Trening 107
Środa, 2 września 2020 Kategoria 50-100, Samotnie, Szosa
Km: | 49.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:41 | km/h: | 29.11 |
Pr. maks.: | 58.00 | Temperatura: | 13.0°C | HRmax: | 152152 ( 77%) | HRavg | 131( 67%) |
Kalorie: | 1026kcal | Podjazdy: | 530m | Sprzęt: Triban 5 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Kolejny dzień gorszej pogody. Była jednak nadzieja na poprawę i gdy tylko zaczynało się wypogadzać ruszyłem na trening. Ubrałem się na warunki jakie były ale pod spodem miałem letni strój na wypadek poprawy pogody, zapomniałem jedynie rękawków i rękawiczek z krótkimi palcami. Wyjechałem na treningowym sprzęcie i starych butach. Po chwili było już mi za ciepło a podmuchy wiatru dodatkowo utrudniały jazdę, odzwyczaiłem się od jazdy w obszernych ciuchach. Już żałowałem, że ubrałem te ciuchy, musiałem się chwile pomęczyć. Po kilku minutach jazdy przestało padać, było jeszcze strasznie mokro i nie zatrzymywałem się. Nogi nie kręciły idealnie, nie wiem czy to ta pogoda czy niewygodne ciuchy, czy sprzęt. Przez ponad 30 minut męczyłem się i jak było już za ciepło postanowiłem się zatrzymać. Sporo czasu straciłem na postoju, zrzuciłem niewygodne ciuchy i schowałem do kieszonek koszulki. Były wypchane po brzegi, ale przynajmniej czułem się dużo swobodniej. Było mi trochę zimno ale byłem pewny, że uda się rozgrzać. Od tego momentu jechało mi się dużo lepiej, temperatura zmieniała się podobnie jak wilgotność nawierzchni, miejscami było całkiem mokro a czasami niemal sucho. Początkowo chciałem jak najszybciej wrócić do domu ale później już żałowałem, że nie mam większej ilości czasu. Wydłużyłem nieco trasę ale niewiele to dało. Nie miałem opcji dokręcić do dwóch godzin. Na trasie popełniłem sporo błędów, od strony technicznej jazda nie wyglądała najlepiej, jedynie mogę być zadowolony z kadencji i mocy jaką udało się generować na trasie. Niezbyt dobrze rozpoczął się dla mnie wrzesień.

Miasto 29
Wtorek, 1 września 2020 Kategoria Miasto
Km: | 70.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 03:04 | km/h: | 22.83 |
Pr. maks.: | 48.00 | Temperatura: | 17.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | 1390kcal | Podjazdy: | 1260m | Sprzęt: Triban 5 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Trenażer 63
Wtorek, 1 września 2020 Kategoria Trenażer
Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:19 | km/h: | 0.00 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | 15.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | 1063kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Triban 5 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Nie tak wyobrażałem sobie początek września. Pogoda nie zachęcała do wyjścia z domu, czas miałem tylko przed południem i zdecydowałem się wyciągnąć trenażer. Tym razem zapewniłem odpowiednią wentylację i mogłem się skupić na treningu. Jak już decyduję się na trenażer poza sezonem zimowym to zwykle tylko w celu mocnego treningu. Potrzebowałem znów w bazie gotowych treningów w sieci i wygrzebałem idealny trening. Rozgrzewka nie bardzo mi pasowała więc ją zmodyfikowałem. Nim rozpocząłem trening zauważyłem padnięty licznik. Nie był to duży problem bo mogłem skorzystać z aplikacji w telefonie IP Watts. Aplikacja prosta i ze sporymi wadami ale jakoś daje radę. Udało się skonfigurować czujnik mocy, z tętnem i prędkością był problem ale nie zależało mi na tym. Ustawiłem bardzo duży opór trenażera i ruszyłem z kopyta. Po chwili dobrałem przełożenie i złapałem rytm. Jakoś dziwnie czas szybko leciał i już było po rozgrzewce. Popełniłem kilka błędów, jednym z nich było trzymanie stałej, dosyć wysokiej kadencji a później miałem podczas ćwiczeń trzymać dużo niższą liczbę obrotów. Bałem się pierwszego powtórzenia od niego miało zależeć dużo, moja dyspozycja była sporą niewiadomą. Ruszyłem mocno ale szybko musiałem szukać optymalnego przełożenia i dopiero po kilkudziesięciu sekundach wszystko grało jak trzeba. Kolejny ważny moment nastąpił po 2 minutach gdy miałem zmniejszyć kadencje zwiększając moc. Udało się płynnie przejść na bardzo twardy obrót, czuć było smród palonej gumy, sprzęt też działał na granicy wytrzymałości. Czas odpoczynku w drugiej strefie wydawał mi się krótki, po pierwszym czułem się nieźle ale kolejne już nie wystarczały. Zmęczenie narastało i ostatnia minuta to była jazda już na maksa, liczyłem na to, że sprzęt wytrzyma, mięśnie piekły, pot się lał strumieniami, sekundy wolno uciekały. Poczułem ulgę gdy skończyłem wymagające powtórzenia. Później dołożyłem sobie jeszcze trzy krótkie zrywy na wysokiej kadencji. Na koniec treningu opona się przetarła i zeszło powietrze z tylnego koła. Czułem się bardzo zmęczony po tym treningu, długi sezon daje się już we znaki.




Wyrównanie kilometrów
Poniedziałek, 31 sierpnia 2020 Kategoria Szosa, w grupie
Km: | 75.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 04:00 | km/h: | 18.75 |
Pr. maks.: | 45.00 | Temperatura: | 25.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | 1490kcal | Podjazdy: | 300m | Sprzęt: Triban 5 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Podsumowanie sierpnia
Poniedziałek, 31 sierpnia 2020
Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | min/km: | ||
Pr. maks.: | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | |||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m |
Trudny to był miesiąc, podobnie jak cały ten rok. Po bardzo nerwowym i niepoukładanym lipcu liczyłem na przełom. Udało się tego dokonać, przede wszystkim przywróciłem układ i ład w treningach. Jeździłem co prawda mniej niż w lipcu ale jakość była dużo lepsza. W pewnym sensie był to początek sezonu bo pierwsze starty w zawodach zaliczyłem dopiero w ostatnim miesiącu. Przy takim chaosie treningowym i ogólnym spadku formy jaki nastąpił w lipcu nie spodziewałem się zbyt wiele po sobie. Pierwszy start zakończył się dla mnie w zasadzie na samym początku. Start na kostce brukowej nie jest tym co lubię najbardziej, do tego bardzo mocne tempo. Nie licząc kilku incydentalnych zjawisk była to moja pierwsza styczność z bardziej liczebną grupą. Stare czasy wróciły i zostałem zerwany już na samym początku wyścigu. Na pierwszej części trasy straciłem prawie 2 minuty do najlepszych. Na ostatnich 5 kilometrach dałem z siebie maksimum i zyskałem nad większością rywali. Nie byłem zadowolony z tego startu chociaż 19 miejsce OPEN nie było najgorsze. Po tym starcie pojechałem na grupowy trening i moja jazda wyglądała już najmniej klasę lepiej. Kolejne starty również były lepsze. Trzy kolejne czasówki kończyłem w TOP 6 OPEN, ale ani razu nie udało się być w najlepszej trójce. Po czasówkach wziąłem się znów za trening i forma poszła do góry. W momencie gdy potwierdziłem swoją formę w zawodach zaczęły pojawiać się flagi na moich aktywnościach na Stravie. Sporo z nich to są stare jazdy, nie było żadnych podstaw do tego aby mnie oflagować. Na podjazdach od lat osiągam dobre i powtarzalne czasy, nigdy nie ukrywam żadnych danych. Może poza pojazdami nic nie znaczę w tym sporcie ale to nie powód do podcinania mi skrzydeł i wyników na które sam zapracowałem. Traktuję to jako kolejną przeszkodę którą muszę pokonać. Dopóki mam siłę walczyć ze słabościami nie odpuszczam. Miałem już większe problemy i z nimi wygrałem i takie coś nie robi na mnie wrażenia. Duży nacisk na treningach kładłem na technikę, cały czas pracuje nad zjazdami aby na nich nie tracić, spore problemy mam z jazdą w grupie i nie bardzo umiem sobie z tym poradzić. Już kilka lat staram się poprawić ten element, jak widać lekki progres to pojawia się zaraz dużo większy regres i co najwyżej stoję w miejscu. Samymi czasówkami nie da się zbudować dobrej klasy sportowej, kupiłem już lepszy sprzęt, zgłębiłem się w tajniki treningu i regeneracji, zmieniłem podejście do sportu ale to nie wystarcza. Bez dobrej techniki nie liczę się w tym sporcie, dobra noga nie wystarczy do jazdy z czołówką, słaba technika pozbawia jakichkolwiek szans i nadziei, lat przybywa, sport się zmienia ale podstawy pozostają te same. Około 10 lat temu moje miejsce w szeregu było na samym końcu, poprawiając formę przesuwałem się w górę stawki, obecnie progres jest już niemal niemożliwy bo decydują już nawet najmniejsze detale i dlatego muszę jeszcze więcej uwagi poświecić technice kosztem ogólnej formy fizycznej. Na przemyślenia i zmiany przyjdzie czas jesienią po ostatnim miesiącu startowym jakim będzie wrzesień.
1.Waga w ostatnim miesiącu:

Niewielkie wahania wagi w ostatnim czasie. Ostatecznie waga spadła co niekoniecznie miało dobry wpływ na inne parametry.
2.Obciążenie treningowe:

Początkiem miesiąca trenowałem mniej intensywnie stąd spadek wartości ATL I CTL. W drugiej połowie miesiąca gdy znów mocniej trenowałem wartości parametrów znów poszła do góry.
3.Najlepsze tygodniowe moce:

W sierpniu dobrze radziłem sobie w powtórzeniach około 5 minutowych. Ponadto miałem jedną dobrą próbę na 20 minut. Pozostałe wyniki nie powalają na kolana.
4.Intensywność treningów:

Zmienna intensywność treningów wpłynęła na różnorodność danych w tej tabeli. Ciężko je porównywać ale najlepiej czułem się gdy trenowałem na intensywnościach powyżej 70 %.
5.Dane liczbowe:

Czas w strefach:

6.Podjazdy:

Dobry miesiąc okraszony kilkoma rekordami na podjazdach.
1.Waga w ostatnim miesiącu:

Niewielkie wahania wagi w ostatnim czasie. Ostatecznie waga spadła co niekoniecznie miało dobry wpływ na inne parametry.
2.Obciążenie treningowe:

Początkiem miesiąca trenowałem mniej intensywnie stąd spadek wartości ATL I CTL. W drugiej połowie miesiąca gdy znów mocniej trenowałem wartości parametrów znów poszła do góry.
3.Najlepsze tygodniowe moce:

W sierpniu dobrze radziłem sobie w powtórzeniach około 5 minutowych. Ponadto miałem jedną dobrą próbę na 20 minut. Pozostałe wyniki nie powalają na kolana.
4.Intensywność treningów:

Zmienna intensywność treningów wpłynęła na różnorodność danych w tej tabeli. Ciężko je porównywać ale najlepiej czułem się gdy trenowałem na intensywnościach powyżej 70 %.
5.Dane liczbowe:

Czas w strefach:

6.Podjazdy:

Dobry miesiąc okraszony kilkoma rekordami na podjazdach.
Podsumowanie 33 tygodnia 2020
Niedziela, 30 sierpnia 2020 Kategoria Podsumowanie Tygodnia
Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | min/km: | ||
Pr. maks.: | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | |||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m |
Najbardziej intensywny tydzień od
czerwca. Sporo czasu poświeciłem na trening ale brakowało go na inne w tym ważne sprawy. Moja dyspozycja
przypominała sinusoidę. Po lepszym dniu następował słabszy i tak chronologicznie
przez kilka kolejnych dni. Nie wiem dlaczego tak się działo, wcześniej
zazwyczaj słabszy okres trwał kilka dni i następował po nim lepszy, była
stabilizacja. Idąc tym tropem nie wiem czego spodziewać się za kilka dni a
wciąż mam po co trenować. Udało się zaliczyć bardzo trudną trasę najeżoną
trudnymi podjazdami oraz kilka wymagających treningów. Forma lepsza niż kilka
tygodni temu co również można zaliczyć do plusów. Nagromadzone zaległości może
uda się szybko nadrobić. Kolejny raz nie udało się pogodzić wszystkich spraw
ale chcąc wszystko zrobić dobrze ciężko jest idealnie rozplanować czas
zwłaszcza jak cały czas zdarzają się nieprzewidziane sytuacje. Jak kiedyś znowu
będzie podobna sytuacja to z czegoś będę musiał zrezygnować i być może będzie
to trening i przygotowanie do coraz bardziej niebezpiecznych wyścigów.

Brak dużych zmian jest niewątpliwym plusem, w poprzednich latach było z tym różnie.

Wzrost obciążenie treningowego, liczby TSS spowodował zmiany ATL, CTL i TSB. Dwie pierwsze poszły do góry a TSB znów spadło poniżej zera. Na razie nie odczuwam zmęczenia na jakie wskazują wartości tego parametru.

Brak dobrych mocy jeszcze o niczym nie świadczy. W ostatnim tygodniu treningi opierałem głównie na powtórzeniach, każda z osiągniętych mocy daleka jest od życiowej ale na tym etapie sezonu i przy tym na czym się skupiałem te wartości nie wyszły najgorsze.

Duża różnorodność treningów znalazła swoje odzwierciedlenie w wartościach parametrów. Tak naprawdę każdy trening był inny, od jazdy regeneracyjnej, przez tlenową, spokojny i mocny trening grupowy po wymagającą jazdę w górach czy powtórzenia na Vo2Max. Suche dane niewiele mówią ale na ich podstawie idzie wyciągnąć masę wniosków. Zrobiłem kawał dobrej roboty której efekty widoczne będą za kilkanaście dni.




Spora ilość podjazdów ale żadnego rekordu.

Ostatni tydzień z planem treningowym. Postanowiłem wprowadzić pewne zmiany i przynajmniej jeden nowy trening.
- 1.Waga w ostatnim tygodniu:

Brak dużych zmian jest niewątpliwym plusem, w poprzednich latach było z tym różnie.
- 2.Obciążenie treningowe:

Wzrost obciążenie treningowego, liczby TSS spowodował zmiany ATL, CTL i TSB. Dwie pierwsze poszły do góry a TSB znów spadło poniżej zera. Na razie nie odczuwam zmęczenia na jakie wskazują wartości tego parametru.
- 3.Najlepsze moce:

Brak dobrych mocy jeszcze o niczym nie świadczy. W ostatnim tygodniu treningi opierałem głównie na powtórzeniach, każda z osiągniętych mocy daleka jest od życiowej ale na tym etapie sezonu i przy tym na czym się skupiałem te wartości nie wyszły najgorsze.
- 4.Intensywność treningów:

Duża różnorodność treningów znalazła swoje odzwierciedlenie w wartościach parametrów. Tak naprawdę każdy trening był inny, od jazdy regeneracyjnej, przez tlenową, spokojny i mocny trening grupowy po wymagającą jazdę w górach czy powtórzenia na Vo2Max. Suche dane niewiele mówią ale na ich podstawie idzie wyciągnąć masę wniosków. Zrobiłem kawał dobrej roboty której efekty widoczne będą za kilkanaście dni.
- 5.Dane liczbowe:

- Czas w strefach:

- Dane szczegółowe:

- 6.Podjazdy:

Spora ilość podjazdów ale żadnego rekordu.
- 7.Wstępny rozpis na kolejny tydzień:

Ostatni tydzień z planem treningowym. Postanowiłem wprowadzić pewne zmiany i przynajmniej jeden nowy trening.
Trening 106
Niedziela, 30 sierpnia 2020 Kategoria Szosa, Samotnie, 100-200
Km: | 136.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 05:48 | km/h: | 23.45 |
Pr. maks.: | 66.00 | Temperatura: | 3922.0°C | HRmax: | 178178 ( 91%) | HRavg | 139( 71%) |
Kalorie: | 22kcal | Podjazdy: | 3500m | Sprzęt: Litening C:62 Pro | Aktywność: Jazda na rowerze |
Bardzo wymagający trening. Tą trasę planowałem już dawno, miałem kilka nieudanych podejść ale w końcu musiało się udać. Nocna burza i deszcz nie były w stanie przeszkodzić i wyjechałem co prawda z opóźnieniem ale zaplanowanym szlakiem. Na trasie znajdowało się 7 podjazdów w tym kilka bardzo trudnych i 3 krótkie ścianki. W sumie prawie 3500 metrów w pionie na około 135 kilometrach, było gdzie dołożyć dystansu i przewyższenia ale nie zdecydowałem się na taki krok. Jak wyjeżdżałem to było chłodno, pochmurno a drogi były mokre, z każdą chwilą miało być ładniej i cieplej wiec nie brałem dodatkowych warstw ubrań i na początku nie było zbyt komfortowo. Po chwili miałem brudny rower, ciuchy, buty itp. Jak na porę dnia to na drogach i chodnikach było tłoczno, zwykle w niedziele lubiłem jeździć wcześnie rano ze względu na puste drogi. Na kilku skrzyżowaniach musiałem swoje odstać ale mimo to sprawnie wyjechałem z Bielska. Remonty w obrębie ulicy Żywieckiej spowodowały, że wolałem jechać przez Bystrą. Dokładnie 30 minut zajął mi dojazd do Wilkowic gdzie zaczynał się pierwszy podjazd dnia. Dojazd do właściwej wspinaczki zajął mi dodatkowe kilka minut. Bałem się tego podjazdu a konkretnie stanu nawierzchni, przy ładnej pogodzie leży na drodze sporo kamieni a liczba dziur stale rośnie. Miał to być też prawdziwy test dla opon. Chcąc trzymać się założeń zdecydowałem się rozpocząć podjazd spokojnym tempem, tak też było, jedynie na trudniejszych fragmentach z nachyleniem ponad 15 ?wałem z siebie więcej. Dużo dało mi przełożenie 34x32, ani na moment nie musiałem wstawać z siodełka. Chciałem wjechać w około 20 minut, udało się około 50 sekund szybciej. Tak spokojnie jeszcze nigdy nie pokonałem Magurki ale dzięki temu zachowałem sporo sił na kolejne podjazdy. Zjazd jak zwykle wolny, momentami robiło się niebezpiecznie, dobrze, że było mało ludzi i mogłem skupić się tylko na sobie. Po zjeździe do Wilkowic złapałem wiatr w żagle i szybko dostałem się do Łodygowic. Odcinek wzdłuż jeziora pokonałem spokojnie, zbliżając się do Góry Żar znów czułem jakby siły odchodziły. Krótki podjazd przed Żarem niewiele mi powiedział. Najdłuższy podjazd na trasie zacząłem znów spokojnie, na trudniejszych fragmentach dociskałem. Nie czułem żadnych oznak kryzysu ale nie byłem zadowolony ze swojej dyspozycji na podjeździe. Na Górze sporo ludzi jak na wczesną porę. Na zjeździe chciałem poćwiczyć technikę, na początku musiałem coś zjeść ale później już skupiłem się na założeniach. Połowa zjazdu wyglądała dobrze a druga dużo słabiej, jest nad czym pracować. Po zjeździe znów zaliczyłem krótką ściankę, na najtrudniejszym fragmencie po raz pierwszy wstałem z siodełka, tylne koło w momencie straciło przyczepność na mokrej i śliskiej nawierzchni. Dalej jechałem już w siodle. Miałem za sobą ponad 50 kilometrów i 1400 metrów w pionie. Czułem się nieźle wiec ruszyłem w kierunku kolejnego podjazdu. Po drodze planowałem uzupełnić prawie puste już bidony. Niestety nie znalazłem otwartego sklepu. Podjazd na Łysinę rozpoczynałem z resztką picia które przyjąłem w końcówce podjazdu. Znowu nie szalałem z tempem ale szczególnie wolno nie podjeżdżałem. Na ostatniej ściance dałem z siebie nieco więcej ale w granicach rozsądku. Nie przypuszczałem, że przez najbliższe 20 minut będę walczył z kryzysem, doga prowadziła głównie w dół ale brak wody doskwierał bardzo. Zjadałem w tym czasie żela i wypiłem magnez czyli zestaw na kryzysowy moment został w momencie wyczerpany. Wiele to nie dało i słabłem do momentu aż trafiłem na otwarty sklep przed podjazdem na Kocierz. Podjąłem decyzje o odpuszczeniu Widokowej i wjeździe główną bo później czekało na mnie jeszcze kilka podjazdów w tym dwa bardzo trudne. Kupiłem dużo wody, sporo wypiłem na poczekaniu, dobrałem też jedzenia i po około 10 minutach ruszyłem w dalszą drogę. Nie umiałem się rozkręcić, męczyłem się cały podjazd próbując złapać swój rytm. Nie udało się i miałem mieszane uczucia po podjeździe. Na Kocierzy sporo samochodów i ludzi, nie zabawiałem tam długo, zjazd znowu w połowie dobry a w połowie słaby technicznie. Złożyło się na to kilka elementów, m.in. przyjmowanie jedzenia czy żwir na niektórych fragmentach zjazdu. Kolejny podjazd był krótki ale następował szybko po zjeździe z Kocierza. Podobnie jak na poprzednich krótkich sztajfach trzymałem na podjeździe moc w okolicy progu FTP. Cały czas czułem rezerwy mocy ale nie zdecydowałem się ich użyć, nie zatrzymując się zjechałem wolnym tempem w stronę Wielkiej Puszczy. Tam męczyłem się szukając żela w kieszeni i ostatecznie postanowiłem się zatrzymać. W końcu wydobyłem żela na absolutnie czarną godzinę i ruszyłem dalej. Na zjeździe do Porąbki jechałem najwolniej jak się da, na tym odcinku zostawiłem dobre 2 minuty ale przynajmniej maksymalnie zregenerowałem siły przed trzema ostatnimi podjazdami. Tam chciałem dać z siebie maksymalnie dużo. Na początek Hrobacza Łąka czyli około 2 kilometrowy ciężki podjazd. Jeżdżę tam niezwykle rzadko ale jeszcze nigdy nie podjeżdżałem mając prawie 100 kilometrów w nogach. Na początku zablokował mnie samochód, mało brakowało abym musiał się zatrzymać. Wybiło mnie to z rytmu, trochę zrezygnowany pokonywałem pierwszy fragment podjazdu, później wrzuciłem 34x32 i na tym przełożeniu jechałem resztę podjazdu, tam gdzie nachylenie spadało malała także moc, ostatecznie wjechałem jednak z dobrą mocą średnią, kadencją oraz w niezłym czasie. Znowu czułem, że nie jechałem na maksa. Tym razem nie zatrzymywałem się przed zjazdem, postanowiłem sprawdzić drogę która dochodzi do podjazdu na pierwszym łuku. Dojechałem do drogi na Żarnówkę i chwile później byłem na głównej. Minąłem niebezpieczne skrzyżowanie z ostrym skrętem w prawo, znowu brakowało wody i ostatnie tankowanie na trasie miało miejsce w Międzybrodziu przed dwoma ostatnimi podjazdami na trasie. Po prawie 110 kilometrach czułem już nogi a Nowy Świat błędów nie wybacza wiec zacząłem zachowawczo, gdy tylko zrobiło się stromo to wrzuciłem 34x32 i jechałem swoje. Bałem się wstawać z siodełka oraz wydobywać z siebie więcej mocy i trzymałem poziom jaki prezentowałem na Hrobaczej Łące. W końcówce pojawiło się więcej pieszych i musiałem kilka razy odpuszczać, jakoś dojechałem do końca w nie najgorszym czasie i od razu szukałem cienia. Zrobiło się gorąco, było południe i temperatura prawie 30 stopni. Zbyt długo jednak nie odpoczywałem i zacząłem zjazd. Ten zjazd olałem totalnie, popełniłem jeden karygodny błąd który mógł zakończyć przedwcześnie trening. Udało się bezpiecznie wyjść z opresji ale trochę strachu miałem. Ostatni podjazd to dobrze znany Przegibek. Nie należy do najtrudniejszych ale po takim wysiłku jaki miałem w nogach wydawał się dużo trudniejszy. Na ostatnich 3 kilometrach chciałem dać z siebie wszystko, oczywiście niewiele z tego wyszło, nie umiałem dobrać przełożenia pozwalającego na równą i efektywną jazdę. Na łukach musiałem zwalniać, miałem dużo szczęścia, że na każdym trafiałem na wolniej jadących rowerzystów lub kolarzy i samochody z przeciwka co nie pozwalało na wyprzedzanie. Liczyłem na czas poniżej 10 minut ale musiałem się zadowolić o 10 sekund gorszym. Mimo to byłem zadowolony, zwykle w takich warunkach, na takim dystansie ostatnie podjazdy jechałem już resztką sił a tym razem było inaczej. Najwięcej dawałem z siebie na 3 ostatnich górach. Nie było czasu na myślenie bo zaczął się zjazd, mijałem sporo kolarzy, czując już zmęczenie po ciężkiej trasie i tak wyglądałem chyba lepiej niż większość mijanych kolarzy. Zjazd znów był dobry technicznie, nie hamowałem przed łukami, dopiero w końcówce gdy pojawiło się więcej samochodów musiałem zwolnić. W mieście sporo samochodów ale jakoś przedostałem się przez newralgiczne miejsca. Na koniec dołożyłem kilka podjazdów aby przewyższenie przekroczyło 3500 metrów. Nogi już odmawiały posłuszeństwa ale nie dziwiłem się, zdecydowanie zbyt rzadko jeżdżę trasy dłuższe niż 5 godzin. Był to kolejny test przed Tatra Road Race i zaliczyłem go na 5. Myślę, że byłbym w stanie dołożyć 10-15 Wat na każdym podjeździe, dużo szybciej i lepiej zjeżdżać i przede wszystkim efektywniej pokonywać odcinki miedzy podjazdami gdzie odpuszczałem najbardziej. W końcu zaliczyłem Koronę Beskidu Małego, zwykle brakowało jednego podjazdu, najdłuższe zrobiłem na początku ale w końcówce były dwa trudne które po 100 kilometrach dały mi nieźle w kość. Takiej trasy nie da się jechać na czas, wystarczy przesadzić na początku i później braknie sił i wiary na ostatnie podjazdy. Być może to ostatni tak trudny trening w tym roku, coraz bliżej ulubiony okres roztrenowania na który czekam cierpliwie.



Trening 105
Sobota, 29 sierpnia 2020 Kategoria Szosa, Samotnie, avg>30km\h, 50-100
Km: | 59.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:53 | km/h: | 31.33 |
Pr. maks.: | 59.00 | Temperatura: | 21.0°C | HRmax: | 151151 ( 77%) | HRavg | 131( 67%) |
Kalorie: | 1150kcal | Podjazdy: | 500m | Sprzęt: Litening C:62 Pro | Aktywność: Jazda na rowerze |
Po pierwszej roboczej sobocie w tym roku pojechałem nieco rozkręcić nogi przed niedzielą. Wybrałem bardzo łatwą trasę z długim, nudnym, płaskim odcinkiem. Wyjazd na świeżo wyczyszczonym rowerze był bardzo przyjemny, nie chciałem się męczyć ścieżką rowerową i szybko dojechałem do granicy Bielska unikając ścieżki. Udało się bez przygód i dyskusji z kierowcami. Trochę martwił mnie zmienny wiatr który mógł znacznie utrudniać jazdę na tej trasie. Pierwszy podjazd skończył się tak szybko jak zaczął i nawet go nie zauważyłem. Zjazd za to wolny, za kilkoma samochodami, kolejny szybki odcinek pokonałem w podobnym tempie jak samochody, dopiero gdy wiatr zaczął wiać w twarz straciłem dystans. Mimo wiatru jechało mi się dobrze, nie robił on na mnie wrażenia, noga podawała znów lepiej niż w piątek. Żeby było ciekawiej i trudniej zapomniałem drugiego bidonu i zabrałem za mało jedzenia. Zawsze jestem przygotowany na wizytę w sklepie wiec nie zmartwiłem się tym faktem. Wody w bidonie ubywało i z obliczeń wynikało, że zatankować będę musiał po godzinie jazdy. Na drogach nie było zbyt dużo samochodów i jedynym niebezpieczeństwem były dziury w nawierzchni na około 2 kilometrowym odcinku. Później już jazda pod dywanie. Momentami jechałem bardzo szybko, wówczas miałem problem z doborem przełożenia. Założenia treningowe udało się realizować, jechałem równym tempem z założoną mocą i kadencją. Na wjeździe do ustronia zabrakło wody i zatrzymałem się w sklepie. Kupiłem też coś do zjedzenia i ruszyłem w dalszą drogę. Na ostatnich 20 kilometrach było kilka podjazdów i tam czułem się lepiej i pewniej niż na płaskim. Zbliżając się do domu miałem ochotę na dłuższą jazdę ale czas mi nie pozwalał. Mimo wszystko był to dobry trening, może nie ilościowy ale jakościowy.



Rozjazd 30
Piątek, 28 sierpnia 2020 Kategoria 0-50, blisko domu, Samotnie, Szosa
Km: | 34.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:27 | km/h: | 23.45 |
Pr. maks.: | 64.00 | Temperatura: | 25.0°C | HRmax: | 141141 ( 72%) | HRavg | 117( 60%) |
Kalorie: | 694kcal | Podjazdy: | 540m | Sprzęt: Litening C:62 Pro | Aktywność: Jazda na rowerze |
Lekki wyjazd po trzech dniach
treningowych. Trasa ta sama co zwykle i cele również. Warunki na trasie znowu
inne niż dzień wcześniej, nogi również pracowały gorzej. Starałem się jechać spokojnie
skupiając się na technice pokonywania zakrętów czy zjazdów. Początek jazdy pod
tym względem był dobry ale później zbyt dużo rzeczy mnie rozpraszało i z kilku
fragmentów trasy zadowolony być nie mogę, zbyt niepewnie wchodziłem w zakręty
na ulicy Gościnnej a ta droga nie jest trudna technicznie. Dużo lepiej
wyglądała już jazda na kolejnych odcinkach. Dojeżdżając do najbardziej
niebezpiecznego odcinka na trasie zdecydowałem się pojechać inną drogą, nigdy w
tym miejscu nie widziałem tylu samochodów i na dostanie się na właściwą drogę
musiałbym dłuższą chwile poczekać. Nawet sygnalizacja świetlna nie zatrzymała
mnie na zbyt długo i nie straciłem za dużo czasu. Później wróciłem na utarty
szlak i jechałem swoje. Bardzo sprawnie manewrowałem miedzy pieszymi do momentu
jak dostałem się na ścieżkę rowerową. Tam znów sporo ludzi z hulajnogami i
pieszych, gdy tylko mogłem zjechałem z traktu i dalej poruszałem się drogą. Na
podjeździe nie umiałem złapać rytmu, męczyłem się praktycznie przez całe 4
kilometry. Tym razem nie zapomniałem o jedzeniu i nie musiałem nadrabiać zaległości
na zjeździe. Zjazd rozpocząłem wolno ale już w pierwszy zakręt wszedłem pewnie
i bez hamowania, kolejne łuki pokonywałem równie dobrze, nie dokręcając na
prostych. Pierwszy raz od dawna nie użyłem hamulców i wszystkie zakręty
pokonałem szybko i dobrze technicznie, dokręcając na prostych zjechałabym
jeszcze szybciej ale źle nie było. Powrót do domu wyglądał podobnie jak dojazd
do Przegibka, wróciłem dokładnie tą samą drogą, momentami moja jazda wyglądała
dobrze technicznie a momentami słabo. Cały czas mam nad czym pracować.


Trening 104
Czwartek, 27 sierpnia 2020 Kategoria 50-100, Samotnie, Szosa, w grupie
Km: | 57.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:06 | km/h: | 27.14 |
Pr. maks.: | 65.00 | Temperatura: | 16.0°C | HRmax: | 155155 ( 79%) | HRavg | 122( 62%) |
Kalorie: | 1083kcal | Podjazdy: | 890m | Sprzęt: Litening C:62 Pro | Aktywność: Jazda na rowerze |
Kolejny grupowy trening, tym razem na bardziej sprzyjającej
mi trasie i w spokojniejszym tempie. Znowu czas nie był moim sprzymierzeńcem i
nie byłem w stanie wyjechać wcześniej wiec wyjechałem tylko z lekkim zapasem
aby w przypadku jakiegoś defektu nie spóźnić się na miejsce zbiórki. Po dwóch
mocnych treningach powinienem być ujechany a czułem się naprawdę nieźle, dużo
lepiej niż w poprzednich dniach. Na miejsce zbiórki dojechałem w spokojnym
tempie. Byłem przed czasem i chwile czekaliśmy aż dojadą wszyscy chętni na
trening. Było chłodno ale byłem przygotowany na takie warunki, chmury na niebie
pozwoliły twierdzić, że może padać ale żadne prognozy nie mówiły o opadach.
Trochę się zastałem i nie mogłem się rozkręcić. Zanim jazda w grupie zaczęła
się układać minęło trochę czasu, kilka minut wystarczyło abym złapał swój rytm.
Po kilku minutach przeszyła pora na moją zmianę, jechałem podobnym tempem jak
inni, w górnej granicy tego co sobie założyłem, po kilku minutach kiedy
zauważyłem, że kilka osób oczekuje dużo mocniejszego tempa odpuściłem i trzy
osoby swobodnie odjechały. Ja jechałem z pozostałymi, później jeszcze jedna
osoba odjechała, jechałem cały czas równo, w końcówce nawet to nie wystarczyło
i zostałem sam za grupą. Założenia miałem takie a nie inne i nie chciałem ich
zmieniać. Na Przegibku chwila przerwy i zjazd, jechałem na tyłach grupki ale
nie traciłem dystansu, zjeżdżałem przynajmniej tak samo dobrze jak inni, brak
mocnego tempa na dojeździe do głównej drogi wzdłuż jezior pozwolił swobodnie
utrzymać się w grupie. Tego mi brakowało dzień wcześniej. Później współpraca w
grupie nie układał się już tak dobrze, próby ataków, odcinki bardzo luźnego
tempa i ostatecznie grupka się podzieliła na podjeździe pod Huciska. Powrót do
Bielska już w zapadających ciemnościach. Po szybko zapadającym zmierzchu widać,
że jesień jest coraz bliżej. Po środowym treningu byłem nieco podłamany swoją
słabością ale kolejny dzień podbudował mnie psychicznie i znowu motywacja
poszła do góry.
