Wpisy archiwalne w kategorii
50-100
Dystans całkowity: | 88201.50 km (w terenie 1623.50 km; 1.84%) |
Czas w ruchu: | 3228:44 |
Średnia prędkość: | 26.64 km/h |
Maksymalna prędkość: | 92.00 km/h |
Suma podjazdów: | 936858 m |
Maks. tętno maksymalne: | 202 (103 %) |
Maks. tętno średnie: | 179 (89 %) |
Suma kalorii: | 1802528 kcal |
Liczba aktywności: | 1289 |
Średnio na aktywność: | 68.43 km i 2h 33m |
Więcej statystyk |
Miasto 16
Piątek, 27 lipca 2018 Kategoria 50-100, blisko domu, Samotnie, Szosa
Km: | 68.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | 1350kcal | Podjazdy: | 1000m | Aktywność: Jazda na rowerze |
Trening 74
Środa, 25 lipca 2018 Kategoria 50-100, Samotnie, Szosa, Trening 2018
Km: | 62.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:40 | km/h: | 23.25 |
Pr. maks.: | 62.00 | Temperatura: | 17.0°C | HRmax: | 182182 ( 93%) | HRavg | 133( 68%) |
Kalorie: | 1243kcal | Podjazdy: | 1400m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Po wczorajszej
spokojnej jeździe, nie było mowy o powtórce. Jeden mocniejszy trening musiałem
zrobić i tak też się stało. Nie udało się zrobić powtórzeń na wytrzymałość
siłową więc pojeździłem po krótkich ale sztywnych podjazdach. Miałem do wyboru
okolice Ustronia, Wisły lub Międzybrodzia. Mając ograniczenia czasowe wybór
padł na Międzybrodzie gdzie w bliskiej odległości jest kilka ścianek. Ten
wyjazd był ukierunkowany przygotowaniem do Road Trophy gdzie będzie kilka
sztywnych podjazdów wiec pojechałem na startowym rowerze. Mając do dyspozycji
przełożenie 36x32 nie bałem się o to, że gdzieś będzie za stromo.
Po wyjeździe od razu problemy, przedostanie się przez miasto nawet o wczesnej porze nie należy do łatwych. Sporo remontów po drodze, remontowany przejazd kolejowy mimo zamkniętej dla ruchu drogi udało mi się pokonać bez problemów ale dojazd do Straconki to jest porażka. Zrywanie asfaltu w kilku miejscach naraz i blokowanie całego ruchu nie jest najlepszym pomysłem, zwłaszcza, że w górnej części Straconki droga też jest w remoncie. Sporo czasu straciłem by dostać się do początku podjazdu na Przegibek. Pierwszy podjazd pojechałem średnim, równym tempem. Na podjeździe kolejne niespodzianki, sporo drobnych kamyczków którymi utwardzone jest pobocze znajduje się na jezdni. Kilka z nich na szczycie wyciągałem z opon, dobrze, że dętki całe. Zjazd dosyć dobry jak na mnie, nie umiałem dobrze się składać w zakręty i niepotrzebnie wytracałem zbyt dużo prędkości. Po dotarciu do Międzybrodzia przyszła kolej na ścianki. Pierwszym sprawdzianem była Kotelnica. Nigdy nie wjeżdżałem tą drogą i już po starcie zrobiło się stromo. Nachylenie około 15% trzyma cały czas. Przez większą część podjazdu korzystałem z przełożenia 36x28 i to wystarczyło by komfortowo jechać na siedząco. Na najtrudniejszych fragmentach dochodzących do 19% wrzuciłem 32 z tyłu. Sam podjazd fajny, końcówka puszcza lekko ale raczej nachylenie nie spada poniżej 10%. Po podjeździe czeka mniej przyjemna rzecz czyli zjazd, nie lubię tak stromych zjazdów. Po zjeździe i krótkim odcinku główną drogą skręciłem w ulicę Wiosenną. Ten odcinek już jechałem i składa się on z dwóch trudniejszych fragmentów przedzielonych lekkim wypłaszczeniem. Na tym podjeździe 28 z tyłu wystarczyło spokojnie. Zjechać chciałem inną drogą i sprawdziłem chyba wszystkie warianty, pierwszy z nich skończył się u kogoś w bramie i musiałem zawrócić, było tak stromo, że nie mogłem się wpiąć i około 20 metrów musiałem podejść. Ostatecznie trafiłem na właściwy zjazd, tak stromy, że nie rozpędzając się za bardzo, nie mogłem się zatrzymać. Kolejnym sprawdzianem były Groniaki, to jest dopiero sztajfa. Zaczyna się z pozoru dosyć łatwo ale już za pierwszym łukiem w lewo robi się sztywno, nachylenie przekracza 20% i poniżej 15 nie schodzi przez około kilometr. Tutaj także 28 z tyłu wystarczyło, końcówka podjazdu jest łatwiejsza, pojawia się nawet krótki zjazd który na papierze ułatwia ten podjazd. Wspinaczka tak samo jak dwie poprzednie kończy się przy jakiejś posesji. Zjazd pokonałem bardzo ostrożnie, z przodu jechał samochód i trzymałem się około 100 metrów za nim. Po sekwencji 3 sztywnych podjazdów pozostało wrócić przez Przegibek. Podjazd pokonałem w dobrym tempie, zjazd też poszedł nieźle, sporo kamyków i zwężenie przed Straconką trochę mnie spowolniły. Nie przeszkodziło mi to w zdobyciu jeszcze jednego podjazdu. Na deser pozostawiłem sobie Przełęcz pod Łysą Górą, dużo o niej słyszałem ale nigdy tam nie byłem. Podjazd bardzo fajny, początek trzyma równo, później się wypłaszcza by na koniec przejść w konkretną ścianę. Nie znałem tego podjazdu wiec zacząłem z dużą rezerwą, jechałem równo na 36x28, przez moment nawet na 25 z tyłu a gdy zobaczyłem końcowy fragment to szybko wrzuciłem co mam i nie dałem rady już jechać na siedząco. Na moje oko 30% na krótkim odcinku mogło tam być, przepchałem tą ścianę jadąc już prawie na maksimum możliwości i pokonałem kolejny ciężki podjazd. Nie wiedziałem, że taki podjazd jest w okolicy. Chyba będę zaglądał tutaj częściej. Spokojnie da się wjechać nawet 30 sekund szybciej. Po bezpiecznym zjeździe, krótkim postoju i problematycznym dojeździe do Żywieckiej już bez przygód jechałem dalej. Po drodze znowu spotkałem dwójkę z JBG2 ale i tym razem nie starałem się utrzymać im koła. Ostatni kilometr już na zupełnym luzie. Fajny trening udało się zrobić. Ścianki wychodzą mi dużo lepiej niż myślałem, może uda się to wykorzystać na Road Trophy. W najbliższy weekend kolejne starty. Głównym celem będzie wyłapanie ewentualnych braków a może uda się powalczyć o dobry wynik.
Po wyjeździe od razu problemy, przedostanie się przez miasto nawet o wczesnej porze nie należy do łatwych. Sporo remontów po drodze, remontowany przejazd kolejowy mimo zamkniętej dla ruchu drogi udało mi się pokonać bez problemów ale dojazd do Straconki to jest porażka. Zrywanie asfaltu w kilku miejscach naraz i blokowanie całego ruchu nie jest najlepszym pomysłem, zwłaszcza, że w górnej części Straconki droga też jest w remoncie. Sporo czasu straciłem by dostać się do początku podjazdu na Przegibek. Pierwszy podjazd pojechałem średnim, równym tempem. Na podjeździe kolejne niespodzianki, sporo drobnych kamyczków którymi utwardzone jest pobocze znajduje się na jezdni. Kilka z nich na szczycie wyciągałem z opon, dobrze, że dętki całe. Zjazd dosyć dobry jak na mnie, nie umiałem dobrze się składać w zakręty i niepotrzebnie wytracałem zbyt dużo prędkości. Po dotarciu do Międzybrodzia przyszła kolej na ścianki. Pierwszym sprawdzianem była Kotelnica. Nigdy nie wjeżdżałem tą drogą i już po starcie zrobiło się stromo. Nachylenie około 15% trzyma cały czas. Przez większą część podjazdu korzystałem z przełożenia 36x28 i to wystarczyło by komfortowo jechać na siedząco. Na najtrudniejszych fragmentach dochodzących do 19% wrzuciłem 32 z tyłu. Sam podjazd fajny, końcówka puszcza lekko ale raczej nachylenie nie spada poniżej 10%. Po podjeździe czeka mniej przyjemna rzecz czyli zjazd, nie lubię tak stromych zjazdów. Po zjeździe i krótkim odcinku główną drogą skręciłem w ulicę Wiosenną. Ten odcinek już jechałem i składa się on z dwóch trudniejszych fragmentów przedzielonych lekkim wypłaszczeniem. Na tym podjeździe 28 z tyłu wystarczyło spokojnie. Zjechać chciałem inną drogą i sprawdziłem chyba wszystkie warianty, pierwszy z nich skończył się u kogoś w bramie i musiałem zawrócić, było tak stromo, że nie mogłem się wpiąć i około 20 metrów musiałem podejść. Ostatecznie trafiłem na właściwy zjazd, tak stromy, że nie rozpędzając się za bardzo, nie mogłem się zatrzymać. Kolejnym sprawdzianem były Groniaki, to jest dopiero sztajfa. Zaczyna się z pozoru dosyć łatwo ale już za pierwszym łukiem w lewo robi się sztywno, nachylenie przekracza 20% i poniżej 15 nie schodzi przez około kilometr. Tutaj także 28 z tyłu wystarczyło, końcówka podjazdu jest łatwiejsza, pojawia się nawet krótki zjazd który na papierze ułatwia ten podjazd. Wspinaczka tak samo jak dwie poprzednie kończy się przy jakiejś posesji. Zjazd pokonałem bardzo ostrożnie, z przodu jechał samochód i trzymałem się około 100 metrów za nim. Po sekwencji 3 sztywnych podjazdów pozostało wrócić przez Przegibek. Podjazd pokonałem w dobrym tempie, zjazd też poszedł nieźle, sporo kamyków i zwężenie przed Straconką trochę mnie spowolniły. Nie przeszkodziło mi to w zdobyciu jeszcze jednego podjazdu. Na deser pozostawiłem sobie Przełęcz pod Łysą Górą, dużo o niej słyszałem ale nigdy tam nie byłem. Podjazd bardzo fajny, początek trzyma równo, później się wypłaszcza by na koniec przejść w konkretną ścianę. Nie znałem tego podjazdu wiec zacząłem z dużą rezerwą, jechałem równo na 36x28, przez moment nawet na 25 z tyłu a gdy zobaczyłem końcowy fragment to szybko wrzuciłem co mam i nie dałem rady już jechać na siedząco. Na moje oko 30% na krótkim odcinku mogło tam być, przepchałem tą ścianę jadąc już prawie na maksimum możliwości i pokonałem kolejny ciężki podjazd. Nie wiedziałem, że taki podjazd jest w okolicy. Chyba będę zaglądał tutaj częściej. Spokojnie da się wjechać nawet 30 sekund szybciej. Po bezpiecznym zjeździe, krótkim postoju i problematycznym dojeździe do Żywieckiej już bez przygód jechałem dalej. Po drodze znowu spotkałem dwójkę z JBG2 ale i tym razem nie starałem się utrzymać im koła. Ostatni kilometr już na zupełnym luzie. Fajny trening udało się zrobić. Ścianki wychodzą mi dużo lepiej niż myślałem, może uda się to wykorzystać na Road Trophy. W najbliższy weekend kolejne starty. Głównym celem będzie wyłapanie ewentualnych braków a może uda się powalczyć o dobry wynik.
Trening 73
Wtorek, 24 lipca 2018 Kategoria 50-100, Samotnie, Szosa, Trening 2018
Km: | 44.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:31 | km/h: | 29.01 |
Pr. maks.: | 56.00 | Temperatura: | 22.0°C | HRmax: | 164164 ( 84%) | HRavg | 130( 66%) |
Kalorie: | 755kcal | Podjazdy: | 350m | Sprzęt: Triban 5 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Po dniu wolnym i
odpoczynku jechało się dużo lepiej. Zrobiłem spokojny trening mimo, że
zamierzałem inaczej i to był chyba dobry wybór. Na trasie kilka niespodzianek,
jedną z nich nowy dywanik w Bielowicku. Po takich drogach jeździ się bardzo
przyjemnie i dobrze, że tych nowych nawierzchni przybywa w okolicy. Najbardziej
denerwujący był przejazd ze Skoczowa do Górek Wielkich, spory ruch, dziwne
manewry kierowców co w połączeniu z nienajlepszym asfaltem zmniejszyło
przyjemność z jazd do zera. Przed podjazdem w Górkach Wielkich dojechało do
mnie dwóch zawodników z JBG2, na moment złapałem ich koło ale jechali za mocno
jak dla mnie w tym dniu i długo z nimi nie pojechałem. Ostatnie około 10
kilometrów było już kryzysowe, mało zjadłem przed treningiem, nie zabrałem nic
do jedzenia i zaczynało mnie brakować. Jakoś przetrwałem ten lekki kryzys.
Trening 71
Sobota, 21 lipca 2018 Kategoria 50-100, Samotnie, Szosa, Trening 2018
Km: | 75.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:56 | km/h: | 25.57 |
Pr. maks.: | 62.00 | Temperatura: | 25.0°C | HRmax: | 193193 ( 98%) | HRavg | 151( 77%) |
Kalorie: | 1673kcal | Podjazdy: | 1500m | Sprzęt: Triban 5 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Ciężki trening po
dniu przerwy. Pogoda inna niż w ostatnim czasie, ciepło i słonecznie, zwykle
nie miałem problemów w takich warunkach, tym razem było inaczej. Jechałem niby
spokojnie a tętno od początku mega wysokie. Brakuje mi ostatnio regeneracji,
snu i odpoczynku i to może mieć duży wpływ na taki stan rzeczy. Wyjechałem już
z opóźnieniem i to zdecydowało, że przez Bielsko był spory ruch a jadąc 30
minut wcześniej mogłoby być inaczej. Po dojechaniu do rozkopanej Straconki
motywacja do jazdy była już mniejsza. Podjazd na Przegibek wjechałem w
założonym tempie, okazało się, że to tempo było za mocne jak na ten dzień i
planując mocną 10 minutową tempówkę nie było to zbyt dobre posuniecie. Na
zjeździe po raz pierwszy zauważyłem wadę opon. Są bardzo miękkie i nie czułem
się pewnie. Zjechałem około 3500 metrów od szczytu i sądziłem, że to wystarczy.
Zacząłem bardzo mocno, za mocno i później miałem problem z utrzymaniem tej
mocy, pod koniec musiałem zmniejszyć kadencje i na oparach dojechałem do
szczytu. Nie był to dobry dzień na tego typu próbę ale w sumie przez niecałe 10
minut wycisnąłem z siebie dużo. Czas podjazdu nie był najważniejszy i wyszedł
słabszy niż by mógł przy tej mocy. Po tempówce byłem ujechany i zastanawiałem
się czy jechać dalej. Postanowiłem trzymać się planu i zjechałem do
Międzybrodzia, droga wzdłuż Jeziora nie należała do przyjemnych, kilka razy
miałem ochotę rzucić kilka nieprzyjemnych słów w stronę kierowców ale się
powstrzymałem. Podjazd na Żar zacząłem spokojnie, w bidonie miałem już resztkę
wody i pojawił się znajomy który napełnił mi bidony i nie musiałem stawać w
sklepie. Sam podjazd jechałem na limicie, mocy nie było a przyjemności z jazdy
nie było. Zaliczyłem podjazd i tyle, przy tym tętnie powinienem poprawić swój
najlepszy czas a do niego brakło prawie 3 minuty. Zjazd zacząłem fajnie i tak
było do momentu w którym pojawił się przede mną samochód i nie jechał za szybko
a wyprzedzić się nie dało. Po zjeździe znowu kilka niebezpiecznych sytuacji, w
jednej z nich ucierpiał jakiś kolarz, jak się okazało z Kolumbii. Na szczęście
nic się nie stało i dalej jechaliśmy już razem, w 4 osobowej grupce. Przed
Przegibkiem zatrzymaliśmy się w sklepie. Wziąłem butelkę wody z lodówki, jakieś
batoniki i puszkę coli. Zanim doszedłem do kasy wszystko zdążyło się zagrzać.
Po przerwie jechało się nieco lepiej. Kolarze z Kolumbii skręcili na kwaterę a
na Przegibek ruszyłem samotnie. Podjazd szedł ciężko ale lepiej niż Żar, po
drodze wyprzedziłem dwie osoby a na szczycie dojechałem jeszcze jednego
kolarza. Dobra pogoda to i kolarzy więcej na drogach. Zjazd początkowo wolny
ale końcówka w bardziej aerodynamicznej pozycji już całkiem nieźle jak na mnie.
Byłem zaskoczony, że przez Bielsko przejechałem niemal bez utrudnień i wpadły
prawie 3 godziny treningu. Trening konkretny, 4 podjazdy, jeden rekordowy czas
i duże zmęczenie. Nie wiem jakby wyglądało wszystko gdybym jechał na zupełnej świeżości, przy tym
samopoczuciu mogło być tylko gorzej. Po powrocie do domu zauważyłem duży luz w
suporcie. Po około 3000 kilometrów suport do wymiany. Zwykle wytrzymywał więcej
a kupowałem tańszy model.
Miasto 16
Piątek, 20 lipca 2018 Kategoria 50-100, blisko domu, Samotnie, Szosa
Km: | 75.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | 1490kcal | Podjazdy: | 1100m | Sprzęt: Triban 5 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Trening 70
Czwartek, 19 lipca 2018 Kategoria 50-100, Samotnie, Szosa, Trening 2018, w grupie
Km: | 60.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:04 | km/h: | 29.03 |
Pr. maks.: | 62.00 | Temperatura: | 15.0°C | HRmax: | 185185 ( 94%) | HRavg | 144( 73%) |
Kalorie: | 1101kcal | Podjazdy: | 730m | Sprzęt: Triban 5 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Wreszcie pojawiło
się okno pogodowe, przestało padać na około 90 minut przed wyjazdem i drogi
były jeszcze mokre. Przeciągałem wyjazd na tyle długo, że wyjechałem około 20
minut później niż planowałem. Zamierzałem potrenować trochę w tempie wyścigowym
i dlatego wybrałem się na Jas-Kółkowy trening. Nie byłem pewny jak warunki w tamtym
rejonie, w przypadku gorszej pogody miałem plan B czyli trening na miejscu w
Jaworzu. Jechałem dobrym tempem cały czas i myślałem, że złapie grupę w
Iskrzyczynie. Dojeżdżając do Iskrzyczyna zaczęło kropić a drogi były całkiem
mokre, nieźle tam musiało popadać, pewnie dlatego na treningu był tylko Irek.
Złapałem go w Dębowcu i wspólnie objechaliśmy jedną rundę, tempo było dobre ale
nie wyścigowe i po jednej rundzie każdy pojechał w swoją stronę. Sprawdziłem
drogę którą ostatnio pomyliłem i nie należy do najciekawszych, dopiero ostatnie
znane mi już 800 metrów ma lepszą nawierzchnię. Żeby trening nie był nijaki to
postanowiłem odpalić kilka zapałek, na początek krótki 30 sekundowy wysiłek z
bardzo dobrą mocą, na finisz to byłoby mało ale i tak jest lepiej niż jeszcze
jakiś czas temu. Na zjeździe hamulce nie chciały już hamować, klocki zdarte
niemal do zera. Jakoś zjechałem bezpiecznie i bez problemu przejechałem
Skoczów. Pagórki w Grodźcu pojechałem w dobrym tempie, na ostatnim zrobiłem 1
minutowy sprint z dosyć dobrą mocą, w tym czasie miałem już lepsze wyniki. Po
dojechaniu do Jaworza na deser zostawiłem sobie 3 minutowy podjazd. Początek
stromy i na mokrym momentami koło ślizgało się, musiałem jechać na siedząco i
przez to trochę straciłem, później samochód i kolejna starta, mocna jazda w
końcówce poprawiła mój wynik ale mogłem wycisnąć więcej. Mokry zjazd nie
należał do super przyjemnych, udało się bezpiecznie dojechać do domu. Po
treningu wyglądałem jak po jeździe na MTB w terenie, rower brudny, buty brudne
a na ciuchach nie było widać rzeczywistych kolorów.
Trening 69
Wtorek, 17 lipca 2018 Kategoria 50-100, blisko domu, Samotnie, Szosa, Trening 2018
Km: | 20.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:53 | km/h: | 22.64 |
Pr. maks.: | 49.00 | Temperatura: | 13.0°C | HRmax: | 183183 ( 93%) | HRavg | 146( 74%) |
Kalorie: | 518kcal | Podjazdy: | 430m | Sprzęt: Triban 5 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Zupełnie inaczej
miał wyglądać ten tydzień. Wszystko stało się zależne od jednego aktora który
gra pierwsze skrzypce na scenie. Mowa tutaj oczywiście o pogodzie która
bardziej przypomina jesień niż lato. Po całodniowych opadach deszczu pojawiło
się małe okienko pogodowe które chciałem wykorzystać. Ubrałem najgorsze ciuchy
jakie mam i ruszyłem, zakładałem, że może nawet 30 minut wystarczy by zrobić
dobry trening. Jak wyjeżdżałem to jeszcze nie padało, po chwili już zaczynało
kropić, z czasem coraz mocniej padać. Po 10 minutowej rozgrzewce z dwoma
przyśpieszeniami przystąpiłem do właściwego treningu. Myślałem, że zrobię 5
jedno minutowych sprintów i wrócę do domu. Droga na której trenowałem była w
lesie i padający deszcz nie moczył mnie zbytnio. Po serii sprintów na
określonej mocy wyjechałem z lasu i już nie padało. Postanowiłem zrobić jeszcze
rundę przez Jaworze. Po 10 minutach jazdy dojechałem do podjazdu na którym
zrobiłem 2 serie sprintów. Była cięższa niż pierwsza, podjazd sztywny, z każdym
powtórzeniem mniej sił i większy deszcz. Dotrwałem do końca i znowu przestało
padać , pokręciłem jeszcze trochę i wróciłem do domu. Trening krótki ale
treściwy i pomimo brudnego roweru, ciuchów i wody w butach nie był to czas
stracony i lepsze to niż meczenie się na trenażerze.
Trening 68
Niedziela, 15 lipca 2018 Kategoria 50-100, Samotnie, Szosa, Trening 2018, w grupie
Km: | 84.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 03:15 | km/h: | 25.85 |
Pr. maks.: | 65.00 | Temperatura: | 17.0°C | HRmax: | 190190 ( 97%) | HRavg | 147( 75%) |
Kalorie: | 1740kcal | Podjazdy: | 1300m | Sprzęt: Triban 5 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Po sobotnim
krótkim treningu nastał czas na kolejny test FTP. Po ostatnich testach na
Równicy, zdecydowałem się zmienić podjazd na Salmopol. Nie wiedziałem jak się
ubrać i wyjechałem na ubierany i po chwili już było mi za ciepło. Po dojechaniu
do Skoczowa i krótkim postoju, dalej jechałem już w grupie. Tempo było
umiarkowane, z wiatrem jechaliśmy dosyć szybko. Wspólnie dojechaliśmy do
początku podjazdu na Równice i tam nastąpił podział na 2 grupy. Pierwsza
jechała przez Skalicę i Tokarnię a druga prosto na Salmopol. Ja oczywiście
byłem w tej pierwszej grupie. Na początku podjazdu wszyscy mi odjechali,
jechałem swoim założonym tempem i z dosyć dużą stratą dojechałem do końca
kostki brukowej. Na zjeździe też nie szalałem i nie widziałem nikogo przed sobą
. Zbliżył się do mnie Tomek którego zdołałem wyprzedzić na podjeździe. Dojazd
do Dobki również umiarkowany, dopiero po skręcie na właściwy podjazd pod
Tokarnie musiałem zwiększyć moc. 5 minut mocniejszego wysiłku posłużyło
idealnie jako rozgrzewka przed testem. Zjazd nie należał do przyjemnych, udało
się bezpiecznie dotrzeć do skrzyżowania. Po kilkuminutowym postoju podczas
którego rozebrałem jeszcze jedną warstwę ubrań jechaliśmy spokojnie przez
Wisłę. Za rondem fajna, równa jazda po zmianach do skoczni. Tam odpuściłem i
zostałem za grupką. Wszystko było zamierzone i przez pierwsze 1500 metrów
straciłem sporo do reszty. Ostatnie 7 kilometrów musiało wystarczyć na 20 minutowy
test. Ruszyłem dosyć mocno i trzymając stała moc podążałem w kierunku początku
właściwego 5 kilometrowego podjazdu. Dojechałem do Jas-Kółek i jechałem dalej,
nachylenie wzrosło, moc była dalej stała. Na nieco łatwiejszych fragmentach
miałem problem z utrzymaniem właściwej mocy a nadrobić nie bardzo było jak.
Pracowałem cały czas równo i tradycyjnie po około 15 minutach już było ciężko.
Zacisnąłem zęby i dawałem z siebie ile mogłem. Na koniec nie miałem już z czego
przyśpieszyć a test zakończyłem niemal na samym szczycie, perfekcyjnie
oszacowałem miejsce początku testu. Wynik wyszedł gorszy niż miesiąc temu, waga
poszła nieco w dół, mniej treningu i lekki spadek mocy na progu. Nie jest to
powód do niepokoju, utrzymanie cały czas wysokiej formy nie jest taką łatwą
sprawą, wole teraz być słabszy a na ważnych wyścigach które są przede mną dać z
siebie więcej. Sam 5 kilometrowy podjazd wjechałem niewiele wolniej niż mój
najlepszy czas. Jadąc na lżejszym rowerze ten czas byłby lepszy. Wiem ile
straciłem na sprzęcie bo miesiąc temu jadąc na lepszym rowerze w podobnym
czasie potrzebowałem prawie 7 % mniej mocy przy tej samej kadencji. Czas nie
zawsze jest najważniejszy. Po wjechaniu na szczyt zjechałem kawałek w dół i
ledwo wjechałem na szczyt. Starciem sporo sił, ale wiem, że przez te 20 minut
dałem z siebie wszystko. Po odpoczynku ruszyłem w stronę Szczyrku z zamiarem
wjechania na Orle Gniazdo. Zjazd nawet dobry, mało samochodów i pewna jazda,
niestety nie do końca. Jadąc ponad 60 km/h nagle przede mną zatrzymał się
samochód, zacząłem hamować , zablokowało mi tylne koło i jakoś się obroniłem
wjeżdżając na przeciwny pas, dobrze, że nic nie jechało bo byłoby nie ciekawie.
Odechciało mi się dalszej jazdy. Podjazd zacząłem bez przekonania, zapomniałem
jak tam jest stromo, jechałem dosyć mocno ale z rezerwą, w głowie chodził mi
jeszcze drugi fragment podjazdu do Osiedla Podmagura. Po wjechaniu do Sanktuarium
już dalej nie myślałem jechać, sporo ludzi i zablokowany wjazd w lewo na dalszy
podjazd. Zjechałem w dół dziurawą drogą i już spokojnym tempem do Bielska.
Ścianki idą jako tako, musze trochę nad nimi popracować by później w takich
momentach szukać swoich szans.
Wynik testu:
Wynik testu:
Trening 66
Czwartek, 12 lipca 2018 Kategoria 50-100, Samotnie, Szosa, Trening 2018
Km: | 77.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:42 | km/h: | 28.52 |
Pr. maks.: | 63.00 | Temperatura: | 17.0°C | HRmax: | 162162 ( 83%) | HRavg | 132( 67%) |
Kalorie: | 1275kcal | Podjazdy: | 860m | Sprzęt: Triban 5 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Zmotywowałem się
do wcześniejszego wstania z łóżka i wyjazdu z domu. Było zimno, wiec musiałem
ubrać dodatkową warstwę ubrań. Pogoda dużo lepsza, wiatr jakby słabszy i
bezchmurne niebo, nie obawiałem się o opady deszczu. Zaplanowałem prawie 3
godzinny trening i trasa sama narodziła się w głowie. Po wyjechaniu z domu od
razu wiatr w twarz i tak miało być aż do Cieszyna. Dodatkowo sporo krótkich
podjazdów czekało na mnie na trasie. Jechałem dokładnie tak jak planowałem i
nawet dziury w drogach których ostatnio przybyło sporo nie były dużym
problemem. Przed Cieszynem niebezpieczna sytuacja, na zjeździe przy prawie 50
km/h jadący tir z przeciwka zrobił taki wir, że wybiło mnie z toru jazdy,
dziury w drodze też nie pomogły w utrzymani toru jazdy, nie wiem jakim cudem
udało mi się uratować przed upadkiem i na strachu i wytraceniu prędkości się
skończyło. Podjazd do Cieszyna poszedł słabo, zwykle do połowy udawało się
wjechać z rozpędu. Cieszyn przejechałem lepiej niż się spodziewałem, bez
żadnych postojów i zbędnych spowolnień. Za miastem skręciłem w boczną nieznaną
drogę, po drodze dwa fajne podjazdy i znalazłem się na głównej, remontowanej
drodze. Miałem szczęście, że udało mi się przejechać, chociaż komfortowo nie
było. Po wyjechaniu z obszaru robót drogowych miało być lepiej, tylko
teoretycznie. Stan drogi do ronda „Na Wygodzie” to jest katastrofa, tam jest
konieczny remont. Za rondem już jest lepiej i jazda była przyjemniejsza. Po
skręcie na Dębowiec znowu gorsza jakość nawierzchni. W Dębowcu zrobiłem postój
w sklepie, krótki ale potrzebny. Chciałem sprawdzić jedną drogę i skręciłem o
jedną za wcześnie, nie miałem zbyt dużo czasu do namysłu i dopiero po wjechaniu
spowrotem na główną zorientowałem się że nie skręciłem tam gdzie trzeba. Nie
chciałem już kombinować i pojechałem inną trasą. Najpierw fajnym podjazdem do Iskrzyczyna
i dalej na Miedzyświeć. Przejazd przez Skoczów to tragedia, zapomniałem o
czwartkowym targu. Po przejechaniu tych utrudnień już było lepiej. Wiatr w
plecy sprzyjał szybkiej jeździe i na koniec dołożyłem sobie jeszcze jeden
podjazd. Niecałe 3 godziny jazdy zaliczone.