Piotr92blog rowerowy

informacje

baton rowerowy bikestats.pl

Znajomi

wszyscy znajomi(13)

wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy PiotrKukla2.bikestats.pl

linki

Wpisy archiwalne w kategorii

50-100

Dystans całkowity:90857.50 km (w terenie 1680.50 km; 1.85%)
Czas w ruchu:3331:11
Średnia prędkość:26.62 km/h
Maksymalna prędkość:92.00 km/h
Suma podjazdów:967996 m
Maks. tętno maksymalne:202 (103 %)
Maks. tętno średnie:179 (89 %)
Suma kalorii:1868942 kcal
Liczba aktywności:1331
Średnio na aktywność:68.26 km i 2h 33m
Więcej statystyk

Trening 112

Środa, 9 września 2020 Kategoria 50-100, Samotnie, Szosa
Km: 57.00 Km teren: 0.00 Czas: 02:05 km/h: 27.36
Pr. maks.: 65.00 Temperatura: 25.0°C HRmax: 153153 ( 78%) HRavg 129( 66%)
Kalorie: 1255kcal Podjazdy: 790m Sprzęt: Litening C:62 Pro Aktywność: Jazda na rowerze
Ostatni „trening” przed Tatra Road Race. Wyjechałem bez konkretnego celu i planu na trasę, już po chwili jednak postanowiłem zaliczyć jak najwięcej krótkich podjazdów a zarazem przewyższenia. Idealnym rozwiązaniem był przejazd mojego odcinka wzdłuż gór do Jaworza i później kierować się na Ustroń. Tak też zrobiłem, jechałem bardzo spokojnie i dzięki temu czasy podjazdów były „rekordowe”. Niemiła niespodzianka spotkała mnie na wjeździe do ustronia, trafiłem na zamkniętą drogę, przegapiłem wcześniej drogowskaz i musiałem się wracać do Górek. Ta niestety drogi dalej rozkopane i skupiłem się na szukaniu optymalnego toru jazdy miedzy dziurami i kupami żwiru na nierównej nawierzchni. Straciłem na tym trochę cennego czasu i musiałem nieco zmodyfikować trasę. Każdy podjazd wjeżdżałem możliwie spokojnie ale zdarzyło mi się już podjeżdżać dużo wolniej. Błędy nawigacyjne w Skoczowie kosztowały mnie kilka minut koczowania i czekania na przejazd. Nie miałem już czasu i możliwie najkrótszą drogą dojechałem do domu. Noga podawała dobrze ale jakoś nie umiałem wskoczyć na wyższe moce. Moja rzeczywista forma jest pewną niewiadomą, wiele rzeczy wskazuje na to, że jest dobrze ale są też takie które pokazują, że do dobrej dyspozycji wyścigowej brakuje.

Trening 111

Wtorek, 8 września 2020 Kategoria 50-100, Samotnie, Szosa, w grupie
Km: 59.00 Km teren: 0.00 Czas: 02:11 km/h: 27.02
Pr. maks.: 65.00 Temperatura: 16.0°C HRmax: 163163 ( 83%) HRavg 130( 66%)
Kalorie: 1292kcal Podjazdy: 850m Sprzęt: Litening C:62 Pro Aktywność: Jazda na rowerze
Po raz kolejny wybrałem się na grupowy trening, tym razem bike.wtorek, gdzie jeszcze mnie w tym roku nie było. Wyjechałem z niewielkim zapasem czasowym ale wybrałem nieco dłuższy wariant dojazdu co w połączeniu z wolnym tempem i sporymi kolejkami samochodów w Kamienicy sprawiło, że ledwie kilka minut przed czasem byłem pod Bikestore. Ludzi zjawiło się sporo, poziom zróżnicowania duży, trasa dobrze znana i podobno nie zmienna od 3 miesięcy. Równo o 17 różnobarwny peleton ruszył w kierunku Gemini. Na skrzyżowaniu pierwsi wjechali na końcówce zielonego, większość na pomarańczowym a ja znalazłem się w grupie która jechałaby już na czerwonym, woleliśmy nie ryzykować i staliśmy 2 minuty oczekując na zielone światło. Było nas w sumie 5 wiec przy dobrej współpracy dogonienie peletonu nie byłoby trudne, na początek dałem mocną zmianę i na tym się skończyło. Gdy w oddali było widać migające światła w rowerach kolarzy zadzwonił mi telefon i siłą rzeczy puściłem koło grupki. Dystans traciłem powoli i nawet jak przejazd kolejowy zatrzymał peleton nie byłem w stanie tam dojechać do reszty. Udało się na wjeździe do Wilkowic, trzymałem się raczej końca grupki na dojeździe do pierwszego podjazdu, na skrzyżowaniu tym razem wszyscy zatrzymali się na czerwonym świetle po czym nastąpiła selekcja. Nie planowałem dłuższych odcinków na wyższych mocach wiec podjazd sobie odpuściłem, większość osób odjechała a ja zostałem w tzw. Grupetto, jadąc równym tempem wypracowałem jednak niewielką przewagę. Byłem pewny, że dojadą mnie na zjeździe ale moja dobra technicznie jazda wystarczyła aby powiększyć różnie, na dojeździe do Zarzecza łapałem kolejne osoby i chwilami nawet współpracowaliśmy. Na odcinku wzdłuż jeziora chciałem przepalić trochę nogę, odskoczyliśmy we dwóch już na pierwszym trudniejszym fragmencie, na kolejnych ściankach wychodziłem ze strefy komfortu dochodząc nawet do 6 strefy mocy ale w czasie maksymalnie kilkudziesięciu sekund. Przed ostatnim ząbkiem już w Tresnej odpuściłem nieco i zgubiłem parę metrów, kilka mocniejszych pociągnięć i już byłem na kole towarzysza. Z tyłu było jeszcze kilka osób a szybciej na zaporze były już dwie kilkunastoosobowe grupki. Postój trochę wybił mnie z rytmu, gdy ruszyliśmy jednak dalej przeżyłem chwile grozy, na zjeździe z zapory najechałem na duży kamień którego nie zauważyłem, uderzenie było spore i byłem niemal pewny, że złapałem snejka, na szczęście nic się nie stało, opona po raz kolejny zdała egzamin, przekonało mnie to ostatecznie do jazdy na oponach podczas TRR. Tempo było niezwykle spokojne co pozwoliło mi cieszyć się jazdą w środku peletonu czego dano nie doświadczyłem. Do skrętu na Przegibek dojechaliśmy zwartą grupą, spodziewałem się ataków już na samym początku ale jakoś nikt się nie wyrywał, nie trwało to jednak długo i 300 metrów dalej pierwszy atak, wyszedłem na czoło i jechałem założonym wcześniej tempem 200-250 Wat. Przez połowę podjazdu nikt nie zdecydował się mnie zmienić, absolutnie mi to nie przeszkadzało a wręcz odpowiadało bo mogłem jechać swoim tempem. Gdy tylko nachylenie wrosło to więcej osób pojawiło się z przodu, ktoś mocniej pociągnął, ktoś skoczył i zaczęła się zabawa. Ja nie miałem w planach mocnego tempa wiec jechałem dalej tak jak wcześniej. Gdy do końca zostało 1500 metrów ostatecznie odstałem od dużej 10 osobowej grupy ale blisko była kolejna, trochę ich podciągnąłem ale również ci kolarze postanowili pojechać mocniej. Im bliżej końca tym mniejsze grupki i ostatecznie na Przegibek wjechałem samotnie, niewiele przed większą grupką zawodników. Jak na taką jazdę to mój czas wyszedł niezły. Zrobiło się chłodno wiec ubrałem rękawki i ruszyłem za kilkoma osobami w dół. Zjazd był dosyć dobry, początek jak zwykle wolny, później dobry technicznie środek i znów słabszy ale szybszy koniec. Powrót w strugach zachodzącego słońca ograniczającego widoczność nie należał do najprzyjemniejszych. Ten trening był mi potrzebny, znów poczułem się pewniej w grupie, nie byłem do końca zadowolony z dyspozycji, po niemrawym początku już w drugiej części treningu noga podawała lepiej.

Trening 108

Czwartek, 3 września 2020 Kategoria 50-100, Samotnie, Szosa
Km: 79.00 Km teren: 0.00 Czas: 02:59 km/h: 26.48
Pr. maks.: 75.00 Temperatura: 14.0°C HRmax: HRavg
Kalorie: 1229kcal Podjazdy: 1790m Sprzęt: Litening C:62 Pro Aktywność: Jazda na rowerze
Pierwszy konkretny wrześniowy trening. Wiele wskazywało na to, że nie uda się wyjechać na dłużej niż 2 godziny. Z każdym dniem coraz bardziej daje mi się we znaki mała ilość snu i dlatego wyjazdy przed 8 raczej nie wchodzą w grę. Mając trzy opcje do wyboru zdecydowałem się na Równice, ze względu na trzy różne warianty podjazdu i najszybszy podjazd do podnóża. Remonty w okolicy wciąż trwają i nie chcąc stać w korkach, musiałem na początku dołożyć około kilometr. Dobrze znam ten odcinek, jedyna wada to prawie 1500 metrów podjazdu na start. Nie chciało mi się jechać ale ten tydzień jak na razie wyglądał blado i chciałem przełamać ten niechlubny trend. Gdy dojechałem do głównej drogi wybrałem już najkrótszy wariant dojazdu do Ustronia. Rozgrzałem się dobrze, jechałem chyba z wiatrem bo szybko znalazłem się u podnóża Równicy. Pierwszy raz zwykle wjeżdżam główną drogą i tak też było tym razem. Od razu złapałem właściwy rytm, dobrałem optymalne przełożenie i gdy tylko zrobiło się stromo również dobrałem odpowiednie przełożenie, do kostki jechałem dłużej niż zwykle przy podobnej mocy. Odcinek brukowy poszedł mi nawet nieźle, za kostką podmuch wiatru przesuwał kolorowe liście po drodze. Znowu trafiłem na prace porządkowe przy drodze i musiałem podzielić swoją uwagę i nie byłem w stanie odpowiednio skupić się na jeździe. Po 10 minutach dołożyłem 40 Wat i na takiej mocy jechałem kolejną minutę po czym wróciłem do FTP i z taką mocą dokończyłem podjazd. Nie byłem do końca zadowolony, szczególnie z końcówki podjazdu ale nie było czasu się nad tym zastanawiać, ubrałem się na zjazd i spokojnie zjechałem do Jaszowca. Zmarzłem nieco mimo tego, że specjalnie zimno nie było, nie mogłem się skupić na technice jazdy i dlatego olałem ten temat. Przed drugim podjazdem znów przerwa na rozebranie jednej warstwy ciuchów. Identycznie jak kilka tygodni temu drugi podjazd zaczynał się 1300 metrowym odcinkiem kostki brukowej, początek słabszy ale później złapałem dobry rytm i szło coraz lepiej. Gdy wjechałem na główną szosę, zauważyłem przed sobą kolarza, nie umiałem go dogonić, a wręcz traciłem dystans. Po 10 minutach gdy zwiększyłem moc zbliżyłem się ale gdy zacząłem generować mniej mocy to dystans znów rósł. Gdy dojeżdżałem do końca podjazdu nie dziwiłem się, że nie byłem w stanie dogonić tego kolarza, był to Petr Swaczyna, znacznie lepszy niż ja kolarz. Przed schroniskiem odpuściłem ale udało się poprawić lipcowy czas, co prawda tylko o sekundę ale jednak. Drugi zjazd wyglądał chyba jeszcze gorzej niż pierwszy. Chciałem o tym szybko zapomnieć i skupiłem się na tym co mnie jeszcze czeka czyli trzecim podjeździe na dużym już zmęczeniu. Początek wyglądał słabo, nie umiałem złapać rytmu, dobrać przełożenia i męczyłem się aż do zakrętu. Tam już miałem blisko 15 sekund gorszy czas niż zazwyczaj. Ostatnie 4 kilometry podjazdu bardziej mi odpowiadają i tam jechało mi się już dużo lepiej. Problem pojawił się dopiero w momencie gdy chciałem zwiększyć moc, w tym momencie zwątpiłem w zasadność dalszej walki z podjazdem. Po tej minucie która była słabsza niż w poprzednich podjazdach już męczyłem się do końca z doborem przełożenia, moja jazda była strasznie szarpana. Dojechałem jakoś do końca podjazdu ale rekordu znów nie poprawiłem, tym razem brakło 12 sekund. Byłem zmęczony, nie miałem już czasu i przed parkingiem zawróciłem. Trzeci zjazd wyglądał już dużo lepiej, jedynie w kilku miejscach popełniłem błędy techniczne które zabrały nieco czasu. Ostatecznie był to dosyć szybki zjazd, liczyłem, że uda się w godzinę być w domu. Mimo walki ze zmiennym wiatrem i zmęczonymi nogami udało się dojechać szybciej, po drodze poćwiczyłem nieco technikę. Zwłaszcza zjazdy wyglądały nieźle a na podjazdach już nie miałem problemów z trzymaniem równej i wysokiej kadencji. Temperatura na koniec treningu była już przyjemna i zacząłem się gotować ale do domu było blisko i nie traciłem czasu na rozbieranie się. Dobry to był trening, forma jak na wrzesień jest dobra, mam nadzieje, że uda się wystartować w przynajmniej jednych zawodach i ją potwierdzić.


Podjazdy:

Trening 107

Środa, 2 września 2020 Kategoria 50-100, Samotnie, Szosa
Km: 49.00 Km teren: 0.00 Czas: 01:41 km/h: 29.11
Pr. maks.: 58.00 Temperatura: 13.0°C HRmax: 152152 ( 77%) HRavg 131( 67%)
Kalorie: 1026kcal Podjazdy: 530m Sprzęt: Triban 5 Aktywność: Jazda na rowerze
Kolejny dzień gorszej pogody. Była jednak nadzieja na poprawę i gdy tylko zaczynało się wypogadzać ruszyłem na trening. Ubrałem się na warunki jakie były ale pod spodem miałem letni strój na wypadek poprawy pogody, zapomniałem jedynie rękawków i rękawiczek z krótkimi palcami. Wyjechałem na treningowym sprzęcie i starych butach. Po chwili było już mi za ciepło a podmuchy wiatru dodatkowo utrudniały jazdę, odzwyczaiłem się od jazdy w obszernych ciuchach. Już żałowałem, że ubrałem te ciuchy, musiałem się chwile pomęczyć. Po kilku minutach jazdy przestało padać, było jeszcze strasznie mokro i nie zatrzymywałem się. Nogi nie kręciły idealnie, nie wiem czy to ta pogoda czy niewygodne ciuchy, czy sprzęt. Przez ponad 30 minut męczyłem się i jak było już za ciepło postanowiłem się zatrzymać. Sporo czasu straciłem na postoju, zrzuciłem niewygodne ciuchy i schowałem do kieszonek koszulki. Były wypchane po brzegi, ale przynajmniej czułem się dużo swobodniej. Było mi trochę zimno ale byłem pewny, że uda się rozgrzać. Od tego momentu jechało mi się dużo lepiej, temperatura zmieniała się podobnie jak wilgotność nawierzchni, miejscami było całkiem mokro a czasami niemal sucho. Początkowo chciałem jak najszybciej wrócić do domu ale później już żałowałem, że nie mam większej ilości czasu. Wydłużyłem nieco trasę ale niewiele to dało. Nie miałem opcji dokręcić do dwóch godzin. Na trasie popełniłem sporo błędów, od strony technicznej jazda nie wyglądała najlepiej, jedynie mogę być zadowolony z kadencji i mocy jaką udało się generować na trasie. Niezbyt dobrze rozpoczął się dla mnie wrzesień.

Trening 105

Sobota, 29 sierpnia 2020 Kategoria Szosa, Samotnie, avg>30km\h, 50-100
Km: 59.00 Km teren: 0.00 Czas: 01:53 km/h: 31.33
Pr. maks.: 59.00 Temperatura: 21.0°C HRmax: 151151 ( 77%) HRavg 131( 67%)
Kalorie: 1150kcal Podjazdy: 500m Sprzęt: Litening C:62 Pro Aktywność: Jazda na rowerze
Po pierwszej roboczej sobocie w tym roku pojechałem nieco rozkręcić nogi przed niedzielą. Wybrałem bardzo łatwą trasę z długim, nudnym, płaskim odcinkiem. Wyjazd na świeżo wyczyszczonym rowerze był bardzo przyjemny, nie chciałem się męczyć ścieżką rowerową i szybko dojechałem do granicy Bielska unikając ścieżki. Udało się bez przygód i dyskusji z kierowcami. Trochę martwił mnie zmienny wiatr który mógł znacznie utrudniać jazdę na tej trasie. Pierwszy podjazd skończył się tak szybko jak zaczął i nawet go nie zauważyłem. Zjazd za to wolny, za kilkoma samochodami, kolejny szybki odcinek pokonałem w podobnym tempie jak samochody, dopiero gdy wiatr zaczął wiać w twarz straciłem dystans. Mimo wiatru jechało mi się dobrze, nie robił on na mnie wrażenia, noga podawała znów lepiej niż w piątek. Żeby było ciekawiej i trudniej zapomniałem drugiego bidonu i zabrałem za mało jedzenia. Zawsze jestem przygotowany na wizytę w sklepie wiec nie zmartwiłem się tym faktem. Wody w bidonie ubywało i z obliczeń wynikało, że zatankować będę musiał po godzinie jazdy. Na drogach nie było zbyt dużo samochodów i jedynym niebezpieczeństwem były dziury w nawierzchni na około 2 kilometrowym odcinku. Później już jazda pod dywanie. Momentami jechałem bardzo szybko, wówczas miałem problem z doborem przełożenia. Założenia treningowe udało się realizować, jechałem równym tempem z założoną mocą i kadencją. Na wjeździe do ustronia zabrakło wody i zatrzymałem się w sklepie. Kupiłem też coś do zjedzenia i ruszyłem w dalszą drogę. Na ostatnich 20 kilometrach było kilka podjazdów i tam czułem się lepiej i pewniej niż na płaskim. Zbliżając się do domu miałem ochotę na dłuższą jazdę ale czas mi nie pozwalał. Mimo wszystko był to dobry trening, może nie ilościowy ale jakościowy.

Trening 104

Czwartek, 27 sierpnia 2020 Kategoria 50-100, Samotnie, Szosa, w grupie
Km: 57.00 Km teren: 0.00 Czas: 02:06 km/h: 27.14
Pr. maks.: 65.00 Temperatura: 16.0°C HRmax: 155155 ( 79%) HRavg 122( 62%)
Kalorie: 1083kcal Podjazdy: 890m Sprzęt: Litening C:62 Pro Aktywność: Jazda na rowerze
Kolejny grupowy trening, tym razem na bardziej sprzyjającej mi trasie i w spokojniejszym tempie. Znowu czas nie był moim sprzymierzeńcem i nie byłem w stanie wyjechać wcześniej wiec wyjechałem tylko z lekkim zapasem aby w przypadku jakiegoś defektu nie spóźnić się na miejsce zbiórki. Po dwóch mocnych treningach powinienem być ujechany a czułem się naprawdę nieźle, dużo lepiej niż w poprzednich dniach. Na miejsce zbiórki dojechałem w spokojnym tempie. Byłem przed czasem i chwile czekaliśmy aż dojadą wszyscy chętni na trening. Było chłodno ale byłem przygotowany na takie warunki, chmury na niebie pozwoliły twierdzić, że może padać ale żadne prognozy nie mówiły o opadach. Trochę się zastałem i nie mogłem się rozkręcić. Zanim jazda w grupie zaczęła się układać minęło trochę czasu, kilka minut wystarczyło abym złapał swój rytm. Po kilku minutach przeszyła pora na moją zmianę, jechałem podobnym tempem jak inni, w górnej granicy tego co sobie założyłem, po kilku minutach kiedy zauważyłem, że kilka osób oczekuje dużo mocniejszego tempa odpuściłem i trzy osoby swobodnie odjechały. Ja jechałem z pozostałymi, później jeszcze jedna osoba odjechała, jechałem cały czas równo, w końcówce nawet to nie wystarczyło i zostałem sam za grupą. Założenia miałem takie a nie inne i nie chciałem ich zmieniać. Na Przegibku chwila przerwy i zjazd, jechałem na tyłach grupki ale nie traciłem dystansu, zjeżdżałem przynajmniej tak samo dobrze jak inni, brak mocnego tempa na dojeździe do głównej drogi wzdłuż jezior pozwolił swobodnie utrzymać się w grupie. Tego mi brakowało dzień wcześniej. Później współpraca w grupie nie układał się już tak dobrze, próby ataków, odcinki bardzo luźnego tempa i ostatecznie grupka się podzieliła na podjeździe pod Huciska. Powrót do Bielska już w zapadających ciemnościach. Po szybko zapadającym zmierzchu widać, że jesień jest coraz bliżej. Po środowym treningu byłem nieco podłamany swoją słabością ale kolejny dzień podbudował mnie psychicznie i znowu motywacja poszła do góry.

Trening 103

Środa, 26 sierpnia 2020 Kategoria 50-100, avg>30km\h, Samotnie, Szosa
Km: 72.00 Km teren: 0.00 Czas: 02:20 km/h: 30.86
Pr. maks.: 66.00 Temperatura: 23.0°C HRmax: 181181 ( 92%) HRavg 139( 71%)
Kalorie: 1568kcal Podjazdy: 750m Sprzęt: Litening C:62 Pro Aktywność: Jazda na rowerze
Drugi tegoroczny trening z grupą TwomarkSport. Na rozgrzewkę wyjechałem później niż zamierzałem o jakieś 20 minut. Wystarczyło to jednak aby dobrze się rozgrzać. Nie obyło się bez problemów, gdy poszedłem sprawdzić rower zauważyłem brak powietrza w tylnym kole. Szybko zmieniłem koła na aluminiowe z oponami. Byłem bardzo zmotywowany do działania i chciałem znów walczyć z własnymi słabościami a konkretnie pracować nad techniką jazdy w grupie. Na treningu zjawiło się nieco więcej osób niż ostatnim razem, warunki wietrzne były zupełnie inne niż 3 tygodnie temu. Wiało z zachodu co oznaczało szybki początek rundy. Na zjeździe zauważyłem, że łańcuch nie współpracuje z dwoma ostatnimi zębatkami na kasecie. To w połączeniu z korbą kompaktową wróżyło tylko kłopoty z utrzymaniem w grupie. Tak też było, na najszybszym fragmencie zjazdu próbowałem przybrać pozycję aero ale nie wyszło to najlepiej, szybko znalazłem się na końcu grupki. Na prostce z trudem się utrzymałem na tyle grupy, w zakręt wszedłem szybko ale później nie miałem w sobie tyle mocy aby rozkręcić rower i doskoczyć do końca grupki, najpierw traciłem metr, dwa później coraz więcej. Zagiąłem się, przez moment odległość jakby się zmniejszała ale aby nadrobić musiałbym generować około 500 Wat przez kilkadziesiąt sekund co było niemożliwe, ponad 45 km/h było sporo wolniejsze niż tempo grupy. Pogodziłem się z faktem, że dzisiaj w grupie nie pojeżdżę i zacząłem realizować założenie numer dwa czyli mocne tempo. Jechałem równo cały czas, łapałem osoby odpadające od peletonu. Przed rondem miałem poważny dylemat czy skręcić w prawo i spróbować dołączyć do peletonu gdzieś przed Rudzicą. Nie miałem w sobie motywacji bo brak przełożeń dyskwalifikował mnie z szybkiej jazdy i pewnie drugi raz bym od grupy opadł na zjeździe. Jechałem wiec dalej przyjętym tempem aż do podjazdu. Tam dawałem z siebie maksimum, po zjeździe złapałem kilka osób z peletonu ale nie czekałem na reakcje tylko jechałem dalej swoje. Drugi podjazd już poszedł mi słabiej a później walka z wiatrem. Pierwsze okrążenie przejechałem blisko 2 minuty wolniej niż w grupie. Czułem już zmęczenie ale chciałem pojechać w podobnym tempie jeszcze jedną rundę. Już zjazd i pierwszy płaski odcinek były sporo wolniejsze. Do podjazdu dojechałem w dobrym tempie i znów dałem z siebie maksimum na wzniesieniu. Po zjeździe już nie zregenerowałem się w pełni i drugi podjazd na rundzie już odpuściłem. Dogoniłem Wojtka który jechał jednak sporo wolniej i najpierw chciałem na niego czekać ale później gdy zauważyłem, że sporo traci podkręciłem tempo i w końcówce dałem z siebie wszystko. Na trzecią rundę nie starczyło już sił i czasu. Spokojnym tempem dojechałem do domu, po drodze myślałem sporo o tym, że znów się nie ułożyło, ostatnio zrobiłem krok do przodu, teraz do tyłu i kolejny znowu powinien być w dobrą stronę. Do przyszłego roku daje sobie czas na poprawę jazdy w grupie. Kiedyś w końcu musi nastąpić przełom, gdybym w to nie wierzył, nie traciłbym czasu na takie treningi i przygotowywał się tylko i wyłącznie do czasówek. Znowu wróciłem do domu ujechany, przynajmniej jeden cel został osiągnięty.

Trening 101

Niedziela, 23 sierpnia 2020 Kategoria 50-100, Samotnie, Szosa
Km: 85.00 Km teren: 0.00 Czas: 02:52 km/h: 29.65
Pr. maks.: 64.00 Temperatura: 25.0°C HRmax: 148148 ( 75%) HRavg 130( 66%)
Kalorie: 1747kcal Podjazdy: 900m Sprzęt: Litening C:62 Pro Aktywność: Jazda na rowerze
Spokojny trening na koniec tygodnia. Wydłużyłem jazdę do 3 godzin. Przez ostatnie dni jeździłem wyłącznie po górach, kiedyś trzeba od nich odpocząć. Nie lubię jazdy po płaskim wic pojechałem na zajeżoną pagórkami trasę jakich w okolicy da się wyznaczyć nieskończoną ilość. Wyjechałem w momencie gdy drogi były już suche. Nie zdążyłem jeszcze ruszyć a już zaczepił mnie kolarz który nie miał pompki, użyczyłem mu swoją stacjonarną aby nie męczył się małą ręczną. Po ujechaniu kilkuset metrów trafiłem na kolejnego pechowca, tym razem bez dętki, bez zastanowienia się dałem mu swoją, mając blisko do domu wróciłem się po drugą. Ten kolarz był bardziej przygotowany i miał przynajmniej pompkę i nie musiałem się zatrzymywać kolejny raz. Po kilometrze od domu zorientowałem się, że nie włączyłem licznika, szybko nadrobiłem braki i mogłem skupić się na realizacji celów jakie sobie postawiłem. Cały czas się coś działo i nie umiałem się skupić na trzymaniu określonych parametrów. Już na rondzie zmieniłem trasę i zamiast jechać na Międzyrzecze pojechałem w kierunku Jasienicy. Zmyliły mnie samochody uprzywilejowane znajdujące się na wiadukcie. Spory ruch był na drogach, już wiem dlaczego w weekendy staram się jeździć rano bo wtedy jest spokojniej. Po kilku minutach zacząłem łapać dobry rytm, przez kilka kilometrów jechałem z wysoką kadencją i wiedziałem, że takiej nie utrzymam. Po dobrej rozgrzewce już w Jasienicy zacząłem realizować kolejny cel a było nim trzymanie +/- 200 Wat w jak najdłuższym czasie. Również w tym przypadku przez pierwsze kilka kilometrów trzymałem założony poziom, później zaczęły się schody. Gdy tylko pojawiły się gorsze nawierzchnie moc zaczęła spadać, przez wiele kilometrów walczyłem z utrudnieniami, dużą ilością rowerzystów, warunkami, samochodami, było tego sporo i dlatego zanotowałem spadek mocy. Później stopniowo zacząłem nadrabiać, im bliżej Cieszyna tym więcej ciemnych chmur na niebie. W pewnym momencie spadło nawet kilka kropel ale na tym się skończyło. Było chłodniej niż wczoraj ale i tak litr wody na odcinku niespełna 40 kilometrowym wypiłem. W sprawdzonym miejscu uzupełniłem bidony i ruszyłem dalej by walczyć z kolejnymi utrudnieniami. W Cieszynie wiele razy zatrzymałem się aby przepuścić pieszych czy rowerzystów, nie spieszyło mi się a czasami warto zrobić coś dobrego a nie być zapatrzonym tylko na siebie i własne korzyści. Za Cieszynem trafiłem na dużą grupę rowerzystów którą wyprzedzałem na odcinku prawie kilometra. Następnie wjechałem na odcinek ze ścieżką rowerową, od pewnego czasu staram się jeździć ścieżkami nawet wtedy gdy za bardzo nie nadają się do jazdy. Dawno nie jechałem tą drogą i układ komunikacyjny trochę się zmienił, około 2 kilometrowy odcinek prowadził chodnikiem oddzielonym barierką od drogi, bez problemu dało się jechać 30 km/h, na plus na pewno fakt, że co kilkadziesiąt metrów nie było nierównych zjazdów do posesji. Zamyśliłem się trochę i przegapiłem zjazd w nieznaną mi drogę prowadzącą wzdłuż granicy do Lesznej. Pojechałem znaną mi główną drogą. Noga cały czas podawała, trzymałem się czasów które wyznaczyłem na jedzenie i regularnie się nawadniałem. Czegoś jednak brakowało i na kolejnych podjazdach nie umiałem złapać rytmu i jechałem ze zbyt niską kadencją. Wiatr tez nie pomagał w takim stopniu jak się spodziewałem. Cały czas musiałem być skupiony bo kilka razy musiałem się wykazać szybką reakcją na zachowania innych użytkowników dróg. Ciemne chmury mnie goniły wiec miałem motywacje do szybkiej jazdy. Brakowało kilku kilometrów które miały być na początku i dlatego pokonałem trasę szybciej niż założone trzy godziny. Celów nie zrealizowałem ale mimo to mogę być zadowolony, noga podawała, dobrze zakończyłem tydzień i mogę z optymizmem wkroczyć w kolejny. Znów zrobiłem sporo dobrego dla innych nie mając z tego żadnej korzyści to coraz rzadziej spotykane zachowanie wśród kolarzy i coraz mniej doceniane, bardzo mnie ten fakt martwi ale nic z tym zrobić nie mogę.

Trening 99

Czwartek, 20 sierpnia 2020 Kategoria 50-100, Samotnie, Szosa
Km: 80.00 Km teren: 0.00 Czas: 02:55 km/h: 27.43
Pr. maks.: 70.00 Temperatura: 16.0°C HRmax: 178178 ( 91%) HRavg 140( 71%)
Kalorie: 1972kcal Podjazdy: 1600m Sprzęt: Litening C:62 Pro Aktywność: Jazda na rowerze
Pogoda znów płata figle i środa była kolejnym dniem wolnym od roweru. Nie zmieniło to jednak nic w planie treningowym i kolejnego dnia wyjechałem na wymagający trening. Udało się wcześniej wstać i wyjechałem po 7 z domu. Warunki były trudne, chłodno, mgliście ale dzień zapowiadał się na pogodny. Zdecydowałem się wybrać cieplejszy zestaw ciuchów. Chcąc jak najszybciej wydostać się z Bielska wybrałem optymalny wariant i minąłem bardzo techniczny odcinek zastępując go fragmentem głównej drogi przez Osiedle Karpackie. Pomysł okazał się nietrafiony bo znów stałem na kilku skrzyżowaniach. Trochę zmarzłem, rozgrzewki dobrej nie zrobiłem ale treningu odpuścić nie zamierzałem. Im bliżej Szczyrku tym większa mgła, widoczność coraz słabsza. Będąc w Szczyrku w krótkiej chwili mgła opadła i niebo było bezchmurne, cieplej nie było ale słońce przyjemnie grzało. Podobny trening robiłem wiosną, wtedy popełniłem kilka błędów, m.in. źle dobrałem odcinek testowy i musiałem skrócić czas tempówki. Tym razem warunki były trudniejsze co automatycznie wydłużało czas jaki był potrzebny na pokonanie całego podjazdu. Zacząłem dokładnie w tym samym miejscu a na pokonanie podjazdu potrzebowałem 30 sekund dłużej, warunki były trudne, wiatr wiejący w twarz nie zawsze pomaga a tym razem nie narzekałem na warunki. Noga podawała dosyć dobrze ale nie byłem w pełni zadowolony ze swojej jazdy. Zjazd do Wisły był zimny, mokry i ogólnie nieprzyjemny, momentami gdy skupiłem się na technice wszystko wyglądało nieźle ale fragmentami jechałem bardzo słabo i wolno. W pewnym momencie zauważyłem rozjechanego lisa. Coraz więcej widać rozjechanych zwierząt na drogach a mówi się, że jest bezpieczniej niż kiedyś. Nie rozczulałem się nad biednym losem zwierzęcia tylko ruszyłem drugi raz na przełęcz. Źle dobrałem odcinek i po 16 minutach miałem jeszcze 200 metrów do szczytu. Przez 10 minut moja jazda wyglądała nieźle, później stała się coraz bardziej nierówna, szarpana, głównym problemem były płuca a konkretnie zbyt mała ilość tlenu jaką dostarczałem organizmowi. Szybko się zakwasiłem i dlatego w końcówce miałem problem z odpowiednią techniką jazdy. Niewiele zmieniły się warunki na zjeździe i znów w kilku miejscach skupiłem się na technice ale przez większą cześć zjazdu jechałem wolno. Wyeliminowałem cześć błędów z drugiego podjazdu ale znowu po 13 minutach mnie zaczęło brakować. Ostatnie 3 minuty to była straszna szarpanina, za wszelką cenę chciałem utrzymać równą moc do końca podjazdu. Przed samą przełęczą dyszałem strasznie próbując złapać oddech, poczułem ulgę gdy zaczął się zjazd. Początek odpuściłem ale gdy doszedłem do siebie skupiłem się na technice, nieźle pokonałem trudniejszą sekcje i bardzo szybko ostatni kilometr do wyciągu, wszystko za sprawą silnego wiatru w plecy. Przejazd przez Szczyrk był szybki do momentu gdy zatrzymały mnie światła. Tam kolejny pokaz jazdy, około kilometr przed tym skrzyżowaniem wyprzedziłem kolarza na rowerze elektrycznym, gdy ja grzecznie zatrzymałem się i czekałem na zielone światło, kolarz zjechał na chodnik gdzie było pełno pieszych którzy w ostatniej chwili uciekli mu spod kół po czym zjechał spowrotem na drogę. To już kolejna tego typu akcja, kierowcy kodują takie sytuacje i później wyładowują agresje na rowerzystach, dajemy im podstawy do tego. Szybko zapomniałem o całej akcji, jadąc z wiatrem szybko dojechałem do Bielska gdzie znów grzecznie zjechałem na ścieżkę rowerową, w tej sytuacji inni „kolarze” jechaliby drogą. Sporo czasu straciłem na kolejnych skrzyżowaniach, maksymalnie wydłużyłem sobie trasę dodając kilka podjazdów. Noga cały czas nieźle podaje ale układ oddechowy działa coraz gorzej obniżając wydolność organizmu co koniec końców i tak doprowadzi do spadku formy. Staram się z tym walczyć ale nie wychodzi, gdyby był czerwiec to poważnie bym się tym martwił, sezon ma się ku końcowi i wtedy będzie czas doprowadzić organizm do normy.


Rozgrzewka i rozjazd

Niedziela, 16 sierpnia 2020 Kategoria 50-100, Samotnie, Szosa
Km: 56.00 Km teren: 0.00 Czas: 02:09 km/h: 26.05
Pr. maks.: 55.00 Temperatura: 21.0°C HRmax: HRavg
Kalorie: 913kcal Podjazdy: 530m Sprzęt: Litening C:62 Pro Aktywność: Jazda na rowerze

kategorie bloga

Moje rowery

TCR Advanced 2 2021 10148 km
Zimówka 9414 km
Litening C:62 Pro 18889 km
Triban 5 54529 km
Astra Chorus 2022 12644 km
Evo 2 8629 km
Hercules 13228 km
Ital Bike 9476 km
Trek 17743 km
Agree GTC SL 21960 km
Cross Peleton 44114 km
Scott 9850 km

szukaj

archiwum