Trening 81
Wtorek, 3 sierpnia 2021 Kategoria 50-100, Cube '21, Samotnie, Szosa, Trening 2021
Km: | 62.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:07 | km/h: | 29.29 |
Pr. maks.: | 66.00 | Temperatura: | 25.0°C | HRmax: | 156156 ( 80%) | HRavg | 136( 69%) |
Kalorie: | 1636kcal | Podjazdy: | 920m | Sprzęt: Litening C:62 Pro | Aktywność: Jazda na rowerze |
Postanowiłem znowu nieco odpocząć od gór ale nie miałem ochoty na jazdę po płaskim i pojechałem w kierunku Cieszyna. Postanowiłem jechać nieco mocniej niż zwykle by wreszcie zobaczyć „normalne” Waty na liczniku. Ten tydzień znów jest ciężki ponieważ doszły dodatkowe obowiązki przez które mogę wyjeżdżać z domu dopiero o 11. Ta godzina bardzo mi nie odpowiada, m.in. z powodu ruchu na drogach. Niby nie jest duży ale spowolnienia są w najbardziej kluczowych miejscach gdzie traci się sporo czasu. Przez to nie byłem w stanie jechać równo, walcząc z wiatrem utrzymałem niezłą moc do Cieszyna, w końcu podjazdy szły jak należy, nie męczyłem się pod górę ale byłem w stanie dynamicznie pokonywać wzniesienia, nawet wiatr w twarz nie był tak uciążliwy. W Cieszynie miałem zawrócić ale zrobiłem dodatkową rundę przez Zamarski ograniczając jazdę po mieście do minimum. Powrót był szybki w moim wykonaniu, każdy podjazd pokonałem w niezłym tempie, straciłem nieco czasu na skrzyżowaniach ale nie było źle. Nie miałem możliwości przedłużyć jazdy mimo tego, że miałem na to ochotę.
Miasto 27
Poniedziałek, 2 sierpnia 2021 Kategoria Miasto
Km: | 53.00 | Km teren: | 1.00 | Czas: | 02:17 | km/h: | 23.21 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | 18.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | 407kcal | Podjazdy: | 510m | Sprzęt: Triban 5 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Podsumowanie 31 tygodnia 2021
Niedziela, 1 sierpnia 2021 Kategoria Podsumowanie Tygodnia
Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | min/km: | ||
Pr. maks.: | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | |||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m |
Ten tydzień był słabszy niż poprzedni. Każdy trening zaczynał się w zasadzie tak samo, od poszukiwania rytmu i eliminacji zmęczenia które z każdym dniem narastało. Zrealizowałem 90 % założeń treningowych, na więcej nie pozwolił czas i przede wszystkim pogoda. W dalszym ciągu prowadziłem nierówną walkę z tylną przerzutką i musiałem ograniczyć się do 10 najmniejszych koronek kasety bo na największej luzy powodowały znaczne skakanie łańcucha a nawet wciąganie wózka w szprychy. Ponad rok temu uszkodziłem przerzutkę a dopiero teraz wychodzą tego skutki. Wprowadziłem kilka eksperymentów treningowych i żywieniowych. Te drugie pozwoliły przywrócić organizm do normy bo zmęczenie było odczuwalne i wcale się nie regenerowałem. Treningi jakie sobie zafundowałem były bardzo mocne, jeden z nich ledwo wytrzymałem ale dało mi to przynajmniej odpowiedź na to jaki faktycznie zrobiłem regres, w ubiegłym roku 400 Wat wchodziło bardzo lekko a teraz cudem utrzymywałem ten poziom przed minutę. Przestałem już wierzyć we wskazania miernika mocy bo uzyskując podobne czasy na podjazdach jak w ubiegłym roku potrzebuję 20 Wat mniej przy tej samej wadze, na płaskim generuję 30 Wat mniej a wcale wolniej nie jadę. Oceniając w ten sposób ten sezon mogę powiedzieć tylko tyle, osiągnąłem duży regres. Znam jednak swój organizm na tyle i wiem, że tak źle nie jest jak wygląda to na papierze. Dopiero ostatni miesiąc wyglądał tak jak powinien i od razu było to zauważalne m.in. w czasach na podjazdach. Ta sytuacja ma także swoje dobre strony, przez pierwszą połowę sezonu nie było gdzie startować, ubiegły rok wyglądał co prawda podobnie ale wtedy byłem zdrowy i szukałem jakiś alternatyw, teraz tego nie trzeba było robić. Wszelkie starty traktuję już wyłącznie treningowo, bez oczekiwań i parcia na cokolwiek. Jedyny cel jest taki aby znów polubić wyścigi, poczuć adrenalinę i zacząć czerpać znów z tego przyjemność. Ostatnio tego brakowało, by walczyć o konkretne cele trzeba mieć formę a ja jej nie mam.
1. Informacje o podjazdach:
1. Informacje o podjazdach:

Trening 80
Niedziela, 1 sierpnia 2021 Kategoria 50-100, avg>30km\h, blisko domu, Cube '21, Samotnie, Szosa, Trening 2021
Km: | 56.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:44 | km/h: | 32.31 |
Pr. maks.: | 81.00 | Temperatura: | 19.0°C | HRmax: | 175175 ( 89%) | HRavg | 148( 75%) |
Kalorie: | 1591kcal | Podjazdy: | 770m | Sprzęt: Litening C:62 Pro | Aktywność: Jazda na rowerze |
Prognoza pogody na ten dzień nie była dobra. Najlepsza pogoda miała być rano ale przez ostanie 6 dni wstawałem bardzo wcześnie i postanowiłem dłużej pospać. Wstałem wypoczęty i wyspany co nie zdarzyło mi się od blisko 2 tygodni. Chciałem dzisiaj przepalić nogę na podjazdach, gdyby ostatnie dni wyglądały inaczej to wstałbym wcześniej i pojechał nawet na trening grupowy. Ostateczną decyzję o formie treningu chciałem podjąć już po wyjeździe z domu. Niebo nie wyglądało zachęcająco więc zrezygnowałem z kilku ścianek w Międzybrodziu i postanowiłem pojechać możliwie mocno pętlę przez Przegibek, Międzybrodzie, Tresną, Zarzecze i Wikowice, nigdy nie jechałem jej mocno a w zasadzie zawiera wszystko, dłuższy podjazd, techniczny zjazd, trochę płaskiego, bruk i sporo hopek. Miałem ambitny cel aby pokonać tą trasę w godzinę. Wiedziałem, że warunki mogą być różne i postanowiłem wykorzystać swoje mocne strony i cisnąć mocno podjazdy i starać się minimalizować starty na zjazdach czy łatwiejszych odcinkach. Już dojazd do pętli nie był całkiem spokojny, pozwoliło to uniknąć postojów na skrzyżowaniach. Tylko 2 razy musiałem się zatrzymać na główniejszych skrzyżowaniach. Wjeżdżając na pętlę musiałem zwolnić i ruszyłem 100 metrów później niż zamierzałem, jechało się dobrze ale pod wiatr i to miało jakiś wpływ na szybkość pokonywania podjazdu. Cały podjazd pokonałem z dużej tarczy, często zmieniałem pozycję, moc wygenerowałem niezłą, słabą jak na jeden podjazd ale dobrą w odniesieniu do długości odcinka testowego. Zjazd po mokrej drodze skopałem po całości, niby było szybko ale technicznie fatalnie, ale do największych „tuzów” kolarstwa którzy nie uczą się na własnych błędach mi daleko ponieważ przynajmniej potrafię dostosować prędkość do warunków panujących na drodze a zjazdy są moją słabą stroną więc cudów oczekiwać nie mogę. Szybko za to pokonałem drugą część zjazdu, po 25 minutach byłem w Międzybrodziu, moc znormalizowana na tym odcinku przekroczyła 300 Wat więc było przynajmniej nieźle. Nieco z tonu spuściłem wzdłuż jeziora wiedząc, że za chwilę będę musiał przedostać się przez krótki fragment z ruchem wahadłowym. Udało się bez zatrzymywania i za wahadłem dołożyłem trochę Watów, dosyć szybko jechałem ale korciło by zrzucić ząbek niżej, nie zrobiłem tego przed krótkim podjazdem pod zaporę w Tresnej. Na podjeździe zrzuciłem z blatu ale podjazd pokonałem na stojąco, początek po kostce brukowej wyglądał nieźle ale im dalej, tym gorzej, w końcówce już tak trzęsło, że skapitulowałem i puściłem korby tracąc sporo prędkości. Pagórkowaty odcinek wzdłuż jeziora poszedł mi dobrze ale mogło być lepiej, wahałem się jeszcze przez moment czy jechać przez Bierną czy łatwiejszym wariantem, czasu na decyzję miałem mało więc pojechałem prosto. Źle się jechało pod wiatr, nie umiałem trzymać równej mocy i kadencji, jechałem jednak na tyle skutecznie, że sprawnie przejechałem przez Wilkowice, na ostatnim podjeździe już mnie brakowało ale zachowywałem jeszcze jakieś rezerwy i nie szedłem na maksa, zaczynało już padać i zjazd pod mokrym do głównej drogi nie był miłym przeżyciem. Dojeżdżając do skrzyżowania minęła godzina od wjazdu na ulicę Górską. Pogoda była już tak niepewna, że postanowiłem jechać prosto do domu, spuściłem z tonu na Żywieckiej a mogłem cisnąć dalej i urwać 30 sekund lub więcej i mieć najlepszy czas na okrążeniu wokół Magurki. Udało się przejechać pętlę w Bardzo dobrym czasie, niezłą moc trzymałem na podjazdach, zjazdy wyglądały nieźle, wszędzie były większe lub mniejsze rezerwy. Noga podawała jak należy, coraz częściej się tak dzieje i co prawda brakuje do poziomu z poprzedniego sezonu ale patrząc na to co działo się ze mną jeszcze jakiś czas temu jest zauważalna poprawa. Niestety nie udało się dojechać na sucho, przez Bielsko również ciąłem mocno i ostatnie 5 kilometrów w mocnym deszczu. Ostatnio podczas każdej jazdy trafiam na deszcz lub mokre drogi, jest to coraz bardziej uciążliwe ale chyba trzeba się do tego przyzwyczaić. Mocnym akcentem rozpocząłem sierpień i mam nadzieję na to, że kolejne treningi będą równie dobre.
Podsumowanie lipca
Sobota, 31 lipca 2021 Kategoria Podsumowanie Miesiąca
Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | min/km: | ||
Pr. maks.: | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | |||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m |
Lipiec był dla mnie dobrym miesiącem bo pierwszym od jakiegoś czasu gdy nie musiałem przejmować się szwankującym zdrowiem. Na początku miesiąca osiągnąłem bardzo niski poziom sportowy, dno jakiego nie czułem już dawno. Męczyłem się na rowerze ale można było się tego spodziewać po tym jak wyglądały ostatnie miesiące. Wraz z przebiegiem lipca pojawiało się coraz więcej przebłysków i nawet byłem w stanie się zbliżyć do tego co było w najlepszym dla mnie okresie. Cały miesiąc regularnie trenowałem i wystartowałem w ciekawej imprezie rowerowej. Nie byłem do niej dobrze przygotowany ale lepiej chyba się nie dało. Zrobiłem swoje na trasie a na to, że na trasie było tylko 2 zawodników nie miałem wpływu. Poprawiłem kilka własnych rekordów i z tego jestem zadowolony. Innym nie muszę nic udowadniać, jestem sobą, idę własną drogą i przynosi to efekty. Nikt nie chce mnie naśladować, brać przykładu czy słuchać moich rad, ostatni miesiąc znów pokazał, że ci co z jakiegoś powodu przestali się mnie trzymać zapłacili za to cenę, to co pisałem jakiś czas temu znowu znalazło potwierdzenie w praktyce. Nie mam już oczekiwań dotyczących tego sezonu, jest duży problem aby gdzieś wystartować, albo nie pasuje mi termin albo zawody są w Czechach gdzie normlanie wjechać się nie da. Przestałem się już na to napalać, przejmować zawodami bo są ważniejsze sprawy na głowie. W lipcu dużo pracowałem, m.in. na to aby zainwestować w sprzęt na nowy sezon, planuję zakup trenażera interaktywnego oraz złożenie roweru MTB. Przestałem się już przejmować gadaniem innych, zwłaszcza tych co dostają pieniądze za siedzenie na dupie, przy nieco większym wysiłku byłem w stanie zarobić kilkakrotnie więcej i część z tych pieniędzy z czystym sumieniem może pójść na sprzęt. Gdybym mniej pracował wcale więcej czasu na trening bym nie poświęcał, co najwyżej więcej odpoczywał. Wiele rzeczy zaplanowanych na ten rok już zrobiłem, z niektórych musiałem zrezygnować świadomie. Ciężko mi coś na dłuższą metę zaplanować i dlatego w sierpniu planuję tylko dwa weekendy, jeden to Road Trophy a drugi to wrześniowa Tatra Road Race, kilka dodatkowych zawodów pewnie się pojawi jak będą dogodne terminy i wszystkie okoliczności na to pozwolą. Mimo wielu przeszkód i problemów z jakimi muszę się zmagać jestem w stanie regularnie trenować, nawet więcej niż osoby nie mające wielu ważnych spraw na głowie. Nie poświęcam wszystkiego na rower i dzięki temu nie zaniedbuję niczego innego. Rower zawsze był dla mnie ważny, ale nie najważniejszy, jest to drogie hobby ale na razie nie mam innego i pewnie jeszcze długo będzie obecny w moim życiu, może zrezygnuję ze ścigania i regularnych treningów i cyferek ale jeździł będę nadal.
W lipcu także bardziej przyjrzałem się aplikacji do analizy treningów – Garmin Connect. Ilosć danych jest imponująca, moduł bardziej przejrzysty niż w Golden Cheetach. Analiza pojedynczych treningów jest prosta, szybka i dokładna. Problem pojawia się gdy trzeba przeanalizować dane z kilku dni, tygodni czy miesięcy. W tym przypadku Golden Cheetach wygrywa, tworzenie podsumowań i przejrzystych tabel jest niewątpliwą zaletą programu z którego korzystałem przez ostatnie kilka lat. W sierpniu przyjrzę się aplikacji do treningów TreaningPeaks.
1.Informacje o podjazdach:
Był to rekordowy miesiąc pod względem podjazdów. Zaliczyłem sporo nowych odcinków jak i poprawiłem kilka czasów.
W lipcu także bardziej przyjrzałem się aplikacji do analizy treningów – Garmin Connect. Ilosć danych jest imponująca, moduł bardziej przejrzysty niż w Golden Cheetach. Analiza pojedynczych treningów jest prosta, szybka i dokładna. Problem pojawia się gdy trzeba przeanalizować dane z kilku dni, tygodni czy miesięcy. W tym przypadku Golden Cheetach wygrywa, tworzenie podsumowań i przejrzystych tabel jest niewątpliwą zaletą programu z którego korzystałem przez ostatnie kilka lat. W sierpniu przyjrzę się aplikacji do treningów TreaningPeaks.
1.Informacje o podjazdach:

Był to rekordowy miesiąc pod względem podjazdów. Zaliczyłem sporo nowych odcinków jak i poprawiłem kilka czasów.
Trening 79
Sobota, 31 lipca 2021 Kategoria 100-200, Cube '21, Samotnie, Szosa, Trening 2021
Km: | 105.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 03:54 | km/h: | 26.92 |
Pr. maks.: | 69.00 | Temperatura: | 24.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | 2744kcal | Podjazdy: | 1650m | Sprzęt: Litening C:62 Pro | Aktywność: Jazda na rowerze |
Po dniu przerwy którego bardzo potrzebowałem, ruszyłem na kolejny spokojny trening. Jako, że sobota to w pracy byłem tylko 8 godzin i miałem nieco więcej czasu na trening. Mimo niepewnej pogody postanowiłem zaliczyć Pętlę Beskidzką wybierając wersję której dawno nie jechałem i w zasadzie pokrywała się z trasą Pętli Beskidzkiej z 2016 roku gdy meta byłą jeszcze pod Stecówką. Wyjechałem tuż po zdobyciu złota przez Polską sztafetę na IO w Tokio i to chyba dodało mi nieco skrzydeł bo przed jazdą znów nie czułem się najlepiej. Miałem także plan awaryjny czyli klepanie Przegibka i doskonalenie zjazdów ale nie zdecydowałem się na to. Nie umiałem się skupić i kilka razy wracałem się do domu a i tak zapomniałem m.in. czujnika tętna co akurat mi nie przeszkadzało. Mimo nienajlepszej pory sprawnie przejechałem przez miasto, ale w kilku momentach straciłem nieco czasu ale po wyjeździe z Bielska szybko nadrobiłem stracony czas. Dobrze mi zaczęło się kręcić ale po wjeździe do Szczyrku musiałem szybko zejść na ziemię. To był zdecydowanie najtrudniejszy odcinek trasy, przejechanie przez Szczyrk w weekend do łatwych nie należy. Gdy ruch na drodze trochę się rozładował karty rozdawał wiatr, większą część podjazdu na Salmopol walczyłem z silnym wiatrem a dodatkowym utrudnieniem była mokra szosa. Dobrze mi się jechało, noga się rozkręciła po niemrawym początku. Na zjeździe chciałem pokazać się z dobrej strony, na mokrym, wśród samochodów i innych rowerzystów nic z tego nie wyszło a gdy zobaczyłem, że jakiś gość na MTB zjeżdża lepiej zwątpiłem w swoje możliwości. Ciekawe jakby spisał się na podjeździe i czy też byłby w stanie okazać się lepszy niż ja, takich cwaniaków już wielu spotkałem i co z tego, że dobrze zjeżdża, jak pod górę traci przy razy więcej czasu. Na ostatnich 4 kilometrach zjazdu do skoczni odjechałem jednak wyraźnie, nie lubię jazd po mokrym a mniej mokra droga była dopiero za skocznią. Później czekało mnie kilka przygód, najpierw przejazd pojazdów uprzywilejowanych i zjazd na pobocze, później centymetry dzieliły mnie od spotkania z sarną w dolinie Czarnej Wisełki a na zjeździe do Istebnej pękł mi koszyk na bidon. Oczywiście bidon poleciał w krzaki, gdyby nie to, że drugi był już pusty a w tym jeszcze była woda nie szukałbym go, znalazłem go jednak dosyć szybko i mogłem jechać dalej. Przygody nie ominęły mnie także na podjeździe pod Koczy Zamek, przez prawie cały podjazd walczyłem z samochodami, dwa razy musiałem zjechać na pobocze a raz niemal się zatrzymać. Wjechałem jednak w dobrym tempie, mimo twardego przełożenia. Zjazd po mokrym z Koczego Zamku nie należał do przyjemnych, w jednym miejscu znów cudem uniknąłem czołowego zderzenia z samochodem który ścinał zakręt, jechałem wolno wiec miałem czas zareagować. Starałem się równo jechać przez Kamesznicę ale też to nie wyszło, sporo czasu zyskałem za to na odcinku Milówka – Węgierska Górka, po raz pierwszy od dawna jechałem tam z wiatrem w plecy. Opóźniałem postój w sklepie do momentu aż bidony nie były puste, brakło mi picia za Węgierską Gorką i przez ponad 10 minut jechałem bez picia. Po postoju w sklepie nie chciało mi się jechać dalej ale jakoś poszło, w niezłym tempie dojechałem do Buczkowic a później znowu nie szło najlepiej. W Bielsku znowu straciłem sporo czasu wybierając bardzo wąskie drogi gdzie blokowały mnie samochody. Mimo wszystko był to całkiem niezły trening i ostania okazja do dłuższej jazdy w tym tygodniu. Już powoli ma dosyć długich treningów, zaliczyłem ich całkiem sporo w tym roku i pora przestawić się na mocniejsze treningi które przyniosą więcej pożytku w końcówce sezonu.
Trening 78
Czwartek, 29 lipca 2021 Kategoria 50-100, Cube '21, Samotnie, Szosa, Trening 2021
Km: | 72.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:46 | km/h: | 26.02 |
Pr. maks.: | 67.00 | Temperatura: | 25.0°C | HRmax: | 151151 ( 77%) | HRavg | 121( 62%) |
Kalorie: | 1871kcal | Podjazdy: | 1120m | Sprzęt: Litening C:62 Pro | Aktywność: Jazda na rowerze |
Po kilku ostatnich wyjazdach z dłuższymi podjazdami postanowiłem nieco od nich odpocząć i wybrałem się w kierunku Cieszyna, możliwie trudną trasą. Czułem się źle, nie było mocy a zmęczenie było ogromne, po powrocie z pracy i obiedzie wzięła mnie drzemka co normlanie mi się nie zdarza. Postanowiłem więc jechać naprawdę spokojnie, przez większość czasu utrzymując się w 1 i 2 strefie mocy. W drodze do Ustronia zaliczyłem większość możliwych podjazdów i na 21 kilometrach miałem ponad 400 metrów przewyższenia. Później wiele łatwiej nie było, starałem się utrzymywać równe tempo na podjazdach a także skupiałem się na zjazdach. Ostatnio mam bardzo dziwny nawyk i szukam nowych dróg, znalazłem jedną w Dzięgielowie i była co prawda wąska i nierówna ale bez ruchu innych pojazdów co akurat specjalnie mnie nie zmartwiło, na głównej drodze Cieszyn- Ustroń napotkałem na kilka przekopów przez jezdnię i musiałem bardzo uważać. Kolejny podjazd już dobrze znałem i wiedziałem, że dłuży się a tylko dwa fragmenty są trudniejsze. Lepsze to niż jazda przez Goleszów czy Cieszyn. W Ogrodzonej przejechałem sklep i dopiero wtedy zorientowałem się, że w bidonie już resztka wody a drugi dawno był pusty. Najbliższy sklep dopiero w Międzyświeciu a po drodze jeszcze dwa podjazdy, z wiatrem poszły szybko i całkiem lekko się jechało. Postój w sklepie trochę się przedłużył ale i tak nie skróciłem trasy i wróciłem tą samą drogą jak wyjeżdżałem z domu, nabijając maksymalną ilość przewyższenia. Trening może był wolny ale był też spokojny, na trudnej, wymagającej trasie i przy silnym wietrze który w momencie jak zaczął pomagać stracił na sile. Czasami trzeba pojechać spokojniej i odpocząć od gór, szczególnie jak zmęczenie bierze górę nad resztą.
Rozjazd 22
Środa, 28 lipca 2021 Kategoria Cube '21, blisko domu, 0-50, Samotnie, Szosa
Km: | 38.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:46 | km/h: | 21.51 |
Pr. maks.: | 64.00 | Temperatura: | 24.0°C | HRmax: | 134134 ( 68%) | HRavg | 111( 56%) |
Kalorie: | 974kcal | Podjazdy: | 720m | Sprzęt: Litening C:62 Pro | Aktywność: Jazda na rowerze |
Lekki wyjazd mający trwać maksymalnie 90 minut a wyszło inaczej. Z jednego Przegibka zrobiły się dwa, spokojną jazdę przez miasto w podobnych warunkach jak wczoraj zupełnie inaczej odebrałem, nie zależało mi na tym by szybko dojechać do Straconki. Z niesprawną przerzutką Przegibek musiałem jechać z niską kadencją ale jakoś poszło, tradycyjnie lepiej jechało mi się drugi podjazd a na zjeździe też lepiej pojechałem po drugiej wspinaczce. Na powrocie największą atrakcją był przeciwny wiatr, mimo małej ilości czasu znalazłem chwilę na drugą, bardziej przyjemną część relaksu. Całą drogę powrotną jechałem po mokrej drodze, cały piach z szosy znalazł się na ramie roweru.
Trening 77
Wtorek, 27 lipca 2021
Km: | 49.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:02 | km/h: | 24.10 |
Pr. maks.: | 58.00 | Temperatura: | 24.0°C | HRmax: | 179179 ( 91%) | HRavg | 132( 67%) |
Kalorie: | 1295kcal | Podjazdy: | 1030m | Sprzęt: Litening C:62 Pro | Aktywność: Jazda na rowerze |
Nowy tydzień rozpocząłem od mocnego treningu. Po dwóch dniach pracy po ponad 10 godzin i ogólnym zmęczeniu nie chciało mi się wyjeżdżać z domu. Wiedziałem jednak, że w kolejnych dniach może być tylko gorzej więc zdecydowałem się jechać. Bardzo nie lubię treningów na wysokich mocach i zazwyczaj nie robię wtedy mocnej i długiej rozgrzewki i nic nie zmieniłem w tej sprawie. Dojazd do Straconki był wymagający, na mieście spory ruch, także pieszych i rowerzystów którzy byli dosłownie wszędzie. Utrudniło to w znacznym stopniu jazdę ale motywacji i tak nie było więc było mi wszystko jedno. Trening jaki sobie zafundowałem dał mi bardzo w kość, wiedziałem, że jest wymagający ale nie aż tak. Niby odpoczynku było więcej niż wysiłku ale kombinacja stref 6,7 i 3 nie przyniosła niczego dobrego. Podjazdy jechałem stosunkowo wolno ale już po pierwszym byłem strasznie ujechany, zjazdy zdecydowałem się odpuścić, nie miałem sił by skupić się na jeździe. Wrzuciłem coś na ząb, wody w bidonie ubywało strasznie szybko. Kolejne podjazdy poza narastającym zmęczeniem nie różniły się od pierwszego. Wytrzymałem trzy serie kombinacji stref, nie ukrywam, że był to dla mnie nowy trening i ciekaw jestem jakie przyniesie efekty. Moja dyspozycja w dalszym ciągu jest zmienna i zależna od dnia. Jakbym czuł się tak jak kilka dni temu powinno być lżej a tak trening był wymagający zarówno dla głowy jak i ciała. Byłem ujechany ale taki był cel tego treningu.
