Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi PiotrKukla2 z miasteczka Bielsko-Biała. Mam przejechane 229777.38 kilometrów w tym 8243.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 25.36 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 2421965 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy PiotrKukla2.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

100-200

Dystans całkowity:59511.00 km (w terenie 254.50 km; 0.43%)
Czas w ruchu:2164:55
Średnia prędkość:27.27 km/h
Maksymalna prędkość:90.00 km/h
Suma podjazdów:675554 m
Maks. tętno maksymalne:205 (179 %)
Maks. tętno średnie:198 (101 %)
Suma kalorii:1256018 kcal
Liczba aktywności:481
Średnio na aktywność:123.72 km i 4h 31m
Więcej statystyk
  • DST 147.00km
  • Czas 05:31
  • VAVG 26.65km/h
  • VMAX 67.00km/h
  • Temperatura 23.0°C
  • HRmax 183 ( 93%)
  • HRavg 136 ( 69%)
  • Kalorie 3998kcal
  • Podjazdy 2130m
  • Sprzęt Triban 5
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trening 58

Wtorek, 19 czerwca 2018 · dodano: 29.06.2018 | Komentarze 0

Wreszcie znalazłem trochę więcej czasu na trening. Ten trening miał na celu podjęcie decyzji o dystansie na Pętli Beskidzkiej. Mając 6 godzin czasu, w głowie pojawiły się dwa podjazdy, jeden to dobrze znana Lysa Hora a drugi to nieznany Velky Polom. Planowałem jechać równym tempem i nawet się to udawało, po drodze obrałem kierunek Cieszyn. Jechało się dobrze na tyle, że pomimo walki z wiatrem dosyć szybko dojechałem do Cieszyna. Natrafiłem na utrudnienia, najpierw korki i przepychanie się przez zatłoczony Cieszyn a później zamknięta droga. Dalej jechało się już dużo lepiej, bez utrudnień. Zbyt mało piłem i powoli zaczynało brakować sił. Przed samym podjazdem małe utrudnienia, brak asfaltu na odcinku około 1 kilometra. Podczas podjazdu sporo przygód, na początek jakiś kolarz dał mi pokaz jak powinno się jeździć pod górę, może byłoby to imponujące gdyby podjazd kończył się po 200 metrach. Podjazd zacząłem swoim tempem, nie jechałem przesadnie mocno i nie walczyłem o czas. Po krótkim zjeździe spotkałem znajomych i chwilowy, nie planowany postój. Nic nie wskazywało na to, że mogą wystąpić jakieś problemy, tętno szło niebezpiecznie w górę, zaczynało mnie znowu przytykać i ostatnie kilometry podjazdu jechałem już na oparach, ograniczała mnie tylko korba a nie chciałem przepychać. W połowie stromego odcinka zauważyłem jakiegoś pechowca który prosił o pompkę. Drugi postój znowu nie był planowany i strata kolejnych 15 sekund nie robiła mi różnicy, czas i tak był mocno przeciętny. Do końca podjazdu jakoś dotrwałem i od razu zacząłem zjeżdżać. Po drodze w dół jeden postój na odzyskanie pompki i w sumie nawet szybko zjechałem w dół. Po zjeździe zatrzymałem się w przydrożnej restauracji na uzupełnienie płynów. Wodopój był konieczny i dalsza jazda była już przyjemniejsza. Dojazd do Cieszyna w mocnym tempie a dalej już spokojniej do domu. Po tym treningu jestem tak samo daleki od podjęcia decyzji o dystansie na Pętli Beskidzkiej jak przed jazdą. Chciałbym wystartować na dłuższym dystansie ale nie wiem czy będę w stanie.







  • DST 121.00km
  • Czas 04:34
  • VAVG 26.50km/h
  • VMAX 65.00km/h
  • Temperatura 19.0°C
  • HRmax 183 ( 93%)
  • HRavg 139 ( 71%)
  • Kalorie 3200kcal
  • Podjazdy 2270m
  • Sprzęt Agree GTC SL
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trening 55

Niedziela, 10 czerwca 2018 · dodano: 10.06.2018 | Komentarze 0

Bardzo dobry trening, taki jak najbardziej lubię, z dużą ilością podjazdów. Po piątkowym teście FTP jeszcze nie doszedłem do pełni sił i czułem pewien dyskomfort podczas jazdy. Żeby było przyjemniej to pojechałem na karbonowym rowerze. Wyjazd o dosyć wczesnej porze by uniknąć dużego ruchu samochodowego. Od początku jechało się ciężko, po chwili zorientowałem się, że wieje w twarz. Z wiatrem walczyłem aż do Buczkowic, przynajmniej była bardzo dobra rozgrzewka. Później wiatr nie był już tak odczuwalny ale zbliżały się podjazdy. Miałem plan by jechać cały czas na 80-100 % progu FTP. Czasy nie miały żadnego znaczenia i trzymałem się tylko wartości mocy. Pierwszy podjazd na Orle Gniazdo zacząłem za mocno, ale po chwili udało mi się osiągnąć założone tempo. Bardzo równym tempem wjechałem na szczyt. Zjazd po mokrej drodze sobie odpuściłem i do skrzyżowania dojechałem spokojnie. Droga w kierunku Soliska też szybko biegła i nie wiem kiedy znalazłem się u podnóża podjazdu na Salmopol. Rozpocząłem spokojniej i trzymałem równe tempo przez cały podjazd. Nie sprawdziłem temperatury na szczycie i zacząłem zjeżdżać, zjazd był mokry, wolny i zimny. Nie chciało mi się zatrzymywać i lekko zmarzłem. Po zjeździe mało samochodów i nawet jadąc do Czarnego było pusto na drodze. Za zaporą miła niespodzianka – nowa nawierzchnia, szkoda, że podjazd na Zameczek też nie dostał nowej bo dziur jest coraz więcej. Na Zameczek jechało się w miarę dobrze i pojechałem nieco mocniej niż dwa poprzednie podjazdy. Odcinek do Istebnej nie należał do przyjemnych, sporo żwiru i samochodów przez które musiałem kilka razy się zatrzymać. Na dodatek przestrzeliłem jeden zakręt i zjechałem inną drogą. Podjazd na Koczy Zamek miał być ostatnim, planowałem jechać przez Milówkę i Lipową do Buczkowic. Podjazd szedł topornie, na najstromszych fragmentach brakowało mi przełożeń, ledwo wjechałem na szczyt. Zaczynając zjazd zapomniałem o stanie drogi do Istebnej. Nie wiem jak udało mi się ominąć wszystkie dziury ale bez problemów zjechałem do Istebnej i zacząłem kolejny podjazd, na Kubalonkę. Nie przepadam za tym podjazdem, spora ilość wypłaszczeń nie pozwala na złapanie jakiegoś rytmu. Był to mój najsłabszy w dniu dzisiejszym podjazd. Przed zjazdem nie wiedziałem jeszcze czy pojadę przez Szczyrk czy Ustroń. Zjazd znowu nie był zbyt szybki, sporo samochodów się pojawiło i musiałem hamować. Przed rondem skręciłem na stację i skierowałem w stronę Szczyrku. Miałem chwilowy kryzys, co prawda jechałem dosyć szybko ale męczyłem się bardzo, dopiero krótki postój pozwolił odzyskać siły. Ostatni podjazd poszedł mi najlepiej, noga podawała bardzo dobrze, pod koniec podjazdu podkręciłem nieco tempo, chciałem fajnie zafiniszować ale pojawił się autobus i zepsuł zabawę. Brakło mi wody i w Szczyrku zatrzymałem się w sklepie. Uzupełniłem bidony, posiliłem się i spokojnie jechałem dalej. Po drodze jeszcze jeden krótki akcent i jeden mocniej pojechany podjazd.
Super trening zaliczony. Forma jest bardzo dobra. Jak ją utrzymam jeszcze 3 tygodnie to będę bardzo zadowolony.






  • DST 119.00km
  • Czas 03:21
  • VAVG 35.52km/h
  • VMAX 58.00km/h
  • Temperatura 19.0°C
  • HRmax 175 ( 89%)
  • HRavg 159 ( 81%)
  • Kalorie 3082kcal
  • Podjazdy 520m
  • Sprzęt Triban 5
  • Aktywność Jazda na rowerze

Gatta Prestige Race 2018 - Porażka na całej linii

Sobota, 19 maja 2018 · dodano: 20.05.2018 | Komentarze 2

Bardzo pechowy dzień, myślałem, że na ostatnich wyścigach wyczerpałem limit pecha na cały sezon a nawet kilka do przodu. Po dobrej rozgrzewce i sprawdzeniu sprzętu ustawiłem się na starcie i byłem dobrej myśli. W sektorze nie było nas dużo, maksymalnie 50 osób i zapowiadało się solidne ściganie, na rozgrzewce czułem się dobrze i miałem spore szanse przejechać cały wyścig w peletonie. Ruszyliśmy z około minutowym opóźnieniem i przez pierwsze 500 metrów nic się nie działo. Przed rondem nagle poczułem, że blokuje mi łańcuch i dobrze, że zdążyłem się zatrzymać. Okazało się, że bębenek popuścił, nie wiem jak to się mogło stać, koła są po serwisie, bębenek jest nowy i poluzować się to nie mogło. Z takim kołem nie mogłem jechać dalej i w głowie miałem już jedną myśl, rezygnacja. Po chwili jednak wziąłem się w garść i zacząłem myśleć, co zrobić by jechać dalej. Szukałem jakiejś pomocy technicznej, nie znalazłem. Na innych wyścigach był wóz techniczny z zapasowymi kołami i zestawem narzędzi, tutaj go zabrakło. Błąkałem się po okolicy startu dosyć długo, gdy byłem już zupełnie bezradny zjawił się niezawodny Mirek i oddał mi swoje koło. Miał jakiś defekt i nie mógł jechać dalej, poświęcił się dla mnie i wtedy już nie miałem wyjścia, musiałem podjąć walkę z trasą.
Ruszyłem ponad 30 minut później niż powinienem, już po kilometrze kierujący ruchem skierował mnie w lewo a miałem jechać prosto. Kolejne dziesięć minut w plecy, później mnie przeprosił ale i to mi w niczym nie pomogło i dalej mnie znowu źle skierowano. Zorientowałem się, że źle pojechałem i pozwolono mi jechać dalej. Miałem przed sobą 3-4 osobową ucieczkę z grupy M40/M50. Samotnie nie byłem w stanie ich dogonić i po szybszym odcinku wjechałem na fragment z wiatrem w twarz. Już po chwili dogoniła mnie duża grupa, już na dzień dobry kilka obelg, że mam ustąpić miejsca, zjechać z trasy, itp. Nie było to sportowe zachowanie, co prawda złapałem się z tyłu tej grupy, ale nie pchałem się do przodu bo wiem, że nie byłbym tam mile widziany. Tempo było różne, przy przyśpieszeniach łańcuch przeskakiwał na kasecie i traciłem kilka metrów, kilka razy udało się utrzymać w grupie ale w pewnym momencie brakło i straciłem tyle, że już nie dogoniłem grupy. Te 20 kilometrów było jedynymi na których mogłem jechać osłoniętym od wiatru, pozostałe 100 byłem narażony na działanie wiatru. Musiałem lekko odpuścić, miałem jeszcze sporo do przejechania a nogi nie chciały kręcić tak jak powinny. Po przejechaniu prawie 2 rund zwolniłem przy punkcie kontrolnym i upewniłem się, że mogę przejechać jeszcze regulaminowe 2 rundy, zapewniono mnie, że będę klasyfikowany a to było dla mnie najważniejsze, liczyły się punkty dla Drużyny a tych mogłem zdobyć dużo, bo frekwencja w mojej kategorii wiekowej nie była duża. Jechałem cały czas z myślą o bezpiecznym dojechaniu do mety. Tempo było coraz słabsze, nogi już nie chciały kręcić, ale starałem się jak najszybciej dotrzeć do mety. Na trzeciej rundzie jeszcze doganiałem zawodników, czwartą już przejechałem samotnie, wielokrotnie się zatrzymując, jechałem w otwartym ruchu a kierowcy nie byli zbyt wyrozumiali i kilka razy musiałem hamować i ustępować pierwszeństwa pomimo jazdy główną drogą z pierwszeństwem. W końcu przejechałem ostatni punkt kontrolny i do mety zostało niecałe 5 kilometrów. Pojechałem już ile mogłem i minąłem linię mety. Od razu poszedłem do Obsługi Mety zorientować się czy będę klasyfikowany, zapewniono mnie, że tak i byłem zadowolony, że mój upór, wysiłek i siły włożone w jazdę nie poszły na marnę. Nie po to jechałem spory kawałek Polski by odpuścić po 2 minutach wyścigu.
Kiedy zobaczyłem wyniki to się załamałem dosłownie, wszystkie zapewnienia Sędziów okazały się tylko słowami, jakbym wiedział, że tak będzie to bym to olał i nie męczył się ponad trzy godziny. Jak dla mnie to nie był wyścig dla amatorów, wyścig zaliczany do cyklu Road Maraton powinien mieć zasady takie jak obowiązują na innych wyścigach Road Maraton a nie typowe dla wyścigów Masters.
Ja wiem, że większość osób uważa mnie za mięczaka, cieniasa, osobę która nie ma pojęcia o kolarstwie i jeździ na rowerze tylko przez przypadek. Ja mam to w nosie, ale jadąc na wyścig „amatorski” chcę być traktowany jak amator a wszystko idzie nie w tą stronę co powinno. Niedługo za odpadnięcie z peletonu zaczną wyrzucać zawodników z trasy i peletonu a w tych zawodach powinno bardziej chodzić o zabawę i promocję kolarstwa a tutaj liczy się tylko ściganie. Ja nie czułem żadnej przyjemności z jazdy podczas tego wyścigu i gdyby nie zależało mi na Klasyfikacji Drużynowej to nie chciałbym za wszelką cenę ukończyć wyścigu. Czuję się rozczarowany postawą sędziów i zostałem przez nich oszukany. Po co zapewniano mnie, że będę klasyfikowany jak w rzeczywistości w wynikach mam DNF. Numer startowy za który musiałem zapłacić mogę spokojnie wyrzucić do kosza, na nic mi się nie przyda i nie mam ochoty na niego patrzeć.
Mam nadzieję, że znalazłem się już na dnie i teraz będzie tylko lepiej i szybko wrócę na swój poziom i pokażę to na zawodach.




  • DST 109.00km
  • Czas 03:56
  • VAVG 27.71km/h
  • VMAX 60.00km/h
  • Temperatura 23.0°C
  • HRmax 158 ( 81%)
  • HRavg 123 ( 63%)
  • Kalorie 2370kcal
  • Podjazdy 1360m
  • Sprzęt Triban 5
  • Aktywność Jazda na rowerze

Obóz Bukowina 6

Sobota, 12 maja 2018 · dodano: 13.05.2018 | Komentarze 0

Szósty dzień obozu był dla mnie najgorszy, pomimo dobrej pogody i niezbyt trudnej trasy moja dyspozycja była daleka od oczekiwanej i męczyłem się strasznie podczas jazdy.
Wyjazd przed 10 i dobrze znany zjazd na początek, nie szalałem zbytnio i mimo faktu, że miałem małą przewagę na początku, do głównej drogi dojechałem w grupie. Na rondzie małe komplikacje, za rondem prace porządkowe na moście, wreszcie sprzątnęli cały piasek który tam zalegał od dawna. Pierwszy podjazd nastąpił już po 4 kilometrach, krótka lecz stroma wspinaczka na Czarną Górę nie wyglądała jeszcze tak źle jak dalsza jazda. Po długim zjeździe do Trybszu i skręcie w prawo w kierunku Niedzicy utworzył się szyk i zaczęliśmy jechać po zmianach. Gdy było pod górę to wszystko wyglądało nieźle a gdy zaczął się zjazd w dół do Niedzicy to miałem problemy by utrzymać się na kole. Po drodze niebezpieczna sytuacja z samochodem, byłem wtedy na zmianie i wyprzedziłem pojazd lewą stroną, nie wszyscy zdążyli przejechać i na moment się podzieliliśmy. W Niedzicy wypadł mi baton i na moment się zatrzymaliśmy. Fajny podjazd doprowadził nas do głównej drogi prowadzącej na Nowy Sącz. Droga prowadziła niemal cały czas w dół i miałem sporo problemów by jechać tempem grupy. Szybki odcinek skończył się w Tylmanowej gdzie skręciliśmy w lewo na Ochotnicę. Tam krótka przerwa i nieco spokojniejsza jazda w górę. Podjazd był łagodny i nudny, jedyną atrakcją był popis kierowcy Opla. Końcówka podjazdu była trudniejsza i tam nastąpił podział a nawet ataki ze strony innych Jas-Kółek. Ja wjechałem swoim tempem i nagrodą był długi, techniczny zjazd, dobrze mi się zjeżdżało, w szybszej jeździe przeszkodziły samochody. Po tym zjeździe już nie było ciekawie, początkowo po nie najgorszej nawierzchni a później po bocznych dróżkach. Dojechaliśmy do bufetu w Białce. Droga do Bukowiny była wesoła, ostatni podjazd do ronda każdy pojechał swoim tempem, ja odpuściłem zupełnie i z treningu wróciłem jako ostatni. Po jeździe czułem się lepiej niż rano.






  • DST 120.00km
  • Czas 04:44
  • VAVG 25.35km/h
  • VMAX 76.00km/h
  • Temperatura 19.0°C
  • HRmax 185 ( 94%)
  • HRavg 140 ( 71%)
  • Kalorie 3251kcal
  • Podjazdy 2600m
  • Sprzęt Triban 5
  • Aktywność Jazda na rowerze

Obóz Bukowina 5

Piątek, 11 maja 2018 · dodano: 13.05.2018 | Komentarze 0

Zdecydowanie najlepszym dniem obozu był piątek i wyjazd na Śląski Dom. Pogoda od rana bardzo dobra, pomimo prognoz mówiących o burzach i deszczach. Kieszonki były wypełnione po brzegi, prócz kurtki i rękawków, nie brakło sporej ilości jedzenia.
Wyjazd po 9:30 i od razu zjazd, dobrze już znany i chciałem sobie zjechać szybciej, w pewnym momencie przy ponad 60 km/h podbiło mi koło i ledwo się wybroniłem przed wjazdem na pobocze, do końca zjechałem już wolniej. Za rondem Andrzej łapie gumę i chwila przerwy. Gdy już ruszyliśmy to chwilę trwało zanim uformowała się współpraca i jazda po zmianach. Do pierwszego podjazdu na Słowacji dojechaliśmy wspólnie, tam się podzieliło i w 3 wjechaliśmy na szczyt, ja spokojnie ruszyłem w dół, by nie stracić za dużo na zjeździe i po kilku kilometrach mnie złapali. Gdy droga prowadziła w dół, trzymałem się z tyłu, na przód wyszedłem po skręcie w prawo w kierunku Starego Smokowca. Droga prowadziła głównie w górę i dłużyła się strasznie. Po ponad 30 minutach od skrętu w prawo dojechaliśmy do podnóża podjazdu pod Hrebienok. Krótki podjazd z dosyć dużym nachyleniem. Całkiem spokojna jazda nie wchodziła w grę, miała to być rozgrzewka przed Śląskim Domem. Od razu zjechałem w dół z postojem po drodze i tam poczekałem na wszystkich. Do podnóża podjazdu pod Śląski Dom było niedaleko, wystarczyło to jednak by rozdzielić grupę. Gdy wszyscy dojechali to zaczęliśmy podjazd. Nie wiedziałem czego się spodziewać wiec nie jechałem na 100 %. Nikt chyba nie jechał na maksymalnych obrotach i po chwili zostałem sam, z przodu był jakiś kolarz na MTB. Gdy się do niego zbliżałem to on wstawał z siodełka i odjeżdżał, tak się czarowaliśmy przez niemal połowę podjazdu. Później jadąc równym tempem zostałem sam i największą przeszkodą była nawierzchnia. Miejscami nie było asfaltu a jak był to nierówny i dziurawy. Podjazd skończył się szybko, dopiero ostatnie 300 merów pojechałem bardzo mocnym tempem. Czas wyszedł dobry. Gdybym go znał i jechał na czas to spokojnie 2-3 minuty dałoby się go poprawić. Na szczycie czas na zdjęcia, posilenie się i zaopatrzenie w wodę. Zjazd wolny i asekuracyjny, by nie złapać gumy. Kiedy wszyscy dojechali to ruszyliśmy dalej, przejeżdżając przez Stary Smokowiec korciło mnie by skręcić po raz drugi tego dnia na Hrebienok. Raczej nie byłoby więcej chętnych a samotna jazda nie bardzo mi się uśmiechała. Jazda główną drogą nie należała do przyjemnych, sporo samochodów, dziur które doprowadziły do podzielenia na dwie grupki. Po czasie na moment się to zjechało ale gdy pojawił się kolarz na elektrycznym rowerze który chciał się z nami ścigać znowu zaczęło się rozrywać. Ostatecznie podzieliliśmy się na dwie grupy, jedna pojechała najprostszą drogą do Bukowiny a osoby które czuły się jeszcze na siłach dłuższą drogą przez Łapszankę. Podjazd pod Zdiar wjechaliśmy wspólnie, na długim zjeździe do Ostruni się rozjechaliśmy a kolejny podjazd na Łapszankę zaczęliśmy wspólnie. Nachylenie było spore i każdy jechał swoim tempem. W połowie podjazdu zaczęło padać a nawet lać i gdy znalazłem kawałek suchszego miejsca to zatrzymałem się by ubrać kurtkę. Otfin mnie minął a na Tomka i Marcina nie czekałem bo wiedziałem, że się nie zgubią a nie chciałem zbyt długo stać bo później nie umiałbym jechać. Na zjeździe już przestało padać i na moment zjechaliśmy się z Grzesiem. Po dojeździe do Bukowiny gdzie Otfin mi gdzieś zniknął zatrzymałem się bz rozebrać kurtkę i ruszyłem na ostatni podjazd. Po raz pierwszy na obozie jechałem ten odcinek w górę, pierwszą ściankę pokonałem bardzo topornie a druga poszła już lepiej. Na koniec chwila rozjazdu i kolejne mycie roweru i suszenie ubrań.






  • DST 113.00km
  • Czas 04:11
  • VAVG 27.01km/h
  • VMAX 67.00km/h
  • Temperatura 11.0°C
  • HRmax 168 ( 86%)
  • HRavg 129 ( 66%)
  • Kalorie 2744kcal
  • Podjazdy 1500m
  • Sprzęt Triban 5
  • Aktywność Jazda na rowerze

Obóz Bukowina 2

Wtorek, 8 maja 2018 · dodano: 13.05.2018 | Komentarze 0

Drugi dzień obozu nie zaczął się idealnie, pogoda nie była pewna i prawdopodobieństwo, że uda się przejechać całą zaplanowaną trasę i nie zmoknąć było bliskie zera. Temperatura też nie rozpieszczała i miałem dylemat, jak się ubrać, ostatecznie wybrałem bluzę i nogawki a kurtka wylądowała w kieszeni. W planie był Test FTP ale pogoda na to nie pozwoliła.
Po pierwszym zjeździe było zimno, na szczęście dalsza droga prowadziła głównie w górę więc można było się rozgrzać. Tempo było równe i szybko dojechaliśmy do skrzyżowania za granicą. Na pierwszym podjeździe tempo wzrosło i grupka się rozerwała, ostatecznie we 3 dojechaliśmy na szczyt pierwszego trudniejszego wzniesienia. Powoli zacząłem zjeżdżać, po chwili już zaczynało padać, poczekałem na resztę i gdy się zjechaliśmy to na chwile się zatrzymaliśmy i zdecydowaliśmy, że zmieniamy trasę, w międzyczasie deszcz rozpadał się na dobre. Grupa znowu się rozerwała i ostatecznie pojechaliśmy prosto a mogliśmy skręcić w lewo i skrócić trochę trasę. Dalsza droga w strugach deszczu przebiegała ścieżką rowerową poza szosą i tak aż do Spiskiej Beli. Powoli przestawało padać a moje nogi nie chciały kręcić. Na moment zostałem za grupą i dopiero gdy nachylenie wzrosło to dołączyłem do pozostałej 8. Kiedy zaczął się podjazd podkręciłem tempo, musiałem się rozgrzać i po kilku minutach mocniejszej jazdy, jechało się dużo lepiej. Fajny podjazd szybko się skończył i zacząłem zjeżdżać. Jechałem spokojnym tempem i po kilku kilometrach dojechał do mnie Tomek i wspólnie dojechaliśmy do granicy. Kiedy wszyscy dojechali to okazało się, że Grzesiowi pękła szprycha w tylnym kole. Szybkie rozebranie się, zrobiło się za ciepło i uzupełnienie kalorii. Kiedy ruszyliśmy to Otfin został trochę z tyłu i zaczekałem na niego. Szybko dogoniliśmy grupę i skręciliśmy w zupełnie nie znane mi tereny. Droga prowadziła raz w górę, raz w dół wzdłuż jeziora Czorsztyńskiego. Na znaną mi drogę wjechaliśmy w Trybsza i na koniec czekały nas jeszcze dwa podjazdy. Najpierw dosyć długi podjazd ze stromą końcówką w Czarnej Górze. Pojechałem już na luzie i dopiero na stromym odcinku podkręciłem trochę tempo. Po zjeździe rozdzieliliśmy się, część osób pojechała prosto do pensjonatu a reszta dłuższą drogą. Po drodze postój na uzupełnienie płynów i ostatni podjazd przez Brzegi. Po tym postoju starałem się już jechać spokojnie i nie zmęczony dojechałem do Bukowiny.






  • DST 106.00km
  • Czas 04:02
  • VAVG 26.28km/h
  • VMAX 63.00km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • HRmax 184 ( 94%)
  • HRavg 137 ( 70%)
  • Kalorie 2121kcal
  • Podjazdy 1800m
  • Sprzęt Triban 5
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trening 47

Wtorek, 1 maja 2018 · dodano: 01.05.2018 | Komentarze 0

Kolejny ciężki trening zaliczony. Nie wiedziałem o której wstanę i wyjadę i nie miałem konkretnego planu na trasę. Udało się wstać wcześnie rano i po spokojnej jeździe do Skoczowa dołączyłem do Jas-Kółek. Jazda do Ustronia była równa, dobre zmiany a później trochę się posypało i przy Czantorii się podzieliliśmy na dwie mniejsze grupki. Pierwsza pojechała na Kubalonkę a druga bezpośrednio na Cieńków gdzie mieliśmy się spotkać. Ja pojechałem z pierwszą grupą i spokojnym tempem dojechaliśmy do Wisły Głębce. Tam kilka osób się zatrzymało i podjazd każdy jechał swoim tempem. Mając w planie jeszcze 2-3 wjazdy na Salmopol lub Równicę wjechałem ten podjazd spokojnie. Gdybyśmy ruszali wspólnie to byłbym jako jeden z ostatnich na szczycie. Po nieco dziurawym zjeździe do Czarnego pozostał podjazd na Cieńków. Ruszyliśmy razem, początkowo jechałem dosyć spokojnie, byłem zaskoczony nową nawierzchnią, płyty zostały ale dziurawy asfalt zniknął. Drugą połowę podjazdu pojechałem już bardzo mocno i wyszedł fajny czas, lepszy o ponad minutę niż rok temu. Na szczycie dłuższa przerwa i zjazd tą samą drogą, myślałem zjechać do Malinki, innym razem sprawdzę tą dróżkę. Dalsza część treningu już samotnie, podjazdy pod Salmopol. Zdecydowałem jechać 2 razy po 20 minut. Zacząłem jeszcze przed początkiem właściwego 5 kilometrowego podjazdu i nie wiedziałem czy wjadę na szczyt przed upływem 20 minut. Początek jechałem za słabo a później mocniej a nawet za mocno i średnia moc wyszła wyższa niż moje FTP. Zjazd nawet szybki jak na ilość samochodów i drugi podjazd. Początek w tym samym miejscu i trochę równiejsza jazda, wynik niemal identyczny jak za pierwszym razem. Muszę zrobić test FTP bo strefy są już trochę zaniżone. Zjazd do Szczyrku wolny i nieprzyjemny, przejazd przez miasto też nienajlepszy i poczułem ulgę kiedy znalazłem się w Buczkowicach. Dalsza jazda już spokojniejsza i trochę zmęczony dojechałem do domu.


Podjazdy:
                     Nazwa                  Czas     Dystans   Praca            Moc                       Tętno                   Kadencja             Prędkość




  • DST 141.00km
  • Czas 05:02
  • VAVG 28.01km/h
  • VMAX 71.00km/h
  • Temperatura 26.0°C
  • HRmax 169 ( 86%)
  • HRavg 133 ( 68%)
  • Kalorie 2886kcal
  • Podjazdy 1300m
  • Sprzęt Agree GTC SL
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trening 46

Niedziela, 29 kwietnia 2018 · dodano: 01.05.2018 | Komentarze 0

Po nadrobieniu zaległości w spaniu pojechałem na spalenie kalorii, na dodatkowy kilogram nie mogę sobie pozwolić.
Wreszcie mam już swój najlepszy rower, wszystko działa idealnie i warto było czekać.
W głowie miałem dwa kierunki, Świnna Poręba lub Jabłonków. Po wyjeździe stwierdziłem, że jedyny słuszny kierunek to Czechy. Nie miałem przy sobie koron ani euro i musiałem oszczędnie gospodarować wodą i jedzeniem. Pomimo walki z wiatrem, było ciepło i wody ubywało bardzo szybko. Jedną butelkę miałem w kieszeni i musiałem z niej skorzystać już po przejechaniu granicy w Lesznej Górnej. Udało się kupić wodę i znowu miałem zapas. Nie chciałem jechać przez Trzyniec i skręciłem w równoległą drogę, później boczną, dosyć stromą dróżką dojechałem do drogi okrążającej miasto. Kawałek za miastem musiałem jechać główną drogą a dalej już równoległą do drogi przelotowej. Wydawało mi się, że wieje coraz mocniej, topornie szło i mając w głowie podjazd na Wielki Połom zrezygnowałem z tej opcji i chciałem ominąć dłuższe podjazdy. Dojechałem do Mostów i skręciłem w prawo na Szańce, nie jechałem tam nigdy od tej strony i ten podjazd wydawał mi się strasznie łatwy. Na zjeździe dogoniłem autobus i dopiero po kilku kilometrach udało mi się go wyprzedzić. Dojechałem do głównej i w lewo, jechałem cały czas główną drogą w kierunku Zwardonia. Mogłem pojechać bocznymi drogami znanymi z Road Trophy, wody zaczynało brakować a noga też nie była jakaś super. Przed wjazdem do Polski zatrzymałem się, sporo śmieci zgromadziło się w kieszeni a byle gdzie nie chciałem wyrzucać. Jak skręciłem bardziej na północ to dostałem podmuch wiatru w plecy. Wiało tak mocno, że nie jadąc mocno pobiłem swój rekord na podjeździe pod Zwardoń. Z uroku wiatru w plecy skorzystałem także w drodze do Lalik, na przeszkodzie stanęły tylko podjazdy, które były dosyć strome i na zjazd wjechałem już bez picia. W Milówce zatrzymałem się w sklepie i dalej już z bocznym wiatrem do Bielska, były momenty, że wiał bardziej w plecy ale nie długie i pod koniec brakowało już sił. Fajna trasa zaliczona, w sam raz jak na ten dzień i na spalenie sporej ilości kalorii. Jakoś w tym roku nie przywiązuję zbytnio wagi do długich dystansów i ta trasa w tych warunkach do najłatwiejszych nie należała.
 




  • DST 108.00km
  • Czas 04:19
  • VAVG 25.02km/h
  • VMAX 63.00km/h
  • Temperatura 15.0°C
  • HRmax 192 ( 98%)
  • HRavg 142 ( 72%)
  • Kalorie 1974kcal
  • Podjazdy 2000m
  • Sprzęt Triban 5
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trening 45

Piątek, 27 kwietnia 2018 · dodano: 01.05.2018 | Komentarze 0

Konkretny trening z podjazdami w roli głównej. Mało jeździłem w tym roku po górach i trzeba to nadrobić. Planowałem 4-6 podjazdów i zaliczyłem 5. Na pierwszy ogień poszedł dosyć trudny odcinek na Orle gniazdo, podjazd nie jest zbyt długi ale zmienne nachylenie i jakość nawierzchni powoduje, że daje po nogach. Starałem się jechać z jak najwyższą kadencją i umiarkowanym tempem. Czas wyszedł taki sobie, po wolnym zjeździe stromym fragmentem, sporo samochodów i pieszych w Szczyrku. Jakoś dostałem się na główną drogę, tradycyjnie w stronę Soliska jechałem pod wiatr. Noga nie kręciła najlepiej i trochę cierpiałem, przed podjazdem minąłem Angelę i Marcina zjeżdżających w dół. Podjazd na Salmopol też nie poszedł najlepiej, czas wyszedł średni, nie jechałem przesadnie mocno ale spodziewałem się, nieco lepszego wyniku. Zjazd zimny, wolny i nieprzyjemny. Nie mogłem się zagrzać i już miałem zrezygnować z mocnej jazdy na Kubalonkę. Przemogłem się i postanowiłem jechać mocno, na tyle ile mogę przez 10 minut. Mocną jazdę rozpocząłem tam, gdzie zawsze zaczynam mierzyć czas, od początku ruszyłem mocno, mocniej niż zwykle i trzymałem równy poziom przez większą część podjazdu, pod koniec przyśpieszyłem i na samą końcówkę mnie brakło. Udało się wjechać w niecałe 10 minut, z poprzedniego czasu urwałem ponad 30 sekund. Przy moim obecnym FTP wynik z 10 minut powinien być trochę niższy, więc moje FTP poszło nieco do góry. Po tym przepaleniu nie miałem zamiaru już jechać mocno i pozostałe 2 podjazdy pokonałem spokojniejszym tempem. Pierwsze Stecówka z Istebnej, wjechałem do rozwidlenia i zjechałem Doliną Czarnej Wisełki. Na deser pozostał najdłuższy podjazd dnia, Salmopol od Wisły. Tutaj noga kręciła już dużo lepiej i całkiem przyjemnie się podjeżdżało. Na zjeździe kilka samochodów i dosyć wolna jazda, nie było za ciepło i nawet mi to pasowało. Do Bielska już raczej na luzie i spokojny przejazd przez miasto. Noga na podjazdach coraz lepsza.





  • DST 113.00km
  • Czas 04:10
  • VAVG 27.12km/h
  • Temperatura 19.0°C
  • Kalorie 2178kcal
  • Podjazdy 600m
  • Sprzęt Triban 5
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dojazd, Rozgrzewka i Powrót

Sobota, 14 kwietnia 2018 · dodano: 14.04.2018 | Komentarze 0


Kategoria 100-200, Samotnie, Szosa