Wpisy archiwalne w kategorii
Cube 2019
Dystans całkowity: | 10023.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 373:55 |
Średnia prędkość: | 26.81 km/h |
Maksymalna prędkość: | 92.00 km/h |
Suma podjazdów: | 134214 m |
Maks. tętno maksymalne: | 196 (100 %) |
Maks. tętno średnie: | 180 (92 %) |
Suma kalorii: | 171034 kcal |
Liczba aktywności: | 154 |
Średnio na aktywność: | 65.08 km i 2h 25m |
Więcej statystyk |
Trening 35
Niedziela, 21 kwietnia 2019 Kategoria 50-100, Cube 2019, No Limited 2019, Samotnie, Szosa, Trening 2019
Km: | 61.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:20 | km/h: | 26.14 |
Pr. maks.: | 64.00 | Temperatura: | 15.0°C | HRmax: | 176176 ( 90%) | HRavg | 136( 69%) |
Kalorie: | 1006kcal | Podjazdy: | 900m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Po wczorajszym bardzo mocnym treningu nie byłem w stanie się zregenerować. Wyjechałem na wyczyszczonym rowerze z karbonowymi kołami, w najlepszej możliwej konfiguracji i chciałem sprawdzić się na podjeździe na Równice. Od początku jazdy było na tyle ciepło, że wyjechałem w letnim stroju i rękawkach. Jechało się bardzo ciężko, co prawda było pod wiatr ale nie na tyle silny żebym tak się męczył. Do Ustronia dojechałem przez Górki i Lipowiec. Na podjazdach przyśpieszałem ale nie mogłem złapać odpowiedniego rytmu. W niezbyt dobrym czasie dojechałem do podnóża podjazdu. Tam chwila przerwy, zdjąłem rękawki i ruszyłem dosyć mocno pod górę. Jechało się bardzo ciężko, starałem się jechać z równą mocą i to nawet wychodziło. Spodziewałem się lepszej dyspozycji na podjeździe, nie sądziłem, że tak będę kaleczył jazdę pod górę. Trzymając stałą moc nie byłem w stanie jechać szybciej. Czas szybko umykał i już w połowie podjazdu wiedziałem, że jest to najgorszy wjazd od prawie 3 lat. Utrzymałem równą moc do końca podjazdu. Niewiele brakło abym nie zmieścił się w 20 minutach. Po dojeździe do schroniska postanowiłem wjechać jeszcze na Skibówke. Początek to wymijanie pieszych a koniec to żałosna próba utrzymania się na rowerze. Czułem się jakbym miał worek kamieni na plecach. Dałem z siebie więcej niż na całym wcześniejszym podjeździe. Zatrzymałem się na szczycie wśród tłumu ludzi. Doszedłem do siebie, ubrałem się na zjazd i chcąc już ruszać zauważyłem, że tylne koło się nie obraca. Przed podjazdem nie sprawdziłem ułożenia hamulca i okazało się, że cały czas tarł o obręcz. Dobrze, że nic się nie stało a ja miałem dodatkowe obciążenie które zamieniło przyjemność z podjeżdżania w męczarnie. Na zjeździe też koła się nie sprawdziły, musiałem cały czas jechać wolno za samochodami, gdy zrobiło się pusto to walczyłem z podmuchami wiatru a na dokręcanie nie miałem ochoty wiec cały zjazd był słaby i wolny. Powrót do domu już bez przekonania, byłem zły na to, że znowu czas podjazdu nie był adekwatny do włożonych sił i aktualnych możliwości. Nie byłem w stanie jechać dobrym tempem a nogi nie pracowały jak należy. Był to pierwszy od dawna trening z którego nie mogę być zadowolony. Inną sprawą jest, że obciążenie treningowe w ostatnim tygodniu było zbyt duże dla mnie i dobrze, że teraz mam kilka spokojniejszych dni a więcej na temat aktualnej formy dowiem się za tydzień po teście FTP.
Informacje o podjazdach:
Informacje o podjazdach:
Trening 34
Sobota, 20 kwietnia 2019 Kategoria 100-200, Cube 2019, Samotnie, Szosa, Trening 2019
Km: | 133.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 04:41 | km/h: | 28.40 |
Pr. maks.: | 62.00 | Temperatura: | 12.0°C | HRmax: | 182182 ( 93%) | HRavg | 143( 73%) |
Kalorie: | 2128kcal | Podjazdy: | 1680m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Kolejny ciężki trening zaliczony. Planowałem trasę z dużą ilością niezbyt długich podjazdów na około 5 godzin jazdy. Dawno nie byłem w Czechach i taki obrałem kierunek. Przed jazdą miałem kilka dylematów, jednym z nich była kwestia ubioru. Na starcie były zaledwie 3 stopnie a później miało być znacznie cieplej i ubrałem się tak, że na początku trochę marzłem a później już było dobrze. Letni strój, nogawki, rękawki i Warm Pack był idealnym zestawem. Wyjechałem dosyć wcześnie bo przed 7 tylko po to aby wrócić przed południem. Zaskoczył mnie spory ruch samochodów na drogach a to co działo się przy sklepach i piekarniach to był horror. Ludzi jak mrówek, kolejki po pieczywo jak za PRL, dobrze, że nie musiałem stawać po nic w sklepie. Początek trasy pojechałem trochę zachowawczo, rozkręcałem się z każdym kilometrem. Przed Cieszynem musiałem się na moment zatrzymać a później już jechałem bez niepotrzebnych postojów. Zaskakująco dobrze przejechałem przez Cieszyn. Po przekroczeniu granicy nieco mocniej pokonałem dwa podjazdy. Robiło się cieplej i czas w którym planowałem się rozebrać zbliżał się nieubłaganie. Po kilkunastu kilometrach główną drogą do Cierlicka skręciłem w prawo w boczną, zupełnie nieznaną mi drogę. Nawierzchnia nie była najlepsza ale na podjeździe to nie przeszkadzało. Szybko dojechałem do główniejszej drogi i po krótkim niemal płaskim odcinku zaczął się kolejny krótki podjazd. Szybko dojechałem do głównej drogi i skręciłem w prawo, czekał mnie krótki zjazd dosyć dobrą drogą i dotarłem do kolejnego skrzyżowania gdzie musiałem ustąpić pierwszeństwa. Droga dalej opadała w dół i tak aż do następnego skrzyżowania gdzie skręciłem w lewo. Po krótkim wypłaszczeniu na malutkiej zmarszczce podkręciłem dosyć mocno tempo. W nagrodę ukazał mi się widok na góry z ośnieżoną Łysą Górą jak na dłoni. Stwierdziłem, że to odpowiedni moment na postój. Rozebrałem kurtkę i nogawki, zrobiłem zdjęcie i ruszyłem dalej. Od tego momentu jechałem dosyć mocnym tempem. Wiatr wiejący w plecy pozwolił na osiągnięcie dobrej prędkości i tak jechałem przez Dobrą do Ligoty gdzie skręciłem w kierunku Ligotki Kameralnej. Cały czas trzymałem dobre tempo a na jednym z podjazdów dosyć wyraźnie przyśpieszyłem. Zwolnić musiałem dopiero w Ligotce i wtedy też wsunąłem batona. W bidonach już miałem mało picia i zacząłem myśleć o postoju w sklepie. Po chwilowym zwolnieniu ruszyłem znowu mocno, po skręcie w prawo minąłem dosyć dużą grupkę kolarzy, nie miałem czasu aby zawrócić i jechać z nimi. Po dojechaniu do kolejnej główniejszej drogi odbiłem w prawo na Rzekę i zwolniłem na moment by zrobić kilka zdjęć pięknych górskich szczytów. Po lewej widoczna była wieża na Jaworowym a na wprost Ropica. Tak sobie jechałem, że przegapiłem skręt w prawo na Guty. Nie chciało mi się wracać i po około kilometrze skręciłem w boczną dróżkę i szybko znalazłem się na właściwej drodze. Ruszyłem znowu mocniej pokonując w dobrym tempie krótki podjazd. Odcinek do Ołdrzychowic był bardzo interwałowy i na kilku trudniejszych fragmentach generowałem dosyć dobrą moc. Do Trzyńca postanowiłem jechać przez Karpętną i Wędrynię, zaliczając po drodze dwa podjazdy i krótki odcinek głównej drogi. Dosyć mało piłem i dopiero po niecałych 100 kilometrach skończyło mi się picie. Przed postojem w sklepie zafundowałem sobie podjazd który pojechałem na maksa. Początek był zbyt asekuracyjny a później już ogień do końca wzniesienia. Postój w sklepie był szybki i bezproblemowy, w nagrodę zafundowałem sobie podjazd na Chełm. Zapomniałem włączyć stoper po postoju i ucięło mi około kilometr trasy w tym początek podjazdu na Górę Chełm. Ostatnie 700 metrów podjazdu pokonałem w równym i dobrym tempie czując rezerwy. Po szybkim zjeździe obrałem kierunek Kozakowice i Ustroń. Czułem już trudy dystansu, mocnej jazdy i zbyt małej ilości jedzenia i picia na trasie. Trzymałem się stref mocy a tętno było znowu podwyższone. Po drodze pozbyłem się rękawków i do domu wróciłem już na krótko. Kilka podjazdów pokonałem w dobrym tempie. Mocy nie brakło do końca treningu. Na koniec krótki rozjazd, głównie w dół. Dzisiejszy trening to był pewien test, czy jestem gotowy do jazdy w mocnym tempie przez 5 godzin. Swoją dyspozycję i przygotowanie oceniam na 80 %. Jazda w okolicy FTP nie sprawia mi trudności, problem zaczyna się gdy dłużej jadę w 5 strefie a po każdym prawie maksymalnym wysiłku mam duży problem z odpowiednim odpoczynkiem. Może brakuje trochę treningów z powtórzeniami w 5 czy 6 strefie a może to tylko kwestia żywienia podczas treningu. Ostatnio jadłem za dużo, dzisiaj trochę za mało. Na razie nie planuję takich treningów. Kolejny dłuższy ponad 6 godzinny trening przewiduję za dwa tygodnie na typowo górskiej trasie z przewyższeniem w okolicy 3000 metrów. Na koniec tygodnia czeka mnie jeszcze test nowych kół na podjeździe i zjeździe z Równicy. Ja będę się dobrze czuł to spróbuję cały podjazd przejechać powyżej FTP, jak nie będę miał odpowiednich sił to wjadę w 3 strefie.
Informacje o zaliczonym podjeździe:
Informacje o zaliczonym podjeździe:
Rozjazd 7
Piątek, 19 kwietnia 2019 Kategoria 0-50, blisko domu, Cube 2019
Km: | 31.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:17 | km/h: | 24.16 |
Pr. maks.: | 61.00 | Temperatura: | 19.0°C | HRmax: | 131131 ( 67%) | HRavg | 106( 54%) |
Kalorie: | 326kcal | Podjazdy: | 290m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Korzystając z luźniejszego dnia i bardzo dobrej pogody pojechałem na krótką przejażdżkę. Wreszcie mogłem zostawić grube ciuchy w domu i ubrać letni strój. Przy okazji testowałem nową opaskę do tętna. Przez zimę korzystałem ze starego typu opaski Garmina która przy wysokich temperaturach przy obecności dużej ilości potu znacznie podrażnia mi skórę. W niższych temperaturach i na krótkich trasach sprawdza się doskonale i wydaje się nie do zajechania. Miałem w domu dwie stare opaski, jedna nie działa zupełnie a druga gubi sygnał przy wyższym tętnie. Zaniechałem prób regeneracji i kupiłem nową, wybór padł na produkt firmy Magene. Mam już czujnik prędkości tej firmy i poza częstymi wymianami baterii nie mam uwag do jego działania. Opaska jest dosyć solidnie wykonana, miękka i przyjemna w użytkowaniu. Na Garmina musiałbym wydać dwa razy więcej a tańsze nie pasowały do czujnika który posiadam. Każda kolejna wymiana nie będzie już tak kłopotliwa bo jest to typowy rozmiar i rozstaw elektrod. Będę zadowolony jak będzie służyć przez 2 sezony.
Wyjechałem około 13 i było bardzo ciepło. Nie potrzebnie ubrałem rękawki i po chwili je ściągnąłem. Od razu czułem wyraźną różnicę w komforcie jazdy. Dużo lepiej się jedzie jak ma się tylko jedną warstwę ubrań na sobie i myślę, że to był jeden z powodów słabszej jazdy w ostatnich tygodniach. Generowałem dobrą moc a nie przekładało się to zupełnie na szybkość a zwłaszcza na jakość pokonywania podjazdów. Wybrałem taką trasę, że początek był z wiatrem a powrót pod wiatr. Jechałem cały czas na tarczy 36 i momentami brakowało jednego ząbka z tyłu i kręciłem z kadencją ponad 100. Szybko dojechałem do Skoczowa i skręciłem w lewo. Od tego momentu wiatr nie pomagał, w sporym ruchu dojechałem do wiaduktu nad ekspresówką i skręciłem w lewo na Pogórze. Jazda po złej jakości drodze nie była przyjemnością, walcząc z wiatrem radziłem sobie całkiem dobrze. Spory ruch na głównej skierował mnie na Jaworze skąd zupełnie bocznymi drogami dojechałem do domu. Opaska sprawdziła się dobrze, dwa razy na moment zgubiła sygnał ale nie wpłynęło to zupełnie na jakość jazdy. Spokojna jazda dobrze mi zrobiła przed kolejnym treningiem z TSS powyżej 250.
Wyjechałem około 13 i było bardzo ciepło. Nie potrzebnie ubrałem rękawki i po chwili je ściągnąłem. Od razu czułem wyraźną różnicę w komforcie jazdy. Dużo lepiej się jedzie jak ma się tylko jedną warstwę ubrań na sobie i myślę, że to był jeden z powodów słabszej jazdy w ostatnich tygodniach. Generowałem dobrą moc a nie przekładało się to zupełnie na szybkość a zwłaszcza na jakość pokonywania podjazdów. Wybrałem taką trasę, że początek był z wiatrem a powrót pod wiatr. Jechałem cały czas na tarczy 36 i momentami brakowało jednego ząbka z tyłu i kręciłem z kadencją ponad 100. Szybko dojechałem do Skoczowa i skręciłem w lewo. Od tego momentu wiatr nie pomagał, w sporym ruchu dojechałem do wiaduktu nad ekspresówką i skręciłem w lewo na Pogórze. Jazda po złej jakości drodze nie była przyjemnością, walcząc z wiatrem radziłem sobie całkiem dobrze. Spory ruch na głównej skierował mnie na Jaworze skąd zupełnie bocznymi drogami dojechałem do domu. Opaska sprawdziła się dobrze, dwa razy na moment zgubiła sygnał ale nie wpłynęło to zupełnie na jakość jazdy. Spokojna jazda dobrze mi zrobiła przed kolejnym treningiem z TSS powyżej 250.
Trening 33
Czwartek, 18 kwietnia 2019 Kategoria 50-100, Cube 2019, Samotnie, Szosa, Trening 2019
Km: | 58.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:14 | km/h: | 25.97 |
Pr. maks.: | 58.00 | Temperatura: | 10.0°C | HRmax: | 178178 ( 91%) | HRavg | 134( 68%) |
Kalorie: | 1014kcal | Podjazdy: | 830m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Udało się wcześniej wstać a na trening wyjechałem i tak dopiero po 8. Po raz drugi w tym roku wybrałem się w rejon Lipowej w celu sprawdzenie jednej z równoległych do głównej dróg. Początek był dosyć ciężki, sporo pod górę i wiatr a noga kręciła dosyć dobrze. Postanowiłem zrobić kilka mocniejszych akcentów 2 minutowych. Pierwszy z nich rozpocząłem zaraz za wyjazdem z Bielska. Wygenerowałem niezłą moc i szybko pokonałem krótki podjazd w Bystrej. Później pojawiło się sporo samochodów i tradycyjnie zjechałem na ścieżkę rowerową. Jechałem niezłym tempem aby czas odpoczynku po mocniejszej jeździe był jak najdłuższy. Przez Buczkowice przedostałem się bez problemów i w Godziszcze od ronda ogień. Moc nieco gorsza niż za pierwszym razem a i teren łatwiejszy. Przed trzecim zrywem miała być krótka przerwa. Po dojeździe do Lipowej skręciłem w nieznaną drogę, nawierzchnia była całkiem niezła a po kolejnym skręcie w lewo coraz gorsza. Sporo żwiru, wąsko i krótki odcinek płyt. Trud wynagrodziły piękne widoki i zerowy ruch pojazdów. Po krótkim zjeździe odbiłem w prawo i ruszyłem mocno, nachylenie szybko wzrosło i równie szybko podjazd się skończył. Wysiłek trwał niecałą minutę i moc wyszła słaba. Na kolejne sprawdzenie musiałem trochę poczekać, najpierw pagórkowaty odcinek do Kalnej a później zjazd pod wiatr do Łodygowic nie pozwoliły zbytnio odpocząć. Przez Łodygowice przejechałem bez problemów i dotarłem do podjazdu na Huciska. Zupełnie zapomniałem jaki to podjazd i za szybko zacząłem mocną jazdę. Pierwszą połowę podjazdu przejechałem mocno generując podobną moc jak przy poprzednim mocnym akcencie a drugą dużo spokojniej. Na zjeździe nie poszalałem a do Bielska dojechałem tempem które nie pozwalało na całkowite zregenerowanie sił. Kolejny odcinek mocnej jazdy zacząłem w Olszówce. Tutaj nie było to tak miarodajne bo jechałem z wiatrem. Wygenerowałem lepszą moc niż za poprzednim razem i na deser zostawiłem sobie 30 sekundowy sprint. Dojechałem do stromego podjazdu i ogień. Jechałem już bardzo mocno, dałem niemal wszystko co miałem w nogach i wyszła super moc. Chyba zacznę trenować takie dłuższe sprinty bo być może pójdą lepiej niż krótkie. Na koniec zasłużony rozjazd.
Trening 32
Środa, 17 kwietnia 2019 Kategoria 50-100, blisko domu, Cube 2019, Samotnie, Szosa, Trening 2019
Km: | 51.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:06 | km/h: | 24.29 |
Pr. maks.: | 60.00 | Temperatura: | 7.0°C | HRmax: | 170170 ( 87%) | HRavg | 130( 66%) |
Kalorie: | 929kcal | Podjazdy: | 1000m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Pierwszy od dłuższego czasu dzień w którym noga kręciła dobrze od początku jazdy. W dalszym ciągu temperatura nie jest wysoka i musiałem po raz kolejny ubrać cieplejsze ciuchy. Wybrałem stare, zużyte a nawet dziurawe ubrania i pojechałem na kolejny trening siły. Tym razem nic nie przeszkodziło mi w zrobieniu tego treningu na podjeździe pod Przegibek. Po spokojnym przejeździe przez miasto z dwoma utrudnieniami których wczoraj nie było rozpocząłem trening. Po ostatnim treningu siłowym bolało mnie lewe kolano i postanowiłem odrobine zwiększyć kadencje i wróciłem do pierwotnej wersji z pięcioma powtórzeniami po 5 minut. Powtórzenia jak zwykle były w 4 strefie mocy a przy ostatnim nawet w 5 strefie. Przed ostatnim odcinkiem wpadałem na pomysł aby po skończeniu właściwego treningu wjechać po raz drugi w tym roku na Przegibek. Zjechałem na sam początek podjazdu i zacząłem powtórzenie wcześniej niż poprzednie 4. Po skończonym odcinku zredukowałem obciążenie, dobrałem przełożenie pozwalające na utrzymywanie kadencji około 80 i mocy w 3 strefie i w równym tempie wjechałem na szczyt. Biorąc pod uwagę zmęczenie po powtórzeniach to moje tempo było całkiem niezłe. Czas wjazdu na przełęcz nie wyszedł zły chociaż do optymalnej dyspozycji brakuje sporo. Gdy zacząłem zjazd i zauważyłem, że droga jest pusta to postanowiłem nieco odważniej zjechać. Na zakrętach zwykle wyhamowywałem do 30 km/h a dzisiaj pokonywałem je o 10 km/h szybciej. Zupełnie nieaerodynamiczne ciuchy nie pozwoliły na szybszą jazdę na prostych bo dosyć solidnie wiało. Moja dyspozycja na zjazdach jest lepsza niż w ubiegłym roku i w bardziej sprzyjających okolicznościach będzie to bardziej widoczne. Po zjeździe wróciłem w spokojniejszym tempie do domu. Po drodze złapał mnie lekki deszcz który towarzyszył mi do końca treningu.
Dane o podjeździe:
Dane o podjeździe:
Trening 30
Niedziela, 14 kwietnia 2019 Kategoria 200-300, Cube 2019, Samotnie, Szosa, Trening 2019
Km: | 219.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 08:02 | km/h: | 27.26 |
Pr. maks.: | 74.00 | Temperatura: | 10.0°C | HRmax: | 180180 ( 92%) | HRavg | 142( 72%) |
Kalorie: | 3931kcal | Podjazdy: | 2300m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Najdłuższy, najlepszy i najcięższy trening w tym roku zaliczony. Na początek miałem problemy ze wstaniem z łóżka. Aby wystartować z Katowic o rozsądnej porze musiałem z domu wyjechać przed 7 by zdążyć na pociąg. Wstałem około 6:15 i miałem za mało czasu na przygotowanie się. Największy problem miałem z ubraniem, ostatecznie wybór padł na wiosenne nogawki, bluzę, ciepłe ochraniacze na buty, dwie pary skarpet, zimowe rękawiczki, dwie chusty buff, spodnie przeciwdeszczowe i kurtkę Warm Pack. Do plecaka schowałem kamizelkę, letnie rękawiczki i czapeczkę pod kask. Zabrałem spory zapas jedzenia który miał wystarczyć na cały dystans. Rozrobiłem dwa bidony napoju, w jednym isotonic a w drugim carbo. Do plecaka schowałem 2 małe butelki wody oraz dwa pojemniki, po jednym z iso i carbo. Zapas był w sumie na około 8 bidonów. Rower już wczoraj przygotowałem, podobnie buty, kask i okulary. Pomyślałem o wszystkim, telefon i licznik miały pełną baterię, tylko pogoda była nie za bardzo. Zimno, lekka mgła i niemrawo wychodzące słońce. Około 7:30 zacząłem się ubierać i 15 minut później byłem gotowy do jazdy. Na starcie komunikat o słabej baterii miernika mocy, wymieniałem baterie na początku grudnia i mają za sobą już około 150 godzin pracy i wierzyłem, że wytrzymają do końca jazdy. Na początku jechało się źle, byłem całkowicie wypoczęty i tętno było podwyższone. Nie przejąłem się tym faktem i zamierzałem sugerować się wyłącznie wskazaniami mocy. Po przejechaniu około kilometra zauważyłem psa który zaczął mnie gonić, wyglądał groźnie i miałem dużego stracha, słusznie bo skoczył do mojej nogi i rozerwał i tak dziurawy już ochraniacz na buty. Całe szczęście, że miałem je na nogach i skończyło się tylko na rozerwanym ochraniaczu. Ciśnienie już zostało podniesione, ale jechałem dalej. Po pierwszym podjeździe który poszedł dosyć słabo i dojeździe do ronda po raz kolejny podniesiono mi ciśnienie. Jadąc sobie spokojnie prawym pasem musiałem w popłochu uciekać na chodnik bo jakiś idiota za kółkiem postanowił sobie zmienić pas, trudno było mnie nie zauważyć i nie było żadnych przeszkód aby ten samochód jechał lewym pasem. Zatrzymałem się na moment i pozbyłem się ochraniaczy na buty. Przejazd przez miasto nie był szybki i przyjemny, zaliczyłem prawie wszystkie czerwone światła i straciłem kilka cennych minut. Gdy cieszyłem się, że przedostałem się przez miasto to wydarzyła się kolejna nerwowa i niebezpieczna sytuacja. Jadąc drogą z pierwszeństwem musiałem uciekać na przeciwny pas bo z podporządkowanej drogi wyjechał rozpędzony samochód. Nie zatrzymał się na Stopie i chyba nawet nie popatrzył czy może wjechać na skrzyżowanie. Puściły mi nerwy i rzuciłem kilka niecenzuralnych słów. Na tym incydencie złe przygody się skończyły. W dalszym ciągu jechało się ciężko, warunki były trudne a noga jeszcze nieodpowiednio rozgrzana. Za Bestwiną zatrzymałem się na chwilę by wyjąć coś do jedzenia z plecaka. Nie zdecydowałem się na zmianę ubioru i tak jechałem dalej, bez ciekawych sytuacji aż do drugiego postoju w Rajsku. Rozebrałem spodnie i znowu wrzuciłem coś na ząb. Oświęcim minąłem dobrze mi znaną drogą łączącą się bezpośrednio z trasą na Chrzanów. Za miastem małe utrudnienia, remont drogi i zwężenie, jakoś przejechałem i noga powoli zaczynała się rozkręcać. Po chwili skręciłem w lewo na Chełmek i kontynuowałem jazdę aż do Jaworzna gdzie czekał mnie kolejny postój. Tym razem kurtkę Warm Pack zastąpiłem kamizelką a zimowe rękawiczki letnimi. Znowu coś zjadłem i wrzuciłem kilka batonów do kieszeni aby je mieć bardziej pod ręką. Za autostradą A4 odbiłem w prawo na drugie już zwężenie na trasie. Utrudnienia były na krótkim odcinku i dalej był już fajny, równy asfalt. Po przecięciu drogi 79 zauważyłem przed sobą kolarza, gdy zacząłem się zbliżać zorientowałem się, że to Andrzej. Dojechałem do niego i dalej jechaliśmy już razem. Towarzysz pokazał mi kilka ciekawych dróg, jechaliśmy po równych i dobrych zmianach. Na jednym sztywnym podjeździe każdy jechał swoim tempem. Gdy wyjechaliśmy na główną drogę w kierunku Olkusza to wiatr był bardziej odczuwalny a droga prowadziła lekko w górę. Po około 10 kilometrach rozdzieliliśmy się, po wjeździe na szczyt wzniesienia i zjeździe do Żurady nie wiedziałem jaki kierunek obrać czy jechać na Sołuszową i później w kierunku Skały czy odbić na Krzeszowice i zaliczyć kilka podjazdów w tamtej okolicy. W Olkuszu zdecydowałem, że jadę na Krzeszowice i tak też zrobiłem. Przegapiłem skręt i musiałem zawrócić. Jedzenie w kieszonkach się skończyło, w bidonach też coraz mniej picia. Zapas z plecaka wykorzystałem podczas postoju w Jaworznie i aby uzupełnić bidony to konieczny był postój w sklepie. Na postoju szybko wyciągnąłem jedzenie z plecaka, kilka batonów wylądowało w kieszeni a przede mną kilka dosyć wymagających podjazdów. Wjechałem je w całkiem dobrym tempie, po skręcie w kierunku Paczółtowic na krótkim ale stromym podjeździe przytkało mnie, męczyłem się z podjazdem a w nagrodę zjazd do miejscowości i skręt w prawo na jeszcze sztywniejszy podjazd. Dałem z siebie tam prawie maksa i trochę się ujechałem. Na zjeździe do Krzeszowic mogłem trochę odpocząć. W bidonach już bardzo mało picia i zacząłem wypatrywać jakiegoś sklepu. W Krzeszowicach skręciłem w kierunku Miękini i czekał mnie długi i wymagający podjazd. Jechałem dosyć mocno, nachylenie było zmienne i podjazd kosztował mnie trochę sił. Po zjeździe do Woli Filipowskiej zatrzymałem się w sklepie i napełniłem bidony a także zakupiłem zapas wody na dolewkę do dwóch bidonów. Przy okazji skorzystałem z WC na pobliskiej stacji paliw i mogłem ruszać dalej w kierunku Tenczynka. Trochę czasu straciłem na przejeździe kolejowym a później kilka razy musiałem zatrzymać się na skrzyżowaniach. Pomimo niedzieli ruch na drogach nie był aż tak duży a pech chciał, że akurat gdy dojeżdżałem do skrzyżowania to jechało najwięcej samochodów. Po przedostaniu się na drugą stronę autostrady A4 czekały na mnie kolejne, krótkie podjazdy. Tempo jakie na nich utrzymywałem było dobre, żadnych oznak kryzysu a w nogach już prawie 140 kilometrów. Po przejechaniu drogi 780 przegapiłem skręt w kierunku Czernichowa i znowu się wracałem, dobrze, że mam nawigację i szybko naprawiłem swój błąd. Odcinek do mostu nad Wisłą był nieciekawy, sporo dziur i wąskich uliczek. Szybko przedostałem się na południową stronę rzeki i dotarłem do drogi Oświęcim- Kraków. Kawałek musiałem nią przejechać, ale nie było tragedii. W nagrodę czekał mnie dłuższy podjazd. Podjeżdżało się całkiem dobrze, zrobiło się cieplej i napoje z bidonów szybko znikały. Na szczycie zatrzymałem się, znowu przełożyłem jedzenie do kieszonek. Zdjąłem kamizelkę i napełniłem bidony. Zjadłem coś przy okazji i po niewielkim zjeździe i krótkim podjeździe czekał na mnie przyjemny odcinek kończący się w Tomicach. Nie dokręciłem dobrze bidonu i zachlapałem siebie i rower isotonicem. Gdy czekałem na wjazd na drogę 28 do Wadowic to wytarłem rower ręcznikiem, później się tak rozpędziłem, że przegapiłem skręt w skrót do Wieprza i gnałem przez Wadowice. Nie było tragedii a dzięki jeździe głównie z wiatrem dystans szybko leciał. Po 170 kilometrach nie czułem żadnego kryzysu a noga kręciła dużo lepiej niż w pierwszej części jazdy. W Nidku ostatni postój w sklepie i ostatnie 40 kilometrów jazdy. Trasa w dalszym ciągu pagórkowata z dosyć dobrą nawierzchnią. Bałem się trochę o przejazd przez Kęty. Obawy były słuszne, na rynku odbywał się Jarmark i ludzi było jak mrówek. Nie straciłem na przejeździe wiele czasu i zaczynałem już odczuwać oznaki przepełnienia. Nie byłem w stanie już nic przełknąć a picie też nie wchodziło. Zatrzymałem się na krótką chwilę i później jechało się już lepiej. Nie czułem głodu ale w dalszym ciągu jadłem aby nie złapał mnie kryzys. Dobrym tempem dotarłem do Bielska i równie dobrze przejechałem przez miasto. Na koniec dołożyłem sobie kilka podjazdów bo brakowało mi niewiele do 8 godzin i 400 TSS. Na szczycie ostatniego trudniejszego podjazdu zluzowałem i w spokojnym tempie kontynuowałem jazdę. Przed końcem zatrzymałem się po makaron w sklepie i równo po 8 godzinach zameldowałem się w domu. Spokojnie mogłem jechać dalej, picia już nie było, jedzenie jeszcze miałem na około godzinę jazdy.
Przed jazdą miałem pewne obawy i cele na ten dzień. Udało się zaliczyć zaplanowaną ilość godzin, bez kryzysu i w całkiem dobrym tempie. Myślę, że wytrzymałościowo jestem już dobrze przygotowany i mogę skupić się na podjazdach i treningu na określonych mocach i powtórzeniach. Jedyną rzeczą jaką muszę zmienić to czas przerw, dzisiaj aż godzinę straciłem na postojach. Spory wpływ miała na to pogoda a także zbyt zachowawcze podejście do tematu jedzenia i picia. Myślę, że spokojnie przejechałbym tą trasę z mniejszą ilością picia i jedzenia.
Przed jazdą miałem pewne obawy i cele na ten dzień. Udało się zaliczyć zaplanowaną ilość godzin, bez kryzysu i w całkiem dobrym tempie. Myślę, że wytrzymałościowo jestem już dobrze przygotowany i mogę skupić się na podjazdach i treningu na określonych mocach i powtórzeniach. Jedyną rzeczą jaką muszę zmienić to czas przerw, dzisiaj aż godzinę straciłem na postojach. Spory wpływ miała na to pogoda a także zbyt zachowawcze podejście do tematu jedzenia i picia. Myślę, że spokojnie przejechałbym tą trasę z mniejszą ilością picia i jedzenia.
Rozjazd 6
Sobota, 13 kwietnia 2019 Kategoria 0-50, blisko domu, Cube 2019, Samotnie, Szosa
Km: | 24.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:05 | km/h: | 22.15 |
Pr. maks.: | 58.00 | Temperatura: | 4.0°C | HRmax: | 135135 ( 69%) | HRavg | 113( 57%) |
Kalorie: | 361kcal | Podjazdy: | 240m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Wczoraj okazało się, że dzisiaj jestem potrzebny w pracy i z jazdy nici. Jak się obudziłem to zauważyłem, że za oknem biało, mimo to zdecydowałem się na dojazd do pracy na rowerze. Trafiłem akurat na okno pogodowe i w czasie jazdy nie padało. Przed samym końcem jazdy zaczął padać deszcz ze śniegiem. Po wyjściu z pracy niewiele się zmieniło, dalej było zimno, pochmurno i nieprzyjemnie. Nie padało a drogi powoli schły. Po dojeździe do domu trochę prac porządkowych i przed 16 zdecydowałem się na krótki rozruch na rowerze, ubrałem się na zimowo i pojechałem na godzinkę. Nie ustalałem trasy i po dojeździe do Jasienicy obrałem kierunek Łazi i Wieszczęta. Jechało się całkiem dobrze i nawet wiatr w drugiej części nie był tak uciążliwy. Rower sprawdzony i można jutro ruszać w trasę. Planuję dawno nie odwiedzoną południowo wschodnią część Jury Krakowsko-Częstochowskiej. Rano zdecyduję czy jechać z domu czy podjechać PKP do Katowic i stamtąd ruszyć. Ze względu na trudne warunki zabieram ze sobą niewielki plecak by swobodnie pomieścić odpowiednią ilość jedzenia i niezbędne ciuchy. Tym razem jadę na zwykłych kołach z minimalnie zmienionymi ustawieniami kierownicy i siodła. Będzie to ostatnia długa trasa przed wjazdem w góry. Jak uda się ją przejechać w dobrym i równym tempie bez kryzysów to będę mógł zacząć kłaść większy nacisk na podjazdy i podnoszenie progu FTP. W planie na najbliższe miesiące mam jeszcze 3-4 długie trasy w terenie typowo górskim.
Trening 28
Wtorek, 9 kwietnia 2019 Kategoria 50-100, Cube 2019, Samotnie, Szosa, Trening 2019
Km: | 81.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:53 | km/h: | 28.09 |
Pr. maks.: | 63.00 | Temperatura: | 14.0°C | HRmax: | 182182 ( 93%) | HRavg | 141( 72%) |
Kalorie: | 1427kcal | Podjazdy: | 1020m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Kolejny tydzień zaczął się dla mnie niezbyt dobrze. Spory nawał pracy spowodował, że w poniedziałek musiałem zostać dłużej w pracy a we wtorek aby móc zrobić wartościowy trening musiałem zacząć godzinę wcześniej. Spowodowało to, że na regenerację nie miałem zbyt dużo czasu i jeszcze odczuwałem skutki niedzielnej trasy. Trening na pagórkowatej rundzie w Rudzicy jest dla mnie ważny i od 2015 regularnie na przełomie marca i kwietnia przejeżdżam od 2 do 4 rund z akcentami bardzo mocnej jazdy. Po raz pierwszy w tym roku pojechałem na krótko i zupełnie inaczej się czułem. Pomimo zmęczenia jechało się całkiem dobrze. Spokojnie dojechałem do Rudzicy, po drodze kilka problemów, m.in. z dużą ilością samochodów na trasie. Po wjeździe na pierwszą rundę zorientowałem się, że mocno wieje z północnego wschodu więc początek i koniec każdego okrążenia był pod wiatr. Już na początku pierwszej rundy popełniłem mały błąd, zjadłem za późno, powinienem przyjąć dawkę jedzenia przed wjazdem na rundę a nie na jej początku i po dosyć wolnym zjeździe i szybkim względnie płaskim odcinku przez Iłownicę przyszedł czas na pierwszy zryw. Pierwszy podjazd na rundzie był najdłuższy i dosyć trudny ze względu na fragmenty powyżej 10 %. Rozpocząłem dosyć spokojnie i dopiero w drugiej części dołożyłem do pieca. Czułem lekkie rezerwy które starałem się wykorzystać w końcówce. Czas tego odcinka mógł być lepszy ale nie wyszedł zły, tylko kilka sekund gorszy niż rok czy dwa lata temu. Dzięki mocnemu wiatrowi w plecy szybko pokonałem zjazd i zaczął się drugi, dosyć trudny podjazd. Ten podjazd jest o tyle trudny, że jego początek znajduje się zaraz za 90 stopniowym zakrętem w prawo. Podjazd wjechałem spokojnie, trzymałem się 4 strefy mocy i kadencji około 80. Po podjeździe czekał mnie długi fragment pod wiatr. Pracowałem cały czas mocno, na zjazdach dokręcałem a podjazdy wszystkie wjechałem w 4 strefie. Czas wyszedł całkiem niezły. Na drugą rundę wjechałem szybko i na zjeździe też się nie oszczędzałem. U podnóża pierwszego podjazdu byłem kilka sekund szybciej niż za pierwszym razem. Długi podjazd wjechałem po raz kolejny w 4 strefie i po szybkim zjeździe czekał mnie drugi sprawdzian. Ruszyłem mocno przed zakrętem i miałem niezłą prędkość na łuku. Mocno cisnąłem cały czas, w końcówce zaczęło mnie brakować ale udało się poprawić swój najlepszy czas na segmencie o 6 sekund i wygenerować bardzo dobrą moc. Wynik w czasie 1 minuty wyszedł lepszy niż niespełna 2 tygodnie temu podczas testu. Wyjechałem się na tym odcinku konkretnie i dalsza jazda już nie była tak wydajna jak wcześniej. Na dosyć dziurawym zjeździe do Rudzicy straciłem trochę nerwów i musiałem mocno zwolnić. Dobra jazda w ostatniej części pozwoliła poprawić czas pierwszej rundy o kilkanaście sekund. Początek trzeciej rundy znowu był szybszy i u podnóża podjazdu w kierunku Roztropic byłem szybciej niż podczas 2 pierwszych rund. Odcinek z 4 podjazdami przejechałem dobrym tempem, zachowując siły na sam koniec rundy. Ostatni podjazd na rundzie zamierzałem pojechać bardzo mocno, zacząłem dosyć dobrze ale nie starczyło sił do końca segmentu. Silny wiatr w twarz spowodował, że brakło mnie na ostatnie 150 metrów. Mam jeszcze braki, nie jestem w stanie wytrzymać mocnego tempa na dłuższym odcinku a także zrobić kilku mocnych powtórzeń z rzędu. Co prawda poprawiłem swój najlepszy czas na rundzie ale moja jazda na trasie o takim profilu jest daleka od oczekiwanej. Z taką dyspozycją nie mam czego szukać na treningach grupowych i wyścigach chyba, że będę osobą która jako pierwsza odpadnie od grupy.
Po przejechaniu trzech rund nie miałem już czasu na więcej i wróciłem dosyć dobrym tempem do domu. Dobry trening na którego efekty będę musiał jeszcze poczekać.
Po przejechaniu trzech rund nie miałem już czasu na więcej i wróciłem dosyć dobrym tempem do domu. Dobry trening na którego efekty będę musiał jeszcze poczekać.
Trening 27
Niedziela, 7 kwietnia 2019 Kategoria 100-200, Cube 2019, No Limited 2019, Samotnie, Szosa, Trening 2019
Km: | 163.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 05:50 | km/h: | 27.94 |
Pr. maks.: | 66.00 | Temperatura: | 10.0°C | HRmax: | 171171 ( 87%) | HRavg | 141( 72%) |
Kalorie: | 2927kcal | Podjazdy: | 1810m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Jedna z planowanych już jakiś czas temu tras zaliczona. Po wczorajszej jeździe musiałem całkowicie wyczyścić rower, na szczęście miałem ubrane stare buty a ciuchów mam więcej i wszystko musiałem wyprać i wysuszyć. Nie miałem żadnych innych planów na niedzielę i na jazdę mogłem przeznaczyć na jazdę. Obudziłem się przed 7 i godzinę później byłem już gotowy do jazdy. Zabrałem zapas jedzenia na całą trasę i dwa bidony picia które powinny wystarczyć na 3 godziny jazdy. Było dosyć chłodno i wybrałem nieco cieplejsze ciuchy które sprawdziły się na 70 % trasy.
Po wyjeździe z domu miałem prawie puste drogi, szybko przejechałem przez Bielsko i równie szybko znalazłem się w Kętach. Za miastem skręciłem w boczną dróżkę nienajlepszej jakości. Spora część trasy była pagórkowata i nie wiedziałem jak sobie poradzę. Noga podawała całkiem dobrze, po krótkim odcinku drogi krajowej skręciłem w kierunku Wysokiej. Kawałek dalej zrobiłem krótki postój w miejscu z widokiem na ośnieżony Beskid Mały. Gdy ruszyłem dalej na moment straciłem orientację, przegapiłem kilka nieoznakowanych skrętów i musiałem się wrócić. Trafiłem na wąską drogę z krótkim i bardzo sztywnym podjazdem. Wjechałem w dobrym tempie z niską kadencją i dopiero na szczycie zorientowałem się, że mam jeszcze jedną koronkę w zapasie. Kolejne podjazdy poszły nieco słabiej, do momentu wjazdu na główną drogę dłużyło mi się strasznie. Krótki podjazd główną drogą poszedł nieźle a następnie czekał mnie najdłuższy segment dnia. Początkowo nawierzchnia była w bardzo złym stanie a później bardzo równa. Cały podjazd wjechałem w dobrym tempie jak na moje tegoroczne możliwości. W centrum Lanckorony zrobiłem dłuższy postój. W bidonach było już niemal pusto i musiałem je uzupełnić. Po niespełna 30 minutowym odpoczynku ruszyłem w drogę powrotną, nieco dłuższą i trudniejszą drogą. Po fajnym zjeździe z kilkoma serpentynami znowu przegapiłem niewidoczny skręt w lewo. Jakbym nie skręcił to nic by się nie stało, poza nadrobieniem około 3 kilometrów. Na kolejnym podjeździe nie radziłem sobie tak dobrze jak na poprzednim, na szczęście szybko się skończył. Później czekał mnie długi i szybki odcinek aż do Zembrzyc. Przez prawie cały czas jechałem z wiatrem więc pokonałem go dosyć szybko. Po krótkim fragmencie drogi 28 skręciłem w znany mi już odcinek do Tarnawy Górnej. Zacząłem już odczuwać skutki ciągłej jazdy w siodle i zatrzymałem się rozprostować trochę kości. Temperatura podskoczyła do góry i zaczynało mi się robić ciepło. Moja jazda w dalszym ciągu wyglądała nieźle. W dalszym ciągu na trasie dominowały niezbyt długie podjazdy i pokonywałem je dobrym tempem. Po wjeździe na drogę w kierunku Żywca zaczynałem szukać otwartego sklepu. Znalazłem go dopiero w Gilowicach. Nie odczuwałem żadnych skutków kryzysu ale prowizorycznie zaaplikowałem sobie niewielką dawkę kofeiny. Uzupełniłem po raz drugi bidony i ruszyłem w dalszą drogę. Poza tym, ze było mi trochę za ciepło to nie było żadnych oznak kryzysu. Po dojeździe do Żywca czekał mnie długi odcinek pod wiatr aż do Bielska. Jechałem cały czas założonym tempem i brakowało mi niewiele do 300 TSS. Po wjeździe do Bielska dołożyłem sobie dodatkowy podjazd który wjechałem w całkiem niezłym tempie. Po pokonaniu ostatniego wzniesienia czekał na mnie zasłużony rozjazd. Moja dzisiejsza jazda wyglądała znacznie lepiej niż 3 tygodnie temu pomimo nieco dłuższej i dużo trudniejszej trasy. Wszystko zaczyna mieć ręce i nogi, podjazdy idą coraz lepiej, dystans nie jest już większym problemem a przyjemność z jazdy i forma wzrasta wraz z każdym treningiem. Udało się utrzymać dobre tempo i moc na całej trasie. W najbliższym czasie czeka mnie jeszcze sprawdzenie na trasie 7-8 godzinnej i powolne wdrażanie dłuższych podjazdów. Do istotniejszych startów zostało jeszcze dużo czasu i na razie wszystko wygląda tak jak powinno. Zobaczę jak szybko uda się zregenerować do tym treningu. Koła na dłuższej trasie spisały się kapitalnie. Zaliczyłem kilka bardzo złych nawierzchni i nie było żadnych problemów, zjazdy są przyjemniejsze a na podjazdach łatwiej utrzymać prędkość. Cała trasa była idealnym sprawdzeniem i ukazaniem wszystkich cech karbonowych stożkowych kół. Podczas dzisiejszego dnia całkowicie przekonałem się do tych kół a moje wcześniejsze wątpliwości zostały całkowicie rozwiane.
Po wyjeździe z domu miałem prawie puste drogi, szybko przejechałem przez Bielsko i równie szybko znalazłem się w Kętach. Za miastem skręciłem w boczną dróżkę nienajlepszej jakości. Spora część trasy była pagórkowata i nie wiedziałem jak sobie poradzę. Noga podawała całkiem dobrze, po krótkim odcinku drogi krajowej skręciłem w kierunku Wysokiej. Kawałek dalej zrobiłem krótki postój w miejscu z widokiem na ośnieżony Beskid Mały. Gdy ruszyłem dalej na moment straciłem orientację, przegapiłem kilka nieoznakowanych skrętów i musiałem się wrócić. Trafiłem na wąską drogę z krótkim i bardzo sztywnym podjazdem. Wjechałem w dobrym tempie z niską kadencją i dopiero na szczycie zorientowałem się, że mam jeszcze jedną koronkę w zapasie. Kolejne podjazdy poszły nieco słabiej, do momentu wjazdu na główną drogę dłużyło mi się strasznie. Krótki podjazd główną drogą poszedł nieźle a następnie czekał mnie najdłuższy segment dnia. Początkowo nawierzchnia była w bardzo złym stanie a później bardzo równa. Cały podjazd wjechałem w dobrym tempie jak na moje tegoroczne możliwości. W centrum Lanckorony zrobiłem dłuższy postój. W bidonach było już niemal pusto i musiałem je uzupełnić. Po niespełna 30 minutowym odpoczynku ruszyłem w drogę powrotną, nieco dłuższą i trudniejszą drogą. Po fajnym zjeździe z kilkoma serpentynami znowu przegapiłem niewidoczny skręt w lewo. Jakbym nie skręcił to nic by się nie stało, poza nadrobieniem około 3 kilometrów. Na kolejnym podjeździe nie radziłem sobie tak dobrze jak na poprzednim, na szczęście szybko się skończył. Później czekał mnie długi i szybki odcinek aż do Zembrzyc. Przez prawie cały czas jechałem z wiatrem więc pokonałem go dosyć szybko. Po krótkim fragmencie drogi 28 skręciłem w znany mi już odcinek do Tarnawy Górnej. Zacząłem już odczuwać skutki ciągłej jazdy w siodle i zatrzymałem się rozprostować trochę kości. Temperatura podskoczyła do góry i zaczynało mi się robić ciepło. Moja jazda w dalszym ciągu wyglądała nieźle. W dalszym ciągu na trasie dominowały niezbyt długie podjazdy i pokonywałem je dobrym tempem. Po wjeździe na drogę w kierunku Żywca zaczynałem szukać otwartego sklepu. Znalazłem go dopiero w Gilowicach. Nie odczuwałem żadnych skutków kryzysu ale prowizorycznie zaaplikowałem sobie niewielką dawkę kofeiny. Uzupełniłem po raz drugi bidony i ruszyłem w dalszą drogę. Poza tym, ze było mi trochę za ciepło to nie było żadnych oznak kryzysu. Po dojeździe do Żywca czekał mnie długi odcinek pod wiatr aż do Bielska. Jechałem cały czas założonym tempem i brakowało mi niewiele do 300 TSS. Po wjeździe do Bielska dołożyłem sobie dodatkowy podjazd który wjechałem w całkiem niezłym tempie. Po pokonaniu ostatniego wzniesienia czekał na mnie zasłużony rozjazd. Moja dzisiejsza jazda wyglądała znacznie lepiej niż 3 tygodnie temu pomimo nieco dłuższej i dużo trudniejszej trasy. Wszystko zaczyna mieć ręce i nogi, podjazdy idą coraz lepiej, dystans nie jest już większym problemem a przyjemność z jazdy i forma wzrasta wraz z każdym treningiem. Udało się utrzymać dobre tempo i moc na całej trasie. W najbliższym czasie czeka mnie jeszcze sprawdzenie na trasie 7-8 godzinnej i powolne wdrażanie dłuższych podjazdów. Do istotniejszych startów zostało jeszcze dużo czasu i na razie wszystko wygląda tak jak powinno. Zobaczę jak szybko uda się zregenerować do tym treningu. Koła na dłuższej trasie spisały się kapitalnie. Zaliczyłem kilka bardzo złych nawierzchni i nie było żadnych problemów, zjazdy są przyjemniejsze a na podjazdach łatwiej utrzymać prędkość. Cała trasa była idealnym sprawdzeniem i ukazaniem wszystkich cech karbonowych stożkowych kół. Podczas dzisiejszego dnia całkowicie przekonałem się do tych kół a moje wcześniejsze wątpliwości zostały całkowicie rozwiane.
Trening 26
Sobota, 6 kwietnia 2019 Kategoria 50-100, Cube 2019, Samotnie, Szosa, Trening 2019
Km: | 59.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:04 | km/h: | 28.55 |
Pr. maks.: | 54.00 | Temperatura: | 9.0°C | HRmax: | 155155 ( 79%) | HRavg | 133( 68%) |
Kalorie: | 960kcal | Podjazdy: | 230m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Po dniu wolnym od roweru byłem bardzo zmotywowany do treningu. Wstałem nawet dużo wcześniej z myślą o wczesnym wyjeździe i porannym treningu. Nie nacieszyłem się długo bo w czasie gdy przygotowałem się do jazdy zaczęło dosyć mocno padać i padało przez ponad godzinę. Gdy przestało i skończyłem to co zacząłem w międzyczasie robić to zebrałem się po raz drugi. Drogi były już prawie suche i wierzyłem, że przejadę na sucho cały trening. Planowałem jechać do Łąki i zawrócić. Po ciężkim początku noga się szybko rozkręciła i już pierwszy podjazd w Międzyrzeczu poszedł sprawnie. Później walczyłem z dosyć mocnym północnym wiatrem. Trzymałem się założonej mocy i tak dotarłem do Goczałkowic. Po drodze na moment pokropiło a przez większość drogi było sucho. Przed Pszczyną podjąłem decyzję o jeździe na Strumień. Przez około 10 kilometrów jechałem z bocznym wiatrem który nie miał dużego wpływu na jazdę. W połowie drogi między Łąką a Strumieniem zaczęło kropić, z czasem deszcz padał coraz mocniej. Dopóki jechałem równym i dosyć szybkim tempem to opady nie były odczuwalne a z czasem już nogawki i buty zaczęły łapać wodę. Konkretnie rozpadało się w Rudzicy i po przejechaniu dobrym tempem podjazdu do Rudzicy zatrzymałem się i ubrałem kurtkę. Od tego momentu było coraz gorzej, zacinający deszcz, masa kałuż i chlapiące na około samochody nie ułatwiały jazdy. Trzymałem cały czas założoną moc i w miarę dobrze dojechałem do domu. Dłuższa jazda w tych warunkach byłaby trudna ze względu na przemoknięte nogawki które powodowały, że nogi nie pracowały jak powinny. Woda w butach nie ma dużego wpływu, nie lubię połączenia niskiej temperatury i deszczu bo wtedy zwykle moje tempo jest dużo słabsze. Mimo wszystko nie żałuję, że wyjechałem na trening. Trzeba trenować w różnych warunkach bo nie wiadomo jakie będą na wyścigu. Dzisiejszy około 2 godzinny trening był fajnym wstępem do długiej i ciekawej trasy jaką mam jutro w planach.