Wpisy archiwalne w kategorii
Maraton
Dystans całkowity: | 4876.00 km (w terenie 14.00 km; 0.29%) |
Czas w ruchu: | 172:50 |
Średnia prędkość: | 28.21 km/h |
Maksymalna prędkość: | 90.00 km/h |
Suma podjazdów: | 73677 m |
Maks. tętno maksymalne: | 205 (103 %) |
Maks. tętno średnie: | 198 (101 %) |
Suma kalorii: | 115378 kcal |
Liczba aktywności: | 40 |
Średnio na aktywność: | 121.90 km i 4h 19m |
Więcej statystyk |
Pętla Beskidzka 2013
Sobota, 6 lipca 2013 Kategoria w grupie, Szosa, Samotnie, Maraton, 100-200
Km: | 157.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 05:43 | km/h: | 27.46 |
Pr. maks.: | 75.00 | Temperatura: | 23.0°C | HRmax: | 191191 ( 95%) | HRavg | 151( 75%) |
Kalorie: | 4723kcal | Podjazdy: | 2700m | Sprzęt: Triban 5 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Drugi start w tym roku. Tego wyścigu odpuścić nie mogłem, jest stałym punktem w moim kalendarzu. Pogoda była ok. Wybrałem dłuższy dystans, pomimo obaw czy go przejadę.
Start nastąpił o 9:00 pod skocznią. Ustawiłem się z tyłu i podjazd na Zameczek zaczynałem w ogonie, wyprzedziłem kilkadziesiąt osób i do Istebnej Zaolzia mnie nikt nie wyprzedził, tam podpiąłem się pod większą grupkę i tak razem jechaliśmy pod Zwardoń, na podjazdach urywałem się a na zjazdach mnie doganiali. Od Zwardonia do Milówki jechałem sam, po drodze dając dwie dętki pechowcom. Od Milówki do Targanic w grupie, z postojem na bufecie. Ostatnie 60 km już samotnie tempem wycieczkowym. Wynik dobry, mogło być lepiej.
8/8 H
67/121 OPEN
Start nastąpił o 9:00 pod skocznią. Ustawiłem się z tyłu i podjazd na Zameczek zaczynałem w ogonie, wyprzedziłem kilkadziesiąt osób i do Istebnej Zaolzia mnie nikt nie wyprzedził, tam podpiąłem się pod większą grupkę i tak razem jechaliśmy pod Zwardoń, na podjazdach urywałem się a na zjazdach mnie doganiali. Od Zwardonia do Milówki jechałem sam, po drodze dając dwie dętki pechowcom. Od Milówki do Targanic w grupie, z postojem na bufecie. Ostatnie 60 km już samotnie tempem wycieczkowym. Wynik dobry, mogło być lepiej.
8/8 H
67/121 OPEN
Velo Carpathica 2012
Sobota, 22 września 2012 Kategoria Road Maraton 2012, Maraton, 100-200, Samotnie, Szosa, w grupie
Km: | 125.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 04:16 | km/h: | 29.30 |
Pr. maks.: | 70.00 | Temperatura: | 12.0°C | HRmax: | 188188 ( 94%) | HRavg | 154( 77%) |
Kalorie: | 3511kcal | Podjazdy: | 1600m | Sprzęt: Cross Peleton | Aktywność: Jazda na rowerze |
Ostatni start w tym sezonie. Tradycyjnie sezon Road Maraton kończy się w Bieszczadach. Dojazd w Bieszczady jest męczący. Z domu wyjechałem o 7:45 a w Ustrzykach Dolnych byłem o 18:30. Zakwaterowałem się wspólnie z Teamem w pięknie położonym ośrodku noclegowym, potem szybka kolacja i odebranie numerów startowych. Późne rozmowy do późna i sen.
Sobota przywitała nas lekką mgłą i niska temperaturą. Po niezbyt obfitym śniadaniu, pojechałem na rozgrzewkę. Ostatnie dni nierowerowe nie wrożyły niczego dobrego. Start nastąpił o 9:05. Tempo nie było jakos szczególnie zabójcze, peletonik stopniowo malał, po wyjechaniu z Ustrzyk Dolnych ktoś wjechał mi w koło, udało sie wypiąć i zatrzymać bez gleby. Koło czałe, przerzutka cała, jadę dalej. Po kilku minutach gonitwy łapię peletonik. Na jednej z hopek zostałem z tyłu, peletonik się podzielił, znowu gonitwa, zjazdy, trochę płaskiego i ostatecznie przed kolejnym podjazdem doszedłem grupę. Niestety po chwili złapał mnie kryzys, musiałem się zatrzymać, rozważałem rezygnację, odetchnąłem, zdjąłem kurtkę, było już cieplej i ruszyłem dalej. Dogoniłem jakąś dwójkę i jechaliśmy dalej w trzech. Niestety tempo było spacerowe ~20km/h, brak współpracy spowodował że urwalem tą dwójke i szybko doskoczyłem do kolejnej dwójki, podobna sytuacja jak poprzednio i znowu się urywam. Przed Ustrzykami Dolnymi dojechałem do jakiejś czwórki z dziewczyną na czele. Zacząłem ciągnąć, znowu nikt nie chcial współpracować, kolejny atak i zostawiłem resztę w tyle. Przez kolejne kilometry jadę sam, na szczycie następnego podjazdu zatrzymałem sie wysmarkać nos i jechałem dalej. Na zjeździe gdzie rok temu odpadłem z czołówki tym razem nic sie nie dzieje. W okolicy Cisnej zrobilo się niebezpiecznie, na liczniku 40km/h, droga zablokowana, klamki na maksa i udało się zatrzymać. Jak można wyprzedzać na łuku drogi? Dalsza jazda do bufetu bez przygód. Na bufecie wziąłem banany do kieszonki i ruszyłem dalej. Dogoniłem dwójkę, dziewczynę z Nutraxxa i jej towarzysza i jechaliśmy dalej razem, ciągnąłem na podjazdach, na zjazdach tzrymalem koło i tak w kółko. Przed Polańczykiem dochodzimy grupę z Ewą, uszkodzone koło Ewy sparwiło że przegrała rywalizację z Sylwią. Grupę urwałem w Polańczyku i dalej jechałem już sam do mety.
Maraton bardzo nie udany jak dla mnie, ostatnie miejsce w kategorii i połowa stawki open. Po maratonie szybko się pozbierałem i późnym wieczorem byłem już w domu.
Wynik:
6/6H
23/43 OPEN
Sobota przywitała nas lekką mgłą i niska temperaturą. Po niezbyt obfitym śniadaniu, pojechałem na rozgrzewkę. Ostatnie dni nierowerowe nie wrożyły niczego dobrego. Start nastąpił o 9:05. Tempo nie było jakos szczególnie zabójcze, peletonik stopniowo malał, po wyjechaniu z Ustrzyk Dolnych ktoś wjechał mi w koło, udało sie wypiąć i zatrzymać bez gleby. Koło czałe, przerzutka cała, jadę dalej. Po kilku minutach gonitwy łapię peletonik. Na jednej z hopek zostałem z tyłu, peletonik się podzielił, znowu gonitwa, zjazdy, trochę płaskiego i ostatecznie przed kolejnym podjazdem doszedłem grupę. Niestety po chwili złapał mnie kryzys, musiałem się zatrzymać, rozważałem rezygnację, odetchnąłem, zdjąłem kurtkę, było już cieplej i ruszyłem dalej. Dogoniłem jakąś dwójkę i jechaliśmy dalej w trzech. Niestety tempo było spacerowe ~20km/h, brak współpracy spowodował że urwalem tą dwójke i szybko doskoczyłem do kolejnej dwójki, podobna sytuacja jak poprzednio i znowu się urywam. Przed Ustrzykami Dolnymi dojechałem do jakiejś czwórki z dziewczyną na czele. Zacząłem ciągnąć, znowu nikt nie chcial współpracować, kolejny atak i zostawiłem resztę w tyle. Przez kolejne kilometry jadę sam, na szczycie następnego podjazdu zatrzymałem sie wysmarkać nos i jechałem dalej. Na zjeździe gdzie rok temu odpadłem z czołówki tym razem nic sie nie dzieje. W okolicy Cisnej zrobilo się niebezpiecznie, na liczniku 40km/h, droga zablokowana, klamki na maksa i udało się zatrzymać. Jak można wyprzedzać na łuku drogi? Dalsza jazda do bufetu bez przygód. Na bufecie wziąłem banany do kieszonki i ruszyłem dalej. Dogoniłem dwójkę, dziewczynę z Nutraxxa i jej towarzysza i jechaliśmy dalej razem, ciągnąłem na podjazdach, na zjazdach tzrymalem koło i tak w kółko. Przed Polańczykiem dochodzimy grupę z Ewą, uszkodzone koło Ewy sparwiło że przegrała rywalizację z Sylwią. Grupę urwałem w Polańczyku i dalej jechałem już sam do mety.
Maraton bardzo nie udany jak dla mnie, ostatnie miejsce w kategorii i połowa stawki open. Po maratonie szybko się pozbierałem i późnym wieczorem byłem już w domu.
Wynik:
6/6H
23/43 OPEN
Rajcza Tour 2012
Sobota, 15 września 2012 Kategoria 100-200, Maraton, Road Maraton 2012, Samotnie, Szosa, w grupie
Km: | 111.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 04:04 | km/h: | 27.30 |
Pr. maks.: | 69.00 | Temperatura: | 11.0°C | HRmax: | 191191 ( 96%) | HRavg | 153( 77%) |
Kalorie: | 3423kcal | Podjazdy: | 1200m | Sprzęt: Cross Peleton | Aktywność: Jazda na rowerze |
Kolejny maraton zaliczony. Mój występ lepiej przemilczeć. Zamiast leżeć z łóżku męczyłem sie na trasie. Niestety jazda z grypą to zły pomysł.
W Rajczy zjawiłem się o 8:00. Było trochę zimno-8 stopni. O 10:00 zrobiłem krótką rozgrzewkę i ustawiłem się na starcie. Stanąłem z tyłu, ponieważ nie lubię przepychanki jaka była w czubie i ruszyliśmy na trasę. Po około 2 kilometrach już pierwsze ofiary leżały na asfalcie i zostałem przyblokowany, ledwo ich wyminąłem, o zatrzymaniu nie było mowy, gnałem dalej, peleton już był mocno rozciągnięty, do Nieledwi dojechałem w ogonie i pod Kotelnicę cisnąłem i udało się nadrobić kilka pozycji, na stromym i krętym zjeździe w kierunku Tarlicznego znowu trochę odstałem, po drodze znowu kilka ofiar, stało na poboczu. Tam skończyło się dobre, dalsza jazda była już męcząca, nie mogłem wejść na normalne obroty, tętno skakało. Do Milówki dojechałem z Przemkiem z Krakowa a dalej jechałem sam przez większosć trasy. Zjazd w kierunku Węgierskiej Gorki poszedł fatalnie, cały czas zaledwie 25-30km/h. Kolejne odcinki to już tylko wolniej i wolniej. Trochę odżyłem na podjeździe pod Poloka. Na zjeździe dwa razy hamowałem ponieważ ktoś leżał na asfalcie i dalsza jazda była już podobna. Do Korbielowa dojechałem sam i tam w 3 wjechaliśmy na bufet i ruszyliśmy dalej goniąc jeszcze jedna osobę, znowu gleba kolarza przy moim zejściu ze zmiany i dalej we trzech gnamy w kierunku Namiestowa. W Połowie zjazdu zostaję sam, jeden złapał kapcia a drugi odjechał. przez Namiestowo jechaliśmy we dwóch a potem zostałem sam i zaczekałem na dwójkę. We trzech zgodnie współpracujac dojechaliśmy do Nowota, tam jeszcze kogoś złapaliśmy i razem dojechaliśmy prawie do mety. Przed kreska mija nas czołówka z GIGA z Kamilem Majem na czele, rozpocząłem sprint i wjechałem tuz za Kamilem do mety.
Chwila odpoczynku, bufet i zjazd w towarzystwie dużo lepszych kolarzy do Rajczy.
Makaron trochę postawił mnie na nogi, wypiłem kilka herbat i wróciłem do domu.
W Rajczy zjawiłem się o 8:00. Było trochę zimno-8 stopni. O 10:00 zrobiłem krótką rozgrzewkę i ustawiłem się na starcie. Stanąłem z tyłu, ponieważ nie lubię przepychanki jaka była w czubie i ruszyliśmy na trasę. Po około 2 kilometrach już pierwsze ofiary leżały na asfalcie i zostałem przyblokowany, ledwo ich wyminąłem, o zatrzymaniu nie było mowy, gnałem dalej, peleton już był mocno rozciągnięty, do Nieledwi dojechałem w ogonie i pod Kotelnicę cisnąłem i udało się nadrobić kilka pozycji, na stromym i krętym zjeździe w kierunku Tarlicznego znowu trochę odstałem, po drodze znowu kilka ofiar, stało na poboczu. Tam skończyło się dobre, dalsza jazda była już męcząca, nie mogłem wejść na normalne obroty, tętno skakało. Do Milówki dojechałem z Przemkiem z Krakowa a dalej jechałem sam przez większosć trasy. Zjazd w kierunku Węgierskiej Gorki poszedł fatalnie, cały czas zaledwie 25-30km/h. Kolejne odcinki to już tylko wolniej i wolniej. Trochę odżyłem na podjeździe pod Poloka. Na zjeździe dwa razy hamowałem ponieważ ktoś leżał na asfalcie i dalsza jazda była już podobna. Do Korbielowa dojechałem sam i tam w 3 wjechaliśmy na bufet i ruszyliśmy dalej goniąc jeszcze jedna osobę, znowu gleba kolarza przy moim zejściu ze zmiany i dalej we trzech gnamy w kierunku Namiestowa. W Połowie zjazdu zostaję sam, jeden złapał kapcia a drugi odjechał. przez Namiestowo jechaliśmy we dwóch a potem zostałem sam i zaczekałem na dwójkę. We trzech zgodnie współpracujac dojechaliśmy do Nowota, tam jeszcze kogoś złapaliśmy i razem dojechaliśmy prawie do mety. Przed kreska mija nas czołówka z GIGA z Kamilem Majem na czele, rozpocząłem sprint i wjechałem tuz za Kamilem do mety.
Chwila odpoczynku, bufet i zjazd w towarzystwie dużo lepszych kolarzy do Rajczy.
Makaron trochę postawił mnie na nogi, wypiłem kilka herbat i wróciłem do domu.
Road Trophy 2012 Etap 3
Niedziela, 12 sierpnia 2012 Kategoria Maraton, Road Maraton 2012, Samotnie, Szosa, w grupie
Km: | 97.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 03:29 | km/h: | 27.85 |
Pr. maks.: | 67.00 | Temperatura: | 15.0°C | HRmax: | 188188 ( 94%) | HRavg | 152( 76%) |
Kalorie: | 2430kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Cross Peleton | Aktywność: Jazda na rowerze |
Ostatni etap miał prowadzić przez Słowacje, tak się cieszyłem bo lubię tam jeździć, niestety warunki pogodowe zmusiły do zmiany trasy, do pokonania mieliśmy 5 rund po 17km z podjazdem na Zameczek.
Rano wstałem wcześnie, ubrałem się, przebiegłem jedno kółeczko na rozgrzewkę, zjadłem śniadanie, przebrałem sie i ustawiłem się na starcie.
Start nastąpił o 9:00, mocne tempo na początku dyktowali kolarze DSR, NUTRAXX i Bikeholicy, prędkości dochodziły do 40km/h, mimo trzymania koła traciłem kontakt z czołówką, na Stecówkę wjechałem w 5 grupce ze stratą około 3 minut do czołówki. Na zjeździe trzymałem koło grupy i po mocnych zmianach dojechalismy do początku podjazdu pod Zameczek, tam udało się uciec i wylądować na czele kolejnej grupy z którą potem dojechałem do mety. Na zjeździe udało się utrzymać w grupie i do kolejnego podjazdu dojechaliśmy razem. Na podjeździe się oderwałem i wjechałem tuż za rzobitkami grupy przed nami, na bufecie wziąłem prowiant na kolejną rundę i pojechalem dalej sam. Pod Kubalonką złapała mnie grupa i znowu razem po zmianach dojechaliśmy do podjazdu pod Zameczek. Tam udało sie zrobić niezłą przwewagę, postój na bufecie i jazda, dojechałem aż do Nowej Osady gdzie mnie dopadła grupa. Kolejny podjazd pod Zameczek trochę odpuściłem i wjechałem w 4 osobowej grupce, znowu bufet i sam jadę dalej, na zjeździe dochodzi mnie grupa już mniej liczna i razem ciągniemy dalej. Złapalismy kilka osób z przodu i 3 osoby zostały zdublowane, pod Nową Osadą dzieli się grupa na 3 części, pierwsza odjeżdża, druga jedzie 20 metrów przed nami, jechalem z Dorotą z Bikeholików, ponieważ już nie wytzrymywała szarpanego tempa, razem dojechalismy do podjazdu pod Zameczek.Ostatni podjazd poszedł nieźle i na metę wjechałem w dobrej dyspozycji. Dzisiejsza trasa nie sprzyjała ucieczkom, jak wjechałeś na pierwszą rundę tak skończyłeś wyścig.
Na mecie wypiłem herbatę, chwilę postalem, znowu zaczżeło lać i zjechałem do biura.
Szybki prysznic, obiad, pakowanie i dekoracja. Ukończyłem wyscig.
Ta impreaz ma jedyny w swoim rodzaju klimat, tam trzeba być by go poczuć.
Wynik:03:30:05
3/4 H +00:27:06
63/106 OPEN +00:28:05
Końcowe:09:46:32
3/3 H +01:50:42
62/80 OPEN +01:59:15
Fotki:
Rano wstałem wcześnie, ubrałem się, przebiegłem jedno kółeczko na rozgrzewkę, zjadłem śniadanie, przebrałem sie i ustawiłem się na starcie.
Start nastąpił o 9:00, mocne tempo na początku dyktowali kolarze DSR, NUTRAXX i Bikeholicy, prędkości dochodziły do 40km/h, mimo trzymania koła traciłem kontakt z czołówką, na Stecówkę wjechałem w 5 grupce ze stratą około 3 minut do czołówki. Na zjeździe trzymałem koło grupy i po mocnych zmianach dojechalismy do początku podjazdu pod Zameczek, tam udało się uciec i wylądować na czele kolejnej grupy z którą potem dojechałem do mety. Na zjeździe udało się utrzymać w grupie i do kolejnego podjazdu dojechaliśmy razem. Na podjeździe się oderwałem i wjechałem tuż za rzobitkami grupy przed nami, na bufecie wziąłem prowiant na kolejną rundę i pojechalem dalej sam. Pod Kubalonką złapała mnie grupa i znowu razem po zmianach dojechaliśmy do podjazdu pod Zameczek. Tam udało sie zrobić niezłą przwewagę, postój na bufecie i jazda, dojechałem aż do Nowej Osady gdzie mnie dopadła grupa. Kolejny podjazd pod Zameczek trochę odpuściłem i wjechałem w 4 osobowej grupce, znowu bufet i sam jadę dalej, na zjeździe dochodzi mnie grupa już mniej liczna i razem ciągniemy dalej. Złapalismy kilka osób z przodu i 3 osoby zostały zdublowane, pod Nową Osadą dzieli się grupa na 3 części, pierwsza odjeżdża, druga jedzie 20 metrów przed nami, jechalem z Dorotą z Bikeholików, ponieważ już nie wytzrymywała szarpanego tempa, razem dojechalismy do podjazdu pod Zameczek.Ostatni podjazd poszedł nieźle i na metę wjechałem w dobrej dyspozycji. Dzisiejsza trasa nie sprzyjała ucieczkom, jak wjechałeś na pierwszą rundę tak skończyłeś wyścig.
Na mecie wypiłem herbatę, chwilę postalem, znowu zaczżeło lać i zjechałem do biura.
Szybki prysznic, obiad, pakowanie i dekoracja. Ukończyłem wyscig.
Ta impreaz ma jedyny w swoim rodzaju klimat, tam trzeba być by go poczuć.
Wynik:03:30:05
3/4 H +00:27:06
63/106 OPEN +00:28:05
Końcowe:09:46:32
3/3 H +01:50:42
62/80 OPEN +01:59:15
Fotki:
Road Trophy 2012© Piotrek92
Road Trophy 2012© Piotrek92
Road Trophy 2012© Piotrek92
Road Trophy 2012© Piotrek92
Road Trophy© Piotrek92
Road Trophy 2012 Etap 2
Sobota, 11 sierpnia 2012 Kategoria 50-100, Maraton, Road Maraton 2012, Samotnie, Szosa, w grupie
Km: | 83.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 03:13 | km/h: | 25.80 |
Pr. maks.: | 57.00 | Temperatura: | 10.0°C | HRmax: | 174174 ( 87%) | HRavg | 138( 69%) |
Kalorie: | 1867kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Cross Peleton | Aktywność: Jazda na rowerze |
Sobota przywitała nas deszczem i niską temperaturą. Start był o 9:00 więc było mało czasu, bo szybkim śniadaniu, krótkiej rozgrzewce i szybkim przebraniu stanąłem na starcie. Okazało się że ponad 30 osób zrezygnowało z jazdy w dzisiejszym etapie, w tym jeden rywal z kategorii więc miałem łatwe zadanie, dojechać do mety.
Na samym starcie odpuściłem, pod Stecówkę wjeżdżałem jako jeden z ostatnich. Na Kubalonce złapałem sie do grupki i razem zjeżdżaliśmy, zjeżdżałem bardzo wolno, było starsznie ślisko. W Głębcach grupa podzieliła się na dwie części, jechałem w tej drugiej pilnując dziewczyny z Nutraxxa. W tej grupce spokojnym tempem dojechaliśmy do podnóża podjazdu na Slamopol i tam grupa sie podzieliła, dojechałem do kolejnej grupki prowadzonej przez Gienka i Kasię Szukających Sponsorów i razem jechaliśmy dalej, w Szczyrku część osob się zagapiła i skręciła w prawo a dzisiaj jechaliśmy przez rondo w Buczkowicach, był to skrót ponieważ dalej wyprzedziliśmy osoby które zostały za nami pod Salmopolem. W tej grupce dojechałem do bufetu i tam się zatrzymałem. Po długim około 15 minutowym postoju ruszyłem dalej, do Lipowej jechałem samotnie, tam doszedłem i wyprzedziłem jednego Bikeholika. W Radziechowych pojechałem w kierunku Wieprza bo tak prowadziła trasa, jak się okazało byłem jednym z nielicznych którzy tam pojechali a reszta skracała przez Przybędzę. Samotnie dotarłem do Węgierskiej Górki, tam trochę postałem, zablokowane drogi i chodniki. Za Węgierską Górką złapałem dziewczynę z Nutraxxa i razem jechaliśmy dalej. Za Milówką wyprzedziłem kolejne osoby które były z tyłu i mnie nie wyprzedzały. Spokojnie dojechaliśmy do mety.
Ciepła herbata dobrze mi zrobiła i razem z Łukaszem zjechałem do biura. Ciepły prysznic, obiad, czyszczenie sprzętu trwające ponad 2 godziny. Dekoracja i wieczorne spotkanie przebiegło w miłej atmosferze. Szybko położyłem się spać. Dzisiejszy etap całkowice odpusciłem, nie było co się wysilać, warunki nie pozwalały na szaleństwa.
Wynik:03:27:47
3/3 H +00:56:21
74/84 OPEN +00:57:19
Fotki:
Na samym starcie odpuściłem, pod Stecówkę wjeżdżałem jako jeden z ostatnich. Na Kubalonce złapałem sie do grupki i razem zjeżdżaliśmy, zjeżdżałem bardzo wolno, było starsznie ślisko. W Głębcach grupa podzieliła się na dwie części, jechałem w tej drugiej pilnując dziewczyny z Nutraxxa. W tej grupce spokojnym tempem dojechaliśmy do podnóża podjazdu na Slamopol i tam grupa sie podzieliła, dojechałem do kolejnej grupki prowadzonej przez Gienka i Kasię Szukających Sponsorów i razem jechaliśmy dalej, w Szczyrku część osob się zagapiła i skręciła w prawo a dzisiaj jechaliśmy przez rondo w Buczkowicach, był to skrót ponieważ dalej wyprzedziliśmy osoby które zostały za nami pod Salmopolem. W tej grupce dojechałem do bufetu i tam się zatrzymałem. Po długim około 15 minutowym postoju ruszyłem dalej, do Lipowej jechałem samotnie, tam doszedłem i wyprzedziłem jednego Bikeholika. W Radziechowych pojechałem w kierunku Wieprza bo tak prowadziła trasa, jak się okazało byłem jednym z nielicznych którzy tam pojechali a reszta skracała przez Przybędzę. Samotnie dotarłem do Węgierskiej Górki, tam trochę postałem, zablokowane drogi i chodniki. Za Węgierską Górką złapałem dziewczynę z Nutraxxa i razem jechaliśmy dalej. Za Milówką wyprzedziłem kolejne osoby które były z tyłu i mnie nie wyprzedzały. Spokojnie dojechaliśmy do mety.
Ciepła herbata dobrze mi zrobiła i razem z Łukaszem zjechałem do biura. Ciepły prysznic, obiad, czyszczenie sprzętu trwające ponad 2 godziny. Dekoracja i wieczorne spotkanie przebiegło w miłej atmosferze. Szybko położyłem się spać. Dzisiejszy etap całkowice odpusciłem, nie było co się wysilać, warunki nie pozwalały na szaleństwa.
Wynik:03:27:47
3/3 H +00:56:21
74/84 OPEN +00:57:19
Fotki:
Road Trophy 2012© Piotrek92
Road Trophy 2012© Piotrek92
Road Trophy 2012© Piotrek92
Road Trophy 2012 Etap 1
Piątek, 10 sierpnia 2012 Kategoria 50-100, Maraton, Road Maraton 2012, Samotnie, Szosa, w grupie
Km: | 73.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:49 | km/h: | 25.92 |
Pr. maks.: | 77.00 | Temperatura: | 18.0°C | HRmax: | 179179 ( 90%) | HRavg | 153( 77%) |
Kalorie: | 1996kcal | Podjazdy: | 1650m | Sprzęt: Cross Peleton | Aktywność: Jazda na rowerze |
Najważniejszy start w tym roku mam już za sobą. Niestety wynik dużo poniżej moich oczekiwań. Ostatnie tygodnie przed wyścigiem nie należały do udanych, wczasy bez roweru, praca, brak pogody, awarie sprzętu, itp. Road Trophy jest szczególną imprezą, takim małym kolarskim świętem wśród kolarzy amatorów. Organizacja na wysokim poziomie, obstawa mocna w tym roku, zapowiadała sie ostra walka od poczatku do końca. Od czwartku do Istebnej zjeżdzali się kolarze z całej Polski a nawet z sąsiednich krajów. Na starcie stanęło 118 zawodników.
Pierwszego dia start był o 12:00, było sporo czasu by zjeść śniadanie, przebrać sie, przygotować sprzęt i rozgrzać. Po pysznym śniadaniu, prysznicu wyjechałem na rozgrzewkę, zrobiłem 10 okrążeń wokół boiska i potem podjazd pod OSP i dwa kółka i stanąłem na starcie w samym tyle sektora.
O 12:00 nastąpił start peletonu. Runda honorowa z Zaolzia przez Rastokę i Zimną Wodę prowadziła na Koczy Zamek. Już na samym starcie tempo było mocne i trzeba było ciągnąć by nie zostać z tyłu, niestety brakuje mi mocy na płaskim i starciłem sporo już na starcie. Pierwszy podjazd na trasie to Koniakowska od szkoły w Rastoce. Jadę gdzieś w tyle stawki, pod koniec pierwszego sztywnego odcinka z płytami zostałem zablokowany przez 2 osoby i musiałem zejść z roweru, pierwszy i niestety nie ostatni raz tego dnia. Dalszą część podjazdu pokonałem w siodle na 39x25, na Koczym Zamku byłem sam i zacząłem zjazd do Jaworzynki. Na zjeździe łapię się do licznej grupy i ciągnę, miejscami ponad 75km/h, przed rondem strzelam i grupa odjeżdża. Od ronda znowu dwie hopki po 8 i 10%, doganiam grupę która się dzieli i koło kościoła jestem na czele i znowu zjeżdżamy, tracę, dobrze bo w naszej grupie jeden nie wyrobił zakrętu i zaliczył trawkę. Na dole Piotrek z Nutraxxa zmienia dętke, znowu ma pecha. Podjazd pod Zapasieki wziąłem szybko i równo, urwałem grupę i prawie złapałem kolejną, niestety pięć razy musiałem hamować do zera i nie było szans dojechać. Na zjeździe w kierunku Jaworzynki łapie mnie trzech kolarzy i razem jedziemy dalej w kierunku Czech. W Czechach łapiemy kolejnych dwóch i jedziemy w sześciu. Na bufecie dwójka próbuje odjechać, dojechałem do nich ciągnąc reszte i dalej jechaliśmy razem, w Mostach spadł mi łańcuch i trochę starciłem, dogoniłem ich na hopce i do Bukowca jechaliśmy razem, współpracując i dając mocne zmiany straciłem sporo sił i strzeliłem jeszcze przed podjazdem w kierunku Jasnowic. Ogarnęła mnie taka niemoc że nie byłem w stanie jechać, ledwo się toczyłem, w bidonie brakowało już wody i wszyscy co mnie dochodzili to mnie mijali. Do Istebnej jakoś wjechałem a potem kazdy stromszy podjazd to spacerek, było ich kilka, nie miałem siły nawet prowadzić roweru, dopiero ostatnie 2 kilometry dojechałem juz na rowerze.
Na mecie odzyskałem trochę sił i zjechałem na dół do Zaolzia przez centrum Istebnej.
Po prysznicu, obiedzie i odpoczynku, poszedłem na dekorację.Stanąłem na pudle tylko dlatego że nie było konkurencji. Po dekoracji kolacja, rozmowy ze znajomymi, prysznic, sen.
Wynik:02:48:39
3/4H +00:27:18
74/115 OPEN +00:33:49
Fotki:
Pierwszego dia start był o 12:00, było sporo czasu by zjeść śniadanie, przebrać sie, przygotować sprzęt i rozgrzać. Po pysznym śniadaniu, prysznicu wyjechałem na rozgrzewkę, zrobiłem 10 okrążeń wokół boiska i potem podjazd pod OSP i dwa kółka i stanąłem na starcie w samym tyle sektora.
O 12:00 nastąpił start peletonu. Runda honorowa z Zaolzia przez Rastokę i Zimną Wodę prowadziła na Koczy Zamek. Już na samym starcie tempo było mocne i trzeba było ciągnąć by nie zostać z tyłu, niestety brakuje mi mocy na płaskim i starciłem sporo już na starcie. Pierwszy podjazd na trasie to Koniakowska od szkoły w Rastoce. Jadę gdzieś w tyle stawki, pod koniec pierwszego sztywnego odcinka z płytami zostałem zablokowany przez 2 osoby i musiałem zejść z roweru, pierwszy i niestety nie ostatni raz tego dnia. Dalszą część podjazdu pokonałem w siodle na 39x25, na Koczym Zamku byłem sam i zacząłem zjazd do Jaworzynki. Na zjeździe łapię się do licznej grupy i ciągnę, miejscami ponad 75km/h, przed rondem strzelam i grupa odjeżdża. Od ronda znowu dwie hopki po 8 i 10%, doganiam grupę która się dzieli i koło kościoła jestem na czele i znowu zjeżdżamy, tracę, dobrze bo w naszej grupie jeden nie wyrobił zakrętu i zaliczył trawkę. Na dole Piotrek z Nutraxxa zmienia dętke, znowu ma pecha. Podjazd pod Zapasieki wziąłem szybko i równo, urwałem grupę i prawie złapałem kolejną, niestety pięć razy musiałem hamować do zera i nie było szans dojechać. Na zjeździe w kierunku Jaworzynki łapie mnie trzech kolarzy i razem jedziemy dalej w kierunku Czech. W Czechach łapiemy kolejnych dwóch i jedziemy w sześciu. Na bufecie dwójka próbuje odjechać, dojechałem do nich ciągnąc reszte i dalej jechaliśmy razem, w Mostach spadł mi łańcuch i trochę starciłem, dogoniłem ich na hopce i do Bukowca jechaliśmy razem, współpracując i dając mocne zmiany straciłem sporo sił i strzeliłem jeszcze przed podjazdem w kierunku Jasnowic. Ogarnęła mnie taka niemoc że nie byłem w stanie jechać, ledwo się toczyłem, w bidonie brakowało już wody i wszyscy co mnie dochodzili to mnie mijali. Do Istebnej jakoś wjechałem a potem kazdy stromszy podjazd to spacerek, było ich kilka, nie miałem siły nawet prowadzić roweru, dopiero ostatnie 2 kilometry dojechałem juz na rowerze.
Na mecie odzyskałem trochę sił i zjechałem na dół do Zaolzia przez centrum Istebnej.
Po prysznicu, obiedzie i odpoczynku, poszedłem na dekorację.Stanąłem na pudle tylko dlatego że nie było konkurencji. Po dekoracji kolacja, rozmowy ze znajomymi, prysznic, sen.
Wynik:02:48:39
3/4H +00:27:18
74/115 OPEN +00:33:49
Fotki:
Road Trophy 2012© Piotrek92
Road Trophy 2012© Piotrek92
Karpacki Maraton Rowerowy 2012
Sobota, 28 lipca 2012 Kategoria 50-100, Maraton, Road Maraton 2012, Samotnie, Szosa, w grupie
Km: | 78.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:40 | km/h: | 29.25 |
Pr. maks.: | 90.00 | Temperatura: | 30.0°C | HRmax: | 192192 ( 96%) | HRavg | 163( 82%) |
Kalorie: | 1898kcal | Podjazdy: | 1300m | Sprzęt: Cross Peleton | Aktywność: Jazda na rowerze |
Kolejny start w tym sezonie to maraton w Nowym Sączu należący do cyklu Road Maraton. Bardzo byłem ciekawy organizacji tego maratonu, rok temu trasa była nietypowa jak na tego typu wyścig. Po objechaniu części trasy w piątek byłem pewny że pierwszy podjazd podzieli peleton na grupy. Pod koniec objazdu strasznie zmokłem i nie byłem pewny czy buty mi wyschną do rana. W sobotę wstałem wcześnie rano, zjadłem porządne śniadanie i poszedłem do biura zawodów gdzie było sporo znajomych. Około 9:15 wyjechałem na rozgrzewkę i czułem że dzisiaj jest mój dzień. Ustawiłem się na starcie, oprócz mnie startowali jeszcze: Tomek, Łukasz, Adam, Kacper, Wiesiek i Kazik.
O 10:15 wystartowaliśmy, początkowo tempo bardzo spokojne, jechałem bez licznika i nie wiedziałem ile jadę i ile przejechałem. Jeszcze w Nowym Sączu dwukrotnie zostałem przyblokowany i musiałem zjeżdżać na pobocze i nadzieje na dobry wynik upłynęły. Na szczycie podjazdu byłem w drugiej grupie z sporą już stratą do czołówki. Kolejne hopki, dzieliły nas jeszcze bardziej że w końcu zostałem sam. Na zjeździe gdzieś w połowie trasy zostałem, wyprzedziło mnie kilka osób w tym jeden z rywali z kategorii, cisłem ile się dało i nie dogoniłem grupki, dojechał do mnie kolarz z okolic Sącza i razem po zmianach dojechaliśmy do Łęki, po drodze towarzysz zaliczył rów, lepiej tak niż czołówka z motorem. Od bufetu jechałem w 4 osobowej grupie i tak dojechalismy do podjazdu do Siółkowej, Na szczycie zobaczyłem czołową grupę, niestety nic nie nadrobiłem. Na kolejnym podjeździe rozleciała mi się manetka z tylnej przerzutki i siłowo dojechałem do mety z dwoma spacerkami po drodze. Przed finiszem doszedłem jeszcze jedną osobę i dołożyłem mu 30 sekund. Ostatecznie starciłem 15 minut do zwycięzcy. Ogólnie z wyniku jestem zadowolony.
Wynik:02:40:25
3/5H
26/94OPEN
#lat=49.597819144817&lng=20.798810904542&zoom=13&maptype=ts_terrain
O 10:15 wystartowaliśmy, początkowo tempo bardzo spokojne, jechałem bez licznika i nie wiedziałem ile jadę i ile przejechałem. Jeszcze w Nowym Sączu dwukrotnie zostałem przyblokowany i musiałem zjeżdżać na pobocze i nadzieje na dobry wynik upłynęły. Na szczycie podjazdu byłem w drugiej grupie z sporą już stratą do czołówki. Kolejne hopki, dzieliły nas jeszcze bardziej że w końcu zostałem sam. Na zjeździe gdzieś w połowie trasy zostałem, wyprzedziło mnie kilka osób w tym jeden z rywali z kategorii, cisłem ile się dało i nie dogoniłem grupki, dojechał do mnie kolarz z okolic Sącza i razem po zmianach dojechaliśmy do Łęki, po drodze towarzysz zaliczył rów, lepiej tak niż czołówka z motorem. Od bufetu jechałem w 4 osobowej grupie i tak dojechalismy do podjazdu do Siółkowej, Na szczycie zobaczyłem czołową grupę, niestety nic nie nadrobiłem. Na kolejnym podjeździe rozleciała mi się manetka z tylnej przerzutki i siłowo dojechałem do mety z dwoma spacerkami po drodze. Przed finiszem doszedłem jeszcze jedną osobę i dołożyłem mu 30 sekund. Ostatecznie starciłem 15 minut do zwycięzcy. Ogólnie z wyniku jestem zadowolony.
Wynik:02:40:25
3/5H
26/94OPEN
#lat=49.597819144817&lng=20.798810904542&zoom=13&maptype=ts_terrain
Pętla Beskidzka 2012
Sobota, 7 lipca 2012 Kategoria 50-100, Maraton, Road Maraton 2012, Road Maraton Team, Samotnie, w grupie
Km: | 99.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 03:30 | km/h: | 28.29 |
Pr. maks.: | 76.00 | Temperatura: | 32.0°C | HRmax: | 202202 (102%) | HRavg | 159( 80%) |
Kalorie: | 2988kcal | Podjazdy: | 1900m | Sprzęt: Cross Peleton | Aktywność: Jazda na rowerze |
Tegoroczna Pętla Beskidzka startowała w Wiśle, do pokonania mieliśmy dwa podjazdy na Salmopol, uczestnicy dystansu GIGA dodatkowo musieli wjechać dwa razy pod Zameczek. Po wieczornych piątkowych burzach w sobotę rano przywitało nas bezchmurne niebo i temperatura 30 stopni. Start był podzielony na kilka grup, dwie główne grupy to GIGA i MEGA. Każdy z tych dystansów był podzielony na podgrupy. Na GIGA były 4, na MEGA 5. Start pierwszej grupy następił o 10:00, ostatnia wystartowała o 11:20.
Tempo od poczatku bardzo spokojne, dopiero na 4 kilometry przed premią podjąłem próbę ucieczki, znam ten podjazd bardzo dobrze i wiem na co można sobie pozwolić, niestety od razu trzy osoby siadły mi na koło i razem ciągneliśmy przez 3 kilometry. Tam trochę odstawałem i dwójka poszła ostro, tempo pod 30km/h i odpuściłem i ostatecznie byłem 3 na premii. Na zjeździe pęknął mi koszyk na bidon, musiałem się zatrzymać i shować bidon do kieszonki, upchane rzeczy w kieszonkach były później problemem na trasie, dwie mocne grupki pojechały. Piłem bardzo dużo, na bufetach napełniałem wszystkie 3 bidony które miałem, brałem banany i jechałem dalej, obyło się bez większych kryzysów, jedynie pod Salmopolem było gorzej, ale krotki postój załatwił sprawę. Na metę wjechałem w dobrym czasie.
Podsumowując to najlepsza Pętla Beskidzka w jakiej jechałem, trasa, bufety, organizacja i dobra dyspozycja dnia. Ostetecznie :
5/13 H
73/225 OPEN
Zaliczone podjazdy:
Malinka-Salmopol(5,1km):00:16:48(18,21) 340m(6,67%) 180(90%)
Laliki-Ochodzita(4,2km):00:13:51(18,19) 140m(3%) 172(86%)
Zaolzie-Stecówka(3,9km):00:12:39(18,50) 180m(4,6%) 172(86%)
Leszczyna-Stecówka(1,4km):00:04:57(16,97) 80m(5,7%) 174(87%)
Malinka-Salmopol(5,1km):00:19:54(15,38) 340m(6,67%) 169(85%)
Foty:
Tempo od poczatku bardzo spokojne, dopiero na 4 kilometry przed premią podjąłem próbę ucieczki, znam ten podjazd bardzo dobrze i wiem na co można sobie pozwolić, niestety od razu trzy osoby siadły mi na koło i razem ciągneliśmy przez 3 kilometry. Tam trochę odstawałem i dwójka poszła ostro, tempo pod 30km/h i odpuściłem i ostatecznie byłem 3 na premii. Na zjeździe pęknął mi koszyk na bidon, musiałem się zatrzymać i shować bidon do kieszonki, upchane rzeczy w kieszonkach były później problemem na trasie, dwie mocne grupki pojechały. Piłem bardzo dużo, na bufetach napełniałem wszystkie 3 bidony które miałem, brałem banany i jechałem dalej, obyło się bez większych kryzysów, jedynie pod Salmopolem było gorzej, ale krotki postój załatwił sprawę. Na metę wjechałem w dobrym czasie.
Podsumowując to najlepsza Pętla Beskidzka w jakiej jechałem, trasa, bufety, organizacja i dobra dyspozycja dnia. Ostetecznie :
5/13 H
73/225 OPEN
Zaliczone podjazdy:
Malinka-Salmopol(5,1km):00:16:48(18,21) 340m(6,67%) 180(90%)
Laliki-Ochodzita(4,2km):00:13:51(18,19) 140m(3%) 172(86%)
Zaolzie-Stecówka(3,9km):00:12:39(18,50) 180m(4,6%) 172(86%)
Leszczyna-Stecówka(1,4km):00:04:57(16,97) 80m(5,7%) 174(87%)
Malinka-Salmopol(5,1km):00:19:54(15,38) 340m(6,67%) 169(85%)
Foty:
Pętla Beskidzka 2012© Piotrek92
Pętla Beskidzka 2012© Piotrek92
Sowiogórski Maraton Rowerowy
Sobota, 16 czerwca 2012 Kategoria 100-200, Maraton, Road Maraton 2012, Samotnie, Szosa, w grupie
Km: | 115.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 04:36 | km/h: | 25.00 |
Pr. maks.: | 68.00 | Temperatura: | 25.0°C | HRmax: | 159159 ( 81%) | HRavg | 198(101%) |
Kalorie: | 3221kcal | Podjazdy: | 2220m | Sprzęt: Cross Peleton | Aktywność: Jazda na rowerze |
Kolejny maraton z cyklu Road Maraton startował ze Srebrnej Góry. Na miejscu byłem w piątek, po spokojnej nocy i dobrym śniadaniu odwiedziłem biuro zawodów gdzie już było tłoczno a potem przygotowałem rower, jedzenie i bidony i pojechałem na krótką rozgrzewkę. O 9:00 stanąłem na starcie, ustawiłem się z przodu, start się opóźniał a obok mnie zaczęła się przepychanka o dobre miejsce na starcie, kiedy było już tak ciasno że nie mogłem ruszyć kierownicą, wycofałem się na tył. Postanowiłem że pojadę bardzo luźno bez napinania się, mocna konkurencja i dziurawa trasa spowodowały tą nagłą zmiane decyzji w zamain za bezpieczne i bezawaryjne dotarcie do mety. Udalo się to w 100%.
Start nastąpił 20 minut po dziewiątej, od startu poszedł taki ogień że peleton posypał się na kilkanaście różnej wielkości grup. Pierwszy podjazd wjechałem luźno, pod progiem, na zjeździe trzymałem się tych osób które dogoniłem na podjeździe i tak razem jechaliśmy aż do Nowej Rudy. Przed Nową Rudą była juz pierwsza ofiara trasy, kapcie i defekty były chlebem powszednim tego dnia. Jadąc dalej wyprzedzałem kolejne osoby, wszelkie podjazdy brałem na lekkich przełożeniach z dużą kadencją, wyprzedzając inne osoby. Na pierwszym bufecie stanąłem po wodę, sporo osób przelatywało ponieważ nie zauważyło bufetu. Kolejne kilometry trasy mijały spokojnie a ja dalej jechałem bez napinki. Pierwszym podjazdem na którym pojechałem mocniej był podjazd na przełęcz Walimską, fragmentami po bruku, jechało się przyjemnie, kiedy wcisnąłemmocniej zgubiłem dużą grupę w której jechałem i wyprzedziłem jeszcze kilka osób z przodu. Zjazd pokonałem spokojnie na hamulcu i od Pieszyc znowu jechałem w grupie ktora mnie dogoniła na zjeździe. Jedziemy po zmainach i przed podjazdem na Jugowską odrywam sie od grupy i pędzę sam, w bidonach zaczyna brakować wody, podjazd pokonałem bardzo szybko, wyprzedziłem sporo osób. Zjazd z Jugowskiej to tragedia, najgorszy asfalt na trasie, jakoś przebolałem i dojechałem do rozjazdu. Chwila zawahania i skręt w lewo i pędzę w kierunku mety. Zaczyna się minimalny kryzys ale wcinam batonika i przechodzi, na bufecie uzupełniam bidony, niespodzianką była woda gazowana. Wiedziałem ze będe miał problemy z żołądkiem, nie potrafię jechać na wodzie gazowanej. Do Srebrnej Góry dociągam w niezłym czasie. Na wjeździe mam czas 4 godziny i sporą grupę jakieś 300 metrów przed sobą. Niestety zaczyna mnie boleć żołądek i muszę zejść z roweru, grupa była około 50 metrów z przodu. Prowadzę rower jakieś 1,5km i siadam i do mety dojeżdżam w siodle, ze sprintem na kreskę. Wyprzedziłem jeszcze dwie osoby.
Ze startu jestem zadowolony, gdyby nie ten żołądek byłoby podium. Na mecie zjadłem zupę, wypiłem butelkę wody i pojechałem się umyć i wróciłem na dekorację. Wieczorem oglądnałem mecz. Do domu dotarłem w niedzielę ok. 11:00.
#lat=50.643309009176&lng=16.58954&zoom=11&maptype=ts_terrain
Start nastąpił 20 minut po dziewiątej, od startu poszedł taki ogień że peleton posypał się na kilkanaście różnej wielkości grup. Pierwszy podjazd wjechałem luźno, pod progiem, na zjeździe trzymałem się tych osób które dogoniłem na podjeździe i tak razem jechaliśmy aż do Nowej Rudy. Przed Nową Rudą była juz pierwsza ofiara trasy, kapcie i defekty były chlebem powszednim tego dnia. Jadąc dalej wyprzedzałem kolejne osoby, wszelkie podjazdy brałem na lekkich przełożeniach z dużą kadencją, wyprzedzając inne osoby. Na pierwszym bufecie stanąłem po wodę, sporo osób przelatywało ponieważ nie zauważyło bufetu. Kolejne kilometry trasy mijały spokojnie a ja dalej jechałem bez napinki. Pierwszym podjazdem na którym pojechałem mocniej był podjazd na przełęcz Walimską, fragmentami po bruku, jechało się przyjemnie, kiedy wcisnąłemmocniej zgubiłem dużą grupę w której jechałem i wyprzedziłem jeszcze kilka osób z przodu. Zjazd pokonałem spokojnie na hamulcu i od Pieszyc znowu jechałem w grupie ktora mnie dogoniła na zjeździe. Jedziemy po zmainach i przed podjazdem na Jugowską odrywam sie od grupy i pędzę sam, w bidonach zaczyna brakować wody, podjazd pokonałem bardzo szybko, wyprzedziłem sporo osób. Zjazd z Jugowskiej to tragedia, najgorszy asfalt na trasie, jakoś przebolałem i dojechałem do rozjazdu. Chwila zawahania i skręt w lewo i pędzę w kierunku mety. Zaczyna się minimalny kryzys ale wcinam batonika i przechodzi, na bufecie uzupełniam bidony, niespodzianką była woda gazowana. Wiedziałem ze będe miał problemy z żołądkiem, nie potrafię jechać na wodzie gazowanej. Do Srebrnej Góry dociągam w niezłym czasie. Na wjeździe mam czas 4 godziny i sporą grupę jakieś 300 metrów przed sobą. Niestety zaczyna mnie boleć żołądek i muszę zejść z roweru, grupa była około 50 metrów z przodu. Prowadzę rower jakieś 1,5km i siadam i do mety dojeżdżam w siodle, ze sprintem na kreskę. Wyprzedziłem jeszcze dwie osoby.
Ze startu jestem zadowolony, gdyby nie ten żołądek byłoby podium. Na mecie zjadłem zupę, wypiłem butelkę wody i pojechałem się umyć i wróciłem na dekorację. Wieczorem oglądnałem mecz. Do domu dotarłem w niedzielę ok. 11:00.
#lat=50.643309009176&lng=16.58954&zoom=11&maptype=ts_terrain
Galicja Road Maraton 2012
Niedziela, 10 czerwca 2012 Kategoria 100-200, Maraton, Road Maraton 2012, Samotnie, Szosa, w grupie
Km: | 107.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 03:59 | km/h: | 26.86 |
Pr. maks.: | 78.00 | Temperatura: | 22.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | 2200m | Sprzęt: Cross Peleton | Aktywność: Jazda na rowerze |
Kolejny start jaki miałem w planach to maraton w Nowym Wiśniczu. Galicja Road Maraton była wyjatkowa pod wieloma względami. Super organizacja imprezy, dobrze wyznaczaczona, oznaczona i zabezpieczona trasa, dobrze zaopatrzone bufety, super nagrody dla zwycięzców, dobrze umieszczona meta i wiele innych atrakcji. Przed startem miałem wiele obaw ale żadna się nie sprawdziła.
Podstawowym celem było ukonczenie imprezy. Cel został zrealizowany z nawiązką.
Nowy Wiśnicz leży trochę daleko od Bielska, jak się okazło nikt nie był chętny na wyjazd, jedynie Michał Bestwina się wybierał ale nie było go w Bielsku. Znalazłem towarzyszy do jazdy w Tychach. Wyjechałem z domu o 3:40 i po 40minutach jazdy byłem w Tychach. Przepakowałem rzeczy do drugiego samochodu i ruszyliśmy w drogę, po drodze zabraliśmy jeszcze jedną osobę i ostatecznie o 6:50 zameldowaliśmy sie w Nowym Wiśniczu na boisku gdzie zlokalizowane bylo biuro zawodów. Na boisku pustki, zapisaliśmy się w biurze, odebraliśmy pakiety startowe i można było coś zjeść. Na boisku robiło się tłoczno, zjeżdżali się kolejni zawodnicy. Około 8:00 przebrałem się i zrobiłem krótką rundkę po Nowym Wiśniczu in wróciłem na start. Z naszej drużyny pojawili sie tylko Kazik i Tomek. Startowalismy grupkami po 15 osób,startowałem o 9:16 w 9 grupce. W grupie było kilka mocnych osob m.im. Rafał Stypuła czy Adam Koryczan. Od startu od razu szło mocne tempo i grupka rozpadła sie na pierwszym podjeździe. Na szczycie tego podjzdu spadl mi łańcuch i zjeżdżałem bez napędu, czołówka wtedy odjechała a ja zacząłem gonić dopiero na kolejnym podjeździe, ale trójki nie doszedłem i jechalem sam praktycznie do końca. przed bufetem zgubiłem i znisczyłem bidon i jechałem z jednym, odpuścilem bufet i jechałem dalej, stanałęm na drugim bufecie i trochę się posililem i jechalem dalej, za bufetem podpiąłem się na chwilę do Bikeholików ale nie dałem rady i odpadłem. Zaczął się dlugi podjazd gdzie wyprzedziłem sporo osób. Po podjechaniu i zjechaniu złapał mnie kryzys i jechałem niecalem 20km/h przez kilkanaście kilometrów, mimo tego nikt mnie nie wyprzedził. Na 5km przed metą złapał mnie deszcz, ubrałem kurteczkę i dojechałem do mety. Na mecie byłem po 4 godzinach jazdy ze startą 39minut do zwyciezcy. Z wyniku bylem zadowolony. Formy brakuje, nie ma wytzrymałości, siły i mocy.
Z zamku zjechałem na boisko, zaczęło lać i padało przez kolejne 15 minut. Potem zjadłem dwie porcje makaronu,spakowalem rower, umyłem się i przebrałem. Sprawdziłem wyniki i byłem zaskoczony, trzecie miejsce w kategorii. Musiałem zostać na dekoracje, Tomek i Kazik już pojechali. Nagrod dostaliśmy sporo oprocz statuetek, dyplomów, medali dostaliśmy zapas izotonika na dłuższy czas i nagrody pieniężne. Drużynowo już nie było tak fajnie, 8 miejsce co przy 3 zawodnikach nie było zaskoczeniem. Po dekoracji wrociliśmy do domow. W domu bylem ok.20:30.
Jestem zadowolony z wyniku. W kolejną sobotę Srebrna Góra, jak nie będzie mocnych przeciwników to będzie dobrze.
Wynik:
57/125 OPEN
3/7 H
Podstawowym celem było ukonczenie imprezy. Cel został zrealizowany z nawiązką.
Nowy Wiśnicz leży trochę daleko od Bielska, jak się okazło nikt nie był chętny na wyjazd, jedynie Michał Bestwina się wybierał ale nie było go w Bielsku. Znalazłem towarzyszy do jazdy w Tychach. Wyjechałem z domu o 3:40 i po 40minutach jazdy byłem w Tychach. Przepakowałem rzeczy do drugiego samochodu i ruszyliśmy w drogę, po drodze zabraliśmy jeszcze jedną osobę i ostatecznie o 6:50 zameldowaliśmy sie w Nowym Wiśniczu na boisku gdzie zlokalizowane bylo biuro zawodów. Na boisku pustki, zapisaliśmy się w biurze, odebraliśmy pakiety startowe i można było coś zjeść. Na boisku robiło się tłoczno, zjeżdżali się kolejni zawodnicy. Około 8:00 przebrałem się i zrobiłem krótką rundkę po Nowym Wiśniczu in wróciłem na start. Z naszej drużyny pojawili sie tylko Kazik i Tomek. Startowalismy grupkami po 15 osób,startowałem o 9:16 w 9 grupce. W grupie było kilka mocnych osob m.im. Rafał Stypuła czy Adam Koryczan. Od startu od razu szło mocne tempo i grupka rozpadła sie na pierwszym podjeździe. Na szczycie tego podjzdu spadl mi łańcuch i zjeżdżałem bez napędu, czołówka wtedy odjechała a ja zacząłem gonić dopiero na kolejnym podjeździe, ale trójki nie doszedłem i jechalem sam praktycznie do końca. przed bufetem zgubiłem i znisczyłem bidon i jechałem z jednym, odpuścilem bufet i jechałem dalej, stanałęm na drugim bufecie i trochę się posililem i jechalem dalej, za bufetem podpiąłem się na chwilę do Bikeholików ale nie dałem rady i odpadłem. Zaczął się dlugi podjazd gdzie wyprzedziłem sporo osób. Po podjechaniu i zjechaniu złapał mnie kryzys i jechałem niecalem 20km/h przez kilkanaście kilometrów, mimo tego nikt mnie nie wyprzedził. Na 5km przed metą złapał mnie deszcz, ubrałem kurteczkę i dojechałem do mety. Na mecie byłem po 4 godzinach jazdy ze startą 39minut do zwyciezcy. Z wyniku bylem zadowolony. Formy brakuje, nie ma wytzrymałości, siły i mocy.
Z zamku zjechałem na boisko, zaczęło lać i padało przez kolejne 15 minut. Potem zjadłem dwie porcje makaronu,spakowalem rower, umyłem się i przebrałem. Sprawdziłem wyniki i byłem zaskoczony, trzecie miejsce w kategorii. Musiałem zostać na dekoracje, Tomek i Kazik już pojechali. Nagrod dostaliśmy sporo oprocz statuetek, dyplomów, medali dostaliśmy zapas izotonika na dłuższy czas i nagrody pieniężne. Drużynowo już nie było tak fajnie, 8 miejsce co przy 3 zawodnikach nie było zaskoczeniem. Po dekoracji wrociliśmy do domow. W domu bylem ok.20:30.
Jestem zadowolony z wyniku. W kolejną sobotę Srebrna Góra, jak nie będzie mocnych przeciwników to będzie dobrze.
Wynik:
57/125 OPEN
3/7 H
Galicja Road Maraton 2012© Piotrek92
Galicja Road Maraton 2012-podjazd© Piotrek92
Nowy Wiśnicz-podium© Piotrek92