Wpisy archiwalne w kategorii
Szosa
Dystans całkowity: | 176758.50 km (w terenie 619.00 km; 0.35%) |
Czas w ruchu: | 6527:23 |
Średnia prędkość: | 26.84 km/h |
Maksymalna prędkość: | 750.00 km/h |
Suma podjazdów: | 1954597 m |
Maks. tętno maksymalne: | 205 (179 %) |
Maks. tętno średnie: | 198 (101 %) |
Suma kalorii: | 3659879 kcal |
Liczba aktywności: | 2604 |
Średnio na aktywność: | 67.88 km i 2h 31m |
Więcej statystyk |
Trening 42
Środa, 8 maja 2019 Kategoria 50-100, Cube 2019, Samotnie, Szosa, Trening 2019
Km: | 85.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 03:29 | km/h: | 24.40 |
Pr. maks.: | 68.00 | Temperatura: | 13.0°C | HRmax: | 184184 ( 94%) | HRavg | 141( 72%) |
Kalorie: | 1674kcal | Podjazdy: | 1610m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Po wczorajszym treningu przyłożyłem się dużo bardziej do regeneracji bo wiedziałem, że czeka mnie ciężki trening. Zrobiłem także mały eksperyment w kwestii żywienia który spowodował małą redukcję wagi. Był to ostatni dzień przed weekendem w którym pogoda nie miałaby dużego wpływu na jazdę i zamiast treningu tlenowego pojechałem na trening z powtórzeniami na progu FTP. Miałem do wyboru Salmopol i Równice. Wiele względów zdecydowało o tym, że pojechałem na jeden z moich ulubionych podjazdów na którym zawsze jestem w stanie wygenerować lepszą moc. Już po starcie noga podawała dobrze i nawet walka z wiatrem nie była tak uciążliwa. Po drodze zrobiłem trzy krótkie sprinty w 7 strefie mocy i po około 50 minutach dotarłem do podnóża Równicy. Pierwszy, bardzo trudny kilometr podjazdu odpuściłem i wjechałem dużo wolniej niż zwykle. Później ruszyłem mocno i trzymałem dobrą moc, na kostce miałem trochę problemów ale nie wpłynęły one znacznie na dalszą część podjazdu. Po przejechaniu kostki złapałem dobry rytm i starałem się go trzymać do końca, były momenty, że nie byłem w stanie utrzymać założonej mocy i kadencji, na szczęście były one krótkie. Na około 500 metrów do szczytu dogoniłem Marka Adamczyka i wspólnie dojechaliśmy do szczytu. Po 15 minutach zwolniłem i ostatnie 100 metrów pokonałem już lżej. Mimo dużo słabszego początku i końcówki poprawiłem swój czas sprzed 2 tygodni o 15 sekund. Na luzie dojechałem do parkingu i spokojnie zjechałem w dół, do Jaszowca. Na mostku zawróciłem i zacząłem drugie powtórzenie, był ono znacznie równiejsze niż pierwsze. Założoną moc i kadencje utrzymałem do końca powtórzenia. Tym razem brakło około 150 metrów do linii wyznaczającej koniec podjazdu. Zawróciłem zaraz z linią i po raz drugi zjechałem wolnym tempem do Jaszowca. Zawróciłem w tym samym miejscu a powtórzenie rozpocząłem około 100 metrów później niż za poprzednim razem. Byłem w stanie jechać nieco mocniej i było to najlepsze powtórzenie. Idealnie wymierzyłem odcinek i skończyłem powtórzenie dokładnie na linii. Czułem już nogi ale mimo to pojechałem jeszcze na Skibówkę. Początkowo jechałem wolno i dopiero na najtrudniejszym fragmencie chciałem przyśpieszyć. Za późno ruszyłem i dopiero w połowie osiągnąłem dobrą moc którą utrzymałem do końca. Krótka przerwa i zjazd do Jaszowca. Nie skupiałem się na szybkim zjeździe i próbowałem bardziej technicznie zjechać. Nie wyszło to za dobrze i będzie nad czym pracować w najbliższych tygodniach. Później dołożyłem kilka podjazdów i dodatkowe kilkanaście TSS. Do domu wróciłem zmęczony ale zadowolony z treningu. Czeka mnie jeszcze kilka treningów w tym tygodniu. Jestem nawet gotowy zrobić dwa treningi w jeden dzień jeżeli pogoda nie pozwoli na przeprowadzenie jeszcze trzech treningów. Jeden z nich będzie także startem w zawodach.




Informacje o podjazdach:

Moja jazda pod górę wygląda coraz lepiej. Czegoś jeszcze brakuje i nie mogę popadać w przesadny optymizm tylko dalej ciągle pracować. Treningów z podjazdami będzie w najbliższym czasie sporo.




Informacje o podjazdach:

Moja jazda pod górę wygląda coraz lepiej. Czegoś jeszcze brakuje i nie mogę popadać w przesadny optymizm tylko dalej ciągle pracować. Treningów z podjazdami będzie w najbliższym czasie sporo.
Trening 41
Wtorek, 7 maja 2019 Kategoria 0-50, blisko domu, Cube 2019, Samotnie, Szosa, Trening 2019
Km: | 43.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:54 | km/h: | 22.63 |
Pr. maks.: | 55.00 | Temperatura: | 8.0°C | HRmax: | 177177 ( 90%) | HRavg | 138( 70%) |
Kalorie: | 914kcal | Podjazdy: | 880m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Przed wyjazdem na trening zaczęło padać i wyjechałem 30 minut później. Ciemne chmury wisiały w powietrzu i zrezygnowałem z wyjazdu na Przegibek gdzie chciałem przeprowadzić ważniejszą część treningu.
W dalszym ciągu temperatura pozostawia do życzenia i po raz kolejny musiałem skorzystać z cieplejszych ciuchów w których jazda nie jest przyjemna. Już kilka minut po wyjeździe znowu zaczęło padać. Nie przejąłem się tym zbytnio i jechałem dalej. Jako część rozgrzewki zaplanowałem minutową tempówkę. Dojechałem do miejsca w którym chciałem zacząć i ruszyłem mocno. Kilka sekund później po raz pierwszy wypadł bidon. Nie zatrzymywałem się, na moment przestałem kręcić i później ciężko było złapać rytm. Dosyć dobrze pojechałem zaplanowany odcinek co dawało nadzieję na dobry trening. Po kilku minutach spokojnej jazdy wróciłem w miejsce w którym wypadł mi bidon, znalazłem go na poboczu i pojechałem w kierunku podjazdu na którym chciałem zrobić 5 powtórzeń siłowych. Pierwszy raz był na rozpoznanie. Nie dobrałem optymalnego przełożenia i musiałem kilkakrotnie je zmieniać. Konkretne nachylenie w drugiej części podjazdu spowodowało, że musiałem jechać już bardzo mocno. Prawie cały czas jechałem w 5 strefie i byłem z tego zadowolony. Po spokojnym zjeździe ruszyłem na kolejne powtórzenie. Dwa kolejne nie poszły najlepiej i dopiero podczas czwartego a zwłaszcza piątego pojechałem tak jak chciałem i z tych dwóch odcinków jestem najbardziej zadowolony. Podczas zjazdu w dół po raz drugi wypadł mi bidon, na szczęście złapałem go w ostatniej chwili. Drugą część treningu chciałem zrealizować na najdłuższym podjeździe w Jaworzu. Około 10 minutowa spokojna jazda wystarczyła abym wrócił do sił. Po dojeździe na miejsce musiałem zawrócić, nie sądziłem, że będzie to tak trudne. Około minutę czekałem aby wykonać ten manewr. Gdy ruszyłem mocno to znowu bidon wypadł z koszyka. Musiałem się zatrzymać i ponad minutę czekać na ponowny start. Ruszyłem dosyć dobrze, ale później dobrałem zbyt twardy bieg i męczyłem się do końca pierwszego 40 sekundowego sprintu. Odpoczynek w 2 strefie nie pozwolił na całkowity powrót sił i kolejne powtórzenia wykonywałem na coraz większym zmęczeniu. Każdy kolejny sprint wykonywałem na wyższej kadencji i generowałem lepszą moc. Cieszę się, że udało się wszystkie 5 powtórzeń przejechać na dobrej mocy, bez żadnego kryzysu. Chciałbym generować podobną moc na odcinku dwa razy dłuższym i wtedy będę mógł myśleć o rywalizacji na wyścigach gdzie takie krótkie akcenty są ważne. Później trochę mocniej pokonałem zjazd, przeciwny wiatr pomógł, na koniec treningu dołożyłem jeszcze dwa podjazdy. Jechało się całkiem dobrze i mogę być zadowolony. Odczuwałem już zimno i zdecydowałem się na powrót do domu. Nie osiągnąłem założonej liczby TSS ale warunki pogodowe i opóźniony wyjazd spowodowały, że nie miałem już motywacji aby kręcić się w kółko koło domu.





W dalszym ciągu temperatura pozostawia do życzenia i po raz kolejny musiałem skorzystać z cieplejszych ciuchów w których jazda nie jest przyjemna. Już kilka minut po wyjeździe znowu zaczęło padać. Nie przejąłem się tym zbytnio i jechałem dalej. Jako część rozgrzewki zaplanowałem minutową tempówkę. Dojechałem do miejsca w którym chciałem zacząć i ruszyłem mocno. Kilka sekund później po raz pierwszy wypadł bidon. Nie zatrzymywałem się, na moment przestałem kręcić i później ciężko było złapać rytm. Dosyć dobrze pojechałem zaplanowany odcinek co dawało nadzieję na dobry trening. Po kilku minutach spokojnej jazdy wróciłem w miejsce w którym wypadł mi bidon, znalazłem go na poboczu i pojechałem w kierunku podjazdu na którym chciałem zrobić 5 powtórzeń siłowych. Pierwszy raz był na rozpoznanie. Nie dobrałem optymalnego przełożenia i musiałem kilkakrotnie je zmieniać. Konkretne nachylenie w drugiej części podjazdu spowodowało, że musiałem jechać już bardzo mocno. Prawie cały czas jechałem w 5 strefie i byłem z tego zadowolony. Po spokojnym zjeździe ruszyłem na kolejne powtórzenie. Dwa kolejne nie poszły najlepiej i dopiero podczas czwartego a zwłaszcza piątego pojechałem tak jak chciałem i z tych dwóch odcinków jestem najbardziej zadowolony. Podczas zjazdu w dół po raz drugi wypadł mi bidon, na szczęście złapałem go w ostatniej chwili. Drugą część treningu chciałem zrealizować na najdłuższym podjeździe w Jaworzu. Około 10 minutowa spokojna jazda wystarczyła abym wrócił do sił. Po dojeździe na miejsce musiałem zawrócić, nie sądziłem, że będzie to tak trudne. Około minutę czekałem aby wykonać ten manewr. Gdy ruszyłem mocno to znowu bidon wypadł z koszyka. Musiałem się zatrzymać i ponad minutę czekać na ponowny start. Ruszyłem dosyć dobrze, ale później dobrałem zbyt twardy bieg i męczyłem się do końca pierwszego 40 sekundowego sprintu. Odpoczynek w 2 strefie nie pozwolił na całkowity powrót sił i kolejne powtórzenia wykonywałem na coraz większym zmęczeniu. Każdy kolejny sprint wykonywałem na wyższej kadencji i generowałem lepszą moc. Cieszę się, że udało się wszystkie 5 powtórzeń przejechać na dobrej mocy, bez żadnego kryzysu. Chciałbym generować podobną moc na odcinku dwa razy dłuższym i wtedy będę mógł myśleć o rywalizacji na wyścigach gdzie takie krótkie akcenty są ważne. Później trochę mocniej pokonałem zjazd, przeciwny wiatr pomógł, na koniec treningu dołożyłem jeszcze dwa podjazdy. Jechało się całkiem dobrze i mogę być zadowolony. Odczuwałem już zimno i zdecydowałem się na powrót do domu. Nie osiągnąłem założonej liczby TSS ale warunki pogodowe i opóźniony wyjazd spowodowały, że nie miałem już motywacji aby kręcić się w kółko koło domu.





Rozjazd 9
Poniedziałek, 6 maja 2019 Kategoria 0-50, blisko domu, Cube 2019, Samotnie, Szosa
Km: | 31.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:17 | km/h: | 24.16 |
Pr. maks.: | 58.00 | Temperatura: | 7.0°C | HRmax: | 130130 ( 66%) | HRavg | 107( 54%) |
Kalorie: | 332kcal | Podjazdy: | 290m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Drugi dzień odpoczynku z rzędu. Znalazłem trochę czasu i pojechałem rozruszać nogę. Było bardzo zimno, temperatura poniżej 10 stopni w maju nie jest optymalna do jazdy. Pojechałem zupełnie tą sama trasą co dwa tygodnie temu. Nie działo się nic ciekawego, denerwujący był jedynie bardziej wzmożony ruch na drogach przez co musiałem w kilku miejscach się zatrzymać. Pod koniec zrobiło mi się już zimno.




Trening 40
Sobota, 4 maja 2019 Kategoria 100-200, Cube 2019, Samotnie, Szosa, Trening 2019, w grupie
Km: | 164.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 06:33 | km/h: | 25.04 |
Pr. maks.: | 67.00 | Temperatura: | 8.0°C | HRmax: | 179179 ( 91%) | HRavg | 144( 73%) |
Kalorie: | 3373kcal | Podjazdy: | 3260m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Długo czekałem na dzień w którym będę mógł pojechać w góry i zaliczyć kilka podjazdów. Prognoza na weekend nie napawała optymizmem i jedynym dniem w którym możliwa byłaby jazda w miarę sprzyjających warunkach była sobota. Chcąc zaliczyć dobry trening musiałem wyjechać o 6 aby wrócić o rozsądnej porze przed załamaniem pogody jakie miało przyjść wczesnym popołudniem. Temperatura nie zachęcała do wyjścia na zewnątrz, nie chciałem ubierać się na zimowo i wybrałem opcję z mniejszą ilością cieńszych warstw. Po wyjeździe okazało się, że zestaw jest optymalny i nie było mi zimno.
Po raz pierwszy w tym roku wybrałem się na grupowy trening z TwomarkSport. Pod sklepem zjawiło się mało osób i w trzyosobowym składzie ruszyliśmy w kierunku Bielska. Już czułem, że nie jest to mój dzień i męczyłem się strasznie. Przed Straconką dołączyło kilka osób i tempo nieco wzrosło. Podjazd zaczęliśmy wspólnie a z czasem towarzystwo zaczynało się rozjeżdżać. Prawie wszyscy mi odjechali, męczyłem się strasznie a mając w głowie kolejne podjazdy nie próbowałem na siłę gonić reszty. Wtoczyłem się na szczyt i prawie od razu zaczęliśmy zjeżdżać, nie czułem się pewnie i niezbyt odważnie wchodziłem w zakręty. Mimo wszystko był to jeden z szybszych zjazdów tą drogą od kilku lat. Mimo to byłem najwolniejszy i drugi tego dnia podjazd zaczynałem jako ostatni. Dawno nie pokonywałem tego odcinka i zapomniałem jak tam jest stromo. Postanowiłem jechać mocniejszym tempem z trochę wyższą kadencją i dosyć dobrze pokonywałem ten podjazd. Im bliżej końca tym jechałem lepiej. Do rekordu brakowało ale byłem zadowolony, pod koniec gdy dojeżdżaliśmy do płyt zacząłem się zbliżać do dwójki która jechała z przodu. Na szczycie byłem tylko raz, około 5 lat temu i zapomniałem, że te płyty ciągną się przez około 200 metrów. Pogoda nie była zbyt dobra i widoki nie były tak ładne jak przy słonecznej aurze. Po dojechaniu wszystkich osób i chwili przerwy ruszyliśmy w dół. Jechałem dosyć asekuracyjnie i cały zjazd pokonałem bez najmniejszych problemów. Podczas kolejnego postoju zacząłem marznąć, termometr wskazywał niecałe 4 stopnie a na szybki wzrost temperatury nie było co liczyć. Podczas dojazdu do Międzybrodzia Żywieckiego nie mogłem się rozgrzać. Podjazd na Górę Żar nie poszedł mi dobrze. Męczyłem się i nie mogłem złapać odpowiedniego rytmu. Jakoś wjechałem na szczyt przed upływem 30 minut, podjazd nie poszedł dobrze a dodatkowym utrudnieniem był ból lewej nogi który się pojawił podczas jazdy. Na szczycie było trochę cieplej i po krótkim postoju ruszyliśmy w dół. Ubrałem dodatkowo kurtkę by nie zmarznąć na długim zjeździe. Zjazd poszedł lepiej niż podjazd, nie byłem ostatni na dole i to był mały pozytyw. Gdy rozebrałem kurtkę to musiałem gonić resztę. Dogoniłem przed kostką brukową a później zacząłem coraz bardziej czuć nogę. Tempo szło niezłe i miałem problemy by utrzymać się w grupie. Przed Zarzeczem odpadłem i gdyby nie konieczność zatrzymania się przy głównej drodze to nie dojechałbym do grupy. Mocniejsze tempo przed Lipową spowodowało podzielenie grupy, na szczęście byłem w stanie utrzymać się i nie musiałem jechać na maksa. Miałem już odpuścić dalszą część treningu i wrócić do domu. Postanowiłem jechać dalej i sprawdzić jak poradzę sobie z podjazdem na Orle Gniazdo. Podczas krótkiego postoju rozprostowałem nogę i później nie czułem już bólu. Do Szczyrku tempo było dosyć spokojne i mogłem trochę odpocząć. Na Orle wjechaliśmy krótszym ale trudniejszym podjazdem. Podobnie jak pod Nowy Świat jechałem nieco mocniejszym tempem. Z ciekawości chciałem sprawdzić nachylenie na podjeździe i w maksymalnym momencie pokazało 28 %. Poniżej 10 nie spadło na większej części podjazdu. Wjechałem dosyć dobrze, do czasów z ostatnich sezonów nie brakowało tak dużo. Po dosyć dobrym zjeździe, już w mniejszym składzie ruszyliśmy w kierunku Salmopola. Wiało dosyć mocno w twarz więc jechaliśmy wolno. Od wyciągu już każdy jechał swoim tempem. Nie pamiętam kiedy tak spokojnie wjeżdżałem na tą przełęcz. Przed szczytem zaczęło mi się robić ciepło i musiałem rozpiąć bluzę. Na szczycie kolejny krótki postój, kilka osób dojechało i podzieliliśmy się na dwie mniejsze grupki. Nie skupiałem się na szybkim zjeździe ale nie było tak całkiem wolno. Był to kolejny dobry zjazd w tym dniu. Po zjeździe zdecydowałem, że zdejmę trochę ciuchów bo zrobiło się cieplej a jazda w kilku warstwach nie była przyjemna. Jako kolejny podjazd wybrałem Zameczek. Przed dojazdem kolejna niespodzianka, ruch wahadłowy w dwóch miejscach. Po krótkim podjeździe do zapory zatrzymałem się i rozebrałem nogawki i kamizelkę oraz rozpiąłem bluzę. Nogi były tak zagotowane, że z nich parowało. Spodziewałem się lepszej dyspozycji na podjeździe pod Zameczek. Nie pomyliłem się, jechało się całkiem dobrze, w drugiej części podkręciłem nieco tempo i zrzuciłem ząbek niżej aby podjeżdżać na nieco niższej kadencji. Męczyła mnie taka jazda i na samą końcówkę zmieniłem przełożenie na lżejsze i dojechałem do szczytu. Po krótkim podjeździe w kierunku Stecówki znowu się zatrzymałem by ubrać kamizelkę i ruszyłem w kierunku Istebnej. Mało ludzi na drodze spowodowało, że szybko dotarłem na Stecówkę i zjechałem w kierunku Leszczyny. Jako bonus dołożyłem sobie odcinek przez Połom. Już zapomniałem, jakie tam są ścianki. Dosyć dobrze je wjechałem i pomimo drobnej pomyłki i złego skrętu dojechałem tam gdzie chciałem i zjechałem dosyć zanieczyszczoną i zatłoczoną przez pieszych drogą do Zaolzia. Postój w sklepie na uzupełnienie płynów i kalorii trwał dosyć długo ale dzięki temu trochę odpocząłem przed kolejnym podjazdem. Podjazd na Kubalonkę od Istebnej należy do moich ulubionych, udało mi się go wjechać w całkiem dobrym tempie, pomimo spokojnej jazdy szybko byłem na szczycie. Z szybkiego zjazdu nici, musiałem cały czas jechać za samochodem który nie przekraczał 60 km/h i często hamował. Dopiero na ostatniej prostej udało się dokręcić. Odpuściłem dalszą część zjazdu i do ronda dojechałem już w korku. Remont drogi powoduje spore utrudnienia w ruchu i zamiast skręcić w prawo na rondzie i boczną drogą dojechać do ul. Olimpijskiej wjechałem w korek. Jakoś lawirując między samochodami przedostałem się do miejsca w którym mogłem zjechać na boczną drogę. Wpadłem na pomysł aby minąć utrudnienia bocznymi drogami i bezpośrednio dostać się na podjazd pod Tokarnię. Zapomniałem, że droga prowadzi przez hotel i tam spotkały mnie spore utrudnienia. Nie dało się przecisnąć i musiałem spokojnie przejechać ten odcinek. Po skręcie na kostkę nie było wcale lepiej, sporo samochodów zaparkowanych wzdłuż drogi i jadących w obu kierunkach. Dosyć spokojnie dojechałem do drugiej, bardzo wymagającej części podjazdu. Ten podjazd chyba nigdy nie był dla mnie tak wymagający, nie chodziło o trudność ale o ruch pojazdów. Nigdy nie widziałem tam tak dużo samochodów, poruszających się jeden za drugim. Nie wiem co działo się za moimi plecami ale podczas prawie 5 minutowej wspinaczki minęło mnie ponad 20 samochodów zjeżdżających z góry. Musiałem jechać idealnie prostym torem jazdy a i tak znaleźli się tacy którym to przeszkadzało i musieli mnie otrąbić. Na szczycie znowu ulubiona czynność czyli zakładanie kamizelki i zjazd wśród samochodów. Na dole odetchnąłem z ulgą, ze udało się bez przeszkód zjechać i ruszyłem w dalszą drogę. Nie miałem już czasu na kolejny podjazd i skierowałem się w stronę Bielska. Zamiast jechać obwodnicą to władowałem się do zatłoczonego Ustronia i straciłem tam trochę czasu. Dalsza droga już bez przeszkód, dołożyłem kilka podjazdów które pokonałem w dobrym tempie. Na koniec treningu spadło kilka kropel deszczu.
Trening uważam za udany. Nie czułem się dobrze, noga nie podawała jak trzeba, mocy brakowało, pogoda nie należała do moich ulubionych. Kolejny długi trening bez odcięcia prądu jest dobrym prognostykiem przed zbliżającymi się wyścigami. Musze teraz popracować nad podjazdami i wyższymi strefami mocy. Moja dyspozycja na podjazdach nie była najlepsza, czasy są adekwatne do moich odczuć i myślę, że może być tylko lepiej. Mam jeszcze rezerwy w organizmie i przy odpowiednim treningu jestem w stanie zbliżyć się do dyspozycji z poprzednich lat kiedy podjazd był przyjemnością a nie koniecznością i walką o przetrwanie. W najbliższym czasie czekają mnie jeszcze 3 - 4 takie treningi.





Informacje o podjazdach:

Po raz pierwszy w tym roku wybrałem się na grupowy trening z TwomarkSport. Pod sklepem zjawiło się mało osób i w trzyosobowym składzie ruszyliśmy w kierunku Bielska. Już czułem, że nie jest to mój dzień i męczyłem się strasznie. Przed Straconką dołączyło kilka osób i tempo nieco wzrosło. Podjazd zaczęliśmy wspólnie a z czasem towarzystwo zaczynało się rozjeżdżać. Prawie wszyscy mi odjechali, męczyłem się strasznie a mając w głowie kolejne podjazdy nie próbowałem na siłę gonić reszty. Wtoczyłem się na szczyt i prawie od razu zaczęliśmy zjeżdżać, nie czułem się pewnie i niezbyt odważnie wchodziłem w zakręty. Mimo wszystko był to jeden z szybszych zjazdów tą drogą od kilku lat. Mimo to byłem najwolniejszy i drugi tego dnia podjazd zaczynałem jako ostatni. Dawno nie pokonywałem tego odcinka i zapomniałem jak tam jest stromo. Postanowiłem jechać mocniejszym tempem z trochę wyższą kadencją i dosyć dobrze pokonywałem ten podjazd. Im bliżej końca tym jechałem lepiej. Do rekordu brakowało ale byłem zadowolony, pod koniec gdy dojeżdżaliśmy do płyt zacząłem się zbliżać do dwójki która jechała z przodu. Na szczycie byłem tylko raz, około 5 lat temu i zapomniałem, że te płyty ciągną się przez około 200 metrów. Pogoda nie była zbyt dobra i widoki nie były tak ładne jak przy słonecznej aurze. Po dojechaniu wszystkich osób i chwili przerwy ruszyliśmy w dół. Jechałem dosyć asekuracyjnie i cały zjazd pokonałem bez najmniejszych problemów. Podczas kolejnego postoju zacząłem marznąć, termometr wskazywał niecałe 4 stopnie a na szybki wzrost temperatury nie było co liczyć. Podczas dojazdu do Międzybrodzia Żywieckiego nie mogłem się rozgrzać. Podjazd na Górę Żar nie poszedł mi dobrze. Męczyłem się i nie mogłem złapać odpowiedniego rytmu. Jakoś wjechałem na szczyt przed upływem 30 minut, podjazd nie poszedł dobrze a dodatkowym utrudnieniem był ból lewej nogi który się pojawił podczas jazdy. Na szczycie było trochę cieplej i po krótkim postoju ruszyliśmy w dół. Ubrałem dodatkowo kurtkę by nie zmarznąć na długim zjeździe. Zjazd poszedł lepiej niż podjazd, nie byłem ostatni na dole i to był mały pozytyw. Gdy rozebrałem kurtkę to musiałem gonić resztę. Dogoniłem przed kostką brukową a później zacząłem coraz bardziej czuć nogę. Tempo szło niezłe i miałem problemy by utrzymać się w grupie. Przed Zarzeczem odpadłem i gdyby nie konieczność zatrzymania się przy głównej drodze to nie dojechałbym do grupy. Mocniejsze tempo przed Lipową spowodowało podzielenie grupy, na szczęście byłem w stanie utrzymać się i nie musiałem jechać na maksa. Miałem już odpuścić dalszą część treningu i wrócić do domu. Postanowiłem jechać dalej i sprawdzić jak poradzę sobie z podjazdem na Orle Gniazdo. Podczas krótkiego postoju rozprostowałem nogę i później nie czułem już bólu. Do Szczyrku tempo było dosyć spokojne i mogłem trochę odpocząć. Na Orle wjechaliśmy krótszym ale trudniejszym podjazdem. Podobnie jak pod Nowy Świat jechałem nieco mocniejszym tempem. Z ciekawości chciałem sprawdzić nachylenie na podjeździe i w maksymalnym momencie pokazało 28 %. Poniżej 10 nie spadło na większej części podjazdu. Wjechałem dosyć dobrze, do czasów z ostatnich sezonów nie brakowało tak dużo. Po dosyć dobrym zjeździe, już w mniejszym składzie ruszyliśmy w kierunku Salmopola. Wiało dosyć mocno w twarz więc jechaliśmy wolno. Od wyciągu już każdy jechał swoim tempem. Nie pamiętam kiedy tak spokojnie wjeżdżałem na tą przełęcz. Przed szczytem zaczęło mi się robić ciepło i musiałem rozpiąć bluzę. Na szczycie kolejny krótki postój, kilka osób dojechało i podzieliliśmy się na dwie mniejsze grupki. Nie skupiałem się na szybkim zjeździe ale nie było tak całkiem wolno. Był to kolejny dobry zjazd w tym dniu. Po zjeździe zdecydowałem, że zdejmę trochę ciuchów bo zrobiło się cieplej a jazda w kilku warstwach nie była przyjemna. Jako kolejny podjazd wybrałem Zameczek. Przed dojazdem kolejna niespodzianka, ruch wahadłowy w dwóch miejscach. Po krótkim podjeździe do zapory zatrzymałem się i rozebrałem nogawki i kamizelkę oraz rozpiąłem bluzę. Nogi były tak zagotowane, że z nich parowało. Spodziewałem się lepszej dyspozycji na podjeździe pod Zameczek. Nie pomyliłem się, jechało się całkiem dobrze, w drugiej części podkręciłem nieco tempo i zrzuciłem ząbek niżej aby podjeżdżać na nieco niższej kadencji. Męczyła mnie taka jazda i na samą końcówkę zmieniłem przełożenie na lżejsze i dojechałem do szczytu. Po krótkim podjeździe w kierunku Stecówki znowu się zatrzymałem by ubrać kamizelkę i ruszyłem w kierunku Istebnej. Mało ludzi na drodze spowodowało, że szybko dotarłem na Stecówkę i zjechałem w kierunku Leszczyny. Jako bonus dołożyłem sobie odcinek przez Połom. Już zapomniałem, jakie tam są ścianki. Dosyć dobrze je wjechałem i pomimo drobnej pomyłki i złego skrętu dojechałem tam gdzie chciałem i zjechałem dosyć zanieczyszczoną i zatłoczoną przez pieszych drogą do Zaolzia. Postój w sklepie na uzupełnienie płynów i kalorii trwał dosyć długo ale dzięki temu trochę odpocząłem przed kolejnym podjazdem. Podjazd na Kubalonkę od Istebnej należy do moich ulubionych, udało mi się go wjechać w całkiem dobrym tempie, pomimo spokojnej jazdy szybko byłem na szczycie. Z szybkiego zjazdu nici, musiałem cały czas jechać za samochodem który nie przekraczał 60 km/h i często hamował. Dopiero na ostatniej prostej udało się dokręcić. Odpuściłem dalszą część zjazdu i do ronda dojechałem już w korku. Remont drogi powoduje spore utrudnienia w ruchu i zamiast skręcić w prawo na rondzie i boczną drogą dojechać do ul. Olimpijskiej wjechałem w korek. Jakoś lawirując między samochodami przedostałem się do miejsca w którym mogłem zjechać na boczną drogę. Wpadłem na pomysł aby minąć utrudnienia bocznymi drogami i bezpośrednio dostać się na podjazd pod Tokarnię. Zapomniałem, że droga prowadzi przez hotel i tam spotkały mnie spore utrudnienia. Nie dało się przecisnąć i musiałem spokojnie przejechać ten odcinek. Po skręcie na kostkę nie było wcale lepiej, sporo samochodów zaparkowanych wzdłuż drogi i jadących w obu kierunkach. Dosyć spokojnie dojechałem do drugiej, bardzo wymagającej części podjazdu. Ten podjazd chyba nigdy nie był dla mnie tak wymagający, nie chodziło o trudność ale o ruch pojazdów. Nigdy nie widziałem tam tak dużo samochodów, poruszających się jeden za drugim. Nie wiem co działo się za moimi plecami ale podczas prawie 5 minutowej wspinaczki minęło mnie ponad 20 samochodów zjeżdżających z góry. Musiałem jechać idealnie prostym torem jazdy a i tak znaleźli się tacy którym to przeszkadzało i musieli mnie otrąbić. Na szczycie znowu ulubiona czynność czyli zakładanie kamizelki i zjazd wśród samochodów. Na dole odetchnąłem z ulgą, ze udało się bez przeszkód zjechać i ruszyłem w dalszą drogę. Nie miałem już czasu na kolejny podjazd i skierowałem się w stronę Bielska. Zamiast jechać obwodnicą to władowałem się do zatłoczonego Ustronia i straciłem tam trochę czasu. Dalsza droga już bez przeszkód, dołożyłem kilka podjazdów które pokonałem w dobrym tempie. Na koniec treningu spadło kilka kropel deszczu.
Trening uważam za udany. Nie czułem się dobrze, noga nie podawała jak trzeba, mocy brakowało, pogoda nie należała do moich ulubionych. Kolejny długi trening bez odcięcia prądu jest dobrym prognostykiem przed zbliżającymi się wyścigami. Musze teraz popracować nad podjazdami i wyższymi strefami mocy. Moja dyspozycja na podjazdach nie była najlepsza, czasy są adekwatne do moich odczuć i myślę, że może być tylko lepiej. Mam jeszcze rezerwy w organizmie i przy odpowiednim treningu jestem w stanie zbliżyć się do dyspozycji z poprzednich lat kiedy podjazd był przyjemnością a nie koniecznością i walką o przetrwanie. W najbliższym czasie czekają mnie jeszcze 3 - 4 takie treningi.





Informacje o podjazdach:

Trening 39
Czwartek, 2 maja 2019 Kategoria 50-100, blisko domu, Cube 2019, Samotnie, Szosa, Trening 2019
Km: | 52.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:00 | km/h: | 26.00 |
Pr. maks.: | 64.00 | Temperatura: | 14.0°C | HRmax: | 175175 ( 89%) | HRavg | 141( 72%) |
Kalorie: | 962kcal | Podjazdy: | 1040m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Po ostatnich treningach nogi bolały i nie byłem w stanie odpowiednio się zregenerować. Mimo wszystko trzymałem się założeń i pojechałem na pierwszy w tym roku trening z powtórzeniami na progu FTP. Byłem trochę ograniczony czasowo i wyjechałem dopiero przed 17. Warunki do treningu były idealne, niecałe 20 stopni i umiarkowana wilgotność powietrza, wiejący wiatr nie miał dużego znaczenia. Przez Bielsko przejechałem lepiej niż dzień wcześniej. Nie zdołałem przeprowadzić całkowitej zaplanowanej rozgrzewki i z trzech planowanych 30 sekundowych sprintów zrobiłem dwa, za to na dobrej mocy. Czułem, że będzie ciężko ale mocno skupiony dojechałem do Straconki gdzie zacząłem pierwsze powtórzenie. Przed samym podjazdem zaczęło padać. Do początku trudniejszego podjazdu zostało ponad 200 metrów a do miejsca w którym zwykle zaczynam mierzyć czas około 500 metrów. Ruszyłem dosyć mocno i trzymałem dobre tempo do momentu w którym nachylenie wzrosło. Później pojawiły się drobne problemy, nie potrafiłem dobrać odpowiedniego przełożenia i albo przepychałem z kadencją poniżej 80 albo miałem ponad 90. Bez problemów dotrwałem do końca powtórzenia i ostatnie 150 metrów podjazdu wjechałem już na luzie. Pierwsze powtórzenie zwykle jest dla mnie rozpoznawcze i tym razem też tak było. Sądziłem, że nie poszło najlepiej ale nie przejmowałem się tym i rozpocząłem spokojny zjazd do Międzybrodzia. Zjechałem około 3500 metrów od szczytu i przed drugim powtórzeniem przestało padać. Ruszyłem mocno i dalej trzymałem założoną moc i kadencję. Szło dosyć dobrze i na szczycie do końca powtórzenia brakowało jeszcze ponad minutę. Nie miałem za bardzo wyjścia i ostro ruszyłem w dół. Nigdy tak jeszcze nie szalałem na zjeździe i dobrze, że nic nie jechało bo mogłoby być nieciekawie. Było to ciekawe doświadczenie ale przez ten zjazd nie udało się utrzymać założonej mocy i wyszło trochę słabiej niż za pierwszym razem. Po spokojnej drugiej części zjazdu zjechałem do Straconki i zacząłem ostatnie powtórzenie. Nie miałem już problemu z doborem przełożenia i trzymaniem właściwej mocy i kadencji. Wszystko wymierzyłem idealnie i pomimo narastającego zmęczenia trzeci wjazd był najlepszy. Skończyłem na szczycie przełęczy i wygenerowałem dobrą moc. Na zjeździe puściłem klamki ale było sporo samochodów i na końcu musiałem hamować. W sumie dosyć szybko zjechałem i dalej zaczęła się walka z wiatrem. W dosyć dobrym tempie dojechałem do domu. Całkiem dobry trening, nie wiem czy to tylko przebłysk czy wzrost formy. Przekonam się niebawem. Po trzech dobrych treningów przyszedł czas na krótki odpoczynek.




Zaliczone podjazdy:

Czasy podjazdu wyszły całkiem dobre. Na ponad 100 wjazdów na Przegibek od Bielska zanotowałem 5 i 6 wynik. Od drugiej strony też wynik wyszedł niezły. Do lepszych czasów zabrakło kilka sekund.




Zaliczone podjazdy:

Czasy podjazdu wyszły całkiem dobre. Na ponad 100 wjazdów na Przegibek od Bielska zanotowałem 5 i 6 wynik. Od drugiej strony też wynik wyszedł niezły. Do lepszych czasów zabrakło kilka sekund.
Trening 38
Środa, 1 maja 2019 Kategoria 100-200, Cube 2019, No Limited 2019, Samotnie, Szosa, Trening 2019
Km: | 124.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 04:17 | km/h: | 28.95 |
Pr. maks.: | 58.00 | Temperatura: | 16.0°C | HRmax: | 160160 ( 82%) | HRavg | 138( 70%) |
Kalorie: | 1978kcal | Podjazdy: | 810m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Po wtorkowym mocnym treningu wymieniłem łańcuch na nowy i koła na lepsze. Czułem jeszcze nogi i dlatego wybrałem bardziej płaski teren na około 4 godzinny trening. Wyjeżdżając z domu było dosyć chłodno i wiał zimny wiatr. Ubrałem się za ciepło jak na warunki i później się męczyłem z jedną niepotrzebną warstwą. Przejazd przez miasto nie układał się najlepiej. Nie wiem skąd na drogach było tyle samochodów i z ulgą wyjechałem z zatłoczonych ulic Bielska. Jechało się całkiem dobrze pomimo wiatru utrudniającego jazdę. Dobre tempo utrzymałem do Jawiszowic. Później wjechałem na ścieżkę rowerową a dalej walczyłem z dziurami w drodze i większą ilością samochodów. Później doszły do tego problemy z licznikiem i dopiero po kilkunastu minutach się z tym wszystkim uporałem. Dobrze się jechało aż do Jaworzna gdzie skręciłem o jedną drogę za wcześnie i trafiłem na krótki odcinek bardzo zniszczonej drogi. Później trafiłem na wiatr wiejący idealnie w plecy i mogłem jechać nieco szybciej. Pomimo regularnego jedzenia i picia nogi pracowały coraz gorzej i zaczynałem się męczyć. Silny i zmieniający kierunek wiatr nie ułatwiał zadania, gdzie mogłem to korzystałem ze ścieżki rowerowej, ogólnie nazbierało się ponad 30 kilometrów tego typu drogą. Za Oświęcimiem trafiłem na otwarty sklep i napełniłem bidony. Dalej trzymałem niezłą moc ale jakoś nie jechałem zbyt szybko. Nogi były już bardzo zmęczone i z ulgą dojechałem do szczytu ostatniego podjazdu i czekał mnie upragniony rozjazd. Dobry trening zaliczony, pomimo gorszego dnia i słabych nóg w drugiej części trasy jestem zadowolony. Czegoś jeszcze brakuje aby cieszyć się jazdą w stu procentach.




Trening 37
Sobota, 27 kwietnia 2019 Kategoria 0-50, blisko domu, Cube 2019, Samotnie, Szosa, Trening 2019
Km: | 30.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:09 | km/h: | 26.09 |
Pr. maks.: | 51.00 | Temperatura: | 9.0°C | HRmax: | 184184 ( 94%) | HRavg | 145( 74%) |
Kalorie: | 647kcal | Podjazdy: | 340m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Po dwóch całkowicie wolnych od roweru dniach przyszła kolej na sprawdzenie możliwości. Przez niepewną pogodę pojechałem po raz kolejny w kierunku Jaworza. Po ponad 10 minutach rozgrzewki z bardzo wysokim tętnem ruszyłem mocniej. Trzy minutowe zrywy przedzielone minutowym odpoczynkiem dały mi nieźle w kość. Następnie 10 minut luźnej jazdy i pierwsza, najdłuższa próba. Ruszyłem dosyć mocno i trzymałem stałą moc przez 3 minuty, później troch podkręciłem tempo i do końca wytrzymałem mocną jazdę. Udało się wygenerować lepszą moc niż 4 tygodnie temu. Dosyć mocno odczuwałem zmęczenie i przenikliwe zimno które przyszło po kilku ciepłych dniach. Po kolejnych 10 minutach luźnej jazdy przyszła kolej na kolejny mocniejszy zryw. Przez minutę generowałem moc zbliżoną do tej która udało się utrzymać w czasie 5 minutowej jazdy na maksa. Okres luźniejszej jazdy był tym razem krótszy i trwał 5 minut. Ważną próbę na minutę zacząłem zbyt lekko. Dobrałem też trochę twardszy bieg i utrzymywałem kadencje poniżej 80. Na sam koniec dałem z siebie tyle ile mogłem i poprawiłem swój najlepszy wynik. Jest to symboliczna różnica, ale takiej wartości jeszcze w tym czasie nie wygenerowałem. Pozwoliłem sobie na dłuższy odpoczynek przed najbardziej nielubianą i najsłabszą pod względem wyników próbą. Gdy byłem już gotowy to ruszyłem znowu zbyt lekko ale szybko osiągnąłem maksymalną moc którą utrzymałem do końca testu. Byłem pewien, że wynik wyszedł słaby i dlatego też wykonałem dwie kolejne próby. Wyniki wyszły zbliżone. Na koniec już luźnym tempem wróciłem do domu. Pod koniec zaczęło kropić i cieszę się, że przejechałem na sucho. Po analizie wyników stwierdziłem, że jest nieźle, poprawiłem swój wynik zarówno na minutę i jak się okazało na 15 sekund, pomimo wcześniejszych obaw. Wynik w czasie 5 minut jest niemal identyczny jak równo rok temu a moja waga także jest podobna. To dobrze wróży przed testem FTP. Noga podawała całkiem dobrze i okres odpoczynku dobrze mi zrobił. Może zaobserwuje nie tylko lepsze wartości na liczniku ale i lepszą dyspozycje na trasie. Mam nadzieje, że pogoda pozwoli na przeprowadzenie testu na podjeździe, jest to plan minimum. Jak aura pozwoli to zaliczę także kilka dodatkowych podjazdów.








Trening 36
Środa, 24 kwietnia 2019 Kategoria 50-100, Cube 2019, No Limited 2019, Samotnie, Szosa, Trening 2019
Km: | 55.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:51 | km/h: | 29.73 |
Pr. maks.: | 59.00 | Temperatura: | 19.0°C | HRmax: | HRavg | 135( 69%) | |
Kalorie: | 740kcal | Podjazdy: | 380m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Kolejny dzień który zmusił mnie do myślenia, czy dalsze bawienie się w kolarstwo ma sens. Od samego rana nic mi nie wychodziło. Dzień wcześniej nie znalazłem czasu na jakikolwiek trening i musiałem zmieścić się w 2 godzinach. Po ostatniej jeździe nie zmieniłem kół i musiałem tylko napompować szytki. Z tyłem poradziłem sobie bezproblemowo a przy pompowaniu przodu miałem duży problem który skończył się urwaną końcówką wentyla przy minimalnym dopuszczalnym ciśnieniu. Powietrze trzymało wiec oprócz uszczelniacza i klucza do wentyli wziąłem również dętkę z wykręcanym zaworem. Pogoda była dobra, ciepło i silny zmieniający kierunek wiatr. Idealny dzień na test kół w wietrznych warunkach. Po wyjeździe z domu szwankować zaczęła opaska tętna. Trzymałem się stref mocy i nie miało to dla mnie dużego znaczenia. Po kilkunastu minutach opaska zaczęła działać jak należy. Jazda z bocznym wiatrem do Skoczowa była ciekawym przeżyciem. Przy mocniejszych podmuchach ciężko było utrzymać rower w linii prostej. Na jednym z krótkich podjazdów przed Skoczowem podczas zmiany przełożenia podbiło mi rower na wyrwie i łańcuch zamiast spaść na małą tarcze z przodu spadł poza zębatkę. Musiałem się zatrzymać i nałożyć go ręcznie. Nie zabrałem jednorazowych rękawiczek i musiałem skorzystać z ręcznika papierowego i lekko pobrudziłem sobie rękę. Wymusiło to dalszą jazdę z rękami na klamkach, aby nie pobrudzić owijki. W Skoczowie skręciłem w lewo na Ustroń i zaczęła się zabawa. Im bliżej Ustronia tym bardziej wiało. Trzymałem się 2 strefy mocy, momentami jechałem w 3 strefie i tak dojechałem do Polany gdzie skręciłem na Centrum. Jazda z wiatrem byłaby bardzo przyjemna gdyby nie fakt, że musiałem co chwile hamować i zwalniać. Aby trzymać założoną moc to musiałem jechać ponad 40 km/h. Momentami było to nawet 50 km/h. Koła niosły niesamowicie pomimo niższego ciśnienia. Od Skoczowa już nie było tak łatwo, odpuściłem mocniejszą jazdę na podjazdach i względnie dobrym tempem przejechałem najtrudniejszy odcinek z kilkoma podjazdami. Na dłuższym zjeździe odczepił się czujnik z miernika mocy i musiałem się zatrzymać. Na początku nie mogłem zlokalizować problemu ale później szybko go naprawiłem. Do domu wróciłem już bez problemów, ostatnie 5 minut to tradycyjny rozjazd w 1 strefie. Trening był dobry pomimo różnych problemów które wpłynęły na jazdę, od problemów technicznych: z szytką, łańcuchem i miernikiem mocy, przez wpływający na jazdę wiatr po dużą liczbę pojazdów i pieszych powodującą dużą ilość gwałtownych manewrów. Po tym treningu i dwóch pełnych dniach bez roweru mam zamiar wyznaczyć aktualne moce na 5 minut, minutę i 15 sekund a także nową wartość progu FTP. Może pogoda pozwoli przeprowadzić testy w naturalnych warunkach. Jak się nie uda to skorzystam z trenażera.




Rozjazd 7
Poniedziałek, 22 kwietnia 2019 Kategoria 0-50, blisko domu, No Limited 2019, Samotnie, Szosa
Km: | 31.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:15 | km/h: | 24.80 |
Pr. maks.: | 65.00 | Temperatura: | 15.0°C | HRmax: | 133133 ( 68%) | HRavg | 109( 55%) |
Kalorie: | 337kcal | Podjazdy: | 320m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Kolejny wiosenny dzień. Po 16 wyjechałem na krótką przejażdżkę. Było na tyle ciepło, że nie ubierałem nawet rękawków i pojechałem na krótko. Jechałem niemal dokładnie tą samą trasą co w piątek tylko w innych warunkach wietrznych. Pierwsza cześć trasy była z wiatrem wiejącym w plecy. Pomimo luźnego kręcenia szybko znalazłem się w Skoczowie. Po skręcie w lewo wiatr był już boczny i było coraz ciężej. Prawdziwa jazda zaczęła się dopiero po przekroczeniu ekspresówką i skręcie w lewo. Silny wiatr plus połatana i nierówna nawierzchnia to był prawdziwy test bojowy dla kół. Dobrałem odpowiednie przełożenie i trzymałem się 1 maksymalnie 2 strefy mocy. Na podjeździe musiałem dać z siebie więcej i włożyć trochę wysiłku. Wjechałem dosyć spokojnie i dalsza, pagórkowata część trasy nie sprawiła zbyt dużych problemów. Noga podawała dużo lepiej niż wczoraj i nawet podjazdy nie były dużym utrudnieniem. Czas szybko zleciał i po 75 minutach jazdy byłem już w domu.




Trening 35
Niedziela, 21 kwietnia 2019 Kategoria 50-100, Cube 2019, No Limited 2019, Samotnie, Szosa, Trening 2019
Km: | 61.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:20 | km/h: | 26.14 |
Pr. maks.: | 64.00 | Temperatura: | 15.0°C | HRmax: | 176176 ( 90%) | HRavg | 136( 69%) |
Kalorie: | 1006kcal | Podjazdy: | 900m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Po wczorajszym bardzo mocnym treningu nie byłem w stanie się zregenerować. Wyjechałem na wyczyszczonym rowerze z karbonowymi kołami, w najlepszej możliwej konfiguracji i chciałem sprawdzić się na podjeździe na Równice. Od początku jazdy było na tyle ciepło, że wyjechałem w letnim stroju i rękawkach. Jechało się bardzo ciężko, co prawda było pod wiatr ale nie na tyle silny żebym tak się męczył. Do Ustronia dojechałem przez Górki i Lipowiec. Na podjazdach przyśpieszałem ale nie mogłem złapać odpowiedniego rytmu. W niezbyt dobrym czasie dojechałem do podnóża podjazdu. Tam chwila przerwy, zdjąłem rękawki i ruszyłem dosyć mocno pod górę. Jechało się bardzo ciężko, starałem się jechać z równą mocą i to nawet wychodziło. Spodziewałem się lepszej dyspozycji na podjeździe, nie sądziłem, że tak będę kaleczył jazdę pod górę. Trzymając stałą moc nie byłem w stanie jechać szybciej. Czas szybko umykał i już w połowie podjazdu wiedziałem, że jest to najgorszy wjazd od prawie 3 lat. Utrzymałem równą moc do końca podjazdu. Niewiele brakło abym nie zmieścił się w 20 minutach. Po dojeździe do schroniska postanowiłem wjechać jeszcze na Skibówke. Początek to wymijanie pieszych a koniec to żałosna próba utrzymania się na rowerze. Czułem się jakbym miał worek kamieni na plecach. Dałem z siebie więcej niż na całym wcześniejszym podjeździe. Zatrzymałem się na szczycie wśród tłumu ludzi. Doszedłem do siebie, ubrałem się na zjazd i chcąc już ruszać zauważyłem, że tylne koło się nie obraca. Przed podjazdem nie sprawdziłem ułożenia hamulca i okazało się, że cały czas tarł o obręcz. Dobrze, że nic się nie stało a ja miałem dodatkowe obciążenie które zamieniło przyjemność z podjeżdżania w męczarnie. Na zjeździe też koła się nie sprawdziły, musiałem cały czas jechać wolno za samochodami, gdy zrobiło się pusto to walczyłem z podmuchami wiatru a na dokręcanie nie miałem ochoty wiec cały zjazd był słaby i wolny. Powrót do domu już bez przekonania, byłem zły na to, że znowu czas podjazdu nie był adekwatny do włożonych sił i aktualnych możliwości. Nie byłem w stanie jechać dobrym tempem a nogi nie pracowały jak należy. Był to pierwszy od dawna trening z którego nie mogę być zadowolony. Inną sprawą jest, że obciążenie treningowe w ostatnim tygodniu było zbyt duże dla mnie i dobrze, że teraz mam kilka spokojniejszych dni a więcej na temat aktualnej formy dowiem się za tydzień po teście FTP.



Informacje o podjazdach:




Informacje o podjazdach:
