Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi PiotrKukla2 z miasteczka Bielsko-Biała. Mam przejechane 229777.38 kilometrów w tym 8243.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 25.36 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 2421965 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy PiotrKukla2.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

Cube '21

Dystans całkowity:7447.00 km (w terenie 3.00 km; 0.04%)
Czas w ruchu:282:11
Średnia prędkość:26.39 km/h
Maksymalna prędkość:81.00 km/h
Suma podjazdów:116490 m
Maks. tętno maksymalne:189 (179 %)
Maks. tętno średnie:178 (91 %)
Suma kalorii:184790 kcal
Liczba aktywności:110
Średnio na aktywność:67.70 km i 2h 33m
Więcej statystyk
  • DST 147.00km
  • Czas 05:01
  • VAVG 29.30km/h
  • VMAX 57.00km/h
  • Temperatura 9.0°C
  • HRmax 155 ( 79%)
  • HRavg 130 ( 66%)
  • Kalorie 3039kcal
  • Podjazdy 1050m
  • Sprzęt Triban 5
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trening 22

Piątek, 2 kwietnia 2021 · dodano: 03.04.2021 | Komentarze 0

Wczoraj dałem organizmowi odpocząć co nie oznacza że nic nie robiłem. Zwykle gdy jest kilka dni dobrej pogody pod rząd jeden z nich wykorzystuję na prace w ogródku i tak też było tym razem. Dobre dwie godziny sprzątałem koło domu po zimie, znalazłem też chwilę na wyczyszczenie rowerów. Jak się okazało był to najcieplejszy dzień tego roku ale nie żałuję, że nie wykorzystałem go na rower. Co nie udało się w czwartek wyszło w piątek. Wykorzystałem pierwszy dzień urlopu w tym roku i zaliczyłem kolejną, ciekawą i długą trasę. Rano miałem kilka rzeczy do zrobienia a później próbowałem bezskutecznie wgrać trasę do licznika i wyjechałem w samo południe, jak się okazało przynajmniej 30 minut za wcześnie. Przez pierwszą godzinę było zimno, wietrznie a miejscami nawet mokro. Ubrałem się na 10 stopni a przez dłuższą chwilę na termometrze były ledwie 4 stopnie i zmarzłem. Można powiedzieć, że po przekroczeniu Wisły pogoda się zmieniła, zrobiło się cieplej, niebo było coraz bardziej pogodne aż wyszło słońce. Noga pracowała bardzo dobrze ale trzymałem się założeń i starałem się nie przekraczać 200 Wat, nie miałem problemów z jazdą na wysokiej kadencji, tętno było zadziwiająco niskie jak na mnie. Przez pierwszą godzinę nie robiłem zbędnych postojów, zatrzymywałem się tylko na skrzyżowaniach ze światłami. Pierwszy dylemat pojawił się po przekroczeniu drogi 933 gdy wjechałem na zapomniany nieco odcinek łączący dwie wojewódzkie drogi. Zatrzymałem się na moment ale po chwili byłem pewny, że muszę jechać na północny wschód i ruszyłem w dalszą drogę. Jak po sznurku dojechałem do drogi 931 na Bieruń, czekało mnie teraz kilkanaście kilometrów jazdy nudną, płaską drogą. Nawierzchnia była dobra, ruch niewielki, wiatr nieodczuwalny i drogi szybko ubywało. Nawet nie wiem kiedy znalazłem się w Bieruniu na skrzyżowaniu z drogą 44. Miałem dwie opcje, skręcić w prawo i przejechać jakieś 300 metrów krajówką lub wybrać nieznany łącznik omijający tą drogę. Stanęło na tej drugiej opcji ale swoje musiałem na skrzyżowaniu odstać. Później miałem jednak zupełnie pustą drogę i nawet na główną na Lędziny wjechałem bezpiecznie i bez długiego stania. Teraz już byłem na drodze którą już jechałem ale ostatni raz blisko 12 lat temu, zaskoczyła mnie jakość tej drogi, bliska obecność kopalni zwykle wpływała na złą jakość nawierzchni a ta droga była dosyć równa i bez dziur. Wiedziałem, że mam jechać prosto aż do Mysłowic a najbardziej charakterystyczny punkt trasy to wzgórze Klimont znajdujące się po lewej stronie trasy. Wypatrywałem go z oddali ale gdzieś go przeoczyłem, trzymałem się jednak głównej drogi i dojechałem do skrzyżowania z drogą na Wesołą, zmylił mnie jednak jeden fakt, byłem pewny, że najpierw muszę przekroczyć S1 a później skręcić w lewo a okazało się, że to właśnie była ta droga którą najszybciej dostanę się na Katowice. Jechałem jednak prosto i coś mi nie pasowało, kierowałem się za bardzo na wschód wzdłuż drogi S1 i w końcu postanowiłem się zatrzymać. Moja pomyłka nie była tak kosztowana jak ostatnio i skręciłem w pierwszą dróżkę w prawo. Nawierzchnia była bardziej nierówna ale bez dziur i dojechałem do drogi która prowadziła na Kostuchnę. Na rondzie z charakterystycznym czerwonym diabelskim kołem zatrzymałem się by odebrać telefon, okazało się, że nawet 60 kilometrów od domu, na rowerze, w kasku i kolarskim stroju zostałem rozpoznany. Ten telefon trochę wybił mnie z rytmu, ale na szybkim odcinku przez las rozkręciłem się na nowo. Gdy minęły 2 i pół godziny jazdy pojawiło się to co zwykle działo się już kilkanaście minut szybciej czyli kryzys tętna, znowu przy podobnej mocy jak wcześniej wartości były o 10-20 uderzeń wyższe, już teraz wiem, że należy olewać ten temat bo na razie nie wymyśliłem na to sposobu. Katowice okazały się dla mnie pułapką nawigacyjną, chciałem jak najszybciej przejechać na Mikołów i dwa razy zjechałem z dobrej trasy na skróty. Druga pomyłka była o tyle kosztowna, że w Mikołowie wylądowałem na dwupasmówce i 300 metrów musiałem pokonać tą drogą. W mieście jakieś remonty, objazdy i ostatecznie lekka modyfikacja trasy, zamiast na Chudów pojechałem na Łaziska wspominając IC na które przyjeżdżałem 8-9 lat temu gdy w Bielsku nie było jeszcze regularnych ustawek. Hopki na trasie zmęczyły mnie bardzo, miałem chwilowy kryzys który minął jednak w Orzeszu, tam jednak popełniłem kolejną wpadkę. Zamiast na Zazdrość pojechałem na Zawiść, dawało to 2 kilometry więcej drogi do Królówki oraz bark otwartego sklepu. W efekcie przez kilka kilometrów jechałem z pustymi bidonami i bez jedzenia. Tam jednak uzupełniłem zapasy, odżyłem ale zmodyfikowałem trasę, zamiast jechać na Wisłę Wielką i Strumień pojechałem najkrótszą drogą na Pszczynę. Na tym odcinku przekonałem się jak zmienny może być wiatr, wiało raz z lewej, raz z prawej, chwilami nawet w plecy. Noga całkiem nieźle podawała, nie przejmowałem się wysokim tętnem i jechałem równym tempem trzymając założoną kadencję. Ostatni podjazd poszedł całkiem sprawnie a później już dobie odpuściłem i spokojnie dojechałem do domu. Zamknięcie Czech ma swoje plusy ponieważ można odwiedzić zapomniane tereny, nie trzeba wcale jeździć stale po tych samych drogach. Ta trasa była niby płaska ale wyszło ponad 1000 metrów w pionie głownie dzięki sekwencji hopek między Katowicami a Orzeszem. W tym roku chciałbym jeszcze odwiedzić Kraków i wtedy wszystkie stare trasy zostaną odświeżone, na drugą stronę GOP na razie nie będę się zapuszczał. Ta trasa mimo , że nie była zbyt atrakcyjna widokowo ale prowadziła w większości po bardzo dobrych asfaltach. Noga na całej trasie była co najmniej dobra ale wciąż czegoś brakuje do pełniej satysfakcji. Kolejne długie trasy już w trudniejszym terenie. Może w końcu waga nieco spadnie. Okres świąteczny będzie wyglądał jak zazwyczaj, sobota po takim dystansie będzie czasem na odpoczynek, w niedzielę jak pogoda pozwoli to atakuję Równicę z myślą o jak najlepszym czasie a w poniedziałek lekki rozjazd przed kolejnymi treningami.




  • DST 55.00km
  • Czas 02:07
  • VAVG 25.98km/h
  • VMAX 63.00km/h
  • Temperatura 12.0°C
  • HRmax 170 ( 87%)
  • HRavg 139 ( 71%)
  • Kalorie 1406kcal
  • Podjazdy 1210m
  • Sprzęt Litening C:62 Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trening 21

Środa, 31 marca 2021 · dodano: 02.04.2021 | Komentarze 2

Nietypowy trening. Rano musiałem być służbowo w Skoczowie i postanowiłem wykorzystać ten fakt i połączyć wyjazd z treningiem. Sprawy załatwiłem szybko i już o 8 mogłem wyjechać na trening. Gdy przygotowałem rower do jazdy zauważyłem, że lewe ramię korby jest zupełnie luźne. Skręcając rower nie wpadłem na pomysł aby dokręcić śrubę mocującą kluczem dynamometrycznym tylko dokręciłem do oporu zwykłym imbusem. Pech chciał, że zestaw kluczy jaki miałem kończył się na 8 a potrzebowałem 10. Całe szczęście obok był sklep gdzie kupiłem zestaw kluczy z 10 i dokręciłem korbę, zestaw jest podręczny i zmieścił się w kieszonce. Niestety miałem za mało kieszonek aby wszystko pomieścić a na bluzę było za ciepło i zdecydowałem się jechać w 2 koszulkach, rękawkach, spodenkach ¾ z wiatrówką w kieszeni. Wyjechałem z 15 minutowym opóźnieniem i o tyle miałem mniej czasu więc musiałem zmodyfikować trasę i rozgrzewkę. Postanowiłem jechać do Ustronia cały czas dwupasmówką, to pozwoliło zrobić rozgrzewkę którą dodatkowo utrudnił wiatr. Tradycyjnie przed pierwszym podjazdem się zatrzymałem, nie umiałem się zorganizować i kolejne kilka minut bezsensownie straciłem. Ostatni raz Równicę jechałem jesienią i nie byłem pewny w którym miejscu ruszyć mocno aby nie dokręcać na ostatnim, płaskim fragmencie. Początek podjazdu od Jaszowca sobie odpuściłem, pojawienie się drogowców kończących prace przy chodnikach w niczym mi nie przeszkodziło, nawet zanieczyszczona mocno droga na odcinku kilometra nie miała żadnego wpływu na jakość. Zakładałem, że na rozwidleniu dróg powinienem być po 2 minutach mocnej jazdy i orientacyjnie wybrałem miejsce początku pierwszego powtórzenia na FTP. Zacząłem zbyt mocno i jakoś ciężko było zejść z mocą o 10 Wat i cały pierwszy podjazd poszedł zadecydowanie za mocno. Już wiedziałem, że skończę szybciej niż zakładałem ale postanowiłem dociągnąć w założonym tempie do kreski co dało dodatkowe 25 sekund. Przed zjazdem czekało mnie to co lubię najbardziej czyli ubieranie się na zjazd, przy okazji zjadłem banana, na zjeździe nie poszalałem, odpuściłem go zupełnie ale nie wyglądał tragicznie czego mogłem się spodziewać. Przed drugim podjazdem znowu postój na rozebranie kurtki i nawrót. Ruszyłem nieco później i spokojniej i cały podjazd był równiejszy, z mniejszą mocą ale wcale nie wolniejszy. Do kreski brakło tym razem około 10 sekund i znowu dociągnąłem w założonym tempie. Powtórka czynności sprzed 20 minut i równie spokojny zjazd. Trzeci podjazd zwykle mam najmocniejszy ale tym razem utrzymałem poziom z drugiego, ruszyłem jeszcze kilkadziesiąt metrów dalej i kończyłem równo z kreską. Trzy wjazdy dały bardzo podobne czasy, niewielką rozbieżność tętna, mocy czy kadencji. Powoli wszystko idzie w dobrą stronę ale na powrót do tego co było rok temu jeszcze muszę cierpliwie poczekać. Czułem się nieźle ale nie zdecydowałem się na szybszy zjazd. Po zjeździe rozebrałem kurtkę bo bym się ugotował, cieszyłem się, że do Skoczowa będzie z wiatrem. Jeszcze bardziej się ucieszyłem gdy po skręcie w prawo na Skoczów dostałem lufę w twarz. Ostatnie 12 kilometrów to walka z wiatrem w twarz, pracowałem równo aby nie stracić więcej czasu bo byłem już spóźniony. Dopiero ostatnie 3 minuty zluzowałem. Był to chyba najlepszy trening w tym roku, zdecydowanie najlepsza noga i całkiem niezłe podjazdy. Chyba częściej będę powtarzał ten schemat, dojazd samochodem choćby do Pogórza jak tym razem pozwolił oszczędzić 30 minut a jakość treningu nie ucierpiała. Mimo dobrego samopoczucia przed następnym treningiem daję organizmowi 48 godzin na regenerację. Podczas treningu po raz kolejny przekonałem się jak minimalne znaczenie na podjeździe ma sprzęt, Równicę zdobywał również „kolarz” na rowerze wartym ponad 50000 złotych, obwieszony elektroniką i gadżetami i nim zaliczył jeden podjazd ja zdążyłem wjechać, zjechać i jeszcze go minąłem przed szczytem, jakbym ja tak wolno jechał i z taką kadencją to bym się przewrócił, w sumie kto bogatemu zabroni ale są jakieś granice. Tym bardziej cieszę się, ze mój sprzęt nie jest tyle warty i coraz częściej myślę, że jestem jakiś nie normalny bo zadowalają mnie drobiazgi do których doszedłem ciężką pracą i nie muszę wydawać na zabawki x tysięcy złotych.




  • DST 54.00km
  • Czas 01:51
  • VAVG 29.19km/h
  • VMAX 63.00km/h
  • Temperatura 11.0°C
  • HRmax 151 ( 77%)
  • HRavg 129 ( 66%)
  • Kalorie 1117kcal
  • Podjazdy 660m
  • Sprzęt Litening C:62 Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trening 20

Wtorek, 30 marca 2021 · dodano: 02.04.2021 | Komentarze 0

Wykorzystałem chwilę czasu i dobrej pogody na przejażdżkę regeneracyjną. Wybrałem trasę którą w ubiegłym roku przejechałem wiele razy. Przed wyjazdem zrobiłem restart oprogramowania miernika mocy oraz aktualizację Di2. Jazdy regeneracyjne zwykle wykorzystuję na testy. Po wyjeździe z domu zauważyłem że przerzutki wyraźnie lepiej działają i zmieniają się błyskawicznie, wcześniej zdarzało się że zmiana przełożenia trwała kilka sekund. Nie zauważyłem niczego dziwnego we wskazaniach mocy, rozkład na nogi był bardzo proporcjonalny ale gdy zacząłem jechać pod wiatr to wskazania wydały mi się za wysokie. Kilka minut myślałem nad przyczyną aż w końcu wpadłem na to że nowa korba ma dłuższe ramiona i stąd wskazania kilka % wyższe. Wybór tej trasy okazał się strzałem w dziesiątkę, pojawiło się kilka nowych asfaltów ale głównie na podjazdach, niektóre zjazdy są fatalne i aż strach puszczać hamulcowe. Ostatnie kilometry to walka z wiatrem i kierowcami wymuszającymi hamowanie nawet na zjazdach. Mimo dobrej i słonecznej pogody było dosyć chłodno i wybrany strój okazał się idealny a byłem pewny że będzie mi za ciepło.




  • DST 155.00km
  • Czas 05:20
  • VAVG 29.06km/h
  • VMAX 60.00km/h
  • Temperatura 7.0°C
  • HRmax 153 ( 78%)
  • HRavg 133 ( 68%)
  • Kalorie 3444kcal
  • Podjazdy 1140m
  • Sprzęt Litening C:62 Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trening 19

Niedziela, 28 marca 2021 · dodano: 28.03.2021 | Komentarze 0

Kolejny dobry trening zrealizowany. Już na starcie trochę problemów przez które wyjechałem później niż zakładałem. Gdybym miał czas to jeszcze bym opóźnił wyjazd po drogi po nocnych i porannych opadach były jeszcze mokre. Po wczorajszej jeździe wprowadziłem kilka poprawek odnośnie roweru i miało już być dobrze. Zaplanowałem ciekawą trasę która jednak w tych warunkach była wymagająca. Muszę w końcu zgubić te kilogramy które przeszkadzają mi na podjazdach i zdecydowałem się zabrać mniej jedzenia ale napój izotoniczny zamiast wody. Wydawało mi się, że jest to dobre rozwiązanie ale w trakcie jazdy przekonałem się, że tak nie było. Po raz pierwszy od dawna miałem taką sytuację, że najpierw jechałem z wiatrem a później walczyłem z silnym wiatrem w twarz. Jak ruszyłem to już czułem, że nogi są lepsze niż dzień wcześniej, To jednak był tylko słabszy dzień a nie jakiś dołek dyspozycji. Początkowo jechałem bardzo zachowawczo ze względu na mokre drogi i niską temperaturę, połączenie tych dwóch elementów mogło oznaczać śliskie drogi. Podczas jazdy pilnowałem by regularnie pić i jeść. Tym razem odpuściłem sobie pilnowanie kadencji i starałem się tylko jechać równo, często wstawałem z siodełka na kilka do kilkunastu sekund. Byłem bardzo pozytywnie zaskoczony ilością samochodów na drogach, było ich jak na lekarstwo, to pierwszy taki dzień w tym roku a na kolejne ciężko liczyć. Dobrze znane drogi chciałem jak najszybciej przejechać ale z tyłu głowy miałem to, że muszę oszczędzać siły na powrót. Pierwszy postój planowałem po około 90 minutach ale przeciągnąłem ten moment o kolejne 20. Jak po sznurku dotarłem do drogi Andrychów-Zator, nie znałem większości dróg od Osieka, jakość asfaltów bardzo różna ale mimo to ta okolica jest bardzo ciekawa i dzisiaj także zupełnie pusta więc miałem przez kilka kilometrów szosę tylko dla siebie. Na trasie jednak popełniłem kilka wpadek nawigacyjnych, pierwsza z nich trafiła się w Zatorze gdzie wybrałem zły pas i musiałem objechać rynek. Mimo jedzenia i picia dającego blisko 50 g węglowodanów na godzinę znowu dopadł mnie kryzys tętna. Tym razem nastąpił 15 minut później niż zwykle ale był chyba spowodowany wiatrem który od Zatoru wiał już bardziej w twarz niż w plecy. Odcinek Zator-Babice pokonywałem zwykle w przeciwnym kierunku i ten wariant po raz ostatni wybrałem 12 lat temu, szmat czasu. W tym właśnie momencie na niebo naszły ciemniejsze chmury a temperatura spadła z 9 do 7 stopni, odczuwalne było jeszcze mniej. Od Wygiełzowa do Płazy prowadzi popularny wśród kolarzy podjazd który okazał się najtrudniejszy na całej trasie. Nie planowałem kolejnego postoju w tak krótkim odstępie od poprzedniego ale gdy tylko zjechałem z trasy na Chrzanów zadzwonił telefon. Sprawa była ważna i musiałem odebrać, mimo pustej drogi postanowiłem się zatrzymać niż dzielić uwagę podczas jazdy. Po postoju nie umiałem się rozkręcić i popełniłem kolejną wpadkę nawigacyjną, tym razem okazała się ona kosztowna i nadrobiłem kilka kilometrów wjeżdżając nieplanowanie do Chrzanowa. Wróciłem na właściwą trasę i w nagrodę miałem dosyć szybki odcinek z wiatrem do drogi Kraków-Bieruń. Tam już taryfy ulgowej nie było i czekała mnie długa walka z wiatrem oraz narastającym zmęczeniem. W bidonach już pustki więc przy najbliższej okazji miałem napełnić bidon izotonikiem który miałem w butelce w kieszeni. Okazja trafiła się szybciej niż myślałem, w Bieruniu musiałem się zatrzymać na przejeździe kolejowym. Postój był długi i przy okazji zjadłem kolejnego batona. Postój po raz kolejny wybił mnie z rytmu i dalsza jazda była strasznie szarpana. Szukałem także otwartego sklepu ale na jedyne trafiłem w centrum Woli gdzie ludzi było jak mrówek i nie chciałem się tam zatrzymywać bojąc się o rower który musiałbym pozostawić bez opieki. Każda kolejna minuta to coraz trudniejsza jazda, wiatr robił swoje, z opresji wyrwał mnie kolejny telefon. Jakoś zmobilizowałem się do dalszej jazdy, z bidonu szybko ubywało a jedzenia już nie było. Sklepu nie było także w Miedźnej i dopiero w Ćwiklicach trafiłem na Biedronkę. Spotkałem tam też dwójkę kolarzy, jeden z nich przypilnował mi rower a później gdy on robił zakupy odwdzięczyłem się tym samym. W tym czasie zdążyłem uzupełnić braki energii, napełnić bidony i chwilę odsapnąć. Ostatnia godzina jazdy wyglądała o niebo lepiej niż poprzednia. Wciąż walczyłem z wiatrem ale noga lepiej podawała, jazda nie była już tak szarpana. Momentami wiatr się uspokajał ale chwilę później sytuacja wracała do normy. Po prawie 5 godzinach w siodle czułem się całkiem nieźle, nie żałuję, że pojechałem dłuższą drogą przez Bieruń a nie krótszą przez Brzeszcze. Ostatni podjazd na trasie nie zmęczył mnie tak jak często się zdarza ale nie wjechałem bez większego wysiłku. Zjazd do Bielska był jeszcze szybki a później mozolna walka z wiatrem i nachyleniem ze spadającą mocą i powoli opadającym tętnem, W domu byłem dokładnie o takiej godzinie jak planowałem, sporo straciłem na postojach ale chyba udało się nieco zredukować wagę. Mimo, że czułem się lepiej niż w sobotę ten dzień nie należał do najlepszych. Kolejna trasa już będzie trudniejsza gdzie pojawią się dodatkowe podjazdy, przejechałem ją już w 2019 roku i będzie okazja do porównania.





  • DST 85.00km
  • Czas 03:20
  • VAVG 25.50km/h
  • VMAX 62.00km/h
  • Temperatura 12.0°C
  • HRmax 179 ( 91%)
  • HRavg 143 ( 73%)
  • Kalorie 2587kcal
  • Podjazdy 1670m
  • Sprzęt Litening C:62 Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trening 18

Sobota, 27 marca 2021 · dodano: 28.03.2021 | Komentarze 2

Wczoraj pojawiła się prawdziwie wiosenna pogoda ale nie miałem czasu jej wykorzystać. Ruszyłem więc z samego rana. Czekałem na weekend cały tydzień bo wiedziałem, że wtedy będę mógł po raz pierwszy pojechać w góry. Od rana jednak mocno wiało i nie bardzo wiedziałem jak się ubrać, postawiłem na cieplejsze ciuchy bo w górach zwykle jest kilka stopni mniej niż w Bielsku. Ruszając byłem optymistycznie nastawiony, pierwszy podjazd zawsze mówi prawdę i tym razem ta prawda okazała się brutalna, noga nie podawała. W takich sytuacjach zwykle miało to różne skutki, albo puszczało po jakimś czasie, nic nie zmieniało się po drodze lub kończyło się spektakularną bombą. Olałem jednak ten temat zostawiając wszystko przypadkowi. Przejazd przez Bielsko ogólnie był walką z wiatrem, nieco dłużej niż zakładałem zajął mi dojazd do Straconki. Pierwszy Przegibek sobie odpuściłem i trzymałem około 90 % FTP i kadencję około 90. Na tym podjeździe mementami czułem, że nogi zaczynają pracować lepiej. Ostatnie metry podjazdu próbowałem pojechać nieco mocniej ale nie wyszło to jak powinno. Przed zjazdem ubrałem kurtkę, zjeżdżałem wolno, momentami sporo syfu i wody na drodze. Druga część zjazdu była z kolei walką z przeciwnym wiatrem, starałem się cały czas trzymać rytm ale momentami puszczałem korby. Po zjeździe zatrzymałem się tylko po to aby rozebrać kurtkę, w Międzybrodziu po raz pierwszy poczułem wiatr w plecy ale nie na długo. Jechało się coraz ciężej i chwilę później już wiedziałem, że konieczny będzie kolejny postój. W tym roku jeszcze nie złapałem kapcia na szosie i przyszedł właśnie ten pierwszy raz. Powietrze zeszło do pewnego momentu i trochę zostało ale jechać na tym ciśnieniu się nie dało. Szukanie dziury w dętce to jak szukanie igły w stogu siana. Dobre kilka minut szukałem dziury i ostatecznie zorientowałem się, że dętka była łatana i ta łata po napompowaniu 8 barów puściła, nie musiałem więc szukać dziury ani ciała obcego w oponie. Od tego momentu szybko się uwinąłem z wymianą, napompowałem tyle powietrza na ile pozwoliła ręczna pompka czyli około 6 bar, dużo pary mam w rękach ale pompka ma swoje ograniczenia i nie dało się napompować więcej. Jak już ruszyłem to z tyłu głowy miałem to, że muszę uważać aby nie dobić opony na dziurze. Jechałem więc ostrożnie, ochoty do jazdy już nie było a mocy też jakby mniej. Męczyłem się niemiłosiernie ale jechałem dalej swoje. Przejazd przez Wielką Puszczę zawsze mi się dłuży i tak też było tym razem. Postanowiłem przepalić nieco nogę i płuca na ostatnich 700 metrach, zacząłem jednak zbyt zachowawczo a później pilnowałem aby nie wskoczyć do 7 strefy mocy, końcówka podjazdu już na stojąco z niską kadencją, w takich wypadkach nie ma innego wyjścia jak jazda siłowa i muszę do tego przywyknąć. Sam podjazd poszedł całkiem nieźle, rezerw chyba już nie było ale gorzej też być mogło. Na zjeździe znowu blokada i asekuracyjna jazda przed krótkim postojem przed najtrudniejszym podjazdem dnia. Po postoju nic się nie zmieniło, nogi nie puściły co zapowiadało walkę o przetrwanie na podjeździe. Walczyłem nie tylko z własnymi słabościami ale i sprzętem który nie chciał działać, co jakiś czas na trzech koronkach które najbardziej mi pasowały przeskakiwał co jakiś czas. Jechałem na mocy odpowiadającej FTP a wydawało mi się jakbym jechał co najmniej strefę wyżej, nie miałbym już z czego dołożyć. Jazda była strasznie szarpana, im wyżej tym więcej syfu na jezdni, utrzymałem tempo do samej przełęczy ale nie byłem zadowolony z jazdy mimo dobrej mocy na segmencie. Zjazd znowu nie najszybszy ale już lepszy technicznie, w końcówce nieco strachu bo jacyś kierowcy urządzili sobie wyścigi zostawiając mi tylko kilkanaście centymetrów, poradziłem sobie jednak w tej trudnej sytuacji. Kolejne kilometry to walka z przeciwnym wiatrem i niedyspozycją. Jak wiatr zaczął pomagać to pojawiły się krótkie podjazdy które mnie wykańczały bardziej niż dłuższy odcinek pod wiatr. Wiatr nie pozwalał się nudzić, co chwilę zmieniał kierunek, walczyłem też z dziurami w drodze oraz samochodami który było trochę więcej. Szybko znalazłem się u podnóża przełęczy Przegibek. Nigdy nie lubiłem tego długiego, nudnego dojazdu do Przełęczy od Międzybrodzia, zawsze łapie mnie tam kryzys. Tym razem kryzys trwał już od dłuższego czasu i na tym odcinku była jego kontynuacja. Ostatnie 3 kilometry podjazdu pokonałem znowu mocniej, nie byłem zadowolony ze swojej jazdy ale moc wyszła dobra a czas całkiem niezły. Na Przegibku się nawet nie zatrzymywałem a zjazd odpuściłem. Przejazd przez Bielsko był już walką o dotarcie do domu, mimo to wróciłem najtrudniejszą trasą. Nie był to mój najlepszy dzień, było wszystko co zawsze negatywnie wpływało na ocenę mojej jazdy, trudne warunki, wymiana dętki, słaba dyspozycja i kilka sytuacji które mogły się źle dla mnie skończyć. Mimo to jestem chociaż trochę zadowolony bo wiem, że może być już tylko lepiej. Przy obecnej wadze na lepsze czasy nie mogę liczyć, jak na pierwszy raz było całkiem nieźle ale jest nad czym pracować.




  • DST 59.00km
  • Czas 02:04
  • VAVG 28.55km/h
  • VMAX 63.00km/h
  • Temperatura 9.0°C
  • HRmax 148 ( 75%)
  • HRavg 132 ( 67%)
  • Kalorie 1688kcal
  • Podjazdy 850m
  • Sprzęt Litening C:62 Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trening 17

Czwartek, 25 marca 2021 · dodano: 27.03.2021 | Komentarze 0

Pierwszy dłuższy wyjazd na najlepszym sprzęcie, długo czekałem na ten dzień. Pogoda była jeszcze lepsza niż w środę a drogi niemal całkowicie wyschły. Miałem do wyboru kilka wariantów tras, płaskie odrzuciłem w przedbiegach i wybrałem około 60 kilometrową trasę z wieloma krótkimi podjazdami. Już pierwsze minuty jazdy były przyjemne, początek jechałem spokojnie a później powoli się rozkręcałem. Byłem pewny, ze przesiadka na korbę 175 będzie odczuwalna i przyniesie zmniejszenie kadencji. Okazało się jednak, że nie było czuć różnicy i nawet łatwiej było kręcić z wyższą kadencją. Pierwsze podjazdy na trasie wyjaśniły mnie całkowicie. Spośród brakujących elementów układanki najbardziej odczuwalna jest waga która wciąż pokazuje za dużo. Przy okazji kapnąłem się, że jadę z wyłączonym GPS i zdecydowałem się zatrzymać i skorygować ustawienie licznika. Na trasie bawiłem się w liczenie, najpierw samochodów które wymuszały na mnie pierwszeństwo, było ich jednak tak dużo, że po około 20 straciłem rachubę. Kolejny cel to liczenie dziur w drodze ale i ich było za dużo, później chciałem sprawdzić czy rzeczywiście jadę z taką kadencją jaką pokazuje licznik ale i w tym się pogubiłem. Łatwiej by było gdybym przepychał 50-70 obrotów na minutę niż 90-100. Egzaminu na koncentrację na wskazanym celu nie zdałem. Po wielu godzinach pracy jednak ciężko się skupić. Podczas jazdy regularnie jadłem, piłem i ci jakiś czas wstawałem z siodełka, tyłek już się przyzwyczaił do twardszego „ poddubka”. Przy okazji miałem możliwość sprawdzenia sztywności roweru, na tej korbie dużo łatwiej przyśpieszyć i utrzymać tempo niż na Ultegrze. Nie byłbym sobą gdybym na koniec nie dołożył przynajmniej jednego dodatkowego podjazdu. Trening był całkiem dobry, na podjazdach wciąż radzę sobie najwyżej średnio a zjazdy z reguły odpuszczałem dając odpocząć trochę nogom. Następna jazda już w prawdziwie górskim terenie i w mocniejszym tempie. Liczę na przełamanie w górach bo sezon już się zaczyna i czasu na poprawę coraz mniej.




  • DST 22.00km
  • Czas 01:04
  • VAVG 20.62km/h
  • VMAX 45.00km/h
  • Temperatura 3.0°C
  • HRmax 132 ( 67%)
  • HRavg 108 ( 55%)
  • Kalorie 403kcal
  • Podjazdy 280m
  • Sprzęt Litening C:62 Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rozjazd 4

Środa, 24 marca 2021 · dodano: 27.03.2021 | Komentarze 0

W końcu pogoda poprawiła się na tyle, że mogłem wyjechać na kolejny test sprzętu. Czekałem na ten moment by sprawdzić nowe siodełko. Wiedziałem, że ustawiłem je na oko i będą konieczne korekty. Pierwsza korekta już na starcie, podniosłem siodło o 5 milimetrów. Po przejechaniu kilkuset metrów stwierdziłem, że czub siodła za bardzo opada w przód. Zatrzymałem się po raz pierwszy i skorygowałem ustawienie siodła, czub poszedł o 5 milimetrów w górę a siodło o centymetr w tył, To był błąd który musiałem później skorygować. Siodełko w tyle wymusiło niewygodną pozycję i znów siedziałem na czubie uciskając newralgiczny punkt ciała. Samo siodło okazało się bardziej wygodnie niż wygląda. Drugi postój na trasie nastąpił po około 5 kilometrach i okazał się ostatnim. Pokręciłem się znowu bocznymi drogami zaliczając sporo nierównych asfaltów, z początku często wstawałem z siodła bojąc się zbyt dużego obciążenia na nierównościach. Z czasem jednak poczułem się bardziej pewnie. Na starcie myślałem, że wrócę czystym rowerem ale kilka kałuż na trasie których nie dało się minąć załatwiło mi nieplanowane czyszczenie sprzętu. Mając już cały brudny rower zdecydowałem się zaliczyć dodatkowy podjazd na trasie, wjechałem najwolniej jak się da, gdy nachylenie przekraczało 5 % brakowało mi przełożenia i walczyłem z chęcią dociśnięcia aby kadencja była bardziej mi odpowiadająca i cały podjazd był bardziej walką z samym sobą ale nie jechałem za mocno. Na zjeździe jeszcze bardziej ubrudziłem rower. Ustawione siodło za 4 razem okazało się najbardziej optymalnym dla mnie i teraz zostaje tylko cieszyć się jazdą.





  • DST 25.00km
  • Czas 01:04
  • VAVG 23.44km/h
  • VMAX 46.00km/h
  • Temperatura 0.0°C
  • Kalorie 404kcal
  • Podjazdy 290m
  • Sprzęt Litening C:62 Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rozjazd 3

Wtorek, 16 marca 2021 · dodano: 20.03.2021 | Komentarze 0

Tydzień regeneracyjny biegnie szybko i po jednym dniu wolnym od jakiejkolwiek aktywności fizycznej ruszyłem na kolejną przejażdżkę na topowym sprzęcie, przy okazji testowałem skorygowane ustawienie bloków w butach. Nie zdążyłem kupić baterii do czujnika tętna więc jechałem bez żadnych danych treningowych, które nie były mi do niczego potrzebne. Znowu wybrałem trasę biegnącą przez okoliczne wioski i tylko część dróg się powtórzyła z ostatnimi jazdami. Warunki do jazdy były trudne ale już przywykłem i na cieplejsze dni cierpliwie czekam. Po drodze okazało się, że poza drobną korektą lewego bloku nie są wymagane dodatkowe zmiany. Podczas kolejnej przejażdżki będę testował nowe siodło i próbował je ustawić.




  • DST 25.00km
  • Czas 01:02
  • VAVG 24.19km/h
  • Temperatura 5.0°C
  • Kalorie 405kcal
  • Podjazdy 240m
  • Sprzęt Litening C:62 Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rozjazd 2

Niedziela, 14 marca 2021 · dodano: 17.03.2021 | Komentarze 0

Krótki wyjazd przed zachodem słońca. Nie chciałem za bardzo odjeżdżać od domu i znowu wybrałem trasę po okolicznych wioskach. Znowu miałem okazję jeździć w trudnych warunkach, gdy wyjeżdżałem było 8 stopni a w połowie trasy już tylko cztery. Po raz drugi wziąłem na przejażdżkę najlepszy rower i w zasadzie nie musiałem się wysilać. Jazda była lekka i przyjemna, nie miałem danych o kadencji, mocy czy tętnie ale do niczego nie były mi potrzebne. Nawet na zjazdach nie korzystałem z dużej tarczy która jeszcze nie była używana. Wracając podjechałem jeszcze odebrać paczkę i luźnym tempem do domu. Miłym akcentem zakończyłem wymagający tydzień.




  • DST 25.00km
  • Czas 01:06
  • VAVG 22.73km/h
  • Temperatura 3.0°C
  • HRmax 131 ( 67%)
  • HRavg 108 ( 55%)
  • Kalorie 419kcal
  • Podjazdy 270m
  • Sprzęt Litening C:62 Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rozjazd 1

Środa, 10 marca 2021 · dodano: 11.03.2021 | Komentarze 0

Pierwszy wyjazd na lepszym sprzęcie w tym roku. Nie chciało mi się montować miernika mocy który podczas jazdy regeneracyjnej nie jest do niczego potrzebny. Zamontowałem uchwyt na licznik i lampki bez których się nie ruszam ale zapomniałem o torebce podsiodłowej z zapasową dętką i narzędziami. Nie chciałem odjeżdżać zbyt daleko od domu wiec pojechałem na standardowy objazd wiosek. Drogi którymi jechałem były niesamowicie zanieczyszczone piaskiem który strasznie mnie drażnił. Już po chwili stwierdziłem, że rower jest niesamowicie sztywny, po wymianie korby, mostka czy kierownicy przyśpiesza jeszcze lepiej. Nie miałem za bardzo okazji sprawdzić go na wysokich mocach, gwałtownych przyśpieszeniach czy dłuższym podjeździe ale wrażenia jak najbardziej pozytywne. Po raz pierwszy w tym roku czułem, że moc faktycznie idzie w korby a nie w powietrze. Czerpałem maksymalnie przyjemność z jazdy ale warunki były trudne, kilka razy cudem uniknąłem bliskiego spotkania z samochodem mimo tego, że nie złamałem żadnego przepisu ruchu drogowego po drodze. Po godzinie wróciłem do domu ale przynajmniej pierwsza jazda na topowym sprzęcie zaliczona. Może w weekend uda się go zabrać na dłuższą trasę zanim zacznę na nim robić bardziej intensywne treningi.