Wpisy archiwalne w kategorii
50-100
Dystans całkowity: | 88148.50 km (w terenie 1623.50 km; 1.84%) |
Czas w ruchu: | 3226:42 |
Średnia prędkość: | 26.64 km/h |
Maksymalna prędkość: | 92.00 km/h |
Suma podjazdów: | 936418 m |
Maks. tętno maksymalne: | 202 (103 %) |
Maks. tętno średnie: | 179 (89 %) |
Suma kalorii: | 1801136 kcal |
Liczba aktywności: | 1288 |
Średnio na aktywność: | 68.44 km i 2h 33m |
Więcej statystyk |
Miasto 24
Poniedziałek, 16 września 2019 Kategoria 50-100, b'Twin 2019, blisko domu, Miasto, Samotnie, Szosa
Km: | 61.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:30 | km/h: | 24.40 |
Pr. maks.: | 48.00 | Temperatura: | 12.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | 1210kcal | Podjazdy: | 1250m | Sprzęt: Triban 5 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Trening 106
Poniedziałek, 16 września 2019 Kategoria 50-100, avg>30km\h, Cube 2019, Samotnie, Szosa, Trening 2019
Km: | 58.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:56 | km/h: | 30.00 |
Pr. maks.: | 64.00 | Temperatura: | 16.0°C | HRmax: | 129129 ( 66%) | HRavg | 158( 81%) |
Kalorie: | 859kcal | Podjazdy: | 520m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Po mocnej niedzieli powinienem zrobić rozjazd. Żal mi było marnować słonecznego i dosyć ciepłego dnia i wybrałem się na około 2 godzinny trening tlenowy. Całkiem nie zaufałem pogodzie i pomimo przyjemnej temperatury pozwalającej na jazdę na krótko ubrałem rękawki. Nie zaplanowałem wcześniej trasy wiec jechałem całkiem spontanicznie. Czułem się nieźle co potwierdzała dobrze kręcąca noga. Jazda pod wiatr nie była uciążliwa i nie miałem żadnych problemów z utrzymaniem tempa. Zupełnie inaczej mogło być na podjazdach, pierwsze wzniesienia przed Skoczowem szły opornie ale już w kierunku Górek jechało się lepiej a całkiem dobrze wyglądał podjazd w kierunku Lipowca gdzie pomimo wiatru wiejącego w twarz byłem w stanie jechać efektywnie i trzymać dobre tempo. Na zjeździe puściłem się dosyć odważnie i mogę być zadowolony z przejazdu tego technicznego i wymagającego odcinka. Dobrze kręcąca noga spowodowała, że szybko znalazłem się w miejscu w którym zmieniłem kierunek na taki z sprzyjającym wiatrem. Krótka przerwa w Kisielowie wydłużyła się do kilku minut ale dzięki temu miałem pustą drogę i bez żadnych przeszkód dojechałem do zakorkowanego Skoczowa. Tam podjąłem szybką decyzje o skorzystaniu z przejazdu pod dwupasmówką. Sprawnie dostałem się na drugą stronę omijając długi korek do skrzyżowania. Mając jeszcze dużo czasu skręciłem na Pierściec. Szybko przejechałem kilka kilometrów do przejazdu kolejowego a później już pojawiły się schody, najpierw gorsza nawierzchnia a później dosyć wymagający podjazd w Roztropicach. Wjechałem go spokojnie głównie dzięki podmuchom wiatru w plecy. Wpływ tego czynnika zaobserwowałem także później gdy bardzo szybko pokonywałem odcinek z Rudzicy do Międzyrzecza. Podjazd też nie był tak wymagający jak wskazywał jego profil i czekał mnie już tylko zjazd do Bielska i ciągnący się odcinek prowadzący lekko w górę. Ostatnie kilka kilometrów odpuściłem. Dobre tempo spowodowało, że trasa okazała się krótka i zajęła mi niecałe 2 godziny.
XVI Rajd z Metą na Równicy
Niedziela, 15 września 2019 Kategoria 50-100, Cube 2019, Samotnie, Szosa, w grupie, Zawody 2019
Km: | 92.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 03:21 | km/h: | 27.46 |
Pr. maks.: | 63.00 | Temperatura: | 13.0°C | HRmax: | 185185 ( 94%) | HRavg | 138( 70%) |
Kalorie: | 1706kcal | Podjazdy: | 1320m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Jeden z najzimniejszych poranków tego lata stał się faktem. Gdy wstałem z łóżka to było zaledwie 5 stopni a temperatura powoli szła do góry i gdy byłem gotowy do jazdy to termometr wskazywał 7 stopni. W dzień miało być znacznie cieplej wiec nie ubierałem się zbyt ciepło co wiązało się z tym, że przez kilkanaście minut marzłem. Wyjechałem około 7:30 i czułem, że noga jest niezła wiec przestałem myśleć o tym, że jest zimno i skupiłem się na trzymaniu odpowiedniego, nie za słabego i nie za mocnego tempa. Przez pierwsze 30 minut jazdy temperatura nie podskoczyła nawet o stopień i ciężko mi się było zaadaptować do tych warunków. W Skoczowie zatrzymałem się na krótką chwilę, w słońcu było dużo cieplej i nie marzłem już bardziej. Po kilku minutach czekania na peleton Jas-Kółek ruszyłem mocno za nimi. Potraktowałem to jako rozgrzewkę przed podjazdem na Równice. Po kilku minutach gonitwy w dobrym tempie dojechałem do peletonu. Trzymałem się ogona a gdy zjechaliśmy z dwupasmówki na drogę w kierunku Centrum to nastąpił podział na mniejsze grupy. Ja zostałem w tej drugiej i byłem jednym z tych którzy nadawali tempo tej grupce. Jazda była spokojna tak aby nikt nie zmęczył się przed zmierzeniem się z Równicą. Po dojeździe pod Równice zostawiłem zbędne rzeczy w samochodzie i ukradkiem pojechałem na krótką rozgrzewkę. Jak szybko wyjechałem tak szybko wróciłem jeszcze przed odprawą i wspólnym zdjęciem, w odpowiednim momencie wsunąłem jeszcze żela i powoli ruszyłem na start. Startowałem z drugiej linii i mając w głowie dokładny rozkład mocy na podjazd ruszyłem bardzo mocno. Ku mojemu zaskoczeniu na końcu mostu byłem bardzo blisko czuba a gdy zrobiło się stromiej to utrzymując wysoką moc wyprzedziłem wszystkich i dyktowałem swoje warunki. Po chwili wyskoczył Patryk i nie mogłem go zlekceważyć, dobrze jechał także Norbert i z tą dwójką starałem się utrzymać do wypłaszczenia. Udało się dojechać do Patryka a Norbert zniknął gdzieś z tylu, tempo cały czas było mocne i już wjeżdżając na kostkę brukową miałem dobry czas. Na kostce nie byłem w stanie dać towarzyszowi zmiany i wyszedłem na czoło dopiero za brukiem. Od tego momentu miałem jechać mocniej i równiej aż do ostatniego kilometra. Miałem na kim się wzorować i dlatego motywacja była ogromna pomimo narastającego zmęczenia. W połowie podjazdu Patryk przejął stery ale na tym odcinku jakoś ciężko mi było jechać na kole i zdecydowałem się na szybsze wyjście na zmianę. Cały czas trzymałem założoną moc i to wystarczyło na utrzymanie koła Patryka jeszcze przez około minutę. Na ostatnim kilometrze pomimo przyśpieszenia zacząłem tracić dystans. Nie była to duża strata ale wystarczająca aby już nie dojechać do towarzysza. Zachowałem nieco sił na końcówkę i ostatnie 500 metrów jechałem już naprawdę mocno, około 50 metrów od kreski Patryk odpuścił myśląc, że już koniec i udało mi się do niego zbliżyć. Sam finisz również odpuściłem nie chcąc dawać zmiany na kresce, zwycięstwo kosztem małej pomyłki rywala zupełnie by mnie nie satysfakcjonowało. Na ostatnim kilometrze Patryk potwierdził, że jest mocniejszy a dla mnie sama walka z nim na równi przez prawie cały podjazd jest sukcesem . Dobra współpraca i mocna jazda na całym podjeździe zaowocowała poprawieniem najlepszego czasu i zanotowania najlepszego od 3 lat wyniku w Rajdzie na Równice. Myślałem o drugim spokojniejszym wjeździe na szczyt ale odpuściłem ten pomysł i po krótkiej spokojnej jeździe ubrałem się cieplej i gratulowałem wszystkim udanego wjazdu na szczyt. Później tradycyjna uczta przy schronisku która powoduje, że jest to najlepsza klubowa impreza w sezonie i czeka się na nią cały rok. W tym roku rywalizacja była zacięta także o podium i dalsze miejsca. Zabrakło zwycięzcy dwóch poprzednich edycji i kilku innych dobrych zawodników ale mimo to 2 miejsce w takiej stawce cieszy mnie bardzo i przed podjazdem takie rozstrzygniecie brałbym w ciemno.
Po godzinie odpoczynku ruszyłem w towarzystwie Patryka w kierunku Wisły. Zjazd umiarkowanie szybki, czuć było podmuchy wiatru i chłód ale na szczęście zjazd się szybko skończył i zrobiło się cieplej. Nie umiałem się rozkręcić, męczyłem się i bałem, że nie utrzymam się na kole Patryka. Na szczęście musieliśmy się zatrzymać przed wjazdem do Wisły a później już jechało mi się nieco lepiej. Po dobrych zmianach dojechaliśmy do Wisły gdzie znowu postój i korek. Za rondem i mostem wreszcie zrobiło się luźniej i jazda stała się przyjemniejsza. Ostatnie kilka wspólnych kilometrów było raczej spokojnych, Patryk pojechał do domu a ja ruszyłem na Salmopol. Przed skocznią krótki postój by przyjąć dawkę energii przed podjazdem. Wszystko wskazywało, że jestem ujechany po Równicy i Salmopol będę musiał pokonać turystycznie. Zbliżając się do podjazdu postanowiłem jednak jechać możliwie mocno od początku. Ruszyłem mocno ale moje tempo było słabsze niż podczas podjazdu na Równice. Udało się jechać równo cały czas, co chwile mijałem jakiś kolarzy jadących w górę lub w dół. W końcówce zaczynało mnie brakować, nie miałem już z czego dołożyć i ostatecznie po 15 minutach wspinaczki byłem na szczycie z mocą o ponad 20 Wat słabszą niż na Równicy. Nie zatrzymywałem się na szczycie i od razu ruszyłem w dół, liczyłem na szybki i dobry zjazd i taki był aż do pierwszego zakrętu gdy musiałem zacząć hamować i jechać za sznurkiem pojazdów. O szybkiej jeździe mogłem zapomnieć aż do Szczyrku, myślałem nad zaliczeniem podjazdu na Orle Gniazdo ale rozmyśliłem się. W bidonie już było pusto i musiałem zatrzymać się przy sklepie. Po postoju jechało się jakby lepiej i nawet na podjazdach moja jazda wyglądała nieźle. Pod koniec zrobiłem sobie jeszcze krótki test na pagórkowatym odcinku, gdyby nie spory ruch i dziurawa nawierzchnia to z pewnością byłbym wstanie dać z siebie na tym odcinku więcej. Pod koniec duża liczba pieszych, samochodów i rowerzystów zaczynała już być mecząca wiec z czystym sumieniem skierowałem się w kierunku domu.
W dużym stopniu wykorzystałem bardzo dobrą pogodę, dałem z siebie wszystko na dwóch podjazdach i widzę, ze coś w nogach jeszcze zostało i warto przeciągnąć ten sezon do drugiej połowy października.
Po godzinie odpoczynku ruszyłem w towarzystwie Patryka w kierunku Wisły. Zjazd umiarkowanie szybki, czuć było podmuchy wiatru i chłód ale na szczęście zjazd się szybko skończył i zrobiło się cieplej. Nie umiałem się rozkręcić, męczyłem się i bałem, że nie utrzymam się na kole Patryka. Na szczęście musieliśmy się zatrzymać przed wjazdem do Wisły a później już jechało mi się nieco lepiej. Po dobrych zmianach dojechaliśmy do Wisły gdzie znowu postój i korek. Za rondem i mostem wreszcie zrobiło się luźniej i jazda stała się przyjemniejsza. Ostatnie kilka wspólnych kilometrów było raczej spokojnych, Patryk pojechał do domu a ja ruszyłem na Salmopol. Przed skocznią krótki postój by przyjąć dawkę energii przed podjazdem. Wszystko wskazywało, że jestem ujechany po Równicy i Salmopol będę musiał pokonać turystycznie. Zbliżając się do podjazdu postanowiłem jednak jechać możliwie mocno od początku. Ruszyłem mocno ale moje tempo było słabsze niż podczas podjazdu na Równice. Udało się jechać równo cały czas, co chwile mijałem jakiś kolarzy jadących w górę lub w dół. W końcówce zaczynało mnie brakować, nie miałem już z czego dołożyć i ostatecznie po 15 minutach wspinaczki byłem na szczycie z mocą o ponad 20 Wat słabszą niż na Równicy. Nie zatrzymywałem się na szczycie i od razu ruszyłem w dół, liczyłem na szybki i dobry zjazd i taki był aż do pierwszego zakrętu gdy musiałem zacząć hamować i jechać za sznurkiem pojazdów. O szybkiej jeździe mogłem zapomnieć aż do Szczyrku, myślałem nad zaliczeniem podjazdu na Orle Gniazdo ale rozmyśliłem się. W bidonie już było pusto i musiałem zatrzymać się przy sklepie. Po postoju jechało się jakby lepiej i nawet na podjazdach moja jazda wyglądała nieźle. Pod koniec zrobiłem sobie jeszcze krótki test na pagórkowatym odcinku, gdyby nie spory ruch i dziurawa nawierzchnia to z pewnością byłbym wstanie dać z siebie na tym odcinku więcej. Pod koniec duża liczba pieszych, samochodów i rowerzystów zaczynała już być mecząca wiec z czystym sumieniem skierowałem się w kierunku domu.
W dużym stopniu wykorzystałem bardzo dobrą pogodę, dałem z siebie wszystko na dwóch podjazdach i widzę, ze coś w nogach jeszcze zostało i warto przeciągnąć ten sezon do drugiej połowy października.
Trening 104
Czwartek, 12 września 2019 Kategoria 50-100, avg>30km\h, Cube 2019, Samotnie, Szosa, Trening 2019
Km: | 66.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:05 | km/h: | 31.68 |
Pr. maks.: | 59.00 | Temperatura: | 20.0°C | HRmax: | 158158 ( 81%) | HRavg | 135( 69%) |
Kalorie: | 1061kcal | Podjazdy: | 300m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Dużo lepszy dzień niż dwa poprzednie. Mimo to nie zdecydowałem się na mocny trening i wybrałem prawie płaską trasę. Przed jazdą wyeliminowałem problem z miernikiem mocy i działał już poprawnie. Wyjechałem o niezbyt dobrej porze i już po kilku kilometrach spokojnej jazdy władowałem się w korek. Byłem tak zamyślony, że zamiast skręcić w prawo i minąć zakorkowany węzeł w Jasienicy pojechałem prosto w kolejny korek. Straciłem trochę czasu który starałem się nadrobić przed Rudzicą. Było prawie bezwietrznie wic szybko dojechałem do pierwszego zauważalnego podjazdu na trasie. Pokonałem go dosyć spokojnie i znowu musiałem się zatrzymać, za skrzyżowaniem w kierunku Centrum pojawiły się znowu światła, nie tak dawno ta droga była remontowana i znowu drogowcy wkroczyli do akcji. Po chwili stwierdziłem, że nie ma sensu czekać na zmianę światła i skierowałem się na Centrum i dojechałem do ronda z innej strony. Na zjeździe po raz pierwszy poczułem podmuchy wiatru, wiało z północy i czekało mnie najpierw kilka kilometrów pod wiatr a później kilkanaście z bocznym wiatrem. Na szczęście nie musiałem więcej zatrzymywać się, co prawda trzy razy dojeżdżałem do kolejki samochodów ale za każdym razem już wszystko posuwało się do przodu. Odcinek do Pszczyny był interwałowy, pagórkowaty charakter i minimalna zmiana kierunku wiatru powodowała duże wahania mocy i prędkości. Chcąc minąć zawalony pieszymi wał na Zaporze w Goczałkowicach ruszyłem w kierunku Czechowic starą drogą. Udało się minąć prawie cały odcinek brukowy i sprawnie przejechać także przez krótki fragment trasy prowadzącej przez Czechowice. Od tego momentu walczyłem z bocznym lub przeciwnym wiatrem. Wtedy też zorientowałem się, że zabranie jednego bidonu to był błąd i musiałem się zatrzymać przy sklepie. Idealny moment trafił się w Ligocie bo wahałem się czy jechać wyremontowaną, zamkniętą jeszcze dla ruchu drogą do Międzyrzecza czy skierować się na Mazańcowice. Po krótkim postoju wybrałem tą bezpieczniejszą opcje. Czekał mnie po drodze jeden wymagający podjazd i ciągnący się w nieskończoność odcinek z Międzyrzecza do nowego wiaduktu w Wapienicy. W niezłym tempie dojechałem do Wapienicy a ostatnie 3 kilometry to już zupełnie luźna jazda z powoli spadającym tempem. Całkiem niezły trening przy dobrej pogodzie. Niby było lepiej niż przez ostatnie dni ale i tak nie jest to dyspozycja startowa i na tym etapie sezonu ciężko oczekiwać wyraźnej poprawy.
Trening 103
Środa, 11 września 2019 Kategoria 50-100, Cube 2019, Samotnie, Szosa, Trening 2019
Km: | 80.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 03:02 | km/h: | 26.37 |
Pr. maks.: | 62.00 | Temperatura: | 16.0°C | HRmax: | 183183 ( 93%) | HRavg | 137( 70%) |
Kalorie: | 1356kcal | Podjazdy: | 1210m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Po wczorajszym dniu w pierwszej kolejności wziąłem się za wyeliminowanie problemów z miernikiem mocy. Wygrałem na nowo oprogramowanie i miernik ruszył. Później postanowiłem dokładnie sprawdzić sprzęt i gdy zobaczyłem tylne koło to mi się wszystkiego odechciało. Ten wczorajszy strzał to nie szytka a pękająca obręcz. W dalszym ciągu szczęście nie jest moim sprzymierzeńcem i muszę znowu władować więcej pieniędzy w sprzęt aby chociaż w tym zakresie nie odstawać od najlepszych. Przed jazdą znów miałem problem z miernikiem mocy, olałem to i pojechałem bez danych o mocy i kadencji. Postanowiłem przyjechać trasę którą planowałem na niedzielę z pominięciem podjazdu na Równicę. Godzina wyjazdu nie była najlepsza i przez miasto jechałem w mniejszym lub większym korku. Nie mając danych o mocy zrezygnowałem z rozgrzewki i to był błąd. Noga była chyba lepsza ale jazda na kołach z zużytymi już oponami wcale nie była przyjemna. W średnim tempie dojechałem do Szczyrku gdzie prawie przegapiłem skręt na Orle Gniazdo. Wytraciłem sporo prędkości i mocno ruszyłem dopiero od łuku w lewo. Jechałem chyba za mocno ale równo. Niestety nawierzchnia w dalszym ciągu pozostawia wiele do życzenia i zamiast skupić się na trzymaniu tempa musiałem uważać na dziury aby nie uszkodzić jedynego sprawnego kompletu kół. Równo i mocno pokonałem końcówkę podjazdu i od razu ruszyłem w dół. Zjazd był wolny i asekuracyjny a w połowie pojawił się jakiś zawalidroga i przez to prawie cały zjazd jechałem na klamkach. Po dojeździe do głównej musiałem swoje odstać a na następnym skrzyżowaniu czekałem aż dwie zmiany świateł. Nie wystarczyło to na odpoczynek i cały odcinek dojazdowy do podjazdu na Salmopol męczyłem się strasznie walcząc z wysokim tętnem mimo wiatru w plecy. Na dużym zmęczeniu zaczynałem podjazd na Salmopol, zmobilizowałem się do bardzo mocnej jazdy i nawet dziurawa nawierzchnia i duża liczba samochodów nie miała tak dużego wpływu jak narastające zmęczenie. Z czasem miałem coraz większy problem z utrzymaniem tempa i ostatecznie podjazd kończyłem na rzęsach nie mając już nic w nogach. Na szczycie krótki postój przed bardzo słabym zjazdem, nie czułem się pewnie na tych kołach i zjeżdżałem bardzo asekuracyjnie. Przed skocznią minąłem się z jakimś kolarzem dopiero po chwili zajarzyłem, że był to Patryk. Jechałem dalej w kierunku Centrum walcząc z przeciwnym wiatrem. Jazda była już raczej z nogi na nogę, chciałem oszczędzić jak najwięcej sił na ostatni dłuższy podjazd. Przed rondem kolejna niespodzianka, zablokowany wjazd na most i objazd wzdłuż rzeki. Będąc już z tamtej strony rynku skierowałem się w kierunku skrótu prowadzącego do hotelu Gołębiewskiego. Sprawnie się tam dostałem i na moment się zatrzymałem. Ruszyłem dosyć spokojnie ale tętno szybko szło do góry i męczyłem się. Jak nie ma formy to wszystko zaczyna przeszkadzać, tym razem była to kostka brukowa po której jechałem ale na szczęście po 2 minutach skręciłem w prawo na asfalt. Po około 200 metrach łatwej wspinaczki nachylenie znacznie wzrosło i od tego momentu jechałem już tyle ile mogłem. W połowie podjazdu pojawił się znak o zakazie i drodze jednokierunkowej. Nie chciałem zawracać i na moje szczęście minąłem się tylko z jednym samochodem z przeciwka nie musząc zmieniać toru jazdy. Po dotarciu na szczyt dłuższą chwile dochodziłem do siebie, zrobiło się chłodno wiec jak tylko byłem w stanie to ruszyłem w dół. Na zjeździe minąłem dwa pojazdy, jeden na samym początku a drugi na końcu. Każda próba puszczenia na moment klamek kończyła się gwałtownym rozpędzeniem roweru i po kilku takich próbach gdy zrobiło się już naprawdę niebezpiecznie trzymałem mocno klamki i hamowałem pulsacyjnie. Po zjeździe obrałem kierunek sklep i dojechałem do sklepu w którym najczęściej zaopatruje się w wodę. Tym razem kupiłem także puszkę coli która trochę postawiła mnie na nogi i do pierwszego podjazdu na trasie jechało się lepiej. Do domu wróciłem prawie tą samą drogą co wczoraj zahaczając o ten nieszczęsny odcinek na którym uszkodziłem koło. Na podjazdach już nie szalałem ale mimo to zmęczenie było na tyle duże, że nie byłem w stanie jechać nawet przez moment w 1 strefie. Wróciłem już gdy było zimno i robiło się ciemno. Chyba ostatni taki wyjazd w tygodniu.
Trening był bardzo mocny, wycisnąłem z siebie tyle ile mogłem, niby podjazdy wyszły nieźle ale nie jestem zadowolony ze swojej dyspozycji, jest taka typowo wrześniowa czyli zmęczenie sezonem zaczyna brać górę nad resztką formy jaką jeszcze udaje się utrzymywać. Musze teraz polować na „lepsze” dni w których organizm jest bardziej wypoczęty i wydajny. Ten dzień zdecydowanie do takich nie należał.
Trening był bardzo mocny, wycisnąłem z siebie tyle ile mogłem, niby podjazdy wyszły nieźle ale nie jestem zadowolony ze swojej dyspozycji, jest taka typowo wrześniowa czyli zmęczenie sezonem zaczyna brać górę nad resztką formy jaką jeszcze udaje się utrzymywać. Musze teraz polować na „lepsze” dni w których organizm jest bardziej wypoczęty i wydajny. Ten dzień zdecydowanie do takich nie należał.
Trening 102
Wtorek, 10 września 2019 Kategoria 50-100, Cube 2019, No Limited 2019, Samotnie, Szosa, Trening 2019
Km: | 76.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:45 | km/h: | 27.64 |
Pr. maks.: | 59.00 | Temperatura: | 16.0°C | HRmax: | 181181 ( 92%) | HRavg | 135( 69%) |
Kalorie: | 1136kcal | Podjazdy: | 910m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Po deszczowym początku tygodnia przyszła poprawa pogody która stała się bardziej sprzyjająca do jazdy. Niestety to jedyna sprzyjająca okoliczność. Po ostatnich ciągłych zmianach pogody przyplątało się do mnie jakieś przeziębienie, na razie jestem osłabiony i szybko się męczę. Na tym etapie sezonu ma to wyraźny wpływ na moją formę a konkretnie jej ucieczkę. Przed wyjazdem na ostatni trening decydujący o moim stracie w GMP popełniłem kilka błędów, m.in. nie zmieniłem kół na treningowe. Nie był to jedyny problem, miałem problem z uruchomieniem licznika i kilka minut walczyłem z tym aż w końcu się udało. Wyjechałem z kilkuminutowym poślizgiem i wtedy się okazało że nie działa miernik mocy a czujnik tętna ciągle gubi sygnał. Nie wróżyło to niczego dobrego a na tym się nie skończyło. Po kilku minutach jazdy czułem, że noga nie podaje jak należy. Do tego doszły problemy z znowu spadającym łańcuchem i blokującą się klamkomanetką. W sumie było dosyć powodów aby wrócić do domu ale miałem nadzieję że coś dobrego tego dnia mnie jeszcze spotka. Starałem się jechać spokojnie ale nie wychodziło to zbyt dobrze bo na start rundy GMP przyjechałem zmęczony. Jechałem podobnym tempem jak poprzednim razem. Moja dyspozycja na pojazdach pozostawiła sporo do życzenia a na zjazdach czułem się fatalnie. Niby poprawiłem czas i kilka sekund ale nie byłem z tego zadowolony. Na dokładkę dołożyłem sobie jeszcze podjazd na Chełm. Początek podjazdu ma fatalną nawierzchnię a dalej z kolei nie ma zbyt dużego nachylenia. Im bliżej końcowego fragmentu podjazdu rosła moja motywacja do mocnej jazdy. Gdy już obrałem optymalny tor jazdy to przede mną pojawił się niedzielny rowerzystka zjeżdżający z góry zakosami aż w końcu wylądował w rowie. Poza tym, że musiałem się zatrzymać i zaczynać podjazd od rozpędzenia roweru to nic się nie stało. Nie mając podglądu na moc nie wiedziałem ile z siebie daję .Podjazd pokonałem równym tempem a na szczycie byłem wykończony. Już wtedy byłem bliski rezygnacji z GMP a to co stało się później ostatecznie pomogło mi podjąć decyzję. Zjazd odpuściłem, chciałem wrócić tą samą drogą do Godziszowa i gdy skręciłem w lewo to zobaczyłem tego samego rowerzystę co miał problem z utrzymaniem prostego toru jazdy leżącego na jezdni . Odbiłem w boczną dróżkę z bardziej złą nawierzchnią i bardzo wolno i ostrożnie dojechałem do głównej. Czułem zmęczenie po podjeździe mimo fakty, że od końca mocnej jazdy minęło już 5 minut. Kolejne kilkanaście minut to walka z słabymi nogami i wysokim tętnem. Na podjeździe w Lipowcu przestałem się tym przejmować a zdecydowanie najgorszy moment dopiero nadchodził. Zamiast jechać w kierunku Brennej skręciłem w lewo na skróty. Po kilkudziesięciu metrach tuż za zakrętem musiałem minąć się z traktorem i zjechałem maksymalnie na prawo i nie zauważyłem kamienia leżącego na jezdni i najechałem na niego tylnym kołem. Coś strzeliło ale nie zatrzymywałem się, nic niepokojącego się nie działo przez kilka minut. Później jechało się coraz ciężej , okazało się że znowu ucieka powietrze z przedniego koła. Doszedłem do wniosku że to jest skutek tego strzału i skupiłem się na bezpiecznym dojeździe do stacji benzynowej w celu dopompowania powietrza. Zupełnie bez chęci dojechałem do domu. Był to zdecydowanie najgorszy i najbardziej pechowy dzień w tym roku. Brakowało jedynie upadku który mógłby przyśpieszyć koniec sezonu. Wszystkie wątpliwości jakie miałem zostały rozwiane, mój start w GMP nie ma najmniejszego sensu. Gdybym nie był kandydatem do ostatnich miejsc, miał sprawny sprzęt oraz dyspozycję pozwalającą na przejechanie 100 kilometrów w dobrym tempie to bym podjął wyzwanie. Już w tym roku zdecydowałem się na jeden start który przyniósł mi prawie same straty i nie chcę powtórki. Do końca sezonu będę próbował sił w czasówkach bo tylko tam stać mnie na pokazanie choćby odrobiny możliwości.
Miasto 23
Poniedziałek, 9 września 2019 Kategoria 50-100, b'Twin 2019, blisko domu, Miasto, Samotnie, Szosa
Km: | 75.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | 17.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | 1490kcal | Podjazdy: | 1350m | Sprzęt: Triban 5 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Trening 101
Sobota, 7 września 2019 Kategoria No Limited 2019, Trening 2019, Szosa, Cube 2019, avg>30km\h, 50-100, Samotnie
Km: | 66.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:02 | km/h: | 32.46 |
Pr. maks.: | 57.00 | Temperatura: | 12.0°C | HRmax: | 154154 ( 78%) | HRavg | 132( 67%) |
Kalorie: | 816kcal | Podjazdy: | 300m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Weekend nie zapowiadał się najlepiej, sobota praktycznie cała zajęta i jedyna opcja treningu to godziny wczesnodopołudniowe. Po głowie chodził wcześniej m.in. Uphill na Magurkę, miałem okazje pożyczyć profesjonalny rower MTB i sprawdzić się w trochę innych warunkach. Długość treningu zależała wyłącznie od godziny wyjazdu. Nie byłem w stanie położyć się odpowiednio wcześnie a poprzednich nocy spałem mniej niż powinienem i nie byłem w stanie wyjechać szybciej niż o 7 co dawało zaledwie 2 godziny na trening. Byłem niewyspany i bardzo niechętny do jazdy i o mocnym treningu mogłem zapomnieć. Na wyjazd w góry nie liczyłem bo nie miałem tyle czasu, objazd po raz kolejny rundy GMP też odrzuciłem i wybrałem się na prawie płaską trasę wokół Jeziora Goczałkowickiego. Poranek był zimny i chwile straciłem na wyborze odpowiedniego stroju a samo ubieranie także zajęło więcej czasu niż w ostatnich miesiącach. Gdy już wyjechałem to byłem pewny, że ubrałem się idealnie do warunków. Przez miasto szybko przejechałem, zaryzykowałem i nie skorzystałem ze ścieżki rowerowej. Po wyjeździe z Bielska pojawił się pierwszy podjazd. Starałem się wjechać spokojnie a gdy nachylenie spadło to pojawił się wiatr który miał duży wpływ na tempo. Pagórkowaty odcinek to Mazańcowic poszedł jako tako a dalej to już walka z bocznymi podmuchami wiatru. Mimo to udało się jechać całkiem dobrym tempem. Z zapasem czasowym dotarłem do Zabrzega i musiałem się przedostać przez zaporę do Goczałkowic. Na moje szczęście bramki były otwarte a deptak zupełnie pusty i nie musiałem hamować. Gdy skręciłem na zachód to byłem nieco rozczarowany, wiatr znowu wiał bardziej z boku niż w plecy i nie miał zbyt korzystnego wpływu na jazdę. Trzymałem dobry rytm przez całą drogę do Strumienia i dzięki temu byłem w stanie sprawniej walczyć z wiatrem jadąc w kierunku Chybia. Miałem jeszcze prawie godzinę czasu i postanowiłem wrócić dłuższą drogą przez Pierściec. Niestety nie udało się przejechać przez Zaborze bo trafiłem na zamkniętą drogę i musiałem zawrócić, bocznymi drogami dojechałem do głównej i skręciłem w prawo na Jasienicę. Podjazd w Rudzicy wjechałem nieco mocniej ale później wróciłem do 2 strefy i trzymałem ją aż do wjazdu do Bielska gdzie zluzowałem i z nogi na nogę dojechałem do domu. Fajny trening, szkoda, że nie miałem więcej czasu i już wtedy przeczuwałem, ze może to być ostatni wyjazd w tym tygodniu.
Trening 100
Czwartek, 5 września 2019 Kategoria 50-100, Cube 2019, No Limited 2019, Samotnie, Szosa, Trening 2019
Km: | 65.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:20 | km/h: | 27.86 |
Pr. maks.: | 64.00 | Temperatura: | 17.0°C | HRmax: | 185185 ( 94%) | HRavg | 132( 67%) |
Kalorie: | 954kcal | Podjazdy: | 800m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Ogólny plan na ten dzień zakładał mocny trening. Nie wiedziałem dokładnie ile będę miał czasu ale okazało się, że na tyle dużo, że nawet 3 godzinny trening wchodził w grę. Nie chcąc po raz kolejny podjeżdżać kilkakrotnie na Przegibek ruszyłem w kierunku Równicy. Dawno mnie tam nie było a na tym podjeździe zawsze udaje mi się wydobyć wszystkie pokłady mocy. Pogoda była niemal identyczna jak wczoraj, bezchmurne niebo i dosyć niska temperatura skłoniła mnie do schowania do kieszonki kurtki oraz ubranie potówki i rękawiczek. Wiało znowu z południa i dojazd do Ustronia to miała być ciągła walka z wiatrem. Najważniejszą rzeczą dla mnie było przeprowadzenie jak najlepszej rozgrzewki. Rozgrzewka to jedyna rzecz jaką miałem rozpisaną przed treningiem. Wyjeżdżając czułem, że noga nie jest tak dobra jak dzień wcześniej. Wiedziałem, ze będzie ciężko ale o to chodzi w trenowaniu, im jest ciężej tym są lepsze efekty. Rozgrzewkę podzieliłem na kilka części. Pierwsza z nich to 30 minut spokojnej jazdy w strefie 1 ze stopniowym zwiększaniem mocy do strefy 2. Zacząłem spokojnie i na hopkach starałem się jechać mocniej. Noga się rozkręcała i mogłem przystąpić do 2 części rozgrzewki. Zaplanowane dwa minutowe akcenty w 3 strefie z 2 minutowym odpoczynkiem w 1 strefie nie wyszły za dobrze. Podczas pierwszego napotkałem na skrzyżowanie na którym musiałem skręcić w prawo i na moment puścić korby. Drugi sprint już był lepszy a później 10 minut w strefie 1-2 przed najważniejszą częścią rozgrzewki. W ostatnim czasie wprowadziłem do swoich treningów powtórzenia metodą schodkową. W ramach rozgrzewki zwiększam, moc co minutę. Tym razem zaczynałem z 4 strefy a kończyłem w 5. Po dwukrotnym zwiększeniu mocy i 3 minutach wysiłku odpuściłem i spokojnie dojechałem do początku podjazdu na Równice. Już wtedy podjąłem decyzje, że spróbuje utrzymać jak najwyższą moc w czasie 10 minut. Na początku podjazdu powtórzyłem schodki z trzeciej części rozgrzewki. Noga już była dobrze rozgrzana i pierwsze trzy minuty podjazdu poszły gładko. Następnie odpuściłem na 3 minuty, trzymałem się 4 strefy a gdy tylko przejechałem odcinek brukowy to ruszyłem dużo mocniej. Noga podawała jak szalona, dawno tak dobrze się nie czułem i kolejne metry szybko mijały. Po 7 minutach mocnej jazdy miałem jeszcze spore rezerwy mocy a do szczytu pozostał tylko kilometr. Ostatnie 3 minuty były jeszcze mocniejsze ale trochę brakowało do końca podjazdu wiec zagiąłem się jeszcze na 10 sekund i zafiniszowałem. Byłem ujechany ale szybko doszedłem do siebie, na szczycie było chłodno i ubrałem kurtkę, zjazd nie należał do przyjemnych, od strony technicznej był poprawny ale wolny. Po zjeździe musiałem uzupełnić bidon, zabrałem tylko jeden a był już pusty i zatrzymałem się w sklepie, rozebrałem kurtkę, zakupiłem wodę i ruszyłem w dalszą drogę. Wybrałem dłuższą i bardziej pagórkowatą trasę, na podjazdach robiłem jeszcze minutowe akcenty w 6 strefie. Pod koniec brakowało już sił, trening fajnie wszedł w nogi. Po raz kolejny udało się zaliczyć 10 minutowy podjazd z mocą około 5,5 W/kg, coraz częściej się to udaje ale wątpię abym zdołał zrobić dwa takie powtórzenia podczas jednego treningu. Forma na razie się utrzymuje i być może uda się jeszcze ją wykorzystać podczas jesiennych wojaży treningowych czy wyścigowych.
Informacje o podjazdach:
Informacje o podjazdach:
Trening 99
Środa, 4 września 2019 Kategoria 50-100, Cube 2019, Samotnie, Szosa, Trening 2019
Km: | 61.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:06 | km/h: | 29.05 |
Pr. maks.: | 58.00 | Temperatura: | 16.0°C | HRmax: | 155155 ( 79%) | HRavg | 126( 64%) |
Kalorie: | 760kcal | Podjazdy: | 610m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Po weekendzie przyszło małe załamanie pogody. W poniedziałek przestało padać dopiero w południe gdy wychodziłem do pracy a wtorkowy poranek również był mokry i musiałem zrezygnować z zaplanowanego treningu. W deszczu nie miałem ochoty jechać a na zastępczą aktywność nie byłem przygotowany i wpadł dodatkowy dzień wolnego. Miałem napięty grafik na ten dzień i wtedy kiedy nie było już czasu na jazdę zrobiło się lepiej. Tak wiec miałem dwa dni wolnego z rzędu, nie pamiętam kiedy ostatni raz spotkała mnie taka sytuacja, pogodziłem się z nią ale wiedziałem, że może mieć wpływ na moją formę.
Po dwóch dniach wolnych udało się wyjechać na około 2 godzinny trening. Pogoda była zupełnie inna, ani jednej chmury, słońce i przyjemny chłodek, z czasem robiło się cieplej. Po mocnej niedzieli i braku przynajmniej godzinnej jazdy w poniedziałek lub wtorek żaden mocny trening nie wchodził w grę wiec pojechałem po raz kolejny objechać rundę GMP. Wyjechałem nieco później niż myślałem ale miałem odpowiedni zapas czasu, wiało znowu bardziej z południa i na początek czekała mnie walka z bocznym ale dosyć ciepłym i umiarkowanie silnym wiatrem. Do Skoczowa dojechałem sprawnie i postanowiłem tym razem przejechać przez miasto a nie pchać się na Harbutowice i Nierodzim gdzie ostatnio trafiłem na roboty drogowe. Dawno nie byłem w centrum Skoczowa i zaskoczyło mnie nowe rondo o charakterystycznym kształcie znacznie ułatwiające komunikację. Na moment się zawahałem gdzie mam skręcić ale szybko przypomniałem sobie jak wyglądało skrzyżowanie przed przebudową i znalazłem właściwy zjazd. Bez przygód dojechałem do początku rundy w Kisielowie. Warunki pozwoliły na szybki początek ale później sporo samochodów a zwłaszcza podjazdy ostudziły moje zapędy. Nie chciałem pokonywać rundy maksymalnym możliwym tempem tylko trzymać się właściwych stref mocy i dlatego na podjazdach jechałem wolno z niską kadencją. Pomimo wcześniejszych obaw noga kręciła nieźle, dużo lepiej niż w zeszłym tygodniu gdy męczyłem się strasznie na treningach. Na rundzie wiatr wiał chyba mocniej niż na początku jazdy bo odczuwałem jego wpływ na długiej prostej przed Kostkowicami. Mały kryzys przytrafił mi się na pagórkowatym odcinku poprzedzającym wjazd na główną drogę w kierunku Cieszyna. Przyczyna była jedna – nieodpowiednia ilość jedzenia na trasie, szybko nadrobiłem braki i jeszcze przed końcem rundy siły wróciły. Przy dużo lepszej i spokojniejszej jeździe poprawiłem swój czas na rundzie o około 40 sekund. Po dwukrotnym przejeździe najważniejszy wniosek jaki mi się nasuwa jest taki, że mała tarcza w korbie jest niepotrzebna, podjazdy są krótkie niezbyt strome i przy tempie wyścigowym wszystkie hopki są do pokonania na blacie, nawet ostatni podjazd na Górę Chełm nie jest na tyle trudny aby konieczna była mała tarcza w korbie. Przy takim układzie trasy największe szanse na medale mają osoby lubiące techniczne i pagórkowate trasy a nie typowi górale dobrze czujący się na dłuższych podjazdach lub typowych ściankach preferujących niską wagę zawodnika a nie moc jaką potrafi wygenerować. Nie zdecydowałem się na sprawdzenie odcinka dojazdowego do mety i ruszyłem w kierunku Bielska tą samą drogą którą przyjechałem. Po drodze jeden postój i problemy z parującymi szkłami w okularach, nie przejmowałem się tym, bo akurat miałem jedne najgorszych okularów jakie posiadam ale było to denerwujące. Do domu wróciłem w całkiem niezłym tempie i niezłym czasie dzięki czemu miałem więcej czasu na regenerację.
Po dwóch dniach wolnych udało się wyjechać na około 2 godzinny trening. Pogoda była zupełnie inna, ani jednej chmury, słońce i przyjemny chłodek, z czasem robiło się cieplej. Po mocnej niedzieli i braku przynajmniej godzinnej jazdy w poniedziałek lub wtorek żaden mocny trening nie wchodził w grę wiec pojechałem po raz kolejny objechać rundę GMP. Wyjechałem nieco później niż myślałem ale miałem odpowiedni zapas czasu, wiało znowu bardziej z południa i na początek czekała mnie walka z bocznym ale dosyć ciepłym i umiarkowanie silnym wiatrem. Do Skoczowa dojechałem sprawnie i postanowiłem tym razem przejechać przez miasto a nie pchać się na Harbutowice i Nierodzim gdzie ostatnio trafiłem na roboty drogowe. Dawno nie byłem w centrum Skoczowa i zaskoczyło mnie nowe rondo o charakterystycznym kształcie znacznie ułatwiające komunikację. Na moment się zawahałem gdzie mam skręcić ale szybko przypomniałem sobie jak wyglądało skrzyżowanie przed przebudową i znalazłem właściwy zjazd. Bez przygód dojechałem do początku rundy w Kisielowie. Warunki pozwoliły na szybki początek ale później sporo samochodów a zwłaszcza podjazdy ostudziły moje zapędy. Nie chciałem pokonywać rundy maksymalnym możliwym tempem tylko trzymać się właściwych stref mocy i dlatego na podjazdach jechałem wolno z niską kadencją. Pomimo wcześniejszych obaw noga kręciła nieźle, dużo lepiej niż w zeszłym tygodniu gdy męczyłem się strasznie na treningach. Na rundzie wiatr wiał chyba mocniej niż na początku jazdy bo odczuwałem jego wpływ na długiej prostej przed Kostkowicami. Mały kryzys przytrafił mi się na pagórkowatym odcinku poprzedzającym wjazd na główną drogę w kierunku Cieszyna. Przyczyna była jedna – nieodpowiednia ilość jedzenia na trasie, szybko nadrobiłem braki i jeszcze przed końcem rundy siły wróciły. Przy dużo lepszej i spokojniejszej jeździe poprawiłem swój czas na rundzie o około 40 sekund. Po dwukrotnym przejeździe najważniejszy wniosek jaki mi się nasuwa jest taki, że mała tarcza w korbie jest niepotrzebna, podjazdy są krótkie niezbyt strome i przy tempie wyścigowym wszystkie hopki są do pokonania na blacie, nawet ostatni podjazd na Górę Chełm nie jest na tyle trudny aby konieczna była mała tarcza w korbie. Przy takim układzie trasy największe szanse na medale mają osoby lubiące techniczne i pagórkowate trasy a nie typowi górale dobrze czujący się na dłuższych podjazdach lub typowych ściankach preferujących niską wagę zawodnika a nie moc jaką potrafi wygenerować. Nie zdecydowałem się na sprawdzenie odcinka dojazdowego do mety i ruszyłem w kierunku Bielska tą samą drogą którą przyjechałem. Po drodze jeden postój i problemy z parującymi szkłami w okularach, nie przejmowałem się tym, bo akurat miałem jedne najgorszych okularów jakie posiadam ale było to denerwujące. Do domu wróciłem w całkiem niezłym tempie i niezłym czasie dzięki czemu miałem więcej czasu na regenerację.