Piotr92blog rowerowy

informacje

baton rowerowy bikestats.pl

Znajomi

wszyscy znajomi(13)

wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy PiotrKukla2.bikestats.pl

linki

Wpisy archiwalne w kategorii

0-50

Dystans całkowity:38107.50 km (w terenie 3213.00 km; 8.43%)
Czas w ruchu:1592:41
Średnia prędkość:23.16 km/h
Maksymalna prędkość:1414.00 km/h
Suma podjazdów:416728 m
Maks. tętno maksymalne:199 (100 %)
Maks. tętno średnie:185 (93 %)
Suma kalorii:796898 kcal
Liczba aktywności:1206
Średnio na aktywność:31.60 km i 1h 21m
Więcej statystyk

Trening 96

Piątek, 14 sierpnia 2020 Kategoria 0-50, blisko domu, Samotnie, Szosa
Km: 25.00 Km teren: 0.00 Czas: 01:00 km/h: 25.00
Pr. maks.: 50.00 Temperatura: 28.0°C HRmax: HRavg
Kalorie: 384kcal Podjazdy: 340m Sprzęt: Litening C:62 Pro Aktywność: Jazda na rowerze
Ostatnia przejażdżka przed weekendowymi czasówkami. Zmieniłem opony na nowe, wyczyściłem napęd, naoliwiłem łańcuch i ruszyłem w trasę. Wybrałem się w najbardziej nieodpowiedni momencie, w okolicy chodziła burza a na drogach istny sajgon. Liczyłem, że przeskakiwanie łańcucha ustało całkowicie ale już przy pierwszej zmianie przełożenia łańcuch przeskoczył kilka razy, jadąc na tym samym przełożeniu nic się nie działo. Zmieniając na inne łańcuch przeskakiwał, stwierdziłem, że dzieje się tak na 4-5 koronkach kasety i tylko na małej tarczy z przodu. Bardziej skupiłem się na teście opon, wyjmując je z pudełka wyglądały jak szytki i tak samo po założeniu na obręcze, zaskoczeniem była szerokość, zwykle opony w rozmiarze 25 były w rzeczywistości szersze a zakupione Veloflexy okazały się mieć niespełna 25 milimetrów. Bieżnik na pierwszy rzut oka przypominał opony z najniższej półki ale gdy tylko wyjechałem z domu byłem bardzo pozytywnie zaskoczony. Chyba jeszcze nie miałem opon które niosły tak dobrze jak te. Bardzo pewnie czułem się w zakrętach a na aluminiowych kołach nie bałem się, że w jakiś sposób uszkodzę obręcz. Nie byłem zadowolony z dyspozycji, noga nie podawała zbyt dobrze a potwierdziły to mocniejsze zrywy. Niby zachowałem jakieś rezerwy ale czy były duże to nie wiem. Większej mocy generować nie chciałem bo na czasówkach raczej nie będę w stanie jechać powyżej 400 Wat na dłuższym odcinku a ważniejsze będzie utrzymanie mocy na dłuższym odcinku. Byłoby zbyt pięknie jakbym nie miał przygód. Jadąc sobie pętle wokół lotniska musiałem zawrócić, w kolejnym miejscu w okolicy pojawiły się roboty drogowe. Dokręciłem do jednej godziny po różnej jakości drogach i wróciłem do domu. Tak działający sprzęt musi wystarczyć i nie powinien sprawiać kłopotów. Mogę się skupić na celach które sobie postawiłem i jestem bardzo zmotywowany do działania.

Trening 94

Wtorek, 11 sierpnia 2020 Kategoria 0-50, blisko domu, Samotnie, Szosa
Km: 39.00 Km teren: 0.00 Czas: 01:31 km/h: 25.71
Pr. maks.: 64.00 Temperatura: 25.0°C HRmax: 141141 ( 72%) HRavg 119( 61%)
Kalorie: 753kcal Podjazdy: 580m Sprzęt: Litening C:62 Pro Aktywność: Jazda na rowerze
Bardzo nietypowy trening z wieloma elementami technicznej jazdy która u mnie dalej nie wygląda najlepiej. Pogoda była bardzo niepewna wiec kręciłem się blisko domu po bocznych dróżkach. Jakbym się przejechał samochodem z przyczepką i pozamiatał wszystkie drogi to jedna przyczepa by nie wystarczyła, to był główny problem z jakim musiałem sobie poradzić. Starałem się jechać jak najlepiej technicznie, momentami było szybko ale były także momenty, że musiałem jechać na klamkach. Tak naprawdę dobrze przejechałem tylko jeden lub dwa odcinki a na pozostałych mogłem spisać się lepiej. Poza technicznymi sekcjami jechałem zazwyczaj w 1 strefie mocy, liczyłem na to, że uda się uniknąć deszczu ale będąc w okolicy Łazów zaczęło padać. Lekki opad towarzyszył mi przez kilkanaście minut, nie chciałem jechać za bardzo na północ bo tam niebo wyglądało najgorzej i trochę pobłądziłem w wąskich uliczkach Łazów, w końcu trafiłem na właściwy szlak. Szybko znalazłem się w Jasienicy mimo kilku hamowań przed zanieczyszczonymi zakrętami. Później trafiłem jeszcze na rozkopaną drogę a gdy przestało padać dołożyłem kilka kilometrów z dużą ilością technicznych fragmentów. Na koniec niespodzianka i nowa nawierzchnia w kilku miejscach. Ważny trening od strony technicznej ale nie wnoszący kompletnie nic do formy fizycznej. Rower działał podobnie jak w poniedziałek i znowu łańcuch przeskakiwał na niektórych przełożeniach.

Rozjazd 27

Poniedziałek, 10 sierpnia 2020 Kategoria blisko domu, Samotnie, Szosa, 0-50
Km: 32.00 Km teren: 0.00 Czas: 01:26 km/h: 22.33
Pr. maks.: 64.00 Temperatura: 25.0°C HRmax: HRavg
Kalorie: 522kcal Podjazdy: 520m Sprzęt: Litening C:62 Pro Aktywność: Jazda na rowerze
Kolejny nudny wyjazd podczas którego chciałem poprawić swoje umiejętności techniczne. Trasa na Przegibek idealnie się do tego nadaje, sporo ciasnych zakrętów, zjazdów i innych technicznych miejsc nie sprzyja szybkiej jeździe co akurat nawet na prostych i płaskich trasach mi nie wychodzi. Przed wyjazdem wymieniłem łańcuch na nowy oraz kółeczka w przerzutce na stare. Był to pierwszy, ważny test tego układu napędowego. Gdy tylko wyjechałem już coś nie grało, przy mocniejszym depnięciu łańcuch przeskakiwał, zauważyłem, że najczęściej przeskakuje na spince. Przestałem się tym przejmować, unikałem przełożeń na których łańcuch przeskakiwał. Nie mogłem się skupić na założeniach, warunki nie sprzyjały technicznej jeździe. Zdecydowanie zbyt dużo samochodów było na drogach i pieszych na ścieżkach rowerowych. Na dojeździe do Przegibka nie byłem w stanie znaleźć ani jednego technicznego elementu z którego byłbym zadowolony. Na podjeździe pod Przegibek znowu miałem niewygodny ogon, zgubiłem go dopiero w końcówce a raczej obrócono mnie jak kota ogonem i straciłem do trójki jadącej na moim kole przez ponad 3 kilometry podjazdu. Takie akcje nie robią już na mnie wrażenia, zwłaszcza wtedy gdy jadę na zupełnym luzie a inni w tym czasie wypruwają sobie żyły. Na przełęczy zatrzymałem się na moment, od razu zrobiło mi się dużo cieplej niż podczas podjazdu. Rozpoczynając zjazd zrobiłem bardzo niebezpieczny manewr który miał zapewnić mi pustą drogę na zjeździe. Jadąc blisko środka jezdni jakiś burak wyprzedził mnie na centymetry. Później jechał dosyć szybko ale nie na tyle abym mógł skupić się na technice, musiałem kilka razy hamować. Wyprzedzanie samochodów na trzeciego nie wchodziło w grę wiec grzecznie trzymałem prędkość samochodów jadących przede mną. Zjazd nie wyglądał tragicznie i mimo kilku sporych spowolnień był dosyć szybki. Powrót przez miasto już wyglądał lepiej ale do tego czego oczekuje brakuje jednak sporo. Noga rozkręcona po niedzielnej czasówce ale ze strony technicznej nie zrobiłem żadnego postępu a tego właśnie oczekiwałem.

3xTOP.cz Lysa Hora 2020

Niedziela, 9 sierpnia 2020 Kategoria 0-50, Samotnie, Szosa
Km: 8.00 Km teren: 0.00 Czas: 00:31 km/h: 15.48
Pr. maks.: 49.00 Temperatura: 28.0°C HRmax: 188188 ( 96%) HRavg 180( 92%)
Kalorie: 526kcal Podjazdy: 690m Sprzęt: Litening C:62 Pro Aktywność: Jazda na rowerze
Drugi start w tym roku. Oczekiwań dużych nie miałem ale spodziewałem się więcej po sobie. Przed startem nie obeszłam się bez błędów. Pierwszy popełniłem już dzień wcześniej, zrobiłem dzień wolny a zwykle kręciłem co najmniej godzinę. Najlepsze czasówki miałem wówczas gdy przed startem przejechałem przynajmniej 30 kilometrów. Z domu na start było zbyt daleko aby dojechać rowerem wiec do Cieszyna podjechałem samochodem. Mogłem nawet podjechać bliżej Dobrej bo przy wysokiej temperaturze nie jechało mi się najlepiej. Po drodze się zorientowałem, że większy bidon został w samochodzie, zapomniałem też czapeczki pod kask i zabrałem niewłaściwe okulary które ostatnio zaczęły nadmiernie parować. Po drodze zatrzymałem się kilka razy, m.in. pożyczyć pompkę czy uzupełnić bidon. Na szczęcie miałem dwie saszetki z napojem izotonicznym do rozrobienia co pozwoliło lepiej nawodnić organizm. Ze sporym zapasem pojawiłem się w biurze zawodów. Nie miałem już wyjścia i pobrałem pakiet startowy. Do rozgrzewki jeszcze było trochę czasu który wykorzystałem na doładowanie kalorii, pogaduchy ze znajomymi czy przymocowanie numeru startowego. Rozgrzewka była bliźniacza jak tydzień temu, miała być inna ale zmodyfikowałem ją w ostatniej chwili. Zamiast 2 minut w 5 strefie zakończyłem schodki na 135 % FTP zamiast 105 %. Praktycznie do samego startu kręciłem się spokojnie w okolicy biura zawodów. Szybciej niż tydzień temu przyjąłem żela, sprawdziłem jeszcze raz sprzęt i ustawiłem się na starcie. Start był dla mnie najważniejszy, z moim wypinającym się blokiem prawego buta musiałem ruszyć za pierwszym razem i od razu się wpiąć. Nie jestem w stanie przestawić się na ruszanie z lewej nogi i zwykle nią wpinam jako drugą. Udało się bezproblemowo ruszyć, początek był mocny i efektywny. Po pierwszym kilometrze postanowiłem zluzować nieco bo takiej mocy nie byłbym w stanie utrzymać na dłuższym odcinku. Czułem się nieźle, nie było uczucia zmęczenia, wyprzedzanie kolejnych zawodników bardzo motywowało. Duży niepokój stwarzało bardzo wysokie i ciągle rosnące tętno. Przed wypłaszczeniem i krótkim zjazdem dojechałem do zawodnika z numerem 1, chcąc utrzymać się przed nim musiałem docisnąć na zjeździe, dopiero w końcówce złapałem oddech, zwilżyłem usta i ogień. Spory odcinek po zjeździe pokonałem z dużej tarczy, moc była satysfakcjonująca ale nie byłbym w stanie jej utrzymać dłużej wiec musiałem lekko odpuścić. Gdzieś w głębi duszy czekałem na moment w którym wyprzedzi mnie startujący minutę po mnie Patryk. Jadąc swoje nie myślałem o tym, nigdy nie jechałem Łysej w samo południe i poza żarem lejącym się z nieba z rytmu wybijały mnie tłumy pieszych, w kilku miejscach musiałem zwolnić i ciężko było później wrócić do wcześniejszego tempa. Dwa razy podczas zmiany przełożenia blok wyskoczył z zatrzasku i kilka sekund w plecy. Na znienawidzonym przeze mnie fragmencie podjazdu mniej więcej około 6 kilometra trasy zacząłem tracić siły, moc spadła poniżej 300 Wat, już wtedy średnio kręciłem o ponad 5 Wat mniej niż zakładałem. Zacisnąłem zęby i cisnąłem dalej, dystansu ubywało i gdy tylko pojawił się napis 600 metrów do mety dołożyłem 10 Wat, jechałem już na maksa i nie było sił na finisz, wykrzesałem resztki mocy i odpuściłem kilka metrów przed metą, gdybym wiedział, że walczę o TOP 3 OPEN to pewnie bym docisnął jeszcze te ostatnie metry. Byłem pierwszym zawodnikiem na szczycie a drugi prawie minutę po mnie pojawił się Patryk. To właśnie do niego brakło mi 2 sekund ale jemu podium się bardziej należało, ja musze jeszcze na swoje zasłużyć. W bardzo zróżnicowanej stawce tylko dwóch zawodników wjechało szybciej. W sumie już po minięciu mety byłem przekonany, że pierwsze tegoroczne podium w kategorii już mam. Nie pomyliłem się, trzeci zawodnik kategorii podjazd pokonał w czasie o minutę dłuższym a czwarty jechał ponad 32 minuty. Po tej czasówce mam bardzo mieszane uczucia. W gruncie rzeczy nie pojechałem na miarę możliwości ale czas wykręciłem dobry, warunki były bardzo trudne co zazwyczaj mi sprzyja. Ostatnio nie byłem zadowolony ze swojej jazdy, tym razem było już lepiej i od razu widać efekty. Ostatecznie zrealizowałem swoje cele poza tym, że nie wygenerowałem założonych 320 Wat to dobrze rozłożyłem siły, nie zagotowałem się i walczyłem do końca. Cały podjazd obserwowałem wskazania mocy i to mi chyba zaszkodziło. Gdyby miał to być ostatni start w tym sezonie to mógłbym powiedzieć, że sezon mam rozliczony. Kolejne starty które mam nadzieje dojdą do skutku potraktuje podobnie, postawie sobie cele i będę chciał zrealizować. Wyniki na ten moment to sprawa drugorzędna ze względu na to, że przez kilka miesięcy mój organizm nadawał na innych falach i na razie nie wszystkie elementy pasują do siebie i dlatego wole np. skupić się na dobrym rozłożeniu sił, rozgrzewce czy przygotowaniu mentalnym niż myśleć i mówić o wynikach bo to do niczego dobrego nie prowadzi o czym sam miałem już okazje, nie raz się przekonać.

Rozgrzewka i rozjazd

Niedziela, 2 sierpnia 2020 Kategoria Szosa, Samotnie, avg>30km\h, 0-50
Km: 21.00 Km teren: 0.00 Czas: 00:38 km/h: 33.16
Pr. maks.: 57.00 Temperatura: 23.0°C HRmax: 170170 ( 87%) HRavg 128( 65%)
Kalorie: 349kcal Podjazdy: 130m Sprzęt: Triban 5 Aktywność: Jazda na rowerze

Trening 91

Piątek, 31 lipca 2020 Kategoria 0-50, blisko domu, Samotnie, Szosa
Km: 29.00 Km teren: 0.00 Czas: 01:10 km/h: 24.86
Pr. maks.: 46.00 Temperatura: 24.0°C HRmax: 171171 ( 87%) HRavg 121( 62%)
Kalorie: 581kcal Podjazdy: 390m Sprzęt: Triban 5 Aktywność: Jazda na rowerze
Rower nie nadaje się na razie do jazdy. Musiałem przygotować rower treningowy, zajęło mi to trochę czasu i na sam trening miałem około 90 minut. Dawno nie trenowałem w wyższych strefach mocy i chciałem to nadrobić. Miałem duże problemy aby prawidłowo ustawić i skalibrować miernik mocy i nie działał poprawnie wiec wartości mocy musiałem brać z przymrużeniem oka. Już na rozgrzewce wiedziałem, że moc jest dosyć niska. Nie przejmowałem się tym zbytnio bo właściwy trening i sprinty miały dać odpowiedź na pytanie w jakiej właściwie jestem dyspozycji. Czułem się dosyć dobrze i dlatego liczyłem na to, że jeżeli miernik nie działa poprawnie to zaniża wartości. Po rozgrzewce byłem nastawiony pozytywnie. Nie chciałem robić sprintów na podjeździe wiec wybrałem drogę do Nałeża gdzie dopiero w drugiej części pojawia się wyższe nachylenie. Pierwszy sprint był słaby, na rozpoznanie, kolejne coraz lepsze, wszystko zależało od tego kiedy włączyłem i wyłączyłem okrążenie. Przy czwartym już wyglądało to całkiem dobrze technicznie ale brakowało mocy. Ostatni sprint zakończyłem wypchaniem roweru czego jeszcze nigdy nie robiłem. Przed drugą serią 5 sprintów zrobiłem ponad 10 minut przerwy. Musiałem ją wydłużyć i zaczekać aż będzie pusta droga. Technika sprintów drugiej serii wyglądała nieźle, dwa lub trzy razy wypchałem rower do przodu ale mocy znów brakowało, mogło to być spowodowane tym, że ponad 60 % mocy szło z prawej nogi a niecałe 40 % z lewej i tak cały czas. Różnica we wskazaniach to nawet 120 Wat i więcej. Nigdy nie byłem dobry w sprincie i dlatego zwisało mi jakie wartości wyszły, to na czym się skupiłem zrealizowałem i dlatego mogłem wrócić z czystą głową do domu. Idealny trening przed niedzielnym startem w zawodach.


Rozjazd 25

Czwartek, 30 lipca 2020 Kategoria 0-50, blisko domu, Samotnie, Szosa
Km: 28.00 Km teren: 0.00 Czas: 01:20 km/h: 21.00
Pr. maks.: 57.00 Temperatura: 25.0°C HRmax: HRavg
Kalorie: 486kcal Podjazdy: 480m Sprzęt: Litening C:62 Pro Aktywność: Jazda na rowerze
Po dwóch treningach dałem nogom odpocząć. Kiedyś bym zafundował jeszcze trzeci trening pod rząd ale obecnie stawiam na więcej odpoczynku. Długo biłem się z myślami czy jechać po raz kolejny na Przegibek czy wybrać trasę z pagórkami i krótkimi zjazdami. Wszystkie jazdy regeneracyjne staram się łączyć z nauką techniki zjazdu która u mnie kuleje i zwykle wybieram Przegibek z technicznym zjazdem. Po poniedziałkowym pechowym zjeździe liczyłem na przełamanie, wyjeżdżając z domu miałem jasną wizje zjazdu a także chciałem na każdym odcinku w dół ćwiczyć technikę. Po pierwszym podjeździe czułem, że jest to dobry dzień na ćwiczenie zjazdów. Już pierwszy z nich wyglądał obiecująco i szybko, na końcu musiałem przyhamować ale niewiele na tym straciłem. Drugi podjazd był szarpany, w połowie musiałem zjechać ze ścieżki na jezdnie i to wybiło mnie z rytmu. Kolejne zjazdy nie były gorsze niż ten pierwszy. Momentami brakowało szybkości i kilka razy musiałem zwalniać. Nigdy tak szybko nie dojechałem do Straconki ale na tym kończą się pozytywy. Podjazd na Przegibek zacząłem w dobrym tempie, później jechało się coraz ciężej. W połowie zaczęły się problemy z napędem i w pewnym momencie łańcuch zablokował się, pociągnął wózek który pękł ostatecznie uszkadzając hak i jazda się skończyła. Na szczęście rama jest cała i to jedyny pozytyw. Z kołem nic się nie stało, skróciłem łańcuch, pozbierałem wszystko oprócz resztki łańcucha i ruszyłem dalej. Postanowiłem dojechać do końca podjazdu, zjeżdżając w dół zatrzymałem się aby pozbierać resztki łańcucha. Po zjeździe zaczęły się dalsze problemy z napędem, łańcuch samoczynnie wskoczył na większą zębatkę. Nie działało to najlepiej, kilka razy zatrzymywałem się by przełożyć łańcuch. Na szczęście na trasie były podjazdy i zjazdy wiec momentami nie musiałem kręcić. Około 3 kilometry od domu niezbyt dobrze skuty łańcuch się urwał i postanowiłem dojść do domu pieszo niż po raz kolejny po łepkach skuwać łańcuch. Byłem mega zły, po raz kolejny znalazłem się na dnie, mam nadzieje, że jest ono dosyć twarde żeby szybko się z niego odbić.


Rozjazd 23

Piątek, 24 lipca 2020 Kategoria 0-50, blisko domu, Samotnie, Szosa
Km: 32.00 Km teren: 0.00 Czas: 01:26 km/h: 22.33
Pr. maks.: 62.00 Temperatura: 26.0°C HRmax: HRavg
Kalorie: 520kcal Podjazdy: 520m Sprzęt: Litening C:62 Pro Aktywność: Jazda na rowerze
Kolejny luźny wyjazd na Przegibek. Pojechałem niemal dokładnie tą samą trasą, kilkanaście minut później niż w poniedziałek. Sprawdziłem kolejną nieznaną funkcje w liczniku czyli jazda po śladzie i kontrolowałem różnice czasowe. Na początku jechałem niemal dokładnie tak samo z sekundowymi odchyłkami, później zrobiła się prawie minuta straty aby na wjeździe do Straconki było blisko 80 sekund zapasu. Podjazd na Przegibek wyglądał niemal identycznie, warunki wietrzne i temperaturowe bardzo podobne i przy tej samej mocy uzyskałem czas lepszy o 3 sekundy. Na zjeździe wreszcie miałem więcej swobody i wykorzystałem to na dobrą technicznie jazdę, przytrzymało mnie na dwóch zakrętach ale była to kwestia jadących z przeciwka samochodów a nie zjeżdżających wolniej przede mną. Na powrocie do domu zyskałem kolejną minutę mimo tego, że dłuższy odcinek niż zwykle pokonałem ścieżką rowerową. Blisko 3 minuty różnicy to sporo na tej trasie. Pozostałe parametry zbliżone i proces regeneracji przebiegał prawidłowo.

Rozjazd 21

Poniedziałek, 13 lipca 2020 Kategoria 0-50, blisko domu
Km: 32.00 Km teren: 0.00 Czas: 01:28 km/h: 21.82
Pr. maks.: 59.00 Temperatura: 17.0°C HRmax: HRavg
Kalorie: 519kcal Podjazdy: 530m Sprzęt: Litening C:62 Pro Aktywność: Jazda na rowerze
Przyszedł czas na reset przed drugą częścią sezonu. Postanowiłem dać sobie kilka dni luzu, odpocząć i nabrać sił przed wyzwaniami jakie mnie czekają. Brak wyścigów dawał dużo luzu a teraz każdy trening będę musiał odpowiednio zaplanować, więcej czasu poświęcać na odpoczynek i muszę sobie wszystko poukładać w głowie. Pierwszy tego tygodniowy wyjazd to tradycyjna spokojna jazda na Przegibek. Po dosyć chłodnej niedzieli było kilka stopni cieplej ale nie na tyle aby zrezygnować z cieplejszych ciuchów. Niestety nie byłem w stanie wyjechać szybciej niż o 16 co wiązało się z dużym ruchem na drogach. Tak też było, pierwsze kilometry to głownie walka z pieszymi i innymi rowerzystami. Nie wszyscy zachowywali się w porządku i kilka razy cudem uniknąłem upadku lub najechania na pieszego który wtargnął na jezdnie bez upewnienia się, czy jest bezpiecznie. Jechałem na tyle wolno, że znaczenia nie miało czy korzystam z jezdni czy ścieżki. Jadąc ścieżką denerwowałem się bardziej niż zwykle widząc zaparkowany w niewłaściwym miejscu samochód czy pieszych nie reagujących na moje uwagi. Mimo to w dużej mierze miasto przejechałem właśnie ciągami rowerowymi. Względnie szybko byłem w Straconce, nie czułem po drodze pomocy wiatru ani za bardzo nie przeszkadzał wiec liczyłem na równie szybki powrót. Przed podjazdem na Przegibek dojechałem do dwóch „kolarzy”, jeden od razu odjechał na kilka metrów a drugi złapał moje koło. Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie to, że jechał na rowerze elektrycznym. Jadąc bardzo wolno pod górę czułem się jak na wyścigu. Jadący kilka metrów z przodu kolarz cały czas oglądał się do tyłu czy przypadkiem się do niego nie zbliżam. Nie miałem ochoty na niego patrzeć wiec obserwowałem przyrodę otaczającą drogę. Prawie cały podjazd sytuacja wyglądała podobnie, przed ostatnim zakrętem wiozący się na moim kole rowerzysta skorzystał już ze wspomagania i odjechał mi na kilkanaście metrów. Wjechałem swoim tempem na przełęcz i od razu zawróciłem, tylko kątem oka zauważyłem dwóch kolarzy. Jeden wyglądał jakby właśnie ukończył czasówkę a drugi z czegoś się śmiał. Na zjeździe chciałem znowu potrenować technikę ale się to nie udało. Po wolnym początku nie umiałem się dobrze ułożyć na rowerze, cały jeden łuk pokonałem idealnie technicznie i względnie szybko. Mimo to zjazd nie należał do najwolniejszych. Przejazd przez miasto to znów walka z pieszymi czy rowerzystami. Dużo korzystałem ze ścieżek ale nie miało to znaczenia, na pewno nie było bezpieczniej niż na drogach, kierowcy z reguły nie zatrzymują się przy ścieżkach tylko wjeżdżają na nie bez upewnienia się czy nie utrudnią komuś ruchu. W tej kwestii od dłuższego czasu nic się nie zmieniło, nie jestem z gatunku tych którzy unikają ścieżek rowerowych ale czasami po prostu nie da się bezpiecznie przejechać. Dużo czasu straciłem po drodze ale przy tej trasie, godzinie i warunkach jest to nieuniknione. Najważniejsze, że mogłem wyskoczyć na 90 minut, lepsze to niż nic.

Trening 79

Sobota, 11 lipca 2020 Kategoria 0-50, Samotnie, Szosa
Km: 45.00 Km teren: 0.00 Czas: 01:51 km/h: 24.32
Pr. maks.: 60.00 Temperatura: 15.0°C HRmax: 179179 ( 91%) HRavg 129( 66%)
Kalorie: 1087kcal Podjazdy: 840m Sprzęt: Litening C:62 Pro Aktywność: Jazda na rowerze
Wczoraj dałem nogom wolne chociaż pogoda była inna niż w poprzednich dniach i zachęcała do wyjścia na rower. Sobota już tak ładnie się nie zapowiadała. Poranek był nawet całkiem przyjemny, mimo to nie chciało mi się wstawać z łóżka. Codzienne wstawanie przed 6 rano nie jest niczym przyjemnym, zwłaszcza gdy chodzi się spać późno. Pogoda miała pogorszyć się już około 9 i by pojeździć około 2 godziny wyjechałem przed 7. Ostatnio przyzwyczaiłem się do tego i dlatego szybko byłem gotowy do jazdy. Nie miałem za bardzo ochoty na kolejną tlenową jazdę i postanowiłem urozmaicić trening kilkoma mocnymi akcentami. Nie miałem pomysłu na trasę wiec pojechałem tradycyjnie na Przegibek. Nie chciało mi się kluczyć bocznymi drogami i wybrałem się przez miasto. Ruch był bardzo niewielki, dosyć szybko dostałem się na ulice Górską skąd już rzut beretem na Przegibek. Podjazd zacząłem spokojnie i dopiero ostatnie 1500 metrów pojechałem bardzo równym i mocnym tempem. Czułem, że noga podaje bardzo dobrze i znalazło to potwierdzenie w generowanej mocy. Jakieś rezerwy w nogach jeszcze były ale chciałem je wykorzystać dopiero przy drugim akcencie. Zjazd odpuściłem, złapałem oddech, uzupełniłem zapasy energii, gdy się z tym uporałem to pojawił się silniejszy wiatr który nie zachęcał do jazdy. W Międzybrodziu dojechałem aż do samego jeziora, nigdy tam nie byłem i zaskoczył mnie fakt, że droga kończy się nagle a gdy jest wysoki poziom wody to zapewne nurt przykrywa także fragment asfaltowej szosy. Jak ktoś się bardzo rozpędzi i nie wyhamuje to ląduje wprost w jeziorze. Nie miałem czasu na dłuższy postój i musiałem wracać aby zdążyć przed deszczem. Nie miałem motywacji do mocnej jazdy, cały odcinek dojazdowy przejechałem spokojnie. Trudniejszy fragment podjazdu zacząłem mocniej ale później znów tempo siadło. Na ostatnim kilometrze dałem z siebie prawie wszystko dokładając kilka Wat do tego co generowałem na pierwszym powtórzeniu. To już był prawdziwy ogień i bardzo satysfakcjonująca moc. Po raz kolejny przekonałem się, że wszystkiego mieć nie można i o szybkim zjeździe mogłem zapomnieć. Na początku próbowałem złapać oddech i jechałem wolno a później na technicznych sekcjach musiałem lawirować miedzy samochodami. W końcówce zjazd od strony technicznej wyglądał lepiej, szybko pokonywałem łuki ale na prostych brakowało szybkości. Do domu wróciłem już znanymi ścieżkami omijającymi główne drogi, w kilku miejscach skorzystałem ze ścieżek rowerowych. Tempo było spokojne, zbliżając się do domu pogoda pogarszała się i w końcu zaczęło kropić. Zdążyłem przed deszczem, solidnie przepaliłem nogę przed kolejną niedzielną wymagającą jazdą.


Podjazdy:

kategorie bloga

Moje rowery

TCR Advanced 2 2021 7832 km
Zimówka 9414 km
Litening C:62 Pro 18889 km
Triban 5 54529 km
Astra Chorus 2022 9586 km
Evo 2 7927 km
Hercules 13228 km
Ital Bike 9476 km
Trek 17743 km
Agree GTC SL 21960 km
Cross Peleton 44114 km
Scott 9850 km

szukaj

archiwum