Wpisy archiwalne w kategorii
Cube 2019
Dystans całkowity: | 10023.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 373:55 |
Średnia prędkość: | 26.81 km/h |
Maksymalna prędkość: | 92.00 km/h |
Suma podjazdów: | 134214 m |
Maks. tętno maksymalne: | 196 (100 %) |
Maks. tętno średnie: | 180 (92 %) |
Suma kalorii: | 171034 kcal |
Liczba aktywności: | 154 |
Średnio na aktywność: | 65.08 km i 2h 25m |
Więcej statystyk |
Trening 110
Wtorek, 24 września 2019 Kategoria 0-50, blisko domu, Cube 2019, Samotnie, Szosa, Trening 2019
Km: | 49.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:59 | km/h: | 24.71 |
Pr. maks.: | 61.00 | Temperatura: | 13.0°C | HRmax: | 185185 ( 94%) | HRavg | 138( 70%) |
Kalorie: | 955kcal | Podjazdy: | 970m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Ciężko znaleźć motywacje do treningów zwłaszcza w sytuacji gdy pojawia się niedyspozycja zdrowotna. Cały poniedziałek źle się czułem i walczyłem z zatruciem pokarmowym. We wtorek było już lepiej ale nogi nie nadawały się do jazdy. Wiedząc, że w środę o rowerze mogę zapomnieć postanowiłem pojechać na lekką przejażdżkę. Po kilkunastu minutach spokojnej jazdy wpadłem na głupi pomysł i stwierdziłem, że to ostatnia okazja do mocniejszej jazdy przed sobotnią czasówką. Po dojechaniu do Straconki rozpocząłem rozgrzewkę którą były tradycyjne schodki. Udało się zrobić dwie serie na jednym podjeździe. Rozpocząłem z niskiego pułapu ale mimo to męczyłem się strasznie. Po trzech minutach zwolniłem do 2 strefy i kręciłem spokojnie przez 5 minut. Druga seria była nieco mocniejsza ale nie przyniosła poprawy dyspozycji i pomimo rozgrzania w nogach nie przybyło mocy. Po zimnym zjeździe do Międzybrodzia znowu musiałem rozgrzać mięśnie i ruszyłem mocniej stopniowo zwiększając tempo. Właściwe powtórzenie zacząłem od wartości 300 Wat i kolejno po 3 i 6 minutach dokładałem 30 Watów. Końcówka już na oparach, ale udało się utrzymać założoną moc. Na zjeździe znowu odpoczynek i uzupełnienie energii przed ostatnim już podjazdem. Tym razem schodki były dwuminutowe z coraz mniejszym przyrostem mocy. Zaczynałem znowu z okolic 300 Wat i zakładałem kończyć na 380. Niestety nogi nie pozwoliły na wiele i moc ponad 370 utrzymałem tylko przez 30 sekund próbując finiszować. Jeszcze niedawno byłem w stanie zrobić 5 powtórzeń w serii z mocą około 400 Wat a dzisiaj nie mogłem wygenerować takiej wartości nawet w czasie 30 sekundowego finiszu. Byłem nieco zrezygnowany i spokojnie ruszyłem w dół. Spory ruch na drogach mi przeszkadzał wiec jak tylko mogłem to uciekłem na ścieżkę rowerową a do domu wróciłem nieco okrężną drogą. Mam nadzieje, że słabsza dyspozycja jest chwilowa i gdy wrócę do sił i odpocznę to w nogach będzie więcej mocy.
Informacje o podjazdach:
Informacje o podjazdach:
Trening 109
Niedziela, 22 września 2019 Kategoria 100-200, Cube 2019, Samotnie, Szosa, Trening 2019
Km: | 181.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 06:11 | km/h: | 29.27 |
Pr. maks.: | 68.00 | Temperatura: | 15.0°C | HRmax: | 176176 ( 90%) | HRavg | 141( 72%) |
Kalorie: | 3341kcal | Podjazdy: | 2200m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Kolejny dzień w którym plany zmieniły się wielokrotnie. Pętla którą wybrałem chodziła mi po głowie już jakiś czas temu, zazwyczaj brakowało czasu a także motywacji i w końcu się zdecydowałem. Wyjazd na wstępie opóźniony o godzinę z powodu całkowicie rozładowanego Garmina, na szczęście ładuje się dosyć szybko i wyjeżdżałem mając 35 ?terii i power-banka w rezerwie. Pogoda była bardzo ładna, zachęcająca do długiej jazdy czego nie można było powiedzieć o nogach. W ogóle nie chciały kręcić ale zamierzałem cieszyć się widokami i czerpać przyjemność z jazdy niezależnie od tego jak szybko i mocno jadę.
Wyjechałem o 8:30 gdy termometr wskazywał 13 stopni, całe 3 więcej niż godzinę wcześniej. Początek był obiecujący ale już po kilku minutach a konkretnie pierwszym podjeździe na trasie czułem, że nie jest to ten dzień gdy w nogach jest odpowiednia ilość mocy. Jechałem dalej, na płaskim i zjazdach spokojniej, na podjazdach mocniej i jakoś dojechałem do Straconki, tutaj już miałem pierwsze chwile zwątpienia i chciałem zawracać do domu. Pilnując czasu przyjąłem pierwszą dawkę jedzenia, tak się złożyło, że miało to miejsce przed samym początkiem podjazdu na Przegibek. Miałem motywacje do mocniejszej jazdy widząc przed sobą grupkę kolarzy. Gdy zrobiło się stromiej szybko zlikwidowałem dystans nas dzielący i jadąc swoim tempem wyprzedziłem wolniej podjeżdżających kolarzy. Równym tempem wjechałem na szczyt, miałem niezły czas i nie zastanawiałem się nad niczym i ruszyłem od razu w dół. Nie skupiłem się ani na technice ani na szybkości i dosyć wolno pokonałem techniczny fragment zjazdu a kawałek dalej kolarze których minąłem na podjeździe po kolei do mnie dojeżdżali i odjeżdżali. Po zjeździe miałem małą state i doskoczyłem do grupki. Po chwili gdy czułem, że tempo narzucane przez jednego z kolarzy jest dla mnie za mocne bez wahania puściłem koło mając w głowie dystans jaki jeszcze mnie czeka. Różnica stopniowo się powiększała i dużo większa zrobiła się dopiero na Zaporze w Tresnej gdzie cudem uniknąłem zderzenia z pojazdem włączającym się do ruchu a kolejny wykonywał manewr zawracania na podwójnej ciągłej linii i wtedy straciłem kolarzy z pola widzenia. Jechałem spokojnie aż do Żywca gdzie znowu musiałem się zatrzymać na skrzyżowaniu. Ruszając mocniej zapiekły mnie nogi ale mimo to starałem się jechać dosyć mocno, sekcja hopek na trasie Żywiec-Las poszła mi całkiem nieźle biorąc pod uwagę dyspozycje dnia. We znaki dawał się duży ruch pojazdów a także nienajlepsza nawierzchnia ale najważniejsze, że bezpiecznie pokonałem ten odcinek. Zjazd wykorzystałem na krótki odcinek i przyjęcie większej dawki energii przed zbliżającym się podjazdem na Przysłop. W Stryszawie byłem szybciej niż przewidywałem i zacząłem się zastanawiać czy nie zaliczyć np. Przełęczy Zubrzyckiej zamiast Przysłopa i Krowiarek lub dołożenia podjazdu pod Beskidzki Raj. Wahając się ruszyłem w kierunku centrum Stryszawy i przełęczy Przysłop. Wiedziałem, ze początek podjazdu jest łagodny i się ciągnie, tym razem dosyć szybko zleciał a gdy zrobiło się stromiej po raz kolejny przekonałem się o dzisiejszej niemocy. Niby na najtrudniejszym fragmencie ponad 15 % byłem w stanie jechać mocno ale na łatwiejszej części podjazdu nie byłem w stanie utrzymać mocy i wtedy podjąłem decyzje o jeździe prosto na Zawoje z pominięciem Beskidzkiego Raju. Zjazd krętą, dobrej jakości drogą został skutecznie spaprany przez samochody wymuszające ciągłe hamowanie nawet na prostych odcinkach. W Zawoi było nawet spokojnie ale po chwili pojawiło się więcej samochodów i pieszych. Zacząłem rozglądać się za otwartym sklepem ale poza stacją benzynową nic nie zauważyłem. Był tak duży ruch, że próba zjazdu na stacje znajdująca się po przeciwnej stronie była bardzo trudna i niebezpieczna wiec pojechałem dalej. Baterii w Garminie powoli ubywało wiec podłączyłem power-banka. Po krótkim postoju ruszyłem dalej, dosyć szybko i sprawnie dojechałem do najtrudniejszego fragmentu podjazdu pod Krowiarki. Na dobrą sprawę nie wiem gdzie zaczyna się ten odcinek i ruszyłem chyba za wcześnie. Chciałem utrzymać 300 Wat na całym podjeździe ale nie było to łatwe, podjazd ma bardzo zmienne nachylenie i równa jazda jest bardzo trudna. Im bliżej przełęczy tym było trudniej a samochodów na poboczu więcej. Na szczycie tłum ludzi i brak wolnej przestrzeni wiec zatrzymałem się na krótką chwile i powoli ruszyłem w dół. Kolejny postój w miejscu w którym pojawił się widok na zamglone Tatry, dużo lepszy widok pojawił się po wyjeździe z lasu wiec znowu się zatrzymałem. Gdy ruszyłem to zaczął dawać się we znaki silny południowo-zachodni wiatr co nie wróżyło nic dobrego na drugą cześć trasy. Po około 10 kilometrów drogi opadającej lekko w dół zauważyłem otwarty sklep i zatrzymałem się. Postój trochę się przedłużył i to był błąd. Nie umiałem się później rozkręcić. Nogi były słabe a tętno kosmicznie wysokie. Dzielenie walczyłem z wiatrem na odcinku Jabłonka-Lipnica i zdecydowałem się na kolejny postój zaraz za wjazdem na Słowację. Podziwiałem piękne widoki na Tarty i Fatrę ale sił nie odzyskałem. Po dojeździe do skrzyżowania z drogą w kierunku Korbielowa skończyła się męczarnia z wiatrem. W dalszym ciągu męczyłem się ale z wiatrem szło zdecydowanie łatwiej. Przed wjazdem do Polski kolejny przymusowy postój tym razem z powodu remontu mostu. Po wjeździe na szczyt od razu zacząłem zjeżdżać, pojawiło się także więcej samochodów i nie mogłem całkowicie puścić klamek. W bidonie już nie było nic i musiałem znowu zatankować. Tym razem postój był szybki i sprawny i po kilku minutach ruszyłem w dalszą drogę. Do Żywca jechało się fatalnie, głównie przez samochody i nerwowych kierowców trąbiących na mnie co chwile. Przez miasto przejechałem bez większych problemów a dojazd do Bielska już był spokojniejszy. Mocy w nogach nie było czego potwierdzeniem był fakt, że do Bielska holowałem dwóch rowerzystów, jednego na góralu z bardzo szerokimi oponami a drugiego starszego gościa na rowerze trekingowym z papierosem w ustach. To było najlepsze podsumowanie mojej dyspozycji. Ostatnie kilometry już mi się dłużyły i stopniowo zmniejszałem obciążenie i ostatnie kilka minut to był już zupełny luz. Tętno nie chciało spaść do 1 strefy ale nie przejmowałem się tym.
Cieszę się, że udało mi się przejechać tą trasę. Jechałem ją już trzeci raz i udało mi się poprawić czas o około 20 minut przy nie najlepszej dyspozycji. Była to ostatnia okazja na zaliczenie takiego dystansu który był zwieńczeniem tego innego ale równie ciężkiego jak poprzednie sezonu.
Wyjechałem o 8:30 gdy termometr wskazywał 13 stopni, całe 3 więcej niż godzinę wcześniej. Początek był obiecujący ale już po kilku minutach a konkretnie pierwszym podjeździe na trasie czułem, że nie jest to ten dzień gdy w nogach jest odpowiednia ilość mocy. Jechałem dalej, na płaskim i zjazdach spokojniej, na podjazdach mocniej i jakoś dojechałem do Straconki, tutaj już miałem pierwsze chwile zwątpienia i chciałem zawracać do domu. Pilnując czasu przyjąłem pierwszą dawkę jedzenia, tak się złożyło, że miało to miejsce przed samym początkiem podjazdu na Przegibek. Miałem motywacje do mocniejszej jazdy widząc przed sobą grupkę kolarzy. Gdy zrobiło się stromiej szybko zlikwidowałem dystans nas dzielący i jadąc swoim tempem wyprzedziłem wolniej podjeżdżających kolarzy. Równym tempem wjechałem na szczyt, miałem niezły czas i nie zastanawiałem się nad niczym i ruszyłem od razu w dół. Nie skupiłem się ani na technice ani na szybkości i dosyć wolno pokonałem techniczny fragment zjazdu a kawałek dalej kolarze których minąłem na podjeździe po kolei do mnie dojeżdżali i odjeżdżali. Po zjeździe miałem małą state i doskoczyłem do grupki. Po chwili gdy czułem, że tempo narzucane przez jednego z kolarzy jest dla mnie za mocne bez wahania puściłem koło mając w głowie dystans jaki jeszcze mnie czeka. Różnica stopniowo się powiększała i dużo większa zrobiła się dopiero na Zaporze w Tresnej gdzie cudem uniknąłem zderzenia z pojazdem włączającym się do ruchu a kolejny wykonywał manewr zawracania na podwójnej ciągłej linii i wtedy straciłem kolarzy z pola widzenia. Jechałem spokojnie aż do Żywca gdzie znowu musiałem się zatrzymać na skrzyżowaniu. Ruszając mocniej zapiekły mnie nogi ale mimo to starałem się jechać dosyć mocno, sekcja hopek na trasie Żywiec-Las poszła mi całkiem nieźle biorąc pod uwagę dyspozycje dnia. We znaki dawał się duży ruch pojazdów a także nienajlepsza nawierzchnia ale najważniejsze, że bezpiecznie pokonałem ten odcinek. Zjazd wykorzystałem na krótki odcinek i przyjęcie większej dawki energii przed zbliżającym się podjazdem na Przysłop. W Stryszawie byłem szybciej niż przewidywałem i zacząłem się zastanawiać czy nie zaliczyć np. Przełęczy Zubrzyckiej zamiast Przysłopa i Krowiarek lub dołożenia podjazdu pod Beskidzki Raj. Wahając się ruszyłem w kierunku centrum Stryszawy i przełęczy Przysłop. Wiedziałem, ze początek podjazdu jest łagodny i się ciągnie, tym razem dosyć szybko zleciał a gdy zrobiło się stromiej po raz kolejny przekonałem się o dzisiejszej niemocy. Niby na najtrudniejszym fragmencie ponad 15 % byłem w stanie jechać mocno ale na łatwiejszej części podjazdu nie byłem w stanie utrzymać mocy i wtedy podjąłem decyzje o jeździe prosto na Zawoje z pominięciem Beskidzkiego Raju. Zjazd krętą, dobrej jakości drogą został skutecznie spaprany przez samochody wymuszające ciągłe hamowanie nawet na prostych odcinkach. W Zawoi było nawet spokojnie ale po chwili pojawiło się więcej samochodów i pieszych. Zacząłem rozglądać się za otwartym sklepem ale poza stacją benzynową nic nie zauważyłem. Był tak duży ruch, że próba zjazdu na stacje znajdująca się po przeciwnej stronie była bardzo trudna i niebezpieczna wiec pojechałem dalej. Baterii w Garminie powoli ubywało wiec podłączyłem power-banka. Po krótkim postoju ruszyłem dalej, dosyć szybko i sprawnie dojechałem do najtrudniejszego fragmentu podjazdu pod Krowiarki. Na dobrą sprawę nie wiem gdzie zaczyna się ten odcinek i ruszyłem chyba za wcześnie. Chciałem utrzymać 300 Wat na całym podjeździe ale nie było to łatwe, podjazd ma bardzo zmienne nachylenie i równa jazda jest bardzo trudna. Im bliżej przełęczy tym było trudniej a samochodów na poboczu więcej. Na szczycie tłum ludzi i brak wolnej przestrzeni wiec zatrzymałem się na krótką chwile i powoli ruszyłem w dół. Kolejny postój w miejscu w którym pojawił się widok na zamglone Tatry, dużo lepszy widok pojawił się po wyjeździe z lasu wiec znowu się zatrzymałem. Gdy ruszyłem to zaczął dawać się we znaki silny południowo-zachodni wiatr co nie wróżyło nic dobrego na drugą cześć trasy. Po około 10 kilometrów drogi opadającej lekko w dół zauważyłem otwarty sklep i zatrzymałem się. Postój trochę się przedłużył i to był błąd. Nie umiałem się później rozkręcić. Nogi były słabe a tętno kosmicznie wysokie. Dzielenie walczyłem z wiatrem na odcinku Jabłonka-Lipnica i zdecydowałem się na kolejny postój zaraz za wjazdem na Słowację. Podziwiałem piękne widoki na Tarty i Fatrę ale sił nie odzyskałem. Po dojeździe do skrzyżowania z drogą w kierunku Korbielowa skończyła się męczarnia z wiatrem. W dalszym ciągu męczyłem się ale z wiatrem szło zdecydowanie łatwiej. Przed wjazdem do Polski kolejny przymusowy postój tym razem z powodu remontu mostu. Po wjeździe na szczyt od razu zacząłem zjeżdżać, pojawiło się także więcej samochodów i nie mogłem całkowicie puścić klamek. W bidonie już nie było nic i musiałem znowu zatankować. Tym razem postój był szybki i sprawny i po kilku minutach ruszyłem w dalszą drogę. Do Żywca jechało się fatalnie, głównie przez samochody i nerwowych kierowców trąbiących na mnie co chwile. Przez miasto przejechałem bez większych problemów a dojazd do Bielska już był spokojniejszy. Mocy w nogach nie było czego potwierdzeniem był fakt, że do Bielska holowałem dwóch rowerzystów, jednego na góralu z bardzo szerokimi oponami a drugiego starszego gościa na rowerze trekingowym z papierosem w ustach. To było najlepsze podsumowanie mojej dyspozycji. Ostatnie kilometry już mi się dłużyły i stopniowo zmniejszałem obciążenie i ostatnie kilka minut to był już zupełny luz. Tętno nie chciało spaść do 1 strefy ale nie przejmowałem się tym.
Cieszę się, że udało mi się przejechać tą trasę. Jechałem ją już trzeci raz i udało mi się poprawić czas o około 20 minut przy nie najlepszej dyspozycji. Była to ostatnia okazja na zaliczenie takiego dystansu który był zwieńczeniem tego innego ale równie ciężkiego jak poprzednie sezonu.
Rozgrzewka i rozjazd
Sobota, 21 września 2019 Kategoria 0-50, Cube 2019, Samotnie, Szosa
Km: | 34.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:11 | km/h: | 28.73 |
Pr. maks.: | 55.00 | Temperatura: | 13.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | 684kcal | Podjazdy: | 280m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
SPAC Staříčká časovka 2019
Sobota, 21 września 2019 Kategoria 0-50, avg>30km\h, Cube 2019, Samotnie, Szosa, Zawody 2019
Km: | 7.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:11 | km/h: | 38.18 |
Pr. maks.: | 52.00 | Temperatura: | 12.0°C | HRmax: | 188188 ( 96%) | HRavg | 178( 91%) |
Kalorie: | 159kcal | Podjazdy: | 40m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Pierwsza z kilku planowanych na końcówkę sezonu czasówek.
Już na starcie pojawiły się pewne komplikacje, pierwszy raz od dawna miałem
problem ze snem w noc poprzedzającą start i przez to wstałem nieco później niż
planowałem. Na czas dojechałem na miejsce startu, trafiłem bez problemu mimo
pewnych utrudnień na drodze. Na początek poszedłem do biura załatwić formalności,
dostałem tylko numer na plecy co świadczyło o tym, że nie ma elektronicznego
pomiaru czasu. Gdy zacząłem szykować rower i wtedy pojawił się większy problem.
Wyciągając tylne koło zauważyłem, że nie ma powietrza a rano wszystko było w
porządku, pojawił się stres i musiałem wymienić dętkę. Cały proceder zajął
około 10 minut co skróciło czas rozgrzewki. Gdy się uporałem ze sprzętem i
doborem ubioru wysłałem moją osobę towarzyszącą na zwiedzanie Frydka a sam
ruszyłem na rozgrzewkę. Zapomniałem zostawić w samochodzie pompkę i torebkę z
narzędziami o czym zorientowałem się dopiero w trakcie czasówki. Nie chciałem
ryzykować jazdy na krótko i założyłem rękawki. Pozycja była dobra, najlepsza
jaką jestem w stanie teraz osiągnąć a dodatkowo założyłem ochraniacze na buty i
nakładkę aerodynamiczną na kask. Rozgrzewkę na szybko skorygowałem i
przeprowadziłem tak jak umiałem najlepiej według schematu. Na starcie zjawiłem
się około 2 minuty przed startem. Gdy przyszła moja kolej to ruszyłem mocno
pomimo problemów z wpięciem.
Przez pierwszą minutę jechałem naprawdę mocno a później pojawiły się drobne błędy, pierwszy to taki, że nie zwracałem wystarczającej uwagi na oznaczenia na drodze i cudem ominąłem dwie dziury wytracając przy tym trochę prędkości. Później kapnąłem się, że jadę z pompka i torebką z narzędziami i nie byłem wystraczająco skupiony na jeździe. Przed łukiem w prawo się zawahałem, oznaczenia na drodze nie były jednoznaczne, na środku szosy był uskok którego należało ominąć prawą stroną co sygnalizowała strzałka a w tym samym miejscu odbiegała boczna droga w prawo i byłem bliski odbicia w prawo w las. Tak się złożyło, że do nawrotu jechało się z wiatrem w plecy i lekko w dół co pozwalało na jazdę około 50 km/h i zapowiadało bardzo ciekawy powrót. Jechałem cały czas równo, mocno i z jakiś czas temu niewyobrażalną dla mnie kadencją oscylującą około 100. Miałem porównanie z najlepszymi zawodnikami i byłem zaskoczony, że trace do nich niewiele. Nawrót spaprałem, zbyt szybko przestałem kręcić, późno hamować i straciłem kilka sekund. Za nawrotem nie mogłem się rozkręcić i dobranie przełożenia pozwalającego na mocną i efektywną jazdę zajęło mi trochę czasu. Trzymałem się tylko wskazań mocy a ukształtowanie terenu i warunki wietrzne spowodowały, że nie dało się jechać szybciej niż 35-40 km/h. Droga zaczęła mi się dłużyć, kalkulowałem myśląc, że trasa ma 8 kilometrów a już po 7 wyjechałem na ostatnią 500 metrową prostą do mety i stopniowo zacząłem się rozpędzać. Dołożyłem ile mogłem i dałem z siebie wszystko ale tylko na ostatnich 100 metrach. Miałem mieszane uczucia co do swojej jazdy, kilka błędów, brak znajomości trasy oraz sprzęt odbiegający od najlepszych nie stawiały mnie w dobrej sytuacji. Uratować mnie mogła tylko mała konkurencja bo w mojej kategorii wystartowało tylko 7 czy 8 zawodników i miałem spore nadzieje na podium. Po krótkim rozjeździe wróciłem na miejsce startu oddać numer i czekałem na wyniki. Pojawiły się dosyć szybko ale były jeszcze nieoficjalne. Wiedziałem, że na podium nie stanę, zabrakło 29 sekund do podium zarówno w kategorii jak i w OPEN, na takim dystansie to jest przepaść i różnica co najmniej klasy, do zwycięzcy brakło 35 sekund, nigdy nie byłem tak blisko najlepszych na takim dystansie i płaskiej czasówce.
Musze być zadowolony z jazdy i wyniku. Wiele rzeczy świadczy o tym, że była to jedna z najlepszych czasówek w moim wykonaniu, na podium będę musiał jeszcze poczekać ale jest ono coraz bliżej. Inną sprawą jest sposób klasyfikacji i przynależności do kategorii. W cyklu SPAC niekoniecznie rok urodzenia decyduje o kategorii. Wśród zawodników sklasyfikowanych w kategorii A którzy osiągnęli lepsze czasy niż ja tylko jeden formalnie do niej należy, zwycięzca to rocznik 1977, drugi zawodnik 1979 a czwarty 1981 a pozostali moi rywale to 1990. Nie przejąłem się tą sytuacją bo coraz większą uwagę przywiązuje do pozycji OPEN która mówi więcej o danym zawodniku i jest niepodważalna. Dałem z siebie wszystko i najlepsze odcinki około 10 minutowe jakie w tym roku przejechałem były bardzo podobne do wygenerowanej podczas czasówki mocy. Jest ona zaniżona przez moje błędy a także nawrót na którym straciłem najwięcej. Najbliższe czasówki będą już bardziej miarodajne i odzwierciedlające mój poziom i predyspozycje i tam moje szanse są dużo większe.
Przez pierwszą minutę jechałem naprawdę mocno a później pojawiły się drobne błędy, pierwszy to taki, że nie zwracałem wystarczającej uwagi na oznaczenia na drodze i cudem ominąłem dwie dziury wytracając przy tym trochę prędkości. Później kapnąłem się, że jadę z pompka i torebką z narzędziami i nie byłem wystraczająco skupiony na jeździe. Przed łukiem w prawo się zawahałem, oznaczenia na drodze nie były jednoznaczne, na środku szosy był uskok którego należało ominąć prawą stroną co sygnalizowała strzałka a w tym samym miejscu odbiegała boczna droga w prawo i byłem bliski odbicia w prawo w las. Tak się złożyło, że do nawrotu jechało się z wiatrem w plecy i lekko w dół co pozwalało na jazdę około 50 km/h i zapowiadało bardzo ciekawy powrót. Jechałem cały czas równo, mocno i z jakiś czas temu niewyobrażalną dla mnie kadencją oscylującą około 100. Miałem porównanie z najlepszymi zawodnikami i byłem zaskoczony, że trace do nich niewiele. Nawrót spaprałem, zbyt szybko przestałem kręcić, późno hamować i straciłem kilka sekund. Za nawrotem nie mogłem się rozkręcić i dobranie przełożenia pozwalającego na mocną i efektywną jazdę zajęło mi trochę czasu. Trzymałem się tylko wskazań mocy a ukształtowanie terenu i warunki wietrzne spowodowały, że nie dało się jechać szybciej niż 35-40 km/h. Droga zaczęła mi się dłużyć, kalkulowałem myśląc, że trasa ma 8 kilometrów a już po 7 wyjechałem na ostatnią 500 metrową prostą do mety i stopniowo zacząłem się rozpędzać. Dołożyłem ile mogłem i dałem z siebie wszystko ale tylko na ostatnich 100 metrach. Miałem mieszane uczucia co do swojej jazdy, kilka błędów, brak znajomości trasy oraz sprzęt odbiegający od najlepszych nie stawiały mnie w dobrej sytuacji. Uratować mnie mogła tylko mała konkurencja bo w mojej kategorii wystartowało tylko 7 czy 8 zawodników i miałem spore nadzieje na podium. Po krótkim rozjeździe wróciłem na miejsce startu oddać numer i czekałem na wyniki. Pojawiły się dosyć szybko ale były jeszcze nieoficjalne. Wiedziałem, że na podium nie stanę, zabrakło 29 sekund do podium zarówno w kategorii jak i w OPEN, na takim dystansie to jest przepaść i różnica co najmniej klasy, do zwycięzcy brakło 35 sekund, nigdy nie byłem tak blisko najlepszych na takim dystansie i płaskiej czasówce.
Musze być zadowolony z jazdy i wyniku. Wiele rzeczy świadczy o tym, że była to jedna z najlepszych czasówek w moim wykonaniu, na podium będę musiał jeszcze poczekać ale jest ono coraz bliżej. Inną sprawą jest sposób klasyfikacji i przynależności do kategorii. W cyklu SPAC niekoniecznie rok urodzenia decyduje o kategorii. Wśród zawodników sklasyfikowanych w kategorii A którzy osiągnęli lepsze czasy niż ja tylko jeden formalnie do niej należy, zwycięzca to rocznik 1977, drugi zawodnik 1979 a czwarty 1981 a pozostali moi rywale to 1990. Nie przejąłem się tą sytuacją bo coraz większą uwagę przywiązuje do pozycji OPEN która mówi więcej o danym zawodniku i jest niepodważalna. Dałem z siebie wszystko i najlepsze odcinki około 10 minutowe jakie w tym roku przejechałem były bardzo podobne do wygenerowanej podczas czasówki mocy. Jest ona zaniżona przez moje błędy a także nawrót na którym straciłem najwięcej. Najbliższe czasówki będą już bardziej miarodajne i odzwierciedlające mój poziom i predyspozycje i tam moje szanse są dużo większe.
Trening 108
Piątek, 20 września 2019 Kategoria 0-50, avg>30km\h, blisko domu, Cube 2019, Samotnie, Szosa, Trening 2019
Km: | 31.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:02 | km/h: | 30.00 |
Pr. maks.: | 61.00 | Temperatura: | 8.0°C | HRmax: | 172172 ( 88%) | HRavg | 133( 68%) |
Kalorie: | 543kcal | Podjazdy: | 220m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Krótki wyjazd w celu sprawdzenia roweru przed sobotnią czasówką. Poranek znowu był zimny i samo ubieranie się zajęło dużo czasu. Głównym celem jazdy był test sprzętu ale także ustawienie dokładnej pozycji na lemondce. Lemondkę przykręciłem na oko i byłem gotowy na korekty ustawień. Już po wyjeździe z domu byłem w stanie skorzystać z przystawki czasowej i sporą cześć trasy przejechałem na lemondce. Po kilku kilometrach już wiedziałem, że żadne korekty nie są konieczne i mogłem sprawdzić także nogę. Krótki zryw dał mi odpowiedź, że noga jest taka jak być powinna i zaprzestałem kolejnych mocnych akcentów. Duży wpływ na jazdę miał wiatr i to także była próba przed właściwym sprawdzianem bo warunki miały być podobne. W końcówce zrobiło się cieplej ale wiatr miał większy wpływ i wcale lepiej się nie jechało. Po godzinie wróciłem do domu.
Trening 107
Środa, 18 września 2019 Kategoria 50-100, avg>30km\h, Cube 2019, Samotnie, Szosa
Km: | 57.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:54 | km/h: | 30.00 |
Pr. maks.: | 62.00 | Temperatura: | 6.0°C | HRmax: | 181181 ( 92%) | HRavg | 140( 71%) |
Kalorie: | 989kcal | Podjazdy: | 420m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Po wolnym dniu od roweru nie chciało się zbytnio wychodzić na zewnątrz. Temperatura oscylująca w okolicy 6 stopni nie była odpowiednim motywatorem ale w końcu wziąłem się za szukanie ciepłych ciuchów w szafie i skompletowanie odpowiedniego zestawu zajęło mi 15 minut. Musiałem ubrać kilka warstw i obrany zestaw okazał się odpowiedni do warunków: koszulka, bluza i kamizelka dawała uczucie komfortu, spodenki i ocieplane nogawki stwarzały pewien dyskomfort ale z czasem przestałem zwracać na to uwagę. Inne dodatki typu rękawiczki z długimi placami, ochraniacze na buty, buff, bandana czy nakładka na kask chroniły przed zimnem pozostałe części ciała. Zestaw okazał się idealny na 5-10 stopni, z taką temperaturą musiałem się dzisiaj zmierzyć.
Jak już udało się wyjechać to nie mogłem się rozkręcić. Z miasta wyjechałem ścieżka rowerową, dużo razy musiałem hamować, zwalniać do zera a na bardziej równą i efektywniejszą jazdę musiałem poczekać aż do wyjazdu z Bielska. Na podjeździe zrobiłem tradycyjne schodki, tym razem tylko dwa razy zwiększałem tempo. Po tym krótkim przerywniku wróciłem do jazdy w strefie 1-2, organizm męczył się strasznie a ciężko miało być dopiero później. Dawno nie robiłem tempówek na płaskiej drodze z dużym wpływem wiatru, gdyby nie planowany start w płaskiej czasówce to nie zdecydowałbym się na taki trening. Po kilkunastu minutach walki z wiatrem ruszyłem mocno, nie umiałem się rozkręcić, ciężko było utrzymać moc na poziomie FTP. Z czasem szło lepiej ale do dobrego brakowało. Po 6 minutach siłowni z wiatrem zwolniłem do strefy 2 i powoli wracałem do pełni sił. Po dojeździe do Chybia zacząłem drugą tempówkę, tym razem chciałem jechać trochę mocniej w czasie 5 minut. Już początek był obiecujący a później gdy wiatr był boczny jechałem już dużo szybciej utrzymując stałą moc. Na koniec tempówki znowu zmagałem się z przeciwnym i bardzo silnym wiatrem. Jazda z bocznym wiatrem wyglądała nieźle, krety odcinek wzdłuż stawów do Ochab nie dawał szans na równą jazdę i dlatego przed trzecią tempówką nie byłem całkiem zregenerowany. Była ona zdecydowanie najtrudniejsza, do silnego wiatru, zmęczenia i chłodu doszła jeszcze nierówna nawierzchnia. Nie byłem w stanie jechać odpowiednio mocno i równo a gdy z przeciwka pojawił się samochód i musiałem zwolnić to odpuściłem po 4 minutach. Moc z tempówki wyszła niemal identyczna jak podczas wcześniejszej 5 minutowej próby, powinno wyjść więcej i dlatego nie byłem zadowolony. Kolejne tempówki były już dużo łatwiejsze bo na podjazdach i każda kolejna była krótsza. Po krótkim postoju w Dębowcu ruszyłem w kierunku Skoczowa z wiatrem wiejącym w plecy. Pierwszy podjazd odpuściłem i dopiero po przejechaniu drugiego newralgicznego i technicznego odcinka w Simoradzu ruszyłem mocniej. Jechałem cały czas równo trzymając moc na przełomie 5 i 6 strefy. Mogłem dać z siebie więcej ale takiej mocy nie utrzymałbym do końca tempówki a w końcówce nachylenie znacząco spadło co też znacznie utrudniało sprawę. Wiatr wiejący w plecy spowodował, ze musiałem jechać dosyć szybko. Ostatnie trzy odcinki testowe czekały na mnie na podjazdach w kierunku Bielska. Szybka jazda po płaskiej drodze za Skoczowem uświadomiła mi jak mocno wieje i dlatego start 2 minutowej próby był bardzo szybki. Jechałem cały czas równo aż do momentu gdy nachylenie spadło poniżej 3 % i musiałem dobrać bardziej odpowiednie przełożenie i nie byłem w stanie jechać już tak mocno. Zmęczenie było już duże a czas pomiędzy kolejnymi zrywami był coraz krótszy. Po kilku minutach lżejszej jazdy ruszyłem mocno, przyśpieszyłem już na zjeździe i z dużą prędkością zacząłem krótki i niewymagający podjazd. W końcówce już miałem problem aby utrzymać właściwą moc. Przed ostatnią próbą odpoczynek był bardzo krótki i popełniłem także mały błąd nie włączając okrążenia w liczniku. Po kilkunastu sekundach sprintu zorientowałem się i odpuściłem dalszą szarpaninę. Może i dobrze, bo moje wyniki na bardzo krótkich odcinkach są fatalne a rezultaty osiągane podczas kolejnych powtórzeń mówią o tym, że na wyścigach nie mam czego szukać. Nie jestem w stanie generować takich samych mocy na kolejnych powtórzeniach i ratuje mnie tylko skracanie czasu kolejnych akcentów. Jedna próba na maksa jeszcze wygląda u mnie nieźle i dlatego ten trening przekonał mnie do tego, że obrana droga i zaplanowanie startu w kilku czasówkach to był dobry pomysł na zakończenie tego sezonu. Duży wpływ na moją dyspozycje miała także pogoda, nigdy dobrze nie czułem się w niskich temperaturach a kilka warstw ubrań powoduje, że jeżdżę dużo gorzej niż przy kilkunastostopniowych temperaturach.
Jak już udało się wyjechać to nie mogłem się rozkręcić. Z miasta wyjechałem ścieżka rowerową, dużo razy musiałem hamować, zwalniać do zera a na bardziej równą i efektywniejszą jazdę musiałem poczekać aż do wyjazdu z Bielska. Na podjeździe zrobiłem tradycyjne schodki, tym razem tylko dwa razy zwiększałem tempo. Po tym krótkim przerywniku wróciłem do jazdy w strefie 1-2, organizm męczył się strasznie a ciężko miało być dopiero później. Dawno nie robiłem tempówek na płaskiej drodze z dużym wpływem wiatru, gdyby nie planowany start w płaskiej czasówce to nie zdecydowałbym się na taki trening. Po kilkunastu minutach walki z wiatrem ruszyłem mocno, nie umiałem się rozkręcić, ciężko było utrzymać moc na poziomie FTP. Z czasem szło lepiej ale do dobrego brakowało. Po 6 minutach siłowni z wiatrem zwolniłem do strefy 2 i powoli wracałem do pełni sił. Po dojeździe do Chybia zacząłem drugą tempówkę, tym razem chciałem jechać trochę mocniej w czasie 5 minut. Już początek był obiecujący a później gdy wiatr był boczny jechałem już dużo szybciej utrzymując stałą moc. Na koniec tempówki znowu zmagałem się z przeciwnym i bardzo silnym wiatrem. Jazda z bocznym wiatrem wyglądała nieźle, krety odcinek wzdłuż stawów do Ochab nie dawał szans na równą jazdę i dlatego przed trzecią tempówką nie byłem całkiem zregenerowany. Była ona zdecydowanie najtrudniejsza, do silnego wiatru, zmęczenia i chłodu doszła jeszcze nierówna nawierzchnia. Nie byłem w stanie jechać odpowiednio mocno i równo a gdy z przeciwka pojawił się samochód i musiałem zwolnić to odpuściłem po 4 minutach. Moc z tempówki wyszła niemal identyczna jak podczas wcześniejszej 5 minutowej próby, powinno wyjść więcej i dlatego nie byłem zadowolony. Kolejne tempówki były już dużo łatwiejsze bo na podjazdach i każda kolejna była krótsza. Po krótkim postoju w Dębowcu ruszyłem w kierunku Skoczowa z wiatrem wiejącym w plecy. Pierwszy podjazd odpuściłem i dopiero po przejechaniu drugiego newralgicznego i technicznego odcinka w Simoradzu ruszyłem mocniej. Jechałem cały czas równo trzymając moc na przełomie 5 i 6 strefy. Mogłem dać z siebie więcej ale takiej mocy nie utrzymałbym do końca tempówki a w końcówce nachylenie znacząco spadło co też znacznie utrudniało sprawę. Wiatr wiejący w plecy spowodował, ze musiałem jechać dosyć szybko. Ostatnie trzy odcinki testowe czekały na mnie na podjazdach w kierunku Bielska. Szybka jazda po płaskiej drodze za Skoczowem uświadomiła mi jak mocno wieje i dlatego start 2 minutowej próby był bardzo szybki. Jechałem cały czas równo aż do momentu gdy nachylenie spadło poniżej 3 % i musiałem dobrać bardziej odpowiednie przełożenie i nie byłem w stanie jechać już tak mocno. Zmęczenie było już duże a czas pomiędzy kolejnymi zrywami był coraz krótszy. Po kilku minutach lżejszej jazdy ruszyłem mocno, przyśpieszyłem już na zjeździe i z dużą prędkością zacząłem krótki i niewymagający podjazd. W końcówce już miałem problem aby utrzymać właściwą moc. Przed ostatnią próbą odpoczynek był bardzo krótki i popełniłem także mały błąd nie włączając okrążenia w liczniku. Po kilkunastu sekundach sprintu zorientowałem się i odpuściłem dalszą szarpaninę. Może i dobrze, bo moje wyniki na bardzo krótkich odcinkach są fatalne a rezultaty osiągane podczas kolejnych powtórzeń mówią o tym, że na wyścigach nie mam czego szukać. Nie jestem w stanie generować takich samych mocy na kolejnych powtórzeniach i ratuje mnie tylko skracanie czasu kolejnych akcentów. Jedna próba na maksa jeszcze wygląda u mnie nieźle i dlatego ten trening przekonał mnie do tego, że obrana droga i zaplanowanie startu w kilku czasówkach to był dobry pomysł na zakończenie tego sezonu. Duży wpływ na moją dyspozycje miała także pogoda, nigdy dobrze nie czułem się w niskich temperaturach a kilka warstw ubrań powoduje, że jeżdżę dużo gorzej niż przy kilkunastostopniowych temperaturach.
Trening 106
Poniedziałek, 16 września 2019 Kategoria 50-100, avg>30km\h, Cube 2019, Samotnie, Szosa, Trening 2019
Km: | 58.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:56 | km/h: | 30.00 |
Pr. maks.: | 64.00 | Temperatura: | 16.0°C | HRmax: | 129129 ( 66%) | HRavg | 158( 81%) |
Kalorie: | 859kcal | Podjazdy: | 520m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Po mocnej niedzieli powinienem zrobić rozjazd. Żal mi było marnować słonecznego i dosyć ciepłego dnia i wybrałem się na około 2 godzinny trening tlenowy. Całkiem nie zaufałem pogodzie i pomimo przyjemnej temperatury pozwalającej na jazdę na krótko ubrałem rękawki. Nie zaplanowałem wcześniej trasy wiec jechałem całkiem spontanicznie. Czułem się nieźle co potwierdzała dobrze kręcąca noga. Jazda pod wiatr nie była uciążliwa i nie miałem żadnych problemów z utrzymaniem tempa. Zupełnie inaczej mogło być na podjazdach, pierwsze wzniesienia przed Skoczowem szły opornie ale już w kierunku Górek jechało się lepiej a całkiem dobrze wyglądał podjazd w kierunku Lipowca gdzie pomimo wiatru wiejącego w twarz byłem w stanie jechać efektywnie i trzymać dobre tempo. Na zjeździe puściłem się dosyć odważnie i mogę być zadowolony z przejazdu tego technicznego i wymagającego odcinka. Dobrze kręcąca noga spowodowała, że szybko znalazłem się w miejscu w którym zmieniłem kierunek na taki z sprzyjającym wiatrem. Krótka przerwa w Kisielowie wydłużyła się do kilku minut ale dzięki temu miałem pustą drogę i bez żadnych przeszkód dojechałem do zakorkowanego Skoczowa. Tam podjąłem szybką decyzje o skorzystaniu z przejazdu pod dwupasmówką. Sprawnie dostałem się na drugą stronę omijając długi korek do skrzyżowania. Mając jeszcze dużo czasu skręciłem na Pierściec. Szybko przejechałem kilka kilometrów do przejazdu kolejowego a później już pojawiły się schody, najpierw gorsza nawierzchnia a później dosyć wymagający podjazd w Roztropicach. Wjechałem go spokojnie głównie dzięki podmuchom wiatru w plecy. Wpływ tego czynnika zaobserwowałem także później gdy bardzo szybko pokonywałem odcinek z Rudzicy do Międzyrzecza. Podjazd też nie był tak wymagający jak wskazywał jego profil i czekał mnie już tylko zjazd do Bielska i ciągnący się odcinek prowadzący lekko w górę. Ostatnie kilka kilometrów odpuściłem. Dobre tempo spowodowało, że trasa okazała się krótka i zajęła mi niecałe 2 godziny.
XVI Rajd z Metą na Równicy
Niedziela, 15 września 2019 Kategoria 50-100, Cube 2019, Samotnie, Szosa, w grupie, Zawody 2019
Km: | 92.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 03:21 | km/h: | 27.46 |
Pr. maks.: | 63.00 | Temperatura: | 13.0°C | HRmax: | 185185 ( 94%) | HRavg | 138( 70%) |
Kalorie: | 1706kcal | Podjazdy: | 1320m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Jeden z najzimniejszych poranków tego lata stał się faktem. Gdy wstałem z łóżka to było zaledwie 5 stopni a temperatura powoli szła do góry i gdy byłem gotowy do jazdy to termometr wskazywał 7 stopni. W dzień miało być znacznie cieplej wiec nie ubierałem się zbyt ciepło co wiązało się z tym, że przez kilkanaście minut marzłem. Wyjechałem około 7:30 i czułem, że noga jest niezła wiec przestałem myśleć o tym, że jest zimno i skupiłem się na trzymaniu odpowiedniego, nie za słabego i nie za mocnego tempa. Przez pierwsze 30 minut jazdy temperatura nie podskoczyła nawet o stopień i ciężko mi się było zaadaptować do tych warunków. W Skoczowie zatrzymałem się na krótką chwilę, w słońcu było dużo cieplej i nie marzłem już bardziej. Po kilku minutach czekania na peleton Jas-Kółek ruszyłem mocno za nimi. Potraktowałem to jako rozgrzewkę przed podjazdem na Równice. Po kilku minutach gonitwy w dobrym tempie dojechałem do peletonu. Trzymałem się ogona a gdy zjechaliśmy z dwupasmówki na drogę w kierunku Centrum to nastąpił podział na mniejsze grupy. Ja zostałem w tej drugiej i byłem jednym z tych którzy nadawali tempo tej grupce. Jazda była spokojna tak aby nikt nie zmęczył się przed zmierzeniem się z Równicą. Po dojeździe pod Równice zostawiłem zbędne rzeczy w samochodzie i ukradkiem pojechałem na krótką rozgrzewkę. Jak szybko wyjechałem tak szybko wróciłem jeszcze przed odprawą i wspólnym zdjęciem, w odpowiednim momencie wsunąłem jeszcze żela i powoli ruszyłem na start. Startowałem z drugiej linii i mając w głowie dokładny rozkład mocy na podjazd ruszyłem bardzo mocno. Ku mojemu zaskoczeniu na końcu mostu byłem bardzo blisko czuba a gdy zrobiło się stromiej to utrzymując wysoką moc wyprzedziłem wszystkich i dyktowałem swoje warunki. Po chwili wyskoczył Patryk i nie mogłem go zlekceważyć, dobrze jechał także Norbert i z tą dwójką starałem się utrzymać do wypłaszczenia. Udało się dojechać do Patryka a Norbert zniknął gdzieś z tylu, tempo cały czas było mocne i już wjeżdżając na kostkę brukową miałem dobry czas. Na kostce nie byłem w stanie dać towarzyszowi zmiany i wyszedłem na czoło dopiero za brukiem. Od tego momentu miałem jechać mocniej i równiej aż do ostatniego kilometra. Miałem na kim się wzorować i dlatego motywacja była ogromna pomimo narastającego zmęczenia. W połowie podjazdu Patryk przejął stery ale na tym odcinku jakoś ciężko mi było jechać na kole i zdecydowałem się na szybsze wyjście na zmianę. Cały czas trzymałem założoną moc i to wystarczyło na utrzymanie koła Patryka jeszcze przez około minutę. Na ostatnim kilometrze pomimo przyśpieszenia zacząłem tracić dystans. Nie była to duża strata ale wystarczająca aby już nie dojechać do towarzysza. Zachowałem nieco sił na końcówkę i ostatnie 500 metrów jechałem już naprawdę mocno, około 50 metrów od kreski Patryk odpuścił myśląc, że już koniec i udało mi się do niego zbliżyć. Sam finisz również odpuściłem nie chcąc dawać zmiany na kresce, zwycięstwo kosztem małej pomyłki rywala zupełnie by mnie nie satysfakcjonowało. Na ostatnim kilometrze Patryk potwierdził, że jest mocniejszy a dla mnie sama walka z nim na równi przez prawie cały podjazd jest sukcesem . Dobra współpraca i mocna jazda na całym podjeździe zaowocowała poprawieniem najlepszego czasu i zanotowania najlepszego od 3 lat wyniku w Rajdzie na Równice. Myślałem o drugim spokojniejszym wjeździe na szczyt ale odpuściłem ten pomysł i po krótkiej spokojnej jeździe ubrałem się cieplej i gratulowałem wszystkim udanego wjazdu na szczyt. Później tradycyjna uczta przy schronisku która powoduje, że jest to najlepsza klubowa impreza w sezonie i czeka się na nią cały rok. W tym roku rywalizacja była zacięta także o podium i dalsze miejsca. Zabrakło zwycięzcy dwóch poprzednich edycji i kilku innych dobrych zawodników ale mimo to 2 miejsce w takiej stawce cieszy mnie bardzo i przed podjazdem takie rozstrzygniecie brałbym w ciemno.
Po godzinie odpoczynku ruszyłem w towarzystwie Patryka w kierunku Wisły. Zjazd umiarkowanie szybki, czuć było podmuchy wiatru i chłód ale na szczęście zjazd się szybko skończył i zrobiło się cieplej. Nie umiałem się rozkręcić, męczyłem się i bałem, że nie utrzymam się na kole Patryka. Na szczęście musieliśmy się zatrzymać przed wjazdem do Wisły a później już jechało mi się nieco lepiej. Po dobrych zmianach dojechaliśmy do Wisły gdzie znowu postój i korek. Za rondem i mostem wreszcie zrobiło się luźniej i jazda stała się przyjemniejsza. Ostatnie kilka wspólnych kilometrów było raczej spokojnych, Patryk pojechał do domu a ja ruszyłem na Salmopol. Przed skocznią krótki postój by przyjąć dawkę energii przed podjazdem. Wszystko wskazywało, że jestem ujechany po Równicy i Salmopol będę musiał pokonać turystycznie. Zbliżając się do podjazdu postanowiłem jednak jechać możliwie mocno od początku. Ruszyłem mocno ale moje tempo było słabsze niż podczas podjazdu na Równice. Udało się jechać równo cały czas, co chwile mijałem jakiś kolarzy jadących w górę lub w dół. W końcówce zaczynało mnie brakować, nie miałem już z czego dołożyć i ostatecznie po 15 minutach wspinaczki byłem na szczycie z mocą o ponad 20 Wat słabszą niż na Równicy. Nie zatrzymywałem się na szczycie i od razu ruszyłem w dół, liczyłem na szybki i dobry zjazd i taki był aż do pierwszego zakrętu gdy musiałem zacząć hamować i jechać za sznurkiem pojazdów. O szybkiej jeździe mogłem zapomnieć aż do Szczyrku, myślałem nad zaliczeniem podjazdu na Orle Gniazdo ale rozmyśliłem się. W bidonie już było pusto i musiałem zatrzymać się przy sklepie. Po postoju jechało się jakby lepiej i nawet na podjazdach moja jazda wyglądała nieźle. Pod koniec zrobiłem sobie jeszcze krótki test na pagórkowatym odcinku, gdyby nie spory ruch i dziurawa nawierzchnia to z pewnością byłbym wstanie dać z siebie na tym odcinku więcej. Pod koniec duża liczba pieszych, samochodów i rowerzystów zaczynała już być mecząca wiec z czystym sumieniem skierowałem się w kierunku domu.
W dużym stopniu wykorzystałem bardzo dobrą pogodę, dałem z siebie wszystko na dwóch podjazdach i widzę, ze coś w nogach jeszcze zostało i warto przeciągnąć ten sezon do drugiej połowy października.
Po godzinie odpoczynku ruszyłem w towarzystwie Patryka w kierunku Wisły. Zjazd umiarkowanie szybki, czuć było podmuchy wiatru i chłód ale na szczęście zjazd się szybko skończył i zrobiło się cieplej. Nie umiałem się rozkręcić, męczyłem się i bałem, że nie utrzymam się na kole Patryka. Na szczęście musieliśmy się zatrzymać przed wjazdem do Wisły a później już jechało mi się nieco lepiej. Po dobrych zmianach dojechaliśmy do Wisły gdzie znowu postój i korek. Za rondem i mostem wreszcie zrobiło się luźniej i jazda stała się przyjemniejsza. Ostatnie kilka wspólnych kilometrów było raczej spokojnych, Patryk pojechał do domu a ja ruszyłem na Salmopol. Przed skocznią krótki postój by przyjąć dawkę energii przed podjazdem. Wszystko wskazywało, że jestem ujechany po Równicy i Salmopol będę musiał pokonać turystycznie. Zbliżając się do podjazdu postanowiłem jednak jechać możliwie mocno od początku. Ruszyłem mocno ale moje tempo było słabsze niż podczas podjazdu na Równice. Udało się jechać równo cały czas, co chwile mijałem jakiś kolarzy jadących w górę lub w dół. W końcówce zaczynało mnie brakować, nie miałem już z czego dołożyć i ostatecznie po 15 minutach wspinaczki byłem na szczycie z mocą o ponad 20 Wat słabszą niż na Równicy. Nie zatrzymywałem się na szczycie i od razu ruszyłem w dół, liczyłem na szybki i dobry zjazd i taki był aż do pierwszego zakrętu gdy musiałem zacząć hamować i jechać za sznurkiem pojazdów. O szybkiej jeździe mogłem zapomnieć aż do Szczyrku, myślałem nad zaliczeniem podjazdu na Orle Gniazdo ale rozmyśliłem się. W bidonie już było pusto i musiałem zatrzymać się przy sklepie. Po postoju jechało się jakby lepiej i nawet na podjazdach moja jazda wyglądała nieźle. Pod koniec zrobiłem sobie jeszcze krótki test na pagórkowatym odcinku, gdyby nie spory ruch i dziurawa nawierzchnia to z pewnością byłbym wstanie dać z siebie na tym odcinku więcej. Pod koniec duża liczba pieszych, samochodów i rowerzystów zaczynała już być mecząca wiec z czystym sumieniem skierowałem się w kierunku domu.
W dużym stopniu wykorzystałem bardzo dobrą pogodę, dałem z siebie wszystko na dwóch podjazdach i widzę, ze coś w nogach jeszcze zostało i warto przeciągnąć ten sezon do drugiej połowy października.
Trening 105
Sobota, 14 września 2019 Kategoria 0-50, blisko domu, Cube 2019, Samotnie, Szosa, Trening 2019
Km: | 32.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:15 | km/h: | 25.60 |
Pr. maks.: | 61.00 | Temperatura: | 14.0°C | HRmax: | 175175 ( 89%) | HRavg | 129( 66%) |
Kalorie: | 537kcal | Podjazdy: | 500m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Po dniu w którym nie znalazłem czasu na rower i jazdę w 1 strefie wziąłem się za serwis sprzętu, po dokładnym wyczyszczeniu i nasmarowaniu wszystkich komponentów zabrałem się za założenie nowych opon do kół treningowych. Robiłem to w pośpiechu i oczywiście nie obyło się bez problemów, te koła mają to do siebie, że każde opony na nie wchodzą bardzo ciężko, nie inaczej było tym razem. Próba założenia opony na tylne koło zakończyła się pomyślnie ale trwała trochę długo. Z przodem poradziłem sobie szybciej ale przy okazji uszkodziłem dętkę i łyżkę do opon. Druga próba już była bezproblemowa ale cała wymiana trwała zdecydowanie zbyt długo. Już niedługo te koła pójdą w odstawkę i będą służyć jako zapasowe ale na razie muszę mieć nadzieje, że żaden defekt w trasie się nie przytrafi bo szarpanie się ze zdjęciem opony nie należy do przyjemności. Po serwisie sprzętu miałem jeszcze całą masę innych rzeczy do zrobienia i większość z nich udało się odhaczyć.
Po 15 będąc już zmęczonym po kilku godzinach różnych prac wyruszyłem na krótką rundkę w celu sprawdzenia sprzętu. Kierunek mógł być tylko jeden i wybrałem się znowu na Przegibek. Po spokojnym początku mocniej zaciągnąłem na podjeździe, trzy pierwsze podjazdy pokonałem w 3 strefie a później trzymałem się strefy 1. Gdy znalazłem się na dojeździe do Straconki to przystąpiłem do rozgrzewki przed dwoma akcentami jakie zaplanowałem. W ruch poszły tradycyjne schodki, od 3 do 4 strefy. Poszło wszystko dobrze i po kilku minutach jazdy w strefie 2 ruszyłem mocniej. Noga podawała całkiem nieźle ale tętno szybko rosło wiec rewelacji nie ma w dalszym ciągu. Utrzymałem dobrą moc przez 2 minuty a później organizm długo dochodził do siebie i 5 minut jazdy w 2 strefie nie wystarczyło do regeneracji. Drugi zryw był mocniejszy ale zaowocował większym zmęczeniem. Przed szczytem zwolniłem do strefy 2 i w równym tempie dojechałem do parkingu. Od razu zawróciłem ale na szybki zjazd nie liczyłem. Wysokie tętno, spory ruch na drodze i gorsze koła nie zachęcały do dokręcania na zjeździe. Technicznie wypadłem nieźle ale szybkości wyraźnie brakowało. Później starałem się jechać spokojnie ale nie wychodziło to zbyt dobrze. Czułem pewien niedosyt po jeździe, nie wiem czy to gorszy sprzęt, warunki czy zmęczenie ale czegoś brakuje w mojej jeździe abym był usatysfakcjonowany.
Po 15 będąc już zmęczonym po kilku godzinach różnych prac wyruszyłem na krótką rundkę w celu sprawdzenia sprzętu. Kierunek mógł być tylko jeden i wybrałem się znowu na Przegibek. Po spokojnym początku mocniej zaciągnąłem na podjeździe, trzy pierwsze podjazdy pokonałem w 3 strefie a później trzymałem się strefy 1. Gdy znalazłem się na dojeździe do Straconki to przystąpiłem do rozgrzewki przed dwoma akcentami jakie zaplanowałem. W ruch poszły tradycyjne schodki, od 3 do 4 strefy. Poszło wszystko dobrze i po kilku minutach jazdy w strefie 2 ruszyłem mocniej. Noga podawała całkiem nieźle ale tętno szybko rosło wiec rewelacji nie ma w dalszym ciągu. Utrzymałem dobrą moc przez 2 minuty a później organizm długo dochodził do siebie i 5 minut jazdy w 2 strefie nie wystarczyło do regeneracji. Drugi zryw był mocniejszy ale zaowocował większym zmęczeniem. Przed szczytem zwolniłem do strefy 2 i w równym tempie dojechałem do parkingu. Od razu zawróciłem ale na szybki zjazd nie liczyłem. Wysokie tętno, spory ruch na drodze i gorsze koła nie zachęcały do dokręcania na zjeździe. Technicznie wypadłem nieźle ale szybkości wyraźnie brakowało. Później starałem się jechać spokojnie ale nie wychodziło to zbyt dobrze. Czułem pewien niedosyt po jeździe, nie wiem czy to gorszy sprzęt, warunki czy zmęczenie ale czegoś brakuje w mojej jeździe abym był usatysfakcjonowany.
Trening 104
Czwartek, 12 września 2019 Kategoria 50-100, avg>30km\h, Cube 2019, Samotnie, Szosa, Trening 2019
Km: | 66.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:05 | km/h: | 31.68 |
Pr. maks.: | 59.00 | Temperatura: | 20.0°C | HRmax: | 158158 ( 81%) | HRavg | 135( 69%) |
Kalorie: | 1061kcal | Podjazdy: | 300m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Dużo lepszy dzień niż dwa poprzednie. Mimo to nie zdecydowałem się na mocny trening i wybrałem prawie płaską trasę. Przed jazdą wyeliminowałem problem z miernikiem mocy i działał już poprawnie. Wyjechałem o niezbyt dobrej porze i już po kilku kilometrach spokojnej jazdy władowałem się w korek. Byłem tak zamyślony, że zamiast skręcić w prawo i minąć zakorkowany węzeł w Jasienicy pojechałem prosto w kolejny korek. Straciłem trochę czasu który starałem się nadrobić przed Rudzicą. Było prawie bezwietrznie wic szybko dojechałem do pierwszego zauważalnego podjazdu na trasie. Pokonałem go dosyć spokojnie i znowu musiałem się zatrzymać, za skrzyżowaniem w kierunku Centrum pojawiły się znowu światła, nie tak dawno ta droga była remontowana i znowu drogowcy wkroczyli do akcji. Po chwili stwierdziłem, że nie ma sensu czekać na zmianę światła i skierowałem się na Centrum i dojechałem do ronda z innej strony. Na zjeździe po raz pierwszy poczułem podmuchy wiatru, wiało z północy i czekało mnie najpierw kilka kilometrów pod wiatr a później kilkanaście z bocznym wiatrem. Na szczęście nie musiałem więcej zatrzymywać się, co prawda trzy razy dojeżdżałem do kolejki samochodów ale za każdym razem już wszystko posuwało się do przodu. Odcinek do Pszczyny był interwałowy, pagórkowaty charakter i minimalna zmiana kierunku wiatru powodowała duże wahania mocy i prędkości. Chcąc minąć zawalony pieszymi wał na Zaporze w Goczałkowicach ruszyłem w kierunku Czechowic starą drogą. Udało się minąć prawie cały odcinek brukowy i sprawnie przejechać także przez krótki fragment trasy prowadzącej przez Czechowice. Od tego momentu walczyłem z bocznym lub przeciwnym wiatrem. Wtedy też zorientowałem się, że zabranie jednego bidonu to był błąd i musiałem się zatrzymać przy sklepie. Idealny moment trafił się w Ligocie bo wahałem się czy jechać wyremontowaną, zamkniętą jeszcze dla ruchu drogą do Międzyrzecza czy skierować się na Mazańcowice. Po krótkim postoju wybrałem tą bezpieczniejszą opcje. Czekał mnie po drodze jeden wymagający podjazd i ciągnący się w nieskończoność odcinek z Międzyrzecza do nowego wiaduktu w Wapienicy. W niezłym tempie dojechałem do Wapienicy a ostatnie 3 kilometry to już zupełnie luźna jazda z powoli spadającym tempem. Całkiem niezły trening przy dobrej pogodzie. Niby było lepiej niż przez ostatnie dni ale i tak nie jest to dyspozycja startowa i na tym etapie sezonu ciężko oczekiwać wyraźnej poprawy.