Rozgrzewka i rozjazd
Niedziela, 24 kwietnia 2022 Kategoria 0-50, Romet '22, Samotnie, teren
Km: | 15.00 | Km teren: | 5.00 | Czas: | 01:00 | km/h: | 15.00 |
Pr. maks.: | 25.00 | Temperatura: | 10.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | 290kcal | Podjazdy: | 40m | Sprzęt: Evo 2 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Podsumowanie 17 tygodnia 2022
Niedziela, 24 kwietnia 2022 Kategoria Podsumowanie Tygodnia
Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | min/km: | ||
Pr. maks.: | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | |||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m |
Przez święta postanowiłem, że biorę się za konkretniejszy trening i na razie ciężko było się do tego zabrać. Udało się utrzymać wagę na poziomie z ostatnich tygodni więc jeden problem spadł mi z głowy. W głowie miałem start w zawodach w Rybniku więc do treningów też podchodziłem z pewnym dystansem. Miałem okazję sprawdzić się ponownie na dłuższym dystansie co dawno się nie udało, zbiegło się to wraz ze słabszą nogą i jazda była walką o przetrwanie ale mimo to nie wyglądała tak źle jak mogłem się tego spodziewać. Po raz pierwszy od ponad półtorej roku pojawiłem się na środowym treningu na rundach w Międzyrzeczu. Spodziewałem się, że zostanę wyjaśniony dosyć szybko i stało się tak już na początku pierwszej rundy, mimo to jadąc w trzeciej grupie zrobiłem konkretny trening. Całkiem nieźle radziłem sobie podczas jazdy w grupie, nieźle na podjazdach i zjazdach ale znowu sprzęt nie pozwolił na dynamiczną i równą jazdę. Na ostatniej rundzie spadł mi łańcuch i na szarym końcu dojechałem do ronda skąd w grupce wracaliśmy do Bielska. Na pagórkowatej trasie radziłem sobie niezbyt dobrze ale w górach już sytuacja wyglądałaby inaczej. Przejażdżki na rowerze MTB nie dały jasnej odpowiedzi na temat mojej dyspozycji w terenie. Pierwszy start w maratonie MTB okazał się dla mnie małym sukcesem. Po kilku słabszych tygodniach taki jasny punkt był bardzo potrzebny. Być może teraz będzie już dużo lepiej. Start w zawodach dał mi wiele odpowiedzi na pytania które mnie dręczyły. Na szybkiej trasie straciłem dużo na płaskim odcinku żwirowym, na zjeździe brakowało mi sporo do innych ale podjazdy i bardziej techniczne odcinki to był mój konik na maratonie, tam nie traciłem a nawet zyskiwałem. Podczas maratonu znowu wyszły wszystkie moje demony z dawnych lat, startując z ostatnich miejsc i po słabym początku wyścigu zyskałem sporo w dalszej części i zawaliłem finisz. Już teraz wiem jak przygotować się do następnego maratonu. Nad techniką w dalszym ciągu muszę pracować, doświadczenia wciąż mam bardzo mało. Przekonałem się do startów w MTB i być może później będę radził sobie coraz lepiej, na szosie przez lata pracowałem na lepsze wyniki a po przejściu do MTB od razu zacząłem z dużo wyższego poziomu. Poza treningami pojawił się promyk nadziei na poprawę wydolności mojego układu oddechowego i ogólnego stanu zdrowia. Jak tylko na dobre poprawi się pogoda i wzrośnie temperatura to przeczuwam, że dopiero nabiorę wiatru w żagle. Po raz kolejny poczułem radość mogąc przejechać się na dużo sztywniejszym rowerze, przymiarka do ramy zrobiona, rower zamówiony i gdy pojawi się osprzęt to sprzęt będzie gotowy do jazdy. W tym roku przy problemach z Di2 zacząłem poważnie myśleć o nowym rowerze a po wizycie w Hiszpani nie wyobrażam sobie dłuższego użytkowania hamulców obręczowych co pozwoli na skuteczniejszą jazdę nie tylko po górach. Gdybym chciał kupić sprzęt topowego producenta takiego jak Trek, Spec czy Giant czekałbym dużo dłużej a tak czekam tylko na osprzęt którego działanie jest dla mnie zupełną niewiadomą, po latach mniej lub bardziej owocnej współpracy z Shimano przechodzę na Campę, nowy rower jest dla mnie motywacją do treningów.
1.Dane o parametrach ciała:
Bez większych wahań wagi, tętna spoczynkowego czy ciśnienia.
2.Analiza obciążenia treningowego:
Przez ostatnie kilka tygodni trenowałem na niskich obciążeniach, parametry ustabilizowały się ale nie na takim poziomie który by mnie satysfakcjonował.
3.Recenzja miernika mocy Garmin Rally RS 200:
Po ponad 4 latach użytkowania miernika mocy Garmin Vector 2 zauważyłem dużą niestabilność pomiaru i wskazań mocy. Nieraz na płaskiej drodze przy równiej jeździe potrafił wskazywać nawet 100 Wat by kilka sekund później na wyświetlaczu było 200 Wat. Dotychczas nie zauważyłem innych problemów dotyczących tego miernika więc nie szukałem innych typów tylko postawiłem na najnowszy model – Rally. Miernika użytkuję głównie w rowerze szosowym więc na start kupiłem model przystosowany pod bloki szosowe. Postawiłem tym razem na Shimano i od razu zainwestowałem w wersję obustronną.
Co zyskałem dzięki zakupie nowego miernika?
Przede wszystkim miernik łączy się z innymi urządzeniami przy mocy zarówno ANT + jak i Bluetooth, brakowało mi tego w poprzednim mierniku.
Miernik można stosować zarówno w rowerze szosowym jak i górskim czy zastosowaniu różnych korpusów które da się bezproblemowo dokupić. Do poprzedniego ciężko było już znaleźć zamienniki.
Cały pomiar mocy zlokalizowany jest w osi i korpusie pedału, w poprzedniku denerwowały mnie zewnętrzne czujniki które dodatkowo nie wyglądały dobrze wizualnie.
Miernik mocy jest bardziej programowalny i szybciej się kalibruje niż poprzednik. W Vector 2 miernik działał poprawnie tylko w przypadku gdy działały oba czujniki a pedały były dokręcone z odpowiednią siłą. W Rally wystarczy dokręcić pedały bez użycia dużej siły i w przypadku rozładowania się baterii w jednym z czujników wystarczy, że działa tylko lewy i moc wskazywana na liczniku jest poprawna. Tego mi brakowało w poprzedniku i przez to wiele czasu traciłem na ustawianie miernika nie tylko po przekładce miedzy rowerami ale przed każdą jazdą.
Miernik jest bardzo czuły i szybciej reaguje na zmiany, poprzednik czasami zaskakiwał dopiero po kilku sekundach.
Przy porównaniu z trenażerem miernik wskazywał odchyłki rzędu 1- 1,5 % a poprzedni czasem zawyżał a potrafił także zaniżać dane o 6 – 7 %.
Danych do analizy treningowej jest tyle samo, mając podłączone oba czujniki zyskujemy zarówno informację o mocy, kadencji, mocy z 3, 10, 30 sekund, balansie, efektywności pedałowania, efektywności wykorzystania mocy, przesunięciu środka ciężkości, czasie na siedząco czy stojąco i kilka innych mniej potrzebnych danych.
Brakowało mi w ostatnim czasie stabilnego pomiaru, dzięki temu znów mogę efektywnie trenować.
Aby kupić ten miernik w wersji jednostronnej należy wyłożyć sporo pieniędzy. Mając 3 rowery, jak ja to zakup jednego pomiaru z wymiennymi korpusami to już jest opłacalny zabieg.
Po zakupie nowego miernika znowu mogę kierować się wskazaniami mocy i planować bardziej intensywne treningi.
1.Dane o parametrach ciała:

Bez większych wahań wagi, tętna spoczynkowego czy ciśnienia.
2.Analiza obciążenia treningowego:

Przez ostatnie kilka tygodni trenowałem na niskich obciążeniach, parametry ustabilizowały się ale nie na takim poziomie który by mnie satysfakcjonował.
3.Recenzja miernika mocy Garmin Rally RS 200:
Po ponad 4 latach użytkowania miernika mocy Garmin Vector 2 zauważyłem dużą niestabilność pomiaru i wskazań mocy. Nieraz na płaskiej drodze przy równiej jeździe potrafił wskazywać nawet 100 Wat by kilka sekund później na wyświetlaczu było 200 Wat. Dotychczas nie zauważyłem innych problemów dotyczących tego miernika więc nie szukałem innych typów tylko postawiłem na najnowszy model – Rally. Miernika użytkuję głównie w rowerze szosowym więc na start kupiłem model przystosowany pod bloki szosowe. Postawiłem tym razem na Shimano i od razu zainwestowałem w wersję obustronną.
Co zyskałem dzięki zakupie nowego miernika?
Przede wszystkim miernik łączy się z innymi urządzeniami przy mocy zarówno ANT + jak i Bluetooth, brakowało mi tego w poprzednim mierniku.
Miernik można stosować zarówno w rowerze szosowym jak i górskim czy zastosowaniu różnych korpusów które da się bezproblemowo dokupić. Do poprzedniego ciężko było już znaleźć zamienniki.
Cały pomiar mocy zlokalizowany jest w osi i korpusie pedału, w poprzedniku denerwowały mnie zewnętrzne czujniki które dodatkowo nie wyglądały dobrze wizualnie.
Miernik mocy jest bardziej programowalny i szybciej się kalibruje niż poprzednik. W Vector 2 miernik działał poprawnie tylko w przypadku gdy działały oba czujniki a pedały były dokręcone z odpowiednią siłą. W Rally wystarczy dokręcić pedały bez użycia dużej siły i w przypadku rozładowania się baterii w jednym z czujników wystarczy, że działa tylko lewy i moc wskazywana na liczniku jest poprawna. Tego mi brakowało w poprzedniku i przez to wiele czasu traciłem na ustawianie miernika nie tylko po przekładce miedzy rowerami ale przed każdą jazdą.
Miernik jest bardzo czuły i szybciej reaguje na zmiany, poprzednik czasami zaskakiwał dopiero po kilku sekundach.
Przy porównaniu z trenażerem miernik wskazywał odchyłki rzędu 1- 1,5 % a poprzedni czasem zawyżał a potrafił także zaniżać dane o 6 – 7 %.
Danych do analizy treningowej jest tyle samo, mając podłączone oba czujniki zyskujemy zarówno informację o mocy, kadencji, mocy z 3, 10, 30 sekund, balansie, efektywności pedałowania, efektywności wykorzystania mocy, przesunięciu środka ciężkości, czasie na siedząco czy stojąco i kilka innych mniej potrzebnych danych.
Brakowało mi w ostatnim czasie stabilnego pomiaru, dzięki temu znów mogę efektywnie trenować.
Aby kupić ten miernik w wersji jednostronnej należy wyłożyć sporo pieniędzy. Mając 3 rowery, jak ja to zakup jednego pomiaru z wymiennymi korpusami to już jest opłacalny zabieg.
Po zakupie nowego miernika znowu mogę kierować się wskazaniami mocy i planować bardziej intensywne treningi.
Bike Atelier Maraton Rybnik 2022
Niedziela, 24 kwietnia 2022 Kategoria 0-50, Romet '22, Samotnie, teren, w grupie, Zawody 2022
Km: | 22.00 | Km teren: | 21.00 | Czas: | 00:52 | km/h: | 25.38 |
Pr. maks.: | 48.00 | Temperatura: | 9.0°C | HRmax: | 173173 ( 88%) | HRavg | 162( 83%) |
Kalorie: | 822kcal | Podjazdy: | 230m | Sprzęt: Triban 5 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Po 8 miesiącach od momentu zakupu roweru MTB zadebiutowałem w maratonie na najkrótszym dystansie. Nie byłem dobrze przygotowany do startu, moja technika kuleje a treningów w terenie nie było zbyt dużo. Biorąc pod uwagę fakt jak radziłem sobie po wieloletniej przerwie w terenie to zaliczyłem zauważalny progres.
Do startu byłem nastawiony bardzo pozytywnie, wiedziałem, że gorzej jak w początkach szosy być nie może ale nie miałem w sobie tyle siły aby od razu wystartować na dystansie HOBBY.
W Rybniku pojawiłem się dosyć późno, również ze względu na to, że musiałem przejechać przez Katowice i byłem tam dopiero po 9. Nie szukałem miejsca postojowego blisko startu tylko zaparkowałem tam gdzie było miejsce i do miasteczka zawodów dojechałem już na rowerze, przejechałem ponad 500 metrów od głównej drogi. Już po dojeździe w okolice startu zaskoczony byłem wielkością bazy, podobną widziałem tylko przy okazji TRR czy TDP w Bukowinie Tatrzańskiej. Załatwienie spraw w biurze zawodów zajęło mi kilka minut, później pojechałem na rozgrzewkę, mocne akcenty udało się zrobić przed startem dystansu Hobby a później już tylko kręciłem. Pod tym względem na pewno mogło być lepiej. Dojeżdżając na start nieumyślnie wprowadzono mnie w błąd i ustawiłem się w sektorze Family 2 i już na starcie miałbym 4 minuty w plecy gdyby nie to, ze zorientowałem się o tym, że stoję nie tam gdzie powinienem. Pozostał mi start z końca sektora co krótko mówiąc mnie nie satysfakcjonowało. Gdy ruszyliśmy próbowałem od razu przebijać się do przodu ale nie szło i miałem już spore straty po wjeździe w teren. Początkowy odcinek w lesie nadawał się bardziej pod gravel niż MTB, na tyle ile byłem w stanie przesunąłem się do przodu i gdy pojawiły się większe trudności to szybciej nadrabiałem pozycje. Wąskie ścieżki nie pozwalały na jazdę swoim tempem i na wyprzedzanie musiałem czekać do momentu gdy droga zrobiła się szersza, w końcu dojechałem po 8 kilometrach do dwójki zawodników jadących podobnym tempem. Już po pierwszym bardziej technicznym odcinku miałem nad nimi kilkadziesiąt sekund przewagi a z przodu nie widziałem nikogo, nie było miejsca na żadne kalkulacje więc jechałem swoje i w końcu zniwelowałem dosyć sporą różnicę do kolejnych zawodników. Najpierw dogoniłem jednego a później na podjeździe kolejnego i już było nas 3. Na piaszczystych ścieżkach nie czułem się pewnie i w wielu miejscach ratowałem się przed upadkiem ale jakoś udało się uniknąć gleby. Gdy robiło się trudniej to bez problemu odskakiwałem od grupy ale na zjazdach przez brak doświadczenia i zbyt dużą asekurację traciłem dystans. Na jednym ze zjazdów dojechali do nas zawodnicy z Hobby, zrobiło się lekkie zamieszanie, czekałem na kolejny podjazd ale go nie było, za to były kolejne szybkie odcinki piachu, gdy tylko robiło się twardziej zapinałem wyższe Waty i niwelowałem straty, gdy do mety było już bardzo blisko stwierdziłem, że nie mam szans dogonić i ostatni kilometr pokonałem już tempem spacerowym, na finiszu nawet przegrałem z zawodnikiem z Hobby, nie walczyłem z nim w żadnej kategorii, szczególnie wagowej więc moc na finiszu miał znacznie większą niż ja. Na mecie nie byłem przesadnie zmęczony, zaskoczony byłem trasą, sporo szybkich odcinków, mało technicznych, zaskoczony też byłem swoją postawą, jeszcze jakiś czas temu techniczne odcinki na tej trasie pokonałbym z buta a przejechałem je całkiem dynamicznie i bez wahania. Mój debiut w maratonie MTB okazał się bardzo udany, przez moment miałem szansę ukończyć zawody w Top3 Open. Nie żałuję, że nie wybrałem dłuższego dystansu, lepiej stawiać małe kroki i iść stale do przodu niż zniechęcić się po pierwszym starcie, pokonanie tej trasy w większym tłumie na pewno nie byłoby dla mnie łatwe. Wciąż mam braki techniczne i jestem początkujący w MTB a i tak pozostawiłem w tyle bardzo doświadczonych i już wiele lat jeżdżących na MTB zawodników. Stawiając pierwszy krok jestem zmotywowany by były kolejne, ten sezon dokończę na dystansie Mini w Bike Atelier Maraton a za rok pomyślę o Hobby a gdy będę jeździł dużo lepiej w terenie to może nawet skuszę się na Pro. Na szosie przez lata walczyłem o to aby być w Top 10 wyścigów a w MTB udało się to już w pierwszym starcie, ostatecznie finiszowałem na 5 miejscu. Początkowo przez problemy z Internetem nie było mnie w wynikach ale wszystko udało się bezproblemowo wyjaśnić. Po tych zawodach muszę wrócić do regularnych treningów bo ostatnio z tym krucho i za miesiąc kolejny sprawdzian w zawodach, najpierw Uphill szosowy na Żar a następnie BAM w Tarnowskich Górach. Nie sądzę abym wcześniej gdzieś wystartował z powodu braku wolnych terminów w kalendarzu.
Do startu byłem nastawiony bardzo pozytywnie, wiedziałem, że gorzej jak w początkach szosy być nie może ale nie miałem w sobie tyle siły aby od razu wystartować na dystansie HOBBY.
W Rybniku pojawiłem się dosyć późno, również ze względu na to, że musiałem przejechać przez Katowice i byłem tam dopiero po 9. Nie szukałem miejsca postojowego blisko startu tylko zaparkowałem tam gdzie było miejsce i do miasteczka zawodów dojechałem już na rowerze, przejechałem ponad 500 metrów od głównej drogi. Już po dojeździe w okolice startu zaskoczony byłem wielkością bazy, podobną widziałem tylko przy okazji TRR czy TDP w Bukowinie Tatrzańskiej. Załatwienie spraw w biurze zawodów zajęło mi kilka minut, później pojechałem na rozgrzewkę, mocne akcenty udało się zrobić przed startem dystansu Hobby a później już tylko kręciłem. Pod tym względem na pewno mogło być lepiej. Dojeżdżając na start nieumyślnie wprowadzono mnie w błąd i ustawiłem się w sektorze Family 2 i już na starcie miałbym 4 minuty w plecy gdyby nie to, ze zorientowałem się o tym, że stoję nie tam gdzie powinienem. Pozostał mi start z końca sektora co krótko mówiąc mnie nie satysfakcjonowało. Gdy ruszyliśmy próbowałem od razu przebijać się do przodu ale nie szło i miałem już spore straty po wjeździe w teren. Początkowy odcinek w lesie nadawał się bardziej pod gravel niż MTB, na tyle ile byłem w stanie przesunąłem się do przodu i gdy pojawiły się większe trudności to szybciej nadrabiałem pozycje. Wąskie ścieżki nie pozwalały na jazdę swoim tempem i na wyprzedzanie musiałem czekać do momentu gdy droga zrobiła się szersza, w końcu dojechałem po 8 kilometrach do dwójki zawodników jadących podobnym tempem. Już po pierwszym bardziej technicznym odcinku miałem nad nimi kilkadziesiąt sekund przewagi a z przodu nie widziałem nikogo, nie było miejsca na żadne kalkulacje więc jechałem swoje i w końcu zniwelowałem dosyć sporą różnicę do kolejnych zawodników. Najpierw dogoniłem jednego a później na podjeździe kolejnego i już było nas 3. Na piaszczystych ścieżkach nie czułem się pewnie i w wielu miejscach ratowałem się przed upadkiem ale jakoś udało się uniknąć gleby. Gdy robiło się trudniej to bez problemu odskakiwałem od grupy ale na zjazdach przez brak doświadczenia i zbyt dużą asekurację traciłem dystans. Na jednym ze zjazdów dojechali do nas zawodnicy z Hobby, zrobiło się lekkie zamieszanie, czekałem na kolejny podjazd ale go nie było, za to były kolejne szybkie odcinki piachu, gdy tylko robiło się twardziej zapinałem wyższe Waty i niwelowałem straty, gdy do mety było już bardzo blisko stwierdziłem, że nie mam szans dogonić i ostatni kilometr pokonałem już tempem spacerowym, na finiszu nawet przegrałem z zawodnikiem z Hobby, nie walczyłem z nim w żadnej kategorii, szczególnie wagowej więc moc na finiszu miał znacznie większą niż ja. Na mecie nie byłem przesadnie zmęczony, zaskoczony byłem trasą, sporo szybkich odcinków, mało technicznych, zaskoczony też byłem swoją postawą, jeszcze jakiś czas temu techniczne odcinki na tej trasie pokonałbym z buta a przejechałem je całkiem dynamicznie i bez wahania. Mój debiut w maratonie MTB okazał się bardzo udany, przez moment miałem szansę ukończyć zawody w Top3 Open. Nie żałuję, że nie wybrałem dłuższego dystansu, lepiej stawiać małe kroki i iść stale do przodu niż zniechęcić się po pierwszym starcie, pokonanie tej trasy w większym tłumie na pewno nie byłoby dla mnie łatwe. Wciąż mam braki techniczne i jestem początkujący w MTB a i tak pozostawiłem w tyle bardzo doświadczonych i już wiele lat jeżdżących na MTB zawodników. Stawiając pierwszy krok jestem zmotywowany by były kolejne, ten sezon dokończę na dystansie Mini w Bike Atelier Maraton a za rok pomyślę o Hobby a gdy będę jeździł dużo lepiej w terenie to może nawet skuszę się na Pro. Na szosie przez lata walczyłem o to aby być w Top 10 wyścigów a w MTB udało się to już w pierwszym starcie, ostatecznie finiszowałem na 5 miejscu. Początkowo przez problemy z Internetem nie było mnie w wynikach ale wszystko udało się bezproblemowo wyjaśnić. Po tych zawodach muszę wrócić do regularnych treningów bo ostatnio z tym krucho i za miesiąc kolejny sprawdzian w zawodach, najpierw Uphill szosowy na Żar a następnie BAM w Tarnowskich Górach. Nie sądzę abym wcześniej gdzieś wystartował z powodu braku wolnych terminów w kalendarzu.
Test roweru
Sobota, 23 kwietnia 2022 Kategoria 0-50, blisko domu, Samotnie, Szosa, teren, Regeneracja
Km: | 16.00 | Km teren: | 4.00 | Czas: | 00:50 | km/h: | 19.20 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | 16.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | 1482kcal | Podjazdy: | 170m | Sprzęt: Evo 2 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Przez ostanie dni uważnie śledziłem prognozę pogody i dopiero
w piątek wieczorem pojawiła się nadzieja na to, że w niedzielę jednak nie
będzie padać. Już w tym roku zrezygnowałem z 2 planowanych startów w zawodach i
bardzo cieszyłem się z tego, że mam szansę na start w Rybniku w pierwszym
maratonie MTB. Z powodu obowiązków nie byłem w stanie pojawić się w Osieku
gdzie był idealny wyścig na przepalenie nogi przed kolejnymi zawodami. Nie
zależało mi tak bardzo na tym starcie więc nie robiłem wszystkiego aby za
wszelką cenę pojawić się na starcie. Przygotowując się do maratonu MTB w
Rybniku zauważyłem pewne braki w moim wyposażeniu i miałem pretekst aby
wyjechać na godzinę i przy okazji kupić brakujące elementy. Ostatecznie zrezygnowałem
z reanimacji uszkodzonego mocowania bloku w korpusie pedału przystosowanego do
systemu STP i postanowiłem jechać na maraton w butach szosowych co pozwoliło
także na montaż miernika mocy. Do kupienia pozostała mi tylko dętka bo nie
chciałem bawić się w klejenie i mieć pewny sprzęt i w przypadku awarii na
trasie nie tracić cennego czasu i nerwów. Do sklepu jechałem bocznymi drogami,
z odcinkami szutru u terenu na których nie czułem się zbyt pewnie ale to nic
nie znaczyło w kontekście walki na maratonie. Po szybkich zakupach dołożyłem
trudny odcinek terenu gdzie z kolei przepaliłem nogę i zdobyłem KOMa na
Stravie. PO powrocie do domu szybkie poprawki w ustawieniach sprzętu, dokładne
oględziny i przygotowanie wszystkich potrzebnych rzeczy. Po dobrym posiłku i
szybkiej kąpieli poszedłem spać aby w końcu się wsypać co mogło mieć znaczenie
na maratonie.
Trening 34
Czwartek, 21 kwietnia 2022 Kategoria 100-200, Cube '22, Samotnie, Szosa, Tlen, Trening 2022
Km: | 105.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 03:54 | km/h: | 26.92 |
Pr. maks.: | 71.00 | Temperatura: | 12.0°C | HRmax: | 163163 ( 83%) | HRavg | 135( 69%) |
Kalorie: | 2580kcal | Podjazdy: | 1680m | Sprzęt: Litening C:62 Pro | Aktywność: Jazda na rowerze |
Udało się szybciej skończyć pracę i miałem więcej czasu na rower wiec postanowiłem przejechać po raz pierwszy w tym roku Pętlę Beskidzką. . Innych opcji miałem do wyboru kilka ale PB jakoś najbardziej mnie przekonywała. Już początek jazdy nie wyglądał dobrze, noga dosyć słaba i bez mocy ale liczyłem na to, że się rozkręci. Udało się za to poprawić jeden z rekordów jakim była najdłuższa przeprawa przez Bielsko, nie pamiętam kiedy dojazd do Bystrej zajął mi prawie 40 minut. To dopiero w tym miejscu mogłem zacząć trening, do Szczyrku jechałem najkrótszą drogą z wiatrem w plecy wiec udało się zyskać nieco czasu, przejazd przez Szczyrk też bardzo sprawny i niezły podjazd na Salmopol. Po raz kolejny byłem zdziwiony tym, że nawet jak nie idzie to na podjazdach jest dużo lepiej. Na Białym Krzyżu nawet się nie zatrzymywałem i po słabym początku zaliczyłem niezły zjazd w dół. Nie pamiętam kiedy tak dobrze technicznie było chociaż nie rozwijałem zawrotnych prędkości. Po zjeździe do Malinki od razu ruszyłem na Stecówkę, ten podjazd już tak dobrze mi się nie jechało. W końcówce miałem nawet lekki kryzys i w głowie pojawiła się myśl aby wrócić przez Ustroń ale nie poddałem się łatwo i ruszyłem do Istebnej. Tam niestety nogi zaczęły odmawiać posłuszeństwa i tak było już do końca. Koczy Zamek dał mi niemiłosiernie w dupę ale jazda ze śniegiem na poboczu miała jakiś swój urok, bałem się puścić klamki na zjeździe i słusznie bo najpierw pojawiły się psy, następnie samochody i asekuracyjnie jadąc byłem bezpieczny. Od Kamesznicy jechałem już tylko po to aby dojechać do domu, gdy brakło wody zatrzymałem się w sklepie. Po postoju było odrobinę lepiej ale męczyłem się w dalszym ciągu, do tego stopnia, że nie poznałem dwóch znajomych mi osób a o tym, że ich wyprzedzałem dowiedziałem się później ze Stravy. Mimo słabej dyspozycji wróciłem najtrudniejszą trasą z zaliczeniem hopek w okolicy Lipowej. Miałem już mało czasu więc nieco skróciłem sobie drogę w końcówce. Mimo walki z własnymi słabościami mogę być zadowolony z jazdy bo tempo jakim jechałem było całkiem niezłe i znowu pokonałem Pętlę w czasie poniżej 4 godzin plus postoje których nie brakowało. Formy i mocy nadal brakuje ale wciąż jest nadzieja, że niemoc zostanie przełamana.
Trening 33
Środa, 20 kwietnia 2022 Kategoria 50-100, blisko domu, Cube '22, Samotnie, Szosa, Trening 2022, w grupie
Km: | 61.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:57 | km/h: | 31.28 |
Pr. maks.: | 65.00 | Temperatura: | 7.0°C | HRmax: | 180180 ( 92%) | HRavg | 146( 74%) |
Kalorie: | 1494kcal | Podjazdy: | 630m | Sprzęt: Litening C:62 Pro | Aktywność: Jazda na rowerze |
Po powrocie z pracy znowu brakowało mi motywacji do wyjazdu
na trening. Miałem w głowie kilka opcji, po raz kolejny Przegibek i ćwiczenia w
5 strefie mocy, podjazdy w okolicy Rudzicy lub Jaworza w zmiennym tempie lub sprawdzenie
nogi na środzie z TwomarkSport. Ostatnia opcja okazała się najbardziej sensowna
więc ruszyłem na pierwszy od dawna trening w grupie. Wiedziałem, że noga jest
słaba, że technicznie też odstaję od większości kolarzy ale na takie treningi
jeździ się też po to by coś poprawić. Nie chciało mi się jechać pod sklep,
czekać aż ruszymy i w dużym ruchu jechać do Międzyrzecza więc pojechałem sam
przez Jaworze. Przepaliłem nieco nogę na hopkach ale też zauważyłem problemy z
przednią przerzutką. Reset systemu nie pomógł a nawet pogorszył sprawę bo już
nie mogłem korzystać z 2 najmniejszych zębatek z tyłu. Dojechałem kilka minut
przed grupą ale sporo osób już czekało przed rondem. Kilka minut postoju
wystarczyło aby zacząć marznąć, byłem naubierany podczas gdy pojawiły się osoby
w krótkich spodniach. To już wyjaśniało całą sytuację i dawało do myślenia. Gdy
ruszyliśmy na rundy, początkowo było spokojnie ale gdy pociąg ruszył miałem
coraz większe problemy by się utrzymać, przed rondem niestety puściłem koło,
zrobiło mi się słabo, po prostu mnie przytkało, często się to ostatnio zdarza.
Za rondem starałem się niwelować straty ale nic to nie dawało, ktokolwiek łapał
moje koło długo się na nim nie utrzymywał. Nawet na podjeździe nie byłem w
stanie przeskoczyć wyżej a dodatkowo pojawiły się problemy z rowerem. Udało się
na podjeździe dojechać do Wojtka z którym całą drugą rundę próbowaliśmy złapać
grupę która była niedaleko przed nami. Współpraca była dobra ale brakowało
jeszcze jednej osoby aby zniwelować malejącą różnicę, już po wjeździe na 3
rundę postanowiłem mocniej depnąć i dojechaliśmy. Na gonitwie straciłem sporo
sił i przez kilka minut dochodziłem do siebie na tyle grupy a później już
dawałem zmiany. N podjeździe się oderwałem by na finałową rundę wjechać przed 3
kolarzy z którymi współpracowałem do podnóża ostatniego podjazdu. Tam przednia
przerzutka zrzuciła mi łańcuch poza korbę i szarpałem się dłuższą chwilę by go
nałożyć. Już bez spiny dojechałem do ronda i dołączyłem do reszty osób która
już dłuższą lub chwilę czekała na takich słabeuszy jak ja. W drodze do Bielska
był czas na pogaduchy i kolejną zwiechę przedniej przerzutki. Zostałem sam z
tyłu i już swoim tempem dojechałem do domu. Ten trening był mi potrzebny aby
wiedzieć gdzie jestem, nie jestem ze mną dobrze i chyba pora bardziej przyłożyć
się do treningu bo obecnie sporo mi brakuje także pod względem mocy a w tym
elemencie jeszcze jakiś czas temu miałem przewagę nad innymi ale wszystko się
zmienia jak pojawiają się problemy i brak regularności w treningach. Już zbyt
długo trwa ten stan w jaki wpadłem kilka tygodni temu i pora z niego wyjść.
Miasto 9
Wtorek, 19 kwietnia 2022 Kategoria blisko domu, Miasto, Romet '22
Km: | 57.00 | Km teren: | 9.00 | Czas: | 02:52 | km/h: | 19.88 |
Pr. maks.: | 49.00 | Temperatura: | 5.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | 1679kcal | Podjazdy: | 650m | Sprzęt: Evo 2 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Rozjazd 8
Wtorek, 19 kwietnia 2022 Kategoria 0-50, blisko domu, Regeneracja
Km: | 15.00 | Km teren: | 2.00 | Czas: | 00:58 | km/h: | 15.52 |
Pr. maks.: | 47.00 | Temperatura: | 13.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | 393kcal | Podjazdy: | 200m | Sprzęt: Triban 5 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Wieczorem, po całym dniu różnych obowiązków, badań i prac pojechałem obejrzeć model ramy który zamówiłem aby sprawdzić czy wziąłem dobry rozmiar. Po dojeździe na miejsce miałem okazję przejechać się wspomnianym rowerem w rozmiarze 56, rama okazała się idealna na mój wzrost i budowę ciała, o dziwo mostek i kierownica również są identyczne jak w mojej wybranej specyfikacji i idealnie do mnie pasują. Rower mimo, że na Ultegrze i aluminiowych kołach okazał się bardzo sztywny, całą robotę robi tutaj rama, w moim Cube jest już strasznie miękka i czuć jak rower pływa przy mocniejszych zrywach a w tym przypadku sztywność jest nieporównywalna. Po kilkunastu minutach jazdy oddałem rower właścicielowi i spokojnie wróciłem do domu. W domu ostatecznie potwierdziłem wybór rozmiaru i koloru ramy i mogę czekać na to, aż rower do mnie przyjedzie. Na osprzęt będę musiał poczekać dłużej ale warto. Gdyby nie coraz większe problemy z Di2 i chęć przejścia na tarcze nie zależałoby mi na zakupie nowego roweru.
Trening 32
Poniedziałek, 18 kwietnia 2022 Kategoria 0-50, blisko domu, Cube '22, Samotnie, Szosa, Trening 2022
Km: | 38.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:26 | km/h: | 26.51 |
Pr. maks.: | 68.00 | Temperatura: | 5.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | 956kcal | Podjazdy: | 750m | Sprzęt: Litening C:62 Pro | Aktywność: Jazda na rowerze |
Po świątecznym obżarstwie i wykonaniu wszystkich obowiązków miałem około 2 godziny czasu na trening. Postawiłem na spokojny wyjazd szosą na Przegibek który zaliczyłem dwukrotnie. Noga całkiem nieźle podawała, ruch na drogach był niewielki a warunki do jazdy całkiem dobre, mimo strasznego chłodu. Udało się zarówno nieźle podjechać dwa razy na Przegibek jak i zjechać w dół. Rower znowu zaczął szwankować w drodze powrotnej więc postanowiłem, że już następnego dnia oba rowery idą na serwis.
Podsumowanie 16 tygodnia 2022
Niedziela, 17 kwietnia 2022 Kategoria Podsumowanie Tygodnia
Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Triban 5 | Aktywność: Jazda na rowerze |
W ostatnim tygodniu starałem się przerwać niefortunną passę która zaczęła się już jakiś czas temu i w końcu poświęcić na trening rowerowy więcej niż 10 godzin. Niestety mi się to nie udało, co prawda uzyskałem jakąś regularność i aż 6 razy siedziałem na rowerze ale zarówno ilościowo jak i jakościowo nie był to dobry tydzień treningowy. Po nieudanym starcie w Rurze na Kocierz nie straciłem motywacji i udowodniłem sobie, że podjeżdżać pod górę umiem jak mało kto i zaliczyłem solidny trening z dwoma podjazdami które pokonałem w czasach które okazały się nawiązaniem do najlepszych dla mnie lat. Przez pryzmat tego co dzieje się ze mną przez ostatnie półtora roku mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że wygląda to jak łabędzi śpiew. Stan zdrowia pozwala twierdzić, że najlepsze lata mam już za sobą i jedyna zmiana jaka może nastąpić to tylko dalszy upadek w marazm. W dalszym ciągu nie poradziłem sobie z bólem mięśni i stawów, za bardzo nic mi nie pomaga, suplemencja witaminami i minerałami nie przynosi rezultatu, masaże i zabiegi regeneracyjne w niczym nie pomagają a kolejne wizyty u specjalistów są bez sensu bo niczego nowego się nie dowiaduję. Każdy trening to walka ze słabym organizmem, grymas bólu towarzyszy mi przez większość czasu jaki spędzam na rowerze i nawet nie próbuję tego ukrywać. Przez to co dzieje się w naszym kraju i za wschodnią granicą mam problemy także w pracy więc o wolnej głowie mowy być nie może. Jak dalej ma to tak wyglądać to pora wypiąć się na treningi i ściganie i zacząć jeździć wyłącznie rekreacyjnie. W sumie jednym z zadań na ten sezon jest przyjęcie jasnej strategii na kolejne lata. Jak nie będzie zauważalnego progresu zdrowia i wyników na wyścigach szosowych, zupełnie z nich zrezygnuję, jak nie będzie mi szło także na czasówkach nie będę się ścigał już na szosie. Jak nie przekonam się do startów w MTB to zupełnie zrezygnuję z treningów i ścigania w jakichkolwiek zawodach. Za dużo czasu już na to poświęciłem a efektów jakich oczekiwałem wciąż nie widać. Nie zamierzam jednak długo nad tym rozmyślać tylko dalej robić swoje a los może w końcu się odwróci i spojrzy w moją stronę bardziej przychylnym okiem. Końcem tygodnia pojawiło się jednak coś pozytywnego i dodatkowy bodziec do działania. Stworzyłem wreszcie projekt przyszłego roweru, w całości złożonego z części włoskich, na dobrych komponentach i być może w fabrycznej specyfikacji, kolor ramy też będzie się wyróżniał w wśród rowerów największych i najpopularniejszych marek. Jedyna zmiana jaką rozważam to wyższa grupa osprzętu która jednak nie jest konieczna aby rower miał być w jakimś stopniu lepszy. Najważniejsze, że będzie uniwersalny, z dużym zakresem zastosowania, od gór, przez pagórki, czasówki, płaskie wyścigi, po lekki teren dzięki opcji zamontowania opon gravelowych. Obecnie jestem w tak dobrej sytuacji finansowej, że stać mnie na każdej klasy rower ale do pełni szczęścia wystarczy mi rower klasy średniej w bardziej indywidualnej specyfikacji. Poprzednie rowery mimo, że były dobre to komponenty nie były dobrane idealnie skąd pojawiały się różne problemy i niepoprawne działanie. Mimo, że już ten rower widziałem zdjęcia wrzucę wtedy jak będzie gotowy a docelowo mam na nim otworzyć następny sezon rowerowy, być może pierwszy bez ścigania. Na razie pozostaje mi wytrwale trenować, pracować i odkładać finanse na osprzęt, tylko tego mi jeszcze brakuje aby sprzęt mógł ruszyć na szosy.
1.Waga w ostatnim tygodniu:
Waga w ostatnim tygodniu pozostała na poziomie z poprzednich kilkunastu dni Inne parametry zmieniały się oscylując wokół bazowych wartości.
2.Analiza obciążenia treningowego:
Słaby kolejny tydzień treningowy jeszcze bardziej ustabilizował wartości CTL oraz TSB, wciąż nie jestem w stanie nawet w najmniejszym stopniu nawiązać do poziomu z wyjazdu treningowego do Calpe.
3. Recenzja kół FFWD F3R:
Koła to jeden z najważniejszych elementów roweru. Na rynku dostępne są setki modeli kół wykonanych z różnego materiału, na różnych obręczach, piastach i szprychach.
Coraz częściej sięgamy po koła wykonane z karbonu. Co zyskujemy decydując się na ten typ kół?
- Wygląd – rower na karbonowych kołach wygląda zazwyczaj lepiej
- Sztywność – koła z włókna węglowego są zazwyczaj sztywniejsze i pozwalają na lepsze osiągi
- Komfort jazdy – na karbonowych kołach jazda zwykle jest przyjemniejsza, dobre piasty w połączeniu z opływowymi lekkimi obręczami dają uczucie dużo lżejszej jazdy,
- Wagę – koła o określonej wysokości stożka wykonane z włókna węglowego są lżejsze niż takie same wykonane z aluminium,
- Osiągi – dzięki dobrym kołom karbonowym możemy zyskać kilka Wat i być szybsi na drodze, zwłaszcza tam, gdzie łatwo wytraca się prędkość.
Poza dobrymi stronami karbonowych kół są też takie które stawiają je w gorszym świetle:
- Cena – dobre koła karbonowe muszą kosztować. Za produkty topowych marek musimy wyłożyć kilka tysięcy złotych.
- Trwałość i podatność na uszkodzenia: elementy wykonane z włókna węglowego są słabsze niż aluminiowe odpowiedniki, obręcze łatwiej przegrzać a po jednym mocniejszym uderzeniu koło może pęknąć. W obecnych czasach dużo bardziej opłaca się stosować karbonowe obręcze w połączeniu z hamulcami tarczowymi lub ostatecznie szytkami gdzie słabych punktów w obręczy jest mniej.
Decydując się na koła karbonowe powinniśmy wiedzieć w jakim celu je zakładamy. Jak każdy inny element roweru i nie tylko karbonowe koła mają swoich zwolenników jak i przeciwników. Do tych drugich należą często osoby które z różnych względów nie miały okazji jeździć na kołach. Zazwyczaj kierujemy się tym aby koła były lżejsze bądź sztywniejsze a również często chcemy mieć po prostu koła o wyższym stożku więc wówczas częściej sięgamy po karbon.
Czym kierować się wybierając koła karbonowe?
Przede wszystkim pod uwagę należy wziąć politykę danej firmy odnoszącą się do gwarancji oraz serwisu kół. Dobre marki dają na obręcze minimum 2 lata gwarancji i nie ma problemów z reklamacjami czy serwisem a kontakt z firmami na ogół jest dobry. Spory udział w cenie ma właśnie polityka i przywileje jakie ma użytkownik w przypadku awarii koła. Przy droższych modelach kół nie ma zazwyczaj problemów z reklamacjami. Drugą opcją jest zakup tanich kół nawet z chińskiego karbonu i w przypadku awarii zakup kolejnego kompletu.
Poza polityką dużą role w wyborze kół odgrywają opinie innych użytkowników a także jakość wykonania i trwałość kół, z tym bywa różnie i nie może być to wiodący czynnik.
Ważną rolę w wyborze odpowiedniego modelu kół ma także ich przeznaczenie. Czy zamierzamy się ścigać w zawodach czy tylko jeździć rekreacyjnie, czy wolimy szytki czy opony, czy posiadamy hamulce obręczowe czy tarczowe, czy stożek ma mieć 30 czy 80 mm wysokości, czy mają to być koła stosowane tylko okazjonalnie czy katowane w różnych warunkach. To są dylematy które ma każdy kto stoi przed zakupem kół wykonanych z karbonu.
Moją uwagę przykuły zwłaszcza jedne koła – FFWD F3R w wersji pod szytkę. Skusiła mnie przede wszystkim cena, 1/3 ceny katalogowej to zbyt duża okazja aby wypuścić ją z rąk. Wraz z kołami otrzymałem, oryginalny pokrowiec, zaciski, komplet okładzin hamulcowych, przedłużki do wentyli wraz z mleczkiem uszczelniającym oraz obszerną instrukcję zawierającą m.in. informacje o procesie produkcji kół, do podrabianych kół nie dodano by tylu gadżetów. Koła zaskoczyły mnie pod każdym względem bardzo pozytywnie.
Jakość ich wykonania jest bardzo dobra, nie widać łączeń włókien węglowych, otwory na szprychy są rozmieszczone w idealnych odstępach a koła wykonane są z najwyższej jakości materiałów i są bardzo lekkie.
Problemów z założeniem szytek było znacznie mniej niż w przypadku poprzedników czyli No Limited Pro Race.
Wrażenia z jazdy są bardzo pozytywne. Już na pierwszy rzut zaskoczony byłem sztywnością tych kół, przy dosyć miękkiej ramie, sztywnej korbie czy wózku tylnej przerzutki od razu byłem w stanie wyłapać różnicę w sztywności.
Komfort jazdy jest nie do opisania. Na tych kołach jazda jest czystą przyjemnością.
Koła sprawdziły się w każdych warunkach atmosferycznych oraz ukształtowaniu terenu. Testowałem je przy słonecznej pogodzie, w deszczu, śniegu czy przy silnym wietrze. Na płaskiej drodze, zjazdach, podjazdach, na dobrej i złej jakości nawierzchni, podczas spokojnej jazdy, powtórzeń na wysokich mocach, jazdy na czas po płaskim i pod górę. W każdych warunkach spisywały się lepiej niż inne koła jakich używałem wcześniej. Nigdy nie byłem kimś kto przywiązuje wagę do sprzętu ale w przypadku tych kół poczułem różnicę i nie żałuję, że je kupiłem.
Szukając poprawy komfortu jazdy, sztywności roweru czy osiągów na rowerze warto zastanowić się nad zmianą kół. Po zmianie kół z aluminiowych na karbonowe da się zaobserwować wyraźną różnicę, jest to element który zazwyczaj daje po wymianie największe zyski. Z czystym sumieniem mogę polecić te koła, po miesiącu dosyć intensywnego i nieoszczędnego używania nie zauważyłem niczego niepokojącego a koła kręcą się jak nowe.
1.Waga w ostatnim tygodniu:
Waga w ostatnim tygodniu pozostała na poziomie z poprzednich kilkunastu dni Inne parametry zmieniały się oscylując wokół bazowych wartości.
2.Analiza obciążenia treningowego:
Słaby kolejny tydzień treningowy jeszcze bardziej ustabilizował wartości CTL oraz TSB, wciąż nie jestem w stanie nawet w najmniejszym stopniu nawiązać do poziomu z wyjazdu treningowego do Calpe.
3. Recenzja kół FFWD F3R:
Koła to jeden z najważniejszych elementów roweru. Na rynku dostępne są setki modeli kół wykonanych z różnego materiału, na różnych obręczach, piastach i szprychach.
Coraz częściej sięgamy po koła wykonane z karbonu. Co zyskujemy decydując się na ten typ kół?
- Wygląd – rower na karbonowych kołach wygląda zazwyczaj lepiej
- Sztywność – koła z włókna węglowego są zazwyczaj sztywniejsze i pozwalają na lepsze osiągi
- Komfort jazdy – na karbonowych kołach jazda zwykle jest przyjemniejsza, dobre piasty w połączeniu z opływowymi lekkimi obręczami dają uczucie dużo lżejszej jazdy,
- Wagę – koła o określonej wysokości stożka wykonane z włókna węglowego są lżejsze niż takie same wykonane z aluminium,
- Osiągi – dzięki dobrym kołom karbonowym możemy zyskać kilka Wat i być szybsi na drodze, zwłaszcza tam, gdzie łatwo wytraca się prędkość.
Poza dobrymi stronami karbonowych kół są też takie które stawiają je w gorszym świetle:
- Cena – dobre koła karbonowe muszą kosztować. Za produkty topowych marek musimy wyłożyć kilka tysięcy złotych.
- Trwałość i podatność na uszkodzenia: elementy wykonane z włókna węglowego są słabsze niż aluminiowe odpowiedniki, obręcze łatwiej przegrzać a po jednym mocniejszym uderzeniu koło może pęknąć. W obecnych czasach dużo bardziej opłaca się stosować karbonowe obręcze w połączeniu z hamulcami tarczowymi lub ostatecznie szytkami gdzie słabych punktów w obręczy jest mniej.
Decydując się na koła karbonowe powinniśmy wiedzieć w jakim celu je zakładamy. Jak każdy inny element roweru i nie tylko karbonowe koła mają swoich zwolenników jak i przeciwników. Do tych drugich należą często osoby które z różnych względów nie miały okazji jeździć na kołach. Zazwyczaj kierujemy się tym aby koła były lżejsze bądź sztywniejsze a również często chcemy mieć po prostu koła o wyższym stożku więc wówczas częściej sięgamy po karbon.
Czym kierować się wybierając koła karbonowe?
Przede wszystkim pod uwagę należy wziąć politykę danej firmy odnoszącą się do gwarancji oraz serwisu kół. Dobre marki dają na obręcze minimum 2 lata gwarancji i nie ma problemów z reklamacjami czy serwisem a kontakt z firmami na ogół jest dobry. Spory udział w cenie ma właśnie polityka i przywileje jakie ma użytkownik w przypadku awarii koła. Przy droższych modelach kół nie ma zazwyczaj problemów z reklamacjami. Drugą opcją jest zakup tanich kół nawet z chińskiego karbonu i w przypadku awarii zakup kolejnego kompletu.
Poza polityką dużą role w wyborze kół odgrywają opinie innych użytkowników a także jakość wykonania i trwałość kół, z tym bywa różnie i nie może być to wiodący czynnik.
Ważną rolę w wyborze odpowiedniego modelu kół ma także ich przeznaczenie. Czy zamierzamy się ścigać w zawodach czy tylko jeździć rekreacyjnie, czy wolimy szytki czy opony, czy posiadamy hamulce obręczowe czy tarczowe, czy stożek ma mieć 30 czy 80 mm wysokości, czy mają to być koła stosowane tylko okazjonalnie czy katowane w różnych warunkach. To są dylematy które ma każdy kto stoi przed zakupem kół wykonanych z karbonu.
Moją uwagę przykuły zwłaszcza jedne koła – FFWD F3R w wersji pod szytkę. Skusiła mnie przede wszystkim cena, 1/3 ceny katalogowej to zbyt duża okazja aby wypuścić ją z rąk. Wraz z kołami otrzymałem, oryginalny pokrowiec, zaciski, komplet okładzin hamulcowych, przedłużki do wentyli wraz z mleczkiem uszczelniającym oraz obszerną instrukcję zawierającą m.in. informacje o procesie produkcji kół, do podrabianych kół nie dodano by tylu gadżetów. Koła zaskoczyły mnie pod każdym względem bardzo pozytywnie.
Jakość ich wykonania jest bardzo dobra, nie widać łączeń włókien węglowych, otwory na szprychy są rozmieszczone w idealnych odstępach a koła wykonane są z najwyższej jakości materiałów i są bardzo lekkie.
Problemów z założeniem szytek było znacznie mniej niż w przypadku poprzedników czyli No Limited Pro Race.
Wrażenia z jazdy są bardzo pozytywne. Już na pierwszy rzut zaskoczony byłem sztywnością tych kół, przy dosyć miękkiej ramie, sztywnej korbie czy wózku tylnej przerzutki od razu byłem w stanie wyłapać różnicę w sztywności.
Komfort jazdy jest nie do opisania. Na tych kołach jazda jest czystą przyjemnością.
Koła sprawdziły się w każdych warunkach atmosferycznych oraz ukształtowaniu terenu. Testowałem je przy słonecznej pogodzie, w deszczu, śniegu czy przy silnym wietrze. Na płaskiej drodze, zjazdach, podjazdach, na dobrej i złej jakości nawierzchni, podczas spokojnej jazdy, powtórzeń na wysokich mocach, jazdy na czas po płaskim i pod górę. W każdych warunkach spisywały się lepiej niż inne koła jakich używałem wcześniej. Nigdy nie byłem kimś kto przywiązuje wagę do sprzętu ale w przypadku tych kół poczułem różnicę i nie żałuję, że je kupiłem.
Szukając poprawy komfortu jazdy, sztywności roweru czy osiągów na rowerze warto zastanowić się nad zmianą kół. Po zmianie kół z aluminiowych na karbonowe da się zaobserwować wyraźną różnicę, jest to element który zazwyczaj daje po wymianie największe zyski. Z czystym sumieniem mogę polecić te koła, po miesiącu dosyć intensywnego i nieoszczędnego używania nie zauważyłem niczego niepokojącego a koła kręcą się jak nowe.