Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi PiotrKukla2 z miasteczka Bielsko-Biała. Mam przejechane 229777.38 kilometrów w tym 8243.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 25.36 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 2421965 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy PiotrKukla2.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

100-200

Dystans całkowity:59511.00 km (w terenie 254.50 km; 0.43%)
Czas w ruchu:2164:55
Średnia prędkość:27.27 km/h
Maksymalna prędkość:90.00 km/h
Suma podjazdów:675554 m
Maks. tętno maksymalne:205 (179 %)
Maks. tętno średnie:198 (101 %)
Suma kalorii:1256018 kcal
Liczba aktywności:481
Średnio na aktywność:123.72 km i 4h 31m
Więcej statystyk
  • DST 138.00km
  • Czas 05:01
  • VAVG 27.51km/h
  • VMAX 62.00km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • HRmax 186 ( 95%)
  • HRavg 133 ( 68%)
  • Kalorie 3409kcal
  • Podjazdy 1600m
  • Sprzęt Agree GTC SL
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trening 79

Sobota, 8 lipca 2017 · dodano: 08.07.2017 | Komentarze 0

Ciężko się było rano zwlec z łóżka, planowałem wyjechać o 5 i zrobić trasę prawie 200 km przez Słowację, ostatecznie wyjechałem o 7 i na dzień dobry Salmopol. Spokojnie z kilkoma przyśpieszeniami dojechałem do Szczyrku. Tam mocując się z wiatrem dojechałem do Soliska. Ruszyłem mocno od początku, chyba zbyt mocno bo pod koniec miałem lekkie problemy. Dosyć równa i mocna jazda przez cały czas pozwoliła mi poprawić rekord o ponad 30 sekund, jeszcze jakaś rezerwa jest na tym odcinku. Zjazd fatalny, mokro, piasek, żwir, połamane drzewa, dobrze, że Pętla Beskidzka była tydzień temu bo w takich warunkach to by była masakra. Bezpiecznie zjechałem do Wisły i mając lekki zapas czasowy myślałem jeszcze nad Zameczkiem, zrezygnowałem z tego pomysłu i pojechałem prosto na Skoczów. Jechałem równo i dopiero w Bąkowie zjechałem z dwupasmówki w lewo. Na luzie dojechałem do Jastrzębia i byłem pierwszy. Po chwili dojechał Marcin a następnie kolejne 8 osób, w sumie było nas 13 na rowerach i prowadząc kolumnę pojazdów jechaliśmy w kierunku Ruptawy. Chwila czekania na ostatnie przygotowania i znowu przed samochodami pod kościół. Ustawiliśmy się po dwóch stronach chodnika i czekaliśmy na właściwy moment. Po wejściu wszystkich do Kościoła część osób miała czekać na koniec Mszy Ślubnej a część w tym ja pojechała do domu. Musiałem być najpóźniej o 13:30 w domu i czasu miałem tak na styk. Modliłem się, by nie zmoknąć i w Kończycach suchy asfalt nagle zmienił się w mokry. Było bardzo ślisko i sporo kałuż na drodze i tak aż do Dębowca. Sporo połamanych gałęzi i żwiru na drogach. W sklepie kupiłem wodę i coś do zjedzenia i w dosyć dobrym tempie dojechałem do Skoczowa. Tam trochę czekania na przejazd i po szybkim odcinku do Jasienicy już luźnym tempem dojechałem do domu. Trochę niepotrzebnie jechałem mocno ten Salmopol. Forma jest niezła i dzisiaj nawet poczułem radość z jazdy i jutro postaram się kontynuować ten trend. Spokojny trening z kilkoma podjazdami powinien pomóc.

Przełęcz Salmopolska od Szczyrku 4,4 km 270 m ( 6,1 % ) 0:12:43 ( 20,76 ) 178 ( 90 % )

https://www.strava.com/activities/1073211371




  • DST 161.00km
  • Czas 05:29
  • VAVG 29.36km/h
  • VMAX 90.00km/h
  • Temperatura 19.0°C
  • HRmax 183 ( 93%)
  • HRavg 152 ( 77%)
  • Podjazdy 3000m
  • Sprzęt Agree GTC SL
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pętla Beskidzka 2017

Sobota, 1 lipca 2017 · dodano: 01.07.2017 | Komentarze 0

Kolejny nieszczęśliwy dzień, nieoczekiwany zbieg kilku zdarzeń spowodował, że znowu straciłem realną szansę na walkę o podium. Trudno, co się odwlecze to nie uciecze. Pogoda też dołożyła swoje trzy grosze. Spodziewałem się upału a było nieco chłodniej i przez większą część trasy nie padało. Ustawiłem się z przodu sektora i oczywiście kilka osób by być zauważonym musiało przed samym startem wejść od przodu. Początkowo tempo było mocno szarpane, ku mojemu zdziwieniu nie straciłem zbyt wiele na odcinku startowym i przed Zameczkiem byłem na dobrej pozycji. Marek był nawet nieco bardziej z przodu i myślałem, że dobrze pojedzie pierwszy podjazd. od początku dosyć mocne tempo, oczywiście swoją "moc" musiał pokazać Krzysztof Kubik, jednak szybko został doścignięty. Niepotrzebne przyśpieszenie z przodu, Piotrek Tomana postanowił rozerwać peleton już na pierwszym podjeździe. Ja byłem nieco przyblokowany i dopiero za bramą przesunąłem się na przód. Na czele były 4 osoby i później luka. Stopniowo wyprzedzałem kolejne osoby i nieco zbyt mocno wjechałem na szczyt. Na kole był tylko Przemek Szlagor a m.in. Janek Grzempa parę sekund z tyłu. Nie zorientowałem się czy przejechaliśmy przez matę, okazało się, że maty jeszcze nie było i można było się dołączyć w dowolnej chwili. Jakoś mnie przytkało i Przemek mi odjechał a na kole  znikąd pojawił się Zdzisław Prochoń. Nie interesowało mnie to, oszukuje głownie sam siebie stosując tego typu manewry. Na zjeździe trochę straciłem i dojechało kilka osób. Po drodze minęliśmy jakiegoś dziadka na trekingowym rowerze, nie zwróciłem uwagi czy jedzie za nami. Dalszą część zjazdu pokonałem w grupie i będąc już w Zaolziu przy niedużej prędkosci poczułem zgrzyt w tylnym kole, byłem pewny, że to szprycha. Ten dziadek wjechał mi w tylną przerzutkę i musiałem się zatrzymać, przerzutka przestała działać poprawnie i do dyspozycji miałem już tylko 21 z tyłu. Wiedziałem, że przy tej formie powinno to wystarczyć, grupa oczywiście odjechała na sporą odległość i podjąłem próbę gonitwy. Jechałem parwie na maksa, tętno cały czas 170-180 i nie mogłem dojechać do grupki. Udało się na końcu Koczego Zamku ale po szybkim zjeździe, rekord prędkości pobity, 90 km/h miałem stratę około 100-200 metrów. Odpuściłem i lżejszym tempem jadąc czekałem na kolejną grupę, dogonili mnie dopiero za Milówką i mogłem chwilę odpocząć w środku grupy. Ruch spory i dosyć szybkie tempo. Gdy zaczęły się hopki przesunąłem się na przód i zaczęłem wychodzić na zmainy. Współpraca nie była wzorowa ale jako tako to wyglądało. Przed Szczyrkiem starta wynosiła 8 minut. Pomimo sporego rozluźnienia w grupie nie traciliśmy do czołówki. Gdy tylko wychodziłem na zmainę to od razu robiła się przerwa więc odpuszczałem. Na Salmopol, wjechaliśmy równym tempem, ja miałem spore rezerwy, towarzysze niekoniecznie, kilka osób odpadło a jeden odjechał. Po drodze wypadł mi bidon i się zatrzymałem, szybko jednak dogoniłem resztę. Na Salmopolu starta 8 minut i bardzo szybki zjazd w dół. Był to chyba mój najszybszy zjazd w ostatnim czasie a i tak zostałem sporo za resztą. Dzięki Łukaszowi Kramarczykowi dojechałem przed Zameczkiem do grupki. Podjazd wjechałem swoim tempem i zyskałem nad grupą około 20 sekund. Złapałem też jednego z moich głównych rywali i walka toczyła się już o 3 miejsce. Na bufecie złapałem kubek i banana i w dalszą drogę. Złapała mnie dwójka z ActivJet w tym jeden bez numeru. Znowu kolejny cwaniak się znalazł, ja za takie coś już dostałem karę a teraz nawet nie ma upomnienia. Odjechali mi na 100 metrów ale w Zaolziu znowu jechałem w grupce i szybko ich dogoniliśmy. Początek Koczego Zamku pojechałem mocno, przełożenie mi nie pozwalało jechać wolniej i na końcu ścianki strzelił łańcuch, poleciałem na lewą stronę na trawę i wiedziłęm, że już po ptokach. Nikt nie miał skuwacza więc zacząłem się wspinać na Koczy Zamek piechotą. Po 10 minutach z ciekawości sprawdziłem czy nie mam chociaż spinki a w torebce był skuwacz. Znalazłem kawałek płaskiego i wziąłem się za robotę. Nie wiem ile osób mnie minęło ale sporo i gdy myślałem, że już mogę jechać okazało się, że łańcuch przeskakuje i muszę go skrócić. Skuwacz już się nie nadawał do użytku i musiałem od kogoś pożyczyć. Jechać sie nie dało i w końcu Zbyszek mnie poratował, skróciłem łańcuch trochę zbyt dużo i miałem ograniczone pole manewru. Nie udało się za pierwszym razem i po 100 metrach znowu musiałem się brać za skuwanie. Tym razem poszło szybko  po kolejnym skróceniu łańcucha na szczyt doszedłem już pieszo. Wyprzedziło mnie sporo osób i byłem pewny, że jestem jednym z ostatnich i gdy szykowałem się do zjazdu, zauważyłem, że nie mam okularów. Trudno, nie będę się wracał i zacząłem zjazd w dół. Chęci do jazdy nie było i wyprzedziły mnie jeszcze 2 osoby. Niemrawo dojechałem do Milówki i tam zobaczyłem jednego z rywali na poboczu. Zatrzymałem się ale mówił, że organizm odmówił mu posłuszeństwa i musiał się wycofać. Chęci do jazdy wróciły i dosyć dobrze mi się jechało, jak na samotną jazdę to jechałem dosyć szybko i nawet nie wiem kiedy znalazłem się na bufecie. Chwila przerwy i już bez nadzieji, że kogoś dogonię ruszyłem w dalszą drogę. Do Szczyrku jakoś dojechałem i tam zacząłem doganiać kolejno zawodników. Jechałem równym tempem i droga szybko zleciała. Na Salmopol wjechałem dosyć mocno i pozostał zjazd w dół. Żeby było ciekawie droga była mokra a w połowie zjazdu zaczęło padać a w Wiśle już lało. Zmotywowałem się do dalszej jazdy i dosyć sprawnie przejechałem ostatni odcinek notując kolejny czas poniżej 10 minut na Zameczek. Wynik nie wyszedł taki zły jak na te przygody, jeszcze 2,3 lata temu taki wynik był szczytem możliwości. Z taką jazdą to podium dzisiaj było w zasięgu. Patrząc na poziom jaki niektórzy prezentują to dosyć dużo pracy jeszcze mnie czeka lub trzeba będzie sięgnąć po inne metody poprawy wydolności. Jutro rewanż na czasówce, nic nie ruszam w rowerze, przejechałem tak 70 kilometrów i wytrzymało to jeden podjazd też wytrzyma. Po weekendzie wymiana łańcucha na nowy.




  • DST 187.00km
  • Kalorie 3730kcal
  • Podjazdy 2000m
  • Aktywność Jazda na rowerze

Miasto

Piątek, 30 czerwca 2017 · dodano: 05.07.2017 | Komentarze 0


Kategoria 100-200, blisko domu


  • DST 148.00km
  • Czas 05:44
  • VAVG 25.81km/h
  • VMAX 70.00km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • HRmax 180 ( 92%)
  • HRavg 135 ( 69%)
  • Podjazdy 3030m
  • Sprzęt Agree GTC SL
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trening 73

Niedziela, 25 czerwca 2017 · dodano: 25.06.2017 | Komentarze 0

Kolejny bardzo dobry trening, nogi nieco ubite po wczoraj, lecz nie było źle. Wyjechałem przed 6, było chłodno, jednak nie brałem rękawków i to było dobry wybór. Na początek pagórkowaty odcinek przez Jaworze do Ustronia. tempo umiarkowane i dosyć ciężko się jechało. Pierwszy konkretny podjazd to Równica, postanowiłem wjechać od Zawodzia. Jechałem cały czas równym tempem, szło bardzo topornie a czas wyszedł nawet dobry. Zawróciłem zaraz za budką poboru opłat i bardzo zimny zjazd. Po zjeździe postanowiłem zaliczyć jakiś podjazd w Wiśle. Skręciłem za torami na Gahurę a później Na Bucznik, wjechałem jadnak tylko do końca asfaltu i zjechałem w dół. Kolejnym wyzwaniem była Kubalonka, po dosyć spokojnym dojeździe nastąpiło prawie 3,5 kilometra podjazdu. Wjechałem równym tempem i czas wyszedł dosyć dobry. Przez Stecówkę zjechałem do Istebnej, miałem dylemat czy jechać na Koczy Zamek czy Pietraszonkę. Wybrałem opcję numer 2 i pojechałem, podjazd mnie zaskoczył, nie pamiętałem tej góry i okazało się, że sporo jest odcinków o nachyleniu prawie 20 %. Jakoś się wtoczyłem na górę, krótka sesja zdjęciowa i zjazd do Zaolzia. Krótka ścianka i znalazłem się w Istebnej. Kawałek w górę i później po pagórkach przez Jasnowice do Bukowca. Przed Granicą złapał mnie Darek i wspólnie dołączyliśmy do grupy. Mieliśmy się ścigać na odcinku 10 kilometrów. Po starci część osób od razu odjechała i zostałem lekko z tyłu. Gdy tylko zrobiło się stromiej to dołączyłem do grupki. Na kolejnym trudniejszym fragmencie wyszedłem na przód i nikt nie utrzymał koła. Na wypłaszczeniach celowo zwalniałem by nie jechać samotnie. Jednak dopiero za Istebną dołączył Andrzej. W pewnym momencie nawet zostałem z tyłu, na ostatnich 2 kulometrach nieco przyśpieszyłem i na ponad kilometrze zyskałem nad Andrzejem około minuty, to jest przepaść. Ostatnie 700 metrów przejechałem wolniej o sekundę niż Przemek Niemiec, miejsce 2 na Stavie na ponad 1600 osób bardzo cieszy. Na Ochodzitej bufet i zjazd do Istebnej, po drodze trochę błądzenia i szukania alternatywnej drogi i ostatecznie zjazd do Istebnej. Kolejny cel to Kubalonka, wiechem równym tempem bez spiny, to że część osób wjechała szybciej nie ma znaczenia, to tylko trening. Po wjechaniu samotnie i wolno zjechałem do Wisły i na deser pozostał Salmopol.Za rondem spotkałem kolarz który znowu narzekał na Jas-Kółkę z którą jechał do Ustronia ale nie mogł znieść jego marudzenia więc go urwał.  Do skoczni z wiatrem w dobrym tempie, później zaczęły się schody. Do podnóża dosyć spokojnym tempem, do drodze spotkałem Piotrka Tomanę i  kawełek z nim po zmianach. Przed podjazdem zostałem sam, początek dosyć spokojnie, po 1500 metrach zachciało mi się walki o rekord. Dalszą część podjazdu przejechałem równym tempem i rekord poprawiony o prawie minutę. Pozostał zjazd do Bielska i kilka pagórków do domu. Przed miałem lekki kryzys, udało się szybko przezwyciężyć i w dobrym tempie dojechałem do domu. Ja już nie mam powoli słów do pewnych osób, jak uważają się za "Mistrzów" to niech to udowodnią na zawodach by takie "nieutalentowane, słabe i beznadziejne futrzaki" jak ja nie musiały się starać. Ja naprawdę nie potrzebuje jeździć w żadnych barwach. Żaden rower, strój i drużyna nie poprawi formy tak jak racjonalny i zaplanowany trening. Cały zaplanowany trening przed Pętlą Beskidzką zrealizowałem, można odpocząć a w weekend walka, brak przynajmniej jednego podium to będzie porażka. Trochę żałuję, że nie pojechałem dzisiaj do Sieroszewic na czasówkę, z taką formą to mógłbym powalczyć o zwycięstwo a podium miałbym spokojnie. 
Podjazdy:
I.     Równica od Zawodzia 6,6 km 380 m ( 5,8 % ) 0:22:44 ( 17,42 ) 154 ( 78 % )
      Równica od Skalicy "Koniec kostki brukowej" 3,2 km 260 m ( 8,1 % ) 0:12:15 ( 15,67 ) 158 ( 80 % )
II.    Bucznik z Wisły 2,2 km 150 ( 6,8 % ) 0:08:27 ( 15,62 ) 150 ( 76 % )
III.   Kubalonka od Wisły 3,3 km 200 m ( 6,6 % ) 0:11:05 ( 17,86 ) 154 ( 78 % ) 
IV.   Pietraszonka 1,8 km 120 m ( 6,7 % ) 0:06:41 ( 16,16 ) 154 ( 78 % )
V.    Istebna z Zaolzia 0,7 km 70 m ( 10,0 % ) 0:03:07 ( 13,48 ) 149 ( 75 % )
VI.   Ochodzita do Jaworzynki 5,9 km 250 m ( 4,2 % ) 0:16:37 ( 21,30 ) 157 ( 79 % )
VII.  Kubalonka od Istebnej 3,8 km 210 m ( 5,5 % ) 0:12:30 ( 18,24 ) 160 ( 81 % )
VIII. Salmopol od Wisły 5,0 km 330 m ( 6,6 % ) 0:15:32 ( 19,31 ) 168 ( 85 % )




  • DST 131.00km
  • Czas 05:30
  • VAVG 23.82km/h
  • VMAX 63.00km/h
  • Temperatura 23.0°C
  • HRmax 179 ( 91%)
  • HRavg 135 ( 69%)
  • Kalorie 3967kcal
  • Podjazdy 3060m
  • Sprzęt Triban 5
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trening 72

Sobota, 24 czerwca 2017 · dodano: 24.06.2017 | Komentarze 0

Bardzo dobry ale i pechowy trening. Wyjechałem o 6 z domu i przez Bielsko dosyć sprawnie udało się przejechać. Na dzień dobry czekał mnie podjazd na Przegibek. Tempo spokojne i po niecałych 12 minutach byłem na szczycie. Od razu zjazd do Międzybrodzia i walka z wiatrem. Skierowałem się w kierunku Porąbki i Wielkiej Puszczy. Dogonił mnie jakiś kolarz i chwilę jechaliśmy razem, później się zerwał i odjechał. Na trudniejszym fragmencie pojechałem nieco mocniej i znowu nie zatrzymywałem się na szczycie i zjechałem do Targanic. Przed podjazdem lekko zwolniłem i zdjąłem okulary i rozpiąłem koszulkę. Zacząłem podjazd i po jakimś kilometrze zobaczyłem tego kolarza na poboczu. Okazało się, że ma skurcze, nie mogłem mu pomóc i jechałem dalej. Gdy tylko zrobiło się stromiej podkręciłem dosyć wyraźnie tempo i mocno wjechałem na szczyt. Na dokładkę wjechałem do hotelu na szczycie. Chwila oddechu i zjazd. Nie zajechałem jednak daleko, po niecałym kilometrze poczułem lekkie bicie tylnego koła, myślałem, że to szprycha a jednak kapeć. Zatrzymałem się, wyciągnąłem spory kawałek metalu z opony i wziąłem się za załatanie bardzo małej dziury. Musiałem jeszcze załatać dętkę bo wczoraj wyjąłem dętkę z torebki i zapomniałem schować. Załatanie i napompowanie zajęło około 10 minut. W międzyczasie minęła mnie 2 kolarzy. Jeden zapytał czy w czymś pomóc a drugi mnie obraził, miałem ochotę rzucić tym kołem w niego ale szkoda koła na takiego typa. Mnie już nic nie zdziwi, wiem, że nie jestem lubiany w peletonie, że dla wielu osób nie jestem kolarzem ale ileż można wysłuchiwać takich głupich i nieładnych uwag na swój temat. Odechciało mi się jazdy, ciężko było się zmotywować do dalszej jazdy i zjechałem bardzo wolno do Łękawicy. Straciłem trochę czasu na defekcie i musiałem odpuścić jeden podjazd. Według planu pojechałem na Łysinę, podjazd pojechałem schodkowo, zacząłem spokojnie i stopniowo podkręcałem tempo, do rekordu dużo nie brakło a w bonusie wjechałem aż do punktu widokowego, jest tam fajny fragment z nachyleniem 25 %. Na szczycie musiałem dopompować powietrza i asekuracyjny zjazd w dół. Powoli brakowało wody w bidonach, regularnie jadłem i przed Rychwałdkiem zjadłem żela. Podjazd od strony Łękawicy jest dłuższy i chyba nieco trudniejszy, w średnim tempie wjechałem na górę i zjechałem w dół, przed przejazdem kolejowym nawróciłem. Podjazd od drugiej strony poszedł mi dosyć kiepsko, chwilowy kryzys mnie złapał ale później było lepiej. Zamiast jechać prosto w kierunku Żaru skręciłem po zjeździe w lewo na Moszczenicę. Pagórkowaty odcinek pod wiatr ciągnął mi się strasznie, w końcu znalazłem sklep i na miejscu wlałem do siebie litr płynów i napełniłem bidony. Do Międzybrodzia dojechałem dosyć spokojnym tempem i czekał mnie najdłuższy podjazd na trasie. Postanowiłem jechać oszczędnie i to była dobra decyzja, czas może nie wyszedł rewelacyjny, ale przynajmniej się nie zmęczyłem. Na szczycie ludzi jak mrówek, dodatkowo w okolicy odbywał się jakiś bieg. Długo nie byłem na szczycie i zjazd w dół. Trochę szybciej niż wcześniej zjechałem do Międzybrodzia i na deser pozostał Przegibek. Miałem jechać na zupełnym luzie ale po drodze znowu pechowa sytuacja. Kiedy zaczynałem ostatnie 3 kilometry podjazdu, zdejmowałem okulary i wtedy z przeciwka nadjechał rozpędzony samochód i podmuch wiatru porwał moje okulary i długo ich szukałem w krzakach. Dodatkowo podczas szukania wypadła pompka. Straciłem znowu trochę czasu i jeszcze raz się zatrzymałem tym razem w źródełku po wodę. Podjazd nie wjechałem już spokojnie tylko trochę mocniejszym tempem. Jeszcze jakaś rezerwa była i to cieszy, po prawie 3000 metrach w pionie i 120 km trasy, dobrze to wróży przed Pętlą Beskidzką. Do domu wróciłem już bez spiny. Jutro znowu 6-7 podjazdów, tym razem na lepszym rowerze. Może jakiś rekordzik wpadnie, zobaczymy.
Podjazdy:
I.     Przełęcz Przegibek od Straconki 3,4 km 190 m ( 5,6 % )         0:11:53 ( 17,17 ) 151 ( 76 % )
II.    Przełęcz Targanicka od Targanic 0,5 km 70 m ( 14,0 % )         0:03:16 ( 9,68 ) 162 ( 82 % )
III.   Przełęcz Kocierska od Targanic 3,8 km 270 m ( 7,1 % )          0:14:29 ( 15,74 ) 161 ( 81 % )
IV.   Łysina 1,9 km 200 m ( 10,5 % )                                                 0:09:01 ( 12,64 ) 164 ( 83 % )
V.    Przełęcz Rychwałdzka z Rychwałdu 2,5 km 140 m ( 5,6 % )  0:09:00 ( 16,67 ) 153 ( 77 % )
VI.  Przełęcz Rychwałdzka z Pewli Małej 1,6 km 140 m ( 7,5 % )   0:06:35 ( 14,58 ) 156 ( 79 % )
VII. Góra Żar 7,7 km 420 m ( 5,5 % )                                                0:27:14 ( 16,96 ) 156 ( 79 % )
VIII.Przełęcz Przegibek od Międzybrodzia 3,0 km 200 m ( 6,7 % ) 0:11:33 ( 15,58 ) 155 ( 78 % )

https://www.strava.com/activities/1051457409




  • DST 145.00km
  • Czas 05:37
  • VAVG 25.82km/h
  • VMAX 66.00km/h
  • Temperatura 17.0°C
  • HRmax 180 ( 92%)
  • HRavg 138 ( 70%)
  • Kalorie 4127kcal
  • Podjazdy 3210m
  • Sprzęt Agree GTC SL
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trening 68

Czwartek, 15 czerwca 2017 · dodano: 15.06.2017 | Komentarze 0

Dzisiejszy trening był jednym z najlepszych w tym sezonie. Sporo podjazdów, trochę jazdy w grupie, dobra pogoda a także brak ... pecha. Nie miałem wczoraj czasu zrobić z rowerem więc wziąłem lepszy sprzęt. Różnica jest taka, że przyjemniej się podjeżdżało i bezpieczniej zjeżdżało. Wyjechałem przed 6 i pod Twomarkiem były 2 osoby. Czekaliśmy na "Młodego" i w czterech jazda dalej. Po drodze dołączyły kolejne osoby w tym Jarek i w sumie było nas 10 osób. Dosyć równa i dobra jazda po podwójnych zmianach do Szczyrku. Pierwszym podjazdem był Salmopol. Tempo nie było jakieś szaleńcze i dosyć długo jechaliśmy w 7 osób. Nie zamierzałem podkręcać tempa i jadąc równo wjechałem jako 3 na szczyt. Do rekordu brakło sporo, czas wyszedł najlepszy w tym roku. Na szczycie zimno i podczas czekania na wszystkich trochę zmarzłem. Okazało się, że "Młody" zawrócił i dalej jechaliśmy w 9. Zjeżdżałem wolno i asekuracyjnie na końcu grupy i musiałem się zatrzymać odebrać telefon. Po zjeździe do Malinki podkręciłem tempo i dogoniłem grupkę przed Zaporą w Czarnem. Drugi podjazd to Zameczek. Początek znowu razem a później kolejne osoby odpadały i na górze byłem tuż za Jankiem. Czas też wyszedł najlepszy w tym roku, jednak sporo gorszy od rekordu. Na górze chwila rozluźnienia i po dojechaniu wszystkich zjazd do Istebnej główną drogą. Tam remont drogi i korek. Po przedostaniu się przez wahadło przyszła kolej na Ochodzitą. Nie jechałem od tej strony chyba 5 lat i pomimo dosyć spokojnej jazdy rekord wpadł, wjechałem znowu w czołówce i na szczycie chwila przerwy. Grupa pojechała w stronę Milówki, ja zawróciłem i zjechałem przez Istebną do Zaolzia. Kolejny podjazd na mojej trasie to Koczy Zamek. Jechało się dosyć dobrze i ten podjazd pojechałem mocniej. Końcówka jest sztywna i bardzo mi to pasowało. Wjechałem na Ochodzitą i drugi raz zjechałem główną drogą do Koniakowa i dalej do Jaworzynki. Na rondzie skręt na Istebną i kolejny, krótki ale stromy podjazd. Do świateł dosyć spory korek i postanowiłem czekać na zielone. Kiedy w końcu się zapaliło to szybko przez zwężenie i na chwilę się zatrzymałem w okolicy Amfiteatru pod Skocznią. Zobaczyłem Wieśka, nie miał czasu by ze mną porozmawiać więc jechałem dalej. Na Kubalonkę chciałem wjechać przez Olecki, intuicja jednak mi podpowiedziała by jechać główną. Dobrze zrobiłem, bo droga na Osiedle była zablokowana i musiałbym zawrócić po podjeździe. Po spokojnym wjeździe na szczyt, zjazd pod wiatr do Wisły. Cieżko się jechało a w planie miałem jeszcze trzy podjazdy. Na pierwszy ogień poszedł niezbyt długi podjazd na tzw. Kamienną, jechałem tam bardzo dawno temu i podjazd ciekawy i nie taki łatwy. Przez większą część prowadzi po równej kostce brukowej. Szkoda tylko, że w pewnym momencie jest tablica "Teren Prywatny" I musiałem zawrócić. Zjazd nie był całkiem przyjemny i pośpiesznie przejechałem przez Centrum Wisły i skierowałem sie na Skoczów. Przed drugim podjazdem kolejowym skręciłem sobie w lewo i jechałem tak długo aż nawierzchnia nie stała się żwirowa. Podjazd ciekawy, początek łatwy a później coraz stromiej i momentami płyty. Asfalt kończy się nagle w miejscu gdzie jest 11 % i ciężko zawrócić. Uwagę moją zwróciła jeszcze jedna uliczka odchodząca w bok, następnym razem ją sprawdzę. Na deser została Równica. Myślałem wjechać od Jaszowca po kostce ale gdy zobaczyłem dużą grupę turystów zajmujących prawie całą szerokość drogi skręciłem w prawo i wjechałem asfaltowym podjazdem. Jechałem dosyć spokojnie i przed Skalicą minąłem się z Grzesiem zjeżdżającym z góry. Zwolniłem i przy skrzyżowaniu jechaliśmy już razem. Przez większą część podjazdu jechaliśmy wspólnie, później Grześ trochę odpuścił bo miał wjeżdżać jeszcze raz i samotnie wjechałem na szczyt a następnie na Skibówkę. Chwilka przerwy i wspólny zjazd w dół. Ja pojechałem do mostu a Grześ odbił w lewo na Jaszowiec. Przez Lipowiec i Górki dojechałem do drogi na Bielsko i jechałem nią do Jasienicy. Przez Jaworze dołożyłem sobie jeszcze dwa podjazdy i z przewyższeniem 3210 metrów wróciłem do domu. Na dzisiejszym treningu miałem  problemy z ubiorem i jedzeniem, ubrałem się za ciepło i nie zabrałem bananów. Na taki dystans same batony i żel nie wystarczą. Jutro zasłużony dzień odpoczynku.
Podjazdy:
I.     Przełęcz Salmopolska od Szczyrku 4,4 km 270 m ( 6,1 % )                 0:14:40 ( 18,0 )  162 ( 82% )
II.    Przełęcz Szarcula od Wisły Czarne 2,2 km 180 m ( 8,2 % )                 0:09:16 ( 14,2 )   158 ( 80% )
III.   Ochodzita z Istebnej 5,9 km 250 m ( 4,2 % )                                          0:17:40 ( 20,0 )   147 ( 74% ) - rekord
IV.   Koczy Zamek z Rastoki przez Kliszówkę 1,9 km 120 m ( 6,3 % )        0:06:53 ( 16,6 )   163 ( 82% ) - rekord
V.    Przełęcz Kubalonka od Istebnej 3,8 km 210 m ( 5,5 % )                        0:12:35 ( 18,1 )   154 ( 78% ) 
VI.   Kamienna z Wisły 1,4 km 90 m  ( 6,4% )                                                0:05:15 ( 16,0 )   155 ( 78 % ) - rekord
VII.  Gahura z Wisły 1,8 km 160 m ( 8,9% )                                                   0:06:25 ( 16,8 )   157 ( 79% ) - rekord
VIII. Równica od Jaszowca ul. Wczasową 5,7 km 380 m ( 6,7 % )              0:21:06 ( 16,2 )   155 ( 78% )
       Równica od Skalicy ( koniec kostki brukowej ) 3,2 km 260 m ( 8,1% ) 0:12:57 (14,8 ) 159 ( 80% )
https://www.strava.com/activities/1037557824




  • DST 116.00km
  • Czas 04:08
  • VAVG 28.06km/h
  • VMAX 56.00km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • HRmax 182 ( 93%)
  • HRavg 137 ( 70%)
  • Kalorie 2433kcal
  • Podjazdy 1020m
  • Sprzęt Triban 5
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trening 65

Czwartek, 8 czerwca 2017 · dodano: 08.06.2017 | Komentarze 0

Kolejny trening, w nogach czułem dwa poprzednie dni i pomimo dobrze kręcącej nogi moc nie była najwyższa. W Jastrzębiu miałem być o 17 i wyjechałem około 15:20. Po drodze jeszcze do załatwienia klika spraw. Miałem jechać przez Centrum Jaworza a odruchowo pojechałem na główną i od razu korek. Zdenerwowałem się lekko i zrobiłem sobie sprint chodnikiem. Po przejechaniu kilku kilometrów wróciłem na drogę. W Świętoszówce postój w kantorze i równym tempem do Skoczowa. Wiało jak zwykle w twarz lub bocznie, pomimo tego udało się jechać równym tempem,, w Skoczowie znowu korek i jakoś się przepchałem pomiędzy samochodami. Po wjeździe na dwupasmówkę równym spokojnym tempem zajechałem do Bąkowa. Po skręcie w lewo zwolniłem, miałem zapas czasu a stać pod McD za długo mi się nie chciało. W Bziu na moment się zatrzymałem i na miejscu byłem o 16:55. Parę minut po 17 ruszyliśmy w kierunku Marklowic Górnych. Nieznajomymi mi drogami z różnego stanu nawierzchnią i spokojnym tempem dojechaliśmy do głównej drogi. Do Petrovic już trochę szybszym tempem i tam 3 podjazdy. Pierwszy długi, o różnym nachyleniu ale nie na tyle trudny by móc się samotnie oderwać. Rozpocząłem z tyłu i już po starcie miałem sporą stratę, kiedy zrobiło się stromiej przyśpieszyłem na tyle by w krótkim czasie znaleźć się z przodu, dałem mocną zmianę ale nie udało się oderwać i później jechałem z tyłu grupy nie wysilając się zbytnio i miałem próbować na kolejnych podjazdach. Po dojechaniu wszystkich i spokojnym zjeździe przyszedł czas na drugi podjazd. Nawet zbytnio nie zauważyłem tego podjazdu, nim się na dobre nie rozpoczął to już się skończył. Odpuściłem sobie szarpaninę i nawet będąc na dobrej pozycji po podjeździe na głównej drodze zostałem wyprzedzony, lubię takie sytuacje jak widzę jak wszyscy się zaginają a ja sobie luźno jadę. Miałem plan by "pójść w trupa" na trzecim podjeździe. Podjazd też był krótki z nerwowym początkiem, sporo zakrętów i niemal płasko nie sprzyjało agresywnej jeździe. Zacząłem z tyłu i trochę straciłem na początku, gdy zrobiło się trudniej przyśpieszyłem na tyle by dogonić resztę ale podjazd się skończył i do końca było niemal płasko i wjechałem tuż za najlepszą czwórką. Fajne podjazdy, ale dla mnie za krótkie, w górach sytuacja wygląda inaczej. Po raz kolejny jestem słabszy od innych na treningu, tak już chyba musi być. W sumie wolę się wykazać na zawodach. Po tych trzech podjazdach pojechaliśmy na kofolę to knajpy. Jednak nim to nastąpiło czekał nas jeszcze jeden podjazd. Krótki i stromy, przed dojazdem do niego oczywiści mi odjechali i wjechałem jako jeden z ostatnich ale bardzo szybko i na blacie. Po półgodzinnej przerwie pojechałem z Adamem w kierunku Zebrzydowic. Po drodze mineliśmy jadącego z przeciwka Pawła. Jazda po zmianach zakończyła się w Kończycach skąd już spokojnym tempem do domu. Jutro wolne lub godzinny rozjazd i w niedzielę Bahenec. Cel to czas poniżej 17 minut. 
https://www.strava.com/activities/1027140876




  • DST 126.00km
  • Czas 04:54
  • VAVG 25.71km/h
  • Kalorie 2530kcal
  • Podjazdy 1500m
  • Sprzęt Agree GTC SL
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dojazd, rozgrzewka i powrót

Niedziela, 4 czerwca 2017 · dodano: 04.06.2017 | Komentarze 0


Kategoria 100-200, Samotnie, Szosa


  • DST 103.00km
  • Czas 03:42
  • VAVG 27.84km/h
  • VMAX 67.00km/h
  • Temperatura 19.0°C
  • HRmax 190 ( 97%)
  • HRavg 142 ( 72%)
  • Kalorie 2482kcal
  • Podjazdy 1050m
  • Sprzęt Triban 5
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trening 62

Środa, 31 maja 2017 · dodano: 31.05.2017 | Komentarze 0

Bardzo fajny trening, było kilka utrudnień na trasie oraz po raz kolejny wymądrzający się kolarz ale poradziłem sobie ze wszystkim. Wyjechałem trochę wcześniej niż myślałem i początkowo bocznymi drogami do Jasienicy, ominąłem w ten sposób utrudnienia na głównej drodze. Dosyć spokojnie dojechałem do Rudzicy i po zjeździe zrobiłem pierwszą 5 minutową tempówkę. Początek z bocznym wiatrem, koniec z wiatrem w twarz. Po ponad 3 kilometrowej jeździe zwolniłem i jechałem spokojnie do Chybia. Zorientowałem się, że ktoś "siedzi mi na kole". Widząc to, zwolniłem i chciałem przepuścić go by dał zmianę, zaczął się rzucać, że tak wolno to on nie jeździ i zmiany też nie da. Wymądrzał się strasznie i po przejechaniu dwupasmówki w Drogomyślu z zaskoczenia przyśpieszyłem. Druga pięciominutowa tempówka pod wiatr pozwoliła mi go zgubić. Kiedy zwolniłem to nie odwracałem się do tyłu mając nadzieję, że nie dojedzie, trochę zakrętów i rondo działało na moją korzyść i będąc już za rondem odwróciłem się i nie było nikogo. Dalej mogłem jechać już spokojnie, ten koleś działał mi na nerwy. Dojechałem do Zebrzydowic i Marklowic Górnych i tam światła i ruch wahadłowy. Z przodu Policja i wolałem cierpliwie poczekać dwie zmiany świateł by przejechać. Po wjechaniu do Czech spory odcinek przejechałem ścieżką rowerową i dopiero za Karwiną wjechałem na główną drogę. W Albrechticach na rondzie w lewo na Cieszyn. Na początku podjazdu pierwszy z zaplanowanych 1 minutowych sprintów. Dalsza część podjazdu spokojnie i drugie przyśpieszenie w Stanisławicach. Na zjeździe do Cieszyna zwykle jechałem ponad 70 km/h, dzisiaj z wiatrem ledwo 65 km/h. Po dojechaniu do granicy w Cieszynie skręciłem w lewo i wzdłuż Olzy pod Zamek i w korku w kierunku Pogwizdowa. Skręciłem w prawo w ul. Hażlaską, początek po mokrej i nierównej kostce, tylne koło się ślizgało, po przejechaniu bruku kolejny minutowy zryw i dojazd do głównej drogi na Pruchną. Odbiłem w prawo i na rondzie na Zamarski, z wiatrem po dobrej drodze świetnie się jechało, później już różnie i przez Gumna i Kostkowice do Dębowca. Po drodze spadło kilka kropel deszczu i wpadłem w dużą dziurę którą zauważyłem w ostatniej chwili. Na podjeździe do Simoradza kolejne przyśpieszenie i na samej końcówce przed zjazdem do Skoczowa ostatni zryw. Szybki zjazd i spokojna jazda z wiatrem do Jaworza i ostatni mocniejszy akcent. Ponad kilometrowy podjazd wjechałem prawie na maksa, po drodze dwa zwolnienia przez samochody a czas i tak rekordowy na tym odcinku. Dosyć mocno ujechany spokojnie jechałem dalej, na rynience w drodze dobiłem koło i powietrze zaczęło uchodzić, na szczęście dojechałem do domu bez pompowania ani zmiany dętki. Był to ostatni trening przed Rajczą Tour. Jadę tam głównie na trening, od robienia wyników będą inni a ja i tak nie ma żadnych szans na punkty dla Drużyny.
https://www.strava.com/activities/1014103122




  • DST 144.00km
  • Czas 05:03
  • VAVG 28.51km/h
  • VMAX 67.00km/h
  • Temperatura 14.0°C
  • HRmax 197 (101%)
  • HRavg 139 ( 71%)
  • Kalorie 3458kcal
  • Podjazdy 2290m
  • Sprzęt Agree GTC SL
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trening 60

Sobota, 27 maja 2017 · dodano: 27.05.2017 | Komentarze 1

Bardzo fajny trening w 3 osobowym składzie. Wspólnie z Jarkiem i Piotrem Jasińskim zaliczyliśmy Lysą Horę. Dojazd szybki, z wiatrem, po zmianach. Nikt więcej nie był chętny więc nie czekaliśmy i jeszcze przed 9 byliśmy u podnóża podjazdu. Podjazd zacząłem spokojnie z zamiarem przyśpieszenia po zjeździe i tak też zrobiłem. Koledzy jechali od początku swoim tempem i ich nie widziałem. Całkiem inna jazda na "Karbonie" niż na zwykłym rowerze, czuć moc pod nogą. Jechałem cały czas równo i mocno, najciężejsze fragmenty też jakoś przetrwałem i nawet przymusowe zatrzymanie przez turystów mnie nie wybiło z rytmu. Ostatnie 2 kilometry pojechałem już na tyle ile umiałem i stoper zatrzymał się na 31:30, rekord poprawiony o 1:40 i w przyszłości, może za rok uda się wjechać poniżej 30 minut. Po 6 minutach czekania na górze przyjechał Piotr a chwilę za nim Jarek. Nie zabawiliśmy tam długo, było zmino, wietrznie i od razu w dół. Zjazd fatalny, bezpiecznie zjechaliśmy i po zmianach pod wiatr w powrotną drogę. Dosyć szybko jechaliśmy i z założenia mieliśmy być w Bielsku o 13 a udało się prawie godzinę szybciej. Tak szybko jeszcze tej trasy nie przejechałem a tempo jeszcze mogło być większe. Końcowe kilometry przejechałem na zmianie, trochę utrudnień było i trzeba było bardzo uważać. Całą trasę objechałem na 2 bidonach, 2 bananach i batonie. Nie odcięło mnie, pod koniec jedynie tyłek zaczął pobolewać. Za długa jazda w jednej pozycji zaszkodziła. Jutro jak się uda to wczesnym rankiem wyskoczę na godzinkę.
https://www.strava.com/activities/1007672455