować do najważniejszych wyścigów. W planie mam także czasówki również będące przygotowaniem do jednej ważnej próby czasowej zaplanowanej na czerwiec. Szykuje się wyjątkowo na pierwszą cześć sezonu a druga na razie jest niewiadomą i myślę, że jej przebieg będzie bardzo spontaniczny. Ostatecznie będę się sugerował wynikami OPEN zawodów, przy poziomie który osiągnąłem podział na kategorie jest trochę sztuczny, nieraz lepszy wynik OPEN w wyścigu daje niższe miejsce w kategorii i odwrotnie a po za tym kategorie się zmieniają i chcąc porównać się do rywali najłatwiej jest sugerować się wynikami OPEN.
Głównym celem jaki sobie wyznaczyłem jest poprawa dyspozycji wyścigowej. W ostatnich dwóch latach gdy korzystałem z miernika mocy, bardzo rzadko przekładałem dyspozycje jaką byłem w stanie zaprezentować na treningach na wyścigi, z reguły wypadałem dużo słabiej.
Drugi cel jaki sobie wyznaczyłem to dalsze doskonalenie techniki. Zimę poświęcam na doprowadzenie techniki pedałowania do ideału, wiosną skupie się na jeździe w grupie i zjazdach.
Kolejny cel może nie jest zbyt ambitny, chciałbym utrzymać reżim treningowy, żywieniowy i nie wrócić do starych błędów.
Pozostałe cele podzieliłem jak ostatnio na trzy kategorie:
I.Bardzo wymagające:
- Wygrać OPEN w jakiś zawodach
- TOP 20 OPEN Tatra Road Race
- TOP 10 OPEN Pętla Beskidzka
- Wykorzystać swój potencjał
II. Wymagające:
- TOP 10 OPEN Majka Days czasówka
- Ukończyć jak najwięcej wyścigów w TOP 20 OPEN
- Ukończyć jak najwięcej czasówek w TOP 10 OPEN
- Zaliczyć nowe ciekawe wyścigi
III. Niezbyt wymagające:
- Czerpać przyjemność z jazdy i treningów
- Regularnie startować w wyścigach
- Podchodzić do wszystkiego z głową
- Wytrwać w zdrowiu
Wyznaczyłem sobie inne cele niż w poprzednim roku. Wszystkie są jak najbardziej do zrealizowania. Wszystko sobie tak zaplanowałem, że najważniejsze treningi wykonam jeszcze przed rozpoczęciem sezonu a później będzie ich mniej. Odpuszczam dłuższe wyścigi, chciałbym się liczyć w wyścigach trwających od 2 do 4 godzin i czasówkach gdzie jestem w stanie wykrzesać z siebie najwięcej. Jako bazę traktuje poprzednie lata i tysiące wyjeżdżonych godzin. Większa objętość treningów czeka mnie w lutym i marcu. Zwykle budowałem tą bazę od podstaw i pomagało to utrzymać formę od maja do sierpnia a później już było różnie. Nowe bodźce treningowe zadziałały na mnie bardzo motywująco. Założyłem sobie, że nie walczę o żadne klasyfikacje generalne. Każde skupianie się na Generalce w ostatnich latach nie przynosiło mi nic dobrego i wymagało wielu startów w tych samych cyklach, na tych samych zasadach, z tymi samymi ludźmi. Brakowało potrzebnego luzu który miałem dopiero w 2019 roku nie walcząc o nic. Długo myślałem nad tymi celami, już w okresie roztrenowania snułem plany na następny rok. Jeszcze dłużej myślałem nad kalendarzem startów. Najpierw stworzyłem ogólny, później wybrałem z niego imprezy które mnie interesują. Kolejna również wstępna wersja zawiera większość z tych wyścigów które wzbudziły moje zainteresowanie.
Wyścigi podzieliłem znowu na trzy kategorie:
A - Starty priorytetowe
B - Starty ważne
C – Starty treningowe
Starty kategorii C będą niczym innym jak treningami, nie będzie ich poprzedzał BPS. Starty kategorii B będą sprawdzianami formy a start kategorii A to takie w których celuje w konkretne rezultaty.
Wstępny kalendarz startów wygląda tak:

Długo myślałem jakie imprezy wpisać do kalendarza. W ostatnim roku brakowało mi startów i dlatego wybrałem dużo wyścigów treningowych. Wybór konkretnych imprez nie był łatwy. Na początek sezonu idealnym wyborem są wyścigi pagórkowate.
Sezon chciałbym rozpocząć początkiem kwietnia od wyścigu Ślężański Mnich w Sobótce. Startowałem w nim już w 2016 i nie mam dobrych wspomnień, zostałem za grupą już na pierwszych kilometrach. Do startu przekonuje mnie osobny start kategorii wiekowych oraz nowa trasa. Celem tego wyścigu będzie przejechanie całej trasy, zaliczenie kilometrów wyścigowych i w miarę możliwości podreperowanie techniki jazdy w grupie która u mnie wygląda bardzo słabo. Drugi wyścig treningowy to pierwsza impreza z cyklu SPAC. Pagórkowata trasa i start w mniejszych grupach idealnie nadają się do szlifowania formy wyścigowej. Kolejny start który dla mnie nie jest ważny to Klasyk Annogórski. Nigdy nie lubiłem tego wyścigu, radziłem tam sobie słabo lub fatalnie. Start w tych zawodach zależy od organizacji startu i trasy. Pierwszy wyścig ze startu wspólnego jaki chodzi mi po głowie to Klasyk Beskidzki. Ze względu na sektory nie mam co liczyć na walkę w czołówce i w dalszym ciągu chciałbym pracować nad jazdą w grupie a przy okazji skontrolować możliwości rywali. Pierwszym górskim sprawdzeniem sił będzie Rajcza Tour. Wyścig który bardzo lubię i w ostatnim czasie radze sobie na nim nieźle a trasa zawsze jest ciekawa, trudna, selektywna. Dzień później mam zamiar sprawdzić się w pierwszej próbie czasowej przed ważną czasówką jaka czeka mnie na początku czerwca. Pierwsza edycja odbyła się w 2019 roku na ciekawej, niedługiej trasie. Kolejne starty służyć mają sprawdzeniu moich możliwości na dłuższych podjazdach, zarówno Pustevny jak i Javorovy mają ponad 5 kilometrów długości co oznacza więcej niż 20 minut podjazdu. Na Javorovym startowałem już dwukrotnie, plasowałem się w czołówce ale do najlepszych brakowało. W 2019 roku po raz pierwszy startowałem w dłuższym wyścigu poza granicami Polski, Mamut Tour mimo trasy nie zaliczanej do typowo górskich ma w sobie coś, co powoduje, ze chciałbym wystartować w tym wyścigu również w 2020 roku. Koniec maja oznacza wyścig Polsko-Słowacki ze startem w Ujsołach. W pierwszej edycji większa selekcja nastąpiła dopiero na przedostatnim podjeździe. Jazda w dużym peletonie odstraszyła mnie i nie wystartowałem w drugiej, mającej całkiem inny przebieg drugiej edycji. Trasa w sumie jest ciekawa i przy podobnym układzie sił jak w 2019 roku zapowiada się ciekawa rywalizacja. Podobnie jak po Rajczy Tour na drugi dzień chciałbym sprawdzić się w czasówce. Trasę w czeskim Bohuminie znam, startowałem w 2017 roku i zanotowałem jeden z lepszych rezultatów w czasówce wśród tych które miałem okazje zaliczyć. Początek czerwca oznacza pierwszy cel sezonu. Dwudniowa impreza pod patronatem Rafała Majki chodzi już po mojej głowie od dwóch lat. Zazwyczaj brakowało motywacji, w tym roku skupiam się wyłącznie na czasówce. Chciałbym walczyć o jak najlepszy czas a wyścig potraktuję jako ewentualny rewanż a także chciałbym wykorzystać swoje możliwości także techniczne które do tego czasu może uda się poprawić. Kolejny start to również trening przed najważniejszymi wyścigami w sezonie. W 2019 roku wziąłem udział w wyścigu nazywanym „Nieoficjalnymi Mistrzostwami Czech w Kolarstwie Szosowym”, coś w tym jest, obsada tego wyścigu była rzeczywiście bardzo mocna. Ten wyścig to idealne przetarcie przed TRR. Właściwym wyborem będzie krótszy dystans. Po raz drugi chciałbym wystartować w Tatra Road Race. W debiutanckim starcie udało się wywalczyć pierwszy sektor startowy, chciałbym go potwierdzić w poprzedzających wyścig startach. Pętla Beskidzka to stały punkt w kalendarzu, chcąc zrobić krok naprzód musze celować wysoko. Na koniec wymagającej części sezonu być może pojawie się na starcie TDPA. Wyścig jak dotąd mnie nie interesował ale czas przełamać wszystkie strachy. Nad drugą częścią sezonu będę myślał po rozpoczęciu sezonu.
Plany planami a życie jak zwykle je zweryfikuje. 















komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa dzina
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]

kategorie bloga

Moje rowery

TCR Advanced 2 2021 7779 km
Zimówka 9414 km
Litening C:62 Pro 18889 km
Triban 5 54529 km
Astra Chorus 2022 9586 km
Evo 2 7927 km
Hercules 13228 km
Ital Bike 9476 km
Trek 17743 km
Agree GTC SL 21960 km
Cross Peleton 44114 km
Scott 9850 km

szukaj

archiwum