Wpisy archiwalne w kategorii
Podsumowanie Miesiąca
| Dystans całkowity: | b.d. |
| Czas w ruchu: | b.d. |
| Średnia prędkość: | b.d. |
| Liczba aktywności: | 0 |
| Średnio na aktywność: | 0.00 km |
| Więcej statystyk | |
Podsumowanie kwietnia
Sobota, 30 kwietnia 2022 Kategoria Podsumowanie Miesiąca
| Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | min/km: | ||
| Pr. maks.: | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | |||
| Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | ||||
Po dwóch latach które znacznie odbiegały od normy ten zaczął się w miarę normalnie. Już w kwietniu wystartował sezon startowy i była okazja sprawdzić się w zawodach. Po bardzo udanym wyjeździe do Hiszpani oraz obiecujących treningach po powrocie do domu przystąpiłem do testów mocy. Wyniki wyszły dobre ale nie przełożyło się to na dyspozycję podczas kolejnych tygodni. Zmuszony byłem niestety znowu odwiedzić kilku lekarzy specjalistów, płuca po Covidzie nie doszły jeszcze do siebie i zdecydowałem się na zastosowanie leczenia którego dotychczas unikałem jak ognia. Poza słabymi płucami po raz kolejny odezwały się moje stawy i tutaj tez gdy zażywam lekarstwa to mogę kręcić, przy jakim kolwiek zmniejszeniu dawki lub nieregularnym przyjmowaniu leku problem wraca jak bumerang. Po niemal miesiącu leczenia płuc zauważyłem wyraźną poprawę wydolności organizmu ale stawy i ból mięśni często odbiera radość z treningu i zmienia przyjemność w męczarnię. Czas pogodzić się z wiekiem i słabym zdrowiem i odejść w zapomnienie, wiele lat jazdy ma już za sobą sygnałów dawanych przez organizm lekceważyć nie mogę i jestem pewny, że za jakiś czas lekarstwa na stawy mogą przestać działać i wtedy może być tylko gorzej. Poza problemami zdrowotnymi dużym przeciwnikiem była także pogoda, zbyt często jeździłem w zimnie, starałem się unikać deszczu ale nie zawsze się dało, kilka treningów skończyłem pod kocem z ciepłą herbatą w kubku. Kwiecień bywa kapryśny ale tak kiepski był chyba wyłącznie w poprzednim roku bo wcześniej jeździło się już nawet w letnim stroju. W pracy też nie było najlepiej, sporo problemów się pojawiło ale niemal za wszystkie odpowiada „ Zbrodniarz ze Wschodu”. Poza tym z tego świata odeszło kilka bliskich mi osób które często motywowały mnie do działania w momentach zwątpienia. Kumulacja tego wszystkiego spowodowała, że straciłem motywację do treningów i przez kilka tygodni zamiast trenować, jeździłem popierdółki. Dopiero końcem miesiąca zabrałem się do roboty i znowu zacząłem trenować na jakimś sensownym poziomie ale wówczas problem ze stawami i mięśniami wrócił do mnie rykoszetem. Z pozytywów jakie mogę znaleźć w ogólnej mizerii na pewno najważniejszy jest fakt, że pojawiłem się dwukrotnie na zawodach i treningu grupowym na rundach. W pamięci zostawiam tylko moją walkę na Bike Atelier Maraton, debiutując na maratonie pokazałem się z niezłej strony mimo wielu błędów jakie udało mi się popełnić. O Rurze na Kocierz czy treningu z TwomarkSport na runach nie ma co pisać bo pokazałem się tam ze słabej a nawet fatalnej strony. Poza tym zamówiłem już sprzęt na kolejny sezon, bez osprzętu którego brakuje na rynku i w ostatnich dniach kwietnia już odebrałem wszystkie dostępne części i mam na co patrzeć gdy motywacji do wyjścia na trening zaczyna brakować. Ogólnie chciałbym zapomnieć o takim miesiącu jak tegoroczny kwiecień, więcej w nim było złego niż dobrego i nie warto tego rozpamiętywać. Jak zwykle z optymizmem patrzę w przyszłość i mimo tego, że maj zapowiada się dla mnie mało rowerowy jestem zmotywowany do konkretnych treningów i walki podczas kolejnych zawodów. Znam swoją wartość i nawet takie problemy z jakimi zmagałem się przez ostatnie tygodnie nie mogą jej zmniejszyć.
1.Analiza parametrów ciała:

Parametry ciała były wyjątkowo stabilne w kwietniu. Nie wpłynęło to jednak na silny organizm podczas treningów, zbyt często występowały wahania dyspozycji dnia.
2.Analiza obciążenia treningowego:
Kwiecień był wyjątkowo słabym miesiącem treningowym. Nie pamiętam kiedy musiałem zadowolić się tak niską sumą TSS oraz małą ilością treningów zadaniowych. Wartości wskaźników były stabilne ale na niskim poziomie.
3.Zestawienie kwietniowych podjazdów:
Podjazdów było w tym miesiącu bardzo mało, pogoda i czas nie pozwoliły na więcej. Liznąłem też co nieco podjazdów w terenie.
4.Plany na maj i starty w tym sezonie:
W maju sezon startowy rusza na dobre. Po obozie treningowym jaki mam nadzieję zrobić na początku miesiąca czeka mnie kilka dni odpoczynku a później mocno nieregularne treningi. Chciałbym w dalszym ciągu pracować nad techniką, nie tylko w terenie ale i na szosie. W planie mam kilka treningów z podjazdami w roli głównej, kilka typowo zadaniowych sesji treningowych oraz dłuższych tras wytrzymałościowych. Jeżeli uda się zrealizować połowę tych założeń to będę mógł już być zadowolony. Nadrzędnym celem na najbliższe tygodnie jednak będzie stabilizacja poziomu sportowego. Jeżeli się uda to wystartuję w kilku zawodach:
14 maja 2022 – jeżeli będę miał czas i możliwość startu to pojawię się na Górze Świętej Anny, cel na ten wyścig jest jeden - dobry trening, jazda w grupie, zmiany, wachlarze, itp. Za wszelką cenę nie będę robił wszystkiego aby tam wystartować.
21 maja 2022 – próba czasowa na Górę Żar. Mimo tego, że nie lubię tego podjazdu sprawdzę się na nim w trakcie zawodów, fajerwerków się nie spodziewam ale chcę dobrze przepalić nogę przed drugim startem w Bike Atelier Maraton.
22 maja 2022 – drugie podejście do maratonu MTB. W Rybniku było nieźle i chciałbym nawiązać do tego co pokazałem we wspominanym maratonie.
28 maja 2022 – powrót do tradycyjnej czasówki po ponad 2 latach. Chciałbym sprawdzić się na bardziej płaskiej trasie gdzie większą rolę odgrywa aerodynamika i zawody w Czechach – Velka Cena Frydku – Mistku to najlepsza ku temu okazja.
Trzy starty w maju będą optymalną liczbą, formy na razie nie ma i może znajdę ją na zawodach.
Ten sezon jest dla mnie czasem bardzo eksperymentalnym. Na początek pojechałem do Hiszpani na obóz treningowy a nigdy nie byłem zwolennikiem takich wyjazdów. Znudziły mi się wyścigi szosowe gdzie zwykle radziłem sobie co najwyżej przeciętnie i pewien poziom przekroczyłem ledwie kilka razy na kilkadziesiąt prób. Debiutując w maratonie MTB w cyklu Bike Atelier rozpocząłem przygodę z maratonami MTB. W tym cyklu chciałbym zaliczyć 7 edycji aby być klasyfikowanym w generalce na koniec sezonu:
24.04.2022 – Rybnik – zaliczony – 5 OPEN
22.05.2022 – Tarnowskie Góry
05.06.2022 – Racibórz
12.06.2022 – Wisła
24.07.2022 – Jeleśnia
21.08.2022 – Psary
11.09.2022 – Rzyki
01.10.2022 – Dąbrowa Górnicza – finał ( Planuję w tym terminie wyjazd zagraniczny i być może nie uda się wystartować więc nie mogę sobie pozwolić na absencję w żadnych zawodach, na pewno nie będzie mnie w Zdzieszowicach – 15.05 i Czerwionce – 25.09 a prawdopodobnie również w Trzebini 04.09 i Dąbrowie Górniczej – 01.10 ).
Ze względu na brak doświadczenia startuję w tym sezonie na dystansie MINI, gdyby się tak zdarzyło, że nie będę w stanie wystartować w 7 edycjach to w drugiej części sezonu spróbuję się na dystansie Hobby.
W ubiegłym roku wystartowałem w dwóch uphillach MTB. Jeden ze startów był kompletnie nieudany a drugi dosyć przeciętny więc w tym roku chciałbym poprawić ten bilans i pokazać, że nie tylko na szosie jestem mocny pod górę:
25.06.2022 – Uphill MTB Ostry
26.06.2022 – Uphill MTB Czantoria
30.07.2022 – Uphill MTB Błatnia
06.08.2022 – Uphill MTB Równica
Te cztery edycje składają się na cykl Uphill MTB Beskidy, chciałbym ukończyć wszystkie aby być sklasyfikowanym w klasyfikacji generalnej. Oprócz cyklu Uphill MTB Beskidy liczę na to, że odbędą się coroczne Uphille na Magurkę. W
W MTB chciałbym zaliczyć jak najwięcej startów, mam dużą motywację do tego, bo stawiam dopiero pierwsze kroki po długiej przerwie i stopniowo idzie mi coraz lepiej.
Oczywiście nie zamierzam całkowicie rezygnować z szosy, planuję kilka startów w cyklu Spac. Do wyboru właśnie tych imprez motywuje mnie przede wszystkim cena, po opłaceniu licencji i numeru startowego jeden start kosztuje 200 Koron, ponad połowę taniej niż w Polsce a organizacja na podobnym poziomie a poziom sportowy wcale nie jest niższy:
28.05. 2022 – Velka Cena Frydku Mistku
04.06.2022 – O Cenu Verge
05.06.2022 – Bystrice – Loukca ( epicki podjazd – kolizja terminu z BAM w Raciborzu – decyzja końcem maja )
07.08.2022 – Casovka na Losou Horu
03.09.2022 – Mokrolazecka 60
10.09.2022 – Kasarna ( kolizja terminu z Tatra Road Race – decyzja końcem sierpnia )
17.09.2022 – Do Vrchu Pusteven
W tym cyklu chciałbym po prostu startować, bez nastawiania się na klasyfikację generalną.
Nie od dzisiaj wiadomo, że jak ryba w wodzie czuję się w górskich czasówkach typu Uphill i nie tylko. W tym sezonie odbędzie się kilka takich imprez w Polsce:
09.07.2022 – Uphill Rownica
10.07.2022 – Uphill Zameczek
15.07.2022 – 1 Etap Nowy Targ Road Challenge
15.08.2022 – 3 Etap Road Trophy
W tych czasówkach chciałbym pokazać się z jak najlepszej strony, konkurencja w tym roku wyjątkowo liczna i mocna więc na fajerwerki się nie nastawiam.
W kalendarzu imprez prawdopodobnie znajdą się też wyścigi ze startu wspólnego:
15-17.07.2022 – Nowy Targ Road Challenge
13-15.08.2022 – Road Trophy
10.09.2022 – Tatra Road Race
Na wyścigach w tym roku nie będę walczył o dobre wyniki. Potraktuję je jako trening przed innymi zawodami.
Zapowiada się na to, że ten sezon będzie dla mnie bardzo obfity w starty w zawodach. Po raz ostatni więcej startowałem w 2018 roku. Aby wszystko miało jakieś ręce i nogi podzieliłem sezon na trzy zasadnicze części, by zrealizować założenia potrzebuję regularności w treningach a ta gdzieś się zgubiła, po tym jak znowu zdrowie zaczęło szwankować. Początek sezonu potraktowałem jako przetarcie, w połowie maja zaczynam pierwszą część sezonu startowego, która potrwa do końca czerwca. Od czasówki na Równicę zaczyna się druga część sezonu którą zakończy Road Trophy lub BAM w Psarach a pozostałe starty złożą się na kampanię wrześniową, przewiduję, że wrzesień przejadę już na oparach więc będzie to tylko bronienie pozycji wypracowanych podczas wcześniejszych startów. Najważniejsze jednak, że ponad tym wszystkim jest jeszcze jeden cel – czerpanie przyjemności z jazdy. To udaje się na razie ze zmiennym skutkiem.
Nie należę do osób u których wszystko cały czas działa i składa się w logiczną całość. U mnie liczą się detale z którymi cały czas mam problem. Raz nie działa sprzęt, innym razem nie ma nogi a jeszcze innym zdrowie odbiera możliwości walki. Cały czas pracuję nad tym aby wszystko w najważniejszych momentach grało. Już wiem co mam robić aby zdrowie nie miało wpływu na dyspozycję sportową, wiem jak przygotowywać się do startów i pilnuję regeneracji. Ze sprzętem bywa równie, liczę na to, że mój dotychczasowy rower szosowy – Cube Litening C:62 Pro wytrzyma trudy tego sezonu bo już coraz częściej mnie zawodzi. Nowy sprzęt już czeka ale światło dzienne ujrzy dopiero wiosną przyszłego roku. W MTB największy problem mam z ciśnieniem w kołach i kapciami ale i nad tym zaczynam już panować. Dzięki temu, że zainteresowałem się też MTB mam większą motywację aby utrzymać się w reżimie treningowym i walczyć z własnymi słabościami podczas zawodów w kolejnym już sezonie. Zestarzałem się już, trafiłem do mocniej kategorii wiekowej i dlatego nie mogę patrzeć na wynik sportowy bo ten nawet mimo progresu formy może być gorszy niż w poprzednich latach gdy często meldowałem się na podium. Liczy się walka, od lat walczę przede wszystkim z własnymi słabościami , zbyt często przejmowałem się tym co mówią i myślą inni. W tym momencie skupiam się na sobie, nie interesują mnie inni, nawet fakt, że nikt nie docenia mojego trudu i wysiłku wkładanego w to co robię lata mi koło nosa. Jeżeli kogoś nie stać nawet na słowo dziękuję, to moje poświecenie nie jest nic warte, nie oczekuję gratulacji od innych, bo po prostu robię swoje, nie jest to nic nadzwyczajnego ale za poświęcony czas, reprezentowanie także innych osób podczas zawodów należy się chociaż skromne słowo, dziękuję. W każdym kolejnym roku coraz bardziej przekonuję się, że nie warto nic robić dla innych i trzeba skupić się na sobie ino robić swoje, niezależnie od tego czy komuś się to podoba czy nie. Bez presji nakładanej przede wszystkim przez innych czuję się spokojniejszy i łatwiej jest mi czerpać przyjemność z tego co lubię najbardziej – jazdy na rowerze. Nie wszystkim podoba się to, że z prawdziwego sportowego dna na jakim byłem 10 lat temu doszedłem tak daleko w miejsce gdzie byłem 2 czy 3 lata temu gdy prezentowałem się najlepiej. Do tego doszedłem wyłącznie dzięki ciężkiej, wieloletniej pracy opartej na własnych błędach, doświadczeniach i przede wszystkim wielu porażkach. Dzięki temu nawet jak nie idzie jestem w stanie dawać z siebie wszystko i walczyć o realizację celów i marzeń, nie potrzebuję do tego innych osób. Jak tylko zdrowie nie będzie szwankowało to w tym roku świat kolarski jeszcze o mnie usłyszy. Jeszcze kilka miesięcy sezonu zostało, kilkanaście startów w zawodach i jestem przekonany, że trafi się dzień w którym wszystko zagra jak trzeba i pokażę pełnię swoich możliwości. Do tego właśnie będę dążył w tym sezonie, by pokazać siebie a nie naśladować innych zawodników i nie wyróżniać się spośród wielu przeciętniaków którzy robią wszystko aby udowodnić innym, że w czymś są lepsi a tak wogóle niczym się nie różnią. Przez lata trenowałem głównie indywidualnie i wszyło mi to na dobre więc pewnych schematów treningowych zmieniał nie będę, mimo braku czasu i wielu innych obowiązków cały czas znajduję czas dla siebie i to w tym momencie jest to mój mocny punkt, umiem odnaleźć się w każdej, nawet najtrudniejszej sytuacji i łatwo nie rezygnuję. Mam nadzieję, że nic się w najbliższym czasie nie zmieni i za kilka miesięcy będę mógł powiedzieć, że robiłem swoje i uzyskałem to co mi się należało.
1.Analiza parametrów ciała:

Parametry ciała były wyjątkowo stabilne w kwietniu. Nie wpłynęło to jednak na silny organizm podczas treningów, zbyt często występowały wahania dyspozycji dnia.
2.Analiza obciążenia treningowego:

Kwiecień był wyjątkowo słabym miesiącem treningowym. Nie pamiętam kiedy musiałem zadowolić się tak niską sumą TSS oraz małą ilością treningów zadaniowych. Wartości wskaźników były stabilne ale na niskim poziomie.
3.Zestawienie kwietniowych podjazdów:

Podjazdów było w tym miesiącu bardzo mało, pogoda i czas nie pozwoliły na więcej. Liznąłem też co nieco podjazdów w terenie.
4.Plany na maj i starty w tym sezonie:
W maju sezon startowy rusza na dobre. Po obozie treningowym jaki mam nadzieję zrobić na początku miesiąca czeka mnie kilka dni odpoczynku a później mocno nieregularne treningi. Chciałbym w dalszym ciągu pracować nad techniką, nie tylko w terenie ale i na szosie. W planie mam kilka treningów z podjazdami w roli głównej, kilka typowo zadaniowych sesji treningowych oraz dłuższych tras wytrzymałościowych. Jeżeli uda się zrealizować połowę tych założeń to będę mógł już być zadowolony. Nadrzędnym celem na najbliższe tygodnie jednak będzie stabilizacja poziomu sportowego. Jeżeli się uda to wystartuję w kilku zawodach:
14 maja 2022 – jeżeli będę miał czas i możliwość startu to pojawię się na Górze Świętej Anny, cel na ten wyścig jest jeden - dobry trening, jazda w grupie, zmiany, wachlarze, itp. Za wszelką cenę nie będę robił wszystkiego aby tam wystartować.
21 maja 2022 – próba czasowa na Górę Żar. Mimo tego, że nie lubię tego podjazdu sprawdzę się na nim w trakcie zawodów, fajerwerków się nie spodziewam ale chcę dobrze przepalić nogę przed drugim startem w Bike Atelier Maraton.
22 maja 2022 – drugie podejście do maratonu MTB. W Rybniku było nieźle i chciałbym nawiązać do tego co pokazałem we wspominanym maratonie.
28 maja 2022 – powrót do tradycyjnej czasówki po ponad 2 latach. Chciałbym sprawdzić się na bardziej płaskiej trasie gdzie większą rolę odgrywa aerodynamika i zawody w Czechach – Velka Cena Frydku – Mistku to najlepsza ku temu okazja.
Trzy starty w maju będą optymalną liczbą, formy na razie nie ma i może znajdę ją na zawodach.
Ten sezon jest dla mnie czasem bardzo eksperymentalnym. Na początek pojechałem do Hiszpani na obóz treningowy a nigdy nie byłem zwolennikiem takich wyjazdów. Znudziły mi się wyścigi szosowe gdzie zwykle radziłem sobie co najwyżej przeciętnie i pewien poziom przekroczyłem ledwie kilka razy na kilkadziesiąt prób. Debiutując w maratonie MTB w cyklu Bike Atelier rozpocząłem przygodę z maratonami MTB. W tym cyklu chciałbym zaliczyć 7 edycji aby być klasyfikowanym w generalce na koniec sezonu:
24.04.2022 – Rybnik – zaliczony – 5 OPEN
22.05.2022 – Tarnowskie Góry
05.06.2022 – Racibórz
12.06.2022 – Wisła
24.07.2022 – Jeleśnia
21.08.2022 – Psary
11.09.2022 – Rzyki
01.10.2022 – Dąbrowa Górnicza – finał ( Planuję w tym terminie wyjazd zagraniczny i być może nie uda się wystartować więc nie mogę sobie pozwolić na absencję w żadnych zawodach, na pewno nie będzie mnie w Zdzieszowicach – 15.05 i Czerwionce – 25.09 a prawdopodobnie również w Trzebini 04.09 i Dąbrowie Górniczej – 01.10 ).
Ze względu na brak doświadczenia startuję w tym sezonie na dystansie MINI, gdyby się tak zdarzyło, że nie będę w stanie wystartować w 7 edycjach to w drugiej części sezonu spróbuję się na dystansie Hobby.
W ubiegłym roku wystartowałem w dwóch uphillach MTB. Jeden ze startów był kompletnie nieudany a drugi dosyć przeciętny więc w tym roku chciałbym poprawić ten bilans i pokazać, że nie tylko na szosie jestem mocny pod górę:
25.06.2022 – Uphill MTB Ostry
26.06.2022 – Uphill MTB Czantoria
30.07.2022 – Uphill MTB Błatnia
06.08.2022 – Uphill MTB Równica
Te cztery edycje składają się na cykl Uphill MTB Beskidy, chciałbym ukończyć wszystkie aby być sklasyfikowanym w klasyfikacji generalnej. Oprócz cyklu Uphill MTB Beskidy liczę na to, że odbędą się coroczne Uphille na Magurkę. W
W MTB chciałbym zaliczyć jak najwięcej startów, mam dużą motywację do tego, bo stawiam dopiero pierwsze kroki po długiej przerwie i stopniowo idzie mi coraz lepiej.
Oczywiście nie zamierzam całkowicie rezygnować z szosy, planuję kilka startów w cyklu Spac. Do wyboru właśnie tych imprez motywuje mnie przede wszystkim cena, po opłaceniu licencji i numeru startowego jeden start kosztuje 200 Koron, ponad połowę taniej niż w Polsce a organizacja na podobnym poziomie a poziom sportowy wcale nie jest niższy:
28.05. 2022 – Velka Cena Frydku Mistku
04.06.2022 – O Cenu Verge
05.06.2022 – Bystrice – Loukca ( epicki podjazd – kolizja terminu z BAM w Raciborzu – decyzja końcem maja )
07.08.2022 – Casovka na Losou Horu
03.09.2022 – Mokrolazecka 60
10.09.2022 – Kasarna ( kolizja terminu z Tatra Road Race – decyzja końcem sierpnia )
17.09.2022 – Do Vrchu Pusteven
W tym cyklu chciałbym po prostu startować, bez nastawiania się na klasyfikację generalną.
Nie od dzisiaj wiadomo, że jak ryba w wodzie czuję się w górskich czasówkach typu Uphill i nie tylko. W tym sezonie odbędzie się kilka takich imprez w Polsce:
09.07.2022 – Uphill Rownica
10.07.2022 – Uphill Zameczek
15.07.2022 – 1 Etap Nowy Targ Road Challenge
15.08.2022 – 3 Etap Road Trophy
W tych czasówkach chciałbym pokazać się z jak najlepszej strony, konkurencja w tym roku wyjątkowo liczna i mocna więc na fajerwerki się nie nastawiam.
W kalendarzu imprez prawdopodobnie znajdą się też wyścigi ze startu wspólnego:
15-17.07.2022 – Nowy Targ Road Challenge
13-15.08.2022 – Road Trophy
10.09.2022 – Tatra Road Race
Na wyścigach w tym roku nie będę walczył o dobre wyniki. Potraktuję je jako trening przed innymi zawodami.
Zapowiada się na to, że ten sezon będzie dla mnie bardzo obfity w starty w zawodach. Po raz ostatni więcej startowałem w 2018 roku. Aby wszystko miało jakieś ręce i nogi podzieliłem sezon na trzy zasadnicze części, by zrealizować założenia potrzebuję regularności w treningach a ta gdzieś się zgubiła, po tym jak znowu zdrowie zaczęło szwankować. Początek sezonu potraktowałem jako przetarcie, w połowie maja zaczynam pierwszą część sezonu startowego, która potrwa do końca czerwca. Od czasówki na Równicę zaczyna się druga część sezonu którą zakończy Road Trophy lub BAM w Psarach a pozostałe starty złożą się na kampanię wrześniową, przewiduję, że wrzesień przejadę już na oparach więc będzie to tylko bronienie pozycji wypracowanych podczas wcześniejszych startów. Najważniejsze jednak, że ponad tym wszystkim jest jeszcze jeden cel – czerpanie przyjemności z jazdy. To udaje się na razie ze zmiennym skutkiem.
Nie należę do osób u których wszystko cały czas działa i składa się w logiczną całość. U mnie liczą się detale z którymi cały czas mam problem. Raz nie działa sprzęt, innym razem nie ma nogi a jeszcze innym zdrowie odbiera możliwości walki. Cały czas pracuję nad tym aby wszystko w najważniejszych momentach grało. Już wiem co mam robić aby zdrowie nie miało wpływu na dyspozycję sportową, wiem jak przygotowywać się do startów i pilnuję regeneracji. Ze sprzętem bywa równie, liczę na to, że mój dotychczasowy rower szosowy – Cube Litening C:62 Pro wytrzyma trudy tego sezonu bo już coraz częściej mnie zawodzi. Nowy sprzęt już czeka ale światło dzienne ujrzy dopiero wiosną przyszłego roku. W MTB największy problem mam z ciśnieniem w kołach i kapciami ale i nad tym zaczynam już panować. Dzięki temu, że zainteresowałem się też MTB mam większą motywację aby utrzymać się w reżimie treningowym i walczyć z własnymi słabościami podczas zawodów w kolejnym już sezonie. Zestarzałem się już, trafiłem do mocniej kategorii wiekowej i dlatego nie mogę patrzeć na wynik sportowy bo ten nawet mimo progresu formy może być gorszy niż w poprzednich latach gdy często meldowałem się na podium. Liczy się walka, od lat walczę przede wszystkim z własnymi słabościami , zbyt często przejmowałem się tym co mówią i myślą inni. W tym momencie skupiam się na sobie, nie interesują mnie inni, nawet fakt, że nikt nie docenia mojego trudu i wysiłku wkładanego w to co robię lata mi koło nosa. Jeżeli kogoś nie stać nawet na słowo dziękuję, to moje poświecenie nie jest nic warte, nie oczekuję gratulacji od innych, bo po prostu robię swoje, nie jest to nic nadzwyczajnego ale za poświęcony czas, reprezentowanie także innych osób podczas zawodów należy się chociaż skromne słowo, dziękuję. W każdym kolejnym roku coraz bardziej przekonuję się, że nie warto nic robić dla innych i trzeba skupić się na sobie ino robić swoje, niezależnie od tego czy komuś się to podoba czy nie. Bez presji nakładanej przede wszystkim przez innych czuję się spokojniejszy i łatwiej jest mi czerpać przyjemność z tego co lubię najbardziej – jazdy na rowerze. Nie wszystkim podoba się to, że z prawdziwego sportowego dna na jakim byłem 10 lat temu doszedłem tak daleko w miejsce gdzie byłem 2 czy 3 lata temu gdy prezentowałem się najlepiej. Do tego doszedłem wyłącznie dzięki ciężkiej, wieloletniej pracy opartej na własnych błędach, doświadczeniach i przede wszystkim wielu porażkach. Dzięki temu nawet jak nie idzie jestem w stanie dawać z siebie wszystko i walczyć o realizację celów i marzeń, nie potrzebuję do tego innych osób. Jak tylko zdrowie nie będzie szwankowało to w tym roku świat kolarski jeszcze o mnie usłyszy. Jeszcze kilka miesięcy sezonu zostało, kilkanaście startów w zawodach i jestem przekonany, że trafi się dzień w którym wszystko zagra jak trzeba i pokażę pełnię swoich możliwości. Do tego właśnie będę dążył w tym sezonie, by pokazać siebie a nie naśladować innych zawodników i nie wyróżniać się spośród wielu przeciętniaków którzy robią wszystko aby udowodnić innym, że w czymś są lepsi a tak wogóle niczym się nie różnią. Przez lata trenowałem głównie indywidualnie i wszyło mi to na dobre więc pewnych schematów treningowych zmieniał nie będę, mimo braku czasu i wielu innych obowiązków cały czas znajduję czas dla siebie i to w tym momencie jest to mój mocny punkt, umiem odnaleźć się w każdej, nawet najtrudniejszej sytuacji i łatwo nie rezygnuję. Mam nadzieję, że nic się w najbliższym czasie nie zmieni i za kilka miesięcy będę mógł powiedzieć, że robiłem swoje i uzyskałem to co mi się należało.
Podsumowanie lutego
Poniedziałek, 28 lutego 2022 Kategoria Podsumowanie Miesiąca
| Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | min/km: | ||
| Pr. maks.: | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | |||
| Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | ||||
Początek lutego był dla mnie bardzo trudnym czasem. Z powodu problemów z nadgarstkiem musiałem zrezygnować z treningów siłowych i ogólnorozwojowych a treningi na trenażerze były w pewnym stopniu utrudnione. Biorąc pod uwagę to co działo się ze mną w ostatnim roku jest to tylko drobna niedyspozycja zdrowotna. Pogoda była mniej stabilna niż w styczniu ale za to pozwoliła na kilka treningów w terenie. Bardzo ciężko jednak mi się jeździło ale nie znam przyczyny tego stanu i nie zamierzam jej szukać. Uświadomiłem sobie nagle, że do sezonu zostało już tylko kilka tygodni i zacząłem zastanawiać się w jakim właściwie jestem miejscu pod względem sportowym i treningowym. Ostatnie miesiące były dla mnie intensywne treningowo, trenowałem sporo, robiłem masę nowych ćwiczeń nie tracąc motywacji. Wszystko było podporządkowane wyjazdowi treningowemu do Hiszpani. Planowałem jechać dwa tygodnie szybciej ale problemy z nadgarstkiem przesunęły wyjazd o kilkanaście dni. Patrząc z perspektywy kilku tygodni wiem, że była to dobra decyzja bo miałem więcej czasu na przygotowanie organizmu do wysiłku jaki czekał mnie na południu Europy. Przed 20 lutego odpuściłem treningi na kilka dni i z grubej rury ruszyłem już w Hiszpani. Ciężko było mi dopasować się do roweru na jakim miałem okazję jeździć i z perspektywy czasu już wiem, że następny wyjazd już tylko z własnym sprzętem. Stan zdrowia w lutym był sinusoidą, najpierw wspomniany nadgarstek, później drobna infekcja którą szybko wyeliminowałem ale skutki odczuwałem jeszcze w pierwszych dniach pobytu na Półwyspie Iberyjskim.
1. Dane o parametrach ciała:
Przez cały miesiąc utrzymywałem stałą wagę a inne parametry mieściły się w ramach przyjętej wcześniej normy.
2. Analiza obciążenia treningowego:

Przez trzy pierwsze tygodnie lutego trenowałem na zbliżonym poziomie a w ostatnim znacznie zwiększyłem obciążenie.
1. Dane o parametrach ciała:

Przez cały miesiąc utrzymywałem stałą wagę a inne parametry mieściły się w ramach przyjętej wcześniej normy.
2. Analiza obciążenia treningowego:

Przez trzy pierwsze tygodnie lutego trenowałem na zbliżonym poziomie a w ostatnim znacznie zwiększyłem obciążenie.
Podsumowanie 2 tygodnia 2022
Niedziela, 9 stycznia 2022 Kategoria Podsumowanie Miesiąca
| Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | min/km: | ||
| Pr. maks.: | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | |||
| Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | ||||
Tydzień minął pod znakiem wielu wyzwań. W pracy było nieco luźniej ale rok się dopiero zaczyna i roboty będzie co nie miara, w sensie finansowym oczywiście jest to bardzo korzystna okoliczność ale pogodzenie tego z innymi obowiązkami to będzie tradycyjnie wyzwanie. Już kilka ostatnich lat musiałem sobie radzić w podobnej sytuacji i zazwyczaj mi to wychodziło. Udało się znaleźć czas na mały remont w domu, wyjście do kina i na koncert a także dosyć regularny trening ale z nieco niższym obciążeniem niż zakładałem. Dawno nie byłem na basenie i w tej sytuacji wypad do sauny czy jacuzzi okazał się strzałem w dziesiątkę.
Zamiast recenzji sprzętu na tapecie znalazł się temat który z początkiem każdego roku wraca jak bumerang. Temat licencji kolarskich wałkowany jest od lat i jak dotąd nie wymyślono żadnego rozwiązania które byłoby kompromisem miedzy wymaganiami organizatorów a potrzebami uczestników wyścigów kolarskich.
Posiadanie licencji kolarskiej ma oczywiście swoje plusy, jednym z nich jest obowiązkowe ubezpieczenie. Zdrowie i życie mamy tylko jedno i nie warto przeliczać go na pieniądze bo jest to wartość bezcenna. Obowiązek posiadania licencji nakładał by obowiązek posiadania ubezpieczenia każdemu potencjonalnemu uczestnikowi zawodów kolarskich. Organizator nie musiałby już się martwić o grupowe ubezpieczenie które oczywiście wpływa na wysokość wpisowego. Z drugiej strony posiadanie licencji wiele nam nie daje w sensie sportowym. Zawodów dla zawodników licencjonowanych jest bardzo mało. Ściganie się z Elitą to jedna z opcji a chcąc się ścigać w amatorskich wyścigach to co najwyżej wymagana jest licencja Masters. Kiedyś wyrabianie licencji miało sens, startując w oficjalnych Mistrzostwach Polski w kilku kategoriach wyścigów walczyło się o koszulkę Mistrza Polski a obecnie zawody zwane Mistrzostwami odbywają się kilka razy w miesiącu więc ranga koszuli z orzełkiem znacznie spadła. Aby problemów związanych z licencjami było mało to na początku 2022 roku cena licencji wzrosła niemal trzykrotnie a plusów wynikających z posiadania tego certyfikatu nie przybyło.
Co rok też trwa burzliwa dyskusja na temat startów w wyścigach Elity. Licencję Elity może wyrobić każdy i pościgać się z najlepszymi, wymagany jest tylko odpowiedni poziom sportowy który prezentuje ledwie kilka % Amatorów. Różnica między kolarzem zawodowym a posiadaczem licencji Elity jest zasadnicza, ten pierwszy posiada kontrakt według którego otrzymuje wynagrodzenie a drugi nie czerpie żadnych zysków z kolarstwa i często płaci z własnych pieniędzy za starty. W Polsce jest wielki bałagan z licencjami i klasyfikacją zawodników. Sam padłem raz ofiarą sytemu gdy przegrałem czasówkę z zawodnikiem przyłapanym na Dopingu który w czasie zawieszenia ścigał się z amatorami i cieszył się, że wygrywa regularnie zawody. Pomijam fakt, że w młodszej kategorii nieraz przegrywałem z zawodnikami startującymi na przemian w zawodach amatorskich i juniorach.
W naszym kraju wszystko jest robione byle jak i chyba nigdy nie będzie ładu. We Francji wprowadzono kategorie wyścigów i chcąc się ścigać z najlepszymi trzeba ostro pracować na treningach a nie udawać, że się trenuje. Brakuje konkretnego schematu przyznawania licencji oraz korzyści jakie może nam dać posiadanie licencji. Dopingowicze wciąż pozostają bezkarni, jak nie mogą się ścigać we władnej kategorii to robią to w innej i to się chyba nie zmieni.
Posiadanie ubezpieczenia ma swoje plusy ale wyrabianie licencji w obecnej sytuacji mija się z celem. Jeżeli stać nas na drogie rowery, ciuchy, akcesoria to powinno nas też stać na ubezpieczenie. Nie ma nic cenniejszego niż zdrowie i życie, warto o tym pamiętać. Wypadki chodzą po ludziach i po co później robić kłopot organizatorom w przypadku braku wykupionego ubezpieczenia.
Zamiast recenzji sprzętu na tapecie znalazł się temat który z początkiem każdego roku wraca jak bumerang. Temat licencji kolarskich wałkowany jest od lat i jak dotąd nie wymyślono żadnego rozwiązania które byłoby kompromisem miedzy wymaganiami organizatorów a potrzebami uczestników wyścigów kolarskich.
Posiadanie licencji kolarskiej ma oczywiście swoje plusy, jednym z nich jest obowiązkowe ubezpieczenie. Zdrowie i życie mamy tylko jedno i nie warto przeliczać go na pieniądze bo jest to wartość bezcenna. Obowiązek posiadania licencji nakładał by obowiązek posiadania ubezpieczenia każdemu potencjonalnemu uczestnikowi zawodów kolarskich. Organizator nie musiałby już się martwić o grupowe ubezpieczenie które oczywiście wpływa na wysokość wpisowego. Z drugiej strony posiadanie licencji wiele nam nie daje w sensie sportowym. Zawodów dla zawodników licencjonowanych jest bardzo mało. Ściganie się z Elitą to jedna z opcji a chcąc się ścigać w amatorskich wyścigach to co najwyżej wymagana jest licencja Masters. Kiedyś wyrabianie licencji miało sens, startując w oficjalnych Mistrzostwach Polski w kilku kategoriach wyścigów walczyło się o koszulkę Mistrza Polski a obecnie zawody zwane Mistrzostwami odbywają się kilka razy w miesiącu więc ranga koszuli z orzełkiem znacznie spadła. Aby problemów związanych z licencjami było mało to na początku 2022 roku cena licencji wzrosła niemal trzykrotnie a plusów wynikających z posiadania tego certyfikatu nie przybyło.
Co rok też trwa burzliwa dyskusja na temat startów w wyścigach Elity. Licencję Elity może wyrobić każdy i pościgać się z najlepszymi, wymagany jest tylko odpowiedni poziom sportowy który prezentuje ledwie kilka % Amatorów. Różnica między kolarzem zawodowym a posiadaczem licencji Elity jest zasadnicza, ten pierwszy posiada kontrakt według którego otrzymuje wynagrodzenie a drugi nie czerpie żadnych zysków z kolarstwa i często płaci z własnych pieniędzy za starty. W Polsce jest wielki bałagan z licencjami i klasyfikacją zawodników. Sam padłem raz ofiarą sytemu gdy przegrałem czasówkę z zawodnikiem przyłapanym na Dopingu który w czasie zawieszenia ścigał się z amatorami i cieszył się, że wygrywa regularnie zawody. Pomijam fakt, że w młodszej kategorii nieraz przegrywałem z zawodnikami startującymi na przemian w zawodach amatorskich i juniorach.
W naszym kraju wszystko jest robione byle jak i chyba nigdy nie będzie ładu. We Francji wprowadzono kategorie wyścigów i chcąc się ścigać z najlepszymi trzeba ostro pracować na treningach a nie udawać, że się trenuje. Brakuje konkretnego schematu przyznawania licencji oraz korzyści jakie może nam dać posiadanie licencji. Dopingowicze wciąż pozostają bezkarni, jak nie mogą się ścigać we władnej kategorii to robią to w innej i to się chyba nie zmieni.
Posiadanie ubezpieczenia ma swoje plusy ale wyrabianie licencji w obecnej sytuacji mija się z celem. Jeżeli stać nas na drogie rowery, ciuchy, akcesoria to powinno nas też stać na ubezpieczenie. Nie ma nic cenniejszego niż zdrowie i życie, warto o tym pamiętać. Wypadki chodzą po ludziach i po co później robić kłopot organizatorom w przypadku braku wykupionego ubezpieczenia.
Podsuwanie grudnia
Piątek, 31 grudnia 2021 Kategoria Podsumowanie Miesiąca
| Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | min/km: | ||
| Pr. maks.: | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | |||
| Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | ||||
Grudzień był miesiącem wytężonej pracy, nie tylko na treningach. Koniec roku to zwykle dobra okazja na zamykanie różnego rodzaju spraw, mi też udało się kilka zamknąć i być może zostawić za sobą wszelkie problemy z jakimi mierzyłem się w tym roku. Pod względem treningów był to najlepszy okres od dłuższego czasu, wszystko co chciałem to zrealizowałem, zauważyłem progres w wielu aspektach i patrząc na to od tej strony mogę być bardzo zadowolony, zwykle nie udawało się poprawiać braków na których traciłem najwięcej, szybki powrót do dobrych nawyków z poprzednich lat, rozkład sił idealny do sytuacji na trasie czy podczas wyścigu na Zwift to tylko jedne z przykładów, że jest lepiej niż mogłem się spodziewać. Powoli wracam również do ciężarów z którymi nie miałem problemu w szczytowym okresie a jeszcze miesiąc temu nie byłem w stanie zrobić z nimi nawet jednego powtórzenia, dobrałem już odpowiedni zestaw zabiegów, posiłków i napojów przyśpieszających znacznie czas regeneracji który działa w niemal każdej sytuacji, nie tracę motywacji do dalszego działania i nie rozpływam się nad tym, że już teraz jest dobrze tylko skupiam na ty by w sezonie było jak najlepiej. Mając zupełnie inne podejście i nie biorąc pod uwagę głosów z zewnątrz, jestem przekonany, że rozpoczynający się 2022 roku będzie znacznie lepszy niż mijający w którym za dużo rzeczy się wydarzyło nad którymi nie miałem kontroli a przynajmniej część dało się wcześniej przewidzieć.
Podsumowanie listopada
Wtorek, 30 listopada 2021 Kategoria Podsumowanie Miesiąca
| Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
| Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
| Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Triban 5 | Aktywność: Jazda na rowerze | ||
Listopad był dla mnie czasem powrotu do treningu po roztrenowaniu. Inaczej jak w poprzednich latach, już od początku miesiąca wziąłem się do pracy nad poprawą kondycji mojego organizmu. Nie skupiałem się tylko na formie fizycznej ale także budowaniu odporności i poprawie zdrowia z którym już od roku jest źle. Głównie skupiałem się na treningach ogólnorozwojowych, stosowałem zabiegi regeneracyjne typu inhalacje czy kąpiele wodne, nie dało to jednak oczekiwanych efektów. Moje zdrowie dalej jest na takim poziomie jakim było i na razie nie ma co liczyć na to, że mój organizm będzie mocniejszy skoro nie potrafi bronić się przed infekcjami z zewnątrz. Zmieniłem kompletnie koncepcję i plan przygotowań do kolejnego sezonu, sezonu który dla mnie jest ważny i wiążę z nim spore nadzieje, na razie mogę sobie pozwolić na to aby poświęcać czas na treningi więc szkoda tego marnować, mam solida bazę zbudowaną przez kilka lat regularnych treningów i na tym spokojnie mogę budować lepszą formę. W tym celu wprowadziłem zmiany w planie treningowym, wyciągnąłem wnioski z ostatnich sezonów, przygotowań, treningów, doświadczeń i rozpisałem konkretne treningi które w moim przypadku dawały efekty z zachowaniem kilku innych czynników które także mam na uwadze. Nie nastawiam się na dużą ilość treningów, będzie duża różnorodność, zmienna intensywność i większość pracy wykonam w domu, na trenażerze, siłowni a później dołożę do tego bazę tlenową, ćwiczenia techniki i będę wiedział czego mi jeszcze brakuje aby osiągnąć wysoki poziom w każdym aspekcie. Plan jest ambitny, jeszcze bardziej niż zazwyczaj ale jak najbardziej jestem w stanie go zrealizować. Podejścia do sportu nie zmieniłem, traktuje trening jako przyjemność, czasem ciężką, czasem bolesną ale nie jako obowiązek, mimo bólu mięśni podczas ćwiczeń, nie poddaję się, ćwiczę na granicy wytrzymałości organizmu ale nie przekraczam tego pułapu. Inni nie wiedzą jak trenuję, treningi są bardzo zindywidualizowane i nie widzę potrzeby dzielenia się tą wiedzą i udostępniania wszystkich danych w sieci skoro mało osób się tym interesuje, bardziej interesuje ich porównanie danych z własnymi i szukanie na tej podstawie przewagi. Jakby to miało jakiekolwiek znaczenie i przełożenie na zawody to może by był w tym jakiś sens, każdy człowiek jest inny, nie jest robotem którego da się w jakiś sposób zaprogramować by robił to co inni chcą i najłatwiejszym sposobem sprawdzenia możliwości są zawody, rozgrywane w porównywalnych warunkach dla wszystkich. Jestem zadowolony z pracy jaką wykonałem w listopadzie, niekoniecznie z jej efektów ale na te może przyjdzie poczekać nieco dłużej.
Podsumowanie października
Niedziela, 31 października 2021 Kategoria Podsumowanie Miesiąca
| Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | min/km: | ||
| Pr. maks.: | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | |||
| Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | ||||
W październiku zwykle kończę sezon rowerowy, zamykam kolejny rozdział i z ostatnich 12 miesięcy nie mogę być zadowolony. O tym co się działo mógłbym napisać książkę której głównym wątkiem byłoby zdrowie a właściwie jego brak. Ostatni rok to właśnie była walka o zdrowie, z tego powodu straciłem wiele miesięcy i mimo niezłych momentów w 2021 roku ten rok mogę sportowo spisać na straty. Wyciągnąłem już jednak wiele wniosków z ostatnich miesięcy i jestem mądrzejszy na przyszłość. Dziękuję wszystkim którzy mnie wspierali w tym trudnym czasie oraz tym którzy rzucali mi kłody pod nogi. Mimo problemów nie upadłem tak nisko i porównując się z innymi wciąż jestem znacznie lepszy niż większość kolarzy którzy cieszyli się gdy mi nie szło i miałem problemy. Dzięki takim osobom jeszcze dokładniej znam swoją wartość i wiem, że jestem daleki zarówno od szczytu swoich możliwości jak i poziomu określanego sportowym dnem.
W najbliższym czasie czeka mnie prawdziwa rewolucja. Do sezonu 2022 będę przygotowywał się zupełnie inaczej niż do poprzednich, wszystko mam dokładnie zaplanowane. Nie po to pracowałem sporo przez ostanie miesiące by teraz nie pozwolić sobie na więcej luzu. Pierwszą wyraźną zmianą jest powrót do diety której nie trzymałem przez ostatni rok. Drugą są rzeczy na których będę się skupiał, zwykle była to poprawa mocy na rowerze a obecnie przede wszystkim powrót do formy fizycznej sprzed Covida czyli praca nad siłą całego organizmu. Kolejną dużą zmianą jest zakup interaktywnego trenażera pozwalającego na treningi w domu, w bardziej komfortowych warunkach. Dzięki temu treningi będą bardziej dokładne i skuteczne. Zmieniam także podejście do treningów i sportu, dotychczas robiłem wszystko aby osiągnąć jak najlepszy poziom a obecnie skupiam się na wykorzystaniu rezerw w tych miejscach gdzie są a nie podnoszeniu czegoś co jest na wysokim poziomie. Przez kilka miesięcy nie będę chwalił się aktywnościami na portalu Strava, taki zabieg ma przynieść odpowiednie dla mnie skutki o których też nie będę na razie mówił. Już teraz mam opracowany logistycznie wariant wyjazdu na obóz treningowy na południe Europy. Chciałbym spróbować przygotować się do sezonu tak jak większość czołowych amatorów, nie potrzebuję trenera ani super opracowanego planu treningowego bo sam dobrze wiem co jest mi potrzebne. Zamykam się we własnej jaskini co też jest dla mnie nowością. Właśnie na południu Europy mam zamiar pierwszy raz wsiąść na rower szosowy i znowu być aktywnym na Stravie.
W najbliższym czasie czeka mnie prawdziwa rewolucja. Do sezonu 2022 będę przygotowywał się zupełnie inaczej niż do poprzednich, wszystko mam dokładnie zaplanowane. Nie po to pracowałem sporo przez ostanie miesiące by teraz nie pozwolić sobie na więcej luzu. Pierwszą wyraźną zmianą jest powrót do diety której nie trzymałem przez ostatni rok. Drugą są rzeczy na których będę się skupiał, zwykle była to poprawa mocy na rowerze a obecnie przede wszystkim powrót do formy fizycznej sprzed Covida czyli praca nad siłą całego organizmu. Kolejną dużą zmianą jest zakup interaktywnego trenażera pozwalającego na treningi w domu, w bardziej komfortowych warunkach. Dzięki temu treningi będą bardziej dokładne i skuteczne. Zmieniam także podejście do treningów i sportu, dotychczas robiłem wszystko aby osiągnąć jak najlepszy poziom a obecnie skupiam się na wykorzystaniu rezerw w tych miejscach gdzie są a nie podnoszeniu czegoś co jest na wysokim poziomie. Przez kilka miesięcy nie będę chwalił się aktywnościami na portalu Strava, taki zabieg ma przynieść odpowiednie dla mnie skutki o których też nie będę na razie mówił. Już teraz mam opracowany logistycznie wariant wyjazdu na obóz treningowy na południe Europy. Chciałbym spróbować przygotować się do sezonu tak jak większość czołowych amatorów, nie potrzebuję trenera ani super opracowanego planu treningowego bo sam dobrze wiem co jest mi potrzebne. Zamykam się we własnej jaskini co też jest dla mnie nowością. Właśnie na południu Europy mam zamiar pierwszy raz wsiąść na rower szosowy i znowu być aktywnym na Stravie.
Podsumowanie września
Czwartek, 30 września 2021 Kategoria Podsumowanie Miesiąca
| Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | min/km: | ||
| Pr. maks.: | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | |||
| Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | ||||
Wrzesień w tym roku był dla mnie przełomowym miesiącem, wydarzyło się sporo ważnych rzeczy i wśród wielu dobrych pojawiła się także jedna zła. Cały rok walczę ze zdrowiem którego na każdym kroku brakuje, we wrześniu znowu złapałem przeziębienie z którym walczę już któryś tydzień z rzędu, zwykle przechodziło mi po kilku dniach bez specjalnych zabiegów a teraz robię co mogę i nic nie pomaga. Już teraz jestem przekonany, że złapanie C19 wiosną zbiera dalej swoje żniwo bo w tym roku dni z niedyspozycją zdrowotną miałem więcej niż przez większość wcześniejszego życia. Zdrowie jest dla mnie najważniejsze i dlatego ten rok uważam za stracony bo zdrowie miało wpływ na wszystko co działo się w tym roku w moim życiu.
Pod względem formy rowerowej był to przełomowy miesiąc. Już po Road Trophy a dokładnie 14 dniach od przyjęcia szczepionki przeciwko Covid 19 wreszcie coś drgnęło i jazda stała się dużo przyjemniejsza. Początek września był dobry, solidne treningi z dobrymi mocami, niezły czas na Równicę podczas Rajdu i zbliżający się ważny wyścig w moim kalendarzu – Tatra Road Race. To był idealny moment na pojawienie się dyspozycji popularnie zwanej formą chociaż dla mnie forma znaczy co innego i takiego stanu w tym roku u siebie nie zaobserwowałem. Do TRR w tym roku przyłożyłem się konkretnie, zacząłem od przemyślenia i podjęcia decyzji o dystansie i wybór padł na krótki. Później postawiłem na odpoczynek i bardziej zbilansowane posiłki czego nie pilnowałem w tym roku. Udało się też dobrze wyspać przed startem, może dlatego, że brakuje mi snu przespałem spokojnie całą noc przed zawodami a zwykle budziłem się co chwilę. Byłem bardzo dobrze przygotowany do zawodów, podobnie wyglądała moja postawa na trasie i zanotowałem najlepszy wynik w wyścigu a startuję w nich 12 lat, może połowa drugiej 10 Open nie jest szczytem marzeń i ambicji przeciętnego kolarza mnie zadowala w zupełności bo wiem na co pozwala mi mój organizm doświadczony już przez wiele urazów i chorób w tym przynajmniej jednej która ze mną będzie już do końca życia. Nie mogłem jednak cieszyć się dobrą nogą zbyt długo bo już krótko po TRR znowu dało o sobie znać zdrowie a sytuacja życiowa nie pozwoliła na kolejne starty a była możliwość rywalizacji w zawodach co tydzień. Zbyt wiele złego wydarzyło się w tym roku aby mógł uznać go za udany.
Nie wiem jak długo wytrzymam łącząc treningi z pracą i obowiązkami w domu, od czerwca trenuję znacznie mniej i na razie bazuję na doświadczeniu i tym co wypracowałem przez lata ale ta rezerwa kiedyś się wyczerpie i wtedy mogę naprawdę spaść na sportowe dno którego liznąłem w tym roku kilka razy. Ostatnio zacząłem po raz drugi studia i 2-3 weekendy w miesiącu mam wyjęte z życia co wiąże się z dodatkowymi obowiązkami i tym, że czasu mam jeszcze mniej.
Zawsze staram się szukać pozytywów i teraz też potrafię takie znaleźć, wreszcie zacząłem uczyć się na własnych błędach i podejmować decyzje które są dla mnie dobre a niekoniecznie zadowalają innych, nauczyłem się wyciągać maksa z każdej sytuacji i mimo gorszego położenia jestem w stanie wychodzić na wyżyny, walczę zawsze do końca i to wyróżnia mnie spośród wielu osób które przy najmniejszej przeszkodzie rezygnują.
Podjęcie decyzji o studiach po ponad 5 latach przerwy od ukończenia I Stopnia nie było łatwą decyzją i wydaje się szaloną ale uważam, że to będzie trampolina do dalszego rozwoju zawodowego. Kolejna decyzja jaką podjąłem to spróbowanie swoich sił w MTB i mimo tego, że trudno szukać gorzej technicznie jeżdżącego zawodnika niż ja walczę o to by się poprawić. Przy problemach zdrowotnych z jakimi walczę czyli choroba L-Ch której poważny atak przeżyłem 3 lata temu, zapalenie stawów które już kilka razy mnie dopadło, po raz ostatni końcem ubiegłego roku, Covid- 19 przed którym długo się broniłem ale w końcu poległem i musiałem się zmagać z bardzo silnymi powikłaniami. Problemy zdrowotne zabrały mi w tym roku kilka miesięcy treningów ale mimo to nie zrezygnowałem z kolarstwa i zaliczyłem kilka naprawdę dobrych imprez rowerowych, nie wspominam już o tym, że w rodzinie mam przynajmniej dwa tragiczne przypadki medyczne i mieszkam w warunkach które śmiało można nazwać szpitalnymi oraz o tym że godzę treningi z pracą po 10 – 12 godzin dziennie, w tej sytuacji naprawdę trudno jest trenować i moje wyniki śmiało można porównać z wynikami czołówki wyścigów którzy mają znacznie lepsze warunki treningowe i dla których rower jest na pierwszym miejscu.
Liczyłem na to, że pech opuścił mnie raz na zawsze ale w tym roku wszystko wróciło do normy a nawet jeszcze z większą siłą. Biorę to jednak na klatę, wyciągnąłem wiele wniosków z tej sytuacji, zobaczyłem błędy jakie popełniłem i jeżeli ich nie powtórzę to powinno być lepiej. Sam nie wiem co by było jakbym żył normalnie i trenował w warunkach jakie ma czołówka „amatorów” w Polsce, myślę, że wcale gorszy bym od nich nie był. Szkoda tylko, że raczej nie będę się mógł o tym przekonać.
Pod względem formy rowerowej był to przełomowy miesiąc. Już po Road Trophy a dokładnie 14 dniach od przyjęcia szczepionki przeciwko Covid 19 wreszcie coś drgnęło i jazda stała się dużo przyjemniejsza. Początek września był dobry, solidne treningi z dobrymi mocami, niezły czas na Równicę podczas Rajdu i zbliżający się ważny wyścig w moim kalendarzu – Tatra Road Race. To był idealny moment na pojawienie się dyspozycji popularnie zwanej formą chociaż dla mnie forma znaczy co innego i takiego stanu w tym roku u siebie nie zaobserwowałem. Do TRR w tym roku przyłożyłem się konkretnie, zacząłem od przemyślenia i podjęcia decyzji o dystansie i wybór padł na krótki. Później postawiłem na odpoczynek i bardziej zbilansowane posiłki czego nie pilnowałem w tym roku. Udało się też dobrze wyspać przed startem, może dlatego, że brakuje mi snu przespałem spokojnie całą noc przed zawodami a zwykle budziłem się co chwilę. Byłem bardzo dobrze przygotowany do zawodów, podobnie wyglądała moja postawa na trasie i zanotowałem najlepszy wynik w wyścigu a startuję w nich 12 lat, może połowa drugiej 10 Open nie jest szczytem marzeń i ambicji przeciętnego kolarza mnie zadowala w zupełności bo wiem na co pozwala mi mój organizm doświadczony już przez wiele urazów i chorób w tym przynajmniej jednej która ze mną będzie już do końca życia. Nie mogłem jednak cieszyć się dobrą nogą zbyt długo bo już krótko po TRR znowu dało o sobie znać zdrowie a sytuacja życiowa nie pozwoliła na kolejne starty a była możliwość rywalizacji w zawodach co tydzień. Zbyt wiele złego wydarzyło się w tym roku aby mógł uznać go za udany.
Nie wiem jak długo wytrzymam łącząc treningi z pracą i obowiązkami w domu, od czerwca trenuję znacznie mniej i na razie bazuję na doświadczeniu i tym co wypracowałem przez lata ale ta rezerwa kiedyś się wyczerpie i wtedy mogę naprawdę spaść na sportowe dno którego liznąłem w tym roku kilka razy. Ostatnio zacząłem po raz drugi studia i 2-3 weekendy w miesiącu mam wyjęte z życia co wiąże się z dodatkowymi obowiązkami i tym, że czasu mam jeszcze mniej.
Zawsze staram się szukać pozytywów i teraz też potrafię takie znaleźć, wreszcie zacząłem uczyć się na własnych błędach i podejmować decyzje które są dla mnie dobre a niekoniecznie zadowalają innych, nauczyłem się wyciągać maksa z każdej sytuacji i mimo gorszego położenia jestem w stanie wychodzić na wyżyny, walczę zawsze do końca i to wyróżnia mnie spośród wielu osób które przy najmniejszej przeszkodzie rezygnują.
Podjęcie decyzji o studiach po ponad 5 latach przerwy od ukończenia I Stopnia nie było łatwą decyzją i wydaje się szaloną ale uważam, że to będzie trampolina do dalszego rozwoju zawodowego. Kolejna decyzja jaką podjąłem to spróbowanie swoich sił w MTB i mimo tego, że trudno szukać gorzej technicznie jeżdżącego zawodnika niż ja walczę o to by się poprawić. Przy problemach zdrowotnych z jakimi walczę czyli choroba L-Ch której poważny atak przeżyłem 3 lata temu, zapalenie stawów które już kilka razy mnie dopadło, po raz ostatni końcem ubiegłego roku, Covid- 19 przed którym długo się broniłem ale w końcu poległem i musiałem się zmagać z bardzo silnymi powikłaniami. Problemy zdrowotne zabrały mi w tym roku kilka miesięcy treningów ale mimo to nie zrezygnowałem z kolarstwa i zaliczyłem kilka naprawdę dobrych imprez rowerowych, nie wspominam już o tym, że w rodzinie mam przynajmniej dwa tragiczne przypadki medyczne i mieszkam w warunkach które śmiało można nazwać szpitalnymi oraz o tym że godzę treningi z pracą po 10 – 12 godzin dziennie, w tej sytuacji naprawdę trudno jest trenować i moje wyniki śmiało można porównać z wynikami czołówki wyścigów którzy mają znacznie lepsze warunki treningowe i dla których rower jest na pierwszym miejscu.
Liczyłem na to, że pech opuścił mnie raz na zawsze ale w tym roku wszystko wróciło do normy a nawet jeszcze z większą siłą. Biorę to jednak na klatę, wyciągnąłem wiele wniosków z tej sytuacji, zobaczyłem błędy jakie popełniłem i jeżeli ich nie powtórzę to powinno być lepiej. Sam nie wiem co by było jakbym żył normalnie i trenował w warunkach jakie ma czołówka „amatorów” w Polsce, myślę, że wcale gorszy bym od nich nie był. Szkoda tylko, że raczej nie będę się mógł o tym przekonać.
Podsumowanie lipca
Sobota, 31 lipca 2021 Kategoria Podsumowanie Miesiąca
| Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | min/km: | ||
| Pr. maks.: | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | |||
| Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | ||||
Lipiec był dla mnie dobrym miesiącem bo pierwszym od jakiegoś czasu gdy nie musiałem przejmować się szwankującym zdrowiem. Na początku miesiąca osiągnąłem bardzo niski poziom sportowy, dno jakiego nie czułem już dawno. Męczyłem się na rowerze ale można było się tego spodziewać po tym jak wyglądały ostatnie miesiące. Wraz z przebiegiem lipca pojawiało się coraz więcej przebłysków i nawet byłem w stanie się zbliżyć do tego co było w najlepszym dla mnie okresie. Cały miesiąc regularnie trenowałem i wystartowałem w ciekawej imprezie rowerowej. Nie byłem do niej dobrze przygotowany ale lepiej chyba się nie dało. Zrobiłem swoje na trasie a na to, że na trasie było tylko 2 zawodników nie miałem wpływu. Poprawiłem kilka własnych rekordów i z tego jestem zadowolony. Innym nie muszę nic udowadniać, jestem sobą, idę własną drogą i przynosi to efekty. Nikt nie chce mnie naśladować, brać przykładu czy słuchać moich rad, ostatni miesiąc znów pokazał, że ci co z jakiegoś powodu przestali się mnie trzymać zapłacili za to cenę, to co pisałem jakiś czas temu znowu znalazło potwierdzenie w praktyce. Nie mam już oczekiwań dotyczących tego sezonu, jest duży problem aby gdzieś wystartować, albo nie pasuje mi termin albo zawody są w Czechach gdzie normlanie wjechać się nie da. Przestałem się już na to napalać, przejmować zawodami bo są ważniejsze sprawy na głowie. W lipcu dużo pracowałem, m.in. na to aby zainwestować w sprzęt na nowy sezon, planuję zakup trenażera interaktywnego oraz złożenie roweru MTB. Przestałem się już przejmować gadaniem innych, zwłaszcza tych co dostają pieniądze za siedzenie na dupie, przy nieco większym wysiłku byłem w stanie zarobić kilkakrotnie więcej i część z tych pieniędzy z czystym sumieniem może pójść na sprzęt. Gdybym mniej pracował wcale więcej czasu na trening bym nie poświęcał, co najwyżej więcej odpoczywał. Wiele rzeczy zaplanowanych na ten rok już zrobiłem, z niektórych musiałem zrezygnować świadomie. Ciężko mi coś na dłuższą metę zaplanować i dlatego w sierpniu planuję tylko dwa weekendy, jeden to Road Trophy a drugi to wrześniowa Tatra Road Race, kilka dodatkowych zawodów pewnie się pojawi jak będą dogodne terminy i wszystkie okoliczności na to pozwolą. Mimo wielu przeszkód i problemów z jakimi muszę się zmagać jestem w stanie regularnie trenować, nawet więcej niż osoby nie mające wielu ważnych spraw na głowie. Nie poświęcam wszystkiego na rower i dzięki temu nie zaniedbuję niczego innego. Rower zawsze był dla mnie ważny, ale nie najważniejszy, jest to drogie hobby ale na razie nie mam innego i pewnie jeszcze długo będzie obecny w moim życiu, może zrezygnuję ze ścigania i regularnych treningów i cyferek ale jeździł będę nadal.
W lipcu także bardziej przyjrzałem się aplikacji do analizy treningów – Garmin Connect. Ilosć danych jest imponująca, moduł bardziej przejrzysty niż w Golden Cheetach. Analiza pojedynczych treningów jest prosta, szybka i dokładna. Problem pojawia się gdy trzeba przeanalizować dane z kilku dni, tygodni czy miesięcy. W tym przypadku Golden Cheetach wygrywa, tworzenie podsumowań i przejrzystych tabel jest niewątpliwą zaletą programu z którego korzystałem przez ostatnie kilka lat. W sierpniu przyjrzę się aplikacji do treningów TreaningPeaks.
1.Informacje o podjazdach:
Był to rekordowy miesiąc pod względem podjazdów. Zaliczyłem sporo nowych odcinków jak i poprawiłem kilka czasów.
W lipcu także bardziej przyjrzałem się aplikacji do analizy treningów – Garmin Connect. Ilosć danych jest imponująca, moduł bardziej przejrzysty niż w Golden Cheetach. Analiza pojedynczych treningów jest prosta, szybka i dokładna. Problem pojawia się gdy trzeba przeanalizować dane z kilku dni, tygodni czy miesięcy. W tym przypadku Golden Cheetach wygrywa, tworzenie podsumowań i przejrzystych tabel jest niewątpliwą zaletą programu z którego korzystałem przez ostatnie kilka lat. W sierpniu przyjrzę się aplikacji do treningów TreaningPeaks.
1.Informacje o podjazdach:

Był to rekordowy miesiąc pod względem podjazdów. Zaliczyłem sporo nowych odcinków jak i poprawiłem kilka czasów.
Podsumowanie czerwca
Środa, 30 czerwca 2021 Kategoria Podsumowanie Miesiąca
| Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | min/km: | ||
| Pr. maks.: | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | |||
| Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | ||||
Tegoroczny czerwiec w niczym nie przypominał poprzednich. Zamiast szlifować formę która na koniec miesiąca w skali roku była najlepsza walczyłem o powrót do zdrowia które kulało już od listopada ubiegłego roku. Kilkudniowa przerwa w treningach i ponad 4 tygodnie jazdy na niskich obciążeniach były chyba najlepszym dla mnie wyjściem. Mimo, że jestem znacznie słabszy niż w ubiegłym roku a nawet wiosną gdy czułem się mocny ale nie byłem w stanie trenować bez uczucia zmęczenia, teraz czuję się znacznie lepiej, szybciej przebiega regeneracja po treningach, jestem w stanie wytrzymać zaplanowane treningi które i tak są lżejsze niż w poprzednich latach ale wiosną był z tym problem. Jestem bardzo specyficznym człowiekiem i u mnie muszą grać wszystkie elementy, brak jednego sypie wszystko i wówczas nie wybijam się ponad przeciętność a nawet równam do najsłabszych, mimo tego, że wiele umiejętności u mnie stoi na wyższym poziomie niż u innych. Biorąc pod uwagę stracony czas oraz to, że już jest półmetek sezonu mogę ten sezon spisać na straty, nie mieć oczekiwań i cieszyć się jazdą. W ostatnim czasie miałem też dużo zmian w życiu osobistym, szykują się kolejne więc skupianie się tylko na treningach i próbie udowodnienia czegoś innym nie ma dla mnie sensu. Wiele rzeczy mi się zarzuca, traktuje niepoważnie ale ja na wszystko czego dokonałem i do czego doszedłem mam papiery i dowody. Nie byłoby tego dzięki ciężkiej i uczciwej pracy. Na formę sportową pracowałem latami, wykształcenie zdobywałem latami, kosztowało mnie to wiele wyrzeczeń, nie raz straciłem zaufanie do rodziny które później bardzo długo odzyskiwałem. Zrobiłem już w swoim życiu bardzo dużo, kiedyś napiszę na swój temat autobiografię. Jestem tylko człowiekiem, popełniłem w życiu wiele błędów, miałem słabsze okresy ale to jest normlane. Wypomina mi się tylko to co jest złe, o dobrych rzeczach nie wspomina. Nie stawia się mnie jako przykład, bo uważa się, że nikt normlany nie poświęca tyle na pracę czy inne obowiązki, spychając przyjemności na dalszy plan. Wolę dalej być sobą niż brać przykład z osób które mają dwie lewe ręce do pracy i tylko przyjemności w głowie. Przez lata zazdroszczono mi formy sportowej, wyników, za wszelką cenę chciano dorównać ale warunków w jakich przyszło mi trenować i pracować już nikt mi nie zazdrościł bo inni mają nieporównywalnie lepsze. Czasami sobie myślę, że co kilka lat trzeba zmieniać środowisko, w innym zazwyczaj jesteśmy bardziej doceniani i czujemy się potrzebni bardziej niż teraz. Zwykle do wszystkiego podchodziłem profesjonalnie, robiłem tylko to co potrafię i wiele uczyłem się od bardziej doświadczonych osób, słuchałem rad innych, liczyłem się z ich zdaniem. Dzięki temu znalazłem się tutaj gdzie jestem. Dopóki jestem młody i silny zamierzam pracować na pełnych obrotach, jak już dorobię się czegoś co będę mógł przekazać młodszym pokoleniom to zwolnię. Drugą młodość można przeżywać po czterdziestce a wtedy zazwyczaj sił jest mniej. Nikt nie powiedział, że przy natłoku pracy i obowiązków nie da się trenować, w moim przypadku ponad 10 godzin tygodniowo to norma. Nauczyłem się organizacji życia i planu dnia i dzięki temu mam czas na wszystko. Rower to dla mnie w tej chwili przyjemność, kiedyś traktowałem to zbyt poważnie, miałem zbyt wygórowane oczekiwania, w zeszłym roku zmieniłem podejście do sportu, zacząłem go traktować jako zabawę i dwa ostatnie starty zakończyłem kolejno na 1 i 2 miejscu OPEN. Gdyby nie to, przy tym co działo się ze mną przez ostatnie 7-8 miesięcy rower już leżałby w kącie a ja byłbym załamany swoim stanem zdrowia i nie miał głowy do niczego. Jeżeli to wszystkiego podchodzi się z dystansem można normalnie żyć i czerpać przyjemność. W dalszym ciągu do wszystkiego podchodzę profesjonalnie i jeżeli za coś się biorę to zaczynam od sprawdzenia jak dana rzecz wygląda od strony formalnej a później przystępuję do działania, przykładowo, od pewnego czasu mając zamiar korzystać z jakiegokolwiek pojazdu ( nawet roweru ) nie spożywam alkoholu, wyjeżdżam przy 0,0, wracam przy 0,0. Pomijając już fakt jak to wpływa na organizm i wydolność w danej chwili. Przykładów mogę podać więcej ale ich sens jest podobny. Może moje podejście jest, złe, niewłaściwe ale dzięki niemu zrobiłem więcej niż wówczas gdy moje życie było chaosem. Łatwo jest oceniać innych nie zastanawiając się nad czym czy my sami jesteśmy w porządku i jak pewne sprawy wyglądają u nas. W pracy na wiele rzeczy mam wpływ, dużo ode mnie zależy ale staram się spojrzeć na daną sprawę z kilku punktów widzenia i znaleźć najlepsze wyjście. Nikt nie jest doskonały i popełnia błędy, chodzi o to żeby je rozumieć i eliminować, liczyć się z innymi a nie czuć się kimś kogo bez względu na wszystko trzeba słuchać i podporządkować się wszystkiemu czego wymaga. Już kiedyś byłem w sytuacji, że nie chciano mnie słuchać, mimo tego, że byłem osobą decydującą o wielu sprawach, wyjściem z tej sytuacji okazała się zmiana otoczenia. Być może będę musiał po raz kolejny podjąć taką decyzję. Opierając się na własnym doświadczeniu mogę stwierdzić, że jeszcze takie decyzje nie przyniosły mi niczego złego. Zawsze po tym było lepiej a czasem nawet wyraźnie. Z moimi decyzjami później nie potrafiono się pogodzić i wypominano mi je ale teraz wiem, że lepiej było przerwać coś zawczasu niż męczyć si kolejne miesiące czy lata a przy okazji dać do myślenia innym, że nie wszystko co robią jest właściwe i refleksji nad własnym postępowaniem. Mam przed sobą całe życie, sporo jeszcze do zrobienia, nie szukam sobie na siłę zajęcia i czegoś co sprawi, że będę zauważony w otoczeniu. Będąc młodym za dużo myślałem o głupotach, miało to swoje dobre i złe strony ale tak się nie da „wegetować” przez dłuższy czas i bardzo jest mi żal osób które np. w wieku dwudziestu paru lat nie mają stałej pracy i naśmiewają się z innych, że tyle pracują. Obecnie jest taka sytuacja, że ludzi do pracy brakuje, kiedyś nie pracowało się z musu, teraz z wyboru. Mamy dobrobyt ale prawdziwe, dorosłe życie nie polega na zabawie tylko zapewnienia bytu sobie a później także własnej rodzinie, to powinna być najważniejsza wartość w życiu a często nią nie jest. Często bierze się przykład z innych osób które swoje już przepracowały, mają wcześniejsze emerytury i śmieją się z tych co muszą chodzić do pracy. Nie można wszystkich wrzucać do jednego wora i traktować tak samo, prędzej czy później wyjdzie które podejście jest lepsze, zatwardziałego, nietraktowanego poważnie pracusia dążącego do realizacji marzeń czy myślącego o tylko o przyjemnościach nieroba. Jestem przekonany, że w naszym pięknym kraju już wkrótce nie będzie żadnych dopłat i dofinansowań i wszystko zależy od nas, życie to nie bajka tylko kręta górska ścieżka i to od nas zależy w jakim kierunku idziemy, czy na skróty gdzie po drodze możemy wpaść w przepaść lub wrócić na początek czy szlakiem który przy stosowaniu się do zasad i przepisów doprowadzi nas bezpiecznie do celu. Łatwo jest oceniać innych ale najpierw należy ocenić siebie i zastanowić się co tak naprawdę dla nas jest ważne.
1.Waga w czerwcu:

W czerwcu nastąpił gwałtowny spadek wagi, przez kilka miesięcy próbowałem schudnąć i zrzuciłem ledwie połowę tego co chciałem. Przez 4 tygodnie czerwca zgubiłem resztę i jestem teraz w swojej wadze. Nie przekłada się to na razie na osiągi ale wszystko w swoim czasie. Parametry dotyczące ciśnienia, tętna spoczynkowego czy natlenienia były stabilne a w końcówce miesiąca nawet lepsze niż wcześniej.
2.Obciążenie treningowe:

W połowie miesiąca wartości CTL czy ATL gwałtownie spadły mimo solidnej ilości TSS. W końcu czerwca wróciłem do normalnych obciążeń i nastąpił gwałtowny wzrost wskaźników.
3.Najlepsze moce:

Słaby miesiąc i problemy z miernikiem mocy sprawiły, że nie było zbyt dobrych mocy.
4.Dane liczbowe:

Ilościowo był to dobry miesiąc, gorzej z jakością. Po ponad 3 latach użytkowania żegnam się z programem Golden Cheetach, może na krótko ale w lipcu będę testował wszystkie możliwości Garmin Connect a w sierpniu Treining Peaks.
5.Podjazdy:
Mimo przerwy w treningach udało się zaliczyć sporo podjazdów. W połowie roku zaliczyłem ich o 20 mniej niż w analogicznym okresie roku ubiegłego ale np. na Przegibku byłem o 3 razy więcej. Mimo tego, że dosyć dużo brakuje do poziomu z 2 ostatnich sezonów poprawiłem dwa rekordy na podjazdach i zaliczyłem jeden nowy odcinek.
1.Waga w czerwcu:

W czerwcu nastąpił gwałtowny spadek wagi, przez kilka miesięcy próbowałem schudnąć i zrzuciłem ledwie połowę tego co chciałem. Przez 4 tygodnie czerwca zgubiłem resztę i jestem teraz w swojej wadze. Nie przekłada się to na razie na osiągi ale wszystko w swoim czasie. Parametry dotyczące ciśnienia, tętna spoczynkowego czy natlenienia były stabilne a w końcówce miesiąca nawet lepsze niż wcześniej.
2.Obciążenie treningowe:

W połowie miesiąca wartości CTL czy ATL gwałtownie spadły mimo solidnej ilości TSS. W końcu czerwca wróciłem do normalnych obciążeń i nastąpił gwałtowny wzrost wskaźników.
3.Najlepsze moce:

Słaby miesiąc i problemy z miernikiem mocy sprawiły, że nie było zbyt dobrych mocy.
4.Dane liczbowe:

Ilościowo był to dobry miesiąc, gorzej z jakością. Po ponad 3 latach użytkowania żegnam się z programem Golden Cheetach, może na krótko ale w lipcu będę testował wszystkie możliwości Garmin Connect a w sierpniu Treining Peaks.
5.Podjazdy:

Mimo przerwy w treningach udało się zaliczyć sporo podjazdów. W połowie roku zaliczyłem ich o 20 mniej niż w analogicznym okresie roku ubiegłego ale np. na Przegibku byłem o 3 razy więcej. Mimo tego, że dosyć dużo brakuje do poziomu z 2 ostatnich sezonów poprawiłem dwa rekordy na podjazdach i zaliczyłem jeden nowy odcinek.
Podsumowanie Maja
Poniedziałek, 31 maja 2021 Kategoria Podsumowanie Miesiąca
| Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | min/km: | ||
| Pr. maks.: | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | |||
| Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | ||||
Maj zwykle był miesiącem w którym dochodziłem do najwyższej formy która była już ze mną w drugiej połowie czerwca, tak było przez dobre kilka lat z rzędu. Tym razem sytuacja wygląda zupełnie inaczej, zamiast pracować nad formą sportową walczę o swoje zdrowie. Zwykle jest tak. Że zwyczajne przeziębienia czy grypy omijają mnie szerokim łukiem a jak już zachoruję to poważnie i od kilku dni do nawet kilku tygodni mam wyjęte z życia. To że coś jest nie tak czułem już od kilku miesięcy, byłem dziwnie osłabiony, odnawiały mi się stare urazy miałem problemy z wagą, nie byłem w stanie normalnie się regenerować, musiałem ograniczyć wysiłek fizyczny ale nic nie pomogło. Dopiero po wizycie u lekarza i zdiagnozowaniu problemu z płucami mającego ogromy wpływ na moje samopoczucie i wydolność mojego organizmu pojawiła się jakaś nadzieja, że wyjdę z tego. Oczywiście nie należę do największej grupy ryzyka a to, że prowadziłem przez lata bardzo aktywny tryb życia pozwoliło mi uniknąć hospitalizacji ale przez trzy dni bardzo cierpiałem. Po tym jestem w stanie powoli wracać do tego co było, muszę się pilnować, traktować rower jako formę rehabilitacji dla płuc i przynajmniej na razie zapomnieć o mocnych treningach. Najważniejsze, że zauważyłem poprawę stanu mojego zdrowia i jedyne czego mogę żałować to fakt, że tak późno poszedłem do lekarza zdiagnozować ten problem. Zdrowie od pewnego czasu jest dla mnie najważniejsze ale przy każdej kontrolnej wizycie u lekarza nie było żadnych przesłanek o tym, że coś jest nie tak, dopiero ostatnie 7 tygodni znacznie ograniczyło wydajność moich płuc i chyba w ostatnim momencie wziąłem się za leczenie. Nikt już nie ma złudzeń i potwierdza, że jest to silne powikłanie po bezobjawowym zakażeniu Covid 19. Prawdziwym testem dla organizmu będzie jednak szczepienie któremu poddam się w połowie czerwca. Nie myślę na razie o treningach, będę jeździł, być może tak samo regularnie jak wcześniej ale bez napinki na moce, czasy czy powtórzenia i dopiero jak będę całkowicie zdrowy i zdolny do wysiłku pozwolę sobie na coś mocniejszego. Ostatnio miałem bardzo stresujący czas nie tylko ze względu na własne zdrowie, w rodzinie jest kilka równie poważnych spraw i żadnej nie można lekceważyć. Dodatkowy stres przyniosła zmiana pracy czy w niedalekiej przyszłości stanu cywilnego czy miejsca zamieszkania. Ostatnie miesiące to dla mnie istny koszmar i nie widziałem nawet najmniejszej szansy na poprawę tej sytuacji. Teraz już jest nieco lepiej i widzę przysłowiowe światło w tunelu, nie wiem jakiego koloru bo jest daleko, czerwone oznacza, że jadę za pociągiem w dobrym kierunku a żółte mówi o tym, że przysłowiowy pociąg zaraz mnie rozjedzie i pozostanę w tym tunelu na zawsze. Przed tym sezonem miałem jeden główny cel – być zdrowy, chyba to była za wysoko powieszona poprzeczka bo ciężko ten cel zrealizować.
Poza walką o zdrowie były też inne nieco bardziej przyjemne rzeczy jakie udało się w maju zrobić. Przetestowałem wreszcie koła karbonowe na nowych szprychach czy miernik mocy po wymianie łożysk i korpusów. Mam też przyjemność testować licznik Garmin Edge 830 i na razie jestem z niego bardziej niż zadowolony, spełnia wszystkie moje oczekiwania i ma funkcje których musiałem szukać w bardzo rozbudowanych programach do analizy treningu. W tym momencie wpisuję się w grupę o której potocznie mówi się „ więcej sprzętu niż talentu” ale mam nadzieję, że jest to tylko stan chwilowy o którym na koniec roku nie będę pamiętał.
1.Waga majowa:
Wahania wagi na przestrzeni maja były duże, próby powrotu do wagi jaką miałem przez cały zeszły rok kończyły się powrotem do punktu wyjścia. Nie było problemów z ciśnieniem a mierzony od jakiegoś czasu poziom dostarczania tlenu do organizmu był niższy niż dla zdrowej osoby zazwyczaj o kilka % poniżej przyjętej normy wynoszącej 95-100 %.
2.Obciążenie treningowe:
Niskie jak na maj TSS wpłynęły w dużym stopniu na słabsze wartości ATL i CTL, odkąd korzystam z miernika mocy zawsze na koniec maja miałem ponad 90 CTL. Nie mogąc trenować na 100 % i nie będąc w stanie zastąpić intensywności objętością nie mogłem spodziewać się niczego innego.
3.Najlepsze wartości mocy:
Poza bardzo dobrą mocą na 5 minut i życiową na 30 minut nie ma się czym chwalić. Nie było powtarzalności na żadnym poziomie a pojedyncze strzały nic nie znaczą w kontekście formy której nawet nie wiem gdzie szukać.
4.Dane liczbowe:
5.Podjazdy:
Do pewnego momentu podjazdy to była jedyna rzecz którą próbowałem nawiązać do poprzedniego roku. Ich ilość w połowie maja była podobna jak rok wcześniej ale później nie udało się tego podtrzymać. Zaliczyłem kilka nowych odcinków i poprawiłem niewyśrubowane czasy na mniej znanych i popularnych podjazdach.
Poza walką o zdrowie były też inne nieco bardziej przyjemne rzeczy jakie udało się w maju zrobić. Przetestowałem wreszcie koła karbonowe na nowych szprychach czy miernik mocy po wymianie łożysk i korpusów. Mam też przyjemność testować licznik Garmin Edge 830 i na razie jestem z niego bardziej niż zadowolony, spełnia wszystkie moje oczekiwania i ma funkcje których musiałem szukać w bardzo rozbudowanych programach do analizy treningu. W tym momencie wpisuję się w grupę o której potocznie mówi się „ więcej sprzętu niż talentu” ale mam nadzieję, że jest to tylko stan chwilowy o którym na koniec roku nie będę pamiętał.
1.Waga majowa:

Wahania wagi na przestrzeni maja były duże, próby powrotu do wagi jaką miałem przez cały zeszły rok kończyły się powrotem do punktu wyjścia. Nie było problemów z ciśnieniem a mierzony od jakiegoś czasu poziom dostarczania tlenu do organizmu był niższy niż dla zdrowej osoby zazwyczaj o kilka % poniżej przyjętej normy wynoszącej 95-100 %.
2.Obciążenie treningowe:

Niskie jak na maj TSS wpłynęły w dużym stopniu na słabsze wartości ATL i CTL, odkąd korzystam z miernika mocy zawsze na koniec maja miałem ponad 90 CTL. Nie mogąc trenować na 100 % i nie będąc w stanie zastąpić intensywności objętością nie mogłem spodziewać się niczego innego.
3.Najlepsze wartości mocy:

Poza bardzo dobrą mocą na 5 minut i życiową na 30 minut nie ma się czym chwalić. Nie było powtarzalności na żadnym poziomie a pojedyncze strzały nic nie znaczą w kontekście formy której nawet nie wiem gdzie szukać.
4.Dane liczbowe:

5.Podjazdy:

Do pewnego momentu podjazdy to była jedyna rzecz którą próbowałem nawiązać do poprzedniego roku. Ich ilość w połowie maja była podobna jak rok wcześniej ale później nie udało się tego podtrzymać. Zaliczyłem kilka nowych odcinków i poprawiłem niewyśrubowane czasy na mniej znanych i popularnych podjazdach.







