Piotr92blog rowerowy

informacje

baton rowerowy bikestats.pl

Znajomi

wszyscy znajomi(13)

wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy PiotrKukla2.bikestats.pl

linki

Wpisy archiwalne w kategorii

Szosa

Dystans całkowity:176758.50 km (w terenie 619.00 km; 0.35%)
Czas w ruchu:6527:23
Średnia prędkość:26.84 km/h
Maksymalna prędkość:750.00 km/h
Suma podjazdów:1954597 m
Maks. tętno maksymalne:205 (179 %)
Maks. tętno średnie:198 (101 %)
Suma kalorii:3659879 kcal
Liczba aktywności:2604
Średnio na aktywność:67.88 km i 2h 31m
Więcej statystyk

Roztrenowanie 1

Środa, 3 października 2018 Kategoria 50-100, blisko domu, Samotnie, Szosa
Km: 52.00 Km teren: 0.00 Czas: 02:01 km/h: 25.79
Pr. maks.: 54.00 Temperatura: 11.0°C HRmax: 164164 ( 84%) HRavg 126( 64%)
Kalorie: 842kcal Podjazdy: 660m Sprzęt: Triban 5 Aktywność: Jazda na rowerze
Sezon startowy się skończył, przyszedł październik co oznacza, że zaczął się okres roztrenowania. Bardzo lubię ten czas bo wtedy jeżdżę według samopoczucia i bardziej skupiam się na czerpaniu przyjemności z jazdy niż trenowaniu. W tym roku mam też dużo obowiązków w pracy i czasu oraz sił na jazdę jest nieco mniej.
Poranek dosyć chłodny i czekałem do 9 aż temperatura podskoczyła do 10 stopni. Nie planowałem żadnej konkretnej trasy i jechałem z myślą o około 2 godzinnej trasie. Już na początek skierowałem się na Jaworze by minąć utrudnienia na ul. Cieszyńskiej. Kilka pagórków dało mi nieźle w kość, męczyłem się strasznie, mimo to nie zawróciłem i pokonywałem kolejne wzniesienia. Z czasem się rozkręciłem i jechało się lżej, w drugiej części trasy wiatr też był sprzyjający i po dokładnie 2 godzinach wróciłem do domu. Pogoda typowo jesienna, wietrznie, pochmurno i niezbyt ciepło.



Rajcza Tour 2018

Sobota, 29 września 2018 Kategoria 50-100, Samotnie, Szosa, w grupie, Wyścig
Km: 76.00 Km teren: 0.00 Czas: 02:49 km/h: 26.98
Pr. maks.: 67.00 Temperatura: 9.0°C HRmax: HRavg
Kalorie: 1916kcal Podjazdy: 1710m Sprzęt: Agree GTC SL Aktywność: Jazda na rowerze
Ostatni wyścig w tym sezonie będący idealnym podsumowaniem całego długiego sezonu. Przygotowany byłem bardzo dobrze, motywacja też na wysokim poziomie. Sprzęt był sprawdzony, na każdym treningu jeździłem na startowym rowerze i nic się nie działo, nawet wtedy gdy generowałem bardzo dużą moc.
Przed startem miałem kilka dylematów, m.in. jak się ubrać. Ostatecznie dopasowałem ubiór i sprawdziłem na szybko rower. Na starcie ustawiłem się blisko czuba, oczywiście kilka osób musiało wcisnąć się na sam przód. Po starcie jadąc wąską drogą udało mi się utrzymać pozycje ale gdy zrobiło się szerzej to sporo osób z tyłu przedostało się do przodu i straciłem. Trzymałem się około 20-30 miejsca cały czas, trochę straciłem ale później znowu zyskałem ale z przodu było kilku słabszych zawodników i po skręcie w prawo na wąską dróżkę zawodnicy będący z samego przodu narzucili mocne tempo, zaczęło się powoli blokować i już miałem problem z znalezieniem odpowiedniego toru jazdy, wrzuciłem największą koronkę na kasecie ale i to nie pomogło, stanąłem i poleciałem na lewą stronę, warstwa ciuchów ochroniła mnie przed szlifami, skończyło się na obolałym nadgarstku, biodrze i zdartym kolanie. Motywacja do jazdy spadła do minimum, przyjechałem walczyć o czołowe lokaty a już na początku wyścigu same problemy. Ten upadek to była moja wina, nie lubię takich sytuacji na wyścigach a dokładając to jeszcze mój uraz po niedawnych kraksach to nie jestem jakoś bardzo zdziwiony tym co się stało. Oczywiście na rower wsiąść się nie dało, miałem kilka różnych myśli w głowie, jedną z nich była rezygnacja ale chciałem ukończyć wszystkie tegoroczne imprezy z tego cyklu więc walczyłem dalej, dużych szans na dogonienie najlepszych nie było i myślałem żeby przeczekać najgorszy moment i ruszyć z samego dołu za ostatnimi zawodnikami. Widziałem, że jazda na rowerze nie była możliwa więc tak jak około 40 innych osób miałem kilkuminutowy spacer. Później jak już ruszyłem to jeszcze musiałem ustawić tylne koło, przy upadku zacisk się poluzował i koło nie było dostatecznie dokręcone. Trwało to krótko i na szczyt wjechałem już w dobrym tempie. Po szybkiej analizie sytuacji i trudnym technicznie zjeździe na którym kilka osób sprawdzało miękkość trawy na przydrożnej łące zaczął się dopiero wyścig. Nie wiem ile miałem straty do czołówki ale szybko udało się stworzyć fajną 4 osobową grupkę i jechać równym mocnym tempem. Cała nasza czwórka powinna naciskać na czołówkę przy normalnym początku wyścigu, mijaliśmy kolejnych zawodników, czasami ktoś łapał koło ale raczej nie na długo. Po mocno pokonanym podjeździe w kierunku Słowacji było nas chyba 6 i tak tez gnaliśmy w dół. Początkowo mocowałem się z tylną przerzutka, nie chciała zrzucić na sam dół i musiałem się namęczyć by nie zostać z tyłu. Dobra jazda spowodowała, że dogoniliśmy kolejną grupę i dalej dyktowaliśmy tempo. Na podjeździe przed Zwardoniem wyszedłem na czoło i rozerwałem grupę na tyle, że zostało nas 6 osób a z tyłu nadjechał Błażej Wojciechowski który też stracił na pierwszym podjeździe. Chciałem się za nim złapać i byłoby to możliwe, ale przy pierwszym bardzo mocnym naciśnięciu na pedały pękła mi spinka łańcucha. Odechciało mi się już wszystkiego, na początek musiałem obrócić rower i byłem w trochę niedogodnym miejscu. Nie wpadłem na to by podejść na znajdujące się 200 metrów dalej wypłaszczenie. W torebce podsiodłowej miałem spinkę, ale na samym dole i żeby ją wyciągnąć to musiałem wyjąć, m.in. dwie dętki. Też nie szło to jak powinno i z pozoru prosta czynność zabrała mi kilkadziesiąt sekund. Spinka oczywiście mi wypadła, jedna wpadła do leżącej rękawiczki a druga wbiła się w blok. Nadjechał najpierw Sebastian i zatrzymał się by mi pomóc, po chwili zatrzymał się Andrzej i poratował mnie spinką. Szybko spiąłem ale pojawił się problem z przednią przerzutką. Poluzowała się śrubka i jeszcze musiałem dokręcić przerzutkę. Sebastian pojechał a ja zorientowałem się, że nie zrzuca mi na małą tarczę, popuściłem linkę odrobinę za mocno i mogłem jechać. Przy okazji znalazłem nową spinkę i część pękniętej starej odbijającą się w słońcu. Byłem pewien, że jestem już ostatni, na postoju straciłem aż 15 minut,ja już tak mam, że na pozornie proste do usunięcia awarie zajmują mi zbyt dużo czasu. Powinienem już dojść do wprawy i robić to dużo szybciej. Ruszyłem już tylko w celu przejechania całej trasy, bez walki o cokolwiek. Byłem obolały i ciężko się jechało. Tętno wysokie a dobrej mocy już nie było, walczyłem z przednią przerzutką, by wrzucić na dużą tarczę musiałem jechać z tyłu na 2-3 zębatce od dołu. Zacząłem doganiać zawodników ale straty były ogromne. Po wjeździe na pierwszy podjazd kończący rundę podkręciłem tempo, na pewno jechałem dużo słabiej niż najlepsi ale i tak sporo szybciej niż zawodnicy których mijałem. Moja jazda trochę przypominała slalom. Po przekroczeniu linii mety mocowałem się znowu z przednią przerzutką i tak na każdym kolejnym zjeździe. Za bufetem zobaczyłem za sobą motocykl, co oznaczało, że pierwsi zawodnicy są już na drugiej rundzie. Przez te problemy z przerzutką jechałem wszystkie podjazdy bardzo mocno a na zjazdach traciłem sporo. Po wjechaniu na główną drogę w kierunku Zwardonia już zostałem zdublowany. Na zjeździe dwójka najlepszych zawodników jechała bardzo spokojnie i dlatego razem z nimi dojechałem do ronda ale nie byłem w stanie złapać koła po przyśpieszeniu za rondem i tylko widziałem jak się oddalają. Wyczekiwałem na moment kiedy dogoni mnie grupka pościgowa lub jakiś samotny zawodnik ale się nie doczekałem. Pilnowałem mocy i moje tempo było podobne na dwóch ostatnich rundach. Na drugim okrążeniu na jednym podjeździe zostałem minimalnie przyblokowany ale i tak to nic nie zmieniło. Bardzo mało piłem ale przez ostatnie kilka dni solidnie się nawadniałem i raczej nie wpłynęło to na moją dyspozycję. Najwięcej osób mijałem na podjazdach, nie miałem możliwości jechać z kimś chociaż przez moment bo na każdym podjeździe miałem taką przewagę, że na zjazdach nikt do mnie nie dojeżdżał. Przed wjazdem na ostatnie okrążenie dopingowano mnie jakbym już finiszował. Fajne uczucie ale musiałem się jeszcze męczyć na jednym okrążeniu. Krótko po wjechaniu na rundę zobaczyłem Jas-Kółkę na poboczu z rowerem. Zatrzymałem się i okazało się, że Maciek też urwał łańcuch i nie miał jak go spiąć. Dałem mu skuwacz i ruszyłem dalej, jadąc wąską dróżką nagle za zakrętem pojawili się dwaj kibice chcący wspomóc kolarzy napojem izotonicznym. Miałem ochotę sięgnąć ale czekało mnie jeszcze 20 minut jazdy. Przedostatni podjazd już poszedł mi słabo, wyprzedziłem kilka osób ale nie miałem już takiej przewagi i na zjeździe mnie dogoniła kilku osobowa grupka. Odpocząłem chwilę z tyłu i na ostatniej pozycji wjechałem na ostatni podjazd do mety. Szło ciężko, nie zamierzałem jechać na maksa, co prawda bez problemu odjechałem od grupki i wyprzedziłem jeszcze jedną osobę ale na metę wjechałem bez finiszu i żadnego uczucia zmęczenia. Po wjechaniu na metę długo nie stałem i ruszyłem w kierunku Rajczy. Trasa wyścigu była fajna, ciekawa tylko na początku został popełniony błąd, wcześniejszy start ostry załatwiłby sprawę, narzucenie bardzo mocnego tempa niebyłoby problemem a rozciągnięcie stawki rozwiązało by problem zatoru na podjeździe. Kolejny wyścig który nie potwierdził mojej obecnej formy. Chyba trzeba już kończyć ten bardzo nie szczęśliwy dla mnie sezon.
W nagrodę za poświecenie w tym roku odebrałem nagrody za 3 miejsce w Generalce Górskiej, 3 miejsce w Klasyfikacji punktowej oraz wraz z drużyną 2 miejsce w Klasyfikacji Drużynowej. Pod tym względem był to dobry rok, na wyciągnięcie konkretnych wniosków przyjdzie jeszce czas ale ten sezon nie był dla mnie całkiem udany.

Sprawdzenie

Piątek, 28 września 2018 Kategoria 0-50, blisko domu, Samotnie, Szosa
Km: 12.00 Km teren: 0.00 Czas: 00:33 km/h: 21.82
Pr. maks.: 40.00 Temperatura: 16.0°C HRmax: 172172 ( 88%) HRavg 126( 64%)
Kalorie: 237kcal Podjazdy: 130m Aktywność: Jazda na rowerze
Krótka jazda w celu sprawdzenia sprzętu i małe przepalenie nogi. Trasę wybrałem nie najlepszą i jazda była bardzo nierówna i nie efektywna. Po krótkiej rozgrzewce zrobiłem odcinek 30 sekundowy. Trzymałem dobrą moc i wysoką kadencję przez cały czas, później odpuściłem ale tętno było dzisiaj wysokie, chyba już poziom adrenaliny podskoczył do maksimum. Później zrobiłem pętlę wokół lotniska i to był slalom pomiędzy, pieszymi, rolkarzami, psami i rowerzystami. Dalej nie było lepiej. Na drugim sprincie musiałem uważać na samochody, pieszych i jechałem tym razem na niskiej kadencji ze słabą mocą. Nie wyszło tak jak chciałem ale dalej zrobiłem sobie nieplanowany krótki sprint będący imitacją finiszu na stromym podjeździe i wyszła super moc. Na koniec trafiłem na roboty drogowe na ul. Dębowiec i bardzo wolno udało się przejechać w kierunku Wapienicy. Później trochę szybszej jazdy i do domu. Jutro potrzebna mi jest masa szczęścia, noga jest mocna, motywacja bardzo duża, sprzęt przygotowany do wyścigu, trasa odpowiada moim predyspozycjom, swoje dołoży też pogoda ale jakoś dam radę.

Trening 104

Środa, 26 września 2018 Kategoria 50-100, Samotnie, Szosa, Trening 2018
Km: 52.00 Km teren: 0.00 Czas: 01:52 km/h: 27.86
Pr. maks.: 53.00 Temperatura: 11.0°C HRmax: 168168 ( 86%) HRavg 126( 64%)
Kalorie: 787kcal Podjazdy: 290m Sprzęt: Agree GTC SL Aktywność: Jazda na rowerze
Nie wiem jak udało mi się znaleźć czas na trening. Głównym celem tej jazdy był test nowej przerzutki. Warunki pogodowe już typowo jesienne i po raz pierwszy od dawna zdecydowałem się na jazdę w nogawkach. Podobnie jak w ostatnich dniach mocno wiało, wiatr dawał się we znaki zwłaszcza w pierwszej części trasy. Później trudnością były wąskie, nierówne, pełne żwiru i ciasnych zakrętów drogi.
Jechałem cały czas spokojnym tempem, na krętym odcinku wśród stawów poćwiczyłem wchodzenie w zakręty na dużej prędkości, tylko kilka razy musiałem zwalniać do zera a tak udawało się dobrze przejechać ten techniczny odcinek. Na koniec kilka podjazdów na których czułem moc pod nogą ale nie szarpałem się i równym rytmem pokonywałem kolejne wzniesienia. Przerzutka działa bardzo bobrze, jeszcze mała regulacja i będzie idealnie.

Trening 103

Niedziela, 23 września 2018 Kategoria 50-100, Samotnie, Szosa, Trening 2018
Km: 78.00 Km teren: 0.00 Czas: 02:48 km/h: 27.86
Pr. maks.: 61.00 Temperatura: 13.0°C HRmax: 168168 ( 86%) HRavg 131( 67%)
Kalorie: 1310kcal Podjazdy: 940m Sprzęt: Agree GTC SL Aktywność: Jazda na rowerze
Chciałem dzisiaj pojeździć w grupie ale rano nie mogłem wstać o odpowiedniej porze i pozostał mi kolejny indywidualny trening. Pogoda od wczoraj nie uległa znaczącej zmianie, było zimno, pochmurno i wietrznie. Nie planowałem jazdy po górach i zamierzałem dojechać do Wisły i wrócić. Jechałem równym tempem walcząc z wiatrem. Z każdą chwilą noga podawała lepiej. Po dojeździe do Wisły już myślałem o jakimś podjeździe. Na pierwszą myśl przyszła mi Kubalonka. Za rondem pojawiły się utrudnienia, jakieś zwężenie, ruch wahadłowy i spory korek. Zawróciłem i skierowałem się w kierunku Malinki. Za skocznią trochę podkręciłem tempo, gdy zaczął się podjazd na Salmopol to jechałem już dosyć mocno. Cały podjazd wjechałem równym tempem i z dobrym czasem zameldowałem się na szczycie. Temperatura poniżej 10 stopni nie zachęcała do dłuższego postoju. Ubrałem dodatkową warstwę odzieży i wolno zjechałem w dół. Przejazd przez Szczyrk był sprawny, Orle Gniazdo dzisiaj nie było dostępne, tak nie miałbym na nie czasu. W Bielsku zaliczyłem jeszcze kilka pagórków i z kilku minutowym opóźnieniem skończyłem trening. Trening był taki jak najbardziej lubię, spokojny, bez napinki, z podjazdem. Brakowało mi tego w tym roku, stąd moja gorsza dyspozycja w górach. Najbliższy tydzień będzie spokojny, luźne jazdy i magazynowanie sił na weekend.



Trening 102

Sobota, 22 września 2018 Kategoria 50-100, Samotnie, Szosa, Trening 2018
Km: 80.00 Km teren: 0.00 Czas: 03:11 km/h: 25.13
Pr. maks.: 60.00 Temperatura: 13.0°C HRmax: 181181 ( 92%) HRavg 140( 71%)
Kalorie: 1552kcal Podjazdy: 1370m Sprzęt: Agree GTC SL Aktywność: Jazda na rowerze
Początek weekendu przyniósł gwałtowną zmianę pogody. Z moimi problemami adaptacja do takich warunków jest utrudniona. Nie planowałem jakiegoś konkretnego treningu, miałem problem z ubiorem i ubrałem się trochę za ciepło. Przez ostatnie dni walczyłem z przeziębieniem i zbyt zachowawczy ubiór nie był najlepszym pomysłem.
Nie miałem zbyt dużej ilości czasu na trening i wyjechałem później niż myślałem. Jak zwykle jechałem w takim kierunku by wracać z wiatrem. Noga dobrze podawała i już po chwili myślałem o zaliczeniu jakiegoś podjazdu. Kierowałem się w kierunku Czech i jednego z nowych dla mnie podjazdów. Jak dojechałem do Ustronia to zweryfikowałem plan i skierowałem się na moją ulubioną Równicę. W centrum miasta spore utrudnienia ale jakoś się przedarłem. Podjazd zacząłem z marszu, bez postoju i już po pierwszej stromiźnie gotowałem się. Ubranie bluzy nie było najlepszym pomysłem. Cały podjazd jechałem bardzo równym tempem, z równą mocą i trzymając wysoką kadencję. Nie pamiętam kiedy jechałem po raz ostatni z taką kadencją pod górę. Zwykle miałem problem z utrzymaniem kadencji powyżej 85. Po wjeździe na górę od razu zawróciłem, ludzi było dosyć sporo i pchanie się w kierunku schroniska nie miało sensu. Na zjeździe nie czułem się pewnie i dlatego zjeżdżałem dosyć wolno aż do Jaszowca skąd ruszyłem w kierunku Dobki. Drugim celem na ten dzień była Tokarnia. Chciałem pojechać na tyle ile mogłem i tak też zacząłem podjazd. Na początku trochę przyblokował mnie samochód i trochę wytraciłem prędkości ale na największej stromiźnie trzymałem mocne tempo. Na wypłaszczeniu nie popuściłem a na końcu dałem z siebie już absolutnie wszystko. Zagotowałem się konkretnie, wykręciłem niezłą moc i całkiem dobry czas. Do najlepszych brakuje ale wśród „amatorów” jestem w czołówce. Trochę odsapnąłem na szczycie i zjazd w dół do Wisły. Zjazd nie należał do przyjemnych, wymijanie żwiru i masy pieszych nie było łatwe. Na kostce brukowej dodatkowo lawirowałem pomiędzy zaparkowanymi na całej długości drogi samochodami. Miałem jechać na Salmopol ale widząc co się dzieje na głównej drodze zawróciłem i wjeżdżałem od drugiej strony na Tokarnię. Kusił mnie podjazd kostką do samej góry, ale perspektywa zjazdu po kostce skutecznie mnie odwiodła od tego pomysłu. Po zjeździe z kostki szybko zrobiło się stromo, jeszcze przed najgorszym fragmentem musiałem zwolnić i rozprawić się z kilkoma pieszymi którzy zatrzymali się blokując całą szerokość szosy. Później jak zrobiło się stromo to jechałem już mocno, wydawało mi się, że jadę wolno i za słabo ale moc była dosyć wysoka. Na ostatnich metrach podkręciłem tempo i już prawie na maksa pokonałem końcowe 200 metrów. Do rekordu trochę brakło, biorąc pod uwagę spokojny początek, małe zwolnienie w połowie oraz podjazdy które już miałem w nogach to rezultat wyszedł dobry. Po asekuracyjnym zjeździe wpadłem na pomysł zaliczenia jeszcze jednego podjazdu. Wiedziałem o nim tylko tyle, że jest dosyć trudny ale chciałem sprawdzić to na własnej skórze. Dojazd do podjazdu dłużył się, myślałem, że go przegapiłem ale w końcu dotarłem do początku. Podjazd zaczął się dobrym asfaltem i przyjemnym nachyleniem. Po chwili zrobiło się stromo a z każdym metrem nawierzchnia się pogarszała. Mocy już brakowało i jechałem siła woli modląc się o koniec podjazdu. W końcu dojechałem do końca podjazdu i od razu ruszyłem w dół. Zjeżdżałem chyba najwolniej w życiu, było mi zimno i nie czułem się pewnie. Poczułem ulgę gdy znalazłem się na dole. Postój w sklepie trochę postawił mnie na nogi a powrót z wiatrem też był przyjemniejszy. Trening miał być w miarę spokojny a wyszedł kolejny mocny trening ze ściankami. Jest dobra noga ale czasami pojawiają się kryzysy i tak już będzie do końca tego sezonu. Podczas tego treningu częściej sięgałem po chusteczki niż po bidon.


Trening 101

Czwartek, 20 września 2018 Kategoria 50-100, Samotnie, Szosa, Trening 2018
Km: 62.00 Km teren: 0.00 Czas: 02:08 km/h: 29.06
Pr. maks.: 57.00 Temperatura: 19.0°C HRmax: 158158 ( 81%) HRavg 125( 64%)
Kalorie: 878kcal Podjazdy: 510m Sprzęt: Agree GTC SL Aktywność: Jazda na rowerze
Żal było marnować kolejny piękny dzień i pojechałem na kolejny trening. Nie wiem na jakim etapie są prace na ul. Cieszyńskiej i dlatego bez zastanowienia się pojechałem przez Jaworze. Noga kręciła nieźle, czułem moc pod nogą. W dalszym ciągu mocno wieje i tradycyjnie ustaliłem taki kierunek jazdy by na koniec nie walczyć z czołowymi podmuchami. Dojeżdżając do Skoczowa przypomniałem sobie, że w czwartki lepiej tam się nie zapuszczać, przepchanie się przez zakorkowane miasto nie należało do przyjemnych. Po spokojnym podjeździe czekały mnie kolejne utrudnienia, zwężenie z ruchem wahadłowym i jazda za wolno jadącą ciężarówką. W nagrodę miałem przyjemność przejechać kilkoma odcinkami nowej nawierzchni. Najgorsze dziury na tej trasie zniknęły. W połowie trasy pojawiły się problemy z przerzutką, po kilku próbach udało się ją wyregulować i przełożenia wchodziły już płynnie. Na podjeździe w Rudzicy zrobiłem jedno ćwiczenie. Nie pilnowałem mocy, skupiłem się na trzymaniu kadencji w okolicy 100. Udało się wjechać tak cały podjazd a dalej też starałem się jechać na wysokiej kadencji. Fajny trening zaliczony.




Trening 100

Środa, 19 września 2018 Kategoria 50-100, Samotnie, Szosa, Trening 2018
Km: 67.00 Km teren: 0.00 Czas: 02:33 km/h: 26.27
Pr. maks.: 67.00 Temperatura: 19.0°C HRmax: 175175 ( 89%) HRavg 126( 64%)
Kalorie: 1028kcal Podjazdy: 860m Sprzęt: Agree GTC SL Aktywność: Jazda na rowerze
Po wczorajszym mocnym treningu nie zregenerowałem się, mała ilość snu oraz jakaś infekcja która też miała wpływ na moją dzisiejszą dyspozycję. Żal mi było marnować dobrej pogody i zdecydowałem się na normalny trening.
Noga nie podawała najlepiej, żeby było ciekawiej to wiał silny wiatr. Walka z nim nie należała do przyjemności a mocniejsze boczne podmuchy próbowały zwiać mnie z drogi. Żeby ten trening nie był taki nijaki to chciałem sprawdzić się na ściance. Dawno nie miałem okazji trenować na tego typu podjazdach i moja dyspozycja była wielką niewiadomą. Jako cel obrałem sobie podjazd z Cisownicy na Budzin. Wstyd się przyznać, ale jechałem tam pierwszy raz, wcześniej zaliczyłem już podjazd od strony Lesznej a od tej strony nie miałem jeszcze okazji podjeżdżać. Dojazd to podjazdu jest długi i nudny. Początek strasznie zanieczyszczony a dodatkowo pojawił się samochód i już musiałem zwolnić. Szybko wrzuciłem najlżejsze przełożenie i wjechałem pierwszą stromiznę. Nogi zmęczone, ale jakąś rezerwę jeszcze miałem. Na wypłaszczeniu nie dokręcałem a na drugiej ściance zostawiłem sobie jeszcze jedna zębatkę z tyłu i trochę mocniejszym tempem pokonałem ten fragment. Podjazd fajny, trochę krótki ale wystarczy by dał w kość. Pomimo zmęczenia, dobrze wjechałem ten podjazd i nie powinienem mieć problemów ze ściankami na wyścigu w Rajczy. Zjazd wolny, za samochodami, z jednym postojem w połowie, bo bałem się, że przegrzeję obręcze. W Lesznej nowiutki asfalt a dodatkowo wiatr w plecy więc sama przyjemność. Droga powrotna głównie ze sprzyjającym wiatrem ale za to z dużą ilością krótkich podjazdów. Pomimo braku napinania się, jazda była bardzo interwałowa. W Jaworzu już brakowało sił a wiatr czołowy jeszcze potęgował to uczucie. Pomimo walki ze zmęczeniem i wiatrem moja jazda wyglądała bardzo dobrze i z optymizmem mogę patrzeć na końcówkę sezonu.



Trening 99

Wtorek, 18 września 2018 Kategoria 50-100, Samotnie, Szosa, Trening 2018
Km: 52.00 Km teren: 0.00 Czas: 01:58 km/h: 26.44
Pr. maks.: 59.00 Temperatura: 16.0°C HRmax: 183183 ( 93%) HRavg 140( 71%)
Kalorie: 979kcal Podjazdy: 970m Sprzęt: Agree GTC SL Aktywność: Jazda na rowerze
Kolejny mocny trening zaliczony. Rano miałem problem by zwlec się z łóżka i wyjechałem już około godzinę później niż myślałem. Już musiałem trochę zweryfikować założenia i skrócić trening. Noga z każdą chwilą podawała lepiej. Przejazd przez miasto poszedł dobrze, bez większych problemów dostałem się do Straconki. Nie byłem tam już dosyć długo i z ulgą przyjąłem fakt o braku robót drogowych które trwały tam dosyć długo. Pierwotnie myślałem, że zaliczę cztery podjazdy na Przegibek. Mając mniej czasu postanowiłem wjechać trzy razy ale nieco mocniej. Za pierwszym razem jeszcze było ciężko, pod koniec tempówki już nie miałem problemu z utrzymaniem mocy. Ostatnie 400 metrów podjazdu już na spokojnie i zjazd w kierunku Międzybrodzia. Tutaj się trochę przeliczyłem i zacząłem wysiłek za późno. Noga podawała lepiej, nie miałem problemów z utrzymaniem tempa, ale na szczycie brakowało około 20 sekund i musiałem jeszcze cisnąć na początku zjazdu do Straconki. Zjazd spokojny, uzupełnienie energii a po zjeździe krótki postój. Trzeci wjazd równie mocny jak poprzednie. Równa i mocna jazda spowodowała, że pod koniec brakowało już mocy, idealnie dobrana liczba i intensywność powtórzeń. Przed samym szczytem już odpuściłem i wjechałem już spokojniej. Chwila oddechu i zjazd w dół. Droga czysta, zero żwiru, mały ruch, można było poszaleć. Nie miałem na to ochoty i spokojnie zjechałem, w samej Straconce chwila grozy, nagle na moim pasie pojawił się samochód i gdybym jechał szybciej to mogłoby być nieciekawie. Skończyło się na strachu i dalej już bez takich przygód. Droga do domu była ciekawa, cały czas walczyłem z silnym wiatrem, który przeważnie wiał prosto w twarz. Przy okazji przejechałem remontowanym odcinkiem z Kamienicy do Wapienicy, fajny kawałek nowej nawierzchni, drogowcy jeszcze pracują ale udało się przejechać bez problemów. Nie wiem skąd wzięła się taka moc, cały czas trenuję ale sam jestem tym faktem zaskoczony.





Rozgrzewka i rozjazd

Niedziela, 16 września 2018 Kategoria 50-100, Samotnie, Szosa, w grupie
Km: 53.00 Km teren: 0.00 Czas: 02:10 km/h: 24.46
Pr. maks.: 51.00 Temperatura: 16.0°C HRmax: 181181 ( 92%) HRavg 126( 64%)
Kalorie: 977kcal Podjazdy: 300m Sprzęt: Agree GTC SL Aktywność: Jazda na rowerze

kategorie bloga

Moje rowery

TCR Advanced 2 2021 10148 km
Zimówka 9414 km
Litening C:62 Pro 18889 km
Triban 5 54529 km
Astra Chorus 2022 12644 km
Evo 2 8629 km
Hercules 13228 km
Ital Bike 9476 km
Trek 17743 km
Agree GTC SL 21960 km
Cross Peleton 44114 km
Scott 9850 km

szukaj

archiwum