Piotr92blog rowerowy

informacje

baton rowerowy bikestats.pl

Znajomi

wszyscy znajomi(13)

wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy PiotrKukla2.bikestats.pl

linki

Trening 38

Wtorek, 4 maja 2021 Kategoria 50-100, Cube '21, Samotnie, Szosa
Km: 57.00 Km teren: 0.00 Czas: 02:02 km/h: 28.03
Pr. maks.: 73.00 Temperatura: 14.0°C HRmax: 144144 ( 73%) HRavg 127( 65%)
Kalorie: 1434kcal Podjazdy: 780m Sprzęt: Litening C:62 Pro Aktywność: Jazda na rowerze
Pogoda zmieniła się diametralnie przez kilkanaście godzin i było całkiem ciepło, pogodnie ale wietrznie. Wiało z południowego - zachodu więc obrałem kierunek Cieszyn. Wreszcie mogłem zrzucić grube ciuchy i wyjechałem w letnim stroju nie zapominając o rękawkach. Niezbyt dokładnie wyczyściłem rower po wcześniejszej jeździe i gdzieś jeszcze znalazł się piasek. Już na starcie problemy z licznikiem i przez kilka minut walczyłem z podłączeniem czujników, w końcu się udało i po kilometrze na którym wiatr wiał idealnie w plecy dopiero rozpocząłem pomiar. Pierwsze kilometry były z wiatrem bocznym i nie było tak ciężko jak się spodziewałem, im bliżej Skoczowa jednak to wiatr bardziej zachodni i już tak lekko nie było. Trzymałem się założonej mocy, z kadencją był delikatny problem ale nie skupiałem się na tym. O dziwo jechało się dużo lżej i lepiej, w sumie pierwszy raz od jakiegoś czasu temperatura mi odpowiadała i strój był idealnie dobrany do pogody. Oczywiście wiatr rozdawał karty i nie dało się za szybko jechać ale jechałem cały czas założonym tempem nie zwracając uwagi na prędkość. Do Ustronia dojechałem najkrótszą trasą ale nie najszybszą, momentami na podjeździe jechałem całe 10 – 12 km/h z lufą w twarz. Tętno było bardzo niskie, trochę to dziwne i zastanawiające ale jak noga podawała to nie miało to żadnego znaczenia. Za Ustroniem wiatr wiał idealnie z boku i kilka razy miałem problem z utrzymaniem roweru, teren w większości był otwarty i to w niczym nie pomagało, podjazdy jednak szły jak zwykle w tym roku czyli bardzo przeciętnie. Niby ważę tylko 2 kilogramy więcej ale robi to kolosalną różnicę jeżeli Watów nie ma więcej. Szczególnie przekonałem się o tym na kolejnych kilometrach. Z Cieszyna do Skoczowa jest do pokonania kilka hopek o różnej długości i nachyleniu, będąc solidnie rozpędzonym z góry nie byłem w stanie szybko i efektywnie pokonać podjazdów nawet z wiatrem w plecy, trzymałem się jednak Watów i musiałem zaakceptować to, że obecnie nie stać mnie na więcej, wszystkie podjazdy w zasadzie wyglądały podobnie. Jak już przywykłem do górek wjechałem do Skoczowa, to był błąd, mogłem minąć główne skrzyżowanie i ronda gdzie utknąłem w korku ale tak wydawało mi się szybciej głównie ze względu na silny wiatr w plecy który tutaj bardziej pomógł niż na drugim wariancie. Za Skoczowem już wiało bardziej z boku a momentami nawet zaciągało od przodu i już tak efektywnie nie było, podjazdy jakoś poszły ale to nie jest mój poziom, nie chciałem dokładać Watów bo zmieniłoby to charakter treningu i trzymając się Watów wytracałem dużo prędkości już na początku podjazdów a później trzymałem w miarę stabilny poziom. Ostatnie kilka kilometrów pokonałem już na luzie, spróbowałem nawet jechać nową ścieżką rowerową ale nie bardzo się dało. Trening w sumie niezły, bardziej równe tempo niż zwykle na pagórkach ale brakuje czegoś aby wybić się z przeciętności. Na ten moment widzę dwie opcje, albo spróbować podnieść FTP lub zrzucić z wagi aby wrócić do tego co było w ostatnich latach gdy takie pagórki pokonywałem wyraźnie szybciej, dynamiczniej wcale nie generując dużo wyższych mocy.

Trening 37

Poniedziałek, 3 maja 2021 Kategoria 100-200, Cube '21, Samotnie, Szosa
Km: 110.00 Km teren: 0.00 Czas: 04:18 km/h: 25.58
Pr. maks.: 65.00 Temperatura: 4.0°C HRmax: 155155 ( 79%) HRavg 131( 67%)
Kalorie: 2867kcal Podjazdy: 1720m Sprzęt: Litening C:62 Pro Aktywność: Jazda na rowerze
Mimo niepewnej pogody wyjechałem na kolejny długi trening. Już na początku straciłem godzinę na zastanawianie się czy w ogóle jechać i zdecydowałem się na skrócenie trasy o 20 kilometrów czyli jakieś 50 minut jazdy. Na termometrze było ledwie kilka stopni więc znowu sięgnąłem po cieplejsze ciuchy chowając jeszcze wiatrówkę czy grubsze rękawice do kieszeni. Ostatnio unikam płaskich tras i raczej staram się zaliczyć na trasie przynajmniej jeden podjazd, tym razem w planie była Ochodzita która pominąłem ostatnim razem. Po ostatniej jeździe nie zdemontowałem błotników które na trasie sprawdziły się połowicznie. Do Milówki postanowiłem dojechać unikając głównej drogi od Żywca, najpierw trzymałem się blisko gór zaliczając sporo bocznych, pustych uliczek w Lipowej czy Ostrem, na mapie była ciekawa przecinka z Przybędzy do Węgierskiej Górki więc skusiłem się na jazdę tą drogą, nie wziąłem pod uwagę faktu, że właśnie trwa budowa obwodnicy Węgierskiej Górki i trafiłem na zamknięty dla ruchu odcinek, nie było żadnych znaków informacyjnych na skrzyżowaniu i dopiero tablica z zakazem wjazdu spowodowała, że musiałem zawrócić. Jazda główną drogą nie była taka zła, ruchu praktycznie nie było. Ostatnio wpadam na pomysły które nie należą do najlepszych i takim wyborem był zjazd na Trakt Cesarski, przez kilka kilometrów ledwie 500 metrów prowadziło po równym asfalcie a momentami brnąłem w kilkucentymetrowym błocie. Rower wyglądał jak po kąpieli i napęd stał się bardzo głośny. Pominąłem ostatni fragment Traktu i ostatnie 1500 metrów do ronda pokonałem już w dużym ruchu główną drogą. Gdy skręciłem na zachód dostałem silny, zimny podmuch wiatru w twarz. Cały podjazd na Ochodzitą to walka z wiatrem a w końcówce także ze śniegiem. Po drodze kilka razy padało ale nie tak mocno jak na podjeździe, gdy dojechałem do końca podjazdu przestało sypać a droga zrobiła się nagle sucha. Podjąłem decyzję o powrocie przez Wisłę zamiast objechania Ochodzitej i jazdy przez Kiczorę czy Nieledwię. Pomysł z początku wydawał się dobry ale później znowu żałowałem, że wybrałem trudniejszy wariant. Przed podjazdem na Kubalonkę znowu zaczęło padać, w połowie podjazdu deszcz zamienił się w śnieg. Na zjeździe jechałem bardzo wolno ale i tak zmarzłem okrutnie, w Wiśle zatrzymałem się na moment by dać odjechać samochodom które jechały strasznie wolno. Odechciało mi się powrotu przez Salmopol, długiego zjazdu do Szczyrku i przedzierania się przez korki. Jadąc przez Wisłę spotkało mnie tylko to ostatnie, większość korków minąłem bocznymi drogami i tylko wjazd na główną zabrał mi trochę czasu. Później już cały czas jechałem i to całkiem niezłym tempem, o dziwo dobrze mi się kręciło w tych warunkach. Ostatnia godzina jazdy wyglądała podobnie jak poprzednie, temperatura wahała się od 2 do 6 stopni, co chwilę padało, w bidonie woda była lodowata i piłem zdecydowanie za mało. O dziwo nie było żadnego kryzysu a przejechanie tej trasy nie sprawiło żadnych, większych problemów. W nagrodę za wytrwałość ostatnie 10 kilometrów jechałem z wiatrem w plecy. Po drodze walcząc z warunkami chciałem już całkowicie rzucić kolarstwo ale będąc już w domu szybko mi przeszło i poświęciłem się regeneracji.

Podsumowanie 18 tygodnia 2021

Niedziela, 2 maja 2021 Kategoria Podsumowanie Tygodnia
Km: 0.00 Km teren: 0.00 Czas: min/km:
Pr. maks.: Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m
Słaby tydzień zakończyłem dniem wolnym od roweru. Pogoda płatała figle na każdym kroku i w zasadzie żadna z trzech jazd jakie udało się zaliczyć nie odbyły się w normalnych warunkach. Przywykłem już do niskich temperatur, wiatru czy małej ilości słońca ale powoli mam już dość jazdy w takich warunkach. Treningów było mniej niż zwykle, jakość była także niezbyt dobra, nie mogę wszystkiego zwalać na warunki bo gdyby była jakakolwiek forma to znaczenie warunków spadłoby do minimum. Ostatnio skupiałem się na regularności i najwięcej radości dawały mi niedzielne, długie treningi na ciekawych trasach. Tym razem tego zabrakło i dlatego tego tygodnia nie mogę zapisać po stronie udanych i dobrze spożytkowanych nie tylko pod kątem roweru. Jestem na etapie poszukiwań rozwiązań które przywrócą mój organizm do używalności, sporo rzeczy testuję ale żadna z nich nie przynosi oczekiwanego efektu przełamania. Sprawdzone rozwiązania w tym momencie nie działają, zaczyna brakować wiary we własne możliwości co jest dużym problemem. Jeszcze miesiąc temu byłem na dobrej drodze, czułem, że idę we właściwym kierunku a później pojawiły się okoliczności których przewidzieć nie byłem w stanie i wpadłem w dołek z którego ciężko wyjść. Droga na szczyt jest ciężka i wyboista, przekonałem się o tym wiele razy i gdzieś z tyłu głowy mam myśl, że każdy kryzys się kiedyś kończy i moja niemoc nie może trwać wiecznie biorąc pod uwagę pracę jaką wykonałem nie tylko w ostatnich miesiącach ale przez kilka poprzednich lat.
1.Waga w ostatnim tygodniu:

Waga wreszcie poszła w dół ale do poziomu do jakiego jestem przyzwyczajony jeszcze brakuje.
2.Obciążenie treningowe:

Mimo mniejszej ilości treningu wartości CTL czy ATL nie spadły znacząco, wahania TSB były jednak duże.
3.Najlepsze wartości mocy:

Moce również nie różniły się od tych z poprzednich tygodni, zaczyna pojawiać się powtarzalność ale na stabilizację tego poziomu będę musiał jeszcze poczekać.
4.Dane liczbowe:

5.Informacje o podjazdach:

Podjazdów zaliczyłem kilka. Wpadły dwa rekordy na mniej znanych podjazdach oraz jeden nowy odcinek. Mam jednak prawo liczyć i oczekiwać po sobie więcej.

Trening 36

Sobota, 1 maja 2021 Kategoria 50-100, Cube '21, Samotnie, Szosa, Trening 2021
Km: 81.00 Km teren: 0.00 Czas: 03:16 km/h: 24.80
Pr. maks.: 72.00 Temperatura: 8.0°C HRmax: 179179 ( 91%) HRavg 142( 72%)
Kalorie: 2159kcal Podjazdy: 1770m Sprzęt: Litening C:62 Pro Aktywność: Jazda na rowerze
Dłuższy weekend majowy podobnie jak w ubiegłym roku przyniósł bardzo złą pogodę która w sumie nie odbiegała od tego co było w ostatnich tygodniach. Była szansa na poprawę pogody po południu więc rano poświęciłem czas na obowiązki i prace domowe i o 14 mogłem już jechać. Zdecydowałem się na jazdę z błotnikami, po deszczu w wielu miejscach mogło być mokro, szkoda zarówno roweru jak i ciuchów, w tym miejscu popełniłem duży błąd bo błotniki były niepotrzebne i jeszcze dwa razy się musiałem zatrzymać bo gdzieś obcierało. Drugi wyraźny błąd to ubiór, mogłem ubrać lżejszy zestaw ciuchów i zabrać dodatkową warstwę do kieszonki, na pewno bym na tym nie ucierpiał a komfort by się poprawił, człowiek jednak jest mądry po szkodzie. Chciałem nieco przepalić nogę na podjazdach, miałem do wyboru kilka wariantów tras wyrysowanych wcześniej. Postawiłem na najbardziej optymalną trasę i ruszyłem w kierunku Szczyrku. Po drodze nie zrobiłem żadnej rozgrzewki co było kolejny błędem jaki popełniłem. Pierwszy podjazd poszedł mi dobrze, chociaż nie jechałem na maksa, poprawiłem swój czas o ponad minutę uzyskując najlepszy czas na segmencie. Kolejne podjazdy już nie poszły tak dobrze, nie umiałem się zregenerować po tym podjeździe a dodatkowo pojawił się problem z lewym blokiem i musiałem bardzo ostrożnie jechać aby nie wypinać co chwilę nogi. Ten problem towarzyszył mi już do końca treningu. Drugi podjazd również nie należy do popularnych, jechałem już go 3 raz i także poprawiłem swój najlepszy czas o ponad minutę. Na stromych fragmentach jechałem na granicy możliwości generując ponad 5,5 W/kg a momentami ponad 6 W/kg, na wypłaszczeniach nie byłem w stanie dawać z siebie odpowiednio dużo, nawierzchnia też nie pozwalała na wiele a tłumy pieszych skutecznie mnie spowalniały. Z podjazdu byłem zadowolony, zjazd był wolny i ostrożny. Później miałem do zaliczenia Salmopol, w tym roku jechałem go tylko raz, spokojnym tempem, teraz trzymałem moc na granicy 4 i 5 strefy. Po raz pierwszy od dawna czułem, że moc miała jakieś przełożenie na osiągnięty czas podjazdu, wyszedł całkiem niezły jak na okoliczności. Po wjeździe na przełęcz gdzie było pełno samochodów i ludzi nie zatrzymywałem się i od razu zjechałem do Wisły. Podjazd od południa zwykle bardziej mi odpowiadał ale teraz szło ciężko i zwłaszcza w końcówce dużo czasu straciłem. Wjechałem w najgorszym od prawie 2 lat czasie mimo niezłej mocy. Zjazd na Szczyrk to tragedia w moim wykonaniu, mijanie dziur zwykle mi idzie ciężko a w dodatku nie umiałem się ułożyć technicznie na lepszych jakościowo fragmentach i o tym zjeździe muszę prędko zapomnieć. Ostatnim daniem dnia a raczej głupotą z mojej strony był podjazd pod Orle Gniazdo. Planowałem wjechać tylko do Sanktuarium ale puściłem się dalej i zaliczyłem nieznany mi jeszcze wariant z łatwiejszą końcówką. Podjazd wjechałem już na oparach, przy próbie jazdy na stojąco znowu plecy dały o sobie znać, organizm sypie się coraz bardziej i nawet jak coś zaczyna wychodzić to zaraz inna rzecz przestaje działać i tak w kółko. Miałem już ten trening ocenić jako pozytywny ale ostatni podjazd powiedział całą prawdę o mojej dyspozycji i miejscu w jakim się aktualnie znajduję. Powrót pod silny wiatr do Bielska nie należał do przyjemnych, już w Szczyrku pojawił się komunikat o słabej baterii Di2, wracałem na małej tarczy z przodu ale tył działał do końca. Wybrałem inny wariant przejazdu przez Bielsko, ale nie był ani szybszy ani przyjemniejszy. Na przełamanie muszę jeszcze poczekać, pojawiają się przebłyski dobrej dyspozycji ale to za mało aby zaliczyć dobry, jakościowy i stabilny trening.

Podsumowanie kwietnia

Piątek, 30 kwietnia 2021 Kategoria Podsumowanie Miesiąca
Km: 0.00 Km teren: 0.00 Czas: min/km:
Pr. maks.: Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m
Kwiecień w tym roku był wyjątkowo kapryśnym miesiącem, nie tylko w pogodzie, ilości czasu na trening i inne dodatkowe zajęcia a przede wszystkim stan mojego organizmu. Początek miesiąca był jeszcze całkiem nieźle. Noga się rozkręcała przez cały marzec i na początku kwietnia czułem, że forma jest blisko. Po teście na Równicy jaki zafundowałem sobie na początku kwietnia, w warunkach typowo zimowych, z którego wynik wyszedł bardzo dobry coś się zacięło. Organizm zaczął bardzo źle reagować na obciążenia treningowe. Czułem się jakbym zaliczył solidny regres i tak też to wyglądało, wartości mocy zauważalnie niższe a zmęczenia po wysiłku znacznie wyższe niż wcześniej. W zasadzie miałem pewne podejrzenia i nie szukałem zbyt wielu przyczyn ale wiedziałem, że leżą one wewnątrz mojego organizmu. Nie takie problemy już miałem i z nich wyszedłem ale tym razem mają one wpływ nie tylko na formę sportową ale zmuszają mnie do zmiany planów i założeń na ten rok. Po raz kolejny przekonałem się, że nie wszystko zależy ode mnie, inni inaczej postrzegają różne sprawy i rzeczy i mimo tego, że starałem się robić wszystko aby utrzymać swój organizm z dala od tego wszystkiego co jest wokół, nie udało się. Jak się okazało, jakiś czas temu przeszedłem Covid 19, żadnych oznak i objawów nie było a gdy tylko się pojawiły w moim ciele wykryto już przeciwciała, zrobiłem aż trzy testy w tym kierunku i wszystkie wykazały to samo. Moje plany zawodowe zakładające w czerwcu wyjazd na 3 miesiące za granicę wzięły w tym momencie w łeb, mój organizm nie jest gotowy na przyjęcie szczepionki bez której wyjazd jest niemożliwy. Nie wspominam już o tym, że mój organizm został skutecznie zdemolowany przez wirusa. Dwa lata temu też ciężko chorowałem ale wtedy miałem czas na regenerację organizmu, w obecnej sytuacji mogę ten sezon spisać na starty, nie jestem jednak kimś kto łatwo rezygnuje i będę walczył do końca o zbudowanie formy na wrzesień gdy planuję jedyny wyścig w tym roku. Zmusiło mnie to do zmiany planów startowych i w pewnym sensie powrotu tam gdzie jest moje miejsce czyli do rajdów rowerowych. Ostatnie lata to był dobry czas ale poziom jaki osiągnąłem był zdecydowanie ponad stan, więcej jest osób które cieszą się jak mi nie idzie niż tych którzy są zadowoleni z moich „sukcesów”. Wyniki jakie osiągnąłem dla większości tych co mi źle życzą są nieosiągalne ale niech będzie, wygrywałem przypadkiem i tylko dlatego, że inni dawali mi szanse i mieli pecha a ja niewyobrażalne szczęście. Może podczas startów w maratonach rowerowych czy rajdach odnajdę znowu radość z tego sportu i będę się cieszył z każdego małego sukcesu. To co dzieje się na wyścigach w ostatnich latach mnie przeraża i walka o dojechanie do mety czy miejsce w połowie stawki nie daje mi takiej satysfakcji jak dawało jeszcze 5-10 lat temu, może powrót w to miejsce pomoże skoro w czołówce nie ma dla mnie miejsca i nie jestem w stanie trenować na 100 % to po co się męczyć. Dopóki mój organizm nie wróci na właściwe tory pozostanę na obranej ścieżce i nic ani nikt mnie nie przekona do powrotu na wyścigi w celu ścigania. Może na czasówkach się pojawię ale bez ciśnienia na cokolwiek. Przez ponad 10 lat zaliczyłem ponad 100 startów w zawodach, w życiu przychodzi jednak moment na zmiany, gdyby zeszły rok był normalny już ostatnią zimę bym odpuścił ale chciałem dać sobie jeszcze jedną szansę której chyba nie uda się wykorzystać patrząc na to co dzieje się ze mną przez ostatnie pół roku. Tą moją słabość można interpretować na wiele sposobów, m.in. wypalenie sportowe, przetrenowanie czy po prostu zniechęcenie lub brak motywacji. Ja wiem jednak, że to są skutki Covida które jeszcze pewnie będę długo odczuwał i dlatego obniżenie poprzeczki jest koniecznością aby zachować jeszcze jakieś szanse na utrzymanie motywacji i być może jeszcze w tym sezonie będę w stanie nawiązać do najlepszych lat. W normalnej sytuacji moja dyspozycja była bardziej stabilna, teraz wahania były spore, cały czas towarzyszy mi wysokie tętno lub po 2 godzinach dłuższego treningu następuje jego kryzys, są dni, że jestem w stanie generować wysokie moce ale po wysiłku nie jestem w stanie się zregenerować z czym zwykle nie było problemu. Od kilku miesięcy bezskutecznie próbuję zrzucić 2 kilogramy które ciążą mi bardzo, nigdy z tym problemu nie było. Często mam problemy ze snem, nie jestem w stanie w pełni się skoncentrować na tym co robię, to wystarczające argumenty za tym by powiedzieć, że nie jest ze mną dobrze. Szkoda mi włożonej przez ostatnie miesiące pracy ale tak bywa, w ostatnim roku wszystko wychodziło, teraz nic się nie udaje, taki upadek jest bolesny ale trzeba się szybko podnieść aby nie zadomowić się w tym miejscu. Pomijając już fakt słabego organizmu to w ostatnim czasie musiałem sporo czasu poświęcić na inne obowiązki co pozwoliło momentami przestać myśleć o tym co dzieje się wokół. Pojawiły się też niespodziewane wydatki i awarie sprzętu i musiałem skorzystać z rezerwowego budżetu który po to jest. Już niedługo nie będę nic dokładał do sprzętu bo w zasadzie wszystko co miałem wymienić lub dokupić już zrobiłem. Mam w tej chwili do dyspozycji dwa w pełni sprawne rowery i do przetestowania zostały mi tylko karbonowe koła bo liftingu oraz remont miernika mocy, na części czekam pół roku ale w końcu są dostępne i zniknie problem z wypinającymi się blokami czy nierównomiernym przykręceniem pedałów i bez problemu będę mógł miernik przekładać między rowerami.
1.Waga w ostatnim miesiącu:

Ostatnio występowały drobne wahania wagi, raz rosła, później spadała ale ostatecznie nie spadła poniżej 66 kilogramów.
2.Obciążenie treningowe:

Obciążenie treningowe było bardzo różne, podczas kilku treningów przekroczyło 200 co bezpośrednio wpływało na wartości TSB. W ostatecznym rozrachunku CTL wzrosło o blisko 10 % co jest niezłym wynikiem.
3.Najlepsze wartości mocy:

W kwietniu generowałem dosyć dobre moce, nie miały one jednak przełożenia na osiągnięcia na podjazdach czy jakiś testowych odcinkach.
4.Dane liczbowe:
4.1.Dane ogólne:

4.2.Rozkład tętna:

Najwięcej czasu spędziłem w zakresie tętna od 120 do 150 bpm.
4.3.Rozkład mocy:

Najwięcej minut nazbierało się w zakresie od 170 do 220 Wat.
4.4.Rozkład kadencji:

Moją ulubioną kadencją jest zakres od 90 do 100 rpm, to właśnie trzymając taki rytm nazbierało się najwięcej minut.
4.5.Rozkład prędkości:

W kwietniu jeździłem jeszcze wolniej niż w marcu. Zaliczyłem kilka trudniejszych tras w terenie pagórkowatym i górskim i znaczna część start pochodzi właśnie z tego powodu.
4.6.Czas w strefach zmęczenia:

Kilka razy wyszedłem ze strefy komfortu i wpadło sporo minut ponad progiem FTP.
4.7.Dane o podjazdach:

W kwietniu zaliczyłem już sporo podjazdów, mimo bardzo kapryśnej pogody zrealizowałem większość zaplanowanych treningów na podjazdach. Wpadło kilka nowych odcinków a także poprawiłem dwa niezbyt wygórowane czasy na mniej znanych i popularnych podjazdach.
5.Plany na maj:
Nie mam konkretnych planów na kolejny miesiąc. Chciałbym jedynie wrócić na właściwe tory, zrobić wyraźny krok w kierunku formy. Planuję wystartować w kilku zawodach, przed zmianą pracy będę miał jeszcze sporo wolnego czasu a później może być z tym bardzo różnie.

Trening 35

Czwartek, 29 kwietnia 2021 Kategoria 50-100, Cube '21, Samotnie, Szosa, Trening 2021
Km: 53.00 Km teren: 0.00 Czas: 02:01 km/h: 26.28
Pr. maks.: 69.00 Temperatura: 5.0°C HRmax: 157157 ( 80%) HRavg 138( 70%)
Kalorie: 1404kcal Podjazdy: 820m Sprzęt: Litening C:62 Pro Aktywność: Jazda na rowerze
Trzeci z rzędu trening rozpoczęty przed 6 rano, po wczorajszym wycisku chciałem zrobić coś spokojniejszego i wybrałem się na 2 godzinny trening w strefach 1-3. Wybrałem tradycyjnie trudną trasę z podjazdem na Przegibek. Obecnie muszę się liczyć z tym, że nie jestem tak szybki i dynamiczny jak w ubiegłym roku i postawiłem na najkrótszy wariant trasy z Przegibkiem. Wyjazd przed 6 ma swoje plusy i minusy, do tych pierwszych należy m.in. mniejszy ruch na drogach, osoby jadące do pracy na 6 już przejechały a kolejna dawka dopiero za pół godziny więc w mieście zatrzymywały mnie jedynie skrzyżowania z sygnalizacjami świetlnymi i ronda. Całkiem sprawnie przejechałem przez miasto, by wyjechać z Bielska musiałem pokonać wymagający podjazd który jednak bardzo mnie zmęczył. Trzymałem się jednak założeń i jechałem na określonej mocy nie przejmując się rosnącym coraz bardziej tętnem. Na głównej drodze w Kozach pojawiło się więcej samochodów ale to była już godzina w której więcej osób zaczyna pracę. Mimo wszystko odcinek drogi krajowej nie był taki straszny jak mogło się wydawać. Jazda tym odcinkiem zwykle jest szybka, bo więcej jest w dół niż pod górę. Nawet wiatr w twarz nie przeszkadzał zbytnio. Warunki wietrzne nawet płatały figla bo miało wiać bardziej z północy a dmuchało raczej z południa więc kolejne kilometry były znów walką z wiatrem. Jechałem jednak równym tempem i z niezłą mocą. Zakładałem, że po godzinie będę na głównym skrzyżowaniu w Międzybrodziu a byłem przy skręcie na Hrobaczą Łąkę. Nie miałem już żadnego zapasu czasowego i musiałem się śpieszyć. Podjazd na Przegibek z wiatrem był całkiem przyjemny, ostatnie kilometry to walka z nierówną kadencją i rosnącą temperaturą. Zjazd z Przegibka znowu całkiem niezły technicznie ale niezbyt szybki. W mieście straciłem trochę czasu na skrzyżowaniach, po 2 godzinach jazdy byłem w domu z niewielkim zapasem czasu. Dobry trening, szkoda, że nie miałem możliwości jeździć w wyższych temperaturach jakie pojawiły się popołudniu. W tym roku jakoś nie mam szczęścia do pogody, nie lubię jeździć w niskich temperaturach ale w tym roku już to tego przywykłem.

Trening 34

Środa, 28 kwietnia 2021 Kategoria 0-50, blisko domu, Cube '21, Samotnie, Szosa, Trening 2021
Km: 41.00 Km teren: 0.00 Czas: 01:42 km/h: 24.12
Pr. maks.: 64.00 Temperatura: 2.0°C HRmax: 181181 ( 92%) HRavg 137( 70%)
Kalorie: 1148kcal Podjazdy: 810m Sprzęt: Litening C:62 Pro Aktywność: Jazda na rowerze
Liczyłem na to, że poranek będzie cieplejszy niż dzień wcześniej ale tak nie było. Wyjechałem więc w kilku warstwach ciuchów. Już po kilku minutach jazdy temperatura spadła poniżej 0 i marzłem. Temperatura, pora dnia i stosunkowo mała ilość snu wpłynęła na to, że nie jechało mi się dobrze. Mocną rozgrzewkę rozpocząłem dopiero po ponad 20 minutach jazdy. Trzy minuty na rosnącym obciążeniu to było zdecydowanie za mało przed treningiem jaki mnie czekał. Zapowiadało się, że będzie bardzo ciężko ale nie myślałem o tym. Ten trening najlepiej robi się na podjeździe pod Przegibek, zazwyczaj czas na to nie pozwalał ale tym razem się udało. Treningów na krótkich powtórzeniach nie znoszę, zazwyczaj nie potrafię trzymać równej mocy i zaczynam zbyt mocno a kończę na zbyt niskiej mocy. Tym razem było inaczej, zacząłem spokojniej ale przez 40 sekund trzymałem równą moc i nie wychodziłem z 6 strefy i takie było założenie. Nie mogę przyzwyczaić się do przycisków w IGPSPORT i planowałem nie włączać kolejnych okrążeń ale mój mózg jeszcze nie pracował na odpowiednich obrotach i łatwiej było zaczynać kolejne okrążenia niż pilnować czasu na stoperze. Poza dwoma powtórzeniami gdzie spadłem nawet do 3 strefy przy zmianie nachylenia reszta wyglądała dobrze, może moc jaką utrzymywałem nie przekraczała 400 Wat ale byłem w stanie ją powtórzyć na kolejnych powtórzeniach. Przed zjazdem ubrałem jeszcze jedną warstwę i spokojnie zjechałem do Międzybrodzia skąd zwykle podjeżdża mi się lepiej. Drugi podjazd z 10 powtórzeniami był znacznie równiejszy niż pierwszy i ponad 90 % czasu spędziłem w 6 strefie a zwykle było to mniej niż 80 %. Na razie muszę zadowolić się dobrymi mocami które przekładają się na średnie czasy na podjazdach ale na to wpływu nie mam. Po mocnych podjazdach postanowiłem agresywniej zjechać w dół bo droga była całkiem sucha. Nie szło jednak tak jak powinno, mocno wiało i pojawiło się kilka samochodów i to w takich miejscach, że musiałem wytracić sporo prędkości. Powrót do domu już na dużym zmęczeniu ale z zapasem czasowym. W dalszym ciągu szybko się męczę i organizm nie może dojść do siebie, muszę jeszcze większy nacisk kłaść na regenerację, już znacznie ograniczyłem treningi ale to nie wystarcza. Jakbym miał 60 lat to byłoby to normalne ale przy tym, że jestem w najlepszym wieku do uprawiana sportu nie jest to absolutnie nic normalnego. Biorąc jednak pod uwagę wszystkie moje doświadczenia jest to już kolejny trudny okres w moim życiu, po każdym takim poziom moich możliwości szedł do góry więc jakaś nadzieja wciąż pozostaje.

Siłownia 36

Wtorek, 27 kwietnia 2021
Km: 0.00 Km teren: 0.00 Czas: 00:50 min/km:
Pr. maks.: Temperatura: 16.0°C HRmax: 111111 ( 56%) HRavg 80( 41%)
Kalorie: 153kcal Podjazdy: m Aktywność: Ciężary
Początek ciężkiego tygodnia przyniósł na szczęście poprawę pogody z której jednak nie dane było mi skorzystać. Czas na treningi miałem jedynie w godzinach między 22 a 8 rano więc musiałem trochę pokombinować aby coś z tego wyciągnąć. Jazda po pracy nie bardzo mi się uśmiechała więc zdecydowałem się na poranne aktywności. Od wyjazdu na trening odwiodła mnie ujemna temperatura, w kolejne dni miało być nieco cieplej więc zdecydowałem się na trening siłowy w domu. Tym razem zmieniłem nieco koncepcję, skorygowałem ilość ćwiczeń oraz powtórzeń w seriach i pracowałem bardziej nad wytrzymałością niż siłą. Mimo to większa ilość powtórzeń wpłynęła na to, że trening był odczuwalny a regeneracja trwała niewiele krócej niż po ciężkich ćwiczeniach typowo siłowych.

Miasto 16

Poniedziałek, 26 kwietnia 2021 Kategoria Miasto
Km: 72.00 Km teren: 2.00 Czas: 03:20 km/h: 21.60
Pr. maks.: 64.00 Temperatura: 10.0°C HRmax: HRavg
Kalorie: 1430kcal Podjazdy: 1450m Sprzęt: Triban 5 Aktywność: Jazda na rowerze

Podsumowanie 17 tygodnia 2021

Niedziela, 25 kwietnia 2021 Kategoria Podsumowanie Tygodnia
Km: 0.00 Km teren: 0.00 Czas: min/km:
Pr. maks.: Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m
Kolejny tydzień czekania na wiosnę minął. Udało się solidnie potrenować ale w warunkach które krótko mówiąc mi nie odpowiadają, mimo to pojawiła się nadzieja, że najbliższe tygodnie będą tylko lepsze niż poprzednie. W ostatnim czasie nieco zaniedbałem temat sprzętu, przez to pojawiły się drobne problemy m.in. ze wskazaniami mocy czy kasetą którą po wyczyszczeniu przykręciłem nie tą nakrętką którą powinienem. Te problemy nie miały jednak wpływu na jakość treningów ale działały mi trochę na nerwy. Przez ostanie dni testowałem kolejny licznik rowerowy z niższej półki cenowej. Przyzwyczajony do Brytona miałem duże problemy z przestawieniem się na nieco inne menu, obsługę przycisków czy położenie licznika na kokpicie roweru. Mimo to IGPSport IGS 620 spełnia moje oczekiwania, jeszcze kilka opcji mam do wypróbowania i jak będę wiedział wszystko napiszę obszerną relację bo na temat tego licznika w sieci nie ma zbyt wielu recenzji czy opinii, funkcjonalnością nie odbiega od Brytona czy nawet Garmina których miałem okazję używać. Powoli kończą mi się detale które jeszcze mam do dopracowania. W najbliższym czasie przetestuję koła karbonowe na nowych szprychach a końcem maja powinienem już mieć części zamienne do miernika mocy i skończą się problemy przy przenoszeniu pomiaru z jednego roweru do drugiego czy wypinania bloku w prawym bucie. Na testy będę miał dużo czasu bo czekają mnie dwa tygodnie wolnego od pracy w maju a później zmiana środowiska pracy i to jak się w nim odnajdę jest na razie sprawą niewiadomą.
1.Waga w ostatnim tygodniu:

Niewielkie wahania wagi nie wpłynęły na drastyczny jej spadek. Pozostałe dane nie odbiegały od tych z poprzednich tygodni
2.Obciążenie treningowe:

Najbardziej obfity w TSS tydzień w tym roku wpłynął na stosunkowo duży wzrost CTL a także na wahania TSB spowodowane jednak dużymi dziennymi odchyleniami w ilości TSS.
3.Najlepsze wartości mocy:

Jedyne warte odnotowania moce wygenerowane w czasie krótszym niż 4 minuty i co najważniejsze były one powtarzalne.
4.Dane liczbowe:

5.Dane o podjazdach:

Dobry tydzień na podjazdach zaliczony. Udało się poprawić jeden czas ale na niezbyt popularnym segmencie.

kategorie bloga

Moje rowery

TCR Advanced 2 2021 10148 km
Zimówka 9414 km
Litening C:62 Pro 18889 km
Triban 5 54529 km
Astra Chorus 2022 12644 km
Evo 2 8629 km
Hercules 13228 km
Ital Bike 9476 km
Trek 17743 km
Agree GTC SL 21960 km
Cross Peleton 44114 km
Scott 9850 km

szukaj

archiwum