Wpisy archiwalne w kategorii
50-100
Dystans całkowity: | 88148.50 km (w terenie 1623.50 km; 1.84%) |
Czas w ruchu: | 3226:42 |
Średnia prędkość: | 26.64 km/h |
Maksymalna prędkość: | 92.00 km/h |
Suma podjazdów: | 936418 m |
Maks. tętno maksymalne: | 202 (103 %) |
Maks. tętno średnie: | 179 (89 %) |
Suma kalorii: | 1801136 kcal |
Liczba aktywności: | 1288 |
Średnio na aktywność: | 68.44 km i 2h 33m |
Więcej statystyk |
Trening 85
Środa, 7 sierpnia 2019 Kategoria 50-100, avg>30km\h, Cube 2019, No Limited 2019, Samotnie, Szosa, Trening 2019
Km: | 54.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:43 | km/h: | 31.46 |
Pr. maks.: | 61.00 | Temperatura: | 25.0°C | HRmax: | 148148 ( 75%) | HRavg | 127( 65%) |
Kalorie: | 756kcal | Podjazdy: | 340m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Luźny trening przed kibicowaniem
na trasie kolejnego etapu TDP. Po ostatnim mocnym treningu czułem dosyć wyraźne
nogi i trening w strefie 2 był idealny na ten dzień. Wyjechałem o takiej porze
aby spokojnie wrócić i bezstresowo przygotować się do wyjazdu na metę TDP w
Bielsku-Białej. Niestety taka pora nie sprzyjała przyjemnej jeździe bo ruch na
drogach był spory.
Już na początku miałem problem z jazdą ustalonym tempem. Dopiero gdy ruszyłem mocniej i wyjechałem na bardziej otwarty teren gdzie musiałem zmagać się z silniejszym wiatrem to moja jazda była efektywniejsza. Do Skoczowa dojechałem bez większych problemów ale miałem dylemat gdzie jechać, ostatecznie odbiłem na Ustroń i w dosyć dobrym tempie przejechałem odcinek drogi zasłoniętej ekranami przed wpływem wiatru. Im bliżej ustronia tym silniejszy wiatr i wolniejsza jazda. Trzymałem założoną moc a prędkość nie miała dla mnie znaczenia. Niestety na każdym skrzyżowaniu trafiałem na czerwone światło i stąd aż 3 postoje przed nawrotem w Ustroniu Polanie. Na nawrocie też musiałem stanąć ale za to później wiało w plecy i trochę czasu mogłem nadrobić. Niestety po wjeździe do Ustronia zaczęły się korki, spowolnienia ale trafiłem na moment tuż po przejeździe pociągu i akurat szlaban się otworzył i udało się wjechać na przejazd przed samochodami. Droga do Skoczowa to wielokrotne przyśpieszanie i hamowanie, dobra metoda na ćwiczenie koncentracji. Od Skoczowa już nieco lżejszym tempem ale na podjazdach znów mocniej. Dopiero w Jasienicy trafiłem na pierwsze tego dnia skrzyżowanie na którym nie musiałem czekać na zielone światło i dzięki temu szybko i efektywnie przejechałem ten odcinek ale rondo w Jaworzu znów skutecznie wybiło mnie z rytmu. Ostatnie kilka kilometrów główną drogą zleciało szybko głownie dzięki sprzyjającym podmuchom wiatru. Po zjeździe z głównej drogi odpuściłem w celu rozjechania nóg.
Już na początku miałem problem z jazdą ustalonym tempem. Dopiero gdy ruszyłem mocniej i wyjechałem na bardziej otwarty teren gdzie musiałem zmagać się z silniejszym wiatrem to moja jazda była efektywniejsza. Do Skoczowa dojechałem bez większych problemów ale miałem dylemat gdzie jechać, ostatecznie odbiłem na Ustroń i w dosyć dobrym tempie przejechałem odcinek drogi zasłoniętej ekranami przed wpływem wiatru. Im bliżej ustronia tym silniejszy wiatr i wolniejsza jazda. Trzymałem założoną moc a prędkość nie miała dla mnie znaczenia. Niestety na każdym skrzyżowaniu trafiałem na czerwone światło i stąd aż 3 postoje przed nawrotem w Ustroniu Polanie. Na nawrocie też musiałem stanąć ale za to później wiało w plecy i trochę czasu mogłem nadrobić. Niestety po wjeździe do Ustronia zaczęły się korki, spowolnienia ale trafiłem na moment tuż po przejeździe pociągu i akurat szlaban się otworzył i udało się wjechać na przejazd przed samochodami. Droga do Skoczowa to wielokrotne przyśpieszanie i hamowanie, dobra metoda na ćwiczenie koncentracji. Od Skoczowa już nieco lżejszym tempem ale na podjazdach znów mocniej. Dopiero w Jasienicy trafiłem na pierwsze tego dnia skrzyżowanie na którym nie musiałem czekać na zielone światło i dzięki temu szybko i efektywnie przejechałem ten odcinek ale rondo w Jaworzu znów skutecznie wybiło mnie z rytmu. Ostatnie kilka kilometrów główną drogą zleciało szybko głownie dzięki sprzyjającym podmuchom wiatru. Po zjeździe z głównej drogi odpuściłem w celu rozjechania nóg.
Trening 84
Wtorek, 6 sierpnia 2019 Kategoria 50-100, Cube 2019, No Limited 2019, Samotnie, Szosa, Trening 2019
Km: | 87.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 03:09 | km/h: | 27.62 |
Pr. maks.: | 69.00 | Temperatura: | 24.0°C | HRmax: | 185185 ( 94%) | HRavg | 140( 71%) |
Kalorie: | 1671kcal | Podjazdy: | 1480m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Mocny trening połączony z kibicowaniem na trasie TDP. Niestety poniedziałkowe zdarzenie na trasie z udziałem młodego kolarza z Belgii i jego skutki wpłynęły na skrócenie etapu i jego neutralizacje wic z jednego z najciekawszych etapów tegorocznej edycji TDP stał się smutny przejazd kolarzy z Jaworzna na Kocierz tempem wycieczkowym, z punktu widzenia typowego kibica nie było w tym nic ciekawego.
Przed wyjazdem miałem trochę rzeczy do zrobienia i na trening ruszyłem trochę spóźniony. Wiedziałem, że cześć dróg będzie pozamykana i może być problem z przejazdem i postanowiłem jechać możliwie mocno cały czas aby jak najdalej dojechać przed przejazdem Kolumny Reklamowej. Przez Bielsko przejechałem szybko i sprawnie, w kilku momentach jechałem naprawdę mocno i dobrze rozgrany dotarłem do początku podjazdu na Przegibek. Tempo jakie narzuciłem było mocne, cały czas trzymałem się w 5 strefie, mijałem sporą liczbę kolarzy i rowerzystów, około 500 metrów do szczytu dojechałem do jakiegoś kolarza który natychmiast złapał moje koło i dowiozłem go prawie do szczytu gdzie poszedł dużo mocniej i mnie zostawił. Nie przejąłem się tym tak jak jego nieodpowiedzialnym zachowaniem na początku zjazdu. Nie zatrzymywałem się na szczycie i po dojechaniu do pierwszego zakrętu musiałem mocno hamować, wspomniany kolarz postanowił zawrócić zaraz za zakrętem, ledwo wyhamowałem a tętno skoczyło mi o 20 uderzeń. Nie byłem w stanie jechać normalnie i cały zjazd był słaby, po dojeździe do skrzyżowania w Międzybrodziu zauważyłem, że droga już jest zamknięta. Pozwolono mi jechać, jechałem odrobine za mocno, mój organizm odpowiadał na to bardzo wysokim tętnem. Bez kłopotów dojechałem do zapory w Tresnej gdzie zostałem po raz pierwszy zatrzymany przez Policję. Po kilku minutach czekania puszczono mnie i jechałem dalej zupełnie pustą drogą aż do Łękawicy gdzie musiałem przekonać kierujących ruchem żeby mnie puścili. Dojechałem do szkoły w Kocierz Moszczenickim i na tym koniec. Zatrzymałem się w miejscu w którym stali Strażacy i tam oczekiwałem na przejazd kolarzy. Spora grupa kolarzy zlekceważyła polecenia Policji i Straży Pożarnej i przedostała się dalej w kierunku Kocierza. Mi to nie przeszkadzało, byłem w miejscu z którego bardzo dobrze było widać przejazd peletonu. Spodziewałem się, że będą tam po 15 i się nie pomyliłem. Ich przejazd był bardzo spokojny, jechali zwartą grupą którą prowadzili zawodnicy teamu Lotto. Po przejeździe kolarzy i samochodów zabezpieczających koniec wyścigu można było jechać w kierunku mety na Kocierzu. Odczekałem chwile i ruszyłem z wieloma innymi osobami. Postój nie wpłynął na mnie dobrze, męczyłem się, nie byłem w stanie jechać na wyższej mocy a dodatkowo miałem delikatny problem z tylnym kołem. Gdy dojechałem do początku właściwego podjazdu to ruszyłem mocno. Jechałem bardzo dobrym i równym tempem, mniej więcej w połowie podjazdu gdy nachylenie było już mniejsze to dojechałem do końca wyścigu. Trzymając dobrą moc jechałem dalej, doping stojących wzdłuż drogi ludzi pomógł i zmotywował mnie do mocnej jazdy do końca. W mocnym tempie dojechałem do miejsca z którego do bramy na teren ośrodka na Kocierzy brakowało 100 metrów i musiałem odpuścić bo droga była zablokowana przez samochody i innych kolarzy którzy jechali tak jak ja za peletonem. Ostatnie 400 metrów do mety wjechałem już bardzo wolnym tempem lawirując miedzy pieszymi i innymi przeszkodami. Dałem z siebie bardzo dużo na podjeździe i od razu skierowałem się w stronę bufetu. Kufel złocistego płynu podziałał na mnie bardzo orzeźwiająco i po krótkiej przerwie zacząłem szukać miejsca z którego dobrze będzie widać wjazd kolarzy na metę a także telebim aby monitorować na bieżąco sytuacje na trasie. Po wjeździe kolarzy na metę minuta ciszy i wszyscy naraz zaczęli opuszczać Miasteczko Sportowe. Mi udało się wyjechać w miarę z przodu w niewielkim tłoku. Na zjeździe musiałem uważać na dużą ilość rowerzystów i dopiero w drugiej połowie zjazdu mogłem jechać szybciej i lepiej technicznie. Na dużą liczbę rowerzystów natknąłem się także na podjeździe z Targanic w kierunku Porąbki. Na najtrudniejszym fragmencie dałem z siebie dużo ale podjazd był za krótki aby poczuć zmęczenie. Na zjeździe nie poszalałem, dojazd do Porąbki nie wyglądał źle, nikt mnie nie wyprzedził a mi udało się dojechać do kilkuosobowej grupki która później odbiła na Czaniec a ja w kierunku Międzybrodzia. W bidonach już było pusto, najbliższy sklep dopiero w Międzybrodziu od którego dzieliło mnie jeszcze kilka kilometrów. Po drodze korciło mnie aby skręcić w kierunku Hrobaczej Łąki ale bez wody w bidonie mogłoby się to źle skończyć. W końcu dojechałem do upragnionego wodopoju. Napełniłem bidony, wypiłem dodatkowo małą butelkę wody i puszkę coli i ruszyłem w kierunku Przegibka. Na dojeździe już czułem, że jestem zmęczony a chciałem jeszcze mocno wjechać ostatnie 3 kilometry przed przełęczą. Ruszyłem mocno ale wiedziałem, ze będzie ciężko utrzymać tempo do końca podjazdu. Dawałem z siebie ile mogłem, w nogach zostało jeszcze trochę sił i udało się dojechać w założonym tempie do samego szczytu. Na zjeździe musiałem odpocząć a to nie sprzyjało szybkiej i technicznej jeździe. Przez Bielsko przejechałem sprawnie ale z dużym zmęczeniem które dawało się we znaki. Nie byłem w stanie się zregenerować podczas jazdy i męczyłem się do samego końca.
Bardzo fajny trening zaliczony. Mocne tempo pod górę i co najważniejsze powtarzalność która cieszy bardziej niż poziom jaki prezentowałem podczas podjeżdżania pod górę. Zabrakło weryfikacji formy na podjeździe pod Kocierz przez najlepszych kolarzy ale na to nie miałem żadnego wpływu.
Informacje o podjazdach:
Przed wyjazdem miałem trochę rzeczy do zrobienia i na trening ruszyłem trochę spóźniony. Wiedziałem, że cześć dróg będzie pozamykana i może być problem z przejazdem i postanowiłem jechać możliwie mocno cały czas aby jak najdalej dojechać przed przejazdem Kolumny Reklamowej. Przez Bielsko przejechałem szybko i sprawnie, w kilku momentach jechałem naprawdę mocno i dobrze rozgrany dotarłem do początku podjazdu na Przegibek. Tempo jakie narzuciłem było mocne, cały czas trzymałem się w 5 strefie, mijałem sporą liczbę kolarzy i rowerzystów, około 500 metrów do szczytu dojechałem do jakiegoś kolarza który natychmiast złapał moje koło i dowiozłem go prawie do szczytu gdzie poszedł dużo mocniej i mnie zostawił. Nie przejąłem się tym tak jak jego nieodpowiedzialnym zachowaniem na początku zjazdu. Nie zatrzymywałem się na szczycie i po dojechaniu do pierwszego zakrętu musiałem mocno hamować, wspomniany kolarz postanowił zawrócić zaraz za zakrętem, ledwo wyhamowałem a tętno skoczyło mi o 20 uderzeń. Nie byłem w stanie jechać normalnie i cały zjazd był słaby, po dojeździe do skrzyżowania w Międzybrodziu zauważyłem, że droga już jest zamknięta. Pozwolono mi jechać, jechałem odrobine za mocno, mój organizm odpowiadał na to bardzo wysokim tętnem. Bez kłopotów dojechałem do zapory w Tresnej gdzie zostałem po raz pierwszy zatrzymany przez Policję. Po kilku minutach czekania puszczono mnie i jechałem dalej zupełnie pustą drogą aż do Łękawicy gdzie musiałem przekonać kierujących ruchem żeby mnie puścili. Dojechałem do szkoły w Kocierz Moszczenickim i na tym koniec. Zatrzymałem się w miejscu w którym stali Strażacy i tam oczekiwałem na przejazd kolarzy. Spora grupa kolarzy zlekceważyła polecenia Policji i Straży Pożarnej i przedostała się dalej w kierunku Kocierza. Mi to nie przeszkadzało, byłem w miejscu z którego bardzo dobrze było widać przejazd peletonu. Spodziewałem się, że będą tam po 15 i się nie pomyliłem. Ich przejazd był bardzo spokojny, jechali zwartą grupą którą prowadzili zawodnicy teamu Lotto. Po przejeździe kolarzy i samochodów zabezpieczających koniec wyścigu można było jechać w kierunku mety na Kocierzu. Odczekałem chwile i ruszyłem z wieloma innymi osobami. Postój nie wpłynął na mnie dobrze, męczyłem się, nie byłem w stanie jechać na wyższej mocy a dodatkowo miałem delikatny problem z tylnym kołem. Gdy dojechałem do początku właściwego podjazdu to ruszyłem mocno. Jechałem bardzo dobrym i równym tempem, mniej więcej w połowie podjazdu gdy nachylenie było już mniejsze to dojechałem do końca wyścigu. Trzymając dobrą moc jechałem dalej, doping stojących wzdłuż drogi ludzi pomógł i zmotywował mnie do mocnej jazdy do końca. W mocnym tempie dojechałem do miejsca z którego do bramy na teren ośrodka na Kocierzy brakowało 100 metrów i musiałem odpuścić bo droga była zablokowana przez samochody i innych kolarzy którzy jechali tak jak ja za peletonem. Ostatnie 400 metrów do mety wjechałem już bardzo wolnym tempem lawirując miedzy pieszymi i innymi przeszkodami. Dałem z siebie bardzo dużo na podjeździe i od razu skierowałem się w stronę bufetu. Kufel złocistego płynu podziałał na mnie bardzo orzeźwiająco i po krótkiej przerwie zacząłem szukać miejsca z którego dobrze będzie widać wjazd kolarzy na metę a także telebim aby monitorować na bieżąco sytuacje na trasie. Po wjeździe kolarzy na metę minuta ciszy i wszyscy naraz zaczęli opuszczać Miasteczko Sportowe. Mi udało się wyjechać w miarę z przodu w niewielkim tłoku. Na zjeździe musiałem uważać na dużą ilość rowerzystów i dopiero w drugiej połowie zjazdu mogłem jechać szybciej i lepiej technicznie. Na dużą liczbę rowerzystów natknąłem się także na podjeździe z Targanic w kierunku Porąbki. Na najtrudniejszym fragmencie dałem z siebie dużo ale podjazd był za krótki aby poczuć zmęczenie. Na zjeździe nie poszalałem, dojazd do Porąbki nie wyglądał źle, nikt mnie nie wyprzedził a mi udało się dojechać do kilkuosobowej grupki która później odbiła na Czaniec a ja w kierunku Międzybrodzia. W bidonach już było pusto, najbliższy sklep dopiero w Międzybrodziu od którego dzieliło mnie jeszcze kilka kilometrów. Po drodze korciło mnie aby skręcić w kierunku Hrobaczej Łąki ale bez wody w bidonie mogłoby się to źle skończyć. W końcu dojechałem do upragnionego wodopoju. Napełniłem bidony, wypiłem dodatkowo małą butelkę wody i puszkę coli i ruszyłem w kierunku Przegibka. Na dojeździe już czułem, że jestem zmęczony a chciałem jeszcze mocno wjechać ostatnie 3 kilometry przed przełęczą. Ruszyłem mocno ale wiedziałem, ze będzie ciężko utrzymać tempo do końca podjazdu. Dawałem z siebie ile mogłem, w nogach zostało jeszcze trochę sił i udało się dojechać w założonym tempie do samego szczytu. Na zjeździe musiałem odpocząć a to nie sprzyjało szybkiej i technicznej jeździe. Przez Bielsko przejechałem sprawnie ale z dużym zmęczeniem które dawało się we znaki. Nie byłem w stanie się zregenerować podczas jazdy i męczyłem się do samego końca.
Bardzo fajny trening zaliczony. Mocne tempo pod górę i co najważniejsze powtarzalność która cieszy bardziej niż poziom jaki prezentowałem podczas podjeżdżania pod górę. Zabrakło weryfikacji formy na podjeździe pod Kocierz przez najlepszych kolarzy ale na to nie miałem żadnego wpływu.
Informacje o podjazdach:
Trening 83
Niedziela, 4 sierpnia 2019 Kategoria 50-100, Cube 2019, Samotnie, Szosa, Trening 2019
Km: | 56.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:04 | km/h: | 27.10 |
Pr. maks.: | 69.00 | Temperatura: | 17.0°C | HRmax: | 151151 ( 77%) | HRavg | 125( 64%) |
Kalorie: | 849kcal | Podjazdy: | 780m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Po dniu wolnym i powrocie z Zakopanego wybrałem się na spokojny trening. Na trasie oczywiście musiał znaleźć się podjazd na Przegibek. Wyjechałem przed 10 i pierwsze co zauważyłem to wiatr który dawał się we znaki. Wiało z zachodu i dlatego przejazd przez miasto był szybki i całkiem przyjemny. Ruch nie był zbyt duży i mogłem skupić się na jak najrówniejszej jeździe. Pod Przegibkiem byłem w bardzo dobrym czasie ale mocną jazdę pod górę odpuściłem. Jechałem cały czas na pograniczu 2 i 3 strefy, na trudniejszych fragmentach mocniej a na łatwiejszych słabiej. W całkiem niezłym tempie wdrapałem się na szczyt i zacząłem zjazd. Początkowo nie czułem się pewnie ale z każdym kolejnym zakrętem było coraz lepiej. Gdy wyjechałem z lasu i pokonałem techniczny fragment zjazdu to postanowiłem wykorzystać wiatr wiejący w plecy i w jak najlepszym tempie zjechać do skrzyżowania w Międzybrodziu. Udało się jechać równo i całkiem szybko co zaowocowało poprawą czasu na odcinku z Przegibka do Międzybrodzia o kilka sekund. Po skręcie w prawo dalej byłem w stanie jechać w dobrym tempie ale im bliżej Tresnej tym większy wpływ niekorzystnych podmuchów wiatru. Po wdrapaniu się na Zaporę i przejechaniu sekcji brukowej zaczęła się walka z wiatrem aż do końca treningu. Często musiałem zmieniać przełożenia aby nie jechać za mocno lub za spokojnie i tak aż do Zarzecza. Przez Łodygowice przejechałem w dosyć ślimaczym tempie, na więcej nie pozwoliły warunki, gdy zaczął się podjazd w Huciskach to postanowiłem pojechać trochę mocniej. Podjazd nie jest trudny i długi wiec szybko się skończył a później kolejny zjazd, tym razem pod silny wiatr. Przybrałem maksymalnie aerodynamiczną pozycje jaką potrafiłem i cały czas dokręcając zjechałem do Wilkowic. Ostatnie kilkanaście kilometrów było szarpanych, na podjazdach dawałem z siebie dużo a na odcinkach prowadzących w dół odpuszczałem. Po pokonaniu ostatniego podjazdu z małym finiszem na końcu odpuściłem zupełnie i na zupełnym luzie dojechałem do domu.
Fajny trening na rozkręcenie nóg po ciężkich dniach.
Informacje o podjazdach:
Fajny trening na rozkręcenie nóg po ciężkich dniach.
Informacje o podjazdach:
Trening 81
Czwartek, 1 sierpnia 2019 Kategoria 50-100, Cube 2019, Samotnie, Szosa, Trening 2019
Km: | 52.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:01 | km/h: | 25.79 |
Pr. maks.: | 69.00 | Temperatura: | 18.0°C | HRmax: | 167167 ( 85%) | HRavg | 133( 68%) |
Kalorie: | 978kcal | Podjazdy: | 1140m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Początek miesiąca nie przyniósł zmian w pogodzie, w dalszym ciągu pochmurno, niezbyt ciepło a w prognozach deszcze i burze. Ten dzień wyglądał inaczej niż poprzednie ale nie z powodu pogody. Zamiast treningu na rowerze wybraliśmy się na pieszą wędrówkę w Tatry. Gorsza pogoda spowodowała, że nie było tłumów na szlakach i można było ruszyć trochę później. Było dla mnie ważne aby być właśnie tam tego dnia niekoniecznie przy takiej pogodzie. Przynajmniej było mniej świadków. Był to moment który będę pamiętał przez całe życie. Samo wejście nie było długie a trasa wydała się łatwiejsza niż wskazywały na to drogowskazy. Niestety po wejściu na szczyt pogoda się załamała, zrobiło się zimno i szybko trzeba szybko się ewakuować. Podczas zejścia w dół zaczęło padać, z przerwami padało aż do Doliny Strążyska. Na dole zauważyłem, że na butach jest pełno błota a ubrania nie wyglądały lepiej. Zejście było bardzo trudne, na mokrych, wyślizganych kamieniach ciężko było złapać przyczepność. Ciepła herbata po zejściu ze szlaku postawiła Nas na nogi i kolejne 3 kilometry do Zakopanego były przyjemniejsze.
Po południu pogoda poprawiła się znacznie, miałem trochę wolnego czasu wiec wybrałem się na kolejną około 2 godzinną rundkę po okolicznych podjazdach. Nogi po pieszej wędrówce bolały ale żal było marnować pogody i czasu. Wydostanie się z Zakopanego było tradycyjnie kłopotliwe ale jakoś się udało. Na początek szybki ale i nieprzyjemny dojazd do Poronina wśród sporej ilości samochodów, na rondzie tym razem skręciłem w kierunku Bukowiny. Pierwsze kilka kilometrów przez Poronin wiodło lekko w górę, dopiero za skrętem na Murzasichle nachylenie wzrosło ale tak naprawdę ostatnie 2 kilometry były wymagające. Noga podawała całkiem nieźle i z dobrą mocą pokonałem końcowy fragment podjazdu i znalazłem się na rondzie w Bukowinie. Na zjeździe do Białki same spowolnienia, najpierw autobus który w końcu zjechał na pobocze a następnie traktor który udało się wyprzedzić dopiero w połowie zjazdu. Ostatnie 2 kilometry to była walka przede wszystkim z silnym wiatrem wiejącym w twarz. Próbowałem przybrać maksymalnie aerodynamiczną pozycje, zjazd był całkiem szybki jak na warunki. Za sobą miałem najłatwiejszą część trasy, czekało na mnie jeszcze ponad 30 kilometrów z trzema wymagającymi podjazdami. Na pierwszy rzut poszedł Wierch Rusiński. Podjazd którego nigdy jeszcze nie jechałem od początku do końca. Najtrudniejsze sekcje występują w pierwszej części i to tam też pojechałem najmocniej. Udało się dosyć sprawnie dojechać do wypłaszczenia przed drugą łatwiejszą częścią podjazdu. Szybko pokonałem ten odcinek i myślałem, że nie będzie większych trudności przed zjazdem do Białego Dunajca. Na trasie czekały na mnie jeszcze dwie krótkie ścianki ponad 10 procentowe i niespodzianka w postaci zamkniętej drogi w kierunku Białego Dunajca. Chcąc czy nie chcąc musiałem zjechać Ścianą Bukowina. O szybkiej jeździe nie było mowy bo przede mną było sporo samochodów których wyprzedzić się nie dało. Jakoś dotarłem do Białego Dunajca gdzie sprawnie przejechałem dwa zakręty 90 stopni i przedostałem się na drugą stronę Zakopianki gdzie zaczął się kolejny podjazd. Odcinek który pokonywałem wielokrotnie w dół ma nową nawierzchnie wiec jedzie się przyjemniej. Na początek krótka ścianka około 20 % a później zmienne nachylenie, długi odcinek prawie płaski i trochę trudniejsza końcówka. Po wjeździe na główną drogę do Zebu ciągle jest pod górę. Dalej kilka zjazdów i krótkich podjazdów przed dłuższym odcinkiem prowadzącym w dół do Nowego Bystrego. Na zjeździe nie byłem w stanie jechać szybko i dobrze technicznie ale bezpiecznie dostałem się do początku ostatniego już podjazdu pod Butorowy Wiech. Narzuciłem dosyć dobre tempo które udało mi się utrzymać aż do samego szczytu. Zjazd do Kościeliska znów niezbyt szybki i dobry technicznie. Na szczęście dojazd do Zakopanego bez spowolnień i dopiero po przejechaniu pierwszego ronda pojawiły się utrudnienia. Ostatni kilometr potraktowałem jako rozjazd.
Całkiem dobry trening, bardzo fajne podjazdy w dobrym tempie ale słabe zjazdy, jakoś nie umiałem zjeżdżać szybko a i technicznie nie wyglądało to lepiej. Idealna trasa i długość treningu przed królewskim dystansem jaki planowałem na piątek.
Informacje o podjazdach:
Po południu pogoda poprawiła się znacznie, miałem trochę wolnego czasu wiec wybrałem się na kolejną około 2 godzinną rundkę po okolicznych podjazdach. Nogi po pieszej wędrówce bolały ale żal było marnować pogody i czasu. Wydostanie się z Zakopanego było tradycyjnie kłopotliwe ale jakoś się udało. Na początek szybki ale i nieprzyjemny dojazd do Poronina wśród sporej ilości samochodów, na rondzie tym razem skręciłem w kierunku Bukowiny. Pierwsze kilka kilometrów przez Poronin wiodło lekko w górę, dopiero za skrętem na Murzasichle nachylenie wzrosło ale tak naprawdę ostatnie 2 kilometry były wymagające. Noga podawała całkiem nieźle i z dobrą mocą pokonałem końcowy fragment podjazdu i znalazłem się na rondzie w Bukowinie. Na zjeździe do Białki same spowolnienia, najpierw autobus który w końcu zjechał na pobocze a następnie traktor który udało się wyprzedzić dopiero w połowie zjazdu. Ostatnie 2 kilometry to była walka przede wszystkim z silnym wiatrem wiejącym w twarz. Próbowałem przybrać maksymalnie aerodynamiczną pozycje, zjazd był całkiem szybki jak na warunki. Za sobą miałem najłatwiejszą część trasy, czekało na mnie jeszcze ponad 30 kilometrów z trzema wymagającymi podjazdami. Na pierwszy rzut poszedł Wierch Rusiński. Podjazd którego nigdy jeszcze nie jechałem od początku do końca. Najtrudniejsze sekcje występują w pierwszej części i to tam też pojechałem najmocniej. Udało się dosyć sprawnie dojechać do wypłaszczenia przed drugą łatwiejszą częścią podjazdu. Szybko pokonałem ten odcinek i myślałem, że nie będzie większych trudności przed zjazdem do Białego Dunajca. Na trasie czekały na mnie jeszcze dwie krótkie ścianki ponad 10 procentowe i niespodzianka w postaci zamkniętej drogi w kierunku Białego Dunajca. Chcąc czy nie chcąc musiałem zjechać Ścianą Bukowina. O szybkiej jeździe nie było mowy bo przede mną było sporo samochodów których wyprzedzić się nie dało. Jakoś dotarłem do Białego Dunajca gdzie sprawnie przejechałem dwa zakręty 90 stopni i przedostałem się na drugą stronę Zakopianki gdzie zaczął się kolejny podjazd. Odcinek który pokonywałem wielokrotnie w dół ma nową nawierzchnie wiec jedzie się przyjemniej. Na początek krótka ścianka około 20 % a później zmienne nachylenie, długi odcinek prawie płaski i trochę trudniejsza końcówka. Po wjeździe na główną drogę do Zebu ciągle jest pod górę. Dalej kilka zjazdów i krótkich podjazdów przed dłuższym odcinkiem prowadzącym w dół do Nowego Bystrego. Na zjeździe nie byłem w stanie jechać szybko i dobrze technicznie ale bezpiecznie dostałem się do początku ostatniego już podjazdu pod Butorowy Wiech. Narzuciłem dosyć dobre tempo które udało mi się utrzymać aż do samego szczytu. Zjazd do Kościeliska znów niezbyt szybki i dobry technicznie. Na szczęście dojazd do Zakopanego bez spowolnień i dopiero po przejechaniu pierwszego ronda pojawiły się utrudnienia. Ostatni kilometr potraktowałem jako rozjazd.
Całkiem dobry trening, bardzo fajne podjazdy w dobrym tempie ale słabe zjazdy, jakoś nie umiałem zjeżdżać szybko a i technicznie nie wyglądało to lepiej. Idealna trasa i długość treningu przed królewskim dystansem jaki planowałem na piątek.
Informacje o podjazdach:
Trening 78
Poniedziałek, 29 lipca 2019 Kategoria 50-100, Cube 2019, Samotnie, Szosa
Km: | 58.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:13 | km/h: | 26.17 |
Pr. maks.: | 64.00 | Temperatura: | 22.0°C | HRmax: | 183183 ( 93%) | HRavg | 142( 72%) |
Kalorie: | 1201kcal | Podjazdy: | 1300m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Wreszcie udało się wybrać na kilka dni z domu, w tym roku mam duży problem z znalezieniem czasu na dłuższe eskapady treningowe i dlatego taki kilkudniowy wyjazd nawet w niezbyt dalekie rejony jest dla mnie ważny. Nie przyjechałem tutaj wyłącznie trenować ale plan na poszczególne dni mam dosyć elastyczny i nawet w przypadku niekorzystnych prognoz pogodowych będę mógł tak zagospodarować czas aby jeździć w możliwie najlepszych warunkach. Do Zakopanego przyjechałem około 14 i przed 17 byłem gotowy do jazdy.
Na początek wybrałem klasyczną trasę Tour de Pologne którą ostatni raz kolarze pokonywali podczas wyścigu w 2016 roku. Zakwaterowanie przy głównej ulicy prowadzącej do Centrum Zakopanego ma zarówno swoje plusy jak i minusy. Jedną z wad jest bardzo duży ruch pojazdów tworzący korki. Wydostanie się z miasta w kierunku Poronina zabrało mi trochę czasu który szybko mogłem nadrobić dzięki szybkiej jeździe. Na początek czekał mnie kilkukilometrowy łagodny zjazd do Poronina, gdyby nie kilka sytuacji w których musiałem mocno hamować nadrobiłbym cały stracony czas a jazda byłaby bardzo płynna. Będąc już w Poroninie zaskoczony byłem nową organizacją ruchu i niesymetrycznym rondem na którym musiałem bardzo się skupić aby skręcić w kierunku Zębu a nie np. Bukowiny. Pierwszy podjazd powiedział mi dużo o mojej dyspozycji. Nogi nie chciały współpracować i nie wiedziałem dlaczego tak się dzieje. Mimo to starałem się jechać równo i efektywnie. Gdy dojeżdżałem do szczytu na niebie pojawiły się ciężkie ołowiane chmury które mówiły jedno – będzie padać. Zdążyłem tylko przejechać Bustryk i skręcić w Leszczyny a już kropiło. Cały zjazd był jakiś asekuracyjny, częściowo po mokrej drodze z lepszym czasem niż kilka lat temu gdy jechałem tam ostatni i raz. Po zjeździe nie padało ale miałem problem z przedostaniem się na druga stronę Zakopianki. Gdy wreszcie się udało to wypadł mi batonik i musiałem się zatrzymać. Baton od razu zjadłem i ruszyłem w kierunku słynnej ściany Bukowina w Gliczarowie. Odcinek dojazdowy pokonałem spokojnie a gdy tylko zrobiło się stromiej to zacząłem dawać z siebie więcej. Na najtrudniejszych 300 metrach zagiąłem się na maksa i generując ponad 400 Wat przez około 2 minuty poprawiłem znacznie swój czas na tym odcinku. Do najlepszych przepaść, na ten moment nie byłem w stanie dać z siebie więcej i pokonać szybciej tego odcinka. Kolejny fragment trasy był bardzo ciężki, na początek ciągłe zmiany nachylenie wymagające częstych zmian przełożeń a później, nierówny i dziurawy zjazd do Białki Tatrzańskiej. Bezpiecznie dojechałem do dolnego ronda w Bukowinie i zacząłem finałowy podjazd królewskiego etapu ostatnich edycji TDP. Początek jest wymagający a później dużo łatwiejszy odcinek aż do ronda. Skupiłem się na jeździe w 3 strefie i przez to nie jechałem tak szybko jak mogłem. Do Zakopanego chciałem wrócić przez Głodówkę i Brzeziny. Podczas wspinaczki zaczęło się robić ciemno, nie była to oznaka zbliżającego się zmroku ale armagedonu pogodowego który spotkał mnie kilkanaście minut później. Na zjeździe z Głodówki nie skupiłem się na niczym innym niż w ostatnich tygodniach. Dobra i techniczna jazda pozwoliła na szybie pokonanie zjazdu i podjazd w kierunku Brzezin zaczynałem już w lekkim deszczu. Nie zmotywowało mnie to do mocniejszej jazdy i trzymałem się tempa dobranego już na poprzednim podjeździe. Po wjeździe do Zakopanego rozlało się na dobre. Zjazd z Cyrchli przypominał rzekę, napęd zaczął pracować coraz głośniej, w butach chlupało a ciuchy były tak zanieczyszczone jakbym właśnie wyjechał z błotnistego lasu. Później czekała mnie kolejna niespodzianka. Zamknięta droga w kierunku górnego ronda w Zakopanem i musiałem skręcić w objazd albo przez Drogę do Olczy albo przez Kuźnice. Niewiele widziałem na oczy i ostatecznie odruchowo pojechałem na Kuźnice. Padało jakby mniej ale było tak mokro, że nie było żadnej różnicy. Zjazd przez miasto dosyć szybki, zatrzymać się musiałem dopiero w Centrum gdzie nie padało a drogi nie były tak mokre jak na ostatnich kliku kilometrach. Ostatnie 2 kilometry pokonałem już po zakorkowanych drogach. Dobry trening na początek kilkudniowego pobytu. Noga nie była najlepsza a ulewa na koniec spowodowała, że musiałem suszyć ciuchy i buty a także czyścić rower co spowodowało, że musiałem poświecić czas który zamierzałem zagospodarować w inny sposób.
Informacje o podjazdach:
Już pierwszego dnia pomimo nie najlepszej nogi udało się poprawić najlepsze czasy na trzech podjazdach. Jeden z wyników poprawiłem także kilka dni później i w tabeli nie jest on ujęty jako rekord.
Na początek wybrałem klasyczną trasę Tour de Pologne którą ostatni raz kolarze pokonywali podczas wyścigu w 2016 roku. Zakwaterowanie przy głównej ulicy prowadzącej do Centrum Zakopanego ma zarówno swoje plusy jak i minusy. Jedną z wad jest bardzo duży ruch pojazdów tworzący korki. Wydostanie się z miasta w kierunku Poronina zabrało mi trochę czasu który szybko mogłem nadrobić dzięki szybkiej jeździe. Na początek czekał mnie kilkukilometrowy łagodny zjazd do Poronina, gdyby nie kilka sytuacji w których musiałem mocno hamować nadrobiłbym cały stracony czas a jazda byłaby bardzo płynna. Będąc już w Poroninie zaskoczony byłem nową organizacją ruchu i niesymetrycznym rondem na którym musiałem bardzo się skupić aby skręcić w kierunku Zębu a nie np. Bukowiny. Pierwszy podjazd powiedział mi dużo o mojej dyspozycji. Nogi nie chciały współpracować i nie wiedziałem dlaczego tak się dzieje. Mimo to starałem się jechać równo i efektywnie. Gdy dojeżdżałem do szczytu na niebie pojawiły się ciężkie ołowiane chmury które mówiły jedno – będzie padać. Zdążyłem tylko przejechać Bustryk i skręcić w Leszczyny a już kropiło. Cały zjazd był jakiś asekuracyjny, częściowo po mokrej drodze z lepszym czasem niż kilka lat temu gdy jechałem tam ostatni i raz. Po zjeździe nie padało ale miałem problem z przedostaniem się na druga stronę Zakopianki. Gdy wreszcie się udało to wypadł mi batonik i musiałem się zatrzymać. Baton od razu zjadłem i ruszyłem w kierunku słynnej ściany Bukowina w Gliczarowie. Odcinek dojazdowy pokonałem spokojnie a gdy tylko zrobiło się stromiej to zacząłem dawać z siebie więcej. Na najtrudniejszych 300 metrach zagiąłem się na maksa i generując ponad 400 Wat przez około 2 minuty poprawiłem znacznie swój czas na tym odcinku. Do najlepszych przepaść, na ten moment nie byłem w stanie dać z siebie więcej i pokonać szybciej tego odcinka. Kolejny fragment trasy był bardzo ciężki, na początek ciągłe zmiany nachylenie wymagające częstych zmian przełożeń a później, nierówny i dziurawy zjazd do Białki Tatrzańskiej. Bezpiecznie dojechałem do dolnego ronda w Bukowinie i zacząłem finałowy podjazd królewskiego etapu ostatnich edycji TDP. Początek jest wymagający a później dużo łatwiejszy odcinek aż do ronda. Skupiłem się na jeździe w 3 strefie i przez to nie jechałem tak szybko jak mogłem. Do Zakopanego chciałem wrócić przez Głodówkę i Brzeziny. Podczas wspinaczki zaczęło się robić ciemno, nie była to oznaka zbliżającego się zmroku ale armagedonu pogodowego który spotkał mnie kilkanaście minut później. Na zjeździe z Głodówki nie skupiłem się na niczym innym niż w ostatnich tygodniach. Dobra i techniczna jazda pozwoliła na szybie pokonanie zjazdu i podjazd w kierunku Brzezin zaczynałem już w lekkim deszczu. Nie zmotywowało mnie to do mocniejszej jazdy i trzymałem się tempa dobranego już na poprzednim podjeździe. Po wjeździe do Zakopanego rozlało się na dobre. Zjazd z Cyrchli przypominał rzekę, napęd zaczął pracować coraz głośniej, w butach chlupało a ciuchy były tak zanieczyszczone jakbym właśnie wyjechał z błotnistego lasu. Później czekała mnie kolejna niespodzianka. Zamknięta droga w kierunku górnego ronda w Zakopanem i musiałem skręcić w objazd albo przez Drogę do Olczy albo przez Kuźnice. Niewiele widziałem na oczy i ostatecznie odruchowo pojechałem na Kuźnice. Padało jakby mniej ale było tak mokro, że nie było żadnej różnicy. Zjazd przez miasto dosyć szybki, zatrzymać się musiałem dopiero w Centrum gdzie nie padało a drogi nie były tak mokre jak na ostatnich kliku kilometrach. Ostatnie 2 kilometry pokonałem już po zakorkowanych drogach. Dobry trening na początek kilkudniowego pobytu. Noga nie była najlepsza a ulewa na koniec spowodowała, że musiałem suszyć ciuchy i buty a także czyścić rower co spowodowało, że musiałem poświecić czas który zamierzałem zagospodarować w inny sposób.
Informacje o podjazdach:
Już pierwszego dnia pomimo nie najlepszej nogi udało się poprawić najlepsze czasy na trzech podjazdach. Jeden z wyników poprawiłem także kilka dni później i w tabeli nie jest on ujęty jako rekord.
Trening 75
Czwartek, 25 lipca 2019 Kategoria 50-100, Cube 2019, Samotnie, Szosa, Trening 2019
Km: | 86.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 03:04 | km/h: | 28.04 |
Pr. maks.: | 67.00 | Temperatura: | 19.0°C | HRmax: | 182182 ( 93%) | HRavg | 140( 71%) |
Kalorie: | 1444kcal | Podjazdy: | 1340m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Kolejny trening zawierał 15 minutowe powtórzenia na FTP. W tym celu pojechałem do Ustronia z myślą o trzykrotnym zaliczeniu podjazdu na moją ulubioną Równicę. Kolejny raz dobrze się rozgrzałem i dało to oczekiwany rezultat. Pierwszy podjazd zacząłem mierzyć około 300 metrów za skrzyżowaniem w Jaszowcu. Zacząłem odrobinę za mocno i musiałem zluzować. Nie byłem zadowolony z jazdy w dalszej części podjazdu ale moc wyszła dobra. Na zjeździe próbowałem ćwiczyć technikę ale żwir w kilku miejscach skutecznie mnie zniechęcił. Drugi podjazd zacząłem w innym miejscu i po 15 minutach jazdy byłem dokładnie na końcu podjazdu. Zjazd wyglądał podobnie ale pojawiły się utrudnienia, wycinka drzew w Jaszowcu spowodowała, że co jakiś czas droga była nieprzejezdna. Musiałem zawrócić dużo wcześniej i jechać mocno prawie do Skibówki. Końcówka już na oparach i od razu zjazd w dół. Rozpocząłem go bardzo dobrze a później nie wszystko wyglądało już tak dobrze. Po drodze do domu zrobiłem jeszcze kilka podjazdów na mocy progowej.
Miasto 18
Poniedziałek, 22 lipca 2019 Kategoria 50-100, b'Twin 2019, blisko domu, Miasto, Samotnie, Szosa
Km: | 71.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | 1410kcal | Podjazdy: | 550m | Sprzęt: Triban 5 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Trening 72
Czwartek, 18 lipca 2019 Kategoria 50-100, Cube 2019, Samotnie, Szosa, Trening 2019
Km: | 84.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 03:11 | km/h: | 26.39 |
Pr. maks.: | 68.00 | Temperatura: | 20.0°C | HRmax: | 158158 ( 81%) | HRavg | 134( 68%) |
Kalorie: | 1611kcal | Podjazdy: | 1500m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Po środowym lekkim treningu postanowiłem wykorzystać większą ilość wolnego czasu i pojechać na spokojną rundkę z podjazdami. Wyjechałem o podobnej porze jak w poprzednich dniach.
Na początek tradycyjnie czekał na mnie Przegibek. Dosyć szybko dojechałem do Straconki i w dobrym tempie wjechałem na przełęcz. Jedyny problem to świeży, klejący się do opon asfalt w kilku miejscach. Na zjeździe próbowałem ćwiczyć technikę ale nie bardzo mi to wyszło. Dużo lepiej poszedł mi łatwiejszy odcinek zjazdu w Międzybrodziu. Na takich odcinkach zwykle sobie nie radzę i tracę sporo czasu. Później starałem się jechać równym tempem i nawet mi to wychodziło. Przed kolejnym podjazdem czekał mnie jeszcze pagórkowaty odcinek wzdłuż jeziora. Skupiłem się na równym tempie bez szarpania i musiałem często zmieniać przełożenia aby utrzymać równą moc. Przed Kocierzem pojawił się krótki odcinek bez nawierzchni i ruch wahadłowy. To była dopiero przymiarka do tego co czeka mnie na podjeździe. Do łatania dziur wykorzystano bardzo popularną metodę lepikowania i wysypywania na wierzchnią warstwę drobnych kamyczków. Kamyki były wszędzie, przeszkadzały nawet w wolnej jeździe pod górę. Czystsza droga pojawiła się dopiero w drugiej części podjazdu. Na zjeździe chciałem poćwiczyć technikę i początek wyglądał nieźle, idealnie i dosyć szybko wchodziłem w zakręty, dalej już pojawiły się schody a później także samochody i nie mogę być zadowolony z tego zjazdu. Krótki, stromy podjazd w Targanicach wjechałem bardzo wolno, by jechać wolniej musiałbym wyjść ze strefy komfortu jeżeli chodzi o kadencje. Zjazd do Porąbki również nie należał do najszybszych i najlepszych w moim wykonaniu. W dobrym tempie wjechałem na Przegibek a na zjeździe znowu w jednym miejscu musiałem hamować bo pojawił się samochód na poboczu a drugi moment w którym zwykle nie radziłem sobie najlepiej tym razem wyglądał lepiej. W sumie bardzo szybko zjechałem z przeleczy, około 10 sekund dłużej zjeżdżałem niż podczas najlepszego zjazdu. Przez Bielsko przejechałem sprawnie i wykorzystując wolny czas stanąłem jeszcze w bufecie na uzupełnienie płynów.
Dawno nie miałem czasu na dłuższy trening po pracy. Tym razem się udało pojeździć aż 3 i pół godziny. Trening był taki jak lubię najbardziej, kilka podjazdów w spokojnym tempie i próba technicznych zjazdów które wyglądają coraz lepiej. W tym elemencie zrobiłem duży krok do przodu w tym roku i bardzo się z tego cieszę.
Trening 71
Środa, 17 lipca 2019 Kategoria 50-100, avg>30km\h, Cube 2019, Samotnie, Szosa, Trening 2019
Km: | 58.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:52 | km/h: | 31.07 |
Pr. maks.: | 63.00 | Temperatura: | 21.0°C | HRmax: | 150150 ( 76%) | HRavg | 130( 66%) |
Kalorie: | 1143kcal | Podjazdy: | 300m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Pierwszy od jakiegoś czasu trening na bardziej płaskiej trasie. Żeby nie było tak łatwo to cały czas towarzyszył mi dający w kość wiatr. Zdecydowałem się na wyjazd zaraz po pracy i dzięki temu już o 15:30 siedziałem na rowerze. Pierwsze utrudnienia pojawiły się już w Jasienicy gdzie na zakorkowanym węźle przy MC Donaldzie straciłem trochę czasu. Właściwy trening mogłem zacząć dopiero po przejechaniu problematycznego odcinka. Starałem się jechać z równą mocą i pagórkowaty odcinek w Rudzicy przystopował mnie dosyć mocno. Na zjeździe nie byłem w stanie jechać mocno i równą prace zacząłem dopiero w Landeku. Silny wiatr w twarz nie przeszkadzał mi tak bardzo, noga podawała całkiem dobrze i dlatego przyjemność z jazdy była większa. Odcinek z przejazdami kolejowymi i zwężeniami przejechałem bez postojów a schody zaczęły się za Strumieniem gdy okazało się, ze wiatr zmienił kierunek i zamiast wiać w plecy to był boczny. W żaden sposób nie zdemotywowało mnie to do dalszej jazdy. Siłę wiatru odczułem dopiero w Łące gdzie by jechać z odpowiednią mocą musiałem jechać ponad 40 km/h. Niestety w Goczałkowicach znowu musiałem się zatrzymać. Straciłem tam trochę czasu ale za to Zapora była prawie pusta i mogłem bez problemów dostać się do Zabrzega. Warunki pozwoliły na szybką jazdę aż do Mazańcowic gdzie pojawił się podjazd. Przed Bielskiem stopniowo zmniejszałem tempo a ostatni kilometr przejechałem już na luzie. Fajny, szybki trening był idealną odskocznią od ciężkich sesji treningowych z podjazdami w roli głównej.
Rozjazd 17
Wtorek, 9 lipca 2019 Kategoria 50-100, blisko domu, Cube 2019, Samotnie, Szosa
Km: | 32.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:29 | km/h: | 21.57 |
Pr. maks.: | 59.00 | Temperatura: | 15.0°C | HRmax: | 135135 ( 69%) | HRavg | 102( 52%) |
Kalorie: | 396kcal | Podjazdy: | 500m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Drugi luźny wyjazd w tym tygodniu. Tym razem już trudniejsza trasa z Przegibkiem po drodze. Przez miasto głównie ścieżkami rowerowymi a sam podjazd wjechałem na zupełnym luzie. Było chłodno i po raz pierwszy od dawna użyłem rękawków i kamizelki. Niestety był to ostatni wyjazd przed TRR. Przyplątało się do mnie jakieś przeziębienie i nie chce puścić. Zmienna pogoda zrobiła swoje.