Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi PiotrKukla2 z miasteczka Bielsko-Biała. Mam przejechane 229777.38 kilometrów w tym 8243.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 25.36 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 2421965 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy PiotrKukla2.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

100-200

Dystans całkowity:59511.00 km (w terenie 254.50 km; 0.43%)
Czas w ruchu:2164:55
Średnia prędkość:27.27 km/h
Maksymalna prędkość:90.00 km/h
Suma podjazdów:675554 m
Maks. tętno maksymalne:205 (179 %)
Maks. tętno średnie:198 (101 %)
Suma kalorii:1256018 kcal
Liczba aktywności:481
Średnio na aktywność:123.72 km i 4h 31m
Więcej statystyk
  • DST 100.00km
  • Czas 03:41
  • VAVG 27.15km/h
  • VMAX 61.00km/h
  • Temperatura 17.0°C
  • HRmax 190 ( 97%)
  • HRavg 145 ( 74%)
  • Kalorie 1622kcal
  • Podjazdy 600m
  • Sprzęt Triban 5
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trening 35

Niedziela, 8 kwietnia 2018 · dodano: 08.04.2018 | Komentarze 0

Ciężki dzień, jak się zaczął tak wyglądał dalej, już na dzień dobry mój wyjazd stanął pod znakiem zapytania, ostatecznie udało się wyjechać z 10 minutowym obciążeniem. Po tętnie wiedziałem, że będzie ciężko i dobrze, że dojazd do Jastrzębią był z wiatrem w plecy lub bocznym. Umówiłem się z Alexeyem i wspólnie jechaliśmy na start. Ze względu na lepszą znajomość terenów prowadziłem przez większość czasu. Dojechaliśmy ze sporym zapasem czasowym i mogliśmy jeszcze przejechać trasę, kierunek wiatru nie wróżył dla mnie za dobrze. Na starcie ponad 20 osób i kilkoro bardzo młodych adeptów kolarstwa walczących na osobnej trasie. Przed startem ustawiłem pomiar mocy czego w pośpiechu nie zrobiłem przed wyjazdem. Wyszedł też problem z przednią przerzutką i na szybko jeszcze regulowałem. Startowałem jako ostatni, po starcie od razu problem z wpięciem się i kilka sekund w plecy. Od startu coś nie szło, nie potrafiłem wejść na właściwe obroty i wiedziałem, że tracę do najlepszych. Na krótkim zjeździe z serpentyną musiałem sporo zwolnić co odbiło się na kolejnym odcinku gdzie brakowało szybkości, tętno kosmicznie wysokie a tempo słabe. Przy wjeździe na główną drogę, fatalny czas, próbowałem zacząć nadrabiać na zjeździe, ale chyba dodatkowo straciłem. Po skręcie na Jastrzębie, miałem nawet niezłą prędkość i podjazd wyszedł mi nieźle, na końcu przed skrętem znowu musiałem hamować, próbowałem jechać mocno i zaczynało wychodzić, zjazd całkiem niezły i kolejny podjazd. Tutaj już pojechałem mocno, postawiłem wszystko na jedną kartę, albo wyjdzie, albo nie. Pojechałem bardzo mocno i złapanie rytmu na końcówkę trochę trwało, czas szybko biegł a wciąż meta była daleko. Ostatnie 1500 metrów pojechałem tak jak miałem jechać cały czas. Na metę wjechałem z dobrym czasem, dobrym jak na dyspozycję dnia, warunki, kilka zwolnień na trasie i przede wszystkim sprzęt nad którym muszę popracować przed Orzeszem. Analizując przejazd, drugą część pojechałem bardzo dobrze, lepiej niż większość osób od których miałem gorszy czas. Wiem, że mam rezerwy które zamierzam wykorzystać. Może tak miało być, że nie mam dostępu do najlepszego sprzętu i muszę się męczyć na ciężkim i wysłużonym sprzęcie. Wiem ile czasu na tym straciłem i to potwierdza, że solidnie przepracowana zima zaczyna przynosić rezultaty. Po czasówce chwila rozjazdu i wróciłem do siebie. Pod względem wykorzystania sił to była jedna z lepszych czasówek, oczywiście jest nad czym pracować i na pewno będę starał się to robić, jest to pierwsza i dla mnie nic nie znacząca czasówka w tym sezonie. Później jazda na uzupełnienie płynów, tutaj też się jechało ciężko. Po przerwie znowu zapomniałem o ustawieniu pomiaru mocy i nie działał jak trzeba, do samego Bielska było praktycznie cały czas pod wiatr. Tempo było średnie i około 90 minut jazdy z dwójką towarzyszy. Teraz czas na dzień przerwy i we wtorek jak pogoda pozwoli to kolejny trening, nowe ćwiczenie którego jeszcze nie robiłem nigdy. 





  • DST 170.00km
  • Czas 06:02
  • VAVG 28.18km/h
  • VMAX 58.00km/h
  • Temperatura 12.0°C
  • HRmax 168 ( 86%)
  • HRavg 139 ( 71%)
  • Podjazdy 930m
  • Sprzęt Triban 5
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trening 21

Wtorek, 13 marca 2018 · dodano: 13.03.2018 | Komentarze 0

Zdecydowanie najlepszy trening w tym roku, trasa wymyślona na szybko, bardzo ciekawa. Miałem do wykorzystania zaległy dzień urlopu i korzystając z dosyć dobrej pogody postanowiłem przeznaczyć go na dłuższą jazdę. Wyjechałem o 8:30 na około 5 i pół godziny jazdy, trening mógł być zarówno skrócony jak i wydłużony. Na trasie rządził wiatr i to z nim musiałem się dzisiaj zmierzyć. Kierunek obrałem taki by wracając wiatr nie przeszkadzał, wiązało się to z ciągłą walką z żywiołem przez ponad 60 kilometrów. Trasę wgrałem do licznika i nie zwróciłem większej uwagi na drogi jakimi mam jechać. Początek był pagórkowaty i złapanie jakiegoś rytmu było trudne, kilka podjazdów poszło nieźle a na zjazdach nie mogłem się zbytnio rozpędzić, skupiłem się na kadencji przy podjazdach i wyglądało to obiecująco. Pierwszy postój za Marklowicami, krótki na wyjęcie kanapki i dalsza jazda. Pierwsza przygoda to zamknięty most w Detmarowicach i musiałem szukać objazdu, wkopałem się nieco bo pojechałem drogą która na mapie wyglądała na lepszą i okazała się terenowa. Było tego około 300 metrów i znalazłem się na właściwej drodze. Ufając nawigacji musiałem przejechać przez Bohumin, całe miasto pokonałem ścieżkami rowerowymi. Chałupki minąłem szybko i drogą znaną z zeszłorocznej wyprawy na Pradziada znowu wjechałem do Czech. Po kilku kilometrach skręciłem w prawo na Hat i mogłem na chwilę odpocząć od wiatru. Fajna droga, kilka hopek i w końcu długi zjazd. Po wjeździe do Polski bardzo niebezpieczna sytuacja, pomyliłem się i zasygnalizowałem skręt w prawo, kierowca jadący z lewej strony ruszył, ja pojechałem prosto i ledwo zdążyłem przejechać, mogłem tam skręcić bo ta droga też prowadziła do Krzyżanowic. Skończyło się na strachu. Nagrodą za dotychczasowe siłowanie z wiatrem był zjazd do Krzyżanowic. Prawie 50 km/h na liczniku bez wysiłku. Trochę się zagapiłem i omyłkowo skręciłem w prawo, licznik dał sygnał, że źle jadę, nawrót wcale nie był taki łatwy, sporo pojazdów było na drodze i trochę trwało zanim ruszyłem we właściwym kierunku. W bidonach zrobiło już się pusto, miałem jedną butelkę wody w kieszeni i po skręcie na drogę wzdłuż Odry zatrzymałem się. Jeden bidon był pełny i zacząłem już myśleć o jakiejś wizycie w sklepie. Przez kilka kilometrów jechałem z bocznym wiatrem, były krótkie odcinki gdzie bardziej pomagał, ale też takie gdzie hamował. Cały czas jechałem za nawigacją i jakoś mnie prowadziło bocznymi dróżkami. W Olzie stanąłem w sklepie po wodę i trochę jedzenia. Dalej jechałem bokami, praktycznie bez aut. Pojawił się trudniejszy podjazd i chcąc zrzucić na najmniejszą tarczę, spadł łańcuch, chcąc, czy nie, musiałem się zatrzymać. Byłem trochę zdziwiony, bardzo ciekawe tereny odwiedziłem, nigdy tam nie byłem, w sumie jest to trochę daleko od miejsca mojego zamieszkania. Dobre się skończyło i musiałem wrócić na główną drogę, pojawił się nawet znak zakazu dla rowerów, nie wiem czemu, w pobliżu była autostrada a wjeżdżało się na nią przez rondo. Jechałem dosyć szybko i po przejechaniu ronda kierowałem się już na Godów, drogą wzdłuż granicy dojechałem aż do Jastrzębia. Przed wjazdem do miasta spotkałem jakiegoś kolarza i wspólnie dojechaliśmy do Bzia. Obrałem kierunek Strumień, na otwartych terenach z wiatrem w plecy mogłem się konkretnie rozpędzić. Po przejechaniu przez Wiślankę podjąłem decyzję o wydłużeniu jazdy. Czułem się bardzo dobrze i miałem dobry zapas czasowy w odniesieniu do tego co planowałem. Odcinek wzdłuż jeziora był szybki, pomimo wiatru który był bardziej boczny niż pomagający. Widząc mały zator na drodze w kierunku Goczałkowic pojechałem prosto i boczną drogą dojechałem do właściwej trasy. Kawałek walczyłem z wiatrem i miałem wrażenie, że wiał mocniej niż wcześniej. Odcinek do zapory tradycyjnie pokonałem ścieżką rowerową. Na zaporze nawet mało ludzi i szybko przejechałem, zrobiło się chłodniej, strasznie zimny wiatr szalał nad zbiornikiem, może to przez resztki lodu zalegające na powierzchni wody. Dalej jakby trochę cieplej, szacując w głowie czas jaki mi pozostał by dojechać do domu, stwierdziłem, że chcąc zaliczyć 6 godzinną jazdę muszę jeszcze coś dołożyć. Skręciłem na Bronów i tam wiatr wiał chyba jeszcze silniej. Jazda powyżej 25 km/h była raczej niemożliwa. Znalazłem ciekawą drogę i postanowiłem ją sprawdzić. Oczywiście się pomyliłem i skręciłem za wcześnie. Po trafieniu na właściwy szlak stwierdziłem, że nawierzchnia jest znośna i dojechałem tą drogą do Międzyrzecza. Następnie boczną drogą z podjazdem do Mazańcowic, znowu na początku podjazdu problemy z łańcuchem. Jakoś się tak złożyło, że od tego momentu do domu było cały czas pod wiatr. Jakby było mało przygód to na wjeździe do miasta gigantyczny korek, jakoś go minąłem i boczną, częściowo terenową drogą wydostałem się z zakorkowanej okolicy. Ostatni kilometr już na zupełnym luzie. Super jazda i dyspozycja, żadnego kryzysu i przy umiejętnym zaplanowaniu czasowym i żywieniowym, 7 czy 8 godzinna jazda nie byłaby problemem. Patrząc na prognozy na najbliższe dni to ten trening to był super pomysł. Nawet przy braku pogody na jazdę i konieczności skorzystania z trenażera, zrobienie objętości podobnej do zeszłotygodniowej nie będzie dużym problemem. Dopóki pogoda jest dobra to jest nadzieja, że niekorzystne prognozy się nie sprawdzą. 





  • DST 112.00km
  • Czas 03:50
  • VAVG 29.22km/h
  • VMAX 51.00km/h
  • Temperatura 9.0°C
  • HRmax 168 ( 85%)
  • HRavg 136 ( 69%)
  • Podjazdy 590m
  • Sprzęt Triban 5
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trening 19

Sobota, 10 marca 2018 · dodano: 10.03.2018 | Komentarze 0

Pierwsza jazda na szosie od ponad 2 miesięcy, całkiem inna jazda niż na ciężkiej zimówce. Największą różnicę robią koła. Nie byłem całkiem pewny pogody i nie przełożyłem pomiaru mocy. Wyjechałem dosyć późno bo dopiero o 10 i planowałem około 3 i pół godziny jazdy. Wiał słaby wiatr więc kierunek dla mnie był bez znaczenia. Nie miałem informacji o kadencji, ale starałem się jechać miękko, największej tarczy użyłem zaledwie kilka razy. Jechało się bardzo dobrze, z czasem okazało się, że wiatr jest nieco silniejszy i później był to niewielki problem z którym jakoś sobie poradziłem. Cały czas jechałem równym tempem, bez zbędnych przyśpieszeń, kilka spowolnień było, m.in. w Żorach, Pszczynie czy Brzeszczach. Z Pszczyny miałem jechać prosto na Brzeszcze, pojechałem jednak w nieco innym kierunku i nadłożyłem trochę dystansu. Zbadałem fajną drogę którą dojechałem prawie do Brzeszcz i jest to ciekawy skrót. Brzeszcze też minąłem znaną już trasą rowerową i później przez ostatnio często odwiedzane rejony Kaniowa do Bestwiny. Pary starczyło na 3 godziny, chyba niezbyt dobrze dawkowałem jedzenie i picie. Nie był to jakiś duży kryzys ale tętno było dużo wyższe niż wcześniej. Inną przyczyną może być fakt, że jeszcze nie jestem gotowy na dłuższe jazdy. Na koniec zafundowałem sobie dwa podjazdy które pokonałem w dobrym tempie. Na koniec zrobiło się trochę za ciepło.




  • DST 101.00km
  • Czas 04:01
  • VAVG 25.15km/h
  • VMAX 47.00km/h
  • Temperatura 0.0°C
  • HRmax 170 ( 87%)
  • HRavg 140 ( 71%)
  • Kalorie 2908kcal
  • Podjazdy 520m
  • Sprzęt Zimówka
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trening 11

Sobota, 3 lutego 2018 · dodano: 03.02.2018 | Komentarze 0

Ciężki dzień. Trochę przygód na trasie i w nagrodę wydłużona jazda do 4 godzin. Wyjeżdżając było -2 i słońce. Z czasem przejrzystość powietrza stawała się coraz gorsza. Chciałem sprawdzić kilka nowych dróg i udało się nawet pobłądzić. Pierwsza z dróg którymi jeszcze nie jechałem była w Kaniowie. Po wjeździe na nią nie wiedziałem, czy jadę po szosie czy terenie, niby mam błotniki i nie powinno być problemu to jednak zawróciłem i pojechałem inną także nową drogą. Później ciekawą trasą rowerową do Brzeszcz gdzie się zgubiłem i chcąc jechać bocznymi drogami musiałem skapitulować i wylądowałem na głównej. Skręciłem na Harmęże i od razu lepsza jazda, brak samochodów i nawet kiepska nawierzchnia nie przeszkadzała. Przegapiłem jeden skręt za co później zapłaciłem jazdą ruchliwą trasą na Tychy. Kiedy mogłem to zjechałem na ścieżkę rowerową. Myślałem, że przygody się skończyły. Kawałek za Bieruniem na prostej drodze strzeliła szprycha w przednim kole. Koło nie mieściło się w widełkach. Miałem dwie opcje, dzwonić po wóz serwisowy lub wymienić szprychę. Na szczęście miałem jedną szprychę pasującą do przedniego koła i dwie na tył. Wymiana była szybka i koło lekko biło. Dało się jechać i mogłem kierować się w kierunku Woli. Jazda od tego momentu była asekuracyjna. Przed Pszczyną zjechałem na mniej ruchliwą drogę i ominąłem całe miasto. By uniknąć problemów jakie spotkały mnie tydzień temu zatrzymałem się w sklepie i uzupełniłem zapasy jedzenia. Jechało się cały czas bardzo dobrze. Praktycznie nie wiało co miało swoje konsekwencje w postaci złej jakości powietrza. Najgorzej to wyglądało po "ciemnej" stronie Wisły. Na koniec czekał mnie podjazd, potwierdził on tylko, że forma jest w lesie. Z drugiej strony na treningi podjazdów i jazdę po górach przyjdzie dopiero czas. Przed domem 10 minutowa luźna jazda w strefie 1. 
Fajna jazda, awarie się zdarzają, zwłaszcza w takim byle jakim sprzęcie. Szosy szkoda na takie warunki a przesiadka będzie dodatkową przyjemnością. Był to ostatni wyjazd w ten weekend. Wraca zima i w niedzielę pozostanie tylko trenażer. Minimum 2 godziny i kolejny dobry cykl zaliczony.








  • DST 101.00km
  • Czas 03:30
  • VAVG 28.86km/h
  • VMAX 57.00km/h
  • Temperatura 8.0°C
  • Kalorie 2244kcal
  • Podjazdy 900m
  • Sprzęt Triban 5
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trening 5

Sobota, 6 stycznia 2018 · dodano: 06.01.2018 | Komentarze 0

Pierwszy grupowy trening. Pojechałem bo miało być spokojne tempo, nie było tak do końca spokojne i momentami jechałem zdecydowanie zbyt mocno. Z całej masy pechowych sytuacji mnie dopadła tylko jedna przez którą spory odcinek przejechałem samotnie. Z samej jazdy i aktualnych możliwości jestem zadowolony, trening był zbyt szarpany i chyba w najbliższym czasie skupię się na samotnych jazdach.




  • DST 140.00km
  • Czas 05:16
  • VAVG 26.58km/h
  • VMAX 67.00km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • HRmax 180 ( 92%)
  • HRavg 151 ( 77%)
  • Kalorie 4347kcal
  • Podjazdy 2750m
  • Sprzęt Agree GTC SL
  • Aktywność Jazda na rowerze

GMJ 2017

Niedziela, 27 sierpnia 2017 · dodano: 27.08.2017 | Komentarze 0

Bardzo ciężki dzień o którym będę chciał szybko zapomnieć. Już od rana nie czułem się najlepiej i jadąc w kierunku Szczyrku tętno było wyższe niż zazwyczaj. Zignorowałem ten fakt i dosyć mocno jechałem dalej. W Szczyrku niemiła niespodzianka, sklep w którym planowałem się zatrzymać był zamknięty i musiałem się wracać około 300 metrów. Podjazd na Salmopol spokojnie i przed 9 byłem na szczycie. Tam już sporo osób w tym kilka mocnych i zapowiadała się zacięta walka o zwycięstwo. Dla wyrównania szans start miał być na szczycie, lecz ze względu na spory ruch oraz liczbę osób ściganie zacząć się miało po zjeździe do Wisły. Sam zjazd zajął mi 20 minut, włączyłem czas na starcie i od razu mocne tempo. Jechałem z tyłu a im bliżej podjazdu na Salmopol tym przesuwałem się bardziej do przodu. Miałem jechać treningowo, swoim tempem ale ze względu na obecność jednej osoby postanowiłem pojechać mocno pierwszy podjazd. Jechałem cały czas mocno i w końcu zostało nas 4 na czele. Nie odpuściłem do końca podjazdu i jako pierwszy zacząłem zjazd do Szczyrku. Zapomniałem o jedzeniu i później za to okrutnie zapłaciłem. Na zjeździe jechałem cały czas na przodzie i w Szczyrku przegapiłem zjazd w lewo i musiałem zawracać. Podjazd na Orle Gniazdo wjechałem na końcu grupy i trochę oszczędziłem sił. Po zjeździe na którym się trochę rozjechaliśmy udało się zespawać grupę razem. W Szczyrku popełniłem największy błąd dzisiejszego dnia, jadąc na tyle grupy tempo wydawało mi się zbyt wolne by nie zostać dościgniętym przez innych i wyszedłem na czoło. Jechałem zbyt mocnym tempem i dalej nic nie jadłem. Podjazd na Salmopol zacząłem jako pierwszy i stromy fragment na początku przejechałem jeszcze dobrze a później zjechałem na tył grupy i stopniowo traciłem dystans. Za późno wziąłem się za jedzenie i banan nie pomógł. Na Przełęczy miałem już minutę straty do czołówki. Miałem trzy opcje, zatrzymać się na bufecie, zejść z trasy lub próbować gonić najlepszych. Wybrałem wariant trzeci i na zjeździe pomimo dwóch spowolnień nie straciłem zbyt dużo czasu jednak w Wiśle już nogi odmówiły posłuszeństwa. Jedzenie nie pomogło i siłą woli jechałem dalej, podjazd na Zameczek zacząłem w miarę dobrze a w połowie już czułem zbliżające się skurcze. Masakra, takie warunki zawsze mi pasowały ale tak rzadko miałem okazję w tym sezonie jeździć w podobnych i mogłem się odzwyczaić. Jakieś 500 metrów do szczytu złapał mnie skurcz i pomogło zatrzymanie się na chwilę. Rozmasowałem i dowlekłem się na szczyt. Dwóch zawodników było blisko za mną i już wiedziałem, że mnie wyprzedzą. Dalsza jazda to była droga przez mękę, nie umiałem jechać, dwójka wyprzedziła mnie na zjeździe a dwóch kolejnych dojechało do mnie przy skoczni. Próbowałem z nimi jechać ale nie trwało to długo. Nie zależało mi już na niczym i zjechałem do punktu czerpania wody. Jeden bidon wypiłem na miejscu, dwa powędrowały na schłodzenie ciała i dwa pełne musiały wystarczyć na ostatnie 5 kilometrów. Nie wiedziałem ile osób mnie wyprzedziło i w sumie nie miało już to znaczenia. O dziwo trochę odżyłem i ostatni podjazd poszedł nieco lepiej, sporo wolniej niż czołówka. Po drodze wyprzedziłem tylko Marka i z wielką ulgą minąłem linię mety. Wynik słaby ale z takimi problemami nie każdy by walczył do końca. Inni mogą wyciągać pochopne wnioski, ja znam wszystkie przyczyny dzisiejszego słabego dnia i nie był to pierwszy i nie ostatni taki incydent. Na szczycie chwila przerwy i powrót. Do Buczkowic dojechałem w towarzystwie Krystiana a dalej już samotna walka z wiatrem. W Bystrej na światłach kolejna niemiła sytuacja. Zatrzymał się koło mnie samochód i jego kierowca grzecznie zwrócił mi uwagę, że następnym razem jak mamy się ścigać to lepiej robić to w maksymalnie 15 osobowych grupach, będzie to z korzyścią dla wszystkich uczestników ruchu drogowego. Kierowca zachował się uczciwie mówiąc, że powinien dzisiaj wystawić kilka mandatów a ze względu na urlop i turystyczny rodzinny wyjazd nie zrobił tego. 
Dobrze, że taki dzień trafił dzisiaj a nie w przyszły weekend. W sumie to wolę przegrać wyścig po ciężkiej pracy niż wożąc się na kole zająć wysokie miejsce. Dla mnie uczciwość to jest podstawa. Oczywiście są przypadki kiedy zawodnik nie daje zmian i walczy w czołówce na finiszu. Jednak na takie coś trzeba sobie zapracować, każdy by od razu chciał być liderem.
https://www.strava.com/activities/1154695500




  • DST 100.00km
  • Czas 03:53
  • VAVG 25.75km/h
  • VMAX 69.00km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • Kalorie 2386kcal
  • Podjazdy 1900m
  • Sprzęt Agree GTC SL
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trening 95

Niedziela, 6 sierpnia 2017 · dodano: 06.08.2017 | Komentarze 0

Grupowy trening z TwomarkSport. Znowu jechało się ciężko, zaczynam wątpić w dobrą jazdę na Road Trophy. Tam, "Gwiazdy" będą miały pole do popisu. Pogoda była niepewna i plan był kręcić się w niedalekiej okolicy od domu. Na pierwszy rzut poszła Równica. Dojazd był spokojny i w Ustroniu już w 12 osobowym składzie zaczęliśmy podjazd na Równicę od strony Zawodzia. Podjazd zacząłem swoim tempem i byłem z tyłu, równa jazda pozwoliła mi wjechać na szczyt z przodu. Chwila czekania i zimny zjazd do Jaszowca. Szybko udało się zjechać i czekała nas Tokarnia. Dojazd po nowym asfalcie i podjazd zacząłem z tyłu. Nie mogłem się przepchać do przodu i dopiero na lekkim wypłaszczeniu znalazłem się na czele. Mocniej pojechałem końcówkę, rezerwa jeszcze była i pomimo tego byłem pierwszy na szczycie. Po zjeździe bocznymi drogami przez Wisłę i podjazd na Kubalonkę. Było ciężko, parę osób odjechało, byłem pomiędzy dwoma grupkami. Przed szczytem prawie wszyscy mnie wyprzedzili i byłem jako jeden z ostatnich na Przełęczy. Pogoda coraz gorsza i zastanawiałem się czy zdążymy przed deszczem. Zjazd Zameczkiem nie był najszybszy i w pełnym składzie ruszyliśmy na Salmopol. Do zajezdni autobusowej nikt nie puścił koła i dopiero tam zaczynało się dzielić. Po pierwszych kilkuset metrach zebrała się grupka najpierw 6 osób a później 5 i w końcu we 4 po zmianach pokonywaliśmy podjazd. tempo nie było najszybsze. Ostatnie 2 kilometry poszatkowały grupkę, Michał odjechał, jaz trzymałem się z Jankiem a za nami został Maciek Bydliński. Przed szczytem Janek minimalnie odjechał i na szczyt dojechałem we mgle. Było chłodniej i przed zjazdem ubrałem kurtkę i gorzej się zjeżdżało. Zostałem w Szczyrku z tyłu i dopiero zwolnienie w grupie pozwoliło dołączyć do reszty. Na deser pozostał podjazd na Orle Gniazdo. Zacząłem go ze stratą do pozostałych i równa jazda pozwoliła się zbliżać i kolejno wyprzedzać osoby jadące z przodu. Na szczycie byłem za Michałem i Jankiem. Po zjeździe nastąpiło przyśpieszenie w grupie i odpuściłem. Brakuje mnie na takich odcinkach, podjazdy idą nieźle, ścianki dużo lepiej niż się spodziewałem. Przed Bielskiem zaczynało mnie odcinać i po wjeździe do miasta stanąłem w sklepie. Po krótkim postoju już na luzie dojechałem do domu. Po drodze spadło kilka kropel deszczu. Przed Road Trophy zrobię dwa spokojne treningi i stanę na starcie. Co ma być to będzie. Przyjemności ze ścigania się z tym wszystkimi "Gwiazdorami" nie widzę i gdyby nie wysokie miejsce w Generalce pojechałbym tylko treningowo.
Podjazdy:
 I. Równica od Zawodzia 6,6 km 380 m ( 5,8 % ) 0:23:12 ( 17,07 ) 
Równica od Skalicy "Koniec kostki brukowej" 3,2 km 260 m ( 8,1 % ) 0:12:39 ( 15,18 ) 
II. Tokarnia od Ustronia 0,9 km 120 ( 13,3 % ) 0:04:49 ( 11,21 ) 
III. Kubalonka od Wisły 3,3 km 200 m ( 6,6 % ) 0:11:34 ( 17,12 ) 
IV. Salmopol od Wisły 5,0 km 330 m ( 6,6 % ) 0:18:02 ( 16,64 ) 
V.  Orle Gniazdo od Biły 1,1 km 120 m ( 10,9 % ) 0:05:25 ( 12,18 )
https://www.strava.com/activities/1119564818




  • DST 133.00km
  • Czas 04:49
  • VAVG 27.61km/h
  • VMAX 84.00km/h
  • Temperatura 28.0°C
  • Kalorie 3215kcal
  • Podjazdy 2200m
  • Sprzęt Agree GTC SL
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trening 94

Sobota, 5 sierpnia 2017 · dodano: 05.08.2017 | Komentarze 0

Fajny trening, tylko nogi ciężkie i momentami miałem problem z utrzymaniem tempa. Umówiłem się z Jarkiem na objazd trasy 2 etapu Road Trophy. Początek był z wiatrem i dosyć szybko dojechaliśmy do Szczyrku. Kiedy zaczął się podjazd na Salmopol to moje nogi coś nie szły najlepiej. Tempo było dosyć wysokie i w sumie razem dojechaliśmy prawie do szczytu. Dopiero przed samym szczytem Jarek mi odjechał na 10 sekund. Na zjeździe nieco straciłem i dogoniłem Jarka w Malince. Podjazd na Stecówkę pokonaliśmy w równym tempie i na zjeździe trochę żwirku. Znaleźliśmy się w Zaolziu i obraliśmy kierunek Koczy Zamek. Na podjeździe trochę odjechałem Jarkowi, na zjeździe także byłem z przodu i puściłem całkowicie rower i wyszedł bardzo szybki zjazd. Przed Milówką skręciliśmy w prawo, czekał nas odcinek przez Szare.Dawno tam nie jechałem i kojarzyłem, że na końcu są płyty. Po kilku kilometrach dojazdowych zaczął się końcowy fragment. Płyty są i dosyć spore nachylenie, ledwo tam wjechałem a Jarek został z tyłu, ciężko będzie tam wjechać na wyścigu, będzie ostra selekcja. Początek rundy to zjazd wzdłuż ekspresówki i nawrót i podjazd drugą stroną drogi. Nieznane zaczęło się po skręcie w lewo w boczną drogę. Kilka kilometrów bocznymi, wąskimi i nieco zanieczyszczonymi drogami, sporo podjazdów i zjazdów, będzie to ciężki etap. W pewnym momencie wjechaliśmy na znaną już drogę. Trudny i szybki zjazd do Tarlicznego i podjazd w kierunku ekspresówki. To nie koniec trudności, jeszcze jeden podjazd nas czekał. Znany już z poprzednich lat krótki i stromy podjazd w kierunku Lalików i postój w sklepie. Wracaliśmy przez Milówkę, Przybędzę i Buczkowice. Tempo było dosyć mocne, dodatkowo wiatr był przeciwny. Wspólną jazdę skończyliśmy przed Wapienicą. Ostatnie kilometry pokonałem spokojnie. Źle nie było ale świeżości znowu brakowało, dobrze, że mam zamiar odpocząć przed Road Trophy, załatwiłem tydzień wolnego w pracy. Jutro chyba trening w grupie, chyba, że się coś zmieni.
Podjazdy:
I.  Przełęcz Salmopolska od Szczyrku 4,4 km 270 m ( 6,1 % ) 0:14:30 ( 18,21 ) 
II. Czarna Wisełka od Wisły Czarne 5,2 km 240 m ( 4,6 % ) 0:11:57 ( 19,58 )
III. Laliki z Milówki przez Szare 4,4 km 210 m ( 4,8 % ) 0:13:15 ( 19,92 )
https://www.strava.com/activities/1118142684/overv...




  • DST 103.00km
  • Czas 03:04
  • VAVG 33.59km/h
  • VMAX 69.00km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • HRmax 182 ( 93%)
  • HRavg 157 ( 80%)
  • Kalorie 2507kcal
  • Podjazdy 1300m
  • Sprzęt Agree GTC SL
  • Aktywność Jazda na rowerze

Przełomy Wisłoka 2017

Sobota, 29 lipca 2017 · dodano: 30.07.2017 | Komentarze 0

Wyścig o którym chciałbym szybko zapomnieć, nic nie zagrało jak powinno i przez większość trasy walczyłem z samym sobą. Do tego jakieś lekkie przeziębienie. Ogólnie to ta impreza zrobiła na mnie dosyć dobre wrażenie,mimo wszystko opłacało się jechać prawie pół Polski. Organizacyjnie też to sobie nieźle ogarnąłem, nie byłem do końca pewny czy czegoś nie wymyślą w pracy i wolałem jechać na własny rachunek. Znalazłem atrakcyjne połączenie autobusowe z Rymanowem i się skusiłem. Musiałem jedynie być o 14 w piątek w Katowicach. Jak tylko wsiadłem to zadzwonił kolega, że będzie miał miejsce w samochodzie. Mając już zarezerwowany nocleg odmówiłem mu. Całą podróż przespałem, był to przyśpieszony kurs z 3 postojami po drodze i po trochę ponad 4 godzinach byłem w Rymanowie. W nocy nie umiałem spać, nie wiem czemu i rano byłem trochę niewyspany, nogi też zmęczone, nie wiem dlaczego, jak trenowałem dużo nie miałem takich problemów, ostatnio jeżdżę sporo mniej i zmęczenie występuje. Rano po śniadaniu pojechałem do biura zawodów. Miałem do przejechania ponad 10 kilometrów i wybrałem wariant bocznych dróg, w przeciwnym kierunku do trasy. Po spokojnej jeździe dojechałem do biura zawodów i tam już trochę ludzi. Ogólnie nazbierało się około 120 zawodników. Z początku myślałem, że to nie jest Road Maraton. Sektor startowy został tak skonstruowany, że wjechać dało się tylko od tyłu a na przodzie była mata pomiarowa. Po krótkiej rozgrzewce stanąłem w sektorze. Na 15 minut przed startem zostało mi miejsce w 2 połowie stawki, jednak widok m.in Piotra Tomany w środku sektora był bezcenny. Skończyło się cwaniactwo. Jedynie zawodnicy Rogelli team znaleźli sposób jak znaleźć się z przodu. Po starcie czekał nas 15 kilometrowy odcinek honorowy. Tempo było wycieczkowe i całą grupą dojechaliśmy do momentu startu ostrego. Na rundzie honorowej nic ciekawego się nie działo, jednak przetasowania były cały czas, ja raz byłem bliżej z przodu, chwilę później w środku i tak w kółko. W pewnym momencie pilot odjechał i zanim cokolwiek zaczęło się dziać, znalazłem lukę w peletonie i przesunąłem się na sam przód i zacząłem dyktować tempo. Na moment była lekka dziura za mną, jednak po chwili usłyszałem trzask, duża kraksa miała miejsce na przodzie peletonu, dobrze, że byłem z przodu i bezpiecznie mogłem przejechać ten nerwowy odcinek. Nie puścili mnie, byłem wręcz pewny, że pozwolą mi odjechać, bo podobno jestem "cienias". Tempo dyktowałem dosyć mocne, tak mi się wydawało, w pewnym momencie poszedł atak, dwójka zawodników z mojej kategorii odjechało, nie goniłem ich a gdy różnica była już duża z tyłu zaczęli mnie wyprzedzać kolejni zawodnicy. Nastąpiło zwolnienie i znowu wszystko się zjechało, byłem nawet za kilkoma emerytami i to takimi których potrafiłem dublować na wyścigach z rundami. Kiedy zrobiło się nieco stromiej to nastąpiło podkręcenie tempa, peleton zaczął się naciągać i rozrywać. Byłem bardzo daleko z tyłu a zawodników z czołówki już nie widziałem. Dałem z siebie prawie maksa i na szczycie byłem tuż za 2 grupą z dużą przewagą nad 3 grupą. Na zjeździe goniłem i po kilku płaskich kilometrach dzięki współpracy m.in. z Jackiem Piątkiem byłem w 2 grupie która była podzielona na 2. Szybko się to połączyło i w niedalekiej odległości było widać czołówkę. Tempo było bardzo mocne i pomimo tego faktu nie udało się zbliżyć do najlepszych. Mogłem trochę złapać oddech i przesunąłem się bliżej czuba i próbowałem dawać zmiany. Dwa razy się udało i to na tyle mojej pracy. Za pierwszym bufetem złapał mnie kryzys, cierpiałem i chciałem zejść z trasy. Nie wiem jakim cudem utrzymałem się w grupie. Po chwili trochę odżyłem ale próba przejścia do przodu była nieskuteczna i skupiłem się na jak najlepszej osłonie przed wiatrem z tyłu grupy. Słabłem z każdym kilometrem i na około 30 kilometrów przed metą zaczynało mnie przytykać. Na jednej z krótkich i wrednych hopek już nie wytrzymałem i puściłem koło. Kilka kilometrów nieco spokojniejszej jazdy trochę sił wróciło i postanowiłem jechać do mety ile mogę. Były momenty, że widziałem grupę niedaleko z przodu. Ponad 15 kilometrów samotnej szarpaniny z wiatrem czekało mnie ostatnie 10 kilometrów niby z wiatrem. Co z tego, jak sił już nie było i do tego czułem już zbliżające się skurcze w nogach. Maskara,ledwo 20 stopni, regularne odżywianie i nawadnianie i skurcze.  Ostatni odcinek przed metą chciałem przejechać mocno, nie udało się, przed metą mnie ścięło ostatecznie i dowlekłem się do mety. Do tej grupki straciłem 4 minuty. Chyba nie dużo jak na samotną czasówkę prawie 30 kilometrową. Na mecie długo dochodziłem do siebie, mam nadzieję, że to tylko chwilowy kryzys i na Road Trophy będzie lepiej. Pierwsze miejsce już niemal na pewno przegrałem, na podium jeszcze są szanse. Gdybym przyjechał w tej grupce to byłbym zadowolony, a tak to nie jestem do końca usatysfakcjonowany tym wynikiem. Trasa była kompletnie nie dla mknie, będąc w super formie to pewnie bym nie musiał się przejmować trasą, nie mogłem urwać się na podjeździe bo takie górki to nawet słabi górale są w stanie przejechać w dobrym tempie. Cały czas szedł gaz i moim zdaniem nawet w Wilczycach są trudniejsze podjazdy. Trudno przyjmuję to jak kolejną lekcję i trenuję dalej. Parę osób nie dawało zmian i się chwalili na mecie, że objechali innych a o tym, że nie pracowali to już nie wspomnieli. Po wyścigu dobre jedzenie i grill w Puławach Górnych. Podczas jedzenie miałem okazję się przysłuchiwać rozmowie Piotrka Tomany z komentatorem Jerzym. Sposób w jaki ten "amator" opowiadał o kolarstwie trochę mnie rozbił. Nie każdy może zajmować się tylko rowerem, wyścigami, itp. Jak ktoś normalny może z nim wygrać, ja przez całe życie nie włożyłem tyle w rower co on wkłada w niecały sezon. Już nie mówiąc, że ja bym musiał kupić 7 rowerów dobrej klasy by mieć równowartość jego jednego. Odszedłem w momencie kiedy zaczął opowiadać o taktyce. On powinien ścigać się z Elitą a nie z amatorami, chociaż raz dał wygrać komuś innemu świadomie i to było spore zaskoczenie. Szkoda, że tylko garstka osób została do końca. Tyle dobrego jedzenia się zmarnowało.




  • DST 100.00km
  • Czas 03:59
  • VAVG 25.10km/h
  • VMAX 63.00km/h
  • Temperatura 24.0°C
  • HRmax 168 ( 86%)
  • HRavg 130 ( 66%)
  • Kalorie 2686kcal
  • Podjazdy 1800m
  • Sprzęt Agree GTC SL
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trening 80

Niedziela, 9 lipca 2017 · dodano: 09.07.2017 | Komentarze 0

Kolejny niedzielny grupowy trening. Założeniem była spokojna jazda, nie wszyscy się do tego stosowali więc często się wszystko rwało a im później tym więcej osób miało problem z utrzymaniem niezbyt mocnego tempa. Z Jarkiem pojechaliśmy naprzeciw grupie, trochę bocznymi drogami bo główna jest rozkopana. Jechaliśmy spokojnie i dopiero w Świętoszówce Jarek odjechał. W Grodźcu spotkaliśmy resztę Jas-Kółek i nawróciliśmy. Na stacji benzynowej chwila przerwy i spokojnym tempem jechaliśmy w kierunku Jaworza. Trochę dłuższą lecz spokojniejszą drogą dojechaliśmy do podnóża podjazdu na Przegibek. Niektórzy jak zobaczą górę to od razu rura, sugerowałem spokojną jazdą ale niektórzy nie rozumieją co się do nich mówi a później narzekają, że są zajechani. Do Straconki dojechaliśmy razem a później prawie wszyscy mi odjechali. Widziałem, że niektórzy jadą prawie na maksa a przed nimi jeszcze spora droga. Na szczyt wjechałem przedostatni, chwilkę czekaliśmy i prawie w komplecie zaczęliśmy zjeżdżać do Międzybrodzia. Zjechałem spokojnie i znowu byłem na szarym końcu. Jestem ciekaw co niektórzy zrobią jak z nienacka wyskoczy samochód z przeciwka, nie warto ryzykować na zjazdach, chyba, że ktoś żyje z roweru i dla roweru. Podjazd na Żar zaczęliśmy wspólnie i na początku we trzech odjechali. Ja jechałem swoim tempem i po chwili odjechaliśmy z Darkiem od reszty i wspólnie jechaliśmy kawałek. Równa jazda pozwoliła doścignąć Bastka który na chwilę jechał na moim kole, szybko został z tyłu i zacząłem się zbliżać do Dominika. Na szczyt wjechałem tuż za nim, Jarek już był chwilę na górze. Na szczycie czekał już Michał. Szybko poszedłem kupić coś do picia, przy kasie spotkałem Rafała Wrożynę z którym w sobotę będę jechał Beskyd Tour i zapytałem go o cykl Road Maraton. Jego odpowiedź była taka jak się spodziewałem, jeździ na zawody tylko dlatego, że jest blisko i zgłosił skład tylko dla zniżek na wpisowe a do oszustów ma taki sam stosunek jak ja. W międzyczasie dojechali wszyscy i chwile posiedzieliśmy na szczycie. Na zjeździe trochę przyszalałem ale musiałem sporo hamować i tak to nie był zbyt szybki zjazd. Po wizycie w sklepie przyszła pora na Przegibek. Początek jechaliśmy wspólnie a później znowu szarpnięcie i porwanie grupy. Odjechali we trzech i przy spokojnej jeździe nie mogłem ich dogonić . Na szczycie ludzi jak mrówek i nawet nie było jak się zatrzymać, zjazd wśród samochodów nie należał do szybkich, część osób znowu poszalała i znowu na szarym końcu zjechałem do skrzyżowania. Tempo musiało zostać zmniejszone by wspólnie jechać. Odprowadziłem grupę do Jasienicy i pojechałem do domu. W Jaworzu jeszcze jedno przyśpieszenie i spokojnie do domu. Niektórzy są silni, niech to potwierdzą na zawodach. Z dzisiejszej swojej jazdy jestem zadowolony, nie zarzynałem się, forma jest w dalszym ciagu dobra i jazda była bardzo przyjemna. Ciekawa była też dzisiejsza walka na Tour de France. Z gry wypadło sporo kolarzy w tym niestety te z Rafał Majka, szkoda gościa. Grono faworytów uszczupliło się do 5, 6 osób. Potwierdzają się niestety słowa Sylwestra Szmyda który jakiś czas temu powiedział, że w obecnych czasach rywalizacja odbywa się głównie na zjazdach, wszyscy ryzykują zbyt mocno i jest sporo kraks. W amatorskich zawodach jest niestety to samo, ja swojego zdania nie zmienię i nawet gdybym był super zjazdowcem lepiej nie ryzykować, nigdy nie wiadomo co się stanie, pod górę da się więcej przewidzieć. 
Podjazdy:
I.   Przełęcz Przegibek od Straconki 3,4 km 190 m ( 5,6 % ) 0:11:53 ( 17,17 ) 140 ( 72 % )
II.  Góra Żar 7,7 km 420 m ( 5,5 % ) 0:25:37 ( 18,04 ) 153 ( 78 % )
III. Przełęcz Przegibek od Międzybrodzia 3,0 km 200 m ( 6,7 % ) 0:11:18 ( 15,93 ) 149 ( 76 % )
https://www.strava.com/activities/1074954721