Wpisy archiwalne w miesiącu
Sierpień, 2020
Dystans całkowity: | 1717.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 68:38 |
Średnia prędkość: | 25.51 km/h |
Maksymalna prędkość: | 70.00 km/h |
Suma podjazdów: | 27080 m |
Maks. tętno maksymalne: | 188 (96 %) |
Maks. tętno średnie: | 180 (92 %) |
Suma kalorii: | 35866 kcal |
Liczba aktywności: | 32 |
Średnio na aktywność: | 55.39 km i 2h 08m |
Więcej statystyk |
Rozgrzewka i rozjazd
Sobota, 15 sierpnia 2020 Kategoria 0-50, Samotnie, Szosa
Km: | 41.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:44 | km/h: | 23.65 |
Pr. maks.: | 46.00 | Temperatura: | 27.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | 866kcal | Podjazdy: | 600m | Sprzęt: Litening C:62 Pro | Aktywność: Jazda na rowerze |
Uphill Olza 2020
Sobota, 15 sierpnia 2020 Kategoria 0-50, Samotnie, Szosa
Km: | 6.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:14 | km/h: | 25.71 |
Pr. maks.: | 54.00 | Temperatura: | 25.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | 100kcal | Podjazdy: | 240m | Sprzęt: Litening C:62 Pro | Aktywność: Jazda na rowerze |
W zeszłym roku nie mogłem wystartować w Road Trophy, jedyny etap na którym się pojawiłem nie poszedł po mojej myśli i w tym roku chciałem się zrewanżować. Nie mam dobrych wspomnień z tego wyścigu, zawsze zawalałem przynajmniej jeden etap co miało odzwierciedlenie w klasyfikacji końcowej. W tym trudnym, storpedowanym przez epidemie sezonie również Road Trophy wyglądało zupełnie inaczej. Dwa etapy jazdy indywidualnej na czas to dla mnie dobry wariant ponieważ dobrze sobie radze podczas samotnych prób czasowych. Do startu byłem przygotowany dosyć dobrze, po kilku tygodniach z bardzo zmienną formą i ogólnie przeciętną nogą w ciągu ostatniego tygodnia czułem się coraz lepiej, noga też zaczęła kręcić podobnie jak w maju czy czerwcu gdy pobijałem swoje rekordy mocy czy wiele czasów na ulubionych podjazdach. Zwykle przed kilkuetapowym ściganiem odpoczywam i tak też było tym razem. Gruntowny przegląd sprzętu przed startem dawał dużo luzu i mogłem skupić się tylko na czasówkach. Przed zawodami przygotowałem sobie specjalny poradnik, rozpisałem rozgrzewki na dwa dni, ilość, jakość i czas przyjmowania posiłków i napojów oraz spis potrzebnych rzeczy. Spakowałem wszystko do dwóch reklamówek z podziałem na dwa dni i nie musiałem się o nic martwić. Pod tym względem byłem przygotowany jak nigdy. Nie byłbym sobą gdybym czegoś nie zapomniał, pakując się na sobotni start nie zabrałem pompki stacjonarnej, koła napompowałem w domu i liczyłem na to, że po drodze nic się nie wydarzy. Wyjeżdżając z domu liczyłem na to, że temperatura około 25 stopni się utrzyma ale im bliżej Wisły czy Istebnej tym cieplej i mnie chmur na niebie. Nie bardzo odpowiadała mi godzina startu i musiałem zaraz po przejechaniu czasówki zbierać się do domu wiec dojechałem do Wisły i od Skoczni już na rowerze. Wybrałem najbardziej bezpieczny wariant czyli przejazd przez Kubalonkę. Musiałem się sprężyć aby wyrobić się przed 14 do biura zawodów. Zaliczyłem dwa podjazdy bardzo spokojnym tempem, celowo nie zabrałem opaski tętna bo zwykle w takich sytuacjach mój puls jest podwyższony a na czasówkach gdy widzę kosmiczne już wartości tętna zazwyczaj podświadomie odpuszczam i tracę cenne sekundy. Bezpiecznie dojechałem do Karczmy Olza w Istebnej gdzie znajdowało się Biuro Zawodów. Miałem sporo czasu do startu, na trasę ruszałem jako przedostatni zawodnik kilka minut po 16 a na zegarze minęła 14. Uzupełniłem płyny, węglowodany, spotkałem wielu znajomych i tak minęła godzina. Druga to już wizyta na stacji po wodę i rozgrzewka według rozpiski. Ciężko było ją wykonać, na głównej drodze duży ruch a jadąc na Połom sporo pieszych. Przemieszczałem się po tych dwóch drogach szukając optymalnego rozwiązania, kończąc rozgrzewkę sporo uczestników już zdążyło zjechać z mety do Istebnej. Na starcie byłem już o 16 i cierpliwie oczekiwałem na swoją kolej.
Bardzo ważny był start i pierwsze minuty jazdy. Udało się ruszyć szybko i wpiąć za pierwszym razem, później cisnąłem bardzo mocno, za mocno. Spaliłem trochę nogi ale z dobrą mocą pokonywałem pierwsze kilometry. Po około 2 już dojechałem do zawodnika startującego chyba 2 minuty wcześniej, cisnąłem mocno do skrzyżowania w Skale, tam pierwszy raz spojrzałem na średnie wskazania mocy, do tego momentu generowałem ponad 360 Wat czyli więcej niż sobie założyłem. Niestety odbiło się to w dalszej części. Podjazd na Stecówkę to był najgorszy moment dnia. Nie miałem dobrać przełożenia, nie złapałem rytmu a ciągłe zmiany przełożeń powodowały przeskakiwanie łańcucha. Największy błąd popełniłem na krótkim zjeździe przed Stecówką, puściłem korby i wybrałem bardzo nieoptymalny tor jazdy co spowodowało, że nie miałem odpowiedniej prędkości przelotowej. Na odcinku kilometra moc spadła z 360 do 345 Watów. Ostatnia ścianka na Stecówce poszła już lepiej a później utrzymałem moc. Stopniowo zbliżałem się do Damiana który startował minutę przede mną, myślałem, że go nie dogonię ale gdy byłem już pewny, że uda się go wyprzedzić zrobiłem to w nieodpowiednim momencie, wyprzedzałem mając kilkucentymetrowe luki po obu stronach. W takich momentach zwykle panikuję a tym razem udało się bez zwolnienia, gdy tylko pojawił się napis 500 metrów do mety dołożyłem do pieca. Nie stać mnie było na 600 wat na finiszu i dlatego generowałem 400-450 przez około 400 sekund. Na metę wpadłem po około 14 minutach walki z czasem. Nie znałem wyników rywali które nie były w tym momencie najważniejsze. Nie byłem zadowolony ze swojej jazdy, zwłaszcza środkowa część, najbardziej interwałowa poszła mi po prostu słabo i tam straciłem sporo czasu. Do założonej mocy średniej również brakło kilka Wat. Miałem co poprawiać na etapie 2 gdzie nie było już mowy o kalkulacji tylko trzeba było jechać na maksa. Ostatecznie zmierzono mi 6 czas który dawał jednocześnie 2 miejsce w kategorii wiekowej. Wynik nie był najważniejszy ale podium zawsze cieszy.
Bardzo ważny był start i pierwsze minuty jazdy. Udało się ruszyć szybko i wpiąć za pierwszym razem, później cisnąłem bardzo mocno, za mocno. Spaliłem trochę nogi ale z dobrą mocą pokonywałem pierwsze kilometry. Po około 2 już dojechałem do zawodnika startującego chyba 2 minuty wcześniej, cisnąłem mocno do skrzyżowania w Skale, tam pierwszy raz spojrzałem na średnie wskazania mocy, do tego momentu generowałem ponad 360 Wat czyli więcej niż sobie założyłem. Niestety odbiło się to w dalszej części. Podjazd na Stecówkę to był najgorszy moment dnia. Nie miałem dobrać przełożenia, nie złapałem rytmu a ciągłe zmiany przełożeń powodowały przeskakiwanie łańcucha. Największy błąd popełniłem na krótkim zjeździe przed Stecówką, puściłem korby i wybrałem bardzo nieoptymalny tor jazdy co spowodowało, że nie miałem odpowiedniej prędkości przelotowej. Na odcinku kilometra moc spadła z 360 do 345 Watów. Ostatnia ścianka na Stecówce poszła już lepiej a później utrzymałem moc. Stopniowo zbliżałem się do Damiana który startował minutę przede mną, myślałem, że go nie dogonię ale gdy byłem już pewny, że uda się go wyprzedzić zrobiłem to w nieodpowiednim momencie, wyprzedzałem mając kilkucentymetrowe luki po obu stronach. W takich momentach zwykle panikuję a tym razem udało się bez zwolnienia, gdy tylko pojawił się napis 500 metrów do mety dołożyłem do pieca. Nie stać mnie było na 600 wat na finiszu i dlatego generowałem 400-450 przez około 400 sekund. Na metę wpadłem po około 14 minutach walki z czasem. Nie znałem wyników rywali które nie były w tym momencie najważniejsze. Nie byłem zadowolony ze swojej jazdy, zwłaszcza środkowa część, najbardziej interwałowa poszła mi po prostu słabo i tam straciłem sporo czasu. Do założonej mocy średniej również brakło kilka Wat. Miałem co poprawiać na etapie 2 gdzie nie było już mowy o kalkulacji tylko trzeba było jechać na maksa. Ostatecznie zmierzono mi 6 czas który dawał jednocześnie 2 miejsce w kategorii wiekowej. Wynik nie był najważniejszy ale podium zawsze cieszy.
Trening 96
Piątek, 14 sierpnia 2020 Kategoria 0-50, blisko domu, Samotnie, Szosa
Km: | 25.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:00 | km/h: | 25.00 |
Pr. maks.: | 50.00 | Temperatura: | 28.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | 384kcal | Podjazdy: | 340m | Sprzęt: Litening C:62 Pro | Aktywność: Jazda na rowerze |
Ostatnia przejażdżka przed weekendowymi czasówkami. Zmieniłem opony na nowe, wyczyściłem napęd, naoliwiłem łańcuch i ruszyłem w trasę. Wybrałem się w najbardziej nieodpowiedni momencie, w okolicy chodziła burza a na drogach istny sajgon. Liczyłem, że przeskakiwanie łańcucha ustało całkowicie ale już przy pierwszej zmianie przełożenia łańcuch przeskoczył kilka razy, jadąc na tym samym przełożeniu nic się nie działo. Zmieniając na inne łańcuch przeskakiwał, stwierdziłem, że dzieje się tak na 4-5 koronkach kasety i tylko na małej tarczy z przodu. Bardziej skupiłem się na teście opon, wyjmując je z pudełka wyglądały jak szytki i tak samo po założeniu na obręcze, zaskoczeniem była szerokość, zwykle opony w rozmiarze 25 były w rzeczywistości szersze a zakupione Veloflexy okazały się mieć niespełna 25 milimetrów. Bieżnik na pierwszy rzut oka przypominał opony z najniższej półki ale gdy tylko wyjechałem z domu byłem bardzo pozytywnie zaskoczony. Chyba jeszcze nie miałem opon które niosły tak dobrze jak te. Bardzo pewnie czułem się w zakrętach a na aluminiowych kołach nie bałem się, że w jakiś sposób uszkodzę obręcz. Nie byłem zadowolony z dyspozycji, noga nie podawała zbyt dobrze a potwierdziły to mocniejsze zrywy. Niby zachowałem jakieś rezerwy ale czy były duże to nie wiem. Większej mocy generować nie chciałem bo na czasówkach raczej nie będę w stanie jechać powyżej 400 Wat na dłuższym odcinku a ważniejsze będzie utrzymanie mocy na dłuższym odcinku. Byłoby zbyt pięknie jakbym nie miał przygód. Jadąc sobie pętle wokół lotniska musiałem zawrócić, w kolejnym miejscu w okolicy pojawiły się roboty drogowe. Dokręciłem do jednej godziny po różnej jakości drogach i wróciłem do domu. Tak działający sprzęt musi wystarczyć i nie powinien sprawiać kłopotów. Mogę się skupić na celach które sobie postawiłem i jestem bardzo zmotywowany do działania.
Trening 95
Środa, 12 sierpnia 2020 Kategoria 50-100, Samotnie, Szosa
Km: | 55.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:51 | km/h: | 29.73 |
Pr. maks.: | 69.00 | Temperatura: | 28.0°C | HRmax: | 147147 ( 75%) | HRavg | 128( 65%) |
Kalorie: | 1078kcal | Podjazdy: | 610m | Sprzęt: Litening C:62 Pro | Aktywność: Jazda na rowerze |
Nieco dłuższy trening z wieloma niespodziankami na trasie. Po ciężkim dniu w pracy wyjechałem najszybciej jak mogłem. Miałem w głowie dwie trasy i ostatecznego wyboru chciałem dokonać na 10 kilometrze. Dosyć nietypowo początek trasy był z przewagą wiatru w plecy. Nic mi jednak ten wiatr nie pomógł i nie jechałem wiele szybciej. Kolejna regulacja przerzutki pozwoliła ograniczyć przeskakiwanie łańcucha ale wciąż ono występowało. Nie miało to wpływu na szybkość ale był to swego rodzaju aspekt psychologiczny. Nie byłbym sobą gdybym wybrał, bardziej płaski, łatwiejszy i zarazem nudny wariant trasy i w Grodźcu skręciłem na Górki Wielkie. Po krótkim podjeździe który poszedł zadziwiająco lekko rozluźniłem się, nie zauważyłem kupy żwiru na drodze i w nią wjechałem. Liczyłem na to, że nie złapałem gumy. Miejsce było tak niefortunne, że zaczął się zjazd i nabrałem dosyć dużej prędkości. Sztuką było zwolnić i zatrzymać się bez upadku i mi się to udało, wymiana dętki w panujących warunkach nie była przyjemna. Na szczęście dziura była niewielka a konkretnie dwie i tylko w dętce, czyli standardowo dobiłem oponę do obręczy. Byłem bardzo zły, chciałem się odstresować na rowerze a jeszcze bardziej się zestresowałem. Za trzecim podejściem udało mi się napompować powietrza i mogłem jechać dalej. Niefortunnie wybrałem dziurawy odcinek remontowanej drogi. Przez kilka kilometrów jechałem bardzo wolno i poniżej założonej mocy. Wybiło mnie to z rytmu i długo szukałem odpowiedniego tempa. Straconego czasu nie byłem w stanie nadrobić ale nie traciłem więcej bo przez każde newralgicznie miejsce przejechałem bez zatrzymywania się. Kilka razy walczyłem z przerzutką i łańcuchem i musiałem zwalniać. To co przyjemne skończyło się w Goleszowie, dane z licznika wskazywały raczej na to, ze jechałem pod wiatr a w rzeczywistości 80 % czasu miałem wiatr w plecy. Powrót do domu to ciągła walka z wiatrem, jechałem z odpowiednią mocą i kadencją. To się liczyło a inne parametry były mniej istotne. Nie zatrzymywałem się po drodze i wyrobiłem się na styk w planowanej godzinie powrotu. Cały zapas straciłem na wymianie dętki co dodatkowo wybiło mnie z rytmu i sporo czasu potraciłem też w głupich miejscach. Noga na szczęście podawała całkiem nieźle ale nie czerpałem zbyt dużej przyjemności z jazdy i po treningu byłem równie zły jak przed nim. W domu spotkała mnie kolejna niespodzianka, od jakiegoś czasu moje jazdy na Stravie są flagowane, na początku były to jazdy do sklepu, później regeneracyjne, a obecnie są to już treningi jakich zaliczyłem dziesiątki, na razie straciłem kilka rekordów na podjazdach a być może to dopiero początek. Mogą flagować mi jazdy, mogą odbierać rekordy ale umiejętności jazdy po górach i generowanej mocy mi nie odbiorą. Ktoś sobie znalazł zabawę, inni mają dziesiątki nic nie wartych „KOMów”, ja mam ledwie kilka i to wartościowych, nie dałem żadnych podstaw do tego żeby być flagowanym, jest mi po prostu żal delikwentów którzy postępują w ten sposób. Spotkałem się już z wieloma formami podważania moich umiejętności, gwiazdorzenia a ten sposób jest najbardziej żałosny z nich. Wcale nie muszę chwalić się swoimi jazdami na Stravie, jak komuś się to nie podoba to wystarczy nie obserwować mojego profilu, nie trzeba od razu posuwać się do tak żałosnych metod.
Trening 94
Wtorek, 11 sierpnia 2020 Kategoria 0-50, blisko domu, Samotnie, Szosa
Km: | 39.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:31 | km/h: | 25.71 |
Pr. maks.: | 64.00 | Temperatura: | 25.0°C | HRmax: | 141141 ( 72%) | HRavg | 119( 61%) |
Kalorie: | 753kcal | Podjazdy: | 580m | Sprzęt: Litening C:62 Pro | Aktywność: Jazda na rowerze |
Bardzo nietypowy trening z wieloma elementami technicznej jazdy która u mnie dalej nie wygląda najlepiej. Pogoda była bardzo niepewna wiec kręciłem się blisko domu po bocznych dróżkach. Jakbym się przejechał samochodem z przyczepką i pozamiatał wszystkie drogi to jedna przyczepa by nie wystarczyła, to był główny problem z jakim musiałem sobie poradzić. Starałem się jechać jak najlepiej technicznie, momentami było szybko ale były także momenty, że musiałem jechać na klamkach. Tak naprawdę dobrze przejechałem tylko jeden lub dwa odcinki a na pozostałych mogłem spisać się lepiej. Poza technicznymi sekcjami jechałem zazwyczaj w 1 strefie mocy, liczyłem na to, że uda się uniknąć deszczu ale będąc w okolicy Łazów zaczęło padać. Lekki opad towarzyszył mi przez kilkanaście minut, nie chciałem jechać za bardzo na północ bo tam niebo wyglądało najgorzej i trochę pobłądziłem w wąskich uliczkach Łazów, w końcu trafiłem na właściwy szlak. Szybko znalazłem się w Jasienicy mimo kilku hamowań przed zanieczyszczonymi zakrętami. Później trafiłem jeszcze na rozkopaną drogę a gdy przestało padać dołożyłem kilka kilometrów z dużą ilością technicznych fragmentów. Na koniec niespodzianka i nowa nawierzchnia w kilku miejscach. Ważny trening od strony technicznej ale nie wnoszący kompletnie nic do formy fizycznej. Rower działał podobnie jak w poniedziałek i znowu łańcuch przeskakiwał na niektórych przełożeniach.
Miasto 26
Poniedziałek, 10 sierpnia 2020 Kategoria Miasto
Km: | 60.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:30 | km/h: | 24.00 |
Pr. maks.: | 50.00 | Temperatura: | 20.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | 440kcal | Podjazdy: | 1100m | Sprzęt: Triban 5 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Rozjazd 27
Poniedziałek, 10 sierpnia 2020 Kategoria blisko domu, Samotnie, Szosa, 0-50
Km: | 32.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:26 | km/h: | 22.33 |
Pr. maks.: | 64.00 | Temperatura: | 25.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | 522kcal | Podjazdy: | 520m | Sprzęt: Litening C:62 Pro | Aktywność: Jazda na rowerze |
Kolejny nudny wyjazd podczas którego chciałem poprawić swoje umiejętności techniczne. Trasa na Przegibek idealnie się do tego nadaje, sporo ciasnych zakrętów, zjazdów i innych technicznych miejsc nie sprzyja szybkiej jeździe co akurat nawet na prostych i płaskich trasach mi nie wychodzi. Przed wyjazdem wymieniłem łańcuch na nowy oraz kółeczka w przerzutce na stare. Był to pierwszy, ważny test tego układu napędowego. Gdy tylko wyjechałem już coś nie grało, przy mocniejszym depnięciu łańcuch przeskakiwał, zauważyłem, że najczęściej przeskakuje na spince. Przestałem się tym przejmować, unikałem przełożeń na których łańcuch przeskakiwał. Nie mogłem się skupić na założeniach, warunki nie sprzyjały technicznej jeździe. Zdecydowanie zbyt dużo samochodów było na drogach i pieszych na ścieżkach rowerowych. Na dojeździe do Przegibka nie byłem w stanie znaleźć ani jednego technicznego elementu z którego byłbym zadowolony. Na podjeździe pod Przegibek znowu miałem niewygodny ogon, zgubiłem go dopiero w końcówce a raczej obrócono mnie jak kota ogonem i straciłem do trójki jadącej na moim kole przez ponad 3 kilometry podjazdu. Takie akcje nie robią już na mnie wrażenia, zwłaszcza wtedy gdy jadę na zupełnym luzie a inni w tym czasie wypruwają sobie żyły. Na przełęczy zatrzymałem się na moment, od razu zrobiło mi się dużo cieplej niż podczas podjazdu. Rozpoczynając zjazd zrobiłem bardzo niebezpieczny manewr który miał zapewnić mi pustą drogę na zjeździe. Jadąc blisko środka jezdni jakiś burak wyprzedził mnie na centymetry. Później jechał dosyć szybko ale nie na tyle abym mógł skupić się na technice, musiałem kilka razy hamować. Wyprzedzanie samochodów na trzeciego nie wchodziło w grę wiec grzecznie trzymałem prędkość samochodów jadących przede mną. Zjazd nie wyglądał tragicznie i mimo kilku sporych spowolnień był dosyć szybki. Powrót przez miasto już wyglądał lepiej ale do tego czego oczekuje brakuje jednak sporo. Noga rozkręcona po niedzielnej czasówce ale ze strony technicznej nie zrobiłem żadnego postępu a tego właśnie oczekiwałem.
Rozgrzewka i rozjazd
Niedziela, 9 sierpnia 2020 Kategoria 50-100, Samotnie, Szosa
Km: | 91.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 03:19 | km/h: | 27.44 |
Pr. maks.: | 61.00 | Temperatura: | 29.0°C | HRmax: | 179179 ( 91%) | HRavg | 133( 68%) |
Kalorie: | 2097kcal | Podjazdy: | 980m | Sprzęt: Litening C:62 Pro | Aktywność: Jazda na rowerze |
Podsumowanie 31 tygodnia 2020
Niedziela, 9 sierpnia 2020
Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | min/km: | ||
Pr. maks.: | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | |||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m |
Nie wiem jak potraktować ten tydzień. Bardzo mało jeździłem ale głównie intensywnie i według planu który sobie ustaliłem. Zabrakło regularności w treningach ale za to była jakość i duży krok w kierunku poprawy dyspozycji wyścigowej która u mnie wygląda słabo. Po urlopie na którym ani nie potrenowałem konkretnie ani nie odpocząłem nie czułem się najlepiej i byłem zmęczony ale bardziej psychicznie niż fizycznie. Dzięki pracy trochę otrzeźwiałem i wróciłem do rzeczywistości. Miałem okazje sobie przypomnieć jak to jest funkcjonować z zakrytą twarzą przez 8 godzin i nie jest to miłe uczucie zwłaszcza dla płuc z którymi znów mam problem. Mój organizm kilka razy został poddany próbom, m.in. przekonałem się, że w upale moja wydolność jest gorsza niż w niższych temperaturach a zwykle lepiej sobie radziłem w wysokich temperaturach niż inni. Mimo to drugi raz wystartowałem w zawodach i spisałem się lepiej niż tydzień wcześniej. Nie wiem co sądzić o swojej formie, raz jest lepiej, raz gorzej ale poniżej pewnego poziomu nie spadam i nawet w gorsze dni jestem w stanie z siebie wykrzesać dużo. Ostatnio wprowadziłem pewne zmiany w przygotowaniu mentalnym które jest bardzo ważne, zawsze wieszałem sobie poprzeczkę bardzo wysoko i zwykle nie byłem w stanie się do niej zbliżyć. Obecnie stawiam sobie małe cele które staram się realizować, kilkanaście małych kroków daje większe szanse na osiągniecie celu niż kilka dużych kroków. Powoli wracam do realizowania planu treningowego opartego na konkretnych ćwiczeniach, wszystko z myślą o końcówce sezonu. Ostatnio dużo czasu poświeciłem sprzętowi, wciąż nie jestem w stanie poradzić sobie z tylną przerzutką, chyba nie będę miał wyjścia i będę musiał kupić nową bo wszystkie pozostałe elementy są nowe i proste a przerzutka nie zmienia dobrze przełożeń. Kolejny raz zdecydowałem się na zakup nowych opon, stare wyglądają coraz gorzej i nie jestem przekonany czy na mokrym będą sprzyjać bezpiecznej jeździe. Szukając optymalnych produktów zastanawiałem się czy kupić sprawdzone już opony m.in. Hutchinson Equinox 2, Michelin Pro 3 lub 4. Druga opcja to sprawdzenie czegoś nowego i zdecydowałem się na Veloflex Corsa w rozmiarze 25. Wybrałem wersję ze wzmacnianymi bokami aby znów nie trafić na feralne gumy jak w przypadku Continentalów które przy pierwszym spotkaniu ze żwirem pękły i dziury były tak duże, że nie dało się ich skutecznie załatać. Myślę, ze jak problemy ze sprzętem się skończą i będę mógł się skupić na treningu. Wszystkie inne elementy zaczynają się układać, dieta jest odpowiednio zbilansowana, czas regeneracji się stopniowo skraca, motywacja do pracy jest duża. Nie zawsze wszystko wychodzi idealnie ale z własnego doświadczenia wiem, że zwykle po słabszym okresie przychodzi dużo lepszy i dlatego w tym sezonie mimo kilku wydarzeń i spraw które miały wyraźnie niekorzystny wpływ na moje zdrowie, formę czy samopoczucie nie zniechęciłem się i wciąż walczę o swoje. To niewątpliwe bardzo dobra cecha której brakuje wielu osobom.
1.Waga w ostatnim tygodniu:
Znowu waga poszła w dół. Nie zmieniłem nic w odżywianiu i chyba jedyny decydujący czynnik to wysoka temperatura a wraz z nią duże zapotrzebowanie na wodę której nie przyjmowałem w wystarczających ilościach.
2.Obciążenie treningowe:
Mimo małej ilości treningu spadek wartości ATL i CTL był niewielki. Uczucie zmęczenia treningiem nie występowało ale ogólne samopoczucie wskazywało, że trzeba odpocząć.
3.Maksymalne wartości mocy:
Nie był to najlepszy tydzień pod względem mocy. Miernik mocy powoli się kończy i być może nie działa poprawnie ale ciężko jest to jednoznacznie stwierdzić.
4.Intensywność treningów:
Treningi były bardzo zróżnicowane. Jeden to typowy tlen, drugi interwałowy, trzeci w tempie wyścigowym a czwarty to jazda na czas. Dało to skrajnie różne wartości TSS, NP, czy IF.
5.Dane liczbowe:
Czas w strefach:
Dane szczegółowe:
6.Podjazdy:
Skromna ilość podjazdów ale za to jeden satysfakcjonujący rekord.
7.Wstępny rozpis na kolejny tydzień:
Kilka dni poświęcam na regeneracje przed weekendowymi czasówkami. Profile mi odpowiadają, umiem dobrze rozłożyć siły i to będzie jeden z celów. Chciałbym zbliżyć się do mocy jakie byłem w stanie wygenerować w lipcu na podjazdach pod Salmopol gdzie w czasie 12-15 minut uzyskiwałem 340-350 Wat. To jest mój poziom i przekonam się ile i czy do niego brakuje. Po czasówkach kilka tygodni wolnych od startów i kolejna dawka solidnego treningu z podjazdami w roli głównej.
1.Waga w ostatnim tygodniu:
Znowu waga poszła w dół. Nie zmieniłem nic w odżywianiu i chyba jedyny decydujący czynnik to wysoka temperatura a wraz z nią duże zapotrzebowanie na wodę której nie przyjmowałem w wystarczających ilościach.
2.Obciążenie treningowe:
Mimo małej ilości treningu spadek wartości ATL i CTL był niewielki. Uczucie zmęczenia treningiem nie występowało ale ogólne samopoczucie wskazywało, że trzeba odpocząć.
3.Maksymalne wartości mocy:
Nie był to najlepszy tydzień pod względem mocy. Miernik mocy powoli się kończy i być może nie działa poprawnie ale ciężko jest to jednoznacznie stwierdzić.
4.Intensywność treningów:
Treningi były bardzo zróżnicowane. Jeden to typowy tlen, drugi interwałowy, trzeci w tempie wyścigowym a czwarty to jazda na czas. Dało to skrajnie różne wartości TSS, NP, czy IF.
5.Dane liczbowe:
Czas w strefach:
Dane szczegółowe:
6.Podjazdy:
Skromna ilość podjazdów ale za to jeden satysfakcjonujący rekord.
7.Wstępny rozpis na kolejny tydzień:
Kilka dni poświęcam na regeneracje przed weekendowymi czasówkami. Profile mi odpowiadają, umiem dobrze rozłożyć siły i to będzie jeden z celów. Chciałbym zbliżyć się do mocy jakie byłem w stanie wygenerować w lipcu na podjazdach pod Salmopol gdzie w czasie 12-15 minut uzyskiwałem 340-350 Wat. To jest mój poziom i przekonam się ile i czy do niego brakuje. Po czasówkach kilka tygodni wolnych od startów i kolejna dawka solidnego treningu z podjazdami w roli głównej.
3xTOP.cz Lysa Hora 2020
Niedziela, 9 sierpnia 2020 Kategoria 0-50, Samotnie, Szosa
Km: | 8.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:31 | km/h: | 15.48 |
Pr. maks.: | 49.00 | Temperatura: | 28.0°C | HRmax: | 188188 ( 96%) | HRavg | 180( 92%) |
Kalorie: | 526kcal | Podjazdy: | 690m | Sprzęt: Litening C:62 Pro | Aktywność: Jazda na rowerze |
Drugi start w tym roku. Oczekiwań dużych nie miałem ale spodziewałem się więcej po sobie. Przed startem nie obeszłam się bez błędów. Pierwszy popełniłem już dzień wcześniej, zrobiłem dzień wolny a zwykle kręciłem co najmniej godzinę. Najlepsze czasówki miałem wówczas gdy przed startem przejechałem przynajmniej 30 kilometrów. Z domu na start było zbyt daleko aby dojechać rowerem wiec do Cieszyna podjechałem samochodem. Mogłem nawet podjechać bliżej Dobrej bo przy wysokiej temperaturze nie jechało mi się najlepiej. Po drodze się zorientowałem, że większy bidon został w samochodzie, zapomniałem też czapeczki pod kask i zabrałem niewłaściwe okulary które ostatnio zaczęły nadmiernie parować. Po drodze zatrzymałem się kilka razy, m.in. pożyczyć pompkę czy uzupełnić bidon. Na szczęcie miałem dwie saszetki z napojem izotonicznym do rozrobienia co pozwoliło lepiej nawodnić organizm. Ze sporym zapasem pojawiłem się w biurze zawodów. Nie miałem już wyjścia i pobrałem pakiet startowy. Do rozgrzewki jeszcze było trochę czasu który wykorzystałem na doładowanie kalorii, pogaduchy ze znajomymi czy przymocowanie numeru startowego. Rozgrzewka była bliźniacza jak tydzień temu, miała być inna ale zmodyfikowałem ją w ostatniej chwili. Zamiast 2 minut w 5 strefie zakończyłem schodki na 135 % FTP zamiast 105 %. Praktycznie do samego startu kręciłem się spokojnie w okolicy biura zawodów. Szybciej niż tydzień temu przyjąłem żela, sprawdziłem jeszcze raz sprzęt i ustawiłem się na starcie. Start był dla mnie najważniejszy, z moim wypinającym się blokiem prawego buta musiałem ruszyć za pierwszym razem i od razu się wpiąć. Nie jestem w stanie przestawić się na ruszanie z lewej nogi i zwykle nią wpinam jako drugą. Udało się bezproblemowo ruszyć, początek był mocny i efektywny. Po pierwszym kilometrze postanowiłem zluzować nieco bo takiej mocy nie byłbym w stanie utrzymać na dłuższym odcinku. Czułem się nieźle, nie było uczucia zmęczenia, wyprzedzanie kolejnych zawodników bardzo motywowało. Duży niepokój stwarzało bardzo wysokie i ciągle rosnące tętno. Przed wypłaszczeniem i krótkim zjazdem dojechałem do zawodnika z numerem 1, chcąc utrzymać się przed nim musiałem docisnąć na zjeździe, dopiero w końcówce złapałem oddech, zwilżyłem usta i ogień. Spory odcinek po zjeździe pokonałem z dużej tarczy, moc była satysfakcjonująca ale nie byłbym w stanie jej utrzymać dłużej wiec musiałem lekko odpuścić. Gdzieś w głębi duszy czekałem na moment w którym wyprzedzi mnie startujący minutę po mnie Patryk. Jadąc swoje nie myślałem o tym, nigdy nie jechałem Łysej w samo południe i poza żarem lejącym się z nieba z rytmu wybijały mnie tłumy pieszych, w kilku miejscach musiałem zwolnić i ciężko było później wrócić do wcześniejszego tempa. Dwa razy podczas zmiany przełożenia blok wyskoczył z zatrzasku i kilka sekund w plecy. Na znienawidzonym przeze mnie fragmencie podjazdu mniej więcej około 6 kilometra trasy zacząłem tracić siły, moc spadła poniżej 300 Wat, już wtedy średnio kręciłem o ponad 5 Wat mniej niż zakładałem. Zacisnąłem zęby i cisnąłem dalej, dystansu ubywało i gdy tylko pojawił się napis 600 metrów do mety dołożyłem 10 Wat, jechałem już na maksa i nie było sił na finisz, wykrzesałem resztki mocy i odpuściłem kilka metrów przed metą, gdybym wiedział, że walczę o TOP 3 OPEN to pewnie bym docisnął jeszcze te ostatnie metry. Byłem pierwszym zawodnikiem na szczycie a drugi prawie minutę po mnie pojawił się Patryk. To właśnie do niego brakło mi 2 sekund ale jemu podium się bardziej należało, ja musze jeszcze na swoje zasłużyć. W bardzo zróżnicowanej stawce tylko dwóch zawodników wjechało szybciej. W sumie już po minięciu mety byłem przekonany, że pierwsze tegoroczne podium w kategorii już mam. Nie pomyliłem się, trzeci zawodnik kategorii podjazd pokonał w czasie o minutę dłuższym a czwarty jechał ponad 32 minuty. Po tej czasówce mam bardzo mieszane uczucia. W gruncie rzeczy nie pojechałem na miarę możliwości ale czas wykręciłem dobry, warunki były bardzo trudne co zazwyczaj mi sprzyja. Ostatnio nie byłem zadowolony ze swojej jazdy, tym razem było już lepiej i od razu widać efekty. Ostatecznie zrealizowałem swoje cele poza tym, że nie wygenerowałem założonych 320 Wat to dobrze rozłożyłem siły, nie zagotowałem się i walczyłem do końca. Cały podjazd obserwowałem wskazania mocy i to mi chyba zaszkodziło. Gdyby miał to być ostatni start w tym sezonie to mógłbym powiedzieć, że sezon mam rozliczony. Kolejne starty które mam nadzieje dojdą do skutku potraktuje podobnie, postawie sobie cele i będę chciał zrealizować. Wyniki na ten moment to sprawa drugorzędna ze względu na to, że przez kilka miesięcy mój organizm nadawał na innych falach i na razie nie wszystkie elementy pasują do siebie i dlatego wole np. skupić się na dobrym rozłożeniu sił, rozgrzewce czy przygotowaniu mentalnym niż myśleć i mówić o wynikach bo to do niczego dobrego nie prowadzi o czym sam miałem już okazje, nie raz się przekonać.