Piotr92blog rowerowy

informacje

baton rowerowy bikestats.pl

Znajomi

wszyscy znajomi(13)

wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy PiotrKukla2.bikestats.pl

linki

Wpisy archiwalne w kategorii

50-100

Dystans całkowity:90857.50 km (w terenie 1680.50 km; 1.85%)
Czas w ruchu:3331:11
Średnia prędkość:26.62 km/h
Maksymalna prędkość:92.00 km/h
Suma podjazdów:967996 m
Maks. tętno maksymalne:202 (103 %)
Maks. tętno średnie:179 (89 %)
Suma kalorii:1868942 kcal
Liczba aktywności:1331
Średnio na aktywność:68.26 km i 2h 33m
Więcej statystyk

Trening 1

Sobota, 16 lutego 2019 Kategoria Zima2019, Zima, Szosa, Samotnie, 50-100, b'Twin 2019, Trening 2019
Km: 51.00 Km teren: 0.00 Czas: 01:58 km/h: 25.93
Pr. maks.: 54.00 Temperatura: 9.0°C HRmax: 160160 ( 82%) HRavg 136( 69%)
Kalorie: 957kcal Podjazdy: 310m Aktywność: Jazda na rowerze
Pierwszy od prawie 4 miesięcy trening rowerowy. Sprzęt który na stałe jest wpięty w trenażer był jedynym na którym mogłem dzisiaj jechać. Rower który wykorzystywałem do jazdy zimą poszedł już na zasłużoną emeryturę a sprzęt wyścigowy wczoraj pojechał do serwisu i za 10 dni ma być gotowy do jazdy. Przeprowadziłem podstawowe zabiegi jak: wyczyszczenie i nasmarowanie napędu, przesmarowanie linek, wypolerowanie ramy i kół, dopompowanie powietrza do opon i sprawdzenie ewentualnych luzów na łożyskach i tak przygotowany rower musiał wystarczyć. Jednym z dylematów jakie miałem przed wyjazdem to ubiór. Ostatecznie wybrałem jesienne długie spodnie, potówkę, kurtkę zimową, cieplejsze rękawice, bandanę, chustę buff, kask z nakładką, jedną parę skarpet i letnie ochraniacze na buty. Wyjeżdżając w takim zestawie ubrań czułem się bardzo komfortowo. Jedynie spodnie okazały się trochę ciasne, moja budowa ciała trochę się zmieniła od zeszłego roku a przez większą cześć sezonu nie używałem tych spodni. Zabrałem odpowiednią ilość jedzenia i jeden bidon o pojemności 700 ml z dobrym sokiem. Ustaliłem odpowiednią trasę i w drogę. Warunki do jazdy były bardzo dobre, jeden z lepszych pogodowo dni w tym roku. Ani mocno nie wiało, nie było zimno, nie padało a normy stężenia pyłów były tylko nieznacznie przekroczone. Gdybym dzisiaj wybrał trenażer to mógłbym tego później żałować. Wybrałem niezbyt dobrą godzinę bo na drogach był spory ruch samochodowy, oczy musiałem mieć dookoła głowy i już w czasie pierwszych minut jazdy spotkały mnie dwie bardzo niebezpieczne sytuacje, podczas jednej z nich musiałem hamować gwałtownie a kierowca który to spowodował nawet nie spojrzał w moją stronę, przeciął mój tor jazdy a w dodatku rozmawiał przez telefon. Miałem ochotę skręcić za nim na stację i coś mu powiedzieć ale zrezygnowałem z tego. Gdy skręciłem w boczną drogę to pojawił się przede mną zawalidroga i znowu musiałem uważać, nie byłem pewny czy nie wykona jakiegoś gwałtownego i niebezpiecznego manewru. Takich sytuacji było później jeszcze kilkanaście ale zdążyłem się to tego przyzwyczaić. Po kilku treningach nie będę już na to zwracał uwagi a wyrobione w poprzednich latach nawyki wrócą. Początek trasy był pagórkowaty, niby prowadził cały czas lekko w dół ale pojawiały się hopki. Najpierw dwie krótkie pokonane prawie z marszu a dwa trudniejsze podjazdy w Jasienicy już dały o sobie znać. Przy sporym wachlarzu przełożeń byłem w stanie dobrać takie przełożenie aby nie przepychać i nie znajdować się w 6 strefie. Stromy odcinek spowodował, że fragment jednego z podjazdów pokonałem w 5 strefie. Tętno też wyraźnie poszło do góry, nie jest to niczym nowym, co roku przy pierwszych wyjazdach wygląda to podobnie. Nie ma na to innej recepty jak trening, kilka tygodni regularnych treningów i już powinno być lepiej. Po pokonaniu dwóch krótkich podjazdów czekał mnie długi zjazd do Międzyrzecza gdzie na jednym z zakrętów było mokro. Nie miałem błotników i wyhamowałem prawie do zera by nie zachlapać ciuchów i dalej jechało się już przyjemniej, z wiatrem. Przez pewien czas szukałem optymalnego przełożenia i nie jechałem równym tempem. Dopiero po skręcie na Bronów złapałem dobry rytm i nawet walka z wiatrem nie była taka straszna. Zaskoczeniem był wyremontowany odcinek drogi w Bronowie, w zeszłym roku była tam bardzo nierówna nawierzchnia z kilkoma wyrwami a jazda była bardzo nieprzyjemna. Skorzystałem nawet na moment z chodnika który miał nawierzchnię taką jak na większości ścieżek rowerowych. Za Bronowem skończyło się dobre i przez kilkaset metrów musiałem zmagać się z wyrwami i łatami w drodze. Na moment wjechałem na główną drogę w kierunku Strumienia ale szybo z niej zjechałem w boczną drogę do Zabrzega. Dosyć dobra nawierzchnia i mały ruch, bardzo przyjemnie się jechało. Przed Zabrzegiem minąłem się z jedynym spotkanym na trasie kolarzem, pomimo mijanki w dosyć newralgicznym momencie byłem w stanie odpowiedzieć na pozdrowienie. Wiatr w tej okolicy wiał trochę mocniej z południowego zachodu i przez kilka kolejnych kilometrów jechałem z wiatrem. Cały czas trzymałem satysfakcjonujące tempo i moc. Małym utrudnieniem był zamknięty przejazd kolejowy, przepchałem się do przodu i dzięki temu nie musiałem czekać aż wszyscy ruszą i zanim ruszyli i do mnie dojechali to zdążyłem skręcić w prawo w boczną drogę. Dobrze znaną drogą dojechałem do Ligoty. Od tego momentu jechałem pod wiatr. Nic nie zapowiadało utraty sił. Regularnie uzupełniałem zapasy energii i nawadniałem się a sił wystarczyło zaledwie na 40 kilometrów i 90 minut jazdy. Nie była to typowa bomba ale jechało się zdecydowanie gorzej, wpływ na to miało także ukształtowanie terenu, droga prawie cały czas prowadziła do góry a na trasie były dwa wymagające podjazdy. Zrobiło się cieplej i było mi trochę za ciepło, to też miało jakiś wpływ na słabszą końcówkę. Nie jest jednak źle bo podobne problemy miałem przy pierwszych jazdach w poprzednich latach. Różnica jest taka, że zwykle miało to miejsce w grudniu a w lutym byłem już solidnie rozjeżdżony i trening 2 godzinny nie był żadnym problemem.
Jestem bardzo zadowolony z dzisiejszej jazdy. Nie było gorzej niż się spodziewałem a moja jazda po płaskim wygląda nieźle, podjazdy idą jak to na początku roku bardzo topornie. Potrzeba tylko czasu aby wszystko zaczęło wyglądać coraz lepiej. Teraz trzeba skupić się na regeneracji i jutro powtórka. Wprowadzę kilka zmian, m.in. skoryguję czas pomiędzy kolejnymi dawkami jedzenia i być może zmienię coś w ubiorze aby podczas powrotu było tak samo komfortowo jak przy wyjeździe. Najważniejsze, że mój organizm nie zaprotestował i kolejne jazdy mogą stać się faktem. To była ważniejsza sprawa niż sprawdzenie formy czy zrobienie treningu.






Roztrenowanie 9

Wtorek, 16 października 2018 Kategoria 50-100, Samotnie, Szosa
Km: 51.00 Km teren: 0.00 Czas: 01:57 km/h: 26.15
Pr. maks.: 56.00 Temperatura: 16.0°C HRmax: 157157 ( 80%) HRavg 125( 64%)
Kalorie: 802kcal Podjazdy: 510m Sprzęt: Triban 5 Aktywność: Jazda na rowerze
Trzeci, ostatni tydzień roztrenowania zbiegł się z kolejnym ciężkim tygodniem w pracy. Jedną z niewielu rzeczy która zmotywowała mnie do jazdy była bardzo dobra pogoda. Nawet bardzo silny wiatr nie zniechęcił mnie do jednej z ostatnich jazd w tym roku. Do Brennej walczyłem z silnym wiatrem i było ciężko, boczne drogi były mocno zanieczyszczone żwirem co potęgowało tylko trudność trasy. Od Brennej wiatr pomagał, były to idealne warunki dla zbieraczy „KoMów”. Później sprawdziłem jeszcze jedną z nieznanych dróg i znalazłem ciekawy podjazd. Gdybym miał więcej czasu to chętnie wydłużyłbym jazdę.



Roztrenowanie 8

Niedziela, 14 października 2018 Kategoria 50-100, Samotnie, Szosa
Km: 91.00 Km teren: 0.00 Czas: 03:16 km/h: 27.86
Pr. maks.: 55.00 Temperatura: 17.0°C HRmax: 162162 ( 83%) HRavg 129( 66%)
Kalorie: 1390kcal Podjazdy: 570m Sprzęt: Agree GTC SL Aktywność: Jazda na rowerze
Żal było marnować kolejny dzień bardzo pięknej pogody i po 9 wyjechałem na kolejną trasę. Nie wiedziałem gdzie jechać, czy w góry czy w płaskie rejony. Po pierwszym podjeździe już wiedziałem, że w górach będę się tylko męczył i skierowałem się na Goczałkowice. Po drodze cała masa remontów i zamkniętych dróg. Jak wydostałem się z miasta to już szło lepiej. Po przejeździe przez zatłoczoną Zaporę w Goczałkowicach kolejna przygoda. Po wjeździe do Pszczyny zjechałem ze ścieżki rowerowej, już nie miałem obowiązku nią jechać bo była po przeciwnej stronie i dodatkowo jechałem dosyć szybko ale to nie wystarczyło. W Pszczynie byłem bliski zderzenia czołowego z jadącym z naprzeciwka samochodem, kierowca wyprzedzał samochód na podwójnej linii ciągłej jadąc szybciej niż dozwolone 50 km/h, dodatkowo jechał bez włączonych świateł i trąbił na mnie jakbym to ja był wszystkiemu winien. Trochę mnie to zdemotywowało do dalszej jazdy i w pewnym momencie pomyliłem drogi, pojechałem inną niż chciałem ale szybko trafiłem na właściwą drogę i dotarłem do Piasku. Dawno nie odwiedzałem tych terenów i miałem okazję przypomnieć sobie trasę przez Studzienice. Ruch na drogach był ogromny i nawet na bocznych drogach musiałem bardzo uważać, kilka razy musiałem sprawdzać na mapie czy dobrze jadę. Poznałem kilka nowych dróg w okolicy Miedźnej i odwiedziłem dobrze znane boczne dróżki w Jawiszowicach. Powrót do domu był głównie ze sprzyjającym wiatrem i szybko się jechało. Kolejne boczne drogi w okolicy Kaniowa były zupełnie puste. Większy ruch już przy dojeździe do Bielska i w samym mieście. Prawdziwy sajgon był w okolicy Zapory i tam pełno samochodów a na ścieżce rowerowej taki ruch, że zdecydowałem się jechać drogą. Ostatnie kilometry już na zupełnym luzie. Mam nadzieję, że taka pogoda utrzyma się jeszcze przez tydzień i uda się zakończyć sezon kolejną fajną trasą.





Zakończenie Sezonu 2018

Sobota, 13 października 2018 Kategoria 50-100, Samotnie, Szosa, w grupie
Km: 77.00 Km teren: 0.00 Czas: 02:41 km/h: 28.70
Pr. maks.: 71.00 Temperatura: 21.0°C HRmax: 189189 ( 96%) HRavg 151( 77%)
Kalorie: 1732kcal Podjazdy: 1090m Sprzęt: Triban 5 Aktywność: Jazda na rowerze
Ostatni mocny dzień w tym sezonie. Po 8 godzinach pracy, bez solidnego posiłku przed wyjazdem nie miałem co liczyć na nic szczególnego. Biorąc pod uwagę dwa ostatnie ciężkie tygodnie oraz coraz częściej dające o sobie znać problemy zdrowotne spodziewałem się, że będę tłem dla najlepszych. Dojechałem na start chwilę przed startem, zjawiło się ponad 20 osób w tym dwóch mocnych zawodników z szerokiej czołówki amatorskiej w Polsce. Ich obecność podziałała na mnie bardzo mobilizująco i postanowiłem walczyć jak lew do samej mety. Po starcie zostałem lekko z tyłu, złapałem swój rytm i pomimo cierpienia na pierwszym podjeździe byłem w około 10 osobowej czołówce na wjeździe na pierwszą pełną rundę. Na zjeździe trzymałem się z tyłu robiąc wszystko by nie odpaść, przy skręcie na główną drogę do Cieszyna miałem kilka metrów starty. Narzuciłem dosyć dobre tempo, pozwoliło mi to wyjść na czoło i dyktować swoje warunki. Grupa już trochę się przerzedziła a część osób straciła już dużo sił by się utrzymać w czołówce. Wykorzystałem okazję i przez dłuższy czas nie wychodziłem na czoło. Na podjeździe kończącym rundę narzuciłem mocniejsze tempo, Patrycjusz poprawił i zostało nas 5. Współpraca nieźle się układała, ja dawałem zmiany na podjeździe, ktoś inny na zjeździe i tak leciały kolejne kilometry. Przed Dębowcem nagle odjechał Amadeusz, nikt nie chciał gonić, ja tez nie wyszedłem przed szereg i tak zrobiło się około 30 sekund przewagi. Na podjeździe już różnica nie uległa zmianie a na zjazdach łatwiej utrzymać przewagę. Na podjeździe w Łączce dałem bardzo mocną zmianę, tempo zdołał utrzymać tylko Patrycjusz. Po skręcie w prawo lekko zwolniliśmy i znowu było nas 4. Tempo było mocne cały czas ale dogonienie Amadeusza nie było możliwe. Brakowało jednej osoby która narzuciła by mocne tempo na odcinku do Dębowca. Została nam walka o 2 miejsce. Na ostatni podjazd wjechaliśmy razem i początkowo nikt nie był skory do bardzo mocnej jazdy. Przed pierwszym zakrętem ruszyłem mocniej, szybko wyprzedził mnie Patryk i próbowałem się za nim utrzymać. Nie wiedziałem co dziej e się z tyłu, byłem bardzo zmotywowany by nie dać odjechać Patrycjuszowi. Zrobił kilka sekund przewagi i utrzymał to na ostatniej prostej. Przybliżyliśmy się do Amadeusza ale brakło kilkaset metrów podjazdu i może by kolejność na mecie była inna. Udało mi się zająć 3 miejsce i po raz 4 zwyciężyć w Końcowej Klasyfikacji. W tym roku nie było łatwo i zdołałem odeprzeć ataki Otfina depczącego mi po piętach. Ujechałem się nieźle, dałem z siebie wszystko a nawet więcej i muszę być zadowolony. Gdyby mi ktoś powiedział przed wyścigiem, ze będę się liczył w walce o podium to bym w to nie uwierzył. Po ściganiu miłe spotkanie w bufecie i powrót do domu. Powrót był ciężki, czułem w nogach mocną godzinę jazdy. Na wieczór jeszcze kolejna niespodzianka, zostałem po raz pierwszy Wujkiem.




Roztrenowanie 5

Wtorek, 9 października 2018 Kategoria 50-100, Samotnie, Szosa
Km: 62.00 Km teren: 2.00 Czas: 02:21 km/h: 26.38
Pr. maks.: 55.00 Temperatura: 14.0°C HRmax: 148148 ( 75%) HRavg 119( 61%)
Kalorie: 892kcal Podjazdy: 330m Sprzęt: Triban 5 Aktywność: Jazda na rowerze
Kolejny bardzo ciężki tydzień rozpoczęty. Po dwóch długich dniach w pracy nie miałem ochoty na jazdę. Żal było marnować pogodę i zdecydowałem się na spokojną jazdę. Pogoda niemal idealna do jazdy, ciepło i praktycznie bezwietrznie. Nie miałem innej opcji jak spokojna jazda po płaskim i idealnie do tego nadaje się runda wkoło Jeziora Goczałkowickiego. Jechało się całkiem dobrze i kilometry szybko uciekały. Po dojeździe do Chybia dołączył się do mnie jakiś kolarz i jechaliśmy razem. Gdy byłem na zmianie to w pewnym momencie towarzysz zaatakował, ja jechałem równym tempem a on po czasie nie wytrzymał i dojechałem do niego, znowu jechał chwilę na moim kole i powtórzył manewr. Tym razem wytrzymał krócej ale dojechaliśmy do Strumienia i rozdzieliliśmy się. Ja pojechałem w kierunku Pszczyny. W połowie drogi wzdłuż jeziora wyprzedził mnie traktor z jakimś kolarzem jadącym za nim. Nie podpiąłem się ale cały czas miałem traktor w zasięgu wzroku i na jednym z podjazdów w Łące traktor odjechał a kolarz nie był w stanie nawet jechać moim tempem. Na zjeździe mnie dojechał ale kolejny trudniejszy fragment sprawił, że został już na dobre, nawet jazda za traktorem niewiele mu pomogła. Po wjeździe na Zaporę w Goczałkowicach byłem zaskoczony kompletnymi pustkami i otwartymi bramkami. Pojechałem do końca wału i przez las do Czarnolesia. Skręciłem w prawo i pojechałem poszukać jakiegoś łącznika z pozostałą częścią Zabrzega. Nic takiego nie znalazłem, uruchomiłem nawigację w Garminie i znalazłem drogę , żeby się tam dostać musiałem przedostać się przez kilka torów i kawałek lasu, przy okazji znalazłem kilka grzybów które włożyłem do pustego bidonu w którym wiozłem kamizelkę którą ubrałem i przedostałem się na drogę złożoną z płyt. Odcinek płyt ciągnął się około kilometra i później już ubitą drogą dotarłem do asfaltu w Zabrzegu. Dobrze znaną drogą dojechałem do Bronowa i w coraz bardziej zapadającym zmroku skierowałem się prosto na Bielsko. W Międzyrzeczu sprawdziłem kolejny nieznany mi podjazd a w Bielsku ścieżkę rowerową która skończyła się nagle i żeby wjechać na jezdnie to musiałem przedostać się przez wysoki krawężnik.



Roztrenowanie 4

Niedziela, 7 października 2018 Kategoria 50-100, Samotnie, Szosa
Km: 89.00 Km teren: 0.00 Czas: 03:36 km/h: 24.72
Pr. maks.: 66.00 Temperatura: 17.0°C HRmax: 182182 ( 93%) HRavg 140( 71%)
Kalorie: 1789kcal Podjazdy: 1320m Sprzęt: Agree GTC SL Aktywność: Jazda na rowerze
Drugi dzień dobrej pogody i kolejne poszukiwania nowych podjazdów. Wyjechałem około 9 i było już dosyć ciepło. Obrałem kierunek Ustroń i chciałem zaliczyć kilka nowych podjazdów. Nogi były zmęczone po sobotniej jeździe i szło topornie. Po dojeździe do pierwszego z podjazdów musiałem się na moment zatrzymać. Podjazd nie był ekstremalnie trudny, sztywne fragmenty ponad 10 % przeplatane były wypłaszczeniami a nawet krótkim zjazdem. Podjazd kończy się między domami i trzeba zjechać tą samą drogą. Do drugiego podjazdu musiałem dojechać do Wisły. Po skręcie w kierunku Gahury była mokra droga, kawałek dalej już było sucho i zupełnie pusto. Podjazd szedł dosyć topornie ale jakoś dotrwałem do końca. Dojechałem do szlabanu i musiałem zjechać w dół, kawałek po płytach a dalej już po asfalcie. Nie zjechałem do końca tylko skręciłem na Bucznik. Ten podjazd też znam ale nigdy nie wjechałem do końca. Początek jest dosyć spokojny, później nawet lekkie wypłaszczenie i w tym momencie pojawił się za mną samochód który stworzył dodatkową presję. Jechałem już dosyć mocno a gdy pojawiły się płyty i nachylenie ponad 15% to już było naprawdę ciężko. Zjechałem w dół do Jawornika. Zjazd był fatalny, najpierw płyty, później fragmenty gorszego lub lepszego asfaltu i znowu płyty. Kilka razy rozpędziłem się mocno i miałem problem z utrzymaniem równowagi. Zjazd ciągnął się dosyć długo aż w końcu dotarłem do głównej drogi w Wiśle Jaworniku. Skręciłem w prawo i dojechałem do parkingu przed wyciągiem na Soszów. Zjechałem do głównej drogi a tam totalna masakra, ruch jak diabli i próba włączenia się trwała dosyć długo. Skręciłem w prawo i za przejazdem kolejowym w lewo. Krótki, sztywny podjazd dał w kość, początek po asfalcie a dalej jak to w tej okolicy pojawiły się płyty. Końcówka znowu po lepszej nawierzchni aż do początku szlaku. Zjazd bardzo asekuracyjny i szybki dojazd do Ustronia. Czekając na Jas-Kółki krążyłem po okolicy. Najpierw w kierunku Dobki, później Jaszowca i gdy stamtąd wracałem to nadjechała spora grupa. Zjechałem do skrzyżowania i ruszyłem za nimi. Jechałem mocno do momentu aż dojechałem do końca podzielonej już grupy i spokojnym tempem wjechałem na szczyt, muszę uczyć się spokojnego podjeżdżania bo może się to w przyszłości przydać. Na Równicy ludzi jak mrówek i postój nie był szczególnie długi. Po dosyć szybkim zjeździe dobrym tempem dojechaliśmy do Skoczowa skąd już dużo spokojniej dojechałem do Bielska. Bardzo dobry dzień.




Roztrenowanie 2

Czwartek, 4 października 2018 Kategoria 50-100, Samotnie, Szosa
Km: 56.00 Km teren: 0.00 Czas: 02:04 km/h: 27.10
Pr. maks.: 61.00 Temperatura: 8.0°C HRmax: 165165 ( 84%) HRavg 134( 68%)
Kalorie: 953kcal Podjazdy: 740m Sprzęt: Triban 5 Aktywność: Jazda na rowerze
Kolejny jesienny dzień. Przy wyjeździe jeszcze chłodniej niż dzień wcześniej i trochę słabszy wiatr. Postanowiłem objechać rundę Zakończenia Sezonu. Przez remonty w Skoczowie i chęć ominięcia przejazdu przez ronda i pagórkowaty odcinek do Międzyświęcia nieco zmieniłem trasę. Po raz kolejny jechałem przez Jaworze i szybko znalazłem się na głównej drodze. Do początku rundy w Łączce też dojechałem bez żadnych problemów. Sama runda nie różni się od tej z 2015 roku. Omyłkowo pomyliłem jeden podjazd i wydłużyłem sobie rundę. Po spokojnym objeździe pętli, tą samą drogą dojechałem do Skoczowa a później jedną z bocznych dróg ominąłem zakorkowane rondo i nie straciłem czasu na stanie w korku. Na koniec dołożyłem sobie dodatkowy podjazd w Jaworzu, na koniec jazdy nie było wcale cieplej niż rano.



Roztrenowanie 1

Środa, 3 października 2018 Kategoria 50-100, blisko domu, Samotnie, Szosa
Km: 52.00 Km teren: 0.00 Czas: 02:01 km/h: 25.79
Pr. maks.: 54.00 Temperatura: 11.0°C HRmax: 164164 ( 84%) HRavg 126( 64%)
Kalorie: 842kcal Podjazdy: 660m Sprzęt: Triban 5 Aktywność: Jazda na rowerze
Sezon startowy się skończył, przyszedł październik co oznacza, że zaczął się okres roztrenowania. Bardzo lubię ten czas bo wtedy jeżdżę według samopoczucia i bardziej skupiam się na czerpaniu przyjemności z jazdy niż trenowaniu. W tym roku mam też dużo obowiązków w pracy i czasu oraz sił na jazdę jest nieco mniej.
Poranek dosyć chłodny i czekałem do 9 aż temperatura podskoczyła do 10 stopni. Nie planowałem żadnej konkretnej trasy i jechałem z myślą o około 2 godzinnej trasie. Już na początek skierowałem się na Jaworze by minąć utrudnienia na ul. Cieszyńskiej. Kilka pagórków dało mi nieźle w kość, męczyłem się strasznie, mimo to nie zawróciłem i pokonywałem kolejne wzniesienia. Z czasem się rozkręciłem i jechało się lżej, w drugiej części trasy wiatr też był sprzyjający i po dokładnie 2 godzinach wróciłem do domu. Pogoda typowo jesienna, wietrznie, pochmurno i niezbyt ciepło.



Rajcza Tour 2018

Sobota, 29 września 2018 Kategoria 50-100, Samotnie, Szosa, w grupie, Wyścig
Km: 76.00 Km teren: 0.00 Czas: 02:49 km/h: 26.98
Pr. maks.: 67.00 Temperatura: 9.0°C HRmax: HRavg
Kalorie: 1916kcal Podjazdy: 1710m Sprzęt: Agree GTC SL Aktywność: Jazda na rowerze
Ostatni wyścig w tym sezonie będący idealnym podsumowaniem całego długiego sezonu. Przygotowany byłem bardzo dobrze, motywacja też na wysokim poziomie. Sprzęt był sprawdzony, na każdym treningu jeździłem na startowym rowerze i nic się nie działo, nawet wtedy gdy generowałem bardzo dużą moc.
Przed startem miałem kilka dylematów, m.in. jak się ubrać. Ostatecznie dopasowałem ubiór i sprawdziłem na szybko rower. Na starcie ustawiłem się blisko czuba, oczywiście kilka osób musiało wcisnąć się na sam przód. Po starcie jadąc wąską drogą udało mi się utrzymać pozycje ale gdy zrobiło się szerzej to sporo osób z tyłu przedostało się do przodu i straciłem. Trzymałem się około 20-30 miejsca cały czas, trochę straciłem ale później znowu zyskałem ale z przodu było kilku słabszych zawodników i po skręcie w prawo na wąską dróżkę zawodnicy będący z samego przodu narzucili mocne tempo, zaczęło się powoli blokować i już miałem problem z znalezieniem odpowiedniego toru jazdy, wrzuciłem największą koronkę na kasecie ale i to nie pomogło, stanąłem i poleciałem na lewą stronę, warstwa ciuchów ochroniła mnie przed szlifami, skończyło się na obolałym nadgarstku, biodrze i zdartym kolanie. Motywacja do jazdy spadła do minimum, przyjechałem walczyć o czołowe lokaty a już na początku wyścigu same problemy. Ten upadek to była moja wina, nie lubię takich sytuacji na wyścigach a dokładając to jeszcze mój uraz po niedawnych kraksach to nie jestem jakoś bardzo zdziwiony tym co się stało. Oczywiście na rower wsiąść się nie dało, miałem kilka różnych myśli w głowie, jedną z nich była rezygnacja ale chciałem ukończyć wszystkie tegoroczne imprezy z tego cyklu więc walczyłem dalej, dużych szans na dogonienie najlepszych nie było i myślałem żeby przeczekać najgorszy moment i ruszyć z samego dołu za ostatnimi zawodnikami. Widziałem, że jazda na rowerze nie była możliwa więc tak jak około 40 innych osób miałem kilkuminutowy spacer. Później jak już ruszyłem to jeszcze musiałem ustawić tylne koło, przy upadku zacisk się poluzował i koło nie było dostatecznie dokręcone. Trwało to krótko i na szczyt wjechałem już w dobrym tempie. Po szybkiej analizie sytuacji i trudnym technicznie zjeździe na którym kilka osób sprawdzało miękkość trawy na przydrożnej łące zaczął się dopiero wyścig. Nie wiem ile miałem straty do czołówki ale szybko udało się stworzyć fajną 4 osobową grupkę i jechać równym mocnym tempem. Cała nasza czwórka powinna naciskać na czołówkę przy normalnym początku wyścigu, mijaliśmy kolejnych zawodników, czasami ktoś łapał koło ale raczej nie na długo. Po mocno pokonanym podjeździe w kierunku Słowacji było nas chyba 6 i tak tez gnaliśmy w dół. Początkowo mocowałem się z tylną przerzutka, nie chciała zrzucić na sam dół i musiałem się namęczyć by nie zostać z tyłu. Dobra jazda spowodowała, że dogoniliśmy kolejną grupę i dalej dyktowaliśmy tempo. Na podjeździe przed Zwardoniem wyszedłem na czoło i rozerwałem grupę na tyle, że zostało nas 6 osób a z tyłu nadjechał Błażej Wojciechowski który też stracił na pierwszym podjeździe. Chciałem się za nim złapać i byłoby to możliwe, ale przy pierwszym bardzo mocnym naciśnięciu na pedały pękła mi spinka łańcucha. Odechciało mi się już wszystkiego, na początek musiałem obrócić rower i byłem w trochę niedogodnym miejscu. Nie wpadłem na to by podejść na znajdujące się 200 metrów dalej wypłaszczenie. W torebce podsiodłowej miałem spinkę, ale na samym dole i żeby ją wyciągnąć to musiałem wyjąć, m.in. dwie dętki. Też nie szło to jak powinno i z pozoru prosta czynność zabrała mi kilkadziesiąt sekund. Spinka oczywiście mi wypadła, jedna wpadła do leżącej rękawiczki a druga wbiła się w blok. Nadjechał najpierw Sebastian i zatrzymał się by mi pomóc, po chwili zatrzymał się Andrzej i poratował mnie spinką. Szybko spiąłem ale pojawił się problem z przednią przerzutką. Poluzowała się śrubka i jeszcze musiałem dokręcić przerzutkę. Sebastian pojechał a ja zorientowałem się, że nie zrzuca mi na małą tarczę, popuściłem linkę odrobinę za mocno i mogłem jechać. Przy okazji znalazłem nową spinkę i część pękniętej starej odbijającą się w słońcu. Byłem pewien, że jestem już ostatni, na postoju straciłem aż 15 minut,ja już tak mam, że na pozornie proste do usunięcia awarie zajmują mi zbyt dużo czasu. Powinienem już dojść do wprawy i robić to dużo szybciej. Ruszyłem już tylko w celu przejechania całej trasy, bez walki o cokolwiek. Byłem obolały i ciężko się jechało. Tętno wysokie a dobrej mocy już nie było, walczyłem z przednią przerzutką, by wrzucić na dużą tarczę musiałem jechać z tyłu na 2-3 zębatce od dołu. Zacząłem doganiać zawodników ale straty były ogromne. Po wjeździe na pierwszy podjazd kończący rundę podkręciłem tempo, na pewno jechałem dużo słabiej niż najlepsi ale i tak sporo szybciej niż zawodnicy których mijałem. Moja jazda trochę przypominała slalom. Po przekroczeniu linii mety mocowałem się znowu z przednią przerzutką i tak na każdym kolejnym zjeździe. Za bufetem zobaczyłem za sobą motocykl, co oznaczało, że pierwsi zawodnicy są już na drugiej rundzie. Przez te problemy z przerzutką jechałem wszystkie podjazdy bardzo mocno a na zjazdach traciłem sporo. Po wjechaniu na główną drogę w kierunku Zwardonia już zostałem zdublowany. Na zjeździe dwójka najlepszych zawodników jechała bardzo spokojnie i dlatego razem z nimi dojechałem do ronda ale nie byłem w stanie złapać koła po przyśpieszeniu za rondem i tylko widziałem jak się oddalają. Wyczekiwałem na moment kiedy dogoni mnie grupka pościgowa lub jakiś samotny zawodnik ale się nie doczekałem. Pilnowałem mocy i moje tempo było podobne na dwóch ostatnich rundach. Na drugim okrążeniu na jednym podjeździe zostałem minimalnie przyblokowany ale i tak to nic nie zmieniło. Bardzo mało piłem ale przez ostatnie kilka dni solidnie się nawadniałem i raczej nie wpłynęło to na moją dyspozycję. Najwięcej osób mijałem na podjazdach, nie miałem możliwości jechać z kimś chociaż przez moment bo na każdym podjeździe miałem taką przewagę, że na zjazdach nikt do mnie nie dojeżdżał. Przed wjazdem na ostatnie okrążenie dopingowano mnie jakbym już finiszował. Fajne uczucie ale musiałem się jeszcze męczyć na jednym okrążeniu. Krótko po wjechaniu na rundę zobaczyłem Jas-Kółkę na poboczu z rowerem. Zatrzymałem się i okazało się, że Maciek też urwał łańcuch i nie miał jak go spiąć. Dałem mu skuwacz i ruszyłem dalej, jadąc wąską dróżką nagle za zakrętem pojawili się dwaj kibice chcący wspomóc kolarzy napojem izotonicznym. Miałem ochotę sięgnąć ale czekało mnie jeszcze 20 minut jazdy. Przedostatni podjazd już poszedł mi słabo, wyprzedziłem kilka osób ale nie miałem już takiej przewagi i na zjeździe mnie dogoniła kilku osobowa grupka. Odpocząłem chwilę z tyłu i na ostatniej pozycji wjechałem na ostatni podjazd do mety. Szło ciężko, nie zamierzałem jechać na maksa, co prawda bez problemu odjechałem od grupki i wyprzedziłem jeszcze jedną osobę ale na metę wjechałem bez finiszu i żadnego uczucia zmęczenia. Po wjechaniu na metę długo nie stałem i ruszyłem w kierunku Rajczy. Trasa wyścigu była fajna, ciekawa tylko na początku został popełniony błąd, wcześniejszy start ostry załatwiłby sprawę, narzucenie bardzo mocnego tempa niebyłoby problemem a rozciągnięcie stawki rozwiązało by problem zatoru na podjeździe. Kolejny wyścig który nie potwierdził mojej obecnej formy. Chyba trzeba już kończyć ten bardzo nie szczęśliwy dla mnie sezon.
W nagrodę za poświecenie w tym roku odebrałem nagrody za 3 miejsce w Generalce Górskiej, 3 miejsce w Klasyfikacji punktowej oraz wraz z drużyną 2 miejsce w Klasyfikacji Drużynowej. Pod tym względem był to dobry rok, na wyciągnięcie konkretnych wniosków przyjdzie jeszce czas ale ten sezon nie był dla mnie całkiem udany.

Trening 104

Środa, 26 września 2018 Kategoria 50-100, Samotnie, Szosa, Trening 2018
Km: 52.00 Km teren: 0.00 Czas: 01:52 km/h: 27.86
Pr. maks.: 53.00 Temperatura: 11.0°C HRmax: 168168 ( 86%) HRavg 126( 64%)
Kalorie: 787kcal Podjazdy: 290m Sprzęt: Agree GTC SL Aktywność: Jazda na rowerze
Nie wiem jak udało mi się znaleźć czas na trening. Głównym celem tej jazdy był test nowej przerzutki. Warunki pogodowe już typowo jesienne i po raz pierwszy od dawna zdecydowałem się na jazdę w nogawkach. Podobnie jak w ostatnich dniach mocno wiało, wiatr dawał się we znaki zwłaszcza w pierwszej części trasy. Później trudnością były wąskie, nierówne, pełne żwiru i ciasnych zakrętów drogi.
Jechałem cały czas spokojnym tempem, na krętym odcinku wśród stawów poćwiczyłem wchodzenie w zakręty na dużej prędkości, tylko kilka razy musiałem zwalniać do zera a tak udawało się dobrze przejechać ten techniczny odcinek. Na koniec kilka podjazdów na których czułem moc pod nogą ale nie szarpałem się i równym rytmem pokonywałem kolejne wzniesienia. Przerzutka działa bardzo bobrze, jeszcze mała regulacja i będzie idealnie.

kategorie bloga

Moje rowery

TCR Advanced 2 2021 10148 km
Zimówka 9414 km
Litening C:62 Pro 18889 km
Triban 5 54529 km
Astra Chorus 2022 12644 km
Evo 2 8629 km
Hercules 13228 km
Ital Bike 9476 km
Trek 17743 km
Agree GTC SL 21960 km
Cross Peleton 44114 km
Scott 9850 km

szukaj

archiwum