Wpisy archiwalne w miesiącu
Sierpień, 2020
Dystans całkowity: | 1717.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 68:38 |
Średnia prędkość: | 25.51 km/h |
Maksymalna prędkość: | 70.00 km/h |
Suma podjazdów: | 27080 m |
Maks. tętno maksymalne: | 188 (96 %) |
Maks. tętno średnie: | 180 (92 %) |
Suma kalorii: | 35866 kcal |
Liczba aktywności: | 32 |
Średnio na aktywność: | 55.39 km i 2h 08m |
Więcej statystyk |
Podsumowanie 32 tygodnia 2020
Niedziela, 23 sierpnia 2020 Kategoria Podsumowanie Tygodnia
Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | min/km: | ||
Pr. maks.: | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | |||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m |
Ostatni tydzień był wymagający ale najlepszy od jakiegoś czasu. Wszystko znów zaczęło się układać, poukładałem wszystko tak aby mieć czas na efektywny trening i inne obowiązki. Wcześniej było wszystkiego za dużo i nie potrafiłem tego pogodzić. Gdy pojawiły się kolejne cele znalazłem w sobie determinację aby wrócić do podejścia jakie miałem wiosną. Nie wystartowałem w żadnych zawodach ale zaliczyłem trzy konkretne treningi, takiej serii nie miałem już dawno. Mimo drobnych kryzysów nie zauważyłem gwałtownego spadku mocy co zdarzało się kilkakrotnie przez ostatnie miesiące. Nie zrobiłem postępu w technice ani innych aspektach ale nie pojawił się też regres. Był to też pierwszy tydzień od jakiegoś czasu kiedy nie miałem problemów ze sprzętem, wyłączając padniętą baterie w mierniku mocy. Aby było ciekawiej miałem kilka różnych przygód i kolejne 20 aktywności z lat 2017-2020 zostało oflagowanych, ktoś dalej się bawi a na mnie nie robi to już wrażenia, w moich zapiskach, nogach i wspomnieniach te treningi pozostają i biorąc pod uwagę tylko ten rok udowodniłem, że czasy jakie osiągam od lat na podjazdach nie są przypadkowe. Przypadkiem można zdobyć „KOMa” na płaskim, z wiatrem ale nie pod górę. Pomijam jawne oszustwa ze stosowaniem silników czy rowerów elektrycznych. Może nie jestem lubianym wśród „kolarzy” i powszechnie uważany za „słabego” ze względu na braki w technice czy innych elementach ale predyspozycje do jazdy po górach mam, można mi zazdrościć ale nie jestem w stanie zrozumieć tego, że jak jestem niepokonany w sportowej walce to próbuje się mnie wykończyć w inny sposób. Nie prowadzę trybu życia w którym rower jest najważniejszy i dobrze mi z tym , po raz kolejny mówię, ze jak komuś się to nie podoba to proszę przestać się interesować moją osobą a bardziej zająć się sobą i zastanowić czy własne zachowanie i postawa są w porządku. Jak sytuacja się będzie powtarzać to nie zrezygnuje z dalszego trenowania tylko wszytko zostawię dla siebie, przestane prowadzić blog, wrzucać treningi na Stravę, na ten moment nie mam nic do ukrycia i wszystko staram się podawać do wiadomości publicznej. Po dogłębnej analizie ostatnią rzeczą o którą można mnie posądzić to oszustwa. Z reguły jestem człowiekiem spokojnym ale jak już się zdenerwuje to nie ma ze mną lekko.
1.Waga w ostatnim tygodniu:
2.Obciążenie treningowe:
Duża dawka treningu i spora ilość TSS wpłynęła na wzrost wartości ATL i CTL oraz spadek TSB.
3.Najlepsze wartości mocy:
Kilka mocnych jednostek treningowych wpłynęło na dobre wartości mocy ale do najlepszych brakuje sporo.
4.Intensywność treningów:
Intensywność treningów wzrosła ale dużego odzwierciedlenia w wartościach poszczególnych parametrów to nie znalazło.
5.Dane liczbowe:
Czas w strefach:
Dane szczegółowe:
6.Podjazdy:
Wróciłem na dobre tory, zaliczyłem 10 podjazdów i poprawiłem jeden rekord.
7.Wstępny rozpis na kolejny tydzień:
Kolejny wymagający tydzień. Chciałbym go zwieńczyć trasą do której przymierzam się już jakiś czas. Być może wpadnie rekordowa dzienna ilość przewyższeń.
1.Waga w ostatnim tygodniu:
2.Obciążenie treningowe:
Duża dawka treningu i spora ilość TSS wpłynęła na wzrost wartości ATL i CTL oraz spadek TSB.
3.Najlepsze wartości mocy:
Kilka mocnych jednostek treningowych wpłynęło na dobre wartości mocy ale do najlepszych brakuje sporo.
4.Intensywność treningów:
Intensywność treningów wzrosła ale dużego odzwierciedlenia w wartościach poszczególnych parametrów to nie znalazło.
5.Dane liczbowe:
Czas w strefach:
Dane szczegółowe:
6.Podjazdy:
Wróciłem na dobre tory, zaliczyłem 10 podjazdów i poprawiłem jeden rekord.
7.Wstępny rozpis na kolejny tydzień:
Kolejny wymagający tydzień. Chciałbym go zwieńczyć trasą do której przymierzam się już jakiś czas. Być może wpadnie rekordowa dzienna ilość przewyższeń.
Trening 101
Niedziela, 23 sierpnia 2020 Kategoria 50-100, Samotnie, Szosa
Km: | 85.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:52 | km/h: | 29.65 |
Pr. maks.: | 64.00 | Temperatura: | 25.0°C | HRmax: | 148148 ( 75%) | HRavg | 130( 66%) |
Kalorie: | 1747kcal | Podjazdy: | 900m | Sprzęt: Litening C:62 Pro | Aktywność: Jazda na rowerze |
Spokojny trening na koniec tygodnia. Wydłużyłem jazdę do 3 godzin. Przez ostatnie dni jeździłem wyłącznie po górach, kiedyś trzeba od nich odpocząć. Nie lubię jazdy po płaskim wic pojechałem na zajeżoną pagórkami trasę jakich w okolicy da się wyznaczyć nieskończoną ilość. Wyjechałem w momencie gdy drogi były już suche. Nie zdążyłem jeszcze ruszyć a już zaczepił mnie kolarz który nie miał pompki, użyczyłem mu swoją stacjonarną aby nie męczył się małą ręczną. Po ujechaniu kilkuset metrów trafiłem na kolejnego pechowca, tym razem bez dętki, bez zastanowienia się dałem mu swoją, mając blisko do domu wróciłem się po drugą. Ten kolarz był bardziej przygotowany i miał przynajmniej pompkę i nie musiałem się zatrzymywać kolejny raz. Po kilometrze od domu zorientowałem się, że nie włączyłem licznika, szybko nadrobiłem braki i mogłem skupić się na realizacji celów jakie sobie postawiłem. Cały czas się coś działo i nie umiałem się skupić na trzymaniu określonych parametrów. Już na rondzie zmieniłem trasę i zamiast jechać na Międzyrzecze pojechałem w kierunku Jasienicy. Zmyliły mnie samochody uprzywilejowane znajdujące się na wiadukcie. Spory ruch był na drogach, już wiem dlaczego w weekendy staram się jeździć rano bo wtedy jest spokojniej. Po kilku minutach zacząłem łapać dobry rytm, przez kilka kilometrów jechałem z wysoką kadencją i wiedziałem, że takiej nie utrzymam. Po dobrej rozgrzewce już w Jasienicy zacząłem realizować kolejny cel a było nim trzymanie +/- 200 Wat w jak najdłuższym czasie. Również w tym przypadku przez pierwsze kilka kilometrów trzymałem założony poziom, później zaczęły się schody. Gdy tylko pojawiły się gorsze nawierzchnie moc zaczęła spadać, przez wiele kilometrów walczyłem z utrudnieniami, dużą ilością rowerzystów, warunkami, samochodami, było tego sporo i dlatego zanotowałem spadek mocy. Później stopniowo zacząłem nadrabiać, im bliżej Cieszyna tym więcej ciemnych chmur na niebie. W pewnym momencie spadło nawet kilka kropel ale na tym się skończyło. Było chłodniej niż wczoraj ale i tak litr wody na odcinku niespełna 40 kilometrowym wypiłem. W sprawdzonym miejscu uzupełniłem bidony i ruszyłem dalej by walczyć z kolejnymi utrudnieniami. W Cieszynie wiele razy zatrzymałem się aby przepuścić pieszych czy rowerzystów, nie spieszyło mi się a czasami warto zrobić coś dobrego a nie być zapatrzonym tylko na siebie i własne korzyści. Za Cieszynem trafiłem na dużą grupę rowerzystów którą wyprzedzałem na odcinku prawie kilometra. Następnie wjechałem na odcinek ze ścieżką rowerową, od pewnego czasu staram się jeździć ścieżkami nawet wtedy gdy za bardzo nie nadają się do jazdy. Dawno nie jechałem tą drogą i układ komunikacyjny trochę się zmienił, około 2 kilometrowy odcinek prowadził chodnikiem oddzielonym barierką od drogi, bez problemu dało się jechać 30 km/h, na plus na pewno fakt, że co kilkadziesiąt metrów nie było nierównych zjazdów do posesji. Zamyśliłem się trochę i przegapiłem zjazd w nieznaną mi drogę prowadzącą wzdłuż granicy do Lesznej. Pojechałem znaną mi główną drogą. Noga cały czas podawała, trzymałem się czasów które wyznaczyłem na jedzenie i regularnie się nawadniałem. Czegoś jednak brakowało i na kolejnych podjazdach nie umiałem złapać rytmu i jechałem ze zbyt niską kadencją. Wiatr tez nie pomagał w takim stopniu jak się spodziewałem. Cały czas musiałem być skupiony bo kilka razy musiałem się wykazać szybką reakcją na zachowania innych użytkowników dróg. Ciemne chmury mnie goniły wiec miałem motywacje do szybkiej jazdy. Brakowało kilku kilometrów które miały być na początku i dlatego pokonałem trasę szybciej niż założone trzy godziny. Celów nie zrealizowałem ale mimo to mogę być zadowolony, noga podawała, dobrze zakończyłem tydzień i mogę z optymizmem wkroczyć w kolejny. Znów zrobiłem sporo dobrego dla innych nie mając z tego żadnej korzyści to coraz rzadziej spotykane zachowanie wśród kolarzy i coraz mniej doceniane, bardzo mnie ten fakt martwi ale nic z tym zrobić nie mogę.
Trening 100
Sobota, 22 sierpnia 2020 Kategoria 100-200, Samotnie, Szosa
Km: | 120.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 04:51 | km/h: | 24.74 |
Pr. maks.: | 57.00 | Temperatura: | 26.0°C | HRmax: | 187187 ( 95%) | HRavg | 138( 70%) |
Kalorie: | 3234kcal | Podjazdy: | 2420m | Sprzęt: Litening C:62 Pro | Aktywność: Jazda na rowerze |
Bardzo konkretny trening w ekstremalnych warunkach pogodowych. Nie mam dobrych wspomnień z ostatnich treningów w upałach i chciałem przełamać ten zły trend. Wstałem tak wcześnie jak byłem w stanie i po 7 wyjechałem z domu. Od samego początku czułem, że jest ciepło i dodatkowo wybrałem trasę z wieloma krótkimi podjazdami. Jechałem bardzo spokojnym tempem aby nie spalić się na samym początku. Bez mocniejszych zrywów dojechałem do Ustronia gdzie czekał mnie pierwszy podjazd dnia – Równica. Kiedyś bywałem tam dosyć często, w tym roku jakoś nie było wielu okazji i dlatego mając do wyboru kilka różnych podjazdów wybrałem Równicę. Podjazd zacząłem spokojnie a później złapałem dobry rytm i go trzymałem cały czas. Liczyłem na czas w okolicy 19 minut a udało się wjechać minutę szybciej niż wskazywał na to początek. Im bliżej końca tym wiatr wiejący w twarz był mniej odczuwalny. Nie zastanawiałem się nad tym czy warto jechać na Skibówkę i zawróciłem na wypłaszczeniu, początek zjazdu był dobry technicznie i szybki a później gdy dojechałem do samochodów zupełnie odpuściłem. To był jedyny zjazd na trasie na którym dało się potrenować technikę i oczywiście nic z tego nie wyszło. Kolejne podjazdy jakie chciałem zaliczyć były już krótsze ale trudniejsze. Pierwszy z nich to nielubiany przeze mnie Budzin od strony Cisownicy. Od zeszłego roku jakość nawierzchni jeszcze się pogorszyła. Na ściankach dawałem z siebie dużo ale traciłem na wypłaszczeniach i nie byłem zadowolony z całości podjazdu. Na zjeździe też pełno żwiru i musiałem bardzo uważać. Trochę czasu nadrobiłem w Lesznej ale ogólnie straciłem dużo na słabym początku i zjazdach. Temperatura była już wysoka i mogło być tylko gorzej. Kolejne podjazdy znajdowały się w Czechach i miałem chwile czasu aby odpocząć. Przez wiele kilometrów jechałem w pełnym słońcu bez cienia i czułem, że moja wydolność zaczyna spadać. Już przed podjazdem na Koziniec nie jechało mi się najlepiej, sam podjazd zacząłem mocno ale wiatr wiejący w twarz szybko ostudził moje zapędy. Dużo straciłem przed wjazdem do lasu. Ten podjazd należy do moich ulubionych, z reguły nie lubię ścianek ale Koziniec mi pasuje. Na najbardziej stromym odcinku dałem z siebie wszystko, poprawiłem swój czas na tym odcinku o 30 sekund. Przed ostatnim łukiem miałem czas lepszy od rekordowego o ponad 20 sekund, sporo straciłem na ostatnich 100 metrach gdzie ominiecie jednej dziury powodowało zaliczenie innej, jeszcze większej. Na zjeździe skupiłem się na technice, wąski i sztywny odcinek w dół poszedł mi nieźle, z reguły zupełnie odpuszczam w takich momentach. Po zjeździe musiałem już uzupełnić bidony, wypiłem sporo, napełniłem bidony, dokupiłem jedzenia i ruszyłem w dalszą drogę. Kolejny podjazd był równie wymagający jak Koziniec ale zanim tam dojechałem minęło prawie 30 minut. Cały czas walczyłem z wiatrem w twarz, czułem zbliżający się kryzys, robiłem wszytko aby do niego nie dopuścić. Najlepszym wyjściem byłoby odpuszczenie go i powrót do domu ale nie chciałem skracać trasy, wtedy byłaby powtórka sprzed 3 tygodni gdy w trudnym momencie odpuściłem jazdę zaplanowaną trasą. Dojeżdżając do początku podjazdu nie czułem się źle, początek wyglądał nieźle, po około 2 kilometrach już czułem się słabo, gdy próbowałem wstać z siodełka nogi odmówiły współpracy, zatrzymałem się, po chwili mogłem jechać dalej, byłem już blisko końca podjazdu i liczyłem, że dojadę, po 100 metrach sytuacja się powtórzyła, tym razem już nie byłem w stanie ruszyć, było za stromo i musiałem podejść ostatnie metry z buta, dawno nie miałem takiego stanu ale kiedyś zdarzało się to dosyć często. Jednym z czynników jaki jest odpowiedzialny za to są płuca z którymi znów mam problem. Nie zrozumie tego nikt kto sam przez to nie przeszedł. Na zjeździe odpocząłem ale przy okazji poćwiczyłem technikę, nie wyglądało to tak źle jak wcześniej. Po zjeździe wróciłem do Nydka skąd chciałem przejechać nieznaną drogą do Polski. Byłem ujechany, nie potrafiłem się skupić, trudniejsze fragmenty mnie męczyły i gdy tylko znalazłem kawałek cienia zatrzymałem się. Później przegapiłem skręt i straciłem nieco czasu aby wrócić na właściwą drogę, później znowu oznaczenia wyprowadziły mnie w las. Droga przypominała asfalt, gdyby nie rowki odprowadzające wodę można było nawet czuć przyjemność, dopiero ostanie 200 metrów już w Polsce prowadziły żwirową drogą. Taki odcinek można przemęczyć i byłem znów na Budzinie. Chwila przerwy i zjazd do Cisownicy. Bałem się tego zjazdu ale im bliżej końca tym jechało się lepiej. Po zjeździe do Cisownicy już jechało się lepiej, największy kryzys został przezwyciężony. W bidonach znowu były pustki wiec zatrzymałem się przy sklepie w Ustroniu. Tam kolejny incydent potwierdzający w jakim kraju żyjemy. Próbując założyć maseczkę, jakiś wariat wyrwał mi ją z ręki, nie miał swojej, gdyby poprosił dałbym mu nową, miałem dwie na zapas. Nie przejąłem się tym faktem, nie chciałem grzebać kijem w mrowisku, zaczekałem aż ten gagatek wyjdzie ze sklepu i kupiłem wodę i magnez. Po postoju z każdą chwilą jechało mi się lepiej, wody szybko ubywało, chciałem się schłodzić w rzece ale widząc ile ludzi tam jest odpuściłem i jechałem w kierunku domu. Myślałem już o kąpieli w basenie i zimnym piwie które czekało w lodówce. Nie wydłużałem wiec trasy i szybko dojechałem do domu. Nie popełniłem błędów z poprzednich jazd, pokonałem duży kryzys jaki spotkał mnie na trasie, pod tym względem jest dużo lepiej. Noga po ostatnich startach również lepiej kreci i wartości mocy są bardziej satysfakcjonujące. Czegoś wciąż brakuje do pełnej satysfakcji ale wierzę, że uda się przygotować swój organizm na wielogodzinny wysiłek jaki czeka mnie już za 3 tygodnie.
Podjazdy:
Podjazdy:
Rozjazd 28
Piątek, 21 sierpnia 2020 Kategoria blisko domu, Samotnie, Szosa
Km: | 31.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:25 | km/h: | 21.88 |
Pr. maks.: | 60.00 | Temperatura: | 22.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | 514kcal | Podjazdy: | 520m | Sprzęt: Litening C:62 Pro | Aktywność: Jazda na rowerze |
Wyjazd typowo regeneracyjny sprawdzoną trasą. Tradycyjnie starałem się skupić na technice zjazdu czy pokonywaniu zakrętów i ciasnych zaułków na trasie. Mogę powiedzieć, że od samego początku nie układało się. Pierwszy podjazd pokonałem za mocno, w końcówce wyprzedziła mnie koparka. Na pierwszym zjeździe udało się poprawnie technicznie i szybko pojechać ale później musiałem hamować. Kolejne kilometry to ciągła walka z utrudnieniami, na podjeździe wyprzedził mnie rowerzysta na rowerze elektrycznym bez kasku. Na zjeździe już go wyprzedziłem i tyle widziałem. Później to ciągła walka z wiatrem i na zjazdach musiałem dokręcać aby coś z tego było. Gdy cieszyłem się, że przejechałem szybko i bezpiecznie najbardziej niebezpieczny punkt na trasie trafiłem na pieszych blokujących cały przejazd. Przed Przegibkiem chciałem nawet zawrócić, podjazd pokonałem spokojnie i szybko. Liczyłem na bardzo dobry technicznie zjazd, udało się w około 70 %. Początek był dosyć wolny, nie chciało mi się dokręcać, pierwsze techniczne sekcje pokonałem szybko i bez hamowania, pierwszy punkt w którym zwykle traciłem udało się pokonać dużo szybciej niż zwykle. W drugim za to musiałem wyhamować i pojechałem dużo wolniej niż powinienem, później już starałem się jechać poprawnie ale nie wyszło zbyt dobrze. Powrót do domu też niezbyt szybki i słaby technicznie. Jest nad czym pracować, wciąż jestem daleki od tego czego oczekuje. Dobra noga to nie wszystko, zjazdy, technika jazdy również jest bardzo ważna a to ciągle u mnie kuleje.
Trening 99
Czwartek, 20 sierpnia 2020 Kategoria 50-100, Samotnie, Szosa
Km: | 80.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:55 | km/h: | 27.43 |
Pr. maks.: | 70.00 | Temperatura: | 16.0°C | HRmax: | 178178 ( 91%) | HRavg | 140( 71%) |
Kalorie: | 1972kcal | Podjazdy: | 1600m | Sprzęt: Litening C:62 Pro | Aktywność: Jazda na rowerze |
Pogoda znów płata figle i środa była kolejnym dniem wolnym od roweru. Nie zmieniło to jednak nic w planie treningowym i kolejnego dnia wyjechałem na wymagający trening. Udało się wcześniej wstać i wyjechałem po 7 z domu. Warunki były trudne, chłodno, mgliście ale dzień zapowiadał się na pogodny. Zdecydowałem się wybrać cieplejszy zestaw ciuchów. Chcąc jak najszybciej wydostać się z Bielska wybrałem optymalny wariant i minąłem bardzo techniczny odcinek zastępując go fragmentem głównej drogi przez Osiedle Karpackie. Pomysł okazał się nietrafiony bo znów stałem na kilku skrzyżowaniach. Trochę zmarzłem, rozgrzewki dobrej nie zrobiłem ale treningu odpuścić nie zamierzałem. Im bliżej Szczyrku tym większa mgła, widoczność coraz słabsza. Będąc w Szczyrku w krótkiej chwili mgła opadła i niebo było bezchmurne, cieplej nie było ale słońce przyjemnie grzało. Podobny trening robiłem wiosną, wtedy popełniłem kilka błędów, m.in. źle dobrałem odcinek testowy i musiałem skrócić czas tempówki. Tym razem warunki były trudniejsze co automatycznie wydłużało czas jaki był potrzebny na pokonanie całego podjazdu. Zacząłem dokładnie w tym samym miejscu a na pokonanie podjazdu potrzebowałem 30 sekund dłużej, warunki były trudne, wiatr wiejący w twarz nie zawsze pomaga a tym razem nie narzekałem na warunki. Noga podawała dosyć dobrze ale nie byłem w pełni zadowolony ze swojej jazdy. Zjazd do Wisły był zimny, mokry i ogólnie nieprzyjemny, momentami gdy skupiłem się na technice wszystko wyglądało nieźle ale fragmentami jechałem bardzo słabo i wolno. W pewnym momencie zauważyłem rozjechanego lisa. Coraz więcej widać rozjechanych zwierząt na drogach a mówi się, że jest bezpieczniej niż kiedyś. Nie rozczulałem się nad biednym losem zwierzęcia tylko ruszyłem drugi raz na przełęcz. Źle dobrałem odcinek i po 16 minutach miałem jeszcze 200 metrów do szczytu. Przez 10 minut moja jazda wyglądała nieźle, później stała się coraz bardziej nierówna, szarpana, głównym problemem były płuca a konkretnie zbyt mała ilość tlenu jaką dostarczałem organizmowi. Szybko się zakwasiłem i dlatego w końcówce miałem problem z odpowiednią techniką jazdy. Niewiele zmieniły się warunki na zjeździe i znów w kilku miejscach skupiłem się na technice ale przez większą cześć zjazdu jechałem wolno. Wyeliminowałem cześć błędów z drugiego podjazdu ale znowu po 13 minutach mnie zaczęło brakować. Ostatnie 3 minuty to była straszna szarpanina, za wszelką cenę chciałem utrzymać równą moc do końca podjazdu. Przed samą przełęczą dyszałem strasznie próbując złapać oddech, poczułem ulgę gdy zaczął się zjazd. Początek odpuściłem ale gdy doszedłem do siebie skupiłem się na technice, nieźle pokonałem trudniejszą sekcje i bardzo szybko ostatni kilometr do wyciągu, wszystko za sprawą silnego wiatru w plecy. Przejazd przez Szczyrk był szybki do momentu gdy zatrzymały mnie światła. Tam kolejny pokaz jazdy, około kilometr przed tym skrzyżowaniem wyprzedziłem kolarza na rowerze elektrycznym, gdy ja grzecznie zatrzymałem się i czekałem na zielone światło, kolarz zjechał na chodnik gdzie było pełno pieszych którzy w ostatniej chwili uciekli mu spod kół po czym zjechał spowrotem na drogę. To już kolejna tego typu akcja, kierowcy kodują takie sytuacje i później wyładowują agresje na rowerzystach, dajemy im podstawy do tego. Szybko zapomniałem o całej akcji, jadąc z wiatrem szybko dojechałem do Bielska gdzie znów grzecznie zjechałem na ścieżkę rowerową, w tej sytuacji inni „kolarze” jechaliby drogą. Sporo czasu straciłem na kolejnych skrzyżowaniach, maksymalnie wydłużyłem sobie trasę dodając kilka podjazdów. Noga cały czas nieźle podaje ale układ oddechowy działa coraz gorzej obniżając wydolność organizmu co koniec końców i tak doprowadzi do spadku formy. Staram się z tym walczyć ale nie wychodzi, gdyby był czerwiec to poważnie bym się tym martwił, sezon ma się ku końcowi i wtedy będzie czas doprowadzić organizm do normy.
Podsumowanie 32 tygodnia 2020
Środa, 19 sierpnia 2020 Kategoria Podsumowanie Tygodnia
Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | min/km: | ||
Pr. maks.: | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | |||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m |
Ostatni tydzień minął pod znakiem odpoczynku. Był to bardziej aktywny wypoczynek niż tradycyjna regeneracja ale dzięki temu mój organizm wrócił na właściwe tory. Noga znów zaczęła kręcić jak klika tygodni temu co było pośrednim celem. Cały czas walczę z płucami które są poddawane największym testom. Niestety nie należę do osób które mają najwydajniejszy układ oddechowy a ciągła praca z zakrytymi ustami nie sprzyja poprawie tego stanu. Nie kalkuluje jaki ma to wpływ na wydolność, robię swoje a przy takim poświeceniu, czasu, sił i uwagi na utrzymanie dobrej formy jeden dodatkowy czynnik utrudniający zadanie nie ma aż tak dużego znaczenia. Celem na ostatni tydzień było nawiązanie do formy z maja czy czerwca gdy generowałem życiowe moce m.in. w czasie 12 minut. Udało się zrealizować to trudne zadanie i potwierdzić dobrą formę na dwóch czasówkach, wygląda na to, że zrobiłem krok naprzód na który czekałem 2 lata, kolejnym zadaniem jest ustabilizowanie się na tym poziomie i potwierdzenie w kolejnych czasówkach, że te rezultaty nie są przypadkowe. Ze sprzętem również coraz mniej problemów. Obecnie jestem równie zmotywowany jak wiosną i posadowiłem sobie kolejny cel do którego będę się przygotowywał przez najbliższe 4 tygodnie. Rozpisałem zróżnicowany ale pełen obciążeń plan treningowy. Kolejne 4 tygodnie będą wymagające a później już to co lubię najbardziej czyli jazda bez obciążeń i stopniowy spadek intensywności oraz objętości treningów. Taki jest ogólny zarys a jak będzie w rzeczywistości to czas pokaże.
1.Waga w ostatnim tygodniu:
2.Obciążenie treningowe:
Spokojny tydzień wpłynął na spadek wartości ATL i CTL oraz wyraźny wzrost TSB.
3.Najlepsze moce:
Na czasówce udało się zbliżyć do najlepszej mocy w czasie 12 minut.
4.Intensywność treningów:
Na czasówkach osiągnąłem jedne z najwyższych w tym roku wartości IF, dawałem z siebie około 110 % FTP co dawno mi się nie zdarzyło.
5.Dane liczbowe:
Czas w strefach:
Dane szczegółowe:
6.Podjazdy:
Bardzo mało podjazdów ale wpadły kolejne rekordy.
7.Wstępny rozpis na kolejny tydzień:
Intensywny tydzień się zapowiada. Dawno nie trzymałem się kluczowo planu treningowego i to będzie tez test czy nie zapomniałem jak to się robi.
1.Waga w ostatnim tygodniu:
2.Obciążenie treningowe:
Spokojny tydzień wpłynął na spadek wartości ATL i CTL oraz wyraźny wzrost TSB.
3.Najlepsze moce:
Na czasówce udało się zbliżyć do najlepszej mocy w czasie 12 minut.
4.Intensywność treningów:
Na czasówkach osiągnąłem jedne z najwyższych w tym roku wartości IF, dawałem z siebie około 110 % FTP co dawno mi się nie zdarzyło.
5.Dane liczbowe:
Czas w strefach:
Dane szczegółowe:
6.Podjazdy:
Bardzo mało podjazdów ale wpadły kolejne rekordy.
7.Wstępny rozpis na kolejny tydzień:
Intensywny tydzień się zapowiada. Dawno nie trzymałem się kluczowo planu treningowego i to będzie tez test czy nie zapomniałem jak to się robi.
Trening 98
Wtorek, 18 sierpnia 2020 Kategoria blisko domu, Samotnie, Szosa
Km: | 43.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:39 | km/h: | 26.06 |
Pr. maks.: | 57.00 | Temperatura: | 18.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | 648kcal | Podjazdy: | 820m | Sprzęt: Litening C:62 Pro | Aktywność: Jazda na rowerze |
Po ostatnich dobrych startach motywacja wróciła i pora wziąć się do roboty. Pierwszy mocny trening to bardzo nielubiane przeze mnie sprinty 40 sekundowe z 20 sekundowymi odpuszczeniami. Chciałem wyjechać wcześnie rano ale nie wyszło, nie byłem w stanie odpowiednio wcześnie wstać z łóżka i przez to musiałem zmagać się z większą ilością utrudnień na trasie. Udało się przeprowadzić właściwą rozgrzewkę ale później same problemy. Ominiecie wąskich ścieżek rowerowych i ciasnych zaułków okazało się bledem, na każdym skrzyżowaniu ze światłami musiałem się zatrzymać i sporo czasu straciłem. Dojazd do Straconki strasznie mi się dłużył i byłem już trochę zrezygnowany. Stresowałem się jak początkujący kolarz a taki trening to norma. Zacząłem zbyt późno i zbyt mocno. Po 2 sprintach już złapałem dobry rytm i kolejne szły już jak w zegarku. Niestety podjazd okazał się za krótki i po 9 sprintach musiałem odpuścić. Warunki były sprzyjające i bardzo szybko pokonałem podjazd, nie doceniłem swoich możliwości i dlatego wyszło jak wyszło. Po spokojnym zjeździe i krótkim odpoczynku ruszyłem na drugi podjazd z myślą o niepopełnieniu drugi raz tego samego błędu. Liczyłem, że 3600 metrów wystarczy, pierwsze sprinty były dobre a później zaczęły się coraz większe schody, po kilku słabszych zmotywowałem się na ostatni, jak się okazało 9 sprint. Znowu szybko pokonałem podjazd mimo tego, że czułem wiatr wiejący w twarz. Zjazd ze względów bezpieczeństwa musiałem odpuścić. Powrót do domu był pełen przeszkód które udało się jakoś pokonać. Byłem ujechany po tym treningu i po części o to chodziło.
Miasto 27
Poniedziałek, 17 sierpnia 2020 Kategoria Miasto
Km: | 69.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:46 | km/h: | 24.94 |
Pr. maks.: | 49.00 | Temperatura: | 19.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | 1370kcal | Podjazdy: | 1220m | Sprzęt: Triban 5 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Rozgrzewka i rozjazd
Niedziela, 16 sierpnia 2020 Kategoria 50-100, Samotnie, Szosa
Km: | 56.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:09 | km/h: | 26.05 |
Pr. maks.: | 55.00 | Temperatura: | 21.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | 913kcal | Podjazdy: | 530m | Sprzęt: Litening C:62 Pro | Aktywność: Jazda na rowerze |
Uphill Wisełka 2020
Niedziela, 16 sierpnia 2020 Kategoria 0-50, Samotnie, Szosa
Km: | 6.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:13 | km/h: | 27.69 |
Pr. maks.: | 58.00 | Temperatura: | 22.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | 99kcal | Podjazdy: | 250m | Sprzęt: Litening C:62 Pro | Aktywność: Jazda na rowerze |
Drugi dzień rywalizacji w etapówkach był zwykle dla mnie najgorszy. Zazwyczaj był wtedy najtrudniejszy etap i dlatego na czasówce chciałem dać z siebie więcej niż w sobotę. Tym razem zastosowałem już wielokrotnie testowany, sprawdzony i dający dobre efekty wariant z dojazdem na rowerze. Zasadniczą rozgrzewkę miałem rozpisana na 40 minut z drobnymi zmianami w odniesieniu do sobotniej. Znając godzinę startu wyjechałem z około 20 minutowym zapasem, znów startowałem jako jeden z ostatnich i nie musiałem się spieszyć do Wisły. Jechało się jednak lekko i szybko wiec nie musiałem szachować zdrowia i bezpieczeństwa i na wszystkich zwężeniach w Wiśle cierpliwie czekałem na przejazd. O dziwo dosyć sprawnie przejechałem trudny odcinek, przed rondem władowałem się na prawy pas gdzie na krótkim odcinku nie było asfaltu, nie blokowałem przez to ruchu i czułem się bezpieczniej. Mając ze sobą jeden bidon już w Wiśle był prawie pusty, zatankowałem na stacji i ruszyłem już na właściwą rozgrzewkę. Noga wydawała się słabsza ale to tylko pozory. Już pod koniec rozgrzewki było lepiej. Na starcie byłem około 5 minut przed czasem. Nie wszyscy się pojawili, brakowało m.in. 3 zawodnika OPEN sobotniej czasówki z którym rywalizowałem w kategorii wiekowej. Mając bezpieczny zapas nad 3 zawodnikiem kategorii mogłem jechać spokojniej ale nie liczył się wynik ale jazda, rozłożenie sił, moc i na tym się skupiłem. Nie czułem takiej presji jak przed poprzednimi 3 startami w tym roku i chciałem się skupić na tym co wczoraj zawiodło. Ruszyłem równie mocno ale szybciej spuściłem z tonu, równo jechałem przez pierwsze 2500 metrów, na tym odcinku wygenerowałem niespełna 350 Wat. Więcej z siebie chciałem dać na dojeździe do Stecówki, największy błąd popełniłem na łuku gdzie ściąłem maksymalnie zakręt, podjąłem ryzyko które się nie opłaciło, ledwie uniknąłem uderzenia w krawężnik, musiałem zwolnić i brakowało szybkości. Cały podjazd pokonałem na dużej tarczy z dobrą mocą, na króciutkim zjeździe znów nieco odpuściłem by mocniej pokonać podjazd na Stecówkę, na tym około 1300 metrowym odcinku średnia moc podskoczyła o 10 Wat. Na ostatnich 2 pagórkowatych kilometrach już nie kalkulowałem, nadrobiłem tam kilka sekund w odniesieniu do soboty ale sam finisz nie był tak efektywny. Podsumowując, było lepiej niż w sobotę, czułem się bardziej wyjechany na mecie, wygenerowałem o prawie 10 Wat więcej, lepiej rozłożyłem siły ale czułem jakiś niedosyt. Czegoś znowu brakło ale nie wiem czego. Gorycz była większa po sprawdzeniu wyników, wygrana w kategorii nie była zaskoczeniem ale 32 setne sekundy starty do Top 3 Open już tak. Tracąc kilkanaście sekund czy minutę wiedziałbym, że muszę potrenować by nadrobić różnice a przy tak małej stracie ciężko jest szukać przyczyn. Rywale też mogli pojechać lepiej. W Generalce sytuacja wyglądała podobnie, skończyłem z 5 czasem, jeszcze mniejszą stratą do 4 miejsca i 8 sekundami do podium. Nigdy nie byłem tak wysoko w 2 etapowej rywalizacji i jestem zadowolony. Własne cele na ten weekend zrealizowałem, jestem bardzo blisko najlepszych i nawet przy mocniejszej obsadzie byłbym wysoko w klasyfikacji. Zrobiłem swoje, traktując te dwa dni rywalizacji jako Road Trophy wreszcie odczarowałem Istebną, gdy startowały tu Pętle Beskidzkie zwykle przyjeżdżałem daleko z ogromnymi stratami do czołówki, etapówki też mi nie wychodziły i pod tym względem jest to najlepszy weekend. Dodając do tego dwa poprzednie starty jest to na razie najlepszy sezon w moim wykonaniu, nie da się go porównać z poprzednimi ale tak dobrych wyników w trzech a nawet 4 kolejnych startach jeszcze nie miałem i jest się z czego cieszyć. Na zwycięstwo czekałem 2 lata, w tym czasie sporo się wydarzyło i dzięki temu smakuje jeszcze lepiej.