Piotr92blog rowerowy

informacje

baton rowerowy bikestats.pl

Znajomi

wszyscy znajomi(13)

wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy PiotrKukla2.bikestats.pl

linki

Roztrenowanie 1

Niedziela, 3 października 2021 Kategoria Samotnie, 0-50, teren
Km: 37.00 Km teren: 23.00 Czas: 02:30 km/h: 14.80
Pr. maks.: 52.00 Temperatura: 18.0°C HRmax: 158158 ( 81%) HRavg 115( 58%)
Kalorie: 1074kcal Podjazdy: 690m Sprzęt: Evo 2 Aktywność: Jazda na rowerze
Zamiast tradycyjnego rozjazdu po zawodach pojechałem szukać nowych ścieżek w terenie. Tym razem na tapecie znalazł się rejon Lipowskiego Gronia gdzie nigdy nie byłem. Najpierw jechałem znanymi mi drogami do Górek gdzie zaliczyłem sporo kilometrów po asfalcie. Gdy wjechałem na trawers raz nawierzchnia była lepsza, raz gorsza ale wciąż przejezdna na szosie. Szukając oznaczeń na Ustroń skręciłem w lewo w las, chwilę kluczyłem po nieoznakowanych szlakach aż w końcu wjechałem na ścieżkę na Lipowski Groń i dalej Równicę, już wiedziałem gdzie jechać ale zjechałem w dół do trawersu i spowrotem do Górek. Tam kolejne nieznane mi ścieżki, w tym stromy szosowy podjazd ulicą Leśną. Walcząc z nawigacją w Garminie nieco pobłądziłem ale trafiłem tam gdzie chciałem. Powrót znowu znanymi drogami z domieszką asfaltu. Po zawodach nie szarpałem tempa, tras też nie była na tyle trudna aby konieczny był wzmożony wysiłek.

Dojazdy - czasówki

Sobota, 2 października 2021 Kategoria 50-100, Samotnie, Szosa
Km: 70.00 Km teren: 1.00 Czas: 03:00 km/h: 23.33
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: 17.0°C HRmax: HRavg
Kalorie: 1390kcal Podjazdy: 450m Sprzęt: Litening C:62 Pro Aktywność: Jazda na rowerze

Ponikiew Time Trial 2021

Sobota, 2 października 2021 Kategoria 0-50, Cube '21, Samotnie, Szosa
Km: 6.00 Km teren: 0.00 Czas: 00:13 km/h: 27.69
Pr. maks.: 36.00 Temperatura: 21.0°C HRmax: 187187 ( 95%) HRavg 177( 90%)
Kalorie: 272kcal Podjazdy: 180m Sprzęt: Triban 5 Aktywność: Jazda na rowerze
Przed drugą czasówką miałem mało czasu. Postanowiłem jechać rowerem na start i to był dobry wybór bo na drogach był spory ruch a nawet wahadło na głównej szosie do Wadowic, rowerem szybko przejechałem a samochody stały minimum dwie zmiany świateł. Nie miałem sił ani ochoty na rozgrzewkę ale kręciłem do samego startu bez napinki. Ruszyłem mocno od początku ale po chwili już wiedziałem, że nic dobrego z tego nie będzie, miałem problem by utrzymać moc i prędkość. Męczyłem się strasznie, próbowałem przybrać pozycję aerodynamiczną ale przy moich problemach z kręgosłupem nie było to możliwe, starałem się nie patrzeć na licznik i przeć do przodu. Przed sobą widziałem tylko asfalt do momentu gdy pojawił się samochód z naprzeciwka, nie wiedziałem co zrobi i w porę zacząłem hamować, gdyby nie to mogłoby dojść do tragedii bo kierowca mając super widoczność i musząc mnie zauważyć, skręcił gwałtownie pod sklep a ja cudem utrzymałem się na szosie. Wiatr wiejący mocno w twarz sprawił, że nie rozwinąłem już takiej prędkości jak przed hamowaniem i po 5 kilometrach już miałem gorszy czas o 40 sekund jak w ubiegłym roku. Dałem z siebie wszystko na ostatnich 1500 metrach ale ponowne hamowanie na 400 metrów przed metą znowu zaburzyło moją równą i mocną jazdę więc zrezygnowany wjechałem na metę. Nie byłem zadowolony z wyniku chociaż zająłem 3 miejsce, z taką jazdą bez hamowania zwycięstwo było w zasięgu ale musiałem zadowolić się 3 miejscem które i tak jest dobre jak na ten sezon. Przegrałem przede wszystkim z chorobą która załatwiła mi końcówkę sezonu. Było już dobrze z formą ale znowu coś się musiało przytrafić.

Rura na Kocierz 2021

Sobota, 2 października 2021 Kategoria 0-50, Cube '21, Samotnie, Szosa
Km: 13.00 Km teren: 0.00 Czas: 00:31 km/h: 25.16
Pr. maks.: 69.00 Temperatura: 18.0°C HRmax: 187187 ( 95%) HRavg 178( 91%)
Kalorie: 623kcal Podjazdy: 550m Sprzęt: Litening C:62 Pro Aktywność: Jazda na rowerze
Po dwóch dniach wolnych od roweru i bez większych zmian jeżeli chodzi o zdrowie postanowiłem wystartować w dwóch czasówkach. Pierwszą z nich była Rura na Kocierz, dosyć spontanicznie podjąłem decyzję o starcie i bez specjalnych przygotowań stawiłem się na starcie. Takie spontany najlepiej mi wychodzą i kolejny raz dostałem na to dowód. Przed startem miałem kilka dylematów, m.in.. jak ogarnąć logistycznie dwie czasówki dzielące od siebie kilkanaście kilometrów. Najprościej było jechać rowerem ale przy moim osłabieniu chorobowym stwierdziłem, że nie jest to zbyt dobry pomysł i najlepszym wyjściem był dojazd samochodem w miejsce skąd da się szybko dojechać do Porąbki, na Kocierz i ewentualnie na start drugiej czasówki w Gorzeniu Górnym. Takim miejscem okazał się parking na granicy Andrychowa i Sułkowic. Wyjechałem jednak dosyć późno z domu, później sporo czasu straciłem zanim wsiadłem na rower i na styk dojechałem do biura zawodów w Porąbce. Miałem ponad 2 godziny do startu więc pojechałem obejrzeć samochód, być może kupię taki sam model a była okazja sprawdzić jak się sprawuje więc ją wykorzystałem. Czas szybko zleciał i trzeba się było dobrze rozgrzać przed startem. Niestety potwornie się męczyłem i w pewnym momencie sobie odpuściłem. Start czasówki był kawałek drogi od centrum Porąbki i byłem tam 3 minuty przed swoim startem. Po raz kolejny miałem okazję startować z rampy i pierwszy raz w życiu skorzystałem z możliwości startu z wpiętymi już blokami, na pewno coś to dało bo od startu ruszyłem mocno nie czekając aż trafię blokiem w pedał. Po chwili stwierdziłem, że jadę zbyt mocno, po minucie miałem ponad 350 Wat średniej mocy, nie umiałem złapać rytmu i przez dłuższą chwilę strasznie szarpałem tempo, ogólnie męczyłem się w Wielkiej Puszczy, z planowanego ataku na przełęcz Targanicką nic nie wyszło i kręciłem około 5,5 W/kg a na ostatnich metrach nieco ponad 6 W/kg, słabo jak na taką ściankę. Dopiero wtedy zbliżyłem się do zawodnika który startował minutę przede mną, to była dla mnie dobra sytuacja po jadąc około 150 metrów za nim trzymałem jego tempo i tor jazdy na zjeździe który pokonałem bezpiecznie i szybko. Przed Kocierzem złapałem oddech i dołożyłem na samym początku wspinaczki aby szybko wyprzedzić Mirka i swoje jechałem przez cały podjazd, jak na warunki wjechałem dosyć szybko ale nie byłem zadowolony z tego sądząc, że czołówka pojechała Kocierz znacznie szybciej, na ostatniej prostce przed skrętem pod hotel odpuściłem ale doping spowodował, że przed hotelem znowu docisnąłem, brakło mnie na finisz i ostatnie metry już słabsze niż pierwsza połowa krótkiego podjazdu do mety. Na mecie nie byłem z siebie zadowolony ale sytuacja zmieniła się po sprawdzeniu wyników, w tym momencie miałem trzeci czas, gorszy od 2 ledwie o parę sekund. Nie spodziewałem się tego patrząc że na trasie generowałem ledwie 5 W/kg a oba podjazdy równo 5,2 W/kg. Później w wynikach pojawiły się 2 lepsze czasy, dwa pierwsze miejsca zajęły Jas-Kółki a do 3 OPEN brakło mi dokładnie 13 sekund i wtedy całe podium byłoby Jas-Kółkowe, w tym sezonie jednak brakuje mi do czołówki co widać praktycznie na każdych zawodach. W swojej kategorii M2 zająłem 2 miejsce i cieszę się, że żegnam się z tą kategorią stając na podium z ponad 20 osobowej stawce a nie jak zwykle w okolicznych zawodach zamykając stawkę mimo 4 – 6 miejsc. Na dekoracji być nie mogłem spiesząc się na drugą czasówkę.

Podsumowanie września

Czwartek, 30 września 2021 Kategoria Podsumowanie Miesiąca
Km: 0.00 Km teren: 0.00 Czas: min/km:
Pr. maks.: Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m
Wrzesień w tym roku był dla mnie przełomowym miesiącem, wydarzyło się sporo ważnych rzeczy i wśród wielu dobrych pojawiła się także jedna zła. Cały rok walczę ze zdrowiem którego na każdym kroku brakuje, we wrześniu znowu złapałem przeziębienie z którym walczę już któryś tydzień z rzędu, zwykle przechodziło mi po kilku dniach bez specjalnych zabiegów a teraz robię co mogę i nic nie pomaga. Już teraz jestem przekonany, że złapanie C19 wiosną zbiera dalej swoje żniwo bo w tym roku dni z niedyspozycją zdrowotną miałem więcej niż przez większość wcześniejszego życia. Zdrowie jest dla mnie najważniejsze i dlatego ten rok uważam za stracony bo zdrowie miało wpływ na wszystko co działo się w tym roku w moim życiu.
Pod względem formy rowerowej był to przełomowy miesiąc. Już po Road Trophy a dokładnie 14 dniach od przyjęcia szczepionki przeciwko Covid 19 wreszcie coś drgnęło i jazda stała się dużo przyjemniejsza. Początek września był dobry, solidne treningi z dobrymi mocami, niezły czas na Równicę podczas Rajdu i zbliżający się ważny wyścig w moim kalendarzu – Tatra Road Race. To był idealny moment na pojawienie się dyspozycji popularnie zwanej formą chociaż dla mnie forma znaczy co innego i takiego stanu w tym roku u siebie nie zaobserwowałem. Do TRR w tym roku przyłożyłem się konkretnie, zacząłem od przemyślenia i podjęcia decyzji o dystansie i wybór padł na krótki. Później postawiłem na odpoczynek i bardziej zbilansowane posiłki czego nie pilnowałem w tym roku. Udało się też dobrze wyspać przed startem, może dlatego, że brakuje mi snu przespałem spokojnie całą noc przed zawodami a zwykle budziłem się co chwilę. Byłem bardzo dobrze przygotowany do zawodów, podobnie wyglądała moja postawa na trasie i zanotowałem najlepszy wynik w wyścigu a startuję w nich 12 lat, może połowa drugiej 10 Open nie jest szczytem marzeń i ambicji przeciętnego kolarza mnie zadowala w zupełności bo wiem na co pozwala mi mój organizm doświadczony już przez wiele urazów i chorób w tym przynajmniej jednej która ze mną będzie już do końca życia. Nie mogłem jednak cieszyć się dobrą nogą zbyt długo bo już krótko po TRR znowu dało o sobie znać zdrowie a sytuacja życiowa nie pozwoliła na kolejne starty a była możliwość rywalizacji w zawodach co tydzień. Zbyt wiele złego wydarzyło się w tym roku aby mógł uznać go za udany.
Nie wiem jak długo wytrzymam łącząc treningi z pracą i obowiązkami w domu, od czerwca trenuję znacznie mniej i na razie bazuję na doświadczeniu i tym co wypracowałem przez lata ale ta rezerwa kiedyś się wyczerpie i wtedy mogę naprawdę spaść na sportowe dno którego liznąłem w tym roku kilka razy. Ostatnio zacząłem po raz drugi studia i 2-3 weekendy w miesiącu mam wyjęte z życia co wiąże się z dodatkowymi obowiązkami i tym, że czasu mam jeszcze mniej.
Zawsze staram się szukać pozytywów i teraz też potrafię takie znaleźć, wreszcie zacząłem uczyć się na własnych błędach i podejmować decyzje które są dla mnie dobre a niekoniecznie zadowalają innych, nauczyłem się wyciągać maksa z każdej sytuacji i mimo gorszego położenia jestem w stanie wychodzić na wyżyny, walczę zawsze do końca i to wyróżnia mnie spośród wielu osób które przy najmniejszej przeszkodzie rezygnują.
Podjęcie decyzji o studiach po ponad 5 latach przerwy od ukończenia I Stopnia nie było łatwą decyzją i wydaje się szaloną ale uważam, że to będzie trampolina do dalszego rozwoju zawodowego. Kolejna decyzja jaką podjąłem to spróbowanie swoich sił w MTB i mimo tego, że trudno szukać gorzej technicznie jeżdżącego zawodnika niż ja walczę o to by się poprawić. Przy problemach zdrowotnych z jakimi walczę czyli choroba L-Ch której poważny atak przeżyłem 3 lata temu, zapalenie stawów które już kilka razy mnie dopadło, po raz ostatni końcem ubiegłego roku, Covid- 19 przed którym długo się broniłem ale w końcu poległem i musiałem się zmagać z bardzo silnymi powikłaniami. Problemy zdrowotne zabrały mi w tym roku kilka miesięcy treningów ale mimo to nie zrezygnowałem z kolarstwa i zaliczyłem kilka naprawdę dobrych imprez rowerowych, nie wspominam już o tym, że w rodzinie mam przynajmniej dwa tragiczne przypadki medyczne i mieszkam w warunkach które śmiało można nazwać szpitalnymi oraz o tym że godzę treningi z pracą po 10 – 12 godzin dziennie, w tej sytuacji naprawdę trudno jest trenować i moje wyniki śmiało można porównać z wynikami czołówki wyścigów którzy mają znacznie lepsze warunki treningowe i dla których rower jest na pierwszym miejscu.
Liczyłem na to, że pech opuścił mnie raz na zawsze ale w tym roku wszystko wróciło do normy a nawet jeszcze z większą siłą. Biorę to jednak na klatę, wyciągnąłem wiele wniosków z tej sytuacji, zobaczyłem błędy jakie popełniłem i jeżeli ich nie powtórzę to powinno być lepiej. Sam nie wiem co by było jakbym żył normalnie i trenował w warunkach jakie ma czołówka „amatorów” w Polsce, myślę, że wcale gorszy bym od nich nie był. Szkoda tylko, że raczej nie będę się mógł o tym przekonać.

Trening 107

Środa, 29 września 2021 Kategoria 50-100, Samotnie, Szosa, Trening 2021
Km: 70.00 Km teren: 0.00 Czas: 02:30 km/h: 28.00
Pr. maks.: 68.00 Temperatura: 15.0°C HRmax: 157157 ( 80%) HRavg 132( 67%)
Kalorie: 1864kcal Podjazdy: 1040m Sprzęt: Litening C:62 Pro Aktywność: Jazda na rowerze
Tak się złożyło, że nie zrobiłem jeszcze porządku z dętkami w MTB i pojechałem po raz kolejny na szosie. Nie miałem za bardzo pomysłów więc pojechałem znowu na Przegibek, ten podjazd chyba nigdy mi się nie znudzi. Bardzo dobrze mi się podjeżdżało ale pilnowałem się by za mocno nie jechać, w Międzybrodziu postanowiłem jechać na Tresną i dalej Zarzecze. Walka z wiatrem nie należała do przyjemnych ale piękna pogoda wynagradzała trud trasy. W Zarzeczu podjąłem decyzję o tym by jechać przez Kalną do Buczkowic, cały czas modyfikowałem plany i z Kalnej pojechałem do Słotwiny zaliczając nowy podjazd , miałem nadzieję, że dojadę tą drogą do Godziszki ale w pewnym momencie asfalt się skończył i zawróciłem. W Buczkowicach zatrzymałem się w sklepie bo bidon był już pusty, miałem jeszcze czas i ominąłem niewygodny odcinek drogi z ścieżką rowerową, zaliczyłem przy okazji kolejną nieznaną dróżkę w Wilkowicach. Nie chciało się wracać do domu więc zaliczyłem dodatkowy podjazd w Bielsku, trochę mi było żal pogody ale czas naglił i musiałem zjechać do bazy.

Miasto 35

Poniedziałek, 27 września 2021 Kategoria Miasto
Km: 68.00 Km teren: 4.00 Czas: 03:11 km/h: 21.36
Pr. maks.: 50.00 Temperatura: 10.0°C HRmax: HRavg
Kalorie: 1872kcal Podjazdy: 630m Sprzęt: Triban 5 Aktywność: Jazda na rowerze

Trening 106

Poniedziałek, 27 września 2021 Kategoria 50-100, Cube '21, Samotnie, Szosa, Trening 2021
Km: 90.00 Km teren: 0.00 Czas: 03:36 km/h: 25.00
Pr. maks.: 72.00 Temperatura: 16.0°C HRmax: 180180 ( 92%) HRavg 140( 71%)
Kalorie: 2626kcal Podjazdy: 2020m Sprzęt: Litening C:62 Pro Aktywność: Jazda na rowerze
Po słabym rowerowo weekendzie znalazłem więcej czasu na rower i postanowiłem go wykorzystać. Miałem w głowie kilka wariantów tras w Beskidzie Małym i jedną w Beskidzie Śląskim. Decyzję miałem podjąć już na trasie i ruszyłem w kierunku Straconki, jadąc przez Bielsko stwierdziłem, że dawno nie byłem szosą na Magurce i nie zastanawiając się co robię ruszyłem w tym kierunku. Robiło się coraz cieplej i myślałem nawet o zdjęciu rękawków ale zrobiłem to dopiero przed podjazdem. Ruszyłem dosyć mocno od początku i jakoś nie patrzyłem na licznik tylko parłem do przodu, byłem pewny, że jadę na czas 18 – 19 minut, było znacznie lepiej bo w połowie podjazdu miałem czas około 15 sekund gorszy niż rekordowy wynoszący około 16 minut. W końcówce jednak spore problemy, najpierw mnie przytkało i nie wiem jakim cudem nie spadłem z roweru na stromiźnie, musiałem złapać oddech i dalej parłem mocno w górą a później dwa razy spadłem z asfaltu bo mając to szczęście, że samochody jadące z przeciwka wymijały pieszych i dla mnie brakło miejsca na szosie, te sytuacje zabrały mi prawie minutę, czas samej jazdy na Magurce był gorszy od rekordowego tylko o 27 sekund ale stoper szedł dalej i dopiero gdy zawróciłem licznik czasu się zatrzymał i pokazał czas 17:35, doliczyło około 30 sekund a kolejne straciłem wcześniej. Moc wyszła dobra ale zdrowie i okoliczności sprawiły, że nie przełożyło się to na dobry czas. Chwile grozy przeżyłem też na zjeździe gdzie zorientowałem się, że wymieniając przednie koło na aluminiowe zostawiłem okładziny do karbonu i hamowanie było bardzo utrudnione, kilka razy zablokowało mi tylne koło, trochę adrenaliny wyzwoliłem a było mi to bardzo potrzebne. Miałem w planie zaliczyć dwa podjazdy które w tym roku nie znalazły się jeszcze na mojej liście - Oczków i Łysinę ale dojeżdżając do zapory w Tresnej osoba kierująca ruchem powiedziała, że przez godzinę droga w kierunku Oczkowa będzie całkowicie zamknięta więc ruszyłem w kierunku Żaru. Po drodze jednak zaliczyłem kolejny podjazd, bardzo krotką ulicę Widokową gdzie urwałem 25 sekund od najlepszego czasu ale jechałem swojego maksa, moc ze ścianki wyszła niezła ale po podjeździe musiałem zatrzymać się i wyczyścić nos. Podjazd na Żar miał już zupełnie inne oblicze, jechało się dużo ciężej ale jak sobie przypomnę, to zazwyczaj ten podjazd był dla mnie męczący, często łapała mnie bomba i ogólnie ciężko się podjeżdżało. Nie było jednak tak tragicznie i na szczycie fajne widoki, w dolinach mgły a na górze piękne słońce. Na zjeździe chciałem sobie nieco powetować słabszy podjazd ale nic nie dało się urwać od najlepszego czasu, dopiero w końcówce nadrobiłem poprawiając czas ale na tym nie zależało mi tak jak na tej bardziej technicznej części zjazdu. Stwierdziłem, że nie będę się męczył na ściankach i na sam koniec zaliczyłem dwa podjazdy na Przegibek, pokonałem je w niezłym tempie ale czując już zmęczenie, zrobiłem ciężki trening ale katar i problemy z oddychaniem zrobiły swoje. Na zjazdach też nie było tak dobrze jak myślałem, mimo starań wciąż tracę do poprzednich lat gdy już naprawdę nieźle zjeżdżałem. W Bielsku dokręciłem do 2 kilometrów przewyższenia na niecałych 90 kilometrach i wróciłem do domu. W maju przejechałem identyczną trasę i teraz mimo walki z przeziębieniem było minimum klasę lepiej. Mimo braku czasu i przeziębienia staram się wykorzystać dobrą nogę jaką mam tej jesieni i nie wychodzi to najgorzej. Poza Żarem wszystkie podjazdy były na dobrym poziomie. Przed ostatnimi startami jestem pozytywnie nastawiony.

Podsumowanie 39 tygodnia 2021

Niedziela, 26 września 2021 Kategoria Podsumowanie Tygodnia
Km: 0.00 Km teren: 0.00 Czas: min/km:
Pr. maks.: Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m
Bardzo słaby tydzień treningowy z wieloma problemami. Tak się złożyło, że codziennie miałem tyle na głowie, że nie było czasu myśleć o przyjemnościach więc te jazdy po 1 – 2 godziny to wszystko na co mogłem sobie pozwolić. Znowu złapało mnie przeziębienie, nie pamiętam takiego roku gdy tyle chorowałem, to jak najbardziej mogą być skutki C-19. Mimo walki z chorobą jeździło się całkiem nieźle chociaż bardzo wolno się regenerowałem i przy większej ilości treningu na pewno tak dobrze by nie było. W zasadzie rozpocząłem już roztrenowanie i jeździłem bardzo spontanicznie, np. Atakując Koma na Hrobaczej Łące. Co prawda ten KOM nie wytrzymał długo i przy okazji straciłem wszystkie inne które były przynajmniej trochę wartościowe, bo na trudnych podjazdach. Miejsc w TOP 10 na segmentach mam bardzo sporo i większość z nich jest na odcinkach przejechanych przez kilka tysięcy osób. Po raz kolejny przekonałem się, że po prostu nie warto zawaracać sobie głowy segmentami bo na walkę jestem po prostu za slaby a na zawodach większość zbieraczy Komów zostawiam za swoimi plecami więc nie ma to żadnego przełożenia na poziom sportowy a jest tylko zabawą którą zbyt wiele osób bierze na poważnie, prosty przykład, Kto robi segmenty na zjazdach lub odcinkach gdzie trzeba łamać wiele przepisów by walczyć o najlepszy czas? Przykładów takich segmentów mogę podać wiele ale nie o to chodzi. Ostatnio również bardzo szybko ubywa dnia i nie bardzo kiedy jest się cieszyć wolnym czasem spędzając go na powietrzu. Taki urok jesieni a najbliższe miesiące będą jeszcze trudniejsze pod tym względem. Przebywanie w wirtualnym świecie to absolutnie nie to samo i chciałbym jak najbardziej skrócić ten okres czasu ale okoliczności mi nie pomagają.

Trening 105

Niedziela, 26 września 2021 Kategoria 0-50, blisko domu, Samotnie, Szosa
Km: 39.00 Km teren: 0.00 Czas: 01:25 km/h: 27.53
Pr. maks.: 74.00 Temperatura: 21.0°C HRmax: 159159 ( 81%) HRavg 129( 66%)
Kalorie: 1011kcal Podjazdy: 700m Sprzęt: Litening C:62 Pro Aktywność: Jazda na rowerze
Kolejny krótki wyjazd, tym razem szosowy. Nie miałem pomysłu na trasę i pojechałem dwukrotnie zaliczyć Przegibek. Ta trasa jest idealna w momencie gdy na drogach jest mały ruch i można jechać głównymi drogami. Mimo słońca było dosyć chłodno, jesień wkracza coraz śmielej i trzeba się do trudniejszych warunków przyzwyczaić. Mimo ciągłej walki z przeziębieniem noga kręciła całkiem dobrze, na Przegibku zanotowałem bardzo dobre czasy jak na względnie spokojną jazdę. Na zjazdach niestety musiałem ciągle hamować i nie zjechałem nawet dobrze technicznie o szybkości nie wspominając. Na powrocie miałem znowu szczęście do czerwonych świateł i musiałem się zatrzymywać na każdych. Do domu wróciłem jednak bez żadnych opóźnień na które za bardzo nie mogłem sobie pozwolić.

kategorie bloga

Moje rowery

TCR Advanced 2 2021 10148 km
Zimówka 9414 km
Litening C:62 Pro 18889 km
Triban 5 54529 km
Astra Chorus 2022 12644 km
Evo 2 8629 km
Hercules 13228 km
Ital Bike 9476 km
Trek 17743 km
Agree GTC SL 21960 km
Cross Peleton 44114 km
Scott 9850 km

szukaj

archiwum