Piotr92blog rowerowy

informacje

baton rowerowy bikestats.pl

Znajomi

wszyscy znajomi(13)

wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy PiotrKukla2.bikestats.pl

linki

Wpisy archiwalne w kategorii

100-200

Dystans całkowity:62709.00 km (w terenie 254.50 km; 0.41%)
Czas w ruchu:2286:11
Średnia prędkość:27.22 km/h
Maksymalna prędkość:90.00 km/h
Suma podjazdów:721674 m
Maks. tętno maksymalne:205 (179 %)
Maks. tętno średnie:198 (101 %)
Suma kalorii:1343590 kcal
Liczba aktywności:507
Średnio na aktywność:123.69 km i 4h 32m
Więcej statystyk

Trening 22

Niedziela, 31 marca 2019 Kategoria 100-200, Cube 2019, No Limited 2019, Samotnie, Szosa, Trening 2019
Km: 108.00 Km teren: 0.00 Czas: 03:55 km/h: 27.57
Pr. maks.: 55.00 Temperatura: 14.0°C HRmax: 188188 ( 96%) HRavg 142( 72%)
Kalorie: 2150kcal Podjazdy: 560m Sprzęt: Agree GTC SL Aktywność: Jazda na rowerze
Na ostatni dzień miesiąca przypadła tradycyjna czasówka rozpoczynająca sezon w Jas-Kółkach. Po zmianie czasu nie miałem problemu z wcześniejszym wstaniem z łóżka i ze wszystkim zdążyłem na czas. Długo się zastanawiałem czy zabrać lemondkę, czy nie. Przykręciłem ją na szybko i niekoniecznie dobrze. Wyjeżdżając z domu było jeszcze chłodno i zdecydowałem się na cieplejsze ciuchy, w końcu jeszcze jest marzec. Zapomniałem tylko jednej rzeczy, aerodynamicznej nakładki na czas. Szybko przejechałem przez Wapienicę i skierowałem się na Międzyrzecze. Nie byłem w stanie dokładnie stwierdzić jak wieje wiatr. Noga kręciła dosyć dobrze i trzymałem dosyć umiarkowane tempo. Droga szybko mijała i po około 90 minutach jazdy byłem już w Bziu. Nie było jeszcze nikogo i pojechałem jeszcze w kierunku pierwszego odcinka czasówki. Po kilku minutach gdy dojechałem na miejsce startu zaczęli zjeżdżać się kolarze. Zrobiło się ciepło ale postanowiłem jechać tak jak przyjechałem, w bluzie i nogawkach. Po załatwieniu wszystkich formalności, gdy pierwsi zawodnicy startowali pojechałem na rozgrzewkę. Planowałem długą, około 30 minutową jazdę przed starem i to udało się zrobić. Rozgrzewkę zaplanowałem już wcześniej i jechałem według rozpiski, gdy kończyłem rozgrzewkę to zostało mi 30 sekund do startu. Ostatni łyk z bidonu i ogień. Po dosyć wolnym starcie rozwinąłem dosyć dobrą moc, rozpędziłem rower do około 40 km/h i tak cisnąłem przez pierwsze dwa kilometry. Jechałem na bardzo wysokiej kadencji i dobrze się z tym czułem. Chyba nigdy tak dobrze nie rozpocząłem czasówki, szło chyba za dobrze bo na pierwszym bardziej technicznym zjeździe wyjechał z posesji samochód i musiałem zwolnić bardziej niż pozwalały na to warunki. Później musiałem włożyć więcej sił w rozpędzenie roweru i utrzymanie prędkości. Na pierwszej z dwóch hopek wygenerowałem moc chwilową powyżej 500 Wat. Kolejny trochę łatwiejszy podjazd wjechałem szybciej i z mocą powyżej 400 Wat. Przed wjazdem na główną drogę spanikowałem trochę na jednym z zakrętów i zwolniłem zbyt mocno. Po wjeździe na główną drogę miałem delikatny kryzys i na zjeździe nie rozwinąłem imponującej prędkości. Koła na tym odcinku zrobiły fantastyczną robotę i nie straciłem dużo prędkości. Po skręcie w ulice Jastrzębską musiałem zwolnić by nie zahaczyć o ścinający zakręt samochód. Brakło trochę prędkości i na podjeździe musiałem włożyć więcej sił w rower by nie stracić cennego czasu. Generowałem bardzo dobrą moc a nawet podjazdy pokonywałem z kadencją powyżej 90. Miałem dobry czas i zapas energii na końcówkę. Po skręcie w ulice Spółdzielczą nieco odpuściłem ale nie na długo. Na ostatnim na trasie zjeździe mogłem pojechać inaczej, wszedłem w zakręt dosyć wolno i maksymalną prędkość osiągnąłem w końcówce i mało brakowało abym nie zmieścił się w zakręcie. Starałem się jak najmocniej pojechać podjazd i dałem z siebie tyle ile mogłem, później miałem problem z złapaniem dobrego rytmu i zmniejszyłem kadencję. Drogi ubywało, sił też ale udało się utrzymać dobre tempo a nawet przyśpieszyć w końcówce. Wykręciłem bardzo dobrą, zaskakującą mnie moc. Po czasówce zrobiłem dobry rozjazd i szybko zregenerowałem siły. Później przyszedł czas na bufet. Dojazd do Pielgrzymówki można podzielić na dwie części, pierwsza spokojniejsza i druga mocniejsza. Wyjechałem w małej grupce kilka minut po większości osób a w bufecie byliśmy około minuty za resztą. Po około godzinnym postoju podczas którego dowiedziałem się, że zająłem 4 miejsce ruszyłem w drogę do domu. Zamierzałem jechać równym tempem i trzymałem moc na granicy 2 i 3 strefy i dosyć szybko przejechałem ponad 30 kilometrowy odcinek. Na koniec tradycyjny rozjazd i po 14 byłem w domu. Nie spodziewałem się tak dobrej nogi i jazdy na czasówce. Wygenerowana moc jest aż 37 Wat wyższa niż próg FTP a 21 Wat wyższa niż moc 20 minutowa z piątkowego testu. Biorąc pod uwagę moc znormalizowaną to ta różnica byłaby o kolejne 11 Wat większa bo NP wyszło dokładnie 343. Lepszy wynik osiągnąłem tylko podczas trzech ubiegłorocznych prób czasowych: Czasówki Doliną Czarnej Wisełki, Czwartego etapu Road Trophy i Rajdu z Metą na Równicy. To jest kosmos. Oczywiście dałoby się pokombinować coś aby był lepszy czas ale na tym się dzisiaj nie koncentrowałem. Bardzo pozytywne zakończenie marca.






Trening 18

Niedziela, 24 marca 2019 Kategoria Trening 2019, Szosa, Samotnie, Cube 2019, 100-200
Km: 104.00 Km teren: 0.00 Czas: 03:35 km/h: 29.02
Pr. maks.: 59.00 Temperatura: 9.0°C HRmax: 156156 ( 80%) HRavg 134( 68%)
Kalorie: 1560kcal Podjazdy: 450m Sprzęt: Agree GTC SL Aktywność: Jazda na rowerze
Jeden z najlepszych treningów w tym roku. Wyjechałem dopiero po południu przy niezbyt pewnej pogodzie i ubrałem się trochę zbyt zachowawczo, ale nie przeszkadzało to w jeździe. Po raz kolejny pojechałem w bardziej płaskie tereny i od samego wyjazdu byłem zaskoczony dyspozycją. Po wczorajszej słabsze końcówce dystansu wyciągnąłem wnioski i zupełnie zmieniłem rodzaj pożywienia jaki zabrałem ze sobą. W ostatnim czasie unikałem słodkich rzeczy jak ognia i dzisiaj zabrałem słodkie rzeczy zamiast standardowych kanapek. Było praktycznie bezwietrznie i nie musiałem sugerować się wiatrem przy wyborze kierunku jazdy. Wybrałem dobrą godzinę bo na drogach było niemal pusto i wszystkie skrzyżowania przejechałem bez zatrzymania. Po dojeździe do pierwszych podjazdów w Rudzicy postanowiłem nieco mocniej wjechać pod górę. Podjazdy poszły zupełnie dobrze i na zjeździe pojawił się bardziej odczuwalny wiatr. Zmniejszyłem dawki jedzenia i picia i przyjmowałem je częściej. Odbiło się to na przymusowym postoju przed Pawłowicami. Później myślałem, że jadę na kapciu, jakoś dziwnie się rower zachowywał a dosyć szeroka opona z tyłu dawała żmudne wrażenie. Po wjeździe na obwodnice Pawłowic zauważyłem jakiegoś kolarza na poboczu i poratowałem go dętką bo nie miał odpowiedniej. Zawsze wożę dwie zapasowe dętki i nie zastanawiałem się ani chwili i podarowałem mu dętkę. Pomogłem mu, być może kiedyś ktoś inny będzie potrzebował pomocy i wtedy on też powinien pomóc. Ruszyłem dalej i po wjeździe do Jastrzębia skręciłem w nieznaną mi drogę w kierunku Krzyżowic. Do Żor dojechałem nierówną i miejscami dziurawą drogą z bardzo małym ruchem. Przez miasto jechałem na wyczucie i udało mi się ominąć centrum i znaleźć się na północnej obwodnicy. Obrałem kierunek Pszczyna i musiałem walczyć z większą liczbą samochodów a także mocniejszym wiatrem czołowym. Kawałek dalej spadło kilka kropel deszczu ale na szczęście skończyło się na tym. Dojazd i przejazd przez Pszczynę nie należał do najprzyjemniejszych. Na ścieżce w kierunku Goczałkowic też był mały tłok i skręciłem w pierwszą możliwą dróżkę w lewo. Dopiero po przejeździe przez Goczałkowice zrobiło się luźniej i ostatnie kilkanaście kilometrów jazdy wyglądało bardzo dobrze. Żadnych oznak kryzysu, dobrze podająca noga i całkiem dobrze przejechany fragment z dwoma podjazdami. Rozjazd na sam koniec też była bardzo przyjemny. Bardzo fajny trening na zakończenie trzytygodniowego objętościowego cyklu treningowego. Teraz pora na odpoczynek, pierwszy terenowy test FTP i treningi w bardziej pagórkowatym terenie z większą ilością akcentów w 3 i 4 strefie mocy.





Trening 17

Sobota, 23 marca 2019 Kategoria Trening 2019, Szosa, Samotnie, Cube 2019, 100-200
Km: 130.00 Km teren: 0.00 Czas: 04:33 km/h: 28.57
Pr. maks.: 57.00 Temperatura: 13.0°C HRmax: 167167 ( 85%) HRavg 137( 70%)
Kalorie: 2130kcal Podjazdy: 720m Sprzęt: Agree GTC SL Aktywność: Jazda na rowerze
Plan na dzisiejszy dzień zakładał 4-5 godzinną jazdę. Wstępnie ułożony plan dnia uległ zmianie i chcąc pospać trochę dłużej i musząc zrobić kilka rzeczy przed wyjazdem mogłem jechać najwcześniej po 9. Przed ostatnimi jazdami jadłem na około 40 minut przed startem a dzisiaj ten czas wynosił 2 godziny. Gdybym w tym czasie nic nie robił to byłoby okej ale straciłem trochę sił za co zapłaciłem w drugiej części trasy. Ogólnie to jazdę mogę podzielić na dwie części, pierwsza z bardzo dobrze podającą nogą i zerowymi odznakami zmęczenia oraz drugą z dużymi problemami, moja jazda wyglądała jakbym kilka miesięcy nie jeździł i nie miał zupełnie formy. Po wczorajszym teście kół wróciłem do treningówek i około 9:15 wyjechałem. Początek wyglądał obiecująco, czułem moc i noga podawała bardzo dobrze. Po chwili zorientowałem się, że nie będzie łatwo, na drogach chaos, pełno kierowców, pieszych i psów wykonujących niespodziewane i często bardzo niebezpieczne manewry. Na zjeździe do Międzyrzeca musiałem ratować się ucieczką na pobocze by uniknąć czołówki z wyprzedzającym na trzeciego BMW jadącym z przeciwka z prędkością dużo wyższą niż dozwolona. Na szczęście w tym miejscu było dosyć szeroka i nie jechałem szybko wiec nic mi się nie stało. Następne kilka kilometrów było spokojne ale za to w coraz gorszych warunkach. Pojawiła się mgła która z każdym kilometrem gęstniała aż w Zabrzegu w najzimniejszym punkcie było 6 stopni. Większy ścisk na drodze pojawił się w Czechowicach gdzie aż 3 zmiany świateł musiały nastąpić abym mógł przejechać na drugą stronę DK1. Noga podawała cały czas dobrze i po raz kolejny zapomniałem o regularnym jedzeniu i piciu. W kierunku Jawiszowic przedostałem się przez Kaniów i moją ulubioną drogę. Robiło się coraz cieplej i termometr wskazywał już ponad 10 stopni. Szybko znalazłem się w Jawiszowicach gdzie skręciłem na Przeciszów. Nie jechałem tą drogą chyba 7 lat, w sumie nic ciekawego, spory ruch i dwa manewry wyprzedzania na trzeciego na podwójnej ciągłej zostawiły ślad w mojej głowie. W sporym ruchu jechałem aż do Oświęcimia. Miasto minąłem wschodnią stroną przy pomocy ścieżki rowerowej i niedawno wybudowanej obwodnicy. W samym mieście spotkałem tylko 4 radiowozy kontrolujące kierowców. Bardzo dobrze, bo to co się działo na drogach to był dramat. Jazda obwodnica była szybka i przyjemna. Zaczęło trochę mocniej dmuchać z równych kierunków i prędkość jazdy wahała się dosyć mocno a moc była zbliżona. Przed Libiążem zdecydowałem się na krótki postój i przygotowałem się na walkę z czołowym wiatrem. Odcinek przez las do Babic nie był przyjemny. Już zapomniałem jak jedzie się pod silny czołowy wiatr i od tego momentu szło coraz gorzej. Nogi niby cały czas pracowały tak samo ale organizm męczył się bardziej co zaowocowało podwyższonym tętnem. Niby nie jest to nowy problem ale z czasem powinien zniknąć a ciągnie się już któryś tydzień i pojawia się zwykle po 2,5 godziny jazdy. Nie wiem czy to skutek moich błędów czy reakcja organizmu na wysiłek fizyczny. Musze to cały czas monitorować i jak problem nie zniknie to jedyną słuszną opcją będzie rezygnacja z dłuższych dystansów. Mam jeszcze kilka pomysłów na wyeliminowanie tego problemu i może któryś będzie skuteczny.
Po dojeździe do Babic byłem zaskoczony zupełnie nową drogą w kierunku Zatora. Jadąc tam po raz ostatni w 2017 roku nie było nawet o niej śladu a droga okazała się udogodnieniem omijającym Babice i Wygiełzów ale także kierowała cały ruch tranzytowy w kierunku Krakowa. Po kilku kilometrach dojechałem do dobrze znanej drogi 781 i kontynuowałem jazdę tą trasą. Organizm męczył się coraz bardziej a ja trzymałem się stref mocy i starałem się trzymać w 2. W Zatorze i okolicy natrafiłem na kilka zamkniętych dróg i nieznaną drogą przez Piotrowice dotarłem do Polanki Wielkiej. Przejazd przez tą ciągnącą się przez kilka kilometrów miejscowość szła bardzo topornie. Zacząłem wypatrywać otwartego sklepu, wiedziałem, że taki będzie w Bielanach. Pojechałem tam najmniej ruchliwą drogą i natrafiłem znak o zamkniętym mości i miałem wybór, zawrócić w kierunku Osieka lub jechać dalej na Malec i Kęty. W bidonach coraz większa susza a sklep znalazłem dopiero w Nowej Wsi. Musiałem zjechać z głównej drogi i w końcu mogłem uzupełnić zapasy jedzenia oraz picia. Wiele to nie pomogło i kryzys tętna trwał, jechałem cały czas podobnym tempem i drogi powoli ubywało. Dojazd i przejazd przez Kęty pełny był niebezpiecznych sytuacji a później nie było wiele lepiej. Pomimo wszystko na wjeździe do Bielska miałem dobry czas. Myślami byłem już w domu a musiałem skupić się na bezpiecznym przejeździe przez miasto. Utrudnień i samochodów sporo i postanowiłem wrócić przez Kamienice i Lotnisko. Po wyjeździe z Centrum spotkałem Jarka z którym dojechałem do Wapienicy. Po drodze kilka podjazdów podjechanych nieco mocniejszym niż wcześniej tempem i krótki rozjazd. Ciężki trening zaliczony. Mimo wszystko jestem zadowolony bo nie zwątpiłem i przez cały trening utrzymałem dobre tempo. Po tylu dniach treningów mam prawo czuć zmęczenie i po jutrzejszym 3-4 godzinnym treningu przeznaczam kilka dni na zupełny odpoczynek. Może to będzie złoty środek na problemy z tętnem.





Trening 16

Czwartek, 21 marca 2019 Kategoria Trening 2019, Szosa, Samotnie, 100-200, Cube 2019
Km: 108.00 Km teren: 0.00 Czas: 03:46 km/h: 28.67
Pr. maks.: 59.00 Temperatura: 4.0°C HRmax: 154154 ( 78%) HRavg 133( 68%)
Kalorie: 1661kcal Podjazdy: 450m Sprzęt: Agree GTC SL Aktywność: Jazda na rowerze
Wprowadzone niewielkie zmiany w kwestii żywienia wydają się sprawdzać. Dobrze się zregenerowałem do środowym treningu a na trasę wziąłem taką samą ilość jedzenia i picia co zwykle. Wyjechałem znowu przy dosyć niskiej temperaturze i bałem się, że ubrałem się zbyt lekko. Jedną z pozytywnych informacji był praktycznie nieodczuwalny wiatr co spowodowały dowolność w wyborze trasy. Obrałem kierunek Strumień a później miałem zdecydować gdzie jechać dalej. Od początku jechałem dobrym tempem a podjazdy w Rudzicy poszły całkiem dobrze. Szybko dojechałem do Strumienia i postanowiłem jechać na Pszczynę a później Brzeszcze. Później skręciłem na Studzionkę i do Pszczyny dojechałem równoległą, dobrze znaną i kojarzącą się z różnych zdarzeń drogą. Jechałem cały czas dobrym tempem, noga podawała jak szalona i szybko dojechałem do Pszczyny i bez większych problemów przejechałem przez miasto. Przyblokowała mnie sygnalizacja świetlna przy DK1 i to był jedyny postój w tym mieście. Później trafiłem na zupełnie pustą drogę i szybko znalazłem się w Międzyrzeczu gdzie pojawiło się sporo dymu i powietrze nie było najlepsze. Do Brzeszcz dojechałem niezbyt równą i dosyć ruchliwą trasą przez Wole i Harmęże. Trochę czasu straciłem na przedostanie się w kierunku Jawiszowic i było kilka nerwowych sytuacji ale wyszedłem z nich bez szwanku. Jazda przez mój ulubiony Kaniówek była jak zwykle przyjemna. Im bliżej domu tym większe zmęczenie, na szczęście większego kryzysu nie było. Kolejny ważny i bardzo potrzebny trening zaliczony.




Trening 13

Niedziela, 17 marca 2019 Kategoria 100-200, Samotnie, Szosa, w grupie, Cube 2019, Trening 2019
Km: 154.00 Km teren: 0.00 Czas: 05:40 km/h: 27.18
Pr. maks.: 65.00 Temperatura: 14.0°C HRmax: 167167 ( 85%) HRavg 142( 72%)
Kalorie: 2699kcal Podjazdy: 950m Sprzęt: Agree GTC SL Aktywność: Jazda na rowerze
Najdłuższy i najtrudniejszy trening w tym roku. Wyjechałem już po 7 i było dosyć ciepło. Niecałe 10 stopni pozwoliło na wykorzystanie wiosennego zestawu ubrań. Nie zdecydowałem się na jazdę w nowych butach i w zupełnie letnim stroju. Przygotowałem dużo jedzenia i zapas picia i po raz pierwszy wybrałem się na dłuższą trasę na lepszym rowerze. Już po wyjeździe czułem, że nie jest to mój najlepszy dzień ale mimo wszystko nie martwiłem się zbytnio i jechałem w wyznaczonym kierunku i celu. Pierwsze podjazdy poszły słabo i dalej wcale nie było lepiej. Regularnie jadłem i piłem by nie doprowadzić do odcięcia które mogło by bardzo źle wpłynąć na dalszą jazdę. Starałem się jechać równym tempem i nie zawsze wychodziło to jak należy. Czułem duży komfort jazdy na tym sprzęcie, dużo lepiej się jechało niż na topornej treningówce. Po wjeździe do Czech szybko przejechałem przez Karwinę popełniając jeden mały błąd nawigacyjny który spowodował nadrobienie około 200 metrów. Dalej obrałem kierunek Bogumin i wiatr na tym odcinku był bardziej odczuwalny. Przed Boguminem skręciłem w boczną drogę by ominąć centrum miasta. Jechałem z włączoną nawigacją, dzięki temu byłem na bieżąco informowany o zjeździe z wyznaczonego śladu. Po kilku kilometrach walki z silnym wiatrem a także fragmencie ścieżki rowerowej zrobiłem postój. Po krótkiej pauzie ruszyłem dalej, byłem już blisko przejścia granicznego i zmiany kierunku jazdy. Po wjeździe do Polski skręciłem w kierunku Rybnika. Przez moment jazda była bardzo przyjemna, do momentu znaku informującego o zakazie jazdy rowerem. Wolałem nie ryzykować i zjechałem na jak się okazało bardzo szeroką i równą drogę rowerową i nie jechałem wcale wolniej jak po drodze. Ścieżka szybko się skończyła i wróciłem na drogę. Wiało dalej w plecy i jedyną ciekawą rzeczą na trasie były dwa podjazdy które na mnie czekały. Przekroczyłem już aktualne granice możliwości mojego organizmu i tętno przy podobnej mocy było o 10 uderzeń wyższe niż wcześniej. Nie przejmowałem się tym zbytnio i dalej trzymałem się strefy mocy. Dzięki mocnemu wiatrowi w plecy szybko dostałem się do Wodzisławia i skręciłem na Mszanę. Miałem jeszcze trochę czasu na dojazd do Jastrzębia. Jadąc dosyć nierówną i dziurawą drogą do Mszany skręciłem w lewo i dojechałem do głównej drogi w kierunku Jastrzębia. Wypatrywałem gdzieś otwartego sklepu ale nie znalazłem i po wjeździe do Jastrzębia od strony Moszczenicy uzupełniłem bidony na stacji benzynowej. Znalazłem jeszcze czas na szybki bufet i chwile odpoczynku. Po 11 w około 10 osób wyjechaliśmy w kierunku Pawłowic. Przed wjazdem na główną drogę tempo było spokojne. Później już było różnie, ktoś mocniejszy lub niepotrafiący jechać spokojnie tylko mający parcie na średnią przyśpieszył i zaczęło się rwać. Nie planowałem mocnej jazdy i zachowawczo zwolniłem chociaż tętno niebezpiecznie zbliżało się do 4 strefy. Do limitu było daleko ale na tym etapie staram się aby mocnych momentów było jak najmniej, w dodatku miałem już w nogach 100 kilometrów a do domu prawie 40 i dzięki takiej jeździe byłem jednym z najsłabszych ogniw w grupie. Przed Pawłowicami wszystko wyglądało dosyć słabo. Dużo dziur, cześć osób nie potrafiła się odnaleźć w sytuacji a jadący z przodu trochę przesadzali z tempem. Nieco lepiej wyglądała sytuacja po wjeździe na dwupasmówkę. Przez moment jazda była dobra, w miarę równe zmiany, brak dziur w szyku i dobra komunikacja. Kilka osób wolało pokazać swoją „moc” i znowu zaczęło się rwać. Słabsze osoby nie były w stanie współpracować i zrobił się chaos. Po zejściu ze zmiany nie wiedziałem jak się zachować i przez chwile zawahania straciłem kontakt z czołem grupy i nawet w tyle miałem problem się utrzymać. Jakoś przetrwałem do Zbytkowa i po zjeździe z dwupasmówki znowu wszystko się poskładało w logiczną całość. Praktycznie do Landeka udało się po zmianach bez większego szarpania dojechać a później znowu pokaz siły i całkowite rozerwanie grupy. Nie miałem już ochoty n gonitwę i ostałem z tyłu. Później trochę się uspokoiło i słabsi mogli dołączyć do grupy. Po krótkim spokojniejszym odcinku do Ochab odłączyłem się od grupy i bocznymi drogami wróciłem do Pierśćca. Zmęczenie zaczęło narastać i konieczny był kolejny postój. Postanowiłem rozebrać nogawki i poczułem lekką ulgę. Ostatni odcinek do domu był bardzo ciężki. Nie miałem już siły na jazdę.
Mocna i szarpana jazda w grupie nie miała na to większego wpływu. Problem leży gdzie indziej i jest złożony. Nie jestem jeszcze przygotowany na tak długie dystanse oraz na dosyć długie treningi dzień po dniu. Podobne problemy miałem już kilkukrotnie, musze wprowadzić pewne zmiany w kwestii żywienia oraz zwiększyć dawkę witamin i minerałów bo ich niedobór powoduje problemy z mięśniami które pozbawione energii nie są w stanie pracować jak należy. To jest tylko jedna z przyczyn słabszej dyspozycji, po dosyć długiej przerwie od regularnych treningów potrzebuje czasu aby wskoczyć na optymalny poziom. W moim przypadku różnica pomiędzy optymalną formą a poziomem który prezentuje na początku roku jest bardzo duża. Dzięki temu też jestem w stanie utrzymać optymalną formę przez dłuższy czas. Na razie zwiększę ilość przyjmowanych minerałów i witamin i zobaczę czy to pomoże. Jak nie to mam jeszcze kilka innych opcji które mogą pomóc.
Sam trening zaliczam mimo wszystko do udanych, nie miałem typowego odcięcia które pojawia się wtedy gdy jem za mało. Rower po serwisie działa jak należy a mimo wszystko jakąś przyjemność z jazdy miałem i to jest najważniejsze. Lepsza forma powinna przyjść z czasem i tego się będę trzymał.





Trening 8

Niedziela, 10 marca 2019 Kategoria 100-200, Samotnie, Szosa, b'Twin 2019, Trening 2019
Km: 112.00 Km teren: 0.00 Czas: 04:13 km/h: 26.56
Pr. maks.: 56.00 Temperatura: 5.0°C HRmax: 157157 ( 80%) HRavg 136( 69%)
Kalorie: 1976kcal Podjazdy: 870m Sprzęt: Triban 5 Aktywność: Jazda na rowerze
Wyjazd dzisiaj na trening to był jeden z głupszych pomysłów jakie ostatnio przyszły mi do głowy. Temperatura poniżej 3 stopni i silny wiatr potęgujący zimno nie są tym czego mój organizm potrzebuje i jazda w tych warunkach może przynieść także skutki negatywne, np. infekcje z którą będę musiał walczyć przez kilka dni. Miał to być taki rodzaj testu i tylko dlatego zdecydowałem się na trening na zewnątrz. Chwile zastanawiałem się jak się ubrać ale szybko dobrałem odpowiedni zestaw i w drogę. Wyjechałem kilka minut wcześniej niż wczoraj, wiatr był jakby mniej odczuwalny a organizm dosyć dobrze wypoczęty. Po kilku minutach spokojnej jazdy gdy wjechałem na główną drogę to zaczęła się walka z wiatrem. Planowałem często zmieniać kierunek aby odcinki pod wiatr były jak najkrótsze a w samej końcówce nie musieć walczyć z czołowymi podmuchami. Taka taktyka zdała dzisiaj egzamin. Na początku miałem trochę dłuższy odcinek z wiatrem a następnie jechałem z czołowym lub bocznym wiatrem. Cały czas starałem się jechać równym tempem i trzymałem względnie stałą moc. Jechało się całkiem dobrze i nawet nie odczuwałem doskwierającego chłodu. Znowu miałem problem z wyjęciem czegokolwiek z kieszonki i przy każdej próbie wolałem się zatrzymać. Po wjeździe do Czech zrobiło się trochę cieplej, przynajmniej tak wskazywał termometr. Wiatr na otwartej przestrzeni był bardziej odczuwalny ale zbliżałem się do momentu w którym miałem zmienić kierunek jazdy i skorzystać trochę z wiatru wiejącego w plecy. Nie było tak dobrze, przez pewien czas walczyłem jeszcze z wiatrem bocznym a po wjeździe do Karwiny już jechałem z wiatrem. W mieście skorzystałem ze ścieżek rowerowych. Po wjeździe do Polski trochę przekombinowałem i zamiast jechać najprostszą drogą do Pruchnej pojechałem przez Babilon. Nadrobiłem trochę drogi i przy okazji zaliczyłem kilka dodatkowych podjazdów na których moja dyspozycja w dalszym ciągu jest słaba. Później dosyć szybkim tempem dojechałem do Zaborza by zacząć kolejną potyczkę z przeciwnym wiatrem. Czułem zbliżający się kryzys a także nadciągające z południowego zachodu chmury deszczowe. Na wszelki wypadek wciągnąłem żela którego wziąłem profilaktycznie i jechałem dalej. Jechało się ciężej ale mogło być gorzej. Dojeżdżając już do Świętoszówki zaczynało kropić. Z każdą chwilą opady były mocniejsze. W Jaworzu wpadłem na kolejny niezbyt trafny pomysł i skręciłem na rondzie w prawo zamiast jechać najkrótszą drogą. W Jaworzu rozpadało się na dobre. Do końca podjazdu dojechałem w strefie 2 a później odpuściłem. Miałem zrobić jeszcze rozjazd ale pojechałem prosto do domu. Najdłuższy i chyba najtrudniejszy trening w tym roku zaliczony. Mogę powiedzieć, że jest trochę lepiej ale wciąż dużo brakuje do dobrego poziomu. Wydłużyłem już czas aktywności do 4 godzin i na razie nie mam dużych niekontrolowanych kryzysów podczas jazdy. To co mnie spotkało jest procesem zupełnie dla mnie naturalnym. Wyeliminowanie tego problemu powinno nastąpić w ciągu kilku tygodni regularnych treningów. Nie żałuje, że pojechałem na trening, na trenażerze bym się męczył a pomimo wielu obaw nie odczułem żadnych niepożądanych skutków treningu w tych warunkach.




Trening 7

Sobota, 9 marca 2019 Kategoria 100-200, Samotnie, Szosa, b'Twin 2019, Trening 2019
Km: 102.00 Km teren: 0.00 Czas: 03:52 km/h: 26.38
Pr. maks.: 53.00 Temperatura: 7.0°C HRmax: 159159 ( 81%) HRavg 135( 69%)
Kalorie: 1703kcal Podjazdy: 650m Sprzęt: Triban 5 Aktywność: Jazda na rowerze
Początek weekendu nie przyniósł znacznych zmian pogodowych. W dalszym ciągu mocno wieje, słońca nie widać a na termometrze poniżej 10 stopni. Nie są to idealne warunki do treningu ale lepsze to niż kolejne sesje na trenażerze. Na razie korzystam jeszcze z gorszego sprzętu i tak będzie jeszcze przez przynajmniej tydzień.
Rano miałem pewne opory i dlatego wyjechałem 15 minut później niż zamierzałem. Od 12 zapowiadali opady deszczu i miałem około 4 godziny czasu na trening. Wyjeżdżając nie czułem tak tego wiatru który zaczął wiać mocniej dopiero na bardziej otwartej przestrzeni. Mając dużo sił na początku nie zwracałem na to dużej uwagi i skupiłem się na tym co zwykle czyli trzymaniu odpowiedniej strefy mocy i dosyć dobrze mi to wychodziło. Walkę z wiatrem skończyłem w Ustroniu. Skręciłem na północ i zaczęła się przyjemna jazda z wiatrem przez wiele kilometrów. Jakoś nigdy nie potrafiłem w 100 % wykorzystywać wiatru w plecy i dużo lepiej jeździ mi się w warunkach bezwietrznych niż mocowania się z zmieniającym kierunek wiatrem. Na tym odcinku zyskałem nieco czasu. Nawiązując do ostatnich treningów podczas których wynajdowałem nowe drogi, sprawdziłem nieznany mi odcinek w okolicy Pruchnej. Jechałem dzisiaj bez mapy w Garminie i wszystkie skręty w nieznane drogi były na wyczucie. Podczas jednego manewru zapędziłem się w kozi róg. Trafiłem na zamknięty przejazd kolejowy na którym straciłem trochę czasu a za przejazdem skończył się asfalt i musiałem wrócić na wcześniejsze skrzyżowanie na którym trafiłem na właściwą drogę w kierunku Bąkowa. Później jeszcze raz niezbyt dobrze trafiłem z wyborem drogi i przez to musiałem krótki odcinek przejechać dwupasmówką. W Strumieniu podjąłem kolejną niezbyt trafną decyzję i zamiast skręcić na Jasienicę pojechałem w kierunku Pszczyny. Na całym odcinku wzdłuż Jeziora Goczałkowickiego złapałem wiatr w żagle i szybko przeleciałem ten odcinek. Później już zaczęły się schody. Walka z wiatrem 10 m/2 nie jest przyjemna. Na Zaporze w Goczałkowicach wiało jeszcze mocniej i ledwo posuwałem się do przodu. Fale na wodzie były potężne i czułem się jak nad morzem. Później zmieniałem często kierunek jazdy by ten wiatr był jak najmniej odczuwalny. Nie wyszło to najlepiej. Przy okazji wyszły wszystkie braki i pomimo trzymania dosyć niskiej mocy tętno było wysokie. Nie czułem żadnych oznak kryzysu ani nie czułem mocniejszego bicia serca. W Mazańcowicach na podjeździe nie byłem w stanie jechać odpowiednim tempem, wiatr skutecznie mnie sponiewierał. Później zaczęło jeszcze padać i przyjemność z jazdy spadała z każdą chwilą. Na koniec tradycyjnie zwolniłem i starałem jechać się w pierwszej strefie. Kolejny trening podczas którego karty rozdawał wiatr. Czekam na takie dni gdy będzie można potrenować w równiejszych warunkach Wtedy moje odczucia mogą być inne. Na razie nie jestem w stanie powiedzieć na jakim jestem etapie, stopniowo jestem w stanie wydłużać czas treningu, na razie nie potrafiłem zwiększyć mocy oraz utrzymywać podobnego tempa w dłuższym odcinku czasu. Być może ma to związek z warunkami w których rządzi wiatr a być może potrzebuję czasu na zrobienie postępu. Jak pogoda pozwoli to jutro kolejna 4 godzinna jazda na zakończenie dobrego tygodnia.




Roztrenowanie 3

Sobota, 6 października 2018 Kategoria 100-200, Samotnie, Szosa
Km: 100.00 Km teren: 0.00 Czas: 03:58 km/h: 25.21
Pr. maks.: 67.00 Temperatura: 18.0°C HRmax: 182182 ( 93%) HRavg 142( 72%)
Kalorie: 1961kcal Podjazdy: 1380m Sprzęt: Agree GTC SL Aktywność: Jazda na rowerze
Początek weekendu przyniósł zmianę pogody, zrobiło się cieplej i słonecznie, tylko silny wiatr nie zniknął. Miałem wolne popołudnie i postanowiłem sprawdzić przynajmniej jeden z ciekawych podjazdów w Czechach.
Po wyjeździe od razu czekała na mnie walka z silnym wiatrem. Dlatego postanowiłem jechać jak najkrótszą drogą by nie tracić sił i czasu. Czułem się dobrze ale tętno było bardzo wysokie, nie był to pierwszy taki przypadek i już znam tego przyczyny. W Czechach już miałem kryzys i chciałem zawrócić. Przez krótki odcinek jechałem za traktorem i udało mi się trochę odpocząć. Po dojeździe do Gródka szybko znalazłem miejsce w którym zaczyna się ponad 3 kilometrowy podjazd. Nachylenie szybko wzrasta do ponad 10% i tak trzyma przez większą część podjazdu. Podjazd bardzo ciekawy, jechałem nie na maksa a tętno było dalej wysokie. Byłem trochę zbyt ciepło ubrany i pod koniec już się gotowałem. Jak zacząłem zjeżdżać to minąłem Patrycjusza i Amadeusza jadących pod górę. Po zjeździe zatrzymałem się, uzupełniłem zapasy energii i spotkałem się z nimi. Chwila rozmów i każdy w swoją stronę. Ja skierowałem się w kierunku Trzyńca ale po drodze skręciłem jeszcze w kierunku Tyry. Jadąc przez ciekawy odcinek stanowiący łącznik między podjazdami w okolicy Jabłonkowa z podjazdem na Koziniec czy Jaworowy, dłużyło mi się strasznie. Powrót nie był aż taki szybki, nie potrafiłem jechać dobrym tempem i gdyby nie silny wiatr w plecy to powrót byłby dużo dłuższy. Po drodze jeszcze miałem problem z łańcuchem i chwilę się z tym szarpałem. Po uzupełnieniu bidonów już jechało się nieco lepiej, nawet przejazd przez Skoczów nie był zbyt kłopotliwy. Do domu wróciłem tuż przed zmrokiem. Bardzo ciekawa trasa zaliczona, jeden z kilku nieznanych podjazdów zaliczony a kolejne odkryję chyba dopiero w następnym sezonie.






GMJ 2018

Niedziela, 19 sierpnia 2018 Kategoria 100-200, Samotnie, Szosa, w grupie
Km: 163.00 Km teren: 0.00 Czas: 05:56 km/h: 27.47
Pr. maks.: 85.00 Temperatura: 22.0°C HRmax: 188188 ( 96%) HRavg 148( 75%)
Kalorie: 4690kcal Podjazdy: 2420m Sprzęt: Agree GTC SL Aktywność: Jazda na rowerze
Przyszedł dzień kolejnych Górskich Mistrzostw Jas-Kółek. Zawody traktowałem jako dobry trening i z taką myślą wyjechałem z domu. Wyjechałem trochę później niż myślałem i musiałem jechać dosyć mocno by zdążyć. Po drodze zjadłem śniadanie i wypiłem cały bidon wody. W Wiśle spotkałem dwójkę z Jafi Sport i wspólnie zaczęliśmy podjazd pod Kubalonkę. Jechałem średnim tempem i w idealnym czasie byłem na szczycie. Zjazd do Istebnej zacząłem już sam i zapomniałem o remoncie drogi na Zaolzie. Po zjeździe przelałem zabraną butelkę wody do bidonu i przedarłem się na miejsce startu.
Z kilkuminutowym poślizgiem wystartowaliśmy w 20 osobowym platoniku. Na start czekał nas podjazd na Połom, początkowo droga łagodnie wznosiła się w górę by w końcówce zaskoczyć dwucyfrowym nachyleniem. Jechałem swoim tempem które nie było za dobre i trzymałem się z tyłu. Noga nie podawała najlepiej i męczyłem się, jak zrobiło się stromiej to przesunąłem się nieco do przodu i na wzniesieniu byłem około 6 miejsca. Różnice nie były duże i na łatwiejszych fragmentach które nastały zacząłem tracić. Kilka osób pomyliło drogę i zrobiło się małe zamieszanie. Na zjeździe straciłem kontakt z kilkunastoosobowym peletonem i po skręcie w lewo miałem kilkadziesiąt metrów do odrobienia. Odrabiałem stopniowo, jechałem równym tempem i przed skrętem na Stecówkę byłem już na przodzie. Trochę mocniejsze tempo narzucone przez najsilniejszych i zostało nas 5 i tak jechaliśmy do zjazdu z Kubalonki. Na zjeździe nieco odstałem od reszty a z tyłu zaczęli się zbliżać kolejni zawodnicy. Po przejechaniu ronda w Wiśle było nas 10 a tempo nadawało 5-6 osób. Dobra, równa jazda trwała do początku podjazdu na zaporę w Czarnem. Tam znowu mocniejsze pociągnięcie i zaczęło się dzielić, czwórka odjechała a ja miałem kilka metrów starty. Jechałem swoim tempem, gdy zorientowałem się, że jadę cały czas w takiej samej odległości od czołówki to parę razy mocniej nacisnąłem i dojechałem do najlepszych. Z tyłu blisko był Marek ale nie zdołał do nas dołączyć. Pierwsza konkretna selekcja nastąpiła na podjeździe pod Zameczek. Zwycięzca z ubiegłego roku wziął sprawy w swoje ręce i narzucił takie tempo, że nikt nie był w stanie z nim jechać. Ja postanowiłem jechać swoim tempem i z dosyć dużą startą wjechałem jako 4 na szczyt. W zasięgu wzroku miałem Darka a z tyłu blisko był Otfin. Po szybkim zjeździe do Istebnej utworzyła się 4 osobowa grupka pościgowa. Nie wiedzieliśmy ile mamy starty do Patryka i dogonienie go nie było nadrzędnym celem. Podążając za Otfinem wjechaliśmy nieco łatwiejszą drogą przez Olecki. Jadąc swoim tempem zrobiłem niewielką różnicę nad współtowarzyszami i zaczekałem na nich na wypłaszczeniu. Na Kubalonce zauważyliśmy Patryka zmieniającego dętkę. Wyścig zaczął się na nowo. Zjazd zaczęliśmy w 4 i znowu się rozjechaliśmy. Zawodnik z Pressingu został z tyłu a trójka Jas-Kółek w bliskiej odległości od siebie pojawiła się na nawrocie w Wiśle. Za rondem zaczęliśmy współpracować i bardzo dobrym tempem dojechaliśmy do podnóża Kubalonki. Różnice nad pozostałymi uczestnikami były bezpieczne i wiele wskazywało na to, że Górskim Mistrzem zostanie jeden z naszej trójki. Na początku podjazdu na Kubalonkę narzuciłem dobre tempo i trzymałem go do szczytu. Nikt nie odważył się dać mi zmiany i jako pierwszy wjechałem na Przełęcz. Byłem pewny, że koledzy mnie zostawią, bo straciłem dużo sił i jedno mocniejsze pociągnięcie mogło wystarczyć bym został z tyłu. Jechaliśmy dalej razem, pagórkowaty odcinek do Stecówki był ostatnim fragmentem trasy którą przejechaliśmy razem. Na Stecówce nagle Otfin zaatakował. Dobrze zjeżdża i mógł wypracować dużą przewagę, ja nie ruszyłem za nim od razu i przez moment miałem chwilę zawahania. Spory ruch samochodów i pieszych na Stecówce spowodował, że w pewnym momencie jechałem na czołówkę z samochodem ale udało mi się wyratować. Nie patrzyłem do tyłu a Otfin a już nie było widać. Na zjeździe ze Stecówki znowu niebezpieczna sytuacja, jadący wolno rowerzysta na MTB prawie wypchał mnie z drogi. Musiałem przyhamować i straciłem kolejne sekundy. Drugą część zjazdu do Zaolzia przejechałem już bardzo dobrze. Darka nie było widać, nie jechałem na maksa ale chyba różnica była tak duża, że musiałbym całkowicie zwolnić by mnie dogonił. Jechałem więc dalej i jeszcze przed Koczym Zamkiem zobaczyłem znikającą w oddali koszulkę Otfina. Gdy zaczął się podjazd to szybko do niego dojechałem i jadąc już na maksa zacząłem budować przewagę. Przed ostatnimi stromiznami różnica była już na tyle duża, że mogłem zwolnić i spokojniej wjechać na metę. Dałem z siebie ile mogłem, nie wstając z siodełka w dobrym tempie wjechałem na metę. Pojechałem jeszcze kawałek dalej by trochę rozkręcić nogi na niższym tętnie.
Po roku przerwy znowu mogę się cieszyć z tytułu GMJ. Przed startem w ogóle o tym nie myślałem, przyjechałem tylko na trening, ale na ostatnich 20 kilometrach miałem przypływ mocy i to wystarczyło. Gdyby nie ten atak Otfina na zjeździe to rywalizacja na ostatnim podjeździe mogłaby być bardzo ciekawa. Szkoda też defektów innych zawodników bo wtedy byłoby jeszcze ciekawiej. Jestem zadowolony bo to był pierwszy dzień pod Road Trophy w którym jechało mi się dobrze. Jeszcze nie jest to optymalny poziom ale do niego już nie dużo brakuje.
Po około godzinnym postoju ruszyłem w drogę powrotną do domu. Na zjeździe do Kamesznicy musiałem hamować i nie byłem w stanie się rozpędzić do dobrej prędkości. W Kamesznicy dużo samochodów i maksymalne skupienie na każdym łuku, zakręcie by nie zderzyć się czołowo. Nogi zmęczone i ciężko się kręciło, w Milówce doszedł silny wiatr z którym walczyłem aż za Węgierską Górkę. Ruch umiarkowany i nawet przez Węgierską bez większych problemów. Jak skręciłem w prawo na Przybędzę to miałem pustą drogę aż do Lipowej a do Buczkowic wyprzedziło mnie zaledwie kilka samochodów. W Buczkowicach stanąłem nad rzeką i schłodziłem się, po tej kuracji jechało się dużo lepiej. W Bielsku znowu ścieżką rowerową i przedzieranie się przez zatłoczony rejon kąpieliska. Na koniec 10 minut zupełnie luźnej jazdy.

Trening 82

Czwartek, 16 sierpnia 2018 Kategoria 100-200, Samotnie, Szosa, Trening 2018
Km: 128.00 Km teren: 0.00 Czas: 04:40 km/h: 27.43
Pr. maks.: 60.00 Temperatura: 25.0°C HRmax: 160160 ( 82%) HRavg 128( 65%)
Kalorie: 1917kcal Podjazdy: 1330m Sprzęt: Agree GTC SL Aktywność: Jazda na rowerze
Dłuższy spokojny trening. Przejechałem już dawno planowaną pętlę wokół Beskidu Małego, wybrałem trochę łatwiejszy wariant bez sztywnych podjazdów przy jeziorze Mucharskim i nie wiem czy to nie był błąd. Na ten dzień miałem mnóstwo planów, Objazd Babiej, Trening w Beskidzie Morawsko-Śląskim czy Małej Fatrze czy zaliczenie kliku podjazdów w Beskidzie Małym.
Wyjechałem chwilę po 8 i był to duży błąd. Na drogach spory ruch a dodatkowo miałem duże szczęście i zaliczyłem wszystkie czerwone światła w mieście. Na wyjeździe z miasta dodatkowo remont mostu i ruch wahadłowy na którym straciłem kolejne minuty.
Po wydostaniu się z aglomeracji na moment był spokój, ruch wahadłowy zatrzymał samochody i do Wilkowic dojechałem bezproblemowo. Na skrzyżowaniu znowu swoje musiałem odczekać i dopiero skręciłem w lewo w kierunku Hucisk. Na podjeździe już czułem, że będzie ciężko a to był dopiero początek. Interwałowa trasa tego dnia była jeszcze bardziej odczuwalna niż zwykle i dlatego jechałem spokojniej. Po przejechaniu Tresnej na niebie pojawiła się dziwna mgła która dalej stawała się coraz gęstsza. Myślałem nawet zawrócić ale wiedziałem, że nie zapowiadali deszczu i ta mgła jest tylko przejściowa. Już za Ślemieniem wypogodziło się, ale żeby było ciekawiej to zaczęło wiać i kolejne kilometry to była droga przez mękę. Nie umiałem jechać a w Suchej Beskidzkiej pojawiło się więcej samochodów i spore utrudnienia. Krótki odcinek główną szosą też nie należał do przyjemnych i dopiero po skręcie na nieznane mi drogi w Zembrzycach uspokoiło się na tyle, że mogłem sprawdzić jak mam jechać dalej. Praktycznie pustą drogą dojechałem do skrzyżowania którego nie miałem na mapie i omyłkowo skręciłem w lewo na Wadowice a miałem jechać prosto na Stryszów. Szybko się ocknąłem bo zbliżałem się znów do głównej drogi a miałem jechać wschodnią stroną jeziora. Kiedy trafiłem na właściwą szosę to jechałem praktycznie bez ruchu samochodowego patrząc na niedawno powstały zbiornik wodny. Po krótkim czasie zrobiłem postój i stwierdziłem, że jadę prosto na Wadowice omijając podjazdy po północnej stronie jeziora. Po głowi chodziła mi jeszcze Lanckorona ale na dodatkowe około 40 kilometrów jakoś nie miałem ochoty. Powoli zaczynało brakować wody i zacząłem rozglądać się za sklepem. Po przejechaniu pagórków, na jednym ze zjazdów1) mignął mi sklep ale nie zdążyłbym się zatrzymać i dopiero po wjeździe na drogę 52 zatrzymałem się w sklepie.
Po krótkiej wizycie w sklepie zorientowałem się, że zakorkowana jest droga w kierunku Wadowic. Myślałem, że po problemach w Bielsku i Suchej dalej już przejadę bez kłopotów. Wpakowałem się jak „ Z deszczu pod rynnę”. Mogłem ominąć utrudnienia bocznymi drogami, nie wiedziałem w jakim są one stanie i zostałem przy przepychaniu się między samochodami. Dosyć sprawnie przesuwałem się do przodu, raz jezdnią, raz poboczem, po chwili już kierowcy zrobili mi pas przy krawędzi jezdni i szybko znalazłem się w Wadowicach. Cały ten korek zaczynał się na rondzie i nawet nie myślałem o jeździe przez miasto i skręciłem w prawo a tam dalszy ciąg utrudnień. Dopiero kolejne skrzyżowania i ronda stopniowo rozładowywały zakorkowaną drogę. Za Wadowicami poczułem wiatr na plecach i mogłem trochę nadrobić. Dobre nie trwało zbyt długo i w Andrychowie znowu korki. Jakoś się przedostałem na drugi koniec miasta i za miastem znowu luźniej. Dogoniłem jakiegoś młodego kolarza na MTB. Młody dzielnie dawał radę ale na podjeździe już został z tyłu. Samochody które wyprzedzałem na wjeździe do Wadowic dopiero w Kętach zdołały do mnie dojechać. Ponad 20 kilometrów przejechałem w podobnym czasie rowerem co inni samochodem.
Ostatnie 10 kilometrów do Bielska prowadziło boczną drogą bez ruchu pojazdów. W Bielsku znowu więcej samochodów i kolejny remont drogi o którym nie miałem pojęcia. Jakoś przejechałem i zaliczyłem kolejną serię czerwonych świateł. Na koniec zafundowałem sobie dużą Kofolę za solidny trening.

kategorie bloga

Moje rowery

TCR Advanced 2 2021 10148 km
Zimówka 9414 km
Litening C:62 Pro 18889 km
Triban 5 54529 km
Astra Chorus 2022 12644 km
Evo 2 8629 km
Hercules 13228 km
Ital Bike 9476 km
Trek 17743 km
Agree GTC SL 21960 km
Cross Peleton 44114 km
Scott 9850 km

szukaj

archiwum