Miasto 23
Poniedziałek, 5 lipca 2021 Kategoria Miasto
Km: | 53.00 | Km teren: | 5.00 | Czas: | 02:48 | km/h: | 18.93 |
Pr. maks.: | 45.00 | Temperatura: | 18.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | 1312kcal | Podjazdy: | 440m | Sprzęt: Hercules | Aktywność: Jazda na rowerze |
Podsumowanie 27 tygodnia 2021
Niedziela, 4 lipca 2021 Kategoria Podsumowanie Tygodnia
Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | min/km: | ||
Pr. maks.: | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | |||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m |
Całkiem niezły tydzień mam za sobą. Udało się sporo potrenować w różnym terenie. Noga zaczyna coraz lepiej podawać, czasy na podjazdach są nieco lepsze. Nie jestem w stanie w pełni skupić się podczas treningów bo wokół sporo się dzieje, niekoniecznie dobrego. Musiałem znowu nieco zainwestować w sprzęt ale nie żałuję tej inwestycji, dobry suport jest tego warty, sporo problemów w ostatnim czasie miałem w tym zakresie. Powoli myślę także o nowym mierniku mocy i chyba skończy się na tym, że po tym sezonie Garmin Vector 2 pójdzie na zasłużoną emeryturę a ja pomyślę o nowym, być może jednostronnym. Na razie jednak nie mam na to czasu a dopóki Garmin działa to będę z niego korzystał. Czuję się całkiem dobrze ale brakuje sporo mocy w nogach. Ten rok już chyba taki będzie, byle zakończyć go jakimś pozytywnym akcentem i przynajmniej mam motywację aby w kolejnym sezonie próbować nawiązać do tego co było i nie szukać kolejnych argumentów skłaniających mnie do rzucenia kolarstwa. Powoli dochodzę do siebie po zmianach jakie ostatnio zaszły w moim otoczeniu, w końcu sytuacja się unormuje ale na razie snucie planów nawet 2 tygodnie wprzód nie ma sensu bo w każdej chwili może wydarzyć się coś co wszelkie plany zburzy. Praca zabiera mi sporo czasu i sił ale ma to odzwierciedlenie w tym co pojawia się na koniec miesiąca na koncie. W obecnych czasach te zmiany nie wywracają życia do góry nogami bo i tak w każdym względzie jest inaczej niż było jeszcze 2 lata temu. Gdybym teraz był w życiowej formie i dostał na barki to co muszę dźwigać mógłbym narzekać, że ta forma ulatuje lub nie przekłada się na osiągnięcia ale jest jak jest i już jakiś czas temu pogodziłem się z tym, że ten sezon muszę spisać na straty i co najwyżej skupić się na kolejnych.
1.Informacje o podjazdach:

Podsumowanie ograniczyłem do zestawienia podjazdów. Dopóki dobrze nie poznam wszystkich funkcji Garmin Connect się to nie zmieni. W ostatnim czasie zaliczyłem jedynie jedne trening z podjazdami. Ich ilość jednak nie jest taka zła a dodatkowo wpadły dwa rekordy.
1.Informacje o podjazdach:

Podsumowanie ograniczyłem do zestawienia podjazdów. Dopóki dobrze nie poznam wszystkich funkcji Garmin Connect się to nie zmieni. W ostatnim czasie zaliczyłem jedynie jedne trening z podjazdami. Ich ilość jednak nie jest taka zła a dodatkowo wpadły dwa rekordy.
Trening 67
Niedziela, 4 lipca 2021 Kategoria 100-200, Cube '21, Samotnie, Szosa, Trening 2021
Km: | 139.00 | Km teren: | 2.00 | Czas: | 05:51 | km/h: | 23.76 |
Pr. maks.: | 62.00 | Temperatura: | 22.0°C | HRmax: | 175175 ( 89%) | HRavg | 131( 67%) |
Kalorie: | 4050kcal | Podjazdy: | 2990m | Sprzęt: Litening C:62 Pro | Aktywność: Jazda na rowerze |
Ostatnio tak się układa, że ciężko zrobić dwa treningi dzień po dniu. Sobota przyniosła sporo obowiązków, najpierw 8 godzin w pracy a później trochę zajęć w domu więc na rower czasu nie było. Na niedzielę plan był inny ale nie byłem w stanie dopiąć wszystkich spraw organizacyjnie i musiałem zrezygnować z wyjazdu w Jeseniki m.in. ze względu na to, że zapomniałem okularów potrzebnych do prowadzenia samochodu w pracy a nie miałem klucza aby dostać się do biura. Postanowiłem więc na solidny trening w okolicy. Wyjechałem znacznie później niż myślałem ale kompletnie nic mnie nie trzymało więc nie miało to aż tak dużego znaczenia. Do Ustronia dojechałem możliwie trudną trasą odpuszczając tylko jeden podjazd w Zawodziu, przed Równicą miałem już ponad 350 metrów w pionie. Nie miałem dokładnie sprecyzowanego planu trasy ale wstępne założenia były takie aby zaliczyć jak najwięcej podjazdów których w obecnym sezonie jeszcze nie jechałem. Na start jednak zafundowałem sobie Równicę, bardzo lubię ten podjazd a nie było mnie na nim ponad 2 miesiące. Poziom jaki zaprezentowałem na Równicy miał być wyznacznikiem przed kolejnymi. Jechało się całkiem dobrze ale z czasu zadowolony nie byłem bo liczyłem w tym wypadku na złamanie 18 minut. Nie wiem czy wiatr miał jakieś znaczenie czy miernik znowu szwankował ale moc z podjazdu wyszła dobra więc nie mam na co narzekać. Po zjeździe postanowiłem napełnić pusty już bidon bo nie byłem pewny kiedy znów trafię na otwarty sklep przy trasie. Drugi podjazd już wyjaśnił warunki, mimo bardzo podobnej jazdy moc miała znacznie lepsze przełożenie na czas co oznaczało, że wiatr pomagał a na Równicy gdzie jechało się głównie w przeciwnym kierunku utrudniał jazdę. Kolejny podjazd był już trudniejszy i trochę żałowałem, że wziąłem koła z kasetą 11-28. Podjazd na Budzin już nie był tak równy jak poprzednie, ścianki pokonałem możliwie mocno ale z jakąś rezerwą a łatwiejsze fragmenty odpuszczałem, do końca walczyłem o to aby zaliczyć najwolniejszy wjazd ale nie udało się. Może dzięki temu, że mi to nie wyszło podjąłem kolejną super decyzję i postanowiłem zjechać bezpośrednio do Nydka. To był najwolniejszy zjazd w ostatnim czasie ale na karbonowych kołach i fatalnie nawierzchni inaczej się nie dało. Na kolejnym już podjeździe na trasie zrobiłem to co nie udało się na Budzinie. Zaliczyłem najwolniejszy wjazd ale z niezłą mocą, mocną końcówką i w trudnych warunkach. Nie był to jednak słaby podjazd bo moc wyszła najwyższa ze wszystkich a sama jazda wydawała mi się dobra. Zjazd również był najlepszy na trasie, mało razy musiałem hamować, płynnie wchodziłem w zakręty, nie musiałem przejmować się pieszymi których nie było. W dalszym ciągu improwizowałem przebieg trasy i postanowiłem uderzyć na Javorovy gdzie nie było mnie ponad 4 lata, od czasu zawodów w których brałem udział. Tak się złożyło, że prawie cały czas jechałem z wiatrem i szybko pokonałem Karpętną i nudną dojazdówkę pod Javorovy. Zupełnie nie pamiętałem jak wygląda ten podjazd, zaczął się niewinnie i zastanawiałem się co nastąpi szybciej, pogorszenie się nawierzchni czy wzrost nachylenia. Oczywiście gorsza droga pojawiła się szybciej a wraz z nią coraz więcej pieszych i pieszych. Jechałem więc spokojnie, dociskając na trudniejszych fragmentach by puszczać korby na lżejszych. Cały podjazd to był slalom między pieszymi a dziurami w drodze których było jednak znacznie mniej. Kojarzyło mi się, że Javorovy był dosyć zalesionym podjazdem, albo pamięć mnie zawiodła albo przez ostatnie lata wycięto sporo drzew. Do szczytu dojechałem szybciej niż się spodziewałem ale znacznie wolniej niż na zawodach kilka lat temu. Na szczycie byłem w samo południe, w ponad 30 stopniowym upale i w tłumie pieszych więc czym prędzej zaczynałem zjeżdżać. Zjazd był wolny, asekuracyjny ale bezpieczny, Strava pokazała, że wcześniej zjeżdżałem jeszcze wolniej. Dojazd do Trzyńca nie były miłym przeżyciem bo cały czas wiatr stawiał opór, myślałem już o bufecie który czekał w Lesznej ale musiałem się jeszcze trochę pomęczyć. Szybko jednak zleciało i mogłem zrobić zasłużony postój. Później jechało się całkiem dobrze i postanowiłem zaatakować kolejny podjazd na Budzin. Symbolicznie poprawiłem swój najlepszy czas mimo tego, że specjalnie się na to nie nastawiałem i nie walczyłem. Zjazd jednak wyglądał jak większość tego dnia czyli po prostu słabo. Po drodze do domu musiałem jeszcze zatankować bidony. Do domu znów wróciłem możliwe trudną trasą. Do końca jechało się dobrze i mogę uznać ten dzień jako jeden z lepszych w tym roku. Już dawno chciałem zabić ponad 300 Tss w ciągu dnia i musiałem czekać aż do lipca. Ten wyjazd był próbą generalną przed Małopolską 250-tką. Sprawdziłem ustawienie sprzętu, spodenki w których mam zamiar jechać, koła i przełożenia a także zachowanie się organizmu podczas długiego wysiłku w trudnym terenie i wysokiej temperaturze. Egzamin zdałem w 80 %, na pewno zrezygnuję z kół karbonowych i założę kasetę 11-32. Spodenki są dobrze na dłuższą trasę, lepszy rozkład sił oraz pilnowanie jedzenia i picia powinno wystarczyć aby tą trasę przejechać, kondycyjnie jestem przygotowany, mocy brakuje ale nie jest ona tak potrzebna na dystansie jak wytrzymałość.


Trening 66
Piątek, 2 lipca 2021 Kategoria 100-200, Cube '21, Samotnie, Szosa, Trening 2021
Km: | 103.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 03:38 | km/h: | 28.35 |
Pr. maks.: | 69.00 | Temperatura: | 20.0°C | HRmax: | 156156 (179%) | HRavg | 128( 65%) |
Kalorie: | 2419kcal | Podjazdy: | 1120m | Sprzęt: Litening C:62 Pro | Aktywność: Jazda na rowerze |
Po kolejnym dniu wolnym od roweru w którym poświeciłem się obowiązkom domowym wyjechałem na ciekawą trasę. Ten dzień zapamiętam długo bo był pierwszym od prawie 4 lat gdy po pracy byłem w stanie zagospodarować na rower blisko 4 godziny. Mimo ciężkiego tygodnia czułem się nieźle, przez ostatnie dni mało trenowałem i to wystarczyło aby nieco zregenerować siły po tym jak zdecydowałem się na powrót do normlanych obciążeń treningowych. Nie miałem planu na trasę ale szybko ustalił się sam, kolejne zmiany w obostrzeniach i przepisy regulujące przekraczanie granic Polska – Czechy spowodowały, że zdecydowałem się wykorzystać jedną z ostatnich szans na wjazd do Czech przed przyjęciem szczepionki które wciąż odkładam na kolejne tygodnie. Odkurzyłem więc trasę którą kilka lat temu jeździłem regularnie a później już jej nie jechałem. Postanowiłem jednak wprowadzić drobne zmiany wymuszone m.in. pogodą która okazała się bardzo kapryśna. Dzięki temu szybciej byłem w Czechach gdzie pomyliły mi się drogi ale dzięki temu poznałem nową dróżkę. Remonty na trasie spowodowały, że dużego wyboru nie miałem i musiałem jechać głównymi do Olbrachcic gdzie zmieniłem po raz kolejny trasę. Zamiast jechać najkrótszą drogą na Cieszyn pojechałem na Cierlicko gdzie było świeżo po deszczu i przez kilka kilometrów jechałem bo bardzo mokrej drodze. Jazda główną drogą nie była tak uciążliwa jak się mogło wydawać, całkiem sprawnie pokonałem wszystkie pagórki i na zjeździe przed Cieszynem rozpędziłem się do 70 km/h, nie dokręcałem ale szybciej chyba już się nie dało. Noga mimo ciężkiego tygodnia podawała całkiem nieźle, musiałem trochę pokombinować aby Cieszyn przejechać bez korków i postojów, prawie się udało. Lekki kryzys za Cieszynem spowodowany był brakiem wody i jedzenia które uzupełniłem dopiero w Międzyświeciu. Atrakcji było jednak mało i po drodze dwa razy spotkał mnie krótkotrwały prysznic, ciuchy były jednak suche. Późno wracając do domu na drogach nie było wcale spokojniej jak w innych godzinach. Z roku na rok samochodów przybywa i nawet tak nadzwyczajne sytuacje jakie mają przez ostatni rok tego nie zmieniły.

Podsumowanie czerwca
Środa, 30 czerwca 2021 Kategoria Podsumowanie Miesiąca
Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | min/km: | ||
Pr. maks.: | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | |||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m |
Tegoroczny czerwiec w niczym nie przypominał poprzednich. Zamiast szlifować formę która na koniec miesiąca w skali roku była najlepsza walczyłem o powrót do zdrowia które kulało już od listopada ubiegłego roku. Kilkudniowa przerwa w treningach i ponad 4 tygodnie jazdy na niskich obciążeniach były chyba najlepszym dla mnie wyjściem. Mimo, że jestem znacznie słabszy niż w ubiegłym roku a nawet wiosną gdy czułem się mocny ale nie byłem w stanie trenować bez uczucia zmęczenia, teraz czuję się znacznie lepiej, szybciej przebiega regeneracja po treningach, jestem w stanie wytrzymać zaplanowane treningi które i tak są lżejsze niż w poprzednich latach ale wiosną był z tym problem. Jestem bardzo specyficznym człowiekiem i u mnie muszą grać wszystkie elementy, brak jednego sypie wszystko i wówczas nie wybijam się ponad przeciętność a nawet równam do najsłabszych, mimo tego, że wiele umiejętności u mnie stoi na wyższym poziomie niż u innych. Biorąc pod uwagę stracony czas oraz to, że już jest półmetek sezonu mogę ten sezon spisać na straty, nie mieć oczekiwań i cieszyć się jazdą. W ostatnim czasie miałem też dużo zmian w życiu osobistym, szykują się kolejne więc skupianie się tylko na treningach i próbie udowodnienia czegoś innym nie ma dla mnie sensu. Wiele rzeczy mi się zarzuca, traktuje niepoważnie ale ja na wszystko czego dokonałem i do czego doszedłem mam papiery i dowody. Nie byłoby tego dzięki ciężkiej i uczciwej pracy. Na formę sportową pracowałem latami, wykształcenie zdobywałem latami, kosztowało mnie to wiele wyrzeczeń, nie raz straciłem zaufanie do rodziny które później bardzo długo odzyskiwałem. Zrobiłem już w swoim życiu bardzo dużo, kiedyś napiszę na swój temat autobiografię. Jestem tylko człowiekiem, popełniłem w życiu wiele błędów, miałem słabsze okresy ale to jest normlane. Wypomina mi się tylko to co jest złe, o dobrych rzeczach nie wspomina. Nie stawia się mnie jako przykład, bo uważa się, że nikt normlany nie poświęca tyle na pracę czy inne obowiązki, spychając przyjemności na dalszy plan. Wolę dalej być sobą niż brać przykład z osób które mają dwie lewe ręce do pracy i tylko przyjemności w głowie. Przez lata zazdroszczono mi formy sportowej, wyników, za wszelką cenę chciano dorównać ale warunków w jakich przyszło mi trenować i pracować już nikt mi nie zazdrościł bo inni mają nieporównywalnie lepsze. Czasami sobie myślę, że co kilka lat trzeba zmieniać środowisko, w innym zazwyczaj jesteśmy bardziej doceniani i czujemy się potrzebni bardziej niż teraz. Zwykle do wszystkiego podchodziłem profesjonalnie, robiłem tylko to co potrafię i wiele uczyłem się od bardziej doświadczonych osób, słuchałem rad innych, liczyłem się z ich zdaniem. Dzięki temu znalazłem się tutaj gdzie jestem. Dopóki jestem młody i silny zamierzam pracować na pełnych obrotach, jak już dorobię się czegoś co będę mógł przekazać młodszym pokoleniom to zwolnię. Drugą młodość można przeżywać po czterdziestce a wtedy zazwyczaj sił jest mniej. Nikt nie powiedział, że przy natłoku pracy i obowiązków nie da się trenować, w moim przypadku ponad 10 godzin tygodniowo to norma. Nauczyłem się organizacji życia i planu dnia i dzięki temu mam czas na wszystko. Rower to dla mnie w tej chwili przyjemność, kiedyś traktowałem to zbyt poważnie, miałem zbyt wygórowane oczekiwania, w zeszłym roku zmieniłem podejście do sportu, zacząłem go traktować jako zabawę i dwa ostatnie starty zakończyłem kolejno na 1 i 2 miejscu OPEN. Gdyby nie to, przy tym co działo się ze mną przez ostatnie 7-8 miesięcy rower już leżałby w kącie a ja byłbym załamany swoim stanem zdrowia i nie miał głowy do niczego. Jeżeli to wszystkiego podchodzi się z dystansem można normalnie żyć i czerpać przyjemność. W dalszym ciągu do wszystkiego podchodzę profesjonalnie i jeżeli za coś się biorę to zaczynam od sprawdzenia jak dana rzecz wygląda od strony formalnej a później przystępuję do działania, przykładowo, od pewnego czasu mając zamiar korzystać z jakiegokolwiek pojazdu ( nawet roweru ) nie spożywam alkoholu, wyjeżdżam przy 0,0, wracam przy 0,0. Pomijając już fakt jak to wpływa na organizm i wydolność w danej chwili. Przykładów mogę podać więcej ale ich sens jest podobny. Może moje podejście jest, złe, niewłaściwe ale dzięki niemu zrobiłem więcej niż wówczas gdy moje życie było chaosem. Łatwo jest oceniać innych nie zastanawiając się nad czym czy my sami jesteśmy w porządku i jak pewne sprawy wyglądają u nas. W pracy na wiele rzeczy mam wpływ, dużo ode mnie zależy ale staram się spojrzeć na daną sprawę z kilku punktów widzenia i znaleźć najlepsze wyjście. Nikt nie jest doskonały i popełnia błędy, chodzi o to żeby je rozumieć i eliminować, liczyć się z innymi a nie czuć się kimś kogo bez względu na wszystko trzeba słuchać i podporządkować się wszystkiemu czego wymaga. Już kiedyś byłem w sytuacji, że nie chciano mnie słuchać, mimo tego, że byłem osobą decydującą o wielu sprawach, wyjściem z tej sytuacji okazała się zmiana otoczenia. Być może będę musiał po raz kolejny podjąć taką decyzję. Opierając się na własnym doświadczeniu mogę stwierdzić, że jeszcze takie decyzje nie przyniosły mi niczego złego. Zawsze po tym było lepiej a czasem nawet wyraźnie. Z moimi decyzjami później nie potrafiono się pogodzić i wypominano mi je ale teraz wiem, że lepiej było przerwać coś zawczasu niż męczyć si kolejne miesiące czy lata a przy okazji dać do myślenia innym, że nie wszystko co robią jest właściwe i refleksji nad własnym postępowaniem. Mam przed sobą całe życie, sporo jeszcze do zrobienia, nie szukam sobie na siłę zajęcia i czegoś co sprawi, że będę zauważony w otoczeniu. Będąc młodym za dużo myślałem o głupotach, miało to swoje dobre i złe strony ale tak się nie da „wegetować” przez dłuższy czas i bardzo jest mi żal osób które np. w wieku dwudziestu paru lat nie mają stałej pracy i naśmiewają się z innych, że tyle pracują. Obecnie jest taka sytuacja, że ludzi do pracy brakuje, kiedyś nie pracowało się z musu, teraz z wyboru. Mamy dobrobyt ale prawdziwe, dorosłe życie nie polega na zabawie tylko zapewnienia bytu sobie a później także własnej rodzinie, to powinna być najważniejsza wartość w życiu a często nią nie jest. Często bierze się przykład z innych osób które swoje już przepracowały, mają wcześniejsze emerytury i śmieją się z tych co muszą chodzić do pracy. Nie można wszystkich wrzucać do jednego wora i traktować tak samo, prędzej czy później wyjdzie które podejście jest lepsze, zatwardziałego, nietraktowanego poważnie pracusia dążącego do realizacji marzeń czy myślącego o tylko o przyjemnościach nieroba. Jestem przekonany, że w naszym pięknym kraju już wkrótce nie będzie żadnych dopłat i dofinansowań i wszystko zależy od nas, życie to nie bajka tylko kręta górska ścieżka i to od nas zależy w jakim kierunku idziemy, czy na skróty gdzie po drodze możemy wpaść w przepaść lub wrócić na początek czy szlakiem który przy stosowaniu się do zasad i przepisów doprowadzi nas bezpiecznie do celu. Łatwo jest oceniać innych ale najpierw należy ocenić siebie i zastanowić się co tak naprawdę dla nas jest ważne.
1.Waga w czerwcu:

W czerwcu nastąpił gwałtowny spadek wagi, przez kilka miesięcy próbowałem schudnąć i zrzuciłem ledwie połowę tego co chciałem. Przez 4 tygodnie czerwca zgubiłem resztę i jestem teraz w swojej wadze. Nie przekłada się to na razie na osiągi ale wszystko w swoim czasie. Parametry dotyczące ciśnienia, tętna spoczynkowego czy natlenienia były stabilne a w końcówce miesiąca nawet lepsze niż wcześniej.
2.Obciążenie treningowe:

W połowie miesiąca wartości CTL czy ATL gwałtownie spadły mimo solidnej ilości TSS. W końcu czerwca wróciłem do normalnych obciążeń i nastąpił gwałtowny wzrost wskaźników.
3.Najlepsze moce:

Słaby miesiąc i problemy z miernikiem mocy sprawiły, że nie było zbyt dobrych mocy.
4.Dane liczbowe:

Ilościowo był to dobry miesiąc, gorzej z jakością. Po ponad 3 latach użytkowania żegnam się z programem Golden Cheetach, może na krótko ale w lipcu będę testował wszystkie możliwości Garmin Connect a w sierpniu Treining Peaks.
5.Podjazdy:
Mimo przerwy w treningach udało się zaliczyć sporo podjazdów. W połowie roku zaliczyłem ich o 20 mniej niż w analogicznym okresie roku ubiegłego ale np. na Przegibku byłem o 3 razy więcej. Mimo tego, że dosyć dużo brakuje do poziomu z 2 ostatnich sezonów poprawiłem dwa rekordy na podjazdach i zaliczyłem jeden nowy odcinek.
1.Waga w czerwcu:

W czerwcu nastąpił gwałtowny spadek wagi, przez kilka miesięcy próbowałem schudnąć i zrzuciłem ledwie połowę tego co chciałem. Przez 4 tygodnie czerwca zgubiłem resztę i jestem teraz w swojej wadze. Nie przekłada się to na razie na osiągi ale wszystko w swoim czasie. Parametry dotyczące ciśnienia, tętna spoczynkowego czy natlenienia były stabilne a w końcówce miesiąca nawet lepsze niż wcześniej.
2.Obciążenie treningowe:

W połowie miesiąca wartości CTL czy ATL gwałtownie spadły mimo solidnej ilości TSS. W końcu czerwca wróciłem do normalnych obciążeń i nastąpił gwałtowny wzrost wskaźników.
3.Najlepsze moce:

Słaby miesiąc i problemy z miernikiem mocy sprawiły, że nie było zbyt dobrych mocy.
4.Dane liczbowe:

Ilościowo był to dobry miesiąc, gorzej z jakością. Po ponad 3 latach użytkowania żegnam się z programem Golden Cheetach, może na krótko ale w lipcu będę testował wszystkie możliwości Garmin Connect a w sierpniu Treining Peaks.
5.Podjazdy:

Mimo przerwy w treningach udało się zaliczyć sporo podjazdów. W połowie roku zaliczyłem ich o 20 mniej niż w analogicznym okresie roku ubiegłego ale np. na Przegibku byłem o 3 razy więcej. Mimo tego, że dosyć dużo brakuje do poziomu z 2 ostatnich sezonów poprawiłem dwa rekordy na podjazdach i zaliczyłem jeden nowy odcinek.
Trening 65
Środa, 30 czerwca 2021 Kategoria 50-100, Cube '21, Samotnie, Szosa, Trening 2021
Km: | 56.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:07 | km/h: | 26.46 |
Pr. maks.: | 62.00 | Temperatura: | 23.0°C | HRmax: | 176176 ( 90%) | HRavg | 132( 67%) |
Kalorie: | 1383kcal | Podjazdy: | 830m | Sprzęt: Litening C:62 Pro | Aktywność: Jazda na rowerze |
Wieczorny trening na pagórkowatej trasie. Znowu nie chciało się wyjeżdżać po 10 godzinach pracy ale zmotywowałem się jakoś i pojechałem. W zasadzie nie miałem żadnego planu, ten tydzień miał być luźniejszy aby w kolejnym wykonać większą pracę przed zbliżającym się maratonem po górach. Jechałem głównie bocznymi drogami obserwując znów bardzo niskie Waty na liczniku. Jazda bocznymi drogami ma swoje plusy i minusy, do tych drugich należy fakt, że wiele skrzyżowań i miejsc jest kompletnie niewidocznych i trzeba uważać na zjazdach o czym raz się przekonałem cudem unikając zderzenia z samochodem którego wyniosło na zakręcie na drugi pas. W tym momencie mi się odechciało dalszej jazdy ale dopiero wyjechałem z domu i przerwanie treningu sensu nie miało. Kolejne podjazdy jechałem spokojnie, na zjazdach i płaskim nie dokręcałem a na bocznych dróżkach gminy Skoczów wlekłem się strasznie. Przed Skoczowem dałem z siebie więcej na podjazdach a później postanowiłem przepalić nogę w Iskrzyczynie. Mogłem na zjeździe rozpędzić się jeszcze bardziej i od razu ruszyć z grubej rury, na samym początku straciłem kilka sekund i później mocna jazda wydawała mi się wolna i byłem pewny, że kiedyś mocniej i szybciej byłem w stanie pokonać ten podjazd, dosyć szybko doszedłem do siebie i kolejne podjazdy pokonywałem już spokojniej. Znowu zabrakło mi wody i musiałem dotankować bidony. Po postoju drugi przepał nogi, tym razem za późno zebrałem się na segment ale i tak poprawiłem najlepszy na nim najlepszy czas. Moc jaką generowałem była słaba albo po prostu miernik znów zaniżył Waty. Na tym skończyłem mocne zaciągi i spokojnie dojechałem do domu. Powrót był znacznie szybszy niż pierwsza połowa trasy ale nic to nie dało. Stać mnie na pojedyncze zrywy ale to wciąż mało, mocy brakuje, ciężko się zmotywować ale to na co się zdecydowałem dało czołowe czasy na segmentach więc całkiem źle nie jest. Wyjazd zasadniczo miał być luźny ale w trakcie nieco zweryfikowałem założenia, nie żałuję jednak tego bo fajnie było przepalić nogę na pagórkach.
Rozjazd 17
Wtorek, 29 czerwca 2021 Kategoria 0-50, Cube '21, Samotnie, Szosa
Km: | 31.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:12 | km/h: | 25.83 |
Pr. maks.: | 62.00 | Temperatura: | 27.0°C | HRmax: | 142142 ( 72%) | HRavg | 119( 61%) |
Kalorie: | 656kcal | Podjazdy: | 330m | Sprzęt: Litening C:62 Pro | Aktywność: Jazda na rowerze |
Dwa tygodnie temu postanowiłem, że popołudniami nie będę zapuszczał się w kierunku Przegibka więc ruszyłem w kierunku Skoczowa. Przed jazdą zamontowałem jeszcze nowy suport, Ultegrę zastąpił świeży egzemplarz Token Ninja, chyba nie ma lepszego w opiniach użytkowników suportu dedykowanego dla rowerów działających w standardzie Press-Fit. Na razie nie chce iść w ceramikę bo później już powrót do zwykłych byłby trudny a zawsze warto mieć jeszcze furtkę aby zyskać kolejne pojedyncze Waty na zmianie sprzętu. Po montażu suportu stwierdziłem, że korba nigdy nie obracała się tak lekko, zmieniłem też koła na karbonowe i łańcuch na czysty więc wyjazd miał charakter testowy. Przejechałem trasę którą kiedyś często jeździłem do momentu zamknięcia drogi w Skoczowie. Dzisiaj nie była to przyjemna jazda, zazwyczaj jeżdżę w takim kierunku aby wracać z wiatrem a teraz wiatr wiał ze wschodu wiec na powrocie miałem go przeciwko sobie. Coś mi w rowerze nie pasowało, co jakiś czas ocierało i w efekcie denerwowało. Nie zlokalizowałem tego problemu, ale nie miał on dużego wpływu na jazdę. Po wielu godzinach pracy nie chciało się bardzo jechać ale dwa dni przerwy wydawało mi się za dużo i taka przejażdżka dobrze mi zrobiła.
Miasto 22
Poniedziałek, 28 czerwca 2021 Kategoria Miasto
Km: | 24.00 | Km teren: | 1.00 | Czas: | 01:09 | km/h: | 20.87 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | 20.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | 676kcal | Podjazdy: | 240m | Sprzęt: Hercules | Aktywność: Jazda na rowerze |
Podsumowanie 26 tygodnia 2021
Niedziela, 27 czerwca 2021 Kategoria Podsumowanie Tygodnia
Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | min/km: | ||
Pr. maks.: | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | |||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m |
Powolny powrót do obciążeń treningowych okazał się najlepszym wyjściem z trudnej sytuacji. W tym tygodniu zaliczyłem już dwa treningi na większych intensywnościach. Ciężko stwierdzić jaki to był wysiłek bo szukam rozwiązania problemu z miernikiem mocy który podaje zbyt niskie wartości. Stosowanie współczynnika korygującego niewiele pomaga bo gdy na płaskim moce są niższe o jakieś 10-15 % to na podjazdach już o około 5 % od tego co było przez ostatnie 2-3 lata gdy miernik działał stabilnie. Chyba pójdę na kompromis i ustawię miernik tak aby na podjazdach wskazywał w przybliżeniu dobre wartości lub obniżę FTP o kolejne 5 %. Na ten moment jest to główna przeszkoda powodująca, że nie mogę skupić się na treningach w 100 %. Pogoda płatała figle w ostatnim czasie i zamiast tradycyjnego czyszczenia roweru raz w tygodniu, musiałem go myć dwa razy po jazdach w mokrych warunkach. Organizm powoli wraca na dobre tory, parametry się stabilizują, samopoczucie coraz lepsze. Po zmianie pracy na taką, że zamiast 8 godzin pracuję po 9,10 a czasem nawet 12 godzin dziennie i w całkiem innych warunkach, siedzenie na tyłku zamieniłem na bardziej fizyczną pracę dzięki której w ciągu dnia przechodzę na nogach ponad 10 kilometrów a samochodem ponad 100 kilometrów. Godziny pracy są bardzo zmienne i zależą od aktualnej sytuacji w terenie. Organizacja pracy, czasu jest bardzo trudnym zadaniem i ostatnio skupiam się głównie na tym a rower zszedł jeszcze na dalszy plan niż był przez ostatnie miesiące. Na razie nie widać tego i jestem w stanie tyle samo jeździć jak wcześniej ale prędzej czy później się to odbije, z pracy zrezygnować nie mogę, obowiązki w domu mam, w wiele spraw muszę robić według grafików. Dzięki temu czas mam na wszystko, mało kto to rozumie ale jak się ma za dużo czasu to trudno zrozumieć tych co go nie mają i muszą kombinować aby znaleźć chwilę dla siebie. Wolę żyć tak, niż mieć za dużo czasu wolnego a za kilkanaście lat obudzić się i stwierdzić, że życie przeleciało a kolejne lata zależą już od innych osób i ich wsparcia. Zawsze znajdujemy sobie jakiś idoli, podlizujemy się nim, robimy wszytko aby stać się takimi samymi osobami często zapominając o tym co jest ważne i popełniając błędy których sami nie widzimy, moje błędy każdy prędzej czy później wytyka, wiele z nich udało się całkowicie wyeliminować, w drugą stronę to jednak nie działa i stwierdziłem, że nie warto patrzeć na innych i robić swoje. Prędzej czy później i tak wszyscy zostaniemy w jakiś sposób z życia rozliczeni, zwłaszcza z tego co po nas pozostanie. Ja już swoje w wielu aspektach zrobiłem, przekazałem wiedzę jaką udało się zdobyć przez lata nauki i kilka lat pracy na papier i dzięki temu kolejne pokolenie będzie miało lepszy start zawodowy. Wszystko co mam i do czego doszedłem jest podarte faktami, doświadczeniami oraz odpowiednimi dokumentami, uważam, że jak na swój wiek zrobiłem już bardzo dużo i znaczna część osób nie jest w stanie zrobić tyle przez całe życie. Ocenia się mnie jednak przez jakieś kryteria których zasadność można rozbić o kant stołu i dla wielu jestem niepoważnym i niegodnym zaufania człowiekiem, niektórzy myślą, że jestem tylko „kolarzem” tak naprawdę nie wiedząc o mnie nic. Może tak ma być, uczono mnie, żeby unikać takich ludzi więc chyba będę musiał wcielić te rady w życie i pójść własną drogą dzięki której będę miał znowu czystą głowę i święty spokój. Już raz to zrobiłem i wówczas podziałało, nie jestem kimś komu przesadnie na czymś zależy i może jest to moja wada ale dzięki temu nie zaniedbuję żadnego z aspektów życiowych mając również czas na przyjemności których jest proporcjonalnie mniej niż obowiązków.
1.Waga w ostatnim tygodniu:

Przez cały tydzień notowałem spadek wagi, cały czas miałem ten proces pod kontrolą i w sumie jestem zadowolony. Jedna rzecz z którą walczyłem dłuższy czas odpadła i waga jest już taka jak w ubiegłym sezonie. Pozostałe parametry dobre a nawet lepsze niż wcześniej. Organizm już jest na tyle silny aby trenować na właściwych obciążeniach.
2.Obciążenie treningowe:

Jakiś błąd wkradł się po programu i od 14 czerwca liczy mi dane od zera, stąd niska wartość CTL oraz kosmiczne TSB.
3.Najlepsza moc:

Moce są już lepsze niż przez ostatnie tygodnie. Miernik nie działa ja należy więc te dane należy traktować z przymrużeniem oka, tak czy siak brakuje jeszcze 7-8 % do tego co było w ubiegłym roku.
4.Dane liczbowe:

5.Informacje o podjazdach:

Przy dużej ilości Przegibków inne podjazdy zaliczyłem pierwszy raz w tym roku, z dobrymi czasami ale odbiegającymi od rekordowych. Przy tak wyśrubowanym poziomie ciężko jest poprawiać minimum jeden czas w tygodniu a podjazdów gdzie da się to zrobić przy obecnych możliwościach jest coraz mniej, w tym tygodniu się nie udało ale w kolejnym znów jest na to szansa.
1.Waga w ostatnim tygodniu:

Przez cały tydzień notowałem spadek wagi, cały czas miałem ten proces pod kontrolą i w sumie jestem zadowolony. Jedna rzecz z którą walczyłem dłuższy czas odpadła i waga jest już taka jak w ubiegłym sezonie. Pozostałe parametry dobre a nawet lepsze niż wcześniej. Organizm już jest na tyle silny aby trenować na właściwych obciążeniach.
2.Obciążenie treningowe:

Jakiś błąd wkradł się po programu i od 14 czerwca liczy mi dane od zera, stąd niska wartość CTL oraz kosmiczne TSB.
3.Najlepsza moc:

Moce są już lepsze niż przez ostatnie tygodnie. Miernik nie działa ja należy więc te dane należy traktować z przymrużeniem oka, tak czy siak brakuje jeszcze 7-8 % do tego co było w ubiegłym roku.
4.Dane liczbowe:

5.Informacje o podjazdach:

Przy dużej ilości Przegibków inne podjazdy zaliczyłem pierwszy raz w tym roku, z dobrymi czasami ale odbiegającymi od rekordowych. Przy tak wyśrubowanym poziomie ciężko jest poprawiać minimum jeden czas w tygodniu a podjazdów gdzie da się to zrobić przy obecnych możliwościach jest coraz mniej, w tym tygodniu się nie udało ale w kolejnym znów jest na to szansa.
Trening 64
Niedziela, 27 czerwca 2021 Kategoria 100-200, Szosa, Trening 2021, w grupie, Samotnie, Cube '21
Km: | 141.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 05:22 | km/h: | 26.27 |
Pr. maks.: | 68.00 | Temperatura: | 21.0°C | HRmax: | 181181 ( 92%) | HRavg | 136( 69%) |
Kalorie: | 3739kcal | Podjazdy: | 2460m | Sprzęt: Litening C:62 Pro | Aktywność: Jazda na rowerze |
Mocny trening na koniec tygodnia. Zaplanowałem ciekawą trasę będącą jednocześnie treningiem Jas-Kółek. Liczyłem na większe zainteresowanie i w składzie jaki się pojawił byłem jednym ze słabszych o czym przekonałem się już na pierwszych wspólnych podjazdach. Na jednym z nich zostałem na szarym końcu ale zdołałem szybko dojechać, przejazd przez pogórze cieszyńskie wyglądał w zasadzie cały czas tak samo, każdy podjazd minimalnie dzielił grupę, później znowu się łączyło i tak w kółko. Dopiero po przekroczeniu granicy jechaliśmy zwartym peletonem i wjechaliśmy na niektórym nieznane drogi. Jednego odcinka też nie znałem i dlatego na rondzie w Wędryni zrobiło się nerwowo, ostatecznie wybrany trakt okazał się lepszy bo całkowicie omijał główną drogę na Jabłonków. W Bystrzycy byliśmy tak szybko, że z rozpędu zaczęliśmy podjazd pod Loukcę, z 5 osobowej grupki tylko 2 osoby znały ten podjazd wcześniej. Początkowo jechaliśmy spokojnie, nie czułem się na tyle pewnie i mocno aby mocne tempo dyktować od podnóża. Dopiero gdy ładna, szeroka droga się skończyła ruszyłem mocniej ale wymagało tego nachylenie które przez około 300 metrów nie spadało poniżej 20 % a momentami pokazywało nawet 27 %. Ujechałem się na tej ściance i później próbowałem złapać rytm i oddech, jechałem równo i mocno, na tyle ile było mnie stać. Brakło mnie dopiero w końcówce ale i tak byłem zaskoczony, nie zakładałem, że spróbuję nawiązać do poprzednich czasów na tym podjeździe. Do najlepszego brakło ponad 30 sekund ale do drugiego już tylko 12 więc biorąc pod uwagę wszystkie czynniki jest to dobry prognostyk na kolejne tygodnie. Po podjeździe, gdy wszyscy dotarli na górę ustaliliśmy, że jedziemy jeszcze na Koziniec. Znowu wybraliśmy drogę której większość osób nie znała. Do pokonania był kolejny, ciekawy podjazd po którym jednak nastąpiło wypłaszczenie. Podjazd na Koziniec wjechałem już spokojniejszym tempem, nie miałem motywacji do mocnej jazdy, jechałem równym tempem, lubię ten podjazd i zwykle dobrze mi się go podjeżdża. Tym razem nie byłem pierwszy na szczycie, w tym momencie widoczny był progres jaki zrobili inni, wystarczy, ze jaz jestem w słabszej dyspozycji, nie daję z siebie 100 % a inni jadą na maksa i potrafią być szybcy pod górę, w zeszłym roku tak nie było. Na Kozińcu nastąpiło to o czym marzyłem już od kilkunastu minut czyli postój w bufecie na uzupełnienie płynów, kofola na szczycie góry zawsze smakuje lepiej. Po postoju nastąpiło przypadkowe ale miłe spotkanie z Patrykiem i Amadeuszem a później już walka o przetrwanie na trasie. Nie było na tyle słabszych ogniw w grupie aby nastąpiła zmiana trasy i jechaliśmy to co było zaplanowane, na trasie hopka goniła hopkę, tempo na większości było mocne, raz mi się udało odjechać ale nie mogłem cisnąć do woli tylko musiałem czekać na resztę aby nikt nie pomylił drogi. Po drodze trafiła się też niemiła niespodzianka a był nią brak asfaltu na kilkuset metrowym odcinku. Dwa kolejne podjazdy pokazały, że tego dnia nie jestem w stanie rywalizować z lepiej dysponowanymi zawodnikami. Sporo straciłem ale ostatni wspólny podjazd poszedłem już na całość i mimo, że straciłem to już nie tak dużo. Nie czułem się dobrze a w Cieszynie odezwały się znowu plecy ale wszystkie przyczyny od razu zlokalizowałem, jedną z nich są ostatnie kombinacje z ustawieniem bloków i szukaniem rozwiązania związanego z dużymi wahaniami wskazań mocy. Przez to ostatnie 25 kilometrów było męczące, podjazdy pokonywałem mocnym tempem często wstając z siodełka, jakoś doturlałem się do Skoczowa skąd już było łatwiej dostać się do Bielska. Idealnie wystarczyło picia i jedzenia bo do domu wróciłem już z pustym bakiem ale odciąć prądu nie zdążyło. Po tym treningu znowu jestem krok bliżej poziomu na jaki mnie stać, na razie jestem w stanie zmobilizować się na jeden podjazd, na długich radzę sobie całkiem nieźle ale im krótszy, wymagający większej mocy tym idzie mi gorzej. Po tym treningu łożysko suportu już nie nadawało się do użytkowania, po ostatnich kombinacjach z korbami, nie sprawdziłem dokładnie uszczelnienia łożysk, po jazdach w deszczu czy wodzie za dużo brudu dostało się do środka i zniszczyło łożysko. Zabawa w serwis nie ma sensu i czas kupić nowy suport. Gdyby nie to jazda na pewno byłaby bardziej przyjemna a czasy pod górę również kilka sekund lepsze. Na razie musi mi wystarczyć taka jazda, raczej nic się nie zmieni i tylko w niedzielę będę mógł jeździć dłuższe trasy.