Wpisy archiwalne w kategorii
50-100
Dystans całkowity: | 88201.50 km (w terenie 1623.50 km; 1.84%) |
Czas w ruchu: | 3228:44 |
Średnia prędkość: | 26.64 km/h |
Maksymalna prędkość: | 92.00 km/h |
Suma podjazdów: | 936858 m |
Maks. tętno maksymalne: | 202 (103 %) |
Maks. tętno średnie: | 179 (89 %) |
Suma kalorii: | 1802528 kcal |
Liczba aktywności: | 1289 |
Średnio na aktywność: | 68.43 km i 2h 33m |
Więcej statystyk |
Trening 48
Poniedziałek, 21 maja 2018 Kategoria 50-100, Samotnie, Szosa, Trening 2018
Km: | 62.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:36 | km/h: | 23.85 |
Pr. maks.: | 71.00 | Temperatura: | 17.0°C | HRmax: | 175175 ( 89%) | HRavg | 132( 67%) |
Kalorie: | 1607kcal | Podjazdy: | 1340m | Sprzęt: Triban 5 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Rozjazd
Niedziela, 20 maja 2018 Kategoria 50-100, Samotnie, Szosa
Km: | 43.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:50 | km/h: | 23.45 |
Pr. maks.: | 56.00 | Temperatura: | 18.0°C | HRmax: | 133133 ( 68%) | HRavg | 105( 53%) |
Kalorie: | 798kcal | Podjazdy: | 290m | Aktywność: Jazda na rowerze |
Miasto 10
Niedziela, 20 maja 2018 Kategoria 50-100, blisko domu, Samotnie
Km: | 65.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | 1290kcal | Podjazdy: | 1000m | Sprzęt: Triban 5 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Podhale Tour 2018 1 etap
Niedziela, 13 maja 2018 Kategoria 50-100, avg>30km\h, Samotnie, Wyścig
Km: | 85.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:45 | km/h: | 30.91 |
Pr. maks.: | 72.00 | Temperatura: | 22.0°C | HRmax: | 176176 ( 90%) | HRavg | 154( 78%) |
Kalorie: | 2439kcal | Podjazdy: | 1280m | Sprzęt: Triban 5 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Ciężki dzień, na koniec tygodniowego obozu treningowego zafundowałem sobie start w zawodach. Od początku nie układało się wszystko tak jak powinno i dopiero po kilku wskazówkach udało się znaleźć biuro zawodów. Samo załatwianie formalności poszło sprawnie i bez zastrzeżeń.
Start w tym wyścigu wcześniej wchodził w grę, ale sprzętowo nie byłem przygotowany i pojechałem na treningowym rowerze, mogłem zmienić opony ale jakoś mi się nie chciało.
Podczas rozgrzewki pojawił się promyk nadziei na dobra jazdę, noga kręciła dużo lepiej niż dzień wcześniej. Zrobiłem kilka mocniejszych akcentów i przyjechałem na start. Na linii startu chaos, żadnego sektora i ciasno, większość osób ustawiło się na trawie i po starcie oczywiście trzeba było ich puścić przodem. Ledwo ruszyliśmy i już hamowanie, było niebezpiecznie ale nie na tyle by powstała kraksa. Po wyjeździe na główną drogę trzymałem się bliżej prawej strony. Wszystko wyglądało dużo lepiej niż na ostatnich Road Maratonach, do czasu. Znowu zaczęło się zwalnianie i jedna sytuacja której nie jestem w stanie zrozumieć, tempo było równe i nie było obaw o jakieś upadki czy kraksy a jeden starszy zawodnik nagle odbił w lewo i wylądował w rowie, za nim jechały 2 osoby i musiały odbić w lewo, ja miałem wybór, wjechać w nich lub zwolnić i spróbować wjechać w lukę po lewej stronie jezdni. Wytraciłem prędkość i znalazłem się na końcu peletonu. Nie byłoby problemu gdyby nie powstające dziury i po chwili byłem już za peletonem. Noga nie szła jakoś super i nie byłem w stanie podkręcić tempa. Rozciągło się wszystko na tyle, że jadąc na czele "grupetto" miałem przed sobą około 400 metrów wolnej drogi. Chcąc współpracować z kimkolwiek musiałbym zwolnić. Zmobilizowałem się na tyle, że zacząłem się zbliżać. Pogoń zakończyłaby się sukcesem gdyby nie dwa ronda i skrzyżowanie na których musiałem się zatrzymać. Zaczynając pierwszy podjazd miałem około 50 metrów straty do zawodników którzy już na początku podjazdu odpadli. Straciłem sporo sił na pogoni a podjazd też jechałem bardzo mocno, musiałem zaryzykować by nie być zupełnym przegranym tego dnia. Nie myślałem, że będę miał kolejną czasówkę. Co prawda na podjeździe dogoniłem sporo osób ale nie takich z którymi powinienem rywalizować na równi. Kiedy zaczął się zjazd to chciałem trochę odpocząć, to był błąd, o odpoczynku nie było mowy i musiałem cisnąć ile sił. Pomimo dokręcania, wyprzedziły mnie 2 grupy i dalej jechałem sam. Dojazd do rundy też był bardzo szybki i traciłem kolejne sekundy. Początek rundy płaski a nawet lekko w dół z wiatrem w twarz. Jechałem dosyć mocno i dopiero na podjeździe zacząłem nieco odrabiać, w nogach było mniej mocy niż powinno i szło bardzo ciężko. Co prawda na podjeździe pod Budz wyprzedziłem 3 osoby ale na zjeździe mnie minęli jakbym stał. Początek drugiej rundy odpuściłem i dopiero na podjazdach zacząłem się bardziej starać. Przy bufecie kolejna niebezpieczna sytuacja która mogłaby się skończyć tragicznie, kolejny starszy zawodnik podjeżdżając zakosami prawie władował się w mój rower, jeszcze się tłumaczył, że nie słyszał mnie i nie widział którą stroną jadę. Wtedy już byłem niemal pewny, że nikogo nie dogonię i do mety dojadę sam. Na zjeździe starałem się dokręcić na tyle ile mogę i zjechałem szybciej, przed wjazdem na trzecią rundę musiałem zwolnić niemal do zera. Podkręciłem tempo i jechałem już na tyle by tym tempem dojechać do końca. Sił już brakowało i na podjazdach dawałem z siebie niemal wszystko. Wyprzedziłem kilka osób i na zjeździe nie dałem się dogonić. Po skręcie w kierunku mety byłem przekonany, że nie będzie już podjazdu i zostałem zaskoczony. Około kilometrowy podjazd pojechałem bardzo mocnym tempem, wyprzedziłem kilka osób ale moje tempo było i tak dalekie od najlepszych. Do mety gnałem już ile sił w nogach i na dziwnie usytuowaną metę wjechałem ujechany. Ja jestem zadowolony z jazdy, po 6 dniach solidnych treningów nie byłem w stanie dać z siebie więcej. Żałuję tylko tego, że po raz kolejny nie mogłem pooglądać najlepszych na trasie i zaliczyłem kolejną czasówkę.
Wiem, że nie był to mój najlepszy dzień, wiem na o mnie stać w normalnych warunkach i okolicznościach. Liczę, że kolejne starty będą już dużo lepsze i pokażą moje rzeczywiste miejsce w szeregu. Poziom prezentowany przez czołówkę jest jak dla mnie nieosiągalny, przynajmniej w najbliższym czasie. Dużo mi brakuje do najlepszych nie tylko w kwestii treningu ale także sprzętu, przygotowania organizmu do wysiłku a także gospodarowania czasem. Ten wyścig zaskoczył mnie pozytywnie, poza kilkoma małymi rzeczami które są łatwe do poprawy nie ma się do czego przyczepić, poziom na pewno wyższy niż w Road Maraton, praktycznie poza kilkoma nazwiskami wszyscy najlepsi wystartowali. Cieszy także fakt, że wygrał znowu inny zawodnik i tak powinno być, wyniki mówią same za siebie i w czołówce nie znalazł się nikt przypadkowy, nie lubię osób które osiągają dobre wyniki dzięki cwaniactwu i szczęściu.
Po ciężkim tygodniu a nawet trzech należy się kilka dni zasłużonego odpoczynku przed kolejnymi dwoma startami w następny weekend.
Start w tym wyścigu wcześniej wchodził w grę, ale sprzętowo nie byłem przygotowany i pojechałem na treningowym rowerze, mogłem zmienić opony ale jakoś mi się nie chciało.
Podczas rozgrzewki pojawił się promyk nadziei na dobra jazdę, noga kręciła dużo lepiej niż dzień wcześniej. Zrobiłem kilka mocniejszych akcentów i przyjechałem na start. Na linii startu chaos, żadnego sektora i ciasno, większość osób ustawiło się na trawie i po starcie oczywiście trzeba było ich puścić przodem. Ledwo ruszyliśmy i już hamowanie, było niebezpiecznie ale nie na tyle by powstała kraksa. Po wyjeździe na główną drogę trzymałem się bliżej prawej strony. Wszystko wyglądało dużo lepiej niż na ostatnich Road Maratonach, do czasu. Znowu zaczęło się zwalnianie i jedna sytuacja której nie jestem w stanie zrozumieć, tempo było równe i nie było obaw o jakieś upadki czy kraksy a jeden starszy zawodnik nagle odbił w lewo i wylądował w rowie, za nim jechały 2 osoby i musiały odbić w lewo, ja miałem wybór, wjechać w nich lub zwolnić i spróbować wjechać w lukę po lewej stronie jezdni. Wytraciłem prędkość i znalazłem się na końcu peletonu. Nie byłoby problemu gdyby nie powstające dziury i po chwili byłem już za peletonem. Noga nie szła jakoś super i nie byłem w stanie podkręcić tempa. Rozciągło się wszystko na tyle, że jadąc na czele "grupetto" miałem przed sobą około 400 metrów wolnej drogi. Chcąc współpracować z kimkolwiek musiałbym zwolnić. Zmobilizowałem się na tyle, że zacząłem się zbliżać. Pogoń zakończyłaby się sukcesem gdyby nie dwa ronda i skrzyżowanie na których musiałem się zatrzymać. Zaczynając pierwszy podjazd miałem około 50 metrów straty do zawodników którzy już na początku podjazdu odpadli. Straciłem sporo sił na pogoni a podjazd też jechałem bardzo mocno, musiałem zaryzykować by nie być zupełnym przegranym tego dnia. Nie myślałem, że będę miał kolejną czasówkę. Co prawda na podjeździe dogoniłem sporo osób ale nie takich z którymi powinienem rywalizować na równi. Kiedy zaczął się zjazd to chciałem trochę odpocząć, to był błąd, o odpoczynku nie było mowy i musiałem cisnąć ile sił. Pomimo dokręcania, wyprzedziły mnie 2 grupy i dalej jechałem sam. Dojazd do rundy też był bardzo szybki i traciłem kolejne sekundy. Początek rundy płaski a nawet lekko w dół z wiatrem w twarz. Jechałem dosyć mocno i dopiero na podjeździe zacząłem nieco odrabiać, w nogach było mniej mocy niż powinno i szło bardzo ciężko. Co prawda na podjeździe pod Budz wyprzedziłem 3 osoby ale na zjeździe mnie minęli jakbym stał. Początek drugiej rundy odpuściłem i dopiero na podjazdach zacząłem się bardziej starać. Przy bufecie kolejna niebezpieczna sytuacja która mogłaby się skończyć tragicznie, kolejny starszy zawodnik podjeżdżając zakosami prawie władował się w mój rower, jeszcze się tłumaczył, że nie słyszał mnie i nie widział którą stroną jadę. Wtedy już byłem niemal pewny, że nikogo nie dogonię i do mety dojadę sam. Na zjeździe starałem się dokręcić na tyle ile mogę i zjechałem szybciej, przed wjazdem na trzecią rundę musiałem zwolnić niemal do zera. Podkręciłem tempo i jechałem już na tyle by tym tempem dojechać do końca. Sił już brakowało i na podjazdach dawałem z siebie niemal wszystko. Wyprzedziłem kilka osób i na zjeździe nie dałem się dogonić. Po skręcie w kierunku mety byłem przekonany, że nie będzie już podjazdu i zostałem zaskoczony. Około kilometrowy podjazd pojechałem bardzo mocnym tempem, wyprzedziłem kilka osób ale moje tempo było i tak dalekie od najlepszych. Do mety gnałem już ile sił w nogach i na dziwnie usytuowaną metę wjechałem ujechany. Ja jestem zadowolony z jazdy, po 6 dniach solidnych treningów nie byłem w stanie dać z siebie więcej. Żałuję tylko tego, że po raz kolejny nie mogłem pooglądać najlepszych na trasie i zaliczyłem kolejną czasówkę.
Wiem, że nie był to mój najlepszy dzień, wiem na o mnie stać w normalnych warunkach i okolicznościach. Liczę, że kolejne starty będą już dużo lepsze i pokażą moje rzeczywiste miejsce w szeregu. Poziom prezentowany przez czołówkę jest jak dla mnie nieosiągalny, przynajmniej w najbliższym czasie. Dużo mi brakuje do najlepszych nie tylko w kwestii treningu ale także sprzętu, przygotowania organizmu do wysiłku a także gospodarowania czasem. Ten wyścig zaskoczył mnie pozytywnie, poza kilkoma małymi rzeczami które są łatwe do poprawy nie ma się do czego przyczepić, poziom na pewno wyższy niż w Road Maraton, praktycznie poza kilkoma nazwiskami wszyscy najlepsi wystartowali. Cieszy także fakt, że wygrał znowu inny zawodnik i tak powinno być, wyniki mówią same za siebie i w czołówce nie znalazł się nikt przypadkowy, nie lubię osób które osiągają dobre wyniki dzięki cwaniactwu i szczęściu.
Po ciężkim tygodniu a nawet trzech należy się kilka dni zasłużonego odpoczynku przed kolejnymi dwoma startami w następny weekend.
Miasto 9
Piątek, 11 maja 2018 Kategoria 50-100, blisko domu, Samotnie
Km: | 90.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | 1790kcal | Podjazdy: | 1200m | Sprzęt: Triban 5 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Obóz Bukowina 3
Środa, 9 maja 2018 Kategoria 50-100, Obóz Bukowina 2018, Samotnie, Szosa, Trening 2018
Km: | 73.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:55 | km/h: | 25.03 |
Pr. maks.: | 71.00 | Temperatura: | 18.0°C | HRmax: | 187187 ( 95%) | HRavg | 141( 72%) |
Kalorie: | 1994kcal | Podjazdy: | 1570m | Sprzęt: Triban 5 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Trzeci
dzień obozu przywitał nas pochmurnym niebem z którego po jakimś czasie zaczął
padać deszcz. Wspólnie podjęliśmy decyzję o wyjeździe na termy a trening miał
odbyć się po południu. Czas szybko leciał i pogoda się poprawiła na tyle, że
przed 15 można było wyjechać na trasę. Chciałem zrobić ten test FTP i nie wiem
czy to był dobry pomysł, wybrałem najdłuższy podjazd w okolicy Bukowiny, ponad
7 kilometrowy odcinek z Białki na Głodówkę. Zrobiłem krótką rozgrzewkę i po
zjeździe z Bukowiny w dół nawróciłem i zacząłem test. Ruszyłem mocno a po
chwili lekko popuściłem bo tempo było za mocne. Trzymałem w miarę równy poziom
i gdy zrobiło się stromiej jechałem mocniej, zapomniałem, że ten podjazd ma
zmienne nachylenie i są fragmenty z nachyleniem 1-2 % a także 8-10 %. Na tym
łagodniejszym odcinku miałem problem z utrzymaniem założonej mocy a prędkość
przekraczała 35 km/h. Na rondzie niestety musiałem zwolnić i straciłem na tym
sporo, chcąc to szybko nadrobić, straciłem dużo sił i ostatnie 5 – 6 minut
testu było ciężkie, miałem jechać już ile mogę a jechałem gorzej niż w
początkowej fazie podjazdu. Siłą woli dokończyłem test i wynik pokazany przez licznik
wyszedł słaby, gorszy niż się spodziewałem i gorszy niż być powinien po kilku
tygodniach treningów. Ostatnie 300 metrów podjazdu pojechałem już na zupełnym
luzie i odzyskałem nieco sił. Po nawrocie i zjeździe do ronda na moment
zwolniłem zastanawiając się czy reszta Jas-Kółek już wyjechała. Popatrzyłem na
zegar i byłem niemal pewny, że są jakieś 10 minut z przodu więc zjechałem do
Poronina. Nie kombinowałem już z szukaniem drogi i pojechałem objazdem i
trafiłem na drogę prowadzącą do Zębu. Cały podjazd jechałem spokojnie pilnując
tylko kadencji. Wahałem się, czy jechać w prawo czy prosto. Nic nie zapowiadało
opadów deszczu wiec pojechałem prosto. Szybki zjazd i długi, nudny odcinek do
Ratułowa. Tam odbiłem w prawo na Czerwienne i fajną drogą dojechałem do Zębu.
Widząc już czarne chmury na horyzoncie postanowiłem jechać przez Gliczarów.
Znalazłem ciekawą drogę i skręciłem w prawo, początek był łagodny a po łuku w
prawo pojawiła się ściana, puszczenie hamulców nie wchodziło w grę a i tak
ledwo zmieściłem się w zakręcie, zaraz za zakrętem sporo żwiru i fajna droga.
Dalszy zjazd szybki i zjechałem do Białego Dunajca. Tam kilka znaków mówiących
o objazdach i musiałem skręcić w lewo i dojechałem do głównej drogi, około 100
metrów od zjazdu na Gliczarów. Wjechałem pod górę tą samą drogą co w
poniedziałek i na szczycie zaczęło padać. Ostatnie 3 kilometry to już mocna
jazda, by jak najmniej jechać w deszczu. Zjazd nie należał do przyjemnych a po
jeździe to co lubię najbardziej czyli czyszczenie roweru i suszenie ciuchów.
Road Maraton Góra Świętej Anny
Sobota, 5 maja 2018 Kategoria 50-100, avg>30km\h, Samotnie, Szosa, Wyścig
Km: | 75.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:18 | km/h: | 32.61 |
Pr. maks.: | 62.00 | Temperatura: | 19.0°C | HRmax: | 186186 ( 95%) | HRavg | 165( 84%) |
Kalorie: | 1889kcal | Podjazdy: | 1000m | Sprzęt: Triban 5 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Wolałbym o tym wyścigu nie pisać nic, dla mnie przyniósł więcej szkody niż pożytku. Takie jest kolarstwo, ale czasami naprawdę nie warto się wysilać i starać jak organizacja startu i runda honorowa pozostawia wiele do życzenia. Przyjeżdżając pół godziny przed czasem na start i zastając pełny sektor to jest jakieś nieporozumienie. Jeszcze większym "nonsensem" był sektor dla dwudziestu najlepszych zawodników, nie wiem jaki był klucz przyznawania miejsc w tym sektorze, ale robiąc jeden sektor powinni zrobić także kolejne by wszyscy mocni zawodnicy mieli równe szanse. Jest to cykl amatorski i promowanie "Gwiazd" nie powinno mieć miejsca, większość osób wie kto zawsze wygrywa i nie trzeba tego powtarzać przy każdej najmniejszej okazji. Brak sektorów powoduje, że doświadczeni w startach zawodnicy muszą przepychać się przez turystów czy osoby które dopiero kupiły rowery za nawet pięciocyfrowe sumy, nie mające pojęcia o jeździe w grupie a tym bardziej peletonie.
Start nastąpił z opóźnieniem i startując praktycznie z końca peletonu ruszyłem wtedy gdy czołówka miała już za sobą 200 metrów. Już po starcie nerwowo, pierwsi pechowcy nie wyjechali nawet z Leśnicy a ci którym się to udało nie wiedzieli co czeka ich kawałek za miastem. Runda niby honorowa a tempo ponad 40 km/h, to jest nieporozumienie, to nie jest promocja kolarstwa jak niby ma być tylko normalne rozciąganie peletonu które ma nastąpić po starcie ostrym. Do tego startu już nie dojechałem, około 2 kilometry od startu mając przed sobą dobrego zawodnika który mógłby mnie przeciągnąć do przodu peletonu przy prędkości 45 km/h nagle ktoś zahamował, do tego momentu czułem się bardzo pewnie w peletonie. W panice wszyscy zaczęli hamować, udało mi się zatrzymać kiedy z tyłu centralnie w moją tylną przerzutkę wjechał inny rowerzysta, sytuacja identyczna jak na ubiegłorocznej Pętli Beskidzkiej, tym razem nie miałem tyle szczęścia i poleciałem wywracając jeszcze jednego kolarza. Chwila minęła zanim wstałem, wydawało mi się, że jeszcze jedna Jas-Kółka ucierpiała ale skupiłem się na sobie. Nie wiem jak udało mi się wyjść z tego cało i na nodze mam tylko lekki szlif, niestety rower wyglądał dużo gorzej i jedną nogą byłem już w samochodzie serwisowym. Rozwalone zapięcie buta udało się jakoś zastąpić, wyprostowałem kierownicę, nałożyłem łańcuch, obejrzałem czy nie ma poważniejszych usterek i chciałem jechać dalej, okazało się, że tylne koło bije na tyle mocno, że musiałem nieco poluzować hamulec. Jak ruszyłem to miałem stratę około 4 minut na samym postoju. Nadrobić się nie dało, bo był takich ruch samochodowy, że musiałem się przeciskać między pojazdami i traciłem kolejne sekundy. Wypatrywałem strzałek na jezdni, na próżno i zaufałem intuicji i trafiłem na właściwą drogę nadrabiając przy okazji trochę dystansu. Już po przejechaniu ronda jadąc w kierunku Góry Świętej Anny minąłem ostatnią zawodniczkę. Sam podjazd też był raczej slalomem pomiędzy samochodami niż nadrabianiem czasu. Parę osób wyprzedziłem a większą grupę dogoniłem dopiero przed skrętem na kostkę. Moc z podjazdu niezła, jedyny plus tego jest taki, że straciłem mniej niż na płaskim do czołówki. Sama kostka poszła tak sobie, musiałem się przepychać przez innych i nie bardzo widziałem sens dalszej jazdy w tym "wyścigu". Na zjeździe wyszedł problem z tylną przerzutką i kolejne starty czasowe. Po zjeździe ciężko mi było się zmotywować do mocniejszej jazdy i dopiero przed bufetem ruszyłem mocniej. Od tego momentu jechałem równym tempem, jak na samotną jazdę tempo było mocne, przy jeździe w grupie byłoby bardzo słabe. Mijałem kolejnych zawodników, pojedynczo czy grupami, tylko jeden zawodnik był w stanie na parę sekund wyjść na zmianę. Pod górę jechałem dosyć mocno, nie na maksa ale dobrym tempem. Kolejne rundy wyglądały podobnie, mijałem kolejne grupki, nie zwalniałem ani na moment i jedyne momenty w których ktoś z tyłu mógł się zbliżyć to były zjazdy. Przez 4 rundy sukcesywnie doganiałem zawodników a na ostatniej to poza tymi których mijałem już 2 raz nie wyprzedziłem chyba nikogo. W połowie względnie płaskiego odcinka prowadzącego do podnóża podjazdu wyprzedził mnie Krzysiek Sikora i od razu zostałem w tyle, nie goniłem go tylko jechałem swoim tempem. Na podjeździe wyprzedziłem jeszcze 2 Jas-Kółki, zrozumiałem, że jadą już poza wyścigiem i ruszyłem mocno na ostatni podjazd. Krzyśka szybko wyprzedziłem i z mocnego finiszu nic nie wyszło z powodu sporej ilości samochodów. Na trasie to była istna plaga,nie wiem ile razy przez nich musiałem zwalniać, wiem, że czołówka nie miała takich "luksusów". Na mecie byłem około 2 minut po dużej grupie, przy obecnym poziomie wytrenowania raczej nie byłbym w stanie ich dogonić. Dałem z siebie wszystko, więcej raczej bym nie wycisnął, wynik jak na czasówkę 75 km jest niezły i przy jeździe w grupie, współpracy i tej samej mocy byłbym około 100 miejsc wyżej. Może mój dzisiejszy rezultat nie jest dobry, ale osób które będąc w mojej sytuacji i jadąc cały czas samemu byłyby w stanie pojechać takim tempem cały wyścig nie byłoby dużo. Nie mam szczęścia w tym roku i jeszcze żaden start nie potwierdził moich rzeczywistych możliwości, znawcy powiedzą, że pojechałem słabo ale nie zawsze wynik jest najważniejszy. Wożąc się na kole i kombinować to każdy potrafi a jak trzeba jechać i pracować to już robią się schody, dla niektórych nie do przejścia.
Start nastąpił z opóźnieniem i startując praktycznie z końca peletonu ruszyłem wtedy gdy czołówka miała już za sobą 200 metrów. Już po starcie nerwowo, pierwsi pechowcy nie wyjechali nawet z Leśnicy a ci którym się to udało nie wiedzieli co czeka ich kawałek za miastem. Runda niby honorowa a tempo ponad 40 km/h, to jest nieporozumienie, to nie jest promocja kolarstwa jak niby ma być tylko normalne rozciąganie peletonu które ma nastąpić po starcie ostrym. Do tego startu już nie dojechałem, około 2 kilometry od startu mając przed sobą dobrego zawodnika który mógłby mnie przeciągnąć do przodu peletonu przy prędkości 45 km/h nagle ktoś zahamował, do tego momentu czułem się bardzo pewnie w peletonie. W panice wszyscy zaczęli hamować, udało mi się zatrzymać kiedy z tyłu centralnie w moją tylną przerzutkę wjechał inny rowerzysta, sytuacja identyczna jak na ubiegłorocznej Pętli Beskidzkiej, tym razem nie miałem tyle szczęścia i poleciałem wywracając jeszcze jednego kolarza. Chwila minęła zanim wstałem, wydawało mi się, że jeszcze jedna Jas-Kółka ucierpiała ale skupiłem się na sobie. Nie wiem jak udało mi się wyjść z tego cało i na nodze mam tylko lekki szlif, niestety rower wyglądał dużo gorzej i jedną nogą byłem już w samochodzie serwisowym. Rozwalone zapięcie buta udało się jakoś zastąpić, wyprostowałem kierownicę, nałożyłem łańcuch, obejrzałem czy nie ma poważniejszych usterek i chciałem jechać dalej, okazało się, że tylne koło bije na tyle mocno, że musiałem nieco poluzować hamulec. Jak ruszyłem to miałem stratę około 4 minut na samym postoju. Nadrobić się nie dało, bo był takich ruch samochodowy, że musiałem się przeciskać między pojazdami i traciłem kolejne sekundy. Wypatrywałem strzałek na jezdni, na próżno i zaufałem intuicji i trafiłem na właściwą drogę nadrabiając przy okazji trochę dystansu. Już po przejechaniu ronda jadąc w kierunku Góry Świętej Anny minąłem ostatnią zawodniczkę. Sam podjazd też był raczej slalomem pomiędzy samochodami niż nadrabianiem czasu. Parę osób wyprzedziłem a większą grupę dogoniłem dopiero przed skrętem na kostkę. Moc z podjazdu niezła, jedyny plus tego jest taki, że straciłem mniej niż na płaskim do czołówki. Sama kostka poszła tak sobie, musiałem się przepychać przez innych i nie bardzo widziałem sens dalszej jazdy w tym "wyścigu". Na zjeździe wyszedł problem z tylną przerzutką i kolejne starty czasowe. Po zjeździe ciężko mi było się zmotywować do mocniejszej jazdy i dopiero przed bufetem ruszyłem mocniej. Od tego momentu jechałem równym tempem, jak na samotną jazdę tempo było mocne, przy jeździe w grupie byłoby bardzo słabe. Mijałem kolejnych zawodników, pojedynczo czy grupami, tylko jeden zawodnik był w stanie na parę sekund wyjść na zmianę. Pod górę jechałem dosyć mocno, nie na maksa ale dobrym tempem. Kolejne rundy wyglądały podobnie, mijałem kolejne grupki, nie zwalniałem ani na moment i jedyne momenty w których ktoś z tyłu mógł się zbliżyć to były zjazdy. Przez 4 rundy sukcesywnie doganiałem zawodników a na ostatniej to poza tymi których mijałem już 2 raz nie wyprzedziłem chyba nikogo. W połowie względnie płaskiego odcinka prowadzącego do podnóża podjazdu wyprzedził mnie Krzysiek Sikora i od razu zostałem w tyle, nie goniłem go tylko jechałem swoim tempem. Na podjeździe wyprzedziłem jeszcze 2 Jas-Kółki, zrozumiałem, że jadą już poza wyścigiem i ruszyłem mocno na ostatni podjazd. Krzyśka szybko wyprzedziłem i z mocnego finiszu nic nie wyszło z powodu sporej ilości samochodów. Na trasie to była istna plaga,nie wiem ile razy przez nich musiałem zwalniać, wiem, że czołówka nie miała takich "luksusów". Na mecie byłem około 2 minut po dużej grupie, przy obecnym poziomie wytrenowania raczej nie byłbym w stanie ich dogonić. Dałem z siebie wszystko, więcej raczej bym nie wycisnął, wynik jak na czasówkę 75 km jest niezły i przy jeździe w grupie, współpracy i tej samej mocy byłbym około 100 miejsc wyżej. Może mój dzisiejszy rezultat nie jest dobry, ale osób które będąc w mojej sytuacji i jadąc cały czas samemu byłyby w stanie pojechać takim tempem cały wyścig nie byłoby dużo. Nie mam szczęścia w tym roku i jeszcze żaden start nie potwierdził moich rzeczywistych możliwości, znawcy powiedzą, że pojechałem słabo ale nie zawsze wynik jest najważniejszy. Wożąc się na kole i kombinować to każdy potrafi a jak trzeba jechać i pracować to już robią się schody, dla niektórych nie do przejścia.
Trening 48
Środa, 2 maja 2018 Kategoria 50-100, blisko domu, Samotnie, Szosa, Trening 2018
Km: | 27.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:00 | km/h: | 27.00 |
Pr. maks.: | 65.00 | Temperatura: | 12.0°C | HRmax: | 190190 ( 97%) | HRavg | 136( 69%) |
Kalorie: | 534kcal | Podjazdy: | 470m | Sprzęt: Triban 5 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Krótki, mocny trening. Nie miałem czasu na więcej i postanowiłem zrobić krótką symulację wyścigu. Nie wyszło idealnie tak jakbym chciał ale ujechałem się a o to głównie chodziło, na początek rozgrzewka, kilka krótkich podjazdów i Dolina Wapienicy na przetarcie. Przed samym testem zrobiłem jeden zryw i po raz pierwszy zobaczyłem czterocyfrowy wynik mocy na liczniku. Na trasę wybrałem niełatwą pętlę w Jaworzu. Ruszyłem od razu mocno i do zjazdu cisnąłem ile mogłem, na zjeździe lekko popuściłem a na końcu musiałem hamować. Na koniec rundy podjazd, krótki i dosyć stromy. Pierwsza runda poszła dobrze czego nie można powiedzieć o drugiej, na zjeździe musiałem cały czas hamować a na podjeździe też pojawił się problem. Trzecia runda była najmocniejsza, na zjeździe lekko zaszalałem i na końcu znowu samochód. Miałem jechać do końca podjazd ale odpuściłem na końcu rundy, pojechałem końcówkę na maksa. Bardzo duża moc wyszła z tych 3 rund. biorąc pod uwagę zjazdy gdzie nie dało się jechać tak mocno jak na podjazdach to wyszło nieźle. Dobra noga i po odpoczynku w sobotę powinno być dobrze, na zjazdach może nie będę tracił zbyt dużo a na podjazdach nie powinienem mieć dużego problemu by utrzymać tempo czołówki. Teraz skupiam się na odpoczynku.
Okrążenia:
Nazwa Czas Dystans Praca Moc Tętno Kadencja Prędkość
Okrążenia:
Nazwa Czas Dystans Praca Moc Tętno Kadencja Prędkość
Rozjazd
Poniedziałek, 30 kwietnia 2018 Kategoria 50-100, blisko domu, Samotnie, Szosa
Km: | 19.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:55 | km/h: | 20.73 |
Pr. maks.: | 48.00 | Temperatura: | 26.0°C | HRmax: | 131131 ( 67%) | HRavg | 102( 52%) |
Kalorie: | 366kcal | Podjazdy: | 150m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Krótki rozjazd po niedzielnej jeździe. Nogi nie bolały ale jakiejś szczególnej mocy nie czułem. Godzina spokojnej jazdy i do domu. Na koniec mała awaria sprzętu.
Miasto 8
Poniedziałek, 30 kwietnia 2018 Kategoria 50-100, blisko domu, Samotnie
Km: | 95.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | 1890kcal | Podjazdy: | 800m | Aktywność: Jazda na rowerze |