Wpisy archiwalne w kategorii
Majówka Camp 2022
Dystans całkowity: | 383.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 14:30 |
Średnia prędkość: | 26.41 km/h |
Maksymalna prędkość: | 73.00 km/h |
Suma podjazdów: | 6380 m |
Maks. tętno maksymalne: | 183 (93 %) |
Maks. tętno średnie: | 142 (72 %) |
Suma kalorii: | 8723 kcal |
Liczba aktywności: | 4 |
Średnio na aktywność: | 95.75 km i 3h 37m |
Więcej statystyk |
Majówka Camp 4
Wtorek, 3 maja 2022 Kategoria 100-200, Cube '22, Góry, Majówka Camp 2022, Samotnie, Szosa
Km: | 111.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 04:46 | km/h: | 23.29 |
Pr. maks.: | 71.00 | Temperatura: | 17.0°C | HRmax: | 183183 ( 93%) | HRavg | 142( 72%) |
Kalorie: | 3371kcal | Podjazdy: | 3100m | Sprzęt: Litening C:62 Pro | Aktywność: Jazda na rowerze |
Ostatni dzień majówkowego obozu treningowego wykorzystałem na prawdziwy górski trening. Z domu wyjeżdżałem dosłownie trzy razy, pierwszy raz bez telefonu i dokumentów, drugi kiedy po kilkudziesięciu metrach zawróciłem gdy nastąpiło oberwanie chmury i trzeci gdy w końcu udało się wyjechać na trening. Planowałem zaliczyć wszystkie podjazdy w Ustroniu, w tym 4 razy Równicę różnymi wariantami początkowego odcinka ale gdy wyjechałem już 2 godziny później niż chciałem to zmieniłem zdanie i kręciłem się w okolicy Bielska by w razie deszczu szybko wrócić do domu. Na początek pojechałem pierwszy raz w tym roku na Magurkę, podjazd ten zawsze daje mi w dupę i tym razem było tak samo. W momencie dojazdu do Wilkowic na Magurkę skręcił zawodnik JBG2, nie zastanawiałem się długo i ruszyłem za nim, pilnowałem jego koła bardzo długo, nie wiedząc co się wokół dzieje, noga kręciła nieźle ale organizm był zupełnie nieprzygotowany do takiego wysiłku. Moja walka na tym podjeździe była bardzo spontaniczna i chaotyczna, nie miałem odniesienia co do czasu, wysiłku z jakim jadę, Waty wydawały mi się słabe, tętno było dosyć niskie jak na ten podjazd a kadencja umiarkowana. Gdy straciłem kontakt z kolarzem JBG2 włączyłem funkcję Lic=ve Segments of Strava i zorientowałem się, że do szczytu mam ledwie 500 metrów a czas lepszy o 50 sekund w odniesieniu do mojego najlepszego czasu. To jest dla mnie kosmos w jakim tempie pokonałem najtrudniejszy fragment podjazdu, końcówkę pojechałem już na maksa, tętno nie chciało wskoczyć na 180 bpm mimo maksymalnego już wysiłku, ostatecznie wjechałem 50 sekund szybciej niż dotychczasowy najlepszy czas. Po podjeździe niezbyt długo dochodziłem do siebie i zanim zdążyłem się wychłodzić rozpocząłem zjazd w dół. Ten nie był tak tragiczny jak zazwyczaj ale było w nim dużo asekuracji. Po zjeździe podjąłem decyzję o tym, że jadę drugi raz pod górę. Generowanie podobnej mocy jak za pierwszym razem okazało się niemożliwe więc jechałem wolniej ale na wyższym tętnie. Po drodze kilka razy musiałem zwracać uwagę pieszym na to, że idą całą szerokością drogi. W drugiej połowie podjazdu miałem lekki kryzys ale szybko minął i w niezłym tempie dojechałem do końca podjazdu. Wjazd zajął mi ponad 2 minuty więcej z 10 % niższą mocą ale i tak jestem zadowolony bo nigdy nie odważyłem się zaliczyć dwa razy Magurki tego samego dnia a tym bardziej pod rząd. Na zjeździe też było lepiej niż za pierwszym razem ale nie potrafię dobrze zjechać z tej góry, chyba będę musiał próbować na MTB lub dopiero wtedy jak będę miał rower z hamulcami tarczowymi. Po Magurce myślałem nad tym aby dwukrotnie wjechać na Górę Żar ale z kilku powodów zrezygnowałem i pojechałem w kierunku Przegibka by zaliczyć go więcej niż kilka razy. Na dojeździe do Bielska przestał mi działać prawy czujnik mocy i miernik podawał wysokie jak na warunki i tempo wartości mocy. Na podjeździe pod Przegibek pokazał 320 Wat a odczucia i inne czynniki wskazywały na to, że jechałem co najwyżej na FTP czyli w okolicy 305 Wat. Na przełęczy nie było się jak zatrzymać więc ruszyłem w dół, po trzech nieudanych próbach zawrócenia na kolejny Przegibek zrezygnowałem i zjechałem prawie do skrzyżowania. Tam szybka kalibracja miernika mocy i ogień na Nowy Świat. Do najlepszego czasu brakło kilka sekund ale podjeżdżało się całkiem fajnie, biorąc pod uwagę oczywiście fakt, jak nie lubię takich ścian gdzie nie da się jechać inaczej niż przepychając korby. Z góry fajny widok na jeziora i otaczające je góry, ze względu na to, że bateria w telefonie była już na wyczerpaniu nie zrobiłem żadnego zdjęcia. Zjazd ze ściany jak zwykle był katorgą i walką o to by nie przegrzać obręczy i zarazem bezpiecznie zjechać. Po zjeździe złapał mnie już kryzys, trzy mocne podjazdy pokonane z niską kadencją to za dużo jak na jeden raz dla mojego organizmu. Mimo kryzysu do oporu jeździłem na Przegibek na przemian z jednej i drugiej strony. Po 5 wjazdach stwierdziłem, ze wystarczy i ruszyłem do domu. Bardzo mi brakowało takich treningów, mocnych podjazdów i ponad 300 TSS w ciągu 5 godzin na rowerze. Lepszego zakończenia majówki nie mogłem oczekiwać, osiągnąłem to co chciałem czyli zgruzowałem nogi które potrzebują teraz kilku dni na regenerację.
Majówka Camp 3
Poniedziałek, 2 maja 2022 Kategoria 0-50, blisko domu, Ćwiczenia, Majówka Camp 2022, Samotnie, Szosa
Km: | 49.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:46 | km/h: | 27.74 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Litening C:62 Pro | Aktywność: Jazda na rowerze |
Kontynuując treningi w ramach majówki na tapetę poszedł krótszy trening z mocnymi akcentami. Planowałem co prawda dwie lub trzy rundy w okolicy Rudzicy ale nie miałem za bardzo czasu na dłuższą jazdę i zdecydowałem się na zaliczenie okolicznych górek a następnie dokrętkę w 2-3 strefie mocy. Noga po solidnej dawce tlenu była trochę zamulona ale szybko udało się wskoczyć na właściwe obroty. Zaliczyłem 6 podjazdów w dobrym tempie i każdy trwał około 3 minut. Nie czułem się wyjechany po ostatnim ale więcej w planie nie miałem a wykorzystałem prawie wszystkie możliwości jakie oferuje Jaworze i musiałbym powtórzyć któryś z zaliczonych już podjazdów. Po zaliczeniu górek pojechałem przez Jasienicę, Międzyrzecze i Mazańcowice do Bielska. Miałem okazję zaliczyć jeszcze trzy podjazdy i kilka szybkich odcinków płaskich. Noga zaczyna podawać coraz lepiej, dwa czynniki zdecydowały o tym, że wszystko wyraźnie ruszyło w dobrą stronę – poprawa stanu zdrowia i pogody, temperatura coraz bardziej przypomina tą w której jeździ mi się najlepiej. Taki trening był idealną przystawką do głównego dania jakie czekało na mnie następnego dnia. Podczas jazdy testowałem nowe opony - Continental Ultra Sport w rozmiarze 28 C. Wyciągnąłem je z nowego roweru do którego kupię coś lepszego na wiosnę. Opony zdały pierwszy test, płynnie przeszedłem z sztywnych kół karbonowych z szytkami na aluminiowe z oponami.
Majówka Camp 2
Niedziela, 1 maja 2022 Kategoria Majówka Camp 2022
Km: | 148.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 05:12 | km/h: | 28.46 |
Pr. maks.: | 70.00 | Temperatura: | 15.0°C | HRmax: | 160160 ( 82%) | HRavg | 134( 68%) |
Kalorie: | 3502kcal | Podjazdy: | 2010m | Sprzęt: Litening C:62 Pro | Aktywność: Jazda na rowerze |
Na drugi dzień majówki zaplanowałem dłuższy trening w
tlenie. Bardzo ciągło mnie w stronę gór więc postanowiłem po raz kolejny przejechać
Pętlę Beskidzką ale z ominięciem przejazdu przez Bielsko. Możliwe to było na
kilka sposobów, ja wybrałem te najbardziej oczywisty, start i meta pętli
znajdowały się na rondzie w Wiśle, do tego miejsca miałem dokładnie 33
kilometry z domu więc solidna rozgrzewka przed głównym daniem. Wyjechałem już o
8 rano i dzięki temu miałem pustą drogę do Ustronia i Wisły, nawet w centrach
miast samochodów i ludzi jak na lekarstwo. Zastanawiałem się czy najpierw
jechać na Istebną czy Szczyrk. Z powodu pory dnia wybrałem opcję numer dwa,
dzięki temu przez Szczyrk przejechałem sprawnie i nie stałem nawet w
Węgierskiej Górce. Niestety nóg wystarczyło ledwie na 90 kilometrów trasy,
podjazd na Ochodzitą powiedział prawdę, męczyłem się z nim dosyć długo i nawet
rozważałem postój na Ochodzitej ale czekanie minimum 20 minut na kawę i deser
to lekka przesada więc jechałem dalej. Podjazd na Kubalonkę również był męczący
ale po nim czekały na mnie łatwe odcinki więc z ulgą przejechałem przełęcz. Po
3 godzinach byłem spowrotem w Wiśle na rondzie, w rejonie Kubalonki nieźle
musiało popadać bo na drodze była rzeka i czyściutki rower w momencie był
brudny a w butach woda. Jechałem spokojnie dalej i już za rondem spory korek,
próbowałem minąć go przez rynek ale nic to nie dało. Później się poluzowało i
szybko dojechałem do Ustronia gdzie wreszcie uzupełniłem puste bidony, ponad 10
kilometrów jechałem bez picia. Mimo walki z wiatrem sprawnie pokonywałem kolejne
kilometry. W Jaworzu dołożyłem jeden podjazd i po suchym dojechałem do domu. Deszczem
straszyło przez ostatnie kilkanaście minut jazdy ale naprawdę popadało dopiero
późnym popołudniem. Bardzo zadowolony jestem z tej jazdy, mimo kryzysów
przejechałem trasę w dobrym tempie i aktywnie spędziłem połowę dnia.
Majówka Camp 1
Sobota, 30 kwietnia 2022 Kategoria Majówka Camp 2022, Tlen, Szosa, Samotnie, Cube '22, 50-100
Km: | 75.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:46 | km/h: | 27.11 |
Pr. maks.: | 73.00 | Temperatura: | 19.0°C | HRmax: | HRavg | 129( 66%) | |
Kalorie: | 1850kcal | Podjazdy: | 1270m | Sprzęt: Litening C:62 Pro | Aktywność: Jazda na rowerze |
Pierwszy dzień długiego weekendu nie wyglądał tak jak zakładałem. Miałem dużo mniej czasu na jazdę i z ciekawej trasy musiałem zrezygnować. Ostatecznie pojechałem niemal tradycyjnie już na Przegibek, wybierając boczne drogi, wyszedłem na tym jak „Zabłocki na mydle”, zyskałem 50 metrów przewyższenia, przejechałem kilometr więcej ale do Straconki jechałem jakieś 5 minut dłużej niż głównymi przez miasto. Sam podjazd na przełęcz poszedł mi nieźle, ale to co zobaczyłem na Przegibku sprawiło, że włosy na ciele stanęły mi dęba. Tylu samochodów na drodze przed przełęczą jeszcze nie widziałem wiec nawet nie zatrzymywałem się tylko od razu jechałem w dół do Międzybrodzia, na zjeździe nie musiałem hamować ale nie przyjąłem dobrej pozycji i jechałem maksymalnie wyprostowany, to pozwoliło bez zbędnego hamowania bezpiecznie jechać za samochodami, po zjeździe ponownie bez postoju nawróciłem i drugi raz wjechałem na przełęcz, na podjeździe byłem świadkiem ciekawej sceny, najpierw wyprzedziła mnie grupa około 20 osób na jednakowych rowerach elektrycznych, gdy jednemu z nich przestał działać silnik, dwóch innych pchało go na przełęcz, nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie to, że te osoby miały po góra 20 lat. Jazda na takim rowerze nie ma nic wspólnego ze sportem a sprzedawcy rowerów wychowują kolejne kaleki którym nawet pod górę nie chce się pedałować siłą własnych nóg i jeszcze na tym zarabiają więc są lepsi niż lekarze w obecnych czasach którzy bezpośrednio nie czerpią zysku z kaleczenia ludzi. Od dłuższego czasu ma w czterech literach to kto na jakim rowerze jeździ, jestem zapatrzony w siebie i mimo tego, że jestem blisko sportowej emerytury nie zamierzam przesiadać się na rower elektryczny. Po dobrym podjeździe nastąpił bardzo wolny zjazd, nie pamiętam kiedy na zjeździe musiałem hamować z 50 do 25 km/h, tak się właśnie stało jak dojechałem do samochodu który był tak dociążony, że tylny zderzak niemal dotykał nawierzchni drogi, udało się tego zawalidrogę wyprzedzić, kątem oka dostrzegłem czterech okrągłych ludzi w samochodzie którzy na Przegibek pojechali tylko po to aby się najeść a przez nich nie mogłem sobie pewnie, szybko i technicznie zjechać w dół, później jeszcze dwa samochody uniemożliwiły mi szybki przejazd ale przy niemal 10 minutowej starcie jaką miałem do średniego czasu przejazdu tej trasy nie miało to już znaczenia. Miałem jeszcze czas więc pojechałem w kierunku Wilkowic, szybki wyjazd z Bielska świadczył wyłącznie o tym, że jadę z wiatrem. W Wilkowicach znowu postałem sobie na światłach i nie byłem w stanie nic odrobić na podjeździe, na zjeździe również ponieważ znowu spadł mi łańcuch i musiałem się zatrzymać aby go założyć na kasetę. Później o dziwo było szybko i bardziej dynamicznie niż się spodziewałem, poprawiłem kilka czasów na segmentach i zaliczyłem wymagający podjazd w Słotwinie. Powrót do Bielska już pod wiatr i z przeszkodami, nie chcąc jechać ścieżką rowerową w Mikuszowicach odbiłem w Bystrej na Wilkowice, w nagrodę czekał mnie postój na przejeździe kolejowym a następnie skrzyżowaniu. Później już bez przygód ale z dokładką w postaci dodatkowego podjazdu. W mieście znowu spory ruch więc mogłem być zadowolony, że sprawnie przejechałem. Na początek weekendu musiało mi to wystarczyć, po jeździe jeszcze czekało na mnie sporo prac w ogrodzie.