Wpisy archiwalne w miesiącu
Listopad, 2019
Dystans całkowity: | 509.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 46:51 |
Średnia prędkość: | 17.25 km/h |
Maksymalna prędkość: | 64.00 km/h |
Suma podjazdów: | 7590 m |
Maks. tętno maksymalne: | 185 (94 %) |
Maks. tętno średnie: | 147 (75 %) |
Suma kalorii: | 16437 kcal |
Liczba aktywności: | 33 |
Średnio na aktywność: | 29.94 km i 1h 25m |
Więcej statystyk |
Marszobieg 8
Niedziela, 17 listopada 2019 Kategoria Zima, Zima 2020
Km: | 16.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:00 | min/km: | 7:30 |
Pr. maks.: | Temperatura: | 13.0°C | HRmax: | 183183 ( 93%) | HRavg | 145( 74%) | |
Kalorie: | 875kcal | Podjazdy: | 820m | Aktywność: Bieganie |
Kolejny dzień bardzo dobrej
pogody. Niestety rano nie mogłem wstać z łóżka o odpowiedniej porze. Podczas
sobotniej jazdy mimo idealnego ubioru gdzieś mnie zawiało i rano nie czułem się
za dobrze. Mimo to nie zrezygnowałem z zaplanowanego marszobiegu. Aby zaliczyć więcej
kilometrów górskich szlaków podjechałem samochodem na parking przy drodze prowadzącej
do zapory w Wapienicy. Na dzień dobry odpadło 6 kilometrów i ponad 30 minut treningu.
To dawało mi szanse na zaliczenie naprawdę wymagającej górskiej trasy. Mimo
tego, że była dopiero 9 na parkingu było już mało miejsca ale znalazłem
optymalne na ten moment miejsce parkingowe i po szybkiej rozgrzewce ruszyłem w
kierunku gór. Na początku licznik nie chciał złapać sygnału z GPS i udało się to
dopiero po kilku minutach. Na początek standardowe 5 minut niezbyt szybkiego
marszu, przy okazji dogrzałem jeszcze wszystkie mięsnie i mogłem zacząć biec. Wydłużyłem
czas biegu do 5 minut co chyba było lekką przesadą zwłaszcza na tej trasie.
Początkowo czułem się nieźle ale gdy znalazłem się już w lesie na ścieżce
prowadzącej do szlaku na Błatnią skończyła się zabawa a zaczęła męczarnia. Ponad
200 metrów przewyższenia na odcinku 600 metrów dało mi nieźle w kość. O biegu
nie było mowy ale wdrapałem się dosyć szybko na prawie maksymalnym tętnie. Po
około 10 minutach męczarni na ściance znalazłem się na szlaku około 700 metrów
od szczytu Błatniej. Nie wpadłem na pomysł aby odpocząć wiec kolejny odcinek
biegu który kończył się właśnie na Błatniej był istną męczarnią. Na 5 kilometrach
pokonałem już prawie 600 metrów w pionie co znalazło odzwierciedlenie w
nie najlepszym czasie. Po odpoczynku na szczycie obrałem kierunek Szyndzielnia. Cały
czas czułem w nogach trudy wcześniejszej wspinaczki i moje tempo było nieco
słabsze. Mimo to na Szyndzielni pojawiłem się w założonym czasie i dlatego
mogłem sobie pozwolić na spokojniejsze zejście w dół. Najgorsze warunki były
właśnie na żółtym szlaku którym podążałem w kierunku Wapienicy. W kilku miejscach
tworzyły się zatory bo każdy chciał skorzystać z najlepszej ścieżki która była
wąska. GPS znowu świrował i gubił sygnał. Na szczęście bezpiecznie dostałem się
do drogi prowadzącej spowrotem na parking. Niemal dokładnie po 2 godzinach od
startu byłem na parkingu. Według mapy pokonałem 16,5 kilometra i 800 m. w
pionie a licznik pokazał 15,8 km i 820 m. w pionie. Była to najtrudniejsza
trasa marszobiegu jaką pokonałem. Tempo może nie powala ale z tyłu głowy mam
cały czas kontuzje której się nabawiłem podczas ostatniej zabawy w marszobiegi.
Wole podchodzić do tematu z dużą dozą ostrożności bo tempo i osiągnięcia z
listopada nie mają żadnego znaczenia. Aktywności mają na celu jak najlepsze
przygotowanie do sezonu i wtedy mają być efekty.
Trening 2
Sobota, 16 listopada 2019 Kategoria 50-100, b'Twin 2019, Samotnie, Szosa, Zima, Zima 2020
Km: | 57.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:01 | km/h: | 28.26 |
Pr. maks.: | 64.00 | Temperatura: | 15.0°C | HRmax: | 158158 ( 81%) | HRavg | 137( 70%) |
Kalorie: | 1092kcal | Podjazdy: | 400m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Ten wyjazd stał pod dużym znakiem
zapytania. Nie wiedziałem czy uda mi się wygospodarować przynajmniej dwie
godziny w kawałku na trening i dopiero po zrobieniu pewnych rzeczy udało się znaleźć
okienko miedzy 10:30 a 13:00 i wyjechać na około 2 godzinny trening. Po raz
kolejny jedynym celem było trzymanie kadencji około 90. Przygotowanie roweru i
ciuchów zajęło mi niewiele czasu, szybkie przygotowanie jedzenia i bidonu też
nie było problemem. W sumie po 15 minutach spędzonych na potrzebnych zabiegach
byłem gotowy do jazdy.
Pierwszą rzeczą jaka dała mi się we znaki to silny południowy wiatr. Już wcześniej postanowiłem, że jadę rundę wokół zbiornika Goczałkowickiego i nie miałem zamiaru nic zmieniać. Dzięki temu od początku jechałem bardzo szybko ale nie mocno. Momentami jazda 40 km/h nie była żadnym wyzwaniem. Pierwszy znaczący podjazd na trasie poszedł w tych warunkach gładko. Na zjeździe nie umiałem się dobrze ułożyć i wierciłem się strasznie nie mogąc rozwinąć szybkości. Po zjeździe zaczęła się już szarpanina, wiatr wiał z różną prędkością, z w miarę stałego kierunku ale trasa była dosyć kreta i kierunek wiatru miał ogromny wpływ na moje tempo. Często zmieniałem biegi, kadencja skakała od 80 do ponad 100 i tak szarpanym tempem dojechałem aż do Goczałkowic gdzie po skręcie w prawo zaczęła się prawdziwa jazda. Ponad 10 kilometrów z silnym wiatrem w twarz pozwoliło mi stwierdzić, że mimo wolnej jazdy byłem w stanie trzymać równą kadencje i dosyć wysoką moc. Żadnych oznak kryzysu, takie pojawiły się dopiero na podjeździe w Mazańcowicach. Do Bielska dojechałem już dosyć wolno. Warunki nie pozwalały na zbyt spokojną jazdę a na dodatek około 5 minut przed końcem treningu rozładowała się bateria w Garminie. Mimo wszystko całkiem przyjemna jazda, być może jedna z ostatnich w tym roku na zewnątrz.
Pierwszą rzeczą jaka dała mi się we znaki to silny południowy wiatr. Już wcześniej postanowiłem, że jadę rundę wokół zbiornika Goczałkowickiego i nie miałem zamiaru nic zmieniać. Dzięki temu od początku jechałem bardzo szybko ale nie mocno. Momentami jazda 40 km/h nie była żadnym wyzwaniem. Pierwszy znaczący podjazd na trasie poszedł w tych warunkach gładko. Na zjeździe nie umiałem się dobrze ułożyć i wierciłem się strasznie nie mogąc rozwinąć szybkości. Po zjeździe zaczęła się już szarpanina, wiatr wiał z różną prędkością, z w miarę stałego kierunku ale trasa była dosyć kreta i kierunek wiatru miał ogromny wpływ na moje tempo. Często zmieniałem biegi, kadencja skakała od 80 do ponad 100 i tak szarpanym tempem dojechałem aż do Goczałkowic gdzie po skręcie w prawo zaczęła się prawdziwa jazda. Ponad 10 kilometrów z silnym wiatrem w twarz pozwoliło mi stwierdzić, że mimo wolnej jazdy byłem w stanie trzymać równą kadencje i dosyć wysoką moc. Żadnych oznak kryzysu, takie pojawiły się dopiero na podjeździe w Mazańcowicach. Do Bielska dojechałem już dosyć wolno. Warunki nie pozwalały na zbyt spokojną jazdę a na dodatek około 5 minut przed końcem treningu rozładowała się bateria w Garminie. Mimo wszystko całkiem przyjemna jazda, być może jedna z ostatnich w tym roku na zewnątrz.
Basen 2
Piątek, 15 listopada 2019 Kategoria Zima, Zima 2020
Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:00 | km/h: | 0.00 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Aktywność: Pływanie |
Standardowa regeneracja na
basenie. Kilka sesji w saunie, trochę pływania i tym razem bez dużych tłumów.
Przegląd kolarskiej szafy
Piątek, 15 listopada 2019 Kategoria Inne
Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | min/km: | ||
Pr. maks.: | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | |||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m |
Kolejnym elementem kolarskiej układanki z którą w swoim czasie miałem problem jest dobór ubioru. Na bazie własnych doświadczeń oraz stosowania metody prób i błędów udało mi się opracować kilka zestawów ciuchów na odpowiednie warunki optymalnych dla mojego organizmu. Dobór ciuchów kiedyś zajmował mi sporo czasu, obecnie trwa to dużo krócej. Zwykle dobór ciuchów zaczynam od stóp a kończę na głowie.
Kwestia doboru ciuchów zależy od warunków zwłaszcza temperaturowych. Głównym czynnikiem jest prognozowana temperatura odczuwalna podczas jazdy, jak planuje np. jeździć od 11 do 13 to sprawdzam prognozowaną temperaturę dla danego obszaru, pod uwagę biorę ważniejsze miejscowości na trasie a także lokalne miejsca bieguny zimna i ciepła. To jest główny czynnik decydujący o wyborze odpowiednich ciuchów. Odzież podzieliłem na kilka kategorii ułatwiających znacznie wybór odpowiednich elementów:
A. STOPY:
Pierwszą rzeczą od której zaczynam tworzyć optymalny do warunków zestaw ciuchów są skarpetki. Niewielka ale bardzo znacząca zwłaszcza w niskich temperaturach rzecz. Podczas jazdy na rowerze czy innej aktywności używam najczęściej rowerowych skarpet a w niskich temperaturach także wełnianych skarpet turystycznych. W garderobie mam kilkanaście par skarpet które nabyłem głównie dzięki startom w wyścigach. Skarpety po każdej jeździe czy innej aktywności lądują w koszu na pranie i raz w tygodniu je piorę. Jedna para skarpet przeciętnie służy mi rok ale są też takie które mam już 4 lata.
Mając już dobrane skarpety przechodzę do obuwia. W tym zakresie podobnie jak przy skarpetach nie mam dużego pola manewru. Z reguły jeżdżę w obuwiu rowerowym. Przed 2010 rokiem korzystałem z nosków i zwykłego obuwia. Pierwsze buty rowerowe i pedały przystosowane do systemu SPD-SL kupiłem przed sezonem 2010. Pierwszy model jaki miałem to Shimano Rh-086. Przez lata mi to wystarczało i dopiero w 2016 roku zdecydowałem się na zakup nowych butów. Zużyte już obuwie zastąpiłem nowszym modelem podobnej klasy. Przez ponad 2 lata buty służyły niezawodnie. Nawet kraksa i uszkodzenie zatrzasku nie przeszkodziło i wykorzystując zatrzask z poprzednich butów rowerowych dokończyłem sezon. Głównym powodem zakupu nowych było ułożenie stopy. Buty Shimano miałem idealnie dopasowane bez luzu który pozwalał na zastosowanie grubszych skarpet. Dobrany rozmiar butów okazał się idealny i zastosowanie ma zarówno wtedy gdy potrzeba ubrać grubszą skarpetę jak i podczas czasówek gdy stopa musi sztywno leżeć w bucie. Obuwie jest wygodne, sztywne i dobrze komponuje się z rowerem i resztą ciuchów zwłaszcza letnich. Jedyną wadą jest dosyć słaba żyłka regulująca docisk stopy. Przed zakupem tych butów w temperaturach poniżej 0 musiałem korzystać ze zwykłych butów i nosków.
Po butach przechodzimy do ochraniaczy. W tym przypadku mam dosyć szeroki wybór produktów. Na najzimniejsze dni wybieram neoprenowe dwuwarstwowe ochraniacze firmy Sidi. Przy odpowiednich skarpetach i butach nie ma problemu z marznącymi stopami. Na nieco cieplejsze warunki czyli temperatury około 0 wybieram również dwuwarstwowe ochraniacze dopasowane do butów Shimano i nie mieszczące się na obuwie Ekoi. Mam dwie pary ochraniaczy, jedne złożone są z dwóch warstw, skórzanej i wełnianej a drugie z jednej trochę grubszej warstwy neoprenu. Wykorzystując je korzystam z obuwia Shimano. Idąc dalej mogę wykorzystać także ochraniacze osłaniające tylko palce u stóp. Na cieplejsze dni mam do dyspozycji dobrze osłaniające przed wiatrem i lekkim deszczem ochraniacze wiosenno-jesienne. Z letnich ochraniaczy korzystam w temperaturach około 8-12 stopni a także na czasówkach. Nie chronią tak dobrze przed wiatrem jak jesienne a przed deszczem wcale więc mają ograniczone zastosowanie.
B.NOGI:
Mając już zapewnione zabezpieczenie stóp przed zimnem kolejnym krokiem są nogi. Duży wzrost komfortu w tym elemencie zapewniło ogolenie nóg przed którym przez lata się broniłem a w 2019 roku przeprowadziłem dwa zabiegi depilacyjne: w czerwcu i sierpniu. Najmniej komfortowo jest zawsze zimą. Spodnie na takie warunki są zarówno niekomfortowe jak i bardzo drogie. Pierwsze profesjonalne spodnie zimowe kupiłem w 2011 roku, wtedy były odrobinę za duże ale dało się w tym jeździć. Idealne zastosowanie spodnie mają w temperaturach poniżej 0, stosowałem je też w wyższych ale było już za ciepło. Przez 6 lat spodnie sprawdzały się w miarę dobrze, później zrobiły się ciasne, zużyły się wkładki geoatexowe i popsuły zamki. W następnym roku wykorzystywałem je w temperaturach około 5 stopni i później poszły w odstawkę. Następnej zimy nie jeździłem prawie wcale i dopiero w sezonie kupiłem nowe tym razem firmy Vitesse o teoretycznie podobnych właściwościach termicznych jak poprzednie. Kupując spodnie zimowe w pierwszym lepszym sklepie kupujemy produkt który nie nadaje się na mróz przez brak wkładek zabezpieczających kolana czy biodra. Takie spodnie kupiłem w 2013 roku w Lidlu. W temperaturach około 5 stopni Celsjusza były idealnym rozwiązaniem. Jakość tych spodni była bardzo wątpliwa, słaba i niewygodna wkładka, przecierające się na szwach nogawki czy szybko psujące się zamki to na pewno wady spodni które niezbyt intensywnie użytkowałem przez 3 lata. Później w Decathlonie kupiłem bardzo podobne ale lepszej jakości spodnie które już mają prawie trzy lata i jak dotąd nie wykazały śladu zużycia. Poniżej 8 stopni spełniają swoje zadanie.
Gdy robi się cieplej to sięgam po spodnie jesienne lub ocieplane nogawki. Pierwsze spodnie rowerowe kupiłem w 2010 roku w Lidlu. Dużo lepsza jakość wykonania i trwalsza wkładka pozwoliły z nich korzystać przez 6 lat. Później kupiłem pierwsze ocieplane nogawki które jednak zniszczyłem w kraksie na początku 2017 roku więc na jakiś czas wróciłem do zużytych już spodni które obecnie służą do biegania. Drugie nogawki mam od 2018 roku, są bardzo niewygodne i źle mi się w nich jeździ. Letnie nogawki wchodzą w grę przy temperaturach około 12 stopni Celsjusza. Przez 8 lat użytkowałem tylko jedne które już się zużyły i rozglądam się za nowymi. Na temat letnich spodenek mógłbym pisać bardzo dużo. Przez lata korzystałem z kilkunastu produktów przeróżnych firm, ciężko stwierdzić które były najlepsze i najwygodniejsze. Sprawdzałem spodenki z wielu półek cenowych od 30 do 300 złotych. Spodenki to najczęściej eksploatowana część rowerowej garderoby i dlatego po każdej jeździe idą do prania.
C. GÓRNE PARTIE:
Następnym obszernym zagadnieniem jest dobór ubioru zabezpieczającego górne partie ciała. W tym zakresie korzystam z różnej ilości warstw zależnych od warunków atmosferycznych. W zimne dni gdy temperatura nie przekracza 5 stopni niezawodna jest koszulka termoaktywna. W szafie mam aż 4 takie z różną długością rękawów, od bezrękawnik przez krótki do długiego. Nie są to topowe produkty ale w zupełności spełniają moje oczekiwania. Gdy robi się cieplej to sięgam po potówkę. W garderobie znajdują się trzy rodzaje tego typu koszulek. Pod względem materiału mogę wyróżnić aż 5 typów. Najczęściej korzystam z koszulki bez rękawów lub z krótkim rękawem. Powyżej 20 stopni zupełnie rezygnuję z potówki.
Kolejnym podstawowym elementem ubioru jest koszulka. Nie sprawdziłem tylu produktów jak w przypadku spodenek i dopiero w 2011 roku przekonałem się do idealnie przylegających ciuchów. Koszulki u mnie wytrzymują dłużej niż spodenki , nie wiem jaki wpływ na to ma rzadsze pranie. Koszulki zmieniam średnio co 2 - 3 jazdy. Materiał i krój nigdy nie miały dla mnie większego znaczenia. Jak temperatura spada poniżej 20 stopni to bardzo często sięgam po rękawki. Korzystam wyłącznie z letnich których mam do wyboru aż 4 z różnych materiałów. Nie zauważyłem aby materiał miał jakiś wpływ na komfort, wszystkie rękawki jakich do tej pory używałem spisywały się podobnie.
Gdy robi się chłodniej to sięgam po bluzę których również mam kilka. Materiał z którego jest wykonana bluza jest ciepły i przyjemny. Bluza nie brudzi się tak szybko jak koszulka i zmieniam ją co 3 – 4 jazdy. Wspaniałym dodatkiem na chłodniejsze dni a także zjazdy jest kamizelka.
Trzy kamizelki jakie mam różnią się od siebie przede wszystkim materiałem z jakiego są wykonane. Jedna z nich jest z cienkiej Lycry która doskonale chroni przed wiatrem a zwinięta zajmuje bardzo mało miejsca. Druga z nich jest grubsza i wspaniale zabezpiecza przed chłodem. Trzecia jest mieszanką różnych materiałów, z przodu chroni przed wiatrem a z tyłu odprowadza gromadzący się pot chroniąc przed zawilgoceniem warstw znajdujących się pod spodem. Kamizelka to ważny element garderoby który już nie raz uratował mi skórę. Gdy robi się już naprawdę zimno to trzeba sięgnąć głębiej do szafy po jedną z kurtek. W sumie to dwa rodzaje kurtek używam, jedne do jazdy w deszczu lub na dłuższych zjazdach a drugie do jazdy w niższych temperaturach. Kurtek także mam kilka. Jedne lepsze, drugie gorsze ale wszystkie w określonych warunkach spełniają moje oczekiwania.
D. DŁONIE:
Mając już dobrane ciuchy przechodzę do kolejnego bardzo ważnego dla mnie punktu a mianowicie rękawic. Marznące dłonie to mój odwieczny problem z których z czasem po wypróbowaniu wielu rozwiązań sobie poradziłem. Z rękawiczek z reguły korzystałem w temperaturach poniżej 20 stopni. Wraz ze spadkiem temperatury zmieniam rękawiczki na cieplejsze dochodząc do typowych rękawic narciarskich.
E. GŁOWA:
Ostatnim punktem jest zabezpieczenie głowy. Poza obowiązkowym kaskiem który w określonych warunkach uzupełnia nakładka korzystam także z czapeczki pod kask lub bandany a w chłodniejszych warunkach z husty buff, opaski oraz kominiarki w typowo zimowe dni.
F. ZESTAWY CIUCHÓW:
Przy pomocy tych wszystkich rzeczy na bazie doświadczeń i wielu błędów jakie popełniłem przy doborze ciuchów udało mi się stworzyć kilka zestawów idealnych na określone warunki. Przy określaniu temperatury wzięta została pod uwagę średnia prognozowana odczuwalna temperatura podczas jazdy a w przypadku dłuższych niż 3 godziny średnia temperatura z 2/3 trasy.
Pierwszy zestaw ubrań bardzo rzadko przeze mnie stosowany jest odpowiedni na temperatury poniżej –5 stopni Celsjusza. W takich warunkach starałem się nie jeździć. Kiedy jednak wyjeżdżałem to jazda trwała nie więcej niż 2 godziny. Nie miałem odpowiednich butów rowerowych tzn. Ubranie grubszych skarpet było niemożliwe więc stosowałem zwykle obuwie sportowe, grube wełniane skarpetki i neoprenowe ochraniacze na buty. W takim zestawie moje stopy czuły się komfortowo. Kolejnym elementem są spodnie. Swego czasu kupiłem ciepłe spodnie z geoatexowymi wkładkami ochraniającymi biodra oraz kolana. Po kilku latach użytkowania materiał stracił już swoje właściwości a spodnie zrobiły się już ciasne. W podobnej cenie kupiłem spodnie Vitesse i myślę że mają zbliżone właściwości. Kolejna rzecz to zabezpieczenie górnych partii ciała przed zimnem. Niezawodna w tym zakresie jest koszulka termoaktywna, mam kilka tańszych modeli i każda z nich nadaje się na takie warunki. Na koszulkę termoaktywną ubieram zwykłą koszulkę rowerową i ciepłą kurtkę zimową. Kurta również posiada wstawki geoatexowe ale jest ciężka i niewygodna. Moim największym problemem są dłonie. Rękawiczki narciarskie warte kilkadziesiąt złotych nie wystarczają i dodatkowo zakładam cienkie gumowe rękawiczki diagnostyczne i to załatwia sprawę. Na głowę zakładam grubą wełnianą kominiarkę i większy kask . Obecnie jeżdżę w kasku z większym obwodem i jest on wystarczający. Z pomocą przychodzi także nakładka na kask ograniczająca napływ chłodu do głowy. Dodatkowo zakładam jeszcze okulary z wymiennymi szkłami. W takim zestawie każda część ciała jest zabezpieczona przed zimnem i da się jeździć. Nigdy nie jeździłem w takich warunkach dłużej niż 2 godziny. Przyjemności z jazdy w takich warunkach nie ma i zdecydowanie wolę wtedy trenażer.
Drugi zestaw ciuchów stosuję przy temperaturach -5 – 0 stopni Celsjusza. Nie różni się on wiele od pierwszego. Zastosowanie normalnych butów rowerowych wymaga dwóch par skarpet a także neoprenowych ocieplaczy na buty. W kieszonce lądują także dodatkowe krótkie ochraniacze na palce jakby stopy zaczęły marznąć. Spodnie są dokładnie takie same jak wcześniej a kolejną różnicą jest bardziej wygodna kurtka z Windstoperem. Mam dwie takie kurtki z nieco innego materiału ale obie dobrze się sprawdzają w takich warunkach. Koszulka rowerowa służy głównie do przechowywania jedzenia i bidonu z wodą. Dłonie nie wymagającą już dodatkowych rękawiczek a zwykłe narciarskie w zupełności zapewniają komfort nawet po 3 godzinach jazdy. Głowa zabezpieczenia jest przy pomocy tych samych rzeczy co wcześniej.
Kolejne zestawy różnią się od siebie niewiele. Trzeci stosowany w temperaturach powyżej 0 zawiera inne rękawiczki a także kominiarkę oraz tylko jedną parę skarpet. Kolejny który zdaje egzamin w temperaturach około 5 stopni Celsjusza ma już więcej różnic. Stopy zabezpieczone są przez wiosenno-jesienne ochraniacze na buty oraz jedną parę skarpet. Spodnie nie zawierają wkładek zabezpieczających kolana czy biodra. Kurtka jest cieńsza i nie ma pod spodem koszulki rowerowej. Rękawiczki wełniane są identyczne jak przy poprzednim zestawie. Kominiarka i nakładka na kask zabezpieczają głowę.
Gdy temperatura przekracza 5 stopni to stosuję już letnie ochraniacze na buty, spodnie lub spodenki i ocieplane nogawki. Koszulka termoaktywna zamienia się w potówkę z krótkim rękawem a kurtka w bluzę i ciepłą kamizelkę. Podczas wietrznych dni kamizelka zastąpiona jest przez cienką kurtkę. Rękawiczki również są inne, wciąż dosyć grube a na głowie pojawia się opaska i husta buff zabezpieczająca twarz. W dalszym ciągu stosuję nakładkę na kask.
Powyżej 8 stopni nadal jeżdżę w letnich ochraniaczach na buty. Spodnie już lądują w szafie i wykorzystuję tylko ocieplane nogawki. Potówka i bluza zostają ale kamizelka jest cieńsza. Rękawiczki już są cienkie ale wciąż z długimi palcami. Pod kask zakładam już cienką bandanę wciąż stosując chustę buff i nakładkę na kask.
Kolejną graniczną temperaturą jest 12 stopni Celsjusza. Wtedy w bezwietrzne dni rezygnuję z ochraniaczy na buty. Ocieplane nogawki zastępuję letnimi, w bezwietrzne dni bluza ląduje w szafie i wyciągam rękawki a także letnią kamizelkę i rękawiczki z krótkimi palcami. Nakładka na kask również już się nie przydaje, chyba że mocno wieje.
Przedostatni zestaw stosuję w temperaturach powyżej 16 stopni Celsjusza. Wtedy zupełnie rezygnuję z ochraniaczy na buty, nogawek i kamizelki. Zamiast bandany stosuję często czapeczkę pod kask.
Gdy temperatura przekracza 20 stopni tworząc optymalne dla mojego organizmu warunki wyjeżdżam już w typowo letnim stroju. Jest to albo kombinezon albo koszulka i spodenki. Rękawki i potówka się nie przydają a często jeżdżę nawet bez rękawiczek.
Inaczej wyglądają zestawy ubrań jakie stosuje podczas startów w wyścigach czy czasówkach.
Odrębnym tematem jest ubiór na deszcz. Nie lubię takich warunków i często ich unikam. Mam aż trzy różne kurtki, dwie zabezpieczają przed kilkudziesięciominutowym deszczem a jedna nawet dłużej. Jej zaletą jest także rozmiar bo idealnie mieści się pod nią plecak. Spodnie przeciwdeszczowe nie chronią tak dobrze przed deszczem ale ich zaletą jest to że w kilka minut po deszczu są już suche. Chronić przed deszczem miały także zimowe ciuchy ale działa to tylko na niewielki deszcz i lekki opad śniegu. Kilka lat temu testowałem ciuchy z wkładkami z włókna węglowego, lepiej chroniły przed deszczem ale to typowych ciuchów przeciwdeszczowych im brakowało. Najgorzej zabezpieczyć stopy i jeszcze nie trafiłem na takie rozwiązanie które wytrzymałoby więcej niż kilkanaście minut w deszczu.
Zestawy treningowe i startowe przedstawiają się następująco:
Dzięki dobraniu odpowiednich ciuchów nie tracę czasu na wybieranie i szukanie ubrań przed każdą jazdą a także na szukanie innych rozwiązań które w danej sytuacji sprawdziłyby się lepiej. Pozostaje więcej czasu na inne rzeczy z czym często jest kiepsko.
Kwestia doboru ciuchów zależy od warunków zwłaszcza temperaturowych. Głównym czynnikiem jest prognozowana temperatura odczuwalna podczas jazdy, jak planuje np. jeździć od 11 do 13 to sprawdzam prognozowaną temperaturę dla danego obszaru, pod uwagę biorę ważniejsze miejscowości na trasie a także lokalne miejsca bieguny zimna i ciepła. To jest główny czynnik decydujący o wyborze odpowiednich ciuchów. Odzież podzieliłem na kilka kategorii ułatwiających znacznie wybór odpowiednich elementów:
A. STOPY:
Pierwszą rzeczą od której zaczynam tworzyć optymalny do warunków zestaw ciuchów są skarpetki. Niewielka ale bardzo znacząca zwłaszcza w niskich temperaturach rzecz. Podczas jazdy na rowerze czy innej aktywności używam najczęściej rowerowych skarpet a w niskich temperaturach także wełnianych skarpet turystycznych. W garderobie mam kilkanaście par skarpet które nabyłem głównie dzięki startom w wyścigach. Skarpety po każdej jeździe czy innej aktywności lądują w koszu na pranie i raz w tygodniu je piorę. Jedna para skarpet przeciętnie służy mi rok ale są też takie które mam już 4 lata.
Mając już dobrane skarpety przechodzę do obuwia. W tym zakresie podobnie jak przy skarpetach nie mam dużego pola manewru. Z reguły jeżdżę w obuwiu rowerowym. Przed 2010 rokiem korzystałem z nosków i zwykłego obuwia. Pierwsze buty rowerowe i pedały przystosowane do systemu SPD-SL kupiłem przed sezonem 2010. Pierwszy model jaki miałem to Shimano Rh-086. Przez lata mi to wystarczało i dopiero w 2016 roku zdecydowałem się na zakup nowych butów. Zużyte już obuwie zastąpiłem nowszym modelem podobnej klasy. Przez ponad 2 lata buty służyły niezawodnie. Nawet kraksa i uszkodzenie zatrzasku nie przeszkodziło i wykorzystując zatrzask z poprzednich butów rowerowych dokończyłem sezon. Głównym powodem zakupu nowych było ułożenie stopy. Buty Shimano miałem idealnie dopasowane bez luzu który pozwalał na zastosowanie grubszych skarpet. Dobrany rozmiar butów okazał się idealny i zastosowanie ma zarówno wtedy gdy potrzeba ubrać grubszą skarpetę jak i podczas czasówek gdy stopa musi sztywno leżeć w bucie. Obuwie jest wygodne, sztywne i dobrze komponuje się z rowerem i resztą ciuchów zwłaszcza letnich. Jedyną wadą jest dosyć słaba żyłka regulująca docisk stopy. Przed zakupem tych butów w temperaturach poniżej 0 musiałem korzystać ze zwykłych butów i nosków.
Po butach przechodzimy do ochraniaczy. W tym przypadku mam dosyć szeroki wybór produktów. Na najzimniejsze dni wybieram neoprenowe dwuwarstwowe ochraniacze firmy Sidi. Przy odpowiednich skarpetach i butach nie ma problemu z marznącymi stopami. Na nieco cieplejsze warunki czyli temperatury około 0 wybieram również dwuwarstwowe ochraniacze dopasowane do butów Shimano i nie mieszczące się na obuwie Ekoi. Mam dwie pary ochraniaczy, jedne złożone są z dwóch warstw, skórzanej i wełnianej a drugie z jednej trochę grubszej warstwy neoprenu. Wykorzystując je korzystam z obuwia Shimano. Idąc dalej mogę wykorzystać także ochraniacze osłaniające tylko palce u stóp. Na cieplejsze dni mam do dyspozycji dobrze osłaniające przed wiatrem i lekkim deszczem ochraniacze wiosenno-jesienne. Z letnich ochraniaczy korzystam w temperaturach około 8-12 stopni a także na czasówkach. Nie chronią tak dobrze przed wiatrem jak jesienne a przed deszczem wcale więc mają ograniczone zastosowanie.
B.NOGI:
Mając już zapewnione zabezpieczenie stóp przed zimnem kolejnym krokiem są nogi. Duży wzrost komfortu w tym elemencie zapewniło ogolenie nóg przed którym przez lata się broniłem a w 2019 roku przeprowadziłem dwa zabiegi depilacyjne: w czerwcu i sierpniu. Najmniej komfortowo jest zawsze zimą. Spodnie na takie warunki są zarówno niekomfortowe jak i bardzo drogie. Pierwsze profesjonalne spodnie zimowe kupiłem w 2011 roku, wtedy były odrobinę za duże ale dało się w tym jeździć. Idealne zastosowanie spodnie mają w temperaturach poniżej 0, stosowałem je też w wyższych ale było już za ciepło. Przez 6 lat spodnie sprawdzały się w miarę dobrze, później zrobiły się ciasne, zużyły się wkładki geoatexowe i popsuły zamki. W następnym roku wykorzystywałem je w temperaturach około 5 stopni i później poszły w odstawkę. Następnej zimy nie jeździłem prawie wcale i dopiero w sezonie kupiłem nowe tym razem firmy Vitesse o teoretycznie podobnych właściwościach termicznych jak poprzednie. Kupując spodnie zimowe w pierwszym lepszym sklepie kupujemy produkt który nie nadaje się na mróz przez brak wkładek zabezpieczających kolana czy biodra. Takie spodnie kupiłem w 2013 roku w Lidlu. W temperaturach około 5 stopni Celsjusza były idealnym rozwiązaniem. Jakość tych spodni była bardzo wątpliwa, słaba i niewygodna wkładka, przecierające się na szwach nogawki czy szybko psujące się zamki to na pewno wady spodni które niezbyt intensywnie użytkowałem przez 3 lata. Później w Decathlonie kupiłem bardzo podobne ale lepszej jakości spodnie które już mają prawie trzy lata i jak dotąd nie wykazały śladu zużycia. Poniżej 8 stopni spełniają swoje zadanie.
Gdy robi się cieplej to sięgam po spodnie jesienne lub ocieplane nogawki. Pierwsze spodnie rowerowe kupiłem w 2010 roku w Lidlu. Dużo lepsza jakość wykonania i trwalsza wkładka pozwoliły z nich korzystać przez 6 lat. Później kupiłem pierwsze ocieplane nogawki które jednak zniszczyłem w kraksie na początku 2017 roku więc na jakiś czas wróciłem do zużytych już spodni które obecnie służą do biegania. Drugie nogawki mam od 2018 roku, są bardzo niewygodne i źle mi się w nich jeździ. Letnie nogawki wchodzą w grę przy temperaturach około 12 stopni Celsjusza. Przez 8 lat użytkowałem tylko jedne które już się zużyły i rozglądam się za nowymi. Na temat letnich spodenek mógłbym pisać bardzo dużo. Przez lata korzystałem z kilkunastu produktów przeróżnych firm, ciężko stwierdzić które były najlepsze i najwygodniejsze. Sprawdzałem spodenki z wielu półek cenowych od 30 do 300 złotych. Spodenki to najczęściej eksploatowana część rowerowej garderoby i dlatego po każdej jeździe idą do prania.
C. GÓRNE PARTIE:
Następnym obszernym zagadnieniem jest dobór ubioru zabezpieczającego górne partie ciała. W tym zakresie korzystam z różnej ilości warstw zależnych od warunków atmosferycznych. W zimne dni gdy temperatura nie przekracza 5 stopni niezawodna jest koszulka termoaktywna. W szafie mam aż 4 takie z różną długością rękawów, od bezrękawnik przez krótki do długiego. Nie są to topowe produkty ale w zupełności spełniają moje oczekiwania. Gdy robi się cieplej to sięgam po potówkę. W garderobie znajdują się trzy rodzaje tego typu koszulek. Pod względem materiału mogę wyróżnić aż 5 typów. Najczęściej korzystam z koszulki bez rękawów lub z krótkim rękawem. Powyżej 20 stopni zupełnie rezygnuję z potówki.
Kolejnym podstawowym elementem ubioru jest koszulka. Nie sprawdziłem tylu produktów jak w przypadku spodenek i dopiero w 2011 roku przekonałem się do idealnie przylegających ciuchów. Koszulki u mnie wytrzymują dłużej niż spodenki , nie wiem jaki wpływ na to ma rzadsze pranie. Koszulki zmieniam średnio co 2 - 3 jazdy. Materiał i krój nigdy nie miały dla mnie większego znaczenia. Jak temperatura spada poniżej 20 stopni to bardzo często sięgam po rękawki. Korzystam wyłącznie z letnich których mam do wyboru aż 4 z różnych materiałów. Nie zauważyłem aby materiał miał jakiś wpływ na komfort, wszystkie rękawki jakich do tej pory używałem spisywały się podobnie.
Gdy robi się chłodniej to sięgam po bluzę których również mam kilka. Materiał z którego jest wykonana bluza jest ciepły i przyjemny. Bluza nie brudzi się tak szybko jak koszulka i zmieniam ją co 3 – 4 jazdy. Wspaniałym dodatkiem na chłodniejsze dni a także zjazdy jest kamizelka.
Trzy kamizelki jakie mam różnią się od siebie przede wszystkim materiałem z jakiego są wykonane. Jedna z nich jest z cienkiej Lycry która doskonale chroni przed wiatrem a zwinięta zajmuje bardzo mało miejsca. Druga z nich jest grubsza i wspaniale zabezpiecza przed chłodem. Trzecia jest mieszanką różnych materiałów, z przodu chroni przed wiatrem a z tyłu odprowadza gromadzący się pot chroniąc przed zawilgoceniem warstw znajdujących się pod spodem. Kamizelka to ważny element garderoby który już nie raz uratował mi skórę. Gdy robi się już naprawdę zimno to trzeba sięgnąć głębiej do szafy po jedną z kurtek. W sumie to dwa rodzaje kurtek używam, jedne do jazdy w deszczu lub na dłuższych zjazdach a drugie do jazdy w niższych temperaturach. Kurtek także mam kilka. Jedne lepsze, drugie gorsze ale wszystkie w określonych warunkach spełniają moje oczekiwania.
D. DŁONIE:
Mając już dobrane ciuchy przechodzę do kolejnego bardzo ważnego dla mnie punktu a mianowicie rękawic. Marznące dłonie to mój odwieczny problem z których z czasem po wypróbowaniu wielu rozwiązań sobie poradziłem. Z rękawiczek z reguły korzystałem w temperaturach poniżej 20 stopni. Wraz ze spadkiem temperatury zmieniam rękawiczki na cieplejsze dochodząc do typowych rękawic narciarskich.
E. GŁOWA:
Ostatnim punktem jest zabezpieczenie głowy. Poza obowiązkowym kaskiem który w określonych warunkach uzupełnia nakładka korzystam także z czapeczki pod kask lub bandany a w chłodniejszych warunkach z husty buff, opaski oraz kominiarki w typowo zimowe dni.
F. ZESTAWY CIUCHÓW:
Przy pomocy tych wszystkich rzeczy na bazie doświadczeń i wielu błędów jakie popełniłem przy doborze ciuchów udało mi się stworzyć kilka zestawów idealnych na określone warunki. Przy określaniu temperatury wzięta została pod uwagę średnia prognozowana odczuwalna temperatura podczas jazdy a w przypadku dłuższych niż 3 godziny średnia temperatura z 2/3 trasy.
Pierwszy zestaw ubrań bardzo rzadko przeze mnie stosowany jest odpowiedni na temperatury poniżej –5 stopni Celsjusza. W takich warunkach starałem się nie jeździć. Kiedy jednak wyjeżdżałem to jazda trwała nie więcej niż 2 godziny. Nie miałem odpowiednich butów rowerowych tzn. Ubranie grubszych skarpet było niemożliwe więc stosowałem zwykle obuwie sportowe, grube wełniane skarpetki i neoprenowe ochraniacze na buty. W takim zestawie moje stopy czuły się komfortowo. Kolejnym elementem są spodnie. Swego czasu kupiłem ciepłe spodnie z geoatexowymi wkładkami ochraniającymi biodra oraz kolana. Po kilku latach użytkowania materiał stracił już swoje właściwości a spodnie zrobiły się już ciasne. W podobnej cenie kupiłem spodnie Vitesse i myślę że mają zbliżone właściwości. Kolejna rzecz to zabezpieczenie górnych partii ciała przed zimnem. Niezawodna w tym zakresie jest koszulka termoaktywna, mam kilka tańszych modeli i każda z nich nadaje się na takie warunki. Na koszulkę termoaktywną ubieram zwykłą koszulkę rowerową i ciepłą kurtkę zimową. Kurta również posiada wstawki geoatexowe ale jest ciężka i niewygodna. Moim największym problemem są dłonie. Rękawiczki narciarskie warte kilkadziesiąt złotych nie wystarczają i dodatkowo zakładam cienkie gumowe rękawiczki diagnostyczne i to załatwia sprawę. Na głowę zakładam grubą wełnianą kominiarkę i większy kask . Obecnie jeżdżę w kasku z większym obwodem i jest on wystarczający. Z pomocą przychodzi także nakładka na kask ograniczająca napływ chłodu do głowy. Dodatkowo zakładam jeszcze okulary z wymiennymi szkłami. W takim zestawie każda część ciała jest zabezpieczona przed zimnem i da się jeździć. Nigdy nie jeździłem w takich warunkach dłużej niż 2 godziny. Przyjemności z jazdy w takich warunkach nie ma i zdecydowanie wolę wtedy trenażer.
Drugi zestaw ciuchów stosuję przy temperaturach -5 – 0 stopni Celsjusza. Nie różni się on wiele od pierwszego. Zastosowanie normalnych butów rowerowych wymaga dwóch par skarpet a także neoprenowych ocieplaczy na buty. W kieszonce lądują także dodatkowe krótkie ochraniacze na palce jakby stopy zaczęły marznąć. Spodnie są dokładnie takie same jak wcześniej a kolejną różnicą jest bardziej wygodna kurtka z Windstoperem. Mam dwie takie kurtki z nieco innego materiału ale obie dobrze się sprawdzają w takich warunkach. Koszulka rowerowa służy głównie do przechowywania jedzenia i bidonu z wodą. Dłonie nie wymagającą już dodatkowych rękawiczek a zwykłe narciarskie w zupełności zapewniają komfort nawet po 3 godzinach jazdy. Głowa zabezpieczenia jest przy pomocy tych samych rzeczy co wcześniej.
Kolejne zestawy różnią się od siebie niewiele. Trzeci stosowany w temperaturach powyżej 0 zawiera inne rękawiczki a także kominiarkę oraz tylko jedną parę skarpet. Kolejny który zdaje egzamin w temperaturach około 5 stopni Celsjusza ma już więcej różnic. Stopy zabezpieczone są przez wiosenno-jesienne ochraniacze na buty oraz jedną parę skarpet. Spodnie nie zawierają wkładek zabezpieczających kolana czy biodra. Kurtka jest cieńsza i nie ma pod spodem koszulki rowerowej. Rękawiczki wełniane są identyczne jak przy poprzednim zestawie. Kominiarka i nakładka na kask zabezpieczają głowę.
Gdy temperatura przekracza 5 stopni to stosuję już letnie ochraniacze na buty, spodnie lub spodenki i ocieplane nogawki. Koszulka termoaktywna zamienia się w potówkę z krótkim rękawem a kurtka w bluzę i ciepłą kamizelkę. Podczas wietrznych dni kamizelka zastąpiona jest przez cienką kurtkę. Rękawiczki również są inne, wciąż dosyć grube a na głowie pojawia się opaska i husta buff zabezpieczająca twarz. W dalszym ciągu stosuję nakładkę na kask.
Powyżej 8 stopni nadal jeżdżę w letnich ochraniaczach na buty. Spodnie już lądują w szafie i wykorzystuję tylko ocieplane nogawki. Potówka i bluza zostają ale kamizelka jest cieńsza. Rękawiczki już są cienkie ale wciąż z długimi palcami. Pod kask zakładam już cienką bandanę wciąż stosując chustę buff i nakładkę na kask.
Kolejną graniczną temperaturą jest 12 stopni Celsjusza. Wtedy w bezwietrzne dni rezygnuję z ochraniaczy na buty. Ocieplane nogawki zastępuję letnimi, w bezwietrzne dni bluza ląduje w szafie i wyciągam rękawki a także letnią kamizelkę i rękawiczki z krótkimi palcami. Nakładka na kask również już się nie przydaje, chyba że mocno wieje.
Przedostatni zestaw stosuję w temperaturach powyżej 16 stopni Celsjusza. Wtedy zupełnie rezygnuję z ochraniaczy na buty, nogawek i kamizelki. Zamiast bandany stosuję często czapeczkę pod kask.
Gdy temperatura przekracza 20 stopni tworząc optymalne dla mojego organizmu warunki wyjeżdżam już w typowo letnim stroju. Jest to albo kombinezon albo koszulka i spodenki. Rękawki i potówka się nie przydają a często jeżdżę nawet bez rękawiczek.
Inaczej wyglądają zestawy ubrań jakie stosuje podczas startów w wyścigach czy czasówkach.
Odrębnym tematem jest ubiór na deszcz. Nie lubię takich warunków i często ich unikam. Mam aż trzy różne kurtki, dwie zabezpieczają przed kilkudziesięciominutowym deszczem a jedna nawet dłużej. Jej zaletą jest także rozmiar bo idealnie mieści się pod nią plecak. Spodnie przeciwdeszczowe nie chronią tak dobrze przed deszczem ale ich zaletą jest to że w kilka minut po deszczu są już suche. Chronić przed deszczem miały także zimowe ciuchy ale działa to tylko na niewielki deszcz i lekki opad śniegu. Kilka lat temu testowałem ciuchy z wkładkami z włókna węglowego, lepiej chroniły przed deszczem ale to typowych ciuchów przeciwdeszczowych im brakowało. Najgorzej zabezpieczyć stopy i jeszcze nie trafiłem na takie rozwiązanie które wytrzymałoby więcej niż kilkanaście minut w deszczu.
Zestawy treningowe i startowe przedstawiają się następująco:
Dzięki dobraniu odpowiednich ciuchów nie tracę czasu na wybieranie i szukanie ubrań przed każdą jazdą a także na szukanie innych rozwiązań które w danej sytuacji sprawdziłyby się lepiej. Pozostaje więcej czasu na inne rzeczy z czym często jest kiepsko.
Siłownia 6
Czwartek, 14 listopada 2019 Kategoria Zima, Zima 2020
Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:15 | min/km: | |
Pr. maks.: | Temperatura: | 18.0°C | HRmax: | 99 99 ( 50%) | HRavg | 72( 36%) | |
Kalorie: | 120kcal | Podjazdy: | m | Aktywność: Ciężary |
Dłuższy czas spędzony na siłowni.
Praca nad plecami, tricepsami i barkami. Tym razem bardziej odczułem zwiększone
obciążenia ale nie na tyle aby musieć weryfikować założenia treningowe. Na
razie wszystko układa się u mnie jak w zegarku. Co jest na papierze to jest
realizowane i wszystko co teraz robię ma przynieść efekty w sezonie. Nie są to
aktywności zabijające czas tylko w pełni wartościowe treningi. Formę rowerową
można zbudować przez inne aktywności fizyczne a niekoniecznie przez rower i ten
kilkutygodniowy okres z bardzo małą ilością roweru ma również swój cel. Głód
rowerowy jaki powstaje pomoże w znacznym stopniu przetrwać okres zimowy gdzie spora
część treningów będzie realizowana przy pomocy trenażera.
Miasto 29
Środa, 13 listopada 2019 Kategoria blisko domu, Miasto, Samotnie, Szosa
Km: | 36.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:38 | km/h: | 22.04 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | 9.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | 710kcal | Podjazdy: | 550m | Sprzęt: Zimówka | Aktywność: Jazda na rowerze |
Marszobieg 7
Środa, 13 listopada 2019 Kategoria Zima, Zima 2020
Km: | 13.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:30 | min/km: | 6:55 |
Pr. maks.: | Temperatura: | 12.0°C | HRmax: | HRavg | |||
Kalorie: | 756kcal | Podjazdy: | 140m | Aktywność: Bieganie |
Bardzo zła pogoda nie zachęcała do wyjścia na zewnątrz. Stwierdziłem,
że nie ma taryfy ulgowej, ze albo trenuje na 100 ?z względu na warunki albo
wcale i już się nie zastanawiałem i przygotowałem się do kolejnego marszobiegu.
Zmieniłem trochę trasę tak aby skorzystać z jak najmniejszej ilości dróg i
tylko takich na których możliwe jest trzymanie założonego tempa bez względu na
warunki. Tempo biegu na razie się nie zmieni, dla mnie liczy się czas i tym razem
po raz pierwszy bieg był dłuższy niż marsz. Dużej różnicy w czasie nie widać
ale z każdym tygodniem biega mi się lżej i cały czas mam motywacje do tego typu
aktywności. W lesie nie obyło się bez błota ale nie było tak źle jak się spodziewałem.
Dużo gorsze były skoki temperatury na trasie. Na razie opóźniam moment wyciagnięcia
trenażera chociaż zbliża się on nieubłaganie.
Siłownia 5
Wtorek, 12 listopada 2019 Kategoria Zima, Zima 2020
Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:00 | min/km: | |
Pr. maks.: | Temperatura: | 19.0°C | HRmax: | 93 93 ( 47%) | HRavg | 71( 36%) | |
Kalorie: | 90kcal | Podjazdy: | m | Aktywność: Ciężary |
Po rowerze krótka przerwa i trening z ciężarami. Na rozgrzewkę
mogłem poświcić mniej czasu. W dalszym ciągu nogi odpoczywają a wszystkie ćwiczenia
służą poprawie mięśni górnych partii ciała. Dołożyłem nieco obciążenia, skorygowałem
ilość powtórzeń w serii. W dalszym ciągu pracuje nad 3 partiami podczas jednej
sesji treningowej i tym razem były to tricepsy, bicepsy i klatka piersiowa. Nie
odczułem zwiększonego obciążenia i przy tym samym czasie poświęconym na zabiegi
regeneracyjne wróciłem szybko do pełni sił.
Rozjazd 2
Wtorek, 12 listopada 2019 Kategoria 0-50, b'Twin 2019, blisko domu, Samotnie, Szosa
Km: | 23.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:00 | km/h: | 23.00 |
Pr. maks.: | 58.00 | Temperatura: | 8.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | 403kcal | Podjazdy: | 180m | Sprzęt: Triban 5 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Krótki wyjazd regeneracyjny. Pogoda zmienna wiec ciężko było
zdecydować się na konkretny zestaw ciuchów, ostatecznie ubrałem się na temperaturę
poniżej 8 stopni i było niemal idealnie. Noga kręciła dosyć dobrze ale byłem trochę
zmęczony i w efekcie organizm reagował jak przy większym obciążeniu. Starałem się
trzymać odpowiednią kadencje ale na podjazdach nie było to możliwe i momentami
przepychałem korby. Szans na dłuższą jazdę nie było bo to dopiero pierwsza
cześć zaplanowanego na ten dzień treningu.
Przegląd sprzętu cz.3
Poniedziałek, 11 listopada 2019 Kategoria Przegląd sprzętu
Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | min/km: | ||
Pr. maks.: | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | |||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m |
Ostatnia już część poświęcona sprzętowi. Poza dwoma rowerami
na których jeżdżę regularnie korzystałem także z trzeciego roweru. Ten rower
składałem samodzielnie z części które miałem w domu. Ramę i widelec kupiłem za grosze, koła pochodzą
ze starego roweru a osprzęt to całkowita mieszanka. Wszystko jakoś działa, nie
przejmuje się stanem technicznym, regularnie wymieniam tylko linki, pancerze,
klocki hamulcowe, łańcuch czy opony. Przy regularnym użytkowaniu w okresie
zimowym opony wystarczają na dwa sezony a pozostałe zużywające się części wymieniam
raz w roku. Tego roweru mi nie szkoda na żadne warunki. W 2019 zrobiłem mały
lifting i włożyłem część osprzętu z B’Twina, m.in. szwankujący napęd 7 rzędowy
zastąpiłem 9 rzędowym. Rama bez problemu przyjmuje opony o szerokości 28 mm.
W okresie zimowym często korzystam z trenażera. Jako pierwszy trenażer kupiłem używany Tacx Flow bez oprogramowania i sprzętu pozwalającego na podłączenie do komputera. Po kilku miesiącach użytkowania sprzedałem ten trenażer. Następny jaki miałem to był zwykły najtańszy magnetyczny trenażer z siedmiostopniową regulacją oporu. Przez ponad 5 lat intensywnego użytkowania mechanizm oporowy rozleciał się i kupiłem dokładnie taki sam trenażer. Na początek wymieniłem sam opornik bo mocowanie jest identyczne. Lepszego sprzętu mi nie trzeba. Przy pomocy tego trenażera jestem w stanie zrobić każdy trening a na wirtualne ściganie nie mające nic wspólnego z rzeczywistością nie mam ochoty.
W okresie zimowym często korzystam z trenażera. Jako pierwszy trenażer kupiłem używany Tacx Flow bez oprogramowania i sprzętu pozwalającego na podłączenie do komputera. Po kilku miesiącach użytkowania sprzedałem ten trenażer. Następny jaki miałem to był zwykły najtańszy magnetyczny trenażer z siedmiostopniową regulacją oporu. Przez ponad 5 lat intensywnego użytkowania mechanizm oporowy rozleciał się i kupiłem dokładnie taki sam trenażer. Na początek wymieniłem sam opornik bo mocowanie jest identyczne. Lepszego sprzętu mi nie trzeba. Przy pomocy tego trenażera jestem w stanie zrobić każdy trening a na wirtualne ściganie nie mające nic wspólnego z rzeczywistością nie mam ochoty.